4029
Szczegóły |
Tytuł |
4029 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4029 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4029 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4029 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Runestaff tom III
Michael Moorcock
KSI�GA PIERWSZA
Kiedy Dorian Hawkmoon, ostatni ksi��� Koln, zerwa� Czerwony Amulet z szyi Szalonego Boga i przej�� jego moc, wr�ci� wraz z Huillamem d'Avercem oraz Oladahnem z G�r do Kamargu, gdzie hrabia Brass i jego c�rka Yisselda i wierny przyjaciel, filozof Bowgentle, razem z wszystkimi mieszka�cami bronili krainy obleganej przez hordy Mrocznego Imperium, kt�rym dowodzi� zaciek�y wr�g Hawkmoona, baron Meliadus z Kroiden. Mroczne Imperium tak bardzo uros�o w si��, �e zagra�a�o nawet �wietnie chronionej prowincji kamarskiej. Gdyby zdoby�o j�, Meliadus posiad�by Yisseld�, pozosta�ych u�mierci� stosuj�c straszliwe tortury, a ca�y Kamarg obr�ci� w proch. Ocalenie przynios�y pot�ne si�y, zdolne do izolowania fragment�w czasu i przestrzeni, kt�re � uwolnione ze staro�ytnej machiny widmowc�w � pozwoli�y ludziom schroni� si� w innym wymiarze Ziemi. Tym sposobem uzyskali azyl � sanktuarium w jakim� innym Kamargu, gdzie nie istnia�o z�o i terror Granbretanu. Wiedzieli jednak, �e gdyby krystaliczna maszyna kiedykolwiek uleg�a zniszczeniu, natychmiast zostaliby przeniesieni z powrotem do chaosu w�a�ciwych im czasu i przestrzeni. Chwilowo mogli cieszy� si� spokojem, ale Hawkmoon coraz cz�ciej zaciska� d�o� na r�koje�ci swego miecza, rozmy�laj�c nad losami ich ojczystego �wiata...
Wielka Historia Magicznej Laski
ROZDZIA� I
OSTATNIE MIASTO
Pos�pni je�d�cy, zanosz�c si� kaszlem od g�stego czarnego dymu unosz�cego si� z doliny, spinali ostrogami bojowe rumaki, kieruj�c je w g�r� b�otnistego stoku wzg�rza.
Zapada� zmierzch, s�o�ce chyli�o si� ku zachodowi, groteskowo wyd�u�aj�c ich cienie. W p�mroku zdawa�o si�, �e to gigantyczne stworzenia o g�owach bestii, a nie ludzie dosiadaj� koni.
Ka�dy d�wiga� splamion� w bojach chor�giew, ka�dy mia� na sobie wielk�, przypominaj�c� kszta�tem pysk zwierz�cia mask� z metalu nabijanego drogimi kamieniami i nosi� ci�k� zbroj� ze stali, spi�u i srebra, ozdobion� herbem swego rodu, pogi�t� i zakrwawion�, a w okrytych r�kawicami d�oniach �ciskali miecze zbroczone krwi� setek pomordowanych niewinnych ludzi.
Sze�ciu je�d�c�w dotar�o do szczytu wzg�rza, zatrzyma�o parskaj�ce rumaki i wbi�o w ziemi� chor�gwie, kt�re w ciep�ym nap�ywaj�cym z doliny wietrze zatrzepota�y niczym skrzyd�a drapie�nych ptaszysk.
Maska przedstawiaj�ca wilka zwr�ci�a si� ku g�owie muchy, ma�pa spojrza�a na koz�a, a szczur jak gdyby wyszczerzy� z�by w triumfalnym u�miechu do psa. Bestie Mrocznego Imperium � ka�dy by� wodzem wielotysi�cznej armii � popatrzy�y ponad dolinami i wzg�rzami w stron� morza, po czym skierowa�y spojrzenia z powrotem na p�on�ce u ich st�p miasto, z kt�rego wci�� dobiega�y g�o�ne wrzaski mordowanych i torturowanych.
S�o�ce zasz�o i zapad�a noc, a sprawiaj�ce teraz wra�enie jeszcze ja�niejszych ognie zagra�y refleksami na ciemnych metalowych maskach Lord�w Granbretanu.
� C�, moi panowie � odezwa� si� baron Meliadus, Wielki Konstabl Zakonu Wilka i Naczelny W�dz Armii Zdobywc�w, g��bokim, wibruj�cym i rezonuj�cym pod olbrzymim �bem Wilka g�osem. � Teraz ju� ca�a Europa znajduje si� pod naszym panowaniem.
Mygel Holst, chudy jak szkielet arcyksi��� Londry, dowodz�cy Zakonem Koz�a, za�mia� si� na g�os:
� Owszem, ca�a Europa. Nie zosta�a nawet jedna pi�d� obcej ziemi. A poza tym nale�y ju� do nas olbrzymia cz�� Wschodu. � He�m pochyli� si� w uk�onie wyra�aj�cym satysfakcj�, a w rubinowych oczach odbijaj�cych blask p�omieni zagra�y z�o�liwe b�yski.
� Ju� wkr�tce � mrukn�� rado�nie Adaz Promp, Mistrz Zakonu Psa � ca�y �wiat b�dzie nasz. Ca�y!
Baronowie Granbretanu, w�adcy kontynentu, niezr�wnani stratedzy i rycerze o szale�czej odwadze, gardz�cy w�asnym �yciem, istoty o zepsutych duszach i chorych umys�ach, nienawidz�cy wszystkiego, czego nie doprowadzili jeszcze do ruiny, dzier��cy w�adz� nie ograniczon� �adnymi regu�ami moralnymi, pot�ni si�� nie opart� na sprawiedliwo�ci, za�miali si� uradowani, spogl�daj�c na �mier� ostatniego miasta Europy, kt�re im si� opiera�o. A by�o to bardzo stare miasto. Nosi�o nazw� Atena.
� Ca�y �wiat � rzek� Jerek Nankenseen, Rycerz Zakonu Muchy � z wyj�tkiem ukrytego Kamargu...
Baron Meliadus ucich� nagle i wykona� gest, jakby chcia� uderzy� swego kompana.
Wysadzana kamieniami owadzia maska Jereka Nankenseena zwr�ci�a si� nieco w stron� Meliadusa, a dobywaj�cy si� spod niej g�os brzmia� niezwykle uszczypliwie:
� Czy� nie wystarcza ci, �e si� ich pozby�e�, m�j drogi baronie?
� Nie � warkn�� Mistrz Wilk�w. � Nie wystarcza.
� Nie mog� nam w �aden spos�b zagrozi� � mrukn�� baron Brenal Farnu w szczurzej masce. � Jak twierdz�
nasi naukowcy, znikn�li w jakim� pozaziemskim wymiarze, w innym czasie i przestrzeni. Nie mo�emy ich dosi�gn��, ale te� nie s� w stanie dosi�gn�� nas. Cieszmy si� wi�c sukcesem, porzu�my smutne my�li o Hawkmoonie i hrabi Brassie...
� Ja nie mog�!
� A mo�e co innego nie daje ci spokoju, bracie baronie? � Jerek Nankenseen wyra�nie drwi� z m�czyzny, kt�ry niejednokrotnie by� jego przeciwnikiem w morderczych pojedynkach w Londrze. � Mo�e chodzi ci o t� niedost�pn� Yisseld�? Czy�by to mi�o�� kierowa�a tob�, m�j panie? Dozgonna mi�o��?
Tamten przez d�u�sz� chwil� nie odpowiada�, jedynie palce zaci�ni�te kurczowo na r�koje�ci miecza �wiadczy�y o jego furii. Lecz gdy ponownie rozleg� si� d�wi�czny g�os, brzmia� ju� zupe�nie spokojnie, niemal beztrosko:
� Moim motywem jest wy��cznie zemsta, baronie Jereku Nankenseenie...
� Jeste� bardzo porywczym cz�owiekiem, baronie... � stwierdzi� oschle Nankenseen.
Meliadus szybkim ruchem schowa� miecz do pochwy i si�gn�wszy po swoj� chor�giew, wyci�gn�� drzewce z ziemi.
� Oni zniewa�yli naszego Kr�la-Imperatora, nasz kraj, a tak�e mnie. Pojma� t� dziewczyn� dla w�asnej przyjemno�ci, ale nie b�dzie mn� kierowa�a �adna mi�kko�� serca ani te� �adna s�abostka...
� Oczywi�cie, �e nie � mrukn�� Jerek Nankenseen omal�e protekcjonalnym tonem.
� Co si� tyczy pozosta�ych, tak�e dostarcz� mi wiele uciechy... w wi�ziennych lochach Londry. Dorian Hawkmoon, hrabia Brass, filozof Bowgentle, ten nie-cz�owiek Oladahn z G�r Bu�garskich oraz zdrajca Huillam d'Averc, oni wszyscy b�d� cierpie� katusze przez wiele lat. Przysi�gam na Magiczn� Lask�!
