393
Szczegóły |
Tytuł |
393 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
393 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 393 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
393 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Trzeci miecz
Autor : Opara
HTML : Argail
- Ksi��� Karameikos! Wyzywam ci�, plugawy psie! Jam jest Prawy Paladyn Von
Troba! Wy�a�! Zabij� ci� cho�by� walczy� nieuczciwie!
Nad okaza�ym zamkiem otoczonym wysokim, kamiennym murem panowa�a cisza
p�nego przedpo�udnia. Pogoda by�a pi�kna i bezchmurna, s�o�ce �wieci�o ciep�ym,
wiosennym promieniem. Le��ce poni�ej wzg�rza zamkowego miasto Spekularum budzi�o
si� do �ycia. Nowo ufundowany dzwon w �wi�tyni Banna wybija� pe�n� godzin�.
Robotnicy przymusowi rozpoczynali brukowanie placu przy p�nocnej bramie miasta.
Pot�na brama muru zamkowego sta�a otwarta. Umieszczony nad ni� napis WERSAL
by� a� nadto widoczny. Wielkich rozmiar�w z�ota korona nasuni�ta na szczyt
najwy�szej pa�acowej wie�y nadawa�a temu miejscu dodatkowego dostoje�stwa.
W bramie pojawi� si� wyra�nie niezadowolony stra�nik. Rozejrza� si� i
zatrzyma� wzrok na stoj�cym na trakcie pi�knym rycerzu w l�ni�cej zbroi, z
mieczem i tarcz� u boku. Rycerz siedzia� na dumnym, bia�ym rumaku.
- Jest niedziela, Ksi��� �pi. Przyjed� jutro.
Stra�nik znikn��. Rycerz zamar� nieruchomo i siedzia� tak przez chwil�.
- Ksi��� Karameikos! Wyzywam ci�, plugawy psie! Jam jest Prawy Paladyn Von
Troba! Wy�a�! Zabij�...
Dw�ch stra�nik�w wychyli�o si� z bramy.
- Ksi��� teraz pana nie przyjmie, bo �pi - zacz�� jeden.
- Ty psie! - rykn�� rycerz. - Chcesz mnie zdenerwowa�, lecz ja jestem
cierpliwy! Jestem bardzo cierpliwy! Gdybym nie by�...
Jeden ze stra�nik�w cofn�� si� nieco do ty�u, po chwili odwr�ci� si� z
powrotem i oznajmi�:
- Ksi��� si� obudzi�. Edytor ksi�cia zaraz do pana wyjdzie.
Paladyn zamilk� i zmarszczy� czo�o. Zawiesi� na stra�niku wzrok poczym
zatrzasn�� przy�bic� i chwyci� za lanc�.
- Lekcewa�ysz mnie, ty psie! - rykn�� ponad murami zamku. - Nie b�agaj o
lito��! Jad� do ciebie!
Z bramy wy�oni�o si� dw�ch m�czyzn. Pierwszy by� niewysoki, lecz gruby, w
bogatej szacie i z �ysin� na g�owie. Drugi by� wy�szy, w czarnej zbroi i
czarnym, pe�nym he�mie o niespotykanym kszta�cie. Wyra�nie i g�o�no dysza�.
- Wader! - rykn�� na jego widok Von Troba, wstrzyma� konia i poprawi� si� w
siodle. - S�ysza�em, �e jeste� przera�aj�cy.
Wader g�o�no zasapa�.
- Jestem.
- Walcz wi�c ze mn� kundlu, ty pomiocie, ty...
- Ksi��� ma pierwsze�stwo we wszelkich sprawach w tym ksi�stwie - odpar�
dysz�c Wader.
Edytor podni�s� do g�ry obie r�ce. Rycerz zamilk�.
- Pan przyjecha� do Ksi�cia, je�li si� nie myl�. Pomimo niedzieli, Ksi���
pana wys�ucha, panie Von Troba. Niech pan zsi�dzie z konia i si� rozepnie.
