380
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 380 |
Rozszerzenie: |
380 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 380 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 380 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
380 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Pierre Corneille
Cyd
Zwany pierwszym w galerii najwi�kszych dramaturg�w francuskich, autor "Cyda" Pierre Corneille (czytaj: Kornej), �y� w latach
1606-1684. Pochodzi� z zamo�nej rodziny mieszcza�skiej osiad�ej
w Normandii. Po starannej edukacji w kolegium jezuickim zdoby�
kwalifikacje adwokackie. Podj�� prac� w kr�lewskim urz�dzie. Ju�
pierwsza komedia obyczajowa Corneille'a "Melite" zdoby�a sobie
wielkie powodzenie u publiczno�ci. Zacz�� pisa� systematycznie dla
teatru, unikaj�c powszechnej w�wczas na scenie trywialno�ci; r�wno-
cze�nie pozostaj�c blisko potocznego j�zyka.
Prawdziwy tryumf przynios�a mu wystawiona w 1937 r. tragiko-
media (to znaczy tragedia z pomy�lnym zako�czeniem) "Cyd".
I cho� pisa� jeszcze d�ugo, bo a� do r. 1674, �adna z jego sztuk nie
jest tak s�awna. Widocznie trafi� w gusty wsp�czesnych i odda� traf-
nie ich niepokoje. Utw�r ten wywo�a� te� najwi�ksz� w tamtej epoce
dyskusj� literack�. Gromadzi� przez wiele lat komplet widz�w na wi-
downi. "Wybuchy rozpaczy i pasji porwa�y barokow� publiczno��"
- pisze znawca. Uczono si� fragment�w dramatu na pami��. Za-
chwyca� wyrazami �arliwej mi�o�ci. S�awi� honor i dba�o�� o dobre
imi�. Stawia� teatrowi zadania - jak to okre�la� autor - sztuki pi�-
knej i po�ytecznej.
Wszystkie te walory "Cyda" sprawi�y, �e zosta� on bardzo szybko
przyswojony przez wi�kszo�� literatur �wiata. Ju� za �ycia autora
grano go w wielu krajach. Po dzi� dzie� jest prezentowany na scenach
Francji i poza jej granicami. Tak�e u nas. Nie trudno te� dociec, �e
p�niejsze pr�dy literackie i mody takie, jak sentymentalizm, roman-
tyzm, a nawet modernizm czerpa�y inspiracje z bogactwa i skali wy-
ra�onych tam uczu�, nami�tno�ci i idea��w wolno�ci. W naszym kra-
ju ju� w �wier� wieku po paryskiej prezentacji grano "Cyda" na
dworze kr�lewskim i to w przek�adzie wybitnego poety Jana Andrzeja
Morsztyna, dyplomaty wysoko postawionego na szczeblach w�adzy.
I cho� staropolski przek�ad dzi� jest trudny w lekturze, warto podj��
ten trud, gdy� pozwala r�wnocze�nie pozna� klasyczne dzie�o litera-
tury francuskiej i najpi�kniejszy z mo�liwych barokowy j�zyk naszych
przodk�w.
�eby zrozumie� fenomen "Cyda", nale�y u�wiadomi� sobie, w ja-
kich warunkach powstawa�. Czasy m�odo�ci Corneille'a przypad�y na
okres zamieszek, nieudolnej regencji kr�lowej i pocz�tkowe lata w�a-
dzy ma�oletniego Ludwika XIII. Dopiero rz�dy pierwszego ministra
kr�lewskiego (od 1624 r.) kardyna�a Richelieu wzmocni�y pa�stwo,
utrwali�y absolutn� w�adz� kr�lewsk�. Sta�o si� to jednak za cen�
wojen zewn�trznych, ograniczenia przywilej�w feuda��w i t�umienia
bunt�w religijnych. S�awny minister odegra� zreszt� wybitn� rol�
w rozwoju sztuki francuskiej. Odcisn�� te� pi�tno na �yciu i tw�r-
czo�ci dramaturga, gdy przyci�ga� go do pa�stwowych instytucji kul-
turalnych, a r�wnocze�nie tward� r�k� usi�owa� wp�ywa� na kszta�t
dzie� pisarza. Cho� dramat nawi�zuje do legendarnych dziej�w hisz-
pa�skiego wodza Cyda z pocz�tku drugiego tysi�clecia, m�wi przede
wszystkim o wsp�czesnej mu Francji, o wp�ywie polityki na �ycie
prywatne, o ko�cu jednej epoki - feudalnej i pocz�tku nast�pnej -
mieszcza�skiej i racjonalistycznej.
Mi�o�� Rodryga i Chimeny nabiera cech dramatycznych i tragi-
cznych przez to, �e przynale�� oni do dw�ch rywalizuj�cych o wzgl�-
dy kr�la feudalnych rod�w. Pojedynek ojca dziewczyny i jej ukocha-
nego, zako�czony zab�jstwem don Gomesa stawia wszystkich przed
bardzo trudnymi, nieraz przekraczaj�cymi ich si�y, wyborami. "R�w-
no mi�o�� i honor ka�� sobie p�aci�". Chimena kocha Rodryga i ��da
jego ukrania za zab�jstwo ojca. Rodryg musia� zabi� wybitnego wo-
dza i mo�e utraci� dziewczyn�. Infantka kocha m�odego bohatera,
cho� stara si� po��czy� go z inn�. Kr�l pot�pia pojedynek, ale musi
uzna� m�stwo. S� to prze�ycia i nami�tno�ci ludzi wyj�tkowych.
Uprawiaj� oni mistyk� rodu i klanu. Stosuj� prawo silniejszego. Po-
padaj� w konflikt pomi�dzy prawem i nami�tno�ciami. Rozwijaj� kult
kobiety. Wszystkie ich d��no�ci mieszcz� si� w porz�dku huma-
nistycznym.
I wreszcie s��w par� o tym, dlaczego "Cyd" jest uwa�any za wy-
bitne dzie�o pr�du kulturalnego zwanego klasy cyzmem. Jego tw�rcy
wzorowali si� na pe�nej umiaru i harmonii sztuce i my�li staro�ytnych
Grek�w i Rzymian. Corneille nawi�za� do tych idea��w g�osz�cych
pochwa�� rozumu. Wskazywa� ponadczasowe sk�adniki ludzkich
prze�y�. D��y� do wyra�enia wszystkich tre�ci w doskona�ej, pe�nej
opanowania formie. Przestrzega� w dramacie jedno�ci miejsca i czasu
akcji. Poszukiwa� r�wnowagi tre�ci i formy. R�wnocze�nie jednak,
tam gdzie wymaga� tego przekaz tre�ci, przekracza� regu�y ustalonej
poetyki. I w�a�nie dzi�ki temu dzie�o jest pe�ne �ycia i nie�miertelne.
Kto pragnie pozna� nowsze przek�ady "Cyda" musi si�gn�� po
t�umaczenia Ludwika Osi�skiego lub Stanis�awa Wyspia�skiego. Natomiast obszerne informacje o autorze i dziele - poza podr�cznikami
literatury - mo�e znale�� w ksi��ce: Rachmiel Brandwajn, "Corneille i jego Cyd" (W-wa 1968, "Czytelnik").
Wydawca
Cyd
albo
Rodryg
KOMEDIA HISZPA�SKA
Z francuskiego j�zyka przet�umaczona, kt�ra w Zamku Warszawskim reprezentowana by�a na sejmie roku 1662, po odebraniu miast litewskich, na ten czas przez Moskw� po wi�kszej cz�ci zawojowanych, tak�e miast pruskich od Szwed�w windykowanych.
PROLOG
WIS�A
wchodzi �piewaj�ca, na ten czas przez ca�� zim� by�a niezamarz�a
Ja, co blisk� r�wnin�
Nurtem biegu r�czego
Przedzieram i co p�yn�
Pod tego kr�lewskiego
Pa�acu �wietne mury,
I co towary z g�ry
Prowadz� wasze a� do Uj�cia, w Morze:
Stara Wandalska, dawnopomna Wis�a,
Tum do Was przysz�a.
Chcia�y mi� by�y mrozy
Powi�za� w swe powrozy
I przeszkodzi� mi drog�,
W kt�rej ucieszy� staro�� moje mog�;
Ale �askawe oczy
Pa�stwa tu przytomnego,
Przez weso�e po j r�enie
Jak s�oneczne promienie,
Sp�dzi�y wszystkie lody
I przez me brody
Wolne ku sobie sprawi�y mi chody.
Jam te� pilno spieszy�a,
�ebym tu na czas by�a
Upa�� do n�g z sw� dania
Przed mym Panem i Pani�
I powiedzie� im �miele,
�e by� u nich w podda�stwie
Najwy�sze me wesele,
I �em z tego pysznie j sza,
�e nurt m�j bystry pod ich rz�dem bie�y,
Ni� �e w �o�u mym dawna Wanda le�y.
Oddaj� me pok�ony
Za bieg oswobodzony
I za zdj�te okowy
U Torunia, Grudzi�dza, Malborka i G�owy.
�ycz�, aby ich sprawy
Poszcz�ci� B�g �askawy
I da� im w d�ugim wieku
Takim pokojem rz�dzi� t� krain�,
Jak ja spokojnie na Leniwce p�yn�.
Widzia�am si� niedawno,
Tam k�dy w pruskie i inflanckie brzegi
Wlewaj� swoje biegi,
Z Siestrzyczkami moimi,
D�win�, Niemnem, Wili j �,
Kt�re�, o Kr�lu, przez mi� czo�em bij�.
Widzia�am, jako D�win�
Na swym odzieniu modrym
Nios�y z krwie Moskwicina
Szat� szkar�atem napojon� szczodrym.
