3819

Szczegóły
Tytuł 3819
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3819 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3819 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3819 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ROBERT JORDAN KORONA MIECZY (PRZE�O�Y�A KATARZYNA KAR�OWSKA) SCAN-DAL ROZDZIA� 1 WZORY WEWN�TRZ WZOR�W Sevanna z pogard� spogl�da�a na swoje towarzyszki, siedz�ce - w szatach a� poszarza�ych od kurzu - razem z ni� w kr�gu na niewielkiej polanie. Niemal ca�kowicie bezlistne ga��zie ponad ich g�owami dostarcza�y odrobin� przynosz�cego ch��d cienia. Cho� miejsce, w kt�rym Rand al�Thor ciska� �mierci�, znajdowa�o si� ponad sto mil na zach�d, tamte wci�� jednak sprawia�y wra�enie, jakby ca�y czas mia�y ochot� ogl�da� si� przez rami�. Pozbawione namiot�w-�a�ni nie by�y w stanie porz�dnie si� wyk�pa�, tylko po�piesznie przemywa�y twarze i d�onie pod koniec kolejnego dnia. Osiem ma�ych srebrnych fili�anek, ka�da z innego kompletu, sta�o obok niej na zesch�ych li�ciach, a przy nich nape�niony wod� srebrny dzbanek, lekko odkszta�cony w trakcie ich odwrotu. - Albo Car�a�carn nas nie �ciga - oznajmi�a nagle - albo nie potrafi nas znale��. Obie mo�liwo�ci uznaj� za zadowalaj�ce. Kilka naprawd� a� podskoczy�o. Okr�g�a twarz Tion zblad�a, a Modarra zacz�a rozciera� przedramiona. Modarra by�aby nawet �adna, gdyby nie jej wzrost i gdyby nie pr�bowa�a przez ca�y czas matkowa� tym, kt�re akurat znalaz�y si� w pobli�u. Alarys z niezwyk�� pieczo�owito�ci� zacz�a nagle wyg�adza� sp�dnice, ju� i tak przecie� schludnie roz�o�one na ziemi wok� niej, pr�buj�c nie zwraca� uwagi na to, czego nie chcia�a dostrzec. K�ciki w�skich ust Meiry opad�y, ale kt�by potrafi� powiedzie�, czy znamionowa�o to dezaprobat� wzgl�dem nie skrywanego strachu, jakim napawa� pozosta�e Car�a�carn, czy te� strach w�asny? Mia�y zreszt� wszelkie powody, aby si� ba�. Min�y dwa pe�ne dni od bitwy, a przy Sevannie zgromadzi�o si� mniej ni� dwadzie�cia tysi�cy w��czni. Nie dotar�a jeszcze na miejsce Therava wraz z wi�kszo�ci� M�drych, kt�re atakowa�y od zachodu. Niekt�re z nieobecnych pewnie spr�buj� powr�ci� na Sztylet Zab�jcy Rodu, jak wiele jednak nigdy ju� nie zobaczy wschodu s�o�ca? Nikt nie pami�ta� takiej rzezi, tylu zabitych w tak kr�tkim czasie. Nawet w��cznie algai�d�siswai niepr�dko zata�cz�. Sporo wi�c by�o powod�w do obaw, jednak nie istnia�o �adne usprawiedliwienie dla ich okazywania. Jak mo�na pozwoli�, by twarz odbija�a wn�trze - przecie� nie by�y �adnymi mieszkankami mokrade�, kt�re obna�aj� swe serca i dusze na oczach wszystkich. Rhiale chyba w ko�cu poj�a w czym rzecz. - Je�eli mamy to zrobi�, lepiej zaraz zacznijmy -mrukn�a a� sztywna z za�enowania. By�a jedn� z tych, kt�re wcze�niej okaza�y strach. Sevanna wyj�a z sakwy niewielk� szar� kostk� i umie�ci�a na zbr�zowia�ych li�ciach po�rodku kr�gu. Someryn po�o�y�a d�onie na kolanach. Pochyli�a si� g��boko do przodu, by dok�adnie jej si� przyjrze�. Wygl�da�o to tak, jakby chcia�a wr�cz wyskoczy� ze swojej czerwonej bluzki. Nosem niemal�e dotkn�a kostki. Wszystkie �cianki sze�cianu pokrywa�y skomplikowane wzory, a zbli�ywszy wzrok, mo�na by�o dostrzec delikatniejsze wzory wewn�trz, a w nich nast�pne, nakre�lone jeszcze subtelniejszym rytem, wreszcie prawie niewidoczn� mgie�k� kolejnych szczebli komplikacji wzoru. W jaki spos�b mo�na by�o je wykona� - tak drobne, tak cienkie, tak precyzyjne - Sevanna nie mia�a poj�cia. Kiedy� my�la�a, �e kostka jest wykonana z kamienia, teraz jednak nie by�a ju� tego taka pewna. Wczoraj upu�ci�a j� przypadkowo na kamie� i nawet jedna linia rze�bie� nie zosta�a zarysowana. Je�li to w og�le by�y rze�bienia. Ta rzecz musia�a by� ter�angrealem - tyle tylko wiedzia�y. - Najs�abszym z mo�liwych strumieni Ognia nale�y lekko musn�� tutaj, to miejsce, kt�re wygl�da jak wykrzywiony sierp ksi�yca - poinformowa�a je - i jeszcze jednym tutaj, na g�rze, ten znak przypominaj�cy grot b�yskawicy. - Someryn wyprostowa�a si� raptownie. - Co si� w�wczas stanie? - zapyta�a Alarys, przeczesuj�c w�osy palcami. Gest z pozoru wydawa� si� m�g� zupe�nie przypadkowy, wiadomo jednak, �e zawsze znajdowa�a spos�b na to, by przypomnie� pozosta�ym, i� jej w�osy maj� czarn� barw�, w odr�nieniu od powszechnie spotykanej s�omianej lub rudej. Sevanna u�miechn�a si�. Cieszy�o j� zawsze, gdy wiedzia�a co�, o czym one nie mia�y poj�cia. - U�yj� jej do przywo�ania mieszka�ca mokrade�, od kt�rego j� otrzyma�am. - Tyle ju� zd��y�a� nam powiedzie� - oznajmi�a Rhiale ze skwaszon� min�, a Tion bez os�onek zapyta�a: - W jaki spos�b go wezwiesz? - Mog�a si� obawia� Randa al�Thora, ale poza nim ju� nikogo. Z pewno�ci� za� nie Sevanny. Belinde delikatnie pog�adzi�a tajemniczy sze�cian ko�cistym palcem, zmarszczy�a czo�o nad wyp�owia�ymi od s�o�ca brwiami. Zachowuj�c niewzruszone oblicze, Sevanna z irytacj� opanowa�a mimowolne gesty d�oni, kt�re jakby same z siebie pr�bowa�y musn�� naszyjnik lub poprawi� szal. - Powiedzia�am wam wszystko, co wiem. - Jej zdaniem zreszt� znacznie wi�cej ni� naprawd� by�o konieczne, niemniej nie da�o si� inaczej. W przeciwnym razie wszystkie zosta�yby z ty�u razem z w��czniami i reszt� M�drych, jedz�c czerstwy chleb i suszone mi�so. Lub nawet w�drowa�yby ju� na wsch�d, poszukuj�c jakich� �lad�w tych, kt�rym uda�o si� przetrwa�. I ogl�daj�c za siebie w poszukiwaniu oznak po�cigu. Wyruszywszy p�no, wci�� mog�y przeby� pi��dziesi�t mil bez zatrzymywania si�. - S�owami nie obedrzecie ody�ca ze sk�ry, podobnie jak nie jeste�cie w stanie zabi� go gadaniem. Je�eli postanowi�y�cie przedosta� si� do g�r, a potem ju� do ko�ca �ycia ucieka� i ukrywa� si�, to w takim razie id�cie. Je�li nie, zr�bcie to, co konieczne, a ja zadbam o reszt�. W b��kitnych oczach Rhiale wida� by�o bezmy�lny op�r, podobny wyraz mia�y szare oczy Tion. Nawet Modarra spogl�da�a, jakby mia�a w�tpliwo�ci, a przecie� ona, oraz Someryn, w najwi�kszym stopniu uznawa�y jej w�adz�. Sevanna czeka�a, z pozoru zupe�nie spokojna, nie mia�a ochoty niczego m�wi� im po raz drugi, czy cho�by o cokolwiek pyta�. Wewn�trz jednak a� wrza�a