3923

Szczegóły
Tytuł 3923
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

3923 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 3923 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 3923 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

3923 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Julia Verlanger �wiat jak przedtem (Les Bulles) 8 sierpnia Dzi� zn�w widzia�am Inn�. Macha�a przed oknem d�ugimi ramionami i m�wi�a, m�wi�a. Jej usta rusza�y si� bez przerwy, ale nic nie s�ysza�am, bo przecie� przez okno nie mo�na s�ysze�. Potem opar�a ramiona o szyb; i pcha�a. Przestraszy�am si�, nacisn�am guzik, zatrzasn�am okiennice. A przecie� dobrze wiem, �e ona nie mo�e wej��. Nikt nie mo�e wej��. Ojciec opowiadaj, �e niegdy�, w bardzo dawnych czasach, szyby w oknach si� t�uk�y. Trudno mi uwierzy�, ale przecie� ojciec, wiedzia�. M�wi�, �e mieli�my wiele szcz�cia, �e kule przyby�y w naszej epoce, gdy� w starym �wiecie wszyscy by umarli. Domy nie by�y jak teraz i nie by�o s�ug. Nikt nie schroni�by si� przed kulami. Ojciec powiedzia� mi, �e gdy b�d� du�a, b�d� musia�a pisa�. M�wi�: �trzeba pisa� dla przysz�o�ci". Poniewa� kt�rego� dnia znajdzie si� spos�b walczenia z kulami i wszystko b�dzie jak przedtem. M�wi�: �Trzeba wiedzie�, co dzia�o si� przez lata kul. I dlatego, gdy doro�niesz i gdy mnie ju� tu nie b�dzie, b�dziesz musia�a pisa�, Moniko". M�j ojciec z pewno�ci� nie przypuszcza�, �e nie b�dzie go tu tak szybko. Och, gdyby tylko nie wyszed�! Gdyby wtedy nie wyszed�! M�wi�: �Kiedy doro�niesz..." Mam dzi� szesna�cie lat, wi�c my�l, �e doros�am i zacz�am pisa� dzi� rano. Ojciec te� du�o pisa�. Napisa� ca�� histori� kul i jaki �wiat by� poprzednio. Nie zna�am tego �wiata, tylko opowiada� mi o nim ojciec. Urodzi�am si� zaraz po przybyciu kul. Zdaniem ojca, bardzo wielu ludzi zmar�o na pocz�tku, bardzo, bardzo wielu, zanim zrozumiano, �e przeciw kulom nie mo�na walczy�. Jedyny spos�b, aby nie umrze� lub nie sta� si� Innym, to nie wychodzi�. Ojciec zrozumia� to natychmiast i dlatego si� uratowali�my. M�wi�, �e niegdy� by�oby to niemo�liwe, aby nie wychodzi� i �e ludzie umarliby z g�odu. Nie mieli wtedy kadzi na miso ani na warzywa, ani s�ug, kt�re by si� tym zajmowa�y. Opowiedzia� mi, �e w dawnych czasach ludzie musieli wszystko robi� sami, sadzi� warzywa w ziemi i hodowa� zwierz�ta na mi�so. To by�o dziwne, nie wiedzia�am, co to zwierz�ta. W�wczas ojciec wyt�umaczy� mi i pokaza� obrazki w starych ksi��kach. Zdumiewaj�ce rzeczy! Z trudem uwierzy�am, �e to naprawd� istnia�o. 9 sierpnia Dzi� rano posz�am do biblioteki ogl�da� stare ksi��ki, ale teraz, gdy nie ma ojca, ,by mi wyja�nia�, nie rozumiem wielu rzeczy. Na przyk�ad zobaczy�am obrazek zupe�nie podobny do Innej, kt�ra przysz�a wczoraj pod okno ze zwijaj�cymi si� ramionami. Obrazek by� podpisany �Bogini Kali". Czy to znaczy, �e w dawnych czasach byli ju� Inni? Ojciec m�wi�, �e nie, �e to z powodu kul ludzie stawali si� Innymi. Przedtem ich nie by�o. Nie mog� patrze� na Innych. Dr�� zw�aszcza gdy podchodz� pod okno, jak ta wczoraj. Ona cz�sto przychodzi, jakby chcia�a mi co� powiedzie�. Jej usta ruszaj� si� bez przerwy. Ojciec m�wi�: �To ciekawe, �e o wiele bardziej ni� kul boimy si� Innych, kt�rzy przecie� nie s� szczeg�lnie niebezpieczni. Przypuszczam, �e dzieje si� tak, poniewa� Inni przera�aj� nas i oburzaj�, podczas gdy kule maj� w sobie co� z doskona�ego pi�kna". To prawda. Kule s� �adne. Przygl�dam im si� do�� cz�sto, gdy przep�ywaj� na zewn�trz. B�yszcz� delikatnie, mieni� si� r�nymi kolorami. Troch� jak ba�ki mydlane, kt�rymi bawi�am si� w male�ko�ci. Ale s� du�o wi�ksze i twarde, tak twarde, �e nie mo�na ich zniszczy�. Ale rozbijaj� si� na ludziach i ludzie umieraj�. Widzia�am to raz, gdy ojciec jeszcze tu by�. M�czyzna. Bieg� ze wszystkich si�, z szeroko rozwartymi ustami. Chyba krzycza�, lecz