437
Szczegóły |
Tytuł |
437 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
437 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 437 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
437 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Na pocz�tku czuj� si� w obowi�zku zaznaczy� , �e g��wni bohaterowie
tego opowiadania po raz pierwszy spotkali si� w
ksi��ce pod tytu�em "'Planeta smierci" (Deathworld), w kt�rej Jason din Alt
- zawodowy hazardzista zostaje wynaj�ty przez Kerka - do rozbicia kasyna.
Potem jest ju� tylko ze strony na stron� gor�cej...
Zaowocowa�o to ca�ym cyklem o tematyce ekologicznej(sic!) , uj�tej w sensacyjn�
fabu��. Warto si�gn��.
Grabcu
Harry Harrison
Pancernik w rezerwie
(The Mothballed Spaceship)
t�umaczy� Rados�aw Kot
HTML - Grabcu
- Podejd� troch� bli�ej - oznajmi�a Meta, siedz�ca za sterami.
- Na twoim miejscu bym tego nie robi� - rzek� zrezygnowanym g�osem Jason,
wiedz�c, �e najmniejsza pr�ba ostrze�enia by�a dla Pyrrusjan niemal r�wnoznaczna
z wyzwaniem.
- Nie ma si� czego ba� przy takiej odleg�o�ci - wtr�ci� Kerk, zgodnie zreszt� z
przewidywaniami Jasona. - Przyznaj�, �e jest ogromny; to prawdopodobnie ostatni
istniej�cy we wszech�wiecie pancernik. Ma jednak ponad pi�� tysi�cy lat i
jeste�my w odleg�o�ci stu trzydziestu mil...
Przerwa� mu niewielki pomara�czowy rozb�ysk na kad�ubie odleg�ego okr�tu i
niemal w tej samej chwili ich maszyna zadygota�a, a tablica przed Met�
rozjarzy�a si� krwistym blaskiem lampek alarmowych.
- M�wi�e�, �e ile on ma lat? - zapyta� niewinnie Jason. W odpowiedzi otrzyma�
ponure spojrzenie milcz�cego nagle Kerka, a Meta zawr�ci�a bez s�owa, omijaj�c
szerokim �ukiem pancernik i sprawdzaj�c uszkodzenia.
- Statecznik burtowy zosta� w znacznym stopniu zniszczony, trzy segmenty
kad�uba s� rozhermetyzowane. Napraw trzeba dokona� w pr�ni, bo przy pierwszym
l�dowaniu rozleci si� w diab�y - oznajmi�a po chwili.
- Wspaniale! - Mrukn�� Jason din Alt. - Cho� w sumie to dobrze, �e oberwali�my,
mo�e b�dziecie wreszcie na tyle ostro�ni, by uj�� z tego z �yciem, no i z
obiecanymi pi�ciuset milionami kredyt�w. Dobrze, bierzemy kurs na flot� i
zajmiemy si� teraz wyci�gni�ciem z admira�a tych paru detali, kt�re zapomnia�
nam poda�, proponuj�c t� robot�.
*
Admira� Djukich, dow�dca Si� Zbrojnych Ziemi, by� kurduplem od wodzenia, a teraz
wygl�da� jakby jeszcze si� kurczy�, przyt�oczony osobowo�ci� i masywn� sylwetk�
Kerka, gdy Pyrrusjanin pochyli� si� nad jego biurkiem i oznajmi� lodowatym
tonem:
- Mo�emy odlecie�, a wtedy Rim Hordes przejd� sobie spokojnie przez ten system i
posprz�taj�. I to b�dzie tw�j koniec!
- Nie, nie... - zaprotestowa� s�abo oficer. - Mamy rezerwy, mo�emy zbudowa�
flot� czy kupi� okr�ty, ale to wymaga czasu. O wiele �atwiej jest u�y� tego
pancernika Imperium.
- �atwiej? - Jason uni�s� brew. - Ilu ludzi dot�d stracili�cie, pr�buj�c tam
wej��?
- No... �atwiej to mo�e niew�a�ciwe s�owo... by�y pewne trudno�ci... razem
czterdziestu siedmiu.
- I dlatego wys�ali�cie ofert� na Felicity? - upewni� si� din Alt.
- Naturalnie. Nasz przemys� ci�ki od dawna kupuje od was surowce, st�d te�
dowiedzieli�my si�, jak to mniej ni� setka Pyrrusjan podbi�a ca�y �wiat.
Pomy�leli�my wi�c, �e mo�na by zaproponowa� wam kontrakt na wej�cie do tego
okr�tu.
- Byli�cie tylko niezbyt dok�adni w poinformowaniu nas, kto znajduje si� na
pok�adzie i dlaczego nikomu nie pozwala on zbli�y� si� do okr�tu, nie m�wi�c ju�
o wej�ciu.
- No c�... to w�a�nie jest ca�y problem... na pok�adzie nie ma nikogo. -
Admira� u�miechn�� si� sztucznie i z do�� du�ym wysi�kiem. - Pozw�lcie mi
wyja�ni�. Ot� ta planeta za czas�w Imperium by�a jedn� z najwa�niejszych i
chocia� przynajmniej z jedena�cie innych twierdzi, �e s� kolebk� ludzko�ci, to
my tutaj, na Ziemi, wiemy, �e mamy racj�. Ten pancernik zreszt� to potwierdza -
kiedy zako�czy�a si� IV Wojna Galaktyczna, zosta� odstawiony do rezerwy,
zahermetyzowany i pozostawiony tutaj, cho� jeszcze niedawno nie mieli�my poj�cia
o jego istnieniu.
- Nie wierz�, �e pozbawiony za�ogi i odstawiony do rezerwy pancernik, licz�cy
sobie pi�� tysi�cleci, zabi� czterdzie�ci siedem os�b - burkn�� Kerk.
