4514

Szczegóły
Tytuł 4514
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4514 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4514 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4514 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Arendt, Hannah eichmann w Jerozolimie rzecz o banalno�ci z�a prze�o�y� adam szostkieuicz Spo�eczny Instytut Wydawniczy ZNAK 1000115860 Krak�w 1998 Tytu� orygina�u: Eichmann injerusalem. A Report on the Banality ofEvil The Yiking Press, New York 1964 (wyd. 2 poszerzone) (c) 1963, 1964byHannahArendt Dodatek na s. 388-403 pochodzi z ksi��ki: Thejew as Pa�ah: Jewish Identity and Politics in the Modern Ag�, ed. Ro� Feldman, Grove, 1978 r 717860 Opracowanie graficzne Witold Siemaszkiewicz (c) Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Znak, Krak�w 1998 ISBN 83-7006-684-4 Spo�eczny Instytut Wydawniczy Znak, Krak�w 1998. Wydanie II, poprawione. Druk: Drukarnia Colonel, Krak�w, ul. D�browskiego 16. O, Niemcy, [...] Kto s�yszy mowy, dochodz�ce z waszych dom�w, �mieje si�. Lecz kto was zobaczy, chwyta za n�. BERTOLT BRECHT (t�. Ryszard Krynicki) ^*(tm) BUW-EO- yl I Li J ROZDZIA� I Dom Sprawiedliwo�ci "Beth Hammishpath" - Dom Sprawiedliwo�ci: na d�wi�k tych st�w wykrzykni�tych ca�� moc� g�osu przez wo�nego trybuna�u podrywamy si� na nogi, gdy� zwiastuj� one przybycie trzech s�dzi�w, kt�rzy - z obna�onymi g�owami, ubrani w czarne togi - wchodz� na sal� s�dow� bocznym wej�ciem, by zaj�� miejsca na najwy�szej ustawionej �awie wysokiego podestu. Po obu stronach sto�u, za kt�rym zasiedli, a kt�ry niebawem pokryj� niezliczone tomy akt oraz ponad p�tora tysi�ca dokument�w, siedz� s�dowi stenografowie. Poni�ej s�dzi�w zajmuj� miejsca t�umacze, kt�rych us�ugi s� niezb�dne w bezpo�redniej wymianie zda� pomi�dzy oskar�onym lub jego obro�c� a s�dem; w pozosta�ych wypadkach m�wi�cy po niemiecku pods�d-ny i jego adwokaci �ledzi� b�d� tok prowadzonego w j�zyku hebrajskim procesu poprzez r�wnoleg�� transmisj� radiow�, wy�mienit� w przek�adzie na francuski, zno�n� w j�zyku angielskim, b�d�c� za� istn� fars� w wersji niemieckiej, cz�sto ca�kowicie niezrozumia�ej. (Bior�c pod uwag� skrupulatn� rzetelno�� wszystkich technicznych przygotowa� do procesu, pozostanie skromn� tajemnic� nowo powsta�ego pa�stwa izraelskiego, w kt�rym wysoki odsetek obywateli wywodzi si� z Niemiec, dlaczego nie zdo�a�o ono znale�� odpowiedniego t�umacza na jedyny j�zyk, jakim mogli si� pos�ugiwa� oskar�ony i jego obro�ca. Dawne uprzedzenie wobec �yd�w niemieckich - niegdy� bardzo wyra�ne w Izraelu -jest ju� zbyt s�abe, by mog�o t�umaczy� ten fakt. Jako wyja�nienie pozostaje jeszcze starsza i wci�� niezwykle pot�na "witamina P", jak nazywaj� Izraelczycy protekcj� w sferach rz�dowych i aparacie biurokratycznym.) Poni�ej �awy t�umaczy ustawiono naprzeciwko siebie, w taki spos�b, �e znajduj�ce si� tam osoby zwr�cone s� profilem do publiczno�ci, oszklon� kabin� oskar�onego i barierk� dla �wiadk�w. Doln� �aw� zajmuj� siedz�cy plecami do sali prokurator i czterej oskar�yciele posi�kowi, a tak�e obro�ca oskar�onego, kt�remu w ci�gu pierwszych tygodni procesu towarzyszy� asystent. Ani przez sekund� nie ma w zachowaniu s�dzi�w niczego teatralnego. Poruszaj� si� w spos�b niewystudio-wany, trze�wa i napi�ta uwaga, t�ej�ca pod wp�ywem smutku w miar� jak przys�uchuj� si� opowie�ciom o cierpieniach, jest naturalna; zniecierpliwienie wywo�ane zabiegami oskar�yciela, usi�uj�cego przeci�gn�� przes�uchania �wiadk�w w niesko�czono��, jest spontaniczne i �ywe, stosunek do obrony mo�e odrobin� przesadnie uprzejmy, tak jakby wci�� pami�tali, �e "dr Servatius by� niemal ca�kowicie osamotnionym w tej zaci�tej walce prowadzonej w obcym otoczeniu", traktowanie oskar�onego - zawsze bez zarzutu. Jest rzecz� tak bardzo oczywist�, �e s� to trzej przyzwoici i uczciwi ludzie, i� wcale nie dziwi, �e ani jeden z nich nie uleg� owej najwi�kszej pokusie, by w tej scenerii bawi� si� w teatr udaj�c, �e - wszyscy trzej urodzeni i wykszta�ceni w Niemczech - musz� czeka� na t�umaczenie hebrajskie. Przewodnicz�cy sk�adu s�dziowskiego Moshe Landau prawie nigdy nie odk�ada odpowiedzi do momentu, kiedy t�umacz sko�czy swoj� prac�, cz�sto wpada mu w s�owo, poprawia i ulepsza przek�ad, najwyra�niej szcz�liwy, �e cho� na chwil� mo�e si� oderwa� od ponurych obowi�zk�w s�dziego. Wiele tygodni p�niej, kiedy oskar�ony zosta� wzi�ty w krzy�owy ogie� pyta�, posunie si� nawet do tego, by nak�oni� koleg�w do prowadzenia dialogu z Eichmannem w ich j�zyku ojczystym: po niemiecku, daj�c dow�d -je�li kto� potrzebowa�by jeszcze dowodu - �e zachowa� spor� nieza- le�no�� od aktualnego nastawienia izraelskiej opinii publicznej. Od samego pocz�tku nie ulega najmniejszej w�tpliwo�ci, �e to s�dzia Landau nadaje ton i dok�ada wszelkich, doprawdy wszelkich stara�, by nie dopu�ci� do przekszta�cenia si� rozprawy - pod wp�ywem uwielbiaj�cego popisy os k ar �ycie l a -w proces pokazowy. Je�li nie zawsze mu si� to udaje, to mi�dzy innymi po prostu dlatego, �e przew�d s�dowy toczy si� na scenie przed publiczno�ci�, a zdumiewaj�cy okrzyk wo�nego rozpoczynaj�cy ka�de posiedzenie wywo�uje ten sam skutek co podniesienie kurtyny. Kimkolwiek by� autor projektu tej sali zebra�, mieszcz�cej si� w nowo wybudowanym Beth Ha'am - Domu Ludowym (otoczonym na czas procesu wysokim ogrodzeniem, strze�onym od dachu po piwnice przez uzbrojon� policj�, na dziedzi�cu frontowym ustawiono rz�d drewnianych barak�w, w kt�rych wszystkich przybywaj�cych poddaje si� drobiazgowej rewizji), chodzi�o mu o teatr z prawdziwego zdarzenia: z parterem i galeri�, proscenium i scen�, a tak�e z bocznymi wej�ciami dla aktor�w. Zaiste, ta sala s�dowa mo�e by� niez�ym miejscem do odbycia procesu pokazowego, o jaki chodzi�o Dawidowi Ben Gurionowi, premierowi izraelskiemu, kiedy postanowi� doprowadzi� do pojmania Eichmanna w Argentynie i postawienia go przed S�dem Okr�gowym wje-rozolimie, by odpowiedzia� za rol�, jak� odegra� w "ostatecznym rozwi�zaniu kwestii �ydowskiej". Bo te� Ben Gu-rion, s�usznie nazwany "architektem pa�stwa Izrael", pozostaje niewidocznym re�yserem procesu. Nie przyby� na ani jedno posiedzenie; w sali s�dowej przemawia g�osem Gideona Hausnera, prokuratora generalnego, przedstawiciela w�adz rz�dowych, kt�ry czyni zaiste wszystko, by zadowoli� swego