396

Szczegóły
Tytuł 396
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

396 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 396 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

396 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

HARRY HARRISON Uczciwy dzie� pracy (An Honest Day's Work) 1972 Prze�o�y� Jaros�aw Kotarski Html:Grabcu Zawsze uwa�a�em, �e brak jest literatury S-F o robotnikach, czyli klasie pracuj�cej. Nie �ebym �ywi� nieprzepart� ch�� czytania tego typu dzie�, jak to traktorzysta z tkaczk� ratuj� galaktyk�, ale uwa�am, �e ka�d� nisz� ekologiczn� nale�y zape�ni�. No, w najgorszym razie pr�bowa� zape�ni�. Pe�no jest bohater�w z klasy �redniej, nie m�wi�c ju� o arystokracji, jak w�adcy planet czy hegemonowie galaktyki, a o zwyk�ym, szarym robotniku nic. Powiedzia�em, co my�l� przy kt�rej� okazji Brianowi Aldisowi (z wykszta�cenia socjolog), ko�cz�c, �e powinna powsta� przynajmniej jedna opowie�� o pracowniku wodoci�g�w i kanalizacji miejskiej, kt�ry ocali �wiat. Us�ysza�em w odpowiedzi, �e jestem wprost stworzony, by takow� napisa�. Wi�c napisa�em. Ja tam ino robie, co powinienem i nikt na mnie nie narzeka - oznajmi� stanowczo Jerry, przygryzaj�c ustnik starej fajki. - Co mam, to zrobie i kwita. - Wiem, �e jest pan sumiennym pracownikiem, panie Cruncher - zapewni� porucznik - i nikt nie chce, by zrobi� pan co� niezgodnego z przepisami. Chcemy jedynie, by pan nam pom�g�, wykonuj�c sw� prac�, to wszystko... Jerry przyjrza� si� podejrzliwie jego podartemu mundurowi i nieco dzikiemu wzrokowi i mrukn�� ponuro: -Jak znam �ycie, to b�d� z tego same k�opoty... K�opoty ju� by�y i to z gatunku najgorszych. Cho� spodziewano si�, �e nast�pi�, nikt nie przewidzia�, jak� przybior� form�, w zwi�zku z czym nikt te� nie by� na nie przygotowany. Plany opracowane na wypadek inwazji nie bra�y pod uwag� takiego przebiegu wydarze� i paruset betelgazja�skich komandos�w na dw�ch lub trzech okr�tach omal nie opanowa�o ca�ej planety. Taka jest prawda, a nie to, co podawali rozhisteryzowani dziennikarze i udzielaj�cy im wywiad�w oficerowie (zazwyczaj specjali�ci od liczenia gaci) o setkach okr�t�w i tysi�cach napastnik�w. I jeszcze jedno: misja handlowa za�o�ona przez mieszka�c�w Betelguzy w kraterze Tycho by�a misj� handlow� i z atakiem nie mia�a nic wsp�lnego ku szczeremu rozczarowaniu naszych strateg�w. - Pu�kowniku, to jest pan Cruncher, kt�ry zg�osi� si� na ochotnika... -Cywil?! Zabiera� go st�d, i to natychmiast! Najpierw zawi�za� oczy! Durniu, ta siedziba ma taki stopie� utajnienia... - Sir, stopie� utajnienia i tak nie ma w tej chwili �adnego znaczenia, gdy� mamy odci�t� ��czno�� ze wszystkimi oddzia�ami. - Cisza, kretynie! - Pu�kownik poczerwienia�. Nigdy nie lubi� rezerwist�w, zw�aszcza przem�drza�ych. - Panie pu�kowniku, sytuacja jest desperacka, tote� wymaga desperackich rozwi�za�... - Sier�ancie! Wyprowadzi� porucznika i tego tu na strzelnic� i rozstrzela� za naruszenie tajemnicy s�u�bowej w czasie