464
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 464 |
Rozszerzenie: |
464 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 464 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 464 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
464 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Z Obcego �ona
autorka - Ardath Mayharprze�o�y�a Joanna Czapli�ska
wklepa� - Argail
Statek podskoczy� w turbulencji , napr�ony jak ci�ciwa . Pop�dzany przez
�wiat�o i wiatr lecia� w g�r� przez ciemno�� , otoczony sk��bionymi o�owianymi
chmurami . Wtem co� go pochwyci�o w morderczy u�cisk . Statek szale�czo
zawirowa� , �yroskop zaj�cza� , spokojne dotychczas silniki wariacko zawy�y
pr�buj�c oprze� si� pot�nej sile , ciskaj�cej pojazdem w obce niebo . Nikt z
za�ogi nie czu� nawet , kiedy statek uderzy� o ziemi� .
M�ody kapitan , wygl�da na zupe�nie zielonego , pomy�la� genera� Tullere .
Zignorowa� jednak ten fakt i drobiazgowo go przepytywa� .
- Czyli to by� lataj�cy talerz . Co mo�emy wywnioskowa� ze szcz�tk�w ?
Kapitan wypr�y� si� na baczno�� .
- Trzymaj� je w laboratorium . Uwa�aj� , �e sporo si� z nich dowiedz� , chocia�
zupe�nie nie wiemy jak zbada� nap�d . Materia�y s� nieznane .
- Obcy w �rodku ...Obaj nie �yj� ?
Kapitan z trudno�ci� prze�kn�� slin� .
- Jeden . Drugi jeszcze �yje . Ledwo . Nie s� zbyt pi�kni , generale . W
wypadku zostali mocno pokiereszowani , trudno wi�c powiedzie� jak powinni
wygl�da� . Kiedy drugi umrze zrobimy sekcj� . Pu�kownik Evanrade my�li , �e to
ju� nie potrwa d�ugo .
- Chc� mie� wszystkie informacje , rozumie pan ? - warkn�� Tellure - Nawet
hipotezy - rozs�dne , zwariowane . Je�li ten ma�y statek by� w naszej atmosferze
, to oznacza , �e w pobli�u znajduje si� baza mi�dzygwiezdna albo przynajmniej
mi�dzyplanetarna . Rozumie pan wi�c , �e musz� otzryma� ka�d� , nawet
najdrobniejsz� informacj� !
Kapitan strzeli� obcasami i zasalutowa�
- Tajest !
Genera� odprowadzi� go wzrokiem do drzwi i pogr��y� si� w my�lach .
�CI�LE TAJNE
od: Pu�kownika Evanrade
do: Genera�a Tellure
w sprawie: Niezidentyfikowanych istot ocala�ych w wypadku
Tom !
To jest nieoficjalna , sporz�dzona bez kopii notatka . Oddaj� moj� karier� w
twoje r�ce . NASA chce wszystko utrzyma� w tajemnicy , ale ja s�dz� , �e wojsko
powinno o wszystkim wiedzie� . Raport b�dzie niezwykle ostro�ny w
sformu�owaniach . Tylko ciebie informuj� o faktach
Istoty w rozbitym statku nie by�y lud�mi , ale humanoidami , o wzro�cie
oko�o p�tora metra . Jeden wa�y� pi��dziesi�t , drugi siedemdziesi�t kilogram�w
. Jeden z osobnik�w by� p�ci m�skiej , drugi �e�skiej , system reprodukcji
analogiczny do naszego . DNA jest identyczne do dziesi�tej cyfry po przecinku .
Samica by�a w ci��y wczesnej , je�li trzyma� si� tej analogii . Uratowa�em p��d
in vitro . �yje .
Potrzbujemy matki zast�pczej do donoszenia ci��y . Jestem przekonany �e p��d
mo�na implantowa� , je�li znajdziemy matk� o charakterystyce fizycznej w
granicach parametr�w , jakie okre�li�em w za��czonym raporcie .
Proponuj� by doprowadzi� do narodzin tej obcej istoty , wychowac j� w naszych
warunkach i nauczy� si� od niej czego tylko mo�na o rasie , do kt�rej nale�y . O
tym mo�emy wiedzie� tylko my dwaj oraz kilku technik�w i lekarzy , bez kt�rych
eksperyment jest niemo�liwy . To b�dzie inteligentna istota . Je�li wydostanie
si� cho� jedno s�owo , b�d� na pewno zewn�trzne pr�by kontrolowania naszych
dzia�a� . Nie musz� chyba dodawa� , �e gdyby co� nie wysz�o lub , co gorsza ,
wyda�o si� , to b�dzie koniec nas obu . Tom , ZNAJD� MI ZAST�PCZ� MATK� !