zwierzchnika. I je�li owe usilne starania okazuj� si� - niestety - cz�sto niedostateczne, to dlatego, �e procesem kieruje cz�owiek, kt�ry s�u�y Sprawiedliwo�ci z takim samym oddaniem, z jakim pan Hausner s�u�y pa�stwu Izrael. Sprawiedliwo�� wymaga, a�eby przeciwko pods�dnemu wysuni�to oskar�enie, by mia� on zapewnion� obron� i �eby zosta� os�dzony, a tak�e, by wszystkie pozosta�e pytania, pozornie donio�lejszej wagi -Jak to by�o mo�liwe? Dlaczego tak si� sta�o? Dlaczego �ydzi? Dlaczego Niemcy? Jak� rol� odegra�y inne narody? W jakim stopniu ponosz� odpowiedzialno�� Sprzymierzeni? Jak �ydzi mogli przyczynia� si� poprzez w�asnych przyw�dc�w do swojej zag�ady? Czemu szli na �mier� jak owce na rze�? - pozosta�y w zawieszeniu. Sprawiedliwo�� akcentuje znaczenie Adolfa Eichmanna, syna Karla Adolfa Eichmanna, cz�owieka w szklanej kabinie wybudowanej dla jego bezpiecze�stwa: �redniego wzrostu, w�t�ej budowy, w �rednim wieku, �ysiej�cego kr�tkowidza z nieprawid�owym uz�bieniem, kt�ry w ci�gu ca�ego procesu wyci�ga bez przerwy chud� szyj� w stron� �awy s�dziowskiej (ani raz nie spojrza� na publiczno��) i rozpaczliwie, a w znacznej mierze z powodzeniem, usi�uje zachowa� panowanie nad sob� na przek�r nerwowemu tikowi, kt�ry z pewno�ci� zaw�adn�� jego wargami na d�ugo przed rozpocz�ciem procesu. Przedmiotem rozprawy s�dowej s� jego czyny, a nie udr�ki �yd�w, nar�d niemiecki czy ludzko��, nie s� nim nawet antysemityzm i rasizm. Sprawiedliwo�� za�, cho� to mo�e "abstrakcja" dla ludzi my�l�cych kategoriami Ben Guriona, jest ostatecznie du�o surowszym zwierzchnikiem ni� Pan Premier wyposa�ony w ca�� sw� w�adz�. Zasad�, jak� kieruje si� ten ostatni, jest pob�a�liwo��, czego nie omieszka� zademonstrowa� pan Hausner: pozwala ona prokuratorowi na urz�dzanie konferencji prasowych i udzielanie wywiad�w telewizyjnych podczas procesu (relacj� ameryka�sk�, finansowan� przez korporacj� Glickmana, przerywaj� bez przerwy - interes pozostaje interesem - reklamy nieruchomo�ci), a nawet na "spontaniczne" wybuchy gniewu adresowane do sprawozdawc�w w budynku s�du, bo oskar�yciel ma ju� powy�ej uszu krzy�owych pyta� zadawanych 10 Eichmannowi, kt�ry odpowiada na nie samymi k�amstwami. Pob�a�liwo�� ta pozwala na cz�ste rzucanie ukradkowych spojrze� w stron� publiczno�ci, a tak�e na teatralne chwyty znamionuj�ce ponadprzecietn� pr�no��, kt�ra w ko�cu odnosi tryumf w Bia�ym Domu, kiedy to prezydent Stan�w Zjednoczonych przesy�a gratulacje z powodu "dobrze spe�nionego zadania". Sprawiedliwo�� na nic podobnego pozwoli� nie mo�e. ��da absolutnego spokoju, dopuszcza raczej smutek ni� gniew i nakazuje jak najpilniej wystrzega� si� wszelkich przyjemno�ci p�yn�cych ze znalezienia si� w centrum uwagi publicznej. Wizycie, jak� wkr�tce po zako�czeniu procesu z�o�y� w naszym kraju s�dzia Landau, nie nadano �adnego rozg�osu, wiedzia�y o niej jedynie te �rodowiska �ydowskie, kt�re j� zorganizowa�y. I cho� s�dziowie tak bardzo konsekwentnie starali si� ukry� w cieniu przed blaskiem reflektor�w, to przecie� zasiadali tam, na szczycie wysokiego podium, zwr�ceni twarzami do publiczno�ci, niczym aktorzy na scenie. Publiczno�� mia�a reprezentowa� ca�y �wiat i w ci�gu pierwszych tygodni procesu istotnie sk�ada�a si� przede wszystkim z dziennikarzy i autor�w zwi�zanych z rozmaitymi pismami, kt�rzy t�umnie zjechali do Jerozolimy z czterech stron kuli ziemskiej. Mieli obejrze� widowisko r�wnie sensacyjne co proces w Norymberdze, tyle �e tym razem "g��wnym tematem by�a tragedia ca�ego narodu �ydowskiego". Albowiem, "je�eli oskar�amy [Eichmanna] tak�e o zbrodnie przeciwko nie-�ydom [...], to nie dlatego", �e je pope�ni�, "l e c z dlatego, �e nie wprowadzamy �adnych podzia��w etnicznych". Owo doprawdy zadziwiaj�ce zdanie, wyg�oszone przez oskar�yciela w jego inauguracyjnym wyst�pieniu, okaza�o si� kluczow� tez� aktu oskar�enia.,Akt oskar�enia oparty by� bowiem na tym, co przecierpieli �ydzi, nie za� na tym, co pope�ni� Eichmann." A wed�ug pana Hausnera jest to r�nica pozbawiona znaczenia, gdy� "by� tylko jeden 11 cz�owiek, kt�ry zajmowa� si� prawie wy��cznie �ydami; kt�rego zadaniem by�o doprowadzi� do ich zag�ady; kt�rego rola w instalowaniu haniebnego systemu rz�d�w do tego w�a�nie si� sprowadza�a. Tym cz�owiekiem by� Adolf Eichmann". Czy� nie by�o logiczne, by przedstawi� s�dowi wszelkie fakty dotycz�ce m�ki narodu �ydowskiego (kt�re, rzecz jasna, nigdy nie podlega�y dyskusji), a nast�pnie poszuka� dowod�w w ten czy inny spos�b wi���cych Eichmanna z tym, co si� sta�o? Proces norymberski, w kt�rym pods�dnych oskar�ono o "pope�nienie zbrodni przeciwko obywatelom r�nych kraj�w" nie uwzgl�dni� tragedii �yd�w z tej prostej przyczyny, �e Eichmanna w Norymberdze nie by�o. 'Czy pan Hausner naprawd� uwa�a�, �e w procesie norymberskim po�wi�cono by wi�cej uwagi losowi �yd�w, gdyby Eichmann zasiad� na �awie oskar�onych? W�tpi�. Jak prawie wszyscy w Izraelu, s�dzi� on, �e tylko s�d �ydowski mo�e odda� sprawiedliwo�� �ydom i �e wydanie wyroku na wrog�w narodu �ydowskiego jest spraw� �yd�w. St�d niemal powszechn� wrogo�� wywo�ywa�a w Izraelu sama wzmianka o trybunale mi�dzynarodowym, kt�ry mia�by oskar�y� Eichmanna nie o zbrodnie "przeciwko narodowi �ydowskiemu", lecz o zbrodnie przeciwko ludzko�ci pope�nione na narodzie �ydowskimjSt�d osobliwa przechwa�ka: "Nie wprowadzamy �adnych podzia��w etnicznych", kt�ra brzmia�a mniej osobliwie w Izraelu, gdzie przepisy prawa rabinackiego reguluj� prywatny status obywateli �ydowskich, skutkiem czego �aden �yd nie mo�e po�lubi� osoby nie b�d�cej pochodzenia �ydowskiego; ma��e�stwa zawarte za granic� s� uznawane, ale dzieci ze zwi�zk�w mieszanych s� z punktu widzenia prawa dzie�mi nie�lubnymi (dzieci pozama��e�skie, kt�rych rodzice s� �ydami, s� prawowite), a je�li komu� zdarzy si� mie� matk� nie-Zyd�wk�, nie mo�e zawrze� zwi�zku ma��e�skiego, osoby takiej nie mo�na tak�e pochowa�. Sprawy przybra�y jeszcze bardziej skandaliczny obr�t po 12 roku 1953, kiedy to znaczn� cz�� spraw z zakresu prawa rodzinnego przekazano s�dom cywilnym. Kobiety mog� odt�d dziedziczy� maj�tek i, og�lnie rzecz bior�c, ciesz� si� tym samym statusem prawnym co m�czy�ni. A zatem to wcale nie szacunek dla przekona� religijnych lub pot�gi fanatycznie religijnej mniejszo�ci uniemo�liwia w�adzom izraelskim