4054

Szczegóły
Tytuł 4054
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4054 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4054 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4054 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Arundhati Roy B�g rzeczy ma�ych Z angielskiego prze�o�y� Tomasz Biero� �wiat Ksi��ki Tytu� orygina�u THE GOD OF SMALL THINGS Ilustracja na obwolucie Joanna Zimowska-Kwak Redakcja techniczna Alicja Jab�o�ska-Chadre� Copyright O 1997 by Aramdhati Roy O Copyright for the Polish book-club edition by Bertelsmann Media Sp. z o.o., Warszawa 2000 O Copyright for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.c. Pozna� Bertelsmann Media Sp. z o.o. Klub �wiat Ksi��ki Warszawa 2000 Podzi�kowania Pradipowi Krishenowi, mojemu najbardziej wymagaj�cemu krytykowi, mojemu najbli�szemu przyjacielowi, mojej mi�o�ci. Bez ciebie ksi��ka ta nie by�aby t� ksi��k�. Pii i Mathvie za to, �e nale�� do mnie. Aradhanie, Arjunie, Bete, Chandu, Carlowi, Golakowi, Indu, Joannie, Naheedowi, Philipowi, Sanju, Veenie i Vivece za to, �e pomagali mi przez te lata, kt�rych potrzebowa�am, aby napisa� t� ksi��k�. Pankajowi Mishrze za wyekspediowanie jej w �wiat. Alokowi Rai i Shomitowi Mitterowi za to, �e byli czytelnikami, o jakich marzy ka�dy pisarz. Davidowi Godwinowi, lataj�cemu agentowi, przewodnikowi i przyjacielowi. Za t� podr� do Indii, na kt�r� si� bez namys�u zdecydowa�. Za sprawienie, �e rozst�pi�y si� wody. Neelu, Sushmie i Krishanowi za to, �e podtrzymywali mnie na duchu i dbali o stan moich �ci�gien. Na koniec z ca�ego serca dzi�kuj� Dadi i Dadzie. Za ich mi�o�� i wsparcie. Spis tre�ci 1. Marynaty i Przetwory "Paradise" 2. �ma Pappa�iego 3. Wielki cz�owiek Laltain, ma�y cz�owiek Mombatti 4. Abhilash Talkies 5. Kraina wybrana przez Boga 6. Kangury w Koczinie 7. Zeszyty m�dro�ci 8. Witaj w domu, Sophie Mol 9. Pani Pillej, pani Eapen, pani Rad�agopalan 10. Rzeka w ��dce 11. B�g rzeczy ma�ych 12. Ko�u Thomban 13. Pesymista i optymista 14. Praca jest walk� 15. Przeprawa 16. Kilka godzin p�niej 17. Dworzec w Koczinie 18. Dom Historii 19. Uratowa� Ammu 20. Pocztowy do Madrasu 21. Cena �ycia Arundhati Roy (ur. 1959), z wykszta�cenia architekt, pisz�ca po angielsku Hinduska z New Delhi swoim debiutem powie�ciowym B�g rzeczy ma�ych zaskoczy�a krytyk�w i czytelnik�w na ca�ym �wiecie. Pierwszy nak�ad powie�ci zosta� sprzedany w ci�gu pi�ciu dni od dnia publikacji. Potem dziewi�ciu wydawc�w brytyjskich stoczy�o prawdziw� batali� finansow� o prawo do jej wydania. Dzisiaj zaliczki z wielu kraj�w - powie�� zosta�a prze�o�ona na siedemna�cie j�zyk�w - przekroczy�y milion dolar�w, co w wypadku powie�ci o ambicjach literackich jest zawrotn� sum�. Z dnia na dzie� nie znana nikomu autorka seriali telewizyjnych sta�a si� nie tylko prawdziw� gwiazd� literack�, spadkobierczyni� talentu Salmana Rushdiego, Vladimira Nabokova, Williama Faulknera, ale tak�e pierwsz� indyjsk� kobiet�, kt�ra zdoby�a jak�e presti�ow� nagrod� Bookera. Bohaterami tej pi�knej powie�ci s� trzy osoby: bli�ni�ta, ch�opiec i dziewczynka, oraz ich matka. Dzieci �yj� w barwnym, dziwnym i zabawnym kokonie ochronnym, tworzonym przez ich w�asny g��boki i tajemny zwi�zek, blisko�� matki i bezpiecze�stwo miejscadomu i miasteczka na po�udniu Indii, w Kerali. Matka dzieci �yje jednak obok nich - mimo mi�o�ci, jak� darz� si� wszyscy trojesamotna i niespe�niona. Jest rozwiedziona, co w ma�ej mie�cinie na po�udniu Indii oznacza, �e mo�e uzna� sw�j los za przypiecz�towany. Przyjacielem dzieci i ukochanym matki zostaje m�czyzna, pochodz�cy z grupy uznanej za niegodn� kontaktu. Ta mi�o�� nie ma perspektyw. Dlatego patronuje jej B�g Rzeczy Ma�ychdrobnych, kruchych, ulotnych, nietrwa�ych, w kt�rych jednak skupia si� ca�a nasza istota, bo to one okre�laj� nasze �ycie, jego jednostkowy wymiar. Ksi��ka Arundhati Roy powsta�a z gniewu wobec okrucie�stwa i ob�udy oraz z zachwytu wobec tego, co zawsze �wie�e i nowe, cho� odwieczne. Jest to utw�r nowatorski i tradycyjny, bogaty i czysty, dramatyczny, ale pe�en liryzmu i humoru, z ogromn� inwencj� narracyjn� i j�zykow�. Dzi�ki horyzontom intelektualnym autorki, skali emocji i prawdziwie gi�tkiemu j�zykowi �ycie bohater�w w bardzo wielu punktach styka si� z naszym. Nie tyle czyta si� t� ksi��k�, ile si� w niej przebywa. Dla Mary Roy. przy kt�rej dorasta�am. Kt�ra nauczy�a mnie m�wi� "przepraszam ", gdy chcia�am jej publicznie wej�� w s�owo. Kt�ra kocha�a mnie na tyle mocno, �e pozwoli�a mi odej�� od siebie. Dla LKC, kt�ra, podobnie jak ja, przetrwa�a. Ju� nigdy �adna historia nie b�dzie opowiedziana tak, jakby by�a jedyn�. 1. Marynaty i Przetwory "Paradise" Maj w Ajemenem to miesi�c gor�cy, melancholijny. Dni s� d�ugie i wilgotne. Rzeka wysycha, a na nieruchomych, pylistozielonych drzewach czarne wrony racz� si� jasnymi owocami mango. Czerwone banany dojrzewaj�. Owoce chlebowc�w p�kaj�. Rozwi�z�e muszki bzycz� bezmy�lnie w powietrzu nasi�kni�tym zapachem owoc�w. Potem, oszo�omione ot�piaj�cym s�o�cem, t�uk� g�owami w czyste szyby okienne i umieraj�. Noce s� przejrzyste, lecz nasycone lenistwem i ci�kie od oczekiwania. Jednak z pocz�tkiem czerwca nadci�ga po�udniowo-za chodni monsun, a z nim przychodz� trzy miesi�ce wiatru i deszczu z kr�tkimi okresami ostrego, migotliwego s�o�ca, w kt�rym bawi� si� zachwycone dzieci i chc� je jak najd�u�ej zatrzyma�. Krajobraz staje si� bezwstydnie zielony. Zacieraj� si� granice, gdy p�oty z tapioki zapuszczaj� korzenie i zakwitaj�. Ceglane mury pokrywa mechata ziele�. P�dy pieprzu �migaj� do g�ry po s�upach elektrycznych. Dzikie bluszcze przepe�zaj� przez nasypy z laterytu i przeskakuj� przez zalane drogi. Pomi�dzy bazarami kursuj� �odzie. W ka�u�ach, kt�re wype�niaj� dziury w drogach, p�ywaj� ma�e rybki. Pada�o, kiedy Rahel wr�ci�a do Ajemenem. Uko�ne srebrne sznury wbija�y si� w sypk� ziemi�, rozorywuj�c j� jak kule karabinu maszynowego. Stary dom na wzg�rzu wci�� mia� stromy, dwuspadowy dach jak naci�ni�ty na uszy kapelusz. �ciany, tu i �wdzie powleczone mchem, rozmi�k�y i powybrzusza�y si� od wilgoci, kt�ra podchodzi�a od do�u. Dziki, zaro�ni�ty ogr�d pe�en by� szept�w i ruchliwych ma�ych stworze�. Po�r�d chaszczy szczur ociera� si� jak w�� o l�ni�cy kamie�. Pe�ne nadziei ��te �aby �eglowa�y w b�otnistym stawie w poszukiwaniu partner�w. Sk�pana w wodzie mangusta przesmyrgn�a przez okryty li��mi podjazd. Dom wygl�da� na opuszczony. Drzwi i okna by�y pozamykane. Na werandzie z przodu nie sta�y krzes�a ani sto�y. Lecz na zewn�trz wci�� parkowa� b��kitny plymouth z chromowanymi statecznikami, a w domu wci�� mieszka�a Baby Ko�amma. By�a ciotk� Rahel, a �ci�lej, m�odsz� siostr� jej babci. W rzeczywisto�ci nazywa�a si� Nawomi, Nawomi Ipe, lecz wszyscy m�wili na ni� Baby. Przydomek Baby Ko�amma zyska�a sobie, kiedy by�a ju� wystarczaj�co doros�a, aby zosta� ciotk�. Rahel nie przyjecha�a jednak do niej. Ani ona, ani ciotka nie robi�y sobie w tej kwestii �adnych z�udze�. Rahel przyjecha�a do swego starszego brata Esthy. Byli bli�ni�tami dwujajowymi. Z ci��y mnogiej, jak to nazywaj� lekarze. Urodzili si� z dw�ch osobnych, lecz jednocze�nie zap�odnionych jajeczek. Estha - Esthappen - by� starszy o osiemna�cie minut. Nigdy nie byli do siebie zbyt podobni. Jeszcze w dzieci�stwie, kiedy Estha i Rahel mieli chude, dzieci�ce cia�ka, robaki i twarze pyzate jak p�ny Elvis, nie s�ysza�o si� zwyczajowego: "Kt�re jest kt�re?", ze strony wiecznie u�miechni�tych krewnych czy biskup�w Ko�cio�a syryjskiego, kt�rzy cz�sto odwiedzali Ayemenem House, licz�c na datki. Gorzej odr�nialni byli w g��bszych, bardziej utajonych sferach. W tych wczesnych, amorficznych latach, kiedy dopiero zacz�a si� pami��, kiedy �ycie sk�ada�o si� z samych Pocz�tk�w i wszystko by�o Na Zawsze, Esthappen i Rahel my�leli o sobie razem jako "Ja", a osobno, indywidualnie, jako "My". Jakby stanowili rzadk� odmian� bli�niak�w syjamskich, fizycznie odr�bnych, lecz zro�ni�tych duszami. Teraz, wiele lat p�niej, Rahel nawiedza wspomnienie o tym, jak obudzi�a si� pewnej nocy, chichocz�c z komicznego snu Esthy. Ma r�wnie� inne wspomnienia, kt�re formalnie nie dla niej by�y przeznaczone. Pami�ta na przyk�ad (cho� jej tam nie by�o), co Pomara�czowo-Cytrynowy M�czyzna powiedzia� do Esthy w kinie Abhilash Talkies. Pami�ta r�wnie� smak kanapek z pomidorami, kt�re Estha jad� w poci�gu pocztowym do Madrasu. A to tylko ma�e rzeczy. W ka�dym razie teraz Rahel my�li o sobie i swym bracie"Oni", poniewa� osobno nie s� ju� tym, czym byli albo czym s�dzili, �e b�d�. Ju� nigdy. Ich �ywoty maj� teraz sw�j rozmiar i kszta�t, inny u Esthy, inny u Rahel. Obrysy, granice, kontury i kresy pojawi�y si� jak dru�yna skrzat�w na ich osobnych horyzontach. Niskie stworzenia o d�ugich cieniach, kt�re pe�ni�y stra� na zamglonym pograniczu. Delikatne p�ksi�yce naros�y im pod oczami, mieli teraz tyle lat co Ammu, kiedy umar�a. Trzydzie�ci jeden. Jeszcze nie starzy. Ju� nie m�odzi. W wieku umieralnym. Niewiele brakowa�o, a Estha i Rahel urodziliby si� w autobusie. Samoch�d, w kt�rym Baba, ich ojciec, wi�z� Ammu, ich matk�, do szpitala w Shillong na por�d, zepsu� si� na kr�tej drodze przeje�d�aj�cej przez plantacj� herbaty w Asamie. Zostawili samoch�d i zatrzymali zat�oczony autobus komunikacji publicznej. Z charakterystycznym wsp�czuciem n�dzarzy dla ludzi stosunkowo zamo�nych, a mo�e dlatego, �e ci��a Ammu by�a gigantyczna, siedz�cy pasa�erowie ust�pili parze miejsca i przez reszt� podr�y ojciec Esthy i Rahel musia� przytrzymywa� brzuch matki (a przy okazji ich samych), �eby si� nie koleba�. Potem si� rozwiedli i Ammu wr�ci�a do Kerali. Estha twierdzi�, �e gdyby urodzili si� w autobusie, mieliby do�ywotnie prawo do darmowych przejazd�w autobusami. Nie wiadomo, sk�d to wiedzia�, lecz przez wiele lat bli�ni�ta mia�y do rodzic�w troch� �alu, �e ich tego prawa pozbawili. Byli r�wnie� przekonani, �e gdyby zostali przejechani przez samoch�d na pasach dla pieszych, rz�d zap�aci�by za ich pogrzeb. W ich wyobra�eniu po to by�y w�a�nie pasy dla pieszych. Darmowy pogrzeb. Rzecz jasna, w Ajemenem nie by�o pas�w dla pieszych, a wi�c i perspektywy darmowego pogrzebu, nie by�o ich zreszt� r�wnie� w Kottajam, najbli�szym mie�cie, lecz widzieli pasy z okna samochodu, kiedy jechali do Koczinu, oddalonego o dwie godziny drogi. Rz�d nie zap�aci� za pogrzeb Sophie Mol, poniewa� nie zosta�a przejechana na pasach dla pieszych. Pogrzeb odby� si� w Ajemenem, w starym ko�ciele, kt�ry zosta� na nowo pomalowany. By�a kuzynk� Esthy i Rahel, c�rk� wujka Chacka. Przyjecha�a z wizyt� z Anglii. Estha i Rahel mieli siedem lat, kiedy zmar�a. Sophie Mol mia�a lat prawie dziewi��. Zrobiono dla niej specjaln�, mniejsz� trumn�. Wy�cie�an� satyn�. Z b�yszcz�cym mosi�nym uchwytem. Le�a�a w trumience ubrana w rozszerzane u do�u spodnie z krempliny, z w�osami zwi�zanymi wst��k� i eleganck� torebk� Made in England, kt�r� bardzo lubi�a. Twarz mia�a blad� i pomarszczon�, jak kciuk praczki od zbyt d�ugiego przebywania w wodzie. Wierni zebrali si� wok� trumienki i ��ty ko�ci� nap�cznia� jak gard�o d�wi�kiem smutnych �piew�w. Ksi�a z kr�conymi brodami ko�ysali kadzielnicami na �a�cuchach i nie u�miechali si� do dzieci, tak jak to zawsze robili podczas niedzielnych mszy. D�ugie �wiece na o�tarzu by�y pokrzywione. Kr�tkie nie. Staruszka, kt�ra udawa�a dalek� krewn� rodziny (nikt jej nie zna�) i cz�sto pojawia�a si� w pobli�u zw�ok na pogrze bach (na�ogowa "grzebaczka"? utajona nekrofilka`.'), nas�czy�a wacik wod� kolo�sk� i z pobo�n�, cho� troch� wyzywaj�c� min� wtar�a j� w czo�o Sophie Mol. Sophie Mol pachnia�a wod� kolo�sk� i trumiennym drewnem. Margaret Ko�amma, angielska matka Sophie Mol, nie pozwoli�a Chackowi, biologicznemu ojcu Sophie Mol, obj�� si� pocieszaj�co ramieniem. Rodzina sta�a zbita w gromadk�. Margaret Ko�amma, Chacko, Baby Ko�amma, a obok Baby Ko�ammy jej szwagierka Mamma�i - babcia Esthy i Rahel [jak r�wnie� Sophie Mol). Mamma�i by�a prawie �lepa i wychodz�c z domu, zawsze zak�ada�a ciemne okulary. Wyp�ywa�y spod nich �zy i drga�y na podbr�dku jak krople deszczu na kraw�dzi dachu. W spranobia�ym sari wygl�da�a na skurczon� w sobie i schorowan�. Chacko by� jedynym synem Mamma�i. W�asny smutek jako� znosi�a. Od jego smutku p�ka�o jej serce. Ammu, Escie i Rahel pozwolono wzi�� udzia� w pogrze bie, lecz musieli sta� osobno, nie z reszt� rodziny. Nikt na nich nie patrzy�. W ko�ciele by�o tak gor�co, �e bia�e p�atki aralii marszczy�y si� i wi�d�y. W jednym z kwiat�w w trumnie zdech�a pszczo�a. Ammu dr�a�y r�ce, a