4048

Szczegóły
Tytuł 4048
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4048 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4048 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4048 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tanith Lee po�r�d deszczu Tego dnia og�oszono Alarm pogodowy, wi�c przede wszystkim nikt z nas nie wychodzi�. Dzieci ogl�da�y p�atn� telewizj�, a ja karmi�am kury na podw�rzu zamkni�tym. Zbli�a�a si� dziewi�ta rano. Nadesz�a nagle matka, stan�a na skraju podw�rka. Pami�tam, jak na mnie patrzy�a: widywa�am ju� to spojrzenie i cho� nigdy nie pad�o s�owo wyja�nienia, wiedzia�am, co oznacza jej wzrok. Tak samo taksowa�a spojrzeniem kury albo warzywa i sa�at� w korytkach. Dzi� wyst�pi�a subtelna r�nica - i ja to zauwa�y�am. Chyba przysz�a na mnie pora. - Greena - zawo�a�a. Szybkim krokiem ruszy�a w stron� kurnika, zerkaj�c na po�a�owania godne kury. Przez ca�y tydzie� znios�y tylko trzy jajka, jedno z wysokim poziomem. Mimo to matka mia�a teraz w g�owie co� innego ni� dr�b. - Greeno, przed po�udniem p�jdziemy do Centrum. - Mamo, a Alarm pogodowy? - Alarm? Ci idioci cz�sto si� myl�. Zreszt� zapowiedzieli co� dopiero po po�udniu. Przedtem Bez Zmian. Zd��ymy do �rodka. - Ale mamo - zaprotestowa�am - nie z�apiemy autobusu. Podczas alarmu nie je�d��. B�dziemy musia�y i�� piechot�. Jej twarz, sucha, prze�arta do ko�ci przez �ycie i los, k�apn�a na mnie jak szczuro�apka: - Wi�c p�jdziemy piechot�. Nie zaczynaj, Greeno. Od czego masz nogi ? Wytrz�sn�wszy resztki karmy z miski ruszy�am do drzwi schodowych. - Je�li ju� mowa o nogach - odezwa�a si� matka - w�� po�czochy. I tamte rzeczy, kt�re kupi�y�my ostatnim razem. Wiecznie to samo gadanie. Naturalnie ze wzgl�du na kamery, zw�aszcza w �azienkach u Wej�cia. Cz�owiek si� rozbiera i wszystko, co mia� na sobie przechodzi przez maszyn� pior�c� - do odbioru z drugiej strony. Przy kamerach czuwa stra� bezpiecze�stwa i lekarze, kt�rzy zawsze mog� co� dostrzec i zainteresowa� si� bli�ej. Trzeba wk�ada� najlepsze ubranie, �eby si� p�niej nie wstydzi�: rzeczy, kt�re nawet lekarz z Centrum przejrzy bez obrzydzenia. Pedantka z tej mojej matki. Posz�am wzi�� prysznic, umy�am w�osy szamponem, potem u�y�am pudru o zapachu r�, zakupionego w Centrum, �ebym ca�a mog�a pachnie� czysto�ci�, gdy b�d� przechodzi� mycie w Wej�ciu. Nast�pnie za�o�y�am najlepsz� bielizn� i bia�� sukienk�, po�czochy, pantofle; nie zapomnia�am te� wrzuci� pude�ka r�anego pudru do torebki. Matka by�a gotowa, czeka�a ju�, gdy schodzi�am do drzwi zewn�trznych, ale mnie nie skarci�a. Oczekiwa�a mojej sumienno�ci. Dzieciaki wrzeszcza�y wok� telewizora, tylko siedmioletnia Daisy, kt�ra mia�a ich pilnowa�, ze strachem i zazdro�ci� patrzy�a, jak wychodzimy. Matka zap�dzi�a j� krzykiem do �rodka, zanim otworzy�y�my drzwi. Po odszczelnieniu, kiedy wysz�y�my na dw�r, uderzy�o w nas gor�co upa�u. Dzie� by� bardzo ciep�y, niebo wci�� czyste jak niebieskie pleksi. Ale poniewa� og�oszono Alarm, nie by�o rzecz jasna �adnych autobus�w i prawie nikogo na ulicy. Zreszt� w dni Alarmu naprawd� nie mia�o si� dok�d p�j��. Wszystkie sklepy uszczelniano na cztery spusty, tak samo trzy okoliczne bary. Nasza stacja kolejowa przesta�a funkcjonowa�, gdy mia�am cztery lata: jedena�cie lat temu. Nawet niezliczona banda dzikich lokator�w ustawia�a swoje deski z narzuconym brezentem. Na rozpalonym, pokrytym kurzem chodniku min�y�my jedynie par� w��cz�g�w-fatalist�w przyby�ych z podmiejskiego pasa zieleni, nios�cych flaszki jab�ecznika czy petromiksu, kt�re weso�o wznie�li na nasz widok. (Matka popchn�a mnie naprz�d.) Gdy pokaza� si� w�z policyjny, oczywi�cie zacz�� sun�� obok nas i w��czy� sw�j g�o�nik. - Czy ta w�dr�wka jest istotnie konieczna, prosz� pani? Matka, kt�rej cierpliwo�� by�a na wyczerpaniu, zgrzytn�a ze z�o�ci�: - Tak, konieczna. - Pani wie, �e prognoza przewiduje deszcz w tych rejonach? - Tak - warkn�a. - A to pani c�rka? Nierozs�dnie z pani strony ryzykowa�, �e dziecko... - C�rka i ja idziemy do Centrum. Jeste�my um�wione. Je�eli nic nam nie przeszkodzi, b�dziemy w �rodku, nim spadnie pierwsza kropla deszczu - wycedzi�a moja matka, przeszywaj�c wzrokiem nad�tego policjanta, kt�ry w samochodzie o oknach z Uszczelu robi� wszak jedynie, co do niego nale�y. Dwaj policjanci w zacisznym