zast�pienie prawa rabinackiego jurysdykcj� cywiln� w zakresie ma��e�stw i rozwod�w. Wydaje si�, �e zar�wno wierz�cy, jak i niewierz�cy obywatele Izraela zgodni s� co do tego, �e po��dany jest zakaz zawierania ma��e�stw mieszanych. Z tego te� g��wnie powodu -jak to ch�tnie przyznaj� przedstawiciele w�adz izraelskich poza sal� s�dow� - zgodni s� oni r�wnie� co do tego, �e niepo��dany by�by formalny zapis konstytucyjny, reguluj�cy pod wzgl�dem prawnym ow� k�opotliw� sytuacj�. ("Przeciwko ma��e�stwom cywilnym przemawia to, �e doprowadzi�yby one do rozpadu Domu Izraela, a tak�e odizolowa�y tutejszych �yd�w od �yd�w �yj�cych w diasporze", jak to sformu�owa� niedawno w ,Je-wish Frontier" Philip Gillon.) Bez wzgl�du na przyczyny musia�a zapiera� dech naiwno��, z jak� oskar�yciel pot�pi� os�awione ustawy norymberskie z 1935 roku, zakazuj�ce ma��e�stw mieszanych i stosunk�w cielesnych os�b pochodzenia �ydowskiego z osobami pochodzenia niemieckiego. Lepiej poinformowani korespondenci zdawali sobie spraw� z ironii sytuacji, ale nie wspomnieli o tym w swych relacjach. Uwa�ali, �e nie pora poucza� �yd�w na temat b��d�w ich w�asnych praw i instytucji. Je�eli publiczno�� na procesie mia�a stanowi� reprezentacj� opinii �wiatowej, a widowisko mia�o ukaza� szerok� panoram� cierpie� �yd�w, to rzeczywisto�� nie spe�ni�a oczekiwa� ani zamierze�. Dziennikarze wytrwali nie d�u�ej ni� dwa tygodnie, po czym sk�ad publiczno�ci uleg� drastycznej zmianie. Powinna si� ona by�a sk�ada� z Izra-elczyk�w, ludzi zbyt m�odych, �eby znali t� histori�, albo - jak w wypadku �yd�w z Dalekiego Wschodu - takich, 13 kt�rzy nigdy o niej nie s�yszeli. Proces mia� im pokaza�, co znaczy�o �y� w�r�d nie-�yd�w, i przekona� ich, �e tylko w Izraelu �yd mo�e �y� bezpiecznie i godnie. (Ten sam mora� zawiera�a broszurka dla korespondent�w zagranicznych po�wi�cona izraelskiemu systemowi prawnemu, kt�r� przekazano prasie. Jej autorka, Doris Lankin, przytacza orzeczenie S�du Najwy�szego, moc� kt�rego nakazano dw�m ojcom, kt�rzy "porwali swoje dzieci i sprowadzili je do Izraela" odes�anie ich matkom mieszkaj�cym za granic� i maj�cym legalne prawo do sprawowania nad nimi opieki. Sta�o si� to-dodaje autorka, tak samo dumna z tego �cis�ego przestrzegania litery prawa, jak pan Hausner ze swej gotowo�ci do �cigania zbrodniarza nawet w�wczas, gdy jego ofiarami nie byli �ydzi - "mimo faktu, �e oddanie dzieci z powrotem pod opiek� matek oznacza wci�gni�cie ich do nier�wnej walki z wrogo nastawionymi elementami diaspory".) Jednak�e w�r�d publiczno�ci nie by�o prawie w og�le ludzi m�odych i nie sk�ada�a si� ona z Izraelczyk�w jako odr�bnej kategorii �yd�w. Sal� wype�niali "pozostali przy �yciu" - ludzie w �rednim wieku i starsi, imigranci z Europy, tacy jak ja, kt�rzy znali na pami�� wszystko, co by�o do poznania, i kt�rzy nie mieli wcale ochoty na wyci�ganie mora��w; �eby doj�� do w�asnych wniosk�w, z pewno�ci� nie potrzebowali oni tego procesu. �wiadek ust�powa� miejsca �wiadkowi; r�s� stos potworno�ci, a oni siedzieli na tej sali i w milczeniu s�uchali w obecno�ci innych opowie�ci, kt�rych nie znie�liby na osobno�ci, kiedy trzeba by�oby stan�� twarz� w twarz z opowiadaj�cym. W miar� za�, jak ods�ania�a si� przed nimi tragedia "wsp�czesnych pokole� narodu �ydowskiego", a retoryka pana Hausnera stawa�a si� coraz bardziej pompatyczna, coraz bledsza i bardziej podobna do widma stawa�a si� posta� w szklanej kabinie. Na nic zda�o si� gro�enie palcem - "A tam siedzi potw�r winny temu wszystkiemu" - i besztanie: nic nie mog�o przywr�ci� jej do �ycia. 14 To w�a�nie teatralny aspekt procesu za�ama� si� pod ci�arem je��cych w�osy potworno�ci. Proces s�dowy w tym przypomina sztuk� teatraln�, �e punktem wyj�cia i doj�cia jest w nim sprawca, a nie ofiara. Proces pokazo-wyjeszcze usilniej ni� zwyczajny wymaga, abyjasno i przynajmniej w ograniczonym zakresie przedstawi� czyny i spos�b ich pope�nienia. W centrum procesu znajdowa� si� mo�e tylko sprawca czynu - pod tym wzgl�dem podobny jest on do bohatera sztuki scenicznej - a je�li cierpi, to musi cierpie� za to, czego si� dopu�ci�, a nie za cierpienia, jakie sprowadzi� na innych. Najlepiej wiedzia� o tym sam przewodnicz�cy sk�adu s�dziowskiego, na kt�rego oczach proces zacz�� wyradza� si� w ociekaj�ce krwi� przedstawienie, podobne do "pozbawionego steru statku miotanego falami". Je�li jednak wysi�ki, jakie podejmowa�, by temu zapobiec, ko�czy�y si� cz�sto pora�k�, to cz�ciowo win� za owe niepowodzenia ponosi�a, o dziwo, obrona, kt�ra prawie nigdy nie zakwestionowa�a �adnych zezna� �wiadk�w, nawet najmniej wi���cych si� ze spraw� i najbardziej b�ahych. Doktor Servatius, bo tak nieodmiennie zwracano si� do niego, by� odrobin� �mielszy, je�li chodzi o przedstawione dokumenty, a najbardziej poruszaj�ca z jego rzadkich interwencji mia�a miejsce, gdy oskar�yciel w��czy� do materia��w dowodowych dziennik Hansa Franka, by�ego gubernatora generalnego okupowanej Polski, jednego z g��wnych zbrodniarzy wojennych, powieszonego w Norymberdze. "Mam tylko jedno pytanie. Czy nazwisko Adolfa Eichmanna, nazwisko oskar�onego, zosta�o wymienione w tych dwudziestu dziewi�ciu tomach [w rzeczywisto�ci by�o ich trzydzie�ci osiem]? [...] Nazwiska Adolfa Eichmanna nie ma w �adnym z tych dwudziestu dziewi�ciu tom�w. [...] Dzi�kuj�, nie mam pyta�". Tak wi�c proces nigdy nie zamieni� si� w teatr, ale przedstawienie, o jakie chodzi�o Ben Gurionowi, dosz�o 15 kt�rzy nigdy o niej nie s�yszeli. Proces mia� im pokaza�, co znaczy�o �y� w�r�d nie-�yd�w, i przekona� ich, �e tylko w Izraelu �yd mo�e �y� bezpiecznie i godnie. (Ten sam mora� zawiera�a broszurka dla korespondent�w zagranicznych po�wi�cona izraelskiemu systemowi prawnemu, kt�r� przekazano prasie. Jej autorka, Doris Lankin, przytacza orzeczenie S�du Najwy�szego, moc� kt�rego nakazano dw�m ojcom, kt�rzy "porwali swoje dzieci i sprowadzili je do Izraela" odes�anie ich matkom mieszkaj�cym za granic� i maj�cym legalne prawo do sprawowania nad nimi opieki. Sta�o si� to-dodaje autorka, tak samo dumna z tego �cis�ego przestrzegania litery prawa, jak pan Hausner ze swej gotowo�ci do �cigania zbrodniarza nawet w�wczas, gdy jego ofiarami nie byli �ydzi - "mimo faktu, �e oddanie dzieci z powrotem pod opiek� matek oznacza wci�gni�cie ich do nier�wnej walki z wrogo