4082
Szczegóły |
Tytuł |
4082 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4082 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4082 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4082 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kate Wilhelm
Gdzie dawniej �piewa� ptak
przek�ad : Jolanta Kozak
1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16.
17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27. 28. 29.
Kate Wilhelm Gdzie dawniej �piewa� ptak
. 1 .
Dawid nie cierpia� rodzinnych obiad�w u Sumner�w. Zgromadzona przy
stole rodzina rozmawia�a o nim tak, jakby jego samego wcale tam nie by�o.
- Na pewno jada za ma�o mi�sa. Patrz, jaki on mizerny.
- Psujesz go, Carrie. Je�li nie zjada obiadu, nie pozwalaj mu wychodzi�
na podw�rko. Ty by�a� taka sama.
- W jego wieku bez trudu �cina�em drzewo toporem. A on? Nie wyciosa�by
sobie nawet tunelu przez mg��. Dawid wyobra�a� sobie, �e jest
niewidzialny, �e niedostrzegalny dla innych unosi si� ponad ich g�owami.
Zawsze kto� z go�ci musia� zapyta�, czy Dawid ma ju� swoj�, dziewczyn� i
niezale�nie od tego, czy odpowied� brzmia�a "tak" czy "nie", rozlega�y si�
znacz�ce pochrz�kiwania. Ze swego punktu obserwacyjnego niewidzialny Dawid
wymierza� pistolet laserowy w wuja Clarence'a, kt�rego szczeg�lnie nie
lubi�, poniewa� wuj by� gruby, �ysy i bardzo bogaty. Wuj Clarence mia�
zwyczaj macza� herbatniki w sosie, w syropie albo - i to najcz�ciej - w
mieszaninie sorgo z mas�em, kt�r� be�ta� na talerzu tak d�ugo, a�
wygl�da�a jak dzieci�ce g�wienko.
- I wci�� upiera si�, �e zostanie biologiem? Powinien p�j�� na akademi�
medyczn� i rozpocz�� praktyk� u boku Walta.
Wymierza� pistolet laserowy w wuja Clarence'a i wycina� mu z brzucha
zgrabny szpuncik, wskutek czego wuj wyp�ywa� z otworu i zalewa� ca�e
towarzystwo.
- Dawidzie! - Dawid poderwa� si�, po czym zn�w opad� na krzes�o. -
Dawidzie, czemu nie p�jdziesz sprawdzi�, co tam broj� inne dzieci? -
Cichy, zr�wnowa�ony g�os ojca m�wi� w rzeczywisto�ci: "Dosy� tego" - po
czym zbiorowy umys� rodziny koncentrowa� si� na jakiej� innej latoro�li.
Gdy Dawid podr�s�, wyuczy� si� skomplikowanych relacji pokrewie�stwa,
kt�re w dzieci�stwie przyjmowa� bez pytania: wujowie, ciotki, kuzyni, w
drugiej i trzeciej linii. A tak�e cz�onkowie honorowi - bracia, siostry i
rodzice tych, kt�rzy w�enili si� w rodzin�. Byli wi�c Sumnerowie,
Wistonowie, O'Grady'owie, Heinemanowie, Meyerowie, Capkowie, Rizzowie -
wszyscy znad tej samej rzeki, kt�ra przep�ywa�a przez �yzn� dolin�.
Szczeg�lnie dobrze pami�ta� ferie. Stary dom Sumner�w p�ka� w szwach od
mnogo�ci sypialni na pi�trze. Strych wyk�adano od �ciany do �ciany
legowiskami dla dzieci, a w jego zachodnim oknie umieszczano ogromny
wentylator. Na wszelki wypadek zawsze jednak kto� przychodzi� sprawdzi�,
czy dzieciarnia nie podusi�a si� na strychu. Starsze dzieci mia�y si� niby
opiekowa� m�odszymi, ale w rzeczywisto�ci noc w noc straszy�y je tylko
opowie�ciami o duchach. W ko�cu poziom ha�asu podnosi� si� tak znacznie,
�e sytuacja wymaga�a interwencji doros�ych. Wujek Ron ci�ko cz�apa� po
schodach, a wewn�trz zaczyna�a si� kot�owanina, hamowane chichoty i
t�umione piski, p�ki ka�dy nie znalaz� w�asnego siennika; tak �e kiedy
wujek Ron zapala� wreszcie �wiat�o w korytarzu, kt�re mgli�cie rozja�nia�o
strych, wygl�da�o na to, �e wszystkie dzieci ju� �pi�. Zatrzymywa� si� na
chwil� w drzwiach, po czym zamyka� je, gasi� �wiat�o i cz�apa� na d�,
najwyra�niej g�uchy na dobiegaj�ce go z g�ry odg�osy wznowionej zabawy.
Naj�cia ciotki Klaudii by�y jak pojawienie si� ducha: Jeszcze przed
chwil� w powietrzu lata�y poduszki, kto� p�aka�, kto� inny pr�bowa� czyta�
przy latarce, przy drugie; latarce kilku ch�opc�w gra�o w karty,
dziewczynki zbite w gromadki szepta�y sobie do ucha jakie� niew�tpliwie
s�odkie sekreciki, s�dz�c po tym, jak si� czerwieni�y i peszy�y, ilekro�
kto� z doros�ych zaszed� je znienacka - a� tu nagle drzwi otwieraj� si�
gwa�townie, na ca�y ba�agan pada snop �wiat�a, a w progu staje ona. Ciotka
Klaudia by�a bardzo wysoka i chuda, nos mia�a za du�y i by�a niezmiennie
opalona na kolor wygarbowanej sk�ry. Sta�a tak, nieruchoma i straszliwa, a
dzieci bezszelestnie w�lizgiwa�y si� pod koce. Ciotka ani drgn�a, p�ki
ka�de nie trafi�o na swoje miejsce, po czym bezg�o�nie zamyka�a drzwi.
Cisza przed�u�a�a si� w niesko�czono��. Ci, kt�rzy spali najbli�ej drzwi,
wstrzymywali oddech, pr�buj�c z�owi� uchem odg�os sapania po drugiej
stronie. Wreszcie kto� zdobywa� si� odwag� uchylenia drzwi i je�li ciotki
naprawd� ju� nie by�o, bal rozpoczyna� si� od nowa.
W pami�ci Dawida utrwali�y si� zapachy �wi�t. Te najzwyklejsze: placka
z owocami i pieczonych indyk�w, octu, kt�ry si� dodawa�o do farb no
pisanki, tataraku i g�stego, kremowego dymu woskowych �wiec. Ale najlepiej
pami�ta� wo� prochu strzelniczego, kt�ry wszyscy nosili przy sobie podczas
zjazd�w na Czwartego Lipca. Zapach, kt�ry przenika� ich w�osy i ubrania i
przez d�ugie dni pozostawa� no r�kach. Ich d�onie upstrzone by�y
purpurowymi i czarnymi plamami po jagodach i ta barwa zmieszana z tamtym
zapachem stanowi�a jedno z niezatartych wspomnie� jego dzieci�stwa.
Miesza�a si� z ni� wo� siarki, kt�r� opylano ich obficie dla odstraszenia
pche�.
