4651

Szczegóły
Tytuł 4651
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4651 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4651 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4651 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andr� Gide Lochy Watykanu Prze�o�y�: Tadeusz �ele�ski (Boy) KSI�GA PIERWSZA ANTYM ARMAND-DUBOIS Co si� mnie tyczy, zrobi�em wyb�r. Rozstrzygn��em na rzecz ateizmu spo�ecznego. Da�em wyraz temu ateizmowi w szeregu dzie�, od pi�tnastu lat... GEORGES PALANTE Kronika filozoficzna �Mercure de France" (grudzie�, 1912) I W roku 1890, za pontyfikatu Leona XIII, s�awa doktora X, specjalisty chor�b o charakterze reumatycznym, �ci�gn�a do Rzymu Antyma Armand-Dubois, wolnomularza. � No i c�! � wykrzykn�� Julius de Baraglioul, jego szwagier � jedziesz cia�o swoje leczy� w Rzymie! Oby� m�g� tam pozna�, o ile dusza twoja bardziej jeszcze jest chora! Na co Armand-Dubois odpowiada� tonem jowialnego wsp�czucia: � M�j dobry szwagrze, popatrz na moje ramiona. Godny Baraglioul mimo woli podnosi� wzrok na ramiona szwagra; trz�s�y si�, jak gdyby poruszane g��bokim niepohamowanym �miechem, i doprawdy lito�� bra�a patrze� na to rozleg�e, na wp� bezw�adne cia�o, obracaj�ce na t� parodi� resztk� swoich mi�niowych mo�liwo�ci. Trudno, stanowiska obu tych ludzi by�y jasno okre�lone, wymowa pana Baraglioul nie mog�a tu nic zmieni�. Mo�e czas? Mo�e tajemny g�os �wi�tego miejsca?... Z wyrazem szczerego osmucenia Julius rzek�: � Antymie, robisz mi wielk� przykro�� (ramiona natychmiast przesta�y ta�czy�, bo Antym bardzo lubi� szwagra). Da�by B�g, za trzy lata, w dobie jubileuszu, kiedy przyjad� ci� odwiedzi�, abym m�g� ogl�da� twoj� skruch�! To pewna, i� pani Weronika towarzyszy�a m�owi w zgo�a odmiennym stanie ducha. Ten d�ugi pobyt w Rzymie odpowiada� najdro�szym pragnieniom osoby pobo�nej w tym samym stopniu co siostra jej Ma�gorzata i szwagier Julius. B�d�c bezdzietn�, wype�nia�a pobo�nymi praktykami swoje jednostajne, zawiedzione �ycie i mi�o�ci� idea�u zast�powa�a mi�o��, kt�rej, niestety, nie ��da�o od niej dziecko. Ale nie mia�a ju� wielkiej nadziei doprowadzenia swego Antyma do Boga. Wiedzia�a od dawna, do jakiego uporu zdolne jest to szerokie czo�o przeci�te jak gdyby bruzd� buntu. Ksi�dz Flons uprzedzi� j�. � Najgorsze postanowienia � m�wi� � s� zwykle najtrwalsze. Mo�e pani liczy� chyba tylko na cud. Przestawa�a nawet tym si� smuci�. Od pierwszych dni pobytu w Rzymie ka�de z ma��onk�w uregulowa�o sw�j zamkni�ty tryb �ycia: Weronika � zaj�cia gospodarskie i dewocj�, Antym � badania naukowe. �yli tak obok siebie, jedno ko�o drugiego, obcy sobie nawzajem. Dzi�ki temu panowa�a mi�dzy nimi zgoda; �yli niemal szcz�liwi, przy czym ka�de z dwojga znajdowa�o dyskretne zastosowanie swoich cn�t w znoszeniu drugiej po�owy. Mieszkanie, kt�re naj�li przez po�rednika, mia�o, jak wi�kszo�� mieszka� w�oskich, obok nieprzewidzianych zalet znaczne niewygody. Zajmowali ca�e pierwsze pi�tro pa�acu Forgetti przy via in Lucina; by� tam do�� pi�kny taras, gdzie Weronika wytrwale hodowa�a aspidistrie, tak licho udaj�ce si� w mieszkaniach paryskich; aby si� dosta� na taras, musia�a przechodzi� przez oran�eri�, z kt�rej Antym uczyni� natychmiast swoje laboratorium: u�o�ono si�, �e pozwoli �onie przechodzi� tamt�dy w oznaczonych godzinach. Po cichu Weronika otwiera�a drzwi, potem wsuwa�a si� chy�kiem, z oczyma wbitymi w ziemi�, tak jak przechodzi braciszek zakonny ko�o spro�nych graffiti; wola�a bowiem nie patrze� na olbrzymi grzbiet Antyma, przygi�ty nad jak�� niegodziw� operacj�, kipi�cy w g��bi pokoju z fotela, o kt�ry oparta by�a kula. Antym znowu� udawa�, �e nie s�yszy �ony. Ale skoro tylko przesz�a z powrotem, podnosi� si� ci�ko z krzes�a, wl�k� si� do drzwi i niech�tny, z zaci�ni�tymi ustami, stanowczym ruchem wskazuj�cego palca, trach! zasuwa� rygiel. By�a to pora, w kt�rej niebawem drugimi drzwiami dostawca jego Beppo zjawia� si� po zlecenia. Tego dwunasto- albo trzynastoletniego urwisa, w �achmanach, bez rodzic�w, bez domu, Antym zauwa�y� wkr�tce po swoim przybyciu do Rzymu. Przed hotelem przy via di Bocca di Leone, gdzie pa�stwo Armand-Dubois stan�li zrazu, Beppo stara� si� �ci�gn�� uwag� przechodni�w za pomoc� �wierszcza schowanego pod garstk� trawy w trzcinowej wi�ciorce. Antym da� sze�� su za owada, po czym swoj� kulaw� w�oszczyzn� wyt�umaczy� dzieciakowi, �e w mieszkaniu, do kt�rego si� wprowadza nazajutrz przy via in Lucina, b�dzie niebawem potrzebowa� kilka szczur�w. Wszystko, co pe�za, chodzi lub lata, s�u�y�o mu do do�wiadcze�. Pracowa� w �ywym materiale. Beppo, urodzony str�czyciel, dostarczy�by bodaj or�a albo wilczyc� z Kapitolu. Lubi� to rzemios�o, sprzyjaj�ce jego upodobaniu do w��cz�gi. Antym ofiarowa� mu dziesi�� su dziennie; ch�opiec pomaga� te� sprz�ta�. Weronika patrza�a, na� zrazu niech�tnie; ale od chwili, w kt�rej ujrza�a, �e si� �egna przechodz�c ko�o Madonny na rogu domu, wybaczy�a mu jego �achmany i pozwoli�a mu nosi� do kuchni wod�, w�giel i drzewo; nosi� nawet koszyk, kiedy towarzyszy� Weronice na targ, we wtorki lub w pi�tki, dnie, w kt�rych Karolina, kucharka przywieziona z Pary�a, by�a bardziej zaj�ta. Beppo nie lubi� Weroniki, ale rozkocha� si� w uczonym, kt�ry z czasem, zamiast schodzi� z trudem na podw�rze po swoj� porcj� ofiar, pozwoli� dzieciakowi zachodzi� do laboratorium. By� tam dost�p wprost przez taras, po��czony ukrytymi schodkami z dziedzi�cem. Pogr��one w zgry�liwej samotno�ci serce Antyma bi�o troch�, ilekro� us�ysza� lekki tupot bosych n�t na pod�odze. Ale nie okazywa� nic; nic go nie odrywa�o od pracy. Dzieciak nie puka� do oszklonych drzwi, ale skroba�; kiedy za� Antym, zgi�ty przy stole nie dawa� �adnego znaku, zbli�a� si� o cztery kroki i rzuca� swoim �wie�ym g�osem: �Permesso?", kt�re nape�nia�o pok�j b��kitem. Z g�osu mo�na by rzec � anio�, a to by� pomocnik kata. Jak�� now� ofiar� przynosi� w worku, kt�ry k�ad� na stole udr�cze�? Cz�sto Antym, zbyt poch�oni�ty prac�, nie od razu otwiera� worek; obejmowa� go bystrym wzrokiem; z chwil� gdy p��tno