3710
Szczegóły |
Tytuł |
3710 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3710 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3710 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3710 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jerzy Szaniawski
Most
Z: Dramaty Wybrane
Biblioteka klasyki Plskiej i obcej
Wydawnictwo Literackiej
Krak�w 1973
Osoby
Architekt Tomasz
Studentka Helena
Przewo�nik
Janek
Marysia
Go��
Szofer
Akt pierwszy
Obszerna izba w starym murowanym domu. Dom ten byl niegdy� karczm�-zajazdem. Tu zbierali si� podr�ni. Mogli si� ogrza� (wielki komin); mogli zje�� (dotychczas stoi lada i kredens � wida� resztki szkl� i porcelany); mogli w tym domu przenocowa� � (do pokoj�w go�cinnych wchodzi si� po wewn�trznych schodach na pi�tro).
Izba ma dwa okna; jedno wielkie, �weneckie", przez kt�re wida� plyn�c� nie opodal rzek�, przez okno drugie wida� drog�. Jedno wej�cie ze dworu, drugie do kuchni, trzecie do jednej z izb na parterze. Zna� pewn� solidno�� i zamo�no�� w budowie i urz�dzeniu, a zarazem � opuszczenie. �ciany zadymione, zacieki, tu i �wdzie opadl kawal tynku. Na jednej ze �cian stary poczernialy obrazek, na innej rysunek zrobiony przygodnie wprost na murze; kareta, cztery konie. Obecnie izba ta �luzy jako jadalnia, �wietlica i pok�j do pracy mieszka�c�w tego domu. Jest nawet prowizoryczn� pracowni� architekta: pod wielkim oknem stoi stoi, na kt�rym, le�� papiery, linia, ekierki, cyrkle.
O�wietlenie staro�wieekiej latarni architektowi nie wystarcza: zawiesi� na �cianie w pobli�u stolu dwa ku-
286
Most
chenne kinkieciki i postawi� na stole lamp� naftow�.
Wiecz�r. Sly�ha� wiatr i ulewny deszcz.
Tomasz kre�li. Janek przygl�da si�. pracy Tomasza
z u�miechem.
Marysia dorzuca drew do ognia.
Tomasz
oderwawszy si� na chwil� od pracy
No, c�? Podoba ci si� ta robota? Janek
Albo to robota? Tomasz
A jak�e to nazwa�? Robota. Praca, Janek
Jaka tam praca,.. Tomasz
Masz ci... Przecie� nie siedz� z za�o�onymi r�kami."5 Janek
Jakie to tam r�ce. Tomasz
Jak to �jakie". Widzisz jakie. Ludzkie. Janek
Jakie one tam ludzkie. Tomasz
Nie ludzkie? Janek
Pa�skie. Tomasz
Ach, tak? Pa�skie, powiadasz.., zn�w zaczyna kre�li� Janek
Kto pracuje � ten ma inne r�ce. Tomasz
Zrozum, cz�owieku, �e jak pracuje si� tymi narz�dziami, a nie kos� albo wios�em, mo�na mie� r�ce g�adsze ni� twoje. Janek
Albo to praca? Tomasz zrezygnowa�
AUt pierwszy
287
Wiesz co?... Napchaj par� papieros�w. Daj mnie i sam zapal.
Kre�li. Janek bierze pude�ko z tytoniem i napycha do gilz.
Marysia ceruj�c teraz bielizn�
Jak brat m�wi, �e pracuje � to pewno pracuje... Czemu si� sprzeczasz? Janek
Ja si� nie sprzeczam, tylko jak kto� jest panem, to przecie� nie b�dzie pracowa�. Tomasz nie odrywaj�c si� od pracy
O... zdaje si�, �e i ty, Marysiu, nie jeste� taka pewna, czy ja pracuj�. Marysia
Ja si� na tym nie znam... Brat m�wi, �e z tych jego rysunk�w � to b�dzie dom... Janek
Cie�la to si� przy tym domu napracuje. Tomasz
Cie�la... (westchn�� � po chwili) Ale leje, co? Marysia
Ju� trzeci dzie� taki deszcz. W kuchni tak zacieka, �e woda stoi na pod�odze. Janek
Gont spr�chnia�, to i zacieka. Tomasz
A czemu nie za�atasz? Janek
W jednym miejscu si� za�ata, a w drugim b�dzie ciek�o. Tomasz
To trzeba i w drugim miejscu �ata�. Janek
Zanimby we wszystkich miejscach za�ata�, to i deszcz przestanie pada�. Tomasz do siebie, przygl�daj�c si� pracy
Most
289
388
Alct pierwszy
Zapewne... po co �ata�... po co �ata�...
Milczenie.
Marysia
Ojciec powiedzia�, �e po tych deszczach b�dzie nagle
du�y mr�z.
Janek
Ano to i b�dzie du�y mr�z. Jak nasz pan powie, to zawsze jest tak, jak nasz pan powie. Przesz�ego roku nasz pan spojrza� tylko na kretowiska i powiada: �B�dzie lekka zima".
Tomasz
No i co? By�a lekka?
Janek
Musia�a by� lekka, bo tak nasz pan powiedzia�, �e
b�dzie lekka.
Marysia
O... ojciec si� nie pomyli.
Tomasz
Czy ojciec jeszcze �pi?
Janek
A co ma robi�? �pi. Roboty teraz �adnej nie ma, l to i �pi. (spojrzawszy na okno) Jakie� �wiat�a... Kto� l
idzie.
Marysia spojrza�a pytaj�co. Tomasz przerwa� prac� �
patrzy.
Tomasz
A, rzeczywi�cie... O, do licha... potrzebni mi teraz
obcy ludzie. Silne pukanie.
Janek
Kto tam? S�ycha� glos kobiecy: �Prosz� otworzy�, swoi..."
Tomasz
pod silnym wra�eniem
Otw�rz!
Janek uchyli� drzwi. Wchodzi Helena, za ni� Szofer. Tomasz zdumiony, niemal przera�ony.
Helena!
Helena
wesolo
Ja! Nie dotykaj mnie, bo zatoniesz! Przede wszystkim pom�cie mi zdj�� p�aszcz.
Tomasz
Sk�d? Co? Jak?