- A ja wierz� - sprzeciwi� si� Jason. - Ty zreszt� te� uwierzysz, jak si� chwil�
zastanowisz. To jest ogromny, najtrudniejszy w dziejach do zniszczenia okr�t
wojenny, nap�dzany przez najpot�niejsze silniki, jakie kiedykolwiek
wyprodukowano. Oznacza to najwi�ksze pok�adowe reaktory, a co za tym idzie -
dzia�a o najdalszym zasi�gu i ekrany o najwi�kszej mocy, nie licz�c innych
rodzaj�w broni ofensywnej i defensywnej. A do ka�dego urz�dzenia pasuje
okre�lenie naj... Wiadomo, �e to wszystko jest przynajmniej zdublowane, je�eli
nie potr�jne. Na pok�adzie znajduj� si� wyspecjalizowane komputery bojowe... No,
widz�, �e dociera - to marzenie ka�dego Pyrrusjanina: najpot�niejsza we
wszech�wiecie bro�, zdolna praktycznie do wszystkiego. Nie uwa�asz, �e mi�o
by�oby znale�� si� za sterami takiego czego�?
Kerk i Meta milczeli w zgodnym zachwycie, a na ich twarzach malowa�o si� b�ogie
rozmarzenie: nie by�o w�tpliwo�ci, i� ca�kowicie zgadzali si� z przedm�wc�.
Pe�ne szcz�cia u�miechy znikn�y jednak, gdy ten doda�:
- Tylko �e to cudo jest aktualnie w rezerwie i ca�kowicie zahermetyzowane, co
oznacza, �e jest wy��czone, cho� gotowe do akcji. Poza jednym ze stos�w,
komputerem g��wnym i broni� defensywn�, reszta jest nieczynna. Cz�ci�
zabezpieczenia by�o naturalnie takie zaprogramowanie, by asekurowa� jednostk�
przed meteorytami czy innymi zagro�eniami z kosmosu, ale przede wszystkim przed
nie upowa�nionymi do tego osobnikami, kt�rzy mogliby doj�� do wniosku, �e taki
drobiazg przyda�by si� im do kolekcji; a w og�le dobrze by�oby go mie� ot tak,
na wszelki wypadek. Zostali�my ostrze�eni pierwszym strza�em, cho� nie w�tpi�,
�e m�g� nas r�wnie �atwo zniszczy�. Gdyby mia� za�og�, to nale�a�oby da� sobie z
tym spok�j; no, mo�na jeszcze by�oby spr�bowa� j� przekona�, �e mamy wznios�e i
s�uszne cele. Poniewa� jednak jej nie ma, pozostaje nam przechytrzenie komputera
pok�adowego. Nie jest to rzecz� �atw�, ale jakim� cudem mog�oby si� uda�. -
Jason u�miechn�� si� szeroko i zwr�ci� do admira�a: - We�miemy t� robot�, ale
stawka si� podwoi�a: miliard. Jeden miliard kredyt�w.
- Niemo�liwe! To zbyt wielka suma, bud�et nie...
- Zbli�aj� si� Rim Hordes, maj�c na celu grabieli i zniszczenie. By ich
powstrzyma�, potrzebujecie okr�t�w zamawiacie je w stoczniach, kupujecie u
innych... a je�eli dostawy si� op�ni�? Je�eli nie b�dzie tych okr�t�w w chwili
pojawienia si� wroga? Wystarczy odrobina wyobra�ni: ota p�ka obrona, l�duje
desant, wy�amuje drzwi i ca�e to �adne biuro tonie we krwi...
- Do��! - pisn�� admira�, blady nagle niczym �ciana.
Jason przewidzia� s�usznie: by� to typowy ,,oficer biurowy", kt�ry nigdy w �yciu
nie bra� udzia�u w �adnej akcji, nawet jej nie widzia� z bliska; a do tego by�
tch�rzem.
- Macie ten kontrakt - wychrypia� - ale twardo stawiam warunek: trzydzie�ci dni.
Jedna minuta d�u�ej i mo�ecie si� po�egna� z fors�; nie dostaniecie z�amanego
grosza! Zgoda?
Jason spojrza� na Met� i Kerka, kt�rzy jednocze�nie skin�li g�owami.
- Zgoda - stwierdzi� - ale ten miliard jest bez podatk�w i bez wydatk�w. Zapasy,
zaopatrzenie, pomoc waszej floty, materia�y i ludzie, to wszystko jest op�acane
przez was. I �adnych oszcz�dno�ci na listach zapotrzebowa�, kt�re wam
dostarczymy.
- Ale... - j�kn�� Djukich.
- Krew na �cianach... - szepn�� Jason i czo�o oficera pokry�o si� potem.
- Przygotuj� dokumenty - pisn�� s�abo admira�. Kiedy zaczniecie?
- Ju� zacz�li�my. U�ci�nijmy sobie d�onie, a papiery za�atwimy jutro. -
Potrz�sn�� entuzjastycznie bezw�adn� d�oni� siedz�cego, dodaj�c: - Nie s�dz�,
by�cie mieli co� w rodzaju instrukcji obs�ugi tego pancernika?
- Gdyby�my mieli, to nie proponowaliby�my wam tego kontraktu - prychn��
zapytany. - W archiwach nie ma nawet �ladu na ten temat. Wszystko, co odkryli�my
odno�nie tego okr�tu, jest do waszej dyspozycji.
- Niewiele tego, skoro stracili�cie czterdziestu siedmiu ochotnik�w. Okazuje
si�, �e pi�� tysi�cy lat to jednak d�ugi okres, nawet dla najlepszej
biurokracji. Poza tym jedyn� rzecz�, jakiej nie mo�na skutecznie przechowa�,
jest praktyczna instrukcja jak wyj�� z przechowania rezerwowy okr�t. Nie ma si�
jednak co martwi�, znajdziemy na to spos�b. Pyrrusjanie nigdy nie rezygnuj�.
Je�eli wyda pan rozkaz, by przes�ano nam te dane, kt�rymi dysponujecie, to udamy
si� do naszych kwater i nakre�limy plan jak wykona� kontrakt przed terminem.
*
- Jak? - zapyta� Kerk, ledwie zamkn�y si� za nimi drzwi ich kwatery.
- Nie mam zielonego poj�cia! - przyzna� Jason, u�miechaj�c si� niewinnie na
widok ich zawiedzionych grymas�w. - Proponuj� napi� si� czego� rozs�dnego i
zabra� do my�lenia. Ot� jest to robota, kt�ra mo�e sko�czy� si� u�yciem
brutalnej si�y, ale powinna si� zacz�� od udowodnienia umys�owej przewagi
cz�owieka nad maszyn�, kt�r� zreszt� sam wymy�li�. Dla mnie podw�jn� z lodem,
kochanie.