dr�a�o, to by� dobry znak; szczur, mysz, wr�bel, �aba, wszystko by�o dobre dla tego Molocha. Czasami Beppo nie przynosi� nic, ale wchodzi� i tak; wiedzia�, �e pan Armand-Dubois oczekuje go cho�by z pr�nymi r�kami. I podczas gdy milcz�ce dziecko pochyla�o si� obok uczonego nad jakim� ohydnym do�wiadczeniem, nie r�czy�bym, czy uczony nie doznawa� satysfakcji samozwa�czego bo�ka, czuj�c zdumione oczy malca spogl�daj�ce to ze zgroz� na zwierz�, to z podziwem na niego samego. W oczekiwaniu, a� si� we�mie do cz�owieka, Antym Armand-Dubois sili� si� po prostu sprowadzi� do �tropizm�w" wszelkie objawy �ycia u zwierz�t, kt�re obserwowa�. Tropizmy! Zaledwie puszczono w obieg to s�owo, nie chciano ju� zna� niczego innego, ca�a szko�a psycholog�w uznawa�a ju� tylko tropizmy. Tropizmy! Co za nag�e �wiat�o bi�o z tych zg�osek! Oczywi�cie, organizm ulega tym samym pobudzeniom, co heliotrop, kiedy ta bezwolna ro�lina obraca kwiat ku s�o�cu (co z �atwo�ci� da si� sprowadzi� do paru prostych praw fizyki i termochemii). Nareszcie kosmos stawa� si� pe�en pocieszaj�cej prostoty! W najbardziej zdumiewaj�cych odruchach �ywej istoty mo�na po prostu ujrze� doskona�e pos�usze�stwo wobec odczynnika. Aby doj�� do celu, aby wydoby� z pokonanego zwierz�cia wyznanie jego prostoty, Antym Armand-Dubois wymy�li� skomplikowany system skrzynek z korytarzykami, z pu�apkami, z labiryntami, z przegr�dkami, z kt�rych jedne zawiera�y �ywno��, drugie nic albo jaki� proszek powoduj�cy kichanie; z drzwiczkami rozmaitego kszta�tu lub koloru: diaboliczne aparaty, kt�re niebawem zyska�y szalony sukces w Niemczech i kt�re pod nazw� Vexierkasten pozwoli�y nowej szkole psychofizjologicznej uczyni� jeden krok wi�cej w niedowiarstwie. I, aby dzia�a� rozmaicie na ten czy �w zmys� zwierz�cia, na t� lub ow� parti� m�zgu, o�lepia� jedne, og�usza� drugie, kastrowa� je, ob�uszcza�, wym�d�a�, oga�aca� z tego lub owego narz�du, o kt�rym przysi�gliby�cie, �e jest niezb�dny, a bez kt�rego zwierz�, ku zbudowaniu Antyma, obchodzi�o si�. Jego referat o �refleksach warunkowych" zrewolucjonizowa� uniwersytet w Upsali: wszcz�y si� zawzi�te dyskusje, w kt�rych wzi�a udzia� elita zagranicznych uczonych. Tymczasem w my�li Antyma k��bi�y si� nowe zagadnienia; pozwalaj�c tedy spiera� si� kolegom, prowadzi� swoje badania w innych kierunkach, zamierzaj�c przyprze� do muru Boga w jego najbardziej sekretnych kryj�wkach. Nie wystarczy�o mu przyj�� grosso modo to, �e ka�da czynno�� powoduje zu�ycie, ani to, �e zwierz� wydatkuje si� przez samo funkcjonowanie mi�ni albo zmys��w. Po ka�dym wydatku pyta�: ile? I kiedy wycie�czony pacjent stara� si� odzyska� si�y, Antym, zamiast go �ywi�, wa�y� go. Wprowadzenie nowych sk�adnik�w zanadto by skomplikowa�o nast�puj�ce do�wiadczenie: sze�� g�odnych i skr�powanych szczur�w sz�o co dzie� na wag�: dwa �lepe, dwa jednookie, dwa widz�ce, kt�rych wzrok nu�y� bezustannie mechanicznym m�ynkiem. Po pi�ciu dniach postu, jaki by� stosunek ewentualnej utraty na wadze? Codziennie po po�udniu Armand-Dubois na ma�ych specjalnych tabelkach przydawa� nowe tryumfalne cyfry. II Jubileusz zbli�a� si�. Armand-Dubois z �on� oczekiwa� lada dzie� pa�stwa Baraglioul. Kiedy pewnego rana przysz�a depesza oznajmiaj�ca ich przybycie wieczorem, Antym wyszed�, aby kupi� sobie krawat. Antym wychodzi� niewiele; mo�liwie najmniej, ile �e porusza� si� z trudem. Weronika ch�tnie za�atwia�a mu sprawunki albo sprowadza�a mu r�kodzielnik�w, kt�rzy przyjmowali zam�wienie. Antym nie troszczy� si� ju� o mod�, ale mimo ca�ej skromno�ci krawata, kt�rego pragn�� (prosty w�ze� z czarnej popeliny), chcia� go sobie sam wybra�. Br�zowy at�asowy plastron, kt�ry kupi� na drog� i kt�ry nosi� w pierwszych dniach w hotelu, wymyka� si� z kamizelki, kt�r� Antym nosi� bardzo otwart�; nast�pca jego, kremowy fular, spi�ty szpilk� ze star�, wielk�, niedrog� kame�, wyda�by si� pani de Baraglioul bardzo negli�owy. �le zrobi�, �e porzuci� czarne motylki, ju� uszyte, jakie nosi� zazwyczaj w Pary�u, a zw�aszcza �e nie zachowa� jednego na wz�r. Jakie modele mu zaproponuj�? Nie zdecyduje si�, nim zwiedzi kilka magazyn�w na Corso i na via dei Condotti. Fontazie by�y za fantazyjne dla cz�owieka pi��dziesi�cioletniego; stanowczo najodpowiedniejszy by� gotowy, zupe�nie g�adki, z czarnej matowej materii. �niadanie mia�o by� o pierwszej. Antym wr�ci� ko�o po�udnia ze swoim sprawunkiem, w�a�nie na czas, aby zwa�y� zwierz�ta. Antym nie by� strojnisiem, och, nie; mimo to uczu� potrzeb� przymierzenia krawata, zanim si� we�mie do pracy. Le�a� tam u�omek lustra, kt�ry s�u�y� mu niegdy� do wywo�ywania tropizm�w: opar� go o jak�� klatk� i nachyli� si� ku w�asnemu odbiciu. Antym nosi� �na je�a" w�osy jeszcze g�ste, niegdy� rude, dzi� wpadaj�ce w �w niepewny szaro��ty ton, jaki przybiera stare poz�acane srebro; krzaczaste brwi stercza�y nad oczami szarymi i zimnymi jak niebo zimowe; wysoko uci�te, kr�tkie bokobrody zachowa�y ten sam p�owy odcie� co nastroszone w�sy. Przeci�gn�� d�oni� po p�askich policzkach i po szerokim kwadratowym podbr�dku. � Tak, tak � mrukn�� � ogol� si� p�niej. Wyj�� z koperty krawat, po�o�y� go przed sob�, wyj�� szpilk� z kame�, zdj�� fular. Pot�ny jego kark tkwi� w niezbyt wysokim i g��boko wyci�tym z przodu ko�nierzyku z zagi�tymi rogami. Tutaj, mimo intencji notowania jedynie rzeczy zasadniczych, nie mog� pomin�� milczeniem guza Antyma Armand-Dubois. Dop�ki bowiem nie naucz� si� bieglej rozr�nia� rzeczy przypadkowych od nieodzownych, czeg� mog� ��da� od swego pi�ra, je�li nie �cis�o�ci i dok�adno�ci? Kt� w istocie m�g�by twierdzi�, �e ten guz nie odgrywa� �adnej roli, �e nic nie wa�y� w decyzjach tego, co Antym nazywa� swoj� woln� my�l�? Ch�tniej ju� przechodzi� do porz�dku nad swoim ischiasem; ale tej szykany nie m�g� darowa� Panu Bogu. Przysz�o mu to nie wiadomo sk�d, nied�ugo po o�enieniu si�; najpierw zjawi� si� na po�udniowy wsch�d od lewego ucha, gdzie sk�ra zaczyna porasta� w�osem, nieznaczny groszek; przez d�ugi czas m�g� ukry� t� wybuja�o�� pod puklem w�os�w, kt�re sczesywa� na to miejsce; nawet