nie by�o s�ycha�. A za nim sun�a ogromna kula. Szybko, jak�e szybko. Dopad�a go i rozbi�a si� dok�adnie na jego g�owie. Ca�y by� pokryty roz�wietlon� pian�. Zacz�am krzycze�. Nadbieg� ojciec i przycisn�� mnie do siebie. Powiedzia�: �Nie patrz. Nie b�j si�, kochanie". Przyciska� mnie bardzo mocno, a gdy pu�ci� i zn�w popatrzy�am na zewn�trz nie by�o ju� nic, tylko wielka b�yszcz�ca ka�u�a, pe�na wymieszanych kolor�w. Ojciec powiedzia�: �Ten nieszcz�nik nie �yje, zosta� natychmiast rozpuszczony. To lepsze ni� sta� si� Innym". Oczywi�cie ojciec mia� zawsze racj�, ale czasem zastanawiam si�, czy naprawd� lepiej umrze� ni� sta� si� Innym. Bo jestem pewna, �e nie chcia�abym umrze�. Ale ci Inni s� tak okropni! 15 sierpnia Nia�ka kr�ci�a si� wok� mnie przez ca�y ranek. Bez przerwy pyta�a, czy czego� nie potrzebuje. Ach, jak�e� mnie ona denerwuje! Wys�a�am j� po jab�ka, a kiedy wr�ci�a, wyrzuci�am z pokoju. Gdyby ojciec by� tu jeszcze! Ju� od trzech lat jestem ca�kiem sama. Wiem dok�adnie, gdy� znacz� wszystkie dni, tak samo jak robi� to ojciec. M�wi� niekiedy, �e nie wie, po co to robi. My�la�, �e z powodu silnego przywi�zania do przesz�o�ci. Ale ja nie znam przesz�o�ci. Robi� to tylko z powodu ojca. Wydaje mi si� wtedy, �� jakby nie odszed� ca�kiem. �wiat, kt�ry pozna�am by� zawsze taki sam. Kule i puste ulice, po kt�rych chodz� tylko Inni. Ojciec wiele opowiada� mi o uprzednim mie�cie. Bardzo chcia�abym, aby ten �wiat wr�ci�. M�c wychodzi�, widzie� ludzi nie b�d�cych Innymi. Ojciec m�wi�; �e za miastem rozci�ga si� wie�. Wszystko jest zielone, trawa, drzewa, rosn� kwiaty, a w rezerwatach �yj� zwierz�ta. Widzia�am obrazki w starych ksi��kach i na naszym ekranie, ale ojciec m�wi�, �e to nie to samo. Opowiada� jak wspaniale czu� na sk�rze s�o�ce albo deszcz. Cz�sto widz� deszcz sp�ywaj�cy po szybach i zastanawiam si�, jaki ma on wp�yw na sk�r�. Zdaje si�, �e gdzie� istnieje morze, wielkie przestrzenie s�onej wody. I �e ludzie p�ywaj� po niej tak jak ja w basenie w podziemiu. S�dz�, �e bardzo chcia�abym p�ywa� w morzu. Ojciec my�la�, �e zobacz� �wiat jak przedtem, mo�e on nie, ale ja na pewno zobacz�. Podobno wielu ludzi usi�uje znale�� jaki� spos�b, aby zabi� kule. Ojciec wierzy�, �e kt�rego� dnia na pewno musi si� im to uda�. Ale od dawna czekam, a na �wiecie ci�gle nic. Tylko kule i Inni na zewn�trz, a ja wewn�trz. Nudz� si�, bardzo brakuje mi ojca. Tak bym chcia�a, �eby tu jeszcze by�. S� s�ugi, nia�ka, ale jak�e mnie czasem denerwuj�. Oczywi�cie nie s� lud�mi. Ojciec nazywa je maszynami. Dziwna nazwa. Opowiada�, �e kiedy� nie by�o s�ug. S�u��cymi nazywano ludzi pracuj�cych dla innych. Wydaje si� to dziwne, ale ojciec zawsze wszystko wiedzia�. Przeczyta� wszystkie stare ksi��ki i m�g� godzinami opowiada� o dawnych czasach. Ja te� usi�uj� czyta�, ale jest tyle spraw, kt�rych nie rozumiem. Na przyk�ad co znaczy �by� zakochanym" albo �jecha� motorem"? Ojciec powinien by� ze mn�, aby mi wyt�umaczy�! 23 sierpnia Posz�am do pokoju matki. Otwar�am szafy - pachnia�o nieco perfumami. Z pocz�tku ba�am si� dotkn��. Wydawa�o mi si�, �e matka stoi za mn� i patrzy swoimi pustymi oczami. Ba�am si�. Potem nabra�am odwagi, wzi�am jedn� z jej sukien. W palcach czu�am mi�kko��, by�a zielona jak du�e kamienie ze szkatu�ki z bi�uteri�. W�o�y�am sukni�. Musia�am bardzo urosn��, bo pasowa�a na mnie. Obejrza�am si� w lustrze. To by�a �adne. Na tle zielonej sukni moje oczy b�yszcza�y jak kamienie matki. S�dz�, �e jestem �adna, poniewa� testem podobna do matki, a ojciec m�wi�, �e by�a bardzo �adna. M�wi� te�, �e obie mamy w�osy jak opromienione s�o�cem pole pszeniczne. Nie wiem, co to jest opromienione s�o�cem pole pszeniczne, lecz ojciec m�wi�c to wygl�da� jakby marzy�, wi�c przypuszczam, �e to �adne. Moje w�osy s� bardzo d�ugie. Mog� okry� si� nimi jak p�aszczem. Podobno w dawnych czasach kobiety