Gdyby nie Celia, jego dzieci�stwo mo�na by nazwa� idealnym. Celia by�a
c�rk� siostry jego matki. By�a o rok m�odsza od Dawida i zdecydowanie
naj�adniejsza ze wszystkich kuzynek. Jako ma�e dzieci obiecali sobie, �e
si� kiedy� pobior�, gdy jednak troch� podro�li i przyj�li do wiadomo�ci,
�e ma��e�stwo mi�dzy ciotecznym rodze�stwem nie wchodzi w rachub�,
zamienili si� w zaciek�ych wrog�w. Dawid nie pami�ta� ju�, sk�d si� o tym
dowiedzieli. By� przekonany, �e nikt tego nigdy dok�adnie nie sformu�owa�,
ale oni domy�lili si� i tak. Po tym odkryciu, ilekro� nie mogli zej��
sobie z drogi, zaczynali si� bi�. Gdy Dawid mia� pi�tna�cie lat, Celia
zepchn�a go ze stogu, przez co z�ama� r�k�, o kiedy mia� szesna�cie,
mocowali si� przez ca�e pi��dziesi�t czy sze��dziesi�t metr�w dziel�ce
kuchenne drzwi wiejskiego domu Wiston�w od p�otu. Pozdzierali z siebie
ubrania, plecy Dawida krwawi�y od �lad�w paznokci Celii, ona rozharata�a
sobie bark o jaki� kamie�, i nagle, podczas tej szamotaniny i kot�owania,
jego policzek dotkn�� jej odkrytej piersi i Dawid przerwa� walk�. Sta� si�
nagle rozmam�anym, pochlipuj�cym, gamoniowatym p�g��wkiem, a ona da�a mu
kamieniem w g�ow� i tym samym zako�czy�a potyczk�.
Do tego momentu wszystko odbywa�o si� w kompletnej nieomal ciszy,
przerywanej jedynie sapaniem i szeptanymi wyrazami, kt�re musia�yby
zbulwersowa� rodzic�w obu stron. Lecz gdy go uderzy�a, a on osun�� si� na
ziemi� nie zemdlony, ale oszo�omiony, oboj�tny, bierny - Celia krzykn�a
g�o�no, ulegaj�c przera�eniu i trwodze. Rodzina wysypa�a si� z domu, jak
gdyby kto� nim potrz�sn��, i w pierwszej chwili wszyscy musieli pomy�le�,
�e Celia zosta�a zgwa�cona. Ojciec zagna� Dawida do stodo�y z pozornym
zamiarem wymierzenia mu kary ch�osty, ale gdy ju� tam dotarli, stan�� z
paskiem w d�oni i popatrzy� na ch�opca z min� w�ciek��, a zarazem w
przedziwny spos�b pe�n� wsp�czucia - i nawet go nie dotkn��. Dopiero gdy
odwr�ci� si� i wyszed�, Dawid u�wiadomi� sobie, �e �zy wci�� p�yn� mu po
twarzy.
W rodzinie byli rolnicy, kilku prawnik�w, dw�ch lekarzy, agenci
ubezpieczeniowi, bankierzy i m�ynarze, kupcy z bran�y metalowej i innych
ga��zi handlu. Ojciec Dawida by� w�a�cicielem sporego domu towarowego,
kt�ry zaopatrywa� zamo�niejszych ludzi z doliny. Dolina by�a �yzna, farmy
du�e i dostatnie. Dawid zamsze mia� wra�enie, �e z wyj�tkiem kilku
pechowc�w - jego rodzina jest raczej , zamo�na. Ze wszystkich krewnych
najbardziej lubi� brata swojego ojca, Walta. Nazywali go zawsze doktorem
Waltem, nigdy stryjem. Bawi� si� z dzie�mi i uczy� je r�nych doros�ych
rzeczy, na przyk�ad, gdzie wymierzy� cios, je�li naprawd� chce si� zada�
b�l, a w kt�re miejsca nie uderza� w przyjacielskiej szamotaninie. Walt
wcze�niej ni� inni doro�li zrozumia�, �e nale�y przesta� traktowa� ich jak
dzieci. To w�a�nie doktor Walt sprawi�, �e Dawid jeszcze jako ma�y
ch�opiec postanowi� zosta� naukowcem.
Wyje�d�aj�c do Harvordu Dawid mia� siedemna�cie lat. 3ego urodziny
przypada�y we wrze�niu, ale sp�dzi� je poza domem. Kiedy wreszcie wr�ci�
na �wi�to Dzi�kczynienia i gdy ca�y klan rodzinny zebra� si� w komplecie,
dziadek Sumner ponalewa� rytualne przedobiednie martini i jeden kieliszek
wr�czy� Dawidowi. A wuj Warner zagadn�� go: - Jak s�dzisz, co powinni�my
zrobi� z Bobbie?
Dawid doszed� do owego tajemniczego rozdro�a, kt�re nigdy nie jest na
tyle wyra�nie oznakowane, aby da�o si� dojrze� zawczasu. S�czy� maitini,
nie zachwycaj�c si� szczeg�lnie jego smakiem, i wiedzia� ju�, �e
dzieci�stwo si� sko�czy�o, a zarazem czu� wszechogarniaj�cy smutek i
samotno��.
Bo�e Narodzenie roku, w kt�rym obchodzi� swoje dwudzieste trzecie
urodziny, utrwali�o si� w pomi�ci Dawida jak nieostry film. Scenariusz by�
jak zwykle ten sam: strych pe�en dzieci, zapachy potraw, podaj�cy �nieg -
nic si� nie zmieni�o, ale Dawid obserwowa� wszystko z nowej pozycji i nie
by�a to ju� ta sama kraina czar�w, co dawniej. Kiedy jego rodzice
odjechali do domu, Dawid zatrzyma� si� jeszcze na farmie Wiston�w,
oczekuj�c przyjazdu Celii. Nie zd��y�a no same �wi�ta, szykuj�c si� na
wypraw� do Brazylii, ale jej matka zapewnia�a babci� Wiston, �e na pewno
przyjedzie, wi�c Dawid czeka� - nie rado�nie, nie z nadziej� na nagrod�
lecz z furi�, kt�ra kaza�a mu chodzi� z k�ta w k�t, jak ch�opcu ukaranemu
za cudze grzeszki.
Kiedy wesz�a do domu i zobaczy� j� stoj�c� obok matki i babki, jego
zio�� prys�a. Zdawa�o mu si�, �e oto widzi Celi� w rozszczepieniu czasu:
tak�, jaka jest i r�wnocze�nie jaka b�dzie albo jako kiedy� ju� by�a. Jej
p�owe w�osy zmieni� si� nieznacznie, lecz ko�ci czaszki bardziej si�
uwidoczni�, a ca�kowit� niemal pustk� twarzy zapisze wz�r troski, mi�o�ci,
oddania, bycia wy��cznie sob� i si�y, kt�rej istnienia trudno by�oby si�
domy�la� w filigranowym ciele. Babka Wiston by�a pi�kn� star� dam�, co
u�wiadomi� sobie ze zdumieniem, zaskoczony, �e nigdy wcze�niej nie
dostrzeg� jej urody. Matka Celii by�a �adniejsza od c�rki. A w ca�ej tej
tr�jcy Dawid odnalaz� podobie�stwo do swojej w�asnej matki. Bez s�owa,
pokonany, odwr�ci� si� i poszed� na ty�y domu, gdzie w�o�y� jedn� z
grubych wiatr�wek dziadka, gdy� wcale nie pragn�� si� teraz widzie� z
Celi�, a jego w�asna kurtka wisia�a w szafie frontowego hallu, zbyt blisko
miejsca, w kt�rym sta�a ona.
Spacerowa� w mrozie popo�udnia, �lepy na wszystko doko�a co jaki� czas
wstrz�sany dreszczem, kiedy zdawa� sobie spraw�, �e marzn� mu nogi albo
uszy. Kilka razy pomy�la�, �e nale�a�oby wraca�, ale szed� dalej.
U�wiadomi� sobie nagle, �e wspina si� po zboczu wiod�cym do wiekowej
puszczy, do kt�rej raz, dawno temu, zabra� go dziadek. Rozgrzany
wspinaczk� stan�� o zmierzchu pod ga��ziami niebotycznych drzew, kt�re
ros�y w tym miejscu od pocz�tku �wiata. Te same albo inne, identyczne. W
oczekiwaniu. W ci�g�ym oczekiwaniu na dzie�, w kt�rym zn�w rozpoczn�
wspinaczk� po szczeblach drabiny ewolucji. Tu w�a�nie ros�y niezwyk�e
okazy, do kt�rych przyprowadzi� go dziadek: ja�owiec, kt�ry osi�gn��
rozmiary poka�nego drzewa, chocia� w ni�szych partiach zbocza zawsze by�
tylko krzakiem; bia�a lipa rosn�co obok cykuty i gorzkiego orzecha;
spl�tane w u�cisku ga��zi buki i kasztanowce.
