3779
Szczegóły |
Tytuł |
3779 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3779 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3779 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3779 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J�zef Hen
Milcz�ce
mi�dzy
nami
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
Spr�buj�. Jeszcze nie wiem, co to b�dzie � diagnoza, opis czy mo�e spowied�. Ale wiem,
�e od pewnego czasu ci�gnie mnie, �eby zaczernia� d�ugopisem puste arkusze papieru. To co�
nowego, jakie� skrzywienie neurotyczne, nad kt�rym nie potrafi� zapanowa�. Poddam mu si�,
trudno � po co walczy� z sob�? Zanosi si� na niez�y chaos � tyle spraw wydaje mi si� wa�nych,
koniecznych do utrwalenia, teraz, kiedy si� do tego zabieram � ale czy pozostan� one
r�wnie wa�ne, kiedy b�dzie si� to czyta�, albo cho�by tylko zrozumia�e? Ju� nie ma sprawy,
ju� kto� inny krzyczy poparzony, ranny, o�lep�y, oszala�y z rozpaczy...
Poniszczy�em ju� troch� papieru, �eby napisa� pierwsze zdanie, bo ka�de wyda�o mi si�
sk�d� znajome, zas�yszane. Napisa�em: �Szed�em po�piesznie ulic�...� Nie, by�o! Albo:
�Obudzi�o mnie �wiat�o�. Gdzie� czyta�em. ��y� m�� w ziemi Uz, tak a tak mu by�o na imi�.�
Znajome. Wszystko stawia op�r: kartka, d�ugopis, my�l. Ale spr�buj�. Nie po to, �eby �odzyska�
czas stracony�, nie po to. Chc� zostawi� �wiadectwo. Z�o�� je do metalowej puszki. Dobrze
zalutuj�. Zakopi� g��boko, ale tak, �eby mo�na by�o do tego dotrze�. I kiedy tu wszystko
buchnie grzybem i nastanie cmentarna cisza � ci, kt�rzy prze�yj�, b�d� mogli znale�� m�j
zapis i dowiedzie� si�, jak z nami by�o.
(Nie, z tym grzybem to co� nie tak. [Wtr�cam to po kilku tygodniach.] W g��bi duszy nie
wierz�, �eby nam grozi�. Jako symbol � nadu�yte. I czy naprawd� zale�y mi na tym, �eby w
jakiej� innej rzeczywisto�ci � raczej ma�o sympatycznej � m�j g�os zosta� wys�uchany? �eby
t a m t y c h do czego� przekona�? Dobrze, zalutuj�, zakopi� � zgoda, w porz�dku � ale chyba
tylko dlatego, �eby co� robi� w tym miotaniu si�, �eby jako� da� wyraz swojej jedyno�ci �
prosz� mnie zbyt pochopnie nie rozumie�, mam na my�li to, �e cho� ma�pujemy jedni drugich,
to ka�dy z nas jest jedyny, niepowtarzalny, zagadkowy dla innych, �le przez nich komentowany,
st�d bezsilno�� psychiatrii, trzeba wi�c pr�bowa� opisu, pokaza� to, co nas otacza,
pokaza� w tym siebie, mo�e co� z tego wyniknie.) Spr�buj�.
Nie jestem zawodowym opowiadaczem, ale nie znaczy to wcale, �e pisanie jest dla mnie
czym� ca�kowicie obcym. Przeciwnie, nawet do pewnego stopnia �y�em z pisania. W tygodniku
��ycie�, w kt�rym prowadzi�em dzia� gospodarczy (z wykszta�cenia bowiem jestem
ekonomist�, zrobi�em doktorat z problematyki gospodarczej by�ych kolonii francuskich, i
nawet zasiada�em w r�nych komitetach doradczych, w kt�rych wys�uchiwano moich propozycji,
a potem oni i tak robili swoje), ot� w tym ilustrowanym tygodniku ukazywa�y si� sporadycznie
moje artykuliki, te d�u�sze podpisane imieniem i nazwiskiem � Jerzy Wilkot jestem,
do us�ug � te kr�tsze literkami M M N, kt�re intrygowa�y, bo nie mo�na ich by�o rozszyfrowa�.
Twierdzono, �e styl mam suchy, rzeczowy, nieozdobny, troch� pedantyczny,
szczeg�lnie ten M M N by� z tego znany. �adnej malowniczo�ci, anegdot, dowcipuszk�w,
portret�w, opis�w zachowa� ludzkich � unika�em tego z zasady � chocia� czasem, w niekt�rych
moich relacjach o sytuacji gospodarczej, dopatrywano si� ukrytego sarkazmu. Z tych
artyku��w zebra�a si� z czasem ksi��ka o specyfice gospodarczej Trzeciego �wiata, ukaza�a
si� w nak�adzie trzech tysi�cy egzemplarzy, z kt�rych sprzedano osiemset, wi�kszo�� po
przecenie. Reszta ju� mia�a p�j�� na przemia�, kiedy kto� na szczeblu dopatrzy� si� w niej
s�d�w nie wywa�onych i informacji szkodliwych, zaatakowano j� w prasie i potem na bazarze
R�yckiego sz�a za r�wnowarto�� pi�ciu butelek w�dki.
5
(Wyrzuci�em par� stron do kosza. Zdania nie uk�ada�y si� na miar� mojej goryczy. By�y
jak poprzebierane w cudze stroje, znoszone i wytarte na �okciach. Wi�c kre�li�em i kre�li�em,
a� wreszcie zosta�o tak:
Powoli zbli�a� si� kres. Ludzie podleli.
Dobrze, pomy�la�em, dalej tak. Ale potem zdarzy�o si� co�, jeszcze nie mog� powiedzie�
co, ale co� tak istotnego i co� tak burz�cego, �e po prostu nie mog�em z tym zdaniem si� pogodzi�.
I znowu b�dzie inaczej.)
Pewnego dnia przesta�em odnotowywa� tytu�y przeczytanych ksi��ek. By�o to w dniu Pora�enia
� tak nazywam ten dzie� � po wys�uchaniu komentarza radiowego. Nagle zoboj�tnia�y
mi r�ne zwyczajowe czynno�ci. Odnotowywa� przeczytane ksi��ki to znaczy ufa� w
przysz�o��. A ja, s�uchaj�c tego komentarza, straci�em wszelk� ufno��. Nie chcia�o mi si� ju�
nic doda� do mojej lekturowej statystyki. Prowadzi�em j� od dziecka, od pierwszej gimnazjalnej
(z przerw� na wojn�), czasem z lekka naci�gaj�c ilo�� � na przyk�ad, je�li powie��
by�a wydana w 14 tomikach, jak Vice-hrabia de Bragellonne Dumasa, to u mnie przybywa�o
14 pozycji, chocia� ten sam tytu� wydano r�wnie� w dw�ch grubych tomach. Mo�e si� to
wyda� niezbyt rzetelne, ale pami�� o tym tricku przyda�a mi si� po latach, kiedy studiowa�em
z obowi�zku oficjalne tabele statystyczne. I jeszcze mia�em t� korzy��, �e wiedzia�em, ile
przeci�tny czytelnik jest w stanie poch�on�� ksi��ek. Kiedy kto� mi m�wi, �e poch�on�� dziesi�tki
tysi�cy tom�w, ja si� tylko u�miecham. Bo ja liczy�em.
Pewnego dnia przesta�em zapisywa� tytu�y przeczytanych ksi��ek... Nie, zaczn� od wydarzenia
wcze�niejszego, od spotkania z panem, kt�rego tu nazwiemy ��lusarczykiem�. Wtedy
poj�cia jeszcze nie mia�em o kl�sce, kt�ra mnie czeka (i was te� � bo moja kl�ska jest i wasz�
kl�sk�, nie od razu zdali�cie sobie z tego spraw�, ale ja wiedzia�em, ja rozumia�em, �e to dotyczy
wszystkich), wtedy jeszcze wszystko ze mn� by�o dobrze. Za dobrze.
Tak, za dobrze. Odczuwa�em nawet z tego powodu wyrzuty sumienia. Spokojna praca,
dach nad g�ow�, co dzie� mi�so, drogie papierosy, wakacje nad morzem. Podr�e zagraniczne.
