3959
Szczegóły |
Tytuł |
3959 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3959 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3959 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3959 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zygmunt Kaczkowski
MURDELIO
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
TOM I
5
Kto tak m�dry, �e zgadnie
Co na� jutro przypadnie?
Sam B�g wie przysz�e rzeczy, a �mieje si� z nieba,
Kiedy si� cz�owiek troszcze wi�cej ni�li trzeba.
J. Kochanowski, Pie�� IX
6
Wst�p
Za �ycia mojego ojca, lubo nigdy nie zna�em macierzy�skiej mi�o�ci, bardzo by�em
szcz�liwy. Fortuna nasza by�a dostatni�, a chocia� owe dwie wioski, kt�re�my mieli w
Sandomierskiem dziedziczne, ojciec odda� by� mojej siostrze, kt�ra wysz�a by�a za pana
Krzysztofa Micha�owskiego, herbu Poraj, stolnikowicza sandomierskiego, to jednak tutaj
zosta�a nam jeszcze B�brka i Zabrodzie, od jw. Ossoli�skiego, wojewody wo�y�skiego, w
zastawie, przesz�o dwakro� sto tysi�cy w gotowi�nie a sprz�tach i taki dobytek w domu i w
gospodarstwie, �eby go znaczniejszym i u jakiego dr��kowego kasztelana nie znalaz�. M�j
ojciec by� w obyczajach surowy i wielki impetyk, ale prawo�ci� swoj� i dobroduszno�ci� tak
sobie umia� zyskiwa� szacunek i powa�anie u wszystkich, �e chocia�by mnie by�o przysz�o i
daleko wi�cej znie�� surowo�ci, ni�eli jej znios�em w rzeczy, to zawsze by�oby mnie to ani na
w�os nie zachwia�o w tej, kt�r� dla niego mia�em, mi�o�ci. Wychowuj�c si� prawie ci�gle w
domu i b�d�c ustawicznie pod jego okiem, daleko pr�dzej pozyska�em u niego wiar� ni�li moi
r�wiennicy, okolicznej szlachty synowie, kt�rym si� cz�stokro� jeszcze wtedy obrywa�y
bizuny, kiedy ju� w�sy mogli zakr�ca� za ucho. Ja tylko raz w �yciu poczu�em na sobie
gniewn� r�k� ojcowsk� � ale te� za to, nie maj�c wi�cej nad lat dziewi�tna�cie, by�em ju�
wyzwolony i wraz z ojcem stoj�c w szeregu i bij�c si� pod pana Pu�awskiego komend�, ju�
przez to samo wszed�em w ko�o krajowego rycerstwa i obywatelstwa. M�j ojciec �y� jeszcze
potem lat kilka, ja mieszka�em przy nim i by�em wi�cej uwa�any jakby mu r�wny ni�eli
podleg�y, co by�o rzadko�ci� na owe czasy; pomimo to jednak nie by�o mi wolno ani si�
wtr�ca� do gospodarstwa, ani w czymkolwiek samemu si� rz�dzi�. Wtedy to, przypatruj�c si�
temu gospodarstwu z daleka i widz�c i to, i owo, niejedno cale mi si� nie podoba�o �
my�la�em te� sobie nieraz: nic tak by to by�o, gdyby by� przy mnie regiment!1
Ot� jako� na rok przed ko�cem owych rozruch�w konfederackich ojciec m�j, ju� dobrze
staro�ci� przygarbiony, zapad�szy bardziej na zdrowiu, po�egna� si� z tym �wiatem. �al
g��boki mnie porwa� i d�ugom si� z niego nie m�g� ocuci�, a lubo mnie s�siedzi moi przez ten
czas prawie ani na krok nie odst�pywali, jednak zdawa�o mi si�, �em ju� sam a sam zosta� na
�wiecie, �em jest najnieszcz�liwszy sierota i �e nie mam nawet �y� po co. Wi�c
wymurowa�em mu gr�b wielki w B�brce, na kt�rym kaza�em postawi� g�az pi�kny z
napisem, a nad nim anio�a z bia�ego kamienia ze z�amanym kordem w jednej, a z przygaszon�
pochodni� w drugiej r�ce; chodzi�em prawie przez ca�e lato i jesie� na gr�b ten,
rozpami�tywa�em czynny i pe�en cn�t wznios�ych �ywot nieboszczyka rodzica,
rozpami�tywa�em tych nieszcz�� ogromy, kt�re wtedy i mnie, i innych dotkn�y, modli�em
si� tam za dusze zmar�ych i poleg�ych � ot! i przesz�o to jako�.
Bo ju� tak B�g da�, �e najczulsze dzieci mog� przenie�� strat� rodzic�w.
1 regiment� tu: zarz�d, kierownictwo.
7
Nadesz�a zima, a �r�d niej i zapusty; nast�pi�y weso�e ta�ce i biesiady. I nie tylko w ziemi
sanockiej, ale w ca�ej tej podkarpackiej kramie pierwsze lata tej nowej naszego �ywota epoki
by�y bardzo weso�e; bo raz, �e to zwyczajnie lata po d�ugich wojnach albo uporczywych
rozruchach bywaj� zawsze weso�e, a po wt�re, �e z wkroczeniem wojsk cesarskich w te kraje,
kt�re przez lat kilka najnieporz�dniejszej pod s�o�cem wojnie s�u�y�y za scen�, spok�j prawie
sta�y zawita�, od lat kilku ju� tak przez wszystkich pragniony. Wi�c kto by� smutny, ten sobie
m�g� p�aka� w k�ciku, ale reszta bawi�a si� gwarno i Weso�o. Do tych weso�o�ci jednak ja nie
bardzo si� zabiera�em, bo anim jeszcze mia� serce do tego, anim by� tak bardzo o�mielony do
wielkich kompanij. Z wiosn� dopiero, rozpatrzywszy si� dobrze w tym, co mi po ojcu zosta�o,
i poczuwszy si�, �em jest tego wszystkiego pan samow�adny, tupn��em nog� o ziemi�,
poprawi�em czupryn� i powiedzia�em sobie: ot� mam i regiment!
Pierwsza my�l, kt�ra mi wtedy wpad�a do g�owy, by�a ta, �e nie mam w�a�ciwie
dziedzictwa i �e lada kto mo�e mnie nazwa� w��czykijem, arendarzem, spekulantem albo
czym zechce. Siad�em wi�c zaraz do stolika pisa� list do jw. wojewody z pro�b�, czyby nie
przyj�� ode mnie dop�aty do sumy zastawnej, za kt�rej prowizj� trzyma�em B�brk� i
Zabrodzie, a to tak, aby te wsie obiedwie przesz�y pod moje dziedzictwo. � Ale tylko co
kaza�em zawo�a� pacho�ka, aby go wys�a� z tym listem, przynosi mnie kozak jw. wojewody
list od niego do mnie. Czytam � �zy mnie w oczach stan�y. Wojewoda pisze, abym
przyje�d�a� do Leska odebra� sobie t� sumk�, za kt�rej procent trzyma�em Zabrodzie,
albowiem wioska ta ju� sprzedana jakiemu� panu Grossowi, szlachcicowi z Wielkopolski,
kt�ry tymi czasy, wpad�szy w nie�ask� u kr�la jegomo�ci pruskiego i uciekaj�c przed jego
wojskami, z rekomendacj� jw. Miel�y�skiego z Brudzewa, tamtejszego znakomitego pana, do
wojewody przyby�, a�eby si� tu gdzie tymczasem pomie�ci�; a �e nie chcia� ani s�u�by, ani
dzier�awy, wi�c mu wojewoda sprzeda� Zabrodzie za czterdzie�ci tysi�cy. �al mnie wielki
st�d dotkn��, a to i za posesj� tak pi�knej wioski nad samym Sanem po�o�onej i tak
urodzajnej, �e m�j ojciec na niej kilkana�cie tysi�cy zarobi� � i za inwentarzem, kt�ry tam
mia�em, a kt�rego odt�d nie mia�em gdzie podzia� � a na koniec i za samym s�siedztwem: bo
ju�ci� wola�em s�siadowa� ze sob� samym ni� z obywatelem tak szlachetnego nazwiska, o
kt�rym, cho�by go tam i sto razy pan Miel�y�ski rekomendowa�, ja jednak, znaj�c ca�e
Gniazdo cnoty i Herby rycerstwa na pami��, jak mnie B�g mi�y! nic a nic sobie przypomnie�
nie mog�em. Lubo najnies�uszniej tak my�la�em o panu Grossie, bo s�siaduj�c z nim potem lat
jakie dwana�cie, przekona�em si� jawnie, �e to by� szlachcic dobry, niegdy z Warmii
przyby�y, za Sasa pierwszego nobilitowany i cz�owiek najuczciwszy pod s�o�cem.