wojny! - Panie pu�kowniku... - Sier�ancie, to rozkaz! Sier�antowi brakowa�o czterech miesi�cy do emerytury, tote� podj�cie decyzji nie by�o spraw� �atw�. Nie maj�c wyj�cia, w ko�cu wsta�, wyszed� do toalety i starannie zamkn�� za sob� drzwi. Pu�kownik, kt�rego twarz przybra�a barw� �wie�o ugotowanego raka, obserwowa� jego poczynania z wyba�uszonymi oczami. W ko�cu si�gn�� po bro�, lecz zanim zdo�a� j� wyj�� z kabury, zacharcza� i zwali� si� na biurko. A z biurka na pod�og�. - Sanitariusz! - rykn�� porucznik. Wezwany trzasn�� drzwiami, spojrza� na le��cego i nawet si� nie schylaj�c, oznajmi�: - No to wreszcie go krew zala�a. Zawsze by� cholerykiem. Sier�ant zwolni� ubikacj� i pom�g� usun�� trupa pod �cian�. A Jerry Cruncher przygl�da� si� temu wszystkiemu spokojnie, nie wypuszczaj�c spomi�dzy z�b�w wys�u�onej fajki. -Prosz�, panie Cruncher-j�kn�� porucznik-musi nam pan pom�c! Jest pan nasz� ostatni� desk� ratunku. * Analizuj�c wydarzenia owej Czarnej Niedzieli z perspektywy czasu, �atwo jest zrozumie� genialn� prostot� plan�w przeciwnika, jak i powody, dla kt�rych prawie zako�czy�y si� one sukcesem. Wojska i okr�ty Ziemi gotowe by�y do odparcia zmasowanego ataku. Czeka�y na pozycjach, zwracaj�c baczn� uwag� na tak zwan� "misj� handlow�" na Ksi�ycu i pozostawa�y w sta�ej ��czno�ci na wypadek niespodziewanych pomys��w przeciwnika. ��czno�� na wszelki wypadek by�a zdublowana-radio, lasery, podziemne ekranowane kable, helikoptery i mikrofale - mia�a tylko trzy minusy: w ca�o�ci sz�a przez trzy centrale: G��wn� ComCent w Global City i dwie zast�pcze. Doda� nale�y, �e opr�cz jednostek na planecie obs�ugiwa�y one si�y rozlokowane na Ksi�ycu i ca�� flot�. W�a�nie te trzy cele sta�y si� obiektem ataku komandos�w z Betelguzy, poprzedzonego zrzuceniem na ka�d� z nich bomby antygrawitacyjnej. Bitwy stoczone w warunkach niewa�ko�ci, do kt�rych napastnicy byli przyzwyczajeni, w przeciwie�stwie do obro�c�w, by�y b�yskawicznie przegrane przez ludzi. W efekcie powsta� totalny chaos - sztaby odci�te od oddzia��w, czo�gi od piechoty, zaopatrzenie od pierwszej linii. Jedynie na kr�tki dystans mo�na si� by�o porozumie� przy pomocy kr�tkofal�wek i radiotelefon�w. Stacje radiowe na Ciemnej Stronie Ksi�yca wykry�y zbli�aj�c� si� zza Saturna flot� inwazyjn� i nie mia�y mo�liwo�ci kogokolwiek o tym poinformowa�. * - Musz� pogada� z majstrem - o�wiadczy� Jerry. - Mam dzie� wolny, a zabieranie nie upowa�nionych do kana��w, to jak w kij piern��. Jak go znam, to mu si� te� ten pomys� si� nie spodoba. - Panie Cruncher. - Porucznik wyra�nie stara� si� zachowa� zimn� krew. - Jakby pan nie wiedzia�, to mamy wojn�, a jedna z jej ofiar le�y pod �cian�. Nie zdo�a si� pan dodzwoni� do majstra, bo cywilna ��czno�� tak�e nie dzia�a. -To mi si� nie podoba, cholera, to mi si� zupe�nie nie podoba. - Nam te� nie i dlatego potrzebujemy pa�skiej pomocy. Obcy zaj�li centra ��czno�ci i musimy je odbi�. Zdo�ali�my zawiadomi� najbli�sze oddzia�y i wojsko pr�buje je