wraz z nimi �piewnik ko�cielny. Sk�r� mia�a zimn�. Estha sta� blisko niej, �ni�ty, bol�ce oczy migota�y mu jak szk�o, rozpalonym policzkiem dotyka� nagiej sk�ry dr��cej r�ki Ammu, w kt�rej trzyma�a �piewnik. , Z kolei Rahel by�a rozbudzona, zapiekle czujna i zm�czona walk� z Prawdziwym �yciem. Zauwa�y�a, �e Sophie Mol przebudzi�a si� na pogrzeb. Zwr�ci�a jej uwag� na Dwie Rzeczy. Rzecz� Pierwsz� by�a �wie�o odmalowana wysoka kopu�a ��tego ko�cio�a, na kt�r� Rahel nigdy wcze�niej nie patrzy�a od wewn�trz. Pomalowana by�a na niebiesko, udaj�c niebo na kt�rym przesuwa�y si� chmury i male�kie bzycz�ce odrzutowce rozsnuwaj�ce za sob� siatk� bia�ych smug. To prawda (trzeba to powiedzie�), �e �atwiej by�o zauwa�y� te rzeczy, le��c w trumnie, ni� stoj�c w �awkach mi�dzy biodrami smutnych doros�ych i ich �piewnikami. Rahel pomy�la�a o cz�owieku, kt�remu chcia�o si� wspi�� pod kopu�� razem z farbami - bia�a do chmur, niebieska do nieba, srebrna do odrzutowc�w - z p�dzlami i rozpuszczalnikiem. Wyobrazi�a go sobie tam w g�rze, podobnego do Weluthy, nagiego i l�ni�cego, siedz�cego na desce, zwisaj�cego na linie z rusztowania pod wysok� kopu�� ko�cio�a, maluj�cego srebrne odrzutowce na niebieskim ko�cielnym niebie. Pomy�la�a, co by si� sta�o, gdyby lina p�k�a. Wyobrazi�a sobie, jak malarz spada niczym granatowa gwiazda z nieba, kt�re namalowa�. Le�y po�amany na gor�cej posadzce ko�cio�a, ciemna krew wycieka mu z czaszki jak sekret. Esthappen i Rahel zd��yli si� ju� dowiedzie�, �e �wiat zna inne sposoby, aby kogo� z�ama�. Ten zapach by� im ju� znajomy. S�odkomd�y. Jak przekwit�e r�e na wietrze. Drug� Rzecz�, na kt�r� Sophie Mol zwr�ci�a uwag� Rahel, by� nietoperz. Podczas mszy �a�obnej Rahel obserwowa�a, jak ma�y czarny nietoperz, delikatnie wczepiaj�c si� pazurkami, pnie si� do g�ry po kosztownym pogrzebowym sari Baby Ko�ammy. Kiedy dotar� do miejsca mi�dzy sari a bluzk�, do jej smutnej sk�ry, do jej obna�onej przepony, Baby Ko�amma wrzasn�a i zacz�a si� ogania� �piewnikiem. �piew usta� po�r�d og�lnych: "Co to by�o? Co si� sta�o?", szelest�w i furkot�w sari. Smutni ksi�a palcami ci�kimi od z�otych pier�cieni otrzepali swe kr�cone brody, jakby paj�ki znienacka utka�y tam paj�czyny. Nietoperzyk wzlecia� do nieba i zamieni� si� w odrzutowiec bez smugi za ogonem. Tylko Rahel zauwa�y�a, �e Sophie Mol trzyma w zaci�ni�tej d�oni monet�. Smutny �piew rozleg� si� na nowo, ten sam smutny werset zosta� powt�rzony. ��ty ko�ci� ponownie nap�cznia� g�osami jak gard�o. Kiedy opu�cili trumn� Sophie Mol do grobu na ma�ym cmentarzu za ko�cio�em, Rahel wiedzia�a, �e ona jeszcze nie umar�a. S�ysza�a (w imieniu Sophie Mol) mi�kkie odg�osy czerwonej gliny i twarde odg�osy pomara�czowego laterytu, kt�ry obt�ukiwa� b�yszcz�c� politur� trumny. S�ysza�a g�uche dudnienie przez politurowane trumienne drewno, przez wy�cie�aj�c� trumn� satyn�. Glina i drewno t�umi�y smutne g�osy ksi�y. W Twoje r�ce powierzamy, Ojcze mi�osierny, Dusz� naszej zmar�ej siostry, I oddajemy jej cia�o ziemi. Z prochu powsta�a�, w proch si� obr�cisz. Pod ziemi� Sophie Mol krzykn�a i zacz�a szarpa� satyn� z�bami. Przez ziemi� i kamie� nie s�ycha� jednak krzyku. Sophie Mol umar�a, bo nie mia�a czym oddycha�. Zabi� j� jej pogrzeb. Z prochu w proch w proch w proch. Na p�ycie nagrobnej wykuty by� napis: "Promyk s�o�ca, co tak kr�tko nas ogrzewa�". Po pogrzebie Ammu zabra�a bli�ni�ta z powrotem na posterunek policji w Kottajam. Znali to miejsce. Sp�dzili tam sporo czasu poprzedniego dnia. Wiedzieli, �e �ciany i meble wydzielaj� ostry, w�dzony od�r starego moczu, wi�c zawczasu zatkali nosy. Ammu spyta�a o oficera dy�urnego, a kiedy zaprowadzono j� do jego biura, powiedzia�a mu, �e zasz�a jaka� tragiczna pomy�ka i �e ona chcia�aby z�o�y� o�wiadczenie. Poprosi�a o widzenie z Weluth�. W�sy inspektora Thomasa Mathew podrygiwa�y jak sympatyczne w�siki maharad�y z reklamy Air India, lecz oczy mia� podst�pne i zach�anne. - Nie s�dzi pani, �e ju� troch� za p�no na takie rzeczy?powiedzia�. M�wi� w malajalam z twardym akcentem kottajamskim. Raz po raz zerka� na piersi Ammu. Powiedzia�, �e policja wie wszystko, co potrzebuje wiedzie�, i �e policja z Kottajam nie przyjmuje o�wiadcze� od veshya lub ich nie�lubnych dzieci. Ammu odpar�a, �e to si� jeszcze oka�e. Inspektor Thomas Mathew wyszed� zza biurka i zbli�y� si� do Ammu ze swoj� pa�k�. - Na pani miejscu - powiedzia� - poszed�bym grzecznie do domu. Potem postuka� j� pa�k� w piersi. Delikatnie. Jakby wybiera� owoce mango na targu. Wskazywa� te, kt�re chce mie� zapakowane i dor�czone. Inspektor Thomas Mathew najwy ra�niej wiedzia�, z kim mo�e sobie pozwoli� na takie rzeczy. Policjanci maj� ten instynkt. Na czerwono-niebieskiej tablicy za jego plecami by�o napisane: Pos�usze�stwo Odpowiedzialno�� Lojalno�� Inteligencja Czysto�� Jawno�� Apolityczno�� Kiedy opu�cili posterunek, Ammu p�aka�a, wi�c Estha i Rahel nie zapytali jej, co to znaczy veshya. Nie spytali jej nawet, co to znaczy "nie�lubny". Po raz pierwszy widzieli swoj� matk� p�acz�c�. P�aka�a bezg�o�nie. Jej twarz by�a nieruchoma jak kamie�, lecz oczy nabiega�y �zami, kt�re sp�ywa�y po jej napi�tych policzkach. Bli�ni�ta by�y ledwo �ywe ze strachu na ten widok. �zy Ammu uczyni�y rzeczywistym wszystko, co do tej pory zdawa�o si� nierzeczywiste. Wr�cili do Ajemenem autobusem. Konduktor, w�ski w ramionach m�czyzna w mundurze koloru khaki, podszed� do nich, trzymaj�c si� por�czy. Opar� si� ko�cistymi biodrami o ty� siedzenia i zastuka� r�cznym kasownikiem przed oczami Ammu. Gest ten oznacza�: "Dok�d?" Rahel czu�a zapach pliku bilet�w autobusowych i kwa�ny od�r stalowych por�czy pozosta�y na d�oniach konduktora. - Nie �yje - szepn�a do niego Ammu. - Zabi�am go. - Do Ajemenem - powiedzia� szybko Estha, �eby konduktor nie zd��y� si� zdenerwowa�. Wyj�� pieni�dze z torebki Ammu. Konduktor poda� mu bilety. Estha z�o�y� je starannie i wsadzi� sobie do kieszeni. Potem obj�� male�kimi ramionami sw� sztywn�, p�acz�c� matk�. Dwa tygodnie p�niej Estha zosta� Oddany. Ammu kazano odes�a� go do ojca, kt�ry tymczasem zrezygnowa� ze swej samotnej pracy na plantacji herbaty w Asamie i przeni�s� si� do Kalkuty, gdzie pracowa� w firmie produkuj�cej pigment z sadzy lamp olejnych. O�eni� si� powt�rnie, przesta� pi� (z grubsza