wozie patrolowym wymienili spojrzenia. Kiedy� mogli nas aresztowa� za nieodpowiedzialne zachowanie; mnie te�, razem z matk�, ale teraz nikomu ju� nie zale�y. Za wiele zbrodni woko�o. Nasze zmartwienie. Policjant, kt�ry m�wi� do nas, u�miechn�� si� kwa�no i zgasi� g�o�nik - zreszt� u�miech te�. A jednak czworo oczu utkwi�o we mnie na moment, zanim samoch�d odjecha�. Przynajmniej tyle mia�a z tego matka. Chocia� policjant nazwa� mnie dzieckiem z powodu paska na przegubie bia�ego do lat szesnastu - najwyra�niej dostrzeg�, �e wygl�dam bardziej dojrzale, a przy tym ca�kiem do rzeczy. Matka maszerowa�a naprz�d, bez jednego spojrzenia w niebo. (Prawda, istnieje par� schron�w pogodowych, ale wi�kszo�� zniszczyli wandale.) Podziwia�am matk�, cho� nigdy nie umia�am jej kocha�, czy nawet polubi�. By�a fenomenalnie silna i potrafi�a nas utrzyma� razem, nawet po tym, jak m�j tata sko�czy� na raka, a p�niej ten drugi, ojciec Joga, Daisy i Anielki. Matka, za pomoc� lania i awantur, zdo�a�a pokaza� nam, czego mamy si� w �yciu spodziewa�. Ale kiedy� musia�a mie� troch� fantazji: we�my na przyk�ad g�upie imi�, kt�re mi da�a - zielone, od zieleni drzew i pastwisk, zieleni wody przypominaj�cej butelkowe szk�o; widzia�am to wszystko wewn�trz Centrum. Drzewa na ulicy i w opuszczonych ogrodach s� zawsze �yse albo z rzadka pokryte li��mi w ca�kiem przyjemnym kolorze br�zu. Czasem wypuszcza�y dziwne p�ki albo owoce; wtedy kto� o tym donosi� i drzewa �cinano. My�l� sobie, �e one przypomina�y troch� moj� matk�, albo to w niej tkwi�o podobie�stwo do drzew. Twarda determinacja, uparte trwanie zasuszonych konar�w, kt�re nie o�mielaj� si� zakwitn��, i pazury korzeni wczepione w grunt. Dzielnie okaza�a tylko odrobin� zdenerwowania, kiedy mog�y�my ju� dostrzec blask kopu�y w s�o�cu o�wietlaj�cym Wysokie Wzg�rze znad ruin starego kina. Znacznie wtedy przyspieszy�a, poganiaj�c mnie. A jednak ani razu nie spojrza�a w g�r�, by szuka� chmur. Wszystko posz�o, jak nale�y: niebo wci�� by�o czyste, gdy znalaz�y�my si� w podziemnym przej�ciu z betonu. Podczas jazdy ruchomym chodnikiem pozwoli�am odpocz�� stopom, staj�c to na jednej, to na drugiej nodze, jak widziany kiedy� w telewizji bocian. Matka zobaczy�a i natychmiast kaza�a mi przesta�. Kamery �ledz� ca�� d�ugo�� chodnika do Wej�cia. Nie mia�o sensu t�umaczenie, �e to niewa�ne. Nie znosi�a pyskowania i cho� pewnie darowa�aby mi przed kamerami, mog�am oberwa� p�niej. Pami�tam, mia�am sze�� czy siedem lat, gdy zbi�a mnie po raz pierwszy. U�y�a w tym celu plastykowego paska, po zdj�ciu sprz�czki. Nie chcia�a zostawi� mi blizny. Nieuszkodzona Greena by�a sposobem przetrwania; matka ju� w�wczas wiedzia�a, �e co� ze mnie wyro�nie. Ale uderzenia pasa bola�y, zostawia�y pr�gi. Gdy le�a�am i wy�am, pochyli�a si� nade mn� zdyszana: - Nie b�dziesz mi si� odszczekiwa�, s�yszysz? Nie pora na to. Zrobisz, co ci ka��. Po udzieleniu odpowiedzi na zwyk�e pytania stan�y�my w kolejce do �azienki. Niedu�o ludzi sta�o, bo przecie� by� Alarm. Prze�lizn�am si� przez wykrywacz mechaniczny i kobieta z obs�ugi nawet nam pogratulowa�a niskiego poziomu. - Sekcja SEK, prawda? - spyta�a zach�caj�co. - Bardzo dobry rejon. Tam mieszka m�j brat. Sko�czy� trzydziestk� i ma troje dzieci. Z kolei matka pogratulowa�a tej kobiecie i z dum� o�wiadczy�a, �e nasz dom pierwszy w ca�ym SEK mia� za�o�ony Uszczel. - Moje dzieci nigdy nie bawi�y si� na dworze - zapewni�a.- Nawet tutaj Greena prawie nie wychodzi�a przed sko�czeniem jedenastu lat. Wi�kszo�� naszej �ywno�ci sami hodujemy. Nagle czuj�c, �e wyjawia zbyt wiele - w ko�cu nigdy nie wiadomo, kto pods�uchuje, a na przedmie�ciach grasuj� gangi w�amywaczy - zamkn�a si� jak uszczelniona. Gdy wchodzi�y�my do �azienki, za nami rozgorza�a straszna k��tnia. Rozleg� si� ryk mechanicznego wykrywacza. Jaka� kobieta znacznie przekroczy�a dopuszczalny poziom. Wrzeszcza�a, �e musi dosta� si� do Centrum, do c�rki, kt�ra b�dzie rodzi� najstarsza wym�wka, zreszt� mo�e prawdziwa, cho� sprawy ci��y podlegaj� pod kopu�� �cis�ej regulacji. Kto� ze stra�y medycznej szarpa� kobiet� pytaj�c o Ubezpieczenie. Gdyby je mia�u, szpital Wej�cia zaj��by si� ni� i by� mo�e co� poradzi�. Lecz ona nigdy nie dosta�a Ubezpieczenia, mimo ie jej c�rka by�a w Centrum; syreny wy�y i ju� dochodzi�o do r�koczyn�w. - Mamo - odezwa�am si�, gdy wchodzi�y�my w obszar bia�ych kafelk�w i plastyku, z mrugaj�cymi oczami czarnych kamer nad g�ow�, w huku wodospadu prysznic�w. - Mamo, do kogo mnie prowadzisz? Ona naprawd� wygl�da�a na zaskoczon�; chyba wci�� my�la�a, �e w swej naiwno�ci nie odgadn� celu, do jakiego zmierza�a od pocz�tku: ona te� chcia�a mie� c�rk� w Centrum. Spiorunowa�a mnie wzrokiem; potem powiedzia�a nieodmienne: - Nie twoja sprawa. Licz, �e ci si� poszcz�ci. Zabra�a� puder? - Tak, mamo. - Dobrze, we� jeszcze to. Spotkamy si� w barze. Otworzy�am pude�ko, w kt�rym by� tusz do oczu "Smoky", kremowa szminka pachn�ca brzoskwini� i ma�y flakonik perfum w aerozolu o nazwie "Niech Si� Stanie". �o��dek podszed� mi do gard�a. Lecz zaraz pomy�la�am: no i co z tego. Prawdziw� g�upot� z mojej strony by�aby wiara we w�asn� naiwno��. Wiedzia�am od lat. Gdy ko�czy�y�my w barze hamburgery, zacz�o wreszcie pada� na dworze. To dawa�o si� w y c z u � , pomimo wielokilometrowej odleg�o�ci, pod ochronnymi warstwami i szk�em o�owiowym. Co� w rodzaju migotania wzroku. Tutaj nic nam nie zagra�a�o, ale ludzie instynktownie odsuwali si� od �cian zewn�trznych baru, kryli si� pod li��mi zasadzonych w skrzynkach plastykowych palm. Matka zosta�a na miejscu. - Sko�czy�a�, Greeno? To id� do �azienki i wyczy�� z�by, zanim wyruszymy. Wyperfumuj si� jeszcze. - Flakonik pusty, mamo. Starczy�o na jeden raz. - Rozb�j w bia�y dzie� - sarkn�a matka. - W og�le nie czu�. Kaza�a mi pokaza� pusty aerozol i zmusi�a do psykni�cia powietrzem w jedno i drugie ucho. Na ty�ach baru biegnie wysadzana drzewami autostrada do Centrum. Prawdziwe drzewa, zielone, a na poboczach ziele� traw. Zesz�y�my ze stoku, by zaczeka� na elektryczny autobus o weso�ej, jaskrawej barwie, za to z nieuprzejmym kierowc�. Zawsze wydawa�o mi si�, �e wszyscy w Centrum tryskaj� rado�ci� i zadowoleniem, s� pe�ni optymizmu i �yczliwo�ci. I stale doznawa�am rozczarowa�. Oni od razu wiedz�, �e kto� nie jest st�d; ostatecznie ka�dego zdradzi kolor cery, r�ny od blado�ci spod kopu�y i czekoladowej opalenizny z solari�w Centrum. Cho� nikt nie m�g� tu wej�� bez sprawdzenia dopuszczalnej normy, wi�kszo�� ludzi odsuwa si� od przybysz�w w autobusie czy kolejce podziemnej. Gdy raz czy dwa posz�y�my z matk� do kina w Centrum, nikt nie usiad� ko�o nas. A jednak nie wszyscy post�puj� w ten spos�b. Osoba, do kt�rej prowadzi�a mnie matka, nie ma pewnie nic przeciwko temu. - B�d� m�wi� za ciebie - o�wiadczy�a matka, gdy wysiada�y�my. (Kierowca ruszy� nie czekaj�c, niemal strz�sn�� nas ze stopni z obrzydzeniem; dobrze, �e �adna z nas nie zwichn�a nogi.) - A jak on mnie o co� spyta? - On? Nie zamierza�am jednak ust�powa� tym razem. - No, dobrze. W takim wypadku odpowiesz, ale wpierw dobrze si� zastan�w. W niekt�rych zak�tkach Centrum stoj� bardzo stare budowle historyczne i pomniki miasta wewn�trznego: zadbane i �adnie utrzymane, poniewa� znajduj� si� w �rodku. Stan�y�my w�a�nie przed jednym z takich budynk�w. O ile dobrze pami�tam z telewizji (matka dopilnowa�a, �eby�my wychowywali si� z telewizj� edukacyjn�, lekcjami na kasetach i zestawami do �wicze�) architektura wygl�da�a na koniec osiemnastego albo pocz�tek dziewi�tnastego wieku: bia�y kamie�, zwie�czone okna i kolumnady portyku, a u st�p d�ugich schod�w - czarne �elazne lwy. Gdy wchodzi�y�my po schodach, odczuwa�am przej�cie i lekki strach. Szklane drzwi za rz�dem kolumn by�y szeroko otwarte. W�a�ciwie dlaczego nie - tutaj mo�na. Ciep�y, lecz rze�ki powiew s�odkawo pachn�cego powietrza z klimatyzacji pod kopu�� dmuchaj�c w t� i z powrotem wdzi�cznie porusza� li��mi prawdziwych paproci w donicach. W holu sta�o akwarium ze z�otymi rybkami. Chcia�am zatrzyma� si� i popatrze�. Czasem na ulicach Centrum widzi si� zamo�nych ludzi wyprowadzaj�cych na spacer czy�ciutkie i zadbane psy albo lisy. Kiedy indziej wysoko w oknie siedzi jedwabisty kot. W parkach Centrum mieszkaj� ptaki, nauczone, �e nie wolno im lata� nigdzie indziej. Gdy nad kopu�� zapada zmierzch, s�ycha� ich podniecone �wierkanie: sadowi� si� do snu. Wtedy zapalaj� si� wszystkie latarnie w mie�cie, a dooko�a nich ta�cz� �my. W Centrum mo�na dosta� prawdziwy mi�d z farm pszczelarskich, wo�owin� i mleko z o�rodk�w hodowli, a tak�e �ososia, wyprawion� sk�r�, wino i r�e. Ale rybki w zbiorniku