4141
Szczegóły |
Tytuł |
4141 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4141 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4141 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4141 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ALEKSANDER DUMAS
D�ARTAGNAN
WYDAWNICTWO TOWER PRESS
GDA�SK 2002
ROZDZIA� I
Kr�lowa, �o�nierz i �otr
Drugi czwartek lipca roku 1630 zapisa� si� z�otymi zg�oskami w historii staro�ytnego
miasta Lyon. W dniu tym bowiem zjecha� tu ca�y dw�r kr�lewski z Pary�a i miasto przybra�o
szczytne miano drugiej stolicy Francji. Ludwik XIII i kardyna� Richelieu, kt�rzy bawili z
armi� w Sabaudii, wr�cili do Grenoble, a kr�lowe wraz z dworem przyby�y do Lyonu. Pary�
opustosza�, a wszelkie sprawy dworskie zawis�y pomi�dzy Lyonem i Grenoble, gdy� kr�lowa
matka, Maria de Medici, sprawowa�a w�adz� regentki w czasie wojny, w kt�rej kr�l
uczestniczy�.
Na po�udnie od placu des Terreaux, pomi�dzy Saon� z lewej i Renem z prawej strony
wznosi�y si� mury klasztoru si�str Benedyktynek. Pot�ne budynki, po kt�rych zosta� dzi�
jedynie refektarz, t�tni�y pe�ni� towarzyskiego �ycia; t�umy pi�knych pa� w r�norodnych
kostiumach, rycerze w zbroi i s�u�ba snu�y si� tu od wczesnego rana do p�nej nocy.
Muszkieterowie strzegli bram. Zabrukowany dziedziniec roi� si� od pojazd�w. Na rzece, u
st�p prze�licznego ogrodu, otaczaj�cego klasztor, ko�ysa�y si� z�ocone barki kr�lewskie.
Kr�lowe zamieszka�y u go�cinnych si�str.
W jednym z g�rnych pokoi, przy kominku, w kt�rym ognistymi j�zykami strzela�y polana,
siedzia�a kobieta z listem w r�ku. Odczytywa�a go silnie podniecona. Pok�j mimo
gustownych draperii i pi�knych kotar nad ��kiem nosi� cechy pewnej surowo�ci i prostoty,
tak nieodzownych w klasztorach.
Kobieta mog�a liczy� oko�o trzydziestu lat, by�a wi�c w rozkwicie swej kobieco�ci. Ale jej
pi�kne cia�o, upudrowane hebanowe w�osy i prze�liczne r�ce czyni�y j� m�odsz�. Dumna
twarz owiana by�a dziwnym smutkiem; majestat, jaki bi� od niej, �agodzi�y uprzejmo�� i
s�odycz. Podczas odczytywania listu z jej pe�nych �ycia oczu przebija�a zgroza.
�Aczkolwiek przykro mi jest zak��ca� Ci spok�j, musz� Ci� ostrzec. Pewna, �e list ten
dojdzie do Twych r�k bezpo�rednio, pisz� otwarcie i prosz� Ci� o spalenie go po odczytaniu.
W r. 1624, czyli sze�� lat temu, niejaki Franciszek Thounenin by� kuracjuszem w Dompt i
tam sporz�dzi� testament. W nast�pnym roku przewieziono go do Aubain w pobli�u Wersalu,
dzi�ki staraniom mej rodziny, z kt�r� by� spokrewniony. Dwa lata temu Thounenin umar� w
Aubain. Na kr�tko przed �mierci�, w czasie wizyty w Dompt uzupe�ni� testament dopiskiem.
Kodycyl zarejestrowano w Nancy wraz z orygina�em. �w dodatek, napisany w obliczu
�mierci, dotyczy� pewnego dziecka. O kodycylu oczywi�cie nic nie wiedzieli�my. Thounenin
umar� wkr�tce. Dowiedziawszy si� o dziecku, zaj�li�my si� nim.
Testament zosta� wykradziony z archiwum. Poszukiwania zarz�dzono natychmiast i
wierz�, �e dokument zostanie odzyskany i zniszczony. �eby sprawa ta mog�a mie�
jakikolwiek zwi�zek z Tob� � w�tpi�. A gdyby dotyczy�a Ciebie, droga przyjaci�ko, to
�ledz� mnie tu na ka�dym kroku, podejrzewaj� moich przyjaci�, wi�c jest mi bardzo trudno
przedsi�wzi�� cokolwiek.
3
Je�li mo�liwe, po�lij mi kogo�, komu bym mog�a zaufa�. Mo�e nie b�d� mia�a ju� okazji
swobodnego pisania do Ciebie, a przecie� wa�nym jest, by informowa� Ci� o wszystkim,
ostrzec przed niebezpiecze�stwem. Adieu! Zniszcz ten list.
Maria�.
Autork� listu by�a Maria de Rohan, ksi�niczka Chevreuse, najzdolniejsza i najzaci�tsza z
wrog�w kardyna�a. Kobiet�, kt�ra odczytywa�a list, by�a Anna Austriaczka, kr�lowa Francji,
najpi�kniejsza i najbezsilniejsza z ofiar Jego Eminencji.
Po przeczytaniu listu kr�lowa zmi�a list i rzuci�a go do kominka, a kiedy ju� tylko popi�
zosta� po zwitku papieru, wspar�a g�ow� na r�ce i uton�a w g��bokiej zadumie.
�Dobry Bo�e, co to wszystko ma znaczy�, o co w�a�ciwie im chodzi, jaki nowy cios gotuj�
mnie, czy moim przyjacio�om? � szepta�a Anna. W oczach b�ysn�y �zy. � I c� ja biedna
mam pocz�� � kogo mam do niej pos�a�, komu mog� zaufa�, skoro nie wolno mi widzie�
nikogo na osobno�ci, a i to za specjalnym pozwoleniem�.
W tym momencie zapuka� kto� lekko do drzwi. Kr�lowa wyprostowa�a si�, otar�a szybko
�zy, opanowa�a wzruszenie. Do pokoju wesz�a do�a Estefana, jedyna z jej hiszpa�skich dam
dworu, pozosta�a przy niej. Przyby�a pok�oni�a si� nisko i rzek�a:
� Wasza Kr�lewska Mo��, goniec oczekuje list�w. Pani kr�lowa matka prosi, by� w�asne,
o ile s� gotowe, wraz wys�a�a.
� Le�� na moim biurku � odpowiedzia�a kr�lowa. Domy�laj�c si� z oficjalnego tonu
Estefany, �e goniec oczekuje przy drzwiach, doda�a. � �w goniec... azali jest tu, pod r�k�?
� Tak pani. Jest nim pan d�Artagnan. Muszkieter.
� Ach... � szepn�a kr�lowa zaskoczona � czekaj...
Na d�wi�k wymienionego nazwiska twarz jej nap�yn�a krwi�. Rumieniec ukry� si�
dyskretnie pod r�em. Mo�liwe, �e pami�ta�a to nazwisko, a mo�e stan�y jej przed oczyma
inne, lepsze dni, mo�e wreszcie przeszy�o j� wspomnienie o zmar�ym Buckinghamie.
� Czy jest sam? � zapyta�a naraz gwa�townie.
� Tak, pani.
� Popro� go. Podaj mi listy. Zamknij drzwi i zosta� przy mnie.
Za chwil� d�Artagnan kl�cza� u st�p kr�lowej, nachylony nad wyci�gni�t� do niego r�k�. Z
nabo�e�stwem dotkn�� jej ustami. Kr�lowa, u�miechaj�c si�, patrzy�a w szczer� twarz
rycerza, tak bardzo jej oddanego.
� D�Artagnan, pan odje�d�a do Grenoble?
� Z pismami do Jego Kr�lewskiej Mo�ci, pani.
� Moje s� gotowe. Prosz�, podaj je donio Estefano.
Kr�lowa podane jej listy wr�czy�a muszkieterowi. D�Artagnan pok�oni� si� i schowa� listy
do kieszeni.
� Monsieur � zagadn�a kr�lowa niepewnym g�osem � czy zechcia�by� mi s�u�y�?
D�Artagnan spojrza� na kr�low� zdumiony.
� Moje �ycie do twych us�ug, pani � zawo�a� jednym tchem.
� Wierz� ci � o�wiadczy�a kr�lowa. � Mam pow�d ku temu, by wierzy�. Pos�dzaj� mnie o
szybkie zapominanie oddanych mi us�ug. Lecz panie d�Artagnan, ja tylko wydaj� si�
zapomina� o niekt�rych rzeczach. � Twarz kr�lowej obla�a si� zn�w rumie�cem. � Pan de
Bassompierre o�wiadczy�, �e s�u�y kr�lowi, swemu panu, i twierdzi, �e obowi�zkiem
szlachcica jest przenosi� t� s�u�b� ponad ka�d� inn�.
D�Artagnan pochyli� si�. Oczy jego na chwil� zap�on�y.