obcina�y niekiedy w�osy nad uszami, tak jak robi� to ojciec. Dziwny pomys�, by� podobnym do ojca! Bo przecie� matka, mimo wszystko, by�a du�o �adniejsza. Ale wola�am ojca, Tak, kocha�am go! Matki troch� si� ba�am. Mia�a taki spos�b patrzenia na mnie, nie widz�c, z oczami zwr�conymi do wewn�trz. Nigdy si� mn� nie zajmowa�a, nie odzywa�a si� nawet do mnie. Czasem p�aka�a ca�ymi godzinami, potem rzuca�a si� na drzwi, t�uk�a w nie pi�ciami krzycz�c: �Chc� wyj��, chc� wyj��, pozw�lcie mi wyj��!". Wtedy ojciec przytula� j� do siebie i m�wi� delikatnie: �Spokojnie kochanie, b�d� cierpliwa, moja droga". Ojciec bardzo j� kocha� i wyszed� w�a�nie dla niej. Wiem, �e nie powinnam tego m�wi�, ojciec by�by niezadowolony, ale nie powinien by�! Nie powinien! Raz by�am niedobra. Ojciec pociesza� j�, a ja powiedzia�am: �Daj jej spok�j ! Czy nie widzisz, �e nie rozumie?" W�wczas ojciec popatrzy� na mnie smutnie, a p�niej d�ugo ze mn� rozmawia�. �Nie nale�y nienawidzie� matki, c�reczko, to nie jej wina, �e jest taka... Wiem, ona nie zajmuje si� tob�, nie interesuje si� nikim, ale przedtem, przed kulami, nie by�a taka. Jej g�owa nie wytrzyma�a tego, co si� sta�o. Ona �yje w sztucznym, wymy�lonym �wiecie i nie chce widzie� rzeczywisto�ci. Ale ona nie mo�e nic przeciw temu zrobi� i tobie, Moniko, nie wolno jej nienawidzie�. Trzeba jej wsp�czu�... Gdyby co� mi si� sta�o, musisz si� ni� zaj�� jakby ona by�a twoj� ma�� c�reczk�, a nie na odwr�t. Dobrze wiesz, �e ona niekiedy chce wyj�� i trzeba jej w tym przeszkadza�, bo ona nie wie, co robi... Obiecaj mi, �e b�dziesz dobra dla matki, �e b�dziesz si� o ni� troszczy�, je�li mnie ju� nie b�dzie. Obiecaj mi to, Moniko!" Wygl�da� tak smutnie i beznadziejnie. Ale nie musia�am dotrzymywa� s�owa. Umar�a, gdy wyszed�. 26 sierpnia Dzi� pada deszcz. Rano posz�am do okna i by�o tam mas� kropli spadaj�cych na ulice. Zastanawia�am si�, jak to czu� na sk�rze i mia�am ochot� otworzy� okno. Ale nie mo�na. Ojciec wyt�umaczy� mi, �e zablokowa� wszystkie wyj�cia. �eby otworzy�, trzeba zej�� na d� piwnicy, za sal� kadzi i warzywnik�w i przesun�� wy��cznik. Pokaza� mi, jak to robi�, m�wi�, �e to na czas, gdy przyjdzie oswobodzenie, a jego by ju� ze mn� nie by�o. Zablokowa� wszystko, by zapobiec urzeczywistnieniu ch�ci otworzenia drzwi, kt�r� mia�am tego ranka i z powodu matki, wci�� chc�cej wyj�� na zewn�trz. Ale kiedy wyszed�, zostawi� d�wigni� w pozycji �otwarte", a ja kilka dni p�niej zesz�am, by zn�w j� zamkn��. Wydawa�o mi si�, �e to, co powiedzia� by�o s�uszne, chcia�am, �eby ten wy��cznik by� ca�kiem zepsuty, bo wtedy ojciec nie m�g�by wyj��. Nie otworzy�am go ju� nigdy potem. Tak jest lepiej, bo je�li, jak tego ranka, chc� otworzy� okno, nie mog� tego zrobi�. Za� zanim zejd� na d�, by przesun�� d�wigni� mam czas na przypomnienie sobie, �e grozi mi to �mierci� lub zostaniem Inn�. Obu przypadk�w bardzo si� boj�. Posz�am p�ywa� w basenie w piwnicy, bo nudzi�am si� przy oknie. Przypomnia�o mi si�, jak ojciec m�wi�, �e gdyby kule przyby�y w dawnych czasach nie by�oby ju� wody ani �wiat�a. Zdaje si�, �e nie by�o w�wczas s�ug, kt�re wszystko uruchamiaj�. Zajmowali si� tym ludzie. Wiec kule by ich zabi�y i nic by nie dzia�a�o. Oczywi�cie nie mog� one nic zrobi� s�ugom, kt�re s� zbudowane, by trwa� bardzo d�ugo. Ojciec m�wi�, �e nawet gdyby rasa ludzka ca�kiem znikn�a, s�ugi nadal uruchamia�yby wszystko jeszcze ca�e wieki. T�umaczy�, �e, na przyk�ad, gdybym si� sta�a bardzo stara i umar�a, nia�ka i tak zosta�aby, czekaj�c. Prawie przez wieczno��. Bo nia�k� nastawiano na mnie. Chroni mnie przez ca�y czas i robi wszystko, czego od niej za��dam. Ma mnie strzec od wszystkiego z�ego. Gdyby kule zdo�a�y si� dosta� do �rodka, pr�bowa�aby je odsun�� i uratowa� mnie. Ale nie uda�oby jej si� to d�ugo, biednej, bo jest ich tak du�o i zawsze im si� udaje osi�gn�� cel, to znaczy