3975

Szczegóły
Tytuł 3975
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3975 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3975 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3975 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

J�zef Ignacy KRASZEWSKI LALKI Sceny przed�lubne Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 Inter calicem et os multa cadunt1 Przys�owie Dworek szlachecki w U�ciu nad Bugiem, w�asno�� pana chor��ego Zachariasza Zebrzydowskiego, �mia�o si� m�g� liczy� do najpi�kniejszych wzor�w siedzib starych, przy prostocie dawnej pe�nych wdzi�ku niewyszukanego, naturalnego, chocia� si� tu �adne nowsze poj�cie warunk�w pi�kno�ci i dobrego smaku ani przyozdabiania siedlisk wiejskich nie wcisn�o. Sam dom sta� pewnie od p�tora wieku nie tkni�ty, ale go pierwszy w�a�ciciel z takim staraniem o trwa�o�� budowa�, z takim materia��w doborem i obrachunkiem, �e na nim prze�ytych lat wcale zna� nie by�o, opr�cz �e mia� wybitniejszy charakter stary, kt�rego �adne na�ladowanie nie nadaje. Wzniesiony na podmurowaniu, ze swym dachem ogromnym, gankiem powa�nym i rze�bami drewnianymi u s�up�w, lepiej si� wydawa� od niejednego pa�acu. Za t�o s�u�y� mu sad i drzewa rozros�e, a jak kokosz pod skrzyd�y tuli� si� zdawa�y porz�dnie roz�o�one doko�a budowle gospodarskie. Wioseczka nale��ca do U�cia by�a niewielka, ale i na niej te� gospodarza dobrego i troskliwego o byt w�o�cian pozna� by�o �atwo. �mia�o si� tu jako� wszystko u�miechem powagi, uroczysto�ci jakiej� pe�nym, rzek�by�, pobo�nym i u�wi�conym. Nie inaczej by pewnie wygl�da� dw�r szlachcica w Panu Podstolim2 Krasickiego. I patrz�c na U�cie z dala, ka�dy doznawa� tego wra�enia, jakie wywiera widok mi�y spokojnego, cichego szcz�cia. Domy�la� si� go mia� ka�dy prawo � a jednak w chwili gdy na pr�g domu tego wchodzimy, daleko by�o w nim od tego, co si� na ziemi szcz�ciem zowie. W pierwszym pokoju, ze staro�wiecka i bardzo po prostu przybranym, m�czyzna ju� niem�ody, �redniego wzrostu, siwy, w d�ugiej szaraczkowej kapocie3, siedzia� u okna z r�kami z�o�onymi i niby orygina� staruszka Wa�kowicza4, tego pi�knego obrazu ukradzionego z przesz�o�ci. Ale na czole jego nie by�o tego spokoju i rezygnacji, jakie opromieniaj� twarz malowanego starca. Wojna powlok�a je zmarszczkami, w ustach czu� by�o niemy b�l. Wiecz�r p�nej jesieni z wolna zmrokiem okrywa� okolic� - przez okna wpada�y jeszcze reszty pomara�czowego �wiat�a z zachodu. Ogr�d otaczaj�cy dw�r ca�y sta� w z�ocistych i purpurowych barwach jesieni, a cz�� jego ju� z 1 I n t e r c a l i c e m e t o s m u l t a c a d u e t (�ac.) - Mi�dzy ustami a brzegiem pucharu wiele si� zdarza 2 P a n P o d s t o l i Krasickiego - powie�� Ignacego Krasickiego og�oszona w latach 1778, 1784 i 1803, w kt�rej autor zawar� panoramiczny przegl�d spraw aktualnych, religijnych, spo�ecznych i obyczajowych �wczesnej Polski 3 s z a r a c z k o w a k a p o t a - kapota zrobiona z szaraczka, tkaniny (zwykle samodzia�owego sukna) z nitki czarnej i bia�ej 4 W a � k o w i c z W a l e n t y (1800 - 1842) - malarz polski, tw�rca wielu kopii obraz�w religijnych i portrecista. Najbardziej znany jest jego Mickiewicz na Judahu skale 5 li�ci by�a ogo�ocona. Przez na wp� otwarte okno przewiewa�o ciep�e jeszcze pi�knego wieczora po dniu wyj�tkowo gor�cym powietrze. Starzec patrza� zadumany na niebo i drzewa, jakby nie chcia� widzie� i nierad by� s�ysze� kobiety stoj�cej opodal przy kaflowym piecu, z za�o�onymi r�kami, widocznie tocz�cej z nim o co� walk�. Posta� kobieca r�wnie by�a niepospolit� jak �w starzec, kt�remu towarzyszy�a. Znacznie m�odsza od niego, r�wnie s�usznego wzrostu i silnej, pi�knych jeszcze kszta�t�w budowy kobieta nosi�a na twarzy �lady niepospolitej, zachowanej starannie pi�kno�ci. Ubi�r jej nie by� wykwintny, ale niezmiernie czysty i smakowny. Ciemnych w�os�w, czarnych oczu wypuk�ych, bia�a i rumiana, z ma�ymi �ci�gni�tymi ustami, pani chor��yna by�a jedn� z tych pi�kno�ci bez wyrazu, kt�re zdziwi� mog�, ale nie poci�gaj� ku sobie. Na ch�odnej tej, marmurowej fizjognomii nie malowa�o si� nic pr�cz �elaznej woli, nienawyk�ej do uginania si� w najci�szej walce. Oczy b�yszcza�y czasem przera�aj�co despotycznie. Staruszek, nawyk�y zna� nie od dzi� do wojowania z �on�, siedzia�, jakby na teraz odmawiaj�c jej walki, co widocznie pani� gniewa�o. Milcza� pos�pniej albo nie odpowiadaj�c jej, lub s�owem szczerym stara� si� zamkn�� nieprzyjemn� rozmow�. � Powiadam ci � szybko i g�o�no wo�a�a pani chor��yna � �e nic mnie wi�cej oburza� nie mo�e nad twoje post�powanie. Zgodzi�e� si� na wszystko, powiniene� by� szcz�liwym losem dzieci�cia, a przecie� si� trapisz, jakby go najwi�ksza spotka�a niedola. A to tylko rano i wiecz�r Panu Bogu dzi�kowa�. � Jam nawyk�, moja jejmo��, moja Anno � rzek� po cichu chor��y ci�gle patrz�c w ogr�d � za wszystko, co mnie spotka, dzi�kowa� Bogu, dzi�kuj� i za to, co si� sta�o, ale nie ka� mi by� szcz�liwym z tego, co jeszcze r�nie wypa�� mo�e... � Jak to �r�nie"? jak to! � podchwyci�a stoj�ca pod piecem kobieta z�ymaj�c ramionami. � A wi�c wola�by�, aby tw�j kochany, jedyny syn, sko�czywszy jakie� tam szko�y z ekonomskimi synami razem, wr�ci� do U�cia hreczk� sia� ca�e �ycie i, jak my, zakopany w k�cie siedzie�? � Moja kochana Anno � odpar� spokojnie chor��y � wierzaj mi, wierzaj, �e niekoniecznie tam szcz�cie mieszka, gdzie go ludzie szukaj�. A by�o�by to tak bardzo z�ym dla naszego dzieci�cia, gdyby�my je przy sobie mieli, gdyby�my z nim razem �y� mogli, gdyby si� nauczy�o pracowa� na ma�ym, na ma�ym przestawa� i w ciszy Boga chwali�? � Nie masz najmniejszej ambicji! � zawo�a�a kobieta. � Nigdy jej nie mia�em � rzek� stary. � Wolno jegomo�ci dla siebie jej nie mie�, ale dla dziecka � odpowiedzia�a kobieta � dla dziedzica tak wielkiego imienia... Staruszek si� dziwnie u�miechn��. � Moja kochana Anno � rzek� � wiele to ja razy powtarza�em ci, �e ja w to nasze wielkie imi� nie wierz�. Szlachta jeste�my jak i drudzy, i po wszystkim. � Co? Zebrzydowscy!!! � przerwa�a, r�ce �ami�c, kobieta. � Ale, dalipan, wielce w�tpi� � �miej�c si� doda� stary � wielce w�tpi�, a raczej pewny jestem, �e my od owych wichrzycieli5 s�awnych wcale nie