394
Szczegóły |
Tytuł |
394 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
394 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 394 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
394 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
O Tuorze i jego przybyciu do Gondolinu
(Of tuor and his Comming to Gondolin)
Autor : J.R.R. Tolkien
HTML : Argail
J.R.R. Tolkien, opr�cz znanych czytelnikom na ca�ym �wiecie "Hobbita" i "W�adcy
Pier�cieni" pozostawi� po sobie mn�stwo nigdy nie og�oszonych za �ycia drukiem
szkic�w , opowiada�, d�u�szych i kr�tszych fragment�w, zwi�zanych z dziejami
stworzonego przez siebie �wiata. Wiele z nich �wiadomie odrzuci�. Inne jednak,
co prawda, nie zosta�y uko�czone, lecz autor bez w�tpienia zamierza� kiedy� do
nich powr�ci�. Niestety, nie zd��y�.
"Niedoko�czone opowie�ci z Numenoru i �r�dziemia" to kolejne, po
"Silmarillionie" dzie�o J.R.R. Tolkiena, opublikowane po�miertnie, a opracowane
przez syna pisarza, Christophera. Jednak o ile "Silmarillion" stanowi� w miar�
sp�jn� ca�o��, o tyle wchodz�ce w sk�ad zbioru "Niedoko�czonych opowie�ci"
teksty to odr�bne fragmenty, dotycz�ce wybranych w�tk�w historii Ardy. Jednym z
nich jest tak�e przedstawiany tu tekst "O Tuorze i jego przybyciu do Gondolinu
"Opowie�� ta wydaje si� interesuj�ca z kilku powod�w. Po pierwsze, stanowi
ca�o�� pod wzgl�dem literackim. Nie m� tu wtr�t�w i komentarzy Christophera
Tolkiena. Po drugie, dotyczy historii kluczowej dla dalszych dziej�w �r�dziemia
- bowiem Tuor by� przecie� ojcem Earendila, przodkiem Elronda i Elrosa, a tak�e
-po wielu wiekach -Aragorna.
Tekst urywa si� nagle, pozostawiaj�c bohatera tu� przed osi�gni�ciem
upragnionego celu. Ciekawych dalszych los�w Tuora odsy�amy do dwudziestego
trzeciego rozdzia�u Silmarillionu, stanowi�cego skr�t zaplanowanej (i nigdy nie
uko�czonej) historii
Tuora, Idril i ostatecznego upadku Ukrytego Kr�lestwa.
Po �mierci rodzic�w, Huora i Rzany, Tuor wychowywa� si� w domostwie elfa
Annaela. Sam Annael opowiedzia� mu o pot�nym kr�lu Turgonie i jego ukrytej
fortecy, Gondolinie, do kt�rej nie mieli wst�pu ni ludzie, ni elfy, i ch�opiec
zamarzy�, by kiedy� ujrze� Ukryte Kr�lestwo. Tymczasem �ycie w zaj�tym przez
naje�d�c�w kraju stawa�o si� coraz ci�sze, tote� elfy postanowi�y odej�� na
po�udnie sekretn� drog�, zwan� Bram� Noldor�w. Podczas w�dr�wki napadli ich
orkowie i Easterlingowie. Elfy rozbieg�y si�, za� Tuor trafi� do niewoli, z
kt�rej uciek� po trzech latach, aby jako banita w kraju w�asnych ojc�w n�ka�
nieprzyjaci�. Stale jednak szuka� Bramy Noldor�w, lecz nikt nie umia� wskaza�
mu drogi. Wreszcie pewnego dnia Tuor postanowi� odej�� z Dor-lominu. A kiedy
zanuci� po�egnaln� pie��, u jego st�p trysn�l strumie�, kt�ry odt�d by� mu
przewodnikiem. Doprowadziwszy m�odzie�ca do mrocznej jaskini, znikn��, jednak
nast�pnego dnia Tuor ujrza� dwa elfy, wychodz�ce z ciemno�ci. Wyja�ni�y mu one,
i� tunel �w to w istocie wla�nie Brama Noldor�w, prowadz�ca na drug� stron� g�r.
Tuor natychmiast wyruszy� w drog� i wkr�tce znalaz� si� w Cirith Ninniach,
�lebie T�czy, kt�ry doprowadzi� go a� do Nevrastu. I tak Tuor stan�� na kraw�dzi
�r�dziemia, na brzegu Wielkiego Morza, Belegaeru.
Tuor sp�dzi� w Nevra�cie wiele dni. Upodoba� sobie t� krain�, od p�nocy i
wschodu otoczon� g�rami, a od po�udnia i zachodu - morzem. By�o tu cieplej ni�
na r�wninach Hithlumu, a i sama ziemia o wiele go�cinniej wita�a przybysza.
Przywyk�y do samotnego �ycia w g�uszy Tuor nie narzeka� na brak �ownej
zwierzyny, bowiem wiosna w Nevra�cie obfitowa�a w ptactwo, zar�wno to znad
oceanu, jak i przybywaj�ce z mokrade� Linaewen w g��bi l�du. Ich �piew wype�nia�
powietrze, wszelako nigdzie nie s�ysza�o si� g�os�w ni elf�w, ni ludzi.
Tuor dotar� na brzeg wielkiego jeziora, lecz nie m�g� dosi�gn�� wody, gdy�
odgradza�y go od niej szerokie bagna i nieprzebyty g�szcz trzcin. Wkr�tce te�
zawr�ci� na wybrze�e, pos�uszny wezwaniu Morza, jako �e niech�tnie my�la� o
osiedleniu si� z dala od szumu fal. W�a�nie na wybrze�u Tuor po raz pierwszy
odnalaz� �lady dawnych Noldor�w. Po�r�d wysokich klif�w Drengistu znajdowa�o si�
wiele szczelin i os�oni�tych zatoczek, w kt�rych po�r�d czarnych g�az�w
po�yskiwa�y biel� piaszczyste �achy. Tixor cz�sto natyka� si� na prowadz�ce do
takich miejsc schody, wykute w litej skale, za� nad wod� znajdowa� zrujnowane
przystanie, zbudowane z wielkich kamiennych blok�w. Do port�w tych niegdy�
zawija�y okr�ty elf�w. Tuor d�ugo pozosta� w tej okolicy, obserwuj�c nieustanne
zmiany morza. Tak min�y mu wiosna i lato. W Beleriandzie ciemno�ci pog��bi�y
si�, a� w ko�cu nadesz�a jesie�, kt�ra przynios�a ze sob� zgub� Nargothrondu.
Mo�e ptaki przeczuwa�y, jak sroga b�dzie zima, bowiem te, kt�re odlatywa�y
na po�udnie, zebra�y si� wyj�tkowo wcze�nie, inne za�, zazwyczaj �yj�ce na
p�nocy, przenios�y si� do Nevrastu. Pewnego dnia Tuor, siedz�cy na brzegu,
us�ysza� szum i �opot wielkich skrzyde�, a kiedy uni�s� wzrok, ujrza� klucz
siedmiu bia�ych �ab�dzi szybuj�cy na po�udnie. Nagle jednak ptaki skr�ci�y i
run�y w d�, by z glo�nym pluskiem wyl�dowa� na falach.
Tuor kocha� �ab�dzie. Pierwszy raz ujrza� je na szarych stawach Mithrimu.
�ab�d� te� by� god�em Annaela i jego szczepu. Powsta� tedy, aby powita� ptaki, i
zawo�a� do nich, dziwi�c si� ich rozmiarom. By�y bowiem wi�ksze i wspanialsze
ni� ich pobratymcy, kt�rych dot�d zna�. �ab�dzie jednak pocz�y bi� skrzyd�ami i
wydawa� ostre wrzaski, jakby czu�y w nim wroga i pragn�y odp�dzi� go od brzegu.
Po chwili z wielkim szumem ponownie wzlecia�y w powietrze i przefrun�y nad
glow� Tuora, a wiatr wywo�any �opotem ogromnych skrzyde� za�wista� mu w uszach.
�ab�dzie zatoczy�y kr�g, unios�y si� i poszybowa�y na po�udnie. Wtedy Tuor
zakrzykn��:
- Oto nareszcie znak, na kt�ry tak d�ugo czeka�em! - Natychmiast te� wspi��
si� na ska�y, sk�d zdo�a� jeszcze dojrze� klucz �ab�dzi, szybuj�cy w dal. Kiedy
jednak ruszy� za nimi, ptaki zda�y�y ju� odlecie�.
Przez siedem dni w�drowa� Tuor na po�udnie i ka�dego ranka o �wicie wyrywa�
go ze snu �opot �ab�dzich skrzyde�. W miar� za�, jak w�drowa�, ska�y stawa�y si�
coraz ni�sze, a ich szczyty zaczyna�a pokrywa� dar� przetykana g�sto kwieciem.