- Samoobs�uga - warkn�a Meta. - Skoro nie masz poj�cia, jak si� za to zabra�,
to dlaczego przyj��e� kontrakt?
Zabrz�cza�o szk�o, trunek sympatycznie zabulgota�, i Jason westchn�� siadaj�c.
- Bo jest to dla nas okazja zarobienia paru groszy wyja�ni� - kt�rych, jak
wiecie, potrzebujemy. Je�eli nie uda nam si� w�ama� do tej przero�ni�tej
konserwy, to stracimy jedynie trzydzie�ci dni. - Poci�gn�� solidny �yk i
przypomnia� sobie, �e rozs�dna dyskusja z Pyrrusjanami to tylko strata czasu:
istnia�y szybsze i skuteczniejsze sposoby. - Chyba nie boicie si� tego
pancernika, co?
Po czym, z anielskim u�miechem wcielonej niewinno�ci, obserwowa� dwa w�ciek�e
oblicza i nag�e napi�cie mi�ni, kt�rym towarzyszy� cichy szum serwomotor�w
wysuwaj�cych, a po kr�tkiej chwili chowaj�cych bro� do kabur.
- Lepiej we�my si� do roboty - warkn�� Kerk tracimy czas, a ka�da sekunda si�
liczy. Od czego zaczynamy?
- Od materia��w archiwalnych. Musimy najpierw zebra� maksimum wiedzy o tym
pancerniku.
*
- Nie bardzo rozumiem, co nam daje obrzucanie ska�ami tego okr�tu - oznajmi�a
Meta. - Wiemy ju�, �e niszczy je, zanim dotr� w jego pobli�e. To strata czasu, a
teraz jeszcze chcesz marnowa� �ywno��. Te tusze...
- Meta, kochanie. Zamknij si� z �aski swojej. W tym szale�stwie jest metoda.
Jednostka flagowa, kt�ra mruga sobie weso�o radarem, zapisuje ka�dy strza� i
odleg�o��, w jakiej cel zosta� zniszczony, z jakiej to nast�pi�o broni itd.
Trzydzie�ci okr�t�w obrzuca go w tej chwili rozmaitym kosmicznym �mieciem, a to
nie jest co�, co zwykle przytrafia si� zahermetyzowanym i odstawionym do rezerwy
jednostkom, i powinno da� ciekawe rezultaty. Teraz opr�cz ska� wystrzelimy te
po�cie mi�sa opakowane w dwadzie�cia kilogram�w pancernego plastiku i to z
r�nymi szybko�ciami i po r�nych trajektoriach. Je�eli kt�ry� z nich dotrze do
okr�tu, to b�dziemy wiedzieli, �e cz�owiek w kombinezonie z takiego plastiku
tak�e powinien tego dokona�. Poza tym, je�eli to nie jest jeszcze wystarczaj�ce
obci��enie dla jego komputera, to ca�kiem spora planetoida jest ju� w drodze,
dok�adnie na kursie kolizyjnym. Albo b�dzie musia� j� zniszczy�, a na to
potrzeba sporo energii, albo postara si� zmieni� kurs. Wszystko to da nam nowe
informacje, kt�re pomog� w znalezieniu sposobu jak si� do niego dosta�.
- Pierwszy befsztyk w drodze - poinformowa� ich Kerk od drzwi. - Przy za�adunku
odci��em par� naj�adniejszych kawa�k�w i chwilowo mamy pe�n� lod�wk�. Po
kilogramie z ka�dego. Nie powinno to mie� znaczenia przy do�wiadczeniu.
- Na stare lata zaczynasz specjalizowa� si� w kradzie�y - wtr�ci� din Alt.
- No c�, ucz� si� od ciebie. Ot� i pierwszy idzie w diab�y - wskaza� malutki
rozb�ysk na ekranie. - Ka�dy ma przymocowan� flar�, eksploduj�c� w chwili
trafienia. Teraz drugi. Docieraj� do celu bli�ej ni� ska�y, ale nie osi�gaj� go.
- Zatem wracamy do my�lenia. - Jason wzruszy� ramionami. - Na pocz�tek proponuj�
steki i butelk� wina. Do przybycia planetoidy mamy jeszcze dwie godziny, a
chcia�bym to spokojnie obejrze�.
*
Do ogl�dania by�o, �agodnie m�wi�c, niewiele. Miliony ton solidnej ska�y
umieszczono na kolizyjnej orbicie za pomoc� sporego nak�adu si� i �rodk�w (o
czym nie omieszka� przypomnie� im admira� Djukich). Teraz wy�ania�y si� one
majestatycznie z mrok�w kosmosu przy wt�rze zaciek�ego terkotania radaru
pancernika. Zaledwie komputer zd��y� przeliczy� kursy i czas, silniki g��wne
o�y�y na chwil� i planetoida przemkn�a za ruf� pancernika, nikn�c w pustce.
- Dramatyczne jak cholera - oznajmi�a Meta lodowatym tonem.
- Wiemy, �e silniki s� sprawne i mog� by� u�yte w ka�dej chwili - sprzeciwi� si�
Jason. - A to jest nowa, cenna informacja.
- A jaka z tego korzy��? - spyta� ironicznie Kerk.
- C�, nigdy nie wiadomo co si� mo�e... - zacz�� Jason, lecz przerwa� mu trzask
w g�o�niku.
- Kontrola do Pyrrusa Jeden. S�yszycie mnie?
- Tu Pyrrus Jeden - odpar� din Alt. - O co chodzi?
- Otrzymali�my wiadomo�� z pancernika na fali 183,4. Tre�� jest nast�puj�ca:
Nederuebla al navigacio centro. Kroniku ci tin sangon...
- Nic nie rozumiem - j�kn�a Meta.
- To esperanto, j�zyk urz�dowy Imperium. Okr�t przes�a� do bazy informacj� o
zmianie kursu. A poza tym znamy jego nazw�: "Indestructible".
- To wa�ne?
- Wa�ne! - Jason prawie zapia� z zachwytu, dostrajaj�c radio do nowej
cz�stotliwo�ci. - Kiedy sk�onisz kogo� do gadania, to prawie go przekona�e�.
