4102
Szczegóły |
Tytuł |
4102 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4102 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4102 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4102 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
David i Leigh Eddings
POLGARA CZARODZIEJKA
Prze�o�y�a Maria Duch
---.......� umilili || Ul
1DDD5D7315
�szy^ski i S-ka WARSZAWA 1999
A teraz, po tych pi�tnastu latach, ta ksi��ka jest dedykowana naszym Czytelnikom. D�ug� odbyli�my podr�, prawda? To by�o dla nas du�e przedsi�wzi�cie, a Wasza cierpliwo�� i entuzjazm pomaga�y nam bardziej, ni� mo�ecie sobie wyobrazi�. Dzi�kujemy za Wasz� wytrwa�o�� i mamy nadziej�, �e spodoba si� Warn, to co zrobili�my.
769584
Tytu� orygina�u: POLGARA THE SORCERESS
Copyright � 1097 by David Eddings and Leigh Eddings
Projekt ok�adki:
Zombie Sputnik Corporation
Ilustracja na ok�adce: Katarzyna Karina Chmiel
Redaktor prowadz�cy seri�: Arkadiusz Nakoniecznik
Redakcja: �ucja Grudzi�ska
Redakcja techniczna: Anna Troszczy�ska
Korekta: Bogus�awa J�drasik
�amanie komputerowe: Waldemar Maci�g
�' ~ r �
S '.-'. f> ��. � 7> j
� v* . '- ' . '. . i
^ �: -_'-.!.S;'.'.H.''r . �-' l
ISBN 83-7180-5594
Fantastyka
Wydawca:
Pr�szy�ski i S-ka SA 02-651 Warszawa, ul. Gara�owa 7
Druk i oprawa:
Opolskie Zak�ady Graficzne SA 4S085 Opole, ul. Niedzia�kowskiego 8/12
Bi1" i-:o- " / iJ2 i X
PROLOG
Kail, Stra�nik Rivy, zawzi�cie protestowa�, gdy kr�l Belgarion powiedzia�, �e zamierza wyprawi� si� na p�nocny kraniec Doliny Aldura jedynie w towarzystwie kr�lowej. Jednak�e Garion w nietypowy dla siebie spos�b twardo obstawa� przy swoim.
- To spotkanie rodzinne, Kail. Ce'Nedra i ja nie potrzebujemy kr�c�cej si� pod nogami s�u�by. B�d� nam tylko zawadza�.
- Ale to niebezpieczne, wasza wysoko��.
- W�tpi�, aby przytrafi�o nam si� co�, z czym sobie nie poradz�, stary przyjacielu - odpar� Garion. - Jedziemy sami.
Riva�sk� Kr�low� nieco zaskoczy�a stanowczo�� w g�osie Ga-riona.
Potem posprzeczali si� o futra. Kr�lowa Ce'Nedra by�a z urodzenia Tolnedrank�, ale w jej �y�ach p�yn�a tak�e krew Driad. Pochodzi�a z po�udnia i na sam� my�l o noszeniu zwierz�cego futra cierp�a jej sk�ra. W �y�ach Gariona jednak p�yn�a alornska krew i wiele podr�owa� zim� po p�nocy.
- W�o�ysz futro, Ce'Nedro - o�wiadczy� stanowczo �onie -w przeciwnym razie nigdzie nie pojedziemy, dop�ki si� nie ociepli.
Garion rzadko stawia� jej ultimatum i Ce'Nedra by�a na tyle rozs�dna, aby nie k��ci� si� d�u�ej. Pos�usznie ubra�a si� w futrzane odzienie Alorn�w, przeprowadzi�a rozmow� z piastunk�, kt�ra mia�a opiekowa� si� kr�lewskimi dzie�mi podczas jej nieobecno�ci, po czym wraz z m�em opu�ci�a Wysp� Wiatr�w na pok�adzie podejrzanie zdezelowanego okr�tu kapitana Greldika.
W Camaar kupili konie i zapasy, a potem ruszyli na wsch�d. Tol-nedra�skie zajazdy, regularnie rozmieszczone wzd�u� traktu do Mu-ros, zapewnia�y im godziwe kwatery ka�dej nocy, ale za Muros byli ju� zdani prawie wy��cznie na siebie. Riva�skiemu Kr�lowi jednak
PROLOG
II
lampy zapraszaj�co z�oci�o si� na �niegu, a kolumna niebieskiego dymu wznosi�a si� z komina prosto ku gro�nemu niebu. Riva�skiej Kr�lowej zdecydowanie spodoba� si� ten zwiastun ciep�a i wygody, odleg�ych o nie wi�cej ni� �wier� mili.
Wtem niskie drzwi otworzy�y si� i na podw�rze wyszed� Durnik.
- Co was zatrzyma�o?! - zawo�a� ku nim. - Spodziewali�my si� was oko�o po�udnia.
- Trafili�my na g��boki �nieg - odpowiedzia� Garion. - Przez jaki� czas posuwali�my si� powoli.
- Pospiesz si�, Garionie. Ce'Nedra marznie. Jaki� on by� kochany! Ce'Nedra i jej m�� wjechali na za�nie�one podw�rze i zeskoczyli z siode�.
- Id�cie do �rodka, oboje - poleci� Durnik. - Ja zajm� si� waszy-i mi ko�mi.
- Pomog� ci - zaproponowa� Garion. - Potrafi� rozsiedla� konia prawie tak dobrze jak ty, a poza tym musz� rozprostowa� nogi. - Uj�� Ce'Nedr� pod rami� i zaprowadzi� do drzwi. - Zaraz wr�c�, ciociu Poi! - zawo�a� do �rodka. - Chc� pom�c Durnikowi przy koniach.
- Jak sobie �yczysz, kochanie - odpar�a lady Polgara. Jej g��boki g�os przepe�nia�a mi�o��. - Wejd�, Ce'Nedro. Ogrzej si�.
Riva�ska Kr�lowa niemal wbieg�a do �rodka, rzuci�a si� w ramiona czarodziejki i uca�owa�a j� serdecznie.
- Masz zimny nos, Ce'Nedro - zauwa�y�a Polgara.
- Powinna� dotkn�� moich st�p, ciociu Poi - odpar�a Ce'Nedra z lekkim �miechem. - Jak potrafisz wytrzyma� tutejsze zimy?
- Wyros�am tutaj, kochana, nie pami�tasz? Przyzwyczajona jestem do takiej pogody.
Ce'Nedra rozejrza�a si�.
- A gdzie bli�ni�ta?
- Ucinaj� sobie popo�udniow� drzemk�. Obudz� je na kolacj�. Wydosta�my ci� z tych futer, a potem si�dziesz przy kominku. Gdy tylko si� nieco ogrzejesz, b�dziesz mog�a wzi�� gor�c� k�piel, nagrza�am wody.
- O tak! - zawo�a�a gorliwie Riva�ska Kr�lowa.
K�opot z alornsk� futrzan� odzie�� by� r�wnie� taki, �e nie mia�a guzik�w. Zwyczajowo j� si� sznurowa�o. Odwi�zanie zamarzni�tych w�z��w potrafi sprawi� nie lada udr�k�, szczeg�lnie gdy si� ma palce zgrabia�e z zimna. Tak wi�c Ce'Nedra po prostu sta�a na �rodku pokoju z roz�o�onymi ramionami, podczas gdy Polgara j� rozbiera�a.
10______________PO�GARA CZARODZIEJKA_____________
nieraz ju� przychodzi�o spa� pod go�ym niebem i jego �ona zmuszona by�a przyzna�, �e zna� si� na rzeczy, gdy przychodzi�o do rozbicia obozu.
Riva�ska Kr�lowa doskonale zdawa�a sobie spraw� z tego, jak �miesznie wygl�da, zbieraj�c chrust. W obszernym futrzanym odzieniu, z p�omiennie rudymi w�osami sp�ywaj�cymi na plecy wygl�da�a z pewno�ci� jak rudy nied�wied�, mozolnie brn�cy przez zaspy.
W g�rach Sendarii le�a� g��boki �nieg. Ce'Nedrze wydawa�o si�, �e jej stopy na zawsze ju� zamieni�y si� w kawa�ki lodu. Nie mog�a jednak�e da� satysfakcji m�owi, skar��c si� na zimno. Ta wyprawa by�a w ko�cu jej pomys�em i pr�dzej by umar�a, ni� przyzna�a, i� by� mo�e, nie by� najtrafniejszy.
Ce'Nedra taka ju� czasami by�a.
Po zej�ciu z g�r pojechali na po�udnie przez r�wniny Algarii. �nieg lekko pr�szy� i by�o mro�no. Cho� zdecydowanie wbrew jej naturze by�o przyznanie tego, nawet w my�lach, to Ce'Nedra by�a zadowolona, �e jej m�� tak nalega�, by si� ciep�o ubra�a.