Genera� Tellure , przeczyta� wiadomo�� trzykrotnie . Przejrza� za��czony
raport , potem przytkn�� papier do �aru swojego cygara i zamieni� go w popi� .
Odstawi� popielniczk� i pieczo�owicie zgni�t� cygarem pozosta�y popi� .
Odwr�ci� si� w swoim fotelu i wysun�� szuflad� na wysoko�ci oczu .
Przetrz�sn�� segregatory i wyci�gn�� najgrubszy . Uwa�nie go przestudiowa� ,
przeszed� do pokoju komputerowego , gdzie wrzuci� w terminal komplet danych . Po
chwili trzyma� w r�ku wydruk .
Kapitan Jellicoe przeczyta�a otrzymane rozkazy . Zmarszczka pomi�dzy jej brwiami
pog��bi�a si� . Specjalne zadania by�y chlebem powszednim dla jej utalentowanej
grupy , ale to wydawa�o si� conajmniej dziwne , a wydruk z komputera nie
zawiera� �adnych dodatkowych wyja�nie� .
Wyprostowa�a si� i dotkn�a przycisku interkomu .
- Shelley , po�lij go�ca po porucznik Ash . Zadanie specjalne . Natychmiast .
Ponownie przeczyta�a rozkazy , Co� jej podpowiada�o , �e pewnie nigdy nie
znajdzie odpowiedzi na swoje pytania ...
Lucilli Ash uda�o si� ukry� przyjemne podniecenie jakie odczuwa�a . Chocia�
lubi�a swoj� prac� , nie by�o w niej przyg�d , jakie spodziewa�a si� znale��
wst�puj�c do wojska . Podczas treningu s�u�by zasadniczej , odpowiednim mo�e dla
ot�pia�ych dzieciak�w , nie by�o miejsca na dreszczyk emocji , ale teraz
wszystko wskazywa�o na to , �e w�a�nie zaczyna si� prawdziwa kariera wojskowa .
Szybko si� spakowa�a . Udo�o jej si� ukry� swoje podniecenie przed kierowc�
oczekuj�cego samochodu , ale kiedy jechali przez tunel , pozwoli�a sobie na
u�miech .
Jej zadowolenie przygas�o nieco , kiedy kierowca skr�ci� w stron� wojskowego
szpitala . Oni te� s� skomputeryzowani , uspokoi�a sam� siebie . Ale c� to za
upokorzenie obmy�la� system zarz�dzania szpitalem , skoro mia�a nadziej� na du�o
ciekawsze zadania . W takim miejscu nie ma wiele szans na przygod� , my�la�a
wchodz�c z kierowc� i swoj� walizk� do szpitalnego budynku .
Ku jej zaskoczeniu przywita� j� funkcjonariusz �andarmerii Wojskowej .
Eskortowa� j� do poczekalni i postawi� przy niej stra�nik�w , kiedy siedzia�a i
czeka�a .
Po d�u�szym czasie wpad�a jaka� kobieta z teczk� pod pach� i �piesznie rzuci�a :
- Porucznik Ash ? Dobrze . Podpisz tu ... i tu ... i tu ... Nie , nie czytaj
tego , nie mamy czasu . To rozkazy . Tutaj r�wnie� . Tak . Dzi�kuj� . W porz�dku
. Zaraz kto� przyjdzie . Powodzenia ! - i znikn�a .
Lucilla t�po spojrza�a na zamkni�te drzwi . Co tu si� dzieje ? Do pracy przy
komputerach nie by�y potrzebne za�wiadczenia lekarskie . A ostatni formularz
nosi� nag��wek " orzeczenie chirurgiczne"
Do pokoju wetkn�� g�ow� �ysy lekarz , znad jego ramienia zagl�da� policjant
.
- Ash ? Wchodzi� - wepchn�� j� na fotel na k�lkach - No to jedziemy . Podnie�
r�k� . Tak ! - i zanim zd�rzy�� zaprotestowa� zrobi� jej jaki� zastrzyk .
Co-tu-si�-u-diab�a-dzieje ?
Zapad�a w sen . W ci�ki sen z ruchem , brz�czeniem , szelestami i szmerami
w tle . Jasne �wiat�o na g�ow� ... a potem g��bia nie�wiadomo�ci .