Wili j a za� i z Niemnem,
Krzycz�c g�osem przyjemnem,
Nios�y p�ta ju� zdj�te
Prosto ku Neptunowi,
Aby temu Kr�lowi
Podda� si� i pr�dko, kt�ry wzi�� tak pilno
Kowno i Wilno.
Widzia�am i Sekwan�
Skar��c� si� na ran�,
Kt�r� jam jej zada�a
Wzi�wszy jej to, co najmilszego mia�a,
Sk�d jej a� dot�d z niezno�nej t�sknice
P�yn� �renice.
Przykaza�a mi z pro�b�
Chowa� to w pilnej stra�y,
Co �wiat godno�ci� sw� wszytek przewa�y.
Przyda�a i to z gro�b�,
�e p�ty tylko szcz�cie moim brzegom s�u�y,
P�ki Warn (Pa�stwo) B�g wieku przed�u�y.
�yjcie� tedy wiek d�ugi!
Niech za wasze zas�ugi
Niebo i polskie strony
Oddaj� Warn Korony.
Niechaj fortuna p�ocha
Z statkiem si� w Was rozkocha!
I niech nieprzyjaciele
Pod nogi Wasze �ciele!
Dzier�cie jednych w przymierzu,
Bierzcie za� drugich w �yka!
�yj, Kazimierzu!
�yj, Ludowika!
PERSONY
DIEGO - ociec Rodryga
RODRYG - kochaj�cy Chimen�
GOMES - ociec Chimeny
CHIMENA - kochanka Rodryga
SANKTY - kochaj�cy tak�e Chimen�
ELWIRA - s�uga i konfidentka Chimeny
KR�L kastylijski
KR�LEWNA - c�rka jego
LEON ORA - ochmistrzyni Kr�lewny
PACHOL� Kr�lewny
ALFONS
ARTAS I DworzanIE Kr�lewny
Scena w Sewilli, mie�cie sto�ecznym Kastylii, si� odprawuje.
AKT PIERWSZY
SCENA I
Elwira, Gomes
ELWIRA
Mi�dzy tymi, kt�rzy si� k�aniaj� Chimenie
I u mnie si� o dobre staraj� wspomnienie,
Naj znacznie j si� odkryli i sporym wy�cigiem
W ty� inszych zostawili don Sankty z Rodrygiem.
Lubo to c�rka twoja, na ich pro�by g�ucha,
Okiem im nie pob�a�y ni lament�w s�ucha
I w r�wnej mi�dzy nimi trzymaj�c si� mierze
�adnemu z nich nadzieje nie daje, nie bierze,
I nie b�d�c nikomu gniewna ni �yczliwa
Z ojcowskiej r�ki cale m�a oczekiwa.
GOMES
Tak te� powinna czyni�; oba s� jej godni,
Oba z zacnej krwie, dziad�w swoich niewyrodni.
M�odzi-� wprawdzie, lecz i w tym wieku ka�dy �miele
Dzielno�� przodk�w ich mo�e czyta� im na czele,
Osobliwie w Rodrygu sk�ad, twarz i po j r�enie
Pewne wielkiego serca jest wyobra�enie.
A te� jego dom w s�awne tak jest p�odny m�stwa,
Ze si� tam dzieci rodz� w�r�d wie�c�w zwyci�stwa.
Odwagi ojca jego, ni�li mu wiek siwy
Dokuczy�, za niezwyk�e uchodzi�y dziwy.
Te zmarszczki od �elaza i poczciwe blizny
�wiadcz�, co on przed laty czyni� dla ojczyzny.
Com w ojcu widzia�, tego� spodziewam si� w synie
I c�rka moja za to nie zostanie w winie,
�e si� w nim kocha� b�dzie. Lecz ty moje zdanie
Taj�c wyrozumiej z niej, co te� rzecze na nie.
Potem mi jej zamys�y powiesz bez przesady.
Teraz si� do tajemnej musz� �pieszy� rady,
Gdzie obiera synowi kr�l starszego s�ug�,
A bez chyby ten urz�d da mnie za wys�ug�.
To, co dla niego co dzie� r�ka m�na robi,
Ka�e mi ufa�, �e mi� pan m�j tym ozdobi.
SCENA II
Elwira, Chimena
ELWIRA
O, jak smaczna nowina tej szcz�liwej parze,
Kt�r� nad zwyczaj mi�o�� g�aszcze, a nie karze.
CHIMENA
C� tam s�ycha�, Elwiro! Jak nam rzeczy p�yn�?
Co-� rzek� ociec? I z jak� powracasz nowin�?
ELWIRA
Nie bawi�c: tak wiele ma Rodryg w tej potrzebie
Przychylno�ci u ojca jak �aski u ciebie!
CHIMENA
Si�a� to zacenie�a, serce me, co mierzy
Szcz�cie swe kr�tk� pi�dzi�, ledwie-� tyle wierzy.
ELWIRA
Powiem wi�cej: utwierdza i jego zaloty,
I chce, aby doznawa� po tobie ochoty.
C� mniemasz? Kiedy ociec jego w dziewos��by
Dzi� si� te� wyprawuje, je�li pr�ne z g�by
Pu�ci s�owo i je�li m�g� w lepsz� godzin�
Prosi� o ci� i wnosi� za synem przyczyn�!
CHIMENA
Chocia� twoja �yczliwo�� te smaki rozszerza,
Przecie im, nie wiem czemu, serce nie dowierza.
Wielkie szcz�cie wielkie te� ma w sobie odmiany,
A k�s i z g�by zginie, gdy nie obiecany.
ELWIRA
Obaczysz, �e si� suszysz bo ja�ni� daremn�.
CHIMENA
Wi�c czekajmy cierpliwie, co czas da. P�d� ze mn�.
SCENA III
Kr�lewna, Leonard, Pachol�
KR�LEWNA
do Pachol�cia
P�d� i powiedz Chimenie, �e mi� to obchodzi,
�e dzi� p�niej jest u mnie, ni�eli si� godzi,
I �e si� z jej lenistwem przyja�� moja swarzy!
LEONORA
Co dzie� widz�, kr�lewno, ta ci� ��dza parzy,
I co dzie� pilnie pytasz, a jakoby z smutkiem:
Jakim si� jej zaloty zawierszaj� skutkiem?
KR�LEWNA
I s�usznie te� to czyni�, ona jak przez dzi�ki
Odebra�a Rodryga za s�ug� z mej r�ki:
I �e kocha w Rodrygu, jam ich to z��czy�a,
Jam jej dziko�� na stron� jego zwyci�y�a,
S�usznie tedy, kiedym ich da�a w te okowy,
Chc� wiedzie�, je�li mojej rady skutek zdrowy.
LEONORA
Przecie, kr�lewno, chocia� si� im dobrze dzieje,
Tobie dobra my�l ginie i serce truchleje.
C� jest? Czy mi�o��, kt�ra mi�dzy nimi zgod�
Czyni, tym samym wzbudza-� w sercu niepogod�?
I to zbytnie staranie czyli st�d pochodzi,
�e-� si�, kiedy im b�dzie dobrze, nie wygodzi?
Ale� moja ciekawo�� nazbyt w twoich gmerze
My�lach i na tw�j sekret naciera zbyt szczerze.
KR�LEWNA
Ju� to pr�no! M�j si� �al w swym sekrecie szerzy
I tobie go wynurz�, im p�niej, tym szczerzej.
S�uchaj, s�uchaj, jak trudn� zacz�am robot�,
I �a�uj�c mej troski pochwal moje cnot�!
Wierz mi, �em d�ugo z mocn� si�� si� biedzi�a,
Lecz mi� mi�o��, co wszystkich wi��e, zwyci�y�a.
Ten kawaler, ten m�odzian, com go drugiej da�a,
Zwi�za� mi�!
LEONORA
C�? Kochasz w nim, czym si� os�ysza�a?
KR�LEWNA
Ach, po�� na mym sercu utrapionym r�k�,
A z jego dr�enia uznasz, jak� cierpi� m�k�!
Widzisz, jak zna zwyci�zc� swojego, jak rzewno
Na imi� jego wzdycha!
LEONORA
Odpu�� mi, kr�lewno,
�e dla s�awy, na kt�rej sprawy twe zawis�y,
Porw� si� gani� twoje tak niskie zamys�y.
Tak-�e by-� to odj�a rozs�dek Wenera,
�eby� prostego mia�a obra� kawalera?
C� rzecze Kasty li j a? I z jak� to spork�
Przyjmie ociec? Czy nie wiesz, czyj�� ty to c�rk�?
KR�LEWNA
Wiem, wiem dobrze i pierwej wszytk� krew wytocz�,
Ni� przeciw stanu mego godno�ci wykrocz�.
Gdybymci chcia�a zasia� od mi�o�ci rady,
Wywie�� bym ci to mog�a przez s�awne przyk�ady,
Ze w tych zwi�zkach na cnoty patrz�, nie na ludzi,
�e nie korona, ale godno�� mi�o�� budzi.
Lecz nie s�ucham mi�o�ci, gdzie idzie o s�aw�!
Mi�a mi mi�o��, ale dbam wraz na os�aw�.
I przez chwalebn� pych� wiem to, �e nie mo�e
Tylko kr�l moje sobie obiecowa� �o�e.
Inszy nie jest mnie godzien i kiedym postrzeg�a,
�e mi� mi�o�� na stron� Rodrygow� zbieg�a,
Dusi�am w sobie ogie�, cho� z niesmakiem, nowy
I da�am w cudze, czegom nie chcia�a, okowy.
Zapali�am ich ognie, �ebym nie pa�a�a,
Da�am to, czegom sama wzi�� sobie nie �mia�a.