Jednak na moj� zgryzot� nie by�o rady. Pojecha�em do Leska i moj� sumk� odebra�em od
wojewody, ale wraz go prosi�em o sprzedanie mi B�brki.
� Obaczemy i obaczemy � odpowiada� wci�� wojewoda, ale s�owa da� nie chcia�.
Poradzono mi, abym si� o to z panem Jakubem Tarnowieckim, stolnikiem owruckim a jw.
wojewody generalnym komisarzem, rozm�wi�, bo czego czasem nie zrobisz z g�ow�, to
zrobisz z ogonem. Ja si� te� zna�em na rzeczach i delikatnie obieca�em trzysta dukat�w w
z�ocie niby to por�kawicznego panu komisarzowi, je�eliby mi do tego kupna dopom�g� � ale i
to si� na nic nie zda�o. Plun��em wi�c na wszystko i lubo mi �al by�o zrywa� z Ossoli�skimi,
z kt�rymi moi przodkowie par� wiek�w w nieprzerwanych prze�yli stosunkach, jednak
rzek�em: � Jak sobie chcecie! ja Ossoli�skich na obron� mojej osoby nie potrzebuj�, a z
got�wk� jeszcze si� nikt poniewiera� nie da� i nie da! � i z tym pojecha�em do domu. Jeszcze
mi wprawdzie B�brki nie odbierano z zastawu, jednak tak mnie ju� zapali�a owa ch�tka
dziedzictwa, �em postanowi� w razie konieczno�ci nawet ziemi� sanock� opu�ci�, a
koniecznie na w�asnym gdzie osi��� zagonie. Ale nied�ugo turbowa�em si� z tymi my�lami,
bo przyjaciele, kt�rych wtedy mia�em bez liku, zaraz mnie na to poradzili.
Ow� jednego dnia w Lesku, zasiad�szy w winiarni za sto�em, pan Urba�ski z Komborni,
brat podstolego sanockiego, kt�ry by� szlachcic zasobny i mia� pi�kn� fortun�, ale w
8
Jab�onkach pod samym Bieszczadem mieszka� dla polowania na nied�wiedzie i dziki i jeszcze
po staremu na oszczep je bra� � odezwie si� do mnie w te s�owa:
� Wiesz waszmo�� co, kiedy ci tak pilno dziedzictwa, to kup sobie Rabe z Huczwicami i
Czarnem. Jest to w�asno�� pupil�w2, a ja mam nad nimi opiek� i administracj� maj�tku:
ko�ci� w gardle mi to ju� stoi, bo na co mnie jeszcze cudzych k�opot�w? � Substytuowa�3 mi
wprawdzie pan podczaszy, nieboszczyk, pana Za��skiego w tej kuratorii, ale ten nie tylko �e
mi nic zgo�a nie pomaga w tym zatrudnieniu, ale jeszcze kiedym gdzie� niechc�cy
powiedzia�, �e darowa�bym dzier�aw� Kolonie temu, kt�ry by mnie w tej administracji
zast�pi�, on, to bior�c do siebie, wyzwa� mnie i musia�em si� z nim wyr�ba�, chocia� B�g mi
�wiadkiem, �e nie jego my�la�em. Kup Rabe, panie skarbnikowiczu, b�dziemy s�siadowa� ze
sob�, a co si� nied�wiedzi nabijemy i dzik�w za jedn� zim�, to tego wszyscy Mazurowie, jak
s�, za dziesi�� lat nie nabij�. Kup Rabe, a wiesz, �e w tamtejszych g�rach jest rdze� �elaza,
kto wie, co z tego by� mo�e.
� Mo�e tam gdzie i z�oto jest � odpowiedzia�em � to by jeszcze lepiej. Ale mniejsza; tylko
�e to w takich g�rach, �e tam �wiat jest deskami zabity, a go�cia chybaby a� na �yku
poci�gn��.
� O to to! miej tylko dobre wino, a kniei ka� dobrze pilnowa�, to obaczysz, �e si� i nie
op�dzisz od szlachty. Ale i na s�siedztwach tam wcale nie braknie: bo, ot, panowie
Karszniccy teraz w Balogrodzie, pan Osuchowski we Mchawie, m�j brat w �ahoczewiu, pan
Bal w Nowosio�kach, a ja, a pan Nurkowski w �ubnem, a niech no jarmark w Balogrodzie, to
i nie dorachujesz si� go�ci, wszystko na noc poci�gnie do ciebie.
Podoba�o mnie si� to, �e tam z dobr� szlacht� s�siedztwa, i zaraz pojecha�em ogl�dn��.
Dziura to wielka i tylko z jednej strony jest przyst�p, dalej ju� ani pies by nie przeszed�; ma�a
tylko dr�ynka idzie przez g�r� Ba�and�, i to tylko do Ko�onic � ale �e ziemi, chocia� chudej,
jest jednak dosy�, pastwiska wielkie po lasach, a lasu p�tora tysi�ca morg�w, wiecem si�
u�akomi�. Za sto sze��dziesi�t tysi�cy stan�a pomi�dzy nami ugoda, ale wzi�� zaraz nie
mog�em, bo to ju� akta grodzkie z Sanoka wtedy by�y przeniesione do Tarnowa i forum
szlacheckie4 tam ustanowione; wi�c a� tam trzeba by�o jecha�, nie tylko dla wniesienia
dziedzictwa do akt�w i do odebrania pozwolenia na to od forum, jako pupilarnej instancji, ale
i dla napisania samej transakcji, bo tu, w Sanoku, ju� by ani jednego palestranta by� natenczas
nie znalaz�, tak to wszystko poci�gn�o za s�dem, jak muchy za miodem. Wsiedli�my tedy z
panem Urba�skim obadwa na w�z czterokonny, w Lesku na targu tam b�d�cego zabrali�my z
sob� pana Za��skiego, podstolego drohickiego, jako drugiego opiekuna, i pojechali�my do
Tarnowa.
Jechali�my bardzo weso�o, gaw�dz�c to o tym, to o owym przez drog�. Ja prawie tak
jakby nigdy jeszcze nie by�em na Mazurach, a dziwne mnie rzeczy opowiadano o tym
narodzie, wi�c rzekn� do pana Urba�skiego: � Ciesz� si� bardzo t� podr�, bo przy tej okazji
przecie obacz� kawa�ek kraju i poznam zn�w troch� ludzi. � A pan Za��ski na to: � B�dzie
tam co widzie�, b�dzie dla ciebie, bo tam szlachta twarda i bitna, chocia� przecie nasza
twarda i do korda, i do kufla, i podobno lepszej ju� nie ma na �wiecie, chybaby to a�
��czycanie, co to tak�e wytrzymali przy kuflu, a tak skorzy do b�jki, �e a� w przys�owie
poszli.
I chcia� dalej co� m�wi�, ale mu pan Urba�ski przerwie i rzecze:
� Ho ho! panie bracie! cale to inny nar�d te Mazury; napatrzysz si� ich dosy� i w Pil�nie, i
w Tarnowie, bo oni tam siedz� i piwo smol� przemyskie albo a� nawet wareckie. Cale to inny
nar�d jak nasi. Mazur si� �lepo rodzi i a� dopiero trzeciego tygodnia troch� s�o�ca dojrzewa.
2 pupile � sieroty nieletnie, pozostaj�ce pod opiek� s�du.
3 substytuowa� (�ac.) � przela� pe�nomocnictwo na inn� osob�.
4 forum szlacheckie � w zaborze austriackim s�d dla szlachty.
9
Mazur ka�dy ma�y i nabity jak pie�, jada jaglan� kasz� ze �liwkami i jajecznic� z kie�bas�,
w�siska ma du�e jak sum, a w piwie tak wymoczone, �e o p� mili cuchnie jak browar. Ka�dy
leniwy do roboty i ci�ki jak w�, �e kiedy by ci� na nog� nadepta�, to zaraz odpadnie. Le��
te� sobie na piochach i wygrzewaj� si� do s�onia, bo s�o�ce to u nich s�o� si� nazywa. Na
Mazura kiedy by bieda przysz�a i zacz�a go je�� od palc�w, toby go mog�a zje�� a� do karku,
on by si� ani ruszy�; g�owy mu �adna bieda nie uje, bo twarda. W boju �adnej odwagi nie
maj�, a� kiedy by� kt�rego uderzy�, dopiero ci jak gad skoczy, a wtedy cho�by� go poci�� w
kawa�ki, to jeszcze ka�dym kawa�kiem rusza� si� b�dzie a� do zachodu s�o�ca. Bij� si�
zawzi�cie, ale tylko ze z�o�ci. Nabo�ni s�, kt�rzy si� w katolickiej wierze chowaj�, ale si�a
jest heretyk�w pomi�dzy nimi, a nawet s� lutry i kalwiny. Mowa ich inna jak nasza, a nawet
nie�atwo ich wyrozumie�: bo oni, kiedy z g�ry jad�, to m�wi�: pod g�r�, a kiedy droga jest
pochyla, to u nich: z pos�u��. Kiedy kt�ry r�k� za pas w�o�y�, to m�wi, �e wrazi�, ko� to u
nich psina, a dr�b domowy to gad. Polowania u nich nie ma, a lis, co si� tam liszka nazywa,
to ju� drapie�ny zwierz; ale za to tch�rz�w u nich bez ko�ca, a z kunami sypiaj�, i to tak�e
gad u nich. Szabl� nosz� przy boku, ale ni� nie umiej� narabia�, lepsza u nich bitwa na suche
razy i dlatego z nich ka�dy wozi z sob� kij gruby, nakrzesany krzemykiem, co po naszemu
pa�ka, a u nich kitajka.