Lucilla wyp�yn�a z otch�ani wewn�trznego oceanu . Unosz�c si� na powierzchni
spr�bowa�a otworzy� oczy . Mia�a wra�enie �e powieki si� zacie�y .
- Och - j�kn�a . Jej j�zyk i usta by�y zbyt suche aby cokolwiek powiedzie� .
Poczu�a dotyk jakiej� d�oni .
- ...przechodzi�em . Min�o ju� do�� czasu ?
- Trzy dni . Ani �ladu krwawienia . Zdaje si� �e leki utrzymuj� wszystko w
normie . Teraz ju� mo�emy j� obudzi� . mam nadziej� �e starczy jej odwagi -
us�ysza�a .
Umys� Lucilli by� ju� w pe�ni przebudzony , chocia� cia�o jeszcze odr�twia�e
. Pr�bowa�a odzyska� przytomno�� , pr�buj�c ws�ucha� si� w sam� siebie . Co� jej
zrobili ... co� dziwnego . Co� strasznego .
W ko�cu otworzy�a oczy . Spojrza�a w g�re na zamglony owal , kt�ry zamieni�
sie w okr�g�� , r�ow� fizjonomi� wie�cz�c� pulchnego , niskiego cz�owieka w
bieli .
- Co , na Boga si� tu dzieje ? - spr�bowa�a krzykn�� , ale s�owa kt�re
wypowiedzia�a by�y tylko szeptem .
M�czyzna nerwowo si� u�miechn�� .
- Zaraz przyjdzie doktor Evenrade . On wszystko pani wyja�ni ... O , ju� jest .
Doktorze , pacjentka si� obudzi�a . I , oczywi�cie jest ciekawa co si� sta�o .
R�ow� twarz zast�pi�a ziemista i chuda . Wystaj�cy podbr�dek otacza�y
znajome zmarszczki . Lucilla zmru�y�a oczy i wyrecytowa�a :
- Grant Catherwood Ecenrade , p�kownik Si� Powietrznych Stan�w Zjednoczonych .
Odkomenderowany do Szpitalnego Zak�adu Najwy�szego Stopnia Utajnienia . �ona
Evelyn Underhill Evenrade , alkoholiczka , stwarza zagro�enie bezpiecze�stwa .
Czworo dzieci - trzech syn�w i c�rka .
G�owa gwa�townie podskoczy�a . Peryferyjne widzenie Lucilli zdawa�o si�
wraca� , nie mia�a ju� k�opot�w z ostro�ci� wzroku .
- Pami�tam wszystko , co wprowadzi�am do komputera , doktorze . Pu�kowniku .
Niewiele os�b to robi , czy nawet potrafi . Czasami my�l� �e sama jestem cz�ci�
kopmputera .
Spojrza� zaszokowany , jakby o�mieli�o si� przem�wi� do niego kt�re� ze
zwierz�t laboratorynych .
- Chc� wiedzie� , co mi bez mojej wiedzy zrobili�cie .
- Mamy formularze , na kt�rych wyrazi�a pani zgod� . Mo�e nie wszystko zosta�o
legalnie za�atwione , ale sytuacja nagli�a ...
Lucilla spr�bowa�a usi��� .
- �adnych wysi�k�w i stres�w przez co najmniej dwa tygodnie . Mog�a by pani
poroni� ... - urwa� nagle .
- Mog�abym ... poroni� ? Przecie� nie jestem w ci��y ! Jedyne dziecko z mojego
ma��e�stwa zmar�o w wieku 4 miesi�cy na zapalenie opon m�zgowych . Tak samo m�j
m�� . Nie mam �adnego romansu . Nie mog� by� w ci��y !
Wygl�da� nieswojo .
- W�a�ciwie ... Zaimplantowali�my pani embriona . By�a pani fizycznie jedyn�
odpowiedni� osob� , jak� mieli�my pod r�k� . Przed zabiegiem wszechstronnie
pani� przetestowali�my , na reakcje uczuleniowe , zgodno�� chemiczn� , wszystko
. Nie by�o �adnych wi�kszych przeciwskaza� , �e p��d si� nie przyjmie . Umar�by
bez matki zast�pczej .
Nie patrzy� na ni� , wbija� wzrok w okno .
- Nie mogli�my u�y� osoby cywilnej . Musia� to by� kto� na s�u�bie , kto nie
zadawa�by niepotrzebnych pyta� .
Wzbiera�a w niej w�ciek�o�� .
- Co mi zaimplantowali�cie ? - czu�a jak narasta w niej straszne podejrzenie .