z gniewu. Nie dopu�ci do pora�ki, tylko z tego powodu, �e te kobiety maj� tch�rzliwe serca. - Je�li tak trzeba - westchn�a w ko�cu Rhiale. Z wyj�tkiem nieobecnej Theravy ona przeciwstawia�a jej si� najcz�ciej, jednak Sevanna �ywi�a w zwi�zku z tym swoje nadzieje. Kark, kt�ry odmawia� ugi�cia si�, bardzo cz�sto okazywa� si� p�niej najbardziej podatny. Sprawdza�o si� to zar�wno w przypadku kobiet, jak i m�czyzn. Rhiale i pozosta�e spojrza�y teraz na kostk�, niekt�re zmarszczy�y brwi. Sevanna oczywi�cie nie mog�a niczego dostrzec. Zda�a sobie spraw�, �e w istocie, nawet gdyby nic nie zrobi�y, mog�yby si� spokojnie upiera�, �e kostka nie funkcjonuje, ona za� nie mia�a sposobu, by si� przekona�, czy nie k�ami�. Niemniej jednak w pewnej chwili Someryn wci�gn�a ze �wistem powietrze, a Meira wyszepta�a: - Pobiera wi�cej. Patrzcie. - Wskaza�a d�oni�. - Ogie� tutaj i tutaj, i Ziemia, i Powietrze oraz Duch, kiedy wype�ni� te ��obienia. - Nie wszystkie - powiedzia�a Belinde. - Mo�na to zrobi� na r�ne sposoby, jak s�dz�. I s� te� miejsca, gdzie strumienie... skr�caj� si�... wok� czego�, czego nie ma. -Na jej czole pojawi�y si� zmarszczki: - Musi pobiera� te� m�sk� cz��. Kilka odsun�o si� nieznacznie, poprawiaj�c szale, wyg�adzaj�c sp�dnice, jakby chcia�y otrzepa� je z ziemi. Sevanna odda�aby wszystko, by zobaczy� to, co one. Jak mog� by� takie tch�rzliwe? Jak mog� pozwala� sobie na okazywanie tego? Na koniec Modarra rzek�a: - Ciekawe, co si� stanie, je�li dotkniemy go Ogniem w innym miejscu? - Szkatu�ka foniczna mo�e si� stopi�, je�li zasilicie j� w nieodpowiedni spos�b albo przeniesiecie za du�o Mocy - oznajmi� m�ski g�os dobiegaj�cy jakby znik�d. - Szkatu�ka mo�e nawet... G�os urwa� si� nagle, gdy kobiety w jednej chwili skoczy�y na r�wne nogi, rzucaj�c czujne spojrzenia mi�dzy drzewa. Alarys i Modarra posun�y si� nawet do tego, �e wyci�gn�y swoje no�e zza pas�w, cho� jaki z nich w�a�ciwie po�ytek, skoro dysponowa�y Jedyn� Moc�? W�r�d pr�gowanych s�onecznych cieni nie porusza�o si� nic, nawet ptak. Sevanna ani drgn�a. Od pocz�tku wierzy�a w moc tych kobiet, o wiele wi�ksz� ni� sugerowa� tamten mieszkaniec mokrade�. Sama kostka nie budzi�a �adnych w�tpliwo�ci. A g�os, kt�ry si� rozleg�, z pewno�ci� nale�a� do Caddara. Mieszka�cy mokrade� zawsze miewali wiele imion, o nim nie wiedzia�a nic ponad to. Cz�owiek wielu tajemnic, tak o nim my�la�a. - Wracajcie na swoje miejsca - rozkaza�a. - I sple�cie strumienie, jak by�y. W jaki niby spos�b mam go wezwa�, skoro wy boicie si� nawet jego g�osu? Rhiale odwr�ci�a si� z otwartymi ze zdziwienia ustami i niedowierzaniem w oczach. Bez w�tpienia zastanawia�a si�, sk�d ona wie, �e zaprzesta�y przenoszenia - ta kobieta naprawd� nie potrafi�a my�le� zbyt jasno. Powoli, niespokojnie, znowu zbi�y si� w kr�g. - A wi�c jeste� wreszcie - powiedzia� g�os Caddara, nadal dochodz�cy jakby znik�d. - Czy masz al�Thora? Co� w tonie jego g�osu wzbudzi�o jej czujno��. Nie m�g� wiedzie�. Ale wiedzia�. Zrezygnowa�a wi�c ze wszystkiego, co wcze�niej zamierza�a powiedzie�. - Nie, Caddar. Mimo to wci�� musimy porozmawia�. Zobaczymy si� za dziesi�� dni w miejscu, gdzie spotkali�my si� po raz pierwszy. - By�a w stanie szybciej dotrze� do tej doliny w Sztylecie Zab�jcy Rodu, potrzebowa�a jednak czasu, by si� przygotowa�. Sk�d wiedzia�? - Dobrze chocia�, �e powiedzia�a� mi prawd�, dziewezyno- sucho rzuci� Caddar. - Nauczysz si� jeszcze, �e nie lubi�; jak si� mnie ok�amuje. Nie zrywajcie po��czenia, �ebym m�g� zlokalizowa� miejsce; a zaraz przyb�d�. Sevanna wstrz��ni�ta patrzy�a na kostk�. �Dziewczyno?� - Co powiedzia�e�? - zapyta�a. �Dziewczyno!� Nie mog�a uwierzy� w�asnym uszom. Rhiale w bardzo znacz�cy spos�b stara�a si� na ni� nie patrze�, za� usta Meiry wykrzywi� u�miech, osobliwy, cho�by dlatego; �e tak rzadko na nich go�ci�. Westchnienie Caddara roznios�o si� po polanie. - Powiedz swojej M�drej, �eby robi�a dok�adnie to, co w�a�nie robi... i nic innego... a ja do ciebie przyb�d�. - Wymuszona cierpliwo�� przebija�a wyra�nie w jego g�osie niczym zgrzytanie kamieni w �arnach. Kiedy ju� dostanie to, czego chcia�a od tego mieszka�ca mokrade�, odzieje go w biel gai�shain. Nie; w czer�! Co masz na my�li, m�wi�c; �e przyb�dziesz, Caddar? Odpowiedzi� by�o milczenie. - Caddar, gdzie jeste�? - Cisza. - Caddar? Pozosta�e wymieni�y zaniepokojone spojrzenia. - Czy on oszala�? - zapyta�a Tion. Alarys mrukn�a, �e inaczej by� nie mo�e, za� Belinde gniewnie dopytywa�a si�, jak d�ugo jeszcze b�d� trwa�y te bzdury. - P�ki nie powiem; �e ju� koniec - cicho odrzek�a Sevanna, wpatruj�c si� w kostk�. W sercu czu�a delikatne uk�ucia nadziei Je�li m�g� tego dokona�, w�wczas z pewno�ci� dostarczy r�wnie� reszt� z tego, co obieca�. I mo�e... Nie, nie b�dzie rozbudza� w sobie nadmiernych oczekiwa�. Spojrza�a w g�r�, poprzez ga��zie, kt�re niemal�e splata�y si� ze sob� w prze�wicie polany. S�o�cu zosta�o jeszcze troch� drogi do szczytu niebosk�onu. - Je�li nie przyb�dzie przed po�udniem, ruszamy. Tymi s�owami jakby przepe�ni�a kielich ich wytrzyma�o�ci - zacz�y narzeka� jedna przez drug�. - A do tego czasu b�dziemy tu tkwi� niczym martwe kamienie? - Alarys odrzuci�a g�ow� w �wiczonym chyba latami ge�cie, przerzucaj�c wszystkie w�osy na jedno z ramion. - Czekaj�c na mieszka�ca mokrade�? - Cokolwiek on ci obieca�, Sevanna - oznajmi�a Rhiale, chmurz�c czo�o - nie mo�e by� tego warte. - On jest szalony - warkn�a Tion. Modarra skin�a g�ow� w kierunku kostki. - A co, je�li wci�� nas s�yszy? Tion parskn�a pogardliwie, Someryn za� rzek�a: - Dlaczego mia�oby nas interesowa�, czy jaki� m�czyzna s�yszy, co m�wimy? Niemniej, ja nie mam ochoty czeka� na niego. - Co, je�li on jest taki, jak ci mieszka�cy mokrade� w czarnych kaftanach? - Belinde zacisn�a usta tak mocno, �e sta�y si� niemal tak w�skie jak wargi Meiry. - Nie gadaj g�upstw - warkn�a Alarys. - Mieszka�cy mokrade� z miejsca zabijaj� takich ludzi. Cokolwiek twierdz� algai�d�siswami, to musia�o by� dzie�o Aes Sedai. I Randa al�Thora. - D�wi�k tego imienia sprawi�, �e zapad�a bolesna cisza, nie trwa�a jednak d�ugo. - Caddar musi