po- 5 w i c h r z y c i e l e - Miko�aj Zebrzydowski (1553 - 1620), wojewoda krakowski, w okresie bezkr�lewia popar� Zygmunta III Waz�, nast�pnie prze- 6 chodzimy, to imaginacja pana brata Filipa, kt�remu si� galicyjskiego hrabstwa6 chcia�o i kt�ry papiery te nie wiem sk�d powydobywa�... � A ju�ci� ich nie pofa�szowa�! � krzykn�a oburzona chor��yna. Stary u�miecha� si� ci�gle. � Moja jejmo�� � odezwa� si� � gdy mu si� tej prozapii7 tak bardzo zachcia�o, a skin�� tylko na gryzipi�rk�w, nie potrzebowa� ich fa�szowa�, wywiedliby go od kr�la Dawida8, gdyby by� tego sobie �yczy�. Ale dosy� ju� tego, dalipan, dosy�... � Ano, nie i nie � opar�a si� jejmo�� � raz trzeba si� o tym rozm�wi� jak nale�y, �eby to ju� nie powraca�o. Ja jestem z domu Babska i tylko prosta szlachcianka, a wi�cej mam ambicji od jegomo�ci, co� si� Zebrzydowskim urodzi�. Widzia�e� jegomo�� sam papiery, a hrabstwa nie chcia�e� i z k�ta wyle�� swego nie potrafi�e�. � Daj mi asi�d�ka pok�j � rzek� stanowczo stary, acz zawsze �agodnie � odmieni� mnie nie potrafisz, przekona� nie zmieni�. Kontentuj si� tym, i� na twe pro�by niemal si� syna wyrzek�em, �em go odda�, aby z niego robi� pan Filip, co mu si� zamarzy... �e z niego lalk� i panicza wystroi i �e ja na staro�� pociechy z dziecka mie� nie b�d�... At, dosy�! � Ale, m�j Zachariaszu � troch� �agodniej�c pocz�a nie ust�puj�ca kobieta � ja ciebie nie rozumiem. Dziecku si� krzywda nie sta�a, syn nasz ma przed sob� otwarte wszystko... dziedziczy po stryju miliony. � Ju� nie m�wmy, jak zrobione, cho� to brat rodzony � rzek� stary � ale nie doszed�by do nich przecie, gdyby on jak ja na grz�dzie gospodarzy�. � Mia� wi�cej sprytu i odwagi ni� ty, m�j Zachariaszu � odezwa�a si� jejmo�� � ot i po wszystkim. Nikt mu przecie nic zada� nie mo�e. Ludzie zapobiegliwo�ci� maj�tki robi�, jegomo��, nie wymawiaj�c, mawia�e�: Maciek zrobi�, Maciek zjad�, tote� jake�my w U�ciu siedli, tak siedzimy. � Nie mo�esz si� asi�d�ka skar�y�, aby ci na czym zbywa�o � odpar� stary � posag nie uszczerbiony, ojcowizna twoja ca�a, co� si� i uciu�anego znajdzie. Kr�tkie milczenie �ony dowiod�o, �e si� przed dalszymi wym�wkami roztropnie cofn�a. Zmieni�a rozmow�, ale jej przerwa� nie chcia�a mimo znacz�cego westchnienia pana chor��ego. � Mnie o to nie idzie � odezwa�a si� � co ja mam lub my mamy chcia�abym widzie� ci� szcz�liwym, tak jak sama si� czuj�, i to mnie gn�bi i� w jegomo�ci tego przekonania wla� nie mog�. Stary odwr�ci� si� nareszcie od okna, spojrza� na �on�, r�ce na kolanach po�o�y� i wolnym g�osem powa�nie m�wi� zacz��: � Nigdym o sercu twym nie w�tpi�, moja Anno, inaczej przecie� rzeczy widz� i czuj� ni� ty. Kobieta, da�a� si� uwie�� b�yskotkom, ja, m�czyzna, sto- szed� do opozycji, atakuj�c polityk� kr�la; uchodzi� za przyw�dc� rokoszu Zebrzydowskiego. 6 g a l i c y j s k i e h r a b s t w o - W Galicji ��wie�o spanoszeni� w�a�ciciele ziemscy kupowali od rz�du austriackiego tytu�y hrabiowskie (Fredrowie, Krasiccy i in.), dodaj�c do herb�w po 7 lub 9 ga�ek (pa�ek), kt�re Kraszewski nazywa per�ami. 7 p r o z a p i a (�ac.) - r�d, przodkowie 8 k r � l D a w i d (zm. ok. 972 p.n.e.) - drugi kr�l izraelski od oko�o 1012, syn Izaja (Jesse) z pokolenia Judy 7 kro� winniejszy jestem, i� uleg�em napa�ci brata i twojej. Rekapitulujmy, moja jejmo��, jak to by�o, i niech mnie, kto chce, s�dzi, czy s�uszno�ci nie mam. Przypomnij sobie przesz�o��. Po ojcu zosta�o nam dwa folwarki niewielkie, jam na moim pozosta�, po staremu gospodarz�c, pan brat, sw�j sprzedawszy, poszed� szcz�cia szuka� za kordonem9. D�ugo�my o nim ani wie�ci, ani s�ychu nie mieli. W ci�kich czasach nie zg�asza� si� do nas, nic nie pomy�la� o bracie. Ledwie przez obcych i wypadkiem dowiadywa�em si� o nies�ychanych powodzeniach pana Filipa, co mnie wcale ku niemu nie ci�gn�o. Ur�s� tak z dzier�awcy na dziedzica, a z jednej wsi dorobi� si� klucza10 i d�br, i maj�tno�ci znacznych. Naraz s�yszymy o hrabi Zebrzydowskim. �mia� mi si� chcia�o. �eni� si�, wdowia�, robi� maj�tek, a o nas nie pyta�. By�o tak przed o�enieniem z jejmo�ci�, by�o i potem, gdy nam B�g syna da�. A� jednego poranka przed nasz szlachecki dworek w U�ciu zachodzi landara11, a z niej wysiada �ysy i stary ten, kt�regom zna� m�odym i rumianym, sfrancuzia�y p�panek. � Ca�� g�b� pan � wtr�ci�a jejmo��. � Niech i tak b�dzie � m�wi� dalej stary. � Pan, bo si� tu wkrad�, kryj�c niemal z braterstwem, kryj�c z sob�, wstydz�c szlachetki, kt�rego si� rodzonym musia� nazywa�... I po c� przyby�, po co? aby, nie maj�c dziecka, syna przybra� naszego. Mo�na by w istocie Panu Bogu za to dzi�kowa�, gdyby nie warunki. � C� za straszne warunki? ja, matka, co przecie� kocha� musz� dziecko moje, nie skar�� si� na nie. � Bo ci g�ow� pa�stwo i hrabstwo to, z pozwoleniem g�upie, zawr�ci�o � m�wi� chor��y � lecz warunki to by�y i s� niemal bezbo�ne, nieludzkie prawie. Wydar� mi dziecko, kaza� mu si� niemal zaprze� ojca. Pami�tasz asi�d�ka, i� ��da� od nas s�owa, �e si� u niego nigdy w Pruhowie nie poka�emy. Bo�e odpu��, podobno tam w Galicji pu�ci� b�ka, �e ojciec hrabiego Romana nie �yje, wielkie dobra strwoniwszy. Dziwnie �mia� si� pocz�� stary. � No i c�? zmarnowa��e ci syna? � pocz�a gor�czkowo chor��yna � albo mu zabroni� si� tu pokazywa�? Albo� nie widzia� i nie oceni�, co z niego za �liczne, mi�e, delikatne pani�tko zrobi�? � A �liczne! �liczne! � przerwa� chor��y � lalka, istotnie lalka... Na woskowanej posadzce j� postawi� i uperfumowan� admirowa�, ale czy to m��, czy to m�czyzna, czy to cz�ek zbrojny na losu wypadki? � R�k� machn�� w powietrzu. � Bo�e odpu��! lalka! lalka! � Tego nie mo�esz powiedzie�, aby mu serce popsuli i wysuszyli � �ywo pocz�a matka � ile razy by� u nas, widzia�e�, z jakim poszanowaniem, z jak� mi�o�ci� przybywa�. Westchn�� pan chor��y i wsta�... �z� kr�c�c� si� w oku otar� i nie odpowiedzia� nic. 9 z a k o r d o n e m - tu: w Galicji; kordonami nazywano granice zabor�w: austriackiego, pruskiego i rosyjskiego 10 k l u c z - tu: zesp� maj�tk�w ziemskich, wsi 11 l a n d a r a (niem.) - ci�ka, zwykle czteroosobowa kareta podr�na 8 � Moja Anno � odezwa� si� �agodniej � chcesz szcz�cia i spokoju mojego, prosz� ci�, b�agam, nie poruszaj nigdy tej