Za nimi rozleg� si� jaki� d�wi�k. Spojrzeli r�wnocze�nie do ty�u i w ciemno�ciach dostrzegli zadaszon� lektyk� wnoszon� na szczyt wzg�rza przez tuzin ate�skich je�c�w przykutych �a�cuchami do dr�g�w. W lektyce spoczywa�
ekscentryczny Shenegar Trott, hrabia Sussex. Z pogard� odnosi� si� do noszonych w Granbretanie masek; skrywa� oblicze pod srebrn� os�on�, niewiele wi�ksz� od ludzkiej twarzy, przedstawiaj�c� jego w�asne, karykaturalnie zniekszta�cone rysy. Nie nale�a� do �adnego zakonu, a by� tolerowany przez Kr�la-Imperatora oraz ca�y dw�r tylko z powodu niewyobra�alnego bogactwa i wr�cz nadludzkiej odwagi na polach bitew. Z pozoru sprawia� wra�enie gnu�nego g�upca, nosi� bowiem stroje kapi�ce od klejnot�w i demonstracyjnie okazywa� znudzenie. W istocie cieszy� si� nawet wi�kszymi ni� Meliadus wzgl�dami Kr�la-Imperatora, gdy� jego rady niemal zawsze okazywa�y si� znakomite. Widocznie musia� us�ysze� ostatnie s�owa, gdy� odezwa� si� �artobliwym tonem:
� To bardzo niebezpieczna przysi�ga, m�j drogi baronie. Pod ka�dym wzgl�dem musi wywrze� tak�e wp�yw na losy cz�owieka, kt�ry j� sk�ada...
� Mia�em t� �wiadomo��, kiedy j� sk�ada�em � odpar� Meliadus. � Znajd� ich, hrabio Shenegarze. Prosz� si� o to nie martwi�.
� Przyby�em tu � o�wiadczy� Shenegar Trott � �eby przypomnie� wam, panowie, i� Kr�l-Imperator niecierpliwi si�, by nas zobaczy� i us�ysze� wiadomo��, �e teraz ju� ca�a Europa jest jego w�asno�ci�.
� Natychmiast wyruszam do Londry � odpar� Meliadus. � Tam b�d� m�g� zasi�gn�� rady naszych magik�w--naukowc�w i znale�� spos�b pojmania moich wrog�w. �egnam, panowie.
�ci�gn�� wodze rumaka, zawr�ci� konia i ruszy� galopem w d�, odprowadzany spojrzeniami pozosta�ych.
Zwierz�ce maski w s�abym blasku ogni obr�ci�y si� ku sobie.
� Jego osobliwa mentalno�� mo�e doprowadzi� do zguby nas wszystkich � szepn�� kt�ry� z nich.
� Co za r�nica? � zachichota� Shenegar Trott. � Je�li do tej pory my sami zdo�amy zniszczy� wszystko...
Odpowiedzia� mu g�o�ny, ch�ralny �miech, dudni�cy w g��biach wysadzanych klejnotami he�m�w. By� to �miech
szale�c�w, �ywi�cych r�wnie siln� nienawi�� do samych siebie, jak i do ca�ego �wiata.
W tym bowiem tkwi�a tajemnica pot�gi Lord�w Mrocznego Imperium � nie umieli doceni� niczego na Ziemi, nie liczy�y si� dla nich �adne ludzkie warto�ci, nie cenili sobie nawet swoich w�asnych. Nieustanne podboje, pustoszenie, sianie terroru i przemocy stanowi�y ich g��wn� rozrywk�, jedyne zaj�cie na wype�nienie wszystkich dni �ywota. Walka by�a dla nich li tylko najbardziej satysfakcjonuj�cym sposobem zabicia nudy...
ROZDZIA� II
TANIEC FLAMING�W
O �wicie, kiedy z legowisk po�r�d trzcin wzbija�y si� stada gigantycznych szkar�atnych flaming�w i zaczyna�y wykre�la� na niebie figury swych niezwyk�ych rytualnych ta�c�w, hrabia Brass zwyk� przystawa� na brzegu bagnisk i spogl�da� ponad tafl� wody na dziwne konfiguracje mrocznych lagun i brunatnych wysepek, kt�re w jego oczach wygl�da�y na hieroglify jakiego� pierwotnego pisma.
Zawsze intrygowa�y go ontologiczne rewelacje, jakie mog�y kry� si� w tych wzorach; ostatnio zacz�� nawet bada� ptaki, trzciny i laguny, maj�c nadziej� znale�� klucz do owego tajemnego krajobrazu.
By� przekonany, �e ukryty jest w nim jaki� szyfr. By� mo�e tu zawarte zosta�y odpowiedzi na pytania, z kt�rych sam nawet nie w pe�ni zdawa� sobie spraw�; niewykluczone, �e pozna�by �r�d�a n�kaj�cego go poczucia narastaj�cego zagro�enia, jakie odczuwa� coraz silniej, zar�wno psychicznie, jak i fizycznie.
Wsta�o s�o�ce, rozja�niaj�c wody delikatnym �wiat�em. Hrabia Brass us�ysza� jaki� d�wi�k, odwr�ci� si� i spostrzeg� swoj� c�rk� Yisseld�, z�otow�os� madonn� lagun, w pow��czystej b��kitnej sukni sprawiaj�c� wra�enie istoty ponadnaturalnej, kt�ra na oklep dosiada�a bia�ego rogatego kamarskiego konia i u�miecha�a si� tajemniczo, jakby to ona posiad�a pewien jemu wci�� wymykaj�cy si� sekret.
Hrabia, chc�c unikn�� spotkania, uczyni� kilka szybkich
krok�w wzd�u� brzegu, lecz ona dostrzeg�a go i skierowa�a si� w t� stron�, machaj�c r�k�.
� Ojcze! Wcze�nie dzi� wsta�e�! Ostatnio dzieje si� tak coraz cz�ciej.
Hrabia Brass skin�� g�ow�, odwr�ci� si�, popatrzy� raz jeszcze na wod� i trzciny, a nast�pnie uni�s� wzrok ku ta�cz�cym ptakom, jak gdyby chcia� je zaskoczy� i przechytrzy�, pozna� w jakim� instynktownym, wieszczym przeb�ysku sekret owych niezwyk�ych, niemal ob��ka�czych figur kre�lonych na niebie.
Yisselda zsiad�a z konia i stan�a obok niego.
� To nie s� nasze flamingi, chocia� tak bardzo podobne � powiedzia�a. � Czy uda�o ci si� co� dostrzec? Hrabia wzruszy� ramionami i u�miechn�� si� do niej.
� Nic. Gdzie podziewa si� Hawkmoon?
� W zamku. �pi jeszcze.
Hrabia Brass mrukn�� co� i z g�o�nym kla�ni�ciem z��czy� d�onie przed sob�, jakby sk�ada� je do desperackiej modlitwy, po czym zas�ucha� si� w dobiegaj�ce z g�ry odg�osy ci�kich uderze� skrzyde�. Wreszcie rozlu�ni� si�, uj�� c�rk� pod rami� i poprowadzi� wzd�u� brzegu laguny.
� Wsch�d s�o�ca � szepn�a. � Taki pi�kny. Hrabia ze zniecierpliwieniem machn�� r�k�.
� Ty nie rozumiesz... � rzek�, lecz urwa� nagle. Zda� sobie spraw�, �e ona nigdy nie spojrzy na ten krajobraz jego oczyma. Kiedy� pr�bowa� go jej opisa�, ale szybko straci�a zainteresowanie, nie stara�a si� nawet dostrzec znaczenia tajemnych wzor�w, kt�re on widzia� wsz�dzie dooko�a � na wodzie, w trzcinach, drzewach, w zachowaniu zwierz�t licznie zamieszkuj�cych ten Kamarg, nie mniej licznie, ni� wyst�powa�y w tamtym Kamargu, jaki porzucili.
Dla niego wszystko to stanowi�o kwintesencj� porz�dku, dla niej za� przedstawia�o jedynie przyjemny widok � co� pi�knego, jak sama przyznawa�a, przez sw�j pierwotny charakter.
Jedynie Bowgentle, filozof i poeta, jego stary przyjaciel, mia� jakie� poj�cie o tym, co naprawd� zaprz�ta�o g�ow�
hrabiemu, chocia� i on utrzymywa�, �e nie jest to wynikiem oddzia�ywania charakteru krajobrazu, lecz przejawem szczeg�lnych w�a�ciwo�ci umys�u hrabiego Brassa.
� Jeste� wycie�czony i zdezorientowany � powtarza� Bowgentle. � Mechanizm systematyzuj�cy twego umys�u pracuje zbyt intensywnie, dlatego dostrzegasz w ca�ym otoczeniu przejawy uporz�dkowania, kt�re faktycznie s� tylko efektem twojego w�asnego przem�czenia i niepokoju...
