3847

Szczegóły
Tytuł 3847
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3847 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3847 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3847 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ABE KOBO KOBIETA Z WYDM Bez gro�by kary nie ma rado�ci w ucieczce Cz�� I 1 Pewnego sierpniowego dnia zagin�� m�czyzna. Od chwili gdy w czasie urlopu uda� si� nad morze odleg�e o p� dnia drogi poci�giem - s�uch o nim zagin��. Og�oszenia w prasie i poszukiwania policji nie da�y �adnych rezultat�w. Oczywi�cie, zagini�cie cz�owieka nie jest czym� niezwyk�ym. Statystyka notuje kilkaset wypadk�w rocznie; jednak�e procent odnalezionych jest zaskakuj�co ma�y. Zab�jstwa czy nieszcz�liwe wypadki pozostawiaj� wyra�ne dowody, w przypadku porwania za� mo�na przynajmniej pozna� jego motywy. Gdy oka�e si�, �e zagini�cie cz�owieka nie nale�y do �adnej z powy�szych kategorii, niezmiernie trudno wpa�� na trop poszukiwanego. Przewa�nie bywa to po prostu zwyk�a ucieczka - je�li ju� mamy u�y� tego s�owa. I w przypadku tego m�czyzny niemo�no�� odnalezienia jakiegokolwiek �ladu nie by�a czym� wyj�tkowym. I chocia� wiadomo by�o, w jakim uda� si� kierunku, nie nadesz�a �adna wiadomo�� o znalezieniu cia�a; charakter pracy zaginionego za� nie nasuwa� przypuszcze�, by m�g� zosta� porwany na skutek uwik�ania w jakie� tajemnicze sprawy. Unormowany tryb �ycia tego cz�owieka nie pozwala� r�wnie� my�le� o ucieczce. Naturalnie, na pocz�tku wszyscy przypuszczali, �e zamieszana w to jest jaka� kobieta. Gdy �ona zaginionego powiedzia�a, �e celem jego podr�y by�o �owienie owad�w, zar�wno policja, jak i koledzy z pracy poczuli si� tak, jakby z nich zakpi�. Butelka na owady i siatka jako czapka niewidka w ucieczce z dziewczyn� - to zakrawa�o na komedi�. A jednak pracownik stacji kolejowej w S. stwierdzi�, �e pami�ta m�czyzn�, kt�ry wygl�da� raczej na alpinist�; na plecach mia� manierk� i drewniane pude�ko przypominaj�ce skrzynk� na farby. M�czyzna by� sam, zupe�nie sam, wi�c domys�y na temat dziewczyny okaza�y si� raczej bezpodstawne. Przypuszczano r�wnie�, �e m�czyzna, zm�czony �yciem, pope�ni� samob�jstwo. Pogl�d ten lansowa� jego kolega, zajmuj�cy si� po amatorsku psychoanaliz�, kt�ry twierdzi�, �e ju� samo oddawanie si� w wieku dojrza�ym tak bezu�ytecznemu zaj�ciu jak zbieranie owad�w jest dowodem psychicznej u�omno�ci. Niezwyk�e zami�owanie do zbierania owad�w, kt�re przejawiaj� dzieci, wi��e si� cz�sto z kompleksem Edypa. To w celu zaspokojenia swych niespe�nionych pragnie� dziecko. z upodobaniem wbija szpilki w martwy odw�ok owada, cho� nie potrzebuje si� ju� obawia�, �e zdobycz mu ucieknie. Gdy cz�owiek dojrza�y czyni to samo, jest to niew�tpliwie oznaka powa�nej choroby. Wcale nieprzypadkowo zbieracze owad�w s� cz�sto albo lud�mi o niepohamowanej ��dzy zysku, albo kra�cowymi odludkami, kleptomanami czy homoseksualistami. St�d ju� tylko krok do samob�jstwa z powodu znu�enia �yciem. Jest te� wielu maniak�w, kt�rych bardziej poci�ga cyjanek potasu znajduj�cy si� w butelkach do zabijania i konserwowania owad�w ni� samo kolekcjonowanie; tacy nie s� w stanie porzuci� tego zaj�cia, cho� pr�buj� to uczyni�. Rzeczywi�cie, zaginiony nigdy nie opowiada� nikomu o swych zainteresowaniach. Czy� fakt ten nie stanowi dowodu, �e zdawa� sobie spraw� z ich podejrzanego charakteru? Jednak�e wszystkie te domys�y okaza�y si� bezpodstawne, poniewa� nie znaleziono cia�a. I tak min�o siedem lat, w ci�gu kt�rych prawda pozosta�a nieznana. W konsekwencji, zgodnie z art. 30 Kodeksu Cywilnego, cz�owiek ten zosta� uznany za zaginionego. 2 Pewnego sierpniowego popo�udnia w miejscowo�ci S. wysiad� z poci�gu m�czyzna w szarej czapce, z przewieszonym przez plecy du�ym drewnianym pude�kiem i manierk�. Nogawki spodni wsuni�te mia� do skarpet i wygl�da�, jakby si� udawa� na g�rsk� w�dr�wk�. Lecz w najbli�szej okolicy nie by�o g�r a� tak wysokich, by mog�y poci�ga� alpinist�. Kolejarz, kt�remu wr�czy� bilet, odprowadzi� go nieufnym spojrzeniem. M�czyzna bez odrobiny wahania wsiad� do autobusu stoj�cego przed dworcem i zaj�� miejsce w g��bi. By� to autobus, kt�rego trasa prowadzi�a w kierunku przeciwnym do g�r. M�czyzna jecha� do samego ko�ca. Gdy wysiad�, teren by� ju� mocno pofa�dowany. W dolinach ci�gn�y si� w�skie pasy p�lek ry�owych, a po�r�d nich, rozrzucone niby wysepki, ros�y k�py drzewek �liwy daktylowej. M�czyzna min�� wie� i szed� dalej w stron� morza; ziemia stawa�a si� coraz bielsza i bardziej wysuszona.. Po chwili sko�czy�y si� zabudowania i zacz�� si� rzadki las sosnowy. Grunt stanowi� tu drobny, oblepiaj�cy stopy piasek. Miejscami tylko k�pki wysch�ej trawy rzuca�y cie� w zag��bieniu terenu, to zn�w zamajaczy�o - jakby zostawione tu przez zapomnienie - n�dzne poletko ober�yny, nigdzie jednak nie spotka� cz�owieka. Morze, do kt�rego zd��a�, znajdowa�o si� niew�tpliwie ju� niedaleko. M�czyzna zatrzyma� si� po raz pierwszy. R�kawem marynarki otar� pot z twarzy i rozejrza� si� doko�a. Powoli otworzy� drewniane pude�ko i z g�rnej jego cz�ci wyj�� pa�eczki. Gdy je po��czy� w jedn� ca�o��, powsta� kij, na ko�cu kt�rego przyczepi� siatk� na motyle. Znowu ruszy� w drog� uderzaj�c kijem od siatki po k�pach traw. Na piasku k�ad� si� zapach morza. Jednak morze by�o ci�gle niewidoczne. Pofa�dowany teren ci�gn�� si� bez ko�ca i zas�ania� horyzont. Nagle otworzy� si� widok na ma�� wie�. By�a to zwyk�a biedna wioska, kt�rej dachy obci��one kamieniami skupia�y si� wok� wysokiej wie�y stra�ackiej. Jedne by�y pokryte czarn� dach�wk�, inne za� - blach� cynkow� pomalowan� na czerwono. Budynek kryty blach� stoj�cy przy skrzy�owaniu ulic wygl�da� na dom zwi�zkowy rybak�w. W dali ci�gn�y si� wydmy i za nimi chyba by�o ju� morze. Wie� okaza�a si� zdumiewaj�co rozleg�a. Tu r�wnie� znajdowa�y si� p�lka uprawne, lecz ziemia by�a przewa�nie piaszczysta - bia�a i wysuszona. Gdzieniegdzie widnia�y poletka kartofli i drzewek orzechowych, a wo� zwierz�t domowych miesza�a si� z zapachem morza. Przy