� A przecie kitajka to tafta po staremu.
� No, a u nich to pa�ka � odpowiedzia� Urba�ski. No, no � my�la�em sobie � to to kraj
niedaleki, a nar�d ju� inny! i du�o mnie w g�owie siedzia�a ta bitwa na suche razy, bo to rzecz
nieszlachecka i cz�owiek by si� jako� wzdraga� przed tak� zabaw�; ale przeciem sobie
potajemnie pomy�la�, �e musi sobie pan Urba�ski dworowa� ze mnie. I aby odda� dobre za
nadobne, pocz��em im opowiada� duby smalone o Wo�yniu, Podolu i Litwie, gdzie ja zn�w
by�em, a oni nie byli.
Ot� przyjechali�my do Tarnowa i zaraze�my ow� spraw� nasz� przy boskiej i
palestrant�w pomocy, kt�rzy za pieni�dze s� bardzo us�u�ni, za�atwili; poznali�my te� zaraz i
kilku Mazur�w, kt�rzy tako� tam stali w gospodzie. Dopiero przekona�em si� dowodnie, �e
owa mowa to �art by� ze strony pana Urba�skiego: kubek w kubek taka sama to szlachta, jak
nasi, tylko w mowie troch� r�nicy, a kiedym si� z nimi lepiej zapozna�, to�my si� tak
pokochali, �e�my si� a� pop�akali nad sob� i nieszcz�ciami naszymi. Ow� by�o ich pi�ciu:
jeden Biela�ski, cze�nikowicz s�decki, bardzo grzeczny kawaler, drugi Bzowski, kt�rego
wo�ano s�dzi�, trzeci Konopka, m�ody, i dw�ch jeszcze braci rodzonych, kt�rych nazwiska
nie pami�tam. Mnie Konopka najwi�cej przypad� do smaku, bo by� g�adkich obyczaj�w i po
�wiecie ju� bywa�, a r�wny mi by� w latach. By� on w szko�ach w Krakowie, ale uciek�szy z
Akademii, przyst�pi� do konfederat�w i uwija� si� z nimi blisko dwa lata. Je�dzi� jeszcze
potem za jeneralno�ci� a� do kr�lestwa Bawarii � to ju� nie wiedzie� po co; bo chocia� tam
troch� si� otar� pomi�dzy r�ne ludzie i narody, jednak tym tak swego ojca rozgniewa� na
siebie, �e kiedy powr�ci� do Krakowa i wszed� do rodzicielskiego domu, to dosta� w g�b� od
ojca i zosta� wypchni�tym za drzwi. � Kiedy ci� sk�ra �wierzbi � krzycza� ojciec do niego �
to si� bij i za samego diab�a, nie tylko za konfederat�w, ale mi poczciwego nazwiska nie
poniewieraj pomi�dzy Niemce i cudze narody! � I wypchn�� go; ale si� przecie da�
udobrucha� i przyj�� go znowu do siebie, tylko, umieraj�c, znacznie mu fortuny nadszarpn��,
bo trzeci� cz�� na ko�cio�y, zapisa�. Tak mnie to sam syn opowiada� przy wszystkich, nawet
przy palestrantach, a wszystko tak krotochwilnie, �e�my si� a� za boki brali od �miechu. I
bardzo nam tam czas szed� zabawnie pomi�dzy tymi Mazurami, ale �e�my to ju� dni par�
siedzieli w Tarnowie, a to by� bliski czas sianokos�w, wi�c ja si� odezw�:
� Mi�o nam tu jest mi�dzy wami, panowie bracia, ale trzeba ju� dalej my�le� i o
powrocie, bo to czas na sznurku nie stoi, a �wi�tojanka niedaleko; nu� lunie niespodziewanie i
sied��e tu par� tygodni. � Na to pan Za��ski:
10
� Czekaj no jeszcze, niebo��, musisz przecie jako� op�uka� to nowe dziedzictwo, bo
cho� sprawa ta w nowomodnym forum za�atwiona, ale my jeszcze po staremu.
Palestranciki, kt�rzy tak�e lubi� hungaricum, chocia� ich g�owa tak wiele nie zniesie, bo
maj� piersi w�skie i ma�o powietrza w p�ucach od siedzenia za sto�em, a kt�rzy tak�e temu
byli przytomni, nu� do mnie:
� A! nale�a�oby si�, panie skarbniku dobrodzieju! a to dawny obyczaj! �p. ojciec pana
skarbnika dobrodzieja suto ka�d� spraw� oblewa� w Sanoku! � i tak dalej; i zrobili mnie
franci skarbnikiem, �em ju� nim odt�d zosta� na ca�e �ycie, chocia� mi si� ten tytu� nie
nale�a�. Ju� to ja z ojca jeszcze od serca nie lubi�em palestry, bo to nar�d nieszlachecki i na
szachrajstwie tylko chowany: w ch�opskiej chatce albo pod warsztatem gdzie� si� to rodzi; od
czyszczenia bucik�w poczyna, szlachcie bak� �wieci i tumani przez ca�e �ycie, a na koniec i
herb si� sk�de� tam bierze, i szabelka przy boku, i dziedzictwo niema�e: a ju� fuma potem i
pogarda dla drugich, �e w k�t i szlachcic od Boles�aw�w, i senator mu za nic! � Wi�c nie
mia�em ochoty siada� z nimi za sto�em i brata� si� z tym, co tak dobrze jak szewc, jak
krawiec albo inny lud rzemie�lniczy za robot� grosz bierze na r�k�, ale siada� pan Urba�ski,
siada� pan Za��ski, siadali inni, wi�c i ja siad�em. Jednak�e popoiwszy wkr�tce tych
pi�rowych rycerz�w, powynosili�my ich wraz z �awami, na kt�rych le�eli, na drug� stron�,
aby�my sami swoi zostali.
Dopiero� ja przysiad�em si� do Konopki, bo mnie ta przyja�� jego, ile �e to w szko�ach
tylko rok by�em we Lwowie i owego kole�e�stwa tyle s�awnego prawie cale nie zazna�em, a
w konfederacji, chocia� kilkoma nawrotami s�u�y�em, jednak zawsze tak na gor�co trafia�em,
�e i nie by�o czasu pomy�le� o osobistej przyja�ni � wi�c owa przyja�� jego bardzo mnie
zajmowa�a. A tym bardziej przy winie, gdzie to i j�zyk si� rozkowuje, i serce si� zaraz
rozlewa, to pr�dko to idzie; ow� w par� godzin ju�e�my tak byli z Konopk�, jakby�my si�
znali z kolebki, co si� jeszcze przez to ugruntowa�o, �e kiedy�my si� obrachowali, pokaza�o
si�, �e nasi ojcowie jednego dnia i jednego roku pomarli. Wi�c rzecze do mnie Konopk�:
� Jeszcze by tego potrzeba, �eby�my si� jednego dnia po�enili.
� Dobrze m�wisz, panie bracie � odpowiem � ot, dla kompanii uczy�my to.
� Ba! to by pi�knie, ale kiedy jednemu si� zechce o�eni�, to drugi pierwszej lepszej baby
nie we�mie li dla dotrzymania terminu. Ale wiesz co, Nieczuja, uczy�my tak: kt�ry si�
pierwej �eni� b�dzie, temu drugi b�dzie dru�bowa�, a przyjecha� musi, cho�by na drugim
ko�cu �wiata by�.
� Dobrze! � odpowiem.
� Parol?
� Parol.
� A ja jestem za �wiadka � dorzuci� pan Urba�ski � biada� temu, kt�ry by si� nie stawi�;
mnie by si� musia� za to sprawi�.
� O! nie b�dzie z tego nic � odpowiedzia� Konopk� � ka�dy si� postawi, za to r�cz�. � A
tymczasem pan Urba�ski pocz�� opowiada� o�enienie si� swoje, co bardzo by�o ciekawym.