Hrabia Brass zwykle zbywa� te t�umaczenia kwa�n� min�, zak�ada� spi�ow� zbroj� i wyrusza� z zamku ku niezadowoleniu swych bliskich i przyjaci�. Sp�dza� wiele godzin badaj�c t� now� krain�, kt�ra tak bardzo podobna by�a do ojczystego Kamargu, tyle �e nie dostrzega�o si� tu nawet �lad�w dzia�alno�ci ludzkiej.
� To cz�owiek czynu, podobnie jak ja � zwyk� mawia� Dorian Hawkmoon, ma��onek Yisseldy. � Obawiam si�, �e coraz bardziej zamyka si� w sobie, szukaj�c jakiego� wa�kiego problemu, w kt�rego rozwi�zanie m�g�by si� zaanga�owa� bez reszty.
� Wa�kie problemy sprawiaj� wra�enie nierozwi�zywalnych � odpowiada� w�wczas Bowgentle i rozmowa dobiega�a ko�ca, gdy� Hawkmoon tak�e opuszcza� zamek, zaciskaj�c d�o� na r�koje�ci miecza.
W ca�ym Zamku Brass, podobnie jak w le��cym u jego st�p miasteczku, wyczuwa�o si� napi�cie. Ludzie chodzili zamy�leni, uradowani skuteczn� ucieczk� przed terrorem Mrocznego Imperium, niepewni jednak, czy zdo�aj� na d�u�ej zapu�ci� korzenie w tej krainie, tak �udz�co podobnej do porzuconego Kamargu. Na pocz�tku, kiedy si� tu znale�li, otoczenie wydawa�o si� im zniekszta�conym odbiciem Kamargu i mieni�o si� wszystkimi kolorami t�czy, te jednak�e z up�ywem czasu stopniowo, jakby pod wp�ywem wspomnie� ludzi, zmienia�y si� w naturalne barwy, tak �e obecnie trudno by�o dostrzec jak�kolwiek r�nic� w krajobrazie. �y�y tu stada rogatych koni, oswajaj�ce si� �atwo bia�e byd�o oraz szkar�atne flamingi, kt�re mo�na by�o wytresowa� jako skrzydlate wierzchowce, mimo to z umys��w mieszka�c�w nie znika�o poczucie zagro�enia ze
strony Mrocznego Imperium, szukaj�cego sposobu, by dosi�gn�� ich nawet w tym wymiarze.
Dla Hawkmoona i hrabiego Brassa � a chyba tak�e i dla d'Averca, Bowgentle'a i Oladahna � �wiadomo�� ta nie wi�za�a si� z tak silnym poczuciem zagro�enia. Chwilami powitaliby z rado�ci� jak�� realn� napa�� ze �wiata, z kt�rego uciekli.
Podczas gdy hrabia Brass podziwia� krajobrazy, szukaj�c sposobu przenikni�cia ich tajemnic, Dorian Hawkmoon wyrusza� galopem �cie�kami wzd�u� brzeg�w lagun w poszukiwaniu wroga, p�osz�c stada byd�a i koni oraz podnosz�c w powietrze ci�kie flamingi.
Pewnego dnia, kiedy wraca� na pokrytym pian� rumaku z kolejnej badawczej wyprawy na wybrze�e niemal fioletowego morza, zwr�ci� uwag� na flamingi, kt�re zatacza�y ko�a na niebie, to wznosz�c si� spiralnie w pr�dach powietrznych, to zn�w szybuj�c w stron� ziemi. By�o popo�udnie, a gigantyczne ptaki wykonywa�y sw�j taniec tylko o �wicie, doszed� wi�c do wniosku, �e zosta�y sp�oszone i postanowi� poszuka� sprawcy.
Skierowa� konia kr�t� �cie�k� poprzez trz�sawiska, a gdy znalaz� si� pod stadem lataj�cych flaming�w, stwierdzi�, �e zataczaj� ko�a nad niewielk� wysepk� poro�ni�t� g�sto trzcinami. Przyjrza� si� jej uwa�nie i po chwili odni�s� wra�enie, �e dostrzega co� mi�dzy trzcinami � co� b�yszcz�cego czerwono, przypominaj�cego szaty cz�owieka.
W pierwszej chwili pomy�la�, �e to kto� z miasteczka wybra� si� na polowanie na kaczki, ale po chwili zrozumia�, �e w takim wypadku �w cz�owiek powinien przywita� si� z nim, a przynajmniej pomacha� r�k�, �eby nie przeszkadza� w �owach.
Zdumiony skierowa� konia w wod�, dop�yn�� do wysepki i po chwili znalaz� si� na grz�skim gruncie. Pot�nie zbudowany wierzchowiec zacz�� przedziera� si� przez morze trzcin, a ksi��� Koln, ponownie dostrzeg�szy przeb�yski czerwieni, nabiera� pewno�ci, �e ukrywa si� tu cz�owiek.
� Halo! � zawo�a�. � Kto tu jest?!
Nie otrzyma� odpowiedzi. Pasmo faluj�cych trzcin �wiadczy�o jednak, �e tamten rzuci� si� do ucieczki na o�lep.
� Kim jeste�?! � krzykn�� Hawkmoon, a przez my�l przemkn�o mu, �e hordom Mrocznego Imperium uda�o si� w ko�cu przedosta� do nich i �e wsz�dzie w trzcinach czaj� si� �o�dacy gotowi do przypuszczenia ataku na Zamek Brass.
Spi�� konia do po�cigu za ubranym na czerwono cz�owiekiem i wkr�tce dostrzeg� go wyra�nie, kiedy obcy rzuci� si� w wody laguny i zacz�� p�yn�� w kierunku brzegu.
� St�j! � zawo�a� Hawkmoon, lecz p�yn�cy nie zareagowa�.
Ponownie skierowa� konia w wod� i rumak skoczy�, rozbryzguj�c pian�. Uciekinier wdrapa� si� na przeciwleg�y brzeg, obejrza�, a zobaczywszy Hawkmoona tu� za sob� odwr�ci� si� szybko, wyci�gaj�c b�yszcz�cy w�ski miecz niezwyk�ej d�ugo�ci.
Lecz to nie miecz najbardziej zaskoczy� ksi�cia Koln, ale wra�enie, i� przeciwnik w og�le nie ma twarzy. Pomi�dzy d�ugimi, zmierzwionymi i posklejanymi w�osami widnia�a ciemna plama. Hawkmoon wci�gn�� g��boko powietrze dobywaj�c miecza. Czy�by by� to mieszkaniec tego obcego �wiata?
Zeskoczy� szybko z konia, kiedy tylko wierzchowiec znalaz� si� na brzegu, i stan�� przed tajemniczym przeciwnikiem na szeroko rozstawionych nogach, wyci�gaj�c przed siebie miecz. Za�mia� si� g�o�no, dostrzeg�szy, �e twarz cz�owieka skrywa maska z cienkiej sk�ry o tak w�skich otworach na oczy i usta, �e trudno je by�o zauwa�y� z wi�kszej odleg�o�ci.
� Z czego si� �miejesz? � zapyta� dono�nym g�osem zamaskowany m�czyzna, zas�aniaj�c si� mieczem. � Nie masz powodu do �miechu, m�j przyjacielu, poniewa� wkr�tce po�egnasz si� z �yciem.
� Kim�e jeste�? � spyta� Hawkmoon. � Na razie da�e� si� tylko pozna� jako samochwa�a.
� Jestem z pewno�ci� lepszym szermierzem od ciebie � odpar� tamten. � Lepiej poddaj si� od razu.
� �a�uj�, ale nie mog� uwierzy� na s�owo w twoje
umiej�tno�ci szermiercze � rzek� z u�miechem Hawkmoon. � Dlaczego taki mistrz miecza mia�by paradowa� w �achmanach?
Ostrzem wskaza� poplamiony czerwony kaftan obcego oraz spodnie i buty z pop�kanej sk�ry; nie mia� nawet pochwy na miecz, nosi� go w sznurowej p�tli zwieszaj�cej si� z konopnego pasa, do kt�rego przymocowana by�a tak�e p�kata sakwa. D�onie m�czyzny zdobi�y pier�cienie ze zwyk�ego szk�a i masy plastycznej, a jego sk�ra o ziemistej barwie zdradza�a z�y stan zdrowia. By� wysoki, lecz �ylasty i wygl�da� na wyg�odzonego.
� Jeste� �ebrakiem, jak s�dz� � zauwa�y� ironicznie Hawkmoon. � Gdzie ukrad�e� ten miecz, �ebraku?
Obcy sapn�� z w�ciek�o�ci i natar� niespodzianie, po czym b�yskawicznie si� cofn��. Jego ruchy by�y niewiarygodnie szybkie. Hawkmoon poczu� piek�cy b�l na policzku, uni�s� d�o� do twarzy i stwierdzi�, �e krwawi.
� Czy mam ci� zad�ga� na �mier�? � warkn�� nieznajomy. � Opu�� sw�j ci�ki miecz i poddaj si�. Hawkmoon wybuchn�� g�o�nym �miechem.