bior�c) i tylko od czasu do czasu miewa� nawroty. Od tej pory Estha i Rahel nie widzieli si� ani razu. Teraz, dwadzie�cia trzy lata p�niej, ich ojciec Od-Odda� Esth�. Wys�a� go do Ajemenem z walizk� i listem. Walizka by�a pe�na eleganckich nowych ubra�. Baby Ko�amma pokaza�a Rahel list. Napisany by� pochy�ym, kobiecym pismem wychowanki szko�y zakonnej, lecz podpisa� si� ojciec. W ka�dym razie pod tekstem widnia�o jego imi� i nazwisko. Rahel nie umia�aby rozpozna� charakteru pisma ojca. Pisa� w li�cie, �e zrezygnowa� z posady w fabryce pigmentu i wyje�d�a do Australii, gdzie otrzyma� prac� jako szef ochrony w fabryce ceramiki i nie mo�e zabra� Esthy ze sob�. �yczy� ca�ej rodzinie w Ajemenem wszystkiego najlepszego i obieca�, �e zajrzy do Esthy, je�eli kiedykolwiek wr�ci do Indii, co jednak uwa�a� za ma�o prawdopodobne. Baby Ko�amma powiedzia�a Rahel, �e mo�e zatrzyma� list, je�eli ma ochot�. Rahel w�o�y�a go z powrotem do koperty. Papier rozmi�k� i dawa� si� z�o�y� jak p��tno. Zapomnia�a ju�, jak wilgotne potrafi by� monsunowe powietrze w Ajemenem. Nasi�kni�te kredensy skrzypia�y. Zamkni�te drzwi otwiera�y si� z trzaskiem. Ksi��ki stawa�y si� mi�kkie i faliste mi�dzy ok�adkami. Nieznane owady nadlatywa�y wieczorami jak my�li i spala�y si� na w�t�ych, czterdziestowatowych �ar�wkach Baby Ko�ammy. Za dnia ich chrupkie, spopielone zw�oki za�ciela�y pod�ogi i parapety i dop�ki Ko�u Maria nie zmiot�a ich do plastikowego kosza na �mieci, w powietrzu unosi� si� zapach spalenizny. Czerwcowy deszcz, wci�� taki jak dawniej. Niebo otworzy�o si� i woda run�a z hukiem, o�ywi�a apatyczn� star� studni�, omszy�a chlewy bez �wi�, zbombardowa�a odsta�e ka�u�e koloru herbaty, tak jak pami�� bombarduje odsta�e umys�y. Trawa by�a mokrozielona i wygl�da�a na zadowolon� z �ycia. Szcz�liwe glisty baraszkowa�y purpurowo w b�otnistej brei. Zielone pokrzywy pochyla�y si�, drzewa ugina�y. Troch� dalej, na wietrze i w deszczu, nad brzegiem rzeki, w nag�ej grzmistociemno�ci dnia, szed� Estha. Mia� na sobie podkoszulek koloru rozgniecionych truskawek, teraz ciemniejszy, bo przemoczony, i wiedzia�, �e przyjecha�a Rahel. Estha zawsze by� dzieckiem ma�om�wnym, tote� nikt nie potrafi� dok�adnie okre�li�, kiedy (to znaczy, w kt�rym roku, nie wspominaj�c ju� o miesi�cu i dniu) przesta� m�wi�. To znaczy, zupe�nie przesta� m�wi�. Problem w tym, �e nie by�o �adnego "dok�adnie wtedy". Jakby jaki� interes stopniowo podupada� i zosta� zlikwidowany. Ledwo zauwa�alne wyciszenie. Jakby po prostu sko�czy�y mu si� tematy do rozmowy, jakby nie mia� ju� nic wi�cej do powiedzenia. Lecz milczenie Esthy nigdy nie by�o kr�puj�ce. Nigdy nie by�o nachalne. Nigdy nie by�o ha�a�liwe. Nie by�o milczeniem oskar�aj�cym, protestuj�cym, lecz swego rodzaju estywacj�, u�pieniem, psychologicznym odpowiednikiem tego, co robi� ryby p�ucodyszne, aby przetrwa� por� such�, tyle �e w przypadku Esthy wygl�da�o na to, �e pora sucha trwa� b�dzie wiecznie. Z czasem nabra� umiej�tno�ci wtapiania si� w t�o - w rega�y biblioteczne, ogrody, zas�ony, przedpokoje, ulice, potrafi� wygl�da� jak przedmiot nieo�ywiony, dla niewprawnego oka niemal niewidoczny. Up�ywa�a zazwyczaj d�u�sza chwila, zanim obcy zauwa�yli jego obecno��, nawet je�eli przebywali w tym samym pokoju co on. Jeszcze d�u�ej trwa�o, zanim zauwa�yli, �e nic nie m�wi. Niekt�rzy w og�le tego nie zauwa�ali. Estha zajmowa� bardzo ma�o miejsca w �wiecie. Po pogrzebie Sophie Mol, kiedy Estha zosta� Oddany, ich ojciec pos�a� go do szko�y m�skiej w Kalkucie. Nie by� wy bitnym uczniem, ale te� nie odstawa� szczeg�lnie od reszty. "Przeci�tny ucze�" albo "Zadowalaj�ce post�py, pisali zazwyczaj jego nauczyciele na �wiadectwach rocznych. "Nie uczestniczy w zaj�ciach grupowych". Ten zarzut cz�sto si� pojawia�. Nigdy jednak nie wyja�nili, co rozumiej� przez zaj�cia grupowe. Estha uko�czy� szko�� z przeci�tnym wynikiem, lecz nie chcia� i�� na studia. Zamiast tego, pocz�tkowo ku zak�opotaniu ojca i macochy, zacz�� zajmowa� si� domem. Jakby pr�bowa� w taki spos�b zarobi� na utrzymanie. Zamiata�, szorowa�, robi� pranie. Nauczy� si� gotowa� i kupowa� warzywa. Sprzedawcy na bazarze, usadowieni za piramidami l�ni�cych olei�cie warzyw, zacz�li go rozpoznawa� i obs�ugiwali go przy wt�rze protest�w innych klient�w. Dawali mu pordzewia�e puszki po ta�mach filmowych, do kt�rych wk�ada� wybrane przez siebie warzywa. Nigdy si� nie targowa�. Oni nigdy nie liczyli mu za du�o. Kiedy warzywa zosta�y zwa�one i zap�acone, sprzedawcy przesypywali je do jego czerwonego plastikowego koszyka na zakupy (na dnie cebula, na wierzchu bak�a�any i pomidory) i zawsze dok�adali za darmo ga��zk� kolendry i gar�� zielonych papryczek. Estha wi�z� warzywa do domu zat�oczonym tramwajem. Cicha ba�ka powietrza unosz�ca si� na morzu zgie�ku. Je�eli chcia� czego� podczas posi�k�w, wstawa� i przynosi� sobie sam. Milczenie, kiedy ju� przysz�o, zosta�o na dobre i rozros�o si� w Escie. Wype�z�o z jego g�owy i oplot�o go zach�annie ramionami. Ko�ysa�o go do rytmu pradawnego, p�odowego bicia serca. Szpera�o zdrowymi, dobrze odkarmionymi mackami po wn�trzu jego czaszki, odkurza�o zakamarki jego pami�ci, usuwa�o stare zdania, zdejmowa�o mu je z ko�ca j�zyka. Odziera�o jego my�li ze s��w, kt�re je wyra�a�y, zo stawiaj�c je obstrugane i nagie. Nie do wypowiedzenia. Odr�twia�e. Komu� z zewn�trz mog�o si� wi�c wydawa�, �e w og�le ich nie ma. Powoli, z up�ywem lat, Estha odsun�� si� od �wiata. Przyzwyczai� si� do niemi�ej o�miornicy, kt�ra w nim zamieszka�a i spryskiwa�a jego przesz�o�� atramentowym �rodkiem u�mierzaj�cym. Z czasem przyczyna milczenia schowa�a si�, le�a�a pogrzebana gdzie� g��boko w jego koj�cych fa�dach. Kiedy Khub�and, jego ukochany, �lepy, �ysy, sikaj�cy pod siebie siedemnastoletni kundel, postanowi� odegra� d�ugi, rozdzieraj�cy spektakl �mierci, Estha piel�gnowa� go w tej ostatniej m�czarni, jakby zale�a�o od tego jego w�asne �ycie. W ostatnich miesi�cach przed �mierci� Khub�and, kt�ry mia� jak najlepsze intencje, lecz wyj�tkowo niesprawny p�cherz, wl�k� si� do przeznaczonej specjalnie dla niego uchylnej klapy w drzwiach do ogrodu z ty�u domu, przepycha� g�ow� na zewn�trz i sika� w kilku rzutach, do �rodka. Potem, z pustym p�cherzem i czystym sumieniem, patrzy� na Esth� zm�tnia�ymi