� Pani � odpar� �ywo. � Bogu najwy�szemu dzi�ki, �e jestem d�Artagnan, a nie pan de
Bassompierre! Marsza�ek s�u�y kr�lowi, zwyk�y szlachcic s�u�y kr�lowej. Je�eli Wasza
Kr�lewska Mo�� ma najmniejsze zlecenie dla mnie, b�agam o nie. Uwa�am za najwi�ksze
szcz�cie mego �ycia by� na twych us�ugach. Jeste� dla mnie jedyn� po Bogu.
4
Prawda �wieci�a w oczach m�odego cz�owieka, szczero�� przebija�a w jego g�osie.
� Ach, panie d�Artagnan! � westchn�a kr�lowa. � Gdyby� ty by� na miejscu pana de
Bassompierre!
� By�bym w�wczas nieszcz�liwy, pani, gdy� on jest z armi�, a nie tu.
Kr�low� spostrzeg�a znak przestrogi, jaki da�a do�a Estefana. Czas nagli�.
� Dobrze wi�c � rzek�a kr�lowa. Zdj�wszy pier�cionek z palca, wr�czy�a go rycerzowi. �
Zabierz ten pier�cionek do Dampierre, wr�cz go pani de Chevreuse i powiedz jej, �e ja ci�
pos�a�am. To wszystko. Ona powierzy ci ustnie pewne wiadomo�ci dla mnie. Jed�, kiedy
b�dziesz m�g�, a skoro otrzymasz urlop wracaj spiesznie. Jestem niezdolna pom�c ci w
czymkolwiek, a gdybym pr�bowa�a, popad�by� w podejrzenie.
D�Artagnan ukl�k�, poca�owa� podane mu palce kr�lowej i wsta�.
� Pani � wyrzek� z prostot� � moje �ycie, m�j honor, moje ca�e przywi�zanie nale�� do
ciebie. Za zaufanie, jakim mnie obdarzy�a�, dzi�kuj� ci.
Za chwil� ju� go nie by�o. Kr�lowa opar�a si� wygodnie w fotelu. Dr��c lekko na ciele,
patrzy�a wystraszonym wzrokiem na sw� dam� dworu.
� Ach � rzek�a p�g�osem � mo�e post�pi�am nierozwa�nie. Mo�e �le zrobi�am.
� Nie post�pi�a� �le, pani, ufaj�c temu m�odemu cz�owiekowi � zapewnia�a j� do�a
Estefana. � Jego uniform dowodzi jego m�stwa, z twarzy jego bije przywi�zanie do ciebie.
B�d� spokojna, on pojedzie do Dampierre.
Kr�lowa pochyli�a g�ow�.
D�Artagnan, na kt�rego czeka� na dziedzi�cu ko� osiod�any, nie mia� czasu, by po�egna�
si� z Atosem w kwaterze muszkieter�w. Listy Anny Austriaczki i Marii de Medici by�y pilne.
O wa�no�ci ich mo�na by�o s�dzi� z tego, �e powierzono je oficerowi-gwardzi�cie, a nie
zwyk�emu go�cowi pocztowemu. Nie pozostawa�o wi�c nic innego, jak dosi��� konia i p�dzi�
do Grenoble, gdzie stali na kwaterze kr�l i kardyna�. By�o popo�udnie. D�Artagnan mia�
dotrze� do celu podr�y na drugi dzie� przed p�noc�.
W pi�� minut p�niej opuszcza� dziedziniec klasztorny, a w dziesi�� minut potem mija�
bramy Lyonu.
Gdy znalaz� si� ju� w polu, rozmy�la� nad ostatnio prze�ytymi chwilami. Zdawa�o mu si�,
�e kilka minut sp�dzonych w pokoju kr�lowej by�o snem. Ale� nie, na dow�d rzeczywisto�ci
mia� pier�cionek na palcu. By� to prze�liczny szafir, okolony brylancikami. To nie by�
pier�cionek dla kawalera. Na piersiach nosi� d�Artagnan szkaplerz, ofiarowany mu przez
matk� na �o�u �mierci. Jad�c, doby� go z zanadrza, umocowa� pier�cionek na �a�cuszku i
wsun�� wraz ze szkaplerzem z powrotem. Jako by� rzek�, s�u�ba dla kr�lowej by�a jedyn� po
Bogu.
�Urlop mi si� nale�y � rozumowa� w duszy � musz� go otrzyma�. Zabior� ze sob� Atosa i
pojedziemy do Dampierre. Jak cudownie wszystko si� sk�ada. I pomy�le� tylko, �e widzia�em
j� na w�asne oczy, dwukrotnie poca�owa�em jej r�k�, patrzy�em w jej oczy i, co
najwa�niejsze, pami�ta�a o mnie! �e te� nie zapomnia�a. O, ty przekl�ty kardynale, tak
prze�ladowa� anio�a z nieba�.
D�Artagnan jecha� niebaczny na nic, co si� wok� niego dzia�o, jecha� w ekstazie
wspomnienia niedawnych chwil szcz�cia. Francja wojowa�a z cesarstwem � z Hiszpani�,
W�ochami i Sabaudi�, jednym s�owem ze wszystkimi pa�stwami, kt�re tworzy�y cesarstwo
Habsburg�w. Richelieu i kr�l po walnym zwyci�stwie nad Sabaudi� wr�cili do Grenoble.
Obydwie kr�lowe sprowadzi�y dw�r do Lyonu. Ludwik XIII usi�owa� �ci�gn�� matk� do
Grenoble, by ewentualnie pogodzi� j� z kardyna�em. Dumna Maria de Medici odm�wi�a
pro�bom kr�la i odmow� t� wi�z� w�a�nie d�Artagnan.
Poniewa� d�Artagnan zmienia� konie na ka�dej stacji pocztowej, nie oszcz�dza� ich
bynajmniej. Mimo to po�piech jego by� hamowany, a to z powodu b�otnistych dr�g. Jedyn�
pociech� dla niego by�a my�l, �e inni na jego miejscu nie osi�gn�liby wi�kszej szybko�ci.
5
Zmrok nast�pnego dnia zasta� rycerza o blisko pi�� mil od celu podr�y. Ostatnia stacja
pocztowa nie dopisa�a mu wypocz�tym koniem i musia� jecha� dalej na dobrze ju�
przem�czonym wierzchowcu. Biedne zwierz� opada�o z si� gwa�townie. D�Artagnan nie
zra�a� si� tym wielce i, poklepuj�c kark konia, dogadywa� g�o�no: �Zdechnij, je�li ju� taka
twoja wola, ale dowie� mnie do Grenoble przed p�noc��.
Blady ksi�yc rzuca� smugi srebrzystego �wiat�a na ciemne wody rzeki Lizery, wdziera�
si� pomi�dzy przydro�ne drzewa i rysowa� fantastyczne cienie na drodze owitej w tumany
kurzu. Droga wi�a si� serpentyn� w g�r�, lub spada�a w d�, wreszcie gin�a wyci�gni�t� lini�
w lesie. Na jednym z zakr�t�w je�dziec, poczuwszy, �e ko� pada formalnie z n�g, szarpn��
uzd�, jak gdyby chcia� go podtrzyma�. Dogorywaj�ce zwierz� wyda�o przera�liwy j�k i
utwierdzi�o rycerza w przypuszczeniach, �e s� to ju� ostatnie chwile jego �ywota.
Naraz rozleg� si� strza� z pistoletu, a w kilka chwil p�niej g�o�niejszy z rusznicy. W �lad
za tym rozdar� powietrze okropny krzyk cz�owieka.
D�Artagnan chwyci� za bro� i by�by niew�tpliwie pospieszy� na pomoc, gdyby ko� nie
odm�wi� pos�usze�stwa. Snad� zwierz� dobywa�o ostatnich si�, by utrzyma� si� na nogach.
Tymczasem na miejscu wypadku kilka g�os�w ludzkich nawo�ywa�o si� i po chwili s�ycha�
by�o t�tent kopyt ko�skich.
�Bandyci � rozumowa� d�Artagnan � najwidoczniej napadli kogo� przede mn��.
Wyczerpany do cna ko� uszed� jeszcze kilka krok�w i stan��. Nogi mu si� rozsuwa�y, �eb
opada� ku ziemi. Je�dziec zeskoczy� z siod�a i skierowa� kroki w stron�, sk�d dochodzi�y go
j�ki konaj�cego. Domy�la� si�, �e osob� sw� wystraszy� bandyt�w. Na pobliskim pag�rku
dojrza� w �wietle ksi�yca rozci�gni�t� posta� cz�owieka. Obok sta� ko�, z zaciekawieniem
�ledz�cy zbli�aj�cego si� rycerza.
Ranny by� nieprzytomny. D�Artagnan pospieszy� ku niemu, pu�ci� z zaci�ni�tej r�ki lejce i
delikatnie podni�s� jego na p� martw� g�ow�. Kula przeszy�a cia�o nieszcz�snego
podr�nika, jego ubranie zbroczone by�o krwi�. Nie by�o dla niego ratunku � umiera�. Jasne
�wiat�o ksi�yca pozwoli�o muszkieterowi przypatrze� si� bli�ej twarzy napadni�tego. Nie
bez obrzydzenia dopatrzy� si� d�Artagnan w rysach konaj�cego brutalno�ci i fa�szu.