Na wschodzie dostrzega� lasy, zaczynaj�ce ju� o tej porze roku ��kn��. Przed
sob� jednak mia� stale zbli�aj�ce si� pasmo wysokich wzg�rz, kt�re zagradza�y mu
drog� i ci�gn�y si� daleko na zach�d. Od strony zachodu wida� by�o pot�n�
g�r�, ciemny wierch, kt�rego skryty w chmurach szczyt wznosi� si� ponad wielkim
zielonym przyl�dkiem, wysuni�tym daleko w morze.
Owe szare wzg�rza by�y w istocie zachodni� flank� Ered Wethrin, p�nocnej
granicy Beleriandu, szczyt za� zwa� si� Taras; by�a to najdalej na zach�d
wysuni�ta stra�nica tej krainy. Ona to pierwsza ukazywa�a si� oczom �eglarza,
oddalonego jeszcze o wiele mil od brzegu, wskazuj�c drog� ku l�dowi. To w jej
cieniu osiad� niegdy� Turgon w swym pa�acu w Vinyamarze, najstarszym z
kamiennych miast wzniesionych przez Noldor�w w kraju wygnania. Dw�r ten sta�
nadal, opuszczony, lecz nie zniszczony, na wysokim tarasie spogl�daj�cym w
morze. Z�b czasu nie naruszy� grubych mur�w, s�udzy Morgotha tak�e omijali je z
daleka,
lecz zna� na nich by�o wp�ywy wiatru, deszczu i mrozu, za� na zwie�czeniach
�cian i ca�ym dachu wida� by�o bujn� zielon� ro�linno��, kt�ra w o�ywczym s�onym
powietrzu krzewi�a si� nawet w szparach go�ego kamienia.
Wreszcie Tuor postawi� stop� na zaginionym trakcie. W�drowa� po�r�d
zielonych pag�rk�w i pochy�ych kamieni, a� o zmierzchu dotar� do starego dworu o
wielkich, przestronnych salach, w kt�rych szumia� wiatr. Nie czai� si� tam �aden
cie� strachu czy z�a, lecz Tuora ogarn�a groza i podziw na my�l o tych, kt�rzy
tu kiedy� mieszkali i odeszli, a nikt nie wie dok�d - o dumnym ludzie,
nie�miertelnym, lecz skazanym na zgub�, pochodz�cym z daleka, zza Morza.
Odwr�ci� si� i spojrza�, tak jak i oni niegdy�, na b�yszcz�ce fale, si�gaj�ce a�
po horyzont. Po chwili skierowa� wzrok w inn� stron� i dostrzeg�, �e prowadz�ce
go �ab�dzie przysiad�y na najwy�szym tarasie, przed zachodni� bram� pa�acu i
czeka�y tam, bij�c skrzyd�ami jakby zaprasza�y go do �rodka. Wspi�� si� wi�c na
szerokie stopnie, teraz ledwo widoczne po�r�d zielska i mchu, przeszed� pod
pot�nym sklepieniem i znalaz� si� w mrocznym domostwie Orgona, po chwili za�
wkroczy� do sali, wspartej na smuk�ych kolumnach. Cho� i z zewn�trz wydawa�a si�
wielka, dopiero w �rodku m�g� Tuor doceni� jej ogrom i wspania�o��. Oszo�omiony,
stara� si� zachowywa� cicho, aby nie budzi� u�pionych ech. Nic tam nie
dostrzeg�, z wyj�tkiem stoj�cego we wschodnim kra�cu siedziska na podwy�szeniu,
tote� st�paj�c ostro�nie ruszy� w jego stron�, a odg�os krok�w na kamiennej
posadzce bieg� przed nim, niczym zwiastun przeznaczenia, rozbrzmiewaj�c po�r�d
kolumn.
Stan�wszy w p�mroku przed wielkim tronem Tuor ujrza�, �e zosta� on
wyciosany z jednego kamienia, a jego boki pokrywa�y dziwne znaki. W tej w�a�nie
chwili zapadaj�ce s�o�ce zr�wna�o si� z wysokim oknem w zachodniej �cianie i
jego promie� pad� na �cian� za tronem, kt�ra rozb�ys�a niczym wypolerowany
metal.
I Tuor ze zdumieniem odkry�, i� na �cianie wisi tarcza, ogromna kolczuga,
he�m i d�ugi miecz w pochwie. Kolczuga l�ni�a, jakby wykuta z czystego srebra, a
s�oneczny promie� krzesa� z niej z�ociste iskierki. Tarcza jednak wedle Tuora
mia�a niezwyk�y kszta�t, by�a bowiem pod�u�na, zw�ona ku ko�cowi, widnia� te�
na niej herb: bia�e �ab�dzie skrzyd�o na b��kitnym polu. Wtedy Tuor przem�wi�, a
jego s�owa zabrzmia�y pod tym dachem niczym wyzwanie:
- Bior� oto dla siebie ten or�, a wraz z nim los, jaki z sob� niesie.
A kiedy uni�s� tarcz�, odkry�, i� jest nadspodziewanie lekka i por�czna,
sporz�dzono j� bowiem z drewna pokrytego przez elfich mistrz�w metalem, cienkim,
lecz odpornym na ciosy, robactwo i wilgo�.
I przywdzia� Tuor kolczug�, w�o�y� na g�ow� he�m i przypasa� miecz z czarnym
pasem i pochw�, ozdobionymi jedynie srebrnymi klamrami. Tak uzbrojony opu�ci�
dw�r Turgona i stan�� na tarasie, sk�pany w krwawym blasku zachodz�cego s�o�ca.
Niczyje oczy nie ogl�da�y go w tej godzinie i nie wiedzia�, �e z dala przypomina
pot�nych w�adc�w Zachodu, cz�eka godnego, by zosta� ojcem kr�l�w ludzkiego
plemienia zza Morza. Takie te� by�o jego przeznaczenie. Kiedy jednak po raz
pierwszy uj�� znalezion� bro�, wielka zmiana zasz�a w sercu Tuora, syna Huora i
jego duch ur�s�, by nigdy ju� nie sczezn��. A gdy zst�pi� po schodach, �ab�dzie
odda�y mu cze��, pochylaj�c przed nim swe bia�e g�owy, i ka�dy ofiarowa� mu
pi�ro wyrwane z w�asnego skrzyd�a, sk�adaj�c je na kamieniu u jego st�p.
On za� podni�s� pi�ra i umie�ci� je na he�mie. Na ten widok �ab�dzie unios�y
si� w powietrze, by odlecie� na zach�d. I Tuor nigdy ich ju� nie ujrza�.
Nagle Tuor poczu�, �e morski brzeg przyci�ga go z nieodpart� si��. Zszed�
tedy po d�ugich schodach na szerok� piaszczyst� �ach� u p�nocnego zbocza
Taras-ness. A kiedy szed�, ujrza�, jak znad fal ciemniej�cego morza wy�ania si�
czarna chmura i przes�ania zachodz�ce s�o�ce. W powietrzu rozleg� si� daleki
pomruk nadci�gaj�cej burzy: Wreszcie Tuor stan�� na brzegu, a s�o�ce p�on�o na
horyzoncie m�tnym, gro�nym �wiat�em. I, wyda�o si� mu, �e w dali unosi si�
wielka fala, zmierzaj�ca wprost do brzegu. Nie umkn�� jednak, lecz trwa� bez
ruchu, wiedziony ciekawo�ci�. Fala za� zbli�a�a si� coraz bardziej, a jej szczyt
skrywa� cie� i mg�a. Nagle, nie opodal brzegu, za�ama�a si�, docieraj�c na
piasek d�ugimi p�atami piany. Lecz w miejscu, gdzie opad�a, widnia� teraz ciemny
kszta�t po�r�d narastaj�cej burzy: wynios�a, majestatyczna sylwetka.
Tuor sk�oni� si� przed ni�, bowiem zda�o mu si�, i� ogl�da pot�n�go kr�la.
Przybysz mia� na g�owie koron� jakby ze srebra , spod kt�rej sp�ywa�y d�ugie
w�osy, bia�e niczym morska piana o zmroku. A kiedy odrzuci� szary p�aszcz, oczom
zachwyconego Tuora ukaza�a si� l�ni�ca szata, przylegaj�ca do cia�a niby �uska
ogromnej ryby, za� kaftan pod ni�, barwy g��bokiej zieleni, po�yskiwa� jak
morskie fale, gdy jego w�a�ciciel wolno zbli�a� si� ku brzegowi. W ten to spos�b
Ten, Kt�ry Mieszka w G��binie, przez Noldor�w zwany Ulmem, Panem W�d, ukaza� si�
u st�p Vinyamaru oczom Tuora, syna Huora z rodu Hadora .
Nie wst�pi� na brzeg, lecz stoj�c po kolana w wodzie przem�wi� do Tuora, a
g��bia jego g�osu, dochodz�cego jakby z samych podstaw �wiata, i p�on�cy w
oczach ogie� przerazi�y m�odzie�ca, kt�ry pad� przed nim na piasek.
