380

Szczegóły
Tytuł 380
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

380 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 380 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

380 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Pierre Corneille Cyd Zwany pierwszym w galerii najwi�kszych dramaturg�w francuskich, autor "Cyda" Pierre Corneille (czytaj: Kornej), �y� w latach 1606-1684. Pochodzi� z zamo�nej rodziny mieszcza�skiej osiad�ej w Normandii. Po starannej edukacji w kolegium jezuickim zdoby� kwalifikacje adwokackie. Podj�� prac� w kr�lewskim urz�dzie. Ju� pierwsza komedia obyczajowa Corneille'a "Melite" zdoby�a sobie wielkie powodzenie u publiczno�ci. Zacz�� pisa� systematycznie dla teatru, unikaj�c powszechnej w�wczas na scenie trywialno�ci; r�wno- cze�nie pozostaj�c blisko potocznego j�zyka. Prawdziwy tryumf przynios�a mu wystawiona w 1937 r. tragiko- media (to znaczy tragedia z pomy�lnym zako�czeniem) "Cyd". I cho� pisa� jeszcze d�ugo, bo a� do r. 1674, �adna z jego sztuk nie jest tak s�awna. Widocznie trafi� w gusty wsp�czesnych i odda� traf- nie ich niepokoje. Utw�r ten wywo�a� te� najwi�ksz� w tamtej epoce dyskusj� literack�. Gromadzi� przez wiele lat komplet widz�w na wi- downi. "Wybuchy rozpaczy i pasji porwa�y barokow� publiczno��" - pisze znawca. Uczono si� fragment�w dramatu na pami��. Za- chwyca� wyrazami �arliwej mi�o�ci. S�awi� honor i dba�o�� o dobre imi�. Stawia� teatrowi zadania - jak to okre�la� autor - sztuki pi�- knej i po�ytecznej. Wszystkie te walory "Cyda" sprawi�y, �e zosta� on bardzo szybko przyswojony przez wi�kszo�� literatur �wiata. Ju� za �ycia autora grano go w wielu krajach. Po dzi� dzie� jest prezentowany na scenach Francji i poza jej granicami. Tak�e u nas. Nie trudno te� dociec, �e p�niejsze pr�dy literackie i mody takie, jak sentymentalizm, roman- tyzm, a nawet modernizm czerpa�y inspiracje z bogactwa i skali wy- ra�onych tam uczu�, nami�tno�ci i idea��w wolno�ci. W naszym kra- ju ju� w �wier� wieku po paryskiej prezentacji grano "Cyda" na dworze kr�lewskim i to w przek�adzie wybitnego poety Jana Andrzeja Morsztyna, dyplomaty wysoko postawionego na szczeblach w�adzy. I cho� staropolski przek�ad dzi� jest trudny w lekturze, warto podj�� ten trud, gdy� pozwala r�wnocze�nie pozna� klasyczne dzie�o litera- tury francuskiej i najpi�kniejszy z mo�liwych barokowy j�zyk naszych przodk�w. �eby zrozumie� fenomen "Cyda", nale�y u�wiadomi� sobie, w ja- kich warunkach powstawa�. Czasy m�odo�ci Corneille'a przypad�y na okres zamieszek, nieudolnej regencji kr�lowej i pocz�tkowe lata w�a- dzy ma�oletniego Ludwika XIII. Dopiero rz�dy pierwszego ministra kr�lewskiego (od 1624 r.) kardyna�a Richelieu wzmocni�y pa�stwo, utrwali�y absolutn� w�adz� kr�lewsk�. Sta�o si� to jednak za cen� wojen zewn�trznych, ograniczenia przywilej�w feuda��w i t�umienia bunt�w religijnych. S�awny minister odegra� zreszt� wybitn� rol� w rozwoju sztuki francuskiej. Odcisn�� te� pi�tno na �yciu i tw�r- czo�ci dramaturga, gdy przyci�ga� go do pa�stwowych instytucji kul- turalnych, a r�wnocze�nie tward� r�k� usi�owa� wp�ywa� na kszta�t dzie� pisarza. Cho� dramat nawi�zuje do legendarnych dziej�w hisz- pa�skiego wodza Cyda z pocz�tku drugiego tysi�clecia, m�wi przede wszystkim o wsp�czesnej mu Francji, o wp�ywie polityki na �ycie prywatne, o ko�cu jednej epoki - feudalnej i pocz�tku nast�pnej - mieszcza�skiej i racjonalistycznej. Mi�o�� Rodryga i Chimeny nabiera cech dramatycznych i tragi- cznych przez to, �e przynale�� oni do dw�ch rywalizuj�cych o wzgl�- dy kr�la feudalnych rod�w. Pojedynek ojca dziewczyny i jej ukocha- nego, zako�czony zab�jstwem don Gomesa stawia wszystkich przed bardzo trudnymi, nieraz przekraczaj�cymi ich si�y, wyborami. "R�w- no mi�o�� i honor ka�� sobie p�aci�". Chimena kocha Rodryga i ��da jego ukrania za zab�jstwo ojca. Rodryg musia� zabi� wybitnego wo- dza i mo�e utraci� dziewczyn�. Infantka kocha m�odego bohatera, cho� stara si� po��czy� go z inn�. Kr�l pot�pia pojedynek, ale musi uzna� m�stwo. S� to prze�ycia i nami�tno�ci ludzi wyj�tkowych. Uprawiaj� oni mistyk� rodu i klanu. Stosuj� prawo silniejszego. Po- padaj� w konflikt pomi�dzy prawem i nami�tno�ciami. Rozwijaj� kult kobiety. Wszystkie ich d��no�ci mieszcz� si� w porz�dku huma- nistycznym. I wreszcie s��w par� o tym, dlaczego "Cyd" jest uwa�any za wy- bitne dzie�o pr�du kulturalnego zwanego klasy cyzmem. Jego tw�rcy wzorowali si� na pe�nej umiaru i harmonii sztuce i my�li staro�ytnych Grek�w i Rzymian. Corneille nawi�za� do tych idea��w g�osz�cych pochwa�� rozumu. Wskazywa� ponadczasowe sk�adniki ludzkich prze�y�. D��y� do wyra�enia wszystkich tre�ci w doskona�ej, pe�nej opanowania formie. Przestrzega� w dramacie jedno�ci miejsca i czasu akcji. Poszukiwa� r�wnowagi tre�ci i formy. R�wnocze�nie jednak, tam gdzie wymaga� tego przekaz tre�ci, przekracza� regu�y ustalonej poetyki. I w�a�nie dzi�ki temu dzie�o jest pe�ne �ycia i nie�miertelne. Kto pragnie pozna� nowsze przek�ady "Cyda" musi si�gn�� po t�umaczenia Ludwika Osi�skiego lub Stanis�awa Wyspia�skiego. Natomiast obszerne informacje o autorze i dziele - poza podr�cznikami literatury - mo�e znale�� w ksi��ce: Rachmiel Brandwajn, "Corneille i jego Cyd" (W-wa 1968, "Czytelnik"). Wydawca Cyd albo Rodryg KOMEDIA HISZPA�SKA Z francuskiego j�zyka przet�umaczona, kt�ra w Zamku Warszawskim reprezentowana by�a na sejmie roku 1662, po odebraniu miast litewskich, na ten czas przez Moskw� po wi�kszej cz�ci zawojowanych, tak�e miast pruskich od Szwed�w windykowanych. PROLOG WIS�A wchodzi �piewaj�ca, na ten czas przez ca�� zim� by�a niezamarz�a Ja, co blisk� r�wnin� Nurtem biegu r�czego Przedzieram i co p�yn� Pod tego kr�lewskiego Pa�acu �wietne mury, I co towary z g�ry Prowadz� wasze a� do Uj�cia, w Morze: Stara Wandalska, dawnopomna Wis�a, Tum do Was przysz�a. Chcia�y mi� by�y mrozy Powi�za� w swe powrozy I przeszkodzi� mi drog�, W kt�rej ucieszy� staro�� moje mog�; Ale �askawe oczy Pa�stwa tu przytomnego, Przez weso�e po j r�enie Jak s�oneczne promienie, Sp�dzi�y wszystkie lody I przez me brody Wolne ku sobie sprawi�y mi chody. Jam te� pilno spieszy�a, �ebym tu na czas by�a Upa�� do n�g z sw� dania Przed mym Panem i Pani� I powiedzie� im �miele, �e by� u nich w podda�stwie Najwy�sze me