Z trudno�ci� si� unios�a .
- By� wypadek . Statek obcych wpad� prawdopodobnie w tornado . Namierzy� ich
radar meorologiczny i natychmiast wys�ano ekip� ratunkow� . Jeden nie �y� ,
drugi umiera� . Nie by� ... nie by� cz�owiekiem . Rozumie pani ?
Lucilla skin�a g�ow� zachowuj�c zimn� krew .
- Samica by�a w ci��y . Ocalili�my embrion . Dlatego potrzebowali�my pani .
- W�o�yli�cie jakiego� nieludzkiego potwora do mojej macicy ? - �o��dek
podszed� jej do gard�a .
- Humanoida - powiedzia� - Podobnego pod wieloma wzgl�dami . Kompatybilnego .
Ca�kowicie kompatybilnego . Pani jako �o�nierz dobrze wie , jak� to nam daje
szans� . Mo�emy si� wszystkiego o nich dowiedzie� . Nie ma lepszego sposobu na
dowiedzenie si� kim s� i co potrafi� . To prze�om w nauce kt�ry daje nam
nieprawdopodobn� przewag� militarn� .
Wpatrywa�a si� w jego twarz . Naprawd� wierzy� , �e mo�e z r�wn� �atwo�ci�
przeznaczy� jej cia�o na inkubator dla jakiego� pozaziemskiego horroru , jak
rozkaza� stra�nikowi stan�� na baczno�� , albo przekaza� wiadomo�� . Narasta�a w
niej furia , ale potrafi�a doskonale maskowa� swoje uczucia . Nie okaza�a ani
odrobiny gniewu . Na to przyjdzie czas p�niej .
Okaza�o si� , �e czasu ma mn�stwo . P��d rozwija� si� o wiele wolniej ni�
ludzkie dziecko . W odleg�ej plac�wce wywiadu , gdzie j� przeniesiono , m�czy�a
si� miesi�c po miesi�cu .
Nie by�o tu nic , co mog�o by j� rozerwa� . Umie�cili j� na farmie otoczonej
wieloma milami ja�owej ziemi , na stoku wzg�rza gdzie� we wschodnim Colorado .
Kiedy tu lecia�a , zapami�tywa�a rozk�ad g�r i dolin z nadziej� wykorzystania
tych informacji , gdy tylko nadarzy sie okazja do ucieczki . Okazja jednak nie
nadchodzi�a .
Na tym stoku nigdy nie by�o prawdziwej farmy , co do tego by�a ca�kowicie
pewna . G�ry by�y za daleko , by doj�� do nich na piechot� w jej obecnym stanie
, chocia� dorasta�a w otoczeniu bardzo podobnym do tej cz�ci Colorado . Nie
by�o �adnej drogi prowadz�cej na zewn�trz .
Helikopter , jedyny ��cznik ze �wiatem , przywi�z� j� razem z piel�gniark� .
Podczas podr�y ci�gle my�la�a �e m�� nauczy� j� pilota�u , ale �mig�owiec
odlecia� gdy tylko pozby� si� �adunku .
Dw�ch m�czyzn podaj�cych si� za kucharza i gospodarza by�o naturalnie
obstaw� . Nawet w towarzystwie tej tr�jki czu�a si� samotna . Wygl�dali jakby
si� jej bali , w jej obecno�ci stawali si� nerwowi . Zapewne powiedziano im �e
jest morderc� albo szpiegiem . W normalnych okoliczno�ciach spacyfikowa�a by
swoich stra�nik�w pos�uguj�c si� karate , kt�rego armia oczywi�cie nauczy�a j� i
uciek�a by w g�ry . Ale md�o�ci i opuchlizny m�czy�y j� i zdawa�a sobie spraw� ,
�e nie jest w formie do takiego stresu . Leki kt�re uniemo�liwia�y jej
organizmowi odrzucenie p�odu , rozchwia�y ca�y jej system do tego stopnia , �e
nie mog�a przej�� podw�rka bez zatrzymywania si� �eby zwymiotowa� .
Ksi��ki po jakim� czasie si� oczyta�y , a telewizja by�a zbyt nierzeczywista
, by pom�c . Towarzystwa dotrzymywa�y jej jedynie sny . By�y wyraziste , o wiele
bardziej fascynuj�ce ni� wszystko co mog�a sobie przypomnie� . Z tego powodu
chodzi�a spa� coraz wcze�niej , koj�c swoj� rosn�c� niezdarno�� , chorob� i
ci�ar .