Z Sar� rozstali�my si� bez awantur. W domu wisz� jej portrety i czasem �api� si� na tym,
�e przygl�dam si� z zachwytem kt�rej� z fotografii. Poniewa� wyjecha�a na jaki� czas za granic�
(co by�o niespodziank�, wyjecha�a nie sama i to by�o jeszcze wi�ksz� niespodziank�,
czym� szokuj�cym, wywracaj�cym na nice wszystkie moje poj�cia o niej, na pewno zdawa�a
sobie z tego spraw�, mo�e nawet zrobi�a to dlatego, �eby zaszokowa�, �eby mi �pokaza�),
wyjecha�a wi�c, a Krysia ze Zbyszkiem zostali ze mn�. Jak na dzieci, ca�kiem owszem � kretynami
nie s�, nie kaleki, raczej zdolne, raczej mi�e, raczej �adne � czego jeszcze od Pana Boga
��da�? Wszystko a� nadto w porz�dku. Dach nad g�ow� � to przecie� by�o to, czego najbardziej
pragn��em. Kto nie wa��sa� si� czasu wojny po obcych krajach, kto nie nocowa� w
szopach, w rowie, w zapchlonym stogu, w wilgotnej ziemiance, k�tem u ludzi na pod�odze,
po dziesi�ciu w izbie, komu w ko�� nie wlaz� nocny ch��d na pustyni, podczas gdy j�zyk zamienia�
si� w wysuszony wi�r, kogo nie wysmaga� zimny wiatr, nie wych�osta� jesienny
deszcz, kto nie brn�� przez �niegi podczas mlecznej kurzawy zalepiaj�cej oczy, podczas gdy
�wiate�ka chatynek migota�y o kilometry, wci�� tak samo daleko � ten mo�e nie rozumie, co
to znaczy: b�ogos�awie�stwo dachu nad g�ow�. Ale my � my rozumiemy. I dlatego podejrzewa�em,
�e jest za dobrze. D�ugo tak nie mo�e trwa�. Co� si� stanie. B�dzie kopniak w
brzuch...
Pr�bowa�em zamawianiem odczarowa� nadci�gaj�ce z�o. M�wi�em Grzegorzowi, mojemu
wybitnemu przyjacielowi, �e mo�e warto si� zubo�y�, wyrzec czego� (�ale czego � pyta� �
tych naszych pi��dziesi�ciu pi�ciu metr�w kwadratowych?�), no, nie wiem, jako� to trzeba z
losem za�atwi�. P�j�� na uk�ady. Nie ja pierwszy odczuwa�em taki niepok�j � i nie ja chyba
6
ostatni. ��mieszny to by� pomys� Polikratesa, tyrana z Samos � wynotowa�em z Pr�b Montaigne�a
� kt�ry, aby przerwa� bieg swego nieustannego szcz�cia i odkupi� je, wrzuci� w morze
najdro�szy i najpi�kniejszy klejnot, mniemaj�c, i� tym dobrowolnym nieszcz�ciem uczyni
zado�� odmienno�ci i z�o�liwo�ci fortuny... ona zasi�, aby zadrwi� z jego g�upoty, sprawi�a,
i� ten�e sam klejnot wr�ci� znowu� do jego r�k, znaleziony w brzuchu ryby.� Czego Montaigne
nie uwzgl�dni�, to tego, �e ten tyran, zarazem w�a�ciciel statk�w handlowych, by� to �otr
bez skrupu��w, kt�ry wzbogaci� si� na piractwie i zamordowa� dw�ch swoich braci. (A
nadwornym jego poet� by� nie kto inny jak Anakreont, piewca radosnego �ycia � weso�o musia�o
mu by� na tyra�skim dworze.) Mo�e rzucaj�c pier�cie� do wody zbrodniarz chcia� oddali�
zbli�aj�c� si� zemst�? Nie uda�o si�. Fortuna czyha�a na jego g�ow� i nie da�a si� przekupi�.
Znam jednak ludzi, kt�rzy nie musz� obawia� si� przewrotno�ci fortuny: od kolebki po
gr�b s� pieszczochami losu. Ba, znam ca�e rody wybra�c�w. Jak zacz�o im si� powodzi�
gdzie� w jedenastym wieku � za sprawne i okrutne �cinanie g��w sypn�y si� na nich grunty,
lasy, poddani, srebrne monety � tak potem ju� przez stulecia znajdowali si� u g�ry, nigdy nikt
z nich si� nie spoci�, chyba goni�c konno, i tak po dzi�, mimo wszelkich przemian, w por�
zd��yli si� skrzy�owa� z obcoplemiennym patrycjatem miejskim, z bankierstwem, stalownictwem,
uczono�ci�, zbieractwem, ci za� niezaprzeczalni eksperci spowinowacili si� lub zaprzyja�nili
z decydentami wszelkich ustroj�w, no i znowu s� w siodle, znowu w salonach,
znowu na parkietach sal recepcyjnych, sun� volvami, mercedesami, pytluj� po angielsku i
jeszcze czasem po francusku, odwiedzaj� rodziny przemy�lnie ulokowane w Londynie, Kalifornii,
na Florydzie, Sycylii i w Nicei, i tam za nas cierpi�ce, stamt�d namawiaj�ce nas do
oporu, wyrzecze�, mszy i g�od�wek, wi�c tak kr���c mi�dzy Floryd� a Jab�onn� uprawiaj�
mimochodem je�dziectwo, sztuki pi�kne, porubstwo i tradycj�.
Ale to nie ja. Ja z tych, co si� pocili. Sam te� bra�em w sk�r� � i to by�o w naturze rzeczy.
Nic nigdy nie sz�o mi lekko. Wszystko, cholera, w piekielnym trudzie. A� wreszcie zacz�o
by� jako tako � i od razu wyrzuty sumienia. �e mo�e to kosztem innych. �e ja mam, a tamten
nie. �e ja do pracy na dziewi�t� albo i p�niej, albo i wcale, a tamten codziennie zrywa si� po
ciemku i dra�uje na si�dm� dygocz�c z niewyspania. �e ja w ciep�ym pomieszczeniu, a tamten
na mrozie albo w deszczu, albo w b�ocie, albo na wietrze. Na rozko�ysanym morzu, dziewi��
stopni w skali Beauforta, �owi dorsze � dla mnie. (Nie lubi� dorszy.) Ja z pi�rem � on z
�omem. Ja czy�ciutki, wygolony � on z d�o�mi prze�artymi mazutem, twarz pokryta py�em
w�glowym. I tak bez ko�ca. W przeczuciu, �e ono si� nagle urwie, to moje szcz�cie.
Tote� potrafi�em je ceni�. By�em szcz�liwy, kiedy z lekka pow��cz�c nogami, rozmy�laj�c
leniwie, wraca�em od To�ki do domu. Spragniony i z�akniony kalorii, wst�pi�em do
cocktail-baru na Nowym �wiecie i zafundowa�em sobie kaw� i du�� porcj� lod�w. Dobrze,
psiama�. Nie musz� liczy� si� z groszem. Jest na �ycie, jest na dzieci i jest na To�k�. Nie odk�adam,
nie mam zwyczaju. Domek, dzia�ka, samoch�d � nic z tego mnie nie n�ci. Inni wypruwaj�
sobie dla tych g�upstw �y�y i dostaj� atak�w serca, a ja beztroski, wolny. W�asno��
kr�puje cz�owieka, zmusza do konformizmu, ust�pstw, a ja przede wszystkim chc� by� niezale�ny.
Wyszed�em z baru na ulic�, pada�o. Bardzo dobrze, lubi� lekki deszcz, l�ej oddycham.
W kieszeni sportowego p�aszcza mia�em numer �Kulis�, a w nim to og�oszenie: K t o ,
k o m u p o w i o d � o s i � w � y c i u , p o � y c z y n a p � � r o k u k o m u � , k t o c h c e
w y s t a r t o w a � o d n o w a , c z t e r y d o p i � c i u t y s i � c y z � o t y c h ? I numer og�oszenia.
To w�a�nie og�oszenie pokaza�em p� godziny temu To�ce, kiedy z r�cznikiem przez
biodra mia�em i�� do �azienki pod natrysk, a ona le�a�a na tapczanie, z�ota grzywka opada�a
jej na czo�o. Przeczyta�a i mrukn�a: �Niez�e.� Potem u�miechn�a si�: �Spryciarz.� Nie powiedzia�a:
gdzie on znajdzie wariata, kt�ry mu da cztery patyki? Cztery do pi�ciu tysi�cy,
pomy�la�em, mo�na zaryzykowa�.
Spryciarz, psycholog. �Komu si� powiod�o...� Bia�y dzie�, ludzie tyraj� na chleb, a ja
bezwstydnie pod ciep�ym, rz�sistym natryskiem � je�li czym� znu�ony, to rozkosz�, tylko
7
tym. Potem czysta koszula, bia�e bawe�niane kalesonki, wzorzyste skarpetki. Wyk�pany, wytarty,
lekki jak m�odzieniaszek, wtulam usta w pachn�ce w�osy mojej dziewczyny, ona �ciska
mi uszy i �ci�ga moj� g�ow� prawie si�� do swoich ust, tak jest spragniona mojego poca�unku.
Taki jej jestem potrzebny � tak� mam cholern� warto�� � ja, moje usta, moja m�sko��. Nie
jestem ju�, co prawda, spragniony tego poca�unku, w og�le nie jestem ju� jej spragniony � ale
przecie� wiem, z ustami w jej ustach, pieszczony przez ni� natarczywie, wiem tak obiektywnie,
niejako z zewn�trz, �e jest to �wietna dziewczyna, niek�opotliwa, �atwa do usatysfakcjonowania,
cudza �ona, wygodna. Chyba �adna, chocia� ja od pewnego czasu przestaj� to zauwa�a�.