Ot� przy takich opowiadaniach i kr��eniu kielich�w zeszed� nam czas pi�knie a� do samego
rana; a kiedy�my ju� mieli kaza� zaprz�ga� i �egna� si�, a Konopk� koniecznie stawi� si� na
tym, aby�my do niego jechali na obiad, wszed� �yd, faktor pana Za��skiego, i da� nam zna�,
�e W�grzy wino przyp�awili Dunajcem i �e mo�na by tanio kupi�; wi�c pan Urba�ski mi
m�wi:
� Jed�my tam, panie bracie, mo�e co wybierzemy, a mamy w�zek pr�ny pana
Za��skiego, toby by�o gdzie wzi��.
Wi�c pojechali�my � a to p�tory mili, bo a� pod Wojnicz. Tame�my znowu inn� szlacht�
poznali, kt�ra przyci�gn�a do wina. Wi�c byli tam Rogali�scy i Stojowscy, Jordanowie,
Lubienieccy i D�bscy, Niemyscy i Brodzcy, i innych wiele, to tam si� formalny jarmark
zrobi�, a beczek by�o par�set. My�my kupili sobie trzy i wracali�my nazad, ale na p� drogi na
11
go�ci�cu zast�pi� nam cale niespodziewanie Konopk�, kt�ry na�wczas jeszcze o sw�j maj�tek
le��cy w Krakowskiem musia� si� procesowa� i tymczasem Koszyce trzyma� dzier�aw� i
prawie moc� nas zabra� do siebie. Koszyce by�y to dobra niegdy� do oo. Jezuit�w nale��ce,
p�niej po tych�e zniesieniu przez rz�d administrowane i wypuszczane, teraz za� przez
cesarza jm� panu ��towskiemu, pos�owi sejmowemu, za jakie� zas�ugi darowane, i od niego
to wzi�� je dzier�aw� Konopka. Tam tedy ; pili�my ju� na zab�j; a�eby jeszcze gospodarzowi
naszemu przystojn� jego go�cin� odwetowa�, wzi�li�my go jeszcze ze sob� do Tarnowa i
sprosiwszy cokolwiek szlachty, pod przyw�dztwem pan�w Urba�skiego i Za��skiego,
pocz�wszy po sanocku, dwie naszych beczek wina wypili�my za jedn� noc.
� T�go ci my pijema � m�wili Mazurowie � ale Sanoczanie, pal ich kat! � Bo�my te� mieli
czym si� pochwali�: pan Urba�ski, wzrostem niedu�y, ale tusz� pot�ny, m�g� tyle pi�, ile
chcia�, a kiedy mu si� w g�owie zacz�o cokolwiek kr�ci�, to tylko cho�by nawet przez
okienko zachlipn�� troch� �wie�ego powietrza, ju� si� i wytrze�wi�, i m�g� pi� de noviter5, jak
gdyby na czczo; pan Za��ski za� m�wi�:
� Sztuk� koz�y t�uk�, mosanie, a Mazury kubkiem! � i pali� kubek p�garncowy jednym
oddechem. Wi�c Mazury tylko oczy wytrzeszczali na nas, bo i mnie by�o niczego, a wci��
m�wili:
� Oto owsiani doj� jak smoki, a jaka u nich fantazja, jakby si� na ry�u wypasali, a nie na
g�rskiej owsinie.
� Ho, ho! � krzyknie pan Urba�ski � w g�rach owies skacze, a na do�ach pszenica le�y
albo j� p�awi� do Warszawy, aby za ni� piwa nazwozi�. � I tak przycinaj�c jedni drugim dla
krotochwili, wyci�gn�li�my obie beczki; ale przy ko�cu ju� si� jako� z Mazurami niewiele
mo�na by�o dogada�; wi�c kiedy my si� jeszcze troch� trzymamy na nogach, rzeknie pan
Za��ski:
� Jed�my, panie bracie, bo i tej beczki nie dowieziemy. � A ja na to:
� Trudno to i tak b�dzie, do domu jeszcze daleko. Id�my lepiej spa�.
Wi�c poszli�my � a dopiero na drugi dzie� ko�o po�udnia Mazurowie nas z kapel�
wyprowadzili a� do mostu, z �wier� mili za miastem le��cego nad potokiem, kt�ry oni po
swojemu nazywaj� wontokiem. Nie pojechali�my atoli daleko, bo�my bardzo byli ponu�eni, i
nocowali�my w Pil�nie, niegdy� stolicy tego� powiatu; z Pilzna dopiero wyjechawszy o
�wicie, ruszyli�my wielkim krokiem, co mil par� popasuj�c i zawsze z owej beczki nam
jeszcze pozosta�ej po troch� poci�gaj�c. I dobrze ju� by�o z po�udnia, kiedy�my stan�li
popasem w Kro�nie; jeszcze ja m�wi� do pana Urba�skiego:
� Pono ja tu waszmo�ci�w porzuc� i skr�c� do Dukli. � A on na to:
� Po c� to, panie bracie?
� Bo, s�ysz�, beczka ju� podzwania� zaczyna, a mnie podobno i na gruncie jeszcze trzeba
b�dzie oblewa� to dziedzictwo.
� Ej, gdzie, gdzie! � odpowie pan Za��ski� nie upili�my jak cztery garnce, jest jeszcze
dosy�. A zreszt�, niepr�na tam b�brecka piwnica.
� Ba, niepr�na! ale to ojcowska pu�cizna i nie masz tam wina, kt�rego by nie szkoda by�o
dla wielkich kompanij.
� No, to u �atesa w Lesku dostaniesz, jakiego zechcesz. I tak wjechali�my do gospody,
gdzie, popasaj�c koniom i pacho�kom, sami�my tak�e si� pokarmili i cedz�c z owej beczki,
po troch� popijali�my. Ale kiedy ja chcia�em tylko tyle utoczy�, ile by w miar� by�o do
obiadu, oni zaraz obsiedli beczk� i zabrali si� do niej na pi�kne, �artuj�c sobie jeszcze:
� Ho, ho! pe�niute�ka.
Nie chodzi�o mi o to wino, bo to by�a fraszka na owe czasy, ale �e nie jestem
zwolennikiem rozmy�lnego pija�stwa, odpowiedzia�em:
5 de noviter (�ac.) � na nowo.
12
� Ale gdzie� tam, ju� niepe�na!
� Je�li niepe�na, to tym ci lepiej � poderwa� pan podstoli � pr�dzej zajedziemy do domu.
� Jak waszmo�� chcecie � odpowiedzia�em chmurnie i wyszed�em, abym ju� tego nie mia�
na moim sumieniu, co si� tam b�dzie dzia�o. Poszed�em na miasto, bo Krosno jest to pi�kne
miasteczko: stare, bo ma jeszcze od Ludwika W�gierskiego przywileje; katolickie i wierne,
bo ma kilka ko�cio��w, a �yda w nim ani na oko; mi�e, bo ma wiele staro�ytnych pami�tek.
Pomi�dzy innymi s� tam pod ko�cio�em oo. Franciszkan�w trumny obojga O�wiecim�w,
brata i siostry, kt�rzy, zap�on�wszy do siebie nieczystym ogniem, chcieli si� byli pobra� i na
to ju� dyspens� od Ojca �wi�tego dostali, ale B�g jednak tej zgrozy nie dopu�ci� i przed
�lubem jeszcze zabra� oboje z tego �wiata. Powiadano mi, �e ich cia�a le�� tak ca�kowicie do
dzi� dnia, jakby dopiero wczoraj by�y chowane, wi�c mnie ciekawo�� wzi�a ten cud boski
obaczy�. Przyszed�szy do furty klasztornej i znalaz�szy j� nie zamkni�t�, wszed�em w
dziedziniec. Zaraz te� wyszed� mnich jeden z klasztoru, wi�c ja do niego.
� Laudetur Jesus Christus6.
� In saecula saeculorum7. Czym mo�emy s�u�y� waszmo�ci?
� Chcia�bym, gdyby to mo�na, nawiedzi� groby O�wiecim�w.
� A to na co? � zapyta� mnich surowo � ciekawo�� was tu przywiod�a patrze� si� na ofiary
bo�ego gniewu, jak na �wiatow� komedi�?
� Nie ciekawo��, m�j ojcze � odpowiedzia�em � ale uciek�szy od pijatyki, kt�r� oto tam w
gospodzie poczynaj� moi towarzysze podr�ni, s�dzi�em, �e nie na z�e obr�c� t� godzin�,
odwiedziwszy i pomodliwszy si� za dusze moich grzesznych wsp�braci.
� Od pijak�w waszmo�� uciek�e�? � rzeknie ksi�dz � czy jeszcze pij�? Dopijaj� tych
resztek, kt�re im po ojcach zosta�y? Kiedy� si� dobior� do owego krwawego osadu, kt�ry po
winie osta� si� na ziemi? Chod�, waszmo��, ja ci� zaprowadz� do grob�w.