Prosz� za mn�. - Edytor obr�ci� si� i zacz�� i�� przez dziedziniec.
- Tylko prosz� ju� nie tak g�o�no - rzek� do paladyna, gdy ten go dogoni�. -
Ksi�n� boli dzisiaj g�owa.
Rycerz pokiwa� g�ow�. Obaj weszli do pa�acu.
- Na prawo jest sala tronowa. Tam Ksi��� pana przyjmie.
Iskry gniewu pojawi�y si� w oczach Von Troby. R�ka spocz�a na mieczu.
Otworzy� usta...
- No, panienki, b�d� kogo� zaraz przyjmowa�. Id�cie sobie do d�akuzi, wpadn�
tam do was potem.
Z wn�trza sali rozleg�y si� chichoty i po chwili trzy ledwo ubrane panie
przemkn�y si� przez drzwi. Na widok Von Troby stan�y i u�mieszki pojawi�y si�
na ich ustach.
- Poparz jaki du�y rycerz.
- Du�y, tak, od razu wida�.
- Wiesz co, panie rycerzu, bo my si� teraz nudzimy. Ksi��� nas odprawi� i no
wiesz jak to jest...
Edytor wkroczy� mi�dzy panie a szeroko otwarte oczy Von Troby.
- No, damy dworu, zej�� z drogi. Pan Von Troba przyjecha� zabi� Ksi�cia,
wi�c nie przeszkadzajcie.
Smutek pojawi� si� na twarzach dam dworu.
- Zabi� Ksi�cia? Biedaku, czy my ci� jeszcze kiedy� zobaczymy?
Edytor przesun�� panie i Von Troba wszed� do sali tronowej.
�eb taraska w centralnym punkcie sali i ustawiony na jego g�rze tron zawsze
robi�y wra�enie. Von Troba przystan�� w wej�ciu. Sala by�a du�a i urz�dzona z
odpowiednim smakiem. Znajdowa�y si� w niej wszelkiego rodzaju najcenniejsze i
najbardziej reprezentacyjne przedmioty. Na tronie, na �bie taraska siedzia�
m�czyzna, p�-elf, w zbroi ze smoczej sk�ry, z ruchomym tatua�em smoka na
ramieniu i po�owie plec�w. Obok sta� oparty top�r, kt�ry wydawa� si� mog�o,
spogl�da� w stron� Von Troby. Na najwi�kszym kle taraska zawieszona by�a
drewniana hu�tawka, na kt�rej buja� si� nieco niechlujny elf, ubrany w szar�
szat� z magicznymi znakami i z dredami na g�owie. Obok sta� pot�nej postury
barbarzy�ca i ze znudzon� min� pracowa� ci�arkiem na prawy biceps.
- Czego? - zapyta� Ksi���.
Von Troba ruszy� g�ow�.
- Ksi��� Karameikos! Wyzywam ci� na pojedynek! Na ubit� ziemi�! Z�o, kt�re
uto�samiasz musi zosta� zniszczone i zostanie zniszczone teraz. A potem wyzywam
ciebie! - Von Troba wskaza� na barbarzy�c�. - A potem ciebie... - spojrza� na
maga. - E, ciebie po prostu zabij�.
Barbarzy�ca za znudzon� min� zacz�� pracowa� na lewy biceps.
Mag wypu�ci� ��t� kulk� nad g�ow�.
Top�r powiedzia�:
- Zajeba�?
- Wiesz - odezwa� si� mag do barbarzy�cy - czasem wychodz� mi ��te, a
czasem czerwone. Masz jaki� pomys�?
Barbarzy�ca spojrza� na ��t� kulk�, od�o�y� ci�arek, wyci�gn�� zza plec�w
miecz i uderzy�. Kulka, trafiona ci�ciem, kt�re mog�oby zabi� niejednego wroga,
gdyby nie zosta�o na ni� zmarnowane, znikn�a.
- Czy on ma jaki� problem? - zapyta� mag Ksi�cia.