Helena
Zaraz, zaraz! Teraz mo�emy si� poca�owa�.
ca�uje Tomasza
l �ci�gajcie mi kalosze.
Siada � Tomasz i Janek �ci�gaj� gumowe zab�ocone buty-kalosze. Szofer postawi� dwie walizki, gasi przypi�t� do guzika latark� elektryczn�.
Tomasz
Gdzie� ty chodzi�a? No, chyba przyjecha�a�? Nie
rozumiem.
Helena
O wszystkim si� dowiesz... Ale przede wszystkim:
macie tu jakie konie? Tomasz Konie?
Helena
Konie potrzebne, aby ci�gn�y samoch�d.
Tomasz , .
Konie do samochodu? A gdzie� samoch�d?
Helena
Ugrz�z� w glinie zaraz za mostem.
Tomasz
To a� od mostu sz�a� pieszo?
Szofer W �aden spos�b nie mogli�my dalej jecha�.
Tomasz
Koni tu nie ma. Janek
Koni tu nie ma. Helena
Mo�e paru ludzi?
Janek
Cz�owiek to tylko tu jest jeden.
13 J. Szaniawski
Akt ptermszy
291
290
Most
Helena
Jeden? Janek
Tylko ja. Helena
No, ja tu widz� wi�cej ludzi! Jakby�my si� tafi wszyscy zebrali, to mo�e by�my i... Szofer
Ja p�jd� do maszyny � tam przenocuj�... Trzeba czeka� do rana. Tylko czy ja trafi�? Tomasz
Janek pana przeprowadzi. We� latark�! Ale trzeba, �eby pan co� zjad�. Szofer
Dzi�kuj� bardzo, tam mam swoje zapasy. P�jdziemy, bo jeszcze kto tam najedzie, zawadzi i maszyn� rozwali. Janek zapali� du�� latarni�
Ano, to p�jdziemy. Helena
Wi�c jutro postara si� pan gdzie� we wsi o pomoc i niech pan natychmiast wraca. Ojciec prosi�, �eby koniecznie odes�a� samoch�d, bo gdzie� ma jecha�. Szofer
Niech pani b�dzie spokojna, mo�e jeszcze dzi� si� st�d wydostan�. Do widzenia. Helena � Tomasz
Do widzenia.
Szofer i Janek wychodz�. Helena
Niech pan w domu powie, �e wszystko jak najlepiej. Doskonale dojecha�am. Wr�c� kolej�. Szofer
Dobrze. Dobranoc. Tomasz
Marysiu kochana! P�jd� do kuchni, przygotuj co� do zjedzenia. widz�c, �e Helena zwr�ci�a teraz uwag� na Marysi�
To moja siostra. Helena
Siostra! A ja � narzeczona! (ca�uje serdecznie Marysi�) No, poznamy si� i pewno polubimy! Marysia wychodzi. Tomasz
Teraz opowiadaj! Helena
Zaraz! Od czego zacz��? Przede wszystkim, jak si� ma tw�j ojciec? Tomasz
Dzi�kuj�. Ju� zdr�w. Helena
Czy to rzeczywi�cie by�a gro�na choroba? Tomasz
O, tak. Helena podszed�szy do sto�u z projektami
Co to? Jeszcze nie wys�a�e�? Tomasz
Ko�cz�. Helena
Nie zd��ysz! Tomasz
Zd���. Obliczy�em, co do godziny. Wy�l� wprawdzie na ostatni� chwil�, ale zd���. Helena
Musisz wys�a� na termin! Dopilnuj�. Ale przecie� dzi� ju� dwunasty. Pi�tnastego grudnia praca musi by� na miejscu. Tomasz
Pi�tnastego musi by� przy�o�ona piecz�� pocztowa. Wtedy s�d konkursowy nawet parodniowe op�nienie uwzgl�dni. Ale pi�tnastego to ju� termin ostateczny. Helena
Ach, tak na ostatni� chwil�... Tomasz
Ano, nie mog�em inaczej. Sama wiesz o tym, jak� mia�em przeszkod�. Ale zobaczysz � zd���. Opowiedz
ff
292
Most |
teraz o swojej podr�y. Nie spodziewa�em si�, �e dzi�j
wieczorem b�dziemy razem.
Helena
C� tu m�wi� o podr�y? Jedna tylko przygoda, i toj nienadzwyczajna. Jecha�o si� i nagle � stan�o.
Tomasz
Ale, �e si� chcia�o jecha� a� tu...
Helena
A� tu! To dobre. Od czasu kiedy� nagle wyjecha� do chorego ojca, dosta�am od ciebie tylko jedn� kartk� z wiadomo�ci�. Poniewa� przez par� tygodni nie mog�am si� doczeka� drugiej kartki � wi�c wsiad�am do samochodu i przyjecha�am dowiedzie� si�, co u pana szanownego s�ycha�. Czy pan szanowny niezadowolony?
Tomasz
Oczywi�cie, �e si� ciesz�... Postanowi�em sobie, �e tutaj ju� prac� doko�cz� i dlatego nie wraca�em. Pracownia troch� prymitywna, ale zno�na. Okna du�e, wieczorem ze �wiat�em gorzej, ale daj� sobie jako� rad�. Za par� dni mia�em wr�ci�. Ciesz� si�, �e ci� widz�, ale... Helena
Ale co? Tomasz
Ale... za par� dni i tak bym ci� zobaczy�. Helena wesolo
No... nie powiem, �eby� by� bardzo go�cinny! Tomasz
W�a�nie, z t� go�cinno�ci�... W hotelu o takich wygodach, jakie s� tutaj, jeste� pewno pierwszy raz w �3rciu. Helena
Przede wszystkim to nie hotel, a tw�j dom rodzinny. �W byle chatce, aby z nimi" Ju� drugie przys�owie cytuj�, bo jak sz�am tutaj, to powiedzia�am sobie: �Nie ma z�ej drogi do swej niebogi",
AM pierwszy
293
Tomasz
O, w�a�nie! Takimi powiedzonkami cz�owiek si� zwykle pociesza, gdy jest �le. Nawet w ostatniej chwili, gdy wszystko stracone, m�wi... Helena
�Raz kozie �mier�!" Tomasz
Tak. Helena
Ech, wcale mi nie jest �le! (rozgl�da si�) Wi�c to jest dom, w kt�rym si� urodzi�e�... Wspomina�e� mi kiedy� o tym... Ale to oryginalne mieszkanie... Ciekawe... Tomasz
No, moja uczennico, studentko architektury... powinna� mniej wi�cej zorientowa� si�, co ta izba sob� przedstawia. Helena
To jakby jaki� stary zajazd � nie zajazd... Tomasz
Doskonale. Tak, to jest tak zwany �przew�z". W�a�ciwie � by�. Niegdy�, kiedy nie by�o tu w pobli�u mostu � � Helena
Tego mostu drewnianego, po kt�rym tu jecha�am? Tomasz
Tak, tego... Ot� kiedy nie by�o jeszcze mostu, przyje�d�a�o tu du�o ludzi, aby si� przeprawi� na drugi brzeg do miasta. Ojciec m�j mia� ��dki, promy � by� tu du�y ruch. A tu w tym domu cz�sto stawali i nocowali podr�ni. Teraz to wszystko stoi bezczynnie. Helena w zamy�leniu
I jakby drzemie pod paj�czyn�... Tak... ciekawy dom... Hm... zajazd... przew�z... (weselej) Tu jest nawet co� romantycznego. Mo�e tu nawet straszy?! Tomasz
Ano � tak dla ca�o�ci � powinno tu i straszy�...