wesele, I �em z tego pysznie j sza, �e nurt m�j bystry pod ich rz�dem bie�y, Ni� �e w �o�u mym dawna Wanda le�y. Oddaj� me pok�ony Za bieg oswobodzony I za zdj�te okowy U Torunia, Grudzi�dza, Malborka i G�owy. �ycz�, aby ich sprawy Poszcz�ci� B�g �askawy I da� im w d�ugim wieku Takim pokojem rz�dzi� t� krain�, Jak ja spokojnie na Leniwce p�yn�. Widzia�am si� niedawno, Tam k�dy w pruskie i inflanckie brzegi Wlewaj� swoje biegi, Z Siestrzyczkami moimi, D�win�, Niemnem, Wili j �, Kt�re�, o Kr�lu, przez mi� czo�em bij�. Widzia�am, jako D�win� Na swym odzieniu modrym Nios�y z krwie Moskwicina Szat� szkar�atem napojon� szczodrym. Wili j a za� i z Niemnem, Krzycz�c g�osem przyjemnem, Nios�y p�ta ju� zdj�te Prosto ku Neptunowi, Aby temu Kr�lowi Podda� si� i pr�dko, kt�ry wzi�� tak pilno Kowno i Wilno. Widzia�am i Sekwan� Skar��c� si� na ran�, Kt�r� jam jej zada�a Wzi�wszy jej to, co najmilszego mia�a, Sk�d jej a� dot�d z niezno�nej t�sknice P�yn� �renice. Przykaza�a mi z pro�b� Chowa� to w pilnej stra�y, Co �wiat godno�ci� sw� wszytek przewa�y. Przyda�a i to z gro�b�, �e p�ty tylko szcz�cie moim brzegom s�u�y, P�ki Warn (Pa�stwo) B�g wieku przed�u�y. �yjcie� tedy wiek d�ugi! Niech za wasze zas�ugi Niebo i polskie strony Oddaj� Warn Korony. Niechaj fortuna p�ocha Z statkiem si� w Was rozkocha! I niech nieprzyjaciele Pod nogi Wasze �ciele! Dzier�cie jednych w przymierzu, Bierzcie za� drugich w �yka! �yj, Kazimierzu! �yj, Ludowika! PERSONY DIEGO - ociec Rodryga RODRYG - kochaj�cy Chimen� GOMES - ociec Chimeny CHIMENA - kochanka Rodryga SANKTY - kochaj�cy tak�e Chimen� ELWIRA - s�uga i konfidentka Chimeny KR�L kastylijski KR�LEWNA - c�rka jego LEON ORA - ochmistrzyni Kr�lewny PACHOL� Kr�lewny ALFONS ARTAS I DworzanIE Kr�lewny Scena w Sewilli, mie�cie sto�ecznym Kastylii, si� odprawuje. AKT PIERWSZY SCENA I Elwira, Gomes ELWIRA Mi�dzy tymi, kt�rzy si� k�aniaj� Chimenie I u mnie si� o dobre staraj� wspomnienie, Naj znacznie j si� odkryli i sporym wy�cigiem W ty� inszych zostawili don Sankty z Rodrygiem. Lubo to c�rka twoja, na ich pro�by g�ucha, Okiem im nie pob�a�y ni lament�w s�ucha I w r�wnej mi�dzy nimi trzymaj�c si� mierze �adnemu z nich nadzieje nie daje, nie bierze, I nie b�d�c nikomu gniewna ni �yczliwa Z ojcowskiej r�ki cale m�a oczekiwa. GOMES Tak te� powinna czyni�; oba s� jej godni, Oba z zacnej krwie, dziad�w swoich niewyrodni. M�odzi-� wprawdzie, lecz i w tym wieku ka�dy �miele Dzielno�� przodk�w ich mo�e czyta� im na czele, Osobliwie w Rodrygu sk�ad, twarz i po j r�enie Pewne wielkiego serca jest wyobra�enie. A te� jego dom w s�awne tak jest p�odny m�stwa, Ze si� tam dzieci rodz� w�r�d wie�c�w zwyci�stwa. Odwagi ojca jego, ni�li mu wiek siwy Dokuczy�, za niezwyk�e uchodzi�y dziwy. Te zmarszczki od �elaza i poczciwe blizny �wiadcz�, co on przed laty czyni� dla ojczyzny. Com w ojcu widzia�, tego� spodziewam si� w synie I c�rka moja za to nie zostanie w winie, �e si� w nim kocha� b�dzie. Lecz ty moje zdanie Taj�c wyrozumiej z niej, co te� rzecze na nie. Potem mi jej zamys�y powiesz bez przesady. Teraz si� do tajemnej musz� �pieszy� rady, Gdzie obiera synowi kr�l starszego s�ug�, A bez chyby ten urz�d da mnie za wys�ug�. To, co dla niego co dzie� r�ka m�na robi, Ka�e mi ufa�, �e mi� pan m�j tym ozdobi. SCENA II Elwira, Chimena ELWIRA O, jak smaczna nowina tej szcz�liwej parze, Kt�r� nad zwyczaj mi�o�� g�aszcze, a nie karze. CHIMENA C� tam s�ycha�, Elwiro! Jak nam rzeczy p�yn�? Co-� rzek� ociec? I z jak� powracasz nowin�? ELWIRA Nie bawi�c: tak wiele ma Rodryg w tej potrzebie Przychylno�ci u ojca jak �aski u ciebie! CHIMENA Si�a� to zacenie�a, serce me, co mierzy Szcz�cie swe kr�tk� pi�dzi�, ledwie-� tyle wierzy. ELWIRA Powiem wi�cej: utwierdza i jego zaloty, I chce, aby doznawa� po tobie ochoty. C� mniemasz? Kiedy ociec jego w dziewos��by Dzi� si� te� wyprawuje, je�li pr�ne z g�by Pu�ci s�owo i je�li m�g� w lepsz� godzin� Prosi� o ci� i wnosi� za synem przyczyn�! CHIMENA Chocia� twoja �yczliwo�� te smaki rozszerza, Przecie im, nie wiem czemu, serce nie dowierza. Wielkie szcz�cie wielkie te� ma w sobie odmiany, A k�s i z g�by zginie, gdy nie obiecany. ELWIRA Obaczysz, �e si� suszysz bo ja�ni� daremn�. CHIMENA Wi�c czekajmy cierpliwie, co czas da. P�d� ze mn�. SCENA III Kr�lewna, Leonard, Pachol� KR�LEWNA do Pachol�cia P�d� i powiedz Chimenie, �e mi� to obchodzi, �e dzi� p�niej jest u mnie, ni�eli si� godzi, I �e si� z jej lenistwem przyja�� moja swarzy! LEONORA Co dzie� widz�, kr�lewno, ta ci� ��dza parzy, I co dzie� pilnie pytasz, a jakoby z smutkiem: Jakim si� jej zaloty zawierszaj� skutkiem? KR�LEWNA I s�usznie te� to czyni�, ona jak przez dzi�ki Odebra�a Rodryga za s�ug� z mej r�ki: I �e kocha w Rodrygu, jam ich to z��czy�a, Jam jej dziko�� na stron� jego zwyci�y�a, S�usznie tedy, kiedym ich da�a w te okowy, Chc� wiedzie�, je�li mojej rady skutek zdrowy. LEONORA Przecie, kr�lewno, chocia� si� im dobrze dzieje, Tobie dobra my�l ginie i serce truchleje. C� jest? Czy mi�o��, kt�ra mi�dzy nimi zgod� Czyni, tym samym wzbudza-� w sercu niepogod�? I to zbytnie staranie czyli st�d pochodzi, �e-� si�, kiedy im b�dzie dobrze, nie wygodzi? Ale� moja ciekawo�� nazbyt w twoich gmerze My�lach i na tw�j sekret naciera zbyt szczerze. KR�LEWNA Ju� to pr�no! M�j si� �al w swym sekrecie szerzy I tobie go wynurz�, im p�niej, tym szczerzej. S�uchaj, s�uchaj, jak trudn� zacz�am robot�, I �a�uj�c mej troski pochwal moje cnot�! Wierz mi, �em d�ugo z mocn� si�� si� biedzi�a, Lecz mi� mi�o��, co wszystkich wi��e, zwyci�y�a. Ten kawaler, ten m�odzian, com go drugiej da�a, Zwi�za� mi�! LEONORA C�? Kochasz w nim, czym si� os�ysza�a? KR�LEWNA Ach, po�� na mym sercu utrapionym r�k�, A z jego dr�enia uznasz, jak� cierpi� m�k�! Widzisz, jak zna zwyci�zc� swojego, jak rzewno Na imi� jego wzdycha! LEONORA Odpu�� mi, kr�lewno, �e dla s�awy, na kt�rej sprawy twe zawis�y, Porw� si� gani� twoje tak niskie zamys�y. Tak-�e by-� to odj�a rozs�dek Wenera, �eby� prostego mia�a obra� kawalera? C� rzecze Kasty li j a? I z jak� to spork� Przyjmie ociec? Czy nie wiesz, czyj�� ty to c�rk�? KR�LEWNA Wiem, wiem dobrze i pierwej wszytk� krew wytocz�, Ni� przeciw stanu mego godno�ci wykrocz�. Gdybymci chcia�a zasia� od mi�o�ci rady, Wywie�� bym ci to mog�a przez s�awne przyk�ady, Ze