kwestii. M�czysz mnie i siebie nadaremnie. Co si� sta�o, odsta� si� nie mo�e, odda�em dzieci� dla jego szcz�cia niby... nie mam syna... nie zakrwawiaj mi serca, tobie starczy jego los �wietny, mnie on nape�nia strachem i zgryzot�. Do�� tego. Domawiaj�c tych wyraz�w i ju� nie czekaj�c na odpowied� �adn�, chor��y ruszy� si� ku drzwiom i chc�c dalsze przeci�gni�cie rozmowy uczyni� niemo�liwym, wyszed� na ganek. Jejmo�� popatrzy�a za nim d�ugo, chwyci�a kluczyki i jakby chc�c odzyska� czas stracony, wybieg�a tak�e w drzwi drugie. Stary stan�� w ganku... oczy z pocz�tku bezmy�lnie toczy�y si� doko�a, lecz wkr�tce, jakby sobie gwa�t zadaj�c, zobaczywszy starego gumiennego12, przywo�a� go ku sobie gospodarz i wypytywa� pocz�� o dzie� up�yniony. Stadnina powraca�a z paszy mimo wr�t dworu, siewacze, kt�rzy ostatki oziminy doko�czyli, szli pozdrawiaj�c starego, p�ugi i rad�a13 ci�gn�y z pola do wsi. By�o wi�c o czym m�wi� i radzi� na dzie� nast�pny � najmniejszy szczeg� nie uszed� baczno�ci chor��ego, kt�ry d�ugo na podw�rzu z gumiennym si� zatrzyma�. Szary mrok zast�pi� wiecz�r malowany jaskrawo. Na niebiosach p�owe �wiat�o poprzerzynane o�owianymi ob�okami co chwila przygasa�o, z przeciwnej strony m�y�y ju� na firmamencie gwiazdeczki. Zaj�ty rozmow� i rozporz�dzeniami roboty na dzie� nast�pny, chor��y czym� jednak niepokojony by� widocznie. Odwraca� si� za ka�dym odg�osem z dala us�yszanym, pogl�da� na drog� wiod�c� ku lasowi, niepok�j ten r�s� z ka�d� chwil�. Na dworze te� jakie� niezwyk�e wida� by�o przygotowania i krz�tanie si� s�u�by niecodzienne. Chor��yna kilka razy wybiega�a na ganek, przywo�uj�c niecierpliwie kobiety z bliskiej oficyny, nagl�c o po�piech i coraz nowych gnaj�c pos�a�c�w ze dworu, kt�rzy powracali, przynosz�c rozmaite z kuchni przybory do wieczerzy. Mrok pada� ju� coraz g�stszy i przez szyby dworku wida� by�o rz�sisto o�wietlony pok�j bawialny, gdy chor��yna, kt�r� zbyt d�ugie zatrzymanie si� m�a z gumiennym zdwaja�o jej niecierpliwo��, wysz�a przywo�uj�c go ku sobie. � Co jegomo�� my�lisz? � spyta�a � wszak�e wyra�nie da� zna�, �e dzisiaj b�dzie. Mo�e jaki w drodze wypadek. Na U�ci�ug14 jecha� musi, tam poczty15 ani koni nigdy w por� dosta� nie mo�na, mo�e, drogi s� szkaradne, pos�a� by konnego, aby przeprowadzi�? � Po co? � zapyta� chor��y � swoimi ko�mi nie jedzie, pocztowe we�mie, a pocztylionowie tak dobrze znaj� okolic� jak nasi ludzie. � Ale si� na dzi� zapowiedzia� � doda�a matka � c� to mo�e by�? 12 g u m i e n n y - cz�owiek maj�cy nadz�r nad gumnem - podw�rzem gospodarskim wraz z budynkami gospodarskimi 13 r a d � o - drewniany, prymitywny p�ug 14 U � c i � u g - miasteczko przy uj�ciu rzeki �ug do Bugu, w dawnym powiecie w�odzimierskim; dzi� w ZSRR 15 p o c z t a - w XVIII w. poczta utrzymywa�a konie i pojazdy dla przewo�enia podr�nych i przesy�ek, tu: pojazd nale��cy do tej instytucji 9 � Nie wiem i sam niespokojny jestem � rzek� stary nie kryj�c wzruszenia � a c� pomo�e pos�aniec? Mog�o go co powstrzyma�. Chor��yna ramionami ruszy�a. � Ot� widzisz, jak by si� by� przyda� kaganiec16, gdyby by� w domu � odpar�a � ale ty zawsze� si� sprzeciwia� zaprowadzeniu go, pod pozorem, �e to pa�ska rzecz. � Gdzie� ci to asi�d�ka widzia�a szlachcica na jednej ma�ej wiosczynie paraduj�cego z jezdnymi i kaga�cami? Nie dom�wi� jeszcze, gdy na go�ci�cu od lasu, w wielkim oddaleniu, us�yszano dzwonki pocztowe. Oboje chor�stwo zamilkli. Stary poblad� i wszed� powoli w ganek. � Cho� kapot� by� now� w�o�y� � odezwa�a si� �ona. � Po co? do syna? � odpar� dziwnym g�osem stary � a niech si� nauczy widzie� mnie, jakim jestem w �yciu powszednim. � Ale ludzie, co z nim przyjad�... � Asi�d�ka przecie wiesz, �e ludzi nigdy hrabia Filip nie daje, aby z sekretu nie wydali, �e ma takiego niepozornego ojca. U�miech pe�en goryczy towarzyszy� tym wyrazom. Dzwonki coraz si� g�o�niej odzywa�y na go�ci�cu, nie by�o ju� w�tpliwo�ci, �e kto� si� zbli�a� ku dworowi, a dla obojga chor��ych nie m�g� to ju� by� kto inny, tylko syn oczekiwany. Coraz niecierpliwsza pani, nim si� ukaza� pow�z, posta�a ch�opca, a�eby wrota otworzy�. W mroku niewiele dostrzec by�o mo�na. Co� ciemnego zbli�a�o si� grobl� ku dworowi i dzwonek po�wiadcza�, �e to by� pow�z pocztowymi ko�mi zaprz�ony, go�ciniec nie prowadzi� nigdzie dalej � nie ulega�o te� w�tpliwo�ci, i� kto� si� zbli�a� do dworu. Ch�opcy szeroko ju� zawczasu otworzyli wrota, klaskanie z bata da�o si� s�ysze� i kocz17, czterema pocztowymi chabetami ziej�cymi par�, kt�ra z nich bucha�a, zaprz�ony � w galop zatoczy� si� przed ganek, zajmuj�c znaczn� cz�� szczup�ego podw�rza. Wszystko, co �y�o we dworze, w oficynie, na folwarku, albo wybieg�o na dziedziniec, lub przez okna si� przypatrywa�o. Na p�otach wida� by�o poprzewieszanych ch�opc�w i czelad� stajenn�. W chwili gdy kocz zaje�d�a�, s�u��ca wybieg�a ze dworu ze �wiat�em, os�aniaj�c je r�k� od wieczornego wiatru. Z powozu, nie czekaj�c na otwarcie go, wyskakiwa� ju� m�ody, dwudziestoletni ch�opiec, bardzo wytwornie ubrany, w lakierowanych bucikach, obcis�ych r�kawiczkach, tu�urku18 czarnym, kt�ry spod zrzuconego na p� p�aszcza wygl�da�, w kapelusiku okr�g�ym, z nieposzlakowanymi ko�nierzykami bia�ymi obciskaj�cymi mu szyj�. Widz�c go w u�cisku milcz�cych rodzic�w, kt�rzy obok eleganta wygl�dali oboje tak skromnie i niewytwornie, trudno si� by�o domy�li� w nim syna, chocia� pi�kn� twarzyczk� rysy matki przypomina�. Jak przepowiedzia� chor��y, m�ody hrabia Roman nie mia� z sob� nikogo ze s�u�by. Staremu wi�c 16 k a g a n i e c - tu: koszyk �elazny albo garnek z pal�cym si� wewn�trz ogniem, umocowany na tyczce, u�ywany do o�wietlenia 17 k o c z (w�g.) - p�kryty, zwykle elegancki pow�z dwu-, cztero- lub sze�ciokonny 18 t u � u r e k (fr.) - dwurz�dowy, d�ugi surdut m�ski, u�ywany tak�e jako str�j wizytowy 10 siwemu p�s�udze, p�gumiennemu zlecono wypakowanie powozu, a matka, nie puszczaj�c syna, w kt�rym oczy rozognione utopi�a, prowadzi�a go do pokoju, za id�cym wprz�d chor��ym. Tu przez czas niebytno�ci jego zmieni�o si� wielce, bo st� by� z wyra�nym wyszukaniem nakryty i �wiat�o na kominku, przy herbacie, na drugim stoliku u okna nad potrzeb� zosta�o wyszafowane. Co tylko dom