3820
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 3820 |
Rozszerzenie: |
3820 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 3820 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 3820 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
3820 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Robert Jordan
OGNIE NIEBIOS
(Prze�o�y�a Katarzyna Kar�owska)
Dla Harriet
�wiat�o jej oczu jest moj� �wiat�o�ci�
A wraz z jego nadej�ciem przera�aj�ce ognie p�on� znowu. Wzg�rza gorzej�, a ziemi� pokrywa popi�. Ludzkie fale przewalaj� si� w ucieczce, godzin ubywa. Mur jest skruszony, kurtyna rozstania uniesiona. Burze �omocz� za horyzontem, a ognie niebios smagaj� ziemi�. Nie ma zbawienia bez zniszczenia, �adnej nadziei po tej stronie �mierci.
fragment z Proroctw Smoka
t�umaczenie przypisywane N'Delii Basolaine
Pierwsza Panna i Miecz Raidhen z Hol Cuchone
oko�o 400 PP
PROLOG
SYPI� SI� PIERWSZE SKRY
Siedz�ca za szerokim sto�em Elaida do Avriny a'Roihan nieobecnym ruchem musn�a palcami d�ug� stu�� z siedmioma pasami otaczaj�c� jej ramiona, stu�� Zasiadaj�cej na Tronie Amyrlin. Wielu uzna�oby j� za sko�czon� pi�kno��, przynajmniej na pierwszy rzut oka, ale przy powt�rnym spojrzeniu wychodzi�a na jaw pewna surowo�� rys�w na pozbawionej �lad�w up�ywu lat twarzy. Dzisiaj go�ci�o na niej co� jeszcze - odleg�y gniew w ciemnych oczach. Gdyby tylko kto� by� w stanie go dostrzec.
Ledwie s�ucha�a kobiet siedz�cych przed ni� na sto�kach. Ich suknie pyszni�y si� wszelkimi kolorami, od bieli po ciemn� czerwie�, uszyte z jedwabiu i we�ny w zale�no�ci od tego, co ka�dej z nich dyktowa� w�asny smak, jednak wszystkie pr�cz jednej nosi�y swe ceremonialne szale, zdobione Bia�ym P�omieniem Tar Valon, umieszczonym centralnie na plecach; kolorowe fr�dzle znamionowa�y przynale�no�� do ich Ajah, jakby to by�o oficjalne posiedzenie Komnaty Wie�y. Omawia�y raporty i plotki dotycz�ce wydarze� dziej�cych si� w dalekim �wiecie, staraj�c si� odsia� fakty od zmy�le�, usi�uj�c podj�� decyzje okre�laj�ce przysz�e dzia�ania Wie�y, ale rzadko obdarza�y cho�by przelotnym spojrzeniem kobiet� siedz�c� za sto�em, kobiet�, kt�rej przysi�ga�y pos�usze�stwo. Nie zwraca�y nale�ytej uwagi na Elaid�. Nie dociera�o do nich, co jest naprawd� wa�ne. A mo�e nawet dociera�o, ale obawia�y si� nawet o tym napomkn��.
- Na pewno co� si� dzieje w Shienarze. - To powiedzia�a Danelle, szczup�a, chwilami jakby ca�kowicie pogr��ona w marzeniach, jedyna Br�zowa spo�r�d obecnych si�str. ��te i Zielone r�wnie� mia�y tu tylko po jednej przedstawicielce i wcale im si� to specjalnie nie podoba�o. Brakowa�o B��kitnych. Wielkie niebieskie oczy Danelle przepe�nia�o skupienie; nie zauwa�ona smu�ka atramentu plami�a jej policzek, a ciemnoszara we�niana suknia by�a zmi�ta. - Dosz�y mnie s�uchy o utarczkach zbrojnych. Nie z trollokami i nie z Aielami, chocia� cz�stotliwo�� rajd�w dokonywanych zza Prze��czy Niamh jakby si� nasili�a. Mi�dzy samymi Shienaranami. To do�� niezwyk�e dla Ziem Granicznych. Oni rzadko walcz� ze sob�.
- Wybrali w�a�ciwy moment, je�eli zamierzaj� rozp�ta� u siebie wojn� domow� - ch�odno zauwa�y�a Alviarin. Smuk�a i wysoka, ca�a w bia�ych jedwabiach, jedyna, kt�ra nie mia�a na sobie szala. Stu�a Stra�niczki otaczaj�ca jej ramiona r�wnie� by�a bia�a, wskazuj�c, �e wyniesiono j� do tej godno�ci z Bia�ych Ajah. Nie za� z czerwonych, by�ych Ajah Elaidy, jak nakazywa�a tradycja. Bia�e by�y zawsze ch�odne. - Trolloki zachowuj� si�, jakby wymar�y. Ca�y Ug�r zdaje si� wystarczaj�co spokojny, aby strzec go mogli dwaj pasterze i nowicjuszka.
Ko�ciste palce Teslyn poprawi�y dokumenty spoczywaj�ce na jej podo�ku, ale nie spojrza�a nawet na nie. Jedna z czterech obecnych w komnacie Czerwonych si�str - a by�o ich wi�cej ni�li pozosta�ych Ajah - pod wzgl�dem surowo�ci ust�powa�a jedynie Elaidzie, cho� nikt nigdy nie uzna�by jej za pi�kno��.
- By�oby lepiej mo�e, gdyby nie panowa� tam tak przemo�ny spok�j - powiedzia�a Teslyn z silnym illia�skim akcentem. - Otrzyma�am wiadomo�� dzisiejszego ranka, �e Marsza�ek-Genera� Saldaei powi�d� armi� w pole. Nie w kierunku Ugoru, ale w przeciwn� stron�. Na po�udniowy wsch�d. Nigdy by tak nie post�pi�, gdyby Ug�r nie zdawa� si� ca�kowicie u�piony.
- A wi�c wie�ci o Mazrimie Taimie zaczynaj� si� rozchodzi�. - Alviarin r�wnie dobrze mog�aby dyskutowa� o pogodzie lub o cenie dywan�w, zamiast o potencjalnej katastrofie. Wiele wysi�ku w�o�ono w pojmanie Taima, jeszcze wi�cej w zatajenie jego ucieczki. Nic dobrego nie wyniknie dla Wie�y, je�li �wiat dowie si�, �e nie potrafi�y poradzi� sobie z fa�szywym Smokiem, i to po tym, jak go ju� schwyta�y. Wygl�da na to, �e kr�lowa Tenobia albo Davram Bashere, ewentualnie oboje naraz, doszli do wniosku, i� nie mo�na nam zaufa�, �e znowu sobie z nim poradzimy.
Na wzmiank� o Taimie zapad�a martwa cisza. Ten m�czyzna potrafi� przenosi� - prowadzono go ju� do Tar Valon, gdzie mia� zosta� poskromiony, odci�ty na zawsze od Jedynej Mocy, kiedy uda�o mu si� zbiec - cho� nie to zasznurowa�o im usta. Niegdy� istnienie m�czyzny zdolnego do przenoszenia Jedynej Mocy obj�te by�o naj�ci�lejsz� tajemnic�; �ciganie takich m�czyzn by�o g��wnym powodem istnienia Czerwonych Ajah, pozosta�e za� pomaga�y im w tym, jak tylko mog�y. Jednak wszystkie prawie kobiety siedz�ce przy stole poruszy�y si� nerwowo na sto�kach, unikaj�c wzroku pozosta�ych, poniewa� wzmianka o Taimie doprowadzi�a je niebezpiecznie blisko tematu, o kt�rym nie chcia�y m�wi� g�o�no. Nawet Elaida poczu�a �ciskanie �o��dka.
Alviarin najwyra�niej nie mia�a takich opor�w. K�cik jej ust lekko zadr�a�, wykrzywiaj�c ich lini�, co mog�o oznacza� zar�wno u�miech, jak i grymas pogardy.
- Podwoj� nasze wysi�ki maj�ce na celu schwytanie Taima. I proponuj�, aby oddelegowa� siostr�, kt�ra by doradza�a Tenobii. Kogo� nawyk�ego do przezwyci�ania t�pego uporu, jakim charakteryzuje si� ta m�oda kobieta.
Pozosta�e po�piesznie stara�y si� wype�ni� niewygodn� cisz�, kt�ra zapad�a przed chwil�.
Joline poprawi�a na szczup�ych ramionach sw�j szal o zielonych fr�dzlach i u�miechn�a si�, chocia� by� to u�miech nieco wymuszony.
- Tak. Ona potrzebuje Aes Sedai u swego boku. Kogo�, kto da sobie rad� z Bashere. On ma zdecydowanie nadmierny wp�yw na Tenobi�. Trzeba sk�oni� go, by wycofa� swoj� armi�, tam gdzie jest jej miejsce, na wypadek przebudzenia si� Ugoru.