Nie dziwuj�e si� tedy, �e my�l utrapiona,
P�ki si� nie po�eni�, prawie we mnie kona.
Ich wesele przywr�ci my�lom mym wesele,
Ich �o�nica mi�o�ci mej pok�j u�ciele.
Je�li mi�o�� za strat� nadzieje umiera,
Je�li ga�nie, gdy jej kto te drewka odbiera,
Jako pr�dko Rodryg da r�k� Chimenie,
Tak wraz nast�pi serca mego uzdrowienie!
Ale a� po ten termin jam jest bliska zguby
I kocham w nim a� po te nieodmienne �luby.
St�d mi� tak sm�tn� widzisz, st�d twarz �zami k�pi�,
Chc� go darowa� i za� darowa� go sk�pi�.
Czuj�c cudownie w sobie rozdwojon� dusz�
Raz nim gardz�, drugi raz wzdycha� za nim musz�.
Mi�o�� mi w sercu gada, w rozumie - korona
I r�nie si� przewa�a ta i tamta strona,
A cho� ich zwi�zek pewnie sko�czy bied� moje,
Przecie miasto rado�ci z �alem si� go boj�.
Snad� mi�o�� z s�aw� w swojej nie ustan� zrz�dzie,
Chocia� co z tego b�dzie i chocia� nie b�dzie.
LEONORA
Kiedy� mi my�li swoje tak szczerze odkry�a,
�a�uj� ci�, co przedtem cichom ci� gani�a;
Ale kiedy przeciwko tak smacznej chorobie
Cnot� z s�aw� przybra�a� za lekarstwo sobie,
Cho� ci� mi�o�� na s�odkie swe pon�ty �owi,
Ta ci� para z pomoc� rozumu uzdrowi.
Czekaj od niej ratunku, czekaj go i z nieba,
Kt�re cn�t nie pr�buje, tylko p�ki trzeba.
KR�LEWNA
Straci� cale nadziej� jest sko�czy� kochanie.
PACHOL�
Ju� tu przysz�a Chimena na twe rozkazanie.
KR�LEWNA
Zabaw j�, Leonoro, troch� przed pokojem!
LEONORA
To snad� my�lisz frasunkiem zabawia� si� swojem.
KR�LEWNA
Nie: ale lepiej, �e si� troch� uspokoj�
W�ciek�e my�li i otr� oczy, co si� znoj�.
O mi�osierne niebo, sk�d czekam ratunku,
Ulituj si� w tak ci�kim b�d�cej frasunku!
Sko�cz m�j b�l i ratuj mi�, cho� przez cudze szcz�cie:
Albo mi serce odmie�, albo to zam�cie
Chimeny pospiesz; trzema nam na tym nale�y,
A gdy dojdzie, jam wysz�a i z ok�w, i z wi�zy.
Ich zwi�zek - moja wolno��, ten utnie me treny.
Ale si� bawi� d�ugo, p�d�my do Chimeny.
SCENA IV
Gomes, Diego
GOMES
Przewiod�e�! I kr�lowi tak si� podoba�o
Da� ci to, co samemu mnie przynale�a�o!
A to ju� ci� mianowa� za marsza�ka w radzie.
DIEGO
Ten urz�d, kt�ry dzisiaj pan nasz na mi� k�adzie
Maj�c wzgl�d na zas�ugi i na lata zesz�e,
�wiadczy, �e sprawiedliwie p�aci s�u�by przesz�e.
GOMES
I kr�lowie, cho� wielcy, przecie to s� ludzie,
Mog� si� jak my myli� i potkn�� na grudzie.
I z oddania tej �aski postrze�e si� drugi:
�e tu niedobrze p�ac�, cho� �wie�e zas�ugi.
DIEGO
Szkoda si� t� rozmow�, bo-� niemi�a, bawi�:
Mnie ten urz�d tak mog�a �aska pa�ska sprawi�
Jako moja wys�uga. Podobno w tym braku
Ty� by� godnie j szy; alem jam przypad� do smaku.
To szcz�cie domu mego pomn� z swojej strony
I �ycz synowi memu z domu twego �ony.
Rodryg si� w Chimenie kocha i jam chciwy
Z��czy� si� z domem twoim przez zwi�zek �yczliwy.
Prosz�, nie gard� t� pro�b� i przyjm go za zi�cia.
GOMES
Kiedy� ty ju� marsza�kiem zosta� u ksi���cia,
Rodryg mo�e patrze� wy�ej i urz�dy
ojcowskie otworz� mu ch�tnie wrota wsz�dy.
Ty tymczasem nauczaj pilno kr�lewica,
Co na wielkich pa�stw wiedzie� nale�y dziedzica:
Jako kr�lestwem w�adn��, jak trzyma� poddanych,
Jako cnotliwych g�aska�, kara� wyuzdanych.
Przy��cz i te, co s�u�� do wojny, nauki:
Jako si� w trudy wk�ada�, nie wzdryga� na huki,
Robi� broni� odwa�nie i z konia nie zsiada�,
I�� do szturmu, a zbroje i w nocy nie sk�ada�;
Jako szykowa�, �eby po wygranym boju
Zwyci�stwo mia� za dzie�o swej prace i znoju!
B�d� mu i sam przyk�adem, i niechaj to widzi,
�e w tym, czego nauczasz, nikt ci� nie uprzedzi.
DIEGO
Co o przyk�ady, na co warczy zazdro�� skryta,
Niechaj tylko dzieje moje i �ywot m�j czyta!
Tam obaczy w tym, co ma r�ka dowodzie�a,
Post�pki kawalerskie i odwa�ne dzie�a,
Jako pomyka� granic Pospolitej Rzeczy,
Miast dobywa�, szyk stawia�, prowadzi� odsieczy,
Jako wygrywa� zawsze, nie cofa� si� krokiem
I s�aw� sw� rozpuszcza� po �wiecie szerokiem
GOMES
Martwe to s� przyk�ady, nie maj� pot�gi
I �aden si� pan wojny nie nauczy z ksi�gi.
Ale c�e� te� zrobi� a� w ten wiek zgrzybia�y,
Z czym by me jednego dnia prace nie zr�wna�y?
Je�eli� ty by� kiedy�, jam jest teraz m�ny,
Jam podpora kr�lestwa, jam jest mur pot�ny.
Aragon dr�y z Granad�, gdy ta szpada b�y�nie;
Pod moje si� obron� Kastylija ci�nie.
Beze mnie dawno by�cie ju� byli u bol�
I gdyby mnie nie by�o, nie by�oby kr�la!
W ka�dy dzie� Wiktoryja lataj�c nad g�ow�
�wie�y wieniec mi k�adzie i koron� now�!
Przy mnie-� by to kr�lewic, b�d�c frycem w wojnie,
Napatrzy� si� dzie� wielkich i krwie ludzkiej hojnie;
I patrz�c uczy�by si�, jako wygra� pole,
Lepiej ni� z zmarz�ych bajek i w sple�nia�ej szkole.
DIEGO
Pr�no mi� bawisz mow� na po�y daremn�,
Bom ja ci� widzia� s�u��c i rz�dz�c pode mn�.
Gdy mnie lata doj�y, co nas wszystkich depc�,
Ty� na mym miejscu zosta� - i godnym nast�pc�.
Tw�j miecz, kiedy m�j st�pia�, w posi�ku przybywa�;
Kr�tko: ty� teraz tym jest, com ja przedtem bywa�.
Przecie widzisz, �e przy tym o urz�d staraniu
Nier�wne oba miejsce mamy w pa�skim zdaniu.
GOMES
Com ja zas�u�y�, ty� wzi�� wydar�szy mi prawie!
DIEGO
Zna�, �e lepiej zas�u�y�, kto ci� przem�g� w sprawie.
GOMES
Ten, co go umie za�y�, godnie j szy urz�du.
DIEGO
Gdy go komu odm�wi�, znak to jest w nim b��du.
GOMES
Przez figle� to otrzyma� jak dworzanin bieg�y.
DIEGO
Cnota z m�stwem, te same w posi�ku mi zbieg�y.
GOMES
Albo raczej kr�l chcia� twe uszanowa� lata.
DIEGO
Kr�l w tym uwa�a� serce i s�aw� u �wiata.
GOMES
Je�li serce, tom ja sam na ten urz�d zgodny!
DIEGO
Kto go nie m�g� otrzyma�, zna�, �e go niegodny.
GOMES
�e go niegodny ja?
DIEGO
Ty!
GOMES
Ha, starcze, ta mowa
Godna tego, �eby wbi� w g�b� p�oche s�owa!
DIEGO
Dobij mi� po tej wzgardzie, kt�ra w moim domu
Dotychczas nie usiad�a na czele nikomu.
GOMES
Na c� si� masz do broni, gdy-� nie s�u�� si�y?
DIEGO
Ach, teraz mi� tak bitne r�ce omyli�y!
GOMES
Odj��em ci bro�, ale pyszni�by� si� z tego,
Gdyby zosta�a w r�ku m�a walecznego!
We� j� sobie. Niech teraz, chocia� zazdro�� zgrzyta,
Krokwie �ycia twego historyj� czyta,
Do kt�rej to st�w lekkich s�uszne pokaranie
Za przydumek i obraz osobliwy stanie.
DIEGO
Ach, raczej mi� ju� doko�cz!
GOMES
Sta�o mi za dosy�;
I na �acn� wygran� nie chc� r�ki wznosi�.
DIEGO
We� mi �ywot!
GOMES
Ze trzy dni wytrwaj, stary grzybie,
A sama ci� �mier� bez mej pomocy przydybie.
SCENA V
DIEGO
sam
O smutku! O rozpaczy! O m�j wieku zgni�y!