Weronika nie zauwa�y�a nic. A� raz, podczas jakiej� czulszej nocy, natrafi�a r�k� na guzek: � O, co ty tu masz? � wykrzykn�a. I, jak gdyby zdemaskowana naro�l nie potrzebowa�a si� ju� ukrywa�, dosz�a w niewiele miesi�cy do wielko�ci jajka kuropatwy, potem perliczki, potem kury i zatrzyma�a si� na tym, podczas gdy przerzedzone w�osy rozdziela�y si� w tym miejscu, obna�aj�c j�. W czterdziestym sz�stym roku �ycia Antym Armand-Dubois nie my�la� ju� o tym, aby si� podoba�; ostrzyg� kr�tko w�osy i zacz�� nosi� owe ko�nierzyki, kt�rych specjalny kr�j r�wnocze�nie ukrywa� guz i ods�ania� go. Ale dosy� ju� o guzie Antyma. Za�o�y� krawat na szyj�. W �rodku krawata poprzez metalow� klamerk� mia�a przej�� wst��ka, kt�r� znowu� mia� przytrzyma� zatrzask. Sprytny ten przyrz�dzik czeka� tylko na przej�cie wst��ki, aby si� odpru� od krawata, kt�ry spad� na st� operacyjny. Trzeba by�o si� uciec do Weroniki; nadbieg�a na wezwanie. � Masz, przyszyj mi to � rzek� Antym. � Maszynowa robota; nic niewarte � szepn�a. � W istocie, nic si� nie trzyma. Weronika mia�a zawsze wpi�te w stanik, poni�ej lewej piersi, dwie nawleczone ig�y, jedn� bia��, drug� czarn� nitk�. W pobli�u oszklonych drzwi, nawet nie siadaj�c, zacz�a naprawia�. Antym patrzy� na ni�. By�a to do�� za�ywna kobieta, o wyrazistych rysach; uparta jak on, ale raczej �yczliwa i przewa�nie u�miechni�ta, tak i� odrobina w�s�w nie czyni�a jej twarzy zbyt surow�. �Ma swoje zalety � my�la� Antym patrz�c, jak �ona przeci�ga nitk�. � Mog�em by� si� o�eni� z fikalsk�, kt�ra by mnie zdradza�a, z lekkomy�lnic�, kt�ra by mnie pu�ci�a kantem, z papl�, kt�ra by mi kot�owa�a g�ow�, z g�si�, kt�ra by mnie wyprowadza�a z cierpliwo�ci, ze zrz�d� jak moja szwagierka..." I kiedy Weronika, sko�czywszy robot� mia�a odej��, rzek� do niej mniej szorstko ni� zwykle: � Dzi�kuj�. W�o�ywszy krawat Antym odda� si� ca�kowicie swojej wadze. Nie rozlega� si� ju� �aden g�os, ani zewn�trz, ani w jego sercu. Zwa�y� ju� szczury �lepe. Co to znaczy? Szczury jednookie trzymaj� si� w miejscu. Wa�y szczury zdrowe. Naraz podskakuje tak gwa�townie, �e kula stacza si� na ziemi�. Os�upia�. Szczury zdrowe... wa�y je na nowo; ale nie, niepodobna si� myli�: szczury zdrowe od wczoraj przybra�y na wadze. Nag�y b�ysk przeszywa m�zg Antyma. � Weroniko! Z wielkim wysi�kiem, podni�s�szy kul�, rzuca si� ku drzwiom: � Weroniko! Nadbieg�a znowu, gotowa do us�ug. W�wczas on, stoj�c w progu, uroczy�cie: � Kto tyka� moje szczury? �adnej odpowiedzi. Powtarza wolno, akcentuj�c ka�de s�owo, jak gdyby Weronika przesta�a dobrze rozumie� po francusku: � Podczas gdy mnie nie by�o, kto� da� im je��. Czy to ty? W�wczas ona, odzyskuj�c nieco �mia�o�ci, zwraca si� ku niemu prawie zaczepnie: � G�odzi�e� na �mier� te biedne zwierz�ta. Nie popsu�am twojego do�wiadczenia; tylko troch� im... Chwyci� �on� za r�kaw i utykaj�c poci�gn�� j� do sto�u, po czym, wskazuj�c na tabele z obserwacjami, rzek�: � Widzisz te kartki, gdzie od dw�ch tygodni notuj� swoje obserwacje na tych zwierz�tach: na te w�a�nie kartki czeka m�j kolega Potier, aby je odczyta� w Akademii na posiedzeniu siedemnastego maja. Dzi�, pi�tnastego kwietnia, co mam dopisa� do tych cyfr? Co mam dopisa�? A kiedy ona milczy, on kwadratowym ko�cem palca, niby sztyletem, uderza w bia�� kart�: � Tego dnia � ci�gnie � pani Armand-Dubois, ma��onka badacza, s�uchaj�c jedynie swego tkliwego serca, pope�ni�a... co chcesz, �ebym napisa�? Niezr�czno��? lekkomy�lno��? g�upstwo? � Napisz raczej: ulitowa�a si� biednych zwierz�t, ofiar niedorzecznej ciekawo�ci. Antym prostuje si�, bardzo godny. � Je�eli pani bierze to w ten spos�b, rozumie pani, i� odt�d zmuszony jestem prosi�, aby� chodzi�a do swoich plantacji przez kuchni�. � Czy s�dzisz, �e ja kiedykolwiek wchodz� do twojej nory dla przyjemno�ci? � Oszcz�d� sobie na przysz�o�� trudu wchodzenia tutaj. Nast�pnie, podkre�laj�c te s�owa gestem, chwyta karty z zapiskami i drze je na drobne kawa�ki. �Od dw�ch tygodni" � powiedzia�; w rzeczywisto�ci szczury po�ci�y dopiero od czterech dni. I irytacja jego wyczerpa�a si� zapewne w tej przesadzie, bo do �niadania zdo�a� zasi��� z pogodnym czo�em; posun�� nawet filozofi� tak daleko, �e wyci�gn�� do �ony pojednawcz� prawic�. Bo bardziej jeszcze od Weroniki nie chcia�by da� owemu tak dobrze my�l�cemu ma��e�stwu Baraglioul obrazu niezgody, kt�rej win� przerzuciliby z pewno�ci� na przekonania Antyma. Oko�o pi�tej Weronika zmienia domow� bluzk� na czarny sukienny �akiet i jedzie na spotkanie Juliusa i Ma�gorzaty, kt�rzy maj� zajecha� na dworzec rzymski o sz�stej. Antym idzie si� ogoli�; zdecydowa� si� zast�pi� sw�j fular gotowym krawatem, to chyba wystarczy; nie lubi etykiety i nie chce si� wobec szwagierki zaprze� swojej alpakowej marynarki, bia�ej kamizelki w niebieskie kwiatki, drelichowych spodni i wygodnych czarnych sk�rzanych pantofli bez obcas�w, kt�re nosi nawet na ulicy i kt�re usprawiedliwia jego choroba. Zbiera podarte kartki, sk�ada kawa�ki i przepisuje starannie cyfry, oczekuj�c Baraglioul�w. III Rodzina Baraglioul (gl wymawia si� jak mi�kkie l, z w�oska, jak w Broglie [ksi���] i w miglionnaire) pochodzi z Parmy. Jeden z Baragliolich (Alessandro) poj�� w drugie stad�o Filipp� Visconti w roku 1514, w niewiele miesi�cy po aneksji ksi�stwa do Pa�stwa Ko�cielnego. Drugi Baraglioli (r�wnie� Alessandro) odznaczy� si� w bitwie pod Lepanto i zgin�� w tajemniczych dot�d okoliczno�ciach, zamordowany w roku 1580. By�oby �atwe, ale nie interesuj�ce �ledzi� losy tej rodziny a� do roku 1807, epoki, w kt�rej Parm� przy��czono do Francji i kiedy Robert de Baraglioul, dziadek Juliusa, osiedli� si� w Pau. W roku 1828 otrzyma� od Karola X koron� hrabiowsk�, koron�, kt�r� mia� nosi� tak szlachetnie nieco p�niej Justus Agenor, jego trzeci syn (dwaj poprzedni umarli wcze�niej), w ambasadach, gdzie b�yszcza�a jego lotna inteligencja i gdzie tryumfowa�a jego sztuka dyplomatyczna. Julius by� drugim dzieckiem Justusa Agenora de Baraglioul. Od czasu swego ma��e�stwa ustatkowa� si� zupe�nie; za m�odu mia� par� mi�ostek. Ale