- Wsta�, Tuorze, synu Huora! - rozkaza� Ulmo. - Nie obawiaj si� mego gniewu,
cho� ju� od dawna wzywa�em ci�, a ty� mnie nie s�ysza�. A kiedy wreszcie
wyruszy�e�, d�ugo zwleka�e� po drodze. Powiniene� by� stan�� tu wiosn�, teraz
jednak zima przybywa ju� z krainy Nieprzyjaciela. Musisz nauczy� si� po�piechu,
gdy� droga, jak� dla ciebie zgotowa�em, nie b�dzie ju� taka �atwa. Wzgardzono
bowiem m� rad� i dolin� Sirionu skrada si� wielkie z�o, za� wrogowie stan�li ju�
pomi�dzy tob� a twym celem.
- Jaki� jest zatem m�j cel, panie? - spyta� Tuor.
- Ten sam, do kt�rego zawsze t�skni�o twe serce - odpar� Ulmo. - Odnale��
Turgona i spojrze� na jego ukryty gr�d. Bowiem nosisz teraz str�j mojego
pos�a�ca i bro�, kt�r� dawno temu przeznaczy�em dla ciebie. Na razie jednak
musisz wymkn�� si� z�u, skryty w cieniu. Owi� si� tedy tym p�aszczem i nigdy go
nie zdejmuj, p�ki nie dotrzesz do kra�ca podr�y.
Wtedy wyda�o si� Tuorowi, i� Ulmo rozdar� sw�j szary p�aszcz i rzuci� mu
jego po��. Kiedy jednak �w skrawek materii opad� obok na ziemi�, Tuor
stwierdzi�, i� jest to obszerne okrycie, w kt�re m�g� owiri�� si� od st�p do
g��w.
- Oto w�drowa� b�dziesz w moim cieniu - oznajmi� Ulmo. - Lecz nie zwlekaj
ju� d�u�ej, bowiem nie strzyma on d�ugo blasku Anaru ani ogni Melkora. Czy
podejmiesz si� zadania, jakie ci przeznaczy�em?
- Tak, panie.
- A zatem przeka�� twym ustom s�owa, kt�re masz zanie�� Turgonowi. Wcze�niej
jednak musz� nauczy� ci� wielu rzeczy.
O niekt�rych z nich nie s�yszeli jeszcze ani ludzie, ani nawet najpot�niejsi z
Eldar�w. - I Ulino opowiedzia� Tuorowi o Valinorze i ciemno�ciach, jakie go
spowi�y, o Wygnaniu Noldor�w i Proroctwie Mandosa, i o tym, jak B�ogos�awione
Kr�lestwo zosta�o na zawsze ukryte. - Zwa� jednak - doda� - �e w zbroi Losu (jak
zw� go dzieci Ziemi) zawsze znajdzie si� jaka� szczelina, a w �cianach
Przeznaczenia -- wy�om, i b�dzie tak a� do czasu pe�nego stworzenia, kt�re wy
zwiecie Ko�cem. I p�ki �yj�, nie umilknie cichy g�os, nie zga�nie promyk �wiat�a
- nawet w miejscach, gdzie winna pono panowa� tylko ciemno��. Tak zatem, w tych
dniach mroku, przeciwstawiam si� nawet woli mych braci, W�adc�w Zachodu. Taka
jest bowiem ma rola po�r�d nich, i przeznaczono mi j� jeszcze przed stworzeniem
�wiata. Z�o jednak jest silne, cie� Nieprzyjaciela staje si� coraz d�u�szy, a
moja moc s�abnie. W �r�dziemiu g�os m�j s�ycha� ju� tylko jako cichy szept.
Biegn�ce ku zachodowi wody nikn�, ich �r�d�a sp�ywaj� trucizn�, i moja w�adza
nie si�ga ju� tych kr�in. Bowiem elfy i ludzie og�uchli i o�lepli na me znaki,
zwiedzeni pot�g� Melkora. Wkr�tce spe�ni si� wyrok Mandosa i wszystkie dzie�a
Noldor�w legn� w gruzach, za� ich nadzieja rozsypie si� w py�. Pozosta�a tylko
jedna nadzieja, kt�rej si� nie spodziew�j� i kt�ra nie od nich zale�y.
Spoczywa ona w tobie, tak bowiem zdecydowa�em.
- Zatem Turgon nie stanie przeciw Morgothowi, jak tego pragn� wszyscy
Eldarowie? - spyta� Tuor. - I czego oczekujesz ode mnie, o panie, je�li udam si�
teraz do niego? Cho� bowiem ch�tnie post�pi� tak jak m�j ojciec i stan� u boku
kr�la, by go broni� w potrzebie, czym�e jestem, samotny �miertelnik, po�r�d tak
wielu dzielnych wojownik�w z wysokiego rodu, kt�rzy widzieli Zach�d?
- Je�li postanowi�em wys�a� ciebie, Tuorze synu Huora, to nie s�d�, �e nie
przyda im si� jeszcze jeden miecz. Elfy d�ugo pami�ta� b�d� odwag� Edain�w i
nawet po wielu stuleciach nadal nie opu�ci ich zdumienie, �e ci, kt�rych czas na
ziemi jest tak kr�tki, r�wnie ch�tnie oddaj� swe �ycie. Nie wybra�em ci� jednak
jedynie ze wzgl�du na tw� odwag�. Zaniesiesz bowiem �wiatu nadziej�, kt�rej
nawet nie dostrzegasz, i blask, kt�ry rozproszy ciemno��.
Kiedy Ulmo wyrzek� te s�owa, szum wiatru wok� przeszed� w pot�ny ryk,
zerwa� si� sztorm, a niebo zupe�nie pociemnia�o, za� p�aszcz Pana W�d uni�s� si�
na podobie�stwo szarpanej wichur� chmury.
- Id� ju�! - poleci� Ulmo. - Albo poch�onie ci� morze! Bowiem Osse jest
pos�uszny woli Mandosa i gniewa si�, �e sprzeciwiam si� jego wyrokowi.
- Zrobi�, jak ka�esz - odrzek� Tuor. - Je�li jednak unikn� zguby, jakie
s�owa mam zanie�� Turgonowi?
- Kiedy do niego dotrzesz, pojawi� si� one w twej g�owie i usta twe powt�rz�
moj� wiadomo��. Przem�w wtedy bez l�ku! A kiedy to uczynisz, r�b, co ci nakazuje
serce i honor. Pilnuj dobrze p�aszeza, on bowiem b�dzie ci ochron�. Ja za� wy�l�
do ciebie kogo�, kt� przyb�dzie tu dzi�ki furii Ossego, i tak zyskasz
przewodnika. B�dzie to ostatni marynarz ostatniego statku, kt�ry wyprawi� si� na
poszukiwanie Zachodu przed wzej�ciem Gwiazdy. Teraz wracaj na l�d!
Nagle rozlegl si� grzmot i nad morzem zal�ni�a b�yskawica. W jej blasku
ujrza�. Tuor Ulma niczym pot�n�, srebrn� wie��, zwie�czon� ta�cz�cymi
p�omieniami, i zawo�a�, przekrzykuj�c ryk wiatru:
- Id�, panie! Lecz me serce ju� t�skni za Morzem!
Wtedy Ulmo uni�s� ogromny r�g i zagra� na nim jedn� jedyn� nut�, przy kt�rej
skowyt wichury zdawa� si� jedynie szmerem wieczornej bryzy. A Tuorowi, kiedy
us�ysza� ten d�wi�k, kt�ry ogarnia� ca�� jego istot� i przepe�nia� j� bez
reszty, wyda�o si�, jakby brzegi �r�dzi�mia znikn�y, a przed oczami stan�y mu
wszystkie wody �wiata: od w�skich g�rskich strumieni po uj�cia pot�nych rzek,
od nabrze�nych p�ycizn po g��bie oceanu. Ujrza� Wielkie Morze, jego niespokojn�
powierzchni�, przedziwne morskie stwory i pozbawione �wiat�a g��biny, w kt�rych
rozlegaj� si� g�osy straszliwe dla uszu �miertelnika. Ca�� t� ogromn� przestrze�
ogarn�� nagle bystrym wzrokiem Valara; widzia� nieruchom� powierzchni� w�d i
odbijaj�ce.si� w niej oko Anaru, po�yskuj�ce w �wietle rogatego ksi�yca,
zmarszczki, tocz�ce si� z dzik� w�ciek�o�ci� g�ry fal, kt�re za�amuj� si� na
ska�ach Wysp Cienia. Za� jeszcze dalej od �r�dziemia, tam, gdzie wzrok ledwo
si�ga, dostrzeg� g�r�, wznosz�c� si� ku niebu wy�ej, ni�li m�g� to ogarn�� jego
umys�.