� �wietnie! Wreszcie mam godnego przeciwnika. Nawet nie wiesz, z jak� rado�ci� zmierz� si� z tob�, przyjacielu. Wiele czasu min�o, od kiedy moje uszy s�ysza�y brz�k stali! � Jeszcze to m�wi�c natar� na zamaskowanego m�czyzn�.
Obcy pocz�� si� zaciekle broni�; paruj�c udatnie ciosy wyprowadza� pchni�cia, kt�re Hawkmoonowi z ledwo�ci� udawa�o si� w por� zablokowa�. Ich stopy zag��bia�y si� w grz�skim gruncie, ale �aden nie przesun�� si� nawet o krok � walczyli niespiesznie, z wielk� wpraw�, rozpoznaj�c w sobie nawzajem prawdziwych mistrz�w fechtunku.
W ci�gu godziny wyr�wnanej walki �aden z nich ani nie otrzyma�, ani nie zdo�a� zada� przeciwnikowi �adnych ran. Hawkmoon zdecydowa� si� w ko�cu zmieni� taktyk� � zaczai powoli wycofywa� si� z brzegu w stron� wody.
S�dz�c, �e ksi��� Koln traci si�y, zamaskowany m�czyzna nabra� pewno�ci siebie i natar� z jeszcze wi�ksz� szybko�ci�, tak �e Hawkmoon musia� skierowa� ca�� uwag� na parowanie cios�w.
Ksi��� Dorian uda� nagle, �e po�lizn�� si� w b�ocie i przykl�kn�� na jedno kolano. Obcy skoczy�, chc�c zada� ostateczne pchni�cie, ale miecz Hawkmoona wystrzeli� jak b�yskawica, uderzaj�c p�azem w nadgarstek przeciwnika. Tamten wrzasn�� i wypu�ci� bro� z r�ki. Ksi��� poderwa� si� i przycisn�wszy miecz obcego butem, skierowa� zarazem w�asne ostrze ku jego szyi.
� To sztuczka niegodna prawdziwego szermierza � warkn�� zamaskowany m�czyzna.
� �atwo si� nudz� � odpar� Hawkmoon. � Mia�em ju� dosy� tej zabawy.
� I c� teraz?
� Jak si� nazywasz? � zapyta� ksi��� Koln. � Gdy ju� poznam twoje imi�, chcia�bym ujrze� tw� twarz, dowiedzie� si�, co tu robisz, a potem, co chyba najwa�niejsze, us�ysze�, w jaki spos�b si� tu dosta�e�.
� Moje imi� b�dzie ci znane � rzek� tamten dumnym tonem. � Nazywam si� Elvereza Tozer.
� Istotnie jest mi ono znane! � przyzna� os�upia�y ksi��� Koln.
ROZDZIA� III
ELYEREZA TOZER
Elvereza Tozer w niczym nie przypomina� cz�owieka, jakiego Hawkmoon spodziewa�by si� ujrze�, gdyby powiedziano mu, i� spotka najs�ynniejszego dramatopisarza Granbretanu � tw�rc�, kt�rego dzie�a podziwiane by�y w Europie nawet przez tych ludzi, kt�rzy gardzili wszystkim, co wi�za�o si� z Mrocznym Imperium. Ostatnio niewiele by�o s�ycha� o autorze �Kr�la Stalina", �Tragedii Katina i Karny", �Ostatniego z Braldur�w", �Annali", �Chirshila i Adulfa", �Komedii stali" oraz wielu innych arcydzie�, ale Hawkmoon k�ad� to na karb tocz�cych si� wojen. Wyobra�a� sobie Tozera jako cz�owieka �wietnie ubranego, w ka�dej sytuacji pewnego siebie, zachowuj�cego si� swobodnie i sypi�cego m�dro�ciami. Ku swemu zdumieniu zetkn�� si� z kim� lepiej w�adaj�cym mieczem ni� s�owami, che�pliwym g�upcem i fanfaronem odzianym w �achmany.
Przez ca�� drog�, kiedy �cie�kami wiod�cymi po�r�d bagien popycha� Tozera ko�cem swego miecza w stron� Zamku Brass, zastanawia� si� nad tymi ra��cymi sprzeczno�ciami. Czy�by �w cz�owiek k�ama�? A je�li tak, to z jakich powod�w chcia� uchodzi� za znakomitego dramatopisarza?
Tozer maszerowa�, wyra�nie nie przejmuj�c si� zmian� swojego po�o�enia, i pogwizdywa� jak�� skoczn� melodyjk�.
Hawkmoon zatrzyma� si�.
� Chwileczk� � powiedzia�, si�gaj�c po wodze konia id�cego tu� za nim. Tozer odwr�ci� si�. Jego oblicze nadal
skrywa�a maska. Ksi��� by� tak zaskoczony us�yszawszy nazwisko dramaturga, �e zapomnia� rozkaza� mu, by ods�oni� twarz.
� No c� � mrukn�� Tozer rozgl�daj�c si� dooko�a. � To przepi�kna kraina, chocia�, jak s�dz�, nie znalaz�bym tu zbyt licznej widowni...
� Tak � odpar� zak�opotany Hawkmoon. � Owszem... Lepiej b�dzie dosi��� rumaka. � Wskaza� r�k� konia. � Siod�o dla pana, mistrzu Tozer.
Kiedy tamten wspi�� si� na siod�o, Hawkmoon usadowi� si� za nim, �ci�gn�� wodze i pop�dzi� wierzchowca k�usem.
W ten spos�b do�� szybko dotarli do bram miasta, min�li je i zwolniwszy na kr�tych uliczkach zacz�li pi�� si� strom� drog� ku murom Zamku Brass.
Kiedy dotarli na dziedziniec, zsiedli z konia, Hawkmoon przekaza� wodze stajennemu i wskazuj�c drzwi wiod�ce do g��wnego holu rzek� do Tozera:
� T�dy, je�li �aska.
Ten wzruszywszy nieznacznie ramionami, wolnym krokiem wszed� do �rodka i pok�oni� si� dw�m m�czyznom stoj�cym przy wielkim kominku, w kt�rym p�on�� ogie�. Hawkmoon skin�� im g�ow�.
� Dzie� dobry, panie Bowgentle, d'Avercu. Przyprowadzi�em je�ca...
� To wida� � odpar� d'Averc, a na jego poci�g�ej, urodziwej twarzy odmalowa� si� wyraz skrywanego zainteresowania. � Czy�by rycerze Granbretanu zn�w stali u naszych bram?
� O ile zd��y�em si� przekona�, by� tylko ten jeden � oznajmi� Hawkmoon. � Twierdzi, �e nazywa si� Elvereza Tozer...
� Naprawd�? � Emanuj�ce zwykle spokojem oczy ascetycznego Bowgentle'a rozszerzy�y si� ze zdumienia. � Autor �Chirshila i Adulfa"? Trudno w to uwierzy�.
Tozer uni�s� wysmuk�� d�o� i zacz�� rozwi�zywa� rzemienie mocuj�ce mask�.
� Nie jest pan mi obcy � powiedzia�. � Spotkali�my
si� dziesi�� lat temu, kiedy przyby�em do Malagi z moj� now� sztuk�.
� Tak, pami�tam. Dyskutowali�my wtedy o kilku opublikowanych w�wczas pa�skich wierszach, kt�re tak mi si� f podoba�y... � Bowgentle pokr�ci� g�ow�. � Pan jest i Elverez� Tozerem, ale...
Maska opad�a, ods�aniaj�c wychudzone, inteligentne oblicze o d�ugim, w�skim nosie i bladej, ziemistej cerze, kt�rej nie by�a w stanie ukry� nawet sko�tuniona broda. Sk�ra nosi�a liczne �lady przebytej ospy.
� Przypominam sobie tak�e t� twarz, chocia� by�a bardziej zaokr�glona. Na Boga, co si� z panem dzia�o? � zapyta� cicho Bowgentle. � Czy�by szuka� pan schronienia przed w�asnymi ziomkami?
� Och � westchn�� Tozer, obrzucaj�c Bowgentle'a uwa�nym spojrzeniem. � Niewykluczone. Czy nie pocz�stowa�by mnie pan szklaneczk� wina? Czuj�, �e potyczka z obecnym tu waszym walecznym przyjacielem wycie�czy�a mnie.
� Co takiego? � wtr�ci� d'Averc. � Czy�by�cie stoczyli walk�?
� Na �mier� i �ycie � odpar� pos�pnym g�osem Hawkmoon. � Mam wra�enie, �e mistrz Tozer nie przyby� do 1 naszego Kamargu z misj� dobrej woli. Znalaz�em go w�r�d trzcin, na po�udniu, gdzie si� ukrywa�. S�dz�, �e zjawi� si�
tu jako szpieg. � Dlaczeg� to Elvereza Tozer, najs�ynniejszy dramatopisarz �wiata, mia�by szpiegowa�? � stwierdzi� Granbreta�czyk pe�nym pogardy, stanowczym tonem. Nie zabrzmia�o to jednak nazbyt przekonywaj�co.