A potem, gdy zimny wiecz�r zacz�� zapada� nad po�udniow� Al-gari�, a niskie chmury wypluwa�y drobniutkie p�atki �niegu, wjechali na wzniesienie i ujrzeli dolink� na p�nocnym kra�cu Doliny Al-dura. Sta�a w niej chatka Poledry i otaczaj�ce j� zabudowania. Chatka by�a tam od tysi�cleci, ale stodo�y i szopy wzni�s� Durnik, czym upodobni� to gospodarstwo do sendarskiej farmy.
Ce'Nedra jednak nie by�a w tym momencie zbytnio zainteresowana architektur� por�wnawcz�. Chcia�a jedynie jak najpr�dzej schroni� si� przed zimnem.
- Czy wiedz�, �e przyje�d�amy? - zapyta�a m�a. Jej oddech parowa� na przejmuj�cym ch�odzie.
- Tak - odpar� Garion. - Kilka dni temu powiedzia�em cioci Poi, �e jeste�my w drodze.
- U�yteczny czasem go�� z waszej wysoko�ci - u�miechn�a si� Ce'Nedra.
- Wasza wysoko�� jest a� nazbyt uprzejma - odpar� z lekk� nonszalancj�.
- Och, Garionie - westchn�a Ce'Nedra i oboje roze�mieli si�. A tymczasem ich znu�one wierzchowce z trudem brn�y w d� zbocza.
Chatka - jak j� zawsze nazywali, cho� w istocie uros�a do ca�kiem poka�nego domu - przycupn�a na brzegu skutego lodem strumyczka. �nieg przysypa� j� a� po parapety okien. Mi�kkie �wiat�o
PROLOG
13
- W tej opowie�ci s� paskudne dziury, ciociu Poi.
- Ojciec ma siedem tysi�cy lat, Ce'Nedro. W tak d�ugim czasie musia�y by� okresy, w kt�rych nic si� nie dzia�o.
- Nie rozwodzi� si� jednak zbytnio nad tym, co tobie si� przydarzy�o. Niewiele powiedzia� o tych latach, kt�re sp�dzi�a� w Vo Wa-cune, i o tym, co robi�a� cho�by w Gar og Nadrak. Chc� wiedzie�, co robi�a�.
- Po co, u licha?
- Chc� zna� ca�� histori�, ciociu Poi. On tak wiele pomin��.
- Jeste� r�wnie niezno�na jak Garion. Ci�gle zadr�cza� ojca pro�bami o wi�cej szczeg��w, gdy Stary Wilk opowiada� mu jak�� histori�. - Polgara przerwa�a nagle. - Ucieka� od kominka! - powiedzia�a ostro do bli�ni�t.
Zachichota�y, ale zrobi�y, jak im kazano. Ce'Nedra domy�li�a si�, �e by� to rodzaj zabawy.
- Belgarath razem z ostatnimi rozdzia�ami przys�a� do Rivy pewne listy. List, kt�ry skierowa� do mnie, podsun�� mi w�a�nie pomys� przyjechania i porozmawiania z tob�. Wypomina� nam, �e wsp�lnie zmusili�my go do napisania tej opowie�ci. Pisa�, �e zdaje sobie spraw�, i� ta historia ma luki, ale zasugerowa�, �e ty mo�esz je wype�ni�.
- Jakie� to dla niego typowe - mrukn�a Polgara. - M�j ojciec jest ekspertem w zaczynaniu spraw, a potem spychaniu ich zako�czenia na innych. No c�, tym razem nie mia� szcz�cia. Zapomnij o tym, Ce'Nedro. Nie pretenduj� do miana bajarza i mam ciekawsze zaj�cie.
- Ale...
- �adnych ale, skarbie. Zawo�aj Gariona i Durnika na kolacj�.
Ce'Nedra by�a na tyle roztropna, by dalej nie dyskutowa� na ten temat. W jej g��wce zacz�� si� jednak ju� rodzi� spos�b poradzenia sobie z odmow� Polgary.
- Garionie, skarbie - powiedzia�a, gdy p�niej tego wieczoru le�eli w ��ku w ciep�ej i przytulnej ciemno�ci.
- S�ucham, Ce'Nedro?
- Potrafisz si�gn�� my�l� i porozumie� si� z dziadkiem, prawda?
- Pewnie tak. Dlaczego?
- Nie chcia�by� zobaczy� si� z nim... i babci�? W ko�cu nie jeste�my tak daleko od wie�y Belgaratha. Pewnie poczuliby si� bardzo rozczarowani, gdyby�my przepu�cili okazj� do odwiedzin, prawda?
- Co ty knujesz, Ce'Nedro?
12
PO�GARA CZARODZIEJKA
Potem, ju� bez futer, podesz�a do paleniska i wyci�gn�a r�ce nad p�omieniami.
- Nie za blisko, kochanie - ostrzeg�a Polgara. - Nie przypal si�. Mia�aby� ochot� na fili�ank� gor�cej herbaty?
- Nieziemsk�!
Po wypiciu herbaty i p�godzinnym moczeniu si� w wannie pe�nej paruj�cej wody Ce'Nedra w ko�cu ponownie poczu�a si� rozgrzana. Potem ubra�a si� w prost� sukni� i wr�ci�a do kuchni, by pom�c nakarmi� bli�ni�ta. Dzieci Polgary mia�y ju� roczek i zaczyna�y chodzi�, cho� nie sz�o im to jeszcze zbyt dobrze. Nie radzi�y sobie te� zbyt sprawnie z �y�kami i spora cz�� kolacji znalaz�a si� na pod�odze. Bli�ni�ta mia�y jasne kr�cone w�osy i by�y absolutnie rozkoszne. Z wielkim o�ywieniem rozmawia�y mi�dzy sob� w jakimi� dziwnym j�zyku.
- One m�wi� w �bli�niaczym" - wyja�ni�a Polgara. -To nic nadzwyczajnego. Ka�da para bli�ni�t rozwija sw�j w�asny j�zyk. Ja z Bel-daran rozmawia�am w �bli�niaczym" do pi�ciu lat. To doprowadza�o biednego wujka Beldina do sza�u.
Ce'Nedra rozejrza�a si�.
- A gdzie Garion i Durnik?
- Durnik znowu dokona� kilku ulepsze� - odpar�a Polgara. -Pewnie si� nimi chwali. Doda� kilka pokoi na ty�ach chatki, wi�c nie b�dziesz musia�a z Garionem spa� na stryszku. - Delikatnie otar�a policzek jednego z bli�ni�t. - Brudasek - strofowa�a go �agodnie. Dziecko zachichota�o. - A zatem, Ce'Nedro, czemu wybra�a� si� w t� podr� w �rodku zimy?
- Przeczyta�a� ju� opowie�� Belgaratha? - zapyta�a Ce'Nedra.
- Tak. Uwa�am, �e by�a rozwlek�a.
- W tej kwestii nie us�yszysz ode mnie s�owa sprzeciwu. Jakim cudem m�g� napisa� tyle w ci�gu roku?
- Ojciec ma pewne talenty, Ce'Nedro. Gdyby rzeczywi�cie mia� wszystko spisa�, zaj�oby mu to du�o wi�cej czasu.
- Mo�e dlatego tak wiele spraw pomin��.
- Nie rozumiem, skarbie. - Polgara delikatnie otar�a twarz drugiemu z bli�ni�t, po czym posadzi�a je na pod�odze.
- Jak na kogo�, kto uwa�a si� za zawodowego bajarza, zdecydowanie odwali� fuch�.
- Wydaje mi si�, �e w zasadzie opowiedzia� o wszystkim, co si� wydarzy�o.
PROLOG
15
na tym drzewie na podw�rzu, a ja musz� ka�dego dnia pod nim przechodzi�. Znaj� mnie, wi�c zwykle udaje mi si� je przekona�, by si� uspokoi�y. Ptaki szybko si� ucz�. Z jeleniem trwa to troch� d�u�ej, a zaj�ce wymagaj� mn�stwo cierpliwo�ci. S� p�ochliwe i bardzo kapry�ne.
- Karmisz je wszystkie, prawda, Durniku?
- One te� tu �yj�, Garionie, a ta farma daje wi�cej po�ywienia ni� Poi, ja i dzieci mogliby�my zje��. Poza tym to jeden z powod�w, dla kt�rych tu jeste�my, prawda? Ptaki, jelenie i zaj�ce potrafi� zatroszczy� si� o siebie latem, ale zima to chudy czas, wi�c troch� im pomagam.
By� taki dobry! Ce'Nedrze niemal nap�yn�y do oczu �zy. Polga-ra mog�a wybra� dowolnego rycerza czy w�adc� na m�a i �y� w pa�acu. Wybra�a prostego wiejskiego kowala i �y�a na tej odleg�ej farmie. Ce'Nedra wiedzia�a dlaczego.
Jak si� okaza�o, Durnikiem �atwo by�o manipulowa�. Sugesti� o �ma�ym rodzinnym spotkaniu, skoro ju� tu wszyscy jeste�my" Ce'Nedra prawie natychmiast przeci�gn�a go na swoj� stron�. Dur-nik by� zbyt prostoduszny, by podejrzewa� innych o ukryte zamiary. To by�o tak �atwe, �e Ce'Nedra niemal si� za siebie wstydzi�a.