Rozchylenie szala ods�oni�o jakby za g��boki dekolt, bladozielona suknia by�a obcis�a, troch� nazbyt �ci�le przylega�a do cia�a. I u�miecha�a si� za cz�sto, jak na gust Elaidy. Szczeg�lnie do m�czyzn. Zielone zawsze takie by�y.
- Ostatni� rzecz�, jakiej teraz potrzebujemy, jest armia ruszaj�ca w pole - powiedzia�a szybko Shemerin, ��ta siostra. By�a kobiet� pulchn�, kt�rej nigdy nie udawa�o si� zachowa� zewn�trznego opanowania Aes Sedai. Jej oczy zawsze otacza�y zmarszczki znamionuj�ce niepok�j, ostatnimi czasy coraz g��bsze.
- I kogo� do Shienaru - doda�a Javindhra, kolejna Czerwona. Pomimo g�adkich policzk�w jej kwadratowa twarz sprawia�a wra�enie dostatecznie twardej, by mo�na by�o wbija� z jej pomoc� gwo�dzie. W g�osie pobrzmiewa�y ochryp�e tony. - Nie podobaj� mi si� tego rodzaju k�opoty na Ziemiach Granicznych. Ostatni� rzecz�, jakiej nam potrzeba, jest os�abienie Shienaru do tego stopnia, by hordy trollok�w mog�y si� wyrwa� na �wiat.
- By� mo�e. - Alviarin pokiwa�a g�ow�, zastanawiaj�c si�. - Ale przecie� mamy swoje agentki w Shienarze... Maj� je... bez w�tpienia... Czerwone, a zapewne r�wnie� i pozosta�e?... - Cztery Czerwone siostry pokiwa�y nieznacznie g�owami, z niech�ci�; poza nimi �adna nie wykona�a najmniejszego gestu. - W razie czego one nas ostrzeg�, je�li te drobne utarczki zaczn� przekszta�ca� si� w co�, czym powinny�my si� przejmowa�.
By�o tajemnic�, znan� niemal powszechnie, �e wszystkie Ajah, opr�cz Bia�ych, po�wi�caj�cych si� wy��cznie logice i filozofii, mia�y szpieg�w infiltruj�cych w r�nym stopniu wszystkie nacje, chocia� siatk� ��tych uznawano za godn� po�a�owania. Po prostu nie by�o niczego w kwestii chor�b i Uzdrawiania, czego mog�yby si� nauczy� od tych, kt�rzy nie potrafili przenosi�. Poza tym niekt�re siostry mia�y r�wnie� swoich w�asnych agent�w, cho� przypuszczalnie strzeg�y ich jeszcze bardziej zazdro�nie ani�eli Ajah swoich szpieg�w. B��kitne mia�y najszerzej rozbudowane siatki, zar�wno osobiste, jak i b�d�ce w dyspozycji ca�ej Ajah.
- A zatem, je�li chodzi o Tenobi� i Davrama Bashere ci�gn�a dalej Alviarin - zgadzamy si�, �e musi zaj�� si� nimi kt�ra� z si�str?
Prawie nie czeka�a na potakuj�ce skinienia g��w.
- Dobrze. To mamy za�atwione. Najlepsza b�dzie Memara; nie dopu�ci do �adnych nonsensownych dzia�a� ze strony Tenobii, a jednocze�nie nigdy nie da jej pozna�, �e to ona trzyma smycz. Teraz kolejna kwestia. Czy kt�ra� otrzyma�a mo�e �wie�e wie�ci z Arad Doman lub Tarabonu? Je�eli czego� tam wkr�tce nie zrobimy, mo�e si� okaza�, �e Pedron Niall oraz jego Bia�e P�aszcze zaj�y ca�y teren od Bandar Eban po Wybrze�e Cienia. Evanellin, masz co�?
Arad Doman i T'arahon rozdziera�a wojna domowa, dzia�y si� tam rzeczy straszne. Jakikolwiek porz�dek na tych terenach przesta� istnie�. Elaida by�a zaskoczona, �e w og�le poruszy�y ten temat.
- Tylko plotki - odrzek�a Szara siostra. Jej jedwabna suknia, dostosowana odcieniem do koloru fr�dzli szala, by�a znakomicie skrojona, z g��bokim wyci�ciem na plecach. Elaida cz�sto my�la�a, �e ta kobieta powinna zosta� Zielon�, tak absorbowa�y j� wygl�d i stroje. - Na tych nieszcz�snych ziemiach niemal�e wszyscy to uchod�cy, w��czaj�c w to tych, kt�rzy mogliby przesy�a� wie�ci. Panarch Amathera rzekomo gdzie� znikn�a i wydaje si�, �e jaka� Aes Sedai mog�a by� wmieszana...
D�onie Elaidy zacisn�y si� na kraw�dziach stu�y. Na jej twarzy nie odbi�o si� �adne z targaj�cych ni� uczu�, cho� w oczach zap�on�� ogie�. Kwestia armii saldaea�skiej zosta�a wyczerpana. Przynajmniej Memara nale�a�a do Czerwonych; to j� zaskoczy�o. Ale one nigdy nie pyta�y jej o zdanie. Za�atwione. Zaskakuj�ce domniemanie, �e za znikni�ciem Panarch sta�a jaka� Aes Sedai - je�li nie by�a to jeszcze jedna z nieprawdopodobnych opowie�ci, kt�re sp�ywa�y z zachodniego wybrze�a - nie chcia�o opu�ci� umys�u Elaidy: Aes Sedai rozproszy�y si� wsz�dzie, od Oceanu Aryth po Grzbiet �wiata, a B��kitne przecie� mog�y si� posun�� do wszystkiego. Nie min�y jeszcze dwa miesi�ce od czasu, gdy wszystkie ukl�k�y, by z�o�y� ho�d i przysi�c wierno�� - jej jako uciele�nieniu Bia�ej Wie�y - a teraz podejmuj� decyzje, nawet nie spogl�daj�c w jej stron�.
Gabinet Amyrlin znajdowa� si� jedynie kilka poziom�w powy�ej st�p Bia�ej Wie�y, a jednak to pomieszczenie stanowi�o jej serce w takim samym sensie, jak sama Wie�a, barwy pobiela�ej ko�ci, by�a sercem Tar Valon, wielkiego miasta na wyspie, ko�ysanej wodami rzeki Erinin. Samo za� Tar Valon by�o, a przynajmniej powinno by�, sercem �wiata. Wn�trze komnaty opowiada�o histori� w�adzy dzier�onej kolejno przez wiele nast�puj�cych po sobie kobiet, kt�re j� zajmowa�y posadzka z polerowanego czerwonego kamienia z G�r Mg�y, wysoki kominek ze z�otego marmuru z Kandori, �ciany wy�o�one bladym, osobliwie pr�gowanym drewnem, cudownie rze�bionym w postacie nieznanych ptak�w i zwierz�t sprzed ponad tysi�ca lat. Ozdobnym kamieniem l�ni�cym niczym per�a obramowano wysokie sklepione �ukami okna, wychodz�ce na balkon, pod kt�rym rozpo�ciera� si� prywatny ogr�d Amyrlin; kamieniem, do kt�rego podobny znaleziono jedynie w ruinach bezimiennego miasta, poch�oni�tego przez Morze Sztorm�w podczas P�kni�cia �wiata. Komnata uciele�niaj�ca pot�g� samych Amyrlin, kt�re sprawia�y, �e trony ta�czy�y na ich wezwanie od blisko trzech tysi�cy lat. A one nawet nie spyta�y o jej opini�.
Te uchybienia zdarza�y si� nazbyt cz�sto. Co gorsza a z pewno�ci� by�o to najbardziej gorzkie ze wszystkiego uzurpowa�y sobie prawo do posiadania autorytetu, i to na dodatek zupe�nie machinalnie. Wiedzia�y, w jaki spos�b zdoby�a stu��, rozumia�y dobrze, �e to dzi�ki ich pomocy mog�a otoczy� ni� swe ramiona. Sama o tym wiedzia�a a� za dobrze. Jednak posuwa�y si� zbyt daleko. Wkr�tce b�dzie musia�a co� z tym zrobi�. Ale jeszcze nie teraz.