Spytaj, a ka�dy komiwoja�er potwierdzi, �e to prawda. Teraz uprzejmie prosz� o
cisz� - b�d� �wiczy� najlepsze wojskowe esperanto jakie znam. Odchrz�kn��,
w��czy� nadajnik i oznajmi�:
- Halo ,,Indestructible", tu Kwatera G��wna. Wyja�ni� samowoln� zmian� kursu.
- Zmiana kursu zgodnie z instrukcj� L-590, by unikn�� zniszczenia.
- Tw�j nowy kurs jest niebezpieczny dla ruchu. Wr�� na poprzedni.
W milczeniu obserwowali ekran, na kt�rym przez kilka sekund nic si� nie dzia�o,
po czym ruf� pancernika roz�wietli�a purpurowa po�wiata nap�du g��wnego.
- Uda�o si�! - Meta entuzjastycznie u�ciska�a Jasona, a� jego �ebra ostrzegawczo
zatrzeszcza�y. - S�ucha twoich rozkaz�w! Ka� mu nas wpu�ci� i po sprawie.
- Nie s�dz�, �eby to by�o takie proste. Spr�bujmy lepiej okr�n� drog� - mrukn��
Jason i przeszed� na esperanto. - Zmiana kursu przyj�ta. Wyja�nij powody
wysokiego zu�ycia energii ostatnimi czasy.
- Deszcz meteoryt�w. Wszystkie znajduj�ce si� na kursie kolizyjnym zniszczono.
- Raport m�wi o u�yciu pomocniczych baterii rakietowych. To prawda?
- Tak jest.
- Stwierdzam wysoki stopie� zu�ycia amunicji. Zostanie wys�ane uzupe�nienie.
- Uzupe�nienie niepotrzebne. Zapasy amunicji znacznie powy�ej niezb�dnego
poziomu.
- K��tliwy jak na komputer, nie? - mrukn�� Jason wy��czywszy mikrofon. -
Zobaczymy, jak zareaguje na u�ycie szar�y.
- Kwatera G��wna anuluje twoj� decyzj� co do uzupe�nie�. Statek zaopatrzeniowy
podejdzie do luku �adunkowego za siedemna�cie godzin. Potwierdzi�.
- Potwierdzam. Statek zaopatrzeniowy musi poda� sygna� dehermetyzacyjny, zanim
znajdzie si� w odleg�o�ci stu trzydziestu mil.
- Sygna� zostanie wys�any. Jakie jest aktualne has�o? Przez chwil� panowa�a
cisza, kt�ra przeci�gn�a si� do pe�nych dw�ch sekund i Jason zaczyna� si� ju�
niepokoi�, gdy g�o�nik zn�w o�y�.
- Informacja zastrze�ona.
- Przygotowa� si� do sprawdzenia pami�ci sygna�u anuluj�cego hermetyzacj�. Czy
jest to wy��cznie sygna� radiowy?
- Tak.
- Czy jest to zdanie przekazane foni�? - Nie.
- Czy jest to zakodowane has�o? - Tak.
- Zr�b mi drinka. - Jason wy��czy� mikrofon. - Ta gra w dziesi�� pyta� mo�e
zaj�� troch� czasu.
*
Zaj�a. Dzi�ki za� cierpliwo�ci i starannemu omijaniu g��wnego tematu, uda�o si�
w ko�cu wyci�gn�� z komputera tyle, ile by�o mo�na bez wzbudzania podejrze�.
- Sygna� jest radiowy, kodowany i sk�ada si� z dziesi�ciu cyfr. Je�eli uda si�
nam go nada�, to program dehermetyzuj�cy zacznie dzia�a� natychmiast i ta puszka
b�dzie s�ucha�a naszych rozkaz�w.
- A w dodatku zainkasujemy nale�no�� - doda�a Meta. - Czy mo�na tak
zaprogramowa� nasz komputer, by wysy�a� kolejno wszystkie kombinacje cyfr, a�
trafi na w�a�ciwy?
- Mo�na. To samo w�a�nie przysz�o mi do g�owy. Komputer pancernika jest
przekonany, �e sprawdzamy systemy ��czno�ci, i poinformowa� mnie, �e mo�e
przyj�� do powt�rzenia i weryfikacji sto sygna��w na sekund�. Naturalnie ka�dy
b�dzie przechodzi� przez obwody koduj�ce i je�eli wy�lemy ten w�a�ciwy, to
rozpocznie si� dehermetyzacja, a nasz komputer b�dzie przy okazji wiedzia�,
jakie to by�o has�o.
- Na to nie da�by si� nabra� nawet pi�cioletni g�wniarz - sprzeciwi� si� Kerk.
- Nie doceniasz g�upoty komputera i zapominasz, �e jest to maszyna ca�kowicie
pozbawiona wyobra�ni. Sprawdzimy jak d�ugo to potrwa - din Alt zabra� si� za
klawiatur� nuc�c co� pod nosem, ale ju� po chwili zakl��. Do kitu. Musimy wys�a�
dziewi�� cyfr do dziesi�tej pot�gi, co przy podanej przez niego szybko�ci zajmie
nam oko�o pi�ciu miesi�cy.
- A zosta�y tylko trzy tygodnie.
- Dzi�ki, Meta, ale znam si� jeszcze na kalendarzu. I tak musimy spr�bowa�.
Zacznij od 9.999.999.999. i odliczaj kombinacje w d�. P�niej skontaktuj si� z
Wydzia�em Kod�w Floty, wydosta� ich szyfry i wy�lij mo�e kt�ry� b�dzie pasowa�.
Szanse nadal mamy jak pi�� do jednego przeciw trafieniu we w�a�ciwy, ale to i
tak jest lepsze ni� nic. Poza tym trzeba si� znowu zabra� za my�lenie.
*
Flota przys�a�a niewysokiego jegomo�cia o nazwisku Shrenkly, kt�ry przytarga� ze
sob� spor� pak� materia��w. Okaza� si� szefem Wydzia�u Szyfr�w, a na dodatek
entuzjast� kod�w i krzy��wek. By�o to najciekawsze zadanie, jakie kiedykolwiek
otrzyma�, tote� entuzjastycznie zabra�, si� do roboty, gadaj�c przy tym bez
przerwy.
- Co� wspania�ego! Cudowna okazja! Serie wst�pne i zst�pne nadawane s�
automatycznie, wi�c nie ma co sobie nimi zawraca� g�owy. Zajmiemy si� zatem
permutacjami: i podstawieniami, kt�re...