by�y �liczne. I nagle pomy�la�am, �e je�li tu zostan� - je�eli si� uda... ale nie wierzy�am ani troch�. Wype�nia�am tylko wol� mojej matki, bo przecie� nie wolno si� jej sprzeciwia�, nigdy przenigdy. Windziarz zabra� nas na sz�ste pi�tro. Doskona�a oboj�tno��: nas tu nie ma, on sobie je�dzi wind� z nud�w. Wielki, stary zegar w holu oznajmi� trzeci� po po�udniu. Wesz�y�my w pusty korytarz. Podobnie jak okna, wszystkie pokoje by�y otwarte: wykwintne nisze ze szklanymi meblami - pomieszczenia biurowe. Ostatni pok�j w g��bi korytarza mia� zamkni�te drzwi. Matka przystan�a. By�a blada; jej oczy i usta tworzy�y trzy rysy w bezbarwnej ko�ci. Unios�a d�o�, kt�ra dr�a�a, lecz pukanie zabrzmia�o twardo i dono�nie. Po chwili drzwi same si� otworzy�y. Matka wesz�a pierwsza. Stan�a przede mn�, po�rodku doliny wys�anej dywanem zielonym jak trawa, i zas�oni�a mi widok. - Dzie� dobry panu. Mam nadziej�, �e nie przysz�y�my zbyt wcze�nie. M�ski g�os: - Ale� sk�d. C�rka jest z pani�? �wietnie. Prosz� do �rodka. G�os brzmia� ca�kiem m�odo. Pod��y�am za matk� po trawiastym dywanie, ukaza�y mi si� krzes�a i biurko, potem matka pozwoli�a mi stan�� obok siebie i powiedzia�a: - To moja c�rka, Greena. Pan Alexander. Mia� najwy�ej dwadzie�cia dwa lata: wyj�tkowe szcz�cie, bo urodzeni w Centrum do�ywaj� pi��dziesi�tki, a nawet sze��dziesi�tki, cho� du�o rzadziej. (Pod kopu�� oni cz�sto nawet nie ko�cz� na raka, pod warunkiem, �e przyszli tu na �wiat. Matka zwyk�a mawia�, �e zabija ich wygodne �ycie.) By� opalony w solarium i nosi� pi�kne ubranie: bawe�nian� koszul� i spodnie. Mia� srebrn� bransoletk� - i nie pomyli�am si�, co do jego wieku: czerwony pasek na nadgarstku. Wygl�da� higienicznie i apetycznie, niemal smakowicie. Szybko odwr�ci�am wzrok pod jego spojrzeniem. - Bardzo prosz� usi��� - poda� matce kryszta�ow� szklaneczk� d�inu z Centrum, na kostkach lodu z plasterkami cytryny. Z u�miechem zapyta� mnie, czy wypij� nap�j mleczny, tak, prawdziwe mleko, o smaku truskawkowym. By�am zbyt zdenerwowana, by si� ucieszy�, czy naprawd� chcie�, ale i tak nie mia�am wyj�cia. Nie odmawia si� czego� takiego. Gdy przycupn�y�my na krzes�ach, ze szklankami w r�ku, on przysiad� na biurku (nie pi� z nami). Machaj�c nog� wyj�� papierosa z pude�ka i zapali�. - C�, musz� przyzna�... - zacz�� rozmow� z moj� matk� jestem wdzi�czny za przybycie tutaj i to po og�oszeniu Alarmu. Dowiedzia�em si�, �e by�a przelotna ulewa. - Wtedy znajdowa�y�my si� ju� w �rodku - pr�dko o�wiadczy�a matka. Chcia�a ostatecznie wyja�ni� spraw�: deszcz nie zniszczy� kwiatuszka. - Tak, wiem. Wej�cie informowa�o mnie na bie��co. Prawdopodobnie sprawdzi� nasz poziom. W ko�cu mia� do tego pe�ne prawo. Je�li chcia� mnie kupi�, potrzebowa� gwarancji. - Pozwoli pani, �e powiem od razu: cho� pierwszy raz widz� pani c�rk�, jestem pewien, �e si� nada do tego rodzaju pracy. Jest �liczna i ma mn�stwo wdzi�ku. Udawanie, �e w gr� wchodzi jaka� praca, by�o normalne. Zreszt� mo�e z pocz�tku b�d� nawet gdzie� zatrudniona. Matka musia�a dawa� og�oszenia ju� od zesz�ej jesieni. To wtedy zrobi�a mi w Centrum zdj�cie. By�am na nim tylko w nylonowych majteczkach z koronk�. Tak� fotografi� robi si� co dziesi�� lat na badaniach w Medycznym. Ale przy ka�dym og�oszeniu jest podobne zdj�cie. To nielegalne, ale ludzie si� nie przejmuj�. Jeden ch�opak z naszej ulicy trzy lata temu dosta� si� do Centrum w taki w�a�nie spos�b. Zamie�ci� og�oszenie, wszystko sam przygotowa�. By� przystojny, cho� mia� w�osy tak wiotkie jak moje pewnie je straci przed osiemnastk�. Ale zdaje si�, �e to nie mia�o znaczenia. Czy matka dosta�a jakie� inne oferty? Czy tylko tego pana Alexandra o jasnych, wyrazistych oczach? Nie zwracaj�c uwagi sko�czy�am ofiarowany nap�j. Pan Alexander spyta�, czy mog�abym co� odczyta�, wr�czy� mi zapisany rox. Dzi�ki staraniom mojej matki i lekcjom telewizyjnym umia�am czyta�, w ka�dym razie rox na pewno; znajdowa� si� na nim kr�tki tekst wzywaj�cy jakiego� pana Clevelanda do biura 170B na si�dmym pi�trze, a pann� O'Beale do podziemi. Mo�liwe, �e moja praca b�dzie wymaga�a odczytywania podobnych informacji. Podszed� i ze szczer� rado�ci� u�cisn�� mi d�o�, ca�uj�c na pr�b� w lewy policzek. Usta mia� j�drne i zdrowe, a jego wspania�y zapach przywodzi� na my�l pieni�dze i poczucie bezpiecze�stwa. Nie