mie� tak� sam� kostk� jak ta tutaj - powiedzia�a Belinde. - I musi mie� kobiet� z darem, kt�ra sprawia, �e kostka dzia�a. - Aes Sedai? - Rhiale parskn�a z niesmakiem. - Nawet je�li jest z nim dziesi�� Aes Sedai, prosz� niech przyjd�. Zajmiemy si� nimi tak, jak sobie na to zas�u�y�y. Meira za�mia�a si� sucho, stosownie do wyrazu jej w�skiej twarzy. - Chyba ju� zaczynasz wierzy�, �e to one zabi�y Desaine. - Uwa�aj na to, co m�wisz! - warkn�a Rhiale. - Tak - wymamrota�a niespokojnie Someryn. - Nieostro�ne s�owa mog� wpa�� w niepowo�ane uszy. �miech Tion by� kr�tki i nieprzyjemny. - Ca�a wasza banda ma mniej odwagi ni� jeden mieszkaniec mokrade�. - Co sprawi�o, �e Someryn oczywi�cie odwarkn�a jej, a potem Modarra, za� Meira wyrzek�a s�owa, kt�re nale�a�oby potraktowa� jako wyzwanie, gdyby nie by�y M�drymi, Alarys zareagowa�a na nie jeszcze ostrzej, a Belinde... Ich sprzeczka irytowa�a Sevann�, chocia� r�wnocze�nie stanowi�a gwarancj�, �e nie b�d� przeciwko niej spiskowa�. Nie dlatego jednak unios�a d�o�, nakazuj�c milczenie. Rhiale spojrza�a na ni� spod zmarszczonych brwi, ju� otworzy�a usta, lecz w tej chwili us�ysza�y to, co ona. Co� zaszele�ci�o w�r�d zesch�ych li�ci zalegaj�cych u podn�a drzew. �aden Aiel nie czyni�by takiego ha�asu, nawet je�li kt�ry� zdecydowa�by si� podej�� do M�drych nie wezwany, �adne zwierz� nie zbli�y�oby si� na tyle do ludzi. Tym razem ona r�wnie�, jak pozosta�e, powsta�a. Pojawi�y si� dwie sylwetki, m�czyzna i kobieta, pod ich stopami ga��zie p�ka�y z takim trzaskiem, �e mogliby obudzi� chyba nawet kamie�. Tu� przed skrajem polany przystan�li, m�czyzna pochyli� lekko g�ow�, by przem�wi� do kobiety. To by� Caddar w swoim niemal�e ca�kowicie czarnym kaftanie obrze�onym koronk� wok� szyi i przy mankietach. Przynajmniej nie mia� miecza. Wygl�dali, jakby si� k��cili. Sevanna pomy�la�a, �e powinna przecie� s�ysze� cho�by szmer ich s��w, jednak panowa�a absolutna cisza. Caddar by� niemal o d�o� wy�szy od Modarry - wysoki jak na mieszka�ca mokrade�, czy nawet na Aiela - a kobieta si�ga�a mu nie wy�ej jak do piersi. Ciemnow�osa i smag�a jak on, pi�kna na tyle, by Sevanna poczu�a uk�ucie zazdro�ci, mia�a na sobie czerwone jedwabie tak skrojone, �e ukazywa�y wi�cej dekoltu, ni�li to mia�o miejsce w przypadku Someryn. Jakby my�li mia�y si�� wezwania, Someryn stan�a obok Sevanny. - Ta kobieta ma dar - wyszepta�a, nie spuszczaj�c oczu z tych dwojga. - Splot�a zabezpieczenie. - Zaciskaj�c usta, doda�a jeszcze niech�tniej: - Jest silna. Bardzo silna. - W jej ustach takie s�owa naprawd� du�o znaczy�y. Sevanna nigdy nie potrafi�a poj��, dlaczego si�a w�adania Moc� tak ma�o znaczy�a w�r�d M�drych... r�wnocze�nie b�d�c za to niewymownie wdzi�czna, inaczej jej sprawa by�aby z g�ry przegrana... ale Someryn chwali�a si�, �e nigdy w �yciu nie spotka�a kobiety r�wnie silnej jak ona sama. Z tonu jej g�osu Sevanna �atwo wywnioskowa�a, �e tamta kobieta musi by� znacznie silniejsza. W chwili obecnej nie dba�a wcale, czy tamta potrafi przenosi� g�ry, czy te� ledwie zapali� �wiec�. Musia�a by� Aes Sedai. Jej oblicze nie posiada�o cech charakterystycznych, jednak kilka twarzy tych, kt�re Sevanna spotka�a, r�wnie� ich nie mia�o. W ten spos�b zapewne Caddar by� w stanie uruchomi� sw�j ter�angreal. Dzi�ki temu w�a�nie potrafi� je znale�� i przyby�. Nadzwyczaj szybko, w�a�ciwie bez zb�dnej zw�oki. Wynikaj�ce st�d mo�liwo�ci sprawia�y, �e jej nadzieje ros�y. Pozostawa�a jednak kwestia wzajemnych stosunk�w - kto, mianowicie, b�dzie rozkazywa�? - Przesta�cie ju� przenosi� - nakaza�a. Wci��, by� mo�e, s�ysza� dzi�ki kostce wszystko, co m�wi�y. Rhiale obdarzy�a j� spojrzeniem, w kt�rym zobaczy�a prawie lito��. - Someryn ju� dawno przesta�a, Sevanna. Teraz jednak nic ju� nie mog�o zepsu� jej nastroju. U�miechn�a si� i powiedzia�a: - Bardzo dobrze. Pami�tajcie, co wam m�wi�am. Ja b�d� prowadzi�a rozmow�. - Wi�kszo�� z tamtych skin�a g�owami, Rhiale jednak prychn�a. Sevanna nie przesta�a si� u�miecha�. M�drych nie spos�b by�o obr�ci� w gai�shain, jednak tak wiele zu�ytych obyczaj�w zosta�o ju� odrzuconych, �e i ten r�wnie� mo�e spotka� podobny los. Caddar i kobieta ruszyli naprz�d, a Someryn znowu szepn�a: - Wci�� nie wypuszcza �r�d�a. - Usi�d� obok mnie - po�piesznie nakaza�a jej Sevanna. - Dotkniesz mojej nogi, kiedy b�dzie przenosi�. - Jak�e by�o to dla niej upokarzaj�ce. Ale musia�a wiedzie�. Usiad�a, podwijaj�c pod siebie nogi, pozosta�e przy��czy�y si� do niej, zostawiaj�c miejsce dla Caddara i kobiety. Someryn usiad�a dostatecznie blisko, by ich kolana styka�y si� ze sob�. Sevanna �a�owa�a, �e nie ma krzes�a. - Widz� ci�, Caddar - oznajmi�a formalnie, mimo doznanej uprzednio obrazy. - Usi�d� razem ze swoj� kobiet�. Chcia�a si� przekona�, jak Aes Sedai zareaguje na jej s�owa, ale tamta tylko nieznacznie unios�a brwi i u�miechn�a si� leniwie. Jej oczy by�y tak czarne jak jego, czarne jak oczy kruka. W postawach pozosta�ych M�drych zaznaczy�a si� pewna sztywno��. Gdyby tamte Aes Sedai przy studniach nie da�y Randowi al�Thorowi wyrwa� si� na wolno��, z pewno�ci� zabi�yby lub schwyta�y wszystkie, co do jednej. Ta tutaj Aes Sedai musia�a by� tego �wiadoma - skoro Caddar najwyra�niej wiedzia�, co si� tam wydarzy�o - jednak z jej twarzy mo�na by�o wyczyta� ka�de chyba z uczu�, opr�cz jednego - strachu. - To jest Maisia - oznajmi� Caddar, siadaj�c na ziemi, w niewielkiej przestrzeni, jak� dla� zostawi�y. Z jakiego� powodu nie lubi� zbli�a� si� do ludzi bardziej ni� na odleg�o�� ramienia. By� mo�e obawia� si� ciosu no�em. - Powiedzia�em ci, by� wykorzystywa�a pojedyncz� M�dr�, Sevanna, nie sze��. Niekt�rzy m�czy�ni mog� nabra� podejrze�. - Z jakiego� powodu wydawa� si� rozbawiony. Natomiast jego kobieta, Maisia, kiedy wymieni� jej imi�, przerwa�a na moment wyg�adzanie fa�d swych sp�dnic i spojrza�a na niego z tak� w�ciek�o�ci�, jakby chcia�a obedrze� go �ywcem ze sk�ry. By� mo�e wola�a, aby jej imi� pozosta�o tajemnic�. Jednak nie powiedzia�a nic. Po chwili usiad�a obok niego, jej u�miech powr�ci� tak raptownie, jakby w og�le nigdy nie znika�. Nie pierwszy raz Sevanna by�a wdzi�czna, �e u mieszka�c�w mokrade� wszystkie uczucia widoczne s� jak na d�oni. - Przynios�e� t� rzecz, kt�r� mo�na kontrolowa� Randa al�Thora? - Nawet nie zerkn�a na dzban z wod�. Skoro on okaza� si� tak niegrzeczny, dlaczego ona mia�aby zachowywa� si� uprzejmie? Kiedy pierwszy raz si� spotkali, odnosi� si� do niej zupe�nie inaczej. By� mo�e obecno�� Aes Sedai dodawa�a mu �mia�o�ci. Caddar spojrza� na ni� pytaj�co. Podobnie jak Maisia. - Po co, skoro go nie schwyta�a�? - Schwytam - oznajmi�a bezbarwnym g�osem, a on si� u�miechn��. Podobnie Maisia. - Kiedy wi�c to uczynisz?