Na to �em tak d�ugo �y�! Na to� mi� szcz�ci�y
Nieba! Na tom osiwia� na wojnie z odwag�,
�eby oraz me laury zwi�d�y t� zniewag�!
Ta r�ka, kt�ra wszytkiej Hiszpan! j i broni;
Ta r�ka, co wyrwa�a ojczyzn� z z�ej toni;
Za kt�r� pan za�ywa� �miele odpoczynku,
Nie chce nic robi� dla mnie, zdradza w pojedynku!
Ach, mojej przesz�ej s�awy okrutna pami�ci!
Roboto tak wielu lat, jeden ci� dzie� skr�ci?
Ach, �wie�y, szcz�ciu memu przeciwny urz�dzie,
Z twego sto�ka kark �ama� niepoczciwie b�dzie.
Ma� hrabia tryumfowa� po swojej robocie,
A ja umrze� bez pomsty albo �y� w sromocie?
Hrabio, ju� ust�puj�-� i b�d� ty marsza�kiem!
Cz�owieka tu potrzeba, co ma honor ca�kiem.
Ja si� urz�du za tym kontemptem dowodnym,
Chocia� mi� kr�l by� obra�, ju� nie czuj� godnym.
A ty, naczynie kiedy� mej s�awy, o broni,
A teraz niepotrzebny ci�arze md�ej d�oni,
Mieczu straszny - lecz kiedy�, co dzi� opuszczony,
�wiadczysz, �em ci� dla kszta�tu nosi�, nie obrony,
Id� precz od mego boku, wzgard� si�y dzieci�ce
I na pomst� m� uzbr�j pot�niejsze r�ce!
Je�li mi Rodryg synem, niech prace nie sk�pi!
Niech mi�o�� pom�cie, przyja�� gniewowi ust�pi!
M�j honor jest i jego i ta� nieszcz�liwa
Zniewaga p�aszczem wstydu i jego nakrywa.
SCENA VI
Diego, Rodryg
DIEGO
Rodrygu, czy m��e� ty?
RODRYG
Gdyby pyta� o to
Nie ociec, do�wiadczy�by!
DIEGO
O wdzi�czna ochoto!
O godny gniewie, w kt�rym �ale me spokoje,
Z tej chwalebnej kolery poznawam krew moje
I m�odo�� mi si� wraca z tej rze�kiej ochoty,
P�d�, m�j synu, moja krwi, wywied� mi� z sromoty!
P�d�, zem�cij si�!
RODRYG
A czego?
DIEGO
Ostatniej zniewagi,
Kt�ra �miertelne da�a s�awie naszej plagi,
Pog�bku mnie danego; da� ci by by� gar�o
Gdyby ch�� moje s�abe rami� by�o wspar�o!
T� bro�, kt�rej dotrzyma� nie mog�em, i razem
Oddaj�� w lepsze r�ce pomst� sw� z �elazem.
Id� i nie daj po �wiecie krzywdzie mojej chodzi�!
Tylko krwi� ten si� mo�e raz zmy� i nadgrodzi�.
Umrzyj albo go zabij! A tego� nie taj�,
�e-� m�a walecznego do rozprawy daj�.
Widzia�em, gdy sam a sam gna� przed sob� kupy
I w bitwach jako wa�em otacza� si� trupy.
RODRYG
Nie baw, ojcze, a imi� powiedz mi co pr�dzej!
DIEGO
Powiem, ale to imi� przestraszy ci� wi�cej,
Wi�kszej b�d�c ni� rycerz, ni� kawaler ceny,
Bo to...
RODRYG
Ej, doko�cz, prosz�...
DIEGO
Ociec to Chimeny.
RODRYG
Ociec?
DIEGO
St�j, tak! Wiadome s� mnie twe zapa�y,
Ale niegodzien i �y�, kto w s�awie niedba�y!
Im milszy, kto urazi�, tym ci�sza uraza.
Kr�tko: wiesz kontempt, wiesz kto i masz dwie �elaza.
Wi�cej ci nic nie m�wi�. M�ci j si�, a tym czynem
Poka� si� godnym ojca takiego by� synem.
Ja ten przypadek b�d� �zami a� do grobu
P�aka�, a ty id�, bie�, le� i m�cij si� nas obu!
SCENA VII
RODRYG
sam
Do gruntu serca przebity
Niespodziewanym nigdy a �miertelnym sztychem,
Stradny zem�ciciel krzywdy, kt�ra g�osem cichem
Wo�a pomsty, mizernie nieszcz�ciem nakryty,
Stawam jak wryty:
I duch m�j, wzi�ty na no�e,
Odporu da� nie mo�e.
Ju�em bliski by� mi�o�ci korony,
Ach, serce, uderz w treny!
A teraz ociec m�j jest zniewa�ony,
A co zniewa�y�, ociec jest Chimeny.
Nies�ychan� cierpi� m�k�.
R�wno mi�o�� i honor ka�� sobie p�aci�,
Ten - m�ci� ojca, a tamta - kochanki nie traci�!
Ten mi roz�arza serce, tamta trzyma r�k�!
Musz� albo mi�o�ci wiernej chybi� toru,
Albo �y� bez honoru.
Z obydwu stron b�l znosz� niepoj�ty,
Ach, serce, uderz w treny!
Ma� to m�j ociec po�kn�� kontempt wzi�ty?
Mam�e ja kara� za� ojca Chimeny?
Honor! Mi�o��! Ojcze! Panno!
Niemi�osierne prawo, gwa�cie nie jednaki,
Albo mi s�aw� bierzesz, albo wszytkie smaki,
Takem niegodzien i �y�, a tak serce ranno.
Smaczne a wraz okrutne respekty, kt�re mi
Afektami r�nemi
My�l rozdzieracie m�n� i mi�osn�,
Tak�� to macie cen�,
�e z was i si�y s�uszne pom�cie rosn�,
I z waszej zrz�dy mam straci� Chimen�?
Ach, lepiej umrze� sto razy!
Ty�em ja mojej pannie jak ojcu powinien.
Kto si� m�ci� chce, ten b�dzie nie�aski jej winien,
A ja si� �mierci boj� mniej ni� jej urazy.
Wi�c t� �mier�, kt�r� gdyby nie�aska sprawi�a,
Niezno�nie j sza by by�a,
Poprzed�my ch�tnie; a kiedy tak nieba
I niech�tne przejrzenie
Ka��, umrzyjmy, kiedy umrze� trzeba,
Ale nie dajmy przyczyny Chimenie.
Umrze�, a nie zniozszy sromu
Szuka� �mierci? Skry� si� w gr�b s�awie mej �miertelny.
Wytrwa�, �e Hiszpan! j a za dow�d rzetelny
B�dzie mia�a, �em nie m�g� szczyci� swego domu?
Zas�ania� si� mi�o�ci�, kt�ra doko�czona
�mierci� moj� wraz skona?
Ach, nie s�uchajmy wi�cej zdradnych my�li,
Kt�re nas na hak �en�!
To rzecz, �eby�my z honorem st�d wyszli,
Gdy po staremu rozsta� si� z Chimen�.
To jest rzecz� oczywist�,
�em dawniej jest pod rz�dem ojca ni�li panny.
Mszcz�c si� ojca, cho� umr� z b�lu albo ranny,
Oddam ojcu, jakom wzi��, krew bez zmazy czyst�.
Grzech to, �em si� rozmy�la� i gniewa� niedbale.
Bie�my do pomsty cale
I za czas marnie wstydz�c si� zgubiony,
Nie miejmy tego w cenie,
Kiedy ociec m�j zostaje zel�ony,
�e kto go zel�y�, ojcem jest Chimenie.
AKT DRUGI
SCENA I
Gomes, Arias
GOMES
Prawda to, gdym go, s�awy ura�ony, tr�ci�,
Gniew mi by� r�k� uni�s� i g�ow� zam�ci�,
Ale co si� ju� sta�o, rozsta� si� nie mo�e.
ARIAS
Wola pa�ska t� twoje wynios�o�� przemo�e.
Kr�l si� w to mocno miesza i koler� t�g�
Wzruszony, nie�askaw� stawi-� si� pot�g�.
Jako� si�a� si� wa�y� i nie masz obrony:
Spos�b urazy i stan tego, co zel�ony,
I �e si� dalej, ni�li mniemasz, kontempt �ci�ga,
Pokory i niezwyk�ych przeprosin wyci�ga.
GOMES
Niech�e mi� kr�l ka�e �ci��, niech mi� ma pod wart�!
ARIAS
Pos�usze�stwem z panem p�d�, nie zrz�d� upart�
I uspok�j jego gniew pojednaniem s�usznym.
Kr�l tego chce. C�? Panu nie chcesz by� pos�usznym?
GOMES
Dla s�awy, kt�ra up�r zatrzymywa rada,
By� podczas niepos�usznym niewielka to wada,
A cho�by wielka by�a, m�g�bym sw� zas�ug�
I z tej wyni��, i �miele zarobi� na drug�.
ARIAS
Cho�by wiel� znacznych spraw ws�awi� si� poddany,
Nie jest mu nigdy za to kr�l obowi�zany.
Pochlebiasz sobie, a wiedz, �e kto wiernie s�u�y,
Powinno�� tylko czyni, kr�l si� mu nie d�u�y.
Pomnij si�, hrabio! Zginiesz przy takowej dumie!
GOMES
Je�li zgin�, zostaniesz przy wieszczym rozumie.
ARIAS
Kr�l si� gniewa, a za �mier� kr�lewski gniew stoi.