nastawionymi elementami diaspory".) Jednak�e w�r�d publiczno�ci nie by�o prawie w og�le ludzi m�odych i nie sk�ada�a si� ona z Izraelczyk�w jako odr�bnej kategorii �yd�w. Sal� wype�niali "pozostali przy �yciu" - ludzie w �rednim wieku i starsi, imigranci z Europy, tacy jak ja, kt�rzy znali na pami�� wszystko, co by�o do poznania, i kt�rzy nie mieli wcale ochoty na wyci�ganie mora��w; �eby doj�� do w�asnych wniosk�w, z pewno�ci� nie potrzebowali oni tego procesu. �wiadek ust�powa� miejsca �wiadkowi; r�s� stos potworno�ci, a oni siedzieli na tej sali i w milczeniu s�uchali w obecno�ci innych opowie�ci, kt�rych nie znie�liby na osobno�ci, kiedy trzeba by�oby stan�� twarz� w twarz z opowiadaj�cym. W miar� za�, jak ods�ania�a si� przed nimi tragedia "wsp�czesnych pokole� narodu �ydowskiego", a retoryka pana Hausnera stawa�a si� coraz bardziej pompatyczna, coraz bledsza i bardziej podobna do widma stawa�a si� posta� w szklanej kabinie. Na nic zda�o si� gro�enie palcem - "A tarn siedzi potw�r winny temu wszystkiemu" - i besztanie: nic nie mog�o przywr�ci� jej do �ycia. 14 To w�a�nie teatralny aspekt procesu za�ama� si� pod ci�arem je��cych w�osy potworno�ci. Proces s�dowy w tym przypomina sztuk� teatraln�, �e punktem wyj�cia i doj�cia jest w nim sprawca, a nie ofiara. Proces pokazo-wyjeszcze usilniej ni� zwyczajny wymaga, abyjasno i przynajmniej w ograniczonym zakresie przedstawi� czyny i spos�b ich pope�nienia. W centrum procesu znajdowa� si� mo�e tylko sprawca czynu - pod tym wzgl�dem podobny jest on do bohatera sztuki scenicznej - a je�li cierpi, to musi cierpie� za to, czego si� dopu�ci�, a nie za cierpienia, jakie sprowadzi� na innych. Najlepiej wiedzia� o tym sam przewodnicz�cy sk�adu s�dziowskiego, na kt�rego oczach proces zacz�� wyradza� si� w ociekaj�ce krwi� przedstawienie, podobne do "pozbawionego steru statku miotanego falami". Je�li jednak wysi�ki, jakie podejmowa�, by temu zapobiec, ko�czy�y si� cz�sto pora�k�, to cz�ciowo win� za owe niepowodzenia ponosi�a, o dziwo, obrona, kt�ra prawie nigdy nie zakwestionowa�a �adnych zezna� �wiadk�w, nawet najmniej wi���cych si� ze spraw� i najbardziej b�ahych. Doktor Sewatius, bo tak nieodmiennie zwracano si� do niego, by� odrobin� �mielszy, je�li chodzi o przedstawione dokumenty, a najbardziej poruszaj�ca z jego rzadkich interwencji mia�a miejsce, gdy oskar�yciel w��czy� do materia��w dowodowych dziennik Hansa Franka, by�ego gubernatora generalnego okupowanej Polski, jednego z g��wnych zbrodniarzy wojennych, powieszonego w Norymberdze. "Mam tylko jedno pytanie. Czy nazwisko Adolfa Eichmanna, nazwisko oskar�onego, zosta�o wymienione w tych dwudziestu dziewi�ciu tomach [w rzeczywisto�ci by�o ich trzydzie�ci osiem]? [...] Nazwiska Adolfa Eichmanna nie ma w �adnym z tych dwudziestu dziewi�ciu tom�w. [...] Dzi�kuj�, nie mam pyta�". Tak wi�c proces nigdy nie zamieni� si� w teatr, ale przedstawienie, o jakie chodzi�o Ben Gurionowi, dosz�o 15 do skutku, a w�a�ciwie dosz�a do skutku "lekcja", kt�ra wed�ug niego powinna zosta� udzielona �ydom i nie-�y-dom, Izraelczykom i Arabom, s�owem - ca�emu �wiatu. Owe lekcje, jakie mia�y p�yn�� z tego samego przedstawienia, powinny by�y r�ni� si� w zale�no�ci od tego, komu ich udzielano. Ben Gurion nakre�li� ich tre��, nim jeszcze zacz�� si� proces. Uczyni� to w kilku artyku�ach, kt�re mia�y wyja�ni�, dlaczego Izrael uprowadzi� oskar�onego. Lekcja dla �wiata nie�ydowskiego brzmia�a: "Chcemy pokaza� ca�emu �wiatu, w jaki spos�b nazi�ci wymordowali miliony ludzi [...] tylko dlatego, �e byli �ydami, i milion ma�ych dzieci tylko dlatego, �e by�y to dzieci �ydowskie". "Davar", organ prasowy partii Mapai, partii Ben Guriona, sformu�owa� to tak: "Niech opinia �wiatowa przekona si�, �e odpowiedzialno�ci za zag�ad� 6 milion�w �yd�w europejskich nie ponosz� wy��cznie Niemcy nazistowskie". Dlatego - zacytujmy ponownie samego pana Ben Guriona- "chcemy, �eby �wiat si� dowiedzia� [...] i s�usznie si� zawstydzi�". �ydzi z diaspory mieli zapami�ta�, �e judaizm "licz�cy cztery tysi�ce lat, wraz ze swym dziedzictwem duchowym, d��eniami etycznymi i aspiracjami mesjanistycznymi" spotyka� si� zawsze z "wrogo�ci� �wiata"; �e �ydzi zawsze ulegali degeneracji, nim szli na �mier� jak owce i �e tylko powstanie pa�stwa �ydowskiego umo�liwi�o �ydom zadanie odwetowego ciosu, co te� Izraelczy-cy uczynili podczas wojny o niepodleg�o��, w awanturze sueskiej i niemal codziennych incydentach na niefortunnych granicach Izraela. Je�li za� �ydom poza Izraelem trzeba by�o unaoczni� r�nic� pomi�dzy �ydowskim heroizmem a pokorn� uleg�o�ci�, to lekcja dla �yd�w zamieszkuj�cych Izrael brzmia�a nast�puj�co: "pokoleniu Izraelczyk�w wyros�emu od czasu holocaustu" zagra�a niebezpiecze�stwo utraty wi�zi z narodem �ydowskim, a tym samym z w�asn� histori�. ,Jest rzecz� niezb�dn�, aby nasza m�odzie� pami�ta�a, co sta�o si� z narodem �ydowskim. Chcemy, �eby zna�a ona najbardziej tragiczne fak- 16 ty naszej historii". Wreszcie za�, jednym z motyw�w postawienia Eichmanna przed s�dem by�o "zdemaskowanie innych nazist�w, cho�by poprzez ukazanie powi�za�, jakie mieli z niekt�rymi przyw�dcami arabskimi". Je�li tylko tymi motywami chciano by uzasadni� postawienie Eichmanna przed S�dem Okr�gowym wjero-zolimie, to proces musia�by si� zako�czy� zasadniczo fiaskiem. Pod niekt�rymi wzgl�dami p�yn�ce ze� wnioski pozbawione by�y g��bszego znaczenia, pod innymi z pewno�ci� by�y to wnioski myl�ce. Dzi�ki Hitlerowi antysemityzm zosta� zdyskredytowany, mo�e nie na zawsze, ale na pewno na jaki� czas, nie dlatego jednak, �e �ydzi zyskali nagle na popularno�ci, tylko dlatego - by u�y� s��w samego pana Ben Guriona - �e wi�kszo�� ludzi "zda�a sobie spraw�, i� w naszych czasach antysemityzm mo�e prowadzi� do kom�r gazowych i fabryk myd�a". R�wnie zbyteczna by�a lekcja udzielona �ydowskiej diasporze, kt�rej wcale nie trzeba by�o przekonywa� o wrogim nastawieniu �wiata, powo�uj�c si� na tragedi�, kt�ra poci�gn�a za sob� �mier� trzeciej cz�ci narodu �ydowskiego. Diaspora by�a przekonana o ponadczasowym i uniwersalnym charakterze antysemityzmu. Przekonanie owo stanowi�o nie tylko najsilniej oddzia�uj�cy od czas�w sprawy Dreyfusa element ideologiczny ruchu syjonistycznego, lecz tak�e by�o przyczyn� inaczej nie daj�cej si� wyt�umaczy� gotowo�ci �yd�w niemieckich