- W jego u�miechu wyra�nie mog�a dostrzec zw�tpienie i niedowierzanie. U�miech kobiety za� by� szyderczy. Dla niej r�wnie� znajdzie si� czarna szata. - Dzi�ki temu, co posiadam, mo�na go kontrolowa�, gdy ju� zostanie schwytany, ale nie mo�na go tym pokona�. Nie chc� ryzykowa�, �e dowie si� o mnie, p�ki go nie z�apiesz. -W najmniejszym stopniu nie wydawa� si� zawstydzony konieczno�ci� wyra�enia na g�os swych obaw. Sevanna zd�awi�a w sobie uczucie rozczarowania. Jedna z nadziei rozwia�a si�, ale wci�� by�y pozosta�e. Rhiale i Tion splot�y d�onie i patrzy�y wprost przed siebie, poza kr�g, poza miejsce, gdzie siedzia�; ju� nie by�o warto go s�ucha�. Rzecz jasna nie wiedzia�y wszystkiego. - Co z Aes Sedai? Czy dzi�ki tej rzeczy je r�wnie� mo�na kontrolowa�? - Rhiale i Tion przesta�y wpatrywa� si� w przestrze�. Brwi Belinde zadr�a�y, a Meira po prostu spojrza�a wprost na ni�. Sevanna mog�a tylko przeklina� brak samokontroli u tamtych. Caddar by� jednak r�wnie �lepy jak wszyscy mieszka�cy mokrade�. Odrzuci� g�ow� do ty�u i roze�mia� si�. - Chcesz powiedzie�, �e nie uda�o ci si� z al�Thorem, ale z�apa�a� Aes Sedai? Pr�bowa�a� schwyta� or�a, a w r�ku zosta�o ci tylko kilka skowronk�w! - Czy mo�esz dostarczy� co� takiego dla Aes Sedai? -Mia�a ochot� zgrzyta� z�bami. Poprzednim razem potrafi� okaza� jej stosown� grzeczno��. Wzruszy� ramionami. - By� mo�e. Je�li cena oka�e si� odpowiednia. - W tej chwili, jak nigdy przedtem, ca�a sprawa by�a zupe�nie bez znaczenia. A skoro ju� o tym mowa, Maisia r�wnie� straci�a wszelkie zainteresowanie. Dziwne, je�li rzeczywi�cie by�a Aes Sedai. A przecie� nie mog�a by� nikim innym. - Tw�j j�zyk ciska kwieciste s�owa na wiatr, mieszka�cu mokrade� - orzek�a Tion bezbarwnym g�osem. - Jaki masz dow�d na to, co m�wisz? - Chocia� raz Sevanna nie mia�a pretensji, �e kt�ra� odezwa�a si� za ni�. Twarz Caddara skurczy�a si� nagle, jakby by� co najmniej wodzem klanu, jakby potrafi� zrozumie� obraz�, ale w jednej chwili u�miech zn�w powr�ci� na jego usta. - Jak sobie �yczysz. Maisia, zabaw si� ze szkatu�k� foniczn� na ich u�ytek. Someryn poprawi�a sp�dnice i przycisn�a mocno k�ykcie do uda Sevanny, a wtedy szara kostka unios�a si� w powietrze, na wysoko�� kroku. Zacz�a podskakiwa� w t� i we w t�, jakby podrzucana wieloma d�o�mi, potem przekrzywi�a si� i zawis�a na osi przechodz�cej przez jeden z rog�w niczym b�k, wiruj�c coraz szybciej i szybciej, p�ki jej kontury nie zacz�y si� zamazywa�. - Mo�e chcia�aby� zobaczy�, jak balansuje ni� na swoim nosie? - zapyta� Caddar, wyszczerzaj�c z�by w u�miechu. Smag�a kobieta przymru�y�a oczy, patrzy�a prosto przed siebie, u�miech na jej twarzy by� ju� wyra�nie wymuszony. - S�dz�, �e pokaza�am ju� do��, Caddar - oznajmi�a ch�odno. Za to kostka... szkatu�ka foniczna?... nie przestawa�a wirowa�. Sevanna powoli odliczy�a do dwudziestu, wreszcie przem�wi�a. - Wystarczy. - Mo�esz ju� przesta�, Maisia - powiedzia� Caddar. -Od�� j� z powrotem na miejsce. - Dopiero w�wczas kostka powoli opad�a i osiad�a na ziemi, w miejscu gdzie pocz�tkowo spoczywa�a. Mimo smag�ej sk�ry twarz kobiety wyra�nie poblad�a. Z w�ciek�o�ci. B�d�c sama, Sevanna roze�mia�aby si� i zata�czy�a z rado�ci. W obecnej sytuacji musia�a bardzo si� stara�, by �adne z przepe�niaj�cych j� uczu� nie odbi�o si� na twarzy. Rhiale i pozosta�e by�y zbyt zaj�te pogardliw� obserwacj� Maisii, by cokolwiek zauwa�y�. Co dzia�a�o na jedn� kobiet� posiadaj�c� dar, b�dzie te� dzia�a� na inne. Nie b�dzie tak w przypadku Someryn i Modarry, by� mo�e jednak dla Rhiale i Theravy... Nie mog�a jednak wygl�da� na zbyt zadowolon�, skoro tamte wiedzia�y przecie�, �e nie istniej� �adne pojmane Aes Sedai. - Oczywi�cie - ci�gn�� dalej Caddar - zajmie mi troch� czasu, zanim b�d� m�g� wam dostarczy� wszystko, co chcecie. - Jego oczy roz�wietli� chytry b�ysk, daremnie pr�bowa� go skry�. By� mo�e inny mieszkaniec mokrade� niczego by nie dostrzeg�. - Ostrzegam was jednak, cena nie b�dzie niska. Sevanna mimowolnie pochyli�a si� do przodu. - A spos�b, dzi�ki kt�remu dosta�e� si� tutaj tak szybko? Ile chcesz za to, �eby ona nas nauczy�a? - Uda�o jej si� zachowa� g�os pozbawiony ca�kowicie wyrazu, jednak obawia�a si�, �e pogarda, kt�r� czu�a w tej chwili, mo�e by� s�yszalna. Mieszka�cy mokrade� zrobi� wszystko dla z�ota. By� mo�e m�czyzna j� us�ysza�. Wyra�nie widzia�a, jak jego oczy rozszerzy�y si� z zaskoczenia, dopiero po chwili odzyska� panowanie nad sob�. Przynajmniej w takim stopniu, na jaki by�o go sta�. Przez chwil� wpatrywa� si� w swoje d�onie, a k�ciki jego ust wygi�y si� nieznacznie. Dlaczego wi�c jego u�miech wci�� by� tak pe�en zadowolenia? - To nie jest co� takiego, czego ona by�aby w stanie dokona� - powiedzia� g�osem tak delikatnym jak sk�ra na jego d�oniach - przynajmniej nie sama z siebie. To co� w rodzaju szkatu�ki fonicznej. Mog� dostarczy� wam kilka, jednak cena b�dzie jeszcze wy�sza. W�tpi�, by to, co zgromadzi�y�cie w Cairhien, wystarczy�o. Na szcz�cie, mo�ecie wykorzysta�, hm... szkatu�ki podr�ne, aby przenie�� waszych ludzi na bogatsze ziemie. Nawet Meira musia�a bardzo si� stara�, �eby na jej twarzy nie by�o wida� targaj�cej ni� ��dzy. Bogatsze ziemie spowoduj�, �e nie trzeba b�dzie walczy� z tymi g�upcami, kt�rzy poszli za Randem al�Thorem. - Opowiedz mi o nich wi�cej - ch�odno za��da�a Sevanna. - Bogatsze ziemie mog� nas zainteresowa�. - Jednak nie na tyle, by zapomnia�a o Car�a�carnie. Caddar da jej wszystko, co obieca�, zanim obr�ci go w da�tsang. Najwyra�niej bardzo lubi� nosi� czer�. Wtedy