�y�a tymi snami , chocia� po przebudzeniu rzadko pami�ta�a cokolwiek pr�cz
poczucia ciep�a i lekko�ci . I , oczywi�cie dziwnego j�zyka , kt�ry czasami
wy�ania� si� ze sn�w i intrygowa� j� jeszcze d�ugo po przebudzeniu . Mia�a
wra�enie �e j�zyk jest prawdziwy , chocia� ca�kowicie obcy .
Min�o dziewi�� miesi�cy . Dziesi�� . By�a wprost niewiarygodnie znu�ona .
Zacz�a mie� k�opoty z nerkami , a wycie�czenie sta�o si� stanem normalnym .
To w�a�nie dzi�ki nerkom odkry�a kolejny spisek , o wiele gro�niejszy ni�
operacja . Pewnego dnia zasta�a w swojej �azience wann� lepi�c� si� od osiad�ego
brudu . Podrepta�a na d� , przez hol do drugiej �azienki . Przy drzwiach
siostry Kelly zatrzyma� j� dzwi�k przyt�umionych g�os�w .
- ... trwa zbyt d�ugo . Nikt nie nosi dziecka przez cholerny rok . I nie wydaje
si� �eby by�a niebezpieczna . Nie podoba mi sie to Ferguson ! - to by� g�os
Garnera .
- Takie s� rozkazy , kapralu . Nie obawiaj si� , r�b co kazali .
- te rozkazy mnie niepokoj� . - to powiedzia�a Kelly , piel�gniarka - Czemu
mamy ...to ... zrobi� je�li poroni ? Nigdy w �yciu nie skrzywdzi�am pacjenta .
Rozkazy , nawet od samego Pana Boga mnie nie rozgrzesz� !
Zaskrzypia� fotel . Lucilla z wal�cym sercem wycofa�a si� do swojej brudnej
�azienki . Je�li co� si� nie powiedzie , maj� mnie zabi� , �ebym nie zdradzi�a .
A co si� stanie , je�li dziecko si� urodzi ? Mia�a ponure przeczucie , �e gdy
urodzi tutaj , na farmie , piel�gniarka i stra�nicy zostan� zlikwidowani , �eby
uchroni� tajemnic� .
Po�o�y�a si� do ��ka i skuli�a na boku . Zdawa�a sobie spraw� , �e obstawa
mia�a na sumieniu setki grzech�w . Zbyt wiele danych wprowadzi�a do komputera ,
�eby teraz si� �udzi� . Oczywi�cie , �e j� zabij� , oboj�tnie czy urodzi , czy
poroni . W szpitalu nietrudno o �mier� .
Jedna rzecz podtrzymywa�a j� na duchu . Wyros�a w otoczeniu bardzo
przypominaj�cym okolice tego domu . Mia�a wrodzony talent do walki . Dzi�ki temu
mo�e jako� z tego wybrnie . Je�li tylko dopisze jej odrobina szcz�cia .
W czerwcowy poranek , pod koniec dwunastego miesi�ca , Lucilla obudzi�a si� z
wra�eniem �e kto� j� wo�a . Nied�ugo potem dopad�y j� b�le .
Wsta�a i ws�ucha�a si� w cichy dom . Potem zesz�a do kuchni . Wzi�a ostry
n� i k��bek sznurka , zabra�a te� krakersy i ser . Zrobi�a by to ju� dawniej ,
ale codziennie przeszukiwali jej pok�j .
Gdy ponownie znalaz�a si� na g�rze , przepakowa�a walizk� , wyrzucaj�c
przybory toaletowe , i koszule nocne , by zmie�ci�y si� spodnie i bluzka , kt�re
mia�a na sobie gdy przyjechali . Dorzuci�a te� buty do wspinaczki w kt�rych
�wiczy�a . Wszystko przykry�a eleganck� sukni� , prezentem od Evenrada . W ko�cu
z no�em ukrytym pod szerok� jak namiot sukienk� zastuka�aw drzwi siostry Kelly .
- My�l� , �e si� ju� zacz�o . Wezwij �mig�owiec .
Za drzwimi zaplaska�y stopy . Wyjrza�a potargana Kelly .
- Jeste� pewna ?
- Mam b�le ju� co pi�tna�cie minut . To nie jest moje pierwsze dziecko . Zanim
helikopter doleci tutaj i z powrotem , mo�e by� ju� po wszystkim .