Garion nie by� tak prostoduszny. W ko�cu ju� do�� d�ugo zna� swoj� przebieg�� ma�� Driad�. Nie mia� jednak �adnego wyboru, gdy Durnik i Ce'Nedra wsp�lnie zacz�li obstawa� przy spotkaniu. Cho�, co prawda, rzuci� kilka podejrzliwych spojrze� na Ce'Nedr�, nim pos�a� swe my�li ku dziadkowi.
Belgarath i Poledra przybyli dzie� p�niej. Starzec, gdy wita� si� z Riva�sk� Kr�low�, jasno dawa� do zrozumienia, �e wie, i� ona co� knuje. Ce'Nedra nie przej�a si� tym jednak zbytnio. To, co knu�a, nie dotyczy�o Belgaratha. Skupi�a si� wi�c na Poledrze.
Min�o kilka dni, nim Ce'Nedra mia�a okazj� na powa�niejsz� rozmow� z babk� swego m�a. Spotkania rodzinne ju� to do siebie maj�. Oczywi�cie w centrum uwagi wszystkich by�y bli�ni�ta Polga-ry. Dzieci to uszcz�liwi�o, a Ce'Nedra by�a cierpliwa. Stosowny moment nadejdzie, by�a o tym przekonana, wi�c po prostu, uzbrojona w cierpliwo��, cieszy�a si� blisko�ci� tej osobliwej rodziny, w kt�r� wesz�a dzi�ki ma��e�stwu.
Niezwyk�o�� cechuj�ca br�zowow�os� Poledr� sprawia�a, �e Ce'Nedra czu�a si� troch� niepewnie w jej pobli�u. Kilkakrotnie przeczyta�a opowie�� Belgaratha i w pe�ni zdawa�a sobie spraw� z osobli-
|4____________POLGARA CZARODZIEJKA__________�
- Czemu mia�abym zaraz co� knu�?
- Bo zwykle tak jest.
- To niezbyt mi�e, Garionie. Czy nie mog� po prostu pragn�� rodzinnego spotkania?
- Przepraszam. Mo�e �le ci� oceni�em.
- Prawd� powiedziawszy, twoja ciocia Poi jest nieco uparta. B�d� potrzebowa�a wsparcia w przekonaniu jej do spisania swej historii.
- Dziadek ci nie pomo�e. Ju� powiedzia� o tym w li�cie.
- Nie m�wi� o pomocy z jego strony. Chc� porozmawia� z Pole-dr�. Ciocia Poi pos�ucha matki. Prosz�, Garionie. - Powiedzia�a to swym najbardziej ujmuj�cym i b�agalnym tonem.
- No dobrze. Porozmawiam o tym z Durnikiem i zapytam, co o tym my�li.
- Czemu nie pozwolisz mi porozmawia� z Durnikiem? Jestem pewna, �e potrafi�abym przekona� go do tego pomys�u. - Pog�aska�a czule kark m�a. - Jestem ju� milutko ciep�a, Garionie - powiedzia�a zach�caj�co.
- Tak, zauwa�y�em.
- Czy naprawd� jeste� tak bardzo �pi�cy?
- Nie a� tak, kochanie - odpar� i odwr�ci� si�, by j� obj��.
To nie b�dzie szczeg�lnie trudne, uzna�a Ce'Nedra. By�a ekspertem w stawianiu na swoim. Z pewno�ci� potrafi przekona� Gariona i Durnika do swego planu. Tylko Poledra mo�e wymaga� troch� wi�cej pracy...
Garion, tak jak zwykle, cicho wsta� z ��ka, nim jeszcze si� rozwidni�o. Riva�ski Kr�l wyr�s� na farmie, a farmerzy z przyzwyczajenia wcze�nie wstaj�. Ce'Nedra uzna�a, �e dobrze by�oby �ledzi� go przez nast�pne kilka dni. Przypadkowa rozmowa m�a z Durnikiem mog�a pokrzy�owa� jej plan - Ce'Nedra z rozmys�em unika�a s�owa �spisek". Dotkn�a wi�c palcami prawej d�oni amuletu Beldaran i poszuka�a my�lami Gariona.
- Och, cicho - rozleg� si� g�os Durnika, osobliwie delikatny. - To tylko ja. �pijcie dalej. P�niej was nakarmi�.
Odpowiedzia� mu szmer i ciche gderliwe d�wi�ki - jakie� ptaki. Potem roz�wierka�y si� i uspokoi�y ponownie. Ce'Nedra us�ysza�a g�os Gariona:
- Czy zawsze tak z nimi rozmawiasz?
- To je uspokaja, dzi�ki temu nie odlatuj� w ciemno�ci, gdzie mog�yby sobie zrobi� krzywd� - odpar� Durnik. - Upar�y si� nocowa�
16
PO�GARA CZARODZIEJKA
wego pochodzenia Poledry. Cz�sto �apa�a si� na przygl�daniu si� �onie Belgaratha, doszukiwaniu si� w niej wilczych cech. Pewnie je mia�a, ale Ce'Nedra by�a Tolnedrank�, a wilki nie s� w Tolnedrze na tyle powszechne, by mog�a rozpozna� ich cechy, nawet gdyby by�y bardziej widoczne. Najbardziej jednak zbija� j� z tropu spos�b, w jaki Poledra patrzy�a na ludzi. Cyrady nazwa�y Poledr� �Kobiet�, Kt�ra Obserwuje" i Wyrocznia z Kell mia�a w tym wzgl�dzie racj�. Wydawa�o si�, �e z�ociste oczy Poledry potrafi�y przebi� si� przez wszystkie kamufla�e i zajrze� wprost do sekretnego miejsca, w kt�rym Ri-va�ska Kr�lowa ukrywa�a swe pragnienia. Ce'Nedra naprawd� nie chcia�a, by ktokolwiek tam myszkowa�.
W ko�cu kt�rego� ranka zebra�a si� na odwag� i podesz�a do z�o-tookiej matki Polgary. Garion, Belgarath i Durnik przeprowadzali nieko�cz�c� si� lustracj� farmy, a Polgara k�pa�a bli�ni�ta.
- Chcia�abym ci� prosi� o przys�ug�, lady Poledro. - Ce'Nedra nie by�a pewna, w jakiej formie ma si� do niej zwraca�, wi�c ratowa�a si� jak najmniej niew�a�ciwym zwrotem.
- Tak podejrzewa�am - odpar�a ca�kiem spokojnie Poledra. - Zada�a� sobie wiele trudu, aby zorganizowa� to spotkanie, i bacznie mnie obserwowa�a� przez ostatnie kilka dni. By�am pewna, �e w ko�cu przejdziesz do rzeczy. Co ci� gn�bi, dziecko?
- C�... �gn�bi" mo�e nie jest najlepszym okre�leniem - sprostowa�a Ce'Nedra. Spojrzenie tych przenikliwych z�ocistych oczu j� kr�powa�o. - Chcia�abym co� od Polgary, ale ona z uporem mi odmawia. Wiesz, jaka potrafi czasami by�.
- Tak. To cecha rodzinna.
- Tego nie powiedzia�am - zastrzeg�a si� Ce'Nedra. - Oczywi�cie j� kocham, ale...
- Czego od niej chcesz? Nie czaruj, Ce'Nedro. Przejd� do rzeczy.
Ce'Nedra nie by�a przyzwyczajona do tak bezceremonialnego traktowania, ale postanowi�a nie reagowa�. Zacz�a wi�c z nieco innej beczki.
- Czy przeczyta�a� t� historyczn� ksi��k�, kt�r� napisa� tw�j m��? - zapyta�a.
- Nie czytam wiele - odpar�a Poledra. - To m�czy oczy. A poza tym on jej wcale nie napisa�. On opowiada�, a s�owa po prostu pojawia�y si� na papierze, gdy m�wi�. S�ysza�am wi�kszo��, gdy opowiada�. By�a to do�� dok�adna opowie��.
- O to mi w�a�nie chodzi. Sporo opu�ci�, prawda?
- Miejscami tak.
- Ale twoja c�rka potrafi�aby te miejsca zape�ni�, prawda?
- Czemu mia�aby to zrobi�?
- Aby opowie�� by�a kompletna.
- Opowie�ci nie s� naprawd� tak wa�ne, Ce'Nedro. Zauwa�y�am, �e ludzie opowiadaj� historie nad kuflami piwa, by wype�ni� czas pomi�dzy kolacj� i udaniem si� na spoczynek. - Spojrzenie Poledry by�o rozbawione. - Naprawd� przeby�a� ca�� t� drog�, by zdoby� opowie��? Nie mog�a� znale�� nic lepszego do roboty... na przyk�ad urodzi� jeszcze jedno dziecko?
Ce'Nedra ponownie zmieni�a front.
- Ta opowie�� nie jest dla mnie - sk�ama�a - ale dla mojego syna. Pewnego dnia on b�dzie Riva�skim Kr�lem.
- Tak, jest to mi wiadome. Powiedziano mi o tym zwyczaju. Jednak�e i osobliwych zwyczaj�w powinno si� przestrzega�. Ce'Nedra wykorzysta�a okazj�.