zdoby�, ale zosta�y zbudowane jak prawdziwe twierdze i nie jest to proste zadanie. A nie s�dz�, �eby�my mieli wiele czasu. -Twierdze? To jak oni je zdobyli?! - C�... jest niedziela, czyli minimalne za�ogi alarmowe, O �smej by�y apele, zmiany dy�urnych i wart... - Z�apali nas w gaciach i w czasie srania - parskn�� Jerry, wyra�nie daj�c do zrozumienia, co my�li o takim wojsku. - No dobra, chcecie wej�� do �rodka. A co to ma wsp�lnego z uczciwie pracuj�cym cz�owiekiem? Jest niedziela. - Wojna nie zwraca uwagi na dzie� tygodnia, a pan jest najstarszym pracownikiem miejskiej sieci wodoci�gowokanalizacyjnej i prawdopodobnie jedynym, kt�ry zna odpowied� na nasz problem. Nasze centrale maj� w�asne �r�d�a energii, ale w czasie pokoju korzystaj� z normalnej sieci miejskiej. Teraz prosz� si� dok�adnie zastanowi�: czy mo�emy si� do nich dosta� od do�u, z kana��w? Zw�aszcza do ComCent? - A gdzie ono jest? - Jerry przydusi� kciukiem tyto�, zapali� i z lubo�ci� zaci�gn�� si� �mierdz�cym dymem. -Na rogu Osiemnastej i Wiggan Road. -Aaa, to dlatego jest tyle kabli w sto czwartym BpL. -Mo�na si� tam dosta�? Przez d�u�sz� chwil� s�ycha� by�o jedynie bulgot fajki Jerry Cruncher my�la� intensywnie, co by�o wida� po jego minie i nie by�o to zaj�cie przychodz�ce mu �atwo (to te� by�o wida�). Pozostali za� wstrzymali oddechy, by go nie, rozprasza�. Dobrze, �e cisza nie trwa�a zbyt d�ugo, bo by si� jeszcze podusili z nerw�w. Jerry wyj�� fajk� z ust i w ko�cu oznajmi�: -Da si�. * Nie by� to doborowy oddzia� do zada� specjalnych, ale by� to jedyny, jaki m�g� si� podj�� tego zadania. No i mimo wszystko byli to �o�nierze (mechanicy, technicy, �andarmi, kucharze, kanceli�ci i gaciowi) uzbrojeni w najlepsz� bro�, jak� mia�a do zaoferowania zbrojownia oraz w �wiadomo��, �e od nich zale�� losy �wiata. Na Jerry'ego czekali na wyznaczonym skrzy�owaniu ledwie kilka minut. Zjawi� si� ubrany w ci�ki gumowy p�aszcz, taki� kapelusz i wysokie do pasa buty. Na ramieniu mia� wys�u�on� skrzynk� z narz�dziami, a w z�bach nie zapalon� fajk�. - Ale ubrani - oceni�, przygl�daj�c si� krytycznie oddzia�owi. - Wszyscy maj� pe�en ekwipunek polowy - zaprotestowa� porucznik. -Ale ubrani do kana��w. Tam jest cholernie mokro... - To s� ochotnicy i skoro gotowi s� zgin�� za spraw�, to troch� wilgoci niewiele dla nich znaczy. Mo�emy i��? Jerry potrz�sn�� g�ow� z dezaprobat�, lecz zachowa� milczenie i ruszy� ku �rodkowi ulicy, gdzie znajdowa� si� w�az do kana��w. Wsadzi� w jego wyci�cie jaki� wichajster, przekr�ci� i wprawnym ruchem odsun�� ci�k� klap� na jezdni�. - Pojedynczo za mn� - poleci�. - Ostatnich dw�ch zasunie p�yt�. Tylko uwa�ajcie na paluchy! Automatyczne lampy zapala�y si�, w miar� jak schodzili w d� po stalowych stopniach wmurowanych w �cian�, a� Jerry, a za nim inni, znale�li si� w szerokim i ch�odnym poziomym tunelu o �cianach i suficie prawie zakrytych pl�tanin� kabli i rur biegn�cych we wszystkich kierunkach. Cruncher-jedyny, kt�ry si� w nich