Dobrze jest na po�egnanie j� obejmowa�, pie�ci� jej piersi, droczy� si� wargami i
s�ucha� szeptu: �Och, Jurasku, zostaw mnie, bo ci� nie puszcz� od siebie.� Ale ja lubi� roznami�tnia�
j� przed swoim odej�ciem. Spyta�em: �Po�yczy� mu? Zamiast kwiat�w dla ciebie?...�
Nie powiedzia�a �tak� ani �nie�, tylko: �Kwiaty musz� by� swoj� drog�.�
Zadecydowa� o wszystkim m�j syn. Pokaza�em mu to og�oszenie w �Kulisach�. �Zbyszku
� powiadam � co ty na to?� Studiowa� og�oszenie, jakby by�o r�wnaniem matematycznym, a
ja przygl�da�em si� czarnej g�stwinie jego w�os�w, mia� je po matce. �Tato � powiedzia� �
za�atw to.� By� po zadaniu maturalnym, w�a�nie z matematyki, wszystko rozwi�za�, jemu te�
si� dzi� uda�o, ale chyba nie dlatego chcia�, �ebym odezwa� si� na to og�oszenie, tylko dlatego,
�e mnie kocha�. Dzieci maj� diabelne ambicje na temat swoich ojc�w. Matka to ostatecznie
mo�e sobie by� tylko mama, nie musi si� wyr�nia� niczym nadzwyczajnym, mama jest
dobra (fajna), oczywi�cie cnotliwa, �adnie si� czesze, bosko gotuje, strasznie roztargniona,
nieporadna, ale ma gust (bombowy!), sarka, zrz�dzi, nerwowa, a i tak jej mo�na po g�owie
je�dzi�. Najwa�niejsze, �eby po prostu by�a � i matkowa�a. (Nie ma jej, wyjecha�a! Z facetem
� nie do wiary!) Ojciec to co innego, to ju� musi by� kto�: bohater podziemia, wi�zie�
O�wi�cimia, ranny w powstaniu. (Ja te� mam niez�y dorobek, nawet do�� malowniczy � wojna
domowa w Hiszpanii, internowanie na po�udniu Francji, ob�z na pustyni pod Algierem,
ucieczka do Dakaru, stamt�d przerzut samolotami do ZSRR, bitwa pod Lenino � pcha�em si�
do awantur jak idiota � ale okupacji nie do�wiadczy�em i jedyni Niemcy, kt�rych pozna�em,
to byli Niemcy pokonani, potulni, z uleg�o�ci� w oczach. By�em zwyci�zc�! By� zwyci�zc� �
to nawet trudniejsze ni� by� pokonanym. Uczy�em si� powoli tej trudnej sztuki, uczy�em si�
walcz�c ze sob�, z pokus� pychy i samowoli. Przepraszam za przyd�ugi nawias, ale nie
umiem sobie poradzi� z nat�okiem materia�u. Nie mam do�wiadczenia.) �M�j ojciec � b�dzie
potem Zbyszek m�wi� kolegom, niby od niechcenia � to ci�ki frajer. Trwoni pieni�dze na
obcych ludzi.� Zrobi� ci t� przyjemno��, pomy�la�em. Spyta�em o poczt�. �adnej.
� Listu od mamy nie by�o?
� Nic.
� Ju� chyba ze trzy miesi�ce.
� Mama jest niepi�mienna � t�umaczy� Zbyszek z u�miechem.
Sara (dla wszystkich pr�cz mnie � Stenia) nie by�a niepi�mienna, tylko po prostu nie mia�a
poczucia czasu. Uwa�a�a za niegodne swojej osoby podporz�dkowanie si� kalendarzowi �
zegarek le�a� na biurku tygodniami nie nakr�cony � wolny duch, kto� naprawd� niezale�ny, a
przecie� wszyscy mamy wmontowany w siebie chronometr, kobiety za� � no, wiadomo, one
w szczeg�lno�ci. Ale Sara by�a ponad. Nawet poci�gi powinny by�y czeka�, a� ona si� przebierze,
uczesze i wygramoli z domu i trzeba przyzna�, �e � dzi�ki elastyczno�ci rozk�adu jazdy
� cz�sto im si� to zdarza�o. Nie wiem, jak to teraz jest z ni� w Pary�u � pewno jest bardziej
zorganizowana, �ycie tam twardsze ni� na S�owia�szczy�nie, a poza tym nie ma mnie, kt�rym
jej kalendarz zast�powa�. S�ysza�em, �e prowadzi samoch�d, ma�ego citroena, nie do wiary.
Na miejscu tego faceta nie pozwoli�bym na to. Prawd� m�wi�c, czasem ogarnia mnie niepok�j...
8
Napisa�em kartk� do tego go�cia z og�oszenia: je�li to nie jest sp�niony �art primaaprilisowy,
to mo�e do mnie zadzwoni�, pogadamy. Potem poszed�em do Interflory, �eby znowu
wys�a� r�e do Pary�a.
� Redakcja �Vogue�? � spyta�a z u�miechem niebieskow�osa, starsza pani, wielka mi�o�niczka
r�.
� Ach, pani pami�ta.
� Ta sama adresatka? � upewni�a si� wypisuj�c kwit.
� Tak, panna Jerry Hall.
� Zdaje si�, �e to pi�kna dziewczyna.
� Bez w�tpienia.
� Przyjemnie mie� takie znajomo�ci.
Nie przyzna�em si�, �e wcale nie znam Jerry Hall. Widzia�em jej zdj�cie w �Newsweeku�,
spodoba�o mi si� to, �e nie wygl�da�a na modelk�, mia�a ludzk� twarz, a nie mask�, nosi�a
kraciast� kowbojsk� koszul� rozpi�t� na p�askiej piersi, a spojrzenie jasnych oczu by�o takie,
�e pomy�la�em: �M�j Bo�e, czemu to nie jest moja dziewczyna?� Mo�e i jej by�oby dobrze ze
mn�, mo�e lepiej ni� z tymi wszystkimi gwiazdorami, gitarzystami, krytykami, managerami,
kt�rzy si� kr�c� ko�o niej i na kt�rych jest skazana. Tak to jest, s�uchajcie mnie, ludzie, tak
zwani pro�ci � je�li dla nas gwiazdy s� niedost�pne, to i my jeste�my niedost�pni dla nich,
bariera dzieli w obie strony i nie wiadomo, kto tu jest bardziej poszkodowany. Jerry, twoje
szcz�cie jest w Polsce, jest nim g�odny uczucia wsp�pracownik tygodnika ��ycie�, podpisuj�cy
si� literkami M M N. Troch� mnie speszy�a informacja, �e ona mierzy 5 st�p 11 cali
wzrostu, o dziesi�� centymetr�w wy�sza ode mnie plus obcas (chocia� na zdj�ciu wcale na
tak� �yraf� nie wygl�da), ale, rany boskie, co to przeszkadza w uwielbieniu, nic a nic, nie
spacerujemy przecie� pod r�k�, ona kr��y mi�dzy Pary�em a Teksasem, a ja tu, na Nowym
�wiecie, z daleka podziwiam, mo�na j� o tym zawiadomi�, no i tak zacz��em posy�a� kwiaty
na parysk� redakcj� �Vogue�.
(Warto otworzy� nawias. Jest pewna dziewczyna w Warszawie, o kt�rej czasami my�la�em
podobnie: �e gdyby by�a moja, to � nie wiem w�a�ciwie co � tylko w�a�nie tak: ach, Bo�e
m�j, czemu nie jest moja? Widzia�em j� kilkakrotnie w wydziale dokumentacji jednego z
ministerstw gospodarczych, z kt�rym wsp�pracowa�em, za�atwi�a szybko, z zab�jcz� powag�,
moj� spraw�, dosta�em to, o co prosi�em, a w ko�cu u�miechn�a si�, z obowi�zku rzecz
prosta, ale ja zapami�ta�em ten u�miech � i czasem o nim my�la�em. Chocia� nie wiedzia�em
o niej nic, tylko to: �e wysoka i gi�tka jak trzcina, jasnow�osa, g�os metaliczny, d�wi�czny,
oczy inteligentne i o przedziwnym blasku i sile spojrzenia. Te jasne w�osy by�y proste, nie
nazbyt d�ugie, zakrywa�y uszy i kark. Nie zwr�ci�em uwagi, w czym by�a, kiedy widzia�em j�
po raz pierwszy, zapami�ta�em tylko, �e widzia�em j� w czym� niezwykle atrakcyjnym; kiedy
przyszed�em po raz drugi, by�a w granatowym fartuchu urz�dniczym. � A gdzie ta �liczna
sukienka, w kt�rej pani by�a ostatnio? � spyta�em. � Jaka sukienka? By�am w tym fartuchu.