w tych zwi�zkach na cnoty patrz�, nie na ludzi, �e nie korona, ale godno�� mi�o�� budzi. Lecz nie s�ucham mi�o�ci, gdzie idzie o s�aw�! Mi�a mi mi�o��, ale dbam wraz na os�aw�. I przez chwalebn� pych� wiem to, �e nie mo�e Tylko kr�l moje sobie obiecowa� �o�e. Inszy nie jest mnie godzien i kiedym postrzeg�a, �e mi� mi�o�� na stron� Rodrygow� zbieg�a, Dusi�am w sobie ogie�, cho� z niesmakiem, nowy I da�am w cudze, czegom nie chcia�a, okowy. Zapali�am ich ognie, �ebym nie pa�a�a, Da�am to, czegom sama wzi�� sobie nie �mia�a. Nie dziwuj�e si� tedy, �e my�l utrapiona, P�ki si� nie po�eni�, prawie we mnie kona. Ich wesele przywr�ci my�lom mym wesele, Ich �o�nica mi�o�ci mej pok�j u�ciele. Je�li mi�o�� za strat� nadzieje umiera, Je�li ga�nie, gdy jej kto te drewka odbiera, Jako pr�dko Rodryg da r�k� Chimenie, Tak wraz nast�pi serca mego uzdrowienie! Ale a� po ten termin jam jest bliska zguby I kocham w nim a� po te nieodmienne �luby. St�d mi� tak sm�tn� widzisz, st�d twarz �zami k�pi�, Chc� go darowa� i za� darowa� go sk�pi�. Czuj�c cudownie w sobie rozdwojon� dusz� Raz nim gardz�, drugi raz wzdycha� za nim musz�. Mi�o�� mi w sercu gada, w rozumie - korona I r�nie si� przewa�a ta i tamta strona, A cho� ich zwi�zek pewnie sko�czy bied� moje, Przecie miasto rado�ci z �alem si� go boj�. Snad� mi�o�� z s�aw� w swojej nie ustan� zrz�dzie, Chocia� co z tego b�dzie i chocia� nie b�dzie. LEONORA Kiedy� mi my�li swoje tak szczerze odkry�a, �a�uj� ci�, co przedtem cichom ci� gani�a; Ale kiedy przeciwko tak smacznej chorobie Cnot� z s�aw� przybra�a� za lekarstwo sobie, Cho� ci� mi�o�� na s�odkie swe pon�ty �owi, Ta ci� para z pomoc� rozumu uzdrowi. Czekaj od niej ratunku, czekaj go i z nieba, Kt�re cn�t nie pr�buje, tylko p�ki trzeba. KR�LEWNA Straci� cale nadziej� jest sko�czy� kochanie. PACHOL� Ju� tu przysz�a Chimena na twe rozkazanie. KR�LEWNA Zabaw j�, Leonoro, troch� przed pokojem! LEONORA To snad� my�lisz frasunkiem zabawia� si� swojem. KR�LEWNA Nie: ale lepiej, �e si� troch� uspokoj� W�ciek�e my�li i otr� oczy, co si� znoj�. O mi�osierne niebo, sk�d czekam ratunku, Ulituj si� w tak ci�kim b�d�cej frasunku! Sko�cz m�j b�l i ratuj mi�, cho� przez cudze szcz�cie: Albo mi serce odmie�, albo to zam�cie Chimeny pospiesz; trzema nam na tym nale�y, A gdy dojdzie, jam wysz�a i z ok�w, i z wi�zy. Ich zwi�zek - moja wolno��, ten utnie me treny. Ale si� bawi� d�ugo, p�d�my do Chimeny. SCENA IV Gomes, Diego GOMES Przewiod�e�! I kr�lowi tak si� podoba�o Da� ci to, co samemu mnie przynale�a�o! A to ju� ci� mianowa� za marsza�ka w radzie. DIEGO Ten urz�d, kt�ry dzisiaj pan nasz na mi� k�adzie Maj�c wzgl�d na zas�ugi i na lata zesz�e, �wiadczy, �e sprawiedliwie p�aci s�u�by przesz�e. GOMES I kr�lowie, cho� wielcy, przecie to s� ludzie, Mog� si� jak my myli� i potkn�� na grudzie. I z oddania tej �aski postrze�e si� drugi: �e tu niedobrze p�ac�, cho� �wie�e zas�ugi. DIEGO Szkoda si� t� rozmow�, bo-� niemi�a, bawi�: Mnie ten urz�d tak mog�a �aska pa�ska sprawi� Jako moja wys�uga. Podobno w tym braku Ty� by� godnie j szy; alem jam przypad� do smaku. To szcz�cie domu mego pomn� z swojej strony I �ycz synowi memu z domu twego �ony. Rodryg si� w Chimenie kocha i jam chciwy Z��czy� si� z domem twoim przez zwi�zek �yczliwy. Prosz�, nie gard� t� pro�b� i przyjm go za zi�cia. GOMES Kiedy� ty ju� marsza�kiem zosta� u ksi���cia, Rodryg mo�e patrze� wy�ej i urz�dy ojcowskie otworz� mu ch�tnie wrota wsz�dy. Ty tymczasem nauczaj pilno kr�lewica, Co na wielkich pa�stw wiedzie� nale�y dziedzica: Jako kr�lestwem w�adn��, jak trzyma� poddanych, Jako cnotliwych g�aska�, kara� wyuzdanych. Przy��cz i te, co s�u�� do wojny, nauki: Jako si� w trudy wk�ada�, nie wzdryga� na huki, Robi� broni� odwa�nie i z konia nie zsiada�, I�� do szturmu, a zbroje i w nocy nie sk�ada�; Jako szykowa�, �eby po wygranym boju Zwyci�stwo mia� za dzie�o swej prace i znoju! B�d� mu i sam przyk�adem, i niechaj to widzi, �e w tym, czego nauczasz, nikt ci� nie uprzedzi. DIEGO Co o przyk�ady, na co warczy zazdro�� skryta, Niechaj tylko dzieje moje i �ywot m�j czyta! Tam obaczy w tym, co ma r�ka dowodzie�a, Post�pki kawalerskie i odwa�ne dzie�a, Jako pomyka� granic Pospolitej Rzeczy, Miast dobywa�, szyk stawia�, prowadzi� odsieczy, Jako wygrywa� zawsze, nie cofa� si� krokiem I s�aw� sw� rozpuszcza� po �wiecie szerokiem GOMES Martwe to s� przyk�ady, nie maj� pot�gi I �aden si� pan wojny nie nauczy z ksi�gi. Ale c�e� te� zrobi� a� w ten wiek zgrzybia�y, Z czym by me jednego dnia prace nie zr�wna�y? Je�eli� ty by� kiedy�, jam jest teraz m�ny, Jam podpora kr�lestwa, jam jest mur pot�ny. Aragon dr�y z Granad�, gdy ta szpada b�y�nie; Pod moje si� obron� Kastylija ci�nie. Beze mnie dawno by�cie ju� byli u bol� I gdyby mnie nie by�o, nie by�oby kr�la! W ka�dy dzie� Wiktoryja lataj�c nad g�ow� �wie�y wieniec mi k�adzie i koron� now�! Przy mnie-� by to kr�lewic, b�d�c frycem w wojnie, Napatrzy� si� dzie� wielkich i krwie ludzkiej hojnie; I patrz�c uczy�by si�, jako wygra� pole, Lepiej ni� z zmarz�ych bajek i w sple�nia�ej szkole. DIEGO Pr�no mi� bawisz mow� na po�y daremn�, Bom ja ci� widzia� s�u��c i rz�dz�c pode mn�. Gdy mnie lata doj�y, co nas wszystkich depc�, Ty� na mym miejscu zosta� - i godnym nast�pc�. Tw�j miecz, kiedy m�j st�pia�, w posi�ku przybywa�; Kr�tko: ty� teraz tym jest, com ja przedtem bywa�. Przecie widzisz, �e przy tym o urz�d staraniu Nier�wne oba miejsce mamy w pa�skim zdaniu. GOMES Com ja zas�u�y�, ty� wzi�� wydar�szy mi prawie! DIEGO Zna�, �e lepiej zas�u�y�, kto ci� przem�g� w sprawie. GOMES Ten, co go umie za�y�, godnie j szy urz�du. DIEGO Gdy go komu odm�wi�, znak to jest w nim b��du. GOMES Przez figle� to otrzyma� jak dworzanin bieg�y. DIEGO Cnota z m�stwem, te same w posi�ku mi zbieg�y. GOMES Albo raczej kr�l chcia� twe uszanowa� lata. DIEGO Kr�l w tym uwa�a� serce i s�aw� u �wiata. GOMES Je�li serce, tom ja sam na ten urz�d zgodny! DIEGO Kto go nie m�g� otrzyma�, zna�, �e go niegodny. GOMES �e go niegodny ja? DIEGO Ty! GOMES Ha, starcze, ta mowa Godna tego, �eby wbi� w g�b� p�oche s�owa! DIEGO Dobij mi� po tej wzgardzie, kt�ra w moim domu Dotychczas nie usiad�a na czele nikomu. GOMES Na c� si� masz do broni, gdy-� nie s�u�� si�y? DIEGO Ach, teraz mi� tak bitne r�ce omyli�y! GOMES Odj��em ci