niepotrzebna mu b�dzie nawet odrobina z�ota... Obserwator niczym duch przemyka� si� mi�dzy drzewami, nie wydaj�c najcichszego odg�osu. To naprawd� cudowne, jak wiele mo�na si� dowiedzie� dzi�ki szkatu�ce fonicznej, zw�aszcza w �wiecie, w kt�rym najwyra�niej istnia�y jeszcze tylko dwie identyczne. Czerwona suknia stanowi�a cel, za kt�rym �atwo by�o pod��a�, �adne z dwojga za� ani razu nie obejrza�o si� za siebie, nawet po to, by sprawdzi�, czy nie �ledzi ich kt�ry� z tych tak zwanych Aiel�w. Graendal dalej zachowa�a Mask� Zwierciade�, kt�ra skrywa�a jej prawdziw� posta�, jednak Sammael zrezygnowa� ze swojej - znowu rozb�ys�a jego z�ota broda, dalej jednak wci�� by� o ponad g�ow� wy�szy od niej. Pozwoli� tak�e, by ��cz�ca ich wi� r�wnie� zanik�a. Obserwator przez chwil� zastanawia� si�, czy w danych okoliczno�ciach jest to m�dre post�powanie. Nigdy nie przesta� duma� nad tym, ile z che�pliwej brawury tamtego by�o wynikiem jego czystej g�upoty i najzwyczajniejszej �lepoty. Nie wypu�ci� wszak saidina, mo�e nie by� ca�kiem nie�wiadomy niebezpiecze�stwa. Obserwator szed� za nimi i s�ucha�. Nie mieli poj�cia o jego obecno�ci. Prawdziwa Moc, czerpana wprost od Wielkiego W�adcy, nie dawa�a si� ani zobaczy�, ani wykry� przez nikogo, kto z niej nie korzysta�. Przed oczami lata�y mu czarne p�atki. Oczywi�cie zawsze by�a jaka� cena, w tym przypadku ros�a wraz z ka�dym zaczerpni�ciem, on jednak ch�tnie j� p�aci�, kiedy to by�o konieczne. Uczucie towarzysz�ce wype�nieniu Prawdziw� Moc� r�wna�o si� niemal�e z tym, jakie przepe�nia�o go, kiedy kl�cza� pod Shayol Ghul, p�awi�c si� w chwale Wielkiego W�adcy. Uczestnictwo w tej glorii warte by�o b�lu. - Oczywi�cie, �e musia�em zabra� ci� ze sob� - warkn�� Sammael, nast�puj�c na uschni�te pn�cze. Z dala od miasta nigdy nie czu� si� dobrze. - Sama twoja obecno�� stanowi�a odpowied� na setk� ich pyta�. Ledwie potrafi�em uwierzy�, �e ta g�upia dziewczyna naprawd� sama zaproponowa�a mi dok�adnie to, czego chcia�em. - Zachichota�. -By� mo�e ja r�wnie� jestem ta�veren. Ga��zka, kt�ra zatarasowa�a Graendal drog�, ugi�a si�, a potem odskoczy�a z ostrym �wistem. Przez kr�tk� chwil� ko�ysa�a si�, jakby chcia�a uderzy� jej towarzysza. - Ta g�upia dziewczyna wykroi ci serce i zje na surowo, je�li tylko dostrze�e najmniejsz� szans� ku temu. - Ga��zka odgi�a si� znowu. - Ze swojej strony te� mam kilka pyta�. Nigdy nie s�dzi�am, �e tw�j rozejm z al�Thorem potrwa cho�by chwil� d�u�ej ni�li to konieczne, jednak to...? Brwi obserwatora unios�y si�. Rozejm? Podejrzenie r�wnie ryzykowne jak fa�szywe, wedle wszelkich �wiadectw. - Nie ja zaaran�owa�em jego porwanie. - Sammael obdarzy� j� spojrzeniem, kt�re sam zapewne uzna� za czujne, chocia�, tak naprawd�, zniekszta�caj�ca jego oblicze blizna wykrzywi�a je w zwierz�cy niemal�e grymas. - Aczkolwiek macza�a w tym palce Mesaana. Mo�e Demandred i Semirhage r�wnie�, mimo i� tak si� to wszystko sko�czy�o, niemniej Mesaana z ca�� pewno�ci�. By� mo�e powinna� rozwa�y� powt�rnie, co twoim zdaniem Wielki W�adca mia� na my�li, gdy wspomnia�, �e al�Thorowi nie ma si� sta� �adna krzywda. Graendal zamy�li�a si� nad jego s�owami i to tak g��boko, �e a� si� potkn�a. Sammael schwyci� j� pod rami�, nie pozwoli� upa��, kobieta jednak, gdy tylko odzyska�a r�wnowag�, wyszarpn�a si� z jego u�cisku. Interesuj�ce, zw�aszcza bior�c pod uwag� to, co wydarzy�o si� na polanie. Prawdziwym przedmiotem zainteresowania Graendal byli zawsze najpi�kniejsi spo�r�d najbardziej mo�nych, ale z pewno�ci� ch�tnie poflirtowa�aby, po to tylko, by czas szybciej min��, z m�czyzn�, kt�rego zamierza�a zabi�, albo takim, kt�ry zamierza� zabi� j�. Jedynymi m�czyznami, z kt�rymi nigdy nie flirtowa�a, byli ci spo�r�d Wybranych, kt�rzy aktualnie znajdowali si� wy�ej od niej w hierarchii. Nie potrafi�aby przysta� na to, �e jest �t� gorsz�� w jakimkolwiek zwi�zku. - Dlaczego wi�c mamy to z nimi ci�gn�� dalej? - Jej g�os wrza� wr�cz z w�ciek�o�ci jak stopiona lawa, chocia� zazwyczaj doskonale panowa�a nad w�asnymi emocjami. - Al�Thor w r�kach Mesaany to jedna rzecz, a al�Thor w r�kach tych dzikus�w to zupe�nie inna. Z pewno�ci� jednak nie b�dzie mia�a wielkich szans, �eby co� wsk�ra�, skoro masz zamiar wys�a� te kobiety na pl�drowanie gdzie indziej. Szkatu�ki podr�ne? W co ty grasz? Czy one w og�le bior� je�c�w? Je�li s�dzisz, �e naucz� je Przymusu, to wybij to sobie z g�owy. Jedna z tych kobiet nie by�a nawet taka zupe�nie beznadziejna. Nie zaryzykuj� mo�liwo�ci, �e si�a i dar zamieszkaj� w jednym ciele, w niej mianowicie, albo dostan� si� komu�, kogo ona nauczy. A mo�e jednak posiadasz powr�s�o ukryte razem z innymi zabawkami? Je�li za� o ukrywaniu m�wimy, to gdzie by�e� dot�d? Nie lubi�, kiedy ka�e mi si� czeka�! Sammael przystan��, obejrza� si� za siebie. Obserwator zamar� w bezruchu. Owini�ty materi� wachlarza, poza oczami, nie musia� si� martwi�, �e zostanie dostrze�ony. Przez lata praktyki nabra� wprawy w wielu umiej�tno�ciach, kt�re Sammael mia� w pogardzie. A tak�e w takich, za kt�rymi ten przepada�. Brama otworzy�a si� nagle, odcinaj�c p� drzewa, Graendal a� podskoczy�a. Przeci�ty pie� zachwia� si� jak pijany. Teraz wiedzia�a ju�, �e Sammael r�wnie� nie wypu�ci� �r�d�a. - S�dzisz, �e powiedzia�em im prawd�? - zapyta� Sammael szyderczo. - Drobny wk�ad w powi�kszenie chaosu jest tyle� samo wart, co wielkie przedsi�wzi�cie. P�jd� tam, gdzie je po�l�, zrobi�, co zechc� i naucz� si� zadowala� tym, co im dam. Podobnie jak ty, Maisia. Graendal pozwoli�a Iluzji rozwia� si� i sta�a teraz przed nim z�otow�osa, ale r�wnie ol�niewaj�ca jak przedtem. - Je�li jeszcze raz zwr�cisz si� do mnie tym imieniem, zabij� ci�. -Jej g�os by� r�wnie bezbarwny jak wyraz twarzy. M�wi�a prawd�. Obserwator zesztywnia�. Je�li spr�buje, jedno z nich dwojga umrze. Czy powinien si� wtr�ci�? Czarne plamki przemyka�y mu przed oczami coraz szybciej. Sammael odpowiedzia� jej spojrzeniem r�wnie twardym. - Pami�taj, kto zostanie Nae�blis, Graendal - powiedzia� i wst�pi� w bram�. Przez chwil� sta�a i patrzy�a tylko na otw�r w powietrzu. Potem obok zacz�a