Helikopter przylecia� po p�godzinie . Zamiast wielkiej maszyny kt�r�
przylecia�a , przyby� szybki dwuosobowy �mig�owiec , pilotowany przez �ysego
dzieciaka . Chocia� ch�opak nosi� mundur i bro� , nie by� taki odpychaj�cy jaki
m�g�by by� .
Nie znios�a by chyba jakiego� straszego , odpychaj�cego oficera . Pilot mia�
trudno�ci z ud�wigni�ciem jej walizki . Kiedy j� jako� wpakowa� , z niepokojem
spojrza� na brzuch Lucilli .
- Jest pani pewna �e zd��ymy zanim si� urodzi ? Nie mo�emy zabra� piel�gniarki
do pomocy . Rozkazy kt�re dosta�em m�wi�y tylko o mnie i o pani .
- To nie jest m�j pierwszy por�d . Wiem co si� dzieje . Ale lepiej od razu
ruszajmy . .
Podczas podr�y w t� stron� pomi�dzy dwoma pot�nymi g�rami zauwa�y�a d�ugi
grzbiet g�rski - miejsce wprost sworzone do ucieczki , je�li b�dzie do niej
zdolna . Z jednej strony po stoku sp�ywa�a rzeka . Dalej by�a poka�na �acha
drzew iglastych , ci�gn�ca si� po nier�wnym terenie na zach�d . Dobra okolica na
kryj�wki . Je�li trafi tam na d� , na pewno jej si� uda .
Kiedy helikopter przelatywa� nad grzbietem , obr�ci�a si� w fotelu luzuj�c
pasy . Ze wzgl�du na jej stan i tak by�y zapi�te bardzo lu�no i mia�a pole do
manewru . Pilot nie mia� szans si� zorientowa� , sk�d otrzyma� cios w potylic� .
Uspokoi�a maszyn� , b�ogos�awi�c w my�lach Marka . W podzi�ce na nauk�
latania helikopterem nauczy�a go obs�ugi komputera . Chwyci� j� atak b�lu , ale
nie da�a si� . By�a zaj�ta wybieraniem miejsca na l�dowisko . Kiedy wyl�dowa�a ,
upewni�a si� �e pilot wci�� jest nieprzytomny . Nie potrafi�aby go zabi� gdyby
na ni� patrzy� .
I tak nie by�o �atwo . W ko�cu wyci�gn�a swoj� walizk� z przegr�dki za
siedzeniami i po�o�y�a w bezpieczne miejsce . D�ugi , porz�dny knot ze
skradzionego sznurka pow�drowa� do baku z paliwem . Zapali�a koniec lontu i
ukry�a si� za walizk� pod os�on� obro�niet�go krzakami osypiska skalnego .
�mig�owiec wylecia� w powietrze z g�o�nym hukiem , po kt�rym w niebo
strzeli� s�up ognia . Przez chwilk� mia�a wyrzuty sumienia , dop�ki sobie nie
uzmys�owi�a , �e pilot bez w�tpienia otrzyma� rozkaz by j� zabi� , gdyby dziecko
urodzi�o si� w drodze do szpitala .
P�niej by�a ju� zbyt zaj�ta , by czu� win� . Rozpocz�� sie por�d . By��
niezmiernie szcz�liwa �e przed urodzeniem ich syna ona i Marek przeszli szko��
rodzenia . Wiedzia�a co robi� i robi�a to bez wi�kszych trudno�ci . Posz�o jak z
p�atka .
Wiele j� kosztowa�o spojrzenie na wilgotnego , zakrwawionego noworodka .
M�g� okaza� sie potworem , kt�rego trzeba by udusi� , a to by�oby zdecydowanie
za du�o jak na jeden dzie� . Ale mia� kszta�t ludzkiego dziecka i to pomog�o .
Wytar�a go do sucha u�ywaj�c r�cznika z walizki i natar�a kremem do r�k . Sk�ra
by�a g�adka , o mahoniowym odcieniu , a d�onie mia�y po trzy palce z
przeciwstawnym kciukiem . Stopy mocne bez palc�w , bardzo gi�tkie , o wysokim
podbiciu . Poza tym by�o to notrmalne cia�o ludzkiego nmoworodka p�ci m�skiej .
Poza g�ow� . Z ma�ej czaszki stercza�y szpiczaste czarne w�sy . G�owa by�a
wysoko sklepiona , broda ma�a i ostro zako�czona . Nos nie dzieli� policzk�w na
dwie cz�ci , tworzy� tylko w�sk� szczelin� pomi�dzy brwiami a ko��mi
policzkowymi , a nozdrza wybrzusza�y si� nad okr�g�ymi , podobnymi do ssawek
ustami .