Ona te� wycisn�a swoje pi�tno na tym pomieszczeniu, przynajmniej stara�a si� o to, na ile tylko mog�a; st� do pisania bogato rze�biony w potr�jne pier�cienie, masywne krzes�o inkrustowane odrobionym w ko�ci s�oniowej P�omieniem Tar Valon, zawieszonym ponad jej ciemnymi w�osami niczym wielka �nie�na �za. Trzy szkatu�ki z altara�skiej emalii rozstawione na stole w r�wnych odleg�o�ciach - jedna z nich mie�ci�a najwspanialsze egzemplarze jej kolekcji miniatur. W bia�ej wazie, na prostym postumencie stoj�cym pod �cian�, sta�y czerwone r�e, wype�niaj�c pomieszczenie s�odk� woni�. Od czasu jej wyniesienia nie spad�a ani kropla deszczu, ale dysponuj�c Moc�, mo�na by�o w ka�dej chwili mie� �wie�e kwiaty; a ona zawsze uwielbia�a kwiaty. Tak �atwo by�o je piel�gnowa� i wydobywa� z nich pi�kno.
Dwa obrazy wisia�y na �cianie; lekko unosz�c g�ow�, mog�a je �atwo dojrze� z miejsca, w kt�rym zwyk�a siada�. Pozosta�e unika�y patrzenia w ich stron�; spo�r�d kobiet odwiedzaj�cych jej gabinet jedynie Alviarin spogl�da�a na nie cho�by przelotnie.
- Czy s� jakie� wie�ci o Elayne? - nie�mia�o zapyta�a Andaya. Zwiewna, podobna do ptaka, niska kobieta, pozornie nie�mia�a, druga z Szarych si�str obecnych w towarzystwie, zdecydowanie nie wygl�da�a na zdoln� mediatork�, cho� w istocie by�a jedn� z najlepszych. W jej akcencie wci�� jeszcze si� s�ysza�o leciutkie �lady wymowy z Tarabonu. - Albo o Galadzie? Je�eli Morgase dowie si�, �e gdzie� nam zgin�� jej pasierb, mo�e znowu zacz�� nas pyta� o losy swej c�rki, tak? A je�li dowie si�, �e nie upilnowa�y�my Dziedziczki Tronu, Andor mo�e si� okaza� dla nas r�wnie niedost�pny jak Amadicia.
Kilka kobiet potrz�sn�o g�owami - nie mia�y �adnych informacji, Javindha za� powiedzia�a:
- Czerwona siostra jest na miejscu w Kr�lewskim Pa�acu. Niedawno wyniesiona, tak wi�c trudno b�dzie rozpozna� w niej Aes Sedai. - Mia�a na my�li fakt, �e twarz tamtej nie by�a jeszcze naznaczona pi�tnem braku up�ywu lat zwi�zanym z d�ugim u�ywaniem Mocy. Kto�, kto pr�bowa�by odgadn�� wiek kobiet zgromadzonych w gabinecie, m�g�by mie� k�opoty ze zmieszczeniem si� w dwudziestoletniej granicy b��du, a w wielu przypadkach zapewne pomyli�by si� nawet dwukrotnie. - Jest dobrze wykszta�cona, zdecydowana, ca�kiem silna i nadto jest dobr� obserwatork�. Morgase za� zaj�ta jest wysuwaniem swych roszcze� do tronu Cairhien.
Kilka kobiet nerwowo poruszy�o si� na swych sto�kach, a jakby zdaj�c sobie spraw�, i� oto znalaz�a si� niebezpiecznie blisko pewnych ryzykownych kwestii, Javindhra po�piesznie ci�gn�a dalej:
- Ponadto jej uwag� wydaje si� r�wnie� absorbowa� jej nowy kochanek, lord Gaebril, cho� w odmienny zupe�nie spos�b. - Jej cienkie usta zacisn�y si� w prawie niewidoczn� kresk�. - Ona ca�kowicie oszala�a na punkcie tego m�czyzny.
- To on j� nak�ania do mieszania si� w sprawy Cairhien - oznajmi�a Alviarin. - Sytuacja tam jest prawie r�wnie z�a jak w Tarabonie i Arad Doman; niemal�e wszystkie domy walcz� o Tron S�o�ca, a g��d n�ka ca�y kraj. Morgase zaprowadzi porz�dek, ale du�o czasu zabierze jej zdobycie tronu. Dop�ki jednak to nie nast�pi, nie b�dzie mia�a do�� si�, by k�opota� si� pozosta�ymi sprawami, nawet losem Dziedziczki Tronu. A ja zleci�am jednej z urz�dniczek, by wysy�a�a okazjonalne listy, nie�le bowiem potrafi na�ladowa� charakter pisma Elayne. Morgase powinno to wystarczy�, dop�ki ponownie nie odzyskamy nad ni� odpowiedniej kontroli.
- Przynajmniej jej syn wci�� pozostaje w naszych r�kach. - Jolin u�miechn�a si�.
- O Gawynie trudno powiedzie�, �e pozostaje w czyichkolwiek r�kach - ostro wtr�ci�a Teslyn. - Ci jego M�odzi wdaj� si� w potyczki z Bia�ymi P�aszczami po obu stronach rzeki. On w r�wnym stopniu zachowuje si� wedle w�asnego uznania, co s�ucha naszych wskaza�.
- Zostanie przywo�any do porz�dku - powiedzia�a Alviarin. Elaida zaczyna�a powoli nienawidzi� tego jej niewzruszonego, ch�odnego opanowania.
- Je�li ju� m�wimy o Bia�ych P�aszczach - wtr�ci�a Danelle - wygl�da na to, �e Pedron Niall prowadzi potajemne negocjacje, staraj�c si� przekona� Altar� oraz Murandy do scedowania cz�ci swych ziem na rzecz Illian, aby tym samym powstrzyma� Rad� Dziewi�ciu od inwazji na nie.
Uspokojone przebiegiem dotychczasowej rozmowy, kobiety siedz�ce po drugiej stronie sto�u zacz�y trajkota�, staraj�c si� wydedukowa�, czy aby negocjacje Lorda Kapitana Komandora nie doprowadz� przypadkiem do nadmiernego zwi�kszenia wp�yw�w Syn�w �wiat�o�ci. Mo�e nale�a�o przeszkodzi� w rozmowach, aby na koniec Wie�a mog�a wkroczy� i sprawi�, by przyw�dc� Syn�w zast�piono bardziej spolegliwym kandydatem.
Elaida zacisn�a usta. Wielokrotnie w przesz�o�ci zdarza�o si�, �e Wie�a by�a zmuszona post�powa� niezwykle ostro�nie - zbyt wielu l�ka�o si� ich, zbyt wielu im nie ufa�o - ale one same nigdy nie ba�y si� niczego i nikogo. A jednak teraz w ich sercach zago�ci� strach.
Unios�a wzrok i spojrza�a na wisz�ce na �cianie obrazy. Jeden sk�ada� si� z trzech drewnianych paneli ilustruj�cych histori� Bonwhin, ostatniej Czerwonej, kt�ra zosta�a tysi�c lat temu wyniesiona do godno�ci Zasiadaj�cej na Tronie Amyrlin i z powodu kt�rej od tego czasu �adna z Czerwonych nie nosi�a stu�y. Dop�ki nie nasta�a Elaida. Bonwhin, wysoka i dumna, rozkazuj�ca Aes Sedai w czasach, gdy pr�bowa�y manipulowa� Arturem Hawkwingiem; Bonwhin, wyzywaj�ca, na bia�ych murach Tar Valon, obleganego przez si�y Hawkwinga; i Bonwhin na kolanach, poni�ona przed Komnat� Wie�y, kiedy zdar�y z niej stu�� i odebra�y lask� Amyrlin za to, �e o ma�o nie doprowadzi�a do zguby Wie�y.
Wiele zastanawia�o si�, dlaczego Elaida wydoby�a ten tryptyk z magazynu, gdzie spoczywa�, pokrywaj�c si� kurzem; wra�liwe ucho Elaidy potrafi�o wy�apa� poszeptywania, nawet je�li �adna nie m�wi�a nic g�o�no. Nie rozumia�y, �e nale�y stale przypomina� o cenie, jak� si� p�aci za pora�k�.
Drugi malunek, kopia rysunku jakiego� ulicznego artysty z dalekiego zachodu, powsta� wsp�cze�nie. To dzie�o wywo�ywa�o jeszcze wi�cej niepokoju u patrz�cych na nie Aes Sedai. Dwaj m�czy�ni, dzier��c w d�oniach b�yskawice, walczyli ze sob� po�r�d chmur, pozornie na niebie. Pierwszy o gorej�cej twarzy, drugi - wysoki i m�ody, z czupryn� rudawych w�os�w. To w�a�nie �w m�odzieniec by� przedmiotem wszystkich obaw, na jego widok nawet Elaida zaciska�a z�by. Sama jednak nie by�a pewna, czy z gniewu, czy raczej po to, by powstrzyma� ich szcz�kanie. Ale strach mo�na i nale�y opanowa�. Najwa�niejsze to panowa� nad sob�.