zielonymi oczami, kt�re wyziera�y z jego posiwia�ej czaszki jak zaro�ni�te zielskiem stawy, i cz�apa� z powrotem na sw� wilgotn� poduszk�, zostawiaj�c na pod�odze mokre �lady st�p. Kiedy Khub�and le�a� umieraj�cy na swej poduszce, Estha widzia� okno sypialni odbite na jego �liskich, purpurowych j�drach. I niebo za oknem. Raz zobaczy� przelatuj�cego przez ogr�d ptaka. Dla Esthy - zanurzonego w zapachu przekwit�ych r�, rozdartego wspomnieniami o z�ama nym cz�owieku - fakt, �e co� tak kruchego, tak niemi�osiernie delikatnego prze�y�o, otrzyma�o prawo do istnienia, by� cudem. Ptak w locie odbity w j�drach starego psa. Estha roze�mia� si�. Po �mierci Khub�anda Estha rozpocz�� swe w�dr�wki. Przechadza� si� ca�ymi godzinami. Pocz�tkowo patrolowa� tylko s�siedztwo, lecz z czasem zacz�� si� wypuszcza� coraz dalej. Ludzie przyzwyczaili si� do jego widoku na drodze. Dobrze ubrany m�czyzna o spokojnym kroku. Twarz mu �ciemnia�a i ogorza�a. S�o�ce pomarszczy�o j�, wytrawi�o. Nada�o mu fizjonomi� m�drca, kt�rym nie by�. Jak rybak w mie�cie. Z jego morskimi tajemnicami. Teraz, kiedy zosta� Od-Oddany, Estha w�drowa� po ca�ym Ajemenem. W niekt�re dni spacerowa� wzd�u� brzeg�w rzeki, kt�ra �mierdzia�a �ajnem i pestycydami kupionymi za kredyty z Banku �wiatowego. Wi�kszo�� ryb wyzdycha�a. Te, kt�re prze�y�y, owrzodzia�y i mia�y chore p�etwy. W inne dni chodzi� drog�. Mija� nowe, polukrowane domy, zbudowane za pieni�dze przywiezione znad Zatoki przez piel�gniarki, murarzy, druciarzy i urz�dnik�w bankowych, kt�rzy w jakim� odleg�ym miejscu ci�ko pracowali i wiedli pozbawione rado�ci �ycie. Mija� ura�one starsze domy, pozielenia�e z zazdro�ci, przycupni�te za prywatnymi podjazdami po�r�d prywatnych kauczukowc�w. Ka�dy by� podupadaj�cym udzielnym ksi�stwem, kt�re mia�o do opowiedzenia swoj� w�asn� histori�. Estha mija� wioskow� szko��, kt�r� jego pradziadek wybudowa� dla dzieci niedotykalnych. Mija� ��ty ko�ci� Sophie Mol. Mija� m�odzie�owy klub kung-fu. Mija� przedszkole "Milusi�scy" (dla dotykalnych, mija� sklep, w kt�rym sprzedawano na kartki ry�, cukier i banany zwisaj�ce ��tymi p�czkami spod sufitu. Tanie pisma pornograficzne z artyku�ami na temat fikcyjnych zbrodniarzy seksualnych z po�udniowych Indii wisia�y przyczepione �abkami do sznurk�w. Obraca�y si� leniwie na ciep�ym wietrze, kusz�c uczciwych kartkowych klient�w migni�ciami dorodnych cia� nagich kobiet le��cych w ka�u�ach podrabianej krwi. Czasami Estha mija� Lucky Press - drukarni� starego towarzysza K.N.M. Pilleja, niegdy� siedzib� partii komunistycznej w Ajemenem, gdzie odbywa�y si� nocne zebrania ideologiczne i gdzie drukowano teksty pie�ni rewolucyjnych Partii Marksistowskiej. Trzepocz�ca na dachu flaga zestarza�a si� i oklap�a. Kolor czerwony wyp�owia�. Sam towarzysz Pillej wychodzi� rano w szarzej�cej kamizelce, a na mi�kkim bia�ym mundu odciska� si� kszta�t jego j�der. Towarzysz Pillej naciera� si� ciep�ym, pieprzowym olejkiem kokosowym, ugniataj�c swe stare, rozlaz�e cia�o, kt�re �atwo odchodzi�o od ko�ci, jak guma do �ucia. Mieszka� teraz sam. Jego �ona Kaljani zmar�a na raka jajnik�w. Jego syn Lenin wyjecha� do Delhi, gdzie pracowa� jako administrator budynk�w dla zagranicznych ambasad. Je�eli towarzysz Pillej sta� przed domem i naciera� si� olejkiem, kiedy przechodzi� Estha, zawsze go pozdrawia�. - Estha Mon! - wo�a� do niego swym wysokim, piskliwym g�osem, troch� ju� z�artym i postrz�pionym, jak trzcina cukrowa odarta z kory. - Dzie� dobry! Jak zawsze na spacerek? Estha mija� go, ani nieuprzejmy, ani uprzejmy. Po prostu milcz�cy. Towarzysz Pillej klepa� si� po ca�ym ciele dla pobudzenia kr��enia. Nie wiedzia�, czy Estha rozpoznaje go po tylu latach. Nie �eby mu na tym szczeg�lnie zale�a�o. Chocia� odegra� w ca�ej sprawie niepo�ledni� rol�, towarzysz Pillej w najmniejszym stopniu nie poczuwa� si� do odpowiedzialno�ci za to, co si� sta�o. Od�o�y� to zdarzenie ad acta jako nieuchronn� konsekwencj� koniecznej polityki. Gdzie drwa r�bi� i tak dalej. Zreszt� towarzysz K.N.M. Pillej by� cz�owiekiem na wskro� politycznym. Zawodowym r�baczem drew. Szed� przez �wiat jak kameleon. Nigdy si� nie ods�ania�, nigdy nie sprawia� wra�enia, �e si� kamufluje. Z ka�dej awantury wychodzi� bez uszczerbku. By� pierwsz� osob� w Ajemenem, kt�ra dowiedzia�a si� o powrocie Rahel. Wiadomo�� ta nie tyle go wzburzy�a, co podnieci�a jego ciekawo��. Estha by� dla towarzysza Pilleja cz�owiekiem niemal zupe�nie obcym. Jego wydalenie z Ajemenem odby�o si� tak nagle i tak bezceremonialnie. I tak dawno. Lecz Rahel towarzysz Pillej zna� ca�kiem dobrze. Obserwowa� j�, kiedy dorasta�a. Zastanawia� si�, co sk�oni�o j� do powrotu. Po tylu latach. Do przyjazdu Rahel w g�owie Esthy panowa�a cisza i spok�j. Jego siostra przywioz�a jednak ze sob� d�wi�k mijaj�cych si� poci�g�w, jak r�wnie� �wiat�o i cie�, kt�re padaj� na pasa�era siedz�cego przy oknie. �wiat, przez lata nie maj�cy dost�pu do jego g�owy, nagle wla� si� do �rodka i Estha nie s�ysza� samego siebie w tym ha�asie. Poci�gi. Samochody. Muzyka. Gie�da. Tama p�k�a i rw�ce wody porwa�y ze sob� wszystko. Komety, skrzypce, parady, samotno��, chmury, brody, fanatycy, flagi, trz�sienia ziemi, rozpacz - wszystko zosta�o wymiecione przez spi�trzon� nawa�nic�. Estha, id�c nabrze�em rzeki, nie czu� wilgoci deszczu ani dr�enia zmarzni�tego szczeniaka, kt�ry zaadoptowa� go na jaki� czas i cz�apa� u jego boku. Estha min�� mangostan i do tar� na skraj laterytowej skarpy, wrzynaj�cej si� w rzek�. Kucn�� i ko�ysa� si� na deszczu. Mokre b�oto pod jego butami chlupota�o obscenicznie. Zmarzni�ty szczeniak dygota� - i nie spuszcza� go z oczu. Baby Ko�amma i Ko�u Maria, kar�owata kucharka o sercu pe�nym octu i dra�liwym usposobieniu, by�y jedynymi osobami, kt�re wci�� mieszka�y w Ayemenem House, kiedy Es tha zosta� Od-Oddany. Mamma�i, ich babcia, nie �y�a. Chacko mieszka� teraz w Kanadzie i bez wi�kszych sukces�w handlowa� antykami. Co si� za� tyczy Rahel: Po �mierci Ammu (kiedy ostatni raz przyjecha�a do Ajemenem, spuchni�ta od kortyzonu i z klekotem w piersiach, kt�ry przypomina� wo�anie z daleka) Rahel b��ka�a si� bez celu. Ze szko�y do szko�y. Wakacje sp�dza�a w Ajemenem, w zasadzie nie zauwa�ana przez Chacko i Mamma�i (kt�rzy stali si� rozla�li od smutku, oklapli