Zrozumia�em, �e ta dziewczyna w�ciekle mi si� podoba. Kiedy� widzia�em j� na ulicy z barczystym,
m�odym w�saczem � tak, strasznie by� m�ody, przera�aj�co � m�wi� co� z o�ywieniem
� �pi�kna para�, pomy�la�em. �Pi�kna para, niech im B�g da szcz�cie� � pomy�la�em,
serce mi si� �cisn�o, poczu�em ��t� zazdro��. Mo�e dlatego przesta�em przychodzi� do tego
biura dokumentacji.)
� Za��czamy li�cik? � spyta�a pani z Interflory.
� Jak zwykle.
Napisa�em po angielsku do Jerry, �e jest cudown� dziewczyn�, �e posy�anie jej polskich
kwiat�w sprawia mi przyjemno��, nie musi mi odpowiada�, niech si� w og�le niczego nie
obawia, bo wyjazdu za granic� przez najbli�szy okres nie przewiduj�. Dziesi�� centymetr�w
wy�sza � niech to drzwi � i o milion dolar�w bogatsza � i trzydzie�ci lat m�odsza. Us�ysza�em
g�os pani wypisuj�cej kwit:
9
� Widzia�am jej zdj�cie i ciekawa jestem, czy w �yciu jest r�wnie atrakcyjna. Wie pan,
wcale nie musi, wystarczy by� dobrze umalowan�.
Tamto zdj�cie, to przeze mnie podziwiane, by�o bez makija�u.
� Jest nawet bardzo atrakcyjna. � Doda�em, pozornie bez zwi�zku: � Lubi je�dzi� konno.
Jej ojciec ma ranczo w Teksasie.
� Dla mnie to brzmi jak bajka.
� Dla mnie te�.
Ale czemu nie przybli�y� si� do bajki? Czemu kuli� si� w skorupie, nie pr�bowa� jej przebi�?
Zap�aci�em. �Ostatecznie, to tylko kwestia pieni�dzy�, pomy�la�em, ja, bezbarwny ekonomista.
P�ac� � i Jerry dostaje w Pary�u kwiaty. Wspania�a rzecz � obr�t pieni�ny! To, �e
tyle rzeczy przechodzi z r�k do r�k po prostu za pieni�dze, to jest wielkie osi�gni�cie ludzko�ci.
Ci szale�cy z Kambod�y chcieli to zlikwidowa� � szaleniec z doktoratem z Sorbony � z
braku wyobra�ni, zrozumienia, zastanowienia. Pieni�dz � �r�d�o nier�wno�ci � jest tak�e likwidatorem
nier�wno�ci, kt�ra istnia�a, zanim go jeszcze wynaleziono. P�ac� � i jestem obs�ugiwany.
(Nie u nas.) Wszystko dla mnie. Za co? Za moje wybitne zdolno�ci? Za papierki,
�miecie. Pieni�dz � �r�d�o post�pu i zdrowia psychicznego. Ta formu�a to szczytowe osi�gni�cie
my�li ekonomicznej Jerzego Wilkota po dwudziestu latach pracy na niwie.
Wi�c kwiaty dla Jerry Hall � od ciebie, p�taczyno. Od M M N, tygodnik ��ycie�, Warszawa,
ulica Nowy �wiat. Mieszkamy podobno w jednej wiosce, ogl�damy te same mecze,
tego samego porucznika Columbo, tego samego Newmana, Hoffmana, Redforda, ba, czytamy
ten sam �Newsweek� � ona, ja, szach perski, kr�l Arabii Saudyjskiej, premier Anglii. Gdyby
j� jeszcze mo�na by�o nam�wi�, �eby zaabonowa�a �Trybun� Ludu� (kt�r� ja, co prawda,
tylko przegl�dam)... Wzi��em kwit. Pani z Interflory powiedzia�a:
� Uroda to nie wszystko.
� Naturalnie. Ale s� pewne rodzaje urody... Prosz�, to dla pani.
Wr�czy�em jej tabliczk� czekolady. Uroda to nie wszystko � wiem, wiem... (Zapisa�em tu
p� strony rozwa�a� na tematy fizjonomiczne, ale po namy�le wykre�li�em to. Niewa�ne.)
Ten ��lusarczyk� z og�oszenia wcale mi si� nie spodoba�. Siedz�c naprzeciw niego w kawiarni
�Czytelnika� wiedzia�em ju�, �em wpad�. W�a�nie ta fizjonomia, Bo�e, przebacz zarozumia�o��
� kim jestem, �e os�dzam wygl�d bli�nich? � twarz szczura, blada, oczy wlepione
we mnie z nabo�e�stwem, raz po raz zalewaj�ce si� wazelin� (takie oczy widzia�em kilka lat
p�niej u jednego kosmonauty, pomy�la�em wtedy: czy warto polecie� w kosmos, je�li po
powrocie ma si� nadal oczy pe�ne wazeliny?); znam brzydkie twarze prze�wietlone inteligencj�,
dobroci�, a tutaj nic takiego, my�la�em � policzki skrzecza�y, co� w nich by�o zgrzytaj�cego
� nie, powiedzmy wprost: ten facet nie robi dobrego wra�enia, tr�ci hochsztaplerem,
stracisz te pi�� tysi�cy � nie, cztery, zredukowa�em w my�li, dam mu tylko cztery, nie dawaj
nic, nie, dam, za p�no si� wycofa�. Spyta�em, ile by�o zg�osze�.
� Tylko pa�skie � po�pieszy� z zapewnieniem, i to tak skwapliwie, jak gdyby to mia� by�
dla mnie jaki� ogromny komplement. Ale znaczy�o to tylko tyle, �e Polska wcale nie jest krajem
frajer�w. � Mo�e pan wierzy� albo nie � m�wi� � ale pan ma szans� mnie uratowa�. �ona
w ci��y, nie mo�e pracowa�, ja przez r�ne intrygi znalaz�em si� na dnie � je�li pan chce,
opowiem panu, to nie do wiary, co oni potrafi� zrobi� z cz�owiekiem...
� Kiedy indziej � przerwa�em. I pomy�la�em: jacy �oni�? Znowu s�owo, kt�re dla ka�dego
mog�o znaczy� co innego. � Niech mi pan powie � nie musi pan, oczywi�cie, ale wola�bym
wiedzie�, je�li mo�na � jak pan u�yje tych pieni�dzy? (Mo�liwe, �e ciekaw by�em tego po
prostu jako obserwator drobnych zjawisk ekonomicznych.) Czy idzie o pokrycie d�ug�w?
� Och, nie, wcale nie mam d�ug�w, po prostu jestem na zerze, �ona w ci��y, nie chcieli�my
tego, wypadek przy pracy, na skrobank� za p�no, ale nie o to idzie, tylko o moj� sytuacj�,
musz� wszystko zaczyna� od nowa. Umiem fotografowa�, potrzebne mi pieni�dze na
10
materia�. Mam ju� zapewnion� ciemni� u faceta na Wybrze�u. W ci�gu trzech, czterech miesi�cy
letniego sezonu mog� si� d�wign��. Wie pan, zdj�cia na pla�y, pami�tka z wakacji.
� To brzmi rozs�dnie � pochwali�em. � Wystarcz� panu cztery tysi�ce?
U�miechn�� si� przymilnie.
� Bardzo panu dzi�kuj�. � Co za skrzecz�ca g�ba, my�l�, nie g�os, w�a�nie g�ba. Wyj�� z
czarnej teczuszki kartk� papieru. � Mo�e mi pan podyktuje pokwitowanie?
Po�o�y�em d�o� na kartce.
� Nie, panie ��lusarczyk�, za�atwimy to inaczej. Jak si� bawi�, to si� bawi�. Ja te� lubi�
mie� swoje satysfakcje. �adnych rewers�w, wszystko na s�owo honoru.
� Jak pan woli. Nie zawiedzie si� pan na mnie.
� W�a�nie o to chodzi. Ja w pana inwestuj� � inwestuj� zaufanie. I chcia�bym, �eby mi si�
to zwr�ci�o z procentem.
� Nie rozumiem. � Zamruga� oczyma i po chwili sprostowa�: � Tak, rozumiem, oczywi�cie.
� Mamy maj, p� roku minie w listopadzie. Jedenastego listopada, w rocznic� Niepodleg�o�ci
� tak si� z�o�y�o, �e s� to r�wnie� moje urodziny � spotkamy si� tutaj i zwr�ci mi pan
pieni�dze. Taki sobie wymy�li�em prezent urodzinowy.
� Nie zawiedzie si� pan � powt�rzy�. Wydawa� mi si� z lekka oszo�omiony. Posz�o mu
zbyt �atwo. My�la�, �e naci�gn� go na wynurzenia, szykowa� zapas �al�w, a tu rzecz za�atwi�a
si� b�yskawicznie, wcale nie trzeba by�o mnie rozczula�.