przynajmniej m�g� sobie odda� t� sprawiedliwo��, �e serce jego nigdy nie zboczy�o z drogi. Wrodzona wytworno�� jego natury i �w rodzaj wykwintu duchowego, kt�rym tchn�y najdrobniejsze utwory Juliusa, zawsze zdo�a�y utrzyma� jego pragnienie na pochy�o�ci, gdzie ciekawo�� powie�ciopisarza by�aby im z pewno�ci� popu�ci�a cugli. Krew jego nie by�a burzliwa, ale nie by�a ch�odna, o czym mog�aby za�wiadczy� niejedna arystokratyczna pi�kno��... I nie wspomina�bym tu o tym, gdyby jego pierwsze powie�ci nie da�y tego do�� przejrzy�cie do zrozumienia, czemu zawdzi�cza�y po cz�ci swoje �wiatowe sukcesy. Wysoka klasa publiczno�ci zdolnej je oceni� pozwoli�a im ukaza� si�: jednej w �Correspondant", dwom innym w �Revue des Deux Mondes". W ten spos�b, jakby mimo woli, m�ody jeszcze autor znalaz� si� na drodze do Akademii: pi�kna postawa, powa�ne i namaszczone spojrzenie oraz my�l�ca blado�� czo�a zdawa�y si� go tam przeznacza�. Antym wyznawa� wielk� wzgard� dla przewag urodzenia, maj�tku i form, co stale martwi�o Juliusa; ale ceni� u Juliusa niejak� wrodzon� poczciwo�� oraz wielk� niezaradno�� w dyskusji, co pozwala�o cz�sto wolnej my�li uzyska� przewag�. O sz�stej Antym us�ysza� przed bram� pow�z swoich go�ci. Wyszed� do sieni na ich spotkanie. Julius szed� pierwszy. W twardym s�omkowym kapeluszu, w zarzutce z jedwabnymi wy�ogami, raczej wygl�da�by na cz�owieka w stroju wizytowym ni� w podr�nym, gdyby nie szkocki pled przerzucony przez rami�. D�uga podr� zupe�nie go nie zm�czy�a. Pani de Baraglioul sz�a za m�em pod r�k� z siostr�; ona, przeciwnie, by�a bardzo zm�czona, kapelusz i fryzur� mia�a na bakier, potyka�a si� na schodach, cz�� twarzy zas�ania�a chustk� niby kompresem... Kiedy si� zbli�y�y do Antyma, Weronika szepn�a: � Ma�gorzacie wpad� do oka w�giel. C�rka ich Julia, mi�e dziewi�cioletnie dziecko, oraz bona zamyka�y poch�d, milcz�c sp�oszone. Z charakterem Ma�gorzaty nie spos�b by�o bra� rzeczy na weso�o: Antym podda�, aby pos�a� po okulist�; ale Ma�gorzata zna reputacj� w�oskich cyrulik�w i �za nic w �wiecie" nie chce o nich s�ysze�; szepce omdlewaj�cym g�osem: � �wie�ej wody. Troch� �wie�ej wody, po prostu. Och! � Droga siostro, oczywi�cie � m�wi Antym � �wie�a woda mo�e ci ul�y� na chwil�, zmniejszaj�c przekrwienie, ale nie usunie przyczyny z�ego. Po czym zwracaj�c si� do Juliusa: � Czy widzia�e�, co to takiego? � Nie bardzo. Kiedy poci�g stawa� i kiedy chcia�em zbada�, Ma�gorzata zaczyna�a si� denerwowa�... � Ale� nie m�w tego, Juliusie! By�e� straszliwie niezr�czny. Aby mi podnie�� powiek�, zacz��e� od tego, �e mi wywr�ci�e� wszystkie rz�sy... � Czy chcesz, �ebym ja spr�bowa�? � rzek� Antym. � B�d� mo�e zr�czniejszy. Pos�ugacz wnosi� walizy. Karolina zapali�a lamp� z reflektorem. � S�uchaj, m�j drogi, nie podejmiesz przecie tej operacji w korytarzu � rzek�a Weronika i poprowadzi�a Baraglioul�w do ich pokoju. Mieszkanie pa�stwa Armand-Dubois bieg�o dooko�a dziedzi�ca, na kt�ry wychodzi�y okna korytarza ��cz�cego sie� z oran�eri�. Na ten korytarz wychodzi�y znowu� najpierw okna jadalni, potem salonu (ogromny pok�j naro�ny, licho umeblowany, kt�rego Antymowie prawie nie u�ywali), wreszcie dw�ch pokoj�w go�cinnych, z kt�rych pierwszy przygotowano dla pa�stwa Baraglioul, drugi, mniejszy, dla Julii, obok ostatniego pokoju s�u��cego za sypialni� pa�stwu Armand-Dubois. Wszystkie te pokoje komunikowa�y si� z sob�. Kuchnia i dwa pokoiki dla s�u�by by�y z drugiej strony sieni. � Prosz� was, nie, st�jcie wszyscy ko�o mnie � j�cza�a Ma�gorzata. � Juliusie, zajmij si� rzeczami. Weronika posadzi�a siostr� w fotelu i trzyma�a lamp�, podczas gdy Antym bada�. � To fakt, �e jest zaognione. Mo�e by� zdj�a kapelusz. Ale Ma�gorzata boj�c si� mo�e, aby jej koafiura w nie�adzie nie zdradzi�a element�w obcych, o�wiadcza, �e zdejmie kapelusz a� p�niej; budka zwi�zana pod brod� nie przeszkodzi jej oprze� g�owy o fotel. � Zatem upowa�niasz mnie do usuni�cia �d�b�a z twojego oka, zanim usun� tram z mojego � rzek� Antym �miej�c si� zaczepnie. � To mi si� wydaje troch� sprzeczne z zasadami Ewangelii! � Och, prosz� ci�, nie ka� mi okupywa� zbyt drogo twojej pomocy. � Ju� nic nie m�wi�... Ro�kiem czystej chustki... widz�, co to jest... nie b�j�e si�, kro� diab��w! Patrz w niebo... Jest. I Antym usun�� rogiem chustki niedostrzegalny od�amek. � Dzi�kuj�! Dzi�kuj�! Zostawcie mnie teraz, mam straszliw� migren�. Podczas gdy Ma�gorzata spoczywa, podczas gdy Julius rozpakowuje z bon� rzeczy, a Weronika czuwa nad obiadem, Antym zabawia si� z Julci�, kt�r� wzi�� do swego pokoju. Widzia� swoj� siostrzenic� male�k� i ledwo mo�e j� pozna� w tej du�ej dziewczynce z u�miechem ju� powa�nie naiwnym. Po jakim� czasie, podczas gdy trzyma j� blisko siebie, rozmawiaj�c o drobiazgach zdolnych w jego mniemaniu j� zabawi�, spojrzenie jego zahaczy�o si� o cienki srebrny �a�cuszek, kt�ry dziecko ma na szyi i na kt�rym � Antym czuje to w�chem � musz� wisie� medaliki. Niedyskretnym ruchem grubego wskazuj�cego palca wydobywa je na wierzch i, kryj�c chorobliwy wstr�t pod mask� zdziwienia, pyta: � Co to s� te historyjki? Julia rozumie doskonale, �e pytanie nie jest powa�ne, ale czemu� mia�aby si� oburza�? � Jak to, wujaszku, nigdy wujek nie widzia� medalik�w? � Na honor, nie, moja ma�a � k�amie wujek � to nie jest bardzo �adne, ale my�l�, �e to s�u�y do czego�. �e za� pogodna pobo�no�� nie jest sprzeczna z niewinn� figlarno�ci�, dziecko pokazuje swoj� w�asn� fotografi� opart� o lustro na kominku i dotykaj�c jej palcem m�wi: � Ma tutaj wujek portret ma�ej dziewczynki, kt�ra te� nie jest taka zn�w �adna. Na co to mo�e wujkowi s�u�y�? Zdziwiony, �e napotka� u ma�ej bigotki tak� ci�to�� i tyle niew�tpliwego rozs�dku, wuj Antym jest na chwil� zbity z tropu. Nie mo�e przecie� wda� si� w filozoficzn� dysput� z dziewi�cioletni� dziewczynk�. U�miecha si�. Ma�a korzysta natychmiast z przewagi i pokazuj�c po�wi�cone medaliki m�wi: � O, to jest �wi�ta Julia, moja patronka; to jest Naj�wi�tsze Serce z... � A portretu Pana Boga nie masz? � pyta g�upawo Antym. � Nie; Pana Boga