- Sko�czy�y�my wi�c - oznajmi�a Alviarin, unosz�c si� zgrabnie ze swego sto�ka. Pozosta�e posz�y za jej przyk�adem, poprawiaj�c szale i suknie, przygotowywa�y si� do opuszczenia komnaty. - W ci�gu trzech dni spodziewam si�...
- Czy pozwoli�am wam odej��, moje c�rki?
To by�y pierwsze s�owa, jakie pad�y z ust Elaidy od czasu, gdy pozwoli�a im usi���. Spojrza�y na ni� zaskoczone. Zaskoczone! Niekt�re cofn�y si� do swoich miejsc, ale bez nadmiernego po�piechu. I bez s�owa przeprosin. Zbyt d�ugo ju� na to pozwala�a.
- Poniewa� ju� stoicie, pozostaniecie w takiej pozycji, dop�ki nie sko�cz�.
Przez moment te, kt�re ju� siada�y, zamar�y skonsternowane, nie bardzo wiedz�c, co uczyni�, ona za� poczeka�a. a� z oci�ganiem podnios�y si� na powr�t i m�wi�a dalej:
- Nie us�ysza�am najmniejszej wzmianki o poszukiwaniach tej kobiety i jej towarzyszek.
Nie musia�a wymienia� nazwiska tej kobiety, nazwiska jej poprzedniczki. Wiedzia�y, o kim m�wi, a Elaidzie z ka�dym dniem coraz trudniej by�o nawet w my�lach wspomina� imi� by�ej Amyrlin. Wszystkie jej aktualne problemy - literalnie wszystkie! - by�y z przyczyny kobiety.
- To nie�atwa sprawa - oznajmi�a Alviarin g�adko same przecie� rozsiewa�y�my pog�oski, �e zosta�a stracona. Ta kobieta mia�a chyba l�d w �y�ach; Elaida twardo spogl�da�a jej w oczy, p�ki tamta nie doda�a z oci�ganiem: - Matko ale nazbyt spokojnie, wr�cz niedbale.
Spojrzenie Elaidy prze�lizgn�o si� po pozosta�ych, w tonie jej g�osu zad�wi�cza�a stal.
- Joline, ty kierujesz poszukiwaniami oraz �ledztwem dotycz�cym okoliczno�ci jej ucieczki. W obu kwestiach nie s�ysza�am dot�d nic pr�cz skarg na trudno�ci. By� mo�e ca�odniowa kara zwi�kszy twoj� pilno��, c�rko. Zapisz wszystko, co uznasz za stosowne, i prze�lij do mojego gabinetu. Je�eli oka�e si� to... mniej ni� zadowalaj�ce, potroj� kar�.
Z satysfakcj� stwierdzi�a, �e wiecznie obecny u�miech Joline znikn��. Otworzy�a usta, potem zamkn�a je na powr�t pod wp�ywem mia�d��cego spojrzenia Elaidy. Na koniec sk�oni�a si� nisko.
- Jak rozka�esz, Matko. - S�owa by�y zd�awione, skromno�� wymuszona, ale to musia�o wystarczy�. Na razie.
- A co ze staraniami, aby doprowadzi� do powrotu tych, kt�re uciek�y?
Je�li to w og�le mo�liwe, ton g�osu Elaidy sta� si� jeszcze twardszy. Powr�t tych Aes Sedai, kt�re uciek�y po usuni�ciu tamtej kobiety, oznacza� ponown� obecno�� B��kitnych w Wie�y. Nigdy nie by�a pewna, czy mo�e ufa� B��kitnym. A teraz nie wiedzia�a nawet, czy kiedykolwiek potrafi zmusi� si� do zaufania tym, kt�re uciek�y, zamiast uczci� jej wyniesienie. Jednak Wie�a musi na powr�t sta� si� ca�o�ci�.
Za rozwi�zanie tego problemu odpowiedzialna by�a Javindhra.
- Niestety, w tej sprawie r�wnie� wyst�puj� znaczne trudno�ci. - Rysy jej twarzy by�y r�wnie surowe jak zawsze, ale szybko obliza�a wargi, widz�c burz�, kt�ra przemkn�a bezg�o�nie przez twarz Elaidy. - Matko.
Elaida potrz�sn�a g�ow�.
- Nie chc� s�ysze� o trudno�ciach, c�rko. Jutro przedstawisz mi list� wszystkich twoich osi�gni��, uwzgl�dniaj�c� �rodki, kt�rych u�y�a�, aby �wiat nie dowiedzia� si� o roz�amie w Wie�y. - To by�a najwa�niejsza sprawa; Wie�a mia�a now� Amyrlin, ale �wiat musia� j� nadal postrzega� jako zjednoczon� i siln� jak zawsze. - Je�eli brak ci czasu na wykonanie pracy, kt�r� ci zleci�am, to by� mo�e powinna� zrezygnowa� z funkcji przedstawicielki Czerwonych w Komnacie. Zastanowi� si� nad tym.
- To nie b�dzie konieczne, Matko - po�piesznie wyja�ni�a kobieta o surowej twarzy. - Dostarcz� na jutro ��dany raport. Przekonana jestem, �e wkr�tce wiele zacznie wraca�.
Elaida nie by�a tego taka pewna, niezale�nie od tego, jak bardzo jej na tym zale�a�o - Wie�a musi by� silna, musi! - ale przynajmniej osi�gn�a sw�j cel. W oczach wszystkich kobiet z wyj�tkiem Alviarin odbija� si� teraz pe�en zatroskania namys�. Skoro Elaida potrafi�a skarci� jedn� ze swych by�ych Ajah, a jeszcze bardziej zdecydowanie przywo�a� do porz�dku Zielon�, kt�ra by�a z ni� od pierwszego dnia, to by� mo�e wszystkie pope�ni�y b��d, traktuj�c j� jako zwyczajn� figurantk�. Prawda, to one wynios�y j� na Tron Amyrlin, ale przecie� ona teraz ju� ni� by�a. Par� dodatkowych przyk�ad�w w ci�gu najbli�szych kilku dni i sprawa zostanie za�atwiona. Je�li oka�e si� to konieczne, zmusi wszystkie obecne tutaj kobiety do odprawiania pokuty, dop�ki nie b�d� b�aga� o �ask�.
- Tairenia�scy �o�nierze s� w Cairhien, andora�scy zreszt� r�wnie� - ci�gn�a dalej, ignoruj�c spuszczone oczy tamtych. - �o�nierzy tairenia�skich wys�a� cz�owiek, kt�ry zaj�� Kamie� �zy.
Shemerin za�ama�a swe pulchne d�onie, Teslyn za� a� zesztywnia�a. Jedynie twarz Alviarin pozosta�a nieporuszona niczym powierzchnia zamarzni�tego stawu. Elaida wyrzuci�a naprz�d d�o� i wskaza�a wizerunek dwu m�czyzn walcz�cych b�yskawicami.
- Sp�jrzcie na to. Sp�jrzcie! Albo zmusz� was wszystkie, co do jednej, by�cie na �okciach i kolanach szorowa�y posadzki! Je�eli nie macie na tyle nawet zimnej krwi, by patrze� na obrazek, na jak� b�dzie was sta� odwag�, gdy przyjdzie stawi� czo�o temu, co nadchodzi? Tch�rze s� bezu�yteczni dla Wie�y!
Powoli unios�y spojrzenia, przest�puj�c nerwowo z nogi na nog� niczym nie�mia�e dziewcz�ta, nie za� pe�ne Aes Sedai. Tylko Alviarin zwyczajnie patrzy�a w stron�, kt�r� wskaza�a Elaida, i tylko ona wygl�da�a na spokojn�. Shemerin wykr�ca�a sobie palce, w jej oczach naprawd� zakr�ci�y si� �zy. Koniecznie co� trzeba zrobi� z Shemerin.
- Rand al'Thor. M�czyzna, kt�ry potrafi przenosi�. - S�owa te pad�y z ust Elaidy niczym trza�ni�cie bicza. Na ich d�wi�k ona r�wnie� poczu�a wielk� kul� rosn�c� w jej �o��dku, a� zacz�a si� obawia�, �e zwymiotuje. W jaki� spos�b uda�o jej si� jednak zachowa� kamienn� twarz i ci�gn�a dalej, wypluwaj�c s�owa niczym kamienie z procy. - Cz�owiek skazany na to, by oszale� i sia� spustoszenie dzikimi eksplozjami Mocy, zanim wreszcie umrze. I to jeszcze nie wszystko. Z jego powodu Arad Doman oraz Tarabon, a tak�e wszystkie ziemie po�o�one mi�dzy nimi, pogr��y�y si� w po�odze rebelii. Je�eli nawet wojna i g��d w Cairhien nie obci��aj� z ca�� pewno�ci� jego, to bez w�tpienia on w�a�nie rozp�ta� wielk� wojn� miedzy �z� a Andorem, podczas gdy Wie�y potrzebny jest pok�j! W Ghealdan jaki� szalony Shienaranin g�osi jego imi� wobec t�um�w tak wielkich, �e nawet armia Alliandre nie jest w stanie ich rozproszy�. Oto najwi�ksze niebezpiecze�stwo, przed jakim dot�d stan�a Wie�a, oto najwi�ksza gro�ba, jaka kiedykolwiek zawis�a naci �wiatem, a wy nie potraficie si� zmusi�, by o nim rozmawia�? Nie mo�ecie nawet spojrze� na jego wizerunek?