- M�j syn, Geran, pewnego dnia zostanie przyw�dc� i musi wiedzie�, gdzie si� znajduje i jak si� tam dosta�. Ta historia mu to powie. Poledra wzruszy�a ramionami.
- Czemu to takie wa�ne? To, co wydarzy�o si� wczoraj... czy tysi�c lat temu... nie zmieni tego, co wydarzy si� jutro, prawda?
- Mo�e. W opowie�ci Belgaratha s� aluzje do wydarze�, o kt�rych nie mia�am poj�cia. Tam s� dwa �wiaty, biegn�ce obok siebie. Je�li Geran nie b�dzie zna� ich obu, pope�ni b��dy. Dlatego potrzebna mi opowie�� Polgary, dla dobra moich dzieci i jej... - Ce'Nedra w ostatniej chwili ugryz�a si� w j�zyk przed u�yciem okre�lenia �szczeni�ta". - Czy� troska o nasze potomstwo nie jest spraw� najwa�niejsz�? - Wtem przysz�a jej do g�owy my�l. - Ty mog�aby� opowiedzie� histori�, wiesz.
- Wilki nie opowiadaj� historii, Ce'Nedro. Jeste�my zbyt zaj�te wilczymi sprawami.
- A zatem pozostaje Polgara. Mojemu synowi b�dzie potrzebna reszta opowie�ci. Dobro jego ludu mo�e zale�e� od jego wiedzy. Nie wiem, co Aldur zaplanowa� dla dzieci Polgary, ale jest bardzo prawdopodobne, �e i im tak�e b�dzie potrzebna ta opowie��. - Ce'Nedra by�a z siebie dumna. Odwo�anie si� do wrodzonego poczucia lojalno�ci Poledry wzgl�dem sfory gwarantowa�o powodzenie podst�pu. -Czy pomo�esz mi przekona� Polgar�?
- Pomy�l� nad tym - powiedzia�a Poledra.
2. Polgara...
18
POLGARA CZARODZIEJKA
Nie by�o to zdecydowane przyrzeczenie, na jakie Ce'Nedra liczy�a, ale Polgara wnios�a w�a�nie bli�ni�ta, wi�c Riva�ska Kr�lowa nie mog�a d�u�ej dr��y� tego tematu.
Gdy Ce'Nedra obudzi�a si� nast�pnego ranka, Gariona ju� nie by�o, jak zwykle. Jak zwykle r�wnie� zapomnia� do�o�y� drew do ognia i w pokoju by�o bardzo zimno. Trz�s�c si�, Ce'Nedra wsta�a z ��ka i ruszy�a w poszukiwaniu ciep�a. Uzna�a, �e skoro Garion wsta�, to i Durnik jest ju� na nogach, wi�c skierowa�a si� prosto do sypialni Polgary i cicho zapuka�a.
- S�ucham, Ce'Nedro - odpowiedzia�a ciocia Poi. Zawsze wiedzia�a, kto stoi za drzwiami.
- Czy mog� wej��? - zapyta�a Ce'Nedra. - Garion pozwoli� wygasn�� ogniowi i w naszym pokoju jest lodownia.
- Oczywi�cie, skarbie - odpar�a ciocia Poi. Ce'Nedra otworzy�a drzwi, pobieg�a do ��ka i schowa�a si� pod ko�dr� obok cioci Poi i jej dzieci.
- Zawsze tak robi - skar�y�a si�. - Nawet nie pomy�li o do�o�eniu do ognia.
- Nie chce ci� obudzi�, skarbie.
- Przecie� mog� znowu zasn��, je�li zechc�, a nie cierpi� budzi� si� w zimnym pokoju. - Przytuli�a jedno z bli�ni�t. By�a matk�, wi�c potrafi�a bardzo dobrze tuli�. Zda�a sobie spraw�, jak bardzo t�skni�a za w�asnymi dzie�mi. Zaczyna�a mie� w�tpliwo�ci, czy m�drze by�o rusza� w t� podr� w �rodku zimy, jedynie dla zachcianki.
Riya�ska Kr�lowa i ciocia jej m�a rozmawia�y jaki� czas o r�nych niewa�nych sprawach, a potem wesz�a matka Polgary, nios�c tac� z trzema kubkami paruj�cej herbaty.
- Dzie� dobry, mamo - powiedzia�a Polgara.
- Nie najgorszy, cho� troch� ch�odny. - Poledra by�a czasami taka dos�owna.
- Co porabiaj� nasi m�czy�ni? - zapyta�a ciocia Poi.
- Garion i Durnik karmi� zwierz�ta - odrzek�a Poledra. - On nadal �pi. - Poledra prawie nigdy nie wymawia�a imienia swego m�a. Postawi�a tac� na ma�ym stoliku przy kominku. - Musimy porozmawia� - stwierdzi�a. Podesz�a do ��ka, wzi�a bli�ni�ta i odnios�a je z powrotem do osobliwie skonstruowanej ko�yski, kt�r� Durnik zbudowa� dla swych dzieci. Potem poda�a Polgarze i Ce'Nedrze kubki z herbat�, ostatni zostawiaj�c dla siebie, i usiad�a na krze�le przy ogniu.
- Co to za wa�na sprawa, mamo? - zapyta�a Polgara. Poledra wskaza�a na Ce'Nedr�.
- Rozmawia�a wczoraj ze mn� i my�l�, �e postawi�a problem, kt�ry powinny�my przemy�le�.
- Jaki?
- Powiedzia�a, �e jej syn i jego synowie pewnego dnia b�d� przewodzi� Rivanom, a s� pewne sprawy, o kt�rych powinni wiedzie�. Dobro Rivan mo�e zale�e� od ich wiedzy. To pierwsza powinno�� przyw�dc�w, bez wzgl�du na to, czy przewodz� ludziom, czy wilkom.
Ce'Nedra w duchu nie posiada�a si� z rado�ci. Jej argumenty z minionego ranka najwyra�niej przekona�y Poledr�.
- Do czego zmierzamy, mamo? - zapyta�a Polgara.
- Ty r�wnie� masz swoje powinno�ci, Polgaro, wobec m�odych -odpar�a matka. -To nasz pierwszy obowi�zek. Mistrz powierzy� ci zadanie i jeszcze go nie wykona�a� do ko�ca.
Polgara rzuci�a Ce'Nedrze twarde spojrzenie.
- Ja nic nie zrobi�am, ciociu Poi - zaszczebiota�a Ce'Nedra z udawan� niewinno�ci�. - Poprosi�am tylko twoj� matk� o rad�, to wszystko.
Dwie pary oczu - jedne br�zowo��te, drugie b��kitne - utkwi�y w niej swoje spojrzenie.
Ce'Nedra poczerwienia�a.
- Ona czego� chce, Polgaro - powiedzia�a Poledra. - Daj jej to. To ci nie zaszkodzi, a do tego jest cz�ci� zadania, kt�re dobrowolnie na siebie wzi�a�. My, wilki, naprawd� troszczymy si� o m�ode. Po prostu spisz, co naprawd� si� wydarzy�o, i miej to za sob�.
- Z pewno�ci� nie wszystko mog� opisa�! - Polgara wydawa�a si� wstrz��ni�ta. - Niekt�re z tych spraw s� zbyt prywatne. Poledra roze�mia�a si�.
- Nadal musisz si� jeszcze wiele nauczy�, moja c�rko. Czy� nie wiesz jeszcze, �e co� takiego jak prywatno�� pomi�dzy wilkami nie istnieje? Dzielimy wszystko. Te informacje mog� by� kt�rego� dnia u�yteczne dla przyw�dcy Rivan, a tak�e dla twoich dzieci. Zr�b to, Polgaro. Jeste� za m�dra, �eby ze mn� dyskutowa�. Polgara westchn�a. - Tak, mamo - zgodzi�a si� pos�usznie.
Ce'Nedr� ol�ni�a my�l, kt�ra wcale jej si� nie podoba�a. Polgara Czarodziejka by�a wybitn� kobiet� tego �wiata. Mia�a niezliczone tytu�y i ca�y �wiat u swych st�p, a jednak jakim� tajemniczym sposo-
20____________POLGARA CZARODZIEJKA_____________
bem pozosta�a wilkiem i gdy dominuj�ca wilczyca - w tym wypadku jej matka - wyda polecenie, ona si� nigdy nie sprzeciwi. Ce'Nedra, sama mieszanego pochodzenia - wywodzi�a si� z Borun�w i z Driad - k��ci�a si� zawzi�cie ze swym ojcem, imperatorem Tolnedry, ale gdy Xantha, kr�lowa Driad, przem�wi�a, Ce'Nedra ponarzeka�a, lecz instynktownie by�a jej pos�uszna. Mia�a to ju� wrodzone. Zacz�a patrze� na Polgar� w nieco inny spos�b, a co za tym sz�o, i siebie zobaczy�a w innym �wietle.