�Lokaj w ubraniu swego pana � wypowiedzia� p�g�osem � albo �otr�.
Wida� g�os ludzki dotar� do m�zgu nieprzytomnego, gdy� po chwili otworzy� oczy i wlepi�
je w muszkietera. Wargi lekko si� poruszy�y.
� Odkry�em wszystko � sili� si� m�wi� g�o�no � wszystko! Bassompierre � du Vallon � �w
fa�szywy ksi�dz d�Herblay � dowody. Dokument wys�ano na przechowanie do Londynu � za
tydzie� b�dzie w Pary�u � mamy wszystko, wszystko. A ponad wszystko ona, ona, sama...
Ledwo dos�yszalny g�os umilk�. D�Artagnan zerwa� si� na r�wne nogi z przera�eniem.
� Du Vallon � Portos! � zakrzykn�� � d�Herblay � Aramis! C� to ma znaczy�? Jest�e to
mo�liwe? Czy ja �ni�?
W tej chwili umieraj�cy chwyci� go kurczowo za nog�, jak gdyby pr�bowa� wsta�.
Przed�miertnym wysi�kiem zawo�a� czysto i g�o�no:
� Ojcze J�zefie, powiem wszystko. Betstein jest opiekunem dziecka. Fa�szywa metryka
by�a sporz�dzona przez ksi�dza Thounenin. Dziecko jest w klasztorze Benedyktyn�w w St.
Saforin. Przeor ma pier�cie� � ja postara�em si� o duplikat. Ja mam list od d�Herblay�a � on
zosta� raniony, du Vallon jest zabity � zabra� papiery. � Jego Eminencja musi wiedzie� �
po�lij Montforge�a do Pary�a � do Pary�a...
Ranny osun�� si� na ziemi�, zakaszla� ci�ko, charcza� i uspokoi� si�. W sekundzie
oprzytomnia�. Spojrza� dzikim wzrokiem na kl�cz�cego nad nim.
� Gdzie jestem? � zawo�a� � kto ty jeste�?
� Jestem d�Artagnan, porucznik...
� O Jezu! � krzykn�� le��cy i wyzion�� ducha.
6
D�Artagnan powsta�. W jednej r�ce trzyma� z�oty sygnet z obcymi mu znakami, w drugiej
dwa listy i paczk� zalakowan� kilkoma piecz�ciami. Przypatrzy� si� piecz�ci bli�ej � by�a to
piecz�� u�ywana przez Aramisa.
Aramis � Portos! Oszo�omiony tym wszystkim co s�ysza�, d�Artagnan ogl�da� listy.
Jednego nie m�g� odczyta�, ale rozpozna� drobny, wycyzelowany charakter pisma Aramisa.
Drugi, kr�tki, napisany by� dostatecznie wielkimi literami, �e mo�na go by�o z �atwo�ci�
przeczyta�. Musia�a go pisa� osoba bardzo zdenerwowana. Kilka s��w pokrywa�o ca�y arkusz:
�M. l�Abb� d�Herblay!
Nie pisuj do mnie wi�cej. Nie odwiedzaj mnie. Nie my�l o mnie. Dla Ciebie umar�am na
zawsze. Marie Michon�.
�Co u diab�a! � pomy�la� d�Artagnan. Marie Michon, wszak to mi�o�� Aramisa, a wi�c ni
mniej ni wi�cej tylko Chevreuse! Do kaduka! Co te� tu za odkrycia porobi�em?�
D�Artagnan zblad� jak �mier�, kiedy przypomnia� sobie s�owa umieraj�cego: Portos nie
�yje � Aramis jest ranny. Atos otrzyma� list od Aramisa przed miesi�cem. Aramis by�
w�wczas w drodze do Lotaryngii w celach nieznanych. Portos wyst�pi� z wojska, o�eni� si� i
zamieszka� gdzie� na prowincji.
Zatopiony w rozmy�laniach d�Artagnan dar� w drobne kawa�ki list Marie Michon i rzuca�
je w powietrze.
Zapiecz�towany pakiet schowa� do kieszeni � nale�y go zniszczy�. List zacz�� studiowa�
ponownie, ale bez rezultatu � wsun�� go r�wnie� do kieszeni. Pier�cie� w�o�y� na palec.
�Ciekawe! � rozmy�la� podra�niony � jak� tajemnic� zabra� ten szpieg do grobu?
Bassompierre, najwi�kszy pan we Francji, kochanek tysi�ca kobiet � m�j biedny, g�upiutki
ale uczciwy Portos � m�j krewki, przebieg�y intrygant Aramis? I ona � samiute�ka � co ten
�otr mia� na my�li?�
Nagle przysz�a mu do g�owy straszna my�l. A mo�e zmar�y by� jednym ze szpieg�w
milcz�cego kapucyna, sekretarza Richelieugo? Cz�owieka, kt�ry zorganizowa� ca�y ten
system szpiegowski, bez kt�rego porady Richelieu rzadko kiedy dzia�a�. Jego Szara
Eminencja, ojciec J�zef le Clerc, pan na Tremblay.
�Ona sama � duma� d�Artagnan, przypisuj�c tym s�owom coraz wi�ksze znaczenie. � A
ponad to wszystko � ona sama. Ton, w jakim s�owa te by�y wypowiedziane wi�cej m�wi�,
ani�eli same s�owa; co on odkry�? O kim on m�wi�? Co to za dziecko? Kim jest Betstein? �
D�Artagnan otar� z czo�a zimny pot. � W ka�dym razie m�wi� prawd�, bo jak nie wierzy�
cz�owiekowi b�d�cemu w obj�ciach �mierci.
Muszkieter rozejrza� si� wok� i skierowa� kroki do swego wierzchowca. Biedne zwierz�
sta�o w tej samej pozycji z rozkraczonymi nogami i �bem przy ziemi. W dalszym ci�gu
kona�o. D�Artagnan doby� z torby przy siodle pisma kr�lewskie, wsun�� pistolet do pochwy i
ruszy� do konia zmar�ego szpiega.
�Wspania�y ko� � zauwa�y�. � Najwidoczniej jest to jeden z cud�w Opatrzno�ci, o kt�rych
ksi�a tak cz�sto m�wi�. Ten �otr zgin�� z r�ki innych �otr�w w stosownej chwili � kiedy m�j
ko� odmawia� s�u�by. Tak, usadowimy si� na siodle i dopatrzymy, by listy mimo wszystko
dosz�y do r�k kr�la o p�nocy. Opatrzno�� bardziej sprzyja dzi� Ludwikowi XIII, ani�eli jego
ministrowi wojny, przemi�emu Richelieumu�.
D�Artagnan dosiad� konia, przekona� si� jednak, �e poprzednik mia� d�u�sze nogi, trzeba
wi�c by�o podci�gn�� strzemiona.
�Teraz � m�wi� do siebie, poprawiaj�c strzemiona � gdyby dobry Atos by� na moim
miejscu uzna�by za sw�j obowi�zek pospieszy� ze s��wkiem do Jego Szarej Eminencji.
By�oby to bardzo grzecznie i z mojej strony tak post�pi� � ale co u licha zawiera list Aramisa?
Nie wygl�da mi to na m�drego Aramisa, by powierza� sw�j kark otwartemu listowi. Dlaczego
imi� Portosa jest ��czone z nazwiskiem Bassompierre�a? Najbardziej tajemniczym jest mi �w
Betstein; kryje on to dziecko, piel�gnuje i jaki to ma zwi�zek z przeorem Benedyktyn�w?
7
Niew�tpliwie monseigneur Richelieu odpowiedzia�by mi na te wszystkie pytania, ale dla
�wi�tego spokoju poszukam odpowiedzi gdzie indziej.
I zn�w przysz�y mu na my�l te znamienne s�owa: �a ponad wszystko ona � ona sama!�
Odnosi� wra�enie, �e umieraj�cy m�wi� o kobiecie wysoko postawionej. �A, za daleko si�
posuwam! � zgromi� si� d�Artagnan. Zreszt� we Francji s� dwie kr�lowe. Na pewno sprawa
wik�a si� oko�o jakiej� nowej intrygi Bassompierre�a. Najbardziej tajemniczym wydaje mi si�
z trzyletniej rozprawy w wysokim s�dzie w Rouen. Intrygi jego dotyczy�y przewa�nie
wielkich dom�w i powstawa�y na tle licznych wyzna� mi�osnych�. Przyszed�szy do takiej
konkluzji, muszkieter powesela�.
� Vivadiou � zawo�a� g�o�no � przypisuj� zbyt wiele drobnostce.
Rzuci� jeszcze raz okiem na trupa, prze�egna� si� i, chwyciwszy konia za lejce, odetchn�� z
wyra�n� ulg�. �Gdyby� tak s��w par� doda� do swych rewelacji, m�j dobry �otrze! Dzi�kuj� ci
zreszt� i za to � twoja tajemnica u mnie niby w grobie. Bywaj! a teraz do Grenoble!�
Spi�� konia ostrogami i zgin�� w zamieci kurzu.