orientowa�, urz�dzi� kr�tk� demonstracj�. - Woda zimna, woda ciep�a, kabel pi��dziesi�t tysi�cy volt, lokalny dwie�cie dwadzie�cia, telefon, teleks, poczta pneumatyczna, rura dystrybutora �ywno�ci, tlen, odp�yw �ciek�w... po trochu wszystkiego. - Sanitariusz! - zawyto z ty�u i wezwany pogna� na koniec kolumny. - Znale�li nas! - j�kn�� pomagier feldkurata, prze�adowuj�c bro�. - Opu�ci� lufy! - g�os porucznika przebi� si� przez szcz�k repetowanych rozpylaczy. - Zanim si� nawzajem pozabijacie. Sier�ancie, prosz� sprawdzi�, co si� sta�o, tylko gazem! Podoficer znikn�� w �lad za sanitariuszem, a pozostali czekali w nerwowym napi�ciu. Wy��czaj�c Jerry'ego, kt�ry, pogwizduj�c, stuka� w r�ne rzeczy ma�ym, gumowym m�otkiem, a w mi�dzyczasie zd��y� jeszcze poprawi� jaki� zaw�r. - Bourne-Smith ma zmia�d�ony palec od zasuwania klapy - zameldowa� sier�ant. -A m�wi�em - mrukn�� sarkastycznie Jerry. - Ruszamy - poleci� porucznik. - O jednym �e�my nie m�wili. - Jerry Cruncher nawet nie drgn��. - Gwarantujesz pan, �e dostan� pieni�dze za te dzisiejsz� robot�? - Oczywi�cie. Warunki mo�emy ustali� po drodze. - W drodze to b�dziemy, jak ustalimy. Jest niedziela, wi�c nale�y si� podw�jna stawka, a po czterech godzinach potr�jna. -Zgoda. Ruszajmy. - Jak zgoda, to na pi�mie. - Jasne, na pi�mie - sapn�� porucznik. Wyrwa� kartk� z notesu, napisa� odpowiednie za�wiadczenie i poda� Jerry'emu. -Podpisa�em si� czytelnie i poda�em numer s�u�bowy. Ca�a armia b�dzie respektowa� ten dokument. - Lepiej, �eby respektowa�a.-Jerry starannie z�o�y� pismo, umie�ci� w portfelu i schowa� go do wewn�trznej kieszeni. Dopiero potem ruszy� w dalsz� drog�. * Dla wszystkich poza przewodnikiem wycieczka by�a upiornym do�wiadczeniem i cho� g��wne tunele by�y stosunkowo wygodne, to gdyby nie he�my, po�owa oddzia�u le�a�aby nieprzytomna na pierwszej mili. Zawory, kolanka i zegary wystaj�ce z rur biegn�cych pod sufitem tylko czeka�y na nowicjuszy - dzi�ki he�mom tunel by� pe�en �omot�w i przekle�stw, ale nie ofiar. Szybko jednak dotarli do klapy inspekcyjnej i kana�u, w kt�rym trzeba by�o i�� na czworakach. By� kr�tki, ale prowadzi� do licz�cej sze��dziesi�t st�p studni o �liskich od wilgoci klamrach zej�ciowych. Potem by� tunel z obrobionych g�az�w bez automatycznego o�wietlenia i pot�na komora pe�na ryku wody. - Odp�yw burzowy-wyja�ni� Jerry, o�wietlaj�c sk��bion� to� o par� st�p poni�ej k�adki, na kt�rej sta�. - Widzia�em go nie raz, by� suchy jak pieprz... na przedmie�ciach by�a ostatnio burza, to i macie. Uwa�a� mi na k�adce, jak si� kt�ry po�lizgnie, to wyp�ynie z pi��dziesi�t mil st�d w oceanie, chyba �e ryby go wcze�niej oskubi�... Po tak radosnej zach�cie wszyscy trzymali si� kurczowo k�adki, w zwi�zku z czym pokonali j� wzorowo i bez strat. Dalej by� kolejny, szeroki tunel komunikacyjny, a w nim post�j, bo Jerry zatrzyma� si� pod prowadz�c� w g�r� metalow� drabin�. - Odnoga dziewi��dziesi�ta �sma BaG -oznajmi�. - To tu jest ta zast�pcza centrala, o kt�rej m�wili�cie. -Jest pan