bro�, ale pyszni�by� si� z tego, Gdyby zosta�a w r�ku m�a walecznego! We� j� sobie. Niech teraz, chocia� zazdro�� zgrzyta, Krokwie �ycia twego historyj� czyta, Do kt�rej to st�w lekkich s�uszne pokaranie Za przydumek i obraz osobliwy stanie. DIEGO Ach, raczej mi� ju� doko�cz! GOMES Sta�o mi za dosy�; I na �acn� wygran� nie chc� r�ki wznosi�. DIEGO We� mi �ywot! GOMES Ze trzy dni wytrwaj, stary grzybie, A sama ci� �mier� bez mej pomocy przydybie. SCENA V DIEGO sam O smutku! O rozpaczy! O m�j wieku zgni�y! Na to �em tak d�ugo �y�! Na to� mi� szcz�ci�y Nieba! Na tom osiwia� na wojnie z odwag�, �eby oraz me laury zwi�d�y t� zniewag�! Ta r�ka, kt�ra wszytkiej Hiszpan! j i broni; Ta r�ka, co wyrwa�a ojczyzn� z z�ej toni; Za kt�r� pan za�ywa� �miele odpoczynku, Nie chce nic robi� dla mnie, zdradza w pojedynku! Ach, mojej przesz�ej s�awy okrutna pami�ci! Roboto tak wielu lat, jeden ci� dzie� skr�ci? Ach, �wie�y, szcz�ciu memu przeciwny urz�dzie, Z twego sto�ka kark �ama� niepoczciwie b�dzie. Ma� hrabia tryumfowa� po swojej robocie, A ja umrze� bez pomsty albo �y� w sromocie? Hrabio, ju� ust�puj�-� i b�d� ty marsza�kiem! Cz�owieka tu potrzeba, co ma honor ca�kiem. Ja si� urz�du za tym kontemptem dowodnym, Chocia� mi� kr�l by� obra�, ju� nie czuj� godnym. A ty, naczynie kiedy� mej s�awy, o broni, A teraz niepotrzebny ci�arze md�ej d�oni, Mieczu straszny - lecz kiedy�, co dzi� opuszczony, �wiadczysz, �em ci� dla kszta�tu nosi�, nie obrony, Id� precz od mego boku, wzgard� si�y dzieci�ce I na pomst� m� uzbr�j pot�niejsze r�ce! Je�li mi Rodryg synem, niech prace nie sk�pi! Niech mi�o�� pom�cie, przyja�� gniewowi ust�pi! M�j honor jest i jego i ta� nieszcz�liwa Zniewaga p�aszczem wstydu i jego nakrywa. SCENA VI Diego, Rodryg DIEGO Rodrygu, czy m��e� ty? RODRYG Gdyby pyta� o to Nie ociec, do�wiadczy�by! DIEGO O wdzi�czna ochoto! O godny gniewie, w kt�rym �ale me spokoje, Z tej chwalebnej kolery poznawam krew moje I m�odo�� mi si� wraca z tej rze�kiej ochoty, P�d�, m�j synu, moja krwi, wywied� mi� z sromoty! P�d�, zem�cij si�! RODRYG A czego? DIEGO Ostatniej zniewagi, Kt�ra �miertelne da�a s�awie naszej plagi, Pog�bku mnie danego; da� ci by by� gar�o Gdyby ch�� moje s�abe rami� by�o wspar�o! T� bro�, kt�rej dotrzyma� nie mog�em, i razem Oddaj�� w lepsze r�ce pomst� sw� z �elazem. Id� i nie daj po �wiecie krzywdzie mojej chodzi�! Tylko krwi� ten si� mo�e raz zmy� i nadgrodzi�. Umrzyj albo go zabij! A tego� nie taj�, �e-� m�a walecznego do rozprawy daj�. Widzia�em, gdy sam a sam gna� przed sob� kupy I w bitwach jako wa�em otacza� si� trupy. RODRYG Nie baw, ojcze, a imi� powiedz mi co pr�dzej! DIEGO Powiem, ale to imi� przestraszy ci� wi�cej, Wi�kszej b�d�c ni� rycerz, ni� kawaler ceny, Bo to... RODRYG Ej, doko�cz, prosz�... DIEGO Ociec to Chimeny. RODRYG Ociec? DIEGO St�j, tak! Wiadome s� mnie twe zapa�y, Ale niegodzien i �y�, kto w s�awie niedba�y! Im milszy, kto urazi�, tym ci�sza uraza. Kr�tko: wiesz kontempt, wiesz kto i masz dwie �elaza. Wi�cej ci nic nie m�wi�. M�ci j si�, a tym czynem Poka� si� godnym ojca takiego by� synem. Ja ten przypadek b�d� �zami a� do grobu P�aka�, a ty id�, bie�, le� i m�cij si� nas obu! SCENA VII RODRYG sam Do gruntu serca przebity Niespodziewanym nigdy a �miertelnym sztychem, Stradny zem�ciciel krzywdy, kt�ra g�osem cichem Wo�a pomsty, mizernie nieszcz�ciem nakryty, Stawam jak wryty: I duch m�j, wzi�ty na no�e, Odporu da� nie mo�e. Ju�em bliski by� mi�o�ci korony, Ach, serce, uderz w treny! A teraz ociec m�j jest zniewa�ony, A co zniewa�y�, ociec jest Chimeny. Nies�ychan� cierpi� m�k�. R�wno mi�o�� i honor ka�� sobie p�aci�, Ten - m�ci� ojca, a tamta - kochanki nie traci�! Ten mi roz�arza serce, tamta trzyma r�k�! Musz� albo mi�o�ci wiernej chybi� toru, Albo �y� bez honoru. Z obydwu stron b�l znosz� niepoj�ty, Ach, serce, uderz w treny! Ma� to m�j ociec po�kn�� kontempt wzi�ty? Mam�e ja kara� za� ojca Chimeny? Honor! Mi�o��! Ojcze! Panno! Niemi�osierne prawo, gwa�cie nie jednaki, Albo mi s�aw� bierzesz, albo wszytkie smaki, Takem niegodzien i �y�, a tak serce ranno. Smaczne a wraz okrutne respekty, kt�re mi Afektami r�nemi My�l rozdzieracie m�n� i mi�osn�, Tak�� to macie cen�, �e z was i si�y s�uszne pom�cie rosn�, I z waszej zrz�dy mam straci� Chimen�? Ach, lepiej umrze� sto razy! Ty�em ja mojej pannie jak ojcu powinien. Kto si� m�ci� chce, ten b�dzie nie�aski jej winien, A ja si� �mierci boj� mniej ni� jej urazy. Wi�c t� �mier�, kt�r� gdyby nie�aska sprawi�a, Niezno�nie j sza by by�a, Poprzed�my ch�tnie; a kiedy tak nieba I niech�tne przejrzenie Ka��, umrzyjmy, kiedy umrze� trzeba, Ale nie dajmy przyczyny Chimenie. Umrze�, a nie zniozszy sromu Szuka� �mierci? Skry� si� w gr�b s�awie mej �miertelny. Wytrwa�, �e Hiszpan! j a za dow�d rzetelny B�dzie mia�a, �em nie m�g� szczyci� swego domu? Zas�ania� si� mi�o�ci�, kt�ra doko�czona �mierci� moj� wraz skona? Ach, nie s�uchajmy wi�cej zdradnych my�li, Kt�re nas na hak �en�! To rzecz, �eby�my z honorem st�d wyszli, Gdy po staremu rozsta� si� z Chimen�. To jest rzecz� oczywist�, �em dawniej jest pod rz�dem ojca ni�li panny. Mszcz�c si� ojca, cho� umr� z b�lu albo ranny, Oddam ojcu, jakom wzi��, krew bez zmazy czyst�. Grzech to, �em si� rozmy�la� i gniewa� niedbale. Bie�my do pomsty cale I za czas marnie wstydz�c si� zgubiony, Nie miejmy tego w cenie, Kiedy ociec m�j zostaje zel�ony, �e kto go zel�y�, ojcem jest Chimenie. AKT DRUGI SCENA I Gomes, Arias GOMES Prawda to, gdym go, s�awy ura�ony, tr�ci�, Gniew mi by� r�k� uni�s� i g�ow� zam�ci�, Ale co si� ju� sta�o, rozsta� si� nie mo�e. ARIAS Wola pa�ska t� twoje wynios�o�� przemo�e. Kr�l si� w to mocno miesza i koler� t�g� Wzruszony, nie�askaw� stawi-� si� pot�g�. Jako� si�a� si� wa�y� i nie masz obrony: Spos�b urazy i stan tego, co zel�ony, I �e si� dalej, ni�li mniemasz, kontempt �ci�ga, Pokory i niezwyk�ych przeprosin wyci�ga. GOMES Niech�e mi� kr�l ka�e �ci��, niech mi� ma pod wart�! ARIAS Pos�usze�stwem z panem p�d�, nie zrz�d� upart� I uspok�j jego gniew pojednaniem s�usznym. Kr�l tego chce. C�? Panu nie chcesz by� pos�usznym? GOMES Dla s�awy, kt�ra up�r zatrzymywa rada, By� podczas niepos�usznym niewielka to wada, A cho�by wielka by�a, m�g�bym sw� zas�ug� I z tej wyni��, i �miele zarobi� na drug�. ARIAS Cho�by