mia� najparadniejszego, wyst�powa�o, aby przed dzieckiem nawyk�ym do zbytk�w i wytworno�ci pokry� ub�stwo istotne chor�stwa. Zmarszczy� si� nieco, widz�c to, pan Zachariasz, ale widok syna go zajmowa� tak bardzo, �e o wszystkim na chwil� zapomnia�. Hrabia Roman wygl�da� rzeczywi�cie na prawdziwe hrabi�tko: z wypieszczon� twarzyczk�, ruchami pe�nymi wyszukanego jakiego� wdzi�ku, obej�ciem si� ceremonialnym i zapo�yczonym. Zna� by�o po nim, �e si� tu czu� nie w swoim �ywiole. Matka, zobaczywszy go przy �wietle, zacz�a �ciska� na nowo, ojciec sta� z wlepionymi w niego oczyma, milcz�cy. Na kilka zapyta� pierwszych tycz�cych podr�y nie�mia�o odpowiedzia� Roman i zdawa� potrzebowa� odej�� z wzruszenia. Matka chcia�a go zaraz posadzi� przy herbacie, spojrza� trwo�nie na ojca. � Siadaj, acan! � rzek� chor��y. Nie klei�a si� rozmowa jako�. Z przerywanego francuszczyzn�, �atanego nieco opowiadania dowiedzieli si� chor�stwo, �e w istocie u�ci�ugski pocztmajster w zmowie z miejscowymi furmanami nie da� koni p�ty, p�ki sowitego nie �ci�gn�� haraczu19 za poczt� w bok od go�ci�ca. Chor��y z niedostrze�onym prawie ironicznym p�u�miechem s�ucha� syna pl�taj�cego si� ci�gle dla braku wyraz�w zast�powanych francuszczyzn� z na�ogu, chocia� wiedzia� dobrze, i� tego j�zyka oboje rodzice nie rozumieli. Chor��yna to na syna z admiracj�20 spogl�da�a, to z oburzeniem na m�a. W istocie ch�opak by� godzien pewnie tej mi�o�ci, jak� mu matka okazywa�a, twarzy wdzi�cznej i dobroci� trwo�liw� nacechowanej, �agodnego wyrazu, niezmiernie troskliwy, aby si� niczym nie narazi� rodzicom dla niego obcym prawie. Na ojca spogl�da� z obaw� i niepokojem. Chor��y milcza� ci�gle, lecz wkr�tce surowy wyraz oblicza zast�pi�o politowanie jakie� i rozczulenie. Pomy�la� mo�e, i� to dzieci� tak zniewie�cia�e nie by�o winne temu, i� je tak wychowano i tak� go napi�tnowano cech�. Ch�opak rumieni� si� ci�gle, d�ugo trzyma� kapelusz w r�ku i nie �mia� zdj�� r�kawiczek, kt�re wreszcie na skinienie matki po�ci�ga� i wyszukawszy miejsca, z�o�y� z kapeluszem na boku. Chor��yna mia�a na�wczas przyjemno�� ujrze� r�ce syna bia�e, utrzymane z kobiecym staraniem i przyozdobione kilku pier�cieniami, w�r�d kt�rych jeden z olbrzymim turkusem szczeg�lnie oko poci�ga�. Ojciec rzuci� tylko wejrzenie na te r�ce niem�skie i �ywo je zaraz odwr�ci�. Ca�y str�j m�odego hrabiego niezbyt by� do odwiedzin domu rodzicielskiego stosowny, ale taki, jakiego prawid�a wymaga�y od przybywaj�cego wieczorem z podr�y salonowego m�odzie�ca. Tu�urek czarny le�a� na nim, rysuj�c pi�kn� cia�a budow� prze�licznie, buciki mog�yby by�y s�u�y� elegantce do przechadzki, bielizna �nie�nej bia�o�ci, ze z�otymi guzami od najpierwszego 19 h a r a c z (ar.) - tu: op�acanie si� komu�, danina 20 a d m i r a c j a (�ac.) - podziw, uwielbienie 11 wiede�skiego jubilera, skrojona by�a wedle miary i czyni�a zaszczyt paryskiemu krawcowi, kt�ry jej dostarczy�. Obok niego chor��y w starej, wyszarzanej szaraczkowej kapocie i koz�owych butach odbija� dziwn� jak�� powag� i m�sk� si��, gdy w tej postaci zna� tylko by�o pieszczone o zewn�trzn� form� starania. Ile razy oczy starego przebieg�y, a raczej o�lizn�y si� szybko po synu, spuszcza� je jakby zawstydzony i zbola�y. Matka natomiast spogl�da�a na to dzieci� tak �liczne z pociech�, tryumfem coraz rosn�cym i unika� si� zdawa�a spojrzenia na m�a, a�eby widok ten nie zatar� jej doznawanej rozkoszy. � Stryj kaza� o�wiadczy� swe uszanowanie � rzek� hrabia Roman po niejakim czasie � by�by zapewne sam ze mn� przyjecha�, bo bardzo pragn�� widzie� ojca i mam�, ale zostawi�em go chorym. Le�a� nawet przez dni kilka... by�bym przy nim zosta�, gdyby nie wyra�ny rozkaz udania si� do U�cia. � C� mu to tam jest? � spyta� chor��y. � Nie wiem prawdziwie � odpar� przyby�y � ale puchlina, kt�r� miewa� w nogach, zdawa�a si� nieco post�powa� do g�ry. � To bardzo z�y znak � rzek� stary � a doktorowie... � Nadworny nasz dosy� by� strwo�ony � odezwa� si� Roman � przywo�ano nawet doktora Szwarca ze Lwowa... � Powiniene� by� si� zatrzyma� � wtr�ci�a matka cicho. � Stryj mi kaza� jecha� � odpar� zapytany � i poleci� ojcu odda� list, do kt�rego zdawa� si� przywi�zywa� wag�, bo mi kaza� przywie�� na� odpowied� jak najrychlej. To m�wi�c hrabia Roman doby� bardzo pi�knego pugilaresu z bocznej kieszeni, otworzy� go i wyj�wszy ze� list wsta�, by ojcu dor�czy�. Chor��y siedzia� w�a�nie przy stoliku, na kt�rym by�y dwie �wiece; w milczeniu wi�c otworzy� zaraz kopert� i na list rzuci� okiem. Nie �miej�c przyst�pi�, �ona stara�a si� po twarzy m�a odgadn��, co m�g�by list zawiera�. Rysy jednak czytaj�cego nie dozwoli�y nic si� domy�la�, po chwili, przebieg�szy pismo, z�o�y� je nie m�wi�c s�owa i schowa� do kieszeni. Pani chor��yna zawaha�a si� z zapytaniem, przemog�a ciekawo��. � C� pisze? � wyrwa�o si� jej w ko�cu. � Pom�wimy o tym p�niej � i zerwa� si� chor��y. � Ale to prawdziwe nieszcz�cie ta choroba hrabiego � wtr�ci�a �ywo matka, nie chc�c okaza� po sobie, ile j� lakoniczna odpowied� m�a obesz�a � pewnie ci kaza� powraca� pr�dko... bywasz u nas tak rzadko, nawet si� tob� nacieszy� nie mo�na... � Ani go pozna�, co gorzej! � dorzuci� chor��y. � Powr�t m�j � j�kaj�c si� wtr�ci� syn � ma zale�e� od rozkazu ojca... Spojrzenie badawcze matki nic nie potrafi�o doby� z zachmurzonego chor��ego, kt�ry westchn�wszy, podpar� si� na r�ku i zaduma� g��boko. Skorzysta�a tylko z tego matka, po cichu poufalsz� z synem rozpoczynaj�c rozmow�. � Przygotowa�am ci najlepszy pok�j, m�j Romanku � szepn�a matka ca�uj�c go w g�ow� i przyciskaj�c j� do serca. � Kaza�am ogie� napali� na kominie. Ty nawyk�e� do tylu wyg�dek, o kt�rych my wyobra�enia nie mamy, sama nie wiem, jak by ci dogodzi�. � A! tu mi zawsze dobrze b�dzie! � cicho, ca�uj�c w r�ce matk�, odezwa� si� syn. 12 � A tam? wszak i tam jest... musi ci by� dobrze, kochany Romanie. � Ale mnie dot�d wsz�dzie by�o i jest dobrze, kochana mamo � rzek� ch�opak rumieni�c si�. Rozmowa przesz�a w szept cichy, a chor��y, jakby przebudzony, nagle wsta� i pod jakim� pozorem z wolna si� wysun�� z pokoju. Na�wczas nami�tnie schwyciwszy dzieci� w obj�cia, chor��yna zawo�a�a: � O! musisz mi wszystko, wszystko opowiedzie� o sobie! Pomimo