zabi� nas. 1 wrze�nia To dziwne. Nikt nie wie sk�d przybywaj� kule, dlaczego jedni od nich umieraj�, a drudzy staj� si� Innymi. S�ucha�am kiedy� Starego cz�owieka w telewizji. By�o to wkr�tce po tym, jak ojciec wyszed�. Ojciec w��cza� co pewien czas telewizj�, ale ekran by� wci�� ciemny. Kaza� mi dalej w��cza�, gdyby go ju� nie by�o. M�wi�, �e jest pewien, �e s� inni tacy jak my i �e musiano szuka� sposobu zabicia kul. M�wi�, �e gdyby wyzwolenie by�o blisko, telewizja powiedzia�aby o tym. Dotychczas nie by�o sposobu na zniszczenie kul, t�umaczy� ojciec. Nawet miotaczem p�omieni, cho� przecie� jest to bro� bardzo mocna. Na pocz�tku wypr�bowano chyba wszystko, lecz kule okaza�y si� odporne. Rozbija�y si� tylko na ludziach, a oni umierali. Je�li nie umierali, by�o jeszcze gorzej. Stawali si� Innymi. Inni ulegaj� zmianie. Zamiast rozpu�ci� si� w pianie kul, podnosz� si� i z pozoru nic si� nie dzieje. Ale po kilku dniach wyrastaj� im dziwne rzeczy. Wiele ramion, jak kobiecie podobnej do bogini ze starych ksi��ek, albo du�o n�g, albo wsz�dzie oczy, albo dwie g�owy, czy wiele ust na karku i piersiach. To okropne! Stary, kt�rego s�ysza�am w telewizji, m�wi� w�a�nie o kulach i o Innych. Telewizor by� ca�kiem ciemny przez wiele dni i nagle ekran si� rozja�ni�. By� tam ten stary, siedzia� przy stole w wielkiej, ca�kiem bia�ej sali. Wygl�da� na zm�czonego. Sala by�a pe�na s�ug, bardziej skomplikowanych od tych, kt�re s� w domu, z ogromn� ilo�ci� przycisk�w i �wiate�ek. S�ucha�am go z przyjemno�ci�. Jego g�os tak rozgrzewa�, troch� jak g�os ojca. Czu�am si� mniej sama. M�wi� o walce, nadziei i oczekiwaniu. Nie trzeba traci� odwagi. Nadejdzie wreszcie dzie�, w kt�rym kule zostan� zwyci�one. Nie rozumia�am wszystkiego, co t�umaczy�, u�ywa� wielu skomplikowanych s��w, ale s�ucha�am go do ko�ca. Wygl�da� przyjemnie, ale by� taki zm�czony. A mimo to, gdy m�wi� o odwadze, jego g�os stawa� si� ciep�y i m�ody. T�umaczy�, �e to b�dzie bardzo d�ugie oczekiwanie, bo nikt nie wie, sk�d przyby�y kule ani z czego s� zrobione. Nie umiano zrozumie� zjawiska, kt�re zmienia�o ludzi w Innych lub zabija�o ich. Pr�bowano wszystkiego, wszystkich znanych sposob�w, ale nic nie mog�o ich zniszczy�. Wielu ludzi odda�o �ycie w tej walce i wielu jeszcze odda. Nawet niekt�rzy Inni zaofiarowali sw� pomoc, bo przera�a�o ich to, co si� z nimi sta�o. Mogli wychodzi� ca�kiem bezkarnie, co w wielu przypadkach czyni�o ich bardzo u�ytecznymi. Nale�y im podzi�kowa� za walk� po naszej stronie. Stary m�wi� jeszcze, �e niekt�rzy s�dz�, i� kule powstawa�y bardzo d�ugo, mo�e przez ca�e wieki, by ujawni� si� dopiero w naszych czasach. �e mo�e w�a�nie p�acimy za b��dy naszych przodk�w, kt�rzy mno�yli eksperymenty atomowe, igrali z si��, kt�r� tak ma�o znali. �e mo�e jeste�my ofiarami ich g�upoty, bo chcieli u�ywa� wy��cznie do zabijania tego; co mia�o przynie�� pok�j przysz�ym wiekom. Wypu�cili wtedy na �wiat za wiele radioaktywno�ci i niekt�rzy przypuszczaj�, �e kule powsta�y w�a�nie od niej. On te� sk�ania� si� ku temu zdaniu. Ale walka trwa�a, a poniewa� u�yto bez skutku wszystkich aktualnych sposob�w, miano wr�ci� do dawnych nauk, by pr�bowa� znale�� rozwi�zanie. Potem powiedzia�, �e przygotowanie emisji w telewizji wymaga�o czasu i �rodk�w, kt�re mog� by� bardziej potrzebne do walki z kulami, wi�c b�dzie do nas m�wi� bardzo rzadko, tylko po to, by podawa� na bie��co jak wygl�da post�p prac. I jeszcze powt�rzy�, �eby nie traci� odwagi. I ekran zn�w zrobi� si� czarny. Bardzo cz�sto my�l� o tym starym. Nigdy go ju� wi�cej nie s�ysza�am ani nikogo innego. Telewizor nie rozja�nia si� nigdy. Pytam sama siebie, czy mia� racje i czy ma wr�ci� �wiat bez kul. Bardzo bym chcia�a. 5 wrze�nia Inna z okna wr�ci�a. To dziwne, z up�ywem czasu coraz mniej jej si� boje. W sumie nie jest przera�aj�ca, mimo swych ramion. To nie to samo, co