drodze ubitej z piasku i gliny, twardej jak beton, ci�gn�y si� usypiska muszli. Id�c t� drog� m�czyzna widzia� dzieci bawi�ce si� na pustym placu przed domem zwi�zkowym i starc�w naprawiaj�cych sieci na pochylonych werandach, a przed jedynym sklepem sta�y �ysiej�ce kobiety. Gdy ich podejrzliwy wzrok spocz�� na nim, zamarli w bezruchu i rozmowy ucich�y na chwil�. Lecz m�czyzna nie zwr�ci� na to zupe�nie uwagi. Interesowa�y go jedynie owady i piasek. Zaskoczy�y go nie tylko rozmiary tej wsi, ale i droga, kt�ra stopniowo pi�a si� pod g�r�. By�o to zastanawiaj�ce. Szed� przecie� w stron� morza, wi�c teren powinien opada�. Czy�by �le odczyta� map�? Gdy spotka� jak�� dziewczyn�, zapyta� j� o drog�. Nie odpowiedzia�a mu, lecz szybko spu�ci�a oczy i odesz�a, jakby go nie s�ysza�a. Trudno, nie ma rady. Zdecydowa� i�� dalej, poniewa� sieci na ryby i usypiska muszli, i kolor piasku wskazywa�y na blisko�� morza. Nic tu nie zapowiada�o niebezpiecze�stwa. Droga wiod�a po coraz bardziej stromym zboczu, a doko�a nie by�o prawie nic pr�cz piasku. Dziwi�o go, �e tylko tam, gdzie sta�y domy, teren si� nie podwy�sza�. Droga pi�a si� pod g�r�, a wie� pozostawa�a na tym samym poziomie. Nie, nie tylko droga wznosi�a si�, podwy�sza� si� r�wnie� teren pomi�dzy budynkami. W�a�ciwie ca�a wie� le�a�a na wznosz�cym si� zboczu, a tylko domy sta�y na tym samym poziomie. To wra�enie pog��bia�o si� ci�gle, a� wreszcie zacz�o mu si� wydawa�, �e wszystkie domy wybudowano w wielkich jamach wydr��onych w zboczu wydmy. Piaskowe wzg�rza, poprzez kt�re bieg�a droga, znajdowa�y si� teraz powy�ej dach�w. A domy kry�y si� coraz g��biej w piasku. Pochy�o�� sta�a si� jeszcze bardziej stroma. Tutaj chyba ju� ze dwadzie�cia metr�w dzieli�o poziom wydmy od dach�w domostw. Jak�e�, u licha, mog� tu �y� ludzie - pomy�la� zdumiony zagl�daj�c do g��bokich jam. Gdy tak kr��y� nad kraw�dzi� urwiska, uderzy� go nagle silny, d�awi�cy powiew wiatru. I roztoczy� si� przed nim rozleg�y widok. W dole brzeg morski liza�y m�tne, spienione fale. To w�a�nie te piaszczyste wzg�rza, na kt�rych grzbiecie znajdowa� si� teraz, by�y celem jego podr�y. Cz�� wydm zwr�conych ku morzu i nara�onych na silne wiatry monsunowe tworzy�a stromo wznosz�ce si� zbocze, ale w miejscach gdzie pochy�o�� stoku by�a �agodniejsza, ros�y k�pki kar�owatych ro�lin. M�czyzna spojrza� w stron� wsi i zobaczy� szeregi wielkich jam, kt�re by�y tym wi�ksze, im bli�ej znajdowa�y si� grzbietu wydm. Zwr�cone w stron� osady, tworzy�y kilka r�wnoleg�ych warstw i wygl�da�y zupe�nie jak kom�rki w rozpadaj�cym si� plastrze pszczelim. Na wydmy n a � o � o n a by�a wie�, albo inaczej wydmy n a k � a d a � y si� na wie�. By� to dra�ni�cy i niepokoj�cy widok. Ale poniewa� m�czyzna dotar� do swego celu, do wydm, nie by�o si� czym przejmowa�. Napi� si� wody z manierki i odetchn�� pe�n� piersi� - wiatr, kt�ry wydawa� si� tak przezroczysty, zazgrzyta� mi�dzy z�bami. M�czyzna przyby� tu, by �owi� owady zamieszkuj�ce te piaszczyste tereny. Oczywi�cie, owady �yj�ce w�r�d piask�w s� ma�e i prawie bezbarwne. Ale zami�owanego i do�wiadczonego kolekcjonera nie kusz� motyle czy wa�ki. Nie zale�y mu na ozdabianiu swych kolekcji pstrokatymi okazami, nie interesuje go klasyfikacja ani zbieranie owad�w na tradycyjne chi�skie leki. �owienie daje mu znacznie prostsz� i bardziej bezpo�redni� przyjemno��. Odkrywanie nowych gatunk�w owad�w. Gdy mu si� to uda, jego nazwisko zostanie utrwalone �aci�skimi literami w ilustrowanej encyklopedii entomologicznej wraz z d�ug�, naukow� nazw� �aci�sk� i wtedy, by� mo�e, przetrwa po wsze czasy. A je�li zachowa si� d�ugo w ludzkiej pami�ci cho�by tylko dzi�ki owadowi - to ju� trud wart jest wysi�ku. Tak� okazj� daj� najcz�ciej owady ma�e, nie rzucaj�ce si� w oczy, owady o licznych mutantach. Dlatego te� m�czyzna przez d�ugi okres obserwowa� muchy z podw�jnymi skrzyd�ami, a tak�e tak wstr�tne dla cz�owieka muchy domowe. Oczywi�cie rodzina much jest niezmiernie bogata w odmiany. Poniewa� wszyscy entomologowie wydaj� si� my�le� podobnie, poszukiwania w tym zakresie uznano niemal za zako�czone w momencie odkrycia w Japonii �smej, nader rzadkiej, odmiany much. I kto wie, mo�e to bogactwo odmian wynika st�d, �e muchy �yj� w bezpo�rednim otoczeniu cz�owieka? Winien zatem rozpocz�� od obserwacji terenu. Bogactwo odmian �wiadczy chyba o du�ej zdolno�ci adaptacji. A� podskoczy� z rado�ci. Jego hipoteza mo�e okaza� si� wcale nieg�upia. Du�a zdolno�� przystosowania oznacza chyba, �e muchy �yj� nawet w warunkach niesprzyjaj�cych, w kt�rych inne owady nie mog� istnie�, jak cho�by na pustyni, gdzie wszystkie �ywe istoty wygin�y. W�a�nie wtedy zrodzi�o si� jego zainteresowanie piaskiem. Nied�ugo czeka� na pierwsze efekty. Pewnego dnia w wyschni�tym korycie rzeki w pobli�u domu odkry� male�kiego owada o barwie bladej brzoskwini, podobnego do cicindeli Cicindela Japana Motschulsky i nale��cego do chrz�szczy z rodziny trzyszczy. Powszechnie wiadomo, �e pod wzgl�dem barwy i deseni cicindela posiada wiele odmian. Lecz kszta�t przednich n�g - to ju� inna sprawa. Stanowi on bowiem wa�ne kryterium w klasyfikacji tych chrz�szczy. Odmienny kszta�t n�g decyduje o r�nicy gatunkowej. Drugi cz�on przednich n�g tego owada, kt�ry przyci�gn�� wzrok m�czyzny, posiada� wyra�ne cechy szczeg�lne. Zazwyczaj czarne i cienkie przednie nogi cicindeli s� bardzo zwinne i ruchliwe. Natomiast w tym wypadku by�y ��tawe i zgrubia�e, jak gdyby pokryte grub� os�on�. Mog�y by� po prostu przypr�szone py�kiem kwiatowym. Ale w�wczas musia�yby istnie� specjalne ku temu warunki, np. obecno�� w�osk�w, kt�re by zatrzymywa�y py�ek. Je�li si� nie myli�, to z pewno�ci� mo�na by to uzna� za wielkie odkrycie. Niestety, nie uda�o mu si� z�apa� owada. By� zbyt podniecony swym odkryciem. Poza tym sam spos�b ucieczki cicindeli jest wyj�tkowo myl�cy. Odlatuje i jakby m�wi�c: �chwytaj mnie", odwraca si� i czeka. Gdy pewny swego podchodzi� do niej ostro�nie, odlatywa�a, po czym znowu siada�a odwr�cona ku niemu