- �wietnie, nie przeszkadzaj sobie - przerwa� mu: fason klepi�c go po plecach i
rado�nie szczerz�c z�by. Potem zdasz mi z tego raport, ale teraz mamy wa�n�
narad�, wi�c pobaw si� sam. Kerk, Meta - czas na nas...
- Jak� znowu narad�? - spyta�a szeptem, ledwie znale�li si� na korytarzu.
- Normaln�, w�a�nie przed chwil� j� wymy�li�em, by urwa� si� temu nudziarzowi.
Niech sobie w spokoju kombinuje; przecie� i tak si� na tym nie znamy. My
tymczasem spr�bujemy wymy�li� co� innego.
- Uwa�am, �e m�wi� o ciekawych rzeczach.
- Doskonale, to id� sobie z nim pogada�. Tylko wtedy, kiedy b�d� w pobli�u.
Tymczasem wysilmy m�zgownice, mo�e przyjdzie nam do g�owy co� genialnego.
*
To, co z tego my�lenia wynik�o, zaowocowa�o szeregiem najrozmaitszych
przedsi�wzi��, charakteryzuj�cych si� jednak cech� wsp�ln�: �adne si� nie
powiod�o. Jednym z pomys��w by�a miniaturyzacja robota i sprawdzenie czy i jak m
m�g�by dotrze� do pancernika. Konstruowali coraz mniejsze, wysy�ali i... ka�dy
ko�czy� tak samo - w �adnym wybuchu. Obsesja miniaturyzacji zasz�a tak daleko,
�e po robocie wielko�ci monety skonstruowali kamer� o wymiarach �ebka od
szpilki, ci�gn�c� molekularn� ni� steruj�c� i doprowadzaj�c� energi� do jej
jonowego silniczka. Dotar�a do okr�tu na odleg�o�� dziesi�ciu mil, po czym
zosta�a g�adko za�atwiona jednym strza�em. Inne, r�wnie genialne co
nieortodoksyjne pomys�y, tak�e nie powiod�y si� w praktyce. Pancerny kolos
unosi� si� tymczasem w przestrzeni, spokojnie przyjmuj�c i sprawdzaj�c nie
ko�cz�ce si� serie cyfr, a przy okazji odstrzeliwuj�c wszystko, co tylko
znalaz�o si� w pobli�u. Ka�da pr�ba wymaga�a czasu, tote� dni mija�y raczej
szybko i Jason zacz�� mie� chroniczn� migren� oraz trudno�ci z zasypianiem w
miar� kurczenia si� wyznaczonego czasu. Problem wydawa� si� nierozwi�zywalny.
*
Gdy Meta zajrza�a do jego kabiny, wprowadza� w�a�nie odleg�o�ci i cechy
zniszczonych dot�d obiekt�w do komputera, kln�c z cicha i bez przekonania.
- B�d� u Shrenkly'ego, gdyby� mnie potrzebowa� oznajmi�a.
- Cudownie.
- Nauczy� mnie ju� tabel cz�stotliwo�ci, a dzi� zaczniemy proste kody
podstawieniowe.
- Pasjonuj�ce!
- Dla mnie tak. Nigdy dot�d nie zetkn�am si� z czym� takim, a poza tym ma to
swoj� warto��. Wiadomo, �e jeden z tych sygna��w jest w�a�ciwy, nie wiemy tylko
kt�ry, a to wi�cej ni� ty osi�gn��e�, obrzucaj�c okr�t ska�ami. Poza tym zosta�y
nam dwa dni! - oznajmi�a wychodz�c.
Drzwi hukn�y. Jason oklap�, nagle zdaj�c sobie spraw�, jak bardzo jest
zm�czony. Nala� do szklanki troch� ,,dopalacza" (oko�o osiemdziesi�ciu procent)
i za�y� pierwsz� dawk� lecznicz�, gdy wszed� Kerk.
- Zosta�y nam dwa dni - oznajmi�.
- Dzi�ki serdeczne, dop�ki mi o tym nie powiedzia�e�, �y�em w b�ogiej
nie�wiadomo�ci. Wiem, �e Pyrrusjanie nigdy si� nie poddaj�, ale tak mi co�
�mierdzi, �e mo�emy by� w tej materii debiutantami.
- Jeszcze nie jeste�my pokonani. B�dziemy walczy�! - Klasyczna pyrrusja�ska
odpowied�, tylko tym razem g�upia. Jak sobie to wyobra�asz? Aborda�?
- Dlaczego nie? Je�eli b�dziemy mieli pancerne kombinezony, to ma�okalibrowa
bro� palna i lasery s�abej mocy mog� nas tylko uszkodzi�, a nie zabi�. Wystarczy
omin�� artyleri� g��wn� i miotacze oraz rozwali� kt�r�� �luz�.
- I to wszystko? A mo�e masz jeszcze jaki� pomys� jak omin�� artyleri� g��wn�?
- Nie, ale jak ci� znam, to ty ju� co� wymy�lisz. Tylko lepiej si� pospiesz,
mamy...
- Wiem, dwa dni. Przypuszczam, �e dla niekt�rych lepsza jest �mier� ni�
przyznanie si� do pora�ki. C�, w�o�ymy kombinezony, polecimy za chmar�
od�amk�w, kt�re pancernik rozbije w drobny py�, a potem wm�wimy jego sensorom,
�e wcale nie jeste�my par� pancernych kombinezon�w, tylko plastikowymi beczkami
z piwem, na kt�re szkoda energii dzia� i wystarczy bro� ma�okalibrowa. Ta z
kolei oka�e si� nieskuteczna. Potem wleziemy do �rodka, skasujemy miliard w
got�wce i b�dziemy �yli d�ugo i szcz�liwie.
- O, w�a�nie, co� w tym stylu. Lec� przygotowa� kombinezony.
- Zanim polecisz, zastan�w si� uprzejmie nad jednym drobiazgiem: jak, u diab�a,
przekona� sensory tego tam, �e... - Jason zamilk� nagle z szeroka otwartymi
oczami.
Po d�u�szej chwili o�y�, trzepn�� Kerka w plecy z rado�ci i o�wiadczy� weso�o:
- Mam! - po czym ruszy� do komputera.