- Dawidzie! - Zatrzyma� si� i nadstawi� ucha, pewien, �e si�
przes�ysza�, ale wo�anie si� powt�rzy�o. - Dawidzie, jeste� tam?
Odwr�ci� si� i mi�dzy masywnymi pniami drzew ujrza� Celi�. Policzki
mia�a bardzo czerwone od mrozu i wysi�ku wspinaczki; b��kit jej oczu by�
dok�adnie taki sam jak kolor opasuj�cego szyj� szalika. Zatrzyma�a si� o
par� metr�w od Dawida i otworzy�o usta, �eby zn�w przem�wi�, ale nie
powiedzia�a ani s�owa. Zdj�a tylko r�kawiczk� i dotkn�a g�adkiego pnia
buku.
- Dziadek Wiston i mnie tutaj przyprowadzi�, kiedy mia�am dwana�cie
lat. Bardzo mu zale�a�o, �eby�my poznali to miejsce.
Dawid skin�� g�ow�.
W�wczas podnios�a na niego wzrok.
- Dlaczego tak wyszed�e�? Wszyscy my�l�, �e znowu b�dziemy si� bi�.
- Niewykluczone - odpar�.
- Nie s�dz� - u�miechn�a si�. - Nigdy wi�cej.
- Powinni�my rusza� z powrotem. Zaraz b�dzie ciemno. - Ale sam nie
zrobi� ani kroku.
- Dawid, spr�buj przekona� mam�, dobrze? Przecie� rozumiesz, �e ja
musz� jecha�, �e musz� co� robi�, prawda? Mama uwa�a, �e jeste� strasznie
m�dry. Ciebie us�ucha.
Roze�mia� si�.
- Oni wszyscy uwa�aj�, �e jestem m�dry. Jak tresowany pudel.
Celia pokr�ci�a przecz�co g�ow�.
- Tylko ciebie mog� pos�ucha�. Mnie traktuj� jak dziecko i zawsze ju�
tak zostanie.
Dawid z u�miechem potrz�sn�� g�ow�, ale szybko oprzytomnia� i spyta�:
- Po co wyje�d�asz, Celio? Co chcesz przez to udowodni�?
- Do diab�a, Dawid, kto ma to rozumie�, jak nie ty? Wzi�a g��boki
wdech i powiedzia�a: - S�uchaj, czytujesz gazety, no nie? W Ameryce
Po�udniowej g�oduj� ludzie. Pod koniec tego dziesi�ciolecia cz�� Ameryki
Po�udniowej znajdzie si� w stanie kl�ski g�odowej, je�li nie udzieli si�
tym ludziom natychmiastowej pomocy. I nikt jeszcze nie przeprowadzi�
porz�dnych bada� nad metodami uprawy ziemi w tropiku. W�a�ciwie nikt. Maj�
tam same gleby laterytowe, ale nikt nie wie, co to oznacza. Ci�gle od nowa
wypalaj� drzewa i �ci�k�, wi�c po dw�ch, trzech latach zostaje im
wystawiona na s�o�ce go�a ziemia, twarda jak �elazo. Tak, owszem,
przysy�aj� nam swoich najlepszych student�w, �eby si� uczyli o
nowoczesnych metodach w rolnictwie, ale ci studenci trafiaj� do Iowa. do
Kansas, do Minnesoty albo w jakie� inne r�wnie bezsensowne miejsce, gdzie
ucz� si� metod uprawy w klimacie umiarkowanym, a nie tropikalnym. A my
znamy si� na rolnictwie w tropikach i chcemy uczy� tych ludzi na miejscu,
w polu. Po to studiowa�am. Za to dostan� tytu� naukowy.
Wistonowie byli urodzonymi rolnikami.
"Stra�nicy ziemi - powiedzia� kiedy� dziadek Winston. - Nie
w�a�ciciele, a w�a�nie stra�nicy".
Celia schyli�a si�, odgarn�a z powierzchni ziemi z�ote li�cie i b�oto
i podnios�a gar�� czarnej ziemi.
- Strefy g�odu wci�� si� rozprzestrzeniaj�. Tym ludziom potrzeba bardzo
wiele. A ja mam tak wiele do ofiarowania! Nie rozumiesz?! - krzykn�a. Z
ca�ych si� zacisn�a pi��, zbijaj�c ziemi� w grudk�, kt�ra znowu si�
rozpad�a, kiedy Celia dotkn�a jej palcem. Ziemia posypa�a si� w d�, a
dziewczyna starannie zgarn�a na miejsce ochronn� ko�derk� li�ci.
- Posz�a� za mn�, �eby si� po�egna�, prawda? - spyta� nagle szorstko
Dawid. - Tym razem to na dobre, prawda? - Patrzy� na ni�, a ona powoli
skin�a g�ow�. - Kto� z twojej grupy?
- Nie jestem pewna. Mo�e tak. - Pochyli�a g�ow� i zacz�a starannie
naci�ga� r�kawiczk�. - My�la�am, ze wiem na pewno. Ale kiedy zobaczy�am
ci� w hallu, kiedy zobaczy�am twoj� min�, gdy wesz�am... u�wiadomi�am
sobie, ze po prostu nie wiem.
- Celio, pos�uchaj. Nie mamy �adnych dziedzicznych obci��e�, kt�re
mog�yby wyj�� na jaw. Wiesz o tym, do cholery! Gdyby co� takiego nam
grozi�o, po prostu zrezygnowaliby�my z dzieci, ale nie ma powodu. Wiesz o
tym, prawda?
Skin�a g�ow�. - Wiem.
- Na mi�o�� bosk�, Celio, zosta� ze mn�. Nie musimy zaraz bra� �lubu,
niech si� wszyscy najpierw przyzwyczaj� do tej my�li. A przyzwyczaj� si�.
Zawsze tak bywa. Mamy m�dr� rodzin�. Kocham ci�, Celio.
Odwr�ci�a g�ow� i Dawid dostrzeg�, �e p�acze. Otar�a oczy r�kawiczk�, a
nast�pnie go�� r�k�, pozostawiaj�c na twarzy smugi brudu. Dawid
przyci�gn�� j� do siebie, przytuli� i zacz�� ca�owa� jej usta i mokre
policzki.
- Kocham ci�, Celio - powtarza�,.
Odsun�a si� w ko�cu od niego i ruszy�a zboczem w d�. Dawid pod��a� za
ni�.
- W tej chwili nic nie mog� postanowi�. To by�oby nie fair. Trzeba by�o
zosta� w domu, a nie gna� tu za tob�. Za dwa dni musz� wyjecha�, Dawidzie.
Nie mog� tak po prostu powiedzie� im, �e zmieni�am zdanie. Dla mnie to
bardzo wa�na sprawa. Dla tamtych ludzi te�. Nie mog� tak zwyczajnie
postanowi�, �e nie jad�. Ty wyjecha�e� na rok do Oxfordu. Ja te� mam co�
do zrobienia.
Chwyci� j� za rami� i zatrzyma�.
- Powiedz mi tylko, �e mnie kochasz. Powiedz, tylko jeden raz, no
powiedz.
- Kocham ci� - wym�wi�a bardzo wolno.
- Jak d�ugo ci� nie b�dzie?
- Trzy lata. Podpisa�am umow�. Spojrza� na ni� wzrokiem pe�nym
niedowierzania.
- To zmie� umow�! Wystarczy jeden rok. Przez ten czas ja sko�cz�
studia. Mo�esz uczy� tu, na miejscu. Niech przysy�aj� swoich prymus�w do
ciebie.
- Wracajmy, bo wy�l� po nas ekspedycj� ratownicz� powiedzia�a Celia. -
Spr�buj� zmieni� umow� - wyszepta�a. - Je�li to b�dzie mo�liwe.