do rokowa� z w�adzami hitlerowskimi w pierwszych latach rz�d�w nazist�w. To samo przekonanie wywo�a�o gro�n� w skutkach nieumiej�tno�� odr�nienia wrog�w od przyjaci�, przy czym to nie tylko �ydzi niemieccy nie docenili swoich nieprzyjaci�, uwa�aj�c poniek�d, �e wszyscy nie-�ydzi s� do siebie podobni. Je�eli premierowi Ben Gurionowi - w praktyce g�owie pa�stwa �ydowskiego - chodzi�o o pog��bienie tego rodzaju "�wiadomo�ci �ydowskiej", nie �wiadczy to o j ego roztropno�ci, gdy� w istocie zmiana tej mentalno�ci stanowi jedno z niezj�gdnych za�o�e� pa�- stwowo�ci izraelskiej, kt�ra z definicji czyni �yd�w narodem w�r�d innych narod�w, krajem w�r�d innych kraj�w, pa�stwem w�r�d innych pa�stw, w oparciu o pluralizm nie pozostawiaj�cyju� miejsca na przestarza�y i si�gaj�cy niestety korzeniami w sfer� religii podzia� na �yd�w i nie-�yd�w. Kontrast pomi�dzy izraelskim heroizmem i pokorn� uleg�o�ci�, z jak� �ydzi szli na �mier�- a przybywali punktualnie do miejsc, sk�d odchodzi�y transporty, dobrowolnie udawali si� na miejsca egzekucji, sami kopali sobie groby, rozbierali si� i uk�adali ubrania w r�wne stosiki, a potem k�adli si� rami� przy ramieniu, czekaj�c na wystrza� - m�g� si� wydawa� idealnym tematem, tote� oskar�yciel, kt�ry kolejnym �wiadkom zadawa� pytania w rodzaju: Czemu�cie nie protestowali? Czemu wsiedli�cie do wagon�w? By�o was tam 15 tysi�cy a stra�nik�w by�o kilkuset - czemu�cie si� nie zbuntowali i nie rzucili do ataku? - rozwodzi� si� nad nim do najdrobniejszych szczeg��w. Smutna prawda polega jednak na tym, �e zagadnienie zosta�o �le postawione, poniewa� wszyscy nie-Zydzi zachowywali si� tak samo. Szesna�cie lat temu by�y wi�zie� Buchenwaldu David Rousset, znajduj�c si� pod �wie�ym wra�eniem wypadk�w, w ten oto spos�b m�wi� o wydarzeniach, jakie rozgrywa�y si� we wszystkich obozach koncentracyjnych: "Warunkiem ca�kowitego zwyci�stwa SS-man�w jest to, �eby torturowana ofiara pozwoli�a si� prowadzi� na szafot bez protest�w, �eby wyrzek�a si� siebie do tego stopnia, i� zrezygnuje z w�asnej to�samo�ci. Nie dzieje si� to bez przyczyny. SS-mani, kt�rym zale�y na kl�sce ofiary, nie kieruj� si� wy��cznie bezinteresownym sadyzmem. Wiedz�, �e system, kt�remu uda si� zniszczy� ofiar�, nim wejdzie na szafot [...], nie ma sobie r�wnych w utrzymaniu ca�ego narodu w stanie niewolnictwa. W uleg�o�ci. Nie ma nic straszniejszego ni� widok istot ludzkich maszeruj�cych kolumnami na �mier� jak automaty" (Lesjours de notre mort, 1947). S�d nie uzyska� odpowiedzi na owo okrutne i g�upie pytanie, ale nietrudno by�obyj� znale��, gdyby�my si� zastanowili przez par� minut nad losem �yd�w holenderskich, kt�rzy w roku 1941 odwa�yli si� zaatakowa� oddzia� niemieckiej policji bezpiecze�stwa w starej dzielnicy �ydowskiej Amsterdamu. W odwecie aresztowano 430 �yd�w i zam�czono ich na �mier�, najpierw w Buchenwaldzie, potem w obozie Mauthausen na terenie Austrii. Miesi�c po miesi�cu umierali oni po tysi�c razy - wszyscy co do jednego zazdro�ciliby swym braciom w O�wi�cimiu, a nawet w Rydze czy Mi�sku. Wiele jest rzeczy znacznie gorszych ni� �mier�, a SS-mani postarali si� o to, by �adna z nich nie znalaz�a si� poza obr�bem my�li i wyobra�ni ich ofiar. Pod tym wzgl�dem, mo�e w jeszcze bardziej znamienny spos�b ni� pod innymi wzgl�dami, celowa pr�ba przedstawienia na procesie tylko �ydowskiego aspektu sprawy zniekszta�ca�a prawd�, nawet prawd� odnosz�c� si� do �yd�w. Chwa�a powstania w getcie warszawskim i bohaterstwo nielicznych �yd�w, kt�rzy postanowili walczy�, polega�y w�a�nie na tym, �e odrzucili oni stosunkowo �atw� �mier� proponowan� im przez nazist�w: przed plutonem egzekucyjnym lub w komorze gazowej. �wiadkowie za� zeznaj�cy w Jerozolimie, opowiadaj�c o aktach oporu i buntu, jakie zaj�y "skromne miejsce w historii holocaustu", raz jeszcze potwierdzili fakt, �e tylko bardzo m�odzi ludzie potrafili podj�� "decyzj�, �e nie mo�emy i�� na rze� jak owce". Pod jednym wzgl�dem oczekiwania, jakie pan Ben Gu-rion wi�za� z procesem, zosta�y w jakiej� mierze spe�nione: proces istotnie odegra� wa�n� rol� w zdemaskowaniu innych nazist�w i zbrodniarzy, cho� nie w krajach arabskich, kt�re otwarcie udzieli�y schronienia setkom takich ludzi. Powi�zania wielkiego muftiego z nazistami w latach wojny nie by�y �adn� tajemnic�; liczy� on, �e nazi�ci pomog� mu osi�gn�� jaki� rodzaj "ostatecznego rozwi�zania" na Bliskim Wschodzie. Tote� gazety w Damaszku i Bejru- 19 18 \ ci�, a tak�e w Kairze i wjordanii, nie kry�y swej sympatii dla Eichmanna albo ubolewa�y, i� "nie doprowadzi� on swego dzie�a do ko�ca". Audycja radiowa nadana w Kairze w dniu rozpocz�cia procesu zawiera�a nawet lekki akcent antyniemiecki: komentator �ali� si�, �e podczas ca�ej wojny nie zdarzy�o si� ani jeden raz, by "samolot niemiecki przelecia� nad osiedlem �ydowskim i zrzuci� cho�by jedn� bomb�". Sympatyzowanie nacjonalist�w arabskich z nazi-stami jest rzecz� powszechnie znan�, ich motywy s� oczywiste - nie potrzeba by�o Ben Guriona ani procesu, �eby ich "demaskowa�", bo nigdy si� nie ukrywali. Proces wykaza� tylko, �e wszelkie pog�oski o powi�zaniach Eichma�na z Had� Amin al-Husajnim, by�ym muftim Jerozolimy, s� bezpodstawne. (Przedstawiono go muftiemu na oficjalnym bankiecie, razem z innymi osobisto�ciami z kierownictwa departamentu.) Mufti utrzymywa� �cis�e kontakty z niemieckim Ministerstwem Spraw Zagranicznych i z Himm-lerem, ale o tym od dawna wiedziano. O ile wzmianka Ben Guriona o "powi�zaniach nazi-st�w z niekt�rymi przyw�dcami arabskimi" by�a pozbawiona sensu, musia�o zaskakiwa�, �e w tym kontek�cie nie wspomnia� on o dzisiejszych Niemczech Zachodnich. Naturalnie, podnosi�o na duchu zapewnienie, �e "Izrael nie obarcza Adenauera odpowiedzialno�ci� za Hitlera" i �e "porz�dny Niemiec, mimo i� nale�y do tego samego narodu, kt�ry dwadzie�cia lat temu przyczyni� si� do wymordowania milion�w �yd�w, jest dla nas przyzwoitym cz�owiekiem". (O przyzwoitych Arabach nie wspomniano.) Niemiecka Republika Federalna, jakkolwiek nie uzna�a jeszcze Pa�stwa Izrael - przypuszczalnie z obawy, �e kraje arabskie mog�yby uzna� Niemcy Ulbrichta -w ci�gu ostatnich dziesi�ciu lat wyp�aci�a Izraelowi 737 milion�w dolar�w tytu�em odszkodowa�. Sp�aty te zostan� wkr�tce zako�czone, a Izrael prowadzi obecnie rokowania w sprawie d�ugoterminowej