nie robi�... Ale to jest naj�adniejszy: to Matka Boska z Lourdes, da�a mi go ciocia Fleurissoire, przywioz�a go z Lourdes, w�o�y�am go na szyj� w dniu, w kt�rym papu� i mamusia ofiarowali mnie Naj�wi�tszej Pannie. To by�o za wiele dla Antyma. Nie sil�c si� zrozumie� ani na chwil� niewys�owionego wdzi�ku, jaki wywo�uj� te obrazy � miesi�c maj, b��kitne i bia�e procesje dzieci � ulega maniackiej potrzebie blu�nierstwa. � Wi�c nie chcia�a ci� Naj�wi�tsza Panna, skoro jeste� jeszcze z nami? Ma�a nie odpowiada nic. Czy zdaje sobie ju� spraw�, �e na pewien rodzaj g�upstw najm�drzej jest nie odpowiada�? Zreszt�, co ma powiedzie�? Po tym niedorzecznym pytaniu to nie Julcia, ale wolnomularz rumieni si� � lekkie zmieszanie, tajony skutek niew�a�ciwo�ci, przelotne zawstydzenie, kt�re wujek skryje, sk�adaj�c na niewinnym czole siostrzenicy zbo�ny poca�unek � niby przeprosiny. � Czemu udajesz z�ego, wujku Antymie? Ma�a nie myli si�: w gruncie ten bezbo�ny uczony jest cz�owiekiem tkliwego serca. Zatem czemu ten zawzi�ty op�r? W tej chwili Adela otwiera drzwi: � Pani prosi panienk�. Widocznie Ma�gorzata de Baraglioul boi si� wp�ywu szwagra i nie ma ochoty zostawi� z nim c�rki d�u�ej. Antym odwa�y si� wypomnie� jej to p�g�osem nieco p�niej, podczas gdy rodzina idzie do sto�u. Ale Ma�gorzata podnosi na Antyma swoje oko, jeszcze lekko zaognione. � Ba� si� ciebie? Ale�, m�j drogi, Julcia nawr�ci�aby tuzin takich jak ty, zanim by twoje drwiny wywar�y na jej duszyczk� najl�ejszy skutek. Nie, nie, my w naszej rodzinie jeste�my silniejsze, ni� my�lisz. Ale, b�d� co b�d�, pami�taj, �e to dziecko... Wie, na co mo�e si� wa�y� blu�nierstwo w epoce tak zepsutej i w kraju tak haniebnie rz�dzonym jak nasz. Ale smutne jest, �e pierwszych przyczyn zgorszenia dostarczasz ty, jej wuj, dla kt�rego szacunek chcieliby�my jej wdro�y�. IV Czy te s�owa, tak umiarkowane, tak rozs�dne, zdo�aj� uspokoi� Antyma? Tak, przez dwa pierwsze dania (zreszt� obiad dobry, ale skromny, ma tylko trzy dania), podczas gdy rozmowa b�dzie si� kr�ci�a doko�a oboj�tnych temat�w. Przez wzgl�d na oko Ma�gorzaty b�dzie si� m�wi�o zrazu o okulistyce (pa�stwo Baraglioul udaj�, i� nie widz�, �e guz Antyma ur�s�), potem o kuchni w�oskiej � przez grzeczno�� dla Weroniki, z aluzjami do zalet jej obiadu. Potem wujaszek Antym spyta o pa�stwa Fleurissoire, kt�rych Baraglioulowie odwiedzili niedawno w Pau, i o hrabin� de Saint-Prix, siostr� Juliusa, kt�ra ma letni� posiad�o�� w okolicy; o Genowef� wreszcie, urocz� starsz� c�rk� Baraglioul�w. Byliby j� ch�tnie wzi�li z sob� do Rzymu, ale za nic nie chcia�a si� wydali� z dziecinnego szpitala przy ulicy de Sevres, dok�d co rano �pieszy opatrywa� ma�ych biedak�w. Potem Julius poruszy� wa�n� spraw� wyw�aszczenia posiad�o�ci Antyma: chodzi�o o tereny, kt�re Antym kupi� w Egipcie za pierwsz� podr�, jak� odby� za m�odu do tego kraju. Tereny te, licho po�o�one, nie mia�y dot�d wielkiej warto�ci, ale od niedawna by�a mowa o tym, �e nowa linia kolei z Kairu do Heliopolis ma je przecina�. Z pewno�ci� sakiewka pa�stwa Armand-Dubois, nadw�tlona ryzykownymi spekulacjami, bardzo potrzebuje takiej gratki; jednak�e Julius przed swoim wyjazdem mia� sposobno�� rozmawia� z panem Maniton, in�ynierem-ekspertem maj�cym poruczone wystudiowanie tej linii; ot� radzi szwagrowi, aby si� zbyt r�owo nie patrzy� na spraw�: m�g�by si� grubo zawie��. Ale czego Antym nie m�wi, to tego, i� rzecz znajduje si� w r�kach Lo�y, kt�ra nigdy nie opuszcza swoich. Antym zagaduje z kolei Juliusa o jego kandydatur� do Akademii, o jego widoki: m�wi o tym z u�miechem, bo nie bardzo w to wierzy; a sam Julius udaje spokojn� i jakby zrezygnowan� oboj�tno��. Na co mu opowiada�, �e jego siostra, hrabina de Saint-Prix, ma w r�ku kardyna�a Andr� i tym samym pi�tnastu nie�miertelnych, kt�rzy zawsze g�osuj� za nim? Antym ryzykuje bardzo lekki komplement pod adresem ostatniej powie�ci Baraglioula: �Dech wy�yn". Faktem jest, �e ksi��ka wyda�a mu si� okropna, a Julius, kt�ry nie �udzi si� co do szwagra, powiada czym pr�dzej, aby zabezpieczy� swoj� mi�o�� w�asn�: � Przypuszcza�em, �e taka ksi��ka nie b�dzie ci si� mog�a podoba�. Antym zgodzi�by si� wreszcie usprawiedliwi� ksi��k�, ale ta aluzja do jego przekona� dra�ni go; zarzeka si�, �e przekonania nie maj� �adnego wp�ywu na jego s�dy o dzie�ach sztuki w og�lno�ci, a o ksi��kach szwagra w szczeg�lno�ci. Julius u�miecha si� z uprzejm� zgodno�ci� i aby zmieni� temat, pyta szwagra o jego reumatyzm, kt�ry nazywa przez omy�k� lumbago. Ha! Czemu� Julius nie pyta raczej o jego naukowe badania? Umia�by mu odpowiedzie�. Lumbago! Czemu� nie o jego guz? Ale o jego badaniach naukowych widocznie szwagier nic nie wie, woli nie wiedzie�... Antym, ju� podniecony i odczuwaj�cy w tej chwili bole�nie swoje �lumbago", �mieje si� gorzko i odpowiada zaczepnie: � Czy mam si� lepiej?... Cha! cha! cha! To by ci� diablo zmartwi�o! Julius dziwi si� i prosi szwagra, aby mu wyt�umaczy�, na jakiej zasadzie przypisuje mu tak ma�o chrze�cija�skie uczucia. � Na honor! Wy tak�e umiecie wzywa� lekarza, kiedy kto� z rodziny zachoruje, ale kiedy chory wyzdrowieje, medycyna nie liczy si� ju� za nic, to skutek mod��w, kt�re�cie s�ali do nieba, podczas gdy lekarz was leczy�. I gdyby tak wyzdrowia� cz�owiek, kt�ry nie odbywa wielkanocnej spowiedzi, uwa�aliby�cie to za wielkie zuchwalstwo! � Wolisz raczej by� chorym ni� modli� si�? � rzek�a powa�nie Ma�gorzata. Czeg� ona si� miesza? Zazwyczaj nie bierze udzia�u w og�lnych rozmowach i usuwa si� na dalszy plan, skoro Julius otworzy usta. Rozmawiaj� mi�dzy m�czyznami; do czarta ceremonie! Antym zwraca si� nagle do szwagierki: � Moja kochasiu, wiedz, �e gdyby uleczenie by�o tu, tu, s�yszysz mnie � i pokazuje wytrwale solniczk� � tu� obok, ale gdybym mia�, po to, aby je uzyska�, b�aga� Pryncypa�a (w ten spos�b pozwala sobie w dniach przekory nazywa� Najwy�sz� Istot�) albo prosi� go o interwencj� o to, �eby zburzy� dla mnie ustalony porz�dek, wielki porz�dek skutk�w i przyczyn, porz�dek czcigodny, ot� wiedz, �e nie chcia�bym tego