si� formowa� srebrna kreska, zanim jednak jej brama ukszta�towa�a si� na dobre, rozwi�za�a splot, powoli, a� pr�ga �wiat�a skurczy�a si� do pojedynczego punktu i wreszcie znikn�a. Sk�ra obserwatora przesta�a mrowi�, kiedy wypu�ci�a r�wnie� saidara. Z wyrazem determinacji na twarzy posz�a za Sammaelem, a jego brama zamkn�a si� za ni�. Obserwator u�miechn�� si� krzywo za skrywaj�c� go mask� z materii wachlarza. Nae�blis. To wyja�nia�o, dlaczego Graendal by�a wobec niego taka pokorna, co j� powstrzyma�o przed zabiciem Sammaela. Nawet j� mo�na by�o w ten spos�b oszuka�. Twierdz�c tak bowiem, Sammael podejmowa� ryzyko znacznie wi�ksze ni� w�wczas, gdy g�osi�, �e zawar� rozejm z Lewsem Therinem. Chyba �e akurat by�a to prawda. Wielki W�adca czerpa� prawdziw� rozkosz, napuszczaj�c swe s�ugi wzajem na siebie, aby stwierdzi�, kt�re z nich oka�e si� silniejsze. A tylko najsilniejsi mieli prawo k�pa� si� w blasku jego chwa�y. Niemniej jednak, prawdy z jednego dnia, nast�pnego mog�y okaza� si� fa�szem. Obserwator widzia� ju�, jak mi�dzy wschodem i zachodem s�o�ca prawda po stokro� zmienia�a swe oblicze. Wi�cej ni� raz sam by� odpowiedzialny za t� zmian�. Przez chwil� zastanawia� si�, czy nie wr�ci� i nie zabi� tych siedmiu kobiet na polanie. Umr� szybko, w�tpi�, by wiedzia�y, w jaki spos�b tworzy si� prawdziwy kr�g. Czarne plamki zupe�nie przy�mi�y jego wzrok, sypi�c sko�n� zadymk�. Nie, niech wszystko toczy si� swoim trybem. Na razie. Us�ysza� niemal�e jak �wiat wrzasn��, gdy u�y� Prawdziwej Mocy do wyrwania niewielkiej dziury w materii jego realno�ci i wyszed� poza wz�r. Sammael nie mia� poj�cia, jak wiele prawdy zawiera�y jego s�owa. Niewielki przyrost chaosu mo�e by� r�wnie istotny jak powa�niejsze przedsi�wzi�cia. ROZDZIA� 2 NOC SWOVAN Noc sp�yn�a powoli nad Ebou Dar, jedynie biel jasnych �cian opiera�a si� jeszcze post�puj�cym ciemno�ciom. Mniej lub bardziej liczne grupki �wi�tuj�cych, z kr�tkimi ga��zkami wiecznie zielonych drzew wplecionymi we w�osy, ta�czy�y na ulicach pod jasn� tarcz� ksi�yca w trzeciej kwadrze -nieliczni tylko mieli przy sobie latarni�, ko�ysz�c si� do wt�ru muzyki flet�w, rog�w i rytmu b�bn�w w ober�ach i pa�acach, tanecznym krokiem zmierzaj�c od jednego miejsca obchod�w �wi�ta do drugiego - jednak przez wi�kszo�� czasu ulice pozostawa�y puste. W oddali zaszczeka� pies, potem do��czy� do niego drugi, znacznie bli�ej, odpowiadaj�c mu z w�ciek�o�ci�, p�ki znienacka nie zaskowyta� i zamilk�. Mat wspi�� si� na palce i nas�uchiwa�, uwa�nie przepatruj�c wzrokiem cienie ksi�ycowej po�wiaty. To tylko kot przemkn�� przez ulic�. Odg�os plaskania bosych st�p �cich� w oddali. W�a�ciciel jednej pary z pewno�ci� nie b�dzie w stanie i�� szybko, drugi r�wnie� krwawi�. Kiedy si� pochyli�, nog� zawadzi� o pa�k� d�ugo�ci jego ramienia le��c� na kamieniach bruku; grube mosi�ne gwo�dzie, kt�rymi zosta�a nabita, zal�ni�y w �wietle ksi�yca. Z pewno�ci� strzaska�aby mu czaszk�. Pokr�ci� g�ow�, wytar� ostrze no�a o kaftan cz�owieka le��cego u jego st�p. Z brudnej pomarszczonej twarzy patrzy�y w niebo puste oczy. �ebrak, s�dz�c po tym, jak wygl�da� i po otaczaj�cym go zapachu. Mat nie s�ysza� dot�d, by �ebracy atakowali ludzi, by� mo�e jednak czasy by�y ci�sze, ni� podejrzewa�. Wielki jutowy worek spoczywa� obok jednej z wyci�gni�tych d�oni. Tamci z pewno�ci� nazbyt optymistycznie ocenili ewentualn� zawarto�� jego kieszeni. Tym workiem m�g�by okry� si� od g�owy po kolana. Na p�nocy niebo ponad miastem znienacka rozb�ys�o �wiat�em, po kt�rym nast�pi� g�uchy grzmot z towarzysz�c� mu przepyszn� eksplozj� l�ni�cych smug zieleni, a potem nowy wybuch skropi� deszczem czerwonych iskier t�o pierwszego ognistego rysunku, za chwil� nast�pny - b��kitny, i jeszcze ��ty. Nocne kwiaty Iluminator�w, nie tak widowiskowe, jak by�yby przy bezksi�ycowej pochmurnej nocy, wci�� jednak zapiera�y dech w piersiach. Fajerwerkom m�g� si� przygl�da� tak d�ugo, a� nie padnie z g�odu. Nalesean wspomina� o pewnym Iluminatorze - �wiat�o�ci, czy to naprawd� by�o dopiero tego ranka? - ale ju� �adne �wietlne kwiaty nie rozwin�y si� na nocnym niebie. Kiedy Iluminatorzy sprawiaj�, i� niebo �rozkwita� - tak� terminologi� oni sami si� pos�ugiwali - w�wczas sadz� zazwyczaj wi�cej ni� cztery kwiaty. Najwyra�niej kto�, kto dysponowa� zasobami got�wki, zap�aci� za Noc Swovan. �a�owa�, �e nie wie, kto to by�. Iluminator, kt�ry got�w by� sprzeda� swe nocne kwiaty, sprzeda�by z pewno�ci� wi�cej ni� jeden. Wsun�� n� z powrotem do r�kawa, podni�s� z chodnika kapelusz i szybko odszed� z miejsca b�jki, a odg�os jego krok�w ni�s� si� echem po pustych ulicach. Zza zatrza�ni�tych w wi�kszo�ci na g�ucho okiennic nie wymyka� si� nawet promyczek �wiat�a. W ca�ym mie�cie pewnie trudno by�oby szuka� lepszego miejsca na zbrodni�. Walka z trzema �ebrakami trwa�a zaledwie kilka minut i nie widzia� jej nikt. W tym mie�cie, je�li si� nie zachowywa�o ostro�no�ci, mo�na by�o zosta� zmuszonym do stoczenia trzech, czterech walk dziennie, jednakowo� szanse na spotkanie dw�ch band rabusi�w jednego dnia by�y r�wnie wielkie jak szanse spotkania �o�nierza Gwardii Obywatelskiej, kt�ry odm�wi wzi�cia �ap�wki. Co si� sta�o z jego szcz�ciem? Gdyby tylko te przekl�te ko�ci przesta�y si� toczy� w g�owie. Nie bieg�, ale r�wnie� nie oci�ga� si�, z jedn� d�oni� wci�� na r�koje�ci no�a pod kaftanem i oczyma bacznie obserwuj�cymi najl�ejsze poruszenie w�r�d cieni. Nie dostrzeg� wszak�e nikogo pr�cz kilku grupek �wi�tuj�cych na ulicach. Ze wsp�lnej sali �W�drownej Kobiety� usuni�to sto�y, wyj�wszy kilka, kt�re ustawiono pod �cianami. Fleci�ci i b�bni�ci grali porywaj�c� muzyk� dla czterech szereg�w roze�mianych ludzi, kt�rzy poruszali si� w spos�b przypominaj�cy na po�y taniec z figurami, a na po�y d�ig�. Obserwuj�c ich, powtarza� ich ruchy. Kupcy zza miasta, w we�nach dobrego gatunku, podskakiwali obok mieszka�c�w miasta w brokatowych jedwabnych kamizelach albo tych bezu�ytecznych kaftanach zwisaj�cych z ramion. Spo�r�d t�umu ta�cz�cych rzuci�y mu si� w oczy dwie kobiety - bez w�tpienia przynale��ce do grupy kupc�w, jedna szczup�a, druga nieco