po�yczki od Niemiec Zachodnich. A zatem stosunki pomi�dzy oboma krajami, 20 zw�aszcza za� osobiste stosunki pomi�dzy Ben Gurionem i Adenauerem, uk�ada�y si� dobrze i je�li w rezultacie procesu cz�ci deputowanych do Knesetii (parlament izraelski) uda�o si� wprowadzi� pewne ograniczenia w wymianie kulturalnej z Niemcami Zachodnimi, to Ben Gurion z pewno�ci� tego nie przewidzia�, ani nie liczy� si� z tak� mo�liwo�ci�. Bardziej godne odnotowania jest to, �e nie przewidzia�, a mo�e nie raczy� o tym wspomnie�, �e pojmanie Eichma�na spowoduje w efekcie podj�cie przez Niemcy pierwszej powa�nej pr�by wytoczenia proces�w przynajmniej tym wszystkim, kt�rzy byli bezpo�rednio zamieszani w zbrodni�. Centralna Agencja Bada� Zbrodni Nazistowskich, za�o�ona z op�nieniem przez pa�stwo za-chodnioniemieckie w roku 1958 i kierowana przez prokuratora Erwina Schiilego, napotka�a mn�stwo trudno�ci wywo�anych cz�ciowo niech�ci� �wiadk�w niemieckich do wsp�pracy, cz�ciowo za� niech�ci� s�d�w lokalnych do wszczynania �ledztwa na podstawie materia��w przes�anych z tej�e Agencji. Nie chodzi o to, �e proces w Jerozolimie dostarczy� jakich� nowych a donios�ych dowod�w potrzebnych do wykrycia wsp�pracownik�w Eichma�na, ale wiadomo�� o sensacyjnym pojmaniu Eichma�na i wytoczonym mu procesie oddzia�a�a dostatecznie silnie, by sk�oni� s�dy do skorzystania z ustale� pana Schiilego i pokona� wrodzon� niech�� do poczynienia jakich� krok�w w sprawie "morderc�w w�r�d nas" w oparciu o u�wi�cony tradycj� zwyczaj wyznaczenia nagr�d za schwytanie dobrze znanych przest�pc�w. Rezultaty by�y osza�amiaj�ce. Ju� w siedem miesi�cy po przybyciu Eichma�na do Jerozolimy - i w cztery miesi�ce przed rozpocz�ciem procesu - uda�o si� wreszcie zatrzyma� Richarda Baera, nast�pc� Rudolfa Hossa na stanowisku komendanta O�wi�cimia. Nast�pi�a seria b�yskawicznych aresztowa�, w wyniku kt�rej zatrzymano tak�e wi�kszo�� tzw. Eichmannkomando: Franza Novaka, mieszkaj�cego w Austrii, gdzie pracowa� jako drukarz, 21 doktora Ottona Hunschego, wykonuj�cego zaw�d adwokata w Niemczech Zachodnich, Hermanna Krumeya, kt�ry zosta� farmaceut�, Gustava Richtera, by�ego "doradc� do spraw �ydowskich" w Rumunii oraz Williego Z�pfa, pe�ni�cego analogiczn� funkcj� w Amsterdamie. Mimo �e obci��aj�ce ich materia�y opublikowano w Niemczech dawno temu - w ksi��kach i artyku�ach prasowych - ani jeden z nich nie uzna� za konieczne, �eby �y� pod zmienionym nazwiskiem. Po raz pierwszy od zako�czenia wojny gazety niemieckie pe�ne by�y doniesie� o procesach zbrodniarzy nazistowskich, z kt�rych ka�dy by� sprawc� masowych mord�w (od maja 1960 roku, kiedy to pojma-no Eichmanna, mo�na by�o �ciga� s�downie jedynie sprawc�w zbrodni najpowa�niejszych, wszelkie pozosta�e przest�pstwa podlega�y przedawnieniu, kt�rego termin w wypadku morderstwa mija� po dwudziestu latach), natomiast niech��, z jak� s�dy lokalne �ciga�y ich sprawc�w, wyra�a�a si� jedynie w niebywale �agodnych wyrokach wymierzonych oskar�onym. (I tak, dr Otto Bradfisch, cz�onek Einsatzgruppen, lotnych jednostek likwidacyjnych SS na Wschodzie, zosta� skazany na dziesi�� lat ci�kich rob�t za wymordowanie 15 tysi�cy �yd�w, dr Otto Hun-sche, doradca prawny Eichmanna, ponosz�cy osobist� odpowiedzialno�� za przeprowadzon� w ostatnich dniach wojny deportacj� blisko 12 tysi�cy �yd�w w�gierskich, z kt�rych zabito co najmniej 600, otrzyma� kar� pi�ciu lat ci�kich rob�t, ajoseph Lechthaler, kt�ry "zlikwidowa�" �ydowskich mieszka�c�w S�ucka i Smolewicz, zosta� skazany na trzy lata i sze�� miesi�cy wi�zienia.) W�r�d aresztowanych znale�li si� ludzie o du�ym znaczeniu w czasach hitlerowskich, kt�rzy w wi�kszo�ci zostali przez s�dy niemieckie oczyszczeni z zarzutu popierania hitleryzmu. Jednym z nich by� genera� SS Karl Wolff, by�y szef osobistego sztabu Himmlera. Zgodnie z dokumentem przedstawionym na procesie norymberskim w 1946 roku, "z wielk� rado�ci�" przyj�� on wiadomo��, �e "od dw�ch tygodni poci�g wywozi codziennie po 5 tysi�cy cz�onk�w Narodu Wybranego" z Warszawy do Treblinki, jednego z oboz�w �mierci na Wschodzie. Innym by� Wilhelm Kop-pe, kt�ry pocz�tkowo kierowa� zagazowywaniem w Che�mnie, a potem zosta� nast�pc� Friedricha-Wilhelma Kriige-ra w Polsce. Koppe, jeden z najbardziej wyr�niaj�cych si� wy�szych dow�dc�w SS, kt�rego zadaniem by�o uczynienie Polski "oczyszczon� z �yd�w" (judenrein), by� w powojennych Niemczech dyrektorem fabryki czekolady. Niekiedy zapada�y wyroki surowe, ale budzi�y one jeszcze wi�kszy niepok�j, gdy wymierzano je takim przest�pcom, jak Erich von dem Bach-Zelewski, by�y Obergmppenfiihrer SS i genera� policji. By� on s�dzony w roku 1961 za udzia� w spisku R�hma (1934) i otrzyma� wyrok trzy i p� roku. Ponownie postawiony przed s�dem w Norymberdze w roku 1962 za zabicie sze�ciu komunist�w niemieckich w roku 1933, zosta� skazany na do�ywotnie wi�zienie. W obu wypadkach akt oskar�enia nie wspomina� o tym, �e Bach-Zelewski kierowa� walk� z partyzantami na froncie wschodnim oraz bra� udzia� w masakrach �yd�w w Mi�sku i Mohylewie. Po c� s�dy niemieckie mia�yby wprowadza� "podzia�y etniczne", skoro zbrodnie wojenne nie s� zbrodniami? Bo czy� by�oby mo�liwe, �eby - niezwykle surowy jak na s�dy w powojennych Niemczech - wyrok naBach-Zelewskiego zapad� dlatego, �e jako jeden z bardzo nielicznych dozna� on szoku nerwowego po masowych egzekucjach, usi�owa� uchroni� �yd�w przed oprawcami z Einsatzgruppen i wyst�powa� w Norymberdze jako �wiadek oskar�enia? Jako jedyny spo�r�d ludzi tej kategorii, przyzna� si� on w roku 1952 publicznie do udzia�u w masowym mordzie, cho� nigdy go o to nie oskar�ono. Nale�y w�tpi�, �e obecnie sprawy przyjm� inny obr�t, cho� za rz�d�w Adenauera z s�downictwa usuni�to pod presj� ponad 140 s�dzi�w i oskar�ycieli, a tak�e wielu urz�dnik�w policji o bardziej ni� przeci�tnie kompromituj�cej przesz�o�ci oraz udzielono dymisji Wolfgangowi 23 22 Immerwahrowi Frankelowi, g��wnemu oskar�ycielowi przy Federalnym S�dzie Najwy�szym, jako �e wbrew znaczeniu �rodkowego cz�onu swego nazwiska nie wykaza� si� zbytni� szczero�ci�, nagabywany o sw� nazistowsk� przesz�o��. Ocenia si�, �e 5 tysi�cy spo�r�d 11,5 tysi�ca s�dzi�w RFN by�o czynnych w s�dach hitlerowskich. W listopadzie 1962 roku -wkr�tce po czystce w s�downictwie i w p� roku po znikni�ciu nazwiska Eichmanna