na darmo matka nade mn� pracowa�a. Natychmiast rozpozna�am t� wo� i spodoba�a mi si�. Pomi�dzy odczytywaniem kolejnych wiadomo�ci mo�e pozwol� mi karmi� ryby w zbiorniku. Pan Alexander by� wyj�tkowo uprzejmy i zn�w nala� matce pe�n� szklank� d�inu, prowadz�c z ni� towarzysk� rozmow� o najnowszych filmach w Centrum, najmodniejszym kolorze - bez �adnej przykrej czy nietaktownej wzmianki na przyk�ad o cenach �ywno�ci w �rodku i tam albo o zamieszkach w SEO miesi�c temu, kiedy to odg�os po�ar�w i huk pistolet�w policji przenikn�� nasze szczelne �ciany domu w SEK. Nie wspomnia� te� nic na temat bie��cych wydarze�, o wska�niku �miertelno�ci na kontynencie albo o wojnie celnej z USA - wiedzia�, �e nasze kana�y telewizyjne s� cenzurowane. Ograniczona wiedza uniemo�liwia�a nam wszechstronn� dyskusj�. Wreszcie o�wiadczy�: - No c�, nie b�d� was d�u�ej zatrzymywa�. Jeszcze raz dzi�kuj�. Chyba mo�na powiedzie�, �e wiemy ju�, na czym stoimy, prawda? - Roze�mia� si� poprzez dym czwartego papierosa, a matka zdoby�a si� na sw�j u�miech trupiej czaszki, pokazuj�c resztki z�b�w wyp�ukane w d�inie z cytryn�. - Oczywi�cie napisz� do pani. Szczeg�y prze�l� ekspresem. to by oznacza�o, �e list nadejdzie... od dzi� za pi�� dni. Zgoda? - Doskonale, prosz� pana - odrzek�a matka. - Mog� powiedzie� w imieniu Greeny: jest niezwykle wzruszona. To dla nas tak wiele znaczy. Jednak jest pewien problem, oferty jeszcze kilku pan�w - naturalnie poprosi�am o zw�ok�. Mam da� odpowied� przed ko�cem tygodnia. Wykona� gest udawanego przera�enia: - Wielkie nieba, nie mog� utraci� Greeny. Powiedzmy trzy dni, dobrze? Zobacz�, mo�e uda mi si� wyprawi� pos�a�ca, by m�j list doszed� jak najszybciej. Po�egna�y�my si�; zn�w �cisn�� mi d�o� i poca�owa� w oba policzki. Bi�o od niego wewn�trzne ciep�o i jaka� si�a. Czu�am si� jak po poca�unku tygrysa i chyba by�am zakochana. Przy wyj�ciu d�ugo z moj� matk� czeka�am, a� megafony og�osz� Bez Zmian, cho� wcale nie zacz�o zn�w pada�. Gdy znalaz�y�my si� na zewn�trz, zach�d s�o�ca roz�wietla� czyste niebo nad przedmie�ciami p�omieniem w sze�ciu barwach czerwieni. - Zobacz, mamo - powiedzia�am, bo wychowana w zamkni�ciu, rzadko mia�am okazj� patrze� na go�e niebo. - Czy to nie pi�kne? Przez kopu�� wygl�da inaczej. Lecz u matki pi�kno widoku nie budzi�o podobnych uczu�. W ko�cu to ska�enie powietrza sprawia, �e kolory �witu i zmierzchu s� tak wspania�e. Dlatego radowanie si� nimi jest idiotyczne, mo�e nawet sprzeczne z prawem. Poza tym matka zachowywa�a si� bardzo dziwnie od momentu opuszczenia biura pana Alexandra. Nie poj�am, �e przecie� zadzia�a� d�in szczodrze wlewany w du�e szklanki. Z pocz�tku by�a zawzi�ta i energiczna, w bojowym nastroju heroicznie stawia�a czo�a wymuskanemu Centrum i nawet pokazywa�a mi r�ne miejsca, niczym przewodnik. Nie wypowiadaj�c tego g�o�no dawa�a mi do zrozumienia: kiedy� b�dziesz tu �y�. Ale potem, gdy w poczekalni przy wyj�ciu wypi�y�my mn�stwo do�� paskudnej kawy z automatu, zatopi�a si� we w�asnych my�lach. Jej oczy sta�y si� tak ciemne i bez wyrazu, �e odwr�ci�am wzrok. Przesta�a si� do mnie odzywa�. Alarm deszczowy odwo�ano, lecz by�o za p�no na autobus. Powsta� dodatkowy problem gang�w wychodz�cych na ulic� w poszukiwaniu zaczepki. Wspania�a, zatruta �una zamiera�a w krajobrazie smolistych kikut�w drzew, piramid i blok�w opuszczonych budowli, zardzewia�ego ogrodzenia. Na szcz�cie kr�ci�o si� sporo patroli policyjnych. Matka da�a im kr�tk� odpraw�, gdy j� zatrzymali. Generalnie nie zwracali na nas uwagi. Nie wygl�da�y�my niebezpiecznie. W SEK zapala�y si� ocala�e latarnie i zwykli ludzie przechadzali si�, albo siedzieli na resztkach zwalonych �cian wdychaj�c mniej szkodliwe powietrze. Wy�a�� z nor jak kiedy� kr�liki. Min�y�my grupk� znajomych kobiet przed domem z Uszczelu na ko�cu naszej ulicy. Zapyta�y, sk�d wracamy. Matka uci�a kr�tko: - By�y�my u znajomego i tam przeczeka�y�my Alarm. Cho� Uszczel, jak g�osi reklama, jest odporny na wszystko pr�cz wybuchu nitrogliceryny, matk� ogarn�� nagle jaki� okropny niepok�j. B�yskawicznie przemierzy�a beton do drzwi, otworzy�a i wci�gn�a mnie za sob�. Wrzuci�y�my ubrania do zbiornika, cho� w�a�ciwie nie wymaga�y prania po prawie ca�ym dniu sp�dzonym w Centrum. Telewizor dalej rycza�. Matka pobieg�a do pokoju dzieci, wci�gaj�c