Przypatrzy�em si� temu ksi�dzu, bo mnie jako� dziwnie swoj� mow� uderzy�. By� to m��
wzrostem wysoki, barki mia� silne, twarz cokolwiek pooran� zmarszczkami, ale nie by�y to
�lady lat mnogich, bo nie m�g� ich mie� wi�cej jak czterdzie�ci i kilka, w czarnych za� oczach
jego jakie� dziwne p�omienie gorza�y. G�os mia� mocny i przenikaj�cy, ale cz�sto si� w nim
jaka� �a�o�� przebija�a; jego ca�a posta� by�a tak pe�n� powagi i ch�odu, �e niby odtr�ca�a od
siebie, a przecie przyci�ga�a. Takiego mnicha nie widzia�em nigdy na �yciu...
Powierzchowno�� nawet jego nie zdawa�a si� odpowiada� klasztornemu powo�aniu � ale �e to
by�y czasy, w kt�rych klasztory swoimi habitami nierzadko okrywa�y �wiatowe i cale
nieklasztonych powo�a� osoby, wi�c mnie nie tyle spotkanie to zadziwi�o, ile zaj�a
ciekawo��, samym�e rozbudzona wra�eniem. O czym si� zamy�liwszy, ani uwa�a�em, �e�my
ju� zeszli byli do grob�w i stali pomi�dzy trumnami.
� Oto s�! � rzek� tedy ksi�dz, pokazuj�c mi dwie trumny � za kazirodztwo pocz�te w
my�li B�g ich nie tylko zabra� z tego �wiata, ale nie da� nawet zgni� ich cia�om, a�eby by�y
przyk�adem �wiatu, �e sakramenta �wi�te pochodz� od Boga. Za kazirodztwo pocz�te w
my�li...
Przypatrzy�em si� bli�ej i w rzeczy tak by�o. Straszne to trupy tych O�wiecim�w. W�osy
im z g��w powy�azi�y, powypada�y z�by, powygniwa�y oczy, szaty wszystkie na proch si�
rozsypa�y i star�y, a cia�a tylko mocno po��k�y i nietkni�te zosta�y.
� Widoczny to w tym cud Bo�y, m�j ojcze � rzek�em po chwili � kamie� by ju� mchem
by� por�s� za tyle lat.
� Cud jest � odpowiedzia� ksi�dz � przez kt�ry Pan B�g objawi� gniew sw�j na
grzesznych. Pierwszego sprawc� nowego grzechu zawsze Pan B�g na tej ziemi kara� t� kar�.
Sici�ski, kt�ry pierwsze rozpustne veto zapraktykowa� na sejmie, ziemi� sob� rozora� i
6 Laudetur...(�ac.) � Niech b�dzie pochwalony Jezus Chrystus.
7 In saecula... (�ac.) � Na wieki wiek�w.
13
wyszed� z grobowca: jego trup si� wala do dzi� dnia po upickiej kostnicy i jest
po�miewiskiem �ak�w, a postrachem podr�nych; �aden cz�owiek go si� r�k� nie dotknie,
dziki zwierz umiera z g�odu przy jego �cierwie, najzjadliwszy robak go si� nie imie!... Tar�o,
wojewoda lubelski, kt�ry pierwszy si� na �mier� pojedynkowa� o rzecz prywatn�, nie zgni� do
dzi� dnia, a jego trup zeschni�ty jak deska i brunatny jak spi� nagi le�y dzi� w Luszowicach.
Ow� O�wiecim�w widzisz dzi� takich za pierwsz� my�l kazirodcz� mi�dzy wiernymi. I
widzia�em ja wi�cej takich �wiadk�w Bo�ego gniewu, a odt�d, kto wie, azali gni� b�d� cia�a
ca�ych pokole�.
Stali�my jeszcze tak jak� chwil� nad tymi trumnami, obadwa zamy�leni nad wszechmoc�
Bosk�, objawiaj�c� si� w ka�dym zak�tku tej ziemi, a nawet i w grobach jeszcze: po czym
ch��d mnie obj�� po ca�ym ciele, wstrz�s�em si� i wyszed�em z tego strasznego grobowca;
mnich si� zosta� zamy�lony nad trumn�. Przechodz�c popod ko�ci� i widz�c drzwi otwarte,
wszed�em tam i ukl�kn�wszy pod filarami, odm�wi�em modlitw� za dusze zmar�ych.
Wychodz�c, spotka�em mojego ksi�dza pod drzwiami, wi�c pok�oniwszy si�, rzek�em do
niego:
� Dzi�kuj� wam, m�j ojcze, za t� bratni� przys�ug� � a wiedz�c, �e franciszkanie s� ex
ordine mendicantium8, doda�em: � a je�eli kiedy na was kolej przypadnie wyjechania po
�wiecie, nie zapomnijcie mnie nawiedzi� w Rabach, abym si� te� m�g� jakim darem
przys�u�y� waszemu konwentowi.
� Kt� wasze? � zapyta� ksi�dz.
� Jestem Marcin Nieczuja...
� �l�ski?... � przerwa� ksi�dz.
� Tak jest.
� To znam. Ojciec, skarbnik zakroczymski, o�eni� si� z M�yk�wn�, herbu Wadwicz,
Litwink�; czy� z niej urodzony?
� Nie, jam z Zakliczanki, wdowy po Godlewskim, z kt�r� m�j ojciec po �mierci pierwszej
�ony...
� A tak, tak, s�ysza�em. Czy �yje stary?
� Nie, trzeci rok ju� mija...
� Jak umar�, aha! szkoda! dobry �o�nierz by�, s�u�y� w wojsku francuskim za Augusta II,
s�u�y� potem w wojsku rosyjskim i chodzi� na Turka � po wojnach mieszka� w
Sandomierskiem, Ossoli�skich partyzant9, nieprzyjaciel Familii10. Pami�tam, pami�tam.
Zadziwi�o mnie to niepoma�u, sk�d mnich kro�nie�ski m�g� tak zna� r�d m�j od wiek�w
gnie�d��cy si� za Wis��, wi�c spyta�em nie�mia�o:
� Waszmo�� podobno nie od samej m�odo�ci siedzisz w tym klasztorze?
� Mo�e!... tak, by�em kiedy� na �wiecie.
� Boby to troch� przykro by�o siedzie� w wilgotnej celi i nie zna� �wiata pr�cz tego, kt�ry
wida� zza kraty, i wspomnie� nie mie� innych opr�cz jakiego dobrego przyj�cia w domu
szlacheckim w czasie kwesty albo, co si� dzi� prawie cz�ciej wydarza, jakiej� niegrzecznej
rekuzy.
� Znam ja podobno wi�cej �wiata, m�j panie, jak go wida� przez krat�; ma si� te� niejedno
wspomnienie z w�asnego �ycia. Pami�ta si� i dobre przyj�cia, ale si� te� pami�ta i rekuzy!...
Ale to wszystko zmieni�o si� dzisiaj u mnie w memento mori11 i nakazuje silentium12.
To m�wi� w wielkim zamy�leniu, po kt�rym ockn�wszy si�:
8 ex ordine mendicantium (�ac). � z zakonu �ebrz�cych.
9 partyzant � tu: stronnik, poplecznik
10 Familia � nazwa stronnictwa, jakie w XVIII w. tworzy�a rodzina Czartoryskich i spokrewnione z ni� rody
magnackie.
11 memento mori (�ac.) � pami�taj o �mierci.
12 silentium (�ac.) � milczenie.
14
� B�d� waszmo�� zdr�w! � rzecze � przypomnia�e� mi wiele okazyj, w kt�rych
przychodzi�o mi si� zdybywa� z twoim ojcem... no! mo�e i my si� jeszcze kiedy zdybiemy w
�yciu. � I chcia� i��, ale ja jeszcze:
� Jak�e mam honor pozna� waszmo�ci?
� Imi� moje Murdelio.
To m�wi�c znikn��.
Widz�c, �e nie masz ju� mnicha przede mn�, szed�em na powr�t ku gospodzie. Bardzo
jednak by�em zamy�lony i niby czym� zafrasowany, z czegom sobie sam nie umia� zda�
sprawy; ca�e te odwiedziny w podziemiach, owe trumny ze �ywymi trupami wewn�trz, �w
ksi�dz, kt�ry pod mnisim habitem jak�� mia� dusz� wcale nie mnisi�, owa powaga jego, owa
pa�sko��, kt�r� mi si� zdawa�o by�o widzie� w jego mowie i ruchach, owe jego s�owa: czy si�
szlachta jeszcze nie dopi�a krwawego osadu, kt�ry si� po winie mia� osta� na ziemi? � owa
jego znajomo�� z moim ojcem na koniec, jakie� okazje z nim razem prze�yte... wszystko to
zdawa�o mi si� jakby sen jaki, jak gdyby wizja, kt�r� ludzie miewaj� w chorobach � czego te�
nie mog�c wyrozumie� dok�adnie ani w jakikolwiek sens z�o�y� i r�nie o tym my�l�c,
prze�egna�em si� krzy�em �wi�tym i wchodz�c w bram� gospody, ju� zaczyna�em Ave
Maria13, kiedy nagle co� zaturkota�o poza mn�. Umkn��em si� z drogi i pochwyciwszy za
klamk�, otworzy�em drzwi od izby, w kt�rej pan Urba�ski z Za��skim siedzieli przy ostatniej
beczce naszego wina. To obaczywszy, jeszcze smutniej mi si� zrobi�o, ale wtem mnie kto� z
ty�u uderzy� po lewym ramieniu. Ogl�dn��em si�, by� to pan Der�gowski, m�j niejako
powinowaty przez Zaklik�w, ch�op olbrzymiego wzrostu, a wielki junak i biba swojego
czasu.