Wr�czy�em mu osiem banknot�w po pi��set z�otych. Uk�ada� je starannie w portfelu.
(Nigdy nie nosi�em portfelu, nie wiem nawet, czy mia�em wtedy co� takiego � teraz mam,
dosta�em od To�ki na imieniny, le�y w szufladzie, trzymam w nim bony dewizowe, jak si�
zdarz�, i jakie� wa�niejsze pokwitowania.) Potem, kiedy schowa� ju� ten portfel (wcale nie
tani, ze srebrnym monogramem), podni�s� na mnie oczy pe�ne niepokoju. Nie by�o ju� o
czym m�wi� � i obaj o tym wiedzieli�my. Wsta�em i poda�em mu r�k�.
� �ycz� powodzenia. Niech si� pan odezwie.
� Na pewno. Pan pozwoli, �e za kaw�...
� Kawy moje. Do widzenia.
Odszed� � a ja poczu�em si� jak idiota. Grzegorz, kt�ry siedzia� przygarbiony dwa stoliki
ode mnie, w otoczeniu wielbi�cych go redaktorek, tylko na to czeka�. Opu�ci� stolik z wielbicielkami
i przysiad� si� do mnie.
� S�ysza�em wszystko � powiedzia�.
� Bardzo nie�adnie.
� Ja jestem ch�op spod Z�oczowa, sierota bez ojca, i troch� poloru nabra�em tylko dzi�ki
tobie.
� Zdaje si�, �e m�j wykwint nie na wiele ci si� przyda�.
Tak zwykle rozmawiali�my � samymi p�z�o�liwo�ciami. W tym przejawia�a si� nasza
przyja��: �e tolerowali�my docinki. Ale nigdy nie ranili�my si� do �ywego. Je�li Grzegorzowi
wyda�o si�, �e powiedzia� co�, co mog�o mnie naprawd� dotkn��, dzwoni� do mnie jeszcze
tego samego dnia i obsypywa� mojego M M N komplementami (chocia� naprawd� niewiele
go obchodzi�) i w og�le by� czu�y i pami�taj�cy. Przygarbi� si� teraz jak pod ci�arem i powiedzia�
dobitnie:
� Ten facet mi si� nie spodoba�.
� Mnie te� nie.
� To po co� to zrobi�?
� Jako� tak wysz�o.
� Eksperyment? � domy�li� si�.
� Mo�e.
� A nie m�g�by�, w charakterze eksperymentu, wzi�� na utrzymanie mojej te�ciowej?
11
� Nie dr�cz mnie...
Poczucie humoru mnie opu�ci�o: czu�em si� jak idiota, ju� to raz powiedzia�em. Inwestycja!
Je�li tak, to mo�e dobrze, �e nikt nie zwraca� uwagi na moje doradztwa inwestycyjne...
� Widz�, �e masz po nim kaca � zauwa�y� Grzegorz. Kiwn��em g�ow�.
� I wiem dlaczego. Nie chodzi ci o te pieni�dze, bo mo�e one nie przepadn�, ale o to, �e
da�e� si� naci�gn�� przez cwa�szego od ciebie psychologa.
� Zrobi�em to, bo jestem samodzielny � o�wiadczy�em dumnie.
My�l�, �e on, ze swoj� piekieln� inteligencj�, zrozumia�, w czym rzecz, bez dodatkowych
wyja�nie�. Presja tego, co �wypada�, co �ludzie pomy�l��, powoduje nie tylko to, �e cz�owiek
pod naciskiem bywa lepszy, ni� jest w istocie, ale tak�e (i mo�e r�wnie cz�sto, a nawet
cz�ciej), �e jest gorszy, ni� by�by pozostawiony w�asnym impulsom. Popu�ci�by drugiemu,
zrezygnowa� z jakiej� cz�stki swoich praw, ale przecie� nikt tak nie robi, powiedz�, �e jest
mi�kki, �e ci�ki frajer, co� ty, b�d� m�czyzn�, nie daj si�, oszala�e� czy co... Dobro� te�
wymaga decyzji, samodzielno�ci � i m�stwa.
� Je�li on jest taki dobry psycholog � odezwa�em si� � to czemu wpad�em tylko ja? Czemu
dziesi�tki innych nie przybieg�o tu z wypisanymi dla niego czekami?
� Bo ludzie � odpowiedzia� Grzegorz � s� na og� normalni, pilnuj� swoich interes�w...
(Brak im odwagi � chcia�em wtr�ci�.) Czyta�e�, co Profesor pisa� o dobroci schizofrenik�w?
Czyta�em. Wertowali�my te same ksi��ki, ogl�dali�my te same filmy, znali�my te same kobiety.
Chocia� opinie nasze cz�sto si� r�ni�y � no i opinie o nas si� r�ni�y, i jak�e mog�o
by� inaczej � on, pisarz, artycha, pe�en uroku i dowcipu, ja, szary ekonomista, pedant, niemal
matematyk � ale ukszta�towani byli�my w tym samym kr�gu, wyrastali�my w pobli�u siebie.
Wprawdzie literatur� zajmowa� si� on, ale ja by�em wi�kszym po�eraczem ksi��ek, pewnie
dlatego, �e mia�em podej�cie nieprofesjonalne, wtyka�em mu tomy z moimi podkre�leniami �
bo nie kr�puj� si� podkre�laniem miejsc, do kt�rych chc� wr�ci� � i dzi�ki jednemu takiemu
podkre�leniu Grzegorz dowiedzia� si�, �e dobro� bywa objawem schizofrenicznym. Schizofrenicy
rozstaj� si� ze swoj� w�asno�ci� bez �alu � bezinteresowno�� to w�a�nie jeden z objaw�w
oderwania od rzeczywisto�ci. Ale ja nie poczuwa�em si� do tego � ani do jakiej� nadmiernej
uczynno�ci, przeciwnie, mam swoje grzeszki na sumieniu, kt�re czasem nie daj� mi
spa� (mo�e bym pope�ni� jakie� �ajdactwo, pomy�la�em, ale wiem, �e za drogo by mnie ono
kosztowa�o, w�a�nie przez to cholerne sumienie), ani te� nie widz� u siebie objaw�w autyzmu.
W tych sprawach sz�o o co� wi�cej: o stosunek do �wiata. Ja � i inni. Ja � i koszt mojego
dobrobytu. Sz�o o moje miejsce, o jego sens. Gn�bi�o mnie teraz co innego: �e tak rzadko
nasza pomoc przypada temu, kto na ni� naprawd� zas�uguje. Najcz�ciej do naszej wra�liwo�ci
odwo�uj� si� r�ne bezczelne typy, kt�re odp�acaj� nam potem pogard� i niech�ci�.
� Nie ma o czym m�wi� � powiedzia�em. � Zgadzam si�, �e to eksperyment. Ciekaw jestem,
jak to si� zako�czy.
� Wiem, jak si� zako�czy. I uprzedzam: na mnie nie licz. Mam �on� elegantk� i c�rk� alkoholiczk�.
To by� jego styl. Mia� jedn� z c�rek w Afryce Po�udniowej, wysz�a tam za m�� smarkula i
dawa�a sobie rad�, a jego �ona pracowa�a w self-serwisie w Nowym Jorku i nie chcia�a od
niego wzi�� ani grosza. Poczu�em dotkni�cie jego d�oni na swojej. By� to niemy spos�b wyra�enia
skruchy. I aprobaty: Bo w gruncie rzeczy mu si� to podoba�o. C�, mog� sobie pozwoli�
na eksperymenty, nie potrzebuj� za wiele i nie musz� na nikogo liczy�. I chocia� w por�wnaniu
z Grzegorzem jestem nikim, w moim zawodzie wci�� co� tam znacz�.
Przypomnia� mi si� ��lusarczyk� dwa tygodnie p�niej, kiedy siedzia�em u Naczelnego � i
zosta�em pocz�stowany koniakiem. Nie mia� zbyt pewnych r�k nalewaj�c mi go i odnios�em
wra�enie, �e nie by� to jego pierwszy kieliszek tego ranka. Od kilku dni radio przera�liwie
ujada�o, m�g� tym by� zaniepokojony, znowu go zmusz� do jakiego� �wi�stwa, ale �e te� jest
12
a� taki wra�liwy � dziwi�em si� w duchu. A on: �Rozstajemy si� � powiedzia� zadzwoniwszy
swoim kieliszkiem o m�j. �Kto odchodzi: pan czy ja?� Obaj. Wszyscy. Zamykaj� nas.