po drodze nylonow� bluzk� i sp�dnic�. Zaraz wybuch�a awantura. W ci�gu dnia Jog wysypa� ca�� ogromn� puszk� mleka w proszku. Daisy pr�bowa�a posprz�ta�, bo postanowili nic nie m�wi� matce, cho� ona przecie� musia�aby i tak zauwa�y� brak puszki. Daisy mia�a dopiero siedem lat, a Jog trzy, wi�c szybko wszystko si� wyda�o. Matka do�o�y�a wszystkim, nawet Anielce. Daisy, odpowiedzialna za dom podczas naszej nieobecno�ci, dosta�a pasem; niezbyt mocno, ale wystarczaj�co, by nasz szczelny dom wype�ni� si� wrzaskami i dzikim szlochem. Ju� po wszystkim zrobi�am herbat�. Pili�my bez mleka, kt�re trzeba by�o oszcz�dza� do ko�ca miesi�ca. Matce min�� nastr�j zamy�lenia. Ponosi�o j�. Zabra�a mnie ze sob� na g�r�, do kur. Ostatnio jajka wykazywa�y coraz wy�szy poziom. Mo�e podw�rze zamkni�te mia�o jak�� nieszczelno��? Znalaz�y�my si� po�r�d grz�dek sa�at; nasze cz�apanie obudzi�o kury, kt�re zatrzepota�y z nag�ym o�ywieniem. Matka chwia�a si� na drabinie, pod samym dachem, z latark�. - Nic tu nie widz� - powtarza�a. Zesz�a wreszcie. Opar�a si� o drabin� i sta�a z dyndaj�c� latark�, w kt�rej wypala�y si� baterie. Z trudem �apa�a oddech. - Mamo... nie zgasi�a� latarki. Wy��czy�a j� i k�ad�c na s�upku przy ogrodzeniu podesz�a nagle. Chwyci�a mnie za ramiona i wpi�a wzrok w moj� twarz. - Greeno, czy ty rozumiesz ca�� spraw� z tym Alexandrem? Rozumiesz? - Tak, mamo. Potrz�sn�a mn� gniewnie, ale nie za mocno. - Wiesz, dlaczego to masz zrobi�? - Tak, mamo. Dobrze; mamo. On jest naprawd� mi�y. Zobaczy�am, �e jej oczy zn�w zmieni�y wyraz, i zachwia�am si�. Poczu�am, �e ziemia si� pode mn� zapada. Ona mia�a oczy pe�ne piek�cych �ez. Wzrok �agodny i szalony zarazem. - S�uchaj, Greeno. W zesz�ym tygodniu sko�czy�am trzydziestk�. - Wiem. - Zamknij si� i s�uchaj. By�am w Medycznym. �le ze mn�, Greeno. Patrzy�y�my na siebie. C�, �adna niespodzianka. Ka�demu si� zdarza. I tak poci�gn�a d�u�ej ni� wi�kszo��. Tutaj �rednia wynosi dwadzie�cia pi��. - Nie chcia�am ci nic m�wi�, nie teraz. Jeszcze przez trzy miesi�ce nie musz� i�� do szpitala. Miewam b�le, ale od czego jest Ubezpieczenie: mog� kupi� naprawd� dobry �rodek, ten nowy. - Mamo... - Cicho b�d�. Chc� ci� spyta�, czy wiesz, co masz zrobi�. Z dzie�mi. To twoje siostry i brat, wiesz o tym, prawda? - Tak. Zajm� si� nimi. - Niech on ci pomo�e. Zrobi to. Chce ci� naprawd�. Mia� strasznego pecha ten Alexander. Jego legalna dziewczyna sko�czy�a na raka. Urodzona w Centrum i tak dalej, a mia�a osiemnastk�, gdy wykorkowa�a. Za to nam si� uda�o. Dzi�ki Bogu, zapisa�am ci� na sterylizacj�, gdy by�a� ma�a. Widzisz, on nie mo�e legalnie spa� z inn� dziewczyn�, je�eli w gr� wchodzi zap�odnienie. Okazuje si�, �e jest obci��ony: ryzyko deformacji. A wcale nie wygl�da. - Tak, mamo. Znam przepisy rozrodu. Nie uderzy�a mnie, ani nawet nie zbeszta�a za pyskowanie. Chyba przyj�a to jako zapewnienie, �e wiem, o co chodzi. Zreszt� nietrudno by�o dociec, jaki k�opot ma Alexander. W przeciwnym razie dlaczego mia�by bra� dziewczyn� z zewn�trz? - Je�li chodzi o Anielk� - powiedzia�a matka - chc�, �eby� dopilnowa�a u niej tego samego: sterylizacja w przysz�ym roku, gdy sko�czy pi�� lat. Ona te� ma szans�, mo�e wyrosn�� na bardzo �adn�. Daisy nie b�dzie mia�a z siebie po�ytku, ch�opiec tak samo. Ale postarasz si� tu sprowadzi� przyzwoit� kobiet�, �eby si� nimi zaj�a. �adnych przytu�k�w. Nie dla moich dzieci. Westchn�a i m�wi�a dalej: - On ci pomo�e. je�li to dobrze rozegrasz, zrobi wszystko, co zechcesz. B�dzie ci� nosi� na r�kach. Pu�ci�a mnie i krzywi�c twarz w u�miechu powiedzia�a: - Mia�y�my dziesi�� zg�osze�. Posz�am zobaczy� si� z ka�dym z nich. Ten jest najm�odszy i najlepszy. - Tak, �wietny. Dzi�kuj�, mamo. - Tylko pami�taj, �eby� mnie nie zawiod�a. - Nie zawiod�. Przyrzekam. Naprawd� przyrzekam. Kiwn�a g�ow�, potem jej twarz skurczy�a si� pod szczeln� mask� pogardy, a oczy przybra�y zwyk�y wyraz. - Zejd�my ju�. Powinnam czym� posmarowa� siniaki Daisy. S�ysza�am, jak na dole matka odchodzi dzieci po kolei, pociesza i upomina, smaruj�c bol�ce miejsca ma�ci� u�mierzaj�c�. Gdy tak sta�am na schodach, w przyt�aczaj�cej ciemno�ci domu, przez moment czu�am, �e kocham moj� matk�. Potem mi przesz�o. Zacz�am my�le� o panu Alexandrze i jego ubraniu, o blasku oczu i zdrowej, opalonej twarzy. To by�o pi�kne. Wcale