W dwa dni p�niej wyjecha�a.
Dawid sp�dzi� sylwestra w domu Sumner�w, z rodzicami i ca�� watah�
ciotek, wuj�w i kuzyn�w. W dzie� Nowego Roku dziadek Sumner zakomunikowa�:
- Budujemy szpital w Bear Creek, po naszej stronie m�yna.
Dawid z niedowierzaniem zamruga� oczami. To by�o prawie dwa kilometry
od farmy i potwornie daleko od ca�ej reszty �wiata.
- Szpital? - Spojrza� na stryja Walta, kt�ry potakuj�co kiwn�� g�ow�.
Clarence, skrzywiony, wpatrywa� si� w sw�j kieliszek, a trzeci z braci,
ojciec Dawida, obserwowa� dym snuj�cy si� z fajki. Dawid u�wiadomi� sobie,
�e oni ju� wszystko wiedz�.
- Dlaczego w�a�nie tu? - zapyta� w ko�cu.
- To b�dzie plac�wka badawcza - odpar� Walt. - Choroby genetyczne, wady
wrodzone i tak dalej. Dwie�cie ��ek.
Dawid pokr�ci� g�ow� z pow�tpiewaniem.
- Macie poj�cie, ile takie co� mo�e kosztowa�? Kto to sfinansuje?
Dziadek za�mia� si� gorzko.
- Senator Burke zgodzi� si� �askawie za�atwi� pieni�dze z funduszu
federalnego - powiedzia�. Ton jego g�osu sta� si� jeszcze bardziej
zjadliwy. - A ja przekona�em kilku cz�onk�w rodziny, �e powinni wrzuci� po
par� groszy do skarbonki. - Dawid zerkn�� na Clarence'a, kt�ry wydawa� si�
dotkni�ty. - Ja daj� ziemi� - ci�gn�� dziadek Sumner. - Tak �e pomoc idzie
z r�nych �r�de�.
- Ale dlaczego Burke na to poszed�? Nie g�osowa�e� na niego w �adnej
kampanii.
- Obieca�em mu, �e wydob�dziemy na jaw kup� rzeczy, kt�re dot�d
trzymali�my w tajemnicy, �e poprzemy jego przeciwnika. I poparliby�my go,
Dawid, nawet gdyby by� pawianem, a mamy teraz wielgachn� rodzin�.
Gigantyczn� rodzin�.
- No to czapki z g��w - odpar� Dawid, wci�� nie bardzo w to wszystko
wierz�c. - Rzucasz praktyk� dla bada� naukowych? - zwr�ci� si� do Walta.
Stryj skin�� g�ow�. Dawid wypi� likier do dna.
- Dawidzie - rzek� cicho Walt. - Chcemy ci� zatrudni�.
Dawid raptownie podni�s� wzrok.
- Mnie? Przecie� nie zajmuj� si� badaniami medycznymi.
- Wiem, w czym si� specjalizujesz - odpar� Walt, wci�� bardzo cicho. -
Chcemy ci� zatrudni� jako konsultanta, a p�niej szefa dzia�u bada�.
- Ale ja jeszcze nie sko�czy�em pisa� pracy magisterskiej - sp�oszy�
si� Dawid, czuj�c si� jak w �rodku gniazda narkoman�w.
- Jeszcze rok porobisz za murzyna u Selnicka i w ko�cu napiszesz t�
prac�, skrobniesz troch� tu, troch� tam i gotowe. M�g�by� sko�czy� j� w
miesi�c, gdyby ci dali spok�j, nie mam racji? - Dawid niech�tnie skin��
g�ow�. - Wiem - rzek� Walt z niewyra�nym u�mieszkiem. - Otrzyma�e�
propozycj� porzucenia kariery ca�ego swego �ycia dla pustych mrzonek. - I
ju� bez �ladu u�miechu doda�: - Ale my, Dawidzie, jeste�my przekonani, �e
ca�e �ycie nie potrwa d�u�ej ni� - w najlepszym razie - dwa do czterech
lat.
nast�pny
Kate Wilhelm Gdzie dawniej �piewa� ptak
. 2 .
Dawid przeni�s� wzrok ze stryja na ojca, kolejno na innych obecnych w
pokoju wuj�w i kuzyn�w, wreszcie na dziadka. Bezradnie potrz�sn�� g�ow�.
- To szale�stwo. O czym wy m�wicie?
Dziadek Sumner sapn�� gwa�townie. By� postawnym m�czyzn�, o masywnym
torsie i wielkich, napi�tych bicepsach. D�onie mia� tak ogromne, �e w
ka�dej m�g�by zmie�ci� pi�k� koszykow�. Ale jego najbardziej uderzaj�c�
cech� by�a g�owa, g�owa olbrzyma. I chocia� dziadek przez wiele lat
pracowa� na roli, a potem nadzorowa� tam prac� innych, zawsze znajdowa�
czas, �eby przeczyta� wi�cej ni� ktokolwiek ze znanych Dawidowi ludzi. Nie
by�o takiej ksi��ki z wyj�tkiem najnowszych bestseller�w - o kt�rej by
dziadek nie s�ysza� albo kt�rej by nie czyta�. A to, co przeczyta�, zawsze
pozostawa�o mu w pami�ci. Jego ksi�gozbi�r przewy�sza� liczebno�ci�
niejedn� bibliotek�.
Dziadek pochyli� si� teraz i rzek�:
- Pos�uchaj no, Dawidzie. S�uchaj uwa�nie. Powiem ci co�, do czego ten
cholerny rz�d jeszcze nie chce si� przyzna�. Stoimy na zboczu szklanej
g�ry, po kt�rej ca�a nasza - i nie tylko nasza - gospodarka stoczy si�
ni�ej, ni� to sobie kiedykolwiek wyobra�ano. Znam te symptomy, Dawidzie.
Ska�one powietrze dosi�gnie nas, nim si� obejrzymy. St�enie
napromieniowania w atmosferze jest dzi� najwi�ksze od czas�w Hiroszimy -
przez pr�by francuskie, przez pr�by chi�skie. Przecieki. B�g jeden wie,
sk�d si� to wszystko bierze. Ju� par� lat temu przyrost ludno�ci spad� u
nas do zera, ale my przynajmniej starali�my, si� temu zaradzi�. A inne
kraje zbli�aj� si� do zera teraz i ju� nawet nie pr�buj� niczego robi�. W
jednej czwartej �wiata panuje w tej chwili g��d. Nie za dziesi�� lat, nie
za p� roku; kl�ska g�odu jest faktem ju� dzi�, od trzech, czterech lat. I
ci�gle si� pog��bia. Od czasu gdy Pan B�g mi�o�ciwy zes�a� plagi na
Egipcjan, nie by�o na �wiecie takiej liczby chor�b. O niekt�rych z nich
nie mamy zielonego poj�cia.
Susze i powodzie zdarzaj� si� dzisiaj cz�ciej ni� kiedykolwiek. Anglia
zamienia si� w pustyni�, bagna i wrzosowiska wysychaj�. Wygin�y ca�e
gatunki ryb - zwyczajnie, cholera, wygin�y - i to w ci�gu roku czy dw�ch.
Nie ma anchois. Sko�czy�o si� przetw�rstwo dorsza. Dorsze, kt�re si� teraz
�owi, s� ska�one, niezdatne do spo�ycia. Sko�czy�y si� po�owy u zachodnich
wybrze�y obu Ameryk.
Ka�da, cholera, ro�lina bia�kowa na kuli ziemskiej ma jak�� skaz�,
kt�ra si� systematycznie pog��bia. �nie� kukurydziana. Rdza zbo�owa.
Choroby soi. Ju� teraz ograniczamy eksport �ywno�ci, a w przysz�ym roku
mamy go w og�le zaprzesta�. Brakuje nam substancji, o kt�re zawsze byli�my
spokojni: cyny, miedzi, aluminium, papieru. M�j Bo�e - zwyk�ego chloru! A
jak my�lisz, co si� stanie na �wiecie, gdy pewnego dnia stracimy mo�liwo��
oczyszczania wody do picia?