Odpowiedzia�o jej milczenie. Wszystkie z wyj�tkiem Alviarin spogl�da�y na ni� w taki spos�b, jakby j�zyki przymarz�y im do podniebie�. Kiedy za� przenios�y wzrok na m�odego m�czyzn� przedstawionego na obrazie, wygl�da�y niczym ptaki zahipnotyzowane spojrzeniem w�a.
- Rand al'Thor.
Imi� to skazi�o wargi Elaidy gorycz�. Mia�a ju� kiedy� tego m�odzie�ca wygl�daj�cego tak niewinnie, mia�a go w swych r�kach. I nie zrozumia�a, kim jest. Jej poprzedniczka wiedzia�a - wiedzia�a, �wiat�o�� chyba tylko jedna ma poj�cie, od jak dawna, i wypu�ci�a go na wolno��. Ta kobieta przed ucieczk� przyzna�a si� do wielu rzeczy; poddana wyt�onemu �ledztwu powiedzia�a jej o sprawach, w kt�re Elaida wr�cz nie potrafi�a uwierzy� - je�eli Przekl�ci naprawd� wyrwali si� na wolno��, wszystko mog�o ju� by� stracone - ale jednak w jaki� spos�b uda�o jej si� zatai� niekt�re odpowiedzi. A potem uciek�a, zanim zd��y�y j� podda� powt�rnemu przes�uchaniu. Ta kobieta i Moiraine. Ta kobieta, a tak�e B��kitne wiedzia�y przez ca�y czas. Elaida zapragn�a mie� je obie z powrotem w Wie�y. Zdradzi�yby w�wczas wszystko, co wiedzia�y, do ko�ca. B�aga�yby na kolanach o �mier�, zanim by z nimi nie sko�czy�a.
Zmusi�a si�, by kontynuowa�, chocia� s�owa zamiera�y jej w gardle.
- Rand al'Thor jest Smokiem Odrodzonym, c�rki. - Pod Shemerin ugi�y si� kolana, ci�ko opad�a na posadzk�. Niekt�re z pozosta�ych zdawa�y si� r�wnie� tego bliskie. Wzrok Elaidy smaga� je biczem pogardy. - Nie mo�e by� w tej kwestii najmniejszych w�tpliwo�ci. Jest tym, kt�rego zapowiedziano w Proroctwach. Czarny wyswobadza si� ze. swego wi�zienia, nadchodzi Ostatnia Bitwa, a Smok Odrodzony musi wzi�� w niej udzia� i stawi� mu czo�o, albo �wiat jest skazany na po�og� i rozpad, po kres obrot�w Ko�a. A on znajduje si� poza czyj�kolwiek kontrol�, c�rki. Nie wiemy, gdzie jest. Znamy tylko miejsca, gdzie go nie ma. Nie ma go w �zie. Nie ma go tutaj, w Wie�y, gdzie by�by bezpiecznie os�oni�ty przed kontaktem ze �r�d�em, jak to by� powinno. On sprowadzi na �wiat tajfun zniszczenia, trzeba go przed tym powstrzyma�, je�li mamy mie� cho�by cie� nadziei, �e prze�yje do czasu nadej�cia Tarmon Gai'don. Musimy go schwyta� i dopilnowa�, by stan�� do Ostatniej Bitwy. A mo�e kt�ra� z was wierzy, �e z w�asnej woli p�jdzie na sw� przepowiedzian� �mier�, aby zbawi� �wiat? M�czyzna, kt�ry w chwili obecnej stoi zapewne ju� na kraw�dzi szale�stwa? Musimy mie� nad nim kontrol�!
- Matko - zacz�a Alviarin tym swoim irytuj�cym, wypranym z emocji tonem, ale Elaida przerwa�a jej gniewnym spojrzeniem.
- Pochwycenie Randa al'Thora jest kwesti� niepor�wnywalnie wa�niejsz� ni� jakie� potyczki w Shienarze albo przyczyny spokoju w Ugorze, znacznie wa�niejsz� ni�li odnalezienie Elayne i Galada, wa�niejsz� nawet ni� Mazrim Taim. Znajd�cie go. Znajd�cie! Kiedy nast�pnym razem si� spotkamy, ka�da z was b�dzie gotowa ze szczeg�ami opowiedzie� mi, czego dokona�a, aby tak si� sta�o. Teraz mo�ecie ju� odej��, moje c�rki.
Kolejne niepewne uk�ony, ciche mamrotania:
- Jak rozka�esz, Matko - i wysz�y, nieomal biegn�c; Joline pomog�a wsta� s�aniaj�cej si� Shemerin. Przyk�ad ��tej siostry b�dzie stanowi� znakomit� nauczk� dla pozosta�ych; nie ma innego wyj�cia, trzeba z nimi tak post�powa�, by potem �adna nie za�ama�a si� w krytycznej chwili; sama za� Shemerin okaza�a si� zbyt s�aba, by j� dopuszcza� do posiedze� tej rady. A tej radzie nie b�dzie ju� oczywi�cie wolno si� zbiera�, Komnata Wie�y us�yszy jej s�owa i wszystkie siostry os�upiej�.
Wszystkie opr�cz Alviarin wysz�y.
Kiedy drzwi zamkn�y si� za ostatni�, dwie kobiety przez d�u�sz� chwil� w ca�kowitym milczeniu mierzy�y si� wzrokiem. Atviarin by�a t� pierwsz�, t� najpierwsz�, kt�ra pozna�a i zaakceptowa�a zarzuty przeciwko poprzedniczce Elaidy. I zdawa�a sobie doskonale spraw�, dlaczego nosi stu�� Opiekunki, kt�ra nale�a�a si� jednej z Czerwonych. Czerwone Ajah jednog�o�nie popar�y Elaid�, ale Bia�e nie, a bez szczerego poparcia Bia�ych wiele innych r�wnie�, mog�oby nie p�j�� za nimi, i w�wczas Elaida nie zasiada�aby na Tronie Amyrlin, ale znajdowa�a si� w celi. Oczywi�cie tylko w tym przypadku, gdyby pozosta�o�ci jej g�owy wie�cz�cej ostrze piki nie sta�y si� zabawk� kruk�w. Alviarin nie dawa�a si� onie�mieli� r�wnie �atwo jak pozosta�e. Je�li w og�le dawa�a si� onie�mieli�. W tej niezachwianej pewno�ci, z jak� Alviarin patrzy�a jej w oczy, mo�na by�o wyczyta� nieprzyjemn� prawd�, �e spotykaj� si� jak r�wna z r�wn�.
Rozleg�o si� pukanie do drzwi, bardzo g�o�ne na tle tej ciszy.
- Wej��! - warkn�a Elaida.
Jedna z Przyj�tych, blada szczup�a dziewczyna, wesz�a z wahaniem do pomieszczenia i natychmiast wykona�a uk�on tak g��boki, �e jej bia�a suknia obrze�ona lam�wk� w siedmiu kolorach rozla�a si� na posadzce niczym ka�u�a. Rozszerzone b��kitne oczy i spos�b, w jaki wbija�a spojrzenie w pod�og�, �wiadczy�y, �e wyczu�a nastroje panuj�ce w komnacie kobiet. W miejscu, z kt�rego Aes Sedai wychodzi�y roztrz�sione, na Przyj�t� czeka�o naprawd� wielkie niebezpiecze�stwo.
- M-Matko, Pan F-Fain jest tutaj. Powiedzia�, �e chcia�a� si� spotka� z nim o tej porze. - Dziewczyna zachwia�a si� i omal nie upad�a od przejmuj�cego j� strachu.
- A wi�c ka� mu wej��, zamiast trzyma� za drzwiami warkn�a Elaida, mimo i� obdar�aby j� �ywcem ze sk�ry, gdyby wpu�ci�a go bez pro�by o pozwolenie. Gniew, kt�ry skrywa�a przed Alviarin - nigdy nie przyzna�aby si� przed sob�, �e boi si� go tamtej okaza� - ten sam gniew wezbra� w niej teraz.