Cho� do�� dziwny , nie by� odpychaj�cy . Po prostu inny . Jego oczy
otworzy�y si� i studiowa�y j� , skoncentrowane i �wiadome w spos�b , jaki
wydawa� si� niemo�liwy u tak m�odego osobnika . Oczy bez t�cz�wek , ga�ka oczna
o male�kiej �renicy mia�a odcie� wypolerowanego o�owiu .
Lucilla nagle poczu�a silne wspomnienie swoich sn�w ... by� w nich zielony
ocean , olbrzymie po�acie pustyni , ma�e ��te s�o�ce i kilka ksi�yc�w . Czy�by
�ni�a odziedziczone wspomnienia ojczystego domu rosn�cego w niej dziecka ? Czy
porozumiewa�o si� z ni� przez te d�ugie miesi�ce , wiedz�c �e urodzi si� z
obcego �ona , z kogo� obcego dla swojego gatunku ?
Co za nonsens ! Nie mia� nawet jeszcze trzydziestu minut . Popu�ci�a wodze
fantazji , ale teraz musi ucieka� , nawet je�li jej organizm pr�bowa� gwa�townie
protestowa� .
Wzmocni�a si� najlepiej jak mog�a zapasami wyniesionym z domu . Tego dnia
nie zd��yli jej poda� �rodk�w uspokajaj�cych , wi�c czu�a si� rze�ka i przytomna
. Cia�o by�o wprawdzie obola�e i zm�czone , ale wydawa�o jej si� �e podo�a .
Ukry�a walizk� za kaskad� lu�nych ska� , wzi�a dziecko i ruszy�a w stron�
stoku , po kt�rym p�yn�a rzeka . Mia�a nadziej� , �e je�li kto� pojawi si� tu w
poszukiwaniu �mig�owca , pomy�li �e zgin�a w wypadku . Krzywi�c si� z b�lu
zatar�a �lady porodu .
Znajomy ci�ar na r�ku i ciep�o noworodka przypomnia�o jej w�asnego ma�ego
Marka . Tak kr�tkie �ycie , a pozostawi�o po sobie tak wielk� pustk� ! Ta
male�ka istota by�a nowa i nietkni�ta , podobnie jak jej w�asna . Zas�u�y� na
szans� istnienia , czymkolwiek mia�by by� .Nie odda go tym ludziom kt�rych
ambicje przewy�sza�y cz�owiecze�stwo .
- Uda nam si� , Mark - powiedzia�a unosz�c dziecko na ramieniu i przyciskaj�c
do siebie . Zastanawia�a si� czy ludzki pokarm b�dzie si� nadawa� ... to by�by
prawdziwy problem . Mi�dzy dwoma gatunkami mog�y istnie� powa�ne r�nice
�ywieniowe .
Wszystko j� bola�o , stopy ci��y�y jak o��w , kiedy przekracza�a gra� i
spogl�da�a na dolin� w kt�rej p�yn�a rzeka . W d� prowadzi�a wydeptana przez
jelenie �cie�ka . Sz�a ni� , p�ki zas�ania�y j� ska�y . Potem po�o�y�a si� i
spojrza�a w d� .
Czeka� tam statek osiad�y na p�aszczy�nie na brzegu rzeki . Nie by� podobny
do czegokolwiek co w �yciu widzia�a , sta� na trzech wiotkich nogach
dzwigaj�cych paj�czy korpus . Z widocznej strony wpatrywa� si� w ni� iluminator
W cieniu statku sta� smuk�y Obcy o ludzkiej sylwetce , �redniego wzrostu .
Podnios�a si� i zesz�a do niego . Dziecko wierci�o si� w jej obj�ciach , jakby
wiedzia�o co si� dzieje . Kiedy istota wysz�a z cienia , Lucilla przez d�u�sz�
chwil� przypatrywa�a mu si� . Ciemnobr�zowa cera , stercz�ce w�osy - to by� na
pewno ten sam gatunek co dziecko .
- Mo�esz polecie� z nami . - powiedzia�
Nie m�wi� po angielsku , ale go zrozumia�a . To by� ten sam j�zyk kt�ry
s�ysza�a w swoich snach .
- Nauczy� mnie z �ona ? - spyta�a . Ku swemu zdumieniu u�y�a tego samego j�zyka
.