wiel� znacznych spraw ws�awi� si� poddany, Nie jest mu nigdy za to kr�l obowi�zany. Pochlebiasz sobie, a wiedz, �e kto wiernie s�u�y, Powinno�� tylko czyni, kr�l si� mu nie d�u�y. Pomnij si�, hrabio! Zginiesz przy takowej dumie! GOMES Je�li zgin�, zostaniesz przy wieszczym rozumie. ARIAS Kr�l si� gniewa, a za �mier� kr�lewski gniew stoi. GOMES Cz�owiek taki jako ja jeszcze si� ostoi I nie padnie w jednym dniu. Niechaj jak chce, zgrzyta; Pr�dzej si� sam obali i Rzeczpospolita. ARIAS Tak lekko wa�ysz gniewu kr�lewskiego pr�by? GOMES To ber�o, gdyby nie ja, z r�ku wypad�oby. Wie-� on, co w tym nale�y, �ebym ja by� zdrowy: Spad�aby mu z m� g�ow� i korona z g�owy. ARIAS Uspok�j pop�dliwo�� rozumem i raczej Uwierz mej zdrowej radzie. GOMES Nie b�dzie inaczej. ARIAS Z jak�� tedy do pana wr�c� odpowiedzi�? GOMES Ze hrabia swojej s�awy nie ust�pi pi�dzi�. ARIAS Hej, wiesz, �e d�ugie r�ce miewaj� kr�lowie?! GOMES Sta�o si�. Dajmy pok�j wi�cej i tej mowie. SCENA II Rodryg, Gomes RODRYG Par� s��w, hrabio... GOMES Dobrze. RODRYG Nie wiem, czy si� myl�. Znasz�e ty Dijega? GOMES Znam. RODRYG ARIAS B�d� �askaw, kiedy nie dasz miejsca radom zdrowym, B�j si� piorunu, chocie� w wie�cu laurowym. GOMES Czekam go bez wzdrygnienia! ARIAS Ale nie bez szkody. GOMES To Dijego b�dzie mia� dosy� bez ugody. Srodze to ja podobne gro�by mam na pieczy. Im ci�szy raz, tym wi�kszych dokazuj� rzeczy. A gdzie idzie o honor, i otwarte piek�o Od uprzedzonej dumy mnie by nie odwlek�o. M�wmy cicho chwil�. Wiesz�e, �e tego starca m�stwo by�o wzi�to Za jeden cud na �wiecie i cnot�, wiesz�e to? GOMES Mo�e by�. RODRYG A ta rze�ko�� we mnie, �e to jego Wre krew w�asna, wiesz�e to? GOMES A mnie co do tego! RODRYG Naucz� ci�, coc na tym, trzy kroki st�piwszy. GOMES M�odziku! RODRYG Nie b�d� hardy, jeszcze si� nie biwszy! M�odym-ci, prawda: ale kto w serce bogaty, Wczas poczyna i m�stwo nie czeka za laty. GOMES Ty chcesz ze mn� zaczyna�, ty, co� jeszcze razu Nie pozwoli� si� z pochew pokaza� �elazu? RODRYG Tacy jak ja za pierwszy raz ka�� o sobie S�dzi�, mistrzowskie daj�c sztychy w pierwszej pr�bie. GOMES Wiesz�e ty, ktom ja jest? RODRYG Wiem, i wiem, �e kto inny Na samo imi� twoje dr�a�by jak list winny. Ze stu wie�c�w, kt�rymi g�owa twa okryta, Zda si�, �e ka�dy �mierci mej prognostyk czyta. Mam spraw� z r�k� dot�d nie przezwyci�on�, Lecz b�d� mia� do�� si�, wsparty praw� stron�. I kto czyni o ojca, ka�d� si�� zmo�e; Twa r�ka nie przegra�a, ale przegra� mo�e. GOMES To serce bohatyrskie, kt�re masz w tej dobie, Dawnom ja ze wszystkich spraw upatrowa� w tobie. I k�ad�c, �e� mia� wspiera� hiszpa�sk� koron�, Wcze�niem ci c�rk� swoje przeznacza� za �on�. Wiem mi�o�� twoje wzajem i to u mnie dziwem, �e powinno�� jej ogniom odp�r daje �ywem, �e ci� jej zapa� w s�usznej pom�cie nie och�odzi, �e twa cnota tak g�r�, jakom s�dzi�, chodzi, I widz� za tak sta�ym twoim przedsi�wzi�ciem, �em by� wybornie trafi� obrawszy ci� zi�ciem. Ale czuj�, �e lito�� m�wi mi do ucha: Chwal� serce, m�odo�ci twej rusza mi� skrucha. Nie pragnij ci�kiej pr�by i �miertelnej wprawy I m�stwu memu nie daj nier�wnej zabawy. Ma�o mi s�awy przyjdzie �ywot tw�j udawszy; Nies�uszna tryumfowa� prace nie podj�wszy; Rzekliby, �em by� wy�szy si��, dzie�em, laty, I tylko by mi zosta� �al z twej wczesnej straty. RODRYG Niepotrzebna z tw� pych� miesza si� dobrota, Wzi�wszy mi honor - wzi�� mi �a�ujesz �ywota. GOMES P�d� precz! RODRYG P�jd�, lecz z tob�. Czeg� jeszcze stoisz? GOMES Tak ci� to �ywot mierzi? RODRYG Tak si� �mierci boisz? GOMES P�d�! Czynisz, co� powinien. Ten si� syn wyrodzi, Co kwadrans po zniewadze ojca �ywym chodzi. SCENA III Chimena, Leonora, Kr�lewna KR�LEWNA U�mierz, moja Chimeno, u�mierz swoje �ale, M�nie przy j m to nieszcz�cie i zwyci� go stale. Pr�dko-� si� po tej burzy niebo wypogodzi. Twe szcz�cie s�ab� tylko mg�� nakryte chodzi I nie stracisz nic na tym, cho� ci si� odwlecze. CHIMENA Serce me bez nadziei ledwo si� nie w�ciecze. Ta gwa�towna nawa�no�� nie darmo mi� smuci, Okr�t nadzieje st�ucze i cale rozruci; Jak na oko to widz�, �e ju� w porcie ton�. Kocha�am, by�am mi�a i ojc�w na stron� Nak�onili�my swoje - o czymem ci rada prawi�a wtenczas, kiedy zacz�a si� zwada, Kt�ra ju� w tak pomy�lnie zap�dzonym biegu Wszystkie nasze uciechy odbi�a od brzegu. Przekl�te dostoje�stwa, godno�ci niezgodne, Kt�re budzicie w sercach wielkich ��dze g�odne! Niemi�osierny, a mnie �miertelny honorze! O, jako �cis�e zwi�zki wasza moc rozporze! KR�LEWNA Wierz mi, �e-� si�, ni� trzeba, bardziej serce boi. W skok si� ta zwada wszcz�a, w skok si� te� ukoi. Ju� to g�o�no przy dworze, w�dy ich kto pogodzi, Ale i sam kr�l na to, jako ja wiem, godzi. Ja te�, �eby� widzia�a, jak mi� tw�j strapiony Umys� boli, pomog�-� mocno z mojej strony. CHIMENA Rzadko po tych zniewagach przychodzi do zgody; Gdy kogo tkn� w poczciwe, tam nie masz nadgrody. Nie zleczy tego ani cudza m�dro�� s�ownie, Ani pot�ga gwa�tem, chyba powierzchownie. I ukryty gniew, cho� si� wypogodzi czo�em, Chowa �arzyste ognie pod zdradnym popio�em. KR�LEWNA �wi�te mi�dzy Chimen� i Rodrygiem w�z�y Zwi��� gniew, w kt�rym serca ojcom ich nagr�z�y, I wkr�tce mi�o�� wasza nieprzyja�� przymusi, I szcz�liwe wesele niezgod� zadusi. CHIMENA Tak i ja �ycz�, lecz si� nie spodziewam tyle: Dijego ufa w sercu, ociec m�j w swej sile. �zy me, chocia� ich trzymam, chc�c powieki przebi�, Ci�ka mi, co si� sta�o, ci�sza, co mo�e by�. KR�LEWNA C� si� boisz od starca, tak s�abego, szkody? CHIMENA Ale Rodryg ma serce. KR�LEWNA Ale jeszcze m�ody. CHIMENA Kto ma mie� kiedy serce, ma go zaraz z m�odu. KR�LEWNA Nie b�j si� go, nie l�kaj z tej miary rozwodu. Tak si� on w tobie kocha, �e ci� nie urazi I jedno s�owo twoje wszytek gniew w nim skazi. CHIMENA Je�li mi� nie us�ucha, tym mi ci�ej b�dzie, Gdy us�ucha, b�d� go nosi� po kol�dzie, �e, b�d�c kawalerem, chybi� swego toru. Tak - lub doznam mi�o�ci jego, lub uporu; Albo si� wstyda� musz�, �e mi by� pos�usznym, Albo trapi�, �e wzgardzi� rozkazaniem s�usznym. KR�LEWNA Zna� twe wysokie serce, �e cho� ci nale�y Si�a na tym, sromotna my�l ci� nie ubie�y. Ale gdy ja te� do dnia szcz�liwej ugody, Uchodz�c trefunkowej, jak bywa, przygody, Zatrzymam ci Rodryga u siebie w wi�zieniu, Nie b�dzie� to u ciebie w jakim podejrzeniu? CHIMENA Ach, kr�lewno, wielka