ci, kt�rzy maj� wiele oczu, ust, czy nos�w dooko�a. Dzi� bardziej si� nad ni� litowa�am. Wygl�da�a jakby mi chcia�a co� powiedzie�. W zgi�tych ramionach trzyma�a ma�e dziecko i pokazywa�a mi je przez ca�y czas. Rusza�a si� ci�gle, jej d�ugie czarne w�osy fruwa�y na wszystkie strony. Wreszcie wyci�gn�a dziecko do mnie. Mo�na powiedzie�, �e chcia�a bym je wzi�a. Dziwne, ale dziecko nie wygl�da�o na zmieniane. By�o bardzo milutkie, zupe�nie jak moje dzieci zabawki: Nagle rozebra�a je ca�kiem i pokaza�a mi znowu. Dok�adnie zobaczy�am, �e nie by�o nic zmienione, by�o ca�kiem normalne. Pulchne, z wa�eczkami cia�a i macha�o n�kami. Mia�o otwart� buzie i wykrzywion� twarz. Chyba krzycza�o. Oczywi�cie, przecie� nie mog�o by� zadowolone, �e si� je ot, tak sobie rozbiera. Nie chcia�am zatrzaskiwa� okiennic, pokaza�am jej, �eby sobie odesz�a, ale zosta�a. P�aka�a. Widzia�am �zy na jej twarzy, przez ca�y czas wyci�ga�a do mnie dziecko. Naprawd� mo�na przypuszcza�, �e czeka a� je wezm�. Wariatka! Jak gdybym mia�a otworzy� i wpu�ci� kule! Ale przecie� w tyra momencie na ulicy nie by�o kul. Jeszcze raz pokaza�am jej, �eby odesz�a, a poniewa� si� nie rusza�a, wi�c to ja odsun�am si� od okna. Bez przerwy o tym my�l�. �al mi tej Innej, wygl�da�a na tak bardzo przera�on�. Naprawd� nie mog�am wzi�� tego dziecka i wychowa� ma�ego Innego. Zreszt�, nie umia�abym wychowa� dziecka. Zna�am tylko dzieci-zabawki, a ojciec powiedzia�, �e dzieci nie jedz� tego co my. Mo�e nia�ka by wiedzia�a? Jestem szalona. Ojciec zdenerwowa�by si� gdyby wiedzia�. Otworzy�! Innej! �eby wzi�� ma�ego Innego! Nie mog� o tym my�le�. A jednak to by�o dziwne, �e dziecko nie mia�o zmian. Mo�e by�o za ma�e? Ale zwykle zmiany nast�puj� szybko, je�li si� jest na zewn�trz i nie umiera. Dok�adnie w kilka dni. A je�li mia�o tylko kilka dni? Nie, za bardzo przypomina�o moje dzieci-zabawki, a ojciec m�wi�, �e s� one jak ca�kiem mali dwuletni ludzie. W�a�ciwie dlaczego ta Inna chcia�a mi je da�. Mo�e ustrzeg�a je przed kulami i chcia�a je uratowa� zanim zostanie Innym. Ale nie mo�na ustrzec si� od kul. Nikt nie mo�e. 7 wrze�nia Ba�am si�, bardzo si� ba�am. Bola� mnie brzuch i s�dzi�am, �e umr� jak matka. Krzycza�am. Nia�ka przybieg�a szybko. Maca�a mi brzuch, potem burcza�a i powiedzia�a, �e nic mi nie jest, �e tylko zjad�am za du�o jab�ek. To prawda, ale bardzo lubi� jab�ka. Da�a mi pigu�k� i b�l przeszed� prawie od razu. Nia�ka umie mnie wyleczy� prawie ze wszystkiego. Ojciec te� wiedzia�, co trzeba wzi�� kiedy nie czuje si� dobrze. Ale nie dla matki. Nie umia� nic dla niej zrobi� i nia�ka te�. Dlatego wyszed� po lekarza. Twierdzi�, �e telefonowanie nic nie da, bo i tak nikt nie wyjdzie. Wzi�� miotacz p�omieni i poszed� przyprowadzi� lekarza za wszelk� cen�. To by�o szale�stwo z powodu kul, lecz wyszed�. Nie m�g� d�u�ej s�ucha� krzyk�w matki trzymaj�cej si� za brzuch. Bardzo j� kocha�. My�l�, �e od tego zwariowa�, bo przecie� wiedzia�, �e wyj�cie nic nie da. Zrobi� matce zastrzyk, mnie te�, �ebym spa�a i poszed�. Nie powinnam tak my�le�, wiem, ale wola�abym gdyby da� jej umrze�, bo nigdy nie wr�ci�, a ona i tak umar�a. Nia�ka mi to powiedzia�a, gdy si� obudzi�am. S�ugi zawin�y ju� jej cia�o, a ojca nie by�o. P�aka�am z �alu, nie mog�am powstrzyma� p�aczu i nia�ka musia�a mnie zmusza�, bym jad�a. Powinien by� zostawi� j�, �eby umar�a. Powinien by�. Bo gdzie znale�� lekarza? A nawet gdyby znalaz�? Lekarz na pewno wola�by da� si� spali� ni� wyj�� do kul. Nieraz zastanawia�am si�, czy ojciec zosta� rozpuszczony, czy... Je�li jest tam na zewn�trz, z wieloma ramionami, nogami albo je�li wypad�y mu wszystkie w�osy, a na g�owie wyros�y wsz�dzie oczy... Nie chc� o tym my�le�. Nie chc�. Wol� wierzy�, �e ojciec zgin��. A je�li... Gdyby wr�ci� kt�rego� dnia do okna, jak bogini Kali? Co bym zrobi�a? Och, ojcze, co bym zrobi�a? 10 wrze�nia Telefon