Jej szczyt skrywa�a l�ni�ca chmura, a u st�p b�yszcza�a d�uga linia
brzegowa. I kiedy wysila� s�uch, by dos�ysze� szum owych odleg�ych fal, i stara�
si� dojrze� wyra�niej dalekie �wiat�o, d�wi�k rogu ucich� i Tuor zn�w znalaz�
si� po�r�d burzy. Niebo ponad jego g�ow� rozdar�a rozwidlona b�yskawica. Ulmo
znikn��, a na morzu szala� sztorm, gdy gniew Ossego uderza� w mury Nevrastu.
Wtedy Tuor umkn�� przed furi� w�d i z wielkim trudem zdo�a� wspi�� si� na
wy�sze.tarasy. Wichura bowiem pcha�a go ku skalnej �cianie, a kiedy dotar� do
szczytu, ostry powiew powali� go na kolana. Schroni� si� tedy w mrocznej i
pustej sali i przesiedzia� ca�� noc na kamiennym tronie Turgona. Nawet kolumny
wspieraj�ce sklepienie dygota�y pod naporem burzy, a Tuorowi zdawa�o si�, �e w
porywach wichru s�yszy j�ki i okrzyki b�lu. Zdrzemn�� si� jednak nieco, n�kany
przez nocne koszmary, z kt�rych po przebudzeniu nic nie pami�ta� - z wyj�tkiem
jednego. W tym �nie ujrza� wysp�, a na jej �rodku strom� g�r�. Za g�r�
zachodzi�o s�o�ce, a na niebosk�on wype�za�y cienie, wszelako ponad szczytem
jaskrawym blaskiem �wieci�a jedna, o�lepiaj�ca gwiazda.
Po tej wizji Tuor zapad� w g��boki sen; bowiem jeszcze przed �witem burza
usta�a, a wiatr przegna� czarne chmury nad wschodni� cz�� �wiata. Gdy si�
zbudzi�, w sali panowa� szary p�mrok: Tuor opu�ci� wynios�y tron i pow�drowa�
ku wyj�ciu, po drodze natykaj�c si� na stado morskich ptak�w, kt�re schroni�y
si� tu przed sztormem. Wyszed� na dw�r w chwili, gdy ostatnie gwiazdy blak�y na
zachodzie, zwiastuj�c nadej�cie dnia. Tuor przekona� si�, �e wielkie nocne fale
dotar�y daleko w g��b l�du, pozostawiaj�c swe pi�tno na szczytach klif�w. Nawet
tarasy by�y us�ane wodorostami i zasypane drewnem, kt�re zwykle unosi�o si� na
wodzie. Spojrzawszy za� na d� dostrzeg� wysokiego elfa, odzianego w przemoczony
szary p�aszez, wspartego o kamienn� �cian�. Wok� wala�y si� deski wraku. Obcy
siedzia� w mi�czeniu, wpatrzony ponad za�miecon� pla�� w dal, w morze. Wok�
panowa�a cisza, zak��cana jedynie gniewnym szumem fal. Gdy tak Tuor sta� i
spogl�da� na milcz�c� szar� posta�, przypomnia�y mu si� s�owa Ulma i nagle
us�ysza�, jak wypowiada obce imi�:
- Witaj, Voronv�! Oczekiwa�em ci�.
Wtedy elf odwr�ci� si� i uni�s� wzrok, a Tuor napotkawszy przeszywaj�ce
spojrzenie szarych jak morze oczu pozna�, �e oto stoi przed nim Noldor wysokiego
rodu. Kiedy jednak przybysz ujrza� Tuora stoj�cego bez ruchu na skale, spowitego
w p�aszcz szary niczym cie�, spod kt�rego b�yska�a zbroja elf�w, w jego oczach
pojawi� si� l�k.
Trwali tak przez chwil�, przygl�daj�c si� sobie nawzajem, a� wreszcie elf
wsta� i nisko pok�oni� si� Tuorowi.
- Kim jeste�, panie? - spyta�. - D�ugi czas sp�dzi�em na bezlitosnym morzu.
Powiedz, prosz�, jak wielkie zmiany zasz�y w tym kraju od czasu, gdy po raz
ostatni postawi�em stop� na l�dzie? Czy Cie� upad�? Mo�e Ukryty Lud opu�ci� sw�
fortec�?
- Nie - odpar� Tuor. - Cie� jeszcze wzr�s� w pot�g�, a to, co ukryte,
pozosta�o w ukryciu.
Voronv� spojrza� na niego i umilk� na d�ug� chwil�.
- Lecz kim�e ty jeste�? - spyta� wreszcie - M�j lud opu�ci� ten kraj wiele
lat temu i odt�d nikt tu ju� nie mieszka�. Teraz za� poznaj�, �e mimo twego
odzienia nie jeste� jednym z nas, jak s�dzi�em, lecz pochodzisz z plemienia
ludzi.
- Owszem - potwierdzi� Tuor. - Ty natomiast, czy jeste� ostatnim marynarzem
z ostatniego statku, kt�ry wyp�yn�� z przystani Cirdana na poszukiwanie Zachodu?
- Tak - odrzek� elf - A miano me Voronv� syn Aronwego. Nie pojmuj� jednak,
sk�d znasz me imi�.
- Pozna�em je, bowiem Pan W�d przem�wi� do mnie wczorajszego wieczoru i
oznajmi�, i� ocali ci� przed gniewem Ossego po to, by� by� mi przewodnikiem.
Na to Voronv� zakrzykn�� w strachu i podziwie:
- Rozmawia�e� z Ulmem Pot�nym? Zatem wielka musi by� twa odwaga i wielki
cel, do kt�rego zd��asz! Gdzie� jednak mam ci� poprowadzi�, panie? Jeste� wszak
chyba kr�lem w�r�d ludzi i wiele s�ug czeka na twe rozkazy .
- Przeciwnie, jestem zbieg�ym niewolnikiem - odpar� Tuor - i banit� w obcej
krainie. Mam jednak wiadomo��, kt�r� musz� przekaza� Turgonowi z Ukrytego
Plemienia. Czy wiesz, kt�ra droga do� prowadzi?
- W tych czasach z�a wielu staje si� rabami i wygna�cami, cho� zgo�a inne
jest ich urodzenie. Czuj�, �e pochodzisz z rodu w�adc�w plemienia �miertelnik�w.
Gdyby� jednak by� nawet najdostojniejszym spo�r�d twego ludu, nadal nie dawa�oby
ci to prawa do poszukiwania Turgona i twa wyprawa spe�z�aby na niczym. Nawet
gdybym doprowadzi� ci� do wr�t jego kr�lestwa, i tak nie m�g�by� ich
przekroczy�..
- Nie prosz�, aby� przeprowadzi� mnie przez bram� - odrzek� Tuor. - Tam
Wyrok zmierzy si� ze S�owem Ulma. I je�li Turgon nie zechce mnie widzie�, moja
misja zako�czy si�, a Przeznaczenie zwyci�y. A co do moich praw: jestem Tuor
syn Huora i krewniak Hixrina, kt�re to imiona Turgon z pewno�ci� pami�ta.
Przychodz� te� z polecenia Ulma. Czy�by Turgon zapomnia� o s�owach, jakie
niegdy� od niego us�ysza�? "Pami�taj, �e ostatnia nadzieja Noldor�w przyjdzie
zza Morza"? Albo: "Kiedy niebezpiecze�stwo przybli�y si�, z Neyrastu przyjdzie
kto�, aby ci� ostrzec." Ja jestem tym, kt�rego przyj�cie zapowiedziano, i
przyodzia�em si� w str�j, jaki na mnie czeka�.
Tuor sam zdumia� si�, s�ysz�c swe s�owa, bowiem nie zna� dot�d przepowiedni,
jak� wypowiedzia� Ulmo do Turgona przed odej�ciem elf�w z Nevrastu. Nikt zreszt�
o niej nie s�ysza�, poza Ukrytym Plemieniem. Tym bardziej zdumiony by� Voronv�.
Odwr�ci� si� ku Morzu, spojrza� w dal i westchn��: -
- Niestety! Nie chcia�em ju� nigdy tam wraca�. I cz�sto przysi�ga�em sobie,
�e je�li kiedykolwiek postawi� jeszcze stop� na sta�ym l�dzie, zamieszkam w
spokoju z dala od Cienia na p�nocy, w Przystani Cirdana albo na zielonych
polach Nan-tathren, gdzie wiosna jest s�odsza ni� mo�na wymarzy�. Je�eli jednak
podczas mych w�dr�wek z�o wzros�o w si�� i niebezpiecze�stwo zagra�a memu
ludowi, musz� tam powr�ci�. - Spojrza� na Tuora. - Zaprowadz� ci� do ukrytych
bram, bowiem m�dro�� nie pozwala zlekcewa�y� rady Ulma.
- Zatem wyruszymy razem, jak nam poruczono - stwierdzi� Tuor - Nie rozpaczaj
jednak, Voronv�! Serce me bowiem przeczuwa, �e czeka ci� d�uga droga, a twa
nadzieja powr�ci do Morza.
- Jako i twoja - odrzek� Voronv�. - Teraz jednak musimy �piesznie wyruszy� w
drog�.