- To pocz�tek - powiedzia�a tajemniczo Poledra. - A zatem, c�rko - zwr�ci�a si� do Polgary - to nie b�dzie wcale takie trudne. Porozmawiam z nim. Niech ci poka�e, jak to zrobi� bez pi�ra i atramentu. To twoja powinno��, wi�c przesta� narzeka�.
- B�dzie tak, jak �yczy sobie moja matka - odpar�a Polgara.
- A zatem dobrze - powiedzia�a Poledra - skoro to ju� ustalili�my, czy nie mia�yby panie ochoty na jeszcze jeden kubek herbaty? Polgara i Ce'Nedra wymieni�y szybkie spojrzenia.
- Czemu nie - westchn�a Polgara.
cz��� PIERWSZA
BELDARAN
.
ROZDZIA� PIERU/SZy
To nie by� m�j pomys�. Chc�, aby to by�o jasne od samego pocz�tku. Pogl�d, i� ktokolwiek potrafi opisa�, �co si� naprawd� wydarzy�o", jest zupe�nie niedorzeczny. Je�li dziesi�ciu - czy stu - ludzi b�dzie �wiadkami jakiego� zdarzenia, to b�dzie dziesi�� - czy sto -r�nych wersji tego, co zasz�o. To, co widzimy i jak to interpretujemy, ca�kowicie zale�y od naszego indywidualnego do�wiadczenia. Matka nalega�a jednak, abym podj�a si� tego absurdalnego zadania, a ja, jak zawsze, jestem jej pos�uszna.
Im wi�cej jednak o tym my�l�, tym bardziej rozumiem, �e w przewrotnej argumentacji Ce'Nedry o �dobru potomstwa", kt�rej u�y�a podczas pierwszej rozmowy ze mn�, a potem z moj� matk� na ten temat, by�o wi�cej s�uszno�ci, ni� ta dziewczyna mog�a sobie wyobra�a�. Pewnego dnia Geran zostanie Riya�skim Kr�lem i Stra�nikiem Klejnotu. Przez te wszystkie stulecia przekona�am si�, �e lepszymi w�adcami s� ludzie, kt�rzy cho� troch� znaj� histori�. Przynajmniej nie powtarzaj� b��d�w z przesz�o�ci.
Gdyby Geranowi i jego synom w sprawowaniu w�adzy mia�o pom�c jedynie monotonne wyliczenie dokona� poszczeg�lnych w�adc�w na przestrzeni wiek�w, to nudne wyliczanie �a potem... a potem...", kt�re tak zachwyca napuszonych cz�onk�w Tolnedra�skiego Towarzystwa Historycznego, wystarczy�oby w zupe�no�ci.
Jednak�e, jak ma��onka mego siostrze�ca sprytnie zauwa�y�a, �a potem" owych tolnedra�skich uczonych dotyczy jedynie cz�ci �wiata. A przecie� jest jeszcze inny �wiat, w kt�rym dziej� si� rzeczy, jakich Tolnedranie nie s� w stanie poj��. Ten �wiat Riva�ski Kr�l musi pozna�, je�li ma w�a�ciwie wype�ni� swe zadanie.
Bardzo jednak pragn�am przekona� sam� siebie, �e ojciec sw� rozwlek�� histori� naszego osobliwego �wiata ju� wype�ni� t� oczywi-
24
POLGARA CZARODZIEJKA
sta luk�. Posun�am si� nawet do tego, �e ponownie przeczyta�am jego nudn� opowie��, usilnie pr�buj�c udowodni� sobie - i matce - i� istotnie nie mam nic do dodania. Szybko jednak uwag� moj� zwr�ci�y ra��ce przemilczenia. Stary szalbierz nie opowiedzia� ca�ej historii i matka o tym wiedzia�a.
Na usprawiedliwienie ojca musz� jednak przyzna�, �e pewne wydarzenia zasz�y pod jego nieobecno��, a w trakcie innych nie rozumia� w pe�ni, co si� naprawd� dzia�o. Ponadto niekt�re z pomini��, kt�re tak mnie irytowa�y w trakcie czytania, wzi�y si� z pragnienia �ci�ni�cia siedmiu tysi�cy lat historii do daj�cych si� ogarn�� rozmiar�w. Mog� wybaczy� mu te luki, ale czy nie m�g� przynajmniej poda� poprawnych imion i dat? Dla zachowania spokoju w rodzinie podam swoj� wersj� pewnych rozm�w. Ludzka pami�� - przyjmuj�c, �e m�j ojciec jest cz�owiekiem - nigdy nie by�a zbyt doskona�a. M�wi�c wprost, ojciec i ja pami�tamy wydarzenia troch� inaczej i niech tak ju� zostanie. Pami�tajcie o tym, gdy b�dziecie czyta� moj� opowie��. Nie tra�cie swojego - i mojego - czasu na doszukiwanie si� r�nic.
Im d�u�ej czytam, tym mocniej zaczynam sobie u�wiadamia�, �e sprawy, o kt�rych ja wiem, a ojciec nie, b�d� istotn� cz�ci� edukacji Gerana. Ponadto zacz�� mnie ogarnia� chyba rodzinny zapa� do uzupe�niania luk w historii. Pr�bowa�am z nim walczy�, ale wkr�tce mnie zwyci�y�. Odkry�am, �e naprawd� pragn� opowiedzie� swoj� wersj� tej historii.
Mam pewne podejrzenia co do natury zmian mego nastawienia, ale nie s�dz�, by to by�o odpowiednie miejsce na ich omawianie.
We wczesnym okresie ca�e moje �ycie koncentrowa�o si� wok� mej siostry, Beldaran. By�y�my bli�niaczkami, a pod pewnymi wzgl�dami by�y�my sobie nawet bli�sze ni� bli�niaczki. Po dzi� dzie� nadal jeste�my razem. Beldaran, cho� umar�a ponad trzy tysi�ce lat temu, wci�� jest we mnie. Ka�dego dnia bolej� nad jej odej�ciem. To dlatego bywam czasami taka smutna i zamkni�ta w sobie. Ojciec wspomina� w swej opowie�ci, �e rzadko si� u�miecham. A z czego tu si� �mia�, Stary Wilku?
Jak ju� ojciec pisa�, wiele czyta�am, tote� zauwa�y�am, �e biografie normalnie zaczynaj� si� od momentu przyj�cia na �wiat. Jednak-
______________BELDARAN________________25
�e biografia Beldaran i moja powinna zacz�� si� nieco wcze�niej. Postara�a si� o to nasza matka, z sobie tylko znanych powod�w. A zatem mo�emy chyba zaczyna�.
By�o ciep�o i ciemno. P�ywa�y�my w absolutnej b�ogo�ci, przys�uchuj�c si� biciu matczynego serca i pulsowaniu krwi w jej �y�ach. To moje pierwsze wspomnienia - i my�l matki, delikatnie nakazuj�ca nam: �Obud�cie si�".
Pochodzenie naszej matki nie jest tajemnic�. Jednak nie wszyscy wiedz�, �e Mistrz wezwa� j� do siebie, podobnie jak pozosta�ych z nas. Ona jest uczniem Aldura, tak jak pozostali z nas. Wszyscy mu s�u�ymy na sw�j spos�b. Matka jednak�e nie urodzi�a si� jak cz�owiek i ju� we wczesnym okresie ci��y spostrzeg�a, �e nie mamy z Beldaran �adnych wrodzonych wilkom instynkt�w. Wzbudzi�o to jej niepok�j, wi�c poradzi�a si� Mistrza, a w�a�ciwie zaproponowa�a mu, i� mog�aby rozpocz�� nasz� edukacj� jeszcze w swoim �onie. Propozycja pewnie zaskoczy�a Aldura, ale szybko dostrzeg� jej zalety. Tak wi�c matka zadba�a, aby�my posiad�y potrzebn� wiedz� jeszcze przed przyj�ciem na �wiat.
W trakcie ci��y nienarodzone dzieci �yj� w �wiecie wy��cznie fizycznych dozna�. Beldaran i mnie poprowadzono ostro�nie nieco dalej. Ojciec butnie utrzymuje, �e to on, po �lubie Beldaran, zacz�� moj� nauk�, ale niewiele w tym prawdy. Czy jemu naprawd� si� zdaje, �e przedtem by�am warzywem? Moja - i Beldaran - edukacja rozpocz�a si�, nim jeszcze ujrza�y�my �wiat�o dnia.
Nauczanie ojca polega na dyskusjach. Jako pierwszy ucze� musia� pokierowa� wst�pn� edukacj� moich wujk�w. Dyskutuj�c z nimi, zmusza� ich do my�lenia, prowadz�c ciernist� �cie�k� ku samodzielnemu rozumowaniu - cho� czasami ima� si� bardzo skrajnych metod. Matka urodzi�a si� jako wilk i mia�a bardziej zasadnicze podej�cie do wszystkiego. Wilki s� zwierz�tami stadnymi, nie my�l� niezale�nie. Matka po prostu powiedzia�a nam: �W taki spos�b to si� dzieje. W taki spos�b zawsze si� dzia�o i zawsze b�dzie si� dzia�". Ojciec uczy� zadawania pyta�; matka - akceptacji. To interesuj�ca r�nica.