Wydamy jeszcze dwa numery � i potem, w tym samym lokalu, b�dzie nowe pismo, ju� z innymi
lud�mi. Nie musia�em pyta�, dlaczego, domy�la�em si�, ale Naczelny uwa�a�, �e lepiej
wyja�ni�. Dali�my w zesz�ym roku milion z�otych dochodu, wcale nie�le, ale powiedziano mu
wprost, �e to nie ma znaczenia, licz� si� pryncypia, oni tam na g�rze nie s� groszorobami, a
my byli�my zbyt elitarni, zbyt w�scy, wysmakowani, kosmopolityczni (�to s�owo pad�o, rozumie
pan chyba?�), politycznie bierni, mo�e nawet zacofani, uginali�my si� pod naporem, i
to jest najwa�niejsze. To moja wina, zaniepokoi�em si�, co� o mnie musz� wiedzie�, wi�cej,
ni� ja wiem, co� o tych literkach M M N. Musia�em co� przeskroba�, pomy�la�em, co� si� za
mn� wlecze, ale co? Spyta�em: �Czy sta�o si� co�? Mo�e z mojej winy?...� Ale� nie, sk�d.
(Ale ton taki, jakby z mojej.) Wie pan, powiada, Szef by nas po prostu wyla� i zast�pi� kim
innym, ale to mo�e wywo�a� zbyt wiele komentarzy, pro�ciej jest pismo zamkn��. Na to miejsce
powstanie tygodnik bojowy, ofensywny, patriotyczny, z nowymi nazwiskami. �Patriotyczny?�
� upewni�em si�. �Oczywi�cie.� �Ach, wi�c o to chodzi� � powiedzia�em. �O to� �
przyzna�.
� Dok�d p�jdziemy? � spyta�em.
Nie wiedzia�. Chyba nas jako� urz�dz�. Jemu co� ju� zaproponowano. Ale o nas si� nie
upomnia�, zrozumia�em to z miejsca. Mo�e i s�usznie. Ostatecznie, ka�dy z nas ma swoj� w�asn�
spraw�. Jeste�my doro�li. Zreszt�, powiedzia�, pan ma czyst� kart�, panu nic nie grozi. (A
Sara? � pomy�la�em od razu. B�ysk oczu spoza jego okular�w: pomy�la� o tym samym. Ale
zaraz si� pocieszy�: nie, to stary, wymazany szczeg� biografii, nie mo�e to wygl�da� a� tak
absurdalnie.) Tak czy owak, znalaz�em si� nagle na bruku, chocia� dos�ownie to nie tak nagle,
bo pensj� dostan� za p� roku z g�ry, odszkodowanie za zaleg�y urlop i co� tam jeszcze, no i
wci�� mi pozostaj� te przer�ne doradztwa, moje kiwania palcem w bucie. A jednak � na
bruku. Paszo� won. Szkoda, �e nie wiedzia�em o tym dwa tygodnie temu, nie mia�bym wyrzut�w
sumienia wobec ��lusarczyka�. Je�libym mu nawet mimo to po�yczy� pieni�dzy, to
ju� nie dlatego, �e mnie or�n�� psychologicznie, ale �eby pom�c cz�owiekowi. By�oby szlachetniej.
� Materia� do dw�ch nast�pnych numer�w jest w sekretariacie � odezwa�em si�.
� Czyli mo�emy si� po�egna�.
� Tak by by�o najlepiej, wola�bym ju� tu nie przychodzi�. Widzia�em jakie� dwie zakazane
g�by w pokoju naprzeciw. To ci?
� Oni. Ju� nas przejmuj�.
� Nie znam ich, chyba nie dziennikarze.
� Nowy naczelny zapowiedzia�, �e b�dzie robi� pismo bez dziennikarzy, za to z w�a�ciwymi
lud�mi.
� A wi�c patrioci � domy�li�em si�.
� Jak najbardziej.
�ciskaj�c mi d�o�, Naczelny spyta�:
� Panie Jerzy, nigdy si� do pana nie wtr�ca�em, ale teraz, kiedy si� rozstajemy, mo�e mi
pan to wyjawi: co oznaczaj� literki M M N? Inicja�y jakiej� damy?
U�miechn��em si� tylko w odpowiedzi. Powiedzieli�my sobie: �Good luck� i �Szcz��
Bo�e� � i tak sko�czy�o si� pi�tna�cie lat wsp�pracy.
Na korytarzu wyr�s� nagle przede mn� cie� � roz�o�ysty, szponiasty. Omal nie krzykn��em.
I zaraz pomy�la�em: no tak, on tu musi by�, ten Chichot � wsz�dzie, gdzie dzieje si� co�
takiego, Chichot wyrasta jak tw�j w�asny cie�. I tego cienia, my�la�em z gorycz�, tego zgubi�
si� nie da.
� Wejdziesz? � zapyta� i u�miechn�� si� niezwykle uprzejmie, niemal �askawie. Zawsze
stara� si� dla mnie by� mi�y i nie wiem doprawdy, sk�d si� bra�a moja antypatia. By� to wstr�t
13
do pewnej osobowo�ci, wstr�t najpierw nie uzasadniony, ale potem, kiedy czasy zmusi�y ludzi
do ujawnienia twarzy, okaza�o si�, �e dobrze wyczuty.
Cz�stowa� mnie kaw� � odm�wi�em. Papierosem � odm�wi�em. � Warto pogada� � zacz��.
� No to prosz� � na to ja. � M�g�by� robi� dalej swoje w moim �Tygodniu�. � Pisa� o gospodarce?
� spyta�em. � Teraz? � On na to: b�dziesz pisa� o Trzecim �wiecie. Ja: podobno przyrzek�e�
tam w g�rze, �e b�dziesz robi� pismo bez dziennikarzy? To �adna przeszkoda, na to
pan Chichot, jaki tam z ciebie dziennikarz. To prawda, �adne pi�ro, doktor nauk ekonomicznych.
Jeden warunek, powiada nagle on, wymy�lisz sobie jakie� inne inicja�y, nic z ��ycia�
nie mo�e tu przej��. U�miechn�� si� porozumiewawczo: takie czasy.
Nie przyjdzie mu na my�l, �e mo�na si� �takim czasom� przeciwstawi�. Nigdy. Jako m�ody
ch�opak przeszed� przeszkolenie �polityczne�. Polega�o ono na tym, �e najpierw m�wiono
na odprawie, co jest grane, a potem to trzeba by�o �przenie�� do mas. Zosta�o mu to, psiakrew,
na ca�e �ycie. �aden zakr�t go nie zdumiewa � je�li co� go podnieca, to raczej konieczno��
elastycznego przystosowania si� do nowego etapu. Etap ma zawsze racj� i on to udowodni.
W tym doszed� do pewnego n�dznego mistrzostwa. Je�li trzeba, to zanurzy pi�ro w
gnoj�wce i osmaruje nim ka�dego nie bez pewnych pozor�w szczero�ci i osobistego zaanga�owania.
Przy czym im mniej jest w to uczuciowo zaanga�owany, tym bardziej jest z siebie
zadowolony. Cenili go wszyscy kolejni przyw�dcy ekonomiczni, bo doradza� im dok�adnie
to, co na danym etapie chcieli us�ysze�, i jeszcze pos�uguj�c si� cytatami z Marksa, kt�re ma
wypisane w niebieskim notesie. Tam�e kilkana�cie przys��w �aci�skich w rodzaju �Amicus
Plato sed...� i tak dalej.
� Ja sobie teraz odpoczn� � powiedzia�em.
� Uwa�aj, nie przegap momentu. � Bardzo �yczliwy. Autentycznie! B�d� co b�d�, wojowali�my
w jednej jednostce. � Jest dobry czas. � Spojrza�em na niego ze zdziwieniem. Chichot
nie zareagowa�, z ca�� niewinno�ci� podleca sun�� dalej. � Kombatanci id� do przodu.
Zrobi� si� teraz du�e luzy. My w to mo�emy wej��. Ostatecznie, mamy te nasze grunwaldy i
virtuti.
� Zapomnia�em o tym� powiedzia�em. � Doszcz�tnie, je�li chcesz wiedzie�. Co u Edka? �
spyta�em o jego brata, no bo jednak sp�dzili�my kiedy� obok siebie noc w stodole � ja, on i
ten brat � noc na sianie, z butami pod g�ow�.
� Choruje.
� Co� powa�nego?
� Lepiej nie m�wi�.
Przez chwil� �al mi by�o Chichota, ten brat to by�o jedyne jego przywi�zanie. Lubi�em
Edka � spokojny, milcz�cy cz�owiek, m�g� komu� wyda� si� bezbarwnym nauczycielem matematyki,
ale ja wiedzia�em, �e za jego milczeniem kryje si� na w�asnej sk�rze zdobyta wiedza
o �yciu, m�dra rezygnacja.
� Pozdr�w go ode mnie � mrukn��em.
D�onie u�cisn�li�my sobie nieco mocniej, ni� zamierza�em. Wiedzia�em, �e Chichot b�dzie
mi si� �ni� w nocy � nikt mi si� w minionym dwudziestoleciu tyle nie �ni�, co on � ani Gomu�ka,
ani Stalin, ani nawet Sara. Chichot wraca do mnie we �nie i, o zgrozo, roztacza nade
mn� opiek�.