W miar� jak m�wi�, zas�pia� si� coraz bardziej i coraz bardziej si�
zaperza�, kieruj�c swe retoryczne pytania do Dawida, kt�ry gapi� si� w
niego, niezdolny wykrztusi� ani s�owa.
- A oni poj�cia nie maj�, co z tym wszystkim pocz�� ci�gn�� dziadek. -
Kiedy dochodzi do powstrzymania w�asnej zag�ady, potrafi� zrobi� mniej
wi�cej tyle, co dinozaury. Zmienili�my reakcje fotochemiczne atmosfery
ziemskiej, a nie potrafimy przystosowa� si� do nowych rodzaj�w
promieniowania dostatecznie szybko, aby prze�y�! Od czasu do czasu
przeb�kiwano, �e to podstawowa sprawa, ale kto by tom s�ucha�? Te
sakramenckie g�upki ka�dy kataklizm gotowe s� z�o�y� na karb lokalnych
warunk�w klimatycznych, nie zwa�aj�c na fakt, �e to s� zjawiska globalne.
A� wreszcie robi si� za p�no na jak�kolwiek interwencj�.
- Ale je�li naprawd� jest tak, jak m�wicie, to co mo�na zrobi�? -
zapyta� Dawid, bezskutecznie szukaj�c wzrokiem poparcia ze strony doktora
Walta.
- Zatrzyma� fabryki, �ci�gn�� samoloty na ziemi� pozamyka� kopalnie,
wyrzuci� auta na z�om. Tego jednak nikt nie uczyni - a nawet gdyby,
katastrofa i tak nas nie ominie. Nied�ugo wszystko si� wyda. Wszystko,
Dawidzie, wyjdzie na jaw w ci�gu paru najbli�szych lat. - Dopi� likier do
ko�ca i g�o�no odstawi� kryszta�ow� czark�. Dawid podskoczy� na ten
d�wi�k.
- Takiej kl�ski, jaka nas czeka, nie by�o, odk�d, cz�owiek wydrapa�
sw�j pierwszy znak na skale - ot co! I my si� na ni� szykujemy! Ja si�
szykuj�! Mamy ziemi� i ludzi do jej uprawiania, wzniesiemy ten szpital i
b�dziemy prowadzi� badania nad metodami utrzymania zwierz�t i ludzi przy
�yciu. Kiedy �wiat wpadnie w wir �mierci - my b�dziemy �yli, a gdy b�dzie
g�odowa� - my b�dziemy jedli.
Nagle przerwa� i spojrza� na Dawida spod zmru�onych powiek.
- M�wi�em im, �e wyjdziesz st�d przekonany; �e�my wszyscy dostali
bzika. Ale wr�cisz, m�j ch�opcze. Wr�cisz, nim zakwitn� magnolie, bo sam
dostrze�esz znaki.
Dawid powr�ci� na uczelni�, do pisania pracy i do "czarnej roboty",
kt�r� obarcza� go Selnick. Celia nie pisa�a, a on nie zna� jej adresu.
Matka Dawida, zapytana przyzna�a, �e nikt nie mia� od Celii �adnych
wiadomo�ci. W lutym, rewan�uj�c si� za embargo �ywno�ciowe, Japonia
zaproponowa�a ograniczenia wymiany towarowej, kt�re uniemo�liwi�y Stanom
Zjednoczonym dalszy handel z tym krajem. Japonia i Chiny podpisa�y traktat
o wzajemnej pomocy. W marcu Japonia zagarn�a bogate w ry� Filipiny, Chiny
za� wznowi�y zaniechan� przez d�u�szy czas kontrol� gospodarcz� nad
P�wyspem Indochi�skim z ry�owiskami Kambod�y i Wietnamu.
W Rzymie, Los Angeles,, Galveston i Savannah wybuch�y epidemie cholery.
Arabia Saudyjska, Kuwejt. Jordania i inne kraje bloku arabskiego
wystosowa�y ultimatum: albo Stany Zjednoczone zagwarantuj� im sta�e
coroczne dostawy zbo�a i zaprzestan� wszelkiej pomocy dla Izraela, albo
te� sko�cz� si� dostawy ropy naftowej dla Stan�w Zjednoczonych i Europy.
Kraje te odrzuci�y wyja�nienie, �e Stany Zjednoczone nie s� w stanie
sprosta� ich wymaganiom. Natychmiast wprowadzono ograniczenie wyjazd�w
zagranicznych, a rz�d, na mocy dekretu prezydenckiego, powo�a� nowy resort
pod przewodnictwem cz�onka rz�du: Ministerstwo Informacji.
Gdy Dawid wraca� do domu, drzewa judaszowe r�owi�y si� mglistymi
plamkami na tle czystego, po majowemu �agodnego nieba: W domu rodzic�w
przebra� si� tylko i zostawi� pe�ne notatek walizy, po czym zaraz pojecha�
na farm� Sumner�w, gdzie Walt zatrzyma� si� na czas dogl�dania budowy
szpitala.
Gabinet Walta mie�ci� si� na parterze. By� to istny sk�ad ksi��ek,
notes�w, kserokopii i list�w. Walt powita� Dawida tak, jakby si� wcale nie
rozstawali.
- S�uchaj - zacz�� od razu. - Co wiesz o tych badaniach Semple'a i
Frerrera? W pierwszej generacji klonowanych myszy nie zaobserwowano
�adnych odchyle�, �adnych anomalii w zdolno�ci do �ycia i rozmna�ania,
podobnie jak w dwu nast�pnych pokoleniach, za to w czwartej generacji
zdolno�� do �ycia gwa�townie si� obni�y�a. Nast�pi� te� systematyczny i
nieodwracalny proces wymierania gatunku. Dlaczego?
Dawid usiad� ci�ko i spojrza� na Walta w os�upieniu:
- Sk�d to wiesz?
- Vlasic - odpar� kr�tko Walt. - Studiowali�my razem medycyn�. On
poszed� w jednym kierunku, ja w drugim, ale korespondowali�my z sob� przez
ten ca�y czas. Zapyta�em go i tyle.
- Znasz wyniki jego bada�?
- Tak. Jego rezusy wykazuj� t� sam� sk�onno�� do wymierania w czwartym
pokoleniu, a� do ca�kowitego wygini�cia gatunku.
- Niezupe�nie - sprostowa� Dawid. - Vlasic musia� przerwa� prace w
ubieg�ym roku. Brak funduszy. Nie znamy zatem wska�nika �ywotno�ci
p�niejszych �a�cuch�w. Tendencja spadkowa zaznacza si� jednak ju� w
trzecim pokoleniu klon�w: nast�puje w�wczas spadek potencji. Vlasic ka�d�
generacj� klon�w rozmna�a� drog� p�ciow�, badaj�c stopie� normalno�ci
potomstwa. W trzeciej generacji wska�nik potencji wynosi� zaledwie
dwadzie�cia pi�� procent. Z takim samym wska�nikiem startowa�o potomstwo z
zap�odnienia naturalnego i potencja obni�a�a si� a� do pi�tego pokolenia
pocz�tego drog� p�ciow�, potem jednak zaczyna�a powoli wzrasta� i
prawdopodobnie osi�gn�aby z powrotem stan normalny.