8
ROZDZIA� II
Dow�d, �e ani kr�l, ani minister nie rz�dz� Francj�
Latem r. 1630 ca�a Francja tarza�a si� w wojnie, zdradzie i zamieszkach cywilnych.
Faktem by�o niezbitym, �e La Rochelle pad�a, �e protestanci byli zgnieceni, �e Anglii
podyktowano warunki � ale to nale�a�o ju� do dnia wczorajszego. Dzi� Richelieu prowadzi�
wojska w Sabaudii do zwyci�stwa nad cesarstwem, a mimo to sam sta� nad przepa�ci�. Z
wewn�trz kraju par�y wichry, by go zepchn�� w t� przepa��.
Kardyna� odkry� taki stan w chwili, kiedy si� dowiedzia�, �e najzaci�tsi wrogowie kraju
znajduj� si� w jego granicach.
Ludwik XIII, syn Henryka z Nawarry, zosta� mianowany kr�lem. Maria de Medici, wdowa
po Henryku nie mog�a zapomnie� o tym, �e m�� jej by� rzeczywistym w�adc� Francji.
Armand du Plessis, prawdziwy rz�dca Francji, uwa�a�, �e Francja powinna rz�dzi� Europ�.
Tu wi�c by� tr�jk�t o bardzo r�ni�cych si� mi�dzy sob� �cianach.
Ludwik by� kr�lem z�ym i zazdrosnym, lecz ambitnym dostatecznie, by urobi� sobie
przydomek �Sprawiedliwego�. Ba� si� Richelieugo, jako cz�owieka, a powierzy� rz�dy
Richelieumu, jako kardyna�owi. Nie zawaha� si� ni chwili mianowa� kardyna�a g��wnym
dow�dc� wojsk. Dr�a� przed matk�, nienawidzi� brata, ksi�cia Orleanu, nie ufa� otaczaj�cym
go dygnitarzom � uzna� przy tym za stosowne zepchn�� odpowiedzialno�� za rz�dy na
mocniejsze ramiona. Kr�lowa matka nie cierpia�a kardyna�a z duszy i serca. Nienawidzi�a go,
poniewa� odebra� jej wp�yw na kr�la, poniewa� powi�d� wojuj�c� armi� do jej ukochanej
Italii, poniewa� sprawowa� rz�dy tak dobrze, jak ona �le to czyni�a, wreszcie dlatego, �e on
by� Richelieu, a ona Maria de Medici. A co najbardziej j� bola�o, to to, �e ona w�a�nie
utorowa�a mu drog� z gminu do �wietno�ci. Otoczenie jej przeto sk�ada�o si� z zapami�ta�ych
wrog�w kardyna�a, z ksi���t krwi i najdostojniejszej szlachty Francji.
Richelieu spostrzeg�, �e jego stanowisko si� chwieje. Zwyci�y� matk�, zmaltretowa�
kr�low�, Ann� Austriaczk�, zmia�d�y� rodzin� Vendome��w, zniszczy� Hugenot�w i wygna�
Chevreuse��w. By� zwyci�zc� � ale nie by� panem sytuacji. Powstrzyma� wprawdzie burz�
zawi�ci i nienawi�ci, ale rozproszone si�y wrog�w gromadzi�y si� ponownie.
Najwi�ksz� si�� Richelieugo by� fakt, �e nikt nie by� w mo�no�ci zmierzy� i okre�li� jego
w�adzy. Ksi���ta posiadali ziemi�, bogactwa i rang�, wielka szlachta cieszy�a si� w�adz�,
ksi��� Orleanu, nast�pca tronu, by� nietykalny, a Richelieu mia� tylko zwyk�ego �miertelnika,
kapucyna. Ten to ojciec J�zef by� zaufanym sekretarzem kardyna�a, a brat jego Karol du
Tremblay sprawowa� rz�dy w Bastylii.
�w braciszek by� jedynym cz�owiekiem we Francji, kt�ry nie pragn�� niczego, nie
przyjmowa� nagr�d ani si� o nie nie ubiega�. S�u�y� kardyna�owi i uwa�a� to za wielki
zaszczyt i honor. Nie czyniono nic we Francji bez jego zgody i we wszystkim pos�ugiwano
si� jego rad�. Minister polega� na jego dyplomacji, kardyna� � na jego m�dro�ci, genera� � na
jego znajomo�ci ludzi i wojska. Dygnitarz w szacie kardynalskiej opiera� si� na cz�owieku w
skromnym habicie zakonnika.
W kwaterze Richelieugo w Grenoble ci dwaj ludzie prowadzili �yw� rozmow�.
Ojciec J�zef, kt�ry spowodowa� obl�enie La Rochelle, kt�ry napisa� obszerne dzie�o o
Machiavellim, i kt�ry by� ostoj� swego pana, nale�a� do ludzi wysokich i barczystych, na
twarzy nosi� �lady ospy. Niegdy� w�osy jego by�y rude, dowiedziawszy si� jednak, �e kr�l nie
9
znosi� tego koloru, przed trzydziestym rondem �ycia posiwia� jak go��bek. Jego ma�e, m�dre
oczy kry�y w sobie wiele ognia.
Richelieu o bardziej imponuj�cym wygl�dzie znajdowa� si� u szczytu swej m�sko�ci. By�
przystojny, docenia� t� warto�� m�czyzny i korzysta� z niej w pe�ni; by� dumny i dumy tej,
gdyby maski, w potrzebie u�ywa�, a ponad wszystko by� wyj�tkowo bystrym, szybko si�
orientowa� i dowi�d� tych zalet w stosunku do swego sekretarza. W stosunek ten, dzi�ki jego
przezorno�ci, nie wkrad� si� nigdy cie� nieporozumienia. W tej chwili w rozmowie z
zakonnikiem � wszystkie jego arystokratyczne cechy znalaz�y pe�ne zastosowanie. Jego
przenikaj�cy wzrok, utopiony w braciszku, by� niespokojny, a nawet melancholijny.
� M�j przyjacielu i ojcze � m�wi� kardyna� � wydaje mi si�, �e sytuacja jest zbyt gro�n�,
bym nadal pozostawa� z dala od Pary�a. Kr�lowa nie da�a nam nast�pcy tronu, intrygi
dojrza�y, kr�l nalega, abym przyby� do armii. Najlepiej uczyni�, gdy podam si� za chorego,
oddam dow�dztwo Crequy�owi lub Bassompierrowi i wr�c� do stolicy.
Ojciec J�zef przywyk� ju� do nag�ych decyzji kardyna�a.
� Doskonale, Wasza Eminencjo, doskonale! � przyklasn�� kardyna�owi swym suchym
flegmatycznym g�osem. � Spowiednik kr�la pisze, by� tak uczyni�. My�l ta jest bodaj
najlepsz�. Tylko, niestety, wprowadzenie jej w czyn nie posun�oby spraw Francji naprz�d.
� Czy zatem interesy Francji domagaj� si� usuni�cia mnie z krzes�a ministerialnego?
Zakonnik, kt�ry pisa� co� w tej chwili, odsun�� papiery, z�o�y� obydwie r�ce na biurku i
wpatrzy� si� w kardyna�a.
� Najwidoczniej Wasza Eminencja by� zbyt zaj�ty pracami w polu, by pomy�le� i o innych
sprawach. Czy mog� si� wypowiedzie�?
� M�w, kaznodziejo! � U�miechaj�c si�, Richelieu usiad� wygodnie w fotelu.
� A wi�c � zabrzmia� niewzruszony, nieugi�ty g�os kapucyna. � Rozpoczynaj�c wojn�
przeciwko Domowi Austriackiemu, jak post�pili�my teraz, Wasza Eminencja podj�� nitki
polityki, uprawianej w�wczas kiedy zmar� Henryk IV. Bardzo dobrze! Osobi�cie uwa�am, �e
dobro Francji wymaga, by� pozosta� na swym stanowisku. Oto moje argumenty.
Richelieu pochyli� lekko g�ow� w stron� kapucyna, jak gdyby z g�ry aprobowa� jego
motywy.
� Ci, kt�rzy by Wasz� Eminencj� z�o�yli z urz�du � obie kr�lowe i pewne domy w kraju �
s� wi�kszymi wrogami Francji, ani�eli nieprzyjaciele zewn�trzni. Tak jak ksi��� de Rohan,
przek�adaj� oni w�asne interesy ponad interesy Francji. Staje si� jasnym, �e Francja nie mo�e
by� nadal pa�stwem, podzielonym na wrogie sobie obozy.
� O ile oczywi�cie ci wrogowie mog� Francji zaszkodzi�.
� Mog�. Jedna bitwa przegrana, jedno cofni�cie si� armii pod dow�dztwem Waszej
Eminencji b�dzie sygna�em dla wrog�w do dzia�ania.