Pocz�tkowo by�y�my z Beldaran tak identyczne, jak tylko bli�ni�ta potrafi� by�. Matka jednak, po obudzeniu nas my�l�, zacz�a nas ostro�nie rozdziela�. Mnie udzieli�a pewnych nauk, kt�rych Beldaran nie pobra�a, a jej udzielono lekcji, kt�rych ja nie otrzyma�am. My�l�, �e ja bardziej bole�nie odczu�am to rozstanie ni� Beldaran. Ona pozna�a swe przeznaczenie, ja za� ca�e lata musia�am szuka� po omacku.
26____________PO�GARA CZARODZIEJKA_________________
Rozdzielenie by�o dla mnie bardzo bolesne. Wydaje mi si�, �e pami�tam, jak wyci�ga�am r�ce do mej siostry i m�wi�am w j�zyku, kt�ry sta� si� nasz� prywatn� mow�: �Jeste� teraz tak daleko". Oczywi�cie tak naprawd� wcale nie by�y�my daleko; nadal obie by�y�my zamkni�te w ma�ym, ciep�ym miejscu pod matczynym sercem. Ale zacz�y�my nieub�aganie oddala� si� od siebie. Zastan�wcie si� chwil�, a na pewno zrozumiecie, o co chodzi.
Po naszym przebudzeniu my�li matki stale nam towarzyszy�y. Ich brzmienie by�o ciep�e i koj�ce, podobnie jak miejsce, w kt�rym si� unosi�y�my. Ono jednak dostarcza�o po�ywki tylko naszym cia�om. My�li matki za� by�y po�ywk� dla naszych umys��w - z tymi subtelnymi r�nicami, o kt�rych ju� wcze�niej wspomina�am. Podejrzewam, �e to, kim by�am i kim si� sta�am, by�o wynikiem owego spowitego ciemno�ciami okresu mego �ycia, gdy wraz z Beldaran dryfowa�y�my w idealnej siostrzanej wi�zi - dop�ki my�l matki nas nie rozdzieli�a. Potem pojawi�a si� jeszcze jedna my�l. Matka przygotowa�a nas na jej wtargni�cie w nasz ma�y �wiat. Gdy by�y�my ju� bardziej �wiadome swej separacji i pewnych jej powod�w, do my�li matki do��czy� my�li Aldur, by pomaga� w naszej edukacji. Na pocz�tku cierpliwie t�umaczy� nam konieczno�� pewnych zmian. By�y�my z siostr� identyczne. Aldur to zmieni�, a wi�kszo�� tych zmian by�a moim udzia�em. Niekt�re zmiany by�y natury fizycznej - na przyk�ad przyciemnienie moich w�os�w - a inne mentalnej. Matka rozpocz�a nasz mentalny rozdzia�, Aldur go pog��bi�. Nie stanowi�y�my ju� z Beldaran jedno�ci. By�y�my dwiema r�nymi osobami. Beldaran przyj�a nasz� dalsz� separacj� z lekkim �alem. Ja z gniewem.
Podejrzewam, �e m�j gniew by� odbiciem reakcji matki na wypraw� ojca z paroma Alornami do Mallorei po Klejnot, kt�ry Torak ukrad� Aldurowi. Teraz doskonale rozumiem, czemu to by�o konieczne i dlaczego m�j ojciec nie mia� wyboru. Matka te� rozumie, w�wczas jednak rozw�cieczy�o j� to porzucenie, kt�re w spo�eczno�ci wilk�w uwa�ane jest za niezgodne z natur�. By� mo�e m�j szczeg�lny stosunek do ojca w dzieci�stwie wynika� ze �wiadomo�ci matczynej w�ciek�o�ci. Beldaran nie by�a ni� dotkni�ta, poniewa� matka m�drze postanowi�a os�oni� j� przed tym uczuciem.
W�a�nie przysz�a mi do g�owy pewna niepokoj�ca my�l. Jak ju� wcze�niej wspomina�am, metody nauczania mego ojca wi�za�y si� z zadawaniem pyta� i dyskusj�, a ja by�am pewnie jego najlepszym
uczniem. Matka c jej nauki. Mog�ob a Beldaran matki/
orz�dku,
J c�rk� ojca,
� ���j JUC-
_ ���V41.JCVC}.
^ ^wiie powody wymaga�y, abym urodzi�a si� pierwsza. Poza tym zmiany, kt�rych Aldur dokona� w mym umy�le i osobowo�ci, czyni�y mnie bardziej ��dn� przyg�d ni� Beldaran, wi�c by�o naturalne, �e przej�am przewodnictwo.
To by� �atwy por�d, ale �wiat�o mnie o�lepi�o, a separacja z siostr� by�a bardzo bolesna. Beldaran po chwili jednak znalaz�a si� obok mnie i wszystko znowu by�o dobrze. My�li matki - i Aldura - nadal by�y z nami, wi�c zasn�y�my w poczuciu ca�kowitej b�ogo�ci.
Zak�adam, �e wi�kszo�� z was czyta�a �Histori� �wiata" mojego ojca. W tym chwilami nad�tym monologu cz�sto wspomina� i bawnym staruszku na rozklekotanym wozie". Wkr�tce po naszy� rodzinach w�a�nie on z�o�y� nam wizvt*> M�� rza�y�mv iwv'�*��
"***
2e '"^ Prawdy.
�,"!e�yJf:mktPoza f, wkr�tce 1, nie roz-
ka�. Gdy ju� uda�o mu si� zapanowa� nad uczuciami, pr�bowa� si� z nami skontaktowa�. Je�li mam by� szczera, pocz�tkowo by� �a�o�nie nieudolny. Mistrz jednak nim pokierowa� i z czasem wujek nabra� wprawy.
W �yciu moim i siostry zaczyna�o si� robi� t�oczno. Z pocz�tku wiele spa�y�my. Wujek Beldin by� na tyle m�dry, aby po�o�y� nas do tej samej ko�yski. Nadal towarzyszy�y nam my�li matki i Aldura, a teraz do��czy� jeszcze wujek Beldin, wi�c nadal by�y�my zadowolone.
Przez pierwsze miesi�ce nie mia�y�my z siostr� poczucia up�ywaj�cego czasu. Czasami robi�o si� jasno, czasami ciemno. Beldin by� zawsze z nami i by�y�my razem, wi�c czas naprawd� nie znaczy� dla nas wiele.
Potem, prawdopodobnie po kilku tygodniach, pojawi�o si� dw�ch ludzi i ich my�li do��czy�y do tych, kt�re ju� zna�y�my. Nasi kolejni dwaj wujkowie, Beltira i Belkira, wkroczyli w nasze �ycie.
Urodzi�y�my si� w �rodku zimy. Wkr�tce potem wujek Beldin przeni�s� nas do swej wie�y, w kt�rej sp�dzi�y�my dzieci�stwo. Latem, naszego pierwszego roku �ycia, do Doliny Aldura wr�ci� ojciec. Mia�y�my wtedy p� roku, ale obie natychmiast go rozpozna�y�my. Matka, za po�rednictwem swych my�li, przekaza�a nam jego obraz jeszcze przed naszym przyj�ciem na �wiat. Wspomnienie gniewu matki nadal �ywe by�o w mej pami�ci, gdy Beldin wyj�� mnie z ko�yski i poda� w��cz�dze, kt�ry mnie sp�odzi�. Ojciec nie wywar� na mnie specjalnego wra�enia, je�li mam by� szczera, ale to uprzedzenie mog�o by� wynikiem rozgoryczenia matki z powodu sposobu, w jaki j� opu�ci�. Potem po�o�y� mi d�o� na g�owie w jakim� prastarym rytuale b�ogos�awie�stwa i pod wp�ywem jego my�li, kt�re mnie nagle zala�y, reszta mego umys�u dozna�a nag�ego przebudzenia. Czu�am moc p�yn�c� z jego d�oni i skwapliwie j� przej�am. Dlatego zosta�am oddzielona od Beldaran! Przynajmniej zrozumia�am znaczenie tej separacji. Ona mia�a by� naczyniem mi�o�ci; ja mia�am by� naczyniem mocy!
Pod pewnymi wzgl�dami umys� jest nieograniczony i mo�e dlatego m�j ojciec nie u�wiadamia� sobie, ile przej�am od niego w chwili, gdy dotkn�� mojej g�owy. Jestem prawie pewna, �e nadal nie w pe�ni rozumie, co w�a�ciwie mi w�wczas przekaza�. To, co od niego przej�am, w �adnym razie nie os�abi�o go, ale mnie wzmocni�o stokrotnie.
_BELDARAN
__________________ 29
Potem wzi�� na r�ce Beldaran, a moja w�ciek�o�� si�gn�a zenitu. Jak ten zdrajca o�miela� si� dotyka� mojej siostry? Nie mieli�my z ojcem dobrych kontakt�w na pocz�tku.