GOMES
Cz�owiek taki jako ja jeszcze si� ostoi
I nie padnie w jednym dniu. Niechaj jak chce, zgrzyta;
Pr�dzej si� sam obali i Rzeczpospolita.
ARIAS
Tak lekko wa�ysz gniewu kr�lewskiego pr�by?
GOMES
To ber�o, gdyby nie ja, z r�ku wypad�oby.
Wie-� on, co w tym nale�y, �ebym ja by� zdrowy:
Spad�aby mu z m� g�ow� i korona z g�owy.
ARIAS
Uspok�j pop�dliwo�� rozumem i raczej
Uwierz mej zdrowej radzie.
GOMES
Nie b�dzie inaczej.
ARIAS
Z jak�� tedy do pana wr�c� odpowiedzi�?
GOMES
Ze hrabia swojej s�awy nie ust�pi pi�dzi�.
ARIAS
Hej, wiesz, �e d�ugie r�ce miewaj� kr�lowie?!
GOMES
Sta�o si�. Dajmy pok�j wi�cej i tej mowie.
SCENA II
Rodryg, Gomes
RODRYG
Par� s��w, hrabio...
GOMES
Dobrze.
RODRYG
Nie wiem, czy si� myl�.
Znasz�e ty Dijega?
GOMES
Znam.
RODRYG
ARIAS
B�d� �askaw, kiedy nie dasz miejsca radom zdrowym,
B�j si� piorunu, chocie� w wie�cu laurowym.
GOMES
Czekam go bez wzdrygnienia!
ARIAS
Ale nie bez szkody.
GOMES
To Dijego b�dzie mia� dosy� bez ugody.
Srodze to ja podobne gro�by mam na pieczy.
Im ci�szy raz, tym wi�kszych dokazuj� rzeczy.
A gdzie idzie o honor, i otwarte piek�o
Od uprzedzonej dumy mnie by nie odwlek�o.
M�wmy cicho chwil�.
Wiesz�e, �e tego starca m�stwo by�o wzi�to
Za jeden cud na �wiecie i cnot�, wiesz�e to?
GOMES
Mo�e by�.
RODRYG
A ta rze�ko�� we mnie, �e to jego
Wre krew w�asna, wiesz�e to?
GOMES
A mnie co do tego!
RODRYG
Naucz� ci�, coc na tym, trzy kroki st�piwszy.
GOMES
M�odziku!
RODRYG
Nie b�d� hardy, jeszcze si� nie biwszy!
M�odym-ci, prawda: ale kto w serce bogaty,
Wczas poczyna i m�stwo nie czeka za laty.
GOMES
Ty chcesz ze mn� zaczyna�, ty, co� jeszcze razu
Nie pozwoli� si� z pochew pokaza� �elazu?
RODRYG
Tacy jak ja za pierwszy raz ka�� o sobie
S�dzi�, mistrzowskie daj�c sztychy w pierwszej pr�bie.
GOMES
Wiesz�e ty, ktom ja jest?
RODRYG
Wiem, i wiem, �e kto inny
Na samo imi� twoje dr�a�by jak list winny.
Ze stu wie�c�w, kt�rymi g�owa twa okryta,
Zda si�, �e ka�dy �mierci mej prognostyk czyta.
Mam spraw� z r�k� dot�d nie przezwyci�on�,
Lecz b�d� mia� do�� si�, wsparty praw� stron�.
I kto czyni o ojca, ka�d� si�� zmo�e;
Twa r�ka nie przegra�a, ale przegra� mo�e.
GOMES
To serce bohatyrskie, kt�re masz w tej dobie,
Dawnom ja ze wszystkich spraw upatrowa� w tobie.
I k�ad�c, �e� mia� wspiera� hiszpa�sk� koron�,
Wcze�niem ci c�rk� swoje przeznacza� za �on�.
Wiem mi�o�� twoje wzajem i to u mnie dziwem,
�e powinno�� jej ogniom odp�r daje �ywem,
�e ci� jej zapa� w s�usznej pom�cie nie och�odzi,
�e twa cnota tak g�r�, jakom s�dzi�, chodzi,
I widz� za tak sta�ym twoim przedsi�wzi�ciem,
�em by� wybornie trafi� obrawszy ci� zi�ciem.
Ale czuj�, �e lito�� m�wi mi do ucha:
Chwal� serce, m�odo�ci twej rusza mi� skrucha.
Nie pragnij ci�kiej pr�by i �miertelnej wprawy
I m�stwu memu nie daj nier�wnej zabawy.
Ma�o mi s�awy przyjdzie �ywot tw�j udawszy;
Nies�uszna tryumfowa� prace nie podj�wszy;
Rzekliby, �em by� wy�szy si��, dzie�em, laty,
I tylko by mi zosta� �al z twej wczesnej straty.
RODRYG
Niepotrzebna z tw� pych� miesza si� dobrota,
Wzi�wszy mi honor - wzi�� mi �a�ujesz �ywota.
GOMES
P�d� precz!
RODRYG
P�jd�, lecz z tob�. Czeg� jeszcze stoisz?
GOMES
Tak ci� to �ywot mierzi?
RODRYG
Tak si� �mierci boisz?
GOMES
P�d�! Czynisz, co� powinien. Ten si� syn wyrodzi,
Co kwadrans po zniewadze ojca �ywym chodzi.
SCENA III
Chimena, Leonora, Kr�lewna
KR�LEWNA
U�mierz, moja Chimeno, u�mierz swoje �ale,
M�nie przy j m to nieszcz�cie i zwyci� go stale.
Pr�dko-� si� po tej burzy niebo wypogodzi.
Twe szcz�cie s�ab� tylko mg�� nakryte chodzi
I nie stracisz nic na tym, cho� ci si� odwlecze.
CHIMENA
Serce me bez nadziei ledwo si� nie w�ciecze.
Ta gwa�towna nawa�no�� nie darmo mi� smuci,
Okr�t nadzieje st�ucze i cale rozruci;
Jak na oko to widz�, �e ju� w porcie ton�.
Kocha�am, by�am mi�a i ojc�w na stron�
Nak�onili�my swoje - o czymem ci rada
prawi�a wtenczas, kiedy zacz�a si� zwada,
Kt�ra ju� w tak pomy�lnie zap�dzonym biegu
Wszystkie nasze uciechy odbi�a od brzegu.
Przekl�te dostoje�stwa, godno�ci niezgodne,
Kt�re budzicie w sercach wielkich ��dze g�odne!
Niemi�osierny, a mnie �miertelny honorze!
O, jako �cis�e zwi�zki wasza moc rozporze!
KR�LEWNA
Wierz mi, �e-� si�, ni� trzeba, bardziej serce boi.
W skok si� ta zwada wszcz�a, w skok si� te� ukoi.
Ju� to g�o�no przy dworze, w�dy ich kto pogodzi,
Ale i sam kr�l na to, jako ja wiem, godzi.
Ja te�, �eby� widzia�a, jak mi� tw�j strapiony
Umys� boli, pomog�-� mocno z mojej strony.
CHIMENA
Rzadko po tych zniewagach przychodzi do zgody;
Gdy kogo tkn� w poczciwe, tam nie masz nadgrody.
Nie zleczy tego ani cudza m�dro�� s�ownie,
Ani pot�ga gwa�tem, chyba powierzchownie.
I ukryty gniew, cho� si� wypogodzi czo�em,
Chowa �arzyste ognie pod zdradnym popio�em.
KR�LEWNA
�wi�te mi�dzy Chimen� i Rodrygiem w�z�y
Zwi��� gniew, w kt�rym serca ojcom ich nagr�z�y,
I wkr�tce mi�o�� wasza nieprzyja�� przymusi,
I szcz�liwe wesele niezgod� zadusi.
CHIMENA
Tak i ja �ycz�, lecz si� nie spodziewam tyle:
Dijego ufa w sercu, ociec m�j w swej sile.
�zy me, chocia� ich trzymam, chc�c powieki przebi�,
Ci�ka mi, co si� sta�o, ci�sza, co mo�e by�.
KR�LEWNA
C� si� boisz od starca, tak s�abego, szkody?
CHIMENA
Ale Rodryg ma serce.
KR�LEWNA
Ale jeszcze m�ody.
CHIMENA
Kto ma mie� kiedy serce, ma go zaraz z m�odu.
KR�LEWNA
Nie b�j si� go, nie l�kaj z tej miary rozwodu.
Tak si� on w tobie kocha, �e ci� nie urazi
I jedno s�owo twoje wszytek gniew w nim skazi.
CHIMENA
Je�li mi� nie us�ucha, tym mi ci�ej b�dzie,
Gdy us�ucha, b�d� go nosi� po kol�dzie,
�e, b�d�c kawalerem, chybi� swego toru.
Tak - lub doznam mi�o�ci jego, lub uporu;
Albo si� wstyda� musz�, �e mi by� pos�usznym,
Albo trapi�, �e wzgardzi� rozkazaniem s�usznym.
KR�LEWNA
Zna� twe wysokie serce, �e cho� ci nale�y
Si�a na tym, sromotna my�l ci� nie ubie�y.
Ale gdy ja te� do dnia szcz�liwej ugody,
Uchodz�c trefunkowej, jak bywa, przygody,
Zatrzymam ci Rodryga u siebie w wi�zieniu,
Nie b�dzie� to u ciebie w jakim podejrzeniu?
CHIMENA
Ach, kr�lewno, wielka to na ciebie fatyga!
SCENA IV
Kr�lewna, Chimena, Leonora, Pachol�
KR�LEWNA
Ch�opcze, biegaj mi pr�dko, pro� do mnie Rodryga!
PACHOL�
Hrabia Gomes wesp� z nim...
CHIMENA
Przeb�g! Dr�� od strachu!