wyczekuj�co. Zdenerwowa�a go okropnie, a potem znik�a w k�pie traw. Od tej pory chrz�szcz o ��tych przednich nogach ujarzmi� m�czyzn� ca�kowicie. Gdy tak obserwowa� piaszczyst� ziemi�, wydawa�o mu si�, �e jego przypuszczenia by�y s�uszne. Rodzina cicindeli jest reprezentatywna dla owad�w pustynnych. Zgodnie z pewn� teori� dziwny spos�b ucieczki tych owad�w nie jest spraw� przypadkow�. Jest to swoista pu�apka, kt�ra s�u�y wywabianiu r�nych ma�ych �yj�tek z ich gniazd. Np. myszy czy jaszczurki wci�gni�te w ten spos�b w g��b pustyni padaj� z g�odu i wyczerpania. A cicindela czeka tylko na to, by si� nimi po�ywi�. Owadom tym nadawano w Japonii romantyczne nazwy, jak np. �pos�aniec z listem", bo na pierwszy rzut oka sylwetka ich jest pe�na wdzi�ku. W rzeczywisto�ci jednak posiadaj� ostre szcz�ki i s� tak okrutne, �e nawet po�eraj� si� wzajemnie. Lecz niezale�nie od tego, ile w tym wywodzie by�o prawdy, dziwny spos�b ucieczki tego owada ca�kowicie oczarowa� m�czyzn�. Wtedy w�a�nie wzros�o jego zainteresowanie piaskiem, kt�ry stwarza odpowiednie warunki egzystencji dla cicindeli. Czyta� wszystko, co m�g� znale�� na ten temat. I im g��biej w to wszystko wnika�, tym bardziej by� przekonany, �e piasek jest ' niezwykle interesuj�c� substancj�. Np. w encyklopedii znalaz� nast�puj�ce okre�lenie piasku Piasek - lu�na ska�a osadowa; sk�ada si� g��wnie z ziaren kwarcu; czasem zawiera magnetyt, kasyteryt, a rzadziej z�oty py�. Przekr�j : od 1/lg mm do 2 mm. Istotnie, definicja jest jasna. Kr�tko m�wi�c, piasek powsta� z okruch�w skalnych i jest substancj� po�redni� mi�dzy glin� a �wirem. Lecz nazywaj�c go po prostu �substancj� po�redni�" nie wyja�niamy jeszcze problemu, bo na przyk�ad dlaczego z ziemi b�d�cej mieszanin� ska�, gliny i piasku wyodr�bni� si� tylko ten ostatni i utworzy� pustynie czy wydmy? Je�li jest to substancja po�rednia, to w wyniku erozyjnego dzia�ania wiatru i wody powinna powsta� niezliczona ilo�� takich form po�rednich mi�dzy ska�� a glin�. A w rzeczywisto�ci istniej� trzy formy, kt�re mo�na wyra�nie wyodr�bni�: ska�a, piasek i glina. Zastanawiaj�ce jest r�wnie� to, �e ziarna piasku nie r�ni� si� wielko�ci�, czy pochodzi on z Zatoki Enoshima, czy z pustyni Gobi. Wielko�� ziaren nie wykazuje wi�kszych waha� - przeci�tny przekr�j wynosi 1/g mm i jest mniej wi�cej zgodna z krzyw� rozk�adu Gaussa. W jednym z komentarzy znalaz� bardzo proste obja�nienie dekompozycji ziemi na skutek erozyjnej dzia�alno�ci wiatru i wody; jest to rezultat stopniowego porywania lekkich jej cz�ci i przenoszenia ich przez wiatr. Lecz szczeg�lne znaczenie, jakie posiada przekr�j 1/8 mm, pozosta�o niewyja�nione. Inne z kolei dzie�o geologiczne uzupe�nia�o to obja�nienie w spos�b nast�puj�cy: Strumienie wody i powietrza wywo�uj� niespokojne pr�dy. Najmniejsza d�ugo�� fali takiego wzburzonego strumienia jest mniej wi�cej r�wna przekrojowi ziarna piasku na pustyni. Zgodnie z t� w�a�ciwo�ci� tylko taki piasek wysysany jest z ziemi w kierunku prostopad�ym do przep�ywu pr�du. Je�li spoisto�� ziemi jest ma�a, nawet lekki wietrzyk porywa piasek w powietrze. Kamienie i glina pozostaj� nie ruszone, piasek za�, opadaj�c na ziemi�, gromadzi si� po stronie zawietrznej. Wydaje si� zatem, �e podstawowa w�a�ciwo�� piasku nale�y do zakresu aerodynamiki. Tak wi�c pierwsz� definicj� piasku mo�emy uzupe�ni� w spos�b nast�puj�cy: S� to cz�stki pokruszonych ska� posiadaj�ce tak� wielko��, kt�ra pozwala na ich przenoszenie przez cia�a p�ynne. Dop�ki na ziemi b�d� wia�y wiatry i p�yn�y strumienie, powstawanie piasku b�dzie rzecz� nieuniknion�. Dop�ki wieje wiatr, p�yn� rzeki i burzy si� morze, dop�ty zrodzony z ziemi piasek pe�za� b�dzie po ziemi bez ograniczenia, niby �ywa istota. Piasek nigdy nie odpoczywa. Powoli, lecz zdecydowanie naciera na powierzchni� ziemi... Ten obraz wiecznie ruchomego piasku wywar� na m�czy�nie nies�ychanie silne wra�enie. A wi�c ja�owo�� piasku nie jest spowodowana - jak si� to zazwyczaj uwa�a - sam� jego sucho�ci�. To wynik ci�g�ego ruchu, kt�ry sprawi�, �e �adna z istot �ywych nie mog�a si� na piasku osiedli� i �y�! I jak�e tu por�wnywa� lotny piasek z ponur� egzystencj� cz�owieka, kt�ry kurczowo trzyma si� jednego miejsca? Piasek nie jest na pewno odpowiednim siedliskiem dla �ycia. Czy jednak nieruchomo�� jest absolutnie koniecznym warunkiem istnienia? Czy antagonizmy nie rodz� si� w�a�nie dlatego, �e staramy si� trzyma� sta�ego miejsca? Gdyby�my zrezygnowali z przywi�zania do jednego miejsca i poddali si� ruchowi piasku, wtedy te antagonizmy sta�yby si� niemo�liwe. Przecie� na pustyni tak�e kwitn� kwiaty, �yj� owady i inne stworzenia. Dzi�ki du�ej zdolno�ci przystosowania wyrwa�y si� one z zakl�tego kr�gu rywalizacji, tak jak na przyk�ad jego ulubiona rodzina cicindeli. Wyobra�aj�c sobie piasek w nieustaj�cym ruchu, chwilami ulega� z�udzeniu, jakby sam zacz�� p�yn�� z nim razem. 3 Z g�ow� pochylon� ku ziemi szed� wzd�u� p�ksi�yca wydm otaczaj�cych wie� niby mur obronny. Nie zwraca� prawie uwagi na odleg�y krajobraz. Kolekcjoner owad�w musi koncentrowa� ca�� uwag� w promieniu trzech metr�w od swoich st�p. I w miar� mo�liwo�ci nie powinien mie� s�o�ca za sob� - jest to zreszt� jedna z podstawowych zasad �owienia. W przeciwnym razie jego cie� mo�e wystraszy� wszystkie owady. Dlatego te� czo�o i nos kolekcjonera owad�w s� zawsze czarne od s�o�ca. Szed� powoli, r�wnym krokiem. Za ka�dym razem gdy postawi� stop�, piasek zasypywa� mu buty. Nie by�o tu �ladu �ywej istoty. Tylko z rzadka dostrzega� jakie� zielska, kt�re wygl�da�y tak, jakby mog�y wypu�ci� p�ki nawet w ci�gu jednego dnia, gdyby znalaz�y tu cho� troch� wilgoci. Od czasu do czasu - zwabiona woni� ludzkiego potu - przelatywa�a -jaka� mucha koloru skorupy ��wia. I w�a�nie dlatego, i� by�o tu tak pusto, spodziewa� si�, �e jednak znajdzie co� dla siebie. Zw�aszcza cicindele upodoba�y sobie �ycie samotne, czasem nawet tylko jedna cicindela kr��y na ca�ym kilometrze kwadratowym. Nie pozostawa�o mu wi�c nic innego jak cierpliwe