uleczenia; powiedzia�bym Pryncypa�owi: �Zostaw mnie ze swoim cudem; nie chc� cudu". Skanduje s�owa, sylaby, podni�s� g�os do diapazonu swego gniewu; jest ohydny. � Nie chcia�by�... ale� czemu? � pyta bardzo spokojnie Julius. � Boby mnie to zmusi�o uwierzy� w Tego, kt�ry nie istnieje. To m�wi�c uderza pi�ci� w st�. Ma�gorzata i Weronika wymieni�y niespokojne spojrzenie, po czym obie skierowa�y wzrok na Julci�. � S�dz�, �e czas jest i�� spa�, moje dziecko � rzek�a matka. � K�ad� si� pr�dko, przyjdziemy ci� u�ciska� w ��eczku. Dziecko, przera�one okropnymi s�owami i szata�skim obliczem wuja, ucieka. � Ja chc�, je�eli wyzdrowiej�, zawdzi�cza� to jedynie sobie. Basta! � Jak to? A lekarz? � spyta�a Ma�gorzata. � P�ac� mu za kuracj� i jeste�my kwit. Na co Julius uroczy�cie: � Podczas gdy wdzi�czno�� wobec Boga wi�za�aby ci�... � Tak, bracie, i oto dlaczego nie modl� si�. � Inni modlili si� za ciebie, m�j drogi. To Weronika przem�wi�a; dot�d nie rzek�a nic. Na d�wi�k tego s�odkiego g�osu, zbyt dobrze znanego, Antym podskakuje, traci wszelki hamulec. Najsprzeczniejsze okrzyki cisn� mu si� do ust: po pierwsze, nikt nie ma prawa modli� si� za kogo� wbrew czyjej� woli; prosi� o �ask� dla kogo� bez jego wiedzy; to jest zdrada. Nic nie wsk�ra�a, tym lepiej! To dowiedzie, co s� warte jej modlitwy! Ma z czego by� dumna!... Ale, ostatecznie, mo�e nie dosy� si� modli�a? � B�d� spokojny, robi� to nadal � podj�a Weronika r�wnie �agodnie jak wprz�dy. Nast�pnie, u�miechni�ta i jakby poza sfer� gniewu m�a, opowiada Ma�gorzacie, �e co wiecz�r, bez wyj�tku, pali w imi� Antyma dwie �wiece przed Madonn� na rogu domu, tam w�a�nie, gdzie niegdy� Weronika ujrza�a �egnaj�cego si� Beppa. Dzieciak sypia� tu� obok w zag��bieniu muru, gdzie Weronika by�a pewna, �e go zastanie o oznaczonej godzinie. Nie mog�a dosi�gn�� sama ny�y umieszczonej tak, aby przechodnie jej nie dostali r�k�; Beppo (by� to teraz wysmuk�y pi�tnastoletni m�odzieniec), wspinaj�c si� na kamienie i chwytaj�c si� metalowego pier�cienia, ustawia� p�on�ce �wiece przed �wi�tym obrazem... I nieznacznie rozmowa odwraca�a si� od Antyma, zamyka�a si� ponad nim, obie siostry m�wi�y teraz o wzruszaj�cej pobo�no�ci ludu, dzi�ki kt�rej najlichszy pos�g jest najbardziej czczony... Antym os�upia�. Jak to! Wi�c nie wystarczy, �e ju� rano za jego plecami Weronika nakarmi�a jego szczury? Teraz pali �wiece! Za niego! Jego �ona! I wci�ga Beppa do tej g�upiej komedii... Ha, ha! Zobaczymy!... Krew uderza Antymowi do g�owy; d�awi si�, skronie wal� mu jak m�otem. Olbrzymim wysi�kiem woli wstaje przewracaj�c krzes�o; wylewa na obrus szklank� wody; wyciera czo�o... Czy mu si� s�abo robi?... Weronika �pieszy ku niemu: Antym odpycha j� brutalnie, pomyka ku drzwiom, trzaska nimi i ju� s�ycha� w korytarzu jego oddalaj�cy si� nier�wny krok z g�uchym ku�tykaniem kuli. � Moja biedna Weroniko! � powiada wreszcie Ma�gorzata. Ale przy tej sposobno�ci jeszcze raz zaznacza si� r�nica charakteru dwu si�str. Dusza Ma�gorzaty sporz�dzona jest z owego cudownego materia�u, z kt�rego B�g robi swoich m�czennik�w. Wie o tym i �aknie cierpienia. Nieszcz�ciem �ycie nie przynosi jej nic z�ego: maj�c od �ycia samo dobre, jej zdolno�� m�nego znoszenia cierpie� zmuszona jest szuka� pokarmu w ma�ych przeciwno�ciach; korzysta z najdrobniejszych rzeczy, aby zyska� jak�� rank�; zaczepia si� i kaleczy o wszystko. Niew�tpliwie, umie si� urz�dzi� tak, aby jej uchybiano; ale Julius coraz mniej daje pokarmu jej cnocie: jak si� tu dziwi�, �e Ma�gorzata staje si� coraz bardziej markotna i zgry�liwa? Z m�em takim, jak Antym, c� za wspania�y los! Z b�lem patrzy, �e siostra korzysta z tego tak ma�o: w istocie, Weronika uchyla si� od zaczepek; po jej wiekuistej s�odyczy ze�lizguje si� wszystko: sarkazm, drwiny � i z pewno�ci� ju� od dawna pogodzi�a si� z samotno�ci� swego �ycia; poza tym Antym nie jest dla niej z�y i mo�e m�wi�, co mu si� podoba! Ona t�umaczy, �e je�eli m�� podnosi g�os, to dlatego �e mu brak ruchu; mniej by si� unosi�, gdyby m�g� wi�cej chodzi�. I kiedy Julius spyta�, gdzie on m�g� i��, Weronika odpowiada: �Do pracowni". Ma�gorzat� za�, kt�ra zapytuje, czy nie dobrze by�oby tam zajrze� � bo Antym mo�e si� czu� niedobrze po takim ataku gniewu � upewnia, �e lepiej da� mu si� uspokoi� samemu i nie zwraca� zbytniej uwagi na jego wyj�cie. � Sko�czmy spokojnie obiad � powiada w ko�cu. V Nie, nie w pracowni zatrzyma� si� wujek Antym. Przebieg� szybko t� ubikacj�, gdzie nadal cierpi sze�� szczur�w. Czemu nie zatrzyma si� na tarasie, kt�ry k�pie si� w blaskach zachodu? Seraficzne �wiat�o wieczorne, koj�c jego hard� dusz�, sk�oni�oby go mo�e... Ale nie: ucieka od tej rady. Przez niewygodne kr�cone schodki dosta� si� na dziedziniec, kt�ry w mig przeby�. Ten po�piech kaleki ma sw�j tragizm dla nas, kt�rzy wiemy, jakim cierpieniem okupuje ka�dy krok, ile b�lu kosztuje go ka�dy wysi�ek. Kiedy� ujrzymy, aby kto� rozwija� tak dzik� energi� dla dobrej sprawy? Czasami j�k wydobywa si� z jego skrzywionych ust, rysy jego kurcz� si�. Dok�d wiedzie go bezbo�ny sza�? Madonna � kt�ra, lej�c na �wiat ze swoich rozwartych r�k �ask� i blask niebia�skich promieni, czuwa nad domem i mo�e wstawia si� nawet za blu�nierc� � nie jest z owych nowoczesnych pos��k�w, jakie wyrabia za naszych czas�w, z plastycznej masy Blafaphas firma Fleurissoire-L�vichon. Naiwna jej posta�, wyraz adoracji ludu, b�dzie przez to tym pi�kniejsza i wymowniejsza w naszych oczach. Na wprost pos�gu, ale do�� daleko od niego, zwisa z cynkowego daszku lampka, o�wietlaj�ca bezkrwist� twarz, promienne r�ce, b��kitny p�aszcz. Lampka ta wystaje z niszy i os�ania zarazem zawieszone na �cianach wota. Na wysoko�ci r�ki przechodni�w metalowe drzwiczki, od kt�rych klucz ma zakrystian, chroni� zw�j sznurka, podtrzymuj�cego lamp�. Co wi�cej, dwie �wiece p�on� dniem i noc� przed pos�giem, te w�a�nie, kt�re przed chwil� zanios�a tam Weronika. Na widok tych �wiec, o kt�rych Antym wie, �e pal� si� dla niego, wolnomularz czuje nowy przyp�yw furii. Beppo, kt�ry w zag��bieniu muru dojada� kromki chleba