KR�LEWNA
M�w�e!
PACHOL�
Wyszli pospo�u z kr�lewskiego gmachu.
CHIMENA
Sami?
PACHOL�
Sami i tak si� zda�o, �e si� wadz�.
CHIMENA
Ach, to� si� dot�d bij�! Ot� im tak radz�!
Odpu��, kr�lewno, �e tam biegn� niemieszkanie.
SCENA V
Kr�lewna, Leonora
KR�LEWNA
O, jako ci�kie cierpi� w my�lach rozerwanie!
�al mi troski Chimeny, a Rodryg mi� �udzi -
Pok�j z serca ucieka, mi�o�� si� tam budzi.
Je�li ta para z sob� pozy j � niezgodnie,
Z nadziej� oraz we mnie o�yj� pochodnie
I cho� mi� ta r�nica i gniew ich frasuje,
Przecie serce moje co� smacznego st�d czuje.
LEONORA
Tak pr�dko cnota, twemu nale�na stanowi,
Ust�puje w sercu twym pod�emu ogniowi?
KR�LEWNA
Nie zow go pod�ym, kiedym ja mu jest poddan�
I gdy mi� sobie liczy za zawojowan�,
Szanuj go, owszem, bardziej, kiedy mi tak mi�y.
Broni-� mi� cnota, ale rozdwojone si�y
Z�e si� broni� i cho� si� my�li takich chroni�,
Przecie, co snad� Chimena straci, z smakiem goni�.
LEONORA
Dosy� wczas twa wynios�o�� nisko skrzyd�a sk�ada
I rozum przed mi�o�ci� na kl�czki upada.
KR�LEWNA
Ach, trudno� post�powa� za rozumu �ladem,
Kiedy serce tak smacznym nape�nione jadem!
K�dy chory na rady i lekarstwa g�uchy
I w swej chorobie kocha, tam nie masz otuchy.
LEONORA
Nadziej� ci� co� karmi ten rozruch wygodny;
Ale przecie ten Rodryg nie jest ciebie godny.
KR�LEWNA
Wiem to, i nazbyt to wiem, lecz s�uchaj, co szepce
Mi�o�� ma, co wynios�o�� wszytk� moje depce.
Je�li Rodryg z zwyci�stwem wynijdzie z tej zwady,
Je�li mu s�awny hrabia nie mo�e da� rady,
Kocha� si� w nim bez wstydu m�stwo jego ka�e.
Je�li hrabia zwyci�y, czeg� nie doka�e?
Ja tusz�, �e ju� potem za odwag� snadn�
Ca�e kr�lestwa �acno u n�g jego padn�.
I mi�o�� ma pochlebna ju� go sobie k�adzie,
A on majestat zasiad� kr�l�w na Granadzie,
�e si� mu Murzyn k�ania z dania pozwolon�,
�e Nawara poddaje wesp� z Aragon�,
Ze dr�y Portugalija i �e, w tym�e torze
Zwyci�stw id�c, dzie�a swe przeprawia za morze,
I wystawia tryumfy swe wpo�r�d Afryki.
Owa, co najszcz�liwsze kiedy wojenniki
Potka� mog�o, to Rodryg z hrabi� po rozprawie
W sobie mi obiecuje i upewnia prawie.
LEONORA
Dosy� w wielkim u twojej mi�o�ci jest wzgl�dzie
Po pojedynku, kt�ry, nie wiemy, czy b�dzie.
KR�LEWNA
Rodryg jest ura�ony, hrabia okazy j �
Da� zwady, wyszli z sob�: w�tpisz, �e si� bij�?
LEONORA
Mo�e by�, �e si� bij�; oba s� w obronie,
Oba w strachu, a ty go ju� sadzasz na tronie!
KR�LEWNA
C� mam czyni�? Przyznaj�, m�zg mi si� wywraca,
A snad� to nie ostatnia od mi�o�ci praca.
P�d� ze mn�, Leonoro, do mego pokoju,
A nie chciej mi� odbiega� w tak �miertelnym boju.
SCENA VI
Kr�l, Arias, Sankty
KR�L
Wier�, hrabia tak durny? A c� na to rzecze,
Gdy mu si� sprawka jego sucho nie przepiecze?
ARIAS
D�ugom si� ja z nim, kr�lu, i bez figl�w bawi�,
Wol� tw� przek�adaj�c, a nicem nie sprawi�.
KR�L
O Bo�e, ma-li mi� to jeden wyuzdany
Wzgard� karmi� i nie dba� o m�j gniew poddany?
Zniewa�y� urz�dnika i pana zniewa�y,
I �y� jeszcze bezpiecznie na dworze si� wa�y!
Chocia� jest wielkim m�em, chocia� bohatyrem,
Cho�by by� Marsem samym, cho�by m�stwem szczerem,
B�d� ja wiedzia�, jako przyt�pi� mu rogi,
I cho� serdit, przeci�-� go ja nabawi� trwogi
I pozna, �e mi� s�ucha� trzeba w ka�dej sprawie.
Jam ci chcia� z nim z pocz�tku post�pi� �askawie,
Ale �e dumy jego tak na hard� ka��,
Cho�by si� nawet broni�, we�cie go pod stra��.
SANKTY
B�dzie-� on uwa�niejszy, kr�lu, po rozmy�le!
Teraz zaraz po zwadzie napadli na� �ci�le.
Dzielne serce w afekt�w pierwszym poruszeniu
Z trudno�ci� si� dozwoli przywie�� ku zni�eniu
I cho� zgrzeszy, cho� samo grzech do siebie widzi,
Przyzna� my�k� i winnym os�dzi� si� wstydzi.
KR�L
Sankty, ciszej by o tym! Kto �mie hrabi� wspiera�,
Chcia�by podobno takie� wyst�pki wywiera�.
SANKTY
Milcz� i s�ucham, panie, ale gdybym wiedzia�,
�e ci� tym nie ura��...
KR�L
A c� by� powiedzia�?
SANKTY
�e serce wychowane w bohatyrskich czynach
Znajduje ha�b� swoje w ka�dych przeprosinach
I nie mo�e si� do nich bez sromoty sk�oni�;
Sk�d ci�ko hrabi jedna� albo si� pok�oni�,
Ci�ko o przepro�, cho�by by� podobno s�uszny,
I gdyby mia� mniej serca, by� ci by pos�uszny.
Ka� raczej, kr�lu, niechaj przez krwawe rozprawy
Dosy� czyni zel�onym jako rycerz prawy,
A dosy� czyni� zawsze znajdzie go gotowo,
Kto b�dzie chcia� nadgrody. Ja za� daj� s�owo.
KR�L
Zapomnia�e�, z kim m�wisz; ale tw�j wiek m�ody
Wymawia ci� i �cis�e w przyja�ni zawody.
Kr�l ka�dy, co chce m�dro�� powinna zachowa�,
Ma swojej czci, ma i krwie poddanych szanowa�:
Jam powinien za zdrowie moich by� na stra�y
I jak g�owa wiedzie�, co kt�ry cz�onek wa�y.
Sk�d widzisz, �e si� mylisz i �e nie ja b��dz�.
Ty m�wisz jako �o�nierz, ja jako kr�l rz�dz�.
Wymawiaj hrabi�, jak chcesz, grzeb dla niego �ydy,
S�uchaj�c mi� nie mia�by by� �adnej ohydy;
Przy tym moja-� to krzywda: wzi�� temu poczciwe,
Kt�regom ja urz�dem uczci� lata siwe,
I tak za porywczo�ci� nies�ychanie hard�
Mojej woli przygani�, mnie nakarmi� wzgard�.
Mnie tedy, mnie samemu da�by by� nadgrod�.
Nie m�wmy o tym wi�cej. Ale nam na wod�
Trzeba mie� oko, bo nam co� od morza gro��.
ARIAS
Albo si� Maurowie za� ku nam przewo��
Zapomniawszy, jak m�ne brali tu wi�c wstr�ty?
KR�L
Na u�ciu rzeki ju� ich widziano okr�ty,
A morze, pe�ne za swym powrotem do brzegu,
Mo�e ich w niespodzianym postawi� tu biegu.
ARIAS
Nie powa�� si� porwa� na wojn� bez wici,
Twym szcz�ciem ustraszeni i tak cz�sto bici.
KR�L
Przecie im to ci�ka rzecz i oczy im k�uje,
�e mi Andaluzyja, jak wielka, ho�duje.
To pa�stwo, wzi�te przez miecz i z strat� ich ludzi,
Coraz si� im przypomni i do pomsty budzi.
Dlategom w Sewiliji ju� lat od dziesi�tku
Zasiad� sw�j tron, �ebym tak przy lepszym porz�dku
Mia� ich na pilnym oku i �ebym tak z bliska
Obraca� ich zamys�y wszytkie w po�miewiska.
ARIAS
Brali ju� cz�sto po �bie i maj� w pami�ci,
�e co we�miesz, tego-� nikt z r�ki nie wykr�ci.
Nie trzeba si�, kr�lu, ba�.
KR�L
Ale ani drzyma�.
Trudniej niespodziewane najazdy utrzyma�;
I nieprzyjaciel, chocia� podbity pod nogi,
Mo�e jeszcze by�, sw�j czas upatrzywszy, srogi.
Nie my�l� jednak g�osi� ani miasta trwo�y�
Ku nocy, bo wie�� zwyk�a w tr�jnas�b przy�o�y�.
Niech tylko w bramach, w porcie, po murach sowito
Stra�e zawiod�!
SCENA VII
Kr�l, Sankty, Alfons
ALFONS
Panie m�j, hrabi� zabito!
Dijego swej zniewagi zem�ci� si� przez syna.