przemierzanie tego terenu. Wtem stan��. Co� si� poruszy�o w k�pie trawy. Paj�k. Paj�ki nie interesowa�y go. Usiad�, by zapali� papierosa. Wiatr nieustannie wia� od morza: daleko w dole poszarpane bia�e fale gryz�y podn�e wydmy. Na zachodzie, tam gdzie ko�czy�y si� piaszczyste wzniesienia, wrzyna�o si� w morze niewielkie wzg�rze pokryte nagimi ska�ami. Ponad nim s�o�ce rozsiewa�o po niebie promienie jak wi�zki ostrych szpilek. Zapa�ki nie chcia�y si� zapali�. Potar� chyba z dziesi�� sztuk i nic z tego. Wzd�u� rzuconej na ziemi� zapa�ki porusza�a si� fala piasku z szybko�ci� wskaz�wki sekundnika. Gdy ruchoma zmarszczka dotar�a do obcasa jego buta, m�czyzna wsta�. Z fa�d spodni posypa� si� piasek, a gdy splun��, poczu� piasek w ustach. A jednak ilo�� owad�w jest tu chyba zbyt ma�a. Widocznie ruch piasku jest za gwa�towny. Nie, nie powinien si� tak szybko zniech�ca�. Zgodnie ze swoj� teori� powinien jednak co� znale��.. Dalej grzbiet by� ju� p�aski, a cz�� wydmy tworzy�a wyst�p w kierunku l�du. Po �agodnym zboczu zeszed� w d� z nieodpartym uczuciem, �e w�a�nie tutaj mo�e na niego czeka� po��dana zdobycz. O stopie� ni�ej, za ledwie wystaj�cymi z piasku resztkami plecionego p�otu z bambusa, kt�ry stanowi� chyba kiedy� zapor� chroni�c� przed piaskiem, rozci�ga� si� p�aski teren. Szed� dalej przecinaj�c drobne fa�dy piasku, kt�re by�y rozmieszczone tak r�wnomiernie, jakby wykonano je za pomoc� maszyny. Nagle pole widzenia urwa�o si� - stoj�c na kraw�dzi urwiska mia� przed oczyma g��boki d�. Jama o szeroko�ci ponad dwudziestu metr�w stanowi�a nieregularny owal. Jej przeciwleg�e zbocze wygl�da�o stosunkowo �agodnie, natomiast �ciana u jego st�p robi�a wra�enie ca�kowicie prostopad�ej. Wciska�a si� ona pod jego stopy �agodnym �ukiem niby gruby brzeg glinianego garnka. Z l�kiem postawi� stop� na samym brzegu i zajrza� do �rodka. Na tle jasno jeszcze o�wietlonego wierzcho�ka wn�trze do�u og�asza�o ju� nadej�cie zmierzchu. Na mrocznym dnie sta� ma�y dom pogr��ony w ciszy. Jedna strona dachu by�a wci�ni�ta na ukos w �cian� piasku. Wygl�da zupe�nie jak ostryga - pomy�la� m�czyzna. Czy� mo�na si� przeciwstawi� podstawowym prawom piasku? - duma�. Ustawia� w�a�nie aparat fotograficzny, gdy piasek u jego st�p poruszy� si� z szelestem. Zadr�a� i cofn�� nog�, lecz przez jaki� czas strumie� piasku nie przestawa� p�yn��. Jak�e nieuchwytna i niebezpieczna granica r�wnowagi! Oddycha� g��boko, wycieraj�c kilka razy o spodnie szorstkie od piasku r�ce. Tuz obok rozleg�o si� pokas�ywanie. Nie wiadomo kiedy znalaz� si� tutaj - sta� tu� przy jego ramieniu � jaki� starzec wygl�daj�cy na rybaka z tej wioski. Spojrza� na aparat fotograficzny, potem w stron� jamy i u�miechn�� si� pokazuj�c twarz pomarszczon� niczym �le wygarbowana sk�ra. Gruba warstwa ropy zalepia�a k�ciki jego oczu. - To inspekcja? S�aby, jakby dochodz�cy z ma�ego przeno�nego radia, g�os rozproszy� si� na wietrze. M�wi� jednak wyra�nie, wi�c nietrudno go by�o zrozumie�. - Inspekcja? - zdezorientowany nieco m�czyzna zakry� d�oni� obiektyw i przesun�� siatk� na owady tak, by by�a lepiej widoczna dla rozm�wcy. - Oczym pan m�wi? Nie wiem, o co chodzi... Prosz� spojrze�, zbieram owady! Takie �yj�ce w�r�d piask�w owady to moja specjalno��. - Co? - Starzec nie zrozumia� widocznie. - Zbie-ram o-wa-dy - powt�rzy� dobitnie jeszcze raz. - Owady, o-wa-dy. Widzi pan, chwytam je, o tak! - Owady?... Starzec pow�tpiewaj�co zmru�y� oczy i splun�� - a raczej wypu�ci� �lin� z ust. Rozszarpywana przez wiatr, ci�gn�a si� z k�cika ust niby nitka. Czym on si� tak niepokoi, u licha? - Czy w tych okolicach przeprowadzana jest jaka� inspekcja? - Nie, nie, skoro pan nie przeprowadza inspekcji, to ju� niewa�ne... - Oczywi�cie, �e nie. Starzec nie skin�� nawet g�ow�, tylko odwr�ci� si� i pow��cz�c czubkami s�omianych sanda��w odszed� powoli wzd�u� linii wydm. Jakie� pi��dziesi�t metr�w dalej siedzia�o na ziemi, czekaj�c widocznie na starca, trzech m�czyzn ubranych podobnie jak on. Nie wiadomo, kiedy si� tu pojawili. Jeden z nich obraca� co� na kolanach - przypuszczalnie by�a to lornetka. Starzec do��czy� do nich i we czw�rk� rozpocz�li chyba jak�� narad�. A mo�e k��cili si� o co� grzebi�c stopami w piasku? Nie zwracaj�c na nich uwagi m�czyzna zamierza� w�a�nie prowadzi� dalej poszukiwania cicindeli, lecz starzec znowu podszed� do niego szybkim krokiem. - Pan naprawd� nie jest z prefektury? - Z prefektury?... Ale� to pomy�ka! Ruchem �wiadcz�cym, �e ma ju� tego do��, wyci�gn�� sw� wizyt�wk�. Starzec d�ugo sylabizowa�. - Ach, pan jest nauczycielem! - I nie mam nic wsp�lnego z prefektur�! - Hm, nauczyciel... Wygl�da�o, �e wreszcie zrozumia�. Zmru�y� oczy i odszed� trzymaj�c przed sob� jego wizyt�wk�, jakby mia� j� komu� wr�czy�. Trzej pozostali, widocznie uspokojeni, wstali i odeszli. Starzec podszed� do niego jeszcze raz. - A co pan dalej zamierza robi�? - Jak to co? Szuka� owad�w. - Ale ostatni autobus ju� odjecha�... - Czy nie ma si� tu gdzie zatrzyma�? - Zatrzyma� na noc? W tej wiosce? - Na twarzy starca pojawi� si� grymas. - Je�li tu nie mo�na przenocowa�, p�jd� piechot� do nast�pnej wioski. - Piechot�... - Nie �pieszy mi si�, prawd� m�wi�c... - Ale� nie, po co tyle k�opot�w... O�ywi� si� nagle, jakby naprawd� mia� ochot� mu pom�c. - Jak pan widzi, to biedna wie�. Nie ma w niej jednego przyzwoitego domu, ale je�li to panu odpowiada, spytam si� i zobacz�, co mo�na zrobi�. Nic nie wskazywa�o na to, by mia� jakie� z�e zamiary. Prawdopodobnie mieszka�cy wioski obawiali si� czego�; mo�e spodziewali si� urz�dnika, kt�ry mia� przeprowadzi� inspekcj�? Ale gdy znik�y ich podejrzenia, stali si� znowu dobrodusznymi, prostymi rybakami. - B�d� bardzo wdzi�czny, dzi�kuj�... Oczywi�cie, nie chc� za darmo... Bardzo lubi� nocowa� w wiejskiej chacie... 