i paru ga��zek kopru, podbieg� do Antyma. Nie odpowiadaj�c na jego us�u�ny uk�on, Antym chwyci� ch�opca za rami�: pochylony nad nim, co on m�wi takiego, co przyprawia dzieciaka o dreszcz? � Nie! Nie! � zarzeka si� ma�y. Antym wyjmuje z kieszeni kamizelki pi�ciolirowy papierek: Beppo oburza si�... p�niej mo�e b�dzie krad�, nawet zabija�, kto wie, jakim haniebnym b�otem n�dza splami jego czo�o? Ale podnie�� r�k� na Madonn�, kt�ra go strze�e; do kt�rej co wiecz�r, nim u�nie, wzdycha; do kt�rej si� co rano, za pierwszym ockni�ciem si�, u�miecha!... Antym mo�e spr�bowa� perswazji, przekupstwa, gwa�tu, gro�by, nie uzyska nic pr�cz odmowy. Zreszt�, nie pope�niajmy omy�ki. Antymowi nie chodzi�o specjalnie o Madonn�; chodzi�o mu o �wiece Weroniki. Ale prosta dusza Beppa nie uznaje tych odcieni: zreszt� �wiec, teraz u�wi�conych, nikt nie ma prawa zgasi�... Antym, kt�rego op�r ten przywodzi do sza�u, odtr�ci� malca. Za�atwi to sam. Wsparty o mur, ujmuje swoj� kul� od drugiego ko�ca, bierze straszny rozmach i z ca�ych si� rzuca kul� ku niebu. Drzewo odbija si� o �ciany niszy, spada z ha�asem na ziemi� poci�gaj�c za sob� � sam nie wie co, jak�� miazg�. Antym podnosi kul� i cofa si�, aby obejrze� nisz�... Piek�o! dwie �wiece pal� si� ci�gle. Ale co to ma znaczy�? W miejsce prawej r�ki pos�gu sterczy jedynie pr�t z czarnego metalu. Patrzy przez chwil�, otrze�wiony, na smutny wynik swego gestu: osi�gn�� ten pocieszny rezultat... Och, pfe! Szuka oczami Beppa: dzieciak znik�. Noc zapada, Antym jest sam; widzi na bruku szcz�tek, kt�ry przed chwil� odbi� swoj� kul�, zbiera go: to ma�a gipsowa r�ka. Wzruszaj�c ramionami wsuwa j� w kiesze� kamizelki. Ze wstydem na czole, z w�ciek�o�ci� w sercu, obrazoburca wraca do swojej pracowni; chcia�by pracowa�, ale ten ohydny wysi�ek z�ama� go; zdolny jest ju� tylko spa�. Tak, po�o�y si� zaraz do ��ka, nie m�wi�c dobranoc nikomu... Ale w chwili gdy Antym wchodzi do sypialni, zatrzymuje go d�wi�k g�osu. Drzwi s�siedniego pokoju s� otwarte, Antym wsuwa si� w ciemny korytarz... Podobna jakiemu� domowemu anio�kowi, ma�a Julcia kl�czy w koszuli na ��ku; w g�owach ��ka, sk�pane w jasno�ci lampy, Weronika i Ma�gorzata r�wnie� kl�cz� obie; troch� dalej, opodal ��ka, Julius z jedn� r�k� na sercu, drug� zas�aniaj�c sobie oczy, w postawie nabo�nej zarazem i m�skiej: s�uchaj�, jak dziecko m�wi pacierz. Wielka cisza spowija t� scen�; taka, �e budzi w uczonym wspomnienie pewnego spokojnego i z�otego wieczora na brzegu Nilu, gdzie, jak ta modlitwa dzieci�ca, b��kitny dym wznosi� si� prosto do czystego nieba. Modlitwa zbli�a si� widocznie do ko�ca: porzucaj�c wyuczone formu�ki, dziecko modli si� teraz obficie wedle g�osu swego serca: modli si� za ma�e sieroty, za chorych i ubogich, za siostr� Genowef�, za cioci� Weronik�, za tatusia, �eby oko mamusi szybko wyzdrowia�o... Serce Antyma �ciska si�; bardzo g�o�no, tonem, kt�ry ma by� ironiczny, rozlega si� z progu jego g�os: � A dla wujka o nic nie prosisz Bozi? W�wczas ku zdumieniu wszystkich dziecko odpowiada g�osem bardzo pewnym: � I modl� si� do Ciebie, Bo�e, za grzechy wuja Antyma. Te s�owa ugodzi�y ateusza w samo serce. VI Tej nocy Antym mia� sen. Kto� puka� do jego pokoju: nie do drzwi z korytarza ani z s�siedniego pokoju; pukano do innych drzwi, kt�rych na jawie nigdy dot�d nie zauwa�y�, a kt�re wychodzi�y prosto na ulic�. To sprawi�o, �e si� przel�k� i �e najpierw, za ca�� odpowied�, przycupn�� cicho. S�aby blask pozwoli� mu rozpozna� w pokoju drobne przedmioty; by�a to �agodna i chwiejna jasno��, podobna �wiat�u nocnej lampki: a jednak nie pali� si� �aden p�omie�. Kiedy sobie pr�bowa� wyt�umaczy�, sk�d pochodzi to �wiat�o, rozleg�o si� ponowne pukanie. � Czego chcecie? � krzykn�� dr��cym g�osem. Za trzecim razem ogarn�a go dziwna omdla�o��; omdla�o�� taka, �e roztopi�o si� w niej wszelkie uczucie strachu (p�niej nazywa� to tkliwo�ci� rezygnacji); naraz uczu�, �e jest bez oporu i �e drzwi ust�pi�. Otwar�y si� bez ha�asu; przez chwil� widzia� jedynie ciemn� ram�, ale w kt�rej, jak gdyby w niszy, pojawi�a si� nagle Naj�wi�tsza Panna. By� to niedu�y bia�y kszta�t, kt�ry zrazu wzi�� za swoj� siostrzenic� Julci�, jak j� dopiero co widzia� z bosymi nogami, wystaj�cymi nieco spod koszuli; ale w chwil� potem pozna� T�, kt�r� obrazi�; to znaczy, i� mia�a posta� pos�gu z niszy; pozna� nawet ran� zadan� w prawe rami�; ale blada twarz by�a pi�kniejsza, bardziej jeszcze u�miechni�ta ni� zazwyczaj. Nie widzia� wyra�nie, aby sz�a, ale zbli�a�a si� do niego, jakby �lizgaj�c si� po pod�odze. Kiedy si� znalaz�a w g�owach ��ka, rzek�a: � Czy s�dzisz, ty, kt�ry� mnie zrani�, �e ja potrzebuj� r�ki, aby ci� uleczy�? To m�wi�c podnios�a nad nim pusty r�kaw. Zdawa�o mu si� teraz, �e ta dziwna jasno�� promieniuje z Niej. Ale kiedy metalowy pr�t wszed� nagle w jego bok, przeszy� Antyma straszliwy b�l, kt�ry go obudzi� w ciemno�ci. Trwa�o mo�e kwadrans, zanim Antym odzyska� zmys�y. Czu� w ca�ym ciele jakie� dziwne odr�twienie, ot�pienie, potem mrowienie niemal�e przyjemne, tak i� w�tpi� teraz, czy on w istocie czu� ostry b�l w boku; nie rozumia� ju�, gdzie si� zaczyna, a gdzie si� ko�czy jego sen, ani czy on teraz czuwa, ani czy �ni� przed chwil�. Pomaca� si�, uszczypn�� si� jakby dla sprawdzenia, wychyli� r�k� z ��ka, wreszcie potar� zapa�k�. Weronika spa�a obok niego, twarz� do �ciany. W�wczas wynurzaj�c si� z prze�cierade� i odrzucaj�c ko�dr�, wysun�� nogi tak, �e dotkn�� ko�cami palc�w pantofli. Kula by�a tu�, wsparta o nocny stolik; nie bior�c jej, Antym opar� si� na r�kach, odpychaj�c ��ko wstecz; nast�pnie zanurzy� nogi w sk�rzane pantofle, potem wyprostowa� si� na nogach; po czym, jeszcze niepewny, z jedn� r�k� wyci�gni�t� naprz�d, drug� wstecz, zrobi� krok, potem dwa kroki wzd�u� ��ka, trzy kroki, potem w poprzek pokoju... Naj�wi�tsza Panno! By��eby... Bez ha�asu wci�gn�� spodnie, w�o�y� kamizelk�, marynark�... Wstrzymaj si�, moje niebaczne pi�ro! Tam, gdzie ju� drga skrzyd�o duszy, kt�ra si� wyzwala, c� znacz� niezr�czne ruchy pora�onego cia�a, przychodz�cego do