KR�L
Tak� pomst� musia�a przywlec ta przyczyna
I nie darmom chcia� zrazu zabie�e� tej zwadzie.
ALFONS
Chimena u twoich n�g sw� �a�ob� k�adzie,
Idzie o prawo prosi�, we �zach utopiona.
KR�L
Chocia� mi� musi ruszy� ta dziewka strapiona,
Godne snad� by�y w hrabi takiego karania
Zniewaga urz�dnika, wzgarda rozkazania,
Ale chocia� to s�uszn� odni�s� on nadgrod�,
�al mi go i �mier� jego mam sobie za szkod�.
Po tak d�ugiej us�udze mnie i temu pa�stwu,
Po krwi cz�sto rozlanej przeciwko poga�stwu,
Lubo mi� by� urazi�, t� mu wdzi�czno�� p�ac�,
Ze mi go �al i �e wiem, jak wiele w nim trac�.
SCENA VIII
Kr�l, Diego, Chimena, Sankty, Arias, Alfons
CHIMENA
Kr�lu, czy� sprawiedliwo��!
DIEGO
S�uchaj drugiej strony.
CHIMENA
Padam do twych n�g!
DIEGO
Pok�on daj�-� uni�ony.
CHIMENA
Prosz� o prawo!
DIEGO
Mam swe obrony w tym swarze.
CHIMENA
M�cij si� �mierci!
DIEGO
Kt�ra to znaczn� pych� karze.
CHIMENA
Rodryg, kr�lu!...
DIEGO
Uczyni� czyn syna dobrego.
CHIMENA
Zabi� rodzica mego!
DIEGO
A zem�ci� si� swego.
CHIMENA
Krwie poddanych masz, kr�lu, m�ci� si� z ka�dej miary!
DIEGO
Pomsta zniewagi s�uszna nie boi si� kary.
KR�L
Wsta�cie oboje, a m�w ka�dy z was po woli.
Chimeno, tw�j frasunek, wierz mi, �e mi� boli
I �e mi� w towarzystwie masz w swojej �a�obie.
M�w wprz�d, ty potem, w rzecz si� nie wrywaj�c sobie.
CHIMENA
Kr�lu, ociec m�j zabit i te oczy moje
Widzia�y krwie p�yn�cej z piersi jego zdroje!
Tej krwie, kt�ra wielekro� broni�a tych mur�w,
Tej krwie, za kt�r�� odni�s� zwyci�stwo z Maur�w,
Tej krwie, kt�ra si� gniewem kurzy, �alem dusi,
�e nie na twej us�udze teraz si� la� musi;
T� krew, kt�rej nie �mia�a wojna toczy� swemi
Razami, rozla� Rodryg w twym dworze po ziemi
I jakoby na pr�b� r�ki nieu�ytej,
Obali� filar znaczny Rzeczypospolitej,
Wzi�� serce twemu wojsku, zasmuci� �o�nierze
I nieprzyjacielowi doda� dumy szczerze.
Przybieg�am, gdzie si� bili, z przestrachem i z trwog�,
Lecz ju� nie w czas. Odpu�� mi, kr�lu, �e nie mog�
Usta dalej wym�wi� i �e� miasto mowy
G�uchymi ostatek m�j lament powie s�owy.
KR�L
Nie sm�� si�, moja dziewko. J�� przy tym k�opocie
Na miejscu jego chc� by� ojcem jak sierocie.
CHIMENA
Nazbyt to �aski, panie. Sz�am tedy bez zw�oki,
Lecz zasta�am ju� ojca przez obadwa boki
Przebitego. Sam mi ju� nic nie rzek�, lecz z cia�a
Krew na piasku powinno�� moje zapisa�a.
I ju� zamkn�wszy mow�, przez otwarte rany
M�wi� mi, �eby jego morderz by� karany,
I teraz przez te� nieme i przez moje usta
Prosi, �eby nie spe�z�a takowa rozpusta.
Kr�lu, niechaj si� tam, gdzie twa panuje w�adza,
Zbrodnia i m�ob�jstwo wolno nie przechadza!
Niech si� na tych, kt�rych ci s�u�ba jest �yczliwa
I m�stwo zgodne, m�oda p�ocho�� nie porywa
I niech bez pomsty r�ka nieuwa�nej m�odzi
S�awy s�ug twych nie znosi, we krwi ich nie brodzi.
Kr�lu, ociec m�j zabit; ja o pomst� prosz� -
Za sob� prosz�c oraz twoje spraw� wnosz�.
Kto-� po tym s�u�y� b�dzie, kto-� dotrzyma wiary,
Je�li na t� �mier� hrabi� chcesz patrz�c przez szpary?
W cz�owieku takim si�a wojsko twoje traci,
Nadgr�d� to jego r�wnym, niech si� krew krwi� p�aci.
Znie� Dijega i wywr�� dom jego z korzenia,
Dla siebie, dla dobrego w ludziach rozumienia.
S�o�ce, co wszytko widzi, nic nie widzi, co by
Mog�o� s�usznie nadgrodzi� krew takiej osoby.
KR�L
Dijego, odpowiadaj!
DIEGO
Nader to szcz�liwy,
Kt�ry p�ki ma si�y, poty tylko �ywy.
P�ne lata krzwd� s� m�stwa i zgrzybia�y
Wiek czyni w s�awie naszej uszczerbek niema�y.
Ja, kt�rego �wiat przesz�y mi�dzy s�awnych liczy,
Ja, com z sob� zwyci�stwo wodzi� jak na smyczy,
Musz� dzi� - do tego mnie zesz�e wiod� lata -
By� i przezwyci�onym, i �miechem u �wiata.
Czego nie mog�a bitwa, szturm, zasadzka, zwada,
Czego nie m�g� dokaza� Aragon, Granada
Ani tw�j nieprzyjaciel, ani m�j niech�tny,
To dzi� pycha sprawi�a, w�o�ywszy znak sm�tny
Na me czo�o, w oczach twych kr�lu b�d�c wspart�
M�odym wiekiem i si�� nie tak laty start�.
I ju� te w�osy siwe, wytarte szyszakiem.
To rami�, co wi�c z ca�ym czyni�o orszakiem,
Ta krew, tak cz�sto lana dla ciebie z ochot�,
Sz�yby by�y pod ziemi� nakryte sromot�,
Gdybym by� nie mia� syna, a godnego syna,
�eby� w nim, kr�lu, kocha� i ja, i kraina.
On mi r�ki po�yczy�, jego serce �ywe.
Ha�b� moj� omywszy wr�ci�o poczciwe.
Je�li serce pokaza� i nim si� ozdobi�,
Je�li m�ci� si� pog�bku ma kar� zarobi� -
Ja mam t� burz� znosi�, on niech b�dzie w ciszy:
Wszak zawsze g�ow� karz�, kiedy r�ka zgrzeszy.
W tej pom�cie, co mnie smakiem, a Chimenie m�k�,
Jam jest hersztem, ja g�ow�, a on tylko r�k�.
Chimena na Rodryga nic nie skar�y�aby,
Gdyby to, co on, sprawi� m�g� by� m�j wiek s�aby.
Skar� tedy, kr�lu, g�ow�, blisk� te� ju� ko�ca,
A niechaj �yje rami�, pa�stw twoich obro�ca.
Uczy� dosy� krwi� moj� �a�obnej Chimenie,
Daj ten plastr i lekarstwo na jej utrapienie.
Got�wem dekret �mierci stwierdzi� sw� piecz�ci�
I byle bez sromoty umrze�, umr� z ch�ci�.
KR�L
Sprawa to niepo�lednia i w zupe�nej radzie
Trzeba o niej pom�wi�. Tymczasem w zak�adzie,
Dijego, pod swym s�owem zostawaj przy dworze.
Sankty, odwied� Chimen�! A nim zgasn� zorze,
Niech szukaj� Rodryga. B�d�-� si� m�ci� ojca.
CHIMENA
S�uszna, �eby da� gard�o, o kr�lu, zab�jca.
KR�L
Nie trap si�, moja c�rko, i zno� ten raz stale.
CHIMENA
Trudno bez utrapienia takie znosi� �ale.
AKT TRZECI
SCENA I
Rodryg, Elwira
ELWIRA
Rodrygu, c� tu robisz? Co tu chcesz, niebo��?
RODRYG
Szukam nieszcz�ciu ko�ca, kt�ry tu by� mo�e.
ELWIRA
Ale sk�d ci ta �mia�o��, �e tu sw� osob�
Przychodzisz w dom, kt�ry� sam nape�ni� �a�ob�?
Czy chcesz jeszcze i dusz� hrabi� wygna� z domu?
C�? Czy� go nie ty zabi�?
RODRYG
Bez wiecznego sromu
Nie mog�a moja r�ka nie skr�ci� mu �ycia.
ELWIRA
Lecz szuka� swego w domu niech�tnym ukrycia
Kto kiedy winny my�li�? I co to za sprawa?
Kto kiedy m�ob�jc� stawi� si� do prawa?
RODRYG
Nie dziwuj mi si� wi�cej ani mi patrz w oczy,
�mierci pragn�, com j� da�, i czekam ochoczy.
Dekret mi pisze mi�o��, Chimena jest s�dziem;
P�ki si� gniewa, poty �mierci godni b�dziem.
I to mnie tu przygna�o, abym przyj�� z dzi�k�
Skazanie na �mier� z jej ust, �mier� same jej r�k�.
ELWIRA
Uciekaj raczej przed ni�, b�j si� jej urazy!
Nie nacieraj na pierwsze �alu z gniewem razy!
Wynid� z domu! Bytno�� twa, jako ogie� plewy,
Pod�arzy pop�dliwo��, podpali jej gniewy.