- Racja - zgodzi� si� Tuor. - Ale dok�d mnie powiedziesz i jak daleko? Czy
nie winni�my si� najpierw zastanowi�, jak prze�yjemy w g�uszy i, je�li droga
b�dzie d�uga, jak zdo�amy przetrwa� bezlitosn� zim�?
Voronv� jednak nie chcia� zdradzi� �adnych szczeg��w, dotycz�cych drogi.
- Znasz si�� ludzi - powiedzia�. - Co do mnie, nale�� do plemienia Noldor�w,
i d�ugi musia�by by� g��d, sroga zima, nim zdo�a�yby powali� jednego z tych,
kt�rzy przebyli lody Helcaraxe. Jak s�dzisz, co pozwala�o nam prze�y�
niezliczone dni po�r�d s�onych morskich w�d? Czy�by� nie s�ysza� o sucharach
elf�w? Mam nadal przy sobie to, co ka�dy marynarz oszcz�dza na czarn� godzin�. -
I pokaza� ukryt� pod p�aszczem zapiecz�towan� sakw�. - Woda i zimno nie mog� im
zaszkodzi�, p�ki ich nie otworzymy. Musimy jednak zachowa� t� sakw� do dnia
najwi�kszej potrzeby. Bez w�tpienia zreszt� wygnaniec i �owca potrafi znale��
do�� po�ywienia, nawet w najgorszej porze roku.
- By� mo�e - odpar� Tuor. - Lecz nie wsz�dzie mo�na polowa� bezpiecznie,
nawet je�li znajdziemy do�� zwierzyny. A my�liwi w�druj� powoli.
Tak tedy Tuor i Voronv� przygotowali si� do odej�cia. Tuor, poza zabranym z
sali rynsztunkiem, wzi�� strza�y, i w��czni� na kt�rej runami elf�w z P�nocy
wypisano jego imi� .
Nim s�o�ce na dobre wspi�o si� na niebo, opu�cili staro�ytn� siedzib�
Turgona i Voronv� poprowadzi� Tuora na zach�d, po stromych zboczach G�ry Taras,
przez rozleg�y p�wysep. Tam, gdzie kiedy� bieg� trakt z Nevrastu do
Brithombaru, po�r�d starych, poro�ni�tych darni� grobli wi�a si� zielona
�cie�ka. I tak w�drowcy znale�li si� w Beleriandzie, w p�nocnej cz�ci Falasu,
stamt�d za�, skr�ciwszy na zach�d, dotarli do mrocznych podg�rzy Ered Wethrin.
Skryci pod ich os�on� zatrzymali si� na popas, a� do zmierzchu. Bowiem cho�
wci�� jeszcze daleka droga dzieli�a ich od starodawnych grod�w Falathrim�w;
Brithombaru i Eglarestu, w kt�nych teraz osiedli orkowie, to jednak ca�a kraina
roi�a si� od szpieg�w Morgotha. Ba� si� on okr�t�w Cirdana, kt�re czasami
naje�d�a�y wybrze�a, sprzymierzone z oddzia�ami, wyprawianymi z Nargothrondu.
Gdy tak owini�ci w p�aszcze, niczym cienie, przycupn�li pod wzg�rzami, Tuor
i Voronv� prowadzili d�ugie rozmowy. Tuor wypytywa� elfa o Turgona. Voronv�
jednak niech�tnie wspomina� o tych sprawach i wola� opowiada� o siedzibach na
wyspie Balar i o Lisgardh, krainie trzcin u uj�cia Sirionu.
- Liczba osiad�ych tam elf�w stale ro�nie - m�wi� - wci�� bowiem nowi
umykaj� ze wszystkich rod�w, l�kaj�c si� Morgotha i znu�eni wojn�. Ja jednak nie
z w�asnego wyboru porzuci�em m�j lud. Gdy� po Bragollach i przerwaniu obl�enia
Angbandu po raz pierwszy w sercu Turgona zago�ci� l�k, �e Morgoth mo�e okaza�
si� zbyt silny. Tego� roku wyprawi� z sekretn� misj� kilku pos�a�c�w, pierwszych
ze swego ludu, kt�rzy z powrotem przekroczyli bramy. Ruszyli w d� Sirionu na
wybrze�e wok� Uj�cia i tam wybudowali statki. Nic jednak nie zdzia�ali poza
tym, �e dotarli na wielk� Wysp� Balar i tam za�o�yli samotn� osad�, z dala od
cienia Morgotha. Bowiem Noldorowie nie znaj� sztuki budowy statk�w, kt�re
znios�yby d�ugo fale Beleageru Wielkiego. Gdy jednak p�niej Turgon us�ysza� o
spl�drowaniu Falasu i zniszczeniu staro�ytnych Przystani Budowniczych Okr�t�w,
kt�re le�� teraz przed nami, i kiedy powiedziano mu, i� Cirdan ocali� resztk�
swego ludu i po�eglowa� na po�udnie, do Zatoki Balar, postanowi� wyprawi� nowych
pos�a�c�w. Zdarzy�o si� to niedawno, a przecie� zdaje si� najd�u�szym okresem
mego �ycia. Ja bowiem by�em jednym z tych, kt�rych wys�a�, gdy� wiekiem m�ody
jestem po�r�d Eldar�w. Urodzi�em si� tu, w �r�dziemiu, w krainie Nevrastu. Matka
moja wywodzi si� ze szczepu Szarych Elf�w z Falas, pokrewnych samemu Cirdanowi -
w pocz�tkach kr�lestwa Turgona w Nevra�cie wymiesza�o si� wiele lud�w - i po
niej odziedziczy�em t�sknot� za morzem. Tote� znalaz�em si� w�r�d wybranych.
Nasza misja mia�a nas doprowadzi� do Cirdana , chcieli�my prosi� go o pomoc
w budowie statk�w, by nasze pos�anie i b�aganie o pomoc mog�o dotrze� do W�adc�w
Zachodu, gdy� inaczej wszystko by�oby stracone. Ja jednak zwleka�em po drodze.
Niewiele widzia�em krain �r�dziemia, a przybyli�my do Nan-tathren w rozkwicie
wiosny. Dziwny czar rzuca na w�drowca ten pi�kny kraj, Tuorze. Sam to odkryjesz,
je�li twe stopy stan� kiedy� na po�udniowych szlakach, wiod�cych wzd�u� Sirionu.
Tam ka�dy uleczy si� z t�sknoty za morzem, poza tymi jedynie, kt�rych dosi�g�a
ju� Kl�twa. Tam Ulmo jest tylko s�ug� Yavanny, a ziemia wydaje z siebie bogactwo
pi�kna, kt�re przerasta wyobra�enia tych, co �yj� po�r�d skalnych wzg�rz
p�nocy. W tym kraju Narog ��czy si� z Sirionem, i ich wody, nie spiesz�c ju�
dalej rozlewaj� si� szeroko i spokojnie w�r�d ��k. Wok� l�ni�cej rzeki ro�nie
tatarak niczym kwitn�cy las, a trawa jest pe�na kwiat�w, kt�re s� jak klejnoty,
jak dzwonki, jak z�ote i czerwone p�omyki, jak girlandy wielobarwnych gwiazd na
zielonym firmamencie. Lecz najpi�kniejsze s� wierzby z Nan-tathren, bladozielone
lub srebrzyste w powiewach wiatru. Szelest ich niezliczonych li�ci to cudowna
muzyka. Dni i noce mija�y niepostrze�enie, podczas gdy ja sta�em po kolana w
trawie, zas�uchany i oczarowany, i zapomnia�em, co to zew Morza. W�drowa�em,
nadaj�c nazwy nowym kwiatom, przechadza�em si� w p�nie po�r�d �piewu ptak�w i
bzyczenia pszcz� i much. Nadal zapewne �y�bym tam w rozkoszy, porzuciwszy m�j
lud, nie dbaj�c jednako o statki Telerich i miecze Noldor�w, lecz m�j los
zdecydowa� inaczej. A mo�e by� to nawet sam Pan W�d, bowiem jego moc pot�na
jest w tej krainie.
Tedy posta�o mi w g�owie, by sporz�dzi� tratw� z wierzbowych ga��zi i
pop�ywa� po jasnym �onie Sirionu. Tak te� uczyni�em, i w ten spos�b zosta�em
porwany. Pewnego dnia, gdy by�em na �rodku rzeki, zerwa� si� nag�y wiatr i
uni�s� mnie ze sob� poza Krain� Wierzb, ku Morzu. Tym sposobem jako ostatni z
pos�a�c�w przyby�em do Cirdana. Z siedmiu okr�t�w, kt�re zbudowa� na pro�b�
Turgona, tylko ostatni nie by� jeszcze uko�czony,. Jeden po drugim po�eglowa�y
na Zach�d i jak dot�d �aden nie wr�ci�, nie by�o te� o nich �adnych wie�ci.