- A je�li nie potrafisz si� nauczy� porz�dnie m�wi�, by� mo�e kuchnie oka�� si� bardziej stosownym dla ciebie miejscem ni�li przedsionek gabinetu Amyrlin. No co? Zrobisz wreszcie, co ci kazano? Ruszaj si�, dziewczyno! I powiedz Mistrzyni Nowicjuszek, ma ci� nauczy� skwapliwego wype�niania rozkaz�w.
Dziewczyna wyskrzecza�a co�, by� mo�e stosown� odpowied�, po czym wymkn�a si� z pomieszczenia.
Elaida opanowa�a si� z wysi�kiem. Nie dba�a w najmniejszej mierze o to, czy Silviana, nowa Mistrzyni Nowicjuszek, st�ucze dziewczyn� do nieprzytomno�ci, czy zleci jej dodatkow� lektur�. Ledwie dostrzega�a nowicjuszki czy Przyj�te, chyba �e stawa�y jej na drodze, a dba�a o nie w jeszcze mniejszym stopniu. To Alviarin chcia�aby widzie� poni�an� i ci�ni�t� na kolana.
Na razie jednak musia�a si� zaj�� Fainem. Przy�o�y�a palec do ust. Ko�cisty ma�y cz�owieczek z ogromnym nosem, kt�ry pojawi� si� w Wie�y przed zaledwie kilkoma dniami, brudny, odziany w �wietne niegdy� szaty, zreszt� zbyt du�e na niego, arogancki i p�aszcz�cy si� na przemian, z miejsca zacz�� si� stara� o pos�uchanie u Amyrlin. Wyj�wszy tych, kt�rzy s�u�yli w Wie�y, m�czy�ni przebywali w niej zasadniczo tylko w�wczas, gdy doprowadzano ich przemoc� albo znajdowali si� w wielkiej potrzebie, ale �aden z nich nie prosi�by o audiencj� u Amyrlin. G�upiec do pewnego stopnia, prawdopodobnie na po�y szalony: utrzymywa�, �e pochodzi z Lugardu w Murandy, ale w jego mowie odzywa�y si� rozmaite akcenty, czasami przechodzi� od jednego do drugiego w �rodku zdania. A jednak dosz�a do wniosku, �e mo�e si� przyda�.
Alviarin wci�� patrzy�a na ni�, pogr��ona w ch�odnym samozadowoleniu, w jej oczach za� zastyg�y nie wypowiedziane pytania, kt�re z pewno�ci� chcia�a zada� w zwi�zku z Fainem. Twarz Elaidy stwardnia�a. Mia�a nieomal ochot� si�gn�� po saidara, kobiec� po�ow� Prawdziwego �r�d�a, aby u�y� Mocy i nauczy� tamt�, gdzie jest jej prawdziwe miejsce w ramach hierarchii Wie�y. Ale to nie by� w�a�ciwy spos�b. Alviarin mog�aby nawet stawi� op�r, a walka na podobie�stwo stajennej dziewki nie by�a �adn� metod� zamanifestowania autorytetu Amyrlin. Jednak Alviarin nauczy si� jeszcze by� jej pos�uszn�, tak jak naucz� si� tego pozosta�e. Pierwszym krokiem b�dzie pozostawienie jej w niewiedzy odno�nie do tego Faina czy jak te� tam brzmia�o jego prawdziwe nazwisko.
Padan Fain wyrzuci� ze swych my�li obraz rozdygotanej m�odej Przyj�tej, ledwie przekroczy� pr�g gabinetu Amyrlin; wygl�da�a na smaczny k�sek, lubi�, jak takie dziewcz�tka trzepota�y w jego d�oniach niczym ma�e ptaszki, ale teraz trzeba by�o si� skupi� na znacznie wa�niejszych sprawach. Ocieraj�c zwilgotnia�e od potu d�onie, sk�oni� g�ow�, odpowiednio skromnie, ale oczekuj�ce go dwie kobiety z pocz�tku zdawa�y si� zupe�nie nie dostrzega� jego obecno�ci, ich spojrzenia dalej krzy�owa�y si� ze sob�. Niemal�e m�g� wyci�gn�� d�o� i poczu� dotykiem zastyg�e mi�dzy nimi napi�cie. Ca�� Bia�� Wie�� oplata�o napi�cie i podzia�y. Tym lepiej. Napi�cie mo�na skierowa� w odpowiedni� stron�, podzia�y wykorzysta�, je�li trzeba.
Zdziwi� si�, �e na Tronie Amyrlin zasiada Elaida. Ale dzi�ki temu sytuacja by�a bardziej sprzyjaj�ca, ni�li oczekiwa�. Pod wieloma wzgl�dami nie dor�wnywa�a si��, jak s�ysza�, kobiecie, kt�ra przed ni� nosi�a stu��. Twardsza, tak, bardziej okrutna, ale r�wnocze�nie bardziej krucha. Znacznie trudniejsza do nak�onienia, ale �atwiejsza do z�amania. Je�li kt�ra� z tych mo�liwo�ci oka�e si� konieczna. Ale przecie� dla niego jedna Aes Sedai, nawet Amyrlin, nie r�ni�a si� niczym od drugiej. Wszystkie by�y g�upie. G�upie i niebezpieczne, jednak�e czasami si� przydawa�y.
Wreszcie zda�y sobie spraw� z jego obecno�ci, Amyrlin lekko zmarszczy�a brwi, wyraz twarzy Opiekunki Kronik nie zmieni� si� ani na jot�.
- Mo�esz ju� i��, c�rko - twardym g�osem poleci�a Elaida, k�ad�c nacisk na s�owo "ju�".
Tak, tak. Napi�cia, szczeliny w pot�dze. Szczeliny, w kt�rych mo�na posia� ziarna. Fain ledwie si� powstrzyma� od wybuchu �miechu.
Alviarin zawaha�a si�, zanim wykona�a jeden z uk�on�w. Kiedy wychodzi�a z pomieszczenia, jej spojrzenie prze�lizgn�o si� po jego postaci - ca�kowicie pozbawione wyrazu, cho� niepokoj�ce. Skuli� si� odruchowo, jakby w obronnym ge�cie; jego dolna warga zadr�a�a w po�owicznym wilczym grymasie, skierowanym ku jej szczup�ym plecom. Ogarn�o go przelotne wra�enie, tylko na moment, �e ona wie na jego temat zbyt du�o, nie potrafi�by jednak powiedzie�, sk�d si� ono wzi�o. Ta jej ch�odna twarz, zimne oczy, kt�re nigdy nie zmienia�y wyrazu. A on pragn�� zobaczy� w nich jak�� zmian�. Strach. Agoni�. B�aganie. Niemal�e za�mia� si� na sam� my�l. Przecie� to bez sensu. Nie mog�a nic wiedzie�. Odrobina cierpliwo�ci, a poradzi sobie i z ni�, i z tym niewzruszonym spojrzeniem jej oczu.
Wie�a w swych skarbcach posiada�a rzeczy warte tej odrobiny cierpliwo�ci. By� tu R�g Valere, os�awiony R�g, maj�cy wezwa� z grob�w martwych bohater�w na czas Ostatniej Bitwy. Nawet wi�kszo�� Aes Sedai nie mia�a o tym poj�cia, jednak on potrafi� odkrywa� tajemnice. Sztylet by� tutaj. Czu� jego zew nawet w miejscu, w kt�rym si� teraz znajdowa�. M�g� trafi� do� z zamkni�tymi oczami. By� jego, by� jego cz�ci�, skradziony i ukryty przez Aes Sedai. Sztylet zast�pi mu to wszystko, co utraci�. Nie mia� poj�cia w jaki spos�b, ale pewien by�, �e tak si� stanie. Zast�pi utracone Aridhol. Zbyt niebezpiecznie by�oby wraca� do Aridhol, m�g�by znowu zosta� uwi�ziony. Zadr�a�. Tak d�ugo by� uwi�ziony. Ju� nigdy wi�cej.
Oczywi�cie, nikt ju� nie u�ywa� nazwy Aridhol, teraz m�wiono Shadar Logoth. Gdzie Oczekuje Cie�. Stosowna nazwa. Tak wiele si� zmieni�o. Nawet on sam. Padan Fain. Mordeth. Ordeith. Czasami nie mia� �adnej pewno�ci, kt�re imi� tak naprawd� do niego nale�y, kim jest w rzeczywisto�ci. Jedna rzecz by�a pewna. Nie by� tym, za kogo go uwa�ano. Ci, kt�rzy wierzyli, �e go znaj�, srodze si� mylili. Teraz by� przemieniony. Mia� w sobie si��, przewy�szaj�c� inne moce. Na koniec wszyscy si� o tym przekonaj�.