RODRYG
Nie, nie, nie mo�e ona, niech si�, jak chce, stawia,
Nazbyt mi by� surow�, czyni� mi bezprawia.
Ja doka��, czegom chcia�, je�eli z tej miary
Roz�arz� i do pr�dszej pobudz� j� kary.
ELWIRA
Chimena jest u dworu, sk�d j� odprowadzi
I po�owica dworu, i zgraja czeladzi.
Wynid�! Wynid�! C� rzek� widz�c ci� tu ludzie
O zmy�lonej Chimeny w �alach jej ob�udzie?
Czy chcesz, �eby rzek� j�zyk uszczypliwej mowy,
�e z morderc� ojcowskiej ma przewodni� g�owy?
Przyjdzie pr�dko; ju� idzie. Cho� dla plotek dworu
Skryj si�, Rodrygu, i miej piecz� jej honoru.
SCENA II
Elwira, Chimena, Sankty
SANKTY
Tak jest, s�uszny jest tw�j gniew; i p�acz sprawiedliwy
Wyci�ga, �eby nie by� winowajca �ywy.
Ja te� nie chc� s�ownymi wywody tam zmierza�,
�ebym mia� �al tw�j cieszy� i gniewy u�mierza�.
Ale je�lim ci s�u�y� i godny, i zdolny,
Skar�, prosz�, przez bro� moje post�pek swawolny,
Za�yj mi�o�ci mojej na pomst�, a wsz�dzie
Za twoim rozkazaniem si� r�ce przyb�dzie.
CHIMENA
Nieszcz�sna� ja!
SANKTY
Chciej za�y�, prosz�, mojej broni.
CHIMENA
Urazi�abym kr�la, kt�ry mnie sam broni.
SANKTY
Sprawiedliwo�� wi�c zwyk�a i�� tak chromym krokiem,
Ze winny ze wszytkiego wyjdzie przed wyrokiem.
Leniwa to jest pomsta, nadgroda w�tpliwa,
Kr�tsza droga ta, kt�r� mi�o�� ma odkrywa,
Dozw�l tylko pod twoim imieniem ci s�u�y�.
CHIMENA
Ostatni to ratunek, lecz kiedy go u�y�
Przyjdzie i je�li twoja ch�� si� k'temu sk�oni,
Wolno-� b�dzie za moje krzywd� doby� broni.
SANKTY
Najwy�sze moje szcz�cie, kt�rego nadziej�
Serce si� cieszy i me zamys�y si� �miej�.
SCENA III
Chimena, Elwira
CHIMENA
Terazem sobie wolna i mog�-� na woli
I bezpiecznie wynurzy�, co mi� w sercu boli,
Mog� otworzy� i �zom, i wzdychaniu wrota,
Mog�� nie tai� my�li i gruntu k�opota.
Ociec m�j leg�, Elwiro, i Rodryg na pr�b�
M�stwa swego tak znaczn� obali� osob�.
P�aczcie, p�aczcie, me oczy, zmie�cie si� w krynic�.
Po�owa zdrowia mego drug� po�owic�
W gr�b wprawi�a i ka�e, �ebym pomst� bra�a
Dla tej, kt�rej ju� nie mam, z tej, co mi zosta�a.
ELWIRA
Racz si� uspokoi�!
CHIMENA
Ach, jako� twojej rady
Trudno za�y� podczas tak �miertelnej zawady!
Jako� si� uspokoi� i wyni�� z tej m�ki,
Kiedy mi tak ojca �al, jak i winnej r�ki!
I co za nadzieja w tym z �alami przymierzu,
Gdy czyni�c o mord prawem, kocham si� w morderzu.
ELWIRA
Kochasz w nim? A on ojca-� w�asnego morduje!
CHIMENA
Matom rzek�a, �e kocham, cale mi panuje.
Mi�o�� gniewy me t�umi i bierze im si�y.
Ten, co mi winny, ten�e sercu memu mi�y,
I czuj�, cho� si� pomsta w koler� ubiera,
�e si� Rodryg w mym sercu znowu z ojcem �ciera:
Przycina, sztychy daje, sk�ada, ust�puje,
Raz mocny, drugi s�aby, trzeci tryumfuje.
Ale w tej twardej bitwie pomsty i mi�o�ci,
Cho� serce w podzia� idzie, rozum jest w ca�o�ci,
I cho� mi�o�� za�ywa ze mn� swojej si�y,
Zmys�y me z powinno�ci toru nie zb��dzi�y.
Mi�o�� sercem, rozumem kieruj� urazy:
Rodryg mi mi�y, �al mi, �e pad� na te razy,
Serce me za nim m�wi, lecz na ten jad skryty
Pomn� dobrze, �em c�rk�, �e ociec zabity.
ELWIRA
To z nim my�lisz do prawa?
CHIMENA
Ach, okrutne my�li
I srogie prawo, kt�re powinno�� wymy�li!
Na gard�o nast�puj�, a wygra� si� boj�;
Chc� go straci�, a z jego �mierci� z��cz� swoje.
ELWIRA
Porzu�, porzu� t� zrz�d� i my�li okrutne
Ani si� prawu w �yka podawaj tak smutne.
CHIMENA
Jako! Ociec m�j skona� i krew pomsty wo�a,
A nieszcz�liwa c�rka m�ci� si� jej nie zdo�a?
I serce, u�owione w mi�osnej obierzy,
Inszej pomsty nad s�abe p�acze nie odzier�y?
Ach, nie daj tego. Bo�e! Ta mi�o�� zdrajczyni
Cnoty mojej milczeniem gnu�nym nie obwini.
ELWIRA
Wierz mi, panno, �e ka�dy przebaczy bez zw�oki,
�e sobie zdr�w zachowasz klejnot tak wysoki,
Takiego kawalera. Twa skarga jest �wiadkiem
Przed kr�lem twojej pomsty. Daruj go ostatkiem,
Nie nast�puj i nie b�d� na swe z�e upart�.
CHIMENA
Je�li woln� przym�wek s�aw� i otwart�
Chc� mie�, musz� tak czyni� i ta twoja rada
Wstyd z sob� niesie, cho� jej mi�o�� s�ucha rada.
ELWIRA
Ale przecie w Rodrygu kochasz, cho� go winisz.
CHIMENA
Prawda.
ELWIRA
C� na koniec z nim i z sob� uczynisz?
CHIMENA
Uspokajaj�c s�aw� i �al�w pot�g�,
Nast�pi� na�, zgubi� go, a potem polegn�.
SCENA IV
Rodryg, Chimena, Elwira
RODRYG
Wi�c dalej, nie odw�aczaj tej chwalebnej chluby,
Nasy� si� i krwi� moj�, i chwa�� mej zguby.
CHIMENA
Elwiro, c� to widz�? C� si� dzieje ze mn�?
Rodryg w domu moim? Rodryg przede mn�?
RODRYG
Nie oszcz�dzaj krwie mojej i dla swej zap�aty
Uciesz si� z swojej pomsty, uciesz z mojej straty.
CHIMENA
Ach!
RODRYG
S�uchaj mi�!
CHIMENA
Umieram!
RODRYG
Tylko p� kwatery!
CHIMENA
Daj mi pok�j, niech umr�!
RODRYG
Tylko s�owa cztery!
Potem chyba t� szpad� daj mi odpowiedzi.
CHIMENA
Ach, t� szpad�, kt�ra krew ojca mego cedzi!
RODRYG
Moja Chimeno!
CHIMENA
Schowaj t� bro�, kt�ra oczy
�a�obi, kiedy z z�o�ci twej krwi� moj� broczy.
RODRYG
Owszem, patrz na nie, aby� gniew sw�j tym gor�cej
Pod�ega�a i karanie wzi�a ze mnie pr�dzej.
CHIMENA
Ach, krew sw� na niej widz�!
RODRYG
Ponurz�e j� w mojej
I omy j; niech odmieni t� farb� krwie twojej.
CHIMENA
Ach, okrutny �, �e pr�dkim jednego dnia skokiem
Ojca broni� zabijasz, a c�rk� widokiem!
Skryj to �elazo mokre mordem mego cia�a,
Zabijasz mi�, a prosisz, �ebym ci� s�ucha�a.
RODRYG
Czyni�, co ka�esz, ale nie sk�adam z t� broni�
Ch�ci sko�czy� ten �ywot tw� r�k� i d�oni�.
Nie czekaj bowiem, abym, tw� mi�o�ci� struty,
Mia� szuka� z dobrej sprawy sromotnej pokuty.
R�ka rodzica twego nie zmazan� blizn�
Na ojca mego by�a w�o�y�a siwizn�;
Wiesz sama, jako musi pog�bek obchodzi�,
Zniewagi takiej trudno inaczej pogodzi�.
Ni� b�d�c przyci�niony, bez wszelkiego sporu
Musia�em broni� swego ojca i honoru.
Nie gani� sobie tego, com czyni�, i gdyby
Czyni� to jeszcze trzeba, czyni�bym bez chyby.
Prawda to, �e mi�o�� ma d�ugo i nieskromnie
Stawa�a przeciw ojcu memu, przeciwko mnie.
Os�d� st�d, jak jest silna, kiedy w takim razie
Dla niej zapomnia�em prawie o urazie.
I chocia� j� zwyci�y� respekt s�awy chciwy,
Wstrzymywa�em sw� r�k� i gniew pop�dliwy,
T�umi�em ch�� wygranej, co mi serce bod�a,
I pewnie by twa g�adko�� ju� by�a przewiod�a,
Gdybym si� by� jej w�adzy mocno nie zas�oni�,
�e ci� niegodzien, kt�ry swej czci nie obroni�,
Ze jako� si� kocha�a we