zdrowia? Kiedy w kwadrans p�niej Weronika, tkni�ta jakim� przeczuciem, obudzi�a si�, zaniepokoi�a si� zrazu, �e nie czuje Antyma przy sobie; zaniepokoi�a si� bardziej jeszcze, kiedy potar�szy zapa�k� spostrzeg�a w g�owach ��ka kul�, nieodzown� towarzyszk� kaleki. Zapa�ka dopali�a si� jej w palcach, bo Antym wychodz�c zabra� z sob� �wiec�; po omacku Weronika odzia�a si� z grubsza, potem r�wnie� opuszczaj�c pok�j, sz�a wiedziona nitk� �wiat�a, widn� pod drzwiami pracowni. � Antymie! Czy jeste�, Antymie? �adnej odpowiedzi. Jednak�e Weronika wyt�aj�c s�uch s�ysza�a osobliwy szmer. Przestraszona pchn�a drzwi; to, co ujrza�a, przygwo�dzi�o j� do progu. Antym znajdowa� si� wprost niej: ani siedzia�, ani sta�; na g�ow�, na wysoko�ci sto�u, pada�o wprost �wiat�o �wiecy, kt�r� postawi� z brzegu: Antym, uczony, ateusz, ten, kt�rego sparali�owane �ci�gno, tak samo jak harda wola nie ugi�y si� od lat ani razu (bo godne uwagi jest, jak u niego duch szed� r�wnym krokiem z cia�em) � Antym kl�cza�. Tak, Antym by� na kolanach; trzyma� obur�cz u�amek gipsu, kt�ry skrapia� �zami, kt�ry pokrywa� �arliwymi poca�unkami. Nie ruszy� si� zrazu. Wobec tej tajemnicy Weronika os�upia�a. Nie �miej�c ani cofn�� si�, ani wej��, ju� my�la�a sama ukl�kn�� w progu na wprost m�a, kiedy ten podni�s� si� bez wysi�ku i � o cudzie! � podszed� do niej swobodnym krokiem. Chwyci� j� w obj�cia i rzek� przyciskaj�c j� do serca, z twarz� pochylon� ku niej: � Odt�d, droga �ono, b�dziemy si� modlili razem. VII Nawr�cenie wolnomularza nie mog�o d�ugo pozosta� w ukryciu. Julius de Baraglioul nie czeka� ani dnia, aby o nim powiadomi� kardyna�a Andr�, kt�ry rozg�osi� je w stronnictwie konserwatywnym i w wysokim klerze francuskim, podczas gdy Weronika oznajmi�a je ojcu Anzelmowi, tak i� nowina dosz�a niebawem do uszu Watykanu. Bez w�tpienia Armand-Dubois by� przedmiotem olbrzymiej �aski. By�oby mo�e nieostro�nie twierdzi�, �e mu si� Matka Boska istotnie objawi�a; ale cho�by nawet widzia� J� tylko we �nie, wyleczenie by�o faktem niezaprzeczonym, naocznym i niew�tpliwie cudownym. Ot�, o ile mo�e Antymowi wystarcza�o, �e jest wyleczony, nie wystarcza�o to Ko�cio�owi, kt�ry ��da� nawr�cenia si� jawnego, zamierzaj�c je otoczy� niezwyk�ym blaskiem. � Jak to! � m�wi� do Antyma w kilka dni p�niej ojciec Anzelm � wi�c pan w czasie swoich b��d�w szerzy�e� wszelkimi sposobami herezj�, a dzi� uchyla�by� si� od dania szczytnej nauki, kt�r� niebo chce z ciebie zaczerpn��? Ile dusz odwr�ci�y od �wiat�a fa�szywe blaski twojej czczej wiedzy! Twoj� rzecz� odzyska� je dzisiaj; i ty waha�by� si� to uczyni�? Co m�wi�: twoj� rzecz�? To tw�j naj�ci�lejszy obowi�zek; nie uczyni� ci tej zniewagi, aby przypuszcza�, �e sam go nie czujesz. Nie, Antym nie uchyla� si� od tego obowi�zku; mimo to obawia� si� jego skutk�w. Powa�ne interesy, jakie mia� w Egipcie, by�y, jak wspomnieli�my, w r�kach masonerii. C� on m�g� pocz�� bez pomocy Lo�y? A jak si� �udzi�, aby Lo�a popiera�a tego, kt�ry w�a�nie si� jej wypiera�? Poniewa� z jej r�k spodziewa� si� maj�tku, widzia� przed sob� ruin�. Zwierzy� si� z tym ojcu Anzelmowi. Ksi�dz, kt�ry nie wiedzia� o wysokim stopniu Antyma, ucieszy� si� bardzo, z my�l�, �e nawr�cenie b�dzie tym g�o�niejsze. W dwa dni p�niej wysoki stopie� wolnomularski Antyma nie by� tajemnic� dla �adnego z czytelnik�w �Osservatore" ani �Santa Croce". � Gubicie mnie � powiedzia� Antym. � Nie, synu, przeciwnie � odpowiada� ojciec Anzelm � przynosimy ci zbawienie. Co si� tyczy potrzeb materialnych, nie troszcz si� o nic; Ko�ci� pomy�li o tobie. D�ugom rozmawia� o tym z kardyna�em Pazzi, kt�ry ma si� odnie�� do Rampoli; mam� ci wreszcie powiedzie�, �e twoje nawr�cenie nie jest ju� tajne Ojcu �wi�temu? Ko�ci� potrafi oceni� to, co dla niego po�wi�casz, i nie pragnie, aby� by� poszkodowany. Zreszt�, czy nie s�dzisz, �e mo�e przeceniasz wp�ywy (u�miechn�� si�) masonerii w danej okoliczno�ci? Oczywi�cie, wiem, �e zbyt cz�sto trzeba si� z nimi liczy�!... S�owem, czy� oszacowa� to, czego, wedle twoich obaw, wrogo�� ich mog�aby ci� pozbawi�? Powiedz nam w przybli�eniu sum� i... (tu z dobrotliw� chytro�ci� podni�s� wskazuj�cy palec lewej r�ki do wysoko�ci nosa) i nie l�kaj si� o nic. W dziesi�� dni po uroczysto�ciach jubileuszu nawr�cenie si� Antyma spe�ni�o si� z nadzwyczajn� pomp� w ko�ciele Gesu. Nie b�d� opowiada� tej ceremonii, kt�r� zajmowa�y si� wszystkie w�oskie dzienniki danej epoki. Ojciec T., socjusz genera�a jezuit�w, wyg�osi� przy tej sposobno�ci jedno ze swoich najwspanialszych kaza�: z pewno�ci� dusza wolnomularza musia�a by� udr�czona a� do szale�stwa i sam nadmiar jej nienawi�ci by� zwiastowaniem mi�o�ci. �wi�tobliwy m�wca przypomnia� Saula z Tarsu, odkry� zdumiewaj�ce analogie mi�dzy obrazoburczym gestem Antyma a ukamienowaniem �wi�tego Szczepana. I podczas gdy wymowa wielebnego ojca wzmaga�a si� i toczy�a przez naw�, tak jak si� tocz� w d�wi�cznej grocie sk��bione ba�wany morza, Antym my�la� o w�t�ym g�osiku siostrzenicy i w tajni swego serca dzi�kowa� dziecku, �e �ci�gn�o na grzechy bezbo�nego wuja mi�osiern� uwag� Tej, kt�rej chcia� odt�d wy��cznie s�u�y�. Pocz�wszy od tego dnia, zaj�ty wy�szymi my�lami, zaledwie spostrzeg� Antym zgie�k, jaki si� uczyni� oko�o jego nazwiska. Julius de Baraglioul cierpia� za niego i nie bez bicia serca otwiera� dzienniki. Na pierwszy entuzjazm gazet prawomy�lnych odpowiada�y teraz wycia organ�w liberalnych; do powa�nego artyku�u �Osservatore": �Nowe zwyci�stwo Ko�cio�a", stanowi�a pendant diatryba w �Tempo Felice" � �Jeden g�upiec wi�cej". Wreszcie, w �D�p?che de Toulouse", artyku� Antyma, pos�any na dwa dni przed jego uleczeniem, ukaza� si� poprzedzony drwi�c� notatk�; Julius odpowiedzia� w imieniu szwagra listem, zarazem godnym i suchym, zawiadamiaj�cym �D�p?che", aby ju� nie liczy�a nawr�conego do rz�du swoich wsp�pracownik�w. �Zukunft" uprzedzi�a wypadki i sama podzi�kowa�a grzecznie Antymowi. Ten przyjmowa� ciosy z ow� pogodn� twarz�, jaka zwiastuje dusz� naprawd� pobo�n�. � Szcz�ciem, �Correspondant" b�dzie ci sta� otworem, za to r�cz