� Mo�liwe � odrzek� Richelieu � gdyby takie niebezpiecze�stwo grozi�o.
� Niestety, w przeci�gu dw�ch miesi�cy tak si� stanie. Kardyna� spojrza� na zakonnika
przera�ony.
� Casale jest oblegane przez wojska cesarskie� ci�gn�� ojciec J�zef � nasze rezerwy s�
niedostateczne; miasto musi wpa�� w r�ce wroga. To b�dzie powa�nym ciosem dla Francji, a
jeszcze wi�kszym dla Waszej Eminencji. Pewna my�l powsta�a w mej g�owie � zakonnik
dotkn�� r�k� pliku papier�w � i na niej zbudowa�em plan do waszej aprobaty.
� M�w � rzek� Richelieu � ucho cz�sto mniej zwodzi od oka.
� Dobrze wi�c. Francuzi zapomnieli o tym, �e w przysz�ym miesi�cu Cesarski Sejm
zbierze si� w Ratyzbonie.
� Wiem o tym � kardyna� obruszy� si� rozmy�lnie. � C� z tego?
� Wed�ug prawa nie wolno cesarzowi zawiera� pokoju bez zezwolenia Sejmu.
� Pokoju? Kto m�wi o zawarciu pokoju? � zawo�a� g�o�niej kardyna�.
10
� Rzecz godna zastanowienia, Wasza Eminencjo. Jestem przekonany, �e cesarz zawar�by
natychmiastowy pok�j z Francj�, gdyby projekt taki wysuni�to nale�ycie przed Sejmem.
Zaznaczam: gdyby go przedstawiono nale�ycie.
� Tak my�lisz � wtr�ci� Richelieu oschle � Sejm odm�wi.
� Ot� to, chodzi o to by nie odm�wi�. My�la�em tak�e o Gustawie Adolfie, kt�ry jest
najzaci�tszym wrogiem Austrii...
Kardyna� uni�s� si�:
� Arcy heretyk! Arcywr�g �wi�tego Ko�cio�a!
� I arcygenera� w ca�ej Europie � doda� spokojnie kapucyn. � Gustaw Adolf da�by ch�tnie
pos�uch traktatowi przyja�ni z Francj�, oczywi�cie gdyby i tu projekt przed�o�ono nale�ycie.
Wynik by�by taki: Francja zawiera pok�j z Austri� z jednej strony, a z drugiej traktat z
najgorszym wrogiem Austrii.
� I co zyskuje? � zapyta� Richelieu. Kardyna� wiedzia�, �e czterech sekretarzy ojca J�zefa
utrzymuje sta�y kontakt z politycznymi i religijnymi sprawami nie tylko Europy, ale ca�ego
�wiata.
� Czas, by uporz�dkowa� jej wewn�trzne sprawy. Upokarzaj�cy odwr�t wojsk b�dzie
unikniony. Pod koniec lata minister b�dzie w Pary�u i bynajmniej nie za wcze�nie dla dobra
kraju. Jego Kr�lewska Mo�� upiera si�, by stan�� na czele wojsk. Zdrowotny stan armii jest
zatrwa�aj�cy. Wojsko jest formalnie dziesi�tkowane przez febr� i inne zara�liwe choroby.
� Ach! � Kardyna� zmarszczy� brwi � Ach, gdyby kr�l umar�!...
� Niech B�g zachowa! W�wczas rz�dzi�by krajem jego brat.
Richelieu u�miechn�� si� niedwuznacznie. Ksi��� Orlea�ski na tronie � to kardyna�
Richelieu w Bastylii.
� I wszystkim tym mo�liwo�ciom da�oby si� zapobiec? � cedzi� minister przez z�by.
� Dzi�ki zwr�ceniu baczniejszej uwagi na Sejm w Ratyzbonie.
� Kr�l nigdy by si� na to nie zgodzi�.
� Pozw�l Wasza Eminencjo kr�lowi dowodzi� wojskami w Sabaudii, a zgodzi si� na
wszystko. Opr�cz tego wp�ywy kr�lowej Anny Austriaczki b�d� nam w tym pomocne.
Richelieu zamy�li� si� na chwil�. Roztrz�sa� dobre strony rady kapucyna, aczkolwiek
wiedzia�, �e jakikolwiek pok�j z Austri� nie mo�e by� korzystny. Pok�j z cesarzem by�by
zewn�trznym pokojem dla Francji.
� Taki pok�j nie m�g�by trwa� d�ugo � wypowiedzia� p�g�osem.
� Monseigneur, niechaj trwa tylko do wiosny.
� S�usznie.
� A jeszcze i to trzeba mie� na uwadze, �e nikt we Francji nie uwierzy, �eby pok�j mo�na
osi�gn��. Osi�gn�� go mo�e tylko w�a�ciwy cz�owiek.
� Przyznaj� ci s�uszno��. Tym cz�owiekiem jest Bassompierre. Wszak by� ambasadorem w
Hiszpanii i Anglii. Jest przy tym bogaty, popularny i pe�en najwy�szych zalet. Kochaj� go
wszyscy i wsz�dzie...
� Bardzo go kochaj� � poprawi� Kapucyn zgry�liwie, wywo�uj�c u�miech na twarzy
kardyna�a.
Bassompierre by� nieraz rywalem Henryka IV. Je�eli ksi�niczka de Chevreuse
sprowadza�a na bezdro�a ksi���ta, Bassompierre czyni� to samo z kr�lowymi.
� W istocie, Bassompiere jest oddany kr�lowej matce � zacz�� Richelieu powoli � i...
� Jest drugim kapitanem Francji, podczas gdy Wasza Eminencja jest pierwszym.
� Nie jest przy tym ambitnym. Wywi�za�by si� z zadania �wietnie.
� Bardzo, Monseigneur, tym bardziej �e jest potajemnie o�eniony z ksi�niczk� de Conti.
� Co?
Richelieu zerwa� si� z fotela i spojrza� badawczo na zakonnika.
� Siostr� Guise��w? Niemo�liwe! O�eniony potajemnie?
11
� Z ksi�niczk�, kt�ra kilka lat temu wyda�a mu synka na �wiat.
Minister usiad� ponownie. Otwiera�o si� przed nim morze domys��w. Bassompierre,
marsza�ek Francji, kt�ry drwi� sobie z tytu�u ksi�cia i ksi�stwa i by� zadowolony z rangi
naczelnego dow�dcy szwajcarskiej gwardii, kt�ry czu� si� szcz�liwym, b�d�c najwi�kszym
hazardzist�, kochankiem i trwonicielem pieni�dzy, ten Bassompierre... Biada je�li ten
cz�owiek b�dzie nadal szcz�liwym.
Faworyt kr�la, oddany obydwom kr�lowym a niezale�nie od tego ciesz�cy si� zaufaniem
kardyna�a, marsza�ek Bassompierre by� pierwszym i najpot�niejszym kawalerem Francji,
trzymaj�cym si� z dala od wszelkich intryg i spisk�w. Lecz teraz, kiedy o�eni� si� z siostr�
ksi�cia de Guise � wszystko si� zmieni�o. Stale go podejrzewano. Ksi���ta przeci�gn�li go na
swoj� stron�.
� Bassompiere � odezwa� si� ojciec J�zef posiada w swym domu sze�� kasetek z listami. Z
kluczami od tych kasetek nie rozstaje si� nigdy. To jest ciekawe, Monseigneur. Marsza�ek jest
Lotary�czykiem o bardzo znacznych wp�ywach. Wprawdzie nie by� nigdy ambitnym, ale te� i
nie obawiano si� go. Ale teraz...
� Ale teraz... � powt�rzy� Richelieu. � Tak, rozumiem to dobrze. Kt� wi�c teraz mo�e
jecha� do Ratyzbony? Kto posiada na tyle sprytu, by zwie�� niemieckich ksi���t, poigra� z
nimi i owin�� ich wok� swych palc�w?
� Decyzja zale�na jest od Waszej Eminencji, je�li wyb�r spotka si� z waszym uznaniem...
Richelieu obrzuci� zakonnika bystrym wzrokiem.
� Pok�j musi by� zawarty?
� Za ka�d� cen�, Monseigneur.
� Dobrze wi�c. Ty pojedziesz.
Ojciec J�zef przybra� min� wielce zdziwionego.
� Monseigneur, naigrawasz si� ze mnie. Ja, w tym skromnym habicie, mam si� pokaza�
pomi�dzy ksi���tami, elektorami, ambasadorami i innymi wielko�ciami? Nie, nie! Jestem
zbyt ma�ym cz�owiekiem dla tak wielkich obowi�zk�w.
Charakterystyczn� cech� kardyna�a by�o, �e s�ucha� cz�owieka tego do ko�ca jego
przem�wienia, wa�y� �jego rady i s�dy i aprobowa� jego odkrycia � by po chwili samemu
opanowa� sytuacj� i w mig decydowa�.