- Chyba ma - odpar� Ksi���. - Wyobra� sobie, chce mnie zabi�.
- Bar? - zdziwi� si� mag. - Znowu?
- Jaki, kurwa, Bar. Paladyn. Von Troba.
- Nigdy nie s�ysza�em.
Paladyn wyci�gn�� miecz. Jasny, �wietlisty miecz. Miecz Dobra.
- S�uchaj no, paladyn - zacz�� Ksi���. - My jeste�my �li, to wida�.
Mogliby�my ci� zabi�, to te� wida�. Ale wiesz, dzisiaj jest niedziela. �wi�to
Banna. Ksi��� ma dzisiaj dobry humor. I wiesz, paladyn, mam dla ciebie deal.
- Ty nie wycieraj sobie g�by imieniem Banna, psie!
- Pos�uchaj Paladyn. Czy ty chcesz mnie wkurwi�? M�j dobry humor si� ko�czy
a mam ci co� do powiedzenia. My jeste�my �li. Nawet bardzo �li. Jeste�my, kurwa,
tacy �li, �e sobie tego nie wyobra�asz - mag ziewn��. - Ale paladyn, czy
widzia�e� kiedy� z�o nie z tego �wiata? W piekle, paladyn, w piekle to dopiero
siedz� skurwysyny. Walczy�e� kiedy�, Von Troba, z diab�em? Albo z demonem? Nie -
odpar� sam sobie Ksi��� - a my mo�emy ci jednego za�atwi�. Zobacz sam jakie
wielkie Z�o m�g�by� pokona�. Nie s�dzisz, �e deal jest dobry?
Paladyn jakby si� zawaha�.
- Zobacz sam - kontynuowa� Ksi��� z dziwnym u�miechem na twarzy - albo
walczysz ze mn� i giniesz od razu (barbarzy�ca zerkn�� na Ksi�cia z lekcewa��cym
wyrazem twarzy nie zaprzestaj�c �wicze�), albo masz szans� walczy� z demonem i
mo�esz zniszczy� straszliwe z�o.
Paladyn milcza� stoj�c z mieczem w d�oni.
- Tanar'ri pierwsza klasa - rzuci� mag. - Prosto z Otch�ani. Sam b�d�
wywo�ywa�.
- Rozwiej� twoje w�tpliwo�ci - powiedzia� Ksi��� - bo widz�, �e chcesz si�
zgodzi�, Von Troba. Moldka kiedy� widzia�e�? Dwie g�owy, top�r jak skurwysyn?
Molydeusz. Akurat s�yszeli�my o jednym, kt�ry zabija paladyn�w i posuwa ich od
tylca, w r�nej kolejno�ci. Albo najpierw zabija a potem posuwa albo na odwr�t.
O paladynie Gregoriusie s�ysza�e�? Mnie by na przyk�ad bardzo wkurwi�o, gdyby
jaki� moldek posun�� tego tutaj... - Ksi��� zawaha� si� wskazuj�c na
barbarzy�c�. - No, to akurat z�y przyk�ad, ale rozumiesz, co mam na my�li. Gdyby
ksi�n� mi kto� wydyma�, to bym si� wkurwi�. - Barbarzy�ca u�miechn�� si� pod
nosem.
Paladynowi gniew wype�ni� oczy.
- Von Troba, - ci�gn�� dalej Ksi���, - sam wi�c widzisz, �e zyskujesz. No i
dostaniesz na tego moldka promocj�. Normalnie by� musia� zap�aci� 10.000 GP, ale
�e ci� znam, dostaniesz go za darmo. Same bonusy. Na co czekasz? Mamy deal?
Jutro w po�udnie pod jam� moldka.
Von Troba mia� bardzo powa�ny wyraz twarzy.
- Najpierw zabij� tego chuja z piekie� - powiedzia� grobowym g�osem - a
potem zar�bi� ciebie.