Wzdrygn�� si�, zdawszy sobie spraw�, �e Amyrlin co� powiedzia�a. Pogrzeba� gor�czkowo w pami�ci i odnalaz� jej s�owa.
- Tak, Matko, ten kaftan dobrze mi s�u�y. - Przesun�� d�oni� po czarnym aksamicie, aby pokaza�, jak bardzo jest ze� zadowolony; jakby ubi�r mia� jakiekolwiek znaczenie. - To dobry kaftan. Uprzejmie ci dzi�kuj�, Matko.
Przygotowany odcierpie� jej kolejne starania, by poczu� si� swobodniej, got�w by� nawet przykl�kn�� i poca�owa� jej pier�cie�, ale tym razem przesz�a wprost do sedna.
- Powiedz mi co� wi�cej z tego, co wiesz o Rundzie al'Thorze, panie Fain.
Wzrok Faina pow�drowa� do obrazu przedstawiaj�cego dw�ch m�czyzn; jego plecy wyprostowa�y si�, gdy mu si� przypatrywa�. Portret al'Thora szarpa� strun� w jego sercu z r�wn� si��, jakby tamten stan�� przed nim we w�asnej osobie; w �y�ach zawrza�a w�ciek�o�� i nienawi��. To z powodu tego m�odzie�ca cierpia� b�l, kt�rego nie pomie�ci�a pami��, b�l, kt�rego nie chcia� pami�ta�, kt�ry zadawa� mu gorsze cierpienia ni�li zwyk�y b�l. Zosta� po�amany i sklejony na nowo, a wszystko przez al'Thora. Oczywi�cie, powt�rne odtworzenie wyposa�y�o go w narz�dzia zemsty, ale nie o to przecie� chodzi�o. Straci� zdolno�� widzenia, pragnienie zniszczenia al'Thora przes�oni�o mu �wiat.
Odwr�ci� si� z powrotem do Amyrlin, nie zdaj�c sobie sprawy, �e przybra� r�wnie w�adcz� postaw�, i spojrza� jej prosto w oczy.
- Rand al'Thor jest nieszczery i przebieg�y, nie dba o nikogo ani o nic, opr�cz swej mocy.
G�upia kobieta.
- Nie da si� nigdy przewidzie�, co on zrobi.
Gdyby tylko m�g� dosta� go w swe r�ce...
- Trudno go kontrolowa�... bardzo trudno... ale wierz�, �e mo�na to osi�gn��. Najpierw musisz uwi�za� na sznurku jedn� z tych nielicznych os�b, kt�rym ufa...
Je�li ona da mu al�Thora, ta mo�e nawet pozostawi j� przy �yciu, kiedy wreszcie odejdzie. Mimo �e to Aes Sedai.
W samej koszuli, rozwalony niedbale w z�oconym fotelu, z jedn� obut� nog� przewieszon� przez wy�cielana por�cz, Rahvin u�miecha� si� do kobiety stoj�cej przy kominku i powtarzaj�cej to, co jej kaza�. Jej wielkie, piwne oczy przes�ania�a szklista mgie�ka. M�oda kobieta, �liczna nawet w tych prostych szarych we�nach, kt�re w�o�y�a jako przebranie; ale nie to wszak interesowa�o go w niej najbardziej.
Najl�ejszy podmuch wiatru nie wnika� do wn�trza przez wysokie okna komnaty. Pot sp�ywa� strugami po twarzy kobiety, kiedy jej usta si� porusza�y, perli� si� te� na w�skiej twarzy drugiego m�czyzny znajduj�cego si� w pomieszczeniu. Pomimo znakomitego kaftana z czerwonego jedwabiu ze z�otym haftem, m�czyzna �w pr�y� si� niczym s�u��cy, kt�rym zreszt� w pewien spos�b by�, nawet je�li, w przeciwie�stwie do kobiety, poszed� na s�u�b� z w�asnej woli. Oczywi�cie w tej chwili nic nie widzia� i nie s�ysza�.
Rahvin delikatnie operowa� strumieniami Ducha, kt�rymi opl�t� t� dw�jk�. Nie by�o potrzeby marnowania warto�ciowych s�ug.
Rzecz jasna, on si� nie poci�. Nie pozwoli�by, aby przewlek�y upa� lata musn�� cho�by jego sk�r�. By� wysokim m�czyzn�, pot�nie zbudowanym, smag�olicym i przystojnym mimo pasm siwizny na skroniach. W post�powaniu z t� kobiet� stosowanie przymusu nie nastr�cza�o najmniejszych trudno�ci.
Grymas przeci�� jego twarz. Nie zawsze tak by�o. Niekt�rzy - naprawd� niewielu - mieli ja�nie tak silne, �e ich umys�y, cho�by nie�wiadomie, wci�� poszukiwa�y szczelin, kt�rymi mog�yby si� wydosta� na wolno��. Jego pech polega� na tym, �e wci�� potrzebowa� takich ludzi. Z kobiet� mo�na by�o sobie poradzi�, ale wci�� poszukiwa�a drogi ucieczki, nie wiedz�c nawet, �e zosta�a uwi�ziona. Ostatecznie wszak, ona r�wnie�, przestanie by� potrzebna, wtedy zdecyduje, czy pozwoli jej odej�� w�asn� drog�, czy pozb�dzie si� jej w spos�b nieco bardziej definitywny. Oba wyj�cia nastr�cza�y okre�lone niebezpiecze�stwa. Oczywi�cie, jemu nic nie by�o w stanie zagrozi�, ale z natury by� cz�owiekiem ostro�nym, skrupulatnym. Ma�e niebezpiecze�stwa potrafi� si� pot�gowa�, je�li si� na nie nie zwraca uwagi, a on zawsze mierzy� podejmowane ryzyko miar� swej ostro�no�ci. Zabi� j� czy zatrzyma�?
Z zamy�lenia wyrwa�a go pauza w potoku s��w kobiety.
- Kiedy opu�cisz to miejsce - oznajmi� jej - zapomnisz, �e tu by�a�. Pami�ta� b�dziesz tylko sw�j codzienny poranny spacer.
Przytakn�a gorliwie, a on lekko tak poluzowa� pasma Ducha, by mog�y same wyparowa� z jej umys�u nied�ugo po tym, jak znajdzie si� na ulicy. Powtarzaj�ce si� zastosowanie przymusu za ka�dym razem wzmaga�o gotowo�� do pos�usze�stwa, nawet je�li si� jej bezpo�rednio nie wykorzystywa�o, ale zawsze istnia�o niebezpiecze�stwo, �e kto� to wszystko wykryje.
Kiedy z ni� sko�czy�, uwolni� r�wnie� umys� Elgara. Lord Elgar. Pomniejszy szlachcic, ale wierny swym przysi�gom. Ten nerwowo obliza� w�skie wargi i spojrza� na kobiet�. a potem natychmiast przykl�k� przed Rahvinem. Przyjaciele Ciemno�ci - Sprzymierze�cy Ciemno�ci, jak ich nazywano obecnie zaczynali si� ju� uczy� powoli, jak �ci�le b�dzie si� od nich wymaga� dotrzymania z�o�onych przysi�g, teraz, kiedy Rahvin i pozostali byli znowu wolni.
- Wyprowad� j� dyskretnie na ulic� - powiedzia� Rahvin. - I zostaw tam. Nikt nie mo�e jej zobaczy�.
- B�dzie tak, jak rozkaza�e�, Wielki Panie - powiedzia� Elgar, k�aniaj�c si�, ugi�wszy kolano.
Potem podni�s� si� i id�c ty�em, wycofa� si� sprzed oblicza Rahvina, nie przestaj�c si� k�ania� i ci�gn�c kobiet� za rami�. Sz�a potulnie, oczywi�cie, jej oczy wci�� by�y zamglone.
- Jedna z twoich �licznotek do zabawy? - zapyta� kobiecy g�os, kiedy rze�bione drzwi zamkn�y si� za tamt� dw�jk�. - Ale doprawdy, czy musisz ubiera� je w taki spos�b?
Obj�� saidina i pozwoli�, by wype�ni�a go Moc, skaza m�skiej po�owy Prawdziwego �r�d�a wgryz�a si� bezsilnie w barier� jego zobowi�za� i przysi�g, wi�zi ��cz�cych go z pot�g�, kt�r� uznawa� za wi�ksz� ni�li �wiat�o��, a nawet Stw�rca.