dzwoni� ca�y dzie�, ale nie odpowiedzia�am. Gdy ojciec by� tu jeszcze, odpowiada� zawsze, a niekiedy nawet sam telefonowa�. M�wi�, �e nie jest dobrze �y� bez kontaktu z lud�mi, wi�c szuka� innych, kt�rzy prze�yli. Jednak tyle ludzi zgin�o na pocz�tku czasu kul, �e nie m�g� znale�� prawie nikogo. Do bardzo wielu dom�w wprowadzili si� Inni, zreszt� ca�e rodziny ulega�y zmianie, wi�c na ekranie telefonu zawsze pojawiali si� Inni. Byli nieprzyjemni, ojciec musia� przerywa� po��czenie. Przypominam sobie, jak ten stary z telewizji powiedzia�, �e niekt�rzy Inni pomagaj� nam przeciw kulom. Bardzo mnie to dziwi, bo ojciec m�wi�, �e Inni nienawidz� ludzi. S�dzi�, �e dzieje si� tak, bo bardzo si� od nas oddalili, a nienawidz�, gdy� jeste�my normalni. Przez pewien czas po odej�ciu ojca odpowiada�am jeszcze na telefony. Jednak byli to zawsze Inni, kt�rzy wyci�gali r�ce w stron� ekranu, wbijali we� oczy i zniewa�ali mnie albo proponowali, �eby wyj�� i przy��czy� si� do nich. Ba�am si�. Potem, raz, na ekranie pojawi�a si� istota ludzka. Kobieta. W�wczas nie odpowiada�am ju� prawie wcale na telefony, ale dzwonek by� tak d�ugi i natarczywy, �e zaciekawi� mnie. Kobieta na ekranie by�a stara, mia�a szalone oczy. W�osy o brudnym szatym kolorze zwisa�y z jej g�owy. Sk�ada�a i rozk�ada�a r�ce. Gdy tylko mnie zobaczy�a zacz�a m�wi� szybkim g�osem: �Bardzo ci� prosz�, moja ma�a, czy wiesz gdzie mo�e by� jaki� lekarz? B�agam ci�, koniecznie musz� znale�� lekarza. Wsz�dzie dzwoni�, bez przerwy. Pom� mi, moja ma�a, kto� musi mi pom�c. M�j m�� jest bardzo-chory. Umrze. Umrze, a ja zostan� sama. Bardzo prosz�, pom� mi". P�aka�a. Potem odsun�a si� i zobaczy�am w g��bi pokoju starego cz�owieka le��cego na kanapie. Ca�y by� spuchni�ty i rozpalony. Oddycha� ci�ko, jakby ju� nie m�g� oddycha�. Kobieta wr�ci�a na ekran. �Widzia�a�? On umrze, umrze, umrze". Jej g�os wznosi� si�. Nie mog�am tego znie��. Wy��czy�am si�. 18 wrze�nia Co� si� sta�o! Co� si� sta�o! Jestem tak podekscytowana, �e bez przerwy biegam od okna do telewizora, od telewizora do okna. Nie mog� usiedzie� w miejscu. Nia�ka zrz�dzi, �e powinnam siedzie� w miejscu i �e nie jest dobrze rusza� si� tyle, ale my�l�, �e zrz�dzi g��wnie dla zasady. Chyba jest zadowolona. Mo�e rozumie... Od kilku dni widzia�am na zewn�trz du�o mniej kul i prawie wcale Innych. Nie wr�ci�a te� bogini Kali i jej dziecko. Ale nie przypuszcza�am, �e to by�o to! Wr�ci �wiat sprzed wydarze�. Dawny �wiat wr�ci! Ojciec mia� racj�, stary cz�owiek w telewizji mia� racj�! Zwyci�yli�my! W��czy�am telewizor, a ekran zamiast jak zawsze zosta� ciemny, roz�wietli� si� natychmiast. Rozpozna�am du�� sal�, w kt�rej widzia�am starego cz�owieka, ale tym razem na jego miejscu by� jaki� m�ody. Ten wcale nie wygl�da� na zm�czonego. M�wi� szybko, g�o�no, wyra�nie, a jego oczy b�yszcza�y. Z pocz�tku nie rozumia�am wszystkiego, co m�wi�. By�o to zbyt niewiarygodne! S�ucha�am s��w i wydawa�o mi si�, �e nie potrafi� ich posk�ada�. Potem spostrzeg�am, �e p�acz�. Czy �zy si� lej�, gdy cz�owiek jest taki szcz�liwy, �e s�dzi, �e mu serce p�knie? Bez w�tpienia tak, bo ca�� twarz mia�am mokr�. Ojcze, dlaczego nie ma ci� tu ze mn�, by to s�ysze�? Zwyci�yli�my! Kule przegra�y! M�ody wci�� m�wi� mocnym, jasnym g�osem. Opowiada� o broni, kt�ra zabija�a kule, ubraniach ochronnych, pozwalaj�cych wyj�� na zewn�trz, oraz �e obecnie ekipy ochotnik�w oczyszczaj� miasto. Potem bardzo nalega� na kilka spraw. Przede wszystkim nikt nie powinien wychodzi� z domu. Jeszcze na to za wcze�nie. W mie�cie jest du�o kul i trzeba wykaza� si� cierpliwo�ci�. Czekano tak d�ugo, �e idiotyzmem by�oby utracenie wszystkiego przez nadmierny po�piech. Prawda? Mia�y do nas dotrze� specjalne ekipy i przynie�� nam ubrania ochronne. Wi�c na razie trzeba zosta� w bezpiecznych miejscach i czeka�. Bo to ju� nied�ugo. Potem pokaza� jedn� ekip� przy