Bowgentle, skubi�c warg�, poci�gn�� za link� dzwonka, przyzywaj�c s�u��cego.
� Och, to w�a�nie pan powinien nam to wyja�ni� � rzek� Huillam d'Averc z wyra�nym rozbawieniem. Zakas�a� t ostentacyjnie. � Prosz� mi wybaczy�, to tylko drobne
przezi�bienie. W tym zamku stale s� przeci�gi... J � Nie mia�bym nic przeciwko temu � odpar� Tozer � gdyby mo�na tu znale�� jaki� przeci�g. � Powi�d� po
obecnych uwa�nym wzrokiem. � Przeci�g, kt�ry pom�g�by nam zapomnie� o wichurze, je�li wiecie, co mam na my�li. Przeci�g...
� Tak, owszem � wtr�ci� pospiesznie Bowgentle i odwr�ci� si� w stron� wchodz�cego s�u��cego. � Dzban wina dla naszego go�cia � poleci�. � Czy chcia�by pan co� zje��, mistrzu Tozer?
� �Zjad�bym nawet chleba z Babel i mi�siwa z Marakhanu..." � odpar� w zamy�leniu Tozer. � �Gdy� owoce, kt�re przynosz� mi g�upcy, s� jedynie..."
� O tej porze mo�emy zaproponowa� ser � przerwa� mu ironicznie d'Averc.
� �Annala", akt sz�sty, scena pi�ta � m�wi� dalej Tozer. � Pami�ta pan t� scen�?
� Pami�tam � przytakn�� d'Averc. � Zawsze uwa�a�em, �e ta cz�� jest nieco s�absza od reszty.
� Subtelniejsza � odpar� afektowanym tonem Tozer. � Subtelniejsza.
Wr�ci� s�u��cy z winem i Tozer obs�u�y� si� sam, nape�niaj�c sporych rozmiar�w kielich.
� Wymowa literatury � powiedzia� � nie zawsze jest oczywista dla zwyk�ych prostak�w. Za sto lat ludzie odczytaj� ostatni akt �Annali" nie jako napisany w po�piechu i nie do ko�ca przemy�lany, jak os�dzili jacy� g�upi krytycy, lecz jako z�o�on� struktur�, kt�ra stanowi w rzeczywisto�ci...
� Ja tak�e uwa�am si� w jakim� stopniu za pisarza � rzek� Bowgentle � ale musz� przyzna�, �e nie dostrzegam subtelno�ci... Mo�e m�g�by pan to wyja�ni�.
� Kiedy indziej � uci�� Tozer, niedbale machn�wszy r�k�. Wypi� wino i ponownie nape�ni� kielich.
� A na razie � powiedzia� z naciskiem Hawkmoon � mo�e m�g�by pan wyja�ni� swoj� obecno�� w Kamargu. Mimo wszystko uwa�ali�my, �e jeste�my tu bezpieczni, a jednak...
� Jeste�cie bezpieczni, prosz� si� nie obawia� � odpar� Tozer. � Wy��czywszy mnie samego, rzecz jasna. Uda�o mi si� tu dosta� wykorzystuj�c si�� mojego umys�u.
D'Averc z pow�tpiewaniem potar� policzek.
� Wykorzystuj�c si��... umys�u? Jak� si��?
� Staro�ytn� wiedz�, kt�r� przekaza� mi pewien mistrz filozofii, mieszkaj�cy w�r�d nie zbadanych dolin Yelu... � Tozer bekn�� i raz jeszcze nape�ni� kielich winem.
� Yel jest prowincj� Granbretanu, le��c� na po�udniowym zachodzie, prawda? � zapyta� Bowgentle.
� Tak. To dzika, prawie bezludna kraina, zamieszkana przez ciemnosk�rych barbarzy�c�w, kt�rzy �yj� w jamach w ziemi. Kiedy moja sztuka �Chirshil i Adulf" przyj�ta zosta�a przez pewne frakcje na dworze z oburzeniem, uzna�em za rozs�dne schroni� si� tam na jaki� czas, zostawiaj�c na pastw� wrog�w wszelkie moje dobra, pieni�dze i kochanki. C� mog�em wiedzie� o brudnej polityce? Sk�d mog�em przypuszcza�, �e niekt�re fragmenty dzie�a odzwierciedla�y, jak si� zdaje, dworskie intrygi.
� A zatem zosta� pan znies�awiony? � rzek� Hawkmoon, spogl�daj�c na Tozera spod oka. Owa historyjka mog�a by� przecie� po prostu wymy�lona.
� Wi�cej, omal nie straci�em �ycia. Zreszt� w trakcie pobytu w tej dziczy grozi�o mi to tak�e...
� I tam spotka� pan filozofa, kt�ry nauczy� pana podr�owa� poprzez r�ne wymiary? P�niej przyby� pan tu, szukaj�c schronienia? � Hawkmoon uwa�nie �ledzi� reakcj� Tozera na te pytania.
� Nie... a w zasadzie tak... � odpar� dramatopisarz. � Je�li mam by� szczery, nie wiedzia�em dok�adnie, dok�d zaw�druj�...
� S�dz�, �e zosta� pan tu przys�any przez Kr�la-Imperatora, by dopom�c w zniszczeniu nas � oznajmi� Hawkmoon. � My�l�, mistrzu Tozer, �e pan nas ok�amuje.
� Ok�amuj�? A czym�e jest k�amstwo? Czym jest prawda? � Tozer u�miechn�� si� krzywo do Hawkmoona i czkn�� g�o�no.
� Prawda � odpar� stanowczo ksi��� Koln � to p�tla ze sznura na pa�skiej szyi. Uwa�am, �e powinni�my pana powiesi�. � Potar� palcami matowy czarny kamie� tkwi�cy po�rodku jego czo�a. � Nie s� mi obce sztuczki Mrocznego Imperium. Za cz�sto bywa�em jego ofiar�, bym ryzykowa�
ponowne uwi�zienie. � Popatrzy� na pozosta�ych. � Nalegam, by�my powiesili go niezw�ocznie.
� Sk�d jednak mo�emy wiedzie�, czy rzeczywi�cie nie jest on jedynym cz�owiekiem, kt�remu uda�o si� do nas dotrze�? � rozs�dnie zapyta� d'Averc. � Nie mo�emy dzia�a� w po�piechu, Hawkmoonie.
� Jestem jedynym, przysi�gam! � w g�osie Tozera pojawi�y si� nerwowe tony. � Przyznaj�, dobrzy panowie, �e polecono mi tu przyby�. Gdybym si� nie zgodzi�, straci�bym �ycie w katakumbach wi�ziennych Wielkiego Pa�acu. Kiedy posiad�em sekret starego filozofa, wr�ci�em do Londry z nadziej�, �e owa moc pomo�e mi stawi� czo�o tym wszystkim na dworze, kt�rzy �ywili do mnie uraz�. Chcia�em jedynie odzyska� poprzedni� pozycj� i wiedzie�, �e nadal mam dla kogo pisa�. Kiedy jednak powiedzia�em im o nabytej wiedzy, natychmiast zagrozili mi �mierci�, je�li nie zgodz� si� przedosta� tutaj i zniszczy� to, dzi�ki czemu zdo�ali�cie znale�� schronienie w tym wymiarze... A zatem przyby�em i musz� przyzna�, i� ciesz� si�, �e mog�em im uciec. Nie by�em nazbyt sk�onny, by ryzykowa� w�asn� sk�r� i wyst�powa� przeciwko wam, uczciwym ludziom, lecz...
� I nie zabezpieczyli si� w jaki� spos�b, aby mie� pewno��, �e pan wykona powierzone mu zadanie? � zapyta� Hawkmoon. � To raczej dziwne.
� Je�li mam by� szczery � odpar� Tozer, spuszczaj�c wzrok � odnios�em wra�enie, �e nie do ko�ca uwierzyli w moj� moc. Chyba chcieli tylko wypr�bowa� jej dzia�anie. Musieli dozna� szoku, kiedy przysta�em na ich propozycj� i w tej samej chwili znikn��em.
� Niepodobna, by Lordowie Mrocznego Imperium pope�nili takie przeoczenie � mrukn�� d'Averc marszcz�c brwi. � Z drugiej strony, je�li nie uda�o si� panu zdoby� naszego zaufania, nie widz� powodu, dla kt�rego oni mieliby ufa�. W ka�dym razie nie jestem do ko�ca przekonany, �e m�wi pan prawd�.
� Czy powiedzia� im pan o tym starym filozofie? � zapyta� Bowgentle. � Je�li tak, b�d� mogli sami posi��� �w sekret.
� Nie � odpar� Tozer, chytrze �ypi�c okiem. � Twierdzi�em, �e uda�o mi si� samemu opanowa� t� wiedz� podczas kilku samotnie sp�dzonych miesi�cy.
� Nie ulega w�tpliwo�ci, �e nie potraktowali tego powa�nie � u�miechn�� si� d'Averc. Tozer wygl�da� na zbola�ego. Poci�gn�� jeszcze �yk wina.