4 S�o�ce zasz�o i wiatr os�ab� nieco. M�czyzna w�drowa� po wydmach, dop�ki m�g� jeszcze rozr�ni� wzory wyrysowane w piasku przez wiatr. Nie by�o tu nic, co zas�ugiwa�oby na miano zdobyczy. Gatunek �wierszczy prostoskrzyd�ych Euscyrtus Japonicu3 Shiraki skorek Anisolabis marginalis Dohrn. Z pluskwiak�w - strojnica Graphosoma rubrolineatum Westwood i co�, czego nazwy nie by� pewien, ale by�a to na pewno te� jaka� strojnica. Z poszukiwanych przez niego chrz�szczy - tylko krytoryjek Cryptorrhynchus lapathi i Phialodes rufipenn�s Roelofs - tak�e z rodziny ryjkowc�w. Tak wa�nej dla niego cicindeli nie napotka�. W�a�nie dlatego m�g� sobie powiedzie�, �e rado�� walki czeka go jeszcze jutro... Zm�czenie odczuwa� jako ta�cz�ce w g��bi oczu punkciki s�abego �wiat�a. Zatrzyma� si� mimo woli i utkwi� wzrok w zasnutej mrokiem powierzchni wydm. Nie m�g� ju� opanowa� tego wra�enia - wszystko, co si� porusza�o, mia�o dla niego kszta�t cicindeli. Zgodnie z obietnic� starzec oczekiwa� go przed biurem zwi�zku zawodowego. - Przepraszam za k�opot. - Nie szkodzi, �eby si� tylko panu podoba�o... W biurze odbywa�o si� chyba jakie� zebranie. Czterech czy pi�ciu m�czyzn siedzia�o ko�em i stamt�d w�a�nie dochodzi� g�o�ny �miech. Nad wej�ciem wisia� plakat z poziomo wypisanymi wielkimi znakami: �KOCHAJ SWOJ� WIE�." Starzec powiedzia� co� i �miech usta� nagle; potem wyszed� przed dom, a za nim inni. W mroku wieczoru wysypana muszelkami droga rysowa�a si� jasn� wst�g�. Prowadzono go w kierunku jednej z tych jam, kt�re znajdowa�y si� u st�p wydm, na kra�cu wsi. W�ska �cie�ka bieg�a od grzbietu w prawo. Szli tak jeszcze przez chwil�, a potem starzec pochyli� si�, zaklaska� w d�onie i zawo�a� g�o�no w mroczn� czelu��. - Hej, babciu, hej! W ciemno�ci u ich st�p ukaza�o si� �wiat�o lampy i rozleg� si� kobiecy g�os: - Tutaj, tutaj! Obok work�w jest drabina! Rzeczywi�cie, bez drabiny nie mo�na by�o zej�� z tego urwiska. �ciana wznosi�a si� prawie na trzy wysoko�ci dachu, nawet po drabinie nie�atwo tam si� dosta�. W dzie� �ciana wydawa�a si� znacznie bardziej �agodna, lecz teraz widzia�, �e by�a prawie prostopad�a. Drabina - cienki, nier�wny sznur - m�g� si� �atwo popl�ta�, gdyby straci� r�wnowag�. W tak g��bokiej jamie �y�o si� chyba jak w twierdzy. - Niech si� pan o nic nie martwi, prosz� dobrze wypocz��... Starzec pozosta� na g�rze, odwr�ci� si� i odszed�. Piasek sypa� si� m�czy�nie na g�ow�. Zaciekawia�o go to wszystko, czu� si� tak, jakby powr�ci� do lat dzieci�stwa. Zastanawia� si�, czy kobieta jest stara. Musi mie� ju� swoje lata, skoro wo�ano na ni� �babciu". Lecz osoba, kt�ra powita�a go, trzymaj�c lamp�, okaza�a si� do�� powabn� kobiet� oko�o trzydziestki. By�a chyba upudrowana, gdy� jak na kobiet� mieszkaj�c� nad morzem mia�a dziwnie jasn� cer�. W ka�dym razie by� jej bardzo wdzi�czny, �e go tak mi�o powita�a, nie ukrywaj�c swej rado�ci. Gdyby nie gor�ce przyj�cie z jej strony, trudno by mu by�o zgodzi� si� na tutejsze warunki. Pomy�la�by, �e wystrychn�li go na dudka, i pewnie wycofa�by si� szybko. �ciany domu si� rozpada�y, pok�j przedziela�y nie parawany, lecz wisz�ce maty, g��wny filar by� przekrzywiony, okna zabite deskami, s�omiane maty na pod�odze ca�kowicie spr�chnia�e; gdy si� po nich st�pa�o, piszcza�y jak mokra g�bka. Ponadto wszystko doko�a przepe�nia�a nieprzyjemna wo� st�ch�ego piasku. Lecz wszystko zale�y od postawy, jak� cz�owiek przyjmuje w danej sytuacji. Rozbraja�o go zachowanie kobiety. Wmawia� sobie, �e prze�ycia tej nocy to bardzo rzadka okazja. A je�li szcz�cie mu dopisze, natrafi mo�e na interesuj�ce okazy owad�w. By�y to na pewno warunki, w jakich owady i wszelkiego rodzaju robactwo gnie�d�� si� ch�tnie. Nie przeczuwa� �adnego niebezpiecze�stwa. Gdy na zaproszenie kobiety usiad� obok paleniska, us�ysza� jaki� szelest przypominaj�cy plusk deszczu. By�a to armia pche�. Nie nale�a� do tych, kt�rzy czym� takim od razu si� pesz�. Zbieracz owad�w jest na to uodporniony. Ubranie od wewn�trz wysypa� proszkiem DDT; przed snem dobrze by�oby posmarowa� odkryte cz�ci cia�a kremem przeciw insektom - pomy�la�. - Przygotuj� co� do jedzenia, a przez ten czas... powiedzia�a kobieta pochylaj�c si� i bior�c lamp� do r�ki. - Przez chwil� prosz� posiedzie� po ciemku, dobrze? - Czy ma pani tylko jedn� lamp�? - Tak, bardzo mi przykro... Gdy za�mia�a si�, jakby nieco zak�opotana, na prawym policzku ukaza� si� do�eczek. Twarz jej - z wyj�tkiem oczu - posiada�a niew�tpliwie wiele uroku. Ale te oczy to chyba rezultat jakiej� choroby. �adne kosmetyki cho�by nie wiem ile ich u�ywa�a - nie zatuszuj� zaczerwienionych i zaropia�ych powiek. �eby tylko nie zapomnia� da� jej przed snem jakiego� lekarstwa do oczu. - Nie szkodzi, najpierw chcia�bym si� wyk�pa�... - Wyk�pa� si�? - Nie mo�na? - Strasznie mi przykro, ale czy nie m�g�by pan prze�o�y� k�pieli na pojutrze? - Pojutrze? Pojutrze ju� mnie tu nie b�dzie. - Mimo woli za�mia� si� g�o�no. - Tak?... Odwr�ci�a twarz, po kt�rej przebieg� jaki� grymas. Z prostot� wie�niaczki nie pr�bowa�a niczego ukrywa�. - Je�li nie ma �azienki, to wystarczy mi, je�li po prostu polej� si� wod�. Ca�y jestem pokryty piaskiem... - Przykro mi, ale mamy tylko jedno wiadro wody, a do studni jest dosy� daleko... By�a zak�opotana, wi�c zdecydowa� ju� wi�cej o tym nie wspomina�. W dodatku wkr�tce zauwa�y�, �e k�piel niewiele by pomog�a. Kobieta poda�a kolacj�: gotowan� ryb� i zup� z mi�czak�w. Posi�ek typowy dla okolic nadmorskich. Z tym jeszcze p� biedy. Bardziej go zaskoczy�o jednak zachowanie kobiety, kt�ra rozpi�a parasol nad jego g�ow�. - Po co to? - Zastanawia� si�, czy nie jest to jaki� specjalny obyczaj tych okolic. - Je�li tego nie zrobi�, nasypie si� piasku do jedzenia... - Niemo�liwe... - Zdumiony spojrza� na sufit, lecz nie dostrzeg� �adnej dziury. - Piasek... - rzek�a podnosz�c za nim wzrok na sufit piasek sypie si� wsz�dzie... je�li nie zamiot�, to w ci�gu dnia zbierze si� par� centymetr�w. - Czy w dachu s� dziury? - Nie, ale piasek przedostanie si� nawet przez najnowsz� strzech�! To okropne, naprawd�, jeszcze gorsze ni� korniki dr���ce drzewo. - Korniki? - No, robaki, kt�re robi� dziury w drzewie! - Mo�e termity?... - Nie, takie du�e, o twardej sk�rze... - Ach, w takim razie to