to na ciebie fatyga! SCENA IV Kr�lewna, Chimena, Leonora, Pachol� KR�LEWNA Ch�opcze, biegaj mi pr�dko, pro� do mnie Rodryga! PACHOL� Hrabia Gomes wesp� z nim... CHIMENA Przeb�g! Dr�� od strachu! KR�LEWNA M�w�e! PACHOL� Wyszli pospo�u z kr�lewskiego gmachu. CHIMENA Sami? PACHOL� Sami i tak si� zda�o, �e si� wadz�. CHIMENA Ach, to� si� dot�d bij�! Ot� im tak radz�! Odpu��, kr�lewno, �e tam biegn� niemieszkanie. SCENA V Kr�lewna, Leonora KR�LEWNA O, jako ci�kie cierpi� w my�lach rozerwanie! �al mi troski Chimeny, a Rodryg mi� �udzi - Pok�j z serca ucieka, mi�o�� si� tam budzi. Je�li ta para z sob� pozy j � niezgodnie, Z nadziej� oraz we mnie o�yj� pochodnie I cho� mi� ta r�nica i gniew ich frasuje, Przecie serce moje co� smacznego st�d czuje. LEONORA Tak pr�dko cnota, twemu nale�na stanowi, Ust�puje w sercu twym pod�emu ogniowi? KR�LEWNA Nie zow go pod�ym, kiedym ja mu jest poddan� I gdy mi� sobie liczy za zawojowan�, Szanuj go, owszem, bardziej, kiedy mi tak mi�y. Broni-� mi� cnota, ale rozdwojone si�y Z�e si� broni� i cho� si� my�li takich chroni�, Przecie, co snad� Chimena straci, z smakiem goni�. LEONORA Dosy� wczas twa wynios�o�� nisko skrzyd�a sk�ada I rozum przed mi�o�ci� na kl�czki upada. KR�LEWNA Ach, trudno� post�powa� za rozumu �ladem, Kiedy serce tak smacznym nape�nione jadem! K�dy chory na rady i lekarstwa g�uchy I w swej chorobie kocha, tam nie masz otuchy. LEONORA Nadziej� ci� co� karmi ten rozruch wygodny; Ale przecie ten Rodryg nie jest ciebie godny. KR�LEWNA Wiem to, i nazbyt to wiem, lecz s�uchaj, co szepce Mi�o�� ma, co wynios�o�� wszytk� moje depce. Je�li Rodryg z zwyci�stwem wynijdzie z tej zwady, Je�li mu s�awny hrabia nie mo�e da� rady, Kocha� si� w nim bez wstydu m�stwo jego ka�e. Je�li hrabia zwyci�y, czeg� nie doka�e? Ja tusz�, �e ju� potem za odwag� snadn� Ca�e kr�lestwa �acno u n�g jego padn�. I mi�o�� ma pochlebna ju� go sobie k�adzie, A on majestat zasiad� kr�l�w na Granadzie, �e si� mu Murzyn k�ania z dania pozwolon�, �e Nawara poddaje wesp� z Aragon�, Ze dr�y Portugalija i �e, w tym�e torze Zwyci�stw id�c, dzie�a swe przeprawia za morze, I wystawia tryumfy swe wpo�r�d Afryki. Owa, co najszcz�liwsze kiedy wojenniki Potka� mog�o, to Rodryg z hrabi� po rozprawie W sobie mi obiecuje i upewnia prawie. LEONORA Dosy� w wielkim u twojej mi�o�ci jest wzgl�dzie Po pojedynku, kt�ry, nie wiemy, czy b�dzie. KR�LEWNA Rodryg jest ura�ony, hrabia okazy j � Da� zwady, wyszli z sob�: w�tpisz, �e si� bij�? LEONORA Mo�e by�, �e si� bij�; oba s� w obronie, Oba w strachu, a ty go ju� sadzasz na tronie! KR�LEWNA C� mam czyni�? Przyznaj�, m�zg mi si� wywraca, A snad� to nie ostatnia od mi�o�ci praca. P�d� ze mn�, Leonoro, do mego pokoju, A nie chciej mi� odbiega� w tak �miertelnym boju. SCENA VI Kr�l, Arias, Sankty KR�L Wier�, hrabia tak durny? A c� na to rzecze, Gdy mu si� sprawka jego sucho nie przepiecze? ARIAS D�ugom si� ja z nim, kr�lu, i bez figl�w bawi�, Wol� tw� przek�adaj�c, a nicem nie sprawi�. KR�L O Bo�e, ma-li mi� to jeden wyuzdany Wzgard� karmi� i nie dba� o m�j gniew poddany? Zniewa�y� urz�dnika i pana zniewa�y, I �y� jeszcze bezpiecznie na dworze si� wa�y! Chocia� jest wielkim m�em, chocia� bohatyrem, Cho�by by� Marsem samym, cho�by m�stwem szczerem, B�d� ja wiedzia�, jako przyt�pi� mu rogi, I cho� serdit, przeci�-� go ja nabawi� trwogi I pozna, �e mi� s�ucha� trzeba w ka�dej sprawie. Jam ci chcia� z nim z pocz�tku post�pi� �askawie, Ale �e dumy jego tak na hard� ka��, Cho�by si� nawet broni�, we�cie go pod stra��. SANKTY B�dzie-� on uwa�niejszy, kr�lu, po rozmy�le! Teraz zaraz po zwadzie napadli na� �ci�le. Dzielne serce w afekt�w pierwszym poruszeniu Z trudno�ci� si� dozwoli przywie�� ku zni�eniu I cho� zgrzeszy, cho� samo grzech do siebie widzi, Przyzna� my�k� i winnym os�dzi� si� wstydzi. KR�L Sankty, ciszej by o tym! Kto �mie hrabi� wspiera�, Chcia�by podobno takie� wyst�pki wywiera�. SANKTY Milcz� i s�ucham, panie, ale gdybym wiedzia�, �e ci� tym nie ura��... KR�L A c� by� powiedzia�? SANKTY �e serce wychowane w bohatyrskich czynach Znajduje ha�b� swoje w ka�dych przeprosinach I nie mo�e si� do nich bez sromoty sk�oni�; Sk�d ci�ko hrabi jedna� albo si� pok�oni�, Ci�ko o przepro�, cho�by by� podobno s�uszny, I gdyby mia� mniej serca, by� ci by pos�uszny. Ka� raczej, kr�lu, niechaj przez krwawe rozprawy Dosy� czyni zel�onym jako rycerz prawy, A dosy� czyni� zawsze znajdzie go gotowo, Kto b�dzie chcia� nadgrody. Ja za� daj� s�owo. KR�L Zapomnia�e�, z kim m�wisz; ale tw�j wiek m�ody Wymawia ci� i �cis�e w przyja�ni zawody. Kr�l ka�dy, co chce m�dro�� powinna zachowa�, Ma swojej czci, ma i krwie poddanych szanowa�: Jam powinien za zdrowie moich by� na stra�y I jak g�owa wiedzie�, co kt�ry cz�onek wa�y. Sk�d widzisz, �e si� mylisz i �e nie ja b��dz�. Ty m�wisz jako �o�nierz, ja jako kr�l rz�dz�. Wymawiaj hrabi�, jak chcesz, grzeb dla niego �ydy, S�uchaj�c mi� nie mia�by by� �adnej ohydy; Przy tym moja-� to krzywda: wzi�� temu poczciwe, Kt�regom ja urz�dem uczci� lata siwe, I tak za porywczo�ci� nies�ychanie hard� Mojej woli przygani�, mnie nakarmi� wzgard�. Mnie tedy, mnie samemu da�by by� nadgrod�. Nie m�wmy o tym wi�cej. Ale nam na wod� Trzeba mie� oko, bo nam co� od morza gro��. ARIAS Albo si� Maurowie za� ku nam przewo�� Zapomniawszy, jak m�ne brali tu wi�c wstr�ty? KR�L Na u�ciu rzeki ju� ich widziano okr�ty, A morze, pe�ne za swym powrotem do brzegu, Mo�e ich w niespodzianym postawi� tu biegu. ARIAS Nie powa�� si� porwa� na wojn� bez wici, Twym szcz�ciem ustraszeni i tak cz�sto bici. KR�L Przecie im to ci�ka rzecz i oczy im k�uje, �e mi Andaluzyja, jak wielka, ho�duje. To pa�stwo, wzi�te przez miecz i z strat� ich ludzi, Coraz si� im przypomni i do pomsty budzi. Dlategom w Sewiliji ju� lat od dziesi�tku Zasiad� sw�j tron, �ebym tak przy lepszym porz�dku Mia� ich na pilnym oku i �ebym tak z bliska Obraca� ich zamys�y wszytkie w po�miewiska. ARIAS Brali ju� cz�sto po �bie i maj� w pami�ci, �e co we�miesz, tego-� nikt z r�ki nie wykr�ci. Nie trzeba si�, kr�lu, ba�. KR�L Ale ani drzyma�. Trudniej niespodziewane najazdy utrzyma�; I nieprzyjaciel, chocia� podbity pod nogi, Mo�e jeszcze by�, sw�j czas upatrzywszy, srogi. Nie my�l� jednak g�osi� ani miasta trwo�y� Ku nocy, bo wie�� zwyk�a w tr�jnas�b przy�o�y�. Niech