S�one morskie powietrze na nowo przebudzi�o we mnie ducha plemienia matki. Z
rado�ci� ogl�da�em morskie fale, ucz�c si� sztuki �eglarskiej tak �atwo, jakbym
zna� j� ju� wcze�niej. Kiedy wi�c przygotowano ostatni, najwi�kszy okr�t, z
zapa�em wyruszy�em w drog�, powtarzaj�c sobie w my�lach: "Je�li s�owa Noldor�w
s� prawd�, na Zachodzie kwitn� ��ki, z kt�rymi Kraina Wierzb nie mo�e si�
r�wna�.
Nic tam nie wi�dnie, a Wiosna nie ma ko�ca. Mo�e nawet ja, Voronv�, zdo�am
tam dotrze�. W najgorszym za� razie
w�dr�wka po wodach lepsza jest ni�li Cie� z P�nocy." Nie l�ka�em si� te� wcale,
bowiem �adna fala nie zatopi okr�tu Telerich.
Ale Wiekie Morze straszne jest, Tuorze synu Huora, i nienawidzi Noldor�w,
b�d�c narz�dziem Kl�twy Valar�w. Kryje te� w sobie gorsze rzeczy ni�li �mier� w
odm�tach: nienawi��, samotno�� i ob��d; groz� wiatru i sztormu, cisz� i cienie,
kt�re odbieraj� wszelk� nadziej� i ch�� �ycia. Obmywa wiele wybrze�y, pe�nych
dziw�w i z�a, wiele te� gro�nych, straszliwych wysp wy�ania si� z otch�ani. Nie
b�d� nu�y� twego serca, synu �r�dziemia, opowie�ci� o trudach siedmiu lat na
Wielkim Morzu.
Przemierzyli�my je od P�nocy a� na Po�udnie, lecz nigdy nie dotarli�my na
Zach�d. Ta droga jest bowiem dla nas zamkni�ta.
Wreszcie, w czarnej rozpaczy, znu�eni �wiatem, zawr�cili�my i umkn�li�my
przed losem, kt�ry d�ugo nas oszcz�dza� po to tylko, by w ko�cu uderzy� tym
okrutniej. Gdy� w chwili, gdy z dala ujrzeli�my g�r�, ja za� wykrzykn��em:
"Patrzcie! Oto Taras i moja ojczysta kraina!", ockn�� si� wiatr, a z Zachodu
nap�yn�y ciemne chmury, ci�arne grzmotem. Fale atakowa�y nas niczym �ywe,
z�o�liwe istoty, a pioruny wali�y wok�. Gdy za� pozosta� jedynie bezbronny,
go�y kad�ub, morze run�o na� w�ciekle. Jak jedna �ciania na znak tego, co
zasz�o. Voronv� nie mia� �adnej broni poza kr�tkim mieczem. Jak widzisz,
ocala�em; poniewa� zda�o mi si�, �e spo�r�d fal nadesz�a jedna, wi�ksza, a
przecie spokojniejsza ni� inne. Zala�a mnie ona i porwa�a ze statku, unosz�c
wysoko na swym grzbiecie, a uderzywszy o brzeg, rzuci�a mnie na dar� i odbieg�a,
przelewaj�c si� przez urwisko niczym pot�ny wodospad. Siedzia�em tam ledwie
godzin�, kiedy mnie znalaz�e�, wci�� jeszcze oszo�omionego burz�. Nadal czuj�
tamten l�k i gorzki �al, towarzysz�cy utracie wszystkich przyjaci�, z kt�rymi
w�drowa�em tak d�ugo i daleko, poza ziemie �miertelnych.
Voronv� westchn��, po czym doda� cicho, jakby do siebie:
- Lecz jak�e pi�knie b�yszcza�y gwiazdy nad granic� �wiata, gdy czasami
rozwiewa�y si� kryj�ce Zach�d chmury! Czy jednak widzieli�my wtedy tylko ob�oki
w oddali, czy te� rzeczywi�cie dojrzeli�my przez moment, jak s�dzili niekt�rzy,
G�ry Pelori, otaczaj�ce utracone ziemie, gdzie niegdy� by� nasz dom, nie umiem
powiedzie�. Hen, daleko stoj� G�ry Obronne, i mniemam, i� nikt ze �miertelnych
krain ju� tam nie powr�ci. - Po tych s�owach Voromve umilk� bowiem nadesz�a noc
i na niebie zab�ys�y zimne, bia�e gwiazdy.
Wkr�tce potem Tuor i Voronv� powstali i odwr�ciwszy si� plecami do morza
rozpocz�li sw� d�ug� w�dr�wk� w mroku. Niewiele da si� o niej powiedzie�, bowiem
cie� Ulma skrywa� Tuora i nikt nie dostrzeg� ich przej�cia, w�r�d las�w i ska�,
p�l i bagien, pomi�dzy zachodami i wschodami s�o�ca. Szli jednak ostro�nie,
wystrzegaj�c si� nocnych �owc�w Morgotha i omijaj�c ubite trakty, ucz�szczane
przez ludzi i elfy.
Voronv� prowadzi�, a Tuor pod��a� za nim. Nie zadawa� �adnych pr�nych
pyta�, lecz wkr�tce dostrzeg�, �e zmierzaj� stale na wsch�d, wzd�u� coraz
wy�szych �a�cuch�w g�rskich. Nie skr�cili te� na po�udnie, co zdumia�o Tuora,
kt�ry podobnie jak wszystkie elfy i ludzie s�dzi�, �e Turgon osiad� z dala od
p�l bitewnych P�nocy.
Posuwali si� wolno, o zmierzchu lub noc�, przemierzaj�c dzikie bezdro�a. Z
kr�lestwa Morgotha wysz�a im na spotkanie surowa zima. Mimo os�ony wzg�rz wiatry
by�y silne i mro�ne, i wkr�tce g��boki �nieg zasypa� pag�rki, a jego p�atki
wirowa�y w w�wozach i osiada�y na drzewach lasu Nuath, zanim jeszcze zd��y�y
opa�� zwi�d�e li�cie. Tak wi�c, cho� wyruszyli, nim min�a po�owa Narquelie,
ostre mrozy Hfsime zasta�y ich w pobli�u �r�de� Narogu.
Tam te�, w szarym brzasku dnia, zatrzymali si� na popas po ci�kiej nocy i
Voronv� z rozpacz� i l�kiem rozejrza� si� wok�. Tam, gdzie kiedy� l�ni�y czyste
wody Ivrin w wielkim kamiennym stawie, wyrze�bionym przez spadaj�ce wody, gdzie
kiedy� rozci�ga�a si� poro�ni�ta drzewami dolina u podn�a wzg�rz, ujrza� teraz
krain� zniszczon� i splugawion�. Drzewa zosta�y spalone b�d� wyrwane z
korzeniami, kamienne brzegi stawu strzaskano tak, �e wody Ivrin rozla�y si�
sz�roko i utworzy�y w�r�d ruin wielkie, ja�owe bagno. Pozosta�o jedynie
zamarzni�te b�oto, a nad ziemi� unosi� si� smr�d rozk�adu.
- Niestety! Czy�by i tu zawita�o z�o? - zawo�a� Voronv�.
- Dawniej Angband nie zagra�a� temu miejscu, lecz r�ka Morgotha si�ga coraz
dalej.
- Jest tak, jak powiedzia� mi Ulmo - odpar� Tuor. - "�r�d�a sp�ywaj�
trucizn� i moja w�adza nie si�ga ju� tych krain "
- A przecie� z�o, kt�re nawiedzi�o to miejsce, gorsze jest od ork�w -
stwierdzi� Voronv�. - Tu czai si� strach. - Zacz�� bada� granice b�ota, a�
wreszcie wyprostowa� si� i krzykn��: - Tak, wielkie z�o! - Skin�� na Tuora i ten
ujrza� przypominaj�cy g��bok� bruzd� �lad prowadz�cy na po�udnie. Po obu
stronach, czasem rozmazane, czasem zastyg�e jak kamie�, w zmarz�ej ziemi
widnia�y odciski ogromnych szponiastych �ap.
- Sp�jrz! - rzek� Voronv�, bledn�c z l�ku i odrazy. - Jeszcze niedawno by�
tu Wielki Gad Angbandu, najokrutniejszy stw�r Nieprzyjaciela ! Zbyt p�no
wyruszyli�my z nasz� misj� do Turgona. Musimy si� spieszy�.
Gdy tylko to powiedzia�, w lesie rozleg� si� g�o�ny okrzyk i w�drowcy
zastygli niczym szare g�azy, nas�uchuj�c. G�os jednak brzmia� pi�knie, cho�
przepe�nia� go �al, i zdawa�o si�, �e powtarza czyje� imi�, jakby w poszukiwaniu
zb��kanego towarzysza. I kiedy tak stali, spo�r�d drzew wynurzy� si� wysoki,
odziany w czer� cz�owiek, dzier��cy w d�oni nagi miecz. Na ten widok zdumieli
si�, bowiem ostrze miecza tak�e by�o czarne, i tylko jego kraw�dzie l�ni�y
ch�odnym blaskiem. Rozpacz wykrzywia�a oblicze nieznajomego, a kiedy zoczy�
ruiny Ivrinu, zawo�a� z b�lem:
- Ivrin, Faelivrin! Gwindorze, Belegu! Tu niegdy� zosta�em uleczony. Teraz
jednak nigdy ju� nie zakosztuj� w�d spokoju.