k�zka. - K�zka? - Czerwony, z d�ugimi w�sami, prawda? - Nie, br�zowy, w kszta�cie ziarna ry�u... - Rozumiem, to musi by� ko�atka... - Je�li by nic z tym nie robi�, to s�upy, takie jak te, spr�chniej� ca�kowicie, wie pan? - M�wi pani o tych �uczkach? - Nie, o piasku. - Nie rozumiem. - Wciska si� wsz�dzie bez przerwy, nie wiadomo sk�d, ot, w dzie�, gdy wiatr wieje z niedobrej strony, trzeba wymiata� piasek ze strychu rano i wieczorem, bo inaczej nagromadzi si� go tyle, �e sufit mo�e nie wytrzyma�... - Tak, rozumiem, niedobrze, gdy si� tyle nazbiera... Ale czy� to nie �mieszne m�wi�, �e s�upy gnij� od piasku? - Nie, one naprawd� gnij�. - Ale� piasek to co� suchego! - A jednak powoduje gnicie... M�wi�, �e gdy si� zostawi w piasku zupe�nie nowe drewniane sanda�y, to rozsypi� si� po dw�ch tygodniach, i to prawda. - Nie rozumiem. - Drzewo gnije, ale piasek gnije wraz z nim. S�ysza�am nawet, �e po zdj�ciu desek z sufitu zasypanego domu gleba okazuje si� tak t�usta, �e mo�na w niej sadzi� og�rki... - Co� podobnego! - m�czyzna powiedzia� to szorstko, krzywi�c si�, zniecierpliwiony. Wyda�o mu si�, �e obraz piasku, jaki nosi� w sobie, zosta� skalany jej ignorancj�. - Niech pani pos�ucha, ja wiem co� nieco� o piasku. Piasek to co�, co przez ca�y rok jest w ruchu. I ten ruch jest jego �yciem... Piasek nigdy i nigdzie si� nie zatrzymuje, czy to w wodzie, czy w powietrzu, jest w ci�g�ym ruchu, jest swobodny i niezale�ny... Dlatego zwyk�e stworzenia nie s� w stanie �y� i rozwija� si� w piasku... nawet bakterie powoduj�ce rozk�ad. Jakby to powiedzie�, piasek jest symbolem czysto�ci, zabezpiecza przed gniciem. To bzdura twierdzi�, �e powoduje gnicie... Powiem co� wi�cej. Piasek nie jest gorszy od innych minera��w, nie mo�e wi�c gni�! Siedzia�a nieruchomo w milczeniu. Ci�gle pod parasolem, kt�ry trzyma�a nad nim kobieta, m�czyzna zacz�� je�� szybciej, jakby go przynaglano, i nie m�wi� ju� nic. Na powierzchni parasola zebra�o si� tyle piasku, �e mo�na by�o po nim pisa� palcem. A jednak panowa�a tu wilgo� nie do zniesienia. Nie, oczywi�cie, to nie piasek, lecz jego cia�o by�o mokre. Ponad dachem szumia� wiatr. Wyj�� papierosy - w kieszeni r�wnie� pe�no piasku. Wyda�o mu si�, �e czuje gorycz papierosa, nim zd��y� go zapali�. Wydoby� owady z butelki z cyjankiem potasu. Przypnie je szpilk�, nim zesztywniej�, �eby zachowa� si� przynajmniej kszta�t n�g. Za domem s�ycha� by�o brz�k szorowanych naczy�... Czy w tym domu nikt poza ni� nie mieszka? Gdy kobieta wr�ci�a, zacz�a bez s�owa przygotowywa� po�ciel w k�cie pokoju. Je�li �ciele tutaj dla mnie, to gdzie w takim razie sama si� po�o�y? Widocznie w pokoju w g��bi, za mat�. Poza tymi dwoma pomieszczeniami nie ma tu ju� nic, co by przypomina�o pok�j. Ale to bardzo dziwne. Po�o�y� go�cia tu� przy wyj�ciu, a samej zaj�� pok�j w g��bi mieszkania? A mo�e tam le�y kto� ci�ko chory, niezdolny do ruchu? To te� mo�liwe. Na pewno, takie wyt�umaczenie by�oby bardziej naturalne. A zreszt� nie mo�na oczekiwa�, by samotna kobieta zanadto si� troszczy�a o przypadkowych podr�nych. - Czy mieszka tu jeszcze kto�? - Kogo pan ma na my�li? - No, kto� z rodziny... - Nie, jestem zupe�nie sama. - Kobieta widocznie zrozumia�a, o co mu chodzi, bo u�miechn�a si� sztucznie, z przymusem. - Naprawd�, wszystko tu wilgotnieje od piasku, nawet ko�dra... - No, a m��... - Tajfun w ubieg�ym roku... - Klepa�a i wyci�ga�a brzegi z�o�onej ju� ko�dry staraj�c si� w ten spos�b zwr�ci� uwag� na czynno��, kt�rej wcale nie musia�a wykonywa�. - M�wi� panu, tajfuny w tych okolicach s� straszne. Piasek zaczyna sypa� si� z �oskotem, jak wodospad, wystarczy si� troch� zagapi�, a przez noc nazbiera si� dziesi�� czy dwadzie�cia st�p. - Dwadzie�cia st�p, to znaczy jakie� sze�� metr�w? - Wtedy ju� w og�le cz�owiek nie nad��y, �eby nie wiem jak szybko wybiera�. A jednak wybieg� z c�rk� by�a ju� w szkole �redniej - wo�aj�c, �e kurnik jest zagro�ony. Ja zaj�ta by�am w domu i nie mog�am wyj��... No i tyle go widzia�am... Gdy nasta� ranek i wiatr ucich�, posz�am zobaczy�. Nie by�o kurnika ani nic... - Zasypa�o ich? - Aha, ca�kowicie... - To okropne! Przera�aj�ce! Ten piasek... jest straszny! Nagle lampa zacz�a gasn��. - To piasek. Kobieta stan�a na czworakach, wyci�gn�a rami� i u�miechaj�c si�, oczy�ci�a palcami knot z piasku. Natychmiast zacz�� pali� si� jasno. Kobieta nie zmieni�a swej pozycji. Wpatruj�c si� w p�omie� lampy, u�miecha�a si� w ten sam nienaturalny spos�b. Gdy spostrzeg�, �e czyni to celowo, by pokaza� mu swoje do�eczki, poczu� si� jako� nieswojo. Wydawa�o mu si� to tym bardziej niestosowne, �e przed chwil� opowiada�a o �mierci bliskiego cz�owieka. 5 - Ej tam, przynie�li�my ba�ki i �opat� dla niego! Stan napi�cia przerwa� wyra�ny g�os, mimo �e dochodzi� z pewnej odleg�o�ci - pewnie pos�ugiwali si� megafonami. Potem rozleg� si� brz�k spadaj�cych i uderzaj�cych o siebie blaszanych przedmiot�w. Kobieta wsta�a; by odpowiedzie�. Ogarnia�o go rozdra�nienie, gdy� podejrzewa� w tym co� nieczystego. - C� to? wi�c jednak kto� tu jeszcze jest! - Co te� pan m�wi... - Kobieta wzdrygn�a si�, jakby j� kto� po�askota�. - Przecie� kto� przed chwil� powiedzia� �dla niego". - Ach, m�wili o panu. - O mnie? A po c� mi �opata? - O, to niewa�ne! Prosz� si� tym nie przejmowa�... Naprawd�, oni s� tacy w�cibscy... - Jakie� nieporozumienie, co? Kobieta nic na to nie powiedzia�a i obr�ciwszy si� na kolanach wsta�a i wysz�a do sieni. - Przepraszam, czy potrzebuje pan jeszcze lampy? - Nie sko�czy�em je��. A co, potrzebne pani �wiat�o? - Jestem przyzwyczajona do tej pracy, wi�c si� obejd�... W�o�y�a na g�ow� s�omiany kapelusz, jakich u�ywaj� przy pracy w polu, i znikn�a w mroku nocy. M�czyzna przechyli� g�ow� na bok i zapali� nowego papierosa. Wyczuwa� w tym wszystkim co� podejrzanego. Wsta� cicho i postanowi� zajrze� za mat�. By� tam rzeczywi�cie pok�j, lecz bez pos�ania. Spoza �ciany �agodnym �ukiem obsuwa� si� piasek. Zamar� w bezruchu... Ten dom by� ju� na wp� wymar�y, wn�trzno�ci jego do po�owy wy�ar�y