dziwnej nie�mia�o�ci, kt�rej hrabia Roman nie mia� wcale w salonach, a nabawia� go j� mimowolnie dom rodzicielski, ilekro� w nim go�ci� � by�by si� szczerze z matk� rozm�wi�, bo do niej daleko by� �mielszym, ale ojciec wkr�tce powr�ci�, a jego surowa posta� zamkn�a usta obojgu. Na twarzy starego zna� by�o, �e mu jaka� nowa troska przyby�a, a pewnie �w list stryjowski przeczyta� musia�. Poszed� na swe dawne miejsce przy stoliku i siad�, wedle zwyczaju r�ce z�o�ywszy. Rozpytywano o zdrowie hrabiego Filipa, o ostatnie podr�e Romana odbyte po Europie, bo dla doko�czenia wychowania wysy�a� go przybrany ojciec do W�och, Francji i Anglii, a Niemcy zna� ju� dawniej. M�odzieniec pod wra�eniem �wie�ym tego, co widzia�, unosi� si� nad pi�kno�ciami natury, dzie�ami sztuki i wysok� cywilizacj� zachodnich kraj�w. Matka s�ucha�a go z zachwytem, ojciec z ciekawo�ci� ponur� i smutn�. Par� razy nawet przerwa� mu owe zachwyty, zwracaj�c uwag�, �e w�asny kraj mia� te� wiele rzeczy widzenia i poznania godnych. Tych hrabia Roman nie mia� zr�czno�ci zwiedzenia, bo to zapewne w program wychowania jego nie wchodzi�o. Po herbacie i razem prawie podanej wieczerzy, bo tej czas by� nadszed�, a chor��y swych obyczaj�w dla nikogo zmienia� nie lubi�, hrabia Roman uda� si�, oddawszy dobranoc, na spoczynek. Odprowadzi�a go matka do wcze�nie przygotowanego pokoju wychodz�cego na ogr�dek, kt�ry na kr�tki pobyt swego dziecka, po kryjomu przed m�em, stara�a si� przybra� wedle w�asnych poj�� o wygodach i nawyknieniach tego �wiata, w kt�rym �y�o jej dzieci�. Pok�j to by� w zwyk�e czasy przeznaczony dla krewnych i go�ci. Pali�o si� w nim najsuchszymi olszowymi drzewkami na kominku przybranym bukietem jesiennych kwiat�w, jakie m�g� dostarczy� ogr�dek. Ca�e ��ko i pod�oga przed nim us�ana by�a ogromnym dywanem macierzy�skim jeszcze wyprawnym, ale od dawna w kufrze spoczywaj�cym. �wie�o zachowane jego barwy i jaskrawe r� bukiety dziwnie si� wydawa�y na nie pokostowanej, z prostych tarcic21 pod�odze. Ale tej niepodobna by�o zmieni� i matka tylko j� wstydliwie poprzykrywa� usi�owa�a ma�ymi kilimkami dodatkowymi, tak �e ledwie si� jej kawa�eczki pozostawa�y. Z w�asnej sypialni okrad�a matka te� stary zegar, bez kt�rego komin obej�� si� nie m�g�. Wykadzono lawendow� w�dk� i sionk�, i pok�j, a co tylko wymy�le� by�o mo�na dla wygody panicza, zniesiono na jego stolik i komod�. �wie�e firanki bia�e nadawa�y niepozornej izdebce, kt�rej belki do rozpaczy chor��yn� doprowadza�y, fizjognomi� weso�� i mi��. Nie by�o tu jednak tego wytworu22 i elegancji, jakich �yczy�a matka, bo tych dom ca�y nie mia� nigdy. 21 t a r c i c e - grube deski otrzymane przez pod�u�ne przeci�cie okr�glak�w 22 w y t w � r - tu: wytworno�� 13 Wytworne t�omoki i torebki podr�nego z czerwonej sk�ry z br�zowymi okuciami sta�y dot�d nie rozpakowane, bo s�u��cego nie by�o. Spostrzeg�szy to, matka zacz�a si� naprz�d domaga�, aby pom�c mog�a do roz�o�enia synowskiej toalety. Hrabia Roman nie zaprzeczy�, �e wypakowanie jej by�o niezb�dn� potrzeb�, lecz chcia� si� tym sam zaj��. � Ja jestem nawyk�y w istocie do wielkiego porz�dku � rzek� � bo i stryjaszek to lubi, �eby zawsze by�o przyzwoicie wszystko i w swym miejscu... ale ja to natychmiast podobywam i roz�o��. Do roz�o�enia wszak�e okaza� si� brak sto�u nakrytego, kt�ry by przybory eleganta m�g� pomie�ci�. Na komodzie bowiem i na ma�ym stoliczku tyle nagromadzono r�nych rzeczy, i� toaleta ju� by si� na nich jak nale�a�o roz�o�y� nie mog�a. Ch�opak zawo�any wni�s� ��dany st�; serwety jednak nie dozwoli� zas�a� hrabia Roman, upewniaj�c, �e j� ma z sob� i wozi zawsze na wszelki wypadek. Z pedantyczn� dok�adno�ci� otworzy� zamczyst� torb�, kt�ra rozwar�szy si�, ukaza�a zdziwionym oczom matki we wn�trzu swym niezliczone mn�stwo tajemniczych narz�dzi, flaszek, szczotek, woreczk�w, pude�eczek i skrzyneczek. � I do czeg� si� to wszystko przyda� mo�e? � zawo�a�a pani chor��yna. Roman u�miechn�� si� z pewn� dum�. � Ale tu nie ma jednej �pilki, kt�ra by nie by�a koniecznie, nieodbicie potrzebn�, widzi kochana mama � rzek�, dobywaj�c lusterko, flakony, puszki i ca�y szereg najdziwaczniejszych narz�dzi. � Bez tego ja bym doprawdy nie wiedzia�, jak si� przyzwoicie umy� rano i ubra�... Dwana�cie flaszek perfum r�nych, w�d do z�b�w, do twarzy, kilka g�bek r�nego kalibru, r�czniki twarde i mi�siste, cienkie i delikatne, na ostatek pude�ko r�nych guzik�w i kolekcja szpilek za�wieci�y symetrycznie u�o�one na stole. Za tymi posz�o wydobywanie ubra� wieczornych i rannych, czapeczek, fez�w23, szlafrok�w, pantofli ciep�ych i zimowych... tak �e chor��yna, kt�rej to bogactwo zrazu pochlebia�o, w ko�cu sama te� u�miecha� si� z niego zacz�a zamy�lona. � Przyznam ci si� � odezwa�a si� cicho � �e jeste�cie niewolnikami wielu, zdaje mi si�, niezupe�nie potrzebnych nawyknie�. M�j Bo�e! my�my �ycie ca�e przebyli, nie domy�laj�c si� wcale ich niezb�dnej konieczno�ci, ale... � Ale, prosz� mamy � ca�uj�c j� w r�k� doda� hrabia Roman � u nas by�by wy�mianym, kto by do powszechnego zwyczaju si� nie stosowa�, a pope�ni� jak�� nieforemno��, okaza� si� nie�wiadomym pewnych obyczaj�w, to zabija. � To by� mo�e � spuszczaj�c g�ow� i siadaj�c u kominka, zamkn�a matka � ja te� dziwi� si� tylko, a nie krytykuj� nic... M�wmy raczej o tobie. Jak�e stryj? zadowolniony z ciebie? � Tak mi si� zdaje � odpar� Roman � okazuje ci�gle najwi�ksz� czu�o�� dla mnie i nieraz mi powtarza�, i� zi�ci�em jego nadziej� i godnym si� okazuj� potomkiem wielkiego Zebrzydowskich domu. Staram si� do jego wskaz�wek i rad stosowa�. Moje stosunki nawet, znajomo�ci, przyja�nie podda�em jego rozkazom. 