A potem nasta� czas jego szale�stwa. Nie rozumia�am jeszcze na tyle ludzkiej mowy, wi�c nie wiedzia�am, co takiego powiedzia� mu wujek Beldin, �e wp�dzi� go w szale�stwo, ale matka w my�lach zapewni�a mnie, �e z tego wyjdzie - ostatecznie.
Kiedy teraz spogl�dam wstecz, u�wiadamiam sobie, �e rozdzielenie ojca i matki by�o dla nich wydarzeniem zasadniczej wagi. W�wczas tego nie rozumia�am, lecz matka w my�lach pouczy�a mnie, �e akceptacja jest wa�niejsza od zrozumienia.
W czasie szale�stwa mego ojca wujkowie cz�sto zabierali do niego moj� siostr�, co wcale nie poprawi�o mojej o nim opinii. W moich oczach sta� si� uzurpatorem, niegodziwcem, kt�ry chce mnie okra�� z uczucia Beldaran. Zazdro�� nie jest przyjemnym uczuciem, cho� u dzieci jest bardzo naturalna. Nie b�d� jednak roztrz�sa� tego, jak si� czu�am, gdy kt�ry� z wujk�w zabiera� ode mnie Beldaran w odwiedziny do szale�ca, przykutego w swej wie�y �a�cuchami do ��ka. Pami�tam jednak, �e �ywio�owo protestowa�am - co si� w p�ucach -gdy zabierali Beldaran.
W�wczas to Beldin da� mi ��amig��wk�". Zawsze tak to nazywa�am. W pewien osobliwy spos�b ��amig��wka" prawie zacz�a �y� w�asnym �yciem. Nie mam pewno�ci, jak Beldinowi uda�o si� j� zrobi�, ale ��amig��wka" by�a s�katym i poskr�canym korzeniem jakiego� krzewu - mo�e wrzosu - kt�ry wydawa� si� zmienia� kszta�t za ka�dym razem, gdy zabiera�am si� za jego badanie. My�l�, �e ��amig��wka" pomog�a mi ukszta�towa� moje wyobra�enie o �wiecie i �yciu. Wiemy, gdzie jest jeden koniec - pocz�tek - ale nigdy nie potrafimy dostrzec drugiego ko�ca. By�am ni� zaj�ta przez d�ugie godziny, co dawa�o wujkowi Beldinowi szans� na odpoczynek.
Studiowa�am w�a�nie ��amig��wk�", gdy do wie�y wujka Beldi-na przyszed� ojciec, aby si� po�egna�. Mia�y�my wtedy z Beldaran chyba z p�tora roczku - a mo�e troch� mniej - gdy wszed� do wie�y i poca�owa� Beldaran. Jak zwykle poczu�am uk�ucie zazdro�ci, ale
nie oderwa�am wzroku od ��amig��wki" w nadziei, �e ojciec sobie P�jdzie.
On jednak podni�s� mnie, przerywaj�c mi ulubione zaj�cie. Pr�bowa�am si� wyrwa�, lecz by� ode mnie silniejszy. By�am w ko�cu pra-Wie niemowl�ciem, cho� czu�am si� o wiele starsza.
- Przesta� - powiedzia� poirytowanym tonem. - Mo�esz o to nie dba�, Poi, ale jestem twoim ojcem i jeste� na mnie skazana.
Potem poca�owa� mnie, czego nigdy przedtem nie robi�. Przez chwil� - jedynie przez chwil� - poczu�am jego b�l i serce mi zmi�k�o.
- Nie - us�ysza�am w my�lach matk� - jeszcze nie teraz.
Pomy�la�am w�wczas, �e nadal si� na niego gniewa i dlatego tak powiedzia�a, a ja mam by� narz�dziem jej gniewu. Teraz wiem, �e si� myli�am. Wilki po prostu nie trac� czasu na gniew. Ojciec jeszcze nie upora� si� z �alem i wyrzutami sumienia, a Mistrz nadal mia� dla niego wiele zada�. Nie m�g� tym zadaniom sprosta�, dop�ki nie odpokutuje za winy, kt�re wedle w�asnego mniemania pope�ni�. Opaczne rozumienie intencji matki prawdopodobnie sprawi�o, �e zrobi�am co�, czego nie powinnam. Uderzy�am go swoj� ��amig��wk�".
- Ma charakterek, co? - mrukn�� do wujka Beldina. Potem postawi� mnie na ziemi, da� mi lekkiego klapsa, kt�ry ledwie poczu�am, i przykaza�, bym by�a grzeczna.
Nie chcia�am, aby pomy�la� sobie, �e jego kara w jakikolwiek spos�b wp�yn�a na zmian� mojej opinii o nim, wi�c odwr�ci�am si�, trzymaj�c ��amig��wk�" niczym maczug� i utkwi�am w nim gniewne spojrzenie.
- B�d� zdrowa, Polgaro - powiedzia� niewyobra�alnie �agodnie.
- A teraz id� si� bawi�.
Pewnie nadal nie zdaje sobie z tego sprawy, ale prawie pokocha�am go w tamtej chwili - prawie. Mi�o�� przysz�a p�niej.
Wkr�tce potem ojciec opu�ci� Dolin� Aldura i nie widzia�am go przez wiele lat.
ROZDZIA� DRUGI
�adne wydarzenie nie jest na tyle nieistotne, aby nie mia�o wp�ywu na bieg spraw. Wtargni�cie ojca w nasze �ycie trudno nazwa� nieistotnym. W tym przypadku zmiana nast�pi�a w mej siostrze, Beldaran, i nie podoba�a mi si�. Przed powrotem ojca z wyprawy do Mal-lorei Beldaran by�a niemal wy��cznie moja. Powr�t ojca to zmieni�. Przedtem wszystkie jej my�li ja zajmowa�am, teraz cz�sto my�la�a o tym przesi�kni�tym piwem w��cz�dze, a ja czu�am si� tym gorzko dotkni�ta.
Beldaran, nawet gdy by�y�my ma�e, mia�a obsesj� na punkcie czysto�ci i moja niedba�o�� o wygl�d bardzo j� denerwowa�a.
- Nie mog�aby� przynajmniej si� uczesa�, Poi? - zapyta�a pewnego wieczoru w �bli�niaczym", naszym osobistym j�zyku, kt�ry rozwin�y�my jeszcze w ko�ysce.
- Po co? To tylko strata czasu.
- Paskudnie wygl�dasz.
- A kogo obchodzi, jak wygl�dam?
- Mnie. Siadaj, uczesz� ci�.
Pozwoli�am siostrze zaj�� si� mymi w�osami. Traktowa�a to bardzo powa�nie. Jej b��kitne oczy mia�y skupiony wyraz, a paluszki nie pr�nowa�y ani chwili. Oczywi�cie jej wysi�ki by�y daremne, poniewa� niczyje w�osy nie pozostaj� zbyt d�ugo uczesane; ale dop�ki to sprawia�o jej przyjemno��, nie mia�am nic przeciwko tym staraniom. Przyznaj�, �e nawet polubi�am �w wieczorny rytua�. Gdy by�a zaj�ta moimi w�osami, przynajmniej skupia�a uwag� na mnie, zamiast du-ma� nad ojcem.
Uraza, kt�r� �ywi�am do ojca, mia�a wp�yw na ca�e moje �ycie, ^a ka�dym razem, gdy spojrzenie Beldaran robi�o si� zamglone i nie-�becne, wiedzia�am, gdzie w�drowa�y jej my�li, i nie potrafi�am
32
POLGARA CZARODZIEJKA
znie�� roz��ki bij�cej z tego mglistego spojrzenia. Zapewne dlatego, gdy tylko nauczy�am si� chodzi�, zacz�am w�drowa�. Czu�am przemo�n� potrzeb� ucieczki od melancholijnej pustki w oczach siostry. Wujek Beldin jednak ma�o nie postrada� przez to zmys��w. Nie potrafi� wymy�li� takiego zamkni�cia bramki blokuj�cej szczyt schod�w, kt�rego ja nie potrafi�abym otworzy�. Palce wujka Beldina by�y grube i s�kate, a jego zamki du�e i toporne. Ja mia�am paluszki ma�e i bardzo zr�czne, wi�c potrafi�am szybko upora� si� z jego mechanizmami, gdy nasz�a mnie ochota na w�dr�wk�. By�am - zdaje mi si�, nadal jestem - z natury niezale�na i nikt nie b�dzie mi m�wi�, co mam robi�.
Zauwa�y�e� to, ojcze? Wydaje mi si�, i� zauwa�y�e�.
Pocz�tkowo ja ucieka�am, wujek Beldin rusza� na szale�cze poszukiwania, a potem zdrowo mnie ruga�. Z pewnym wstydem musz� przyzna�, �e po pewnym czasie sta�o si� to rodzajem zabawy. Wyczekiwa�am, a� wujek b�dzie czym� g��boko poch�oni�ty, szybko otwiera�am sobie furtk�, po czym zmyka�am w d� schod�w. Potem znajdowa�am sobie jak�� kryj�wk�, z kt�rej mog�am obserwowa� jego rozpaczliwe poszukiwania. My�l�, �e z czasem i jemu ta zabawa zacz�a sprawia� przyjemno��, poniewa� beszta� mnie z coraz mniejszym zapami�taniem. Do�� szybko chyba zrozumia�, �e w �aden spos�b mnie nie powstrzyma od wycieczek poza wie��. Jednocze�nie u�wiadomi� sobie, �e nie odejd� zbyt daleko.