nie przys�a� go�ca. Przyjecha� sam. Siedzia� w ma�ym, szczelnym samochodzie pancernym, przypominaj�cym aligatora z telewizji, ale zaraz wyskoczy� i po betonie wbieg� do naszego domu. (Jego goryl bezceromonialnie zosta� w wozie. Mia� pistolet i oboj�tnie czujny, �mierciono�ny wygl�d.) Pan Alexander przyni�s� mi p� tuzina nieskazitelnie herbacianych r�, pud�o jedzenia dla domu, zabawki i kasety wideo dla dzieci, nawet d�in dla matki. Przypuszczalnie jeszcze nie wiedzia�, �e zosta�y jej tylko trzy miesi�ce, cho� pewnie si� tego domy�la�. Nadskakiwa� jej z ka�dej strony, a kiedy matka wypowiada�a potwierdzenie zgody do przeno�nego rejestratora, poca�owa� mnie w usta, po czym wyj�� butelk� szampana. Wino by�o bardzo pieniste i jeden kieliszek przyprawi� mnie o zawr�t g�owy. Nie smakowa�o mi, lecz poza tym uroczysto�� wypad�a wspaniale. Nie wiem, ile za mnie zap�aci�. Nigdy go o to nie zapyta�am, ani o prawne zabiegi, jakie zmuszony by� stosowa�. M�g� sobie na to pozwoli�, a o to jedynie chodzi�o mojej matce, mnie. (Ona ca�y czas wp�aca�a na Ubezpieczenie i teraz �wiadczenia, odpowiednio zwi�kszone, przejd� na dzieci.) Wreszcie musia�a mu powiedzie� o szpitalu. Wiem na pewno, �e osobi�cie dopilnowa�, by mia�a osobny pok�j i najnowszy �rodek u�mierzaj�cy, a eutanazj� wyznaczono, dopiero kiedy b�dzie gotowa. Nie pozwoli� mi si� z ni� tam zobaczy�. Zreszt� ona m�wi�a, �e sobie tego nie �yczy. Zacz�a ju� traci� wag� i kurczy� si�, jak to zwykle bywa. Dzieci strasznie p�aka�y. My�la�am ju�, �e nic nie da si� zrobi�, ale w ko�cu wyszukana przez niego agencja przys�a�a nam dziewi�tnastoletni� kobiet� po utracie w�asnego dziecka, kt�ra umia�a od razu nawi�za� uczuciowy kontakt. Bezpieczny dom stanowi� oczywi�cie nieodparty argument dla ka�dego przy zdrowych zmys�ach. Agencja odpowiednio zadba o wszystko, zreszt� ona mia�a niski poziom, powinna poci�gn�� co najmniej sze�� lat. Gdy by�am tam ostatnio, wszyscy wygl�dali na zadowolonych. On nie chce mnie ju� puszcza� na zewn�trz. P� roku temu oficjalnie wprowadzi� mnie do centrum. Wszystkie drzewa by�y niesamowicie zielone, ryby i �ab�dzie pluska�y si� w wodzie i na wodzie, ptaki �piewa�y, a on podarowa� mi �ywego ptaszka w obszernej, przepi�knej klatce; przepadam za tym ptakiem, kt�ry czasem �piewa. Mo�e prze�yje tylko rok, ale wtedy dostan� nowego - obieca� mi. Czasami chodz� do kabiny w holu jednej z historycznych budowli i czytam przez g�o�nik zawiadomienia. P�ac� mi w kr��kach kredytowych Centrum, cho� w�a�ciwie nie potrzebuj� w�asnych pieni�dzy. Dwa pokoje na Fairgrove Avenue, kt�re nale�� do mnie, s� wspania�e. �wiat�a w��czaj� si� i wy��czaj�, kiedy kto� wchodzi albo wychodzi, zas�ony zasuwaj� si� z nastaniem zmroku, rolety chroni� przed jaskrawym blaskiem. �azienka z prysznicem zawsze pachnie �wie�o�ci�, jak le�na polana w s�o�cu powinna - i pewnie kiedy� pachnia�a. Widuj� go cztery, pi�� lub sze�� razy w tygodniu, chodzimy na kolacje i na filmy, on zawsze przynosi mi prawdziwe kwiaty, czekoladki, owoce i mi�d. Kupuje mi nawet ksi��ki do czytania. Niekiedy ucz� si� nowych s��w ze s�ownika. Gdy kocha� si� ze mn� po raz pierwszy, odnios�am do�� dziwne wra�enie, ale on by� bardzo delikatny. Przeczuwa�am, �e mog� to bardzo polubi� (mia�am racj�), cho� w pewnym sensie robienie tego wydaje mi si� raczej kr�puj�ce. Tej pierwszej nocy, ju� po wszystkim, trzyma� mnie w ramionach i by�o mi dobrze. Nikt nigdy mnie nie obejmowa� z opieku�cz� trosk�. Opowiada� mi te� o tej dziewczynie, kt�ra sko�czy�a na raka. Zdaje si�, �e on bardzo si� tym przejmowa�, tak jakby nikt w ten spos�b nie umiera�, ale przecie� w Centrach, pod kopu�ami, �mier� to nie zawsze pewnik. Mojej matce zale�a�o jedynie na czasie, a gdy ten si� wyczerpa�, na wyzwoleniu od b�lu i bezpiecznym odej�ciu. Lecz m�j kochany my�li, �e jego dziewczyna pragn�a o wiele wi�cej i �e ja powinnam tak�e wi�cej chcie�. To mnie troch� przera�a, bo przecie� mog� nie do�y� dwudziestki i wtedy zn�w z�ami� mu serce. Ale on pewnie znajdzie kogo� nowego. A mo�e b�d� silna jak matka. Mam nadziej�. Chc� dotrzyma� obietnicy dotycz�cej dzieci. Je�eli uda mi si� ustawi� Anielk�, ona dalej da sobie rad�. Potrzebuj� tylko na to dziesi�ciu czy jedenastu lat. Wczoraj zdarzy�o si� co� weso�ego. Powiedzia�, �e jutro, to znaczy dzi�, przyniesie