Rewelacyjna wiadomo�� o ma��e�stwie Bassompiere�a z ksi�niczk� de Conti poruszy�a
go, zaalarmowa�a i przerazi�a, �e Bassompierre by� kochankiem ksi�niczki i �e powi�a mu
syna, nie mia�o dla niego znaczenia. Ale, �e marsza�ek po��czy� si� z domem Guise��w,
znaczy�o wszystko. W mgnieniu oka dojrza� niebezpiecze�stwo, jakie mu zagra�a�o. Trzeba
zapomnie� o wszystkim innym; nale�y od�o�y� sprawy pa�stwa na bok i zaj�� si� w�asnymi
wewn�trz kraju.
Richelieu orientowa� si� doskonale w misji, jaka przypad�a wys�a�cowi do Ratyzbony.
Wys�a�com m�g� by� jedynie wytrawny, do�wiadczony kuglarz, w przeciwnym razie
przegrana nieunikniona. Niemieccy ksi���ta, kt�rzy marzyli o zgnieceniu Francji, nie b�d�
tacy skorzy do zawarcia pokoju. Nie b�dzie nim r�wnie� Ludwik XIII, kt�remu si� �ni�a
w�adza Henryka IV. Richelieu m�g� zaj�� si� sprawami na miejscu, we Francji � wys�a�cem
do Ratyzbony musi by� drugi Richelieu.
� Do�� tego � zawo�a� kardyna� � M�j przyjacielu, pojedziesz do Ratyzbony. Bulart de
Leon, obecny ambasador w Szwajcarii b�dzie pos�em, a ty jego pomocnikiem. Ca�a praca
spocznie w twoich r�kach.
� Wedle �yczenia Waszej Eminencji � odpowiedzia� z uleg�o�ci� kapucyn.
Na my�l o intrydze, jaka mia�a si� przewin�� pomi�dzy jego palcami w Ratyzbonie, oczy
kapucyna zap�on�y ogniem. Ten cz�owiek, kt�ry z �atwo�ci� przegl�da� ludzi na wskro� i
czyta� ich my�li, nie m�g� si� spodziewa� wi�kszej okazji w �yciu. Zakpi� sobie z
niemieckich ksi���t � oto rozkoszne zadanie.
12
� A traktat z Gustawem Adolfem?
� R�wnie� w twoich r�kach � wyrzek� Richelieu niecierpliwie. � Chod�! Czekaj� ci�
tygodnie, a mo�e miesi�ce pobytu w Ratyzbonie. Musisz odjecha� natychmiast, pozyskam dla
ciebie wszelkie uprawnienia i pe�nomocnictwa. Na szcz�cie Bulart de Leon znajduje si� teraz
w Lyonie na kr�lewskim dworze. Musimy pos�a� po niego. Ale... ale...
Minister nie doko�czy� zdania. Pogr��y� si� w w�asnych my�lach i smuk�ymi palcami
wypukiwa� takty na por�czy krzes�a. Czyni� to zawsze, kiedy znalaz� si� w obliczu gro�nej
chwili. Niewiadomo sk�d, ale chwila ta musia�a nadej��. I zosta� tak samemu z plejad�
ukrytych wrog�w, czyhaj�cych na ka�d� okazj�, by go utr�ci�. Rozsta� si� z cz�owiekiem,
kt�ry aresztowa� marsza�ka d�Ornano, pokrzy�owa� plany Ksi�cia Orlea�skiego, wykry�
spisek Chalais�u i by� jawnie oskar�ony o zamordowanie Buckinghama. Jak mo�na si� rozsta�
z takim cz�owiekiem w tej chwili?
Kiedy Richelieu zbudzi� si� z zadumy, decyzja jego by�a ju� ustalona.
� M�j przyjacielu � raz jeszcze w jego oku b�ysn�o z�owrogie �wiate�ko � wszystko
polega na Ratyzbonie. Wszystko spoczywa w twoich r�kach. Otrzymasz pe�ne prawo
podpisywania w imieniu Francji. A co si� tyczy spraw tutaj... no! W ka�dym razie jedna rzecz
jest za�atwiona. Przejd�my do innych. Jaka jest twoja rada?
� Najprostsza w �wiecie. � �ywe oczy braciszka, pe�ne tryumfu, naraz zmala�y, sta�y si�
my�l�ce, przenikliwe. Spokojny, zimny g�os nie zdradza� �adnych emocji. Na r�wni dobrze
m�g� g�osi� zasady teologii, nie ulegaj�ce dyspucie. � Jedna tylko osoba mo�e pozbawi�
ministra teki.
� Oczywi�cie.
� A wi�c kr�l nie mo�e tego uczyni�. Je�li nieuniknione, Wasza Eminencja sam poda si�
do dymisji,
� Zrozumia�e.
� Kr�l musi zrozumie� jasno, �e jego si�a polega wy��cznie na Waszej Eminencji.
� On to rozumie.
� Poza tym nale�y zawrze� przyjazne stosunki z kr�low� matk�.
� Niemo�liwe. Maria de Medici b�dzie mnie nienawidzi� do ko�ca �ycia.
� Nale�y wrog�w mi�owa�. Ona wiele mo�e, poniewa� druga kr�lowa jest z ni� zwi�zana
� kr�lowa Francji. Austriaczka i W�oszka z��czy�y si� przeciw Waszej Eminencji.
Iskra b�lu przeszy�a oczy Richelieugo. Upokorzy� kr�low� Francji, poni�y� Ann�
Austriaczk� � lecz kocha� kobiet�.
� Maria de Medici jest oparciem wszystkich moich wrog�w � m�wi� powoli. � Ona
chcia�aby ujrze� Gastona Orlea�skiego na tronie. Jak d�ugo ci �yj�...
� Gaston to chciwy g�upiec � wtr�ci� ojciec J�zef � chciwy na �ap�wki.
� Ale nie Maria de Medici. Jej nie zdob�dzie si� niczym.
� Czego nie mo�na zdoby�, trzeba z�ama� � zawyrokowa� kapucyn. Kardyna� spojrza� na
niego uwa�nie, wyczekuj�co. � Ludwik nie kocha swej matki, lecz si� jej obawia. On nie
kocha swej kr�lowej, lecz jej s�ucha. Wasze bezpiecze�stwo wymaga dw�ch rzeczy: po
pierwsze odsun�� kr�low� matk� od kr�lowej Francji, po drugie uwolni� kr�la od wrogich
Waszej Eminencji poplecznik�w. Mari� de Medici mo�na skaza� na banicj�, lecz Ann�
Austriaczk�...
Richelieu podni�s� g�ow�, wzrok jego by� surowy.
� Na jakie plany ty si� wa�ysz? � zapyta� ostrym, gniewnym g�osem � ktokolwiek m�wi o
kr�lowej Francji...
� M�wi o kobiecie, Monseigneur � doko�czy� zakonnik i doda� � kt�ra was nienawidzi.
Na chwil� zapanowa�a grobowa cisza. Richelieu walczy� ze sob�, ostatnie wyrazy zak�u�y
go bole�nie. Kardyna� wiedzia�, �e za t� porad� kryje si� co� zdecydowanego, ostatecznego.
� Kobiety, kt�ra nienawidzi � powiedzia� smutnie � nie mo�na �atwo udobrucha�.
13
� Mo�na j� jednak pozbawi� mo�no�ci szkodzenia, teraz lub p�niej.
� H�? � kardyna� spojrza� od niechcenia na braciszka i na jedn� chwil� utopi� w nim
wzrok. P�niej da� znak swej zgody. Inny cz�owiek by�by si� zawaha�, ale ojciec J�zef
wype�ni� rozkaz.
� Wasza Eminencjo, przypadkowo zwr�cono moj� uwag� na kr�lewski klasztor
Benedyktyn�w w St. Saforin � m�wi� spokojnym g�osem. � Przeorem tego klasztoru jest
niejaki don Lawrence z rodziny Lynes�w, idealny cz�owiek, bardzo dyskretny. Kiedy de
Bassompierre by� ambasadorem w Anglii, don Lawrence towarzyszy� mu jako osobisty
kapelan. To, je�li Wasza Eminencja raczy sobie przypomnie�, mia�o miejsce przed zdobyciem
La Rochelle, kiedy ksi��� Buckingham jeszcze �y�.
Na d�wi�k tego nazwiska twarz Richelieugo poblad�a. Przed nim zdawa� si� wyrasta� duch
Buckinghama. Elegancki, dumny i nierozwa�ny cz�owiek, kt�ry skazywa� na zatracenie
wszystkich i wszystko, czego si� dotkn��. Minister zrobi� ruch, jak gdyby egzorcyzmowa�
zjawisko. Okropny wzrok, jakim przeszy� ojca J�zefa, zniewoli�by ksi�cia do dr�enia przed
nim, lecz ksi��� mia�by co� do stracenia, ojciec J�zef nie mia� nic.
� B�d� ostro�ny, m�j przyjacielu � szepn�� kardyna� � nie lubi� s�ucha� czczych
domys��w...
� Monseigneur � odpar� niewzruszonym g�osem kapucyn � ja mam tylko fakty do
ofiarowania. Je�li cz�owiek m�wi prawd� � reszta nale�y do Boga. Je�li �yczycie sobie bym
milcza�...