Z tymi s�owy ruszy� chy�o na p�noc, jakby kogo� �ciga� albo mia� do
spe�nienia piln� misj�. Us�yszeli jeszcze, jak wo�a�:
"Faelivrin! Fonduilas!", p�ki jego g�os nie zamar� w lesie. Nie wiedzieli
jednak, �e Nargothrond pad�, i �e tym nieznajomym by� Turin, syn Hurina, zwany
Czarnym Mieczem. Tak to jedyny raz skrzy�owa�y si� �cie�ki krewniak�w, Turina i
Tuora. Kiedy Czarny Miecz min�� ich, Tuor i Voronv� te� ruszyli naprz�d, cho�
nasta� ju� dzie�, bowiem wspomnienie jego b�lu rzuci�o na nich cie� i nie mogli
znie�� s�siedztwa splugawionego Ivrinu. Wkr�tce jednak znale�li sobie kryj�wk�,
gdy� kraj wok� nich wype�nia�o przeczucie nieszcz�cia. Spali kr�tko i
niespokojnie, a kiedy dzie� chyli� si� ku zachodowi, nadesz�a ciemno�� i spad�
wielki �nieg, wraz z noc� za� zjawi� si� trzaskaj�cy mr�z. Odt�d �nieg i l�d nie
taja�y ani przez chwil� i przez pi�� miesi�cy Sroga Zima, kt�rej pami��
przetrwa� mia�a jeszcze d�ugo, trzyma�a P�noc w swych okowach. Mr�z n�ka� Tuora
i Voronv�go, l�kali si� te�, �e �nieg zdradzi ich �lady �owcom nieprzyjaci�
albo skryje zdradziecko nieznane niebezpiecze�stwa. W�drowali tak dziewi�� dni,
coraz wolniej i z wi�kszym trudem, a Voronv� zboczy� nieco na p�noc, p�ki nie
przekroczyli trzech strumieni - �r�de� Teiglinu. Potem zn�w skr�cili ku
wschodowi, pozostawiaj�c za sob� g�ry i przecinaj�c Glithui; a� wreszcie dotarli
do strumienia Malduiny, zamarzni�tego i czarnego.
Wtedy Tuor przem�wi� do Voronv�go:
- Tobie mo�e srogi mr�z nie przeszkadza, ja jednak ju� wkrotce rozstan� si�
z �yciem.
Po�o�enie ich bowiem nie wro�y�o nic dobrego: od wielu dni nie znale�li w
g�uszy nic do jedzenia, a zapasy chleba podr�nego skurczy�y si� znacznie; poza
tym byli przemarzni�ci i znu�eni.
- Niedobrze jest znale�� si� mi�dzy Kl�tw� Valar�w a z�o�ci� Nieprzyjaciela
- zauwa�y� Voronv�. - Czy�bym umkn�� z paszczy morza po to tylko, by spocz�� pod
�niegiem?
Tuor jednak rzek�:
- Jak daleko mamy jeszcze i��? Musisz wreszcie ujawni� przede mn� sw�j
sekret. Czy prowadzisz mnie prost� drog�?
Je�li bowiem mam zu�y� ostatnie si�y, chcia�bym mie� pewno��, �e nie p�jd� na
marne.
- Poprowadzi�em ci� tak prosto, jak na to zezwala bezpiecze�stwo - odparl
Voronv�. - Wiedz tedy, i� Turgon nadal
mieszka na p�nocnych rubie�ach krainy Eldar�w, cho� niewielu w to wierzy. Ca�y
czas zbli�amy si� do niego, lecz droga przed nami jeszcze daleka, nawet lotem
ptaka. Czeka nas przeprawa przez Sirion, gdzie by� mo�e czyha wielkie z�o.
Wkr�tce bowiem dotrzemy do go�ci�ca, kt�ry w dawnych dniach prowadzi� z Wie�y
kr�la Finroda a� do Nargothrondu.
Szlak ten obserwuj� s�udzy Nieprzyjaciela i cz�sto nim w�druj�.
- Uwa�a�em si� za najtwardszego z ludzi - stwierdzi� Tuor - i prze�y�em
wiele ci�kich zim w g�rach. Wtedy jednak mia�em jaskini� i ogie�. W�tpi�, czy
na d�ugo starczy mi si� na tym okrutnym mrozie, gdy brak jedzenia. Ruszajmy
jednak dalej.
- Nie mamy innego wyboru - odrzek� elf - chyba �e po�o�ymy si� tu i za�niemy
w �niegu.
Przez ca�y dzie� parli naprz�d, uznaj�c, �e gro�ba ze strony wrog�w mniejsza
jest ni� niebezpiecze�stwa zimy. W miar� w�dr�wki jednak napotykali coraz mniej
�niegu, gdy� zd��ali teraz na po�udnie, do Doliny Sirionu, pozostawi�j�c za sob�
g�ry Dor-lominu. W zapadaj�cym zmierzchu dotarli wreszcie do go�ci�ca, le��cego
u st�p wysokiego, poro�ni�tego drzewami wa�u. Nagle us�yszeli jakie� g�osy i
zerkaj�c czujnie zza drzew ujrzeli w dole czerwone �wiat�o. To banda ork�w,
przycupni�ta wok� wielkiego ogniska, rozbi�a ob�z po�rodku drogi.
- Gurth an Glamhoth.! - mrukn�� Tuor. - Czas, by spod p�aszcza doby� miecza.
Zaryzykuj� �ycie, byle zdoby� to ognisko, i nawet mi�so ork�w b�dzie mi
prawdziw� uczt�.
- Nie! - odpar� Voronv�. - W tej misji pos�u�y nam tylko p�aszcz. Musisz
zrezygnowa� - albo z ognia, albo z wizyty u Turgona. Ta banda nie jest w g�uszy
sama. Czy� twoje �miertelne oczy nie dostrzegaj� w oddali ogni nast�pnych
posterunk�w, na p�nocy i po�udniu? Zaraz mieliby�my ich na karku. Zwa� moje
s�owa, Tuorze! Prawo Ukrytego Kr�lestwa zabrania, by kto�, komu po�cig depcze po
pi�tach, cho�by zbli�y� si� do jego bram. Tego prawa nie z�ami� ani na rozkaz
Ulma, ani nawet w obliczu �mierci. Je�li zaalarmujesz ork�w - odejd�.
- Zatem zostawi� ich w spokoju - stwierdzi� Tuor. - Ale obym do�y� dnia, gdy
nie b�d� musia� kry� si� przed gar�ci� ork�w niczym tch�rzliwy pies.
- Chod� zatem! - rzuci� Voronv�. - Nie zastanawiaj si� d�u�ej, bo nas
zw�sz�. Id� za mn�!
Przekradli si� mi�dzy drzewami na p�noc, id�c z wiatrem, a� znale�li si� w
po�owie drogi mi�dzy dwoma ogniskami. Tam zatrzymali si�, nas�uchuj�c.
- Nie s�ysz�, aby kto� porusza� si� na drodze - oznajmi� elf.
- Nie wiemy jednak, co czai si� w cieniach. - Rozejrza� si� doko�a i
zadr�a�. - W powietrzu czu� z�o. Tam le�y kraina, do kt�rej wiedzie nas nadzieja
�ycia, lecz po drodze czyha �mier�.
- �mier� nas otacza - odrzek� Tuor. - Lecz si� pozosta�o mi jedynie na
najkr�tsz� z dr�g. Tu musz� przekroczy� go�ciniec albo zgin��. Zaufam mocy
okrycia Ulma i ciebie te� pod nim schowam. Teraz ja poprowadz� !
To m�wi�c, podkrad� si� do brzegu drogi. Nast�pnie przyci�gn�� do siebie
Voronv�go, rozpostar� nad nim fa�dy szarego
p�aszcza Pana W�d i ruszy� naprz�d.
Wok� panowa�a cisza. Zimny wiatr westchn��, przemykaj�c pradawn� drog�, po
czym i on umilk�. Tuor wyczu� nag�� zmian� w powietrzu, jakby dech krainy
Morgotha na chwil� zamar�. Ich twarze musn�� zwiewny niczym wspomnienie Morza,
lekki powiew z Zachodu. Jak gnany wiatrem strz�p szarej mg�y przeci�li kamienn�,
drog� i zapadli w zaro�la po wschodniej stronie.