� Jak si� masz, Marcinku? �zawo�a on do mnie, zanim mia�em czas my�li moje zebra� do
kupy.
� Witaj, wa�pan, panie J�zefie � odpowiedzia�em � sk�d�e tak nagle w Kro�nie?
� A sk�d�e wasze?
� Ja wracam z Tarnowa, gdziem wylicza� pieni�dze za Rabe i oblatowa�14 dziedzictwo.
� A ja do Tarnowa, bo mi ciocia w Sandeckiem umar�a i teraz mam z krewniaczkami o
sukcesj� proceder.
� No, to graj�e waszmo�� dobrze z nimi, a kiedy wygrasz, to mo�e i mnie si� stamt�d jaka
cz�stka dostanie.
� Oho, serde�ko! to do tego ci si� odzywa apetyt? ju� tak za m�odu tego metaliku d�wi�k
ci si� podoba? tobie, kt�ry siedzisz na p� milionie gotowizny? Oj! �eby to skarbnik
nieboszczyk...
� Oho! ju�ci zaraz i p� miliona! co to ludzie nie nagadaj�! a tu nie wiem, czyby si� i do
trzechkro� sta tysi�cy nazbiera�o, i to z�otych, m�j Bo�e!
To m�wi�c, stali�my przy drzwiach otwartych wprawdzie, ale W sieni, �e pan Der�gowski
nie widzia� onej szlachty ukrytej za beczk�, a tymczasem Urba�ski dobrze pijanym g�osem
zawo�a:
� Panie stolniku! w r�ce twoje.
� Jak do jasnej �wiecy! � odpowie ten�e, nie wiedz�c nawet wcale, kto wo�a, a
obaczywszy, kt�rzy s�: � Hej! mospanowie, a to tu, widz�, na gody trafi�em.
� Nalej�e mu spe�na � j�kn�� na to Za��ski � ho, ho! bo to biba jak w�r dziurawy, du�o
zniesie.
Dopiero� zacz�li pi�. Ale gdzie Der�gowski, to tam nied�uga sprawa. Umia� on nie tylko
sam pi�, ale i dogadywa�, bo przy wielkim gardle duch w nim by� taki ochoczy a �artobliwy,
�e got�w by by� kiedy i kark skr�ci� dla samej fantazji. Wi�c przy kuflu:
13 Ave Maria (�ac.) � Zdrowa� Mario.
14 oblatowa� (�ac.)� wpisa� do akt�w.
15
� O! to tam stolnicze�ko Mazur�w nasiecze, kiedy si� pomi�dzy nich dostanie.
� Ja Mazur�w? uchowaj Bo�e! mo�em si� ju� z jakie trzysta razy na r�k� pr�bowa� przez
moje �ycie, a jeszcze ani razu z Mazurem.
� Ej! to jeszcze tak do nieba nie p�jdziesz, musisz i tego popr�bowa�.
� Ha! jak B�g da, trudno to, panie J�drzeju, wy�amywa� si� spod tego, co Pan B�g na
cz�owieka nadeszle.
� Widzisz, to na niego Pan B�g burdy nasy�a.
� A c�? przeciem katolik i z szatanami spraw nie mam. A teraz na przyk�ad: staj� w
Sanoku i usiad�szy sobie przed bram� gospody, czekam, p�ki pacho�ek koni nie popasie, a� tu
nagle s�ysz� gwar jaki� w sieni. Przybiegam, patrz�, a� tu jaki� z niemiecka przybrany pyta
mojego s�ug� o paszport.
� O paszport! � zawo�ali obadwa �a�osnym g�osem przy beczce.
� O paszport. Ja do niego: � Co zacz? � a on i mnie o paszport. � Ja tutejszy, mospanie, ale
ty co za jeden? � A on z krzykiem: � Ale ty co za jeden? � Hej! jak porw� gwint�wk� z
mojego wozika... poszed�, jakby go nigdy nie by�o.
� O paszport go pytali! m�j Bo�e! � zawo�ali znowu obadwa od beczki.
� O paszport! jak mnie B�g mi�y! �. odpowie Der�gowski ze �zami.
� O paszport go pytali! � odezwie si� tako�, p�acz�c, Za��ski � w r�ce twoje, stolniku.
� O paszport!... w r�ce twoje, podstoli...
I tak tym paszportem przegradzaj�c kufle, p�akali a pili bez mi�osierdzia. Jam sta� i patrza�,
i s�ucha� ich opowiada� i �al�w, i j�k�w, co trwa�o poty, p�ki beczka nie zadzwoni�a. Po
czym Der�gowski powstawszy i z zaci�ni�tymi z�bami:
� Hej!... nnno!... � i kopn�� nog� w dno beczki, kt�re wylecia�o w ten moment, a on sobie
nala� pe�ny garniec lagru15 i zjad� go. Po czym, obaczywszy, �e tamci obadwaj posn�li, zalani
�zami i winem, obr�ci� si� do mnie i rzek�:
� A jako t� utracicie, ju� wam o innej nie my�le� � powiedzia� ksi�dz Skarga Paw�ski, a ja
to powtarzam i dodaj�, �e jakom ten lagier zjad�, tak i ca�� beczk� zjem, kiedy zechc�, a bez
paszportu pojad� i na kraj �wiata, a oni i kufla nie wypij�, i z paszportami ju� je�dzi� b�d� a�
do s�dnego dnia. B�d� wasze zdr�w!
To rzek�szy siad� i pojecha�.
Powr�ciwszy do Rabe i wyprawiwszy po staremu styp� in gratiam16 instalacji mojej na, to
dziedzictwo, wzi��em si� na gor�co do gospodarstwa; raz, �e to m�ody zawsze si� na gor�co
ima wszystkiego, a po wt�re, �e zawsze to milej pracowa� i wk�ady czyni� na swoim ni�li na
cudzym.
Ale jakem si� by� od razu zapali� i nic tam nie widzia�, tylko samo dobro, tak teraz z
ka�dym dniem prawie nowe spostrzega�em niedogodno�ci. Wi�c przekona�em si� n�jpierwej,
�e owo za g�rne i za skaliste tej wsi po�o�enie nie tyle z�ym by�o dlatego, �e go�� by tam by�
rzadki, ile dlatego, �e ka�da rzecz, kt�r� kupi�em, dla trudno�ci przywozu prawie dwa razy
mi� tyle kosztowa�a, ka�da za�, kt�r� przeda�em, o znaczn� cz�� taniej z r�k moich
wychodzi� musia�a. Nie by�o tam ani dworu dobrego, ani stajni, ani zabudowa�
gospodarskich w porz�dku i wszystko to trzeba by�o dopiero stawia�. � Kto buduje, procesuje
a leczy, tego bieda �wiczy � m�wili starzy, a na mnie si� to zaraz sprawdzi�o: bo chocia�
materia� mia�em pod nosem i na swoim gruncie, to jednak, nimem go przywi�z�, by�bym go
�atwiej gdzie indziej o mil� by� przeprowadzi�. Robotnik, kt�regom tam m�g� tylko z
trudno�ci� dosta�, by� w najgorszym gatunku i nies�ychanie drogi. S�ug nawet nie mog�em
dosta�, bo w g�ry komu� si� chcia�o i��, kiedy s� s�u�by na do�ach. Wkr�tce te� przekona�em
15 lagier � osad tworz�cy si� w beczkach z winem.
16 in gratiam (�ac.) � z powodu.
16
si�, �e ziemia tam daleko gorsza, ni� sam my�la�em � owies ledwie brat brata dawa�,
ziemniak�w jeszcze wtedy tak nie sadzono, inne zbo�e si� wcale nie udawa�o � i gdybym by�
nie mia� gotowego grosza, tobym by� musia� mrze� z g�odu wraz z moj� czeladzi�. Pastwiska,
chocia� by�y po�ywne, to jednak tak niedogodne, �e do jednych godzina drogi, drugie tylko w
sta�� pogod� przyst�pne, a nie by�o takiego tygodnia, w kt�rym by mi wilk by� nie porwa�
jakiego drobiazgu, nied�wied� nie ubi� krowy lub wo�u, �rebi� si� nie podar�o na pniaku albo
nie upad�o ze ska�y. Jednego dnia nawet, rozkazawszy mego per�owego turczynka � com go
by� kupi� po panu Franciszku Pu�awskim, z ran, w bitwie pod Hoszowem otrzymanych, na
leskim zamku umar�ym, i piel�gnowa� jak oko w g�owie � dla krotochwili wypu�ci� na pasz�,
nap�dzonego przez nieuwa�nego komucha na pniaki, przez przebicie si� utraci�em na wieki. I
tak wszystko mi jako� gin�o lub nicestwia�o. Widzia�em ju� jawnie, �e o intracie st�d nie
by�o co ani my�le�, chyba �e a� za lat kilka; a na dobitk� jeszcze los mnie obdarzy� by� takim
podstaro�cim, frantem zza siedmiu piekie�, �em si� ani na krok z domu nie m�g� wyruszy�, bo
pod jego r�kami wszystko gorza�o.