� Trudno mi uwierzy�, �e zdolny by� pan przedosta� si� do nas jedynie za pomoc� swej woli � przyzna� Bowgentle. � Czy na pewno nie korzysta� pan z �adnych �rodk�w...?
� Z �adnych.
� Nie podoba mi si� to wszystko � stwierdzi� ponurym g�osem Hawkmoon. � Nawet je�li on m�wi prawd�, Lordowie Granbretanu zaczn� si� teraz zastanawia�, gdzie m�g� posi��� t� wiedz�, zaczn� dok�adnie odtwarza� jego kroki i z pewno�ci� natkn� si� na starego filozofa. A wtedy zdob�d� spos�b, �eby przyby� tu z ca�� sw� pot�g�, i b�dziemy zgubieni!
� Rzeczywi�cie, nadchodz� ci�kie czasy � rzek� Tozer, po raz kolejny nape�niaj�c sw�j kielich. � Przypomnijcie sobie �Kr�la Stalina", akt czwarty, scena druga: �Straszne dni, straszni je�d�cy, wojn� zapachnie na ca�ym �wiecie!" Aha, by�em wizjonerem i przewidzia�em to! � Wyra�nie odczuwa� ju� skutki wypitego wina.
Hawkmoon utkwi� wzrok w poblad�ej twarzy pijanego, wci�� nie mog�c pogodzi� si� z my�l�, �e ma przed sob� s�awnego dramatopisarza.
� Jak widz�, zastanawia was m�j wygl�d � rzek� Tozer. Zaczyna� mu si� pl�ta� j�zyk. � Jak ju� m�wi�em, to wszystko przez kilka wierszy w �Chirshilu i Adulfie". Zwyk�e zrz�dzenie losu. Zaledwie kilka wierszy napisanych w dobrej wierze i oto staj� tu dzi� wobec gro�by stryczka na szyi. Na pewno pami�tacie t� scen�, ten dialog. �Ca�y dw�r i kr�l jednako przekupieni..." Akt pierwszy, scena pierwsza. Ulitujcie si� nade mn�, panowie, nie wieszajcie mnie. Wielki artysta zg�adzony przez w�asny pot�ny geniusz.
� Jaki on by�, ten stary filozof? � zapyta� Bowgentle. � Gdzie dok�adnie mieszka?
� Ten stary... � Tozer wla� do gard�a nast�pn� porcj� wina. � Ten stary przypomina� mi troch� loniego z mojej �Komedii stali", akt drugi, scena sz�sta...
� Jaki on by�? � wtr�ci� zniecierpliwiony Hawkmoon.
� �Machinom zaprzedany, ka�d� godzin� po�wi�ca� zdradliwym obwodom, a� si� zestarza� nie wiadomo kiedy, s�u��c swym urz�dzeniom". Rozumiecie, on �y� tylko swoj� nauk�. Produkowa� te pier�cienie... � Tozer pospiesznie zakry� d�oni� usta.
� Pier�cienie? Jakie pier�cienie? � zapyta� szybko d'Averc.
� Chyba musicie mi, panowie, wybaczy� � odpar� Tozer, podnosz�c si� i pr�buj�c utrzyma� r�wnowag�. � To wino okaza�o si� za mocne na m�j pusty �o��dek. Ulitujcie si�, b�agani...
Istotnie twarz Tozera przybra�a zielonkawy odcie�.
� Prosz� bardzo � rzek� oci�ale Bowgentle. � Poka�� panu drog�.
� Zanim odejdzie � pad�y czyje� s�owa od strony drzwi � zapytajcie go o pier�cie�, kt�ry nosi na �rodkowym palcu lewej d�oni. � Wypowiedziane to zosta�o st�umionym, brzmi�cym z lekka sarkastycznie g�osem.
Hawkmoon rozpozna� go natychmiast i odwr�ci� si�. Tozer za� j�kn��, zakrywaj�c r�k� pier�cie�.
� Co ci wiadomo na ten temat? � zapyta�. � Kim jeste�?
� Obecny tu ksi��� Koln � rzek� przybysz wskazuj�c Hawkmoona � nazywa mnie Rycerzem w Czerni i Z�ocie.
Wy�szy od wszystkich pozosta�ych, zakuty w zbroj� oraz he�m mieni�ce si� czerni� i z�otem, tajemniczy Rycerz uni�s� d�o�, wyci�gaj�c skryty w os�oni�tej metalem r�kawicy palec w stron� Tozera.
� Oddaj mi ten pier�cie�.
� To zwyk�e szk�o, nic poza tym. Nie przedstawia �adnej warto�ci...
� On sam wspomnia� co� o pier�cieniach � stwierdzi� d'Averc. � Czy�by w�a�nie one pos�u�y�y mu do przeniesienia si� w ten wymiar?
Tozer sta� nieruchomo, z g�upim wyrazem twarzy, na kt�rej malowa�a si� mieszanina upojenia winem i w�ciek�o�ci.
� Powiedzia�em ju�, �e jest ze szk�a, nie przedstawia �adnej warto�ci...
� Na Magiczn� Lask�, rozkazuj� ci! � rykn�� Rycerz przera�liwym g�osem.
Nerwowym ruchem Elvereza Tozer �ci�gn�� klejnot z palca i cisn�� na kamienn� posadzk�. D'Averc podszed�, uni�s� go i zacz�� mu si� przygl�da�.
� To kryszta� � stwierdzi� � a nie szk�o. Sk�d� znam ten rodzaj kryszta�u...
� Zosta� wykonany z tej samej substancji, z jakiej wyrze�biono urz�dzenie, kt�re pomog�o wam schroni� si� tutaj � odpar� Rycerz w Czerni i Z�ocie. Wyci�gn�� ku nim otwart� d�o�, demonstruj�c wsuni�ty na r�kawic�, na �rodkowy palec, taki sam pier�cie�. � Ma identyczne w�a�ciwo�ci, mo�e przenosi� ludzi poprzez r�ne wymiary.
� Tak, jak my�la�em � rzek� Hawkmoon. � To nie zdolno�ci umys�owe, lecz od�amek kryszta�u pozwoli� ci dosta� si� do nas. Teraz nie unikniesz stryczka! Jak zdoby�e� ten magiczny przedmiot?
� Od tego cz�owieka, Mygana z Llandaru. Przysi�gam, �e to prawda. On mia� ich wiele, m�g� wyprodukowa� nast�pne! � wykrzykn�� Tozer. � Nie wieszajcie mnie, b�agam was. Powiem wam dok�adnie, gdzie mo�na znale�� owego starca!
� Tego musimy si� dowiedzie� � powiedzia� w zamy�leniu Bowgentle � gdy� powinni�my pojma� go, zanim uczyni� to Lordowie Mrocznego Imperium. Musimy schwyta� go i posi��� jego tajemnice dla naszego bezpiecze�stwa.
� Co takiego? Czy�by�my musieli wyprawi� si� do Granbretanu? � zapyta� zdumiony d'Averc.
� To raczej nieuniknione � stwierdzi� Hawkmoon.
ROZDZIA� IV
FLANA MIKOSEYAAR
Flana Mikosevaar, hrabina Kanbery, poprawi�a mask� splecion� ze z�otego drutu i obrzuci�a nie widz�cym spojrzeniem reszt� widowni, kt�ra zda�a jej si� jedynie wielobarwn� mozaik�. Orkiestra, umieszczona w centrum sali balowej, gra�a dziwn�, skomplikowan� melodi�, jedno z p�niejszych dziel ostatniego wielkiego kompozytora Granbretanu, Londena Johne'a, zmar�ego dwie�cie lat wcze�niej.
Maska hrabiny przedstawia�a g�ow� czapli, w kt�rej � w miejsce oczu � widnia�y tysi�ce okruch�w rzadkich klejnot�w. Gruba suknia z b�yszcz�cego brokatu mieni�a si� wszystkimi kolorami t�czy, zale�nie od o�wietlenia. By�a wdow� po Asrovaku Mikosevaarze, kt�ry zgin�� z r�ki Doriana Hawkmoona podczas pierwszej bitwy o Kamarg. Jednak�e Flana z Kanbery nie op�akiwa�a �mierci moskovia�skiego renegata, tw�rcy Legionu S�p�w, kt�rego has�o brzmia�o: �MIER� DLA �YCIA; nie nosi�a te� w sercu �alu do jego zab�jcy. Asrovak by� jej dwunastym m�em i zd��y�a zaspokoi� swe ��dze szale�czymi uniesieniami krwawego kochanka na d�ugo przedtem, zanim wyruszy� on na wojn� o Kamarg. Od tamtego czasu mia�a ju� kilku kochank�w i wspomnienia o m�u znikn�y we mgle, podobnie jak pami�� o wielu innych m�czyznach, jako �e Flana by�a samolubnym stworzeniem � rzadko zaprz�ta�a sobie g�ow� odr�nianiem jednego m�czyzny od drugiego.