z czo��wek gazet - w niemal pustej sali s�dowej we Flensburgu odby� si� od dawna oczekiwany proces Martina Fellenza. Ten by�y Obergruppenfiihrer SS i policji, znany cz�onek Partii Wolnych Demokrat�w w Niemczech Adenauera, zosta� aresztowany w czerwcu 1960 roku, w kilka tygodni po uj�ciu Eichmanna. Oskar�ono go o udzia� i wsp�odpowiedzialno�� za zamordowanie 40 tysi�cy �yd�w w Polsce. Po ponad sze�ciu tygodniach szczeg�owych zezna� �wiadk�w prokurator za��da� najwy�szego wymiaru kary: do�ywotnich ci�kich rob�t. S�d za� skaza� Fellenza na cztery lata, w poczet kt�rych zaliczono mu dwa i p� roku, jakie sp�dzi� wwiezieniu, oczekuj�c na proces. Tak czy inaczej, proces Eichmanna najbardziej brzemienne nast�pstwa mia� w samych Niemczech. Stosunek narodu niemieckiego do w�asnej przesz�o�ci, nad kt�rym to zagadnieniem od pi�tnastu lat �amali sobie g�owy najlepsi znawcy spraw niemieckich, nie m�g� doczeka� si� lepszej ilustracji: Niemc�w niewiele to wszystko obchodzi�o i niespecjalnie przeszkadza�a im obecno�� chodz�cych na wolno�ci zbrodniarzy, bo prawie wykluczone by�o, �e kt�rykolwiek z nich pope�ni� zbrodni� dobrowolnie. Gdybyjed-nak opinia �wiatowa - w�a�ciwie za� das Ausland, kt�rym to s�owem Niemcy okre�laj� zbiorowo wszystkie inne kraje - upiera�a si� przy ��daniu ukarania wszystkich tych ludzi, z najwi�ksz� ochot� spe�niliby to ��danie, przynajmniej do pewnego stopnia. Kanclerz Adenauer przewidywa� k�opoty i da� wyraz obawie, �e proces "przywo�a znowu wszystkie te okropno- �ci" i wzbudzi na ca�ym �wiecie kolejn� fal� uczu� antynie-mieckich, jak si� te� i sta�o. Wci�gu dziesi�ciu miesi�cy, kt�rych potrzebowa� Izrael na przygotowanie procesu, Niemcy gor�czkowo zabezpiecza�y si� przed mo�liwymi do przewidzenia skutkami, z bezprecedensowym zapa�em tropi�c i �cigaj�c s�downie zbrodniarzy nazistowskich przebywaj�cych na terenie kraju. W �adnym jednak momencie w�adze niemieckie ani �aden licz�cy si� od�am opinii publicznej nie wyst�pi�y z ��daniem ekstradycji Eichmanna, cho� wydawa�oby si� to krokiem oczywistym, jako �e ka�de suwerenne pa�stwo strze�e zazdro�nie prawa do os�dzenia przest�pc�w b�d�cych jego obywatelami (oficjalne stanowisko rz�du Adenauera, zgodnie z kt�rym nie mo�na by�o tego uczyni�, poniewa� pomi�dzy Izraelem i Niemcami nie ma �adnych porozumie� w sprawie ekstradycji, nie przekonuje; wynika�o ze� tylko tyle, �e Izraela nie da si� zmusi� do ekstradycji). Rozumia� to Fritz Bauer, heski prokurator generalny, kt�ry wyst�pi� do rz�du federalnego w Bonn z wnioskiem o wszcz�cie post�powania ekstradycyjnego. Ale uczucia, jakimi kierowa� si� w tej sprawie pan Bauer, by�y uczuciami niemieckiego �yda, kt�rych niemiecka opinia publiczna nie podziela�a. Wniosek zosta� przez Bonn odrzucony, na dodatek przeszed� on bez echa i nie znalaz� najmniejszego poparcia^Jnny argument przeciwko ekstradycji, wysuni�ty przez obserwator�w wys�anych przez rz�d zachodnioniemiecki do Jerozolimy, polega� na tym, �e Niemcy znios�y kar� �mierci, a zatem nie^mog�yby wymierzy� Eichmannowi kary, na jak� zas�ugiwa�./W �wietle pob�a�liwo�ci zademonstrowanej przez s�dy niemieckie wobec nazistowskich sprawc�w masowych zbrodni, trudno nie dopatrywa� si� w tym sprzeciwie z�ej woli. Na pewno bowiem najwi�kszym ryzykiem politycznym zwi�zanym z ewentualnym procesem Eichmanna na terenie Niemiec by�oby to, �e s�d m�g�by wyda� wyrok uniewinniaj�cy z braku mens rea,jak w "Rheinischer Merkur" z 11 sierpnia 1961 roku zaznaczy� J. J. Jansen. 25 24 Istnieje inny, delikatniejszy, politycznie za� istotniejszy, aspekt tej sprawy. Co innego wykurzy� z kryj�wek zbrodniarzy i morderc�w, a co innego przekona� si�, �e zajmuj� oni poczesne miejsce w �yciu publicznym i maj� si� �wietnie, czyli stwierdzi�, �e we w�adzach federalnych i pa�stwowych - og�lnie powiedziawszy, na stanowiskach w urz�dach publicznych -zasiadaj� ludzie, kt�rzy zrobili karier� w czasach rz�d�w Hitlera. Prawda, �e gdyby ekipa Adenauera by�a zanadto uczulona na punkcie pe�nienia funkcji pa�stwowych przez ludzi z kompromituj�c� przesz�o�ci� nazistowsk�, nie by�aby mo�e w og�le zdolna sprawowa� rz�d�w. Prawda bowiem jest naturalnie dok�adnym zaprzeczeniem twierdzenia dr� Adenauera, �e nazi�ci stanowili jedynie "stosunkowo ma�y odsetek" Niemc�w, podczas gdy "ogromna ich wi�kszo�� nios�a ochoczo pomoc swym �ydowskim wsp�obywatelom, ilekro� by�o to mo�liwe". (Tylko jedna gazeta niemiecka, "Frankfurter Rundschau", postawi�a - poniewczasie -oczywiste pytanie: dlaczego tylu ludzi, kt�rzy z pewno�ci� znali na przyk�ad akta prokuratury generalnej, milcza�o jak zakl�ci - i udzieli�a sobie jeszcze bardziej oczywistej odpowiedzi: "Poniewa� sami czuli si� winni".) Logika procesu Eichmanna, akcentuj�cego zgodnie z koncepcj� Ben Guriona sprawy og�lne z uszczerbkiem dla subtelno�ci prawniczych, musia�aby doprowadzi� do ujawnienia wsp�udzia�u wszystkich niemieckich urz�d�w i w�adz w Ostatecznym Rozwi�zaniu: wszystkich cywilnych pracownik�w ministerstw pa�stwowych, si� zbrojnych, w��cznie ze sztabem generalnym oraz sfer przemy-s�owo-handlowych. Ale mimo �e oskar�enie pod przewodem pana Hausnera posun�o si� do tego, by powo�a� na kolejnych �wiadk�w ludzi, kt�rych zeznania, jakkolwiek ponure i z pewno�ci� prawdziwe, nie mia�y jednak �adnego albo tylko bardzo lu�ny - zwi�zku z czynami oskar�onego, unika�o starannie poruszenia tego bardzo wybuchowego tematu, jakim by� niemal powszechny wsp�- udzia� w zbrodni, si�gaj�cy daleko poza szeregi cz�onk�w partii nar�dowosocjalistycznej. (Jeszcze przed procesem rozesz�y si� pog�oski, �e Eichmann wymieni� kilkaset nazwisk czo�owych osobisto�ci Republiki Federalnej - swych wsp�pracownik�w, by�y one jednak nieprawdziwe. Pan Hausner w swym inauguracyjnym wyst�pieniu wspomnia� o "wsp�lnikach Eichmanna, kt�rzy nie byli bandytami, ani nie nale�eli do �wiata przest�pczego", obiecuj�c przy tym, �e "spotkamy si� z nimi - a b�d� to lekarze, prawnicy, uczeni, bankierzy, ekonomi�ci - w tych instytucjach, kt�re podejmowa�y decyzj� o zag�adzie �yd�w". Obietnicy nie dotrzyma�, bo te� dotrzyma� jej -w tej formie, w jakiej j� z�o�y� - nie m�g�. Nigdy bowiem nie istnia�y �adne "instytucje podejmuj�ce decyzje" o czymkolwiek, a "odziani w togi dygnitarze ze stopniami naukowymi" nie decydowali nigdy o eksterminacji �yd�w, lecz tylko