macki nieustannie p�yn�cego piasku... piasku, kt�ry nie posiada nawet sta�ej formy, poza ziarnem o przeci�tnej wielko�ci 1/8 mm. Lecz nie ma takiej rzeczy, kt�ra mog�aby si� oprze� tej bezkszta�tnej, niszcz�cej sile... A mo�e w�a�nie nieposiadanie formy jest najlepszym wyrazem si�y? Szybko wr�ci� do rzeczywisto�ci. Za��my, �e kobieta nie b�dzie mog�a skorzysta� z tego pokoju. Gdzie� wi�c, u licha, ma zamiar spa�? Za �cian� z desek s�ycha� by�o jej krz�tanin�. Wskaz�wki r�cznego zegarka wskazywa�y dwie minuty po �smej. C� tam mo�e by� do roboty o tej porze? W poszukiwaniu wody zszed� o stopie� ni�ej, do sieni. Znajduj�ca si� na dnie wiadra odrobina p�ynu pokryta by�a cienk�, rdzaw� b�on�. Trudno, lepsze to ni� nic nie spos�b ju� d�u�ej wytrzyma� z piaskiem w ustach. Gdy resztk� wody umy� twarz i szyj�, poczu� si� znacznie lepiej. Klepisko przedsionka liza� ch�odny wiatr. Mo�e zno�niej jest na dworze - pomy�la�. Przecisn�� si� przez szpar� obok przesuwanych drzwi, kt�re utkn�y nieruchomo w piasku, i wyszed� na dw�r. Wiej�cy z g�ry, od strony drogi, wiatr by� teraz ju� znacznie ch�odniejszy. Wraz z powiewem wiatru dochodzi� do niego warkot - jak s�dzi� - tr�jko�owego samochodu. Gdy wyt�y� s�uch, m�g� tak�e odr�ni� g�osy ludzi. Co wi�cej mo�e to tylko jego wyobra�nia? - ruch zdawa� si� by� wi�kszy ni� w po�udnie. A mo�e to tylko szum morza? Niebo by�o ci�kie od gwiazd. Kobieta zauwa�y�a �wiat�o i odwr�ci�a si�. Sprawnie pos�uguj�c si� �opat�, nape�nia�a piaskiem ba�ki po benzynie. Za jej plecami wznosi�a si� pionowa �ciana czarnego piasku; zdawa�o si�, �e jest pochylona w jego stron�. To pewnie po kraw�dzi tej �ciany chodzi� w dzie� w poszukiwaniu owad�w. Gdy dwie ba�ki by�y ju� pe�ne, kobieta wzi�a je w obie r�ce i ruszy�a w jego kierunku. Mijaj�c go podnios�a oczy i powiedzia�a przez nos: - Piasek... Opr�ni�a ba�ki obok �cie�ki za domem, tam gdzie wisia�a drabina. Ko�cem r�cznika wytar�a pot. Wznosi� si� tam ju� pag�rek naniesionego przez ni� piasku. - Oczyszczam z piasku... - Cho�by pani nie wiem jak d�ugo pracowa�a, nie b�dzie temu ko�ca... Przechodz�c obok szturchn�a go w bok czubkiem palca, jak gdyby chcia�a go po�askota�. Odskoczy� zdumiony, lampa omal nie wypad�a mu z r�ki. Czy mia� dalej trzyma� lamp�, czy te� postawi� j� na ziemi i zrewan�owa� si� kobiecie w ten sam spos�b? Zawaha� si� przed nieoczekiwan� konieczno�ci� wyboru. Zdecydowa� si� na to pierwsze - trzyma� w r�ku lamp� i wykrzywiaj�c twarz w niezrozumia�ym dla samego siebie u�miechu, niezdarnie, sztywnym krokiem podszed� do kobiety, kt�ra wr�ci�a do kopania piasku. Zbli�aj�c si� widzia�, jak rosn�cy cie� kobiety ogarnia� ca�� powierzchni� piaskowej �ciany. - Nie mo�na - powiedzia�a zdyszanym g�osem, nie odwracaj�c si� do niego. -- Musz� jeszcze nape�ni� sze�� baniek i zanie�� je, nim spuszcz� kosz. Twarz m�czyzny spowa�nia�a. By�o mu nieprzyjemnie, gdy� mimo woli ogarn�y go uczucia, kt�re z takim trudem przedtem opanowa�. Jednak wbrew jego woli, co� nabrzmiewa�o w jego �y�ach. To zupe�nie tak, jakby przyklejony do sk�ry piasek przenika� do �y� i rozbudza� jego krew. - Mo�e pom�c? - O, nie! To nie wypada, �eby pan robi� wszystko ju� od pierwszego dnia... - Od pierwszego dnia?... co� takiego... B�d� tu tylko przez dzisiejsz� noc! - Ach tak? - Nie mam a� tyle wolnego czasu. Niech pani mi da �opat�, szybko! - Przepraszam, ale �opata pana jest tam. Rzeczywi�cie, pod okapem w pobli�u przej�cia sta�y obok siebie . �opata i dwie ba�ki po benzynie. Z pewno�ci� te same, kt�re jacy� m�czy�ni zrzucili tu wo�aj�c: �To dla niego." Wszystko przygotowane - mia� wra�enie, �e a� za dobrze wszystko przewidziano. Ale... co w og�le przewidziano? On sam jeszcze nic nie wie. Gdy pomy�la�, �e maj� o nim tak niskie mniemanie, poczu� si� dotkni�ty. Trzonek �opaty, zrobiony z s�katego, grubego drzewa, po�yskiwa� czerni� od brudu. M�czyzna straci� ju� ochot� do pracy. - O, kosze na piasek s� ju� u s�siad�w! Nie zauwa�y�a widocznie jego wahania, gdy� jej o�ywiony g�os zawiera� odcie� ufno�ci, kt�rej nie wyczuwa�o si� przedtem. Prawda, �e g�osy �wiadcz�ce o obecno�ci ludzi, przybli�y�y si� znacznie i dochodzi�y gdzie� z s�siedztwa. Kilkakrotnie powt�rzone kr�tkie, zgrane okrzyki i szept m�czyzn zmiesza� si� z t�umionym �miechem, a potem znowu przeszed� w nawo�ywania. Ten rytm pracy przyni�s� mu nieoczekiwane pokrzepienie. Tutaj, w tym nieskomplikowanym �wiecie, by�o to zupe�nie normalne, �e jednonocny go�� otrzymywa� �opat� do r�ki. Dziwne jest raczej jego wahanie. Obcasem zrobi� wg��bienie w piasku i postawi� w nim lamp�, aby si� nie przewr�ci�a. - Chyba wszystko jedno gdzie, wystarczy po prostu kopa�... - O, niezupe�nie... - Mo�na tutaj? - Prosz� kopa� jak najbli�ej zbocza. - Czy we wszystkich domach pracuj� przy piasku w�a�nie o tej porze? - Tak, noc� piasek jest wilgotny, wi�c �atwiej kopa�... Gdy piasek jest suchy, to... - spojrza�a w niebo - to nie wiadomo, w jakim momencie runie na d�... Spojrza� w g�r�. Rzeczywi�cie, ci�ka skarpa zwisa�a nad nimi jak lawina �niegu nad urwiskiem. - Ale� to niebezpieczne! - Nie, trzyma si� mocno! - u�miechn�a si� prawie uroczo. - Prosz� spojrze�, zaczyna pojawia� si� mg�a... - Mg�a?... Istotnie, nawet nie zauwa�y�, kiedy gwiazdy si� rozproszy�y i zacz�y bledn��. Tam gdzie niebo styka�o si� ze �cian� piasku, zacz�o si� porusza� co� niby spl�tana b�ona filmowa, k��bi�ca si� kapry�nie i bez okre�lonego kierunku. - Widzi pan, gdy piasek napije si� mg�y do syta... gdy s�ony piasek. przesyci si� wilgoci�, twardnieje jak klajster. - Nie do wiary! - A gdy fale cofn� si� wraz z odp�ywem, czo�g mo�e przejecha� bez trudu po nadmorskim piasku... - Niemo�liwe! - To prawda! Dlatego te� noc� ro�nie stopniowo ten nawis... Gdy wieje wiatr ze z�ej strony, piasek sypie si� tak jak wczoraj wieczorem na parasol. Dopiero po po�udniu, gdy piach wyschnie na dobre, wali si� naraz z �oskotem na ziemi�. A je�li spadnie tam, gdzie s�upy s� cienkie, to ju� koniec... Zakres jej rozm�w by� ograniczony. Ale gdy