Trzeba pos�a� kwiaty do Jerry, pomy�la�em, mo�e ju� ostatnie. W Interflorze tym razem
si� do mnie nie u�miechano, za�atwia�a zreszt� jaka� inna pani. Jerry, my�la�em, moja �liczna
Jerry, ratuj mnie. �To za�atwi m�j agent reklamowy�, odpowiada dziewczyna. Nagle zobaczy�em
w�sk� uliczk� w Pary�u, to by�a rue de Crussol, sklep samoobs�ugowy �Felix Potin�,
w kt�rym kupowa�em gazowany sok pomara�czowy, obok metra Oberkampf kiosk, gdzie
codziennie bra�em �Le Monde� i czasem �Tricot� dla Sary. Pod czaszk� chowa�em pejza�e
obcych miast, obcych i bliskich, jakie� uliczki, place, kafejki, zwyk�e �ycie zwyk�ych ludzi,
wcale nie Escuriale, Alhambry, nie Pola Elizejskie, tylko te bezdrzewne zau�ki, poczta z pier-
14
siast� i nieuprzejm� czarn� urz�dniczk�, kt�ra na mnie pokrzykiwa�a, jakby to by�a Warszawa,
zgie�k i wrzask na via Principe Amedeo w Rzymie, tu� ko�o Stazione Termini (prostytutka
oderwa�a si� od muru i zagrodzi�a mi drog�: �Andiamo, signore�, �Scuzi, sono stanco�,
�Ci penso io�; zosta�o mi po tym dialogu to zdanie jak uporczywe brz�czenie muchy: ci penso
io, ci penso io � to ju� moja sprawa), gliniane stwardnia�e w s�o�cu ogrodzenia wok� domostw
Kasby w starym Algierze, s�ysza�em ciche bulgotanie nape�niaj�cego si� rowu irygacyjnego,
ja i Armand przycupni�ci za wa�em, czekamy, a� oddali si� tupot podkutych but�w
francuskiego patrolu... Podw�jne �ycie: to rzeczywiste, obecne, jakby nierealne, wlok�ce si�
jak mara senna � i tamto, wracaj�ce z przesz�o�ci, w skondensowanych urywkach, w agresywnych
i pe�nych zmys�owo�ci zaw�leniach, chyba symbolicznych, i dzi�ki temu �ycie
naprawd� wa�ne. (Tak powiadasz? Zobaczymy. Nie radz� lekcewa�y� tera�niejszo�ci.)
W domu czeka� na mnie Zbyszek, m�j syn-maturzysta. Powiedzie� mu czy zaczeka�? �
zastanawia�em si�. Obieca�em mu pi�� st�w na bal maturalny. Prosz�, niech tam. Nie mam
�adnych k�opot�w z dzie�mi: p�ki mam pieni�dze, przekupuj� je � wed�ug metody zaleconej
przez ameryka�skiego humoryst�. Wi�c daj� mu pi�� st�w, on bierze, ale my�l�c jakby o
czym� innym. �Tato � pyta � co tam na Bliskim Wschodzie?� �A co ma by�?� �Przecie� Naser
zablokowa� cie�nin�.� �No to zablokowa�.� �Za��da�, �eby oddzia�y ONZ si� usun�y.�
�No to za��da�.� �Po co to zrobi�? No po co?� �Bo mu si� zdaje, �e jest wielkim politykiem.�
�Tato, ciebie to nic nie obchodzi!� �Jestem spokojny.� �Naser powiedzia�, �e teraz Izrael albo
si� zadusi, albo musi zacz�� wojn�.� �A ty co by� wola�?� [...] M�j syn ci�ko westchn��.
�Czego si� tak przejmujesz?� � spyta�em udaj�c oboj�tno��.
M�j syn nie odpowiedzia�. Ale ja si� domy�li�em: matka. Wi�c on ju� wie. Nigdy�my im o
tym nie m�wili, o pochodzeniu matki, ale on si� jako� dowiedzia�. I dlatego to wszystko go
tak rozpala�o. Ja sam jestem w porz�dku, pochodzenie nieskazitelne, robotniczo-ch�opskie,
ale dzieci � dzieci mam �ydowskie.
� Dawno wiesz?
� Jak mama wyjecha�a.
� Ale sk�d? Od koleg�w?
� R�nie. Najpierw pomy�la�em sobie: dlaczego mama nie ma �adnej rodziny? �adnej tu u
nas. Tylko �ydzi nie maj� rodziny, s� tak straszliwie osamotnieni. (Wszystkie dzieci maj�
babcie, ciotki i kuzynki, i chrzestne � tylko moje dzieci, my�la�em, nie mia�y w niedziele kogo
odwiedza�; tak, to by�o to � musia� si� wreszcie domy�li�.) Koledzy te� co� wyw�chali...
moje czarne w�osy, kapujesz... Dlaczego�cie nam nie powiedzieli? Trzeba by�o powiedzie�.
� Chyba masz racj� � przyzna�em.
Ale to Sara postanowi�a, �eby nie m�wi�. Nawet swoje imi� przed dzie�mi ukry�a: Stefa,
Stenia � nigdy si� do tego nie mog�em przyzwyczai�. Nie stwarza� kompleks�w � m�wi�a
tonem nie znosz�cym sprzeciwu. Nie jestem pewny, co stwarza wi�ksze kompleksy: prawda
czy ukrycie jej. Ale podporz�dkowa�em si� � to by�a jej sprawa, wi�c i jej decyzja. Ja, prosty
niebieskooki goj, musia�em si� podporz�dkowa�. Tamten upi�r, stary upi�r rasizmu, wydawa�
si� na zawsze przep�dzony � wraz z procesami norymberskimi. Ale to nas nie usprawiedliwia.
Trzeba by�o przewidzie� � ja to powinienem by� przewidzie� � �e upiory na t� ziemi� wracaj�.
Spojrza�em na syna: urodziwy. Ca�y w Sar�. Na szcz�cie. Niestety.
Zabrz�cza� telefon. Dzwoni� Jan Jemirycz, dziennikarz na emeryturze, kt�remu kiedy� w
czym� pomog�em, nie pami�tam ju� w czym, chyba uzyska�em dla� miejsce w sanatorium.
� Panie kolego � powiedzia� tym swoim zdartym i piskliwym g�osem � jak wy sypiacie
ostatnio?
Nie zdziwi�em si�, bo on zwykle zaczyna� od tego rodzaju pyta�.
� Chyba nie�le, ale dzisiaj mo�e by� gorzej: rozmawia�em z panem Chichotem.
� Mam nowy specyfik szwajcarski, kuzynka mojego przyjaciela przywioz�a z zagranicy,
wyr�wnuje ci�nienie. Tylko nie wolno go u�ywa� z aspiryn�.
15
By� upartym lekomanem, wiedzia� wszystko o specyfikach. Bardzo trudno by�o mu pom�c
w niedomaganiach, bo reagowa� astm� albo alergiczn� wysypk�. Ba� si� ruchu, k�pieli (od
razu katar) i otwartych okien (kurz lub atakuj�ce nozdrza zapachy).
� Dzi�kuj� � powiedzia�em. � Zg�osz� si�, je�li zajdzie potrzeba.
� S�ysza�em, �e macie k�opoty.
� Och, drobiazg.
� Sprawdzi�em wasz horoskop � m�wi� Jemirycz niespokojnie. � To jest sprawa na d�u�ej.
Westchn��em. Nie chcia�em mu powiedzie�, �e nie przejmuj� si� horoskopami od czasu, kiedy
wywr�ono mi, �e wkr�tce wyjd� za m�� i urodz� �licznego ch�opaczka. Ale on traktowa�
astrologi� powa�nie i wierzy� we fluidy. Podczas okupacji ratowa� �yd�w. Twierdzi�, �e kiedy
szed� z �ydem po ulicy, roztacza�y si� wok� niego fluidy, kt�re czyni�y �yda niewidzialnym
dla Niemc�w. I rzeczywi�cie, nikt, kto zawierzy� mu �ycie, nie zosta� aresztowany. Ta
wiara pozwala�a mu na zuchwalstwa, kt�rych nikt by w tym t�gim hipochondryku si� nie domy�la�.
Nie mog�em zby� go byle czym i musia�em powiedzie�:
� Dzi�kuj� za ostrze�enie.
� Panie doktorze, prosz� powiedzie�, ale szczerze: czy nie potrzebuje pan przypadkiem
pomocy?
� Pomocy? Jakiej? � zdziwi�em si�.
� Materialnej. Pieni�dzy. Mo�e pi��set z�otych?
Przed chwil� da�em tyle synowi na bal maturalny. Niby obracali�my tymi samymi pieni�dzmi,
ale � uwaga, panie ekonomisto � znaczy�y one dla ka�dego z nas co innego, jakby�my
si� rozliczali z innego parytetu. Stara�em si� okaza� beztrosk� w g�osie:
� Dzi�kuj�, nie trzeba. Przynajmniej na razie.