Kerk czeka�, spokojnie obserwuj�c Jasona wprowadzaj�cego dane. Odpowied� nie
da�a na siebie d�ugo czeka�. - Oto plan ataku - oznajmi� rado�nie din Alt
unosz�c w d�oni dyskietk�. - I to ataku, kt�ry ma wszelkie szanse powodzenia.
Trzeba by�o pami�ta�, �e komputer pancernika jest tylko g�upi� maszyn� licz�c�,
tyle �e liczy bardzo szybko. I �e zawsze b�dzie si� zachowywa� tak samo, bo tak
jest zaprogramowany. A teraz s�uchaj: cz�� rufowa, gdzie s� dysze nap�du
g��wnego, jest najs�abiej broniona tylko sto czterna�cie stanowisk ogniowych
mo�e by� skierowanych do ty�u. Czas ich obrotu o sto osiemdziesi�t stopni jest
r�ny - od u�amka sekundy a� do sze�ciu sekund w przypadku artylerii g��wnej. To
jedna sprawa. Druga to spos�b, w jaki komputer traktuje cele. Na pierwszy ogie�
id� najszybciej poruszaj�ce si� ska�y, nawet je�eli s� w dalszej odleg�o�ci ni�
wi�ksze, ale wolniej poruszaj�ce si� cele. Do tego dochodzi jeszcze
szybkostrzelno��, k�t podniesienia czy opuszczenia lufy i inne takie - nasz
komputer przemieli� to wszystka i oto efekt. - A jaki on jest?
- Taki, �e teoretycznie powinno nam si� uda�. B�dziemy w �rodku dyskowatej
formacji skalnych od�amk�w, kt�ra zostanie skierowana w ruf� pancernika. Ska�
musi by� tyle, �eby wystarczy�o ich dla dzia� broni�cych tego sektora, i nale�y
je dobra� tak, by najmniejsza by�a dwa razy wi�ksza ni� cz�owiek w skafandrze.
Powinni�my mie� tak� sam� jak one szybko�� i kierunek, wtedy zajmie si� nami
dopiero bro� ma�okalibrowa. Druga chmura ska�, i to naprawd� ogromna zar�wno
wag�, jak i rozmiarem, b�dzie wycelowana w rejon rufy pod k�tem
dziewi��dziesi�ciu stopni, ale w obszar strefy ochronnej wkroczy dopiero wtedy,
gdy my znajdziemy si� pod ogniem. Komputer I naturalnie wykryje j� w czasie
ostrzeliwania naszego dysku i przesunie g��wne dzia�a na wi�ksze zagro�enie.
Kiedy tylko zaczn� strzela� do nowego celu, dajemy pe�ny ci�g silnik�w
plecakowych i kierujemy si� ku dyszom nap�du g��wnego - znajdziemy si� w ten
spos�b w zasi�gu ma�okalibrowej broni, kt�r� nasze kombinezony powinny
przetrzyma�. A zanim g��wne dzia�a zdo�aj� si� obr�ci� i waln��, b�dziemy ju�
wewn�trz dysz.
- To brzmi nie�le. Jaki jest odst�p czasu mi�dzy dotarciem do dysz a
najwcze�niejsz� mo�liwo�ci� otwarcia ognia przez artyleri� g��wn�?
- Dok�adnie 0,6 sekundy.
- Kupa czasu. Bierzmy si� do roboty.
- Zaraz - Jason uni�s� d�o� - idziemy tylko my dwaj, z broni� i sprz�tem tn�cym.
Kiedy ju� b�dziemy wewn�trz, nie powinni�my mie� zbyt wielu problem�w, niemniej
operacja nie b�dzie �atwa. Ale Meta zostaje i nic o tym nie wie.
- Troje ma wi�ksze szanse ni� dwoje.
- A dw�ch lepiej sobie poradzi ni� jeden. Nie rusz� si�, je�eli nie wyrazisz
zgody na wy��czenie jej z tego.
- Skoro nalegasz... ale we�my si� w ko�cu do roboty.
*
Meta zaj�ta by�a kodami, kt�re jej bardzo przypad�y do gustu. Flota nabra�a
tymczasem niez�ej wprawy w obrzucaniu pancernika ska�ami, nudz�c si� przy tym co
niemiara, chocia� i tak wi�kszo�� roboty zwalili na komputery. Podczas gdy
przygotowywano odpowiedni zapas ska�, Kerk i Jason sprawdzili kombinezony
pancerne, bro� i sprz�t. Jason pomajstrowa� tak�e przy urz�dzeniach; �luzy, by
Meta, b�d�ca w ster�wce, nie wiedzia�a o jej otwarciu. W ko�cu wszystko by�o
gotowe. Ubrani w zbrojone wdzianka i obwieszeni sprz�tem jak dwie choinki, po
cichu wymkn�li si� na zewn�trz.
Niezale�nie od tego, ile razy si� to ju� robi�o i jak by si� psychicznie do tego
nie przygotowywa�, uczucie swobodnego unoszenia si� w kosmicznej pr�ni nie jest
specjalnie mi�e; �atwo straci� orientacj� i ca�y czas ma si� dziwne wra�enie, �e
wsz�dzie jest albo g�ra, albo d�. Jason przyznawa�, �e tego nie lubi�, i
wdzi�czny by� za krzepi�c� obecno�� Kerka.
- Operacja rozpocz�ta - krzykn�y s�uchawki, a p�niej byli zbyt zaj�ci, by
zwraca� uwag� na cokolwiek, co nie dzia�o si� tu� obok nich.
Komputer poinformowa� ich, �e zbli�a si� �ciana gigantycznych g�az�w i chocia�
sami niczego nie mogli jeszcze dostrzec, poleci� im zmieni� kurs. Nagle okaza�o
si�, �e s� po�rodku zgrupowania pot�nych od�amk�w skalnych, majestatycznie
przep�ywaj�cych obok nich. Zgodnie z instrukcjami komputera uruchomili silniki,
by wpasowa� si� w zaplanowane miejsce wewn�trz formacji. Wymaga�o to troch�
pracy: przyspieszania i hamowania, ale w ko�cu unosili si� w�r�d ska� i, pomimo
wy��czonych silnik�w, powoli zbli�ali si� do strefy ognia.
- Pami�tasz instrukcje? - spyta� Jason. - Doskonale.