Walt obserwowa� go uwa�nie, od czasu do czasu kiwaj�c g�ow�. Dawid
m�wi� dalej:
- Tyle, je�li chodzi o trzeci �a�cuch klon�w. U klon�w �a�cucha
czwartego zanotowano drastyczn� zmian�. Wyst�pi�y powa�ne anomalie, a
zdolno�� do �ycia spad�a o siedemna�cie procent. Wszystkie osobniki
dotkni�te wadami by�y bezp�odne. Wska�nik potencji spad� przeci�tnie do
czterdziestu o�miu procent. W ka�dym kolejnym pokoleniu zrodzonym z
zap�odnienia naturalnego wska�nik ten spada� dalej na �eb, na szyj�. Gdy
dosz�o do pi�tej generacji, �adne z potomstwa nie prze�y�o d�u�ej ni� dwie
godziny. Tyle o czwartym �a�cuchu klon�w. Najgorsze by�o klonowanie
czw�rek. Pi�ty �a�cuch klon�w wykaza� ju� bardzo powa�ne odst�pstwa od
normy. Wszystkie osobniki by�y bezp�odne. Nie sporz�dzono danych o
�ywotno�ci: sz�stego �a�cucha klon�w nie by�o. Nie prze�y� ani jeden.
- �lepy zau�ek - podsumowa� Walt. Wskaza� na stert� czasopism i
przegl�d�w naukowych. - �udzi�em si�, �e to wszystko ju� nieaktualne, �e
s� mo�e nowsze metody albo odkryto b��d w obliczeniach. A wi�c to trzecia
generacja jest punktem zwrotnym?
Dawid wzruszy� ramionami.
- Mo�liwe, �e mam nieaktualne informacje. Wiem, �e Vlasic przerwa�
badania rok temu, ale Semple i Frerrer ci�gle w tym siedz�, a przynajmniej
siedzieli w ubieg�ym miesi�cu. Mog� mie� co� nowszego ni� ja. My�lisz o
zwierz�tach ?
- Naturalnie. S�ysza�e� plotki? Podobno kiepsko si� rozmna�aj�. Nie
podaje si� �adnych liczb, ale w ko�cu mamy w�asne byd�o i trzod�: zosta�a
ledwo po�owa.
- Co� s�ysza�em. Dane, zdementowane, zdaje si�, przez Ministerstwo
Informacji.
- To jest prawda - rzek� z powag� Walt.
- Wobec tego musz� ju� nad tym pracowa� - zareagowa� Dawid. - Kto� na
pewno ju� nad tym pracuje.
- Je�li nawet tak, to nie raczy� nam o tym powiedzie� odpar� Walt.
Za�mia� si� gorzko i wsta�.
- Jak ci si� udaje zdobywa� materia�y na ten szpital? - zainteresowa�
si� Dawid.
- Na razie jako� to idzie. �pieszymy si� naturalnie, jakby jutro mia�
nast�pi� koniec �wiata. 1 na razie nie martwimy si� o koszta. Przy�l� nam
tu rzeczy, z kt�rymi w og�le nie potrafimy si� obchodzi�, ale pomy�la�em
sobie, �e lepiej zam�wi� wszystko, co mi wpadnie do g�owy, ni� po roku
odkry�, �e co� naprawd� niezb�dnego jest nie do zdobycia.
Dawid podszed� do okna i wyjrza� na farm�: ziele� panowa�a ju�
niepodzielnie, wydawa�o si�, �e wiosna ust�pi miejsca latu bez �adnych
zak��ce�, a na polach wzejdzie l�ni�ce, jedwabi�cie zielone zbo�e. Jak co
roku.
- Poka� mi zam�wienia na wyposa�enie laboratorium i to, co ju�
dostarczono - powiedzia�. - A potem zobaczymy, czy uda mi si� wyd�bi�
pozwolenie wyjazdu na wybrze�e. Pogadam z Semplem, spotka�em go par� razy.
Je�eli w og�le ktokolwiek co� robi, to tylko oni.
- Nad czym pracuje teraz Selnick?
- Nad niczym. Utraci� stypendium, jego studentom kazano pakowa�
manatki. - Dawid u�miechn�� si� znacz�co do stryja. - Sp�jrz tam, na
wzg�rze: wida� magnoli�, kt�rej lada chwila wystrzel� p�ki. Par� kwiatk�w
ju� si� pokaza�o.
nast�pny
Kate Wilhelm Gdzie dawniej �piewa� ptak
. 3 .
Dawid czu� zm�czenie w ko�ciach, bola�y go wszystkie mi�nie, a w
g�owie mu dudni�o. Przez dziewi�� dni podr�owa� bez wytchnienia:
wybrze�e, Harvard, Waszyngton teraz za� chcia� ju� tylko spa�, nawet gdyby
tymczasem �wiat mia� stan�� w miejscu. Z Waszyngtonu do Richmond
przejecha� poci�giem, a tam, nie mog�c wynaj�� samochod�w ani - gdyby go
nawet wynaj�� - kupi� benzyny, ukrad� rower i nim w�a�nie przeby� reszt�
drogi. Nigdy nie przypuszcza�, �e nogi potrafi� a� tak potwornie bole�.
- Pewien jeste�, �e nie b�d� ich chcieli s�ucha� w Waszyngtonie? -
zapyta� dziadek Sumner.
- Nikt nie lubi z�ych prorok�w - odpar� Dawid. To w�a�nie Selnick by�
takim z�ym prorokiem. Wedle pobie�nych informacji, kt�rych udzieli�
Dawidowi, rz�d zmuszony by� ju� uzna� powag� nadci�gaj�cej katastrofy, ale
zamiast przedsi�wzi�� daleko id�ce �rodki dla jej odwr�cenia, lub cho�by
z�agodzenia, wola� roztacza� przed lud�mi enigmatyczn� wizj� wielkiej
odnowy, kt�ra mia�a nast�pi� jesieni�. Je�li wierzy� Selnickowi, przez
nadchodz�ce p� roku ci, kt�rzy maj� zdrowy rozs�dek i pieni�dze, wykupi�
wszystko, co si� da, aby si� zabezpieczy� na przysz�o��, gdy� po tym
okresie �aski nie pozostanie ju� nic do kupienia.
- Selnick uwa�a, �e powinni�my wyst�pi� z ofert� zakupienia jego
aparatury. Uczelnia podskoczy z rado�ci na wie��, �e mo�e si� jej
natychmiast pozby�. Tanio. - Dawid, si� za�mia�. - Tanio. Jakie� �wier�
miliona.
- Wystosuj ofert� - zarz�dzi� kr�tko dziadek Sumner. A Walt przytakn��
z namys�em.
Dawid wsta� niepewnie i pokr�ci� g�ow�. Pomacha� im na do widzenia i
uda� si� do ��ka.
Ludzie wci�� jeszcze chodzili do pracy. Fabryki nadal produkowa�y, cho�
mniej ni� dawniej i �adnych artyku��w luksusowych, ale przechodzi�y na
w�giel tak szybko, jak tylko si� da�o. Dawid rozmy�la� o zaciemnionych
miastach, o �awicach rdzewiej�cych ci�ar�wek, o gnij�cej na polach
kukurydzy i pszenicy. I o komisjach priorytetowych, kt�re si� k��ci�y,
walczy�y, agitowa�y za t� czy inn� spraw�. Min�o sporo czasu, zanim
rozdygotane mi�nie Dawida pozwoli�y mu si� rozlu�ni�, a jeszcze wi�cej,
nim niespokojna wyobra�nia da�a mu zasn��.
Budowa szpitala post�powa�a nieprawdopodobnie szybko. Pracowano na dwie
zmiany, znowu w my�l zasady "cena nie gra roli". Zapiecz�towane skrzynie i
kartony z aparatur� laboratoryjn� sta�y w d�ugim baraku, wybudowanym z
my�l� o przechowaniu urz�dze� do czasu, gdy b�d� potrzebne. Dawid
rozpocz��. prac� w prowizorycznym laboratorium, usi�uj�c odtworzy� badania
Frerrera i Semple'a. A w pierwszych dniach lipca na farm� zjecha� Harry
Vlasic. Vlasic by� niski, gruby, kr�tkowzroczny i porywczy. Dawid odnosi�
si� do niego z takim samym l�kiem i szacunkiem, jakim pocz�tkuj�cy student
fizyki m�g�by obdarza� Einsteina.