Odwr�ci� si� i wymaszerowa�. Gdy kroczy� korytarzem, s�ysza� za sob� g�o�ny
rechot barbarzy�cy, Ksi�cia i czarodzieja, lecz zbyt by� zaprz�tni�ty powag�
sytuacji, by zwraca� uwag� na �miech i tak ju� martwych cham�w. Wcze�niej
podejrzewa�, �e Ksi��� zawar� pakt z mocami piekielnymi, gdy� s�ysza� opowie�ci
okrucie�stwach, jakich cz�owiek dokona� by nie m�g�. Teraz by� pewien, �e Ksi���
jest na pos�ugach demon�w i wiedzia�, �e gniazdo z�a musi by� zniszczone. Von
Troba zrozumia� jak wielkie zagro�enie dla �wiata czai si� w tym ksi�stwie i
poj�� ogrom odpowiedzialno�ci spoczywaj�cej na jego barkach.
"Najpierw zabij� samego demona," pomy�la�, "a potem zar�bi� jego s�ugi."
Rankiem nast�pnego dnia na Wersalu panowa�o poruszenie. Przed le��c�
nieopodal zamku sporych rozmiar�w ska�� wydr��on� wewn�trz na kszta�t niszy
(zwan� jam� moldka), wystawiono trzy wygodne fotele, wyniesiono stolik i
przytoczono barek. Na rozkaz Ksi�cia z piwniczki wydobyto przechowywan� na
specjaln� okazj� butelk� �yskacza. O jedenastej ziewaj�cy z niewyspania,
niechlujny mag Ross the Boss, pow��cz�c nogami podszed� do jamy. Podrapa� si� po
ty�ku, wyci�gn� zza pazuchy twardo oprawion� ksi�g� i wszed� do �rodka. Po
chwili z jamy zacz�y dobywa� si�, wzmocnione dudnieniem jaskini, s�owa
magicznego zakl�cia. Rozmawiaj�c o dupach przyszli Ksi��� i barbarzy�ca. Usiedli
w fotelach.
- Wyszed� ci ju�? - krzykn�� Ksi��� w stron� jamy.
Z groty powia�o gor�cem. Z�oty pentagram wykuty w pod�odze jamy moldka
zaja�nia� purpurowym blaskiem, tak �e siedz�cy w pewnej odleg�o�ci od jaskini
Ksi��� i Bar przez chwil� wyra�nie widzieli formuj�cy si� wewn�trz kszta�t. W
jamie moldka pojawi�o si� ciemnoczerwone �wiat�o i z otworu groty zacz�a
wype�za� leniwa mg�a. Rozleg� si� w�ciek�y, nieludzki ryk, dodatkowo odbity od
�cian niszy, ryk, jakiego nie mog�aby wyda� nawet najbardziej zdegenerowana
istota z tego �wiata. Brzmia� jak zniekszta�cone po��czenie piekielnego wycia i
syczenia tak potwornego, �e fala przera�enia zmrozi�aby krew w ka�dym, mniej
odpornym ni� tr�jka bohater�w cz�owieku. Bar wsta� z fotela.
- Poprzednim razem te� tak by�o? - rzuci� patrz�c w kierunku jamy.
- Masz na my�li mg�� i ten kolor w �rodku? - zapyta� Ksi��� - Chyba nie. Nie
pami�tam.
- �yjesz tam, kretynie? - krzykn�� Bar w stron� jaskini.
W tej chwili z mgie� otaczaj�cych grot� wy�oni� si� mag. Obejrza� si� za
siebie, rzuci� na ziemi� ksi�g� i si�gn�� po butelk�.
- Efekty specjalne by Ross the Boss - powiedzia�. - Musz� si� napi�.
Ksi��� z�apa� r�k� maga w p� drogi butelki do ust.
- Kultura, kurwa. We� szk�o.
Ryk z jaskini zag�uszy� cokolwiek Ross the Boss powiedzia�, patrz�c nieco
zdziwiony na Ksi�cia.