pracy. Zobaczy�am ulic� tak�, jak moja i dwunastk� id�cych po niej ludzi. Byli odziani jakby w czarne, sztywne worki zakrywaj�ce nawet g�owy. Oczy spogl�da�y przez oszklone p�ytki. Mieli grube r�kawice z takiego samego czarnego materia�u i ka�dy z nich trzyma� tub� przypominaj�c� miotacz ojca, ale du�o szersz� i d�u�sz�. W pewnym momencie ukaza�y si� jakie� trzy czy cztery kule p�yn�ce szybko w ich kierunku. Wymierzyli w nie tuby, z kt�rych wydosta�o si� co� niebieskiego, bardzo b�yszcz�cego, co razi�o oczy. Kule rozbi�y si�. Na ziemi, nie na nich. To by�o wspania�e, ujrze� rozbicie obrzydliwych kul! Zacz�am krzycze� z rado�ci. Nia�ka przysz�a zawo�a� mnie na posi�ek. Wygoni�am j�. Czy mo�na by� g�odnym widz�c takie wspania�e wydarzenia i gdy wkr�tce pozna si� tamten, poprzedni �wiat? 21 wrze�nia Nareszcie! Widzia�am ludzi i rozmawia�am z nimi! Nie mog�am d�u�ej powstrzyma� niecierpliwo�ci. Ca�y dzie� siedzia�am przy oknie i przez ca�y czas by�a to ta sama pusta ulica, tyle �e prawie wcale nie by�o kul i ca�kiem nie by�o Innych. Wiele razy s�ysza�am tego m�odego, w telewizji, ale powtarza� bez przerwy to samo: �Cierpliwo�ci, przyjd� do was". Zaczyna� mnie ju� dra�ni�. Mia�am powy�ej dziurek w nosie s�uchania go. Ca�y tydzie� pogania�am nia�k�. Zrz�dzi�a. Ale to ona mnie przywo�a�a. Siedzia�am wtedy przy telewizorze: . - Chod� tu, Moniko! Podbieg�am do okna. Po mojej ulicy szli ludzie w obrzydliwych czarnych workach. Zacz�am krzycze�. Zapomnia�am, �e nie mogli mnie us�ysze�. Ale tak bardzo gestykulowa�am w oknie, �e wreszcie mnie zobaczyli i przyszli pod dom, daj�c znaki. Tak na to czeka�am, �e ju� od trzech dni wy��czy�am blokad�. Rzuci�am si� do drzwi, otwar�am je i wtedy oni weszli. Szybko zamkn�li drzwi za sob�. Zdj�li czarne worki. By�o ich dw�ch. Jeden du�y i jeden ma�y. Du�y mia� czarne w�osy i kasztanowe oczy skrz�ce si� weso�o�ci�. Ca�a twarz rozja�nia�a mu si�, gdy si� u�miecha�. Ma�y by� okr�g�y, z bardzo, bardzo ulizanymi w�osami blond i male�kimi niebieskimi oczami ukrytymi w fa�dach cia�a. Du�y powiedzia�: - No, no. D�ugow�osa Lorelei. Blondyna o zielonych oczach i w poz�acanym p�aszczu. Na to ma�y: - Zamknij si�. Przestraszysz j� bzdurami, kt�rych nikt nie rozumie! To prawda, �e nie rozumia�am, ale wcale si� nie ba�am. Powiedzieli jak si� nazywaj�. Du�y - Frank, ma�y Eryk. A ja powiedzia�am - Monika. U�cisn�li�my sobie d�onie i chcieli �ebym ich poca�owa�a. Du�y powiedzia�: No bo w ko�cu jest to do�� niezwyk�y dzie�. Zrobi�am to i odnios�am dziwne uczucie, bo dot�d ca�owa�am tylko ojca. Frank spyta�: - Gdzie s� twoi rodzice, Moniko? Jeste� sama? Odpowiedzia�am bardzo szybko: - Matka umar�a, a ojciec... wyszed�. Popatrzy� na mnie smutno i po�o�y� mi d�o� na ramieniu. - Dawno? - Trzy lata temu. Westchn��, a potem powiedzia�: - Teraz nie trzeba o tym my�le�. B�dziesz szcz�liwa. Ile masz lat? - Szesna�cie: , Zn�w zapad�a cisza, a oni popatrzyli po sobie. Frank powiedzia�: - 'Tylko szesna�cie'? Mog�em o tym pomy�le�, wygl�dasz tak m�odo... A Eryk spyta� szybko: - Szesna�cie lat, od kiedy? - Od ubieg�ego miesi�ca. Zamilkli obaj. Wygl�dali dziwnie za�enowani. Nie rozumia�am, o co im chodzi�o. Czy �e mam tylko szesna�cie lat? Jestem za m�oda? Ale wygl�da�o na to, �e obaj bardzo tego �a�owali. Frank pog�adzi� mnie po policzku, Eryk odwraca� oczy. Nagle ja te� poczu�am si� za�enowana, nieco �le i troch� smutna, nie bardzo wiedz�c dlaczego. Chcia�am spyta�, o co im chodzi�o, ale nie odwa�y�am si�. 