Sta�o si� ju� regu�� bez wyj�tku, �e jej m�owie czy kochankowie gin�li w�a�nie wtedy, kiedy zaczynali by� dla niej niewygodni. Raczej instynkt, ni� jakiekolwiek pobudki rozumowe, powstrzymywa� j� przed zamordowaniem tych najbardziej wp�ywowych. Rzecz w tym, �e nie by�a niezdolna do mi�o�ci, potrafi�a bowiem ulega� pasji, wariowa� na punkcie swoich oblubie�c�w, nie potrafi�a jednak �ywi� tych uczu� przez d�u�szy czas. Nienawi��, podobnie jak wierno�� by�y dla niej czym� zupe�nie obcym. Przypomina�a w du�ym stopniu oswojone zwierz�tko, jednym przywodzi�a na my�l kota, innym za� paj�ka � chocia� zar�wno wdzi�kiem, jak i urod� bli�sza by�a zdecydowanie temu pierwszemu. Wiele kobiet darzy�o j� nienawi�ci� i obmy�la�o sposoby zemsty za zabranie m�a czy te� otrucie brata, z pewno�ci� te� wywar�yby sw� zemst�, gdyby Flana nie by�a hrabin� Kanbery i kuzynk� Kr�la-Imperatora Huona, nie�miertelnego monarchy zamkni�tego na wieczno�� w przypominaj�cej �ono Kuli Tronowej, umieszczonej w ogromnej Sali Tronowej jego pa�acu. Znajdowa�a si� w centrum uwagi tak�e wielu innych os�b, poniewa� by�a jedyn� �yj�c� krewn� monarchy, a osoby owe s�dzi�y, �e je�li zniszcz� Huona i uczyni� z niej Kr�low�-Imperatorow�, b�dzie s�u�y�a ich interesom.
Nie�wiadoma snutych wok� jej osoby intryg, Flana z Kanbery przyj�aby ze stoickim spokojem wszelkie informacje o nich, jako �e nie przejawia�a najmniejszego zainteresowania sprawami zajmuj�cymi pobratymc�w; szuka�a jedynie sposob�w zaspokojenia swoich skrytych ��dz, wydarcia z duszy dziwacznej, melancholijnej t�sknoty, kt�rej nie potrafi�a nawet sprecyzowa�. Dla wielu m�czyzn stanowi�a zagadk�, zabiegali o jej wzgl�dy tylko po to, by m�c cokolwiek wyczyta� z jej nie os�oni�tej mask� twarzy. Ale to oblicze � o pi�knych rysach i g�adkiej cerze, z zawsze lekko zar�owionymi policzkami i olbrzymimi z�ocistymi oczyma � pozostawa�o mroczne i tajemnicze, skrywaj�c znacznie wi�cej ni� z�ota maska.
Muzyka umilk�a, ludzie zacz�li porusza� si�. Wielobarwna mozaika o�y�a w rytm falowania odzie�y, obracaj�cych si� masek, uk�on�w i gest�w. Delikatnie rze�bione maski dam pocz�y gromadzi� si� wok� bitewnych he�m�w tych spo�r�d dow�dc�w licznych granbreta�skich armii, kt�rzy ostatnimi czasy wr�cili do kraju. Hrabina wsta�a, lecz nie uczyni�a nawet kroku w ich kierunku. Z trudem rozpoznawa�a niekt�re he�my � najpr�dzej ten nale��cy do Meliadusa z Zakonu Wilka, kt�ry by� jej m�em przed pi�cioma laty i rozwi�d� si� z ni� (co zreszt� ledwie zauwa�y�a). By� tam r�wnie� Shenegar Trott, rozparty na stercie poduszek, obs�ugiwany przez nag� niewolnic� z kontynentu, skryty pod srebrn� mask� � karykatur� ludzkiej twarzy. Dojrza�a te� mask� ksi�cia Lakasdehu, Pr� Plenna, ledwie osiemnastolatka, kt�remu podda�o si� dziesi�� wielkich miast. Jego he�m przedstawia� g�ow� szczerz�cego z�by smoka. Odnios�a wra�enie, �e rozpoznaje tak�e pozosta�ych � bez wyj�tku najs�awniejszych dow�dc�w, kt�rzy wr�cili, by �wi�towa� swe zwyci�stwa, by dzieli� miedzy siebie podbite terytoria i odbiera� gratulacje od swego Imperatora. Otoczeni t�ocz�cymi si� kobietami dumnie wypinali piersi i wybuchali gard�owym �miechem. Wyj�tek stanowi� jej by�y m��, Meliadus, kt�ry chyba unika� towarzystwa i sta� pogr��ony w rozmowie ze swym szwagrem Taragormem, Mistrzem Pa�acu Czasu, oraz ukrytym pod w�okszta�tn� mask� baronem Kalanem z Vi tali, Wielkim Konstablem Zakonu W�a i naczelnym naukowcem Kr�la-Imperatora. Flana zmarszczy�a brwi pod mask�, przywo�awszy odleg�e wspomnienia: Meliadus zwykle unika� Taragorma...
ROZDZIA� V
TARAGORM
Jak ci si� powodzi, bracie Taragormie? � zapyta� Meliadus, sil�c si� na uprzejmo��.
Cz�owiek, kt�ry wzi�� za �on� jego siostr�, odpowiedzia� kr�tko:
� Dobrze.
Niepokoi�o go, dlaczego Meliadus si� z nim przywita�; wszyscy dobrze wiedzieli, jak g��boko by� zazdrosny o to, �e Taragorm zdoby� wzgl�dy jego siostry. Wynio�le uni�s� g�ow� os�oni�t� wielk� mask�. Przedstawia�a ogromn� tarcz� zegarow� o cyferblacie z emaliowanego i poz�acanego mosi�dzu, w wielu miejscach zdobionego macic� per�ow� oraz wskaz�wkach inkrustowanych srebrem, pud�o za�, w kt�rym umieszczono wahad�o, zwiesza�o si� nisko a� na szerok� pier� Taragorma. Wykonano je z jakiego� przezroczystego materia�u, podobnego do szk�a o niebieskawym odcieniu, przez kt�ry wida� by�o poruszaj�ce si� z�ote wahad�o. Ca�y zegar wyposa�ono w skomplikowany mechanizm, maj�cy niwelowa� skutki poruszania g�ow�. Wydzwania� co kwadrans, a w po�udnie i o p�nocy wygrywa� pierwsze osiem takt�w �Chwilowych antypatii" Shenevena.
� A jak miewaj� si� � kontynuowa� Meliadus tym samym, niezwyk�ym dla niego, ugrzecznionym tonem � zegary w twoim pa�acu? Wszystkie tykaj� i cykaj�, co?
Dopiero po d�u�szej chwili dotar�o do Taragorma, �e jego szwagier zdoby� si� na dowcip. Nie odpowiedzia�. Meliadus chrz�kn��. Skryty za w�ow� mask� Kalan wtr�ci�:
� S�ysza�em, �e przeprowadzasz jakie� eksperymenty z maszyn� zdoln� podr�owa� w czasie, Lordzie Taragormie. Tak si� sk�ada, �e ja r�wnie� eksperymentuj�... z maszyn�...
� Chcia�bym porozmawia� z tob�, bracie, o twoich do�wiadczeniach � odezwa� si� Meliadus do Taragorma. � Jak daleko zaawansowane s� twe prace?
� Do�� zaawansowane, bracie.
� Czy podr�owa�e� ju� w czasie?
� Nie osobi�cie.
� Moja maszyna � m�wi� nie speszony Kalan � zdolna b�dzie przenosi� statki z niewiarygodn� szybko�ci� na ogromne odleg�o�ci. B�dziemy mogli podbi� dowolny kraj na kuli ziemskiej, niezale�nie od tego, jak daleko...
� Kiedy uzyskasz mo�liwo�� � zapyta� Meliadus, przysuwaj�c si� bli�ej do Taragorma � wys�ania cz�owieka w podr� ku przesz�o�ci lub przysz�o�ci?
Baron Kalan wzruszy� ramionami i odwr�ci� si� ty�em.
� Musz� wraca� do moich laboratori�w -r- rzek�. � Kr�l-Imperator nalega, bym jak najszybciej zako�czy� swoje prace. Mi�ego dnia, moi panowie.
� Mi�ego dnia � odpar� machinalnie Meliadus. � A wi�c, bracie, musisz mi opowiedzie� wi�cej o swojej pracy. Mo�e nawet pokaza� mi prototypowe urz�dzenie.
� Musz�... � odpar� �artobliwie Taragorm. � Ale� moja praca jest okryta tajemnic�, bracie. Nie mog� wprowadzi� ci� do Pa�acu Czasu bez zgody Kr�la Huona. Najpierw musisz postara� si� o pozwolenie.
� Czy jeste� pewien, �e nawet ja potrzebuj� takiego pozwolenia?
� Nikt nie jest a� tak wszechmocny, by dzia�a� bez zgody naszego Kr�la-Imperatora.