� M�w!
Ojciec J�zef po�o�y� r�k� na pliku zapisanych papier�w w welinowej teczce.
� Wypowiadam tylko prawd� tu wypisan�. Domys�y pozostawiam Waszej Eminencji.
Imprimis don Lawrence jest przeorem w St. Saforin, gdzie znajduje si� szko�a dla dzieci
arystokracji wiejskiej. W tej szkole jest ch�opczyk w wieku czterech lat. Przywi�z� go tam
przed rokiem lokaj, kt�rego pan zostawi� wi�ksz� sum� pieni�dzy na wychowanie dziecka i
przyrzek� dowiadywa� si� o nim od czasu do czasu. Wszelkie wiadomo�ci dotycz�ce ch�opca
s� kierowane do pana Betsteina pod adresem jubilera przy Rue Gros w Pary�u.
Na ustach kardyna�a zaigra� u�miech.
� Trzeba przyzna� � zauwa�y� z pewn� ironi� � �e de Bassompierre troszczy si� o owoce
swych mi�ostek.
� Nie powiedzia�em, �e de Basompierre troszczy si� o wszystkich � podkre�li� kapucyn. �
Stwierdzam tylko fakty, Wasza Eminencjo. Teraz musz� przypomnie� o innym wydarzeniu.
W nocy 8 pa�dziernika 1626 de Bassompierre, na�wczas ambasador w Londynie, z�o�y�
potajemnie wizyt� w pa�acu York�w, gdzie mieszka� ksi��� Buckingham. �Uda� si� sam bez
stra�y i �wiate� i pozosta� przez d�ugi czas rozmawiaj�c z ksi�ciem.
Richelieu milcza� przez chwil�, jak gdyby szuka� znaczenia tych s��w pomi�dzy
wierszami.
� Zbi�r fakt�w, kochany ojcze J�zefie, nie zdaj� si� mie� wielkiego zwi�zku.
Kapucyn przytakn�� g�ow�. � Niew�tpliwie, Wasza Eminencjo. Lecz wr��my do ch�opca.
Na spisie imi� jego brzmi jako Raoul d�Aram. Pochodzenie nieznane. Na ubranku jego
widnia�y pewne znaki, dzi�ki kt�rym wy�ledzili�my, �e ch�opiec przyby� z Aubain, wioski
po�o�onej w pobli�u kr�lewskich las�w w Verrieres, przy po�udniowej drodze do Wersalu.
� Wydajesz si� by� szczeg�lnie zainteresowany tym ch�opcem � przerwa� minister.
� Zainteresowanie to, Monseigneur, posiada wyj�tkowy podk�ad.
� M�w.
� W Aubain nazwisko d�Aram jest nieznane � ci�gn�� kapucyn. � Dowiedzia�em si�
jednak�e, �e ch�opcem opiekowa� si� tam niejaki Thounenin z Dompt, kt�ry umar� rok temu.
Przez kr�tki czas zajmowa�a si� dzieckiem gospodyni Thounenina, lecz i ta wkr�tce umar�a.
Po jej �mierci przywieziono malca do St. Saforin. Ot� �w Thounenin by� dalekim krewnym
14
pani Chevreuse.
� A! � poruszy� si� kardyna� i od tej chwili �ledzi� bacznie s�owa kapucyna. Wszak nie
mia� gorszego wroga nad Mari� de Rohan, ksi�niczk� de Chevreuse, obecnie skazan� na
przymusowy pobyt w jej maj�tno�ci.
� Wasza Eminencja przypomni sobie mo�e � m�wi� z naciskiem kapucyn, dobieraj�c s��w
� jak oko�o cztery lata temu Jej Kr�lewska Mo�� zapad�a ci�ko na zdrowiu w Pa�acu
Wersalskim.
� Przypominam sobie najdok�adniej. � Richelieu ch�on�� rozmow�. � Zachorowa�a na
febr�, piel�gnuj�c swego chorego m�a. Zarazi�a si� od niego. Cierpia� ogromnie, lecz B�g go
oszcz�dzi�.
� By m�g� dalej broi� � doda� kapucyn. � Doskonale. Mam tylko jeszcze jedn� rzecz do
powiedzenia. Oznajmi� Waszej Eminencji, a je�li z tego wszystkiego da si� wyci�gn�� jaki�
zwi�zek � pozostawiam to Waszej Eminencji. Pragn� przypomnie� dok�adn� dat� tajnej
schadzki w ogrodach w Amiens Jej Kr�lewskiej Mo�ci z ksi�ciem Buckinghamem. To
wszystko, Monseigneur.
Marmurowa twarz Richelieugo nabra�a gwa�townego wyrazu. Przez chwil� siedzia� bez
ruchu. Naraz krew buchn�a mu do twarzy. Wa�y� s�owo za s�owem, wi�za� je i teraz, kiedy
posiada� klucz do braciszkowego splotu fakt�w, oniemia�. Wsta� z fortela i zacz�� mierzy�
krokami posadzk�, coraz szybciej, coraz bardziej zdenerwowany, a� nagle skoczy� do
kapucyna.
� Ojcze, to jest nie do wiary! To jest niemo�liwe!
� Nie wiem do czego Wasza Eminencja nawi�zuje � odpowiedzia� spokojnie zakonnik.�
Wiem tylko jedno i zapewniam Wasz� Eminencj�, �e gdy m�czyzna lub kobieta... s�
nale�ycie obs�ugiwani, wszystko jest mo�liwe, wszystko jest do wiary.
Richelieu machn�� niecierpliwie r�k�.
� To jest rzecz donios�ej wagi, bez retoryki, je�li �aska!
Po ostrym, zgorzknia�ym tonie mo�na by�o pozna� jak g��boko Richelieu by� dotkni�ty.
� Przypominam sobie teraz. Madame de Chevreuse by�a w tym czasie niezwykle troskliw�
piel�gniark� Jej Kr�lewskiej Mo�ci. Sama dopiero co po ci�kiej chorobie... ach! Gdyby to
by�o prawd�, gdyby to by�o prawd�...
Stan�� zapatrzony w obicie �ciany. Palce jego zacisn�y si� w pi�ci. Na twarzy odbija�o
si� piek�o tortur, jakie przechodzi�. Nagle obr�ci� si�.
� S�uchaj! � zacz�� g�osem stanowczym. � Samo rzucenie podejrzenia, �e dziecko nale�y
do Jej Kr�lewskiej Mo�ci jest blu�nierstwem. Gorzej, to jest niemo�liwo�ci�. Dziecko nie
mog�o by� wywiezione bez zwr�cenia czyjejkolwiek uwagi, nie mog�o przyj�� na �wiat tak
tajemniczo!
Kapucyn ch�odzi� podniecenie kardyna�a zimnymi jak stal wyrazami.
� Wasza Eminencjo, zwa�! Wyci�gn�li�cie pewne konkluzje z mych fakt�w. One nie s�
niemo�liwo�ci�. Chevreuse jest bardzo zdoln� i sprytn� kobiet�. Jasnym jest, co mo�e
wymy�li� c�rka przeci�tnego kupca ryb.
� Ba! Na kr�low� tysi�ce oczu s� zwr�cone...
� Na kt�re Chevreuse mog�a wymy�li� tysi�ce os�on. Poza tym Thounenin otrzyma�
dziecko z jej r�k; jego milczenie by�o zap�acone. Na �o�u �mierci napisa� kodycyl do
testamentu, w kt�rym stwierdzi� te fakty.
� Co? � kardyna� obrzuci� kapucyna zdumionym wzrokiem. � Taki testament istnieje?
� Tak, tak mnie przynajmniej poinformowano. Testament wykradziono z archiwum,
wkr�tce jednak wykryto go i zawieziono do Anglii na przechowanie. A teraz testament ten
jest w drodze do nas � mo�liwe, �e w tej chwili znajduje si� ju� w Pary�u. Je�li Wasza
Eminencja jest dostatecznie zainteresowany ca�� t� spraw�, got�w jestem...
15
Richelieu da� znak zgody i usiad� ponownie w fotelu. Lekko ironiczny odcie� w g�osie ojca
J�zefa zachwyca� go. Ten sekretarz by� nie lada wyj�tkiem w rodzie ludzkim. Zna� swoj�
warto�� i silnie si� na niej opiera�. Kardyna� lubi� takich ludzi � w �yciu prywatnym.
� Jest pewna kobieta nazwiskiem Helena de Sirle, c�rka pewnego pana, kt�ry zgin�� pod
La Rochelle. Kobieta bardzo zdolna i wielce Waszej Eminencji oddana. Czy Wasza
Eminencja s�ysza� o niej?
Kardyna� poruszy� lekko brwiami. � Co� s�ysza�em o takiej osobie. Jak to by�o... mieszka
sama... hm! Nie mog� sobie przypomnie�.
Dla ojca J�zefa by�o jasnym, �e kardyna� nic nie zapomina.