Nagle w pobli�u rozleg� si� dziki okrzyk, kt�remu odpowiedzia�y liczne g�osy
wzd�u� drogi. Zagrzmia� chrapliwy ryk rogu i tupot biegn�cych st�p. Tuor jednak
nie cofn�� si�. W niewoli na tyle pozna� mow� ork�w, by m�c zrozumie� znaczenie
tych krzyk�w: wartownicy zwietrzyli ich i us�yszeli, lecz nie mogli ich
dostrzec. Rozpocz�y si� �owy.
Tuor, potykaj�c si�, desperacko par� naprz�d, z Voronv�m u boku, po d�ugim
zboczu poro�ni�tym g�stymi krzakami jag�d i kolcolistu, po�r�d k�p jarz�biny i
niskich brz�z. Na szczycie parowu przystan�li, nas�uchuj�c dobiegaj�cych z do�u
wrzask�w i orkowej szamotaniny.
Obok nich, z pl�taniny wrzo�ca i je�yn, stercza� g�az, a pod nim widnia�a
nora z rodzaju tych, w jakich mog�oby ukry� si� �cigane zwierz� w nadziei, �e
umknie nagonce lub przynajmniej drogo sprzeda swe �ycie. Tam w�a�nie, w g��boki
cie�, Tuor wci�gn�� Voronv�go. Okryci szarym p�aszczem le�eli obok siebie,
dysz�c jak zm�czone lisy. Nie odezwali si� ani s�owem, uwa�nie nadstawiaj�c
ucha.
Okrzyki �owc�w powoli cich�y, bowiem orkowie nigdy nie zapuszczaj� si�
daleko w g�usz�, poprzestaj�c na przeczesywaniu drogi. Niewiele dbali o
zb��kanych wygna�c�w - to szpieg�w si� l�kali i zbrojnych zwiadowc�w
nieprzyjaci�. Bowiem Morgoth ustanowi� stra�e na trakcie nie po to, by
pochwyci� Tuora i Voronv�go (o kt�rych jak na razie nic nie wiedzia�), czy
innych przybysz�w z Zachodu, lecz by wypatrywa�y Czarnego Miecza, aby nie mog�
�ciga� uprowadzonych z Nargothrondu je�c�w i sprowadzi� pomocy z Doriath.
Min�a noc i na pustkowiach zn�w zaleg�a cisza. Znu�ony Tuor zasn��, okryty
p�aszczem Ulma, lecz Voronv� przekrad� si� naprz�d i stan�� bez ruchu, milcz�cy
jak g�az, przeszywaj�c mrok bystrym wzrokiem elfa. O �wicie zbudzi� Tuora, kt�ry
wyjrzawszy na dw�r stwierdzi�, i� pogoda poprawi�a si�, a czarne chmury
odp�yn�y w dal. W czerwonym blasku jutrzenki ujrza� daleko przed sob� szczyty
niezwyk�ych g�r; po�yskuj�ce na tle wschodnich z�rz.
Voronv� powiedzia� cicho:
- Alae! Ered en Echoriath, ered e mbar n�n! - Wiedzia� bowiem, �e spogl�daj�
na G�ry Okr�ne, tworz�ce mury kr�lestwa Turgona. Poni�ej na wschodzie, w
g��bokiej cienistej dolinie l�ni�y jasne wody Sirionu, os�awione w pie�niach. A
za nimi, a� po strzaskane wzg�rza u st�p g�r, rozci�ga�a si� spowita w mg�y
szara kraina.
- Przed nami le�y Dimbar - rzek� Voronv�. - Oby�my ju� do niego dotarli!
Nasi wrogowie rzadko wa�� si� tam wkracza�. Tak przynajmniej by�o, p�ki w wodach
Sirionu kry�a si� jeszcze moc Ulma. Teraz jednak wszystko mog�o ulec zmianie -
poza niebezpiecze�stwami przeprawy. Rzeka jest g��boka i bystra, nawet Eldarom
trudno j� przekroczy�. Ja jednak dobrze ci� poprowadzi�em: oto wida� przed nami
Br�d Brithiach w miejscu, gdzie Wschodni Go�ciniec, w dawnych czasach bior�cy
pocz�tek u st�p G�ry Taras na zachodzie, przekracza rzek�. Dzi� nikt nie �mie
korzysta� z tego brodu - cz�owiek, elf ani ork , chyba w pal�cej potrzebie,
jako �e droga ta prowadzi do Durgothrebu i krainy zgrozy pomi�dzy Gorgoroth a
Obr�cz� Meliany. Dawno ju� wch�on�a j� g�usza, pozostawiaj�c jedynie w�sk�
�cie�k� po�r�d krzak�w i cierni.
Wtedy Tuor pod��y� wzrokiem za wskazaniem Voronw�go i hen, w dali ujrza�
migotanie wody, po�yskuj�cej w ulotnym blasku �witu; dalej jednak czyha�a
ciemno��, tam bowiem zaczyna�a si� wielka puszcza Brethilu, si�gaj�ca daleko na
po�udnie, ku odleg�ym wy�ynom. Ostro�nie ruszyli dalej, schodz�c po zboczu
doliny, p�ki wreszcie nie dotarli do staro�ytnej drogi, opadaj�cej w d� od
rozstaj�w na granicy Brethilu, gdzie krzy�owa�a si� z traktem z Nargothrondu. I
Tuor spostrzeg�, �e znale�li si� w pobli�u Sirionu. W tym miejscu brzegi jego
g��bokiego w�wozu opada�y nagle, a nurt, zd�awiony dot�d wielk� liczb� kamieni,
rozlewa� si�, tworz�c szerokie p�ycizny, pe�ne szmer�w wzburzonych strumieni.
Nieco dalej strumienie owe ��czy�y si� ponownie, wy��obiwszy nowe koryto, i
umyka�y ku lasowi, znikaj�c w dali w g�stej mgle, kt�rej nie m�g� przebi� wzrok
Tuora. Tam bowiem, o czym nie wiedzia�, le�a�a p�nocna marchia Doriath, skryta
w cieniu Orfeliany.
Tuor chcia� natychmiast pospieszy� do brodu, lecz Voronv� zatrzyma� go,
m�wi�c:
- Przez Brithiach nie mo�emy przeprawi� si� w �wietle dnia, musimy te�
upewni� si�, �e nikt nas nie �ciga.
- A zatem b�dziemy tu siedzie� i gni� bezczynnie? - spyta� Tuor. - Mo�liwo��
po�cigu istnieje zawsze, dop�ki trwa kr�lestwo Morgotha. Chod�! Ruszajmy naprz�d
w cieniu Ulmowego p�aszcza.
Jednak Voronv� wci�� waha� si� i ogl�da� na zach�d, lecz szlak za nimi by�
pusty i wok� panowa�a cisza, zak��cana jedynie szumem rzeki. Uni�s� wzrok ku
pustemu szaremu niebu, po kt�rym nie kr��y� �aden ptak. Nagle jego oblicze
zaja�nia�o rado�ci� i wykrzykn�� g�o�no:
- Wszystko w porz�dku! Brithiach jest nadal strze�ony przez wrog�w
Nieprzyjaciela. Orkowie nie pod��� tu za nami i w cieniu p�aszcza mo�emy bez
strachu w�drowa� dalej.
- C� tam ujrza�e�? - chcia� wiedzie� Tizor.
- Kr�tki jest wzrok �miertelnika! - rzek� Voronv�. - Widz� or�y
Crissaegrimu; zmierzaj� tutaj. Patrz!
Tuor stan�� bez ruchu, wpatrzony w dal. Wkr�tce wysoko w powietrzu dostrzeg�
trzy ptaki szybuj�ce na mocnych skrzyd�ach z odleg�ych szczyt�w g�r, teraz
ponownie skrytych w chmurach. Powoli zni�a�y si�, zataczaj�c kr�gi, a� wreszcie
zawis�y nad w�drowcami. Nim jednak Voronv� zd��y� zawo�a� do nich, or�y
zawr�ci�y gwa�townie i pofrun�y na p�noc, wzd�u� rzeki.
- Chod�my - powiedzia� Voronv�. - Je�li w pobli�u jest jaki� ork, pad� teraz
pewnie twarz� w piach i czeka p�ki or�y nie odlec� daleko. .
Pospieszyli chy�o w d� �agodnego zbocza, po czym przeprawili si� przez
Brithiach, czasem st�paj�c such� nog� po �achach grubego �wiru, a czasem brodz�c
w wodzie si�gaj�cej najwy�ej kolan. Woda by�a czysta i bardzo zimna, a p�ytkie
ka�u�e w miejscach, gdzie kr�te strumyki zab��ka�y si� mi�dzy kamienie, pokrywa�
l�d. Nigdy, nawet podczas Srogiej Zimy upadku Nargothrondu, mro�ny oddech
P�nocy nie sku� lodem g��wnegu nurtu Sirionu. Po drugiej stronie brodu natkn�li
si� na g��boki jar, przypominaj�cy stare koryto strumienia. Teraz nie p�yn�a w
nim woda, lecz zdawa�o si�, i� kiedy� ten g��boki kana� zosta� wyryty w skale
przez