mi zabawk�. Tak, zabawk�, cho� jestem kobiet� i jego kochank�. Nigdy nie mia�am zabawki. Najbardziej kocham mojego ptaszka. Jego te� kocham. Jednak najdziwniejsze, �e brakuje mi matki. Ci�gle rozpami�tuj� jej s�owa, krzyki, bicie za kar�. Wsp�lne chodzenie po zakupy albo do kina; ataki furii, zgrzytanie po�amanych z�b�w. Jak przez mg�� pami�tam nieko�cz�ce si� dni Alarmu pogodowego, gdy by�am ma�a: siedzia�y�my we dwie w domu jak w wi�zieniu i zaczyna� la� deszcz, straszne, z�owrogie strumienie, kt�rych si� ba�am, w�wczas jeszcze bezwiednie. Ca�e truj�ce promieniowanie gromadzi si� stale i wsz�dzie jak niewidzialne l�nienie; jako� przenika do nieba, a stamt�d sp�ukuje je w d� deszczowy potop. Ocenzurowana p�atna telewizja rzadko podaje do publicznej wiadomo�ci wypadki i przeoczenia, za spraw� kt�rych wci�� tak si� dzieje. Czasem og�aszano, �e wszyscy maj� opu�ci� ulice i wej�� do �rodka, z niewyja�nionych powod�w, bez gro�by deszczu czy wiatru. Policyjne wozy kr��y�y po ulicach na sygnale, wreszcie one te� w�lizgiwa�y si� do swych kryj�wek. Nast�pnego dnia zwykle by�o Bez Zmian. W Centrum telewizja nie podlega cenzurze. By�am ciekawa, co m�wi� o przeciekach i zanieczyszczeniach - tutaj. I w�a�ciwie wcale o tym nie wspominaj�. Chyba pod kopu�� to wszystko nie ma znaczenia. Wci�� przypomina mi si� pewien ranek straszliwej ulewy; mia�am wtedy sze�� lub siedem lat. Usi�owa�am wypatrzy� co� w zakazanym �wiecie, z nosem przylepionym do Uszczelu. Poprzez niezbyt przejrzysty materia� widzia�am tylko zacinaj�ce, szare strumienie wody. Nagle zobaczy�am co� tak niesamowitego, �e a� zapiszcza�am g�o�no. - Co jest? - zapyta�a matka. Zmywa�a w�a�nie naczynia po �niadaniu zu�ywaj�c po�ow� porannego przydzia�u filtrowanej wody; ze z�o�ci� stukn�a talerzami. - Greeno, przesta� wydawa� g�upie odg�osy. Pokaza�am palcem. Matka podesz�a, �eby zobaczy�. Wpatrywa�y�my si� razem w strugi deszczu, gdzie male�ka dziewczynka, mo�e roczna - s t a � a p o p r o s t u n a u 1 i c y . Nie wiadomo, jak si� tu znalaz�a; najpewniej zgubi�a si� jakim� dzikim lokatorom. Mia�a na sobie kr�tkie, niebieskie spodenki i nic poza tym; �ciska�a strz�p starego koca udaj�cy lalk�. Nawet przez szczelne okna i tafle deszczu wida� by�o, �e zanosi si� p�aczem z przera�enia. - Jezu Chryste Matko �wi�ta - powiedzia�a moja matka jednym tchem. Twarz jej zbiela�a jak wyszorowany zlew w kuchni. Lecz oczy pa�a�y �ywym ogniem, gotowe wstrzyma� deszcz. W nast�pnej sekundzie wepchn�a mnie do pokoju z telewizj� i zamykaj�c na klucz krzycza�a: - Sied� tam i nie ruszaj si�, bo ci� zamorduj� ! Potem us�ysza�am, �e jedne i drugie drzwi frontowe zosta�y otwarte. Zamkni�te. Kiedy si� otworzy�y i zamkn�y, dobieg� mnie histeryczny dzieci�cy wrzask. Zaraz sta� si� g�o�niejszy i wype�ni� ca�y dom. Wreszcie ucich�. Poj�am, �e matka wybieg�a w t� pogod�, z�apa�a dziecko i wnios�a pod dach. Oczywi�cie to by�o bezcelowe. Kiedy nast�pnego dnia, po og�oszeniu Bez Zmian, pojecha�y�my do stacji nag�ych wypadk�w, dziewczynka umiera�a. By�a taka malutka. Do ko�ca �ciska�a skrawek koca, odwracaj�c si� od mojej matki i od piel�gniarki z mi�osiern� ig�� zapomnienia.. Tylko ten �achman by� jej przyjacielem. Kawa�ek koca, kt�ry towarzyszy� jej cierpieniom po�r�d deszczu. Kiedy matka p�aci�a za zabieg i za nasze odka�anie, obs�uga stacji m�wi�a jej straszne rzeczy, gani�c jej g�upot�, a� zacz�am p�aka� ze strachu i poni�enia. Matka zignorowa�a mnie i przyj�a uwagi z podniesionym czo�em, tylko warcza�a przez z�by jak rozjuszone zwierz�. Ca�� drog� do domu p�aczliwie narzeka�am. Dlaczego zaprowadzi�a mnie do tych okropnych ludzi, kt�rzy poszturchiwali nas swoimi narz�dziami, oblewali gor�cym prysznicem, m�wili i robili rzeczy nieprzyjemne i bolesne? (Teraz widz�, �e okazywa�am w ten spos�b zazdro�� o ma�ego, ska�onego intruza. Wtedy by�am jedynym dzieckiem w domu.) - Do ��ka ! - krzykn�a matka. Nie pos�ucha�am. Wreszcie wzi�a si� za mnie i spra�a plastykowym pasem. Tak gwa�townie, jakby spuszcza�a ci�gi ca�emu �wiatu; na koniec zmusi�a si�, by przesta�. Ale teraz jestem tutaj, z moim kochanym i z moim �licznym �piewaj�cym ptaszkiem. Widz� skraj zielonego parku z obu okien. I nigdy, nigdy nie pada. To dziwne, �e tak bardzo t�skni� za matk�. przek�ad : Barbara Jankowiak <abc.htm> powr�t