zaczyna�a m�wi� o w�asnym �yciu, zmienia�a si� nie do poznania. A wi�c t�dy mo�e prowadzi� droga do jej serca - my�la�. Nie interesowa�o go specjalnie to, co kobieta m�wi�a, lecz s�owa jej tchn�y ciep�em, kt�re sprawia�o, �e my�la� o jej ciele ukrytym pod grubymi roboczymi spodniami. M�czyzna zacz�� wbija� poszczerbione ostrze �opaty w piasek u swoich st�p. 6 Gdy zani�s� ba�ki po raz drugi, us�ysza� g�osy, a na drodze zamigota�o �wiat�o r�cznej latarki. - To winda z koszem! Tam ju� nie ma co robi�, prosz� pana, prosz� mi pom�c tutaj! - powiedzia�a kobieta tonem, kt�ry wyda� mu si� do�� ostry. Dopiero teraz poj��, jakie znaczenie maj� worki z piaskiem, kt�re le�a�y na g�rze przy drabinie. Gdy si� zarzuci wok� nich liny. mo�na wyci�ga� i opuszcza� kosz z piaskiem. Jeden kosz obs�ugiwali czterej m�czy�ni, a pracowa�y dwie albo trzy takie grupy. Byli to chyba przewa�nie ludzie m�odzi robota sz�a im �wawo i sprawnie. Gdy nape�niano, kosz jednej grupy, druga ju� czeka�a, by zaj�� miejsce pierwszej. Po sze�ciu takich kursach znika�a przygotowana wcze�niej kupa piasku. - Oni tak�e maj� okropn� robot�... Powiedzia� to raczej z sympati�, ocieraj�c pot r�kawem koszuli. M�odzi m�czy�ni, kt�rzy nie skwitowali ani jednym �artobliwym s�owem jego pomocy przy piasku, wydawali si� ca�kowicie oddani swej pracy. I dlatego nie czu� do nich niech�ci. - Tak, w naszej wiosce wszyscy stosuj� si� do has�a: �Kochaj sw�j dom." - C� to za mi�o��? - Mi�o�� do miejsca, w kt�rym mieszkamy. - Wspaniale. M�czyzna roze�mia� si�, kobieta roze�mia�a si� tak�e. Lecz chyba sama nie wiedzia�a, dlaczego si� �mieje. Z oddali dochodzi� warkot ruszaj�cego samochodu. - No, mo�e odpoczniemy troch�? - Nie, nie! Gdy zrobi� ten kurs, znowu tu przyjd� z koszami. - Czy� to nie wystarczy? Reszta mo�e poczeka� do jutra... Wsta� i oboj�tnie ruszy� w kierunku sieni, lecz nic nie wskazywa�o, �e kobieta zamierza przerwa� prac� i p�j�� z nim. - Tak nie mo�na! Musimy pracowa� dalej, trzeba przynajmniej raz obej�� dom doko�a... - Co znaczy �doko�a"? - Przecie� nie mo�emy pozwoli�, by zgniot�o nam dom, prawda? Piasek sypie si� ze wszystkich stron... - Ale� to potrwa do samego rana! Kobieta - jakby sprowokowana tymi s�owami - odwr�ci�a si� nagle i uciek�a szybko. Chyba wr�ci�a pod �cian� piasku, �eby pracowa� dalej. Zachowuje si� zupe�nie tak samo jak cicindela - pomy�la� m�czyzna. Gdy u�wiadomi� to sobie, pomy�la�, �e ju� wi�cej nie pozwoli si� nabra�. - To absurdalne... I tak co noc? - Piasek nie pozwala odpoczywa�. Kosze i samoch�d s� w ruchu przez ca�� noc! - Rozumiem. - Mia�a racj�. Piasek nie pozwala odpoczywa�. M�czyzna nie wiedzia�, co pocz��. Zmiesza� si�, jakby nadepn�� na ogon ma�ego w�a, kt�ry okaza� si� zaskakuj�co du�y; a gdy to spostrzeg�, g�owa w�a by�a tu�, tu�. - Czy �yje si� tu tylko po to, by kopa� piasek? - Przecie� nie mo�emy po prostu uciec st�d noc�, prawda? Ogarnia�o go coraz wi�ksze zdenerwowanie. Nie mia� zamiaru by� wmieszanym w to �ycie. - Ale� tak, mo�ecie! Przecie� to proste! Je�li tylko zechcecie, to wszystko jest mo�liwe! - Nie, to nieprawda - powiedzia�a jakby od niechcenia, harmonizuj�c oddech z rytmem �opaty. - Wioska istnieje w�a�nie dzi�ki temu, �e pracujemy pilnie jak pszczo�y przy usuwaniu piasku. Gdyby�my tego zaniechali, nie up�yn�oby dziesi�� dni, a zasypa�oby ca�� wie�, a potem przysz�aby kolej na s�siad�w za nami! - Buduj�ca historyjka! A tamci faceci od koszy pracuj� z takim zapa�em z tych samych powod�w? - Oni otrzymuj� skromn� zap�at� z miasteczka. - Je�li na to s� pieni�dze, to dlaczego nie posadzicie raczej pasa zieleni, kt�ry skuteczniej chroni�by przed piaskiem? - Z oblicze� podobno wynika, �e tym sposobem jest znacznie taniej... - Tym sposobem? Czy to w og�le jest jaki� spos�b? Nagle poczu� gniew. Z�y by� na wszystko, co przywi�zywa�o kobiet� tutaj, do tego miejsca, a tak�e i na ni� sam�, �e pozwala�a si� tu zatrzymywa�. - Dlaczego si� tak pani przyczepi�a do tej wioski? Nie mog� tego poj��. Piasek to wcale nie taka b�aha rzecz! Bardzo si� pani myli s�dz�c, �e w ten spos�b potrafi mu si� pani oprze�. To �mieszne! Absurd! Do�� ju� tego! Poddaj� si�. Nawet nie wsp�czuj�! Rzuci� �opat� na le��ce obok ba�ki i odszed� szybko do domu, nie zwracaj�c uwagi na wyraz twarzy kobiety. Sp�dzi� bezsenn� noc. Nadstawia� uszu, wyczuwaj�c jej obecno��. By�o mu troch� wstyd. Czy� w rezultacie ta niemal teatralna poza, jak� przybra�, nie �wiadczy�a o jego zazdro�ci o to, co t� kobiet� tutaj przywi�za�o? I czy nie by�o to jednocze�nie pragnienie, by rzuci�a prac� i przysz�a po cichu do jego ��ka? W istocie jego wzburzenie nie by�o tylko po prostu gniewem z powodu g�upoty tej kobiety. By�o w tym co� wi�cej, co� niezg��bionego. Materac stawa� si� coraz bardziej mokry i coraz wi�cej piasku oblepia�o jego cia�o. Jakie� to wszystko niedorzeczne i tajemnicze. Dlatego w�a�nie nie powinien czyni� sobie wyrzut�w. �e odrzuci� �opat�. Nie ma powodu, �eby bra� na siebie a� tak� odpowiedzialno��. I tak zbyt wiele zobowi�za� d�wiga� do tej pory. Jego zainteresowanie piaskiem i owadami by�o w ko�cu tylko pretekstem do ucieczki - cho�by na kr�tk� chwil� - od udr�ki tych zobowi�za� i �yciowej inercji. Zasn�� jednak nie m�g�. S�ysza�, �e kobieta pracuje bez przerwy. Wielokrotnie przybli�a� si� tak�e szelest koszy spuszczanych na ziemi� i znowu odp�ywa� w dal. Je�li tak dalej p�jdzie, jutro nie b�dzie w stanie pracowa�. Ma przecie� zamiar wsta� ze �witem i wykorzysta� dobrze ca�y dzie�. Lecz im bardziej pr�bowa� zasn��, tym wi�ksze ogarnia�o go rozdra�nienie. Zacz�y piec oczy. I ani �zy, ani zaciskanie powiek nie chroni�o oczu przed nieustannie spadaj�cym piaskiem. Roz�o�y� r�cznik i owin�� nim g�ow�. Trudno oddycha�, ale mimo to jest lepiej. B�dzie my�la� o czym� innym... Gdy zamkn�� oczy, ujrza� szereg d�ugich linii nap�ywaj�cych na niego jak oddech. To drobne zmarszczki piasku, poruszaj�ce si� na wydmach. Wpatrywa� si� w nie przez p� dnia, w�ar�y si� wi�c w siatk�wk� jego oczu. Takie w�a�nie strumienie p