zbierali si�, by opracowa� plan dzia�a� niezb�dnych dla wcielania w �ycie rozkaz�w Hitlera.) Na jeden wypadek tego rodzaju zwr�cono wszak�e uwag� rz�du, mianowicie na spraw� dr� Hansa Globkego, jednego z najbli�szych doradc�w Adenauera, kt�ry ponad 25 lat temu by� wsp�autorem haniebnego komentarza do ustaw norymberskich, nieco za� p�niej autorem wspania�ego pomys�u, by wszystkim �ydom niemieckim nakaza� przybranie na drugie imi� Izrael b�d� Sara. Ale nazwisko pana Globkego - i tylko to jedno nazwisko - w��czy�a do akt sprawy tocz�cej si� przed s�dem obrona, a i to przypuszczalnie w nadziei, �e "nak�oni" rz�d Adenauera do wszcz�cia post�powania ekstradycyjnego. Pewne jest jedno: by�y Ministerialrat w Ministerstwie Spraw Wewn�trznych i obecny Staatssekretar w Urz�dzie Kanclerskim Adenauera, mia� niew�tpliwie wi�ksze prawo ni� eks-mufti Jerozolimy, by zaj�� miejsce w dziejach cierpie� zadanych �ydom przez nazist�w. To bowiem historia - przynajmniej gdy chodzi o stron� oskar�enia - zaj�a w tym procesie miejsce centralne. 27 26 "Na �awie oskar�onych zasiad� w tym historycznym procesie nie pojedynczy cz�owiek, ani nawet nie sam tylko re�im nazistowski, lecz antysemityzm na przestrzeni ca�ych dziej�w". Tak� tonacj� ustali� Ben Gurion, a pan Hausner wiernie si� jej trzyma�, rozpoczynaj�c sw� inauguracyjn� mow� (trwaj�c� przez trzy posiedzenia) od egipskiego faraona i rozporz�dzenia Hamana, zgodnie z kt�rym "�yd�w nale�a�o zniszczy�, pozabija� i zetrze� z powierzchni ziemi". Nast�pnie zacytowa� proroka Eze-chiela: "A id�c mimo ci�, i widz�c ci� ku podeptaniu podan� we krwi twojej, ja [Pan] rzek�em ci: �yj we krwi twojej [...]" (Ez 16,6), wyja�niaj�c, �e s�owa te trzeba rozumie� jako "imperatyw stoj�cy przed narodem �ydowskim od chwili jego pojawienia si� na arenie dziej�w". Kiepska to znajomo�� historii i tania retoryka, co gorsza za�, podwa�a�o to sens postawienia Eichmanna przed s�dem, gdy� mog�o sugerowa�, �e by� on tylko niewinnym wykonawc� jakich� tajemnych wyrok�w przeznaczenia, a w�a�ciwie wype�nia� misj� antysemityzmu, kt�ry by� mo�e niezb�dny, aby usun�� ze "splamionej krwi� drogi, kt�r� kroczy ten nar�d" przeszkody w wype�nianiu si� jego przeznaczenia. Kiedy na jednym z p�niejszych posiedze� s�du profesor Salo W. Baron z Uniwersytetu Columbia sk�ada� zeznania dotycz�ce nowszej historii �yd�w wschodnioeuropejskich, dr Servatius nie zdo�a� opiera� si� d�u�ej pokusie i zada� oczywiste pytanie: "Dlaczego te wszystkie nieszcz�cia spad�y na nar�d �ydowski?", a tak�e: "Czy �wiadek nie s�dzi, �e u podstaw narodowego losu �yd�w tkwi� motywy irracjonalne? Wykraczaj�ce poza ludzk� zdolno�� pojmowania?" Czy nie mamy tu przypadkiem do czynienia z czym� w rodzaju "ducha dziej�w, kt�ry kieruje ich biegiem [...] bez udzia�u ludzi?" Czy� pan Hausner nie pozostaje zasadniczo w zgodzie z "doktryn� praw historii" - aluzja do Hegla - i czy� nie udowodni� on, �e "czyny przyw�dc�w nie zawsze wiod� do celu, kt�ry pragn�li osi�gn��? [...] W tym przypadku zamie- r�eniem by�o zniszczenie narodu �ydowskiego. Celu tego nie osi�gni�to, powsta�o natomiast nowe, wspaniale rozwijaj�ce si� .pa�stwo". Ten argument obrony wykazuje z kolei niepokoj�c� zbie�no�� z najnowszym antysemickim wymys�em z kr�gu m�drc�w Syjonu. Zaledwie kilka tygodni przedtem wiceminister spraw zagranicznych Husajn fikar Sabri z ca�� powag� o�wiadczy� w egipskim Zgromadzeniu Narodowym, �e Hitler nie ponosi winy za masakr� �yd�w: pad� on ofiar� syjonist�w, kt�rzy "zmusili go do pope�nienia zbrodni, jakie w ko�cowym efekcie umo�liwi�y im osi�gni�cie ich celu: utworzenie pa�stwa Izrael". Tyle tylko, �e dr Servatius - trzymaj�c si� tej samej filozofii historii, kt�r� wy�o�y� prokurator - rol�, jak� zwykle rezerwowano m�drcom Syjonu, przypisa� Historii. Na przek�r intencjom Ben Guriona i wszelkim wysi�kom oskar�ycieli, miejsce na �awie oskar�onych zajmowa� ci�gle pojedynczy cz�owiek, istota z krwi i ko�ci; o ile za� Ben Guriona "absolutnie nie interesowa�o, jaki wyrok zapadnie w sprawie Eichmanna", nie spos�b zaprzeczy�, �e jedynym zadaniem s�du wjerozolimie by�o w�a�nie wydanie wyroku. 28 ROZDZIA� II Oskar�ony Otto Adolf, syn Karla Adolfa Eichmanna i Marii Schaf-ferling, pojmany na przedmie�ciu Buenos Aires wieczorem 11 maja 1960 roku, przewieziony samolotem do Izraela w dziewi�� dni p�niej, postawiony przed S�dem Okr�gowym wjerozolimie 11 kwietnia 1961 roku, zosta� oskar�ony pod pi�tnastoma zarzutami o to, �e "wraz z innymi" pope�ni� zbrodnie przeciwko narodowi �ydowskiemu, zbrodnie przeciwko ludzko�ci, a tak�e zbrodnie wojenne, w ca�ym okresie sprawowania rz�d�w przez nazist�w, a w szczeg�lno�ci w okresie drugiej wojny �wiatowej. Ustawa o karach dla nazist�w i os�b z nimi wsp�pracuj�cych z roku 1950, na podstawie kt�rej by� s�dzony, stanowi, �e "winny pope�nienia kt�rego� [...] z tych przest�pstw [...] podlega karze �mierci". Na ka�dy z tych zarzut�w Eich-mann odpowiada�: "W rozumieniu aktu oskar�enia -niewinny". W jakim wiec sensie uwa�a� si� za winnego? W trakcie d�ugotrwa�ych przes�ucha� oskar�onego -jego zdaniem, "najd�u�szych w historii" - ani obrona, ani nawet trzej s�dziowie nie raczyli mu zada� tego oczywistego pytania. Jego adwokat Robert Servatius, zamieszka�y w Kolonii, wynaj�ty przez Eichmanna, a op�acany przez rz�d izraelski (dzia�aj�cy na podstawie precedensu, jaki mia� miejsce na procesie norymberskim, gdzie wszystkich pe�nomocnik�w obrony op�aca� trybuna� zwyci�skich mocarstw), udzieli� na to pytanie odpowiedzi w wywiadzie prasowym: "Eichmann poczuwa si� do winy przed Bogiem, a nie przed prawem", ale odpowied� ta nie znalaz�a aprobaty u sa- mego oskar�onego. Obrona z pewno�ci� wola�aby, �eby o�wiadczy� on, i� jest niewinny w tym sensie, �e w �wietle obowi�zuj�cego w�wczas nazistowskiego systemu prawnego nie uczyni� niczego z�ego, gdy� to, o co go oskar�ono, to nie by�y zbrodnie, tylko "akty usankcjonowane przez pa�stwo", nie mog�ce podpada� pod kompetencje w�adz s�dowych �adnego innego kraju (par inparem imperium non habet); on za� mia� obowi�zek im si� podporz�dkowa�, przy czym - wed�ug Servatiusa - za czyny, kt�re pope�ni�, "otrzymuje si� odznaczenia w wypadku zwyci�stwa lub idzie si� na szubienic� w wypadku przegranej". Poza granicami Izraela (na spotkaniu w bawarskiej Akademii Katolickiej, po