- Dobra - o�wiadczy� Vlasic. - Zbiory kukurydzy si� nie uda�y, tak jak
przewidywano. Monokultura! Te� co�! Uratuj� sze��dziesi�t procent
pszenicy, ani grama wi�cej. A zim� - ha! - poczekajcie tylko do zimy. No,
gdzie ta jaskinia?
Zaprowadzili go do wlotu jaskini, oddalonej od szpitala o niespe�na sto
metr�w. W �rodku zapalili latarki. W swej g��wnej cz�ci jaskinia mierzy�a
ponad p�tora kilometra d�ugo�ci, a by�o te� kilka odn�g, prowadz�cych do
mniejszych komnat. Jednym z korytarzyk�w p�yn�a czarna, bezg�o�na rzeka.
Czysta, �r�dlana woda. Vlasic bez przerwy kiwa� g�ow�. Nawet po wyj�ciu z
jaskini.
- Niez�e to jest- - powiedzia�. - Powinno si� uda�. Laboratoria w
�rodku, przej�cie podziemne ze szpitala, izolacja przed ska�eniem -
ca�kiem nie�le.
Tego lata i w pocz�tkach jesieni pracowali po szesna�cie godzin na
dob�. W pa�dzierniku przez kraj przesz�a pierwsza fala grypy, powa�niejsza
w skutkach ni� epidemia z lat 1917-1918. W listopadzie zanotowano
przypadki nowej choroby; tu i �wdzie szeptano, �e to d�uma, ale
Ministerstwo Informacji orzek�o, �e chodzi o gryp�. Dziadek Sumner zmar� w
listopadzie. Dopiero w�wczas Dawid dowiedzia� si�, �e on i Walt s�
jedynymi spadkobiercami maj�tku znacznie przewy�szaj�cego wszystko, o czym
marzy�. I by� to maj�tek w got�wce. W ci�gu ostatnich dw�ch lat dziadek
Sumner spieni�y� wszystko, co m�g�.
W grudniu zacz�a si� zje�d�a� rodzina, kt�ra opu�ci�a wsie, miasteczka
i miasta rozrzucone po ca�ej dolinie, aby zamieszka� w szpitalu i
przyleg�ych budynkach. Racjonowanie wszelkich d�br, czarny rynek, inflacja
i grabie�e zamieni�y miasta w pola walki. A rz�d zamrozi� aktywa
wszystkich przedsi�biorstw: niczego nie mo�na by�o kupi� ani sprzeda� bez
zezwolenia. Wojsko zajmowa�o budynki, a pracownicy rz�dowi nadzorowali
wprowadzony powszechnie system racjonowania zakup�w.
Rodzina zwozi�a z sob� �ywy inwentarz. Wuj Jeremy Streit przywi�z�
cztery ci�ar�wki towar�w �elaznych. Eddie Beauchamp przyjecha� z
kompletnym wyposa�eniem gabinetu dentystycznego. Ojciec Dawida pozwozi�
ile m�g� ze swego domu towarowego. Cz�onkowie rodziny trudnili si� r�nymi
zawodami, tote� zebrano godziwe zapasy z ka�dej niemal ga��zi handlu i
rzemios�a, jak� mo�na sobie wyobrazi�.
Odk�d zabrak�o radia i telewizji, rz�d przesta� radzi� sobie z rosn�c�
panik�. Stan wyj�tkowy og�oszono dwudziestego �smego grudnia. O sze��
miesi�cy za p�no.
Gdy nadesz�y wiosenne deszcze, nie by�o ju� przy �yciu ani jednego
dziecka poni�ej o�miu lat, a z trzystu dziewi�tnastu os�b, kt�re
przyw�drowa�y w g�r� doliny, pozosta�o dwie�cie jeden. W miastach �niwo
by�o znacznie obfitsze
Dawid przygl�da� si� p�odowi �wini, na kt�rym w�a�nie mia�
przeprowadzi� sekcj�. Zwierz�tko by�o pomarszczone i wyschni�te, mia�o
zbyt mi�kkie ko�ci, gruczo�y limfatyczne powi�kszone, twarde. Dlaczego?
Dlaczego czwarta generacja nie chcia�a si� rozwija�? Harry Vlasic zbli�y�
si� na moment, aby popatrze�, po czym odszed�, pochylaj�c g�ow� w
zamy�leniu. Nawet on nie potrafi znale�� wyja�nienia pomy�la� Dawid niemal
z satysfakcj�.
Tej nocy Dawid, Walt i Vlasic spotkali si�, �eby om�wi� wszystko
jeszcze raz. Mieli do�� �ywego inwentarza, aby dzi�ki klonowaniu i
naturalnemu rozmna�aniu trzeciej generacji wy�ywi� jako� te dwie�cie os�b.
Mogli klonowa� do czterystu zwierz�t na raz. Kurcz�ta, �winie, byd�o.
Je�li jednak wszystkie zwierz�ta stan� si� bezp�odne, co wydawa�o si�
pewne, zapas �ywno�ci trzeba by uzna� za ograniczony,
Obserwuj�c obu starszych m�czyzn, Dawid u�wiadomi� sobie, �e celowo
omijaj� oni drugie zasadnicze pytanie: je�li i ludzie stan� si� bezp�odni,
jak d�ugo b�dzie im potrzebne ci�g�e uzupe�nianie zapas�w �ywno�ci?
- Powinni�my wyizolowa� grup� bezp�odnych myszy, sklonowa� je i zbada�
nawr�t p�odno�ci w ka�dej nowej generacji klon�w - powiedzia� Dawid.
Vlasic zmarszczy� brwi i potrz�sn�� g�ow�.
- Gdyby�my mieli ze dwunastu student�w, mog�oby si� to uda� -
powiedzia� cierpko.
- Musimy to sprawdzi� - oponowa� Dawid, czuj�c nag�y przyp�yw gor�ca. -
Zachowujecie si� obaj tak, jakby chodzi�o o plan na kilkuletni stan
wyj�tkowy. A je�li b�dzie inaczej? Cokolwiek powoduje bezp�odno��,
dotkn�o ju� wszystkie zwierz�ta. Musimy to sprawdzi�.
Walt spojrza� przelotnie na Dawida i rzek�:
- Nie mamy ani czasu, ani warunk�w na przeprowadzenie takich bada�.
- Bzdura - odpar� Dawid beznami�tnie. - Produkujemy do��
elektryczno�ci, mamy nawet nadwy�ki mocy. Mamy te� sprz�t, kt�rego�my
jeszcze nawet nie rozpakowali...
- A kto by go obs�ugiwa�?
- Ja. zajm� si� tym w ramach czasu wolnego.
- Jakiego zn�w czasu wolnego?
- Znajd� go.
Wpatrywa� si� w Walta tak d�ugo, a� stryj przyzwalaj�co wzruszy�
ramionami.
W czerwcu Dawid mia� ju� wst�pne odpowiedzi.
- W �a�cuchu A4 - oznajmi� - wska�nik p�odno�ci wynosi dwadzie�cia pi��
procent.
Vlasic od trzech czy czterech tygodni pilnie obserwowa� prace Dawida i
nie by� zdziwiony jego o�wiadczeniem. Za to Walt popatrzy� na Dawida z
niedowierzaniem.
- Pewien jeste�? - wyszepta� po chwili.
- Czwarta generacja klon�w bezp�odnych myszy wykazywa�a anomalie typowe
dla wszystkich klon�w tego pokolenia - t�umaczy� Dawid, z trudem panuj�c
nad zm�czeniem. - Zarazem jednak osi�gn�a dwadzie�cia pi�� procent
p�odno�ci. Potomstwo �yje kr�cej, ale jest w nim wi�cej osobnik�w
p�odnych. Taka tendencja utrzymuje si� a� do sz�stego pokolenia, kt�rego
p�odno�� osi�ga ju� dziewi��dziesi�t cztery procent, a zdolno�� do �ycia
zn�w zaczyna zwy�kowa�, potem za� stopniowo si� normalizuje.