294
Most
Mnie nie straszy�o. Mo�e wyp�dzam st�d duchy projektami nowoczesnych gmach�w. Mam wra�enie, �e nie lubi� duchy �elaza i betonu, p�askich dach�w, gdzie nie ma porz�dnego strychu, pe�nego zakamark�w... Chocia�... chodz� tu za mn� jakie� postacie, widziane w dzieci�stwie... Zape�niaj� czasem sob� ten dom... Helena
Oi ludzie, co przyje�d�ali tu, kiedy jeszcze nie by�o mostu? Tomasz
Tak. (w zamy�leniu, na wpoi do siebie) I ta hrabina... Helena
Hrabina? Tomasz ockn�l si�
Zobacz tu na �cianie rysunek. Helena
A prawda, jaki rysunek? Wiesz � �wietny! P�dzi kareta, cztery konie... Kt� to rysowa�! Tomasz
Widocznie jaki� przejezdny artysta. Uchwyci� chwil�, gdy tu przyje�d�a�a pi�kna, bogata pani, aby przeprawi� si� na drugi brzeg. Gdy przyje�d�a�a ta pi�kna, bogata pani, pami�tam, w tym domu by� wielki ruch. �Hrabina jedzie" � wo�a�, kto pierwszy zobaczy�... Helena
To by�o dawno... Tomasz
Za moich dziecinnych lat... (ciszej, na wpoi do siebie) Most jest, a ona przyje�d�a i teraz do przewozu... Helena
Przyje�d�a? Tomasz u�miechn�l si�
Przyje�d�a... bo kiedy tu siedzia�em przy chorym ojcu, ojciec w gor�czce wo�a�: �Szykujcie prom, hrabina jedzie!"
Akt pierwszy
295
Helena
sluchaj�c i skupiaj�c my�li
Zauwa�y�am co� ciekawego: jestem tu nie d�u�ej ni� kwadrans, a kilka razy zosta�o powiedziane s�owo: most. O czymkolwiek zaczniemy m�wi�, zawsze... wjedziemy na most. Tomasz spojrza� bystro na Helen�
O! jeste� spostrzegawcza i wra�liwa. Wyczu�a�, �e w tym domu... Je�eli ju� by�a wzmianka o duchach � to mo�na powiedzie�, �e w tym domu przebywa... duch mostu. Helena
Duch mostu? Tomasz
Tak to bezwiednie nazwa�em... Troszk� z przesad�... Naprawd�, rzecz prosta, nie maj�ca nic tajemniczego, nic mistycznego, (po chwili) Dzieci nawet wiedz� o tym, jak kolej �elazna odbiera chleb wo�nicom, fabryka obuwia � szewcom, telefon � pos�a�com, nie b�d� wylicza� dalej � rzeczy znane. Niejeden nad tym westchn��, niejeden powiedzia�: tak by� musi. Ta sama historia i tutaj: most zabi� prom i ��dk�. Ojciec m�j by� to cz�owiek zamo�ny � teraz zbiednia�. Od czasu zbudowania mostu sta� si� ponury, przykry, zdziwacza�. Jako ch�opiec dziewi�cioletni uciek�em st�d w �wiat. Nie mog�em przebywa� w tej ponurej atmosferze. Helena
A dawno stan�� ten most? Tomasz
O, ju� ze dwadzie�cia lat temu. Helena
No, wi�c ju� ojciec chyba pogodzi� si� z losem? Tomasz
Nie. Helena
Nie? Do tej pory?
Akt pierwszy
297
298
Most
Tomasz
Ano nie... Przyjecha�em tu kiedy� jako siedemna-1 stoletni ch�opak. Jako taki uczniak-m�drala zadeklamowa�em ojcu, �e most to post�p, �e dobro og�u, �el sprawy jednostki powinny si� podporz�dkowa�, pa-l Hli�tam, tak si� wyrazi�em: �podporz�dkowa�", sprawom og�lnym i tak dalej, i tak dalej... W�wczas ojciec to wszystko wys�ucha�... Helena
I co? Tomasz
I powiedzia�, �em dure�. ftelena
Tylko tyle? 1'omasz
Wystarczy�o, �eby si� obrazi�. Obrazi�em si�, zn�w poszed�em w �wiat... Kiedy zjawi�em si� teraz, zasta�em ojca w gor�czce. Z tego, co m�wi� w gor�czce, Wywnioskowa�em, �e dotychczas trapi go, gn�bi ten most. Helena w zamy�leniu
Ciekawe... Tomasz
Ciekawe?... Czy ja wiem, czy ciekawe... By� mo�e dla ciebie to wszystko ciekawsze... A je�eli tak, to ci jeszcze powiem � �e ta tragedia mego ojca � czyli ten most � to nie tylko pieni�dz, nie tylko � chciwo��... Nie. Mo�e i ambicja, �e ma ju� mniejsze znaczenie ni� dawniej � on, pan na przewozie, no i... (po chwili) Kiedy ju� jeste� ciekawa... pozna�a� niedawno Marysi�, prawda? Helena
Bardzo mi�o wygl�da. Tomasz
To moja siostra przyrodnia. Helena
Ach, tak? Nie rodzona. Nigdy nie wspomina�e� mi o tym.