23 f e z (tur.) - niska czerwona czapeczka zako�czona czarnym chwastem 14 � Bo� ty tak�e dobre, poczciwe dzieci�! � przerwa�a matka, aby mie� pow�d poca�owa� go w g�ow�. Ch�opak zarumieni� si� z rado�ci i dumy. � Ale wie mama - doda� po cichu, rumieni�c si� bardziej jeszcze i spuszczaj�c oczy na �liczne swe bia�e, d�ugie, szlifowane pazurki � wie mama, po co mnie tu podobno wys�ano i co, je�li si� nie myl�, list stryjaszka zawiera? Chor��yna ciekawe otworzy�a oczy, a Roman, zbli�aj�c si�, szepn��: � Zdaje mi si�, �e stryj mnie chce o�eni�! Matka drgn�a i mimowolnie klasn�a w d�onie. � Czy to mo�e by�? � Ju� mi co� nawet wspomnia� o tym. Czuje si� gorzej i rad by to ma��e�stwo co rychlej przyprowadzi� do skutku. Pewnie o tym pisa� do ojca. � Ale z kim�e! z kim? Znasz j�? � podchwyci�a chor��yna. � Ja? widzia�em j� raz tylko z daleka w salonie � rzek� ch�opak. � Kt� to jest? � Niech no mama pos�ucha... to pomys� stryjaszka, a mo�e dawno osnuty projekt, o kt�rym tylko wprz�dy wspomina� nie chcia�... Chor��yna starym zwyczajem po cichu na intencj� t�, �eby z�ej nie us�ysze� nowiny, pr�dko zm�wi�a �Zdrowa�k�. Roman poprawi� w�osy, potem turkusowy pier�cie� na palcu, potem krawatk� i �pilk� i tak m�wi� zacz��: � W czasie kiedy jeszcze stryj mia� interesa, jak powiada, i nim z nich przyszed� do tej wielkiej fortuny... � Kt�r� tobie zapisuje � wtr�ci�a matka. � Pozna� si� we Lwowie z bardzo znacznym urz�dnikiem austriackim, baronem von Wilmshofen. M�wi�, �e to stara bardzo familia i w wielkim znaczeniu i �askach u dworu. Ten baron o�eni� si� we Lwowie z Polk� i jako� mu si� tak szcz�liwie wiod�o, �e do d�br w Galicji przyszed�. P�niej wi�c ze stryjem s�siadowali i kochali si� jak bracia. Umar�a Wilmshofenowi �ona, a potem i on sam jako� pr�dko �ycie sko�czy�, zostawiaj�c c�rk� jedynaczk�, dziedziczk� s�siaduj�cego z naszym maj�tku. A �e z famili� sw� �y� baron niedobrze, bo go podobno zna� nie chcia�a, gdy ubogi wszed� w s�u�b�, nie naznaczy� opiekunem nikogo, tylko stryja. Stryj si� z tym nie wydawa�, �e pann� wychowywa�, oddawa� na pensj� i ca�ym maj�tkiem zarz�dza�. Panna doros�a, ma przy sobie tylko teraz jedn� star� ciotk�, niejak� pani� Nieczujsk�. Stryj widocznie chce mnie z ni� swata�. � I nie pozna� was z sob�? � przerwa�a matka � i to jaka� Niemka! � Tylko nazwisko niemieckie, a wychowana we Lwowie na najpierwszej pensji w klasztorze. Stryj rad by co rychlej nas, widz�, po�eni�, bo si� obawia, aby jej kto nie pochwyci�. Panna jest baron�wna i ma par� milion�w posagu. Chor��yna chwyci�a si� za g�ow�. � Poczciwy stryj magnatem ci� zrobi! a co to za wielki cz�owiek! ile�my mu winni... Panna wychowana w klasztorze... wi�c to skromne i poczciwe by� musi. A �adna�? Roman si� na nowo zarumieni�. � O! bardzo pi�kna! � zawo�a� � chocia� niewiele o tym m�wi� mog�, bo j� w salonie tylko widzia�em z daleka, ale mi si� wyda�a bardzo wdzi�czn�. Zna� po niej wielk� pani�. Jak si� ubiera, jaki ch�d, ruchy, dystynkcja. Wszyscy si� nad ni� unosili. 15 � Ale jak�e stryj m�g� ju� pisa� o ma��e�stwie niby o rzeczy pewnej i osnutej, gdy ty zaledwie wiesz o nim, a z pann� nie mia�e� czasu zrobi� znajomo�ci ani si� stara� jej podoba�. � Prosz� mamy � odpar� z niejak� zarozumia�o�ci� m�odzieniec � na wielkim �wiecie wszystkie ma��e�stwa tak rozumnie i z planem si� wykonywuj�. Dlaczego� by przyzwoity m�ody cz�owiek nie mia� si� pannie spodoba� albo taka panna jemu? � Ale� charaktery? przywi�zanie? � A, kochana mamo � cicho odezwa� si� Roman � ja tylko to powtarzam, co widz� i s�ysz�. U nas wszystko tak jest �ci�le uregulowane, okryte prawnymi formami, przewidziane, obmy�lane, �e si� zawsze charaktery zgodzi� musz�, a jak stryj powiada, przywi�zanie albo si� p�niej urodzi, albo przyzwoici ludzie potrafi� si�, nie okazuj�c tego po sobie, obej�� bez niego. Chor��yna, s�uchaj�c tej teorii synowskiej, dziwnie pocz�a trz��� g�ow�. � Inny to �wiat � rzek�a � ja go tam ani rozumiem, ani mog� poj��, ale musi to z tym by� dobrze, kiedy ludzie, co na �wiecznikach stoj�, do tego doszli i tak sobie �ycie u�o�yli... �eni� si� i u nas dla dogodno�ci, przez rozwag�, a ma��e�stwa bywaj� ni gorsze, ni lepsze ni� te, kt�re mi�o�� wi��e... A jednak�e... Westchn�a matka. � C� mnie do tego � doda�a � je�li ty to znajdujesz naturalnym i dobrym... a jednak ja bym dla ciebie by�a pragn�a �ony, co by ci�, jak wart jeste�, kocha�a... Spojrza�a na� i pocieszy�a si� my�l�: � Kt�ra� by tego �licznego ch�opca mog�a nie kocha�! Zdaje si�, �e hrabia Roman, nie wydaj�c si� z tym, podziela� jej przekonanie. � My�lisz, �e o tym pisa� do ojca? � zapyta�a chor��yna. � Tak s�dz�, kaza� mi na list przywie�� odpowied�. G�ownie olszowe dopala�y si� na kominku, stary zegar wskazywa� jedenast� godzin�. Chor��ynie przysz�o te� na my�l, �e dziecko mog�o by� zm�czone, wsta�a wi�c �ciskaj�c je w milczeniu, zadumana, a hrabia Roman, odprowadziwszy j� do sieni, rozebra� si� przy niezr�cznej pomocy ch�opaka, kt�rego mu przys�ano do skomplikowanej toalety wieczornej, nie mniej jak dzienna wyszukanej i prawid�owej. Tymczasem chor��yna sz�a do sypialni, gdzie m�a zasta�a kl�cz�cego i zatopionego w jakim� rozmy�laniu g��bokim. Zdaje si�, �e przyj�cie jej us�yszawszy, stary po�piesznie doko�czy� modlitwy i wsta� jakby ze snu przebudzony. W twarzy jego zamiast rado�ci, jak� powinno by�o obudzi� przybycie dzieci�cia, malowa�a si� bole�� utajona. Chor��yna przewidywa�a ju� z niej burz�. � Czy to jegomo�ci niedobrze z tego wzruszenia? � rzek�a � mo�e by� si� co napi�? � Ja? napi�? � podchwyci� stary � chyba letejskiej wody24? 24 l e t e j s k a w o d a - woda z mitologicznej rzeki Lete, kt�ra mia�a dawa� zmar�ym zapomnienie przebytych na ziemi cierpie� 16 � Jaka� to woda? ja jej w domu nie mam � w prostocie ducha odezwa�a si� chor��yna � mo�e Roman, co z sob� r�ne rzeczy wozi� musi, ma j� przypadkiem, posz�abym wzi���. Stary si� u�miechn��. � Nie trzeba nic ju� � rzek� � przejdzie to, jak przesz�o wiele, jak wszystko przechodzi. Asi�d�ka ju� pewno wiesz o nowym pana Filipa projekcie. Lalk� t� ledwie wystrychn��, ju� smarkacza �eni� my�li, i to jeszcze z baron�wn� niemieck�. � Roman mi m�wi�, �e si� czego� domy�la... ale panna milionowa. � Niech�e by sobie zanios�a i siebie, i miliony do Niemiec � zawo�a� chor��y � tego jeszcze brak�o, �eby Roman przy niej si� na cudzoziemca wystrychn��, cho� i tak nie wiedzie�, co to jest... ni Polak, ni Francuz, ni Austriak, ni szlachcic, ni... Ruszy� ramionami. � Prosz� mnie o zezwolenie � doda� �miej�c si� ironicznie � prawdziwy luksus i ceremonialno�� pana Filipa, bo� wiedz�, �em syna si� zrzek� i r�ce mam zwi�zane. Zda�em jego losy i szcz�cie o przysz�o�� na stryja, niech sam radzi... � Ale� dziecku cho� b�ogos�awie�stwo twe nale�y � wtr�ci�a chor��yna. � Co mu po nim � smutnie rzek� ojciec � obcy�my sobie, niepodobny do mnie, ja go nie rozumiem... rozesz�y si� drogi nasze. G�osu mu na chwil� zabrak�o, lecz wnet z podniesionym i gwa�townym wybuchem m�wi� znowu zacz��: � O! nieszcz�sna to by�a i grzeszna �ycia mojego godzina, gdym, uleg�szy wam, dziecka mojego si� wyrzek�. Karze mnie B�g, bom zas�u�y�, bom nie powinien by� dla marnej pr�no�ci, dla bogactwa, dla jakich� wielko�ci g�upich, kt�re w oczach Bo�ych i ludzi statecznych nic nie znacz�, oddawa� dziecko na pastw� komediantom, by z niego lalk� zrobili. Chor��yna przera�ona za�ama�a r�ce. � Na mi�o�� Bo��, ucisz si�! co ci jest? Jeszcze Roman pos�yszy! Co pomy�li? Ju�e� i tak zimno go przyj�� i karzesz za sw� win�, je�eli to by� ma twoja wina. Za c� ka�esz mu pokutowa�? Stary si� umiarkowa�. � Masz s�uszno�� � rzek� t�umi�c wzruszenie � dosy� tej rozmowy bolesnej, sko�czmy dzie�, grzechy i kar� ofiaruj�c Panu na s�d Jego... To m�wi�c ukl�k� znowu i modli� si� zacz��. Jejmo��, kt�ra zrazu czeka� chcia�a, dop�ki nie doko�czy pacierzy, i na spoczynek nie sz�a, przekona�a si� wkr�tce, i� na pr�no by si� m�czy�a. Chor��y z g�ow� w d�onie zanurzon� nie przestawa� si� modli� ci�gle, niekiedy tylko westchnienie i bicie si� w piersi �wiadczy�o, i� czuwa� jeszcze. Zasn�a wi�c jejmo�� znu�ona i nie wiedzia�a nawet, kiedy biedny starzec pokutne swe mod�y doko�czy�. Nazajutrz rano, gdy si� zerwa�a z po�cieli, chor��ego ju� w pokoju nie by�o � wyszed� do dnia na palcach, aby si� zaj�� gospodarstwem. Jejmo�� znalaz�a go odpoczywaj�cego na �awce w ganku, smutnego jeszcze, ale z twarz� pogodn� i zrezygnowan�. Przewalczy� zna� na modlitwie wczorajsze usposobienie swoje i by� ju� panem siebie. Roman, kt�ry by� nawyk� do snu d�ugiego i d�u�szego czuwania, nie przebudzi� si� tak wcze�nie. Godzina by�a dziewi�ta i �liczny czas ch�odny, ranek 17 jesieni ze s�o�cem jasnym na niebie rozbudzi� wszystkich do �ycia, gdy matka, us�yszawszy ruch w pokoju syna, pos�a�a do� ch�opca, czy ka�e odemkn�� okiennice. Zerwa� si� Roman z po�cieli i zapowiedzia�, �e natychmiast wstanie i got�w b�dzie. Pomimo najwi�kszego wszak�e po�piechu przygotowan� kaw� trzy razy odnosi� musiano, nim si� w rannym ubraniu wielce gustowanym okaza� w pokoju. Ch�opak, kt�ry mu pos�ugiwa� i z ciekawo�ci� przypatrywa� si� ca�ej manipulacji rannego ubioru, donosi� co chwila o post�pie tej wa�nej czynno�ci. Opowiada� dziewcz�tom w kawiarni25, �e pan czesa� si� i szczotkowa� zacz��, �e zasiad� do pi�owania i szlifowania pazurk�w; �e trzeci raz coraz inaczej si� umywa�, �e w ostatku chustk� wi�za�, co trwa�o kwadrans, i r�kawiczki niezb�dne z wielk� usilno�ci� unikni�cia marszczk�w naci�ga�. Ca�y ten ceremonia� na wsi, do dwojga starych rodzic�w by� niezmiernie �mieszny, lecz hrabia Roman wychowanym by� i nawyk�ym, nigdy z surowych obowi�zk�w swych nie ust�powa� nic. Kapelusz ranny w�o�ony wieczorem, r�kawiczki niew�a�ciwego koloru wzi�te po po�udniu by�yby go w oczach w�asnych sromem okry�y. Nawet pob�a�aj�ca matka z lekka ruszy�a ramionami, spojrzawszy na r�kawiczki, kapelusz, misterny w�ze� krawatki i zaczesanie w�os�w, dowodz�ce niema�ego trudu po�wi�conego przer�ni�ciu ich pod lini� a� do karku. Ojciec mo�e dlatego, witaj�c si�, nie przygl�da� mu si� bardzo, a�eby znowu niepotrzebnie nie oburzy� si�. Zapach, kt�ry z sob� wni�s� do pokoju Roman, wo� najczystsza �Jockey Clubu�26 neutralizowa�a resztki dawnego ja�owca i sk�rek jab�kowych z cukrem, ale nienawyk�ym zda�a si� zbyt siln� i u m�czyzny te� �mieszn�. Kawa z najdoskonalszym ko�uszkiem i sucharkami, kt�r� przygotowa�a matka, zdziwi�a bardzo hrabiego Romana nawyk�ego �niada� po angielsku, herbat�, szynk� i jajami na mi�kko; zawaha� si� przed fili�ank�, gdy� innej kawy nad czarn� nie pija�. Odgad�a matka, �e w czym� uchybi� musia�a, i szepn�a na ucho, co by sobie mie� �yczy�. Roman musia� si� przyzna� do jaj i herbaty, co usz�o, szcz�ciem, oka chor��ego, a samowar podano nieznacznie. W ci�gu �niadania stary ojciec stara� si� syna s��wkiem zaczepi�, badaj�c o nauki. Odpowiedzi nie bardzo wida� by�y zrozumia�e, bo wkr�tce pyta� zaprzesta�. � Nie mo�e by� � rzek� w ko�cu � a�eby� asan nie wiedzia�, co mi w li�cie przywioz�e�. Stryj pisze, �e chce ci� o�eni�, zar�czaj�c, �e osoba przeznaczona mu jest maj�tn�, dobrze wychowan� i znakomitego rodu. Wzi�� na siebie wszystko, niech i w tym rozporz�dza. Ja mej synowej niestety ogl�da� nie b�d�, abym jej przykro�ci oszcz�dzi�, a byleby� wasze� by� szcz�liwym, c� mi do tego? Odpisz� wi�c, �e si� zgadzam, bo inaczej nie mog�, cho�bym inaczej �yczy� mo�e... Za wczesny to o�enek, cho� stare przys�owie m�odo �eni�cym si� dobrze wr�y27. Bodaj si� to sprawdzi�o... B�ogos�awie�stwo daj� z 25 k a w i a r n i a - w niekt�rych domach szlacheckich pomieszczenie, w kt�rym przyrz�dzano kaw� 26 �J o c k e y C l u b� (ang.) - nazwa perfumy m�skiej 27 s t a r e p r z y s � o w i e m � o d o � e n i � c y m s i �... - �Rannego wstania i wczesnego o�enienia si� nikt nie �a�owa�� 18 serca, bo tu pono B�g wi�cej b�dzie mia� do czynienia ni� z innymi i cudu jego potrzeba, aby klejony zwi�zek by� szcz�liwym. A w dodatku z Niemk� � westchn�� stary. � Ojciec dobrodziej pozwoli mi obja�ni� � wtr�ci� nie�mia�o Roman � �e panna chyba tylko nazwisko ma obce. � Byle nie serce � dorzuci� stary. � Pan Filip powinien wiedzie�, co czyni... musi j� zna�, opiekunem jej by�, wychowaniem si� trudni�, to mnie pociesza... sobie� by szkody nie chcia� czyni� ani przybranemu dziecku. Zatem wola jego i Boska. Sk�oni� g�ow�. � Ale si� przecie z bohdank� znacie? � spyta� chor��y po przestanku. � To jest.. ja j� raz widzia�em z daleka � rzek� Roman. � Tylko raz, i to z daleka � pochwyci� pan Zachariasz i prze�egna� si� w milczeniu. Na tym doko�czy� rozmowy w tym przedmiocie. � Stryj mi pisze � rzek� znowu, przeszed�szy si� po pokoju � a�eby� tym razem d�ugo nie bawi� w U�ciu i wzi�wszy odpowied� moj�, wraca�, a przyrzek�, �e jeszcze raz ci� przy�le. I w tym jego woli sprzeciwia� si� nie chc�, zw�aszcza �e chory i niespokojny. Jakkolwiek �al czuj� w sercu do Filipa, i� mi dziecko odebra�, trudno, bym mu wdzi�czen nie by� za to, �e, cho� po swojemu, pilne mia� staranie o waszmo�ci. Inaczej on to rozumia�, a, na sumienie, zrobi�, co przyrzek�... teraz, gdy chory, �al mi go, �e sam zosta�. Dzi� wi�c list przygotuj�, a na jutro rano do U�ci�uga konie � cicho doko�czy� stary i wyszed�. Matka ociera�a oczy. Roman siedzia� �a�o�liwie skrzywiwszy twarzyczk�, smutny, ale nie czuj�cy tak wielkiego �alu po rodzicielskim domu, do kt�rego wcale nie by� nawyk�y. By� tu jako� teraz tak nie w swoim �ywiole, tak nie oswojony z �yciem i obyczajem domowym, i� co chwila w czym� ojcu uchybi� si� l�kaj�c, cierpia� wi�cej, ni� si� cieszy�. Z lat dzieci�cych ma�o mu wspomnie� zosta�o o miejscach i ludziach, zatar�y si� one p�niejszym wychowaniem i �yciem. Ubogi dworek, prosty st�, us�uga kobieca, dziwne tryby tego powszedniego �ywota pracy upokarza�y go niemal. Nie b�d�c do tylu zepsutym, aby nie czu� poszanowania i mi�o�ci dla rodzic�w, by� dla nich zoboj�tnia�ym i z obowi�zku tylko oddawa� im cze�� nale�n�. Przypatruj�c si� ojcu, a nie mog�c poj��, a�eby z konieczno�ci i upodobania trwa� tak zagrzebany w wiejskim k�cie, przypisywa� to dziwactwu jego. Nie mog�o mu pomie�ci� si� w g�owie, a�eby Zebrzydowski przyszed� do takiego upadku i nie potrafi� si� z niego pod�wign��. Wiedzia� wprawdzie pan Roman, �e s� i biedniejsi jeszcze ludzie na �wiecie, przeznaczeni do twardej pracy, bez nadziei polepszenia bytu, ale t�omaczy�o mu to urodzenie, kastowo��, bez kt�rej nie pojmowa� �wiata. Pewnym rodom w jego przekonaniu, jako przedstawicielom tradycji przesz�o�ci, winno by�o spo�ecze�stwo opiek�, poszanowanie i t� cze��, jak� gdzie indziej oddaj� bia�ym krowom i s�oniom, dla kt�rych stawiaj� si� marmurowe ��oby kosztem wszystkich i per�owy obrok im sypi�. M�odzieniec odebra� by� to dobre wychowanie i zdrowe zasady, kt�re nie dozwalaj� przypuszcza�, a�eby Pan B�g wszystkich do jednego stworzy� losu i obowi�zk�w. Mia� zreszt� uczucie mi�osierdzia i lito�ci w sercu dla biednych, kt�rym w pewnej mierze czu� si� obowi�zanym dopomaga�, tak jednak, 19 aby ich od pracy nie odci�ga� i nie rozbudza� w nich nieprawych ch�ci do niepotrzebnego �wiat�a i wyrzekania si� stanu, do jakiego byli stworzeni. Dworek ojcowski w U�ciu prawie tak samo go zawstydza� jak hrabiego Filipa, a stan rodzic�w upokarza�. Jakkolwiek wi�c czu� si� do obowi�zk�w wzgl�dem nich, wola� je dope�nia� z daleka, i gdy po przebytym d�ugim dniu, raz tylko si� przebrawszy, bo mu matka odradzi�a na wiecz�r wyst�pi� we fraku, nazajutrz rano �egna� w ganku oboje chor�stwa, zasmuconych odjazdem jedynaka; gdy pow�z oddali� si� od U�cia � w sercu m�odego dziecka Pruhowa l�ej si� jako� zrobi�o. Odetchn�� swobodniej. Wraca� do �ycia, do kt�rego by� nawyk�ym, do kamerdynera, bez kt�rego obej�� si� nie m�g�, do kuchni, kt�r� przyzwoici ludzie jedynie karmi� si� mog�, do godzin snu i czuwania normalnych, s�owem, do tego porz�dku, bez kt�rego zdzicze� si� l�ka�. W ganku ma�ego dworku siedzieli pa�stwo chor�stwo, oboje zamy�leni, naprzeciw siebie, smutni oboje, i tym razem matka w duszy uznawa�a mo�e, i� pan Zachariasz mia� s�uszno��, bola�o j� wyrzeczenie si� dziecka, my�l, �e je nierych�o zobaczy i �e szcz�cia jego i �wietno�ci nie b�dzie mog�a by� �wiadkiem. Nie przeklina�a jak on dnia i godziny, gdy odda�a Romana, lecz poj�a teraz wielko�� uczynionej ofiary. W drodze ju� hrabia Roman odebra� dwie telegraficzne wiadomo�ci, i� s�abo�� hrabiego Filipa zagra�aj�cy przybra�a charakter, �e powinien by� powr�t przyspieszy�, nie trac�c ani chwili, gdy� tego po nim stryj wymaga�. Doktor nadworny, uspokajaj�c, wszak�e dok�ada�, �e choroba, acz �miertelna, kilka tygodni jeszcze przeci�gn�� si� mo�e. Hrabia Filip zna� stan sw�j niebezpieczny i z zupe�n� umys�u przytomno�ci� przygotowywa� si� do ostatniej podr�y. Z kilku ju� rys�w poprzedzaj�cych mo�na si� domy�la� charakteru tego niepospolitego cz�owieka, kt�ry powodowany ambicj�, niepospolitymi obdarowany zdolno�ciami, potrafi� stworzy� sobie fortun�, imi�, stanowisko i przysz�� wielko�� dla rodziny. W istocie pan Filip Zebrzydowski by� cz�owiekiem, jacy si� nie co dzie� rodz�. Si�a woli i rozumu zast�powa�y w nim wiele innych niedostaj�cych przymiot�w. Wykszta�cenie niezupe�ne winien by� sam sobie, energi� da�a mu natura niez�omn�. Z poj�ciem jasnym �wiata i ludzi, s�abo�ci i dr�g, kt�rymi id�c, korzysta� z nich mo�na, pocz�wszy od ma�ego, znalaz� si� u schy�ku �ycia jednym z najmo�niejszych galicyjskich magnat�w. Wyrobienie hrabstwa w tej ojczy�nie wszelkich tytu��w przysz�o mu z �atwo�ci�, a uznanie spo�eczne tego przyrostu nie ulega�o najmniejszej w�tpliwo�ci. Maj�tek otwiera� mu wrota do najwy�szych sfer, w�r�d kt�rych, mimo wychowania zaniedbanego, doskonale obraca� si� umia�. Razem si� w szko�ach uczyli z panem Zachariaszem i w �adnych innych pan Filip potem nie bywa�, wyuczy� si� jednak wprawnie m�wi� dwoma niezb�dnymi mu j�zykami, francuskim i niemieckim, przej�� formy towarzystwa, do kt�rego pragn�� si� wcieli�, a z ksi��ek naby� tej og�ady i encyklopedycznych okruszyn, o kt�rych wybornie wy�y� mo�na, nic nie umiej�c, w tak nazwanym wielkim �wiecie. Nikt nie w�tpi� w k�ku tym, kt�re zna�o bli�ej hrabiego Filipa, ani o jego prawach do hrabstwa, ani o �wietno�ci rodziny, o kt�rej dobrach w Kr�lestwie i pozycji rozpowiada� bardzo zr�cznie. W innych rzeczach mniej si� panu nowemu powodzi�o, o�eniwszy si� �wietnie, by� i w po�yciu nieszcz�liwym, i zmuszonym potomka zapo�yczy� od brata. Nie maj�c ju� innego celu w �yciu, na to dzieci� zla� wszystkie nadzieje swe i pla- 20 ny, w nim widzia� g�ow� odnowionego rodu, gdy� w ko�cu sam naby� tego przekonania, i� do prawdziwych Zebrzydowskich nale�y z krwi i ducha. Wychowanie Romana do tego zmierza�o g��wnie, aby w nim ani �ladu szaraczkowego nie pozosta�o szlachcica28, chcia� go mie� paniczem, cho�by ze wszystkimi wadami do tego stanu i powo�ania przywi�zanymi, byle w nim hreczkosieja29 nie by�o. Sta�o si�, jak pragn��. Roman wyr�s� na �liczn� lalk� i codziennie uszcz�liwia� sw� nico�ci� przyzwoit� rozkochanego w nim stryja. Przebacza� mu hrabia Filip jego m�odzie�cze wybryki, byle one z gustem i z szykiem by�y wykonywane. Cieszy�y go nawet, bo panicz zbyt ogl�dny, obrachowany i zimny nie by�by tak prawdziwym. Oszcz