Po�rodku komnaty, ponad z�otoczerwonym kobiercem unosi�a si� brama, przej�cie do jakiego� innego miejsca. Pochwyci� przelotny obraz komnaty o �cianach wy�o�onych �nie�nobia�ym jedwabiem, zanim brama znikn�a, pozostawiaj�c tylko kobiet�, odzian� w biel i spi�t� w talii paskiem splecionym ze srebra. Leciutki dreszcz, kt�ry przebieg� po jego sk�rze, niczym odleg�e tchnienie ch�odu, upewni� go, �e kobieta przenios�a Moc. Szczup�a t wysoka, by�a r�wnie pi�kna jak on przystojny, w twarzy otoczonej kaskad� sp�ywaj�cych na ramiona w�os�w - z wpi�tymi w nie ozdobami w kszta�cie p�ksi�yc�w i gwiazd - l�ni�y ciemne oczy. Na jej widok wi�kszo�ci m�czyzn zapewne zasch�oby w ustach.
- Co chcesz osi�gn��, podkradaj�c si� do mnie znienacka, Lanfear? - zapyta� szorstko. Nie rozlu�ni� kontaktu ze �r�d�em, miast tego zaj�� si� przygotowaniem kilku nieprzyjemnych niespodzianek, na wszelki wypadek. - Je�eli chcesz, ze mn� porozmawia�, wy�lij pos�a�ca, a ja zdecyduj�, kiedy i gdzie. I czy w og�le.
Lanfear u�miechn�a si� swoim s�odkim, zdradzieckim u�miechem.
- Zawsze by�e� �wini�, Rahvin, ale rzadko g�upcem. Ta kobieta jest Aes Sedai. Co si� stanie, je�li zrozumiej�, �e j� straci�y? Czy zawsze wysy�asz herold�w, aby wszem wobec oznajmiali miejsce twego pobytu?
- Przenoszenie? - warkn��. - Ona nie jest do�� silna, by j� wypuszcza� na dw�r bez opiekunki. Niedouczone dzieci nazywaj� Aes Sedai, podczas gdy jedna po�owa tego, co wiedz�, to sztuczki samouk�w, druga za� ledwie dotyka powierzchni prawdziwej wiedzy.
- Czy nadal by� tak szydzi�, gdyby trzyna�cioro tych niedouczonych dzieci otoczy�o ci� kr�giem?
Ch�odne szyderstwo w jej g�osie uk�u�o go niczym ��d�o osy, ale nie da� niczego po sobie pozna�.
- Powzi��em stosowne �rodki ostro�no�ci, Lanfear. Ona nie jest jedn� z moich "�licznotek do zabawy", jak je nazywasz, lecz lokaln� agentk� Wie�y. Donosi dok�adnie to, co ja chc�, i robi to ch�tnie. Te, kt�re s�u�� Wybranym w Wie�y, powiedzia�y mi, gdzie j� znajd�. - Wkr�tce nadejdzie dzie�, gdy �wiat porzuci miano Przekl�tych i ukl�knie przed Wybranymi. Tak zosta�o przyobiecane, ju� bardzo dawno temu. - Dlaczego tutaj przysz�a�, Lanfear? Z pewno�ci� nie z pro�b� o pomoc dla bezbronnej niewiasty.
Wzruszy�a tylko ramionami.
- Je�eli o mnie chodzi, mo�esz igra� ze swoimi zabawkami, jak ci si� �ywnie podoba. Trudno pos�dza� ci� o nadmiern� go�cinno��, Rahvin, a wi�c wybaczysz mi, je�li... - Srebrny dzban uni�s� si�. z ma�ego stoliczka przy ��ku Rahvina i przechyli�, aby wla� nieco ciemnego wina do kutego, z�otego pucharu. Kiedy dzban spocz�� na poprzednim miejscu, puchar pop�yn�� w powietrzu ku d�oni Lanfear. Oczywi�cie, nie poczu� nic pr�cz leciutkiego dreszczu na sk�rze, nie widzia� �adnych strumieni; to mu si� nigdy nie podoba�o. Fakt, �e ona by�a zdolna spostrzec r�wnie niewiele z jego splot�w, oznacza� jego zdaniem tylko nieznaczn� r�wnowag�.
- Dlaczego? - zapyta� ponownie.
Spokojnie wypi�a �yk wina, zanim odpowiedzia�a.
- Poniewa� nas unikasz, pojawi si� tutaj kilkoro Wybranych. Ja przyby�am pierwsza, aby� nie uzna� tego za atak.
- Pozostali? Jaki� wasz nowy plan? Jaki mog� mie� po�ytek z cudzych plan�w? - Nagle za�mia� si� g��bokim, d�wi�cznym �miechem. - A wi�c to jednak nie �aden atak? Ty by� nigdy nie zaatakowa�a otwarcie, prawda? By� mo�e nie jeste� taka paskudna jak Moghedien, zawsze jednak preferowa�a� flanki i ty�y. Tym razem zaufam ci na tyle, by ci� wys�ucha�. Zw�aszcza �e mam ci� na oku.
Kto zaufa�by Lanfear do tego stopnia, by pozwoli� jej stan�� za swymi plecami, ju� przez to zas�ugiwa� na n�, kt�ry mog�aby mu wbi� w plecy. Nawet gdy si� jej nie spuszcza�o z oczu, nie by�a szczeg�lnie godna zaufania; cho�by dlatego, �e jej nastroje by�y a� nadto zmienne.
- Kto jeszcze ma uczestniczy� w tym spotkaniu?
Tym razem ostrze�enie by�o zupe�nie wyra�ne - dzie�o m�czyzny - kiedy otworzy�a si� kolejna brama, ukazuj�c marmurowe �uki wychodz�ce na szerokie kamienne balkony, a za nimi mewy ko�uj�ce i krzycz�ce na bezchmurnym b��kitnym niebie. Na koniec w przej�ciu pojawi� si� cz�owiek, przeszed� przez nie, a ono zamkn�o si� za nim.
Sammael by� mocno zbudowany, wr�cz masywny, sprawia� wra�enie ro�lejszego, ni�li by� w rzeczywisto�ci, porusza� si� szybkim, energicznym krokiem, zdradzaj�c porywcze usposobienie. B��kitnooki, z�otow�osy, z brod� przystrzy�on� w idealny prostok�t, zapewne wyr�nia�by si� jako m�czyzna niezwykle przystojny, gdyby nie uko�na blizna w poprzek twarzy, jakby kto� go smagn�� rozgrzanym do czerwono�ci pogrzebaczem od nasady w�os�w a� do szcz�ki. M�g� kaza� j� usun��, kiedy tylko si� pojawi�a, ile to ju� lat temu, ale postanowi� tego nie czyni�.
Po��czony z saidinem r�wnie mocno jak Rahvin - stoj�c tak blisko, Rahvin m�g� to wyczu�, wprawdzie niejasno, ale jednak - Sammael zmierzy� go zm�czonym wzrokiem.
- Spodziewa�em si� dziewek s�u�ebnych i tancerek, Rahvin. Czy�by znu�y�y ci� wreszcie takie rozrywki, po tych wszystkich latach?
Lanfear za�mia�a si�, nie odrywaj�c ust od pucharu.
- Czy kto� wspomina� rozrywki?
Rahvin nawet nie zauwa�y�, jak otworzy�a si� trzecia brama, za kt�r� mo�na by�o dostrzec wielk� komnat� pe�n� basen�w i wysmuk�ych kolumn, nagich niemal�e akrobat�w i s�u��cych maj�cych na sobie jeszcze skromniejsz� odzie�. Siedzia� w�r�d nich ponury, wychud�y starzec w zmi�tym kaftanie, zupe�nie do nich nie pasuj�cy. W �lad za nowo przyby��, kroczy�o dwoje s�u��cych w przejrzystych skrawkach materii, dobrze umi�niony m�czyzna, trzymaj�cy kut� w z�ocie tac� i pi�kna, lubie�na kobieta niepewnie nalewaj�ca wino z r�ni�tego w krysztale dzbana do stosownego kielicha stoj�cego na tacy. Nie dato si� dostrzec niczego wi�cej, bo brama zamigota�a i znik�a.
W ka�dym innym towarzystwie, w kt�rym nie by�oby Lanfear, Graendel zosta�aby uznana za kobiet� osza�amiaj�co pi�kn�, bujn� i dojrza��. Odziana by�a w bardzo obcis�� sukni� z zielonego jedwabiu. Na piersiach ko�ysa� si� rubin wielko�ci kurzego jaja, d�ugie w�osy barwy s�o�ca zdobi� diadem r�wnie� wysadzany rubinami. Przy Lanfear by�a jednak tylko zwyczajn� pulchn� �licznotk�. Je�li nawet martwi�o j� to nie chciane por�wnanie, jej pe�en rozbawienia u�miech nie zdradza� tego.
Z�ote bransolety zad�wi�cza�y, kiedy pomacha�a upier�cienion� d�oni�, daj�c znak stoj�cej za ni� dziewczynie, kt�ra szybko wsun�a