w �a�obie jak para pijak�w w barze), a sama nie zwraca�a wi�kszej uwagi na Baby Ko�amm�. Je�eli chodzi o wychowanie Rahel, Chacko i Mamma�i starali si� przez jaki� czas, lecz nie wychodzi�o im. Zapewniali jej utrzymanie (jedzenie, ubranie, czesne), lecz przestali si� ni� interesowa�. Utrata Sophie Mol przesuwa�a si� przez Ayemenem House mi�kko jak jakie� spokojne stworzenie w skarpetkach. Chowa�a si� w ksi��kach i jedzeniu. W futerale na skrzypce Mamma�i. W strupach na goleniach Chacka, kt�re stale rozdrapywa�. W jego flaczej�cych, kobiecych nogach. To dziwne, �e czasami wspomnienie �mierci trwa znacznie d�u�ej ni� wspomnienie �ycia, kt�re �mier� zabra�a. Z up�ywem lat wspomnienie o Sophie Mol (poszukiwaczce ma�ych m�dro�ci: "Dok�d lec� stare ptaki, aby umrze�? Dlaczego martwe ptaki nie spadaj� z nieba jak kamienie?" Zwiastunce brutalnej rzeczywisto�ci: "Jeste�cie oboje w ca�o�ci kolorowi, a ja tylko w po�owie". Guru makabry: "Widzia�am cz�owieka tu� po wypadku, oko mu si� hu�ta�o na nerwie jak jo-jo)" powoli si� zaciera�o. Utrata Sophie Mol nabra�a wigoru. Zawsze powraca�a. Jak owoc o odpowiedniej porze roku. Co sezon. Co� r�wnie trwa�ego jak posada rz�dowa. Utrata Sophie Mol przeprowadzi�a Rahel z dzieci�stwa (od szko�y do szko�y) w kobieco��. Rahel zosta�a po raz pierwszy wci�gni�ta na czarn� list� szko�y klasztornej Nazareth, kiedy mia�a jedena�cie lat: z�apano j� przed furtk� ogrodu jej wychowawczyni na przyozdabianiu kwiatkami �wie�ego krowiego placka. Na apelu nast�pnego dnia rano kazano jej wyszuka� w s�owniku oksfordzkim s�owo "deprawacja" i odczyta� na g�os jego definicj�. "Cecha charakteru lub stan bycia zdeprawowanym lub zepsutym", przeczyta�a Rahel, maj�c za plecami rz�d zakonnic o surowych ustach, a przed sob� morze chichocz�cych uczennic. "Moralna przewrotno��; wrodzone zepsucie ludzkiej natury spowodowane grzechem pierworodnym; zar�wno wybrani, jak i nie wybrani, przychodz� na �wiat w stanie ca�kowitej d. i wyobcowania od Boga, i bez pomocy �aski Bo�ej nie mog� podnie�� si� z grzechu. J. H. Blunt". Sze�� miesi�cy p�niej, w nast�pstwie powtarzaj�cych si� skarg starszych dziewcz�t, zosta�a wydalona ze szko�y. Oskar �ano j� (najzupe�niej s�usznie) o to, �e chowa si� za drzwiami i celowo zderza si� ze starszymi kole�ankami. Kiedy dyrektorka przes�uchiwa�a j� na okoliczno�� tych wybryk�w (stosuj�c perswazj�, ch�ost�, morzenie g�odem, Rahel w ko�cu wyzna�a, �e robi�a to dla sprawdzenia, czy bol� j� piersi. W tej chrze�cija�skiej instytucji nie uznawano istnienia piersi. A skoro nie istniej�, to jak mog� bole�? By�o to jej pierwsze wydalenie. Drugie by�o kar� za papierosy. Trzecie za podpalenie sztucznego koka wychowawczyni, do kt�rego kradzie�y Rahel przyzna�a si� pod presj�. W ka�dej szkole, do kt�rej chodzi�a, nauczyciele zwracali uwag� na to, �e Rahel: a) Jest niezwykle uprzejmym dzieckiem. b) Nie ma przyjaci�. Wygl�da�o na to, �e jest przyk�adem dobrze wychowanej, osamotnionej formy zepsucia. I w�a�nie dlatego, stwierdzali jednomy�lnie (delektuj�c si� sw� nauczycielsk� dezaprobat�, smakuj�c j� na j�zyku, ss�c jak cukierek), nie wolno jej pob�a�a�. Sprawia wra�enie, szeptali do siebie, jakby nie umia�a by� dziewczynk�. By�o to dosy� trafne spostrze�enie. Co dziwne, brak opieki ze strony doros�ych sprawi�, �e jej dusza przypadkowo wysz�a na swobod�. Rahel dorasta�a bez �adnego planu. Bez kogo�, kto zaaran�owa�by jej ma��e�stwo. Bez kogo�, kto zap�aci�by jej posag, a zatem bez obowi�zkowego m�a oczekuj�cego na horyzoncie. Dop�ki nie robi�a wok� tego zbyt wiele ha�asu, pozwalano jej dr��y� tematy, kt�re j� interesowa�y. Kwesti� piersi: czy bol�. Kwesti� kok�w: czy dobrze si� pal�. Kwesti� �ycia: jak nale�y �y�. Kiedy sko�czy�a szko��, zosta�a przyj�ta do przeci�tnego college'u architektury w Delhi. Nie �eby powa�nie interesowa�a si� architektur�. Czy nawet powierzchownie. Po prostu podesz�a do egzaminu wst�pnego i przypadkiem si� dosta�a. Profesorom zaimponowa� nie tyle jej talent, co rozmiary (ogromne) jej naszkicowanych w�glem martwych natur. Niedba�e, niechlujne linie omy�kowo wzi�to za oznak� artystycznej pewno�ci siebie, lecz tak naprawd� ich autorka nie by�a �adn� artystk�. Sp�dzi�a w college'u osiem lat, nie uko�czywszy pi�cioletnich studi�w i nie uzyskawszy dyplomu. Czesne by�o niskie i bez wi�kszych problem�w mo�na si� by�o jako� utrzyma�, mieszkaj�c w akademiku, jedz�c w dotowanej studenckiej sto��wce, rzadko chodz�c na zaj�cia, a zamiast tego pracuj�c jako kre�larka w ponurych firmach architektonicznych, kt�re wykorzystywa�y student�w jako tani� si�� robocz� do przygotowywania prezentacji i zwala�y na nich win�, kiedy by�y jakie� zastrze�enia. Innych student�w, szczeg�lnie ch�opc�w, onie�miela�o jej zamkni�cie w sobie i zapiek�y brak ambicji. Zostawili j� samej sobie. Nie zapraszali jej do swych �adnych dom�w ani na ha�a�liwe imprezy. Nawet profesorowie troch� si� zrazili - do jej cudacznych, niepraktycznych projekt�w rysowanych na tanim br�zowym papierze, do jej oboj�tno�ci na ich pe�n� pasji krytyk�. Pisywa�a czasami do Chacka i Mamma�i, lecz ani razu nie przyjecha�a do Ajemenem. Nie przyjecha�a, kiedy zmar�a Mamma�i. Nie przyjecha�a, kiedy Chacko wyemigrowa� do Kanady. Podczas studi�w w college'u architektury pozna�a Larry'ego McCaslina, kt�ry zbiera� w Delhi materia�y do pracy doktorskiej na temat energooszcz�dno�ci architektury ludowej. Po raz pierwszy zauwa�y� Rahel w uczelnianej biblio tece, a kilka dni p�niej na targu Khan. Mia�a na sobie d�insy, bia�y podkoszulek i kawa�ek starej patchworkowej narzuty, zapi�ty pod szyj� na guzik i wlok�cy si� z ty�u jak peleryna. Jej zwichrzone w�osy by�y zawi�zane do ty�u, aby wygl�da�y na proste. Po prawej stronie nosa migota� male�ki diament. Mia�a absurdalnie pi�kne obojczyki i zgrabny, wysportowany krok. Oto idzie motyw jazzowy, pomy�la� Larry McCaslin i wszed� za ni� do ksi�garni, gdzie �adne z nich nie patrzy�o na ksi��ki. Rahel grawitowa�a bezw�adnie ku ma��e�stwu, tak jak pasa�er grawituje ku wolnemu miejscu w poczekalni lotniska. Z poczuciem, �e potrzebuje usi���. Pojecha�a z Larrym do Bostonu. Larry by� na tyle wysoki, �e kiedy trzyma� �on� w ramionach, a ona przyciska�a mu policzek do serca, widzia� wierzch jej g�owy, ciemne zaro�la