� Pi�knie � zachrypia� Jemirycz. � Ale prosz� pami�ta�. Bo id� z�e czasy. Wchodzimy w
znak Saturna.
� Ach, tak?... Postaram si� nie da� z�ym czasom. Jeszcze raz dzi�kuj� za ostrze�enie.
Od�o�y�em s�uchawk� z biciem serca. Zobaczy�em szponiasty cie� Chichota zagradzaj�cego
mi drog� w ciasnym korytarzu.
� Kto to by�? � spyta� Zbyszek.
� Jaki� facet z sympati� do mnie. Pyta�, czy nie potrzebuj� pieni�dzy. M�wi�, �e nadchodz�
z�e czasy � znak Saturna, je�li dobrze zrozumia�em.
M�j syn milcza�. Zdaje si�, �e by� tego samego zdania, co tamten. Ja pomy�la�em: kiedy
dostan� odpraw�, kupi� du�o kwiat�w i po�l� je do Jerry Hall. I nagle poczu�em w tej my�li
jaki� fa�sz. Jerry Hall przesta�a cokolwiek znaczy�. By�a kartk� papieru z tygodnika, czym�
dalekim, obcym i oboj�tnym. To tego dnia przesta�em odnotowywa� przeczytane ksi��ki.
Czysty brulion, bia�a kartka papieru, nowy d�ugopis powoduj� absurdalny odruch warunkowy:
nap�yw sybarytyzmu. Chce si� mocnej pachn�cej kawy, dobrego papierosa, jak dawniej,
kiedy jako M M N zabiera�em si� do kolejnego m�drkowania. Wygodny sweter, lekkie
spodnie. Zapominam o rozgoryczeniu, o tym, �e mam si� wywn�trzy�, zadawa� ciosy. Czysta
kartka papieru kojarzy mi si� z czym� innym � z cisz�, skupieniem, spokojnym odosobnieniem.
Podobnie z lektur�. Pami�tniki Rudolfa Hoessa przestaj� zia� groz�, kiedy cz�owiek
k�adzie si� na tapczanie, rzuca snop �wiat�a na ksi��k�, czyta o tych wszystkich okropno�ciach
jakby dla wypoczynku, odpr�ony. Bo to ksi��ka, tylko ksi��ka. Mo�na j� czyta� na
sedesie w ubikacji, wypr�niaj�c si� i doznaj�c ulgi. Mo�na tak czyta� Eklezjast�. Przez t�
kr�tk� chwil� na pewno jest tylko tera�niejszo��, tylko stan, i to nie jest marno�� nad marno�ciami.
Chcemy si� wedrze� w �wiadomo�� innego cz�owieka, ale �ycie (stan, chwila) � b�l �
szcz�cie � ca�y proces istnienia stawia op�r. (Tylko artysta, tak, tylko sztuka jako� to potrafi,
na kr�tko � osi�ga, �e opuszczamy samych siebie, uto�samiamy si� z kim� innym � ale jakimi
�rodkami, i co to jest sztuka? � nie wiem, znowu natrafiam na op�r.) To samo z ogl�daniem
16
r�nych okropno�ci w telewizorze. Trz�sienie ziemi, trupy w�r�d gruz�w, matki p�acz�, wychud�e
dzieci obgryzaj� ko��, patrz� na nas ich ogromne oczy, p�on� wietnamskie wsie, salwa
u�mierca czarnego cz�owieka przywi�zanego do s�upa, cia�o zwisa bezw�adnie, tam �mier�,
tam pa�owanie demonstrant�w, tam histeria, krzyk, s�py, s�py, a ja w g��bokim fotelu, w kapciach,
z cukierkiem mi�towym pod podniebieniem. Nale�a�oby te wszystkie okropno�ci ogl�da�
inaczej � na podobie�stwo owego malarza, kt�ry M�k� Pa�sk� malowa� na kl�czkach � w
jakiej� pozycji, kt�ra by i nam sprawia�a cierpienie.
Chcia�em napisa�, �e �wiat si� zawali�. (Papieros w ustach, �yk mocnej kawy.) Nigdy ju�
nie b�dzie taki sam.
M�j syn wypali� mi to w twarz i to tak, jak gdybym ja by� winien. (Mo�e jestem.) Wi�c
gdyby on �y� ju� wtedy � wykrzykiwa� � podczas tej monstrualnej Nocy (nie umiem znale��
innego s�owa), by�by jednym z tych, na kt�rych si� poluje, pluskw� do rozdeptania, pos�ano
by go do gazu, tak! I gdyby by� teraz tam, z nimi, na ziemi wydartej pustyni, jedynym skrawku
ziemi, gdzie mog� si� czu� u siebie � krzycza� Zbyszek bliski histerii � ��dano by od niego
zgody na samob�jstwo i oburzano by si�, �e porwa� za bro�. To jest pod�y �wiat, m�wi� m�j
syn, nie chc� mie� z nim nic wsp�lnego. Je�li ma by� zag�ada � powiedzia� przez zaci�ni�te
z�by � dobrze, niech b�dzie, niech zgin� wszyscy, na nic innego nie zas�u�yli. Papieros zgas�,
przypalam go od nowa, nie smakuje. Kawa wystyg�a. W porz�dku, tak powinno by�, tak to
ju� troch� lepiej.
M�j syn by� przy mnie, kiedy rozmawia�em z tamtym facetem od spraw prasowych, nie w
sensie dos�ownym, ale by� obecny, szepta� mi do ucha, �ciska� rami� i przypomina�: �Tato,
pami�taj...� Czy mia�em powiedzie� tamtemu, �e �wiat si� zawali�? Nie dla niego. Id� z�e
czasy � powiada Jemirycz � wchodzimy w znak Saturna. Dla kogo z�e? Jak dla jednych z�e, to
dla drugich dobre, najlepsze. Zna�em tego cz�owieka z tamtej strony biurka, widywa�em go w
ogr�dku Stowarzyszenia Dziennikarzy (przesta�em tam bywa� od czasu tej wojny, przesta�em
p�aci� sk�adki, niech mnie wylej�, marz� o tym), zna�em jego okulary, mi�kki nos i mi�kk�
warg�, pami�tam, �e po�era� golonki z chrzanem pod dwie sety, zawsze otoczony kumplami
od kieliszka, lud�mi w jego wieku. Kilka lat temu przesta� si� pokazywa� w Stowarzyszeniu,
ale z innego chyba powodu ni� ja � teraz wiem, dlaczego, przeszed� z gazety do innej roboty,
sko�czy�o si� z wiersz�wkami, z uganianiem za � i oto teraz siedzi przede mn�, �yczliwie
zatroskany, a zarazem z wyra�nym dystansem, niemal fizycznym, jakby ba� si�, �eby si� do
niego co� nie przyklei�o.
Pocz�tkowo mog�o si� wydawa�, �e nic nie wie. Nie mam pracy? Ja, taki ceniony specjalista?...
Nie, o szkolnictwie nie ma mowy, tym bardziej o uniwersytecie. Kontakty z m�odzie��
to punkt newralgiczny � nie, po co to panu, mog� wynikn�� k�opoty. Naturalnie, co� znajdziemy.
Nie od razu. Trzeba si� zastanowi�, jak pana wykorzysta�, panie Jerzy. Po imieniu,
a� tak. Prze�ywamy mocne czasy, nar�d si� spr�a, wykazuje ukryte rezerwy, energi� i dynamizm.
No, jest troch� szale�stw, gdzie ich nie ma, to minie, instynkt narodowy wskazuje
w�a�ciw� drog�. Trzeba, �eby pan si� w tym umie�ci�. Cz�stuje koniakiem. [...] Daje mi do
poznania, �e on ma do tego wszystkiego dystans, dobrze, rozumiem � ale co to ma wsp�lnego
ze mn�. Wreszcie pojmuj�: mam si� zadeklarowa� i odci��.
� Odci�� od czego?
� Od agresora.
� Ale dlaczego akurat ja?
� Pan tam by�, prawda?
� By�em. (Poinformowany. Wie o mnie wszystko.) Korzystaj�c z pobytu za granic�, odwiedzi�em
rodzin� �ony.
� Sam?
� Tak. Jej tam nie ci�gn�o.
17
� Tak panu tylko powiedzia�a. Ich wszystkich tam ci�gnie.
Nie odpowiedzia�em. By�a o to k��tnia z Sar�: wyrzuca�em jej to odcinanie si� od rodziny,
zaprza�stwo i dogmatyzm � ona wykrzykiwa�a, �e jej rodzina jest reakcyjna. Ale co b�d�
facetowi wyja�nia�... On ma w g�owie swoje formu�ki. Wszystko u�o�one.
� A pana doktora co tam ci�gn�o? � spyta�.
� Ciekawo��. Czysto ludzka, a tak�e profesjonalna. Szczeg�lnie