- No to je powt�rzymy dla podniesienia mojego morale, o ile nie masz nic
przeciwko temu. - W dali przed nimi wida� by�o rozb�ysk na tle mrok�w kosmosu,
czyli ich cel. - podczas zbli�ania si� nie robimy dos�ownie nic, by nie zwr�ci�
na siebie uwagi. Wok� nas b�dzie spore zamieszanie, ale poza naprawd� powa�nym
zagro�eniem nie tykamy nap�du. Kiedy zostaniemy ostrzelani z broni
ma�okalibrowej, to mo�emy si� bardzo cieszy�, bo to da nam pewno��, �e dzia�a
g��wne zaj�te s� czym� innym, czyli kolejn� �awic� ska�, t� nadlatuj�c� z boku.
My ich nie zobaczymy, ale komputer przez ca�y czas monitoruje pancernik i na
pewno ich nie przegapi. Gdy tylko artyleria g��wna zacznie strzela� do tych
ska�, my dostaniemy sygna� "Naprz�d" i ruszymy ile mocy w silnikach ku dyszom
g��wnego nap�du. Kiedy radary naszych skafandr�w zamelduj�, �e jeste�my o mil�
od celu, dajemy ca�� wstecz, bo inaczej utworzymy na pancerzu efektowne
p�askorze�by. B�dziemy ju� bezpieczni, bo znajdziemy si� w martwej strefie
ostrza�u. Do zobaczenia w prawej dyszy.
- A co b�dzie, je�eli komputer pok�adowy odpali stos, by si� nas pozby� z rury
wydechowej?
- Jest to co�, o czym usilnie staram si� nie my�le� od chwili, gdy na to
wpad�em. Pozostaje mie� nadziej�, �e nie jest zaprogramowany na tak
skomplikowane zadania i jego obwody logiczne nie... - przerwa�, gdy� przestrze�
wok� nich eksplodowa�a o�lepiaj�cym blaskiem.
Przys�ony kask�w momentalnie �ciemnia�y, ale i tak wida� by�o przez nie
intensywne rozb�yski, kt�rym towarzyszy�a absolutna cisza. Ska�a wielko�ci domku
jednorodzinnego rozb�ys�a i znikn�a nie dalej ni� sto jard�w od Jasona, bez
�adnego d�wi�ku. Przez d�u�sz� chwil� przebiega�o wok� nich bezg�o�ne
zniszczenie, a� nagle zapanowa�a sekunda spokoju, brutalnie przerwana
og�uszaj�cymi eksplozjami i wibracj� kombinezonu din Alta.
Trafili go! Cho� oczekiwa� tego, ba, chcia� aby tak si� sta�o, to i tak
podskoczy�, a po plecach przemaszerowa�y mu ciarki. W ca�ym tym ha�asie ledwie
us�ysza� w s�uchawkach polecenie komputera:
- Naprz�d!
- Kerk, pe�ny ci�g! - wrzasn�� i wykona� w�asn� komend�.
Kombinezon kopn�� go solidnie, utrudniaj�c zwolnienie filtr�w he�mu. W pierwszym
momencie prawie go o�lepi�o, ale poprzez rozb�yski zdo�a� dostrzec ruf�
pancernika na wprost w�asnego nosa. Dysze nap�du g��wnego wygl�da�y niczym
wielkie czarne �lepia. Ros�y, b�yskawicznie wype�niaj�c przestrze�, gdy nag�y
b�ysk radaru poinformowa� go o mini�ciu granicy jednej mili. Dzia�a nie mog�y mu
ju� zaszkodzi�, ale uderzenie w kad�ub by�o w stanie skutecznie je zast�pi�.
Wdusi� do oporu silniki hamuj�ce i kombinezon trzepn�� go ponownie, niemal
uniemo�liwiaj�c ruchy. Prawa dysza wype�nia�a mu pole widzenia niczym
gigantyczna lufa, do kt�rej zmierza� bez �adnych szans na zatrzymanie.
Nagle by� ju� wewn�trz i to nawet poruszaj�c si� niezbyt szybko. Powoli wy��czy�
silnik i �agodnie opad�, utrzymuj�c si� o par� jard�w nad dnem. Co� nad nim
przelecia�o i z �omotem r�bn�o w jedn� ze �cian, by po chwili osun�� si� na
dno.
- Kerk! -- z�apa� bezw�adn� posta� i w��czy� lamp� umieszczon� na he�mie. -
Kerk! Cisza. Czy�by... - Wyl�dowa�em... troch� szybciej... ni� chcia�em...
- faktycznie! Dobrze, �e� si� od razu nie przebi� do �rodka. Ruszajmy do roboty,
zanim to liczyd�o postanowi nas usma�y�.
Niebezpiecze�stwo doda�o im skrzyde�, tote� wyci�cie kolistego otworu za pomoc�
palnika molekularnego (jedynego narz�dzia zdolnego naruszy� struktur� materia�u,
z kt�rego wykonano dysze) zaj�to im zaledwie dwie minuty kator�niczej pracy. Gdy
kr�g w pobli�u wtryskiwaczy by� ju� kompletny, Kerk momentalnie wpar� w niego
ramiona i odpali� silnik. Wraz z wyci�tym arkuszem znikn�� w ciemno�ciach, a
Jason natychmiast pod��y� w jego �lady. Znalaz� si� w o�wietlonej i nader
rozleg�ej si�owni, kt�ra nagle sta�a si� jeszcze ja�niejsza dzi�ki
miniwulkanowi, kt�ry wybuch� tu� za nim - z otworu w pod�odze strzeli�y
p�omienie, by niemal natychmiast zgasn��. Komputer zdecydowa� si� w ko�cu
oczy�ci� dysze mikrosekundowym odpaleniem silnik�w.
- Cwana maszynka - przyzna� roztrz�sionym z lekka g�osem.
Kerk zignorowa� ogie� i zaj�� si� kabin� kontroln� usytuowan� obok si�owni.
Jason spotka� go w drzwiach, trzymaj�cego spory plan w pogi�tej metalowej ramie.
- Plan pancernika - wyja�ni� Kerk. - Zerwa�em go ze �ciany. Ster�wka jest tam.
Idziemy!
- Dobra, dobra, przecie� nic nie m�wi� - mrukn�� din Alt z trudem dotrzymuj�c
kroku Kerkowi, kt�ry by� w swoim �ywiole, ledwie znale�li si� w d�ugim
korytarzu. Automaty naprawcze nie s� gro�ne...
Zanim zdo�a� doko�czy�, dwa najbli�sze unios�y palniki i ruszy�y w ich stron�.
Zd��y�y zrobi� krok, ale pistolet Kerka plun�� ogniem i oba zamienny si� w
dymi�ce kupki z�omu.
- Dobry komputer -pochwali� Pyrrusjanin. - Walczy z nami czym si� da. Os�aniaj
ty�y.
Potem nie by�o czasu na pogaw�dki. Cho� zmieniali kierunek marszu, oczywiste
by�o, dok�d zmierzaj�, a ka�da napotkana maszyna by�a wrogiem. Roboty
sprz�taj�ce atakowa�y nawet miot�ami, ekrany monitor�w eksplodowa�y, gdy
przechodzili, hermetyczne drzwi usi�owa�y ich zmia�d�y�, pod�oga kopa�a
wy�adowaniami elektrycznymi przy ka�dym kroku. To by�a regularna bitwa, ale jak
d�ugo uwa�ali, tak d�ugo nic im nie grozi�o; kombinezony by�y dobrze izolowane i
trudne do przebicia domowymi sposobami, a Pyrrusjanie byli wszak najlepszymi
wojownikami w galaktyce. W ko�cu dotarli do drzwi oznaczonych Centra kontrolo,
kt�re Kerk od r�ki rozwali� jednym strza�em. Wn�trze by�o jasno o�wietlone, a
klawiatura nienagannie czysta.
- Uda�o si�! -Jason zdj�� he�m i z rozkosz� odetchn�� ch�odnym powietrzem. -
Miliard kredyt�w! Zrobili�my w jajo t� kup� z�omu...
- TO OSTATNIE OSTRZE�ENIE - rykn�� nagle jaki� g�os i obaj odruchowo z�apali za
bro�, zanim zorientowali si�, �e to nagranie.
- NIEPOWO�ANE OSOBY DOSTA�Y SI� NIELEGALNIE NA POK�AD. JE�ELI W CI�GU PI�TNASTU
SEKUND NIE OPUSZC7.� OKR�TU, ZOSTANIE ON ZNISZCZONY. �ADUNKI ZOSTA�Y TAK
ROZMIESZCZONE, BY �ADEN FRAGMENT OKR�TU NIE DOSTA� SI� W R�CE WROGA. CZTERNA�CI
E...
- Nie zd��ymy! -j�kn�� Jason. - Rozwal tablic� kontroln�!
- To nic nie da - wy��cznik autodestrukcji na pewno jest gdzie indziej.
- DWANA�CIE... - To co robimy?
- Nic! Nic nie mo�emy zrobi�! - ...DZIESI��...
Bez s�owa spojrzeli na siebie i u�cisn�li opancerzone d�onie.
- ...SIEDEM...
- C�, do zobaczenia - Jason pr�bowa� si� u�miechn� .
- ...CZTERY... errk... TRZY... - potem cisza, a po chwili inny g�os oznajmi�: -
Dehermetyzacja rozpocz�ta. Obrona wy��czona. Oczekuj� rozkaz�w.
- �e... �e jak...? - wychrypia� Jason.
- Otrzyma�em sygna� nakazuj�cy dehermetyzacj� okr�tu. Oczekuj� rozkaz�w.
- W sam� por� - din Alt prze�kn�� z wyra�nym trudem. - Dok�adnie w sam� por�.
*
- Nie powinni�cie i�� tam beze mnie - powita�a ich Meta. - Nie zapomn� wam tego!
- Nie mog�em ci� zabra�, jeste� dla mnie wi�cej warta ni� g�upi miliard - odpar�
Jason.
- To najmilsza rzecz, jak� mi kiedykolwiek powiedzia�e� - rozpromieni�a si� i
poca�owa�a go, czemu Kerk przygl�da� si� z oboj�tnym obrzydzeniem.
- Kiedy sko�czysz, to mo�e poinformujesz nas uprzejmie, co tu si� sta�o - nie
wytrzyma� wreszcie po d�u�szej chwili. - Komputer trafi� na w�a�ciwy sygna�?
- Nie. Ja trafi�am. - U�miechn�a si� zadowolona, widz�c ich ca�kowite
zaskoczenie, po czym ponownie poca�owa�a Jasona i wyja�ni�a: - M�wi�am ci, �e
zainteresowa�y mnie kody i szyfry, naturalnie z militarnym wykorzystaniem.
Shrenkly opowiedzia� mi ostatnio o szyfrach podstawieniowych i zacz�am od
najprostszego, takiego gdzie A zast�puje cyfra 1, B to 2 itd. Spr�bowa�am
zaszyfrowa� w ten spos�b has�o, ale wysz�o mi 81.122.021, czyli o dwie cyfry za
ma�o. Dopiero Shrenkly powiedzia� mi, �e ka�d� liter� trzeba zast�pi� dwiema
cyframi, bo inaczej mog� by� problemy z dekodowaniem. Przecie� ju� od 10 s� dwie
cyfry i A to nie jest 1, ale Ol. Sprawa sta�a si� jasna. Doda�am zera do liter z
pierwszej dziesi�tki, co ��cznie da�o dziesi�� cyfr. Dla �artu wprowadzi�am
ca�o�� do komputera, kt�ry wys�a� to razem z innymi. I to wszystko.
- Trafi�a� za pierwszym razem? - spyta� og�upia�y do reszty din Alt. - To si�
nazywa szcz�cie!
- To nie tak. Wiesz, �e wojskowi s� z zasady pozbawieni wyobra�ni. Sam mi to
wiele razy powtarza�e�. Wzi�am wi�c pod uwag� najprostsz� mo�liwo��,
sprawdzi�am, jak to b�dzie w esperanto i...
- Haltu?
- W�a�nie! Zakodowa�am najprostszym szyfrem i okaza�o si�, �e mia�am racj�.
- Co w�a�ciwie znaczy to s�owo? - zainteresowa� si� Kerk.
- Stop - poinformowa� go Jason. - Po prostu stop. - Sam bym tak zrobi� -
przyzna� Kerk - to ca�kiem logiczny spos�b. Dobra, zabierajmy got�wk� i lecimy
do domu.