Rozpatrzywszy si� dobrze w tym, a do tego wzi�wszy i to na uwag�, �e mi przez to takie
pi�kne gospodarstwo w B�brce upada, srodzem si� zafrasowa�, a owo dziedzictwo, do
kt�rego niedawno tak gor�co wzdycha�em, pocz�o mi stawa� ko�ci� w gardle, �em przez ni�
nie m�g� oddycha�. I dzie� w dzie� nowe przychodzi�y zgryzoty. Tak nie min�o ani trzy
miesi�ce od mego przyjazdu, kiedy mnie ju� ten frasunek tak g��boko pocz�� dojmowa�, �em
ju� ani po nocach nie sypia�, ani we dnie nie mia� ch�tki do pracy, ani apetytu do strawy
codziennej � wszystko mi ju� by�o niemi�e. A tu o rad� ani rusz prosi� kogo: bo jak�e�,
prosz�, by�o mi si� wystawia� na oczywisty �miech ludzki i z�o�liwych szyderstwo? Samotnie
wi�c tylko bij�c si� w piersi za moj� lekkomy�lno��, wci�� sobie powtarza�em:
� Ot� do czego pr�no�� i pycha nie prowadz� na �wiecie! Gdyby mi si� by�o nie
zachciewa�o dziedzictwa i gdybym by� pami�ta� na to, �em przy uczciwo�ci i tym dobrym
imieniu, kt�re mi zostawili przodkowie, jeszcze mo�e lepszy jak wielu, i raczej Panu Bogu
dzi�kowa� za to, �e mnie w dobrej wiosce zastawnej i w pi�knej jeszcze got�wce przy �mierci
ojca zosta� si� dozwoli�, i nie pi�� si� bezpotrzebnie do g�ry dla czczej famy tylko, tobym by�
nie poni�s� strat tylu i nie do�wiadczy� tyle zgryzoty. Teraz, kto wie jeszcze, na czym si� to
zako�czy; worek m�j z ka�dym dniem s�abszy, zdrowie si� nadwer�a, bro� Bo�e jeszcze
choroby, to ju� zgin�� tu przyjdzie pomi�dzy wilkami i nied�wiedziami. O ojcze m�j! czemu�
mi si� kiedy nie pokaza�e�, aby mnie ostrzec przed tym nieszcz�ciem!
I tak dnie moje licz�c na frasunki i do Boga posy�ane modlitwy o dobr� my�l jak�, kt�ra
by mnie z tego nieszcz�cia wyrwa�a, prze�y�em srodze pami�tne to lato dla mnie a� do �niw
samych, kt�re tam s� po prostu ko�b�, bo ��� nie ma co, i odbywaj� si� a� o p�nej jesieni.
W �niwa tedy, zgryziony jeszcze bardziej, bo mi si� prawie nic nie urodzi�o, ze smutnym
sercem wyszed�em do kosarzy i opatrzywszy robot�, �e to ju� niedaleko by�o do wieczora,
usiad�em pod jak�� las�wk� na miedzy. R�ne my�li mi pocz�y przeci�ga� przez g�ow�, a
taka ci�ko�� mi usiad�a na piersiach, �em zaledwie m�g� cokolwiek oddycha�: grzech tej
pr�no�ci mojej, kt�ra mnie nie tylko do straty grosza i spokoju przywiod�a, ale jeszcze w
owej chwili, kiedy mi tylko, w �wiat wchodzi� by�o, zamkn�a mnie w takich g�rach i lasach,
stan�� mi jakby wied�ma jaka przed zap�akanymi oczyma � nie wiedzia�em, jak si� od niej
ochroni�; �egna�em si�, modli�em si� i na koniec ci�ko usn��em.
Ot� zaledwie oczy zamkn��em, zaraz zdawa�o mi si�, �e jestem w jakiej� pi�knej krainie,
le�� sobie pod rosochatym drzewem, pode mn� ziele� taka mi�kka, jak najprzedniejszy
wenecki aksamit, a wko�o mnie tak cudownie woniej�ce kwiecie i takie jakie� li�ciaste
krzewy, jakich nie masz w mojej ojczy�nie. Niebo by�o a� granatowe i tak prze�roczyste, jak
kryszta�, a co mnie najmocniej dziwi�o, to, �e w dzie� bia�y oko�o s�o�ca najwyra�niej
widzia�em ksi�yc i wszystkie gwiazdy �wiec�ce, a mo�e nawet i wi�cej, bo straszna g�szcz
mi si� zdawa�a. Z daleka tylko przed sob� ujrza�em jak�� niewielk� chmurk�, kt�ra si� w
17
moich oczach zwi�ksza�a, zgo�a tak, jakoby kto jecha� po niebie i kurzy�o si� za nim, a musia�
jecha� pr�dko, bo a� gwiazdy podskakiwa�y i wywraca�y si� w owym tumanie niebieskiego
kurzu. Patrz� ja si� na to, przecieram oczy i my�l�, co by to by� mog�o? ale tu ani p� Ave nie
min�o, kiedy tu� przede mn� na ziemi stan�� rycerz w okrutnie l�ni�cej zbroi i hennie z
pi�rami, z go�ym mieczem w r�ku, ale na moim w�asnym, niedawno co utraconym turczynku.
Strach mnie wzi�� zrazu i pomy�la�em: pewnie pan Pu�awski nieboszczyk! � wi�c zerwa�em
si� na r�wne nogi, ale popatrzywszy owemu rycerzowi w oczy, tak mnie jakie� promienie
ol�ni�y, �em wraz pad� na kolana. Dopiero rycerz �w, miecz spu�ciwszy ku ziemi, dziwnie
pi�knym g�osem odezwie si� do mnie:
� Nie b�j si�, Marcinie! widz�, mnie nie poznajesz, przeciem ja patron tw�j.
Chcia�em co� przem�wi� i ju� otworzy�em by� usta ku temu, ale mi tak j�zyk
zako�kowa�o, �e ani rusz. A �wi�ty Marcin dalej:
� Dzi�kuj� ci za konia; dobra szkapa, a w sam czas mi si� dosta�a, bo u nas ju� tak
stadnina podupad�a, �e ledwie do p�uga z niej co mamy.
To mnie tak strz�s�o, �em o ma�o nie upad�, bo jak pierwej co� �wi�tego czu�em w tym
rycerzu, tak teraz, kiedym ju� by� pewny, �e on na moim turczynku, wzdrygn��em si�
okrutnie: aza� bowiem nie z tego miejsca ten rycerz jest, dok�d ko�skie dusze id� po �mierci?
� alem si� troch� opami�ta�. Dopiero rycerz znowu: .
� Czeg�e� tak smutny, Marcinie, �e� cale oniemia�?
� Jak�e nie mam by� smutny � odpowiedzia�em ju� troch� o�mielony, ale jeszcze zawsze
kl�cz�cy i z pokor� � kiedy mnie to Rabe ko�ci� w gardle ju� stoi.
� Bo ci tak potrzeba by�o dziedzictwa, jak turczynka puszcza� na pasz�. Dobrze to jest nie
wypuszcza� z r�k ojcowizny, ale zaprawd� powiadam tobie, �e nie ten jest pierwszy u Pana
Boga, kt�ry ziemskie dziedzictwo po swoich ojcach wszelkimi si�ami dzier�y, ale ten, kt�ry
�aski Bo�ej nie wypuszcza ze swego posiadania i przechowuje j� dla swoich dzieci i wnuk�w.
Kto o posiadaniu ziem wielu my�li i na to je nabywa, aby ziemskiego blasku doda� imieniowi
swojemu, ten cho�by posiad� tyle wsi, ile ich oko zajrzy z najwy�szej g�ry, za nic wa�ony
b�dzie, je�eli innej nie po�o�y zas�ugi, albowiem nie po imionach waszych was wo�a� b�d� na
s�dzie, ale po uczynkach, kt�re was odznacz� od innych. Na jednym zagonie i w dreliszku
niebo��, a z �ask� Bo�� i wiar�, a z pokor� i cierpliwo�ci� na losy doczesne, kto tak wytrwa i
z takim �wiadectwem stanie w owym dniu strasznym przed Panem Bogiem, tego jedno
westchnienie wi�cej zawa�y wtedy ni�eli wszystkie skarbce bogacz�w i ich naj�te modlitwy.