pewien? - spyta� nerwowo porucznik. Jerry przyjrza� mu si� z wyra�nym obrzydzeniem i wyj�� z kieszeni fajk�. -Jeste� pan ignorant, wi�c si� nie obra�am. Jak Jerry m�wi, �e jest to ten kana�, to jest to ten kana�. -Nie chcia�em obrazi�! -Nie obrazi� pan. To jest to miejsce, a tu jest ca�a masa kabli i drut�w, to nie mo�e by� nic innego. -Co jest na szczycie tych stopni? - Drzwi z klamk� i napisem "NIE UPOWA�NIONYM WST�P WZBRONIONY ZGODNIE Z &897a KODEKSU WOJSKOWEGO'. - Drzwi maj� jaki� zamek? - Nie: zakazane zgodnie z &45C Kodeksu Post�powania Kana�owego. Musimy mie� wsz�dzie wolny dost�p. - �licznie! Sier�ancie, prosz� wzi�� osiemnastu ludzi i na g�r�. Za dwie godziny zaczynacie atak, zaraz zsynchronizujemy zegarki. Wpadacie do �rodka i w �eb ka�dego, kto si� ruszy, tylko ostro�nie ze strzelanin�, �eby mi sprz�tu nie uszkodzi�, bo nogi z... tego tam powyrywam. Zadanie zostanie wykonane, gdy zginie ostatni z tych pokurcz�w. Jasne? - Wykonamy sw�j obowi�zek, sir. - Sier�ant wyprostowa� si�, wal�c he�mem w najbli�szy zaw�r. - Ciiicho, do cholery! Wykona�! A reszta za mn�. * Po kolejnym kwadransie marszu na w miar� niezagraconym odcinku kana�u Jerry niespodziewanie stan��, rozejrza� si� i siad� pod �cian�. - Co si� sta�o? - zdziwi� si� porucznik. - Przerwa �niadaniowa - wyja�ni� lakonicznie zapytany, wyci�gaj�c ze skrzynki �niadanie. - Cz�owieku, przecie� jest wojna! Mamy ustalony harmonogram. -I co, �e wojna?! To mam lata� o pustym brzuchu?! Jerry wyj�� spory termos, odkr�ci� i pow�cha� zawarto��. Zawsze o tej porze jest przerwa �niadaniowa. Wliczona w ten tam... harmonogram. Poniewa� wojsko racje wyfasowa�o, wszyscy, poza porucznikiem, zabrali si� do jedzenia, je�li ju� nie z apetytem, to co najmniej z przekonaniem. Porucznik nerwowo spacerowa� w kanale, spogl�daj�c z niemym wyrzutem na spokojnie dopijaj�cego herbat� Jerry'ego. Cisz�, m�con� jedynie odg�osami trawienia, przerwa� nagle dziki pisk, kt�ry odbi� si� echem od �cian, a� rury zad�wi�cza�y, i co� czarnego wyskoczy�o z niszy w �cianie, rzucaj�c si� do gard�a szeregowego Barnesa. �o�nierzy sparali�owa� strach. W przeciwie�stwie do Crunchera, kt�ry celnym ciosem trzystopowego francuza zdzieli� napastnika w �eb. Stw�r bez jednego d�wi�ku spad� na betonow� posadzk� i znieruchomia�. -Co... co tto jest? - wykrztusi� jeden z �o�nierzy. -Zmutowany chomik-wyja�ni� Jerry, �aduj�c do skrzynki pe�ne k��w i pazur�w paskudztwo. - Faceci z uniwerku daj� mi po trzy kredyty za ka�dego. Nie�le i bez podatku, nie? Tylko nic nikomu nie m�wcie. Humor mu si� wybitnie poprawi�, a poniewa� przerwa �niadaniowa i tak dobieg�a ko�ca, po opatrzeniu szeregowego Barnesa ruszyli w dalsz� drog�. * Drugi oddzia� zosta� przy wylocie szybu do drugiej centrali pomocniczej, a pozostali pospieszyli w stron� ComCent. - Zosta�o tylko dziesi�� minut - wysapa� porucznik nie�le zdyszany pod ci�arem ekwipunku. - Nie ma strachu, to dwa kana�y st�d. * Do otworu w suBecie dotarli na trzy minuty przed czasem. -Na