Dawid mia� to wszystko na wykresach, kt�re teraz ogl�da� Walt. A, A1,
A2, A3, A4 i ich potomstwo z reprodukcji naturalnej - a, al, a2, a3... Po
A4 nie by�o ju� kolejnego �a�cucha klon�w: ani jeden osobnik nie osi�gn��
dojrza�o�ci.
Dawid usiad� g��biej w fotelu, przymkn�� oczy i pomy�la� o ��ku, kocu
po sam� szyj� i czarnym, czarnym �nie.
- Organizmy wy�sze wygin�, je�li nie b�d� si� rozmna�a�y drog�
naturaln�. A zdolno�� do takiego rozmna�ania si� powraca. Co� tam w �rodku
odzyskuje pami�� i samo si� zabli�nia - powiedzia� sennym g�osem.
- Zostaniesz wielkim cz�owiekiem, jak ci� zaczn� drukowa� - rzek�
Vlasic, k�ad�c d�o� na ramieniu Dawida. Potem przeni�s� si� na miejsce
ko�o Walta, aby mu wskaza� szczeg�y, kt�re Walt m�g� przeoczy�.
- Fantastyczna robota - powiedzia� cicho, a oczy mu b�yszcza�y, gdy
przerzuca� kartki. - Fantastyczna. - Potem zn�w spojrza� na Dawida. -
Zdajesz sobie, naturalnie, spraw� ze znaczenia swojej pracy?
Dawid otworzy� oczy i napotka� wzrok Vlasica. Skin�� g�ow�. Walt w
zdumieniu spogl�da� to na jednego, to na drugiego. Dawid wsta� i
przeci�gn�� si�. - Musz� si� przespa� - powiedzia� na odchodnym.
Sen d�ugo jednak nie przychodzi�. Dawid mia� w szpitalu pojedynczy
pok�j, uda�o mu si� bardziej ni� innym, kt�rzy spali przewa�nie w pokojach
dwuosobowych. Szpital mie�ci� ponad dwie�cie ��ek, ale pojedynczych pokoi
by�o w nim niewiele. Znaczenie - rozmy�la�. By� go �wiadom od samego
pocz�tku, chocia� nie od razu przyzna� si� do tego nawet przed samym sob�;
jeszcze i teraz nie by� got�w m�wi� na ten temat. Nie by�o to nic pewnego.
Trzy z kobiet w ko�cu zasz�y w ci���, po p�torarocznym okresie
bezp�odno�ci. Margaret mia�a rodzi� lada dzie�: na razie dziecko kopa�o i
by�o w �wietnej formie. Jeszcze pi�� tygodni - pomy�la�. Jeszcze pi��
tygodni i mo�e nigdy nie b�dzie musia� rozmawia� o znaczeniu swoich bada�.
Ale Margaret nie czeka�a a� pi�ciu tygodni. W dwa tygodnie p�niej
urodzi�a martwe dziecko. W nast�pnym tygodniu Zelda poroni�a, a May
straci�a ci��� w kilka dni po tym. Tego lata deszcze nie pozwoli�y im
zasia� nic pr�cz warzyw w tarasowym ogrodzie.
Walt zacz�� poddawa� m�czyzn testom na p�odno��, po czym doni�s�
Dawidowi i Vlasicowi, �e ani jeden m�czyzna w dolinie nie pozosta�
p�odny.
- A zatem - rzek� cicho Vlasic - rozumiemy teraz znaczenie pracy
Dawida.
nast�pny
Kate Wilhelm Gdzie dawniej �piewa� ptak
. 4 .
Zima nadesz�a wcze�nie, w strugach lej�cego nieustannie lodowatego
deszczu. W laboratoriach trwa�y wzmo�one prace, a Dawid odkry� nagle, �e
b�ogos�awi dziadka za odkupienie aparatury Selnicka, kt�r� nades�ano wraz
ze szczeg�ow� instrukcj� przygotowywania sztucznych �o�ysk i niemal
uko�czonym opracowaniem program�w komputerowych dla produkcji
syntetycznych p�yn�w owodniowych. Kiedy Dawid uda� si� na rozmow� z
Selnickiem, Selnick upiera� si� jak wariat, pomy�la� w�wczas Dawid - aby
zabrali wszystko albo nic.
- Przekonasz si� - nalega� z tajemnicz� min�. - Sam si� przekonasz.
W tydzie� p�niej Selnick si� powiesi�. Aparatura by�a ju� w drodze do
doliny Virginia.
Pracowali i spali w laboratorium, wychodz�c tylko na posi�ki. Zimowe
deszcze ust�pi�y miejsca deszczom wiosennym, a powietrze wype�ni� nowy
rodzaj ciszy.
Dawid wychodzi� w�a�nie ze sto��wki, poch�oni�ty my�lami o_ pracy w
laboratorium, kiedy poczu�, �e kto� dotyka jego ramienia. Obok sta�a
matka. Nie widywa� jej od tygodni i przeszed�by szybko dalej z po�piesznym
"cze��", gdyby go nie zatrzyma�a. Wygl�da�a dziwnie, nieporadnie. Odwr�ci�
si� do okna i czeka�, a� uwolni jego rami�.
- Celia wraca do domu - powiedzia�a cicho. - Twierdzi, �e czuje si�
dobrze.
Dawida zmrozi�o. Z nat�eniem wlepia� niewidz�ce spojrzenie w okno.
- Gdzie ona teraz jest? - Kiedy zdawa�o mu si� ju�, �e w og�le nie
otrzyma odpowiedzi, gwa�townie odwr�ci� si� do matki. - Gdzie ona jest?
- Miami - odpar�a w ko�cu, kiedy przebieg�a wzrokiem obie kartki listu.
- Wys�any z Miami, tak mi si� zdaje. Ponad dwa tygodnie temu. Ma dat�
dwudziesty �smy maja. Nasza poczta w og�le do niej nie dociera�a.
Wcisn�a list w d�o� Dawida. �zy nap�yn�y mu do oczu, a matka, nie
bacz�c na to, odesz�a.
Dopiero po jej wyj�ciu ze sto��wki Dawid zabra� si� do czytania. "By�am
jaki� czas w Kolumbii, prawie osiem miesi�cy, i z�apa�am tam jakie�
�wi�stwo, o kt�rym nikt nic nie potrafi powiedzie�". Pismo by�o chwiejne i
niepewne. A wi�c nie czu�a si� dobrze. Dawid poszuka� Walta.
- Musz� wyj�� jej naprzeciw. Nie mo�e dosta� si� w �apy tej bandy u
Wiston�w.
- Wiesz, �e nie powiniene� teraz wychodzi�.
- Tu nie chodzi o to, co powinienem, a czego nie. Ja m u s z � p�j��.
Walt przygl�da� mu si� przez chwil�, po czym wzruszy� ramionami.
- Jak si� dostaniesz tam i z powrotem? Benzyny nie ma. Wiesz, �e
u�ywamy jej tylko w rolnictwie.
- Wiem - odpar� niecierpliwie Dawid. - Wezm� Mike'a i w�zek. Z Mikiem
mog� si� trzyma� bocznych dr�g. Domy�li� si�, �e Walt, podobnie jak on
sam, oblicza, ile to wszystko potrwa. Poczu�, �e twarz mu t�eje, a r�ce
zaciskaj� si� w pi�ci. Walt bez s�owa skin�� g�ow�.
- Wyjad� rano, jak tylko si� rozwidni. - Walt zgodzi� si�. - Dzi�kuj� -
rzek� nieoczekiwanie Dawid. By� wdzi�czny Waltowi za to, �e si� nie
pok��cili, �e nie powiedzieli sobie tego, co ka�dy z nich dobrze wiedzia�:
nie mo�na przewidzie�, jak d�ugo przyjdzie mu czeka� na Celi�, nie mo�na
przewidzie�, czy ona w og�le dotrze do farmy.
Jakie� pi�� kilometr�w od domu Wiston�w Dawid odczepi� w�zek i ukry� go
w g�stych zaro�lach. Zatar� �lady w miejscu, gdzie zjecha� z po