tylko w bramach, w porcie, po murach sowito Stra�e zawiod�! SCENA VII Kr�l, Sankty, Alfons ALFONS Panie m�j, hrabi� zabito! Dijego swej zniewagi zem�ci� si� przez syna. KR�L Tak� pomst� musia�a przywlec ta przyczyna I nie darmom chcia� zrazu zabie�e� tej zwadzie. ALFONS Chimena u twoich n�g sw� �a�ob� k�adzie, Idzie o prawo prosi�, we �zach utopiona. KR�L Chocia� mi� musi ruszy� ta dziewka strapiona, Godne snad� by�y w hrabi takiego karania Zniewaga urz�dnika, wzgarda rozkazania, Ale chocia� to s�uszn� odni�s� on nadgrod�, �al mi go i �mier� jego mam sobie za szkod�. Po tak d�ugiej us�udze mnie i temu pa�stwu, Po krwi cz�sto rozlanej przeciwko poga�stwu, Lubo mi� by� urazi�, t� mu wdzi�czno�� p�ac�, Ze mi go �al i �e wiem, jak wiele w nim trac�. SCENA VIII Kr�l, Diego, Chimena, Sankty, Arias, Alfons CHIMENA Kr�lu, czy� sprawiedliwo��! DIEGO S�uchaj drugiej strony. CHIMENA Padam do twych n�g! DIEGO Pok�on daj�-� uni�ony. CHIMENA Prosz� o prawo! DIEGO Mam swe obrony w tym swarze. CHIMENA M�cij si� �mierci! DIEGO Kt�ra to znaczn� pych� karze. CHIMENA Rodryg, kr�lu!... DIEGO Uczyni� czyn syna dobrego. CHIMENA Zabi� rodzica mego! DIEGO A zem�ci� si� swego. CHIMENA Krwie poddanych masz, kr�lu, m�ci� si� z ka�dej miary! DIEGO Pomsta zniewagi s�uszna nie boi si� kary. KR�L Wsta�cie oboje, a m�w ka�dy z was po woli. Chimeno, tw�j frasunek, wierz mi, �e mi� boli I �e mi� w towarzystwie masz w swojej �a�obie. M�w wprz�d, ty potem, w rzecz si� nie wrywaj�c sobie. CHIMENA Kr�lu, ociec m�j zabit i te oczy moje Widzia�y krwie p�yn�cej z piersi jego zdroje! Tej krwie, kt�ra wielekro� broni�a tych mur�w, Tej krwie, za kt�r�� odni�s� zwyci�stwo z Maur�w, Tej krwie, kt�ra si� gniewem kurzy, �alem dusi, �e nie na twej us�udze teraz si� la� musi; T� krew, kt�rej nie �mia�a wojna toczy� swemi Razami, rozla� Rodryg w twym dworze po ziemi I jakoby na pr�b� r�ki nieu�ytej, Obali� filar znaczny Rzeczypospolitej, Wzi�� serce twemu wojsku, zasmuci� �o�nierze I nieprzyjacielowi doda� dumy szczerze. Przybieg�am, gdzie si� bili, z przestrachem i z trwog�, Lecz ju� nie w czas. Odpu�� mi, kr�lu, �e nie mog� Usta dalej wym�wi� i �e� miasto mowy G�uchymi ostatek m�j lament powie s�owy. KR�L Nie sm�� si�, moja dziewko. J�� przy tym k�opocie Na miejscu jego chc� by� ojcem jak sierocie. CHIMENA Nazbyt to �aski, panie. Sz�am tedy bez zw�oki, Lecz zasta�am ju� ojca przez obadwa boki Przebitego. Sam mi ju� nic nie rzek�, lecz z cia�a Krew na piasku powinno�� moje zapisa�a. I ju� zamkn�wszy mow�, przez otwarte rany M�wi� mi, �eby jego morderz by� karany, I teraz przez te� nieme i przez moje usta Prosi, �eby nie spe�z�a takowa rozpusta. Kr�lu, niechaj si� tam, gdzie twa panuje w�adza, Zbrodnia i m�ob�jstwo wolno nie przechadza! Niech si� na tych, kt�rych ci s�u�ba jest �yczliwa I m�stwo zgodne, m�oda p�ocho�� nie porywa I niech bez pomsty r�ka nieuwa�nej m�odzi S�awy s�ug twych nie znosi, we krwi ich nie brodzi. Kr�lu, ociec m�j zabit; ja o pomst� prosz� - Za sob� prosz�c oraz twoje spraw� wnosz�. Kto-� po tym s�u�y� b�dzie, kto-� dotrzyma wiary, Je�li na t� �mier� hrabi� chcesz patrz�c przez szpary? W cz�owieku takim si�a wojsko twoje traci, Nadgr�d� to jego r�wnym, niech si� krew krwi� p�aci. Znie� Dijega i wywr�� dom jego z korzenia, Dla siebie, dla dobrego w ludziach rozumienia. S�o�ce, co wszytko widzi, nic nie widzi, co by Mog�o� s�usznie nadgrodzi� krew takiej osoby. KR�L Dijego, odpowiadaj! DIEGO Nader to szcz�liwy, Kt�ry p�ki ma si�y, poty tylko �ywy. P�ne lata krzwd� s� m�stwa i zgrzybia�y Wiek czyni w s�awie naszej uszczerbek niema�y. Ja, kt�rego �wiat przesz�y mi�dzy s�awnych liczy, Ja, com z sob� zwyci�stwo wodzi� jak na smyczy, Musz� dzi� - do tego mnie zesz�e wiod� lata - By� i przezwyci�onym, i �miechem u �wiata. Czego nie mog�a bitwa, szturm, zasadzka, zwada, Czego nie m�g� dokaza� Aragon, Granada Ani tw�j nieprzyjaciel, ani m�j niech�tny, To dzi� pycha sprawi�a, w�o�ywszy znak sm�tny Na me czo�o, w oczach twych kr�lu b�d�c wspart� M�odym wiekiem i si�� nie tak laty start�. I ju� te w�osy siwe, wytarte szyszakiem. To rami�, co wi�c z ca�ym czyni�o orszakiem, Ta krew, tak cz�sto lana dla ciebie z ochot�, Sz�yby by�y pod ziemi� nakryte sromot�, Gdybym by� nie mia� syna, a godnego syna, �eby� w nim, kr�lu, kocha� i ja, i kraina. On mi r�ki po�yczy�, jego serce �ywe. Ha�b� moj� omywszy wr�ci�o poczciwe. Je�li serce pokaza� i nim si� ozdobi�, Je�li m�ci� si� pog�bku ma kar� zarobi� - Ja mam t� burz� znosi�, on niech b�dzie w ciszy: Wszak zawsze g�ow� karz�, kiedy r�ka zgrzeszy. W tej pom�cie, co mnie smakiem, a Chimenie m�k�, Jam jest hersztem, ja g�ow�, a on tylko r�k�. Chimena na Rodryga nic nie skar�y�aby, Gdyby to, co on, sprawi� m�g� by� m�j wiek s�aby. Skar� tedy, kr�lu, g�ow�, blisk� te� ju� ko�ca, A niechaj �yje rami�, pa�stw twoich obro�ca. Uczy� dosy� krwi� moj� �a�obnej Chimenie, Daj ten plastr i lekarstwo na jej utrapienie. Got�wem dekret �mierci stwierdzi� sw� piecz�ci� I byle bez sromoty umrze�, umr� z ch�ci�. KR�L Sprawa to niepo�lednia i w zupe�nej radzie Trzeba o niej pom�wi�. Tymczasem w zak�adzie, Dijego, pod swym s�owem zostawaj przy dworze. Sankty, odwied� Chimen�! A nim zgasn� zorze, Niech szukaj� Rodryga. B�d�-� si� m�ci� ojca. CHIMENA S�uszna, �eby da� gard�o, o kr�lu, zab�jca. KR�L Nie trap si�, moja c�rko, i zno� ten raz stale. CHIMENA Trudno bez utrapienia takie znosi� �ale. AKT TRZECI SCENA I Rodryg, Elwira ELWIRA Rodrygu, c� tu robisz? Co tu chcesz, niebo��? RODRYG Szukam nieszcz�ciu ko�ca, kt�ry tu by� mo�e. ELWIRA Ale sk�d ci ta �mia�o��, �e tu sw� osob� Przychodzisz w dom, kt�ry� sam nape�ni� �a�ob�? Czy chcesz jeszcze i dusz� hrabi� wygna� z domu? C�? Czy� go nie ty zabi�? RODRYG Bez wiecznego sromu Nie mog�a moja r�ka nie skr�ci� mu �ycia. ELWIRA Lecz szuka� swego w domu niech�tnym ukrycia Kto kiedy winny my�li�? I co to za sprawa? Kto kiedy m�ob�jc� stawi� si� do prawa? RODRYG Nie dziwuj mi si� wi�cej ani mi patrz w oczy, �mierci pragn�, com j� da�, i czekam ochoczy. Dekret mi pisze mi�o��, Chimena jest s�dziem; P�ki si� gniewa, poty �mierci godni b�dziem. I to mnie tu przygna�o, abym przyj�� z dzi�k� Skazanie na �mier� z jej ust, �mier� same jej r�k�. ELWIRA Uciekaj raczej przed ni�, b�j si� jej urazy! Nie nacieraj na