pulchniejsza, obie wszak�e porusza�y si� ze swobodnym wdzi�kiem. Poza nimi godnych uwagi by�o kilka miejscowych kobiet odzianych w najlepsz� odzie�, o g��boko wyci�tych dekoltach obrze�onych odrobin� koronki tudzie� wielorak� rozmaito�ci� haft�w, �adna jednak nie mia�a na sobie jedwabi. Nie �eby odm�wi� ta�ca kobiecie w jedwabiach - nigdy nie odmawia� �adnej kobiecie, niezale�nie od wieku czy pozycji spo�ecznej - jednak mo�ni dzisiejsz� noc sp�dzali w pa�acach albo w domach bogatych kupc�w i bankier�w. Ci ludzie za� pod �cianami, �api�cy odrobin� oddechu przed nast�pnym ta�cem, cz�sto zanurzali twarze w kuflach lub porywali nape�nione szk�o z tac roznoszonych wci�� przez s�u��ce. Pani Anan z pewno�ci� sprzeda dzisiaj tyle wina, co w normalnych okoliczno�ciach przez tydzie�. Ale z kolei mieszka�cy miasta nie dysponowali szczeg�lnie wyrafinowanym smakiem. �wicz�c kolejny krok ta�ca, zobaczy� Cair�, kt�ra przepycha�a si� z tac� przed t�um. Podnosz�c g�os, aby go us�ysza�a w przera�liwym zgie�ku muzyki, zada� kilka pyta�, a na koniec jeszcze z�o�y� zam�wienie na kolacj�, a mianowicie ryb� na z�oto, wonne danie, kt�re kucharka pani Anan wypracowa�a do perfekcji. M�czy�nie potrzebne by�y si�y, �eby dobrze ta�czy�. Caira pocz�stowa�a ciep�ym u�miechem cz�owieka w ��tej kamizeli, kt�ry porwa� kufel z jej tacy i rzuci� na ni� monet�, ale o dziwo, tym razem na widok Mata zareagowa�a zgo�a inaczej. W istocie spojrza�a na�, zaciskaj�c wargi w cieniutk� kresk�, co w jej przypadku stanowi�o niema�e dokonanie. - Jestem twoim ma�ym kr�liczkiem, tak? - Z wiele m�wi�cym parskni�ciem ci�gn�a niecierpliwie dalej, odpowiadaj�c na jego zadanie przed chwil� pytania. - Ch�opak zosta� zagnany do ��ka, w kt�rym od dawna winien przebywa�, i nie wiem, gdzie s� lord Nalesean albo Harnan, albo pan Vanin, tudzie� ktokolwiek inny. A kucharka powiedzia�a, �e nie poda niczego pr�cz zupy i chleba, tym, co tylko mocz� usta w winie. Chocia�, dlaczego m�j pan mia�by zechcie� ryby na z�oto, skoro w jego pokoju czeka na� dama ca�a w z�ocie, tego z pewno�ci� nie mog� wiedzie�. Je�li m�j pan mi wybaczy, s� ludzie, kt�rzy musz� ci�ko zapracowa� na sw�j chleb. - Szybko odesz�a na bok, nios�c tac� i u�miechaj�c si� szeroko do ka�dego m�czyzny w zasi�gu wzroku. Mat popatrzy� za ni� spod zmarszczonych brwi. Kobieta ca�a w z�ocie? W jego pokoju? Skrzynia ze z�otem spoczywa�a obecnie w niewielkiej skrytce pod kuchenn� pod�og�, tu� przed frontem paleniska. Znienacka ko�ci w jego g�owie zacz�y toczy� si� z �oskotem grzmotu. W miar� jak powoli wspina� si� po schodach, odg�osy zabawy cich�y za jego plecami. Przed drzwiami do swego pokoju zatrzyma� si�, ws�uchuj�c w grzechot ko�ci. Dwukrotnie ju� dzisiaj pr�bowano go obrabowa�. Po dwakro� jego czaszka mog�a zosta� rozbita. Pewien by�, �e tamta, kt�ra by�a Sprzymierze�cem Ciemno�ci, nie mog�a go zauwa�y�, nikt te� z pewno�ci� nie okre�li�by jej jako �kobiety w z�ocie�, jednak... Musn�� palcami r�koje�� no�a pod kaftanem, potem cofn�� je zaraz, gdy przed oczyma stan�� mu obraz wysokiej kobiety padaj�cej na ziemi� z r�koje�ci� no�a stercz�c� mi�dzy piersiami. Jego no�a. Po prostu musi liczy� na swoje szcz�cie. Westchn�� i pchn�� drzwi. Uczestniczka Polowania, z kt�rej Elayne zrobi�a swojego Stra�nika, odwr�ci�a si�, wa��c w d�oni drzewce nie naci�gni�tego �uku z Dwu Rzek, z�oty warkocz zwisa� przerzucony przez jedno rami�. Spojrzenie jej b��kitnych oczu spocz�o na nim zdecydowanie, twarz �ci�gn�� grymas determinacji. Wygl�da�a na gotow� zbi� go tym drzewcem, je�li nie dostanie tego, o co jej chodzi. - Je�li chodzi o Olvera - zacz�� i nagle jaka� zapadka w jego pami�ci otworzy�a si�, rozproszy�a si� mg�a skrywaj�ca pewien dzie�, pewn� godzin� �ycia. �Nie by�o nadziei. Seanchanie znajdowali si� na zachodzie, a Bia�e P�aszcze na wschodzie, �adnej nadziei i tylko niewielka szansa, a wi�c uni�s� poskr�cany R�g i zad�� we�, do ko�ca nie wiedz�c, czego oczekiwa�. Rozleg� si� g�os z�oty niczym sam R�g, tak s�odki, �e nie mia� poj�cia, czy �mia� si�, czy p�aka�. Poni�s� echem, kt�rym zdawa�y si� �piewa� ziemia i niebiosa. Nim jeszcze �cich� jego pojedynczy, czysty ton, wok� zacz�a g�stnie� mg�a, pojawiaj�c si�, jakby znik�d, cienkimi pasmami z pocz�tku, potem coraz grubszymi, sk��bionymi, p�ki wszystkiego nie zasnu�a masywna pow�oka zalegaj�ca ponad ziemi�. I z chmury tej zjechali oni, jakby z g�rskiego zbocza, martwi bohaterowie z legend, przemoc� wezwani na ten �wiat d�wi�kiem Rogu Valere. Prowadzi� ich sam Artur Hawkwing, wysoki, z jastrz�bim nosem, za nimi za� jechali pozostali, by�o ich nieco ponad setk�. Tak niewielu. Wszyscy jednak, kt�rych Ko�o b�dzie wplata� bez ko�ca, aby strzegli Wzoru, aby tworzyli legend� i mit. Mikel Czyste Serce i Shivan My�liwy za sw� czarn� mask�. Powiadano, i� jego pojawienie si� zwiastuje Koniec Wieku, zag�ad� tego, co by�o i narodziny tego, co b�dzie, jego i jego siostry, Calian, zwanej Wybieraj�c�, kt�ra teraz jecha�a w czerwonej masce przy jego boku. Amaresu z Mieczem S�o�ca l�ni�cym w jej d�oniach oraz Paedrig, z�otousty g�osiciel pokoju, a za nim, �ciskaj�c srebrny �uk, z kt�rego nigdy nie chybia�a...� Zamkn�� raptownie drzwi, wspar� si� o nie ca�ym ci�arem. W g�owie mu si� zakr�ci�o, patrzy� jak przez mg��. - Jeste� ni�. Prawdziw� Birgitte. �eby me ko�ci obr�ci�y si� w popi�, to niemo�liwe. Jak? Jak? Kobieta z legendy westchn�a z rezygnacj� i ustawi�a drzewce jego �uku w k�cie razem z w��czni�. - Zosta�am wydarta przed czasem ze swego miejsca, Tr�baczu na Rogu, przez Moghedien porzucona na �mier� i uratowana tylko dzi�ki Elayne, kt�ra na�o�y�a na mnie wi� zobowi�za�. - M�wi�a powoli, wpatruj�c si� w niego uwa�nie, jakby chcia�a zdoby� pewno��, �e zrozumie. - Ca�y czas obawia�am si�, �e mo�esz pami�ta�, kim by�am. Mat, wci�� czuj�c si� tak, jakby otrzyma� cios mi�dzy oczy, z niem�drym grymasem opad� na krzes�o obok sto�u. Kim by�a, dobre sobie. Pi�ciami wsparta pod boki, sta�a naprzeciw niego z wyzywaj�cym spojrzeniem, niczym nie r�ni�c si� od Birgitte, kt�r� w�wczas widzia� sp�ywaj�c� z nieba. Nawet ubranie by�o to samo, jednak�e