22 wrze�nia Czekam na Franka, kt�ry ma przyj�� po mnie... Podci�gn�am ma�y stolik a� do okna, by wypatrywa� go, pisz�c. Na pewno nie b�d� ju� musia�a prowadzi� tego dziennika. Sko�czy� si� czas kul. Wi�c my�l�, �e to ju� ostatni raz. Pomy�le�, �e wyjd� na zewn�trz! Nie mog� w to uwierzy�. Spyta�am Franka: - I poka�ecie mi �wiat jak przedtem? Wygl�da� na nieco zaskoczonego, po chwili odpar�: - Oczywi�cie, moja ma�a, oczywi�cie, �e ci poka�� �wiat jak przedtem. Ale nie wygl�da� na weso�ego. Czemu? Czy�by �wiat jak przedtem sw� pi�kno�ci� nie dor�wnywa� mym wyobra�eniom? A mo�e nigdy ca�kiem nie wr�ci? To nic. Wyjd� i to b�dzie wspania�e. Oboj�tnie jakkolwiek by to wygl�da�o. I by�abym ju� ca�kiem szcz�liwa, gdyby nie jeszcze co�... Wreszcie zrozumia�am, dlaczego Inna tak chcia�a, �ebym wzi�a jej dziecko. Och, powinnam by�a to zrobi�, bo us�ysza�am, co wczoraj m�wili Frank i Eryk, a dzi� rano widzia�am w telewizji. Opu�ci�am ich wczoraj na moment, bo chcia�am si� zrobi� na pi�kno��. Posz�am w�o�y� jedn� z sukien mojej matki. Oni usiedli w bibliotece, nia�ka poda�a im jeden z tych napoj�w, jakie serwowa�a zawsze ojcu, a mnie nie chcia�a. Wr�ci�am po cichu, �eby ich zaskoczy�. I oto co us�ysza�am. Frank m�wi�: - Nie powinni�my tego robi�. To nieludzkie! W ko�cu oni maj� takie samo prawo do �ycia jak my. To nie ich wina. Wydaje mi si�, �e mo�na by�o post�pi� inaczej. Nie wiem, lokuj�c ich na przyk�ad w rezerwatach. A Eryk, odpar�: -Nie mo�na by�o "zrobi� inaczej". Wiesz dobrze. Nie ma sposobu na uleczenie ich, a mog� by� zara�liwi. Nie ryta innego wyj�cia, to si�a wy�sza. Frank zdenerwowa� si�: - Mo�e tobie si� to podoba, ale ja nie mog� do nich strzela�. Zwyczajnie nie mog�. Robienie tego, to jest ohyda. Wstydz� si�. W�wczas Eryk zacz�� opowiada�. G�osem wysokim; szybkim. Dziwne. Wygl�da�o jakby si� broni�. Zupe�nie jak ja, gdy nia�ka burczy na mnie, wiem, �e ma racj�, ale nie chc� si� z tym zgodzi�. Powiedzia�: - To prawo. Nic nie mo�na zrobi�. Nie mo�na ich zostawi�, by zara�ali... Frank uci��: - Nawet nie wiadomo, czy naprawd� s� niebezpieczni. A dzieci? Te wszystkie dzieci! - Nie mo�emy ryzykowa�! Dzieci Innych nie s� zmienione. Sk�d wiadomo, czy pozosta�y normalne? Nie ma wyboru. - Ale mo�e s� uodpornione! Nawet nie pr�bowano sprawdzi�. - Na Boga! Rada podj�a decyzj�! Kule s� od szesnastu lat i dw�ch miesi�cy. To s� liczby! Co� zaskrzypia�o w domu, obaj si� poderwali. - Milcz -- powiedzia� Frank. - Gdyby wr�ci�a... Wi�c wesz�am i widzia�am w ich oczach, �e jestem �ad na. Ale nie sprawia�o mi to tyle przyjemno�ci, ile powinno, bo wyda�o mi si�, �e rozumiem. A dzi� rano by�am ca�kiem pewna. Ogl�da�am telewizj�, kt�ra jeszcze raz pokazywa�a ekipy czyszcz�ce miasto. I nagle zobaczyli�my. Biegn�cy Inny. Mia� wiele n�g, wiec nie potrafi� naprawd� si� spieszy�. Potyka� si� co chwil�. Ale mo�na by�o poj��, na jaki zdobywa� si� wysi�ek, by si� uratowa�. Jeden z ludzi wycelowa� miotacz, za� Inny skurczy� si� na ziemi w kupk� czarnej masy. Nagle zmieniono obraz, zacz�to m�wi� o czym� innym. Z pewno�ci� nie chcieli nam tego pokaza�. Ale mimo wszystko zrozumia�am, zw�aszcza �e s�ysza�am przedtem Franka i Eryka. Zabijaj� wszystkich Innych. I tyle. Tak! Frank mia� racj�, my�l�c, �e to nie jest dobrze. Boje si� Innych, ale mimo wszystko... To dlatego bogini chcia�a, �ebym wzi�a jej dziecko? Z pewno�ci� wiedzia�a. Ciekawe, czy j� te� zw�glili? Nie umia�abym zabi� bogini Kali. A dziecko? Wygl�da�o na tak normalne! Wydaje mi si�, �e to, co robi�, jest niedobre. Ojcu by si� nie podoba�o. Ale nie trzeba o tym my�le�. Nie mog� by� smutna. To wspania�y dzie�. Czekam na Franka i wyjd�. Zerkam przez okno... Idzie! Nie... To Eryk. Frank pewnie nie m�g� i poprosi� Eryka, �eby go zast�pi�. Jestem troch� zawiedziona. Eryk jest mi�y, ale wola�abym Franka. Ach, jak si� wlecze. I ma nisko opuszczon� g�ow�. To dziwne. Widzia� mnie przez okno, ale nie odpowiedzia�, gdy zamacha�am r�k� do niego. Czemu? Ma w d�oni miotacz. Co chce nim zrobi�? I czemu tak d�ugo nie nadchodzi? Przybli�a si�. Otworz� mu drzwi. Nareszcie ujrzy �wiat jak przedtem... Prze�o�y� Wojciech Jaros Fantastyka 3 (30) marzec 1985 scan GiGi

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!