Moje wyprawy s�u�y�y kilku celom. Pocz�tkowo by�y tylko ucieczk� od ckliwych rozmy�la� siostry o ojcu. Potem sta�y si� zabaw�, w kt�rej zam�cza�am wujka Beldina odnajdowaniem moich kryj�wek. By� to w ko�cu spos�b, cho� niezbyt �adny, na zwr�cenie czyjej� uwagi.
Z up�ywem czasu coraz bardziej lubi�am brzydkiego, pokracznego kar�a, kt�ry zosta� moim zast�pczym rodzicem. Przejawy jakiegokolwiek uczucia wprawia�y wujka Beldina w zak�opotanie, ale my�l�, �e to powiem: Kocham ci� i �adne napady z�ego humoru czy paskudny j�zyk tego nigdy nie zmieni�.
Je�li kiedy� to przeczytasz, wujku Beldinie, na pewno poczujesz si� ura�ony.
_____33
Mog�abym r�nie t�umaczy� swoje zachowanie w dzieci�stwie, ale szczerze m�wi�c, po prostu uwa�a�am, �e jestem brzydka. Nie by�y�my z Beldaran identyczne. Rysy mia�y�my podobne, ale nie by�y�my swoim zwierciadlanym odbiciem. By�y mi�dzy nami pewne subtelne r�nice, cho� wi�kszo�� z nich istnia�a zapewne tylko w mojej wyobra�ni. Podczas swoich wycieczek wystawia�am sk�r� na dzia�anie s�o�ca. Mia�y�my z Beldaran bardzo jasn� cer�, tote� moja sk�ra, zamiast nabra� zdrowej opalenizny, najpierw czerwienia�a, a potem zacz�a schodzi�. Przypomina�am w�a lub jaszczurk� w czasie linienia. Beldaran nie wychodzi�a z wie�y, wi�c jej sk�ra by�a jak alabaster. Por�wnanie nie wypada�o zatem dla mnie zbyt korzystnie.
Do tego dochodzi� jeszcze ten przekl�ty bia�y lok w moich w�osach, kt�rym ojciec obdarzy� mnie przy pierwszym dotkni�ciu. Jak ja nienawidzi�am tego pasemka w�os�w! Raz w przyp�ywie z�o�ci pr�bowa�am go przyci�� no�em. N� by� bardzo ostry, ale niewystarczaj�co. Nie uda�o mi si� w�os�w �ci�� ani wyszarpa�, jedynie st�pi�am n�. Nie, nie by� wadliwy. Zostawi� bardzo zgrabne rozci�cie na mym kciuku, gdy z zapami�taniem usi�owa�am pozby� si� nienawistnego loka.
W ko�cu da�am za wygran�. Skoro brzydota by�a moim przeznaczeniem, po co mia�am zwraca� uwag� na sw�j wygl�d. K�piele by�y strat� czasu, a czesanie tylko podkre�la�o kontrast pomi�dzy lokiem i reszt� mych w�os�w. By�am w tym wieku niezdarna i cz�sto si� przewraca�am, wi�c zwykle mia�am poobcierane kolana i �okcie. Mia�am te� zwyczaj zdzierania strup�w, przez co �ydki i przedramiona znaczy�y mi stru�ki zaschni�tej krwi. Na domiar z�ego nieustannie obgryza�am paznokcie.
M�wi�c wprost, wygl�da�am paskudnie i zupe�nie si� tym nie przejmowa�am.
Na r�ne sposoby dawa�am wyraz swemu niezadowoleniu. Czasami nie odzywa�am si� do Beldaran, gdy pr�bowa�a mnie zagadn��. Mia�am te� dziecinny zwyczaj czeka�, a� za�nie, by potem wygodnie umo�ci� si� w naszym ��ku i �ci�gn�� z niej ko�dr�. To zawsze ko�czy�o si� przynajmniej p�godzinn� szarpanin�. Zaprzesta�am tego, gdy wujek Beldin postraszy�, �e ka�e Belkirze i Beltirze zrobi� dru-g!e ��ko i b�dzie nas k�ad� spa� oddzielnie. Z�o�ci�o mnie, �e siostra wci�� my�li o ojcu. Im by�am starsza, tym dalej zapuszcza�am si� na swoich wypra-l- Wujkowi Beldinowi znudzi�o si� ju� chyba mnie szuka�, a mo-
34____________POLGARA CZARODZIEJKA_____________
�e Mistrz poradzi�, aby nie przeszkadza� mi w w�dr�wkach. Najwyra�niej wa�ne by�o, abym rozwin�a sw� niezale�no��.
Mia�am chyba sze�� lat, gdy odkry�am Drzewo, kt�re ro�nie na �rodku Doliny Aldura. Moja rodzina darzy to Drzewo osobliwym przywi�zaniem. To ono wprowadzi�o ojca w rodzaj letargu, gdy po raz pierwszy przyby� do Doliny. Utrzymywa�o go w tym stanie, dop�ki pogoda zupe�nie si� nie popsu�a. Ce'Nedra, kt�ra przecie� by�a Driad�, by�a nim zupe�nie zauroczona i sp�dzi�a przy nim wiele godzin. Garion nigdy nie wspomina�, co poczu� na widok Drzewa, ale mia� wtedy inne rzeczy w g�owie. Eriond za�, jeszcze jako m�ody ch�opak, wybra� si� wsp�lnie z Koniem w specjaln� podr� tylko po to, by je
odwiedzi�.
Ja by�am zaskoczona, gdy pierwszy raz ujrza�am Drzewo. Nie mog�am uwierzy�, �e co� �ywego mo�e by� tak ogromne. Bardzo dobrze pami�tam tamten dzie�. By�a wczesna wiosna. Zawadiacki wiaterek falowa� w trawach na szczytach pag�rk�w i p�dzi� brudne szare chmury po niebie. Czu�am si� dziwnie wolna. Odesz�am spory kawa�ek od wie�y wujka Beldina. Wspi�am si� na d�ugie, trawiaste zbocze i w�wczas ujrza�am Drzewo. Sta�o samotnie w nast�pnej dolince. W tym momencie przez luk� w chmurach wprost na Drzewo sp�yn�� snop s�onecznego blasku.
Pie� by� o wiele szerszy ni� wie�a wujka Beldina, konary rozpo�ciera�y si� na setki st�p, a boczne ga��zie ocienia�y ca�e akry. D�u�szy czas przypatrywa�am si� Drzewu w os�upieniu, a potem bardzo j wyra�nie us�ysza�am - lub poczu�am - �e mnie przywo�uje.
Z pewnym wahaniem zesz�am ze zbocza. To osobliwe wezwanie obudzi�o m� czujno��. Krzaki do mnie nie przemawia�y, trawa te� nie. M�j jeszcze nieukszta�towany umys� podejrzliwie traktowa� wszelkie niezwyk�o�ci.
Wesz�am w cie� roz�o�ystych konar�w. W�wczas ogarn�� mnie rodzaj dziwnego, ciep�ego, promiennego spokoju. Drzewo nie chcia�o mnie skrzywdzi�, tego by�am pewna. Podesz�am �mia�o do ogromnego, s�katego pnia.
A potem wyci�gn�am r�k� i dotkn�am kory.
W�wczas po raz drugi dozna�am przebudzenia. Pierwsze prze�y�am, gdy ojciec w ge�cie b�ogos�awie�stwa po�o�y� mi d�o� na g�owie. To przebudzenie jednak by�o bardziej dojmuj�ce.
Drzewo powiedzia�o mi - cho� �powiedzia�o" nie jest najodpowiedniejszym okre�leniem, skoro Drzewo tak naprawd� nie m�wi"
BELDARAN
~r-J
�e by�o - jest, jak mi si� zdaje - najstarsz� �yw� istot� na �wiecie. Sta�o samotne w �rodku Doliny, strzepuj�c lata niczym krople deszczu ze swych szeroko roz�o�onych li�ci. A skoro jest starsze od nas wszystkich i nadal �yje, to w pewien osobliwy spos�b wszyscy jeste�my jego dzie�mi. Pierwsza nauka, jakiej mi udzieli�o - pierwsza nauka, jakiej udziela ka�demu, kto je dotknie - by�a o naturze czasu. Czas nie jest dok�adnie taki, jak nam si� zdaje. Ludzie maj� zwyczaj dzieli� czas na wygodne kawa�ki - noc i dzie�, zmiana p�r roku, up�yw lat, wiek�w, tysi�cleci - ale w rzeczywisto�ci czas jest jednym kawa�kiem, rzek� p�yn�c� bez ko�ca od pocz�tku ku pewnemu niepoj�temu celowi. Drzewo ostro�nie wyja�ni�o mi to skrajnie trudne pojecie.