pierwsze �alu z gniewem razy! Wynid� z domu! Bytno�� twa, jako ogie� plewy, Pod�arzy pop�dliwo��, podpali jej gniewy. RODRYG Nie, nie, nie mo�e ona, niech si�, jak chce, stawia, Nazbyt mi by� surow�, czyni� mi bezprawia. Ja doka��, czegom chcia�, je�eli z tej miary Roz�arz� i do pr�dszej pobudz� j� kary. ELWIRA Chimena jest u dworu, sk�d j� odprowadzi I po�owica dworu, i zgraja czeladzi. Wynid�! Wynid�! C� rzek� widz�c ci� tu ludzie O zmy�lonej Chimeny w �alach jej ob�udzie? Czy chcesz, �eby rzek� j�zyk uszczypliwej mowy, �e z morderc� ojcowskiej ma przewodni� g�owy? Przyjdzie pr�dko; ju� idzie. Cho� dla plotek dworu Skryj si�, Rodrygu, i miej piecz� jej honoru. SCENA II Elwira, Chimena, Sankty SANKTY Tak jest, s�uszny jest tw�j gniew; i p�acz sprawiedliwy Wyci�ga, �eby nie by� winowajca �ywy. Ja te� nie chc� s�ownymi wywody tam zmierza�, �ebym mia� �al tw�j cieszy� i gniewy u�mierza�. Ale je�lim ci s�u�y� i godny, i zdolny, Skar�, prosz�, przez bro� moje post�pek swawolny, Za�yj mi�o�ci mojej na pomst�, a wsz�dzie Za twoim rozkazaniem si� r�ce przyb�dzie. CHIMENA Nieszcz�sna� ja! SANKTY Chciej za�y�, prosz�, mojej broni. CHIMENA Urazi�abym kr�la, kt�ry mnie sam broni. SANKTY Sprawiedliwo�� wi�c zwyk�a i�� tak chromym krokiem, Ze winny ze wszytkiego wyjdzie przed wyrokiem. Leniwa to jest pomsta, nadgroda w�tpliwa, Kr�tsza droga ta, kt�r� mi�o�� ma odkrywa, Dozw�l tylko pod twoim imieniem ci s�u�y�. CHIMENA Ostatni to ratunek, lecz kiedy go u�y� Przyjdzie i je�li twoja ch�� si� k'temu sk�oni, Wolno-� b�dzie za moje krzywd� doby� broni. SANKTY Najwy�sze moje szcz�cie, kt�rego nadziej� Serce si� cieszy i me zamys�y si� �miej�. SCENA III Chimena, Elwira CHIMENA Terazem sobie wolna i mog�-� na woli I bezpiecznie wynurzy�, co mi� w sercu boli, Mog� otworzy� i �zom, i wzdychaniu wrota, Mog�� nie tai� my�li i gruntu k�opota. Ociec m�j leg�, Elwiro, i Rodryg na pr�b� M�stwa swego tak znaczn� obali� osob�. P�aczcie, p�aczcie, me oczy, zmie�cie si� w krynic�. Po�owa zdrowia mego drug� po�owic� W gr�b wprawi�a i ka�e, �ebym pomst� bra�a Dla tej, kt�rej ju� nie mam, z tej, co mi zosta�a. ELWIRA Racz si� uspokoi�! CHIMENA Ach, jako� twojej rady Trudno za�y� podczas tak �miertelnej zawady! Jako� si� uspokoi� i wyni�� z tej m�ki, Kiedy mi tak ojca �al, jak i winnej r�ki! I co za nadzieja w tym z �alami przymierzu, Gdy czyni�c o mord prawem, kocham si� w morderzu. ELWIRA Kochasz w nim? A on ojca-� w�asnego morduje! CHIMENA Matom rzek�a, �e kocham, cale mi panuje. Mi�o�� gniewy me t�umi i bierze im si�y. Ten, co mi winny, ten�e sercu memu mi�y, I czuj�, cho� si� pomsta w koler� ubiera, �e si� Rodryg w mym sercu znowu z ojcem �ciera: Przycina, sztychy daje, sk�ada, ust�puje, Raz mocny, drugi s�aby, trzeci tryumfuje. Ale w tej twardej bitwie pomsty i mi�o�ci, Cho� serce w podzia� idzie, rozum jest w ca�o�ci, I cho� mi�o�� za�ywa ze mn� swojej si�y, Zmys�y me z powinno�ci toru nie zb��dzi�y. Mi�o�� sercem, rozumem kieruj� urazy: Rodryg mi mi�y, �al mi, �e pad� na te razy, Serce me za nim m�wi, lecz na ten jad skryty Pomn� dobrze, �em c�rk�, �e ociec zabity. ELWIRA To z nim my�lisz do prawa? CHIMENA Ach, okrutne my�li I srogie prawo, kt�re powinno�� wymy�li! Na gard�o nast�puj�, a wygra� si� boj�; Chc� go straci�, a z jego �mierci� z��cz� swoje. ELWIRA Porzu�, porzu� t� zrz�d� i my�li okrutne Ani si� prawu w �yka podawaj tak smutne. CHIMENA Jako! Ociec m�j skona� i krew pomsty wo�a, A nieszcz�liwa c�rka m�ci� si� jej nie zdo�a? I serce, u�owione w mi�osnej obierzy, Inszej pomsty nad s�abe p�acze nie odzier�y? Ach, nie daj tego. Bo�e! Ta mi�o�� zdrajczyni Cnoty mojej milczeniem gnu�nym nie obwini. ELWIRA Wierz mi, panno, �e ka�dy przebaczy bez zw�oki, �e sobie zdr�w zachowasz klejnot tak wysoki, Takiego kawalera. Twa skarga jest �wiadkiem Przed kr�lem twojej pomsty. Daruj go ostatkiem, Nie nast�puj i nie b�d� na swe z�e upart�. CHIMENA Je�li woln� przym�wek s�aw� i otwart� Chc� mie�, musz� tak czyni� i ta twoja rada Wstyd z sob� niesie, cho� jej mi�o�� s�ucha rada. ELWIRA Ale przecie w Rodrygu kochasz, cho� go winisz. CHIMENA Prawda. ELWIRA C� na koniec z nim i z sob� uczynisz? CHIMENA Uspokajaj�c s�aw� i �al�w pot�g�, Nast�pi� na�, zgubi� go, a potem polegn�. SCENA IV Rodryg, Chimena, Elwira RODRYG Wi�c dalej, nie odw�aczaj tej chwalebnej chluby, Nasy� si� i krwi� moj�, i chwa�� mej zguby. CHIMENA Elwiro, c� to widz�? C� si� dzieje ze mn�? Rodryg w domu moim? Rodryg przede mn�? RODRYG Nie oszcz�dzaj krwie mojej i dla swej zap�aty Uciesz si� z swojej pomsty, uciesz z mojej straty. CHIMENA Ach! RODRYG S�uchaj mi�! CHIMENA Umieram! RODRYG Tylko p� kwatery! CHIMENA Daj mi pok�j, niech umr�! RODRYG Tylko s�owa cztery! Potem chyba t� szpad� daj mi odpowiedzi. CHIMENA Ach, t� szpad�, kt�ra krew ojca mego cedzi! RODRYG Moja Chimeno! CHIMENA Schowaj t� bro�, kt�ra oczy �a�obi, kiedy z z�o�ci twej krwi� moj� broczy. RODRYG Owszem, patrz na nie, aby� gniew sw�j tym gor�cej Pod�ega�a i karanie wzi�a ze mnie pr�dzej. CHIMENA Ach, krew sw� na niej widz�! RODRYG Ponurz�e j� w mojej I omy j; niech odmieni t� farb� krwie twojej. CHIMENA Ach, okrutny �, �e pr�dkim jednego dnia skokiem Ojca broni� zabijasz, a c�rk� widokiem! Skryj to �elazo mokre mordem mego cia�a, Zabijasz mi�, a prosisz, �ebym ci� s�ucha�a. RODRYG Czyni�, co ka�esz, ale nie sk�adam z t� broni� Ch�ci sko�czy� ten �ywot tw� r�k� i d�oni�. Nie czekaj bowiem, abym, tw� mi�o�ci� struty, Mia� szuka� z dobrej sprawy sromotnej pokuty. R�ka rodzica twego nie zmazan� blizn� Na ojca mego by�a w�o�y�a siwizn�; Wiesz sama, jako musi pog�bek obchodzi�, Zniewagi takiej trudno inaczej pogodzi�. Ni� b�d�c przyci�niony, bez wszelkiego sporu Musia�em broni� swego ojca i honoru. Nie gani� sobie tego, com czyni�, i gdyby Czyni� to jeszcze trzeba, czyni�bym bez chyby. Prawda to, �e mi�o�� ma d�ugo i nieskromnie Stawa�a przeciw ojcu memu, przeciwko mnie. Os�d� st�d, jak jest silna, kiedy w takim razie Dla niej zapomnia�em prawie o urazie. I chocia� j� zwyci�y� respekt s�awy chciwy, Wstrzymywa�em sw� r�k� i gniew pop�dliwy, T�umi�em ch�� wygranej, co mi serce bod�a, I pewnie by twa g�adko�� ju� by�a przewiod�a, Gdybym si� by� jej w�adzy mocno nie zas�oni�, �e ci� niegodzien, kt�ry swej czci nie obroni�, Ze jako� si� kocha�a we