� Ale ja mam niezwykle wa�n� spraw�, bracie � rzek� Meliadus desperackim, niemal b�agalnym tonem. � Umkn�li nasi wrogowie, prawdopodobnie schronili si� w innej epoce Ziemi. Stanowi� powa�ne zagro�enie dla bezpiecze�stwa Granbretanu!
� M�wisz o tej grupce barbarzy�c�w, kt�rych nie uda�o ci si� pojma� w trakcie bitwy o Kamarg?
� Mia�em ich ju� w gar�ci, tylko nauka lub magia pozwoli�a im umkn�� przed moj� zemst�. Co prawda, nikt mnie nie obwinia za to, co si� sta�o...
� Opr�cz ciebie samego? Czy�by� oskar�a� siebie?
� Nie, pod �adnym wzgl�dem nie mam sobie nic do zarzucenia. Po prostu chcia�bym sko�czy� z nimi, chcia�bym pozby� si� wrog�w Imperium. Czy jest w tym co� z�ego?
� S�ysza�em plotki, �e jest to raczej twoja prywatna wojna, a nie dzia�ania na rzecz kraju, oraz �e przystajesz na g�upie ugody tylko po to, by zem�ci� si� na tych, kt�rzy znale�li schronienie w Kamargu.
� C�, to tylko jeden z mo�liwych pogl�d�w � rzek� Meliadus, z trudem prze�ykaj�c upokarzaj�ce s�owa. � A mnie chodzi jedynie o dobro naszego Imperium.
� W takim razie powiedz Kr�lowi Huonowi o swych obawach, a by� mo�e pozwoli ci zwiedzi� m�j pa�ac. � Taragorm odwr�ci� si�, a w tym samym momencie jego maska zacz�a z hukiem wybija� godzin�, czyni�c jak�kolwiek dalsz� rozmow� niemo�liw�. Meliadus chcia� i�� za nim, lecz po chwili zmieni� zdanie i p�on�c w�ciek�o�ci� odszed� korytarzem w drug� stron�.
Otoczona przez m�odych Lord�w Granbretanu, z kt�rych ka�dy chcia� zdoby� jej niebezpieczne wzgl�dy, hrabina Flana Mikosevaar popatrzy�a za odchodz�cym.
Z jego energicznych krok�w wywnioskowa�a, �e jest w z�ym nastroju. Szybko zapomnia�a wi�c o nim i zwr�ci�a uwag� na sypi�cych pochlebstwami adorator�w, ws�uchuj�c si� nie w s�owa, �wietnie jej znane, lecz w samo brzmienie g�os�w, zdaj�cych si� p�yn�� niczym stara przyjemna melodia.
Natomiast Taragorm wymieni� grzeczno�ci z Shenegarem
Trottem.
_ Mam si� stawi� przed Kr�lem-Imperatorem jutro rano � oznajmi� Trott Mistrzowi Pa�acu Czasu. � Wierz�, i� czeka mnie jaka� misja, kt�ra w tej chwili stanowi tajemnic� znan� jedynie naszemu w�adcy. Musimy by� zawsze czym� zaj�ci, prawda, Lordzie Taragormie?
� Oczywi�cie, �e musimy, hrabio Shenegarze. Z�by nuda nie poch�on�a nas bez reszty.
ROZDZIA� VI
AUDIENCJA
Nast�pnego ranka Meliadus czeka� niecierpliwie przed wej�ciem do Sali Tronowej Kr�la-Imperatora. Zapisa� si� na audiencj� poprzedniego wieczora i zosta� poinformowany, �e ma si� stawi� o godzinie jedenastej. Teraz by�a ju� dwunasta, ale ci�gle nie otwierano przed nim wznosz�cych si� wysoko ku pot�nemu sklepieniu drzwi, nabijanych klejnotami, kt�re uk�ada�y si� w mozaik� przedstawiaj�c� jakie� prehistoryczne sceny. Wej�cia strzeg�o pi��dziesi�ciu nieruchomych, uzbrojonych w ogniste lance stra�nik�w w maskach modliszek. Meliadus chodzi� tam i z powrotem wzd�u� szeregu gwardzist�w, nie spogl�daj�c nawet w po�yskuj�ce g��bie korytarzy niesamowitego pa�acu Kr�la-Imperatora.
Pr�bowa� zdusi� w sobie poczucie g��bokiej urazy wywo�ane faktem, i� Kr�l-Imperator nie przyj�� go od razu. Czy� nie by� jednym z najznakomitszych rycerzy Europy? Czy nie pod jego dow�dztwem armie Granbretanu podbi�y ca�y kontynent? Czy to nie on poprowadzi� te same armie na �rodkowy Wsch�d, w��czaj�c kolejne terytoria w granice Mrocznego Imperium? Dlaczego Kr�l-Imperator mia�by zniewa�a� go w ten w�a�nie spos�b? Meliadus, najwa�niejszy po�r�d rycerstwa Granbretanu, powinien mie� pierwsze�stwo przed wszystkimi �miertelnikami. Spodziewa� si�, �e uknuto przeciwko niemu jak�� intryg�. � tego, co m�wi� Taragorm, a zapewne powtarzali tak�e inni, wynika�o, �e panowa�a opinia, i� sprawy wymykaj� mu si� z r�k. Lecz tylko g�upcy mogli nie dostrzega� zagro�enia, jakie stwarzali Hawkmoon, hrabia Brass oraz Huillam d'Averc. Je�li nie za�atwi si� z nimi do ko�ca porachunk�w, gotowi s� poderwa� ludzi do rebelii i znacznie op�ni� dalsze podboje. Czy�by Kr�l Huon da� pos�uch jego wrogom? Nie, Kr�l-Imperator by� m�dry, kierowa� nim obiektywizm. W przeciwnym razie nie by�by zdolny do rz�dzenia... Meliadus z przera�eniem odrzuci� dalsze wnioski.
Nabijane klejnotami drzwi zacz�y si� w ko�cu powoli otwiera�, a kiedy rozchyli�y si� na tyle, by przepu�ci� cz�owieka, �wawym krokiem wyszed� przez nie korpulentny m�czyzna.
� Shenegar Trott! � wykrzykn�� Meliadus. � To przez ciebie musia�em czeka� tak d�ugo?
Silne �wiat�a korytarza zagra�y refleksami na srebrnej masce Trotta.
� Wybacz, baronie Meliadusie. Przyjmij moje przeprosiny. Musieli�my przedyskutowa� wiele szczeg��w, ale sko�czyli�my ju�. Otrzyma�em misj�, m�j drogi. Misj�! C� to za misja, cha, cha!
Zanim Meliadus zdo�a� zada� mu cho�by jedno pytanie, tamten po�piesznie oddali� si�.
Z sali tronowej dobieg� m�odzie�czy, d�wi�czny g�os � g�os samego Kr�la-Imperatora.
� Teraz mog� ci� przyj��, baronie Meliadusie.
Stra�nicy w maskach modliszek rozst�pili si�, przepuszczaj�c Meliadusa do sali tronowej.
W gigantycznej komnacie pomalowanej w jaskrawe barwy, gdzie wzd�u� �cian zwisa�y r�nokolorowe sztandary pi�ciuset najznamienitszych rod�w Granbretanu, pod kt�rymi sta�y szeregi � po tysi�c z ka�dej strony � nieruchomych stra�nik�w w maskach modliszek, baron Meliadus z Kroiden uni�enie dotkn�� czo�em posadzki.
Jedna za drug� bogato rze�bione galerie wznosi�y si� pi�trami ku p�kolistemu sklepieniu. Zbroje �o�nierzy z Zakonu Modliszki po�yskiwa�y czerni�, zieleni� i z�otem.
Kiedy podni�s� si� na nogi, dostrzeg� w oddali, jako bia�� plamk� na tle zielono-purpurowej �ciany, Kul� Tronow� Kr�la-Imperatora.
Doj�cie wolnym krokiem w to miejsce zaj�o Meliadusowi dwadzie�cia minut. Tu ponownie pad� twarz� na posadzk�. Kul� wype�nia�a powoli wiruj�ca mlecznobia�a ciecz, kt�r� od czasu do czasu przecina�y opalizuj�ce krwistoczerwone i b��kitne �y�ki. Wewn�trz tego fluidu tkwi� Kr�l Huon � zwini�ta na kszta�t p�odu, pomarszczona, prastara i nie�miertelna istota, w kt�rej �ywe wydawa�y si� jedynie czarne oczy o przenikliwym, z�owieszczym spojrzeniu.
� Baronie Meliadusie � rozleg� si� ponownie d�wi�czny g�os, wyrwany z gard�a jakiego� pi�knego m�odzie�ca, by zapewni� Kr�lowi Huonowi zdolno�� mowy.
� Wasza Wysoko�� � mrukn�� Meliadus. � Dzi�kuj� ci za wspania�omy�lno�� przyj�cia mnie na audiencji.
� Z jakiego to powodu prosi�e� nas o pos�u