w�os�w. Kiedy dotyka� palcem miej sca ko�o jej ust, czu� mikroskopijny puls. Lubi� ten punkt i to nik�e, niepewne ko�atanie tu� pod sk�r�. Dotyka� jej w tym miejscu, s�ucha� oczami, jak przysz�y ojciec, kt�ry dotyka brzucha matki, aby poczu� kopanie dziecka. Trzyma� j�, jakby by�a podarunkiem. Z�o�onym w mi�o�ci. Czym� nieruchomym i ma�ym. Niezno�nie cennym. Lecz kiedy si� kochali, jej oczy sprawia�y mu b�l. Zachowywa�y si�, jakby nale�a�y do kogo� innego. Kogo� obserwuj�cego. Spogl�daj�cego przez okno na morze. Na ��dk� na rzece. Albo na przechodnia w kapeluszu, kt�ry spaceruje we mgle. Martwi�o go to, poniewa� nie wiedzia�, co to spojrzenie oznacza. Umie�ci� je gdzie� pomi�dzy oboj�tno�ci� a rozpacz�. Nie wiedzia�, �e w niekt�rych krajach, na przyk�ad w tym, z kt�rego pochodzi�a Rahel, r�ne rodzaje rozpaczy rywalizuj� ze sob� o prymat. I �e osobista rozpacz nigdy nie mo�e by� wystarczaj�co rozpaczliwa. �e co� si� zmienia, kiedy osobista rozpacz odwiedza przydro�n� �wi�tyni� ogro mnej, gwa�townej, wiruj�cej, napieraj�cej, idiotycznej, ob��kanej, nieprzenikalnej z zewn�trz publicznej rozpaczy narodu. �e Wielki B�g wyje jak gor�cy wiatr i ��da pos�usze�stwa. Potem Ma�y B�g (swojski i pow�ci�gliwy, prywatny i sko�czony) odchodzi wypalony, �miej�c si� dr�two z w�asnego tch�rzostwa. Zahartowany potwierdzeniem swego braku znaczenia, staje si� odporny i prawdziwie oboj�tny. Nic nie mia�o wi�kszego znaczenia. Nic nie by�o wystarczaj�co istotne. Poniewa� zdarzy�y si� Gorsze Rzeczy. W kraju, z kt�rego pochodzi�a, wiecznie balansuj�cym pomi�dzy tragedi� wojny a katastrof� pokoju, ci�gle zdarza�y si� Gorsze Rzeczy. Ma�y B�g roze�mia� si� zatem z rezygnacj� i rado�nie pomkn�� przed siebie. Jak ch�opiec w kr�tkich spodenkach. Gwizda�, kopa� kamyki. �r�d�em jego kruchego uniesienia by�y stosunkowo niewielkie rozmiary jego nieszcz�cia. W�azi� ludziom do oczu i nape�nia� je smutkiem. To, co Larry McCaslin widzia� w oczach Rahel, nie by�o wcale rozpacz�, lecz rodzajem wymuszonego optymizmu. I pustk�, kt�r� niegdy� wype�nia�y s�owa Esthy. Trudno by�o od niego oczekiwa�, by to zrozumia�. �e pustka w jednym z bli�ni�t jest tylko wersj� milczenia drugiego. �e pustka i milczenie s� do siebie doskonale dopasowane. Jak dwie �y�ki w�o�one w siebie. Jak znaj�ce si� na wylot cia�a kochank�w. Po rozwodzie Rahel przez kilka miesi�cy pracowa�a jako kelnerka w restauracji w�oskiej w Nowym Jorku. A potem przez kilka lat jako nocna sprzedawczyni w kuloodpornej kabinie stacji benzynowej pod Waszyngtonem, gdzie pijacy od czasu do czasu wymiotowali do tacy na pieni�dze, a alfonsi sk�adali jej propozycje bardziej lukratywnego zaj�cia. Dwa razy widzia�a, jak strzelano do kierowc�w przez szyb� samochodu. Raz z przeje�d�aj�cego auta wypad� m�czyzna z no�em w plecach. Potem Baby Ko�amma napisa�a do niej list z informacj�, �e Estha zosta� Od-Oddany. Rahel zrezygnowa�a z pracy na stacji benzynowej i z przyjemno�ci� opu�ci�a Ameryk�. Aby powr�ci� do Ajemenem. Do Esthy w deszczu. W starym domu na wzg�rzu Baby Ko�amma siedzia�a przy stole jadalnym i zdziera�a grub�, pienist� gorycz ze starego og�rka. Mia�a na sobie obwis�� krepow� nocn� koszul� w kratk�, z bufiastymi r�kawami i plamami po kurkumie. Pod sto�em wymachiwa�a swymi drobnymi, wypedikiurowanymi stopami, jak ma�e dziecko na wysokim krze�le. By�y obrz�kni�te, jakby nadmuchiwane. W dawnych czasach, zawsze kiedy kto� odwiedza� Ajemenem, Baby Ko�amma pod nosi�a temat du�ych st�p swych go�ci. Prosi�a, aby pozwolili jej przymierzy� ich pantofle i m�wi�a: "Sp�jrzcie, o ile s� na mnie za du�e!" Potem chodzi�a w nich po domu, unosz�c troch� sari, aby wszyscy mogli podziwia� jej male�kie st�pki. Obiera�a og�rek z min� ledwo skrywanego triumfu. By�a zachwycona, �e Estha nie odezwa� si� do Rahel. �e spojrza� na ni� i poszed� dalej. W deszcz. Potraktowa� j� jak wszystkich innych. Mia�a osiemdziesi�t trzy lata. Jej oczy rozsmarowywa�y si� jak mas�o za grubymi szk�ami okular�w. - A nie m�wi�am? - powiedzia�a do Rahel. - Czego si� spodziewa�a�? Specjalnego traktowania? On zwariowa�, m�wi� ci! On ju� nie poznaje ludzi! A co my�la�a�? Rahel milcza�a. Czu�a rytm ko�ysania si� Esthy i wilgo� deszczu na jego sk�rze. S�ysza�a zgie�kliwy, skot�owany �wiat w jego g�owie. Baby Ko�amma niepewnie podnios�a wzrok na Rahel. Zd��y�a ju� po�a�owa�, �e napisa�a do niej o powrocie Esthy. Ale co mog�a zrobi� innego? Mie� go na g�owie do ko�ca �ycia? W imi� czego? Nie czu�a si� za niego odpowiedzialna. A mo�e powinna? Milczenie usadowi�o si� mi�dzy Rahel i Baby Ko�amm� jak kto� trzeci. Obcy. Napuchni�ty. Truj�cy. Baby Ko�amma zanotowa�a w pami�ci, �eby na noc zamkn�� na klucz drzwi sypialni. Zastanawia�a si�, co powiedzie�. - Jak ci si� podoba m�j kok? Zaog�rczon� r�k� dotkn�a nowej fryzury. Zostawi�a na niej wyra�nie widoczn� gorzk� ka�u�� og�rkowej piany. Rahel nie wiedzia�a, co powiedzie�. Patrzy�a, jak Baby Ko�amma obiera og�rek. Na podo�ku mia�a kupk� ��tych pask�w sk�rki. Jej w�osy, pofarbowane na czarny jak inkaust kolor, przypomina�y rozwini�t� ze szpulki ni�. Farba zrobi�a jej na czole jasnoszar� smug�, kt�ra wygl�da�a jak zdublowana grzywka. Rahel zauwa�y�a, �e Baby Ko�amma zacz�a si� malowa�. Szminka. Antymon. Odrobina r�u. Poniewa� drzwi zewn�trzne by�y zamkni�te i poniewa� nie uznawa�a innych �ar�wek jak czterdziestowatowe, jej uszminkowane usta mia�y nieco inny odcie� ni� w naturze. Schud�a na twarzy i w ramionach, skutkiem czego z osoby ob�ej sta�a si� osob� sto�kowat�. Lecz za sto�em, kiedy nie wida� by�o jej olbrzymich bioder, wygl�da�a niemal rachitycznie. Nik�e �wiat�o pokoju jadalnego star�o zmarszczki z jej twarzy, kt�ra, cho� dziwna i zapadni�ta, sta�a si� dzi�ki temu m�odsza. Baby Ko�amma by�a obwieszona bi�uteri�. Bi�uteri� nie�yj�cej babci Rahel. Za�o�y�a wszystko, co by�o. Migocz�ce pier�cienie. Brylantowe kolczyki. Z�ote bransolety i pi�knie wykonany z�oty �a�cuch, kt�rego od czasu do czasu dotyka�a, aby si� upewni�, �e wci�� tam jest i �e nale�y do niej. Jak panna m�oda, kt�ra nie mo�e uwierzy� swemu szcz�ciu. Ona prze�ywa swoje �ycie na wspak, pomy�la�a Rahel. By�o to zaskakuj�co trafne spostrze�enie. Baby Ko�amma rzeczywi�cie prze�ywa�a swoje �ycie na wspak. Jako m�oda kobieta wyrzek�a si� �wiata materialnego, a