kr�tki kaftan by� czerwony, a szerokie spodnie ��te. - Elayne i Nynaeve wiedz� o wszystkim i nic mi nie powiedzia�y, prawda? Zm�czony ju� jestem tymi sekretami, Birgitte, a one gromadz� sekrety tak, jak w stodole z ziarnem gromadz� si� szczury. Bez reszty sta�y si� ju� Aes Sedai, w oczach i w sercu. Nawet Nynaeve jest ju� po dwakro� tak obca jak niegdy�. - Ty te� masz swoje w�asne tajemnice. - Zaplot�a ramiona na piersiach, usiad�a w nogach jego ��ka. Ze sposobu, w jaki na� spogl�da�a, mo�na by�o s�dzi�, �e jest jakim� dziwakiem spotkanym w karczmie. - Cho�by fakt, �e nie powiedzia�e� im, i� zad��e� w R�g Valere. A i tak s�dz�, �e jest to jeden z pomniejszych sekret�w, jakie przed nimi skrywasz. Mat zamruga�. Zak�ada�, �e jej powiedzia�y. Mimo wszystko by�a t� Birgitte. - Jakie niby skrywam sekrety? Te kobiety doskonale wiedz�, zar�wno o tym, co mam pod paznokciami u st�p, jak i o czym �ni�. - To by�a Birgitte. Oczywi�cie. Pochyli� si� naprz�d. - Spraw, �eby zacz�y si� zachowywa� w zgodzie ze zdrowym rozs�dkiem. Jeste� Birgitte Srebrny �uk. Mo�esz sprawi�, �e b�d� ci� s�ucha�. W tym mie�cie ka�de skrzy�owanie stanowi wilczy d�, a ja obawiam si�, �e w miar� up�ywu czasu ryzyko staje si� coraz wi�ksze. Przekonaj je, �eby zrezygnowa�y, zanim b�dzie za p�no. Roze�mia�a si�. Przy�o�y�a d�o� do ust i roze�mia�a si�! - Odnios�e� mylne wra�enie, Tr�baczu na Rogu. To nie ja nimi dowodz�. Jestem Stra�nikiem Elayne. Musz� okazywa� pos�usze�stwo. -Jej u�miech sta� si� ponury. -Birgitte Srebrny �uk. Na wiar� w �wiat�o��, nie jestem pewna, czy dalej jestem t� sam� kobiet�. Tak wiele z tego, czym by�am i co zna�am, rozwia�o si� niczym mg�a w letnim s�o�cu od czasu tych moich dziwnych nowych narodzin. Nie jestem ju� heroin�, tylko zwyk�� kobiet�, kt�ra musi dawa� sobie rad� w �yciu. A skoro ju� mowa o twoich tajemnicach. W jakim j�zyku rozmawiamy twoim zdaniem, Tr�baczu na Rogu? Otworzy� usta... i zamar�, kiedy do niego dotar�o, co w�a�nie powiedzia�a. Nosane iro gavane domorakoshi, Diynen�d�ma�purvene? - �Jaki� to j�zyk, w kt�rym m�wimy - ty, kt�ry Zad��e� w R�g?� Poczu�, jak je�� mu si� w�osy na karku. - Stara krew - powiedzia� ostro�nie. I tym razem nie w Dawnej Mowie. - Pewna Aes Sedai powiedzia�a mi kiedy�, �e stara krew wci�� jest silna w... A teraz z czego si� do cholery �miejesz? - Ech ty, Mat - uda�o jej si� wykrztusi�, a r�wnocze�nie robi�a wszystko, by nie zgi�� si� wp� ze �miechu. Przynajmniej przesta�a ju� u�ywa� Dawnej Mowy. Otar�a �z� z k�cika oka. - Niekt�rzy ludzie potrafi� powiedzie� kilka s��w, inni zdanie czy dwa, i tak w�a�nie odzywa si� g�os starej krwi. Zazwyczaj nie rozumiej� tego, co m�wi�, niekiedy ledwo przeczuwaj� znaczenie wypowiadanych s��w. Ale ty... W jednym zdaniu jeste� Wysokim Ksi�ciem Eharoni, w nast�pnym Pierwszym Lordem Manetheren, akcent i idiomatyka doskona�e. Nie, nie przejmuj si�. U mnie twoja tajemnica jest bezpieczna. - Zawaha�a si�. - Ale czy moja jest bezpieczna u ciebie? Machn�� d�oni�, wci�� zbyt oszo�omiony, �eby si� obrazi�. - Czy ja wygl�dam na kogo�, kto by me�� po pr�nicy ozorem? - mrukn��. Birgitte! We w�asnej osobie! - �ebym sczez�, powinienem si� chyba napi�. - Zanim jeszcze na dobre sko�czy� zdanie, wiedzia� ju�, �e pope�ni� b��d. Kobiety nigdy... - Uwa�am, �e to �wietny pomys� - powiedzia�a. -Mnie r�wnie� nie zaszkodzi dzban wina. Krew i popio�y, kiedy zrozumia�am, �e mnie rozpozna�e�, omal si� nie ud�awi�am w�asnym j�zykiem. Usiad� sztywny, jakby go kto� szturchn�� i zagapi� si� na ni�. Spojrza�a mu w oczy, mrugn�a weso�o i u�miechn�a si� szeroko. - We wsp�lnej sali panuje taki rejwach, �e mo�emy rozmawia� spokojni, i� nikt nas nie pods�ucha. Poza tym mam ochot� posiedzie� sobie troch� z lud�mi i popatrze�. Za ka�dym razem, gdy rzuc� cho�by przelotnie okiem na m�czyzn�, Elayne prawi mi kazania, jakich nie powstydzi�by si� rajca z Tovan. Przytakn��, zanim zd��y� pomy�le�. Z tamtych cudzych wspomnie� wiedzia�, �e Tovanie byli surowymi i krytycznymi lud�mi, kt�rych abstynencja graniczy�a niemal�e z udr�k�; przynajmniej byli tacy bardzo dawno temu, od ich czas�w min�o bowiem co najmniej tysi�c lat. Nie wiedzia�, czy za�mia� si�, czy znowu j�kn��. Z jednej strony szansa porozmawiania z Birgitte - Birgitte! Nie by� pewien, czy kiedykolwiek si� z tym oswoi - z drugiej wszak w�tpi�, by przez ten �oskot ko�ci grzechocz�cych mu pod czaszk� w og�le potrafi� us�ysze� muzyk� we wsp�lnej sali. Ale jakim� sposobem ona musi by� kluczem do wszystkiego. Cz�owiek posiadaj�cy cho� odrobin� oleju w g�owie natychmiast wdrapa�by si� na parapet i uciek� przez okno. - My�l�; �e dzban czy dwa nam nie zaszkodzi - rzek�. Mimo i�, o dziwo, ostra s�ona bryza znad zatoki nios�a lekkie niczym mu�ni�cie tchnienie ch�odu, Nynaeve odczuwa�a przyt�aczaj�cy ci�ar nocy. Odg�osy muzyki i urywane wybuchy �miechu dociera�y do wn�trza pa�acu, rozlega�y si� r�wnie� na jego korytarzach i w komnatach, tu ju� znacznie s�absze. Tylin osobi�cie zaprosi�a j� na bal. Podobnie zreszt� jak Elayne i Aviendh�, wszystkie jednak zgodnie odm�wi�y, mniej lub bardziej grzecznie. Aviendha oznajmi�a, �e istnieje tylko jeden rodzaj ta�ca; w kt�ry mia�aby ochot� pu�ci� si� z mieszka�cem mokrade�, co sprawi�o, i� Tylin zamruga�a niepewnie. Nynaeve ze swej strony ch�tnie by nawet skorzysta�a z zaproszenia -tylko g�upiec by przepu�ci� okazj� do ta�ca- jednak wiedzia�a, �e gdyby posz�a, to robi�aby na miejscu dok�adnie to, co w tej chwili, czyli siedzia�a w k�cie, zamartwiaj�c si� i pr�buj�c nie ogry�� swych paznokci do �ywego mi�sa. Tak wi�c teraz siedzia�y wszystkie razem, zamkni�te w swych apartamentach z Thomem i Juilinem, rozdra�nione niczym koty w klatce, podczas gdy wszyscy pozostali w Ebou Dar weselili si�. C�, w ka�dym razie ona by�a rozdra�niona. Co mog�o zatrzyma� Birgitte? Ile czasu trzeba, �eby powiedzie� m�czy�nie, i� b�dzie potrzebny im z samego ranka? �wiat�o�ci, ca�y ten wysi�ek na marne, a od dawna ju� powinny le�e� w ��kach. Od bardzo dawna. Gdyby tylko potrafi�a zasn��, mog�aby zapomnie� t� potworn� podr� �odzi� o poranku. A najgorsze ze wszystkiego by�o to,