I zaprawd� powiadam tobie: Kiedy tam twoje oko popatrzy, to ujrzy, �e z tych, kt�rzy depta�
b�d� po z�otog�owiu i z�ocie, wi�ksza cz�� b�dzie w drelichach, a wiele lam i jedwabi�w
poka�e si� pokalanych w b�ocie. I skazani b�d� do ogni�w i b�ota, i�by ogie� wy�ar� plamy z
ich szat, a b�oto pozosta�o si� w b�ocie. � Tobie na c� by�o dziedzictwa? czy ci �le by�o w
B�brce? czy tw�j ojciec nie przesiedzia� tam lat dwadzie�cia? czy nie przyrobi� tam sporo
fortuny? czy nie mia� estymy i dobrego zachowania u szlachty? h�? A z ciebie to taki syn
kochaj�cy? Ledwie� ojca przywali� kamieniem, ledwie traw� por�s� gr�b jego, ju�e� i nie
mia� nic pilniejszego, jak ruszy� jego krwawo zapracowanego grosza i dalej�e puszy� si�
przed �wiatem jego zas�ug� i prac�! Trzeba ci by�o porzuca� B�brk� i da� och�on�� temu
szcz�ciu, kt�re Pan B�g tam na was zsy�a�? trzeba ci by�o domu tego odje�d�a�, w kt�rym
by ci cnoty i rozum twojego ojca, trzymaj�ce si� jeszcze ka�dego k�ta, dawa�y lepsz� rad� ni�
twoje najm�drzejsze s�siady? trzeba ci by�o pami�tek tyle bez uczczenia porzuca�, aby i��
mi�dzy nied�wiedzie i wilki? s�ugi stare a wierne samym sobie zostawi� i poda� im okazj�
nauczenia si� kradzie�y, a tutaj i�� pilnowa� poprzyjmowanych z�odziej�w? Ko�ci twojego
ojca, stary ko�ci�ek porzuca�, a �y� tutaj bez ksi�dza, bez spowiedzi, bez mszy �wi�tej i bez
uczciwej w domu Bo�ym modlitwy?... Masz�e teraz za twoj� g�upot�, masz za ��dz�
dziedzictwa!
Milcza�em, bom czu�, �e mi. prawd� m�wi� ten rycerz; a on znowu:
18
� Milczysz? ci�ko ci? czemu� sobie na to nie radzisz?
� Jak�e� ja mam sobie radzi� � szepn��em z cicha � kiedy nie umiem.
� To broi� umiesz, a radzi� sobie nie umiesz? Sprzedaj Rabe.
� Sprzeda�? a kt� to kupi?
� Prawda, �e niewielu takich g�upich, jak ty, ale ja ci dam rad�. Jeszcz� si� nie sta�
niegodnym tej �aski, kt�r� B�g mia� zawsze dla twego rodu. Wierz, jak oni wierzyli, a kupiec
b�dzie na �wi�ty Marcin.
Po czym zwr�ci� konia i jeszcze doda�:
� Z Mazurami b�d� ostro�ny, bo to nieszcz�liwa ziemia dla Sanoczan�w. B�d� zdr�w i
k�aniaj si� panu Urba�skiemu ode mnie, a powiedz mu, niech ju� sobie raz da pok�j z tym
polowaniem, bo i nied�wiedzi nie wygubi, i do kufla si� przyzwyczai, i w Komborni go tak
rozkradn�, �e jeno puste �ciany zostan�. A szkoda by ich, dobry r�d.
Kl�cza�em tak jeszcze przez jedno Ave Maria i czeka�em, czy jeszcze mi czego nie powie;
ale naraz straszny ch��d mnie obwia� doko�a, rzuci�em si� mocno, i przebudzi�em si�. S�o�ce
ju� si� by�o schowa�o, wiecz�r by� ch�odny, jak zwykle w g�rach, a zw�aszcza w jesieni;
robotnicy szli ju� do�em do domu, a nade mn� sta� podstaro�ci, prosz�c, abym szed� ju�, bo
noc. Wsta�em, obejrza�em si� i rzuci�em si� w ty� ca�ym krokiem � pod ow� las�wk� bowiem
sta� z brewiarzem �w mnich, franciszkan, kt�ry mnie opanowa� tak w Kro�nie, a kt�remu
imi� by�o Murdelio. Pok�oni�em mu si�, on nic � podstaro�ci si� dziwnie wypatrzy� na mnie, a
tymczasem mnich ruszy� naprz�d, ja za nim, podstaro�ci za mn� i tak szli�my a� do samego
dworu.
Co si� dalej sta�o, tego ju� nie wiem � to tylko pami�tam, �e po owym mnichu we dworze
nie by�o ani �ladu i nikt go z �yj�cych nie widzia� � �nieg upad� tej nocy � mnie za�,
widz�cego ustawicznie jakie� marzyd�a, sroga gor�czka powali�a na �o�e.
By�a to straszna choroba � b�l g�owy, jakby mnie kto �aru nasypa� pod czaszk�, nudno�ci
a� do skonania i takie pragnienie, �e zrywaj�c si� noc� na r�wne nogi, nieraz po garncu
krynicznej wody wypija�em od razu. Temu wszystkiemu towarzyszy�a nieprzytomno�� bez
przerwy, a straszne jakie� wied�my i upiory, kt�re si� dniem kr�ci�y ko�o mnie, tak mnie
m�czy�y bez przestanku, �em przez kilka tygodni po sto razy poczyna� modlitw� i ani razu jej
nie m�g� doko�czy�. Chwile, w kt�rych cokolwiek mia�em przytomno�ci, by�y jeszcze
straszniejsze od wszystkich bole�ci: wtedy bowiem sumienie, wyrzucaj�c mi grzechy moje i
ow� pr�no�� moj�, rozpoczyna�o gr� swoj�. Wi�c raz bi�em si� w piersi, jakby jaki pokutnik,
za grzechy �miertelne i urywanymi s�owy b�aga�em Boga o mi�osierdzie. Drugi raz my�la�em
nad sob� i wtedy dr�a�em od strachu: widzia�em bowiem, jako sam le�� �r�d samych wertep i
las�w, sierota bez ojca i krewnych; siostra o mil kilkadziesi�t, s�siedzi tylko o jedn�, ale g�usi
i nic nie wiedz�cy � widzia�em, jako s�ugi jedne odbiega�y mnie samowolnie, drugie si� na to
zosta�y, aby mnie okra�� do reszty. Posy�a�em raz po lekarza W�ocha do Leska, ale ten,
pu�ciwszy si� do mnie, kiedy mu ko� nog� z�ama� na drodze, piechot� wr�ci� i ani s�ysze� nie
chcia� o Rabach. Posy�a�em po ksi�dza ritus graeci17 do Balogroda; odpowiedzia�, �e nigdy
nie bywam w cerkwi i �e luter by� musz�, a on do lutra nie p�jdzie. �aci�ski proboszcz mojej
parafii mieszka� o mil trzy i by� starzec stuletni.
� Bo�e! � pomy�la�em � ot� mnie pokara�e�, �e nawet sam nie wiem, za co mnie Twoja
r�ka dotyka. �wi�ty Marcinie! czeg� mnie takiej nabawi�e� choroby?
� To za ��dz� dziedzictwa, za pr�no��, za lekko�� umys�u twego, za to, �e� odst�pi�
b�ogos�awionych ko�ci i wiary twojego ojca! � odpowiada�a mi z k�ta wied�ma jaka�, kt�ra
raz by�a bab� star� z w�owymi w�osami, raz psem ogromnym, raz nied�wiedziem, to znowu
gadem, ziej�cym ogie� z paszczy z�batej.
17 ritus graeci (�ac.) � obrz�dku greckiego.
19
Inny raz znowu widzia�o mi si�, �e ca�a izba moja si� pali szczerym p�omieniem, �e si�
dymi i skrzy, a g�ownie i w�gle roz�arzone, k��bi�c si� mi�dzy sob�, odskakuj� od po�aru i
padaj� mi na twarz, na r�ce, na piersi. Czasem Murdelio z psa�terzem w r�ku sta� mi w k�cie
izby i czyta� modlitwy.
Kilka razy matka moja nieboszczka, kt�rej nawet nie pami�ta�em postaci, stawa�a we
drzwiach z podniesion� do g�ry r�k� i powtarza�a uroczystym g�osem.
� Trwaj i wierz, a zdr�w b�dziesz.
Raz tylko jeden pokaza� mi si� ojciec m�j kochany: le�a� w jakiej� trumnie kamiennej,
ca�y wyschni�ty i z��k�y; ale szaty na nim tak by�y pod