Nie on . My . Gdzie jest jeden z nas , tam s� wszyscy . Jeste�my jedno�ci� ,
nie tak jak wy , ludzie , odseparowani od siebie , boj�cy si� siebie nawzajem .
Poczuli�my �e cz�stka nas umar�a i poczuli�my te� �e on �yje dalej . Czekali�my
�eby go zobaczy� , i poprzez niego zobaczyli�my ciebie . Chocia� przedstawiciele
twojego gatunku nosz� w sobie gniew , ty r�wnie� potrafisz kocha� . Teraz go
zabierzemy , bo jest nami . A my jeste�my nim . Dzi�kujemy ci , �e go ocali�a� .
U�cisn�a noworodka , czuj�c jak sie do niej tuli . Czu�a przy sobie jego
wilgo� i ciep�o . Po raz ostatni . Przenios�a jego ci�ar w inne r�ce .
- Dzi�kuj� �e mi go po�yczyli�cie . Pozwoli� mi przypomnie� sobie czasy , kiedy
nie zawsze czu�am tylko gniew - spojrza�a w wielkie stalowe oczy - Nie
kontaktujcie si� tu z nikim . Nie zdajemy sobie sprawy z tego �e jeste�my
nikczemni . Wi�kszo�� z nas jest bezmy�lna , a pomimo to cz�sto jest grubosk�rna
, g�upia , nieczu�a . Nie mo�na nam ufa� . Je�li cos takiego zrobili mnie ,
jednej ze swego gatunku , mo�ecie sobie wyobrazi� , co mog� zrobi� komu� tak
innemu jak wy .
Oczy patrzy�y chyba ze smutkiem .
- Wiemy . Nie podchodzimy . Tylko obserwujemy . Jest wiele �wiat�w podobnych do
tego i w ci�gu waszych wiek�w odkryli�my inne systemy . Prowadzimy badania i
powracamy do naszych �wiat�w , �eby pokaza� naszemu gatunkowi cuda i
niebezpiecze�stwa .
Poczu�a przyp�yw rado�ci .
- Straszycie z�ym przyk�adem ? - zapyta�a po angielsku . Nie zrozumia� .
Dotkn�a r�czki ma�ego .
- Zatroszczcie si� o niego . Nie mog� i�� z wami , bo nie jestem a� tak
w�ciek�a na m�j gatunek . - pomy�la�a o tych wszystkich tajemnicach w jej
pami�ci , o danych , kt�re przez jej palce wp�ywa�y do komputer�w . Mo�e s�
godni zaufania , a dla nich nie ryzykowa�aby zdrady swojego gatunku .
Szpiczasta g�owa skin�a .
- Nadlatuje statek . Musz� ju� i�� .
- Ukryj� si� - powiedzia�a Lucilla . Wiedzia�a �e uda jej si� prze�y� ca�kiem
d�ugo , ze swym zdrowiem wychowanej w g�rach dziewczyny i zawarto�ci� walizki .
Kiedy ponownie poczuje si� silna , wr�ci do swoich .
Gdy istoty wchodzi�y na pok�ad , rozleg� sie delikatny d�wi�k . Statek nagle
roz�wietli� si� , jakby zbiera� energi� i wystrzeli� w g�r� z w�wozu , nikn�� z
pola widzenia . Us�ysza�a z oddali warkot �mig�owca i ukry�a si� pod nawisem
skalnym . Czy�by genera� przylecia� obejrze� kres swych marze� ?
Usiad�a na skale rozlu�niaj�c ca�e cia�o . Niech sobie popatrz� . Niech
opowiadaj� k�amstwa o niej reszcie ludzi . Za jaki� czas ona sama powie prawd�
tym wszystkim kt�rym nie jest oboj�tne , �e �yje .
Kiedy wyleczy swoje cia�o i dusz� , wr�ci rozliczy� si� z tymi , kt�rzy
wykorzystali j� do w�asnych cel�w . Wiedzia�a jak si� do tego zabra� i do kogo
si� zwr�ci� o pomoc .
U�miechn�a si� z zawzi�to�ci� , kiedy us�ysza�a �mig�owiec l�duj�cy obok
rozbitego helikoptera . Je�li genera� czuje si� teraz nieszcz�liwy , to nic w
por�wnianiu z tym , co mia�o nast�pi� . Kiedy nadejdzie czas , rozliczy si� z
nim , tak samo jak z pu�kownikiem Evenradem .
Teraz b�dzie odpoczywa� i s�ucha� . Teraz b�dzie zbiera� si�y i ... czeka� .
wklepano 04-29 / 05-01-99 r.