g�rze pancerne drzwi z zamkiem ko�owym i d�wigni� - oznajmi� Jerry. -Jak przekr�ci si� ko�o w kierunku przeciwnym ni� zegar, d�wignia musi zosta� prze�o�ona na pozycj�... - Prosz� i�� z nami. - Porucznik spojrza� na zegarek i przygryz� warg�. - Nie otworzymy ich w tak kr�tkim czasie, potem tamci b�d� uprzedzeni, gdy pozosta�e centra zostan� zaatakowane. - Nie moja robota da� si� zabi�. Niech id� ci, co im za to p�ac�. - To pana obywatelski obowi�zek... - zacz�� porucznik, a widz�c min� Jerry'ego, doda�: - Jest pan to winien sobie i swemu krajowi, a ponadto gwarantuj� sto kredyt�w premii za otwarcie tych drzwi. - Zgoda! Na g�r� wspi�li si� b�yskawicznie i stan�li przed drzwiami, gdy brak by�o pi�tnastu sekund do ustalonego czasu. Zawirowa�y szprychy kolistego zamka, cicho szcz�kn�a opuszczana d�wignia i masywne drzwi otworzy�y si� bezg�o�nie. - Za Matk� Ziemi�! - wrzasn�� porucznik i poprowadzi� atak. Jerry spokojnie opar� si� o �cian� i zapali� fajk�. Po kilku minutach spokoju wiedziony ciekawo�ci� ruszy� w �lad za wojskiem przez pl�tanin� korytarzy pe�nych elektronicznych urz�dze�, mrugaj�cych �wiate�ek i cicho szumi�cych wentylator�w. Zatrzyma� si�, by ubi� tyto� w fajce, gdy drzwi, ku kt�rym zmierza�, otwar�y si� niespodziewanie i wypad�o z nich co�! To co� wygl�da�o jak kud�aty kr�giel z p� tuzinem r�k i si�ga�o Jerry'emu do pasa. Pogna�o jak kopni�te do du�ego, czerwonego prze��cznika zamontowanego w �cianie. Prawie go dosi�gn�o pi�cioma ko�czynami, gdy wierny francuz kr�tkim �wistem trafi� je w �eb. Stw�r run�� na pod�og�, a Jerry uni�s� klucz do poprawki, gdy z tych samych co kud�aty kr�giel drzwi wypad� zziajany porucznik z pistoletem w gar�ci. - Dzi�ki niebiosom - wycharcza� - zd��y�e�... - Niesympatyczne jakie� - mrukn�� Jerry - ale nie chcia�em mu rozwali� �ba... -Nie rozwali�e� pan: oni maj� tam brzuch, a m�zg w �rodku kad�uba. To by� ich dow�dca, ostatni, jaki zosta� przy �yciu i chcia� uruchomi� autodestrukcj�... cholera, jakby prze�o�y� t� wajch�, to by�my wszyscy pofrun�li na mil� wysoko. A tak mamy nieprzytomnego je�ca, kt�ry sporo nam powie. -Mi�o s�ysze�, �e kaleki nie ut�uk�em... * - Gdzie by�e�? - spyta�a z kuchni Agata, s�ysz�c ci�kie kroki m�a w korytarzu. -To si� nazywa zlecenie - odsapn��, �ci�gaj�c buty. B�dzie premia przy wyp�acie. -To dobrze, bo si� telewizor zepsu�. Ca�y dzie� by� g�uchy, dopiero co zadzia�a�. I telefon te� jest do naprawy. Chcia�am zadzwoni� do mamy i by� g�uchy. Uwierzy�by, �e oba w tym samym czasie? Trudne by�o to zlecenie? -Nie bardzo. - Jerry wyj�� fajk� z kieszeni. Robota dla rz�du i premia od rz�du. Oprowadza�em grup� r�nych takich po kana�ach. Zupe�nie zieloni. Jeden przytrzasn�� se paluchy klap�, drugi da� si� pogry�� chomasowi, a reszta tylko si� na niego gapi�a... - Przesta�! Zaraz b�dzie obiad i nie chc� traci� apetytu! Herbata gotowa, nalej sobie. - A., to faktycznie mi�a wiadomo��! - ucieszy� si� Jerry i po raz pierwszy tego dnia u�miechn�� si� zadowolony.