Kiedy paladyn Von Troba na swym bia�ym rumaku szlachetnej krwi jecha� w
kierunku jamy moldka ziemia dr�a�a a demony czuj�c zbli�aj�cy si� pogrom kuli�y
si� w swych piekielnych le�ach. Bann ze �wietlistego tronu spogl�da� na
dzielnego rycerza pod��aj�cego z dumnie podniesion� przy�bic� przysporzy� Dobru
kolejnej chwa�y. I chocia� posp�lstwo nie pojmuj�c powagi sytuacji nie wyleg�o
na ulice �yczy� Von Trobie sukcesu on wiedzia�, �e jego sprawa jest s�uszna.
Wiedzia�, �e jego czyny zostan� nagrodzone, gdy� Bann je dostrzega. Mo�e nawet
kiedy� prostaczkowie z tego ziemskiego pado�u zrozumiej� wielko�� dokona� Von
Troby i sp�ynie na niego tak�e doczesna chwa�a (czego bynajmniej nie po��da�).
Ot cho�by tak jak te trzy m�ode damy id�ce...
- Cze�� rycerzu. Jestem Fifi, pami�tasz mnie?
Pon�tny g�os wyrwa� Von Trob� z zamy�lenia.
- Idziemy do jamy moldka a ty?
Von Troba zatrzyma� konia i z powa�n� min� spojrza� w d�.
- Drogie damy dworu, - zacz�� - odsu�cie si� z drogi. Jad� t�pi� piekielne
z�o, kt�re pragnie zaw�adn�� tym �wiatem. Ju� nied�ugo, drogie panie, b�dziecie
wolne od mocy tego tyrana Ksi�cia i nikt nie b�dzie mia� prawa zmusza� was do
nierz�du.
Panie patrzy�y na Von Trob� zadar�szy g�owy.
- Jeszcze nigdy nie jecha�am na takim fajnym koniu - powiedzia�a Fifi. -
Rycerzu? Nie podrzuci�by� mnie czasem pod jam� moldka? Ksi��� kaza� nam tam by�
na dwunast� i obawiam si�, �e mog� pojawi� si� sp�niona.
- M�j panie - powiedzia�a natchnionym g�osem druga z dam dworu. - Zamiast
t�pi� z�o, kt�re pragnie zaw�adn�� tym �wiatem b�agam ci�, zaw�adnij mn�. Stwory
z piekielnych otch�ani mog� zaczeka� a ja ju� nie. Pragn� by� twoja, m�j
wybawco, m�j...
Chichot trzeciej z pa� by� chorobliwie zara�liwy i wszystkie naraz
wybuchn�y �miechem. Von Troba pozosta� niewzruszony.
- �yczcie mi powodzenia, niewiasty. Jad� �wiatu na ratunek! - Paladyn
wyci�gn�� sw�j �wietlisty miecz, uni�s� go nad g�ow� i d�gn�wszy rumaka kolanami
ruszy� z kopyta.
Wo�ania dam cich�y w tyle, gdy rycerz w bojowym cwale jecha� ku swemu
przeznaczeniu.
Us�yszawszy zbli�aj�cy si� t�tent ko�skich kopyt Ksi��� odwr�ci� si� w
fotelu. Wizj� mia� lekko niewyra�n�, gdy� wraz z kolegami wypi� ju� jedn� z
przytoczonych wraz z barkiem butelek Skocza. Rozpozna� jednak Von Trob�
zbli�aj�cego si� na p�dz�cym koniu i powsta�.
- Nareszcie! - krzykn�� do paladyna. - Moldek zaczyna si� ju� niecierpliwi�.
Nie do��, �e przeklina jak skurwysyn to jeszcze zacz�� pierdzie� - wskaza� na
otaczaj�ce grot� dymy.
- One tak cz�sto - rzuci� czarownik interesuj�c si� kolejn� butelk�. - Nie
przejmuj si�.
Ross the Boss rozpar� si� wygodnie i popatrzy� na jad�cego rycerza.