� Mieszka sama w pa�acu w Parku Montmorency, niedaleko Passy. Ma w�asne �rodki
utrzymania. Posiada krewnych w Lotaryngii. Rzadko kiedy si� gdzie� pokazuje, a jednak ma
bardzo rozleg�e stosunki.
� W istocie � zawyrokowa� Richelieu, ukrywaj�c lekkie zmieszanie � przy okazji mo�e
by� taka kobieta bardzo u�yteczn�.
� Ju� ni� jest � rzek� ojciec J�zef. � Nie mo�emy dla cel�w takiego dokumentu stosowa�
zwyk�ych �rodk�w. W Pary�u papiery b�d� jej dor�czone. Opr�cz tego ona si� zajmie
bli�szymi szczeg�ami o dziecku w St. Saforin.
� Po co, dlaczego? � zapyta� Richelieu.
� Na wypadek, gdyby�my chcieli dziecko odebra�, a dowiedzie� si� szczeg��w od
pewnego jegomo�cia, kt�ry odwiedza� ch�opca w St. Saforin dwukrotnie. Jest on podejrzany o
utrzymywanie sta�ej korespondencji z pani� Chevreuse, poza tym jest przyjacielem
Bassompierra. Niejaki pan abb� d�Herblay, w swoim czasie, je�li si� nie myl�, muszkieter.
� Aha! d�Herblay � jeden z Nieroz��cznych � wtr�ci� Richelieu. � Przypominam sobie tego
cz�owieka. Kiedy b�dziesz posiada� bardziej konkretne wiadomo�ci?
� Pos�aniec od mademoiselle de Sirle powinien przyby� tu dzisiaj, przyjedzie na pewno
wieczorem � o�wiadczy� ojciec J�zef. � Przywiezie ze sob� wszystkie zdobyte dokumenty, a
szczeg�y poda nam ustnie.
Richelieu pokiwa� g�ow�.
� Mo�e to wszystko jest mo�liwe � m�wi� jakby do siebie. � Bassompierre i Buckingham
byli serdecznymi przyjaci�mi. On dzia�a� dla Buckinghama, a Chevreuse dla niej � hm! Masz
racj�, kiedy osoba jest nale�ycie obs�ugiwana, wszystko jest mo�liwe... A... kto� nadje�d�a...
Z dziedzi�ca dochodzi�y g�osy witaj�cych g�o�no przybysza.
Minister zadzwoni� na lokaja.
� Dowiedz si�, kto przyjecha� i sprowad� go tutaj.
Po up�ywie dw�ch minut lokaj powr�ci�.
� Wasza Eminencjo, pan d�Artagnan, porucznik muszkieter�w przyby� z listami od dworu
z Lyonu.
Lokaj wycofa� si� z pokoju. Richelieu lekko zak�opotany czeka�. Zapukano do drzwi i
d�Artagnan wszed�, zasalutowa� i stan�� na baczno��.
� A, pan d�Artagnan! Czujemy si� szcz�liwi ogl�daj�c ci� u nas � powita� go�cia
uprzejmie kardyna�.
Muszkieter pok�oni� si�.
� Wasza Eminencja czyni mi wiele honoru. Ja jestem dumny z mo�no�ci znalezienia si�
ponownie przy, osobie Waszej Eminencji.
� Zdaje mi si�, ojcze J�zefie � zwr�ci� si� kardyna� do zakonnika � �e mia�e� o co� zapyta�
pana d�Artagnana?
� Tak, w istocie. Czy nie spotka�e�, monsieur, w drodze niejakiego pana Connetansa?
� Nigdy nie s�ysza�em tego nazwiska � odpowiedzia� d�Artagnan � natomiast natkn��em
si� na umar�ego na drodze kilka mil st�d.
� Umar�ego? � zapyta� kapucyn podniesionym g�osem � prosz� opisz mi go, je�li �aska?
16
� Ch�tnie, monsieur. Nie by� mi znany i najwidoczniej na kr�tko przed moim przybyciem
by� napadni�ty przez bandyt�w i zabity. Ko� jego sta� obok, a �e m�j ko� zdycha�,
skorzysta�em z okazji i przyby�em na nim tutaj...
� Jego wygl�d � przerwa� kapucyn niecierpliwie.
� Cz�owiek wysoki, musia�em skr�ci� strzemiona jego siod�a. Wyraz twarzy brutalny, brwi
zro�ni�te nad nosem. Ju� nic nie mog�em dla niego uczyni� i pospieszy�em do Grenoble.
Widocznie ojciec J�zef nie m�g� si� opanowa�, wi�c Richelieu przyszed� mu z pomoc�.
� Dzi�kuj� panu � rzek� kardyna� z grzeczno�ci�, z kt�r� na r�wni m�g� by� rozkazywa�.
� Niew�tpliwie jeste� pan na stanowisku przy dworze?
� Tak jest, Wasza Eminencjo. M�j oddzia� ma zaszczyt by� przyboczn� gwardi� Jej
Kr�lewskiej Mo�ci w Lyonie.
� Wi�c zobaczymy si� wkr�tce. Nie zatrzymujemy pana d�u�ej... dobranoc, monsieur!
D�Artagnan wyszed�. Kapucyn podni�s� wielce zafrasowan� g�ow�.
� M�j cz�owiek... napadni�ty przez rabusi�w... ach, przeznaczenie nie �askawe � zawo�a�.
Kardyna� z�o�y� przyja�nie r�k� na ramieniu ojca J�zefa.
�Narzekasz na przeznaczenie? Ja zniewol� przeznaczenie do wyrzekania na mnie.
Zapewniam ci�.
� A wi�c, Monseigneur, uwa�asz, �e moje doniesienia s� warte zachodu?
� Wszystkie fakty s� warte zainteresowania, � odpowiedzia� kardyna�. � Nawet wynikaj�ce
z nich komplikacje mog� by� ciekawe, m�j przyjacielu i ojcze! A propos, czy nie spostrzeg�e�
herbowego pier�cienia na palcu d�Artagnana...
� Nie zauwa�y�em nic � wyzna� ojciec J�zef. � By�em podniecony, Monseigneur. Pier�cie�
z herbem, m�wicie, czyim herbem?
Richelieu odpowiedzia� mu. Obydwaj spogl�dali na siebie w milczeniu.
17
ROZDZIA� III
O wilku mowa, a wilk tu�
Po dostarczeniu list�w d�Artagnan zwr�ci� si� do hrabiego de Moreau, cz�onka
kr�lewskiego dworu, kt�rego opiece na czas pobytu w Grenoble zosta� powierzony. De
Moreau odprowadzi� muszkietera do w�asnej kwatery, ofiarowa� mu kanap� w swoim pokoju,
a nast�pnego dnia zaprowadzi� go i zaprosi� na �niadanie do pobliskiej ober�y. W ka�dym
innym czasie ta uprzejmo�� gospodarza by�aby rycerzowi wielce na r�k�, lecz nie tym razem.
Chodzi�o mu o chwil� na osobno�ci, by m�g� wreszcie odczyta� list, kt�ry nie dawa� mu
spokoju. Znalaz� jednak chwil�, by spali� zalakowan� kopert�, kt�ra, jego zdaniem, zawiera�a
tajemnic� Aramisa i do niego wy��cznie nale�a�a. Z listem rzecz przedstawia�a si� inaczej.
� Jego Kr�lewska Mo�� i kardyna� zamieszkali w hotelu des Lesdigu�res � rzek� de
Moreau, kiedy ko�czyli puchary z winem. � Je�liby� sobie �yczy� znale�� si� na kr�lewskim
przegl�dzie rannym...
� Nie � przerwa� d�Artagnan. � Wdzi�czny ci jestem, m�j przyjacielu, lecz musz� sobie
odm�wi� tego zaszczytu na dzisiaj. Przez ca�y miesi�c nie zazna�em niczego pr�cz k�adzenia
si� do ��ka i wstawania, przygl�da�em si� strojom, malowanym i pudrowanym twarzyczkom,
m�wi� ci, istna kl�ska. �udzi�em si� nadziej�, �e nasz oddzia� p�jdzie na wojn�, tymczasem
zaj�ci jeste�my tylko nadskakiwaniem dwom kr�lowym i dygnitarzom dworu.
Moreau za�mia� si� serdecznie.
� W ka�dym razie jeste� w bajecznym towarzystwie.
� Jak�e� zazdro�ci�by ci stanowiska Bassompierre. M�wi� zupe�nie szczerze, nale�ysz do
szcz�liwc�w. Febra zapanowa�a w armii i przed up�ywem lata dowiemy si� o jej fatalnych
skutkach. A wi�c nie p�jdziesz ze mn�?
� Ani na chwil� � odpowiedzia� d�Artagnan. � Poka�� si� tam p�niej. Lecz prosz�, nie
kr�puj si� mn�, je�li ci� obowi�zek wo�a.
Moreau po�egna� go i wyszed�. W tej chwili grupa oficer�w wesz�a do ober�y. D�Artagnan
zakl�� siarczy�cie w duszy, a