teraz, jako staruszka, najwyra�niej garn�a si� do niego. Wzi�a go w obj�cia, a on odwzajemni� u�cisk. W wieku osiemnastu lat Baby Ko�amma zakocha�a si� w przystojnym mnichu z Irlandii, ojcu Mulliganie, kt�ry zosta� wys�any na rok do Kerali z seminarium w Madrasie. Studiowa� hinduskie teksty religijne, aby m�c je fachowo pot�pi�. W ka�dy czwartek rano ojciec Mulligan przyje�d�a� do Ajemenem, aby odwiedzi� ojca Baby Ko�ammy, wielebnego E. Johna Ipe'a, kt�ry by� kap�anem w ko�ciele Mar Thoma. Wielebny Ipe by� znany we wsp�lnocie chrze�cija�skiej jako cz�owiek, kt�rego osobi�cie pob�ogos�awi� patriarcha Antiochii, suwerenny zwierzchnik syryjskiego Ko�cio�a chrze�cija�skiego - epizod ten wszed� do folkloru Ajemenem. W 1876 roku, kiedy ojciec Baby Ko�ammy mia� siedem lat, jego ojciec zabra� go na spotkanie z patriarch�, kt�ry odwiedza� chrze�cijan syryjskich w Kerali. Stan�li tu� przed grup� ludzi, do kt�rych patriarcha zwraca� si� z zachodniej werandy Kalleny House w Koczinie. Korzystaj�c ze sposobno�ci, ojciec szepn�� co� synowi do ucha i wypchn�� go do przodu. Przysz�y wielebny, kt�ry, sparali�owany trem�, o ma�o co si� nie wywr�ci�, z�o�y� przera�one usta na pier�cieniu patriarchy i solidnie go ob�lini�. Patriarcha wytar� pier�cie� w r�kaw i pob�ogos�awi� ch�opca. Ju� jako doros�y cz�owiek i ksi�dz, wielebny Ipe wci�� nazywany by� Punnjan Kurid�uMa�ym Pob�ogos�awionym - i ludzie przywozili mu �odziami swe dzieci a� z Alleppej i Ernakulam, aby je pob�ogos�awi�. Chocia� mi�dzy ojcem Mulliganem a wielebnym Ipe'em istnia�a znaczna r�nica wieku i chocia� nale�eli do r�nych wyzna� (kt�re ��czy�a jedynie wzajemna niech��), obaj lubili przebywa� w swoim towarzystwie i ojciec Mulligan cz�sto bywa� zapraszany na lunch. Tylko jeden z nich dostrzega� podniecenie seksualne, kt�re wzbiera�o jak przyp�yw morza w szczup�ej dziewczynie kr�c�cej si� po jadalni jeszcze d�ugo, chocia� ju� posprz�tano ze sto�u. Z pocz�tku Baby Ko�amma usi�owa�a uwie�� ojca Mulligana cotygodniowymi teatralnymi spektaklami mi�osierdzia. W ka�dy czwartek, w porze odwiedzin ojca Mulligana, Baby Ko�amma si�� zaci�ga�a jakie� biedne wiejskie dziecko pod studni� i my�a je twardym czerwonym myd�em, tak mocno, �e a� bola�y je stercz�ce �ebra. - Dzie� dobry, ojcze! - wo�a�a Baby Ko�amma na jego widok z u�miechem nie przystaj�cym do �elaznego u�cisku, w kt�rym trzyma�a namydlone rami� dziecka. - Dzie� dobry, Baby! - odpowiada� ojciec Mulligan, zatrzymuj�c si� i sk�adaj�c parasol. - Chcia�am ojca o co� zapyta� - m�wi�a Baby Ko�amma. - W pierwszym li�cie do Koryntian, rozdzia� dziesi�ty, wers dwudziesty trzeci, napisane jest: "Wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzy��"*. Ojcze, jak to mo�liwe, �e wszystko wolno w oczach Pana? Rozumiem, �e niekt�re rzeczy s� dozwolone, ale... Ojciec Mulligan czu� si� wi�cej ni� pochlebiony uczuciami, jakie wzbudza� w atrakcyjnej m�odej dziewczynie, kt�ra sta�a przed nim z dr��cymi, stworzonymi do ca�owania ustami i pa�aj�cymi, czarnymi jak w�giel oczami. On sam te� by� m�ody i chyba troch� zdawa� sobie spraw�, �e powa�ne wyja�nienia, za pomoc� kt�rych rozprasza� jej udawane w�tpliwo�ci teologiczne, s� zupe�nie nie do pogodzenia z obietnic�, kt�r� emanowa�y jego szmaragdowopromienne oczy. W ka�dy czwartek, nie zra�eni bezlitosnym s�o�cem po�udnia, stali razem przy studni. M�oda dziewczyna i nieul�k�y jezuita, oboje ow�adni�ci niechrze�cija�skim po��daniem. Wykorzystuj�cy Bibli� jako pretekst do bycia ze sob�. Nieszcz�sne namydlone dziecko, poddane przymusowej k�pieli, nieodmiennie wy�lizgiwa�o si� jej z r�k podczas rozmowy i ucieka�o. Ojciec Mulligan powraca� do rzeczywisto�ci i m�wi�: - Ajaj! Lepiej je z�apmy, zanim ono z�apie przezi�bienie. Ponownie otwiera� parasol i odchodzi� w czekoladowym habicie i wygodnych sanda�ach, jak �mig�y wielb��d, kt�ry musi zd��y� na um�wion� por�. Ci�gn�� za sob� na smyczy bol�ce serce Baby Ko�ammy, kt�re roztr�ca�o li�cie i podskakiwa�o na kamyczkach. Posiniaczone i prawie z�amane. Czwartkowe dysputy teologiczne ci�gn�y si� przez ca�y rok. Wreszcie nadszed� czas powrotu ojca Mulligana do Madrasu. Poniewa� mi�osierdzie nie przynios�o �adnych wymiernych rezultat�w, zrozpaczona Baby Ko�amma z�o�y�a wszystkie swe nadzieje w wierze. Wykazuj�c si� zapiek�� determinacj� (kt�ra u m�odej dziewczyny uchodzi�a w owych czasach za co� r�wnie negatywnego jak wada cielesna - zaj�cza warga czy szpotawa stopa), Baby Ko�amma wbrew woli swego ojca zosta�a zakonnic� Ko�cio�a rzymskokatolickiego. Uzyskawszy specjaln� dyspens� z Watykanu, z�o�y�a wst�pne �luby i wst�pi�a do zakonu w Madrasie. Mia�a nadziej�, �e dzi�ki temu b�dzie si� mog�a legalnie spotyka� z ojcem Mulliganem. Wyobra�a�a sobie, jak siedz� razem w mrocznych, grobowych pomieszczeniach z ci�kimi aksamitnymi kotarami i rozmawiaj� o teologii. Niczego wi�cej nie pragn�a. O niczym wi�cej nie �mia�a marzy�. By� blisko niego. Na tyle blisko, �eby czu� zapach jego brody. Widzie� zgrzebny splot jego sutanny. Kocha� go przez samo patrzenie na niego. Bardzo szybko zda�a sobie spraw�, �e jej cel jest nieosi�galny. Stwierdzi�a, �e starsze zakonnice zmonopolizowa�y ksi�y i biskup�w w�tpliwo�ciami teologicznymi, kt�rych wyrafinowanie przerasta�o jej mo�liwo�ci intelektualne i �e mo�e up�yn�� wiele lat, zanim znajdzie si� w pobli�u ojca Mulligana. By�a coraz bardziej znerwicowana i nieszcz�liwa. Od ustawicznego drapania si� w kornet wyskoczy�a jej na g�owie uporczywa wysypka. Baby Ko�amma uwa�a�a, �e m�wi po angielsku znacznie lepiej od wszystkich innych zakonnic. Czu�a si� przez to jeszcze bardziej samotna ni� kiedykolwiek. Rok po wst�pieniu Baby Ko�ammy do klasztoru jej ojciec zacz�� otrzymywa� zagadkowe listy. "Najdro�szy Tatusiu, jestem zdrowa i szcz�liwa w s�u�bie Naj�wi�tszej Maryi Panny. Lecz Koh-i-nur wydaje si� nieszcz�liwa i st�skniona za domem. Najdro�szy Tatusiu, Koh-i-nur zwymiotowa�a po lunchu i ma gor�czk�. Najdro�szy Tatusiu, klasztorne jedzenie wyra�nie nie odpowiada Koh-i-nur, chocia� mnie smakuje. Najdro�szy Tatusiu, Koh-i-nur jest smutna, poniewa� jej ro dzina chyba jej nie rozumie i nie interesuje si� jej losem..." Osob�, kt�ra si� w ko�cu zorientowa�a, �e Koh-i-nur i Baby Ko�amma to jedna i ta sama osoba, by�a jej matka. Przypomn