Von Troba nie s�ucha�. Z daleka ju� widzia� piekielne opary wydobywaj�ce si�
z jamy moldka i zrozumia� co si� �wi�ci. Pop�dzi� swego dzielnego rumaka. Z
nawiedzonym wyrazem twarzy min�� stanowisko obserwacyjne Ksi�cia, min��
rozstawione fotele i barek i uni�s�szy miecz znikn�� w�r�d mgie�, wpadaj�c w
mroki groty.
- Ile przestoi? - rzuci� Bar von Barian.
- Ze dwie minuty - odpar� mag.
- Jedn� - skrzywi� si� Ksi���. - Brak mu techniki.
- Kurwa, nie przestoi nawet jednej - rzek� Bar. - 5000 GP?
- OK.
- Gi�, piekielny pomiocie! - rozleg�o si� z jaskini. - Gdzie jeste�, psie!
Wy�a�! Przed Prawym Paladynem Von Trob� nie schowasz si� nawet w piekle!
Przechodz�cy w chrapliwe warczenie g��boki bas, kt�ry odpowiedzia�, zmrozi�
rycerzowi krew w �y�ach.
- Ja nie jestem, kurwa, z piek�a, ty blaszany chuju - us�ysza� za sob� Von
Troba. - Jestem, kurwa, z Otch�ani.
Na u�amek sekundy powietrze wype�ni�a przejmuj�ca cisza. Wrzask, kt�ry po
chwili si� rozleg� nie by� okrzykiem bojowym. By� to ryk przera�enia cz�owieka
staj�cego pierwszy raz twarz� w twarz z istot� z innego planu.
- Gi� z honorem, ty blaszany chuju! - krzykn�� w stron� jamy Bar. - Mag!
Zr�b co� z tymi mg�ami. Nic, kurwa, nie widz�.
W grocie rozgrywa�a si� dramatyczna scena.
- Tn� od lewej - zasycza� g�os.
- Od prawej - zawarcza� drugi.
- Przecie� jestem lewor�czny, ty psia mordo - syczenie.
- Ostatnim razem by�o po twojemu - warczenie. - I mnie nie wkurwiaj,
o�lizg�y gadzie.
- Patrz, on mnie wali!
- Gi�, piekielny kundlu! - zawrzasn�� Von Troba zadaj�c cios mieczem.
- To on jest kundlem, ty blaszany cymbale. Och, kurwa, do�� tej zabawy.
Rozleg� si� �wist ostrza i chrz�st mia�d�onych ko�ci. Kto� zarz�zi� i
rozleg�o si� stukni�cie, jakby co� niedu�ego uderzy�o o �cian� jamy moldka. A po
chwili da� si� s�ysze� �oskot osuwaj�cego si� na ziemi�, zakutego w zbroj�
cia�a.
- Ci��e� od lewej! - zarycza� warcz�cy g�os. - Znowu ci��e� od lewej!
- Spierdalaj.
Z wn�trza groty wytoczy�a si� g�owa Von Troby. Zakr�ci�a si� lekko na
przy�bicy he�mu i zatrzyma�a.
- Wygra�em - stwierdzi� barbarzy�ca.
Ko� wystrzeli� jak b�yskawica z mgie� wok� jamy i przera�ony pomkn�� w
stron� lasu. Ksi��� odwr�ci� si� w fotelu.
- Och, s� ju� panienki - stwierdzi� widz�c zbli�aj�ce si� trzy damy dworu.
Z jaskini rozleg� si� triumfalny ryk. Barbarzy�ca powsta� i wyci�gn�� sw�j
czarny miecz.
- Zbierajcie dupy - powiedzia� do Ksi�cia i do maga. - Trzeba teraz zajeba�
moldka. Przecie� zosta� uwolniony z pentagramu. Poza tym - ci�gn�� Bar - tam
le�y trzeci miecz palady�ski do naszego sklepu i nie zamierzam go tak zostawi�.
- Och, by�bym, kurwa, zapomnia� - j�kn�� Ksi��� wstaj�c z fotela.