Tomasz
W og�le bardzo ma�o wspomina�em ci o mojej rodzinie. Helena
To prawda. Tomasz
Ojciec m�j mia� drug� �on�. Pi�kna kobieta � zdaje si�, �e kocha� j� bardzo. Kiedy ojciec m�j zbiednia�, rzuci�a wszystkich, nawet w�asn� c�rk�, i posz�a do drugiego. I w�a�nie do takiego, kt�ry dzi�ki temu, �e stan�� most, nagle si� zbogaci�. I tego tak�e, zdaje si�, ojciec przebole� nie mo�e. Helena
Tak? Tomasz
O, widz�, �e ci� to w tej chwili bardziej zainteresowa�o. Helena
Ano... je�eli tu w gr� wchodzi mi�o��... By� mo�e, �e tak bezwiednie �nadstawi�am ucha". S�ucham, m�w dalej. Tomasz
Co ci mam jeszcze powiedzie�? Nie wiem zreszt� na pewno, jaka jest przyczyna � do��, �e ten most, to wr�g �miertelny mego ojca. Helena
A powiedz mi... No, tak, zapewne... Mo�na to zrozumie�: zbudowanie mostu, to w �yciu twego ojca wielkie zdarzenie, wielkie, smutne, niemal tragiczne � rozumiem. Ale w tym domu zasz�y r�wnie� zmiany, kt�re chyba ojca twego pocieszy�y. Syn jego stan�� wy�ej, zosta� architektem. By� mo�e, ojciec nie wie nawet o twoich niezwyk�ych zdolno�ciach, ale w ka�dym razie cieszy go pewno twoje stanowisko spo�eczne. Tomasz
Tak by si� zdawa�o; dla przewo�nika syn � b�d� co b�d� � �pan in�ynier..." ale � nie. Tos zdaje si�, ma�o go obchodzi.
298
Most
Akt pierwszy
299
Helena
A nie interesuje go ta praca twoja, kt�r� tu widzi? Tomasz
Praca? Albo to praca?... W�a�nie na chwil� przedtem, zanim si� tu zjawi�a� � przed kominem co� szy�a Marysia, a ten Janek, kt�rego tu widzia�a�, ten, co poszed� z szoferem, przygl�da� si� mojej robocie. Helena
I nie podziwia�? Tomasz
To mniejsza, �e nie podziwia�, ale nie uwa�a� nawet, �e pracuj�. Ot, pa�ska zabawka. Ten Janek jest zreszt� troch� g�upkowaty, ale Marysia, dziewczyna nieg�upia... A i ona nie bardzo wierzy, �e to praca. Ojciec... tak. ojciec najm�drzejszy z nich, ale zdaje si�, tak�e prac� t�, jako prac�, lekcewa�y. Helena
A nie zaciekawia�o go, nie obja�nia�e�, co ten gmash ma sob� przedstawia�? Tomasz
Owszem, m�wi�em, �e to jest praca konkursowa, obja�ni�em, co to konkurs � i m�wi�em, �e to ma by� gmach Ligi Przyjaci� Cz�owieka. Helena
Nie zainteresowa�a go Liga Przyjaci� Cz�owieka? Tomasz
Wys�ucha� o Lidze z pewnym zainteresowaniem. Zdania swego nie wypowiedzia�. Ale mia�em wra�enie, �e si� u�miecha troch� sceptycznie. Helena
Tak? Sceptycznie... I on tak�e? Tomasz
Ech, co ju� o tym wszystkim m�wi�! zamy�li� si�. Milcz�. Ockn�� si� z zamy�lenia � weselej
No c�? I ty si� jako� zamy�li�a�... Helena
My�l� nad tym, co m�wisz, i... (po chwili) S�uchaj. Powiedz mi szczerze: nie bardzo by�e� zadowolony, kiedy� mnie tu zobaczy�. Dlaczego?
Tomasz
Czy�by niezadowolony? Prawda: co� uchwyci�a�... Helena
A wi�c przyznajesz... :. Tomasz
Ju� stara�em si� wyja�ni� przedtem � no... brak s wyg�d dla takiej �panny z samochodem". Helena
O, na to ci odpowiedzia�am. Co wi�cej? Tomasz
Reszt� mog�a� wyczu� z tej ca�ej naszej rozmowy. Po co masz wchodzi� w to �rodowisko? Bo gdyby w tym wszystkim by�a jeszcze tak zwana ludowo�� � barwne kiecki, do�ynki, kilimki, pisanki, muzyka, mo�na by na to popatrzy�, nawet mo�na by si� grzecznie tym entuzjazmowa�. Ale tu... szaro. Gdyby tu jeszcze jaka� moc, t�yzna � no... (za�mia� si� z lekka) no, to mo�na by przypu�ci�, �e panna o �przerafino-wanej kulturze", czy jak tam, chce instynktownie zaczerpn�� tej mocy... no, rozumiesz, chce si� odrodzi�..-s�owem, jaka� historia nienowa... Helena za�mia�a si�
Rzeczywi�cie � nienowa! Jakby zaszele�cia�y w tej chwili kartki powie�ci �wczorajszej". Jakie� zagadnienie przebrzmia�e. Jaki� mezalians. Tak... Przed kilkunastu laty patrz�c� na nas powie�ciopisark� zaj�oby przede wszystkim to, �e jestem pann� pochodz�c� z bogatego mieszcza�stwa. Panna �mia�a, ekscentryczna, w walce z mieszcza�skimi przes�dami! A tu? Tu nic w tym rodzaju! Tomasz
To prawda: nic w tym rodzaju. Helena l
Sprawy naszych rod�w nic nas nie interesowa�y. Nie interesowa� mnie tw�j papa jako przewo�nik i nie interesowa� ciebie m�j papa jako wielki wytw�rca naczy� emaliowanych, zainteresowania nasze s� ju�
103
�Most
Akt pierwszy
SOI
bezwzgl�dnie ciekawsze. Poznali�my si� w wy�szej
uczelni. To jest nasze �rodowisko.
Wchodzi wystraszona Marysia, nie �mie si� odezwa�.
Tomasz spostrzeg� Marysi�.
Tomasz
No, Marysiu, co powiesz? Marysia
Prosz� brata, ojca nie ma. Tomasz
Jak to �ojca nie ma"? Przecie� spa�. Marysia
Nie ma... chcia�am obudzi�, wesz�am, patrz� � ��ko puste.
Tomasz
Kiedy m�g� wyj��? Marysia
Ju� wida� dawno, jake�my tu siedzieli. Zanim ta pani przyjecha�a. Mo�e ju� wyszed� ze dwie godziny temu. Tylko�my nie s�yszeli. Tomasz
Nie rozumiem, dok�d m�g� p�j�� na taki czas. Helena
Czy si� niepokoisz? Tomasz
No, pewno... po takiej ci�kiej chorobie... Marysia
I wios�o wzi��.
Tomasz
Wios�o? Marysia
Tak. Przy ��ku sta�o wios�o i � teraz nie ma. Jak to zobaczy�am, pobieg�am do ��dek... I... ��dki jednej nie ma... Tomasz ze wzrastaj�cym niepokojem
Wi�c co? My�lisz, �e ojciec pojecha� na rzek�? Marysia
Tak. Pojecha�...
Tomasz
niespokojnie
Nic nie rozumiem! (podchodzi ku oknu) Ciemno. Ten Janek nie wraca... Trzeba co� robi�, szuka�! Helena
S�uchaj, czy rzeczywi�cie nale�y tym tak bardzo si� niepokoi�? Tomasz
No. pomy�l... starzec osiemdziesi�cioletni w kilka dni po ci�kiej chorobie, w taki wiecz�r, B�g wie po co wyje�d�a na rzek�. I po co? Po co? Helena
Mo�e chcia� odwiedzi� jakich s�siad�w, przyjaci�, Tomasz niecierpliwie, niemal szorstko
Nie ma �adnych przyjaci�! Marysia
I dawniej czasem ojciec tak znika�... Na p� dnia, czasem na d�u�ej... Nikt nie wiedzia�, gdzie by�, po co... Nikt nie �mia� pyta�... Tomasz
Tak, co� go ponosi�o przed siebie... wiem (po chwili) Gdybym wiedzia�, �e tego robaka, co tak bezlito�nie gryzie go tyle lat � stara si� zalewa�, m�g�bym pomy�le�, �e i teraz pojecha� na drugi brzeg, do miasta, Ale nie � wiem, �e nie pije. (po dlu�szej chwili) Kto� idzie.
Wszyscy spojrzeli na drzwi � wchodzi Janek, Janek �miej�c si�
Ano pokaza�em drog�. Dosta�em paczk� papieros�w. Weso�y ch�op. Opowiada�, jak to... Tomasz przerywa
Nie ga� latarni! Idziemy szuka� ojca. We� wios�a. Junek
Wios�a? Marysia
Ojca nie ma. Wzi�� ��dk� i gdzie� pojecha�.
Akt pierwszy
303
302
Most
Janek
ze wzrastaj�cym zdziwieniem i przestrachem
Wzi�� ��dk�? Tomasz nak�ada pospiesznie ciepl� kurtk�
No, pr�dzej!
Janek
Ale gdzie szuka�? Mo�e pan pojecha� w g�r�, a my pojedziemy w d� rzeki. Woda teraz du�a... ciemno... Tomasz gniewnie
Wi�c c� my�lisz? Nie szuka�?! Janek
Nie wiem... ja mog� jecha�... ale... Marysia
Ja pojad�... c� tu brat... na wodzie tylko by przeszkadza�... nie zna si� na tym...
Tomasz
Mo�e wzi�� jaki bosak i te liny. (bierze k��bek lin) Mo�e co jeszcze? Marysia
Po co to?
Tomasz
No, nie wiem, nie wiem! Mo�e gadam g�upstwa � ale tu sta� bezczynnie nie mog�! Tu zasz�o co� niezwyk�ego.
Janek
Kto�, zdaje si�, wszed� do kuchni. Marysia zajrza�a
To ojciec. Tomasz szybko idzie do kuchni
Gdzie ojciec by�?!
W butach zab�oconych, w kurcie przemok�ej, wchodzi od kuchni ponury starzec, nie widz�c, zda si�, obecnych.
Gdzie� ojciec by�?
Posta� starca wywo�uje w obecnych niemal przera�enie. Stary d�ugo si� nie odzywa. Czekaj�. Ojciec ponuro
Gdzie by�em, to by�em. Tomasz
Jak ojciec m�g� zaraz po chorobie... Ojciec
Ju� jestem zdr�w. Niejednego przetrzymam. A c� to? Niewola? Mam si� opowiada�? patrzy na Helen� Tomasz
Przyjecha�a moja narzeczona. Helena
�mia�o podesz�a do Ojca, wyci�ga do� r�k� � m�wi z u�miechem
Nie gniewa si� pan, �e przyjecha�am? Ojciec
poda� r�k� Helenie z pewnym szacunkiem i godno�ci�. Spojrza� uwa�nie
Narzeczona... (nieco �agodniej) C� si� mam gniewa�... Prosz�... S� na g�rze pokoje go�cinne. Dawniej przyje�d�a�o tu du�o os�b. I panie z miasta... (po chwili) C� si� mam gniewa�... prosz�... (pomy�la� chwil�) Ano... p�jd�... Dobranoc. Helena z cicha, patrz�c za odchodz�cym
Dobranoc.
Przez czas d�u�szy wszyscy stoj� nieruchomo, jeszcze pod wra�eniem ponurego starca. Tomasz
Tak. Widzisz, �e tu nieweso�o. Helena w zamy�leniu
Tak... nieweso�o. Ale... (ockn�a si� z zamy�lenia i smutku) Nie przyjecha�am tu na zabaw�, (podchodzi do pracy Tomasza, rozwidnia nieco lamp�) Ty tak�e nie przyjecha�e� na zabaw�. Termin si� zbli�a. �ycie tego domu tli� si� b�dzie dalej... Wszystkie twoje my-
304
Most
�li powinny by� teraz przy nowym domu, kt�ry wznie- ;|
siesz.
Tomasz
Tak. Jednak�e widz�, �e wbrew temu, co m�wi�em, jestem z tym domem zwi�zany. Nieobce mi s� sprawy �ycia i �mierci tego domu. Helena
By� mo�e. Ale podejd� tu, ko�cz prac�. Termin si� zbli�a.
Akt drugi
Izba ta sama. Dzie�. Jeszcze widno. Ojciec siedzi naprawiaj�c rybackie sieci. Tomasz i Helena przy stole zaj�ci pakowaniem projekt�w. Bije �- trzecia. Helena
S�yszysz? Trzecia. Tomasz
S�ysz�. Ko�czymy. Helena
Przytrzymaj teraz tu, a ja zalakuj�, (po chwili) Ubieraj si�, ja zaadresuj�. Nie tra� czasu. Tomasz
Nie b�j si�. Zd���. Do mostu b�d� szed� dwadzie�cia minut, potem zn�w dwadzie�cia, przed czwart� b�d� na poczcie. Obliczy�em dok�adnie: jeszcze mi zostanie godzina i dwadzie�cia minut do zamkni�cia poczty, (spogl�da przez szyby) Ale kra wali. Ojciec to podobno przepowiedzia�, �e po tych deszczach chwyci taki mr�z.., Helena
S�uchaj, Tomasz, ja ju� zaraz ko�cz�, a ty jeszcze nie jeste� ubrany do drogi.
306
Most
Tomasz
patrz�c przez okno
Id�... Ale kra... Mo�e w nocy ju� rzeka stanie... Zawsze mnie widok kry poci�ga, kusi i straszy. W dzieci�stwie � czy ojciec pami�ta? ton��em, gdy sz�a kra. Od tego czasu, przyznam si�, �e bez strachu nie mog� wej�� do ��dki. Zdaje si�, �e tch�rzem nie jestem � a jednak bodaj�e tej jednej rzeczy zawsze si� obawiam...
stoi zamy�lony, patrz�c na rzek� Helena
Ju�. Zaadresowane. Prosz� ci�, nie tra� czasu. Id� ju�. Zr�b to dla mnie. Przecie� to ju� ostatnia godzina. Tomasz ockn�l si� z zadumy
Id�, b�d� spokojna, jeszcze trzy razy przeszed�bym tam i z powrotem. idzie po schodach na g�r�
Helena jeszcze co� wyciera na opakowaniu. Wbiega wystraszony Janek. Janek
Most zerwa�o!
Helena, nie rozumiej�c jeszcze, pyta wzrokiem. Ojciec na chwil� przerwal robot� przy sieciach, spojrza� na Janka. Zn�w opu�ci� oczy na sieci � pracuje. Helena
Most zerwa�o? Jaki most? Janek
Ano ten... tu drugiego nie ma. Wszyscy ju� o tym m�wi�. Ludzie id�, �eby zobaczy�. Wbiega Marysia. Marysia
Ojciec wie? Pani wie? Most zerwa�o! Helena
Jak�e si� to mog�o sta�? Janek
Ano, most na s�abych palach... l�d napar�, to i zerwa�o. Ju� na wiosn� ludzie gadali, �e mo�e zerwa�.
Akt drugi
307
Mieli tu ju� budowa� most �elazny, ale tak schodzi�o
i nie pobudowali. Teraz maj�...
Po schodach schodzi Tomasz, ubrany do drogi.
Tomasz
Co tam takiego? Helena
S�yszysz? Most zerwany! Tomasz
Most zerwany? Helena
Co teraz b�dzie? Jak ty p�jdziesz? Tomasz
Hm... (my�li) Ano c�? Nie p�jd�. Helena
Jak to? Musisz by� na poczcie. Tomasz
Ale je�eli zerwany most, to jak si� dostan�? Helena
Wszystko jedno, musisz by� dzi� na poczcie! Gdzie jest most najbli�szy? Tomasz
O jakie� trzy mile st�d... nie zaszed�bym do nocy. Janek
O, nie zajdzie... to b�dzie dobre i cztery mile. Helena
Ach, czemu ja odes�a�am ten samoch�d... Co� jednak trzeba radzi�. Przecie� i po tej stronie rzeki musi by� jaka� poczta. Tomasz
O, nawet nie wiem, gdzie jest... Chyba najbli�ej w Zamkowicach. A to tak�e przynajmniej ze trzy mile.
Janek
Do Zamkowic b�dzie ze trzy mile. A nawet i cztery-Helena
Trzeba natychmiast wynaj�� konie!
A/ct drugi
308
Most
Tomasz
O pi�tej zamykaj� urz�dy pocztowe. I czw�rk� konij nie zd���. Janek
Nie zajedzie i czw�rk�... A nawet nie wiem, czy kto| chcia�by na noc jecha�. Zaraz � ciemno, jecha� trzeba po ��kach, po torfowiskach. Jeszcze si� cz�owiek| razem z ko�mi zapadnie. Marysia
Przesz�ego roku tak�e si� tu z ko�mi jeden zapad� � ledwie go... Helena
Bo�e, Bo�e, co robi�? Zaczynam wierzy�, �e co� z�o�liwego, co� z�ego staje ci wci�� na drodze �ycia! I teraz, w takiej chwili... Zdawa�oby si� � g�upstwo, parogodzinne op�nienie, a jednak... Ojciec nie odrywaj�c oczu od roboty
Mostu dawniej nie by�o � ludzie tu jako� �yli. Most zerwa�o i zaraz tyle gadania. Helena niemal w uniesieniu, z akcentami gniewu
Ach, pan nie rozumie! Pan nie rozumie, co si� w tej chwili sta�o. Pan w og�le nie rozumie, kim jest pa�ski syn i czym jest to, co tu stworzy�. Ja, zdaje si�, wiem o nim wi�cej od pana. Wi�c tylko powiem, �e pa�ski syn szed� ca�e lata poprzez n�dz�, poprzez g��d, przez poniewierk�, a� wreszcie po latach... Tomasz
kt�ry siedzi teraz z boku zamy�lony, przerywa cicho, lagodnis
Heleno, zostaw... Helena
Pan musi wiedzie�, kim jest pa�ski syn!... Pa�ski syn zacz�� pracowa� nad wielkim dzie�em. Tysi�c architekt�w w r�nych stronach �wiata pracowa�o nad tym gmachem. I by� mo�e, a nawet w to wierz�, wierz�, wierz�... jego dzie�o jest najpot�niejsze! (po chwili) Ach... zacz�o mu si� nareszcie co� w �yciu u�mie-
cha�... I zn�w � przy samym wyko�czeniu pracy ten wyjazd � tutaj, przeszkoda. I to jednak da�o si� zwyci�y�... A teraz nagle ta wiadomo��... Za co pastwi si� nad nim los, za co? za co?
Cisza, Ojciec �lu�hal, ale wci�� naprawia� oczka sieci. Przesta� pracoyja�. Po chwili m�wi Ojciec
Ja powtarzam swoje: nie by�o dawniej mostu i ludzie dawali sobie rad�. (wstaje) Marysia! (po chwili) Przynie� mi ko�uch i czapk�, t� now�. Marysia
Ojciec wychodzi?
Ojciec
widocznie nie lubi pyta�, powtarza wyra�niej
Przynie� mi ko�uch i czapk�, t� now�. Marysia pos�usznie i szybko wychodzi.
Janek! (po chwili, jak przedtem, surowo, lakonicznie, wyra�nie) We� �cierk� i przetrzyj mi buty.
Janek
Pan wychodzi? Ojciec
We� �cierk�, powiadam, i przetrzyj mi buty. Stawia nog� na stoleczku, Janek bierze �cierk�.
Janek
Czy�ci�em dzi� buty.
Ojciec
Przeczy�� jeszcze.
Janek przeciera � wchodzi Marysia z ko�uchem i czapk� barankowa. Tomasz
Czy ojciec si� dok�d wybiera? Ojciec
nie odpowiada � nie spieszy si� � po chwili do Marysi
Podaj, Marysia pomaga w�o�y� ko�uch,
A teraz id� z Jankiem i we�cie spod szopy retmank�. Zanie�� j� na brzeg.
310
Most
AM drugi
311
Marysia
przera�ona, zdziwiona
Retmank�? Ojciec
S�yszeli�cie, co m�wi�em, czy�cie nie s�yszeli? Marysia i Janek wychodz� przestraszeni.
Tomasz
Nie rozumiem. Co ojciec zamierza? Po co ojcu ret-manka?
Ojciec
Po to, �eby si� dosta� do miasta.
Helena
z rado�ci�
Co?! Pan chce jecha� na poczt�?
Ojciec
Tak. Tomasz
Jak to? S�uchaj, czy ty rozumiesz, co to jest retman-ka? Retmanka to jest cz�enko na jednego cz�owieka, zbita z cienkich deseczek, na kt�rym sztuka jest jecha� i po stoj�cej sadzawce. Ojciec
A c� ja kryp� b�d� jecha� na tak� kr�? Ja ci� mo�e nie naucz� wybudowa� cha�upy, ty mnie nie nauczysz je�dzi� po wodzie. Te papiery trzeba odda� na poczt� i wzi�� na to pokwitowanie, tak? Potrafi�. Na to do klas chodzi� nie trzeba. Tomasz
Ojciec nie mo�e jecha�. Ojciec
Powiedzia�em � jad�. Wchodzi Marysia, za ni� Janek. Marysia
Wynie�li�my retmank� na brzeg. Ale taka wielka
kra, jak ojciec... Ojciec
To moja rzecz, �jak".
Tomasz
Janek! Ty si� przecie� na tym tak�e znasz. Czy mo�na teraz jecha�? Janek
Takiego, co by jecha� na tak� kr�, jeszcze nie widzia�em. Ojciec
Teraz zobaczysz. A mo�e by� tak ze mn� pojecha�, h�?
Przestrach na twarzy Janka � stary patrzy na Janka, kt�ry pod tym wzrokiem zaczyna dr�e�, stary z pogar-da
Przestraszy� si� g�upi. Na �artach si� nie zna. My�la�. �e mi potrzebna jego �mier�. Marysia
Nie... ojciec... ojciec nie mo�e jecha�... Ojciec
Ja tu jeszcze rz�dz�!! A teraz... �eby nikt mi na brzeg st�d nie wychodzi�. Rozumiecie � nikt! Nikt mi nie pomo�e swoim patrzeniem, a tylko przeszkodzi. I ty (do Marysi) �adnych krzyk�w z brzegu, �adnych babskich lament�w. Tego nie lubi�. I to, powtarzam, w robocie nie pomaga, (bierze stoj�ce tu podkute wios�o. Bierze pod pach� przesy�k�) Id�. Marysia zaszlocha�a. Ojciec nieco �agodniej
M�wi�em � bez lament�w. Dojad�. No... id�. Helena chwyci�a starego za r�k� � poca�owa�a. Ojciec spojrza� silniej na Helen�.
Tak � id�... no i... (�agodniej i powa�nie) Zosta�cie z Bogiem. wychodzi.
Wszyscy stoj� chwil� nieruchomo. Pierwszy podchodzi do okna Janek. Potem Marysia. Podesz�a i Helena. Tomasz pozosta� w miejscu. Janek
Pan stan�� w ��dce, (po chwili) Jeszcze nie odbija...
AM d�ugi
313
332
Most
II
Marysia
Patrzy w g�r� rzeki. Mo�e widzi, �e nie b�dzie m�g� jecha�...
Tomasz zbli�yl si� ku oknu � patrzy. Cisza. Janek
E, nie... odepchn�� si�... Dluga cisza.
Jeszcze czuje wios�em grunt, (po d�u�szej chwili) G�ruje si�... No, tak... trzeba mocno w g�r� wody, (po chwili) Jak ��dka tak idzie, jak pan jedzie, to l�d nic nie zrobi... aby nie napiera�o na bok, to l�d krzywdy nie zrobi... Cisza. Marysia
Teraz ojcu jakby ci�ej... Janek
No bo teraz jazda b�dzie coraz ci�sza... (po chwili z podzivjem) Eche... nasz pan... nie woda jego, ale on wod�... Tomasz
M�wisz, �e ojciec... �e ojciec dobrze jedzie? Janek
No... jedzie. Ale jazda ci�ka, o ci�ka. Cisza. Dluga cisza. Marysia
Janek, czy ojciec... ojciec s�abnie, znosi go... Janek
Musi wocla znosi� w tym miejscu... Zn�w milczenie. Marysia Janek... Janek
Tu g�sto l�d wali... pr�d... tu ci�ko... o... ci�ko. Na twarzach wida� wzrastaj�cy niepok�j. Janek prze�egna? si�. Marysia
Tato! Tato! padla na kolana Tomasz zakry� twarz d�oni�. Odchodzi od okna. Opar!
si� o �cian�. Helena reaguje inaczej: spokojna, silna, surowa, �ledzi starego Przewo�nika z najwy�szym skupieniem, napi�ciem � mo�na powiedzie�: �nie poddaje si� nerwom, a raczej chce jak�� sil� woli przela� w walcz�cego ze �mierci� Przewo�nika". Janek
twarz Janka wyra�aj�ca najwy�sze przera�enie � �agodnieje. Po chwili
Wydosta� si�... (g�o�niej do Marysi) Nasz pan, patrz... nie b�j si�... patrz... Marysia wstaje z kl�czek Marysia
Ju� ojciec jest niedaleko brzegu, (rado�nie) Ju� si� wydosta�!
Helena stoi nieruchomo wci��, jak i przedtem. Tomasz nie zmienia pozycji, nie patrzy. Janek
Tak, teraz dojedzie... Marysia
Tylu ludzi na tamtym brzegu... Janek
A patrz�... takiej jazdy i najstarsi nie widzieli. Marysia
Chod�!
Wybiega podniecona, za ni� wychodzi Janek. Uwaga: patrz�cy obserwowali Przewo�nika, jad�cego w g�r� rzeki. Woda musi ��dk� znosi�, wi�c w miar� jazdy patrz�cy musz� przybiera� inn� pozycj�. Helena
Dop�yn��.
S�o�ce zachodzi. Helena patrzy jeszcze przez d�u�sz� chwil�, nareszcie odwraca si� od okna.
Tomasz... Milczenie.
Tomasz... ojciec dop�yn��.
Milczenie � zbli�a si� do Tomasza. Dotyka delikatnie jego w�os�w. M�wi z cicha, �agodnie, delikatnie
Tomasz... s�yszysz, co m�wi�, ojciec dop�yn��... (po chwili) Co ci jest? Czemu nic nie odpowiadasz?
14 J. Szaniawski
Mott
Tomasz
bardzo smutno
C� ci odpowiem? S�ysz�: dop�yn��... Helena
Tak... by�y niedawno chwile straszne, ale to min�o... (po chwili) Tomasz... zbud� si�... zrozum: z�o przesz�o. Tomasz ponuro
Z�o przesz�o � m�wisz?... Hm... Helena
patrzy bardzo uwa�nie na Tomasza. Po chwili � zn�w bardzo �agodnie
Tak... przesz�o... dop�yn��... Tomasz
Nie... on wci�� p�ynie. Wci�� widz�, jak pracuje wios�em w swej ma�ej ��deczce. Widz� go. Helena
ton glosu Tomasza, wpatrzenie si� jak w wizj�, wy-woluje w Helenie niepok�j. Niepok�j wida� w twarzy, w spojrzeniu. Tonem swego glosu stara si� pokry� jakie� �le przeczucia
Tomasz... rozumiem... by�y chwile ci�kie, ale teraz ju� jest dobrze. B�d� spokojny... Tomasz z wielkim smutkiem
Jestem spokojny. Ale widz� go... Wci�� go widz�. Po chwili spojrzal na Helen�. M�wi innym tonem, szorstko, niech�tnie, zlo�liwie
C� tak patrzysz na mnie? Jeste� przestraszona? Takie spojrzenie trwo�liwo-pytaj�ce widzia�em raz u domownik�w, gdy kto� z rodziny zaczai zdradza� ob��d... Helena
C� znowu... po dlugim milczeniu
S�uchaj! Rozm�wmy si�. M�wmy szczerze. Wyczuwam dla siebie co� niedobrego... M�w �mia�o. Tomasz
Dla ciebie co� niedobrego? Mo�e raczej dla mnie...
Akt drugi
315
hm... a mo�e rzeczywi�cie co� dla nas dwojga niedobrego. Helena
Wi�c m�w otwarcie. Tomasz
zamy�lil si�. D�ugo nie m�wi nic. Wreszcie spojrzal na Helen� i m�wi
On nie powinien by� jecha�. Helena powtarza w zamy�leniu
On nie powinien by� jecha�... (po chwili)) Wi�c to ci� dr�czy? Tomasz
Tak. To mnie dr�czy. Starzec despotyczny. Uparty. Wiem. Ale w ostatniej chwili powinienem by� pobiec na brzeg i por�ba� siekier� ��dk�, �eby nie m�g� jecha�! Helena
Czy nie przemawia przez ciebie tw�j osobisty strach, jaki masz na sam widok jazdy �odzi�. Wspomina�e� mi par� razy o tym osobliwym strachu. Tw�j ojciec tego strachu nie ma. Zna rzek�, ma swoje wyczucia, obliczenia... Tomasz
Ta jego jazda by�a straszna nie tylko w moich oczach. Ty o tym wiesz. Helena
Czyn twego ojca by� wielki. Tak, nie ma co m�wi�; jazda by�a straszna. Ale powinien by� jecha�! Wiedzia�am, �e dop�ynie, �e musi dop�yn��. Tomasz
Sk�d wiedzia�a�, �e dop�ynie? Helena
Co� tak mi m�wi�o... Tomasz
Ach, �co� tak..." Wybacz, zbyt powa�na sprawa, aby polega� na jakim� �g�osie wewn�trznym" czy jak tam...
315
Most
Akt drugi
317
Helena
Musia� jecha�. Praca twoja nie mog�a i�� na zatracenie z powodu wypadku takiego, jak zerwanie mostu. Warto�ci niewsp�mierne: lichy most � ot, miejscowa katastrofa, a z drugiej strony ten ogrom pracy, pi�kno, wznios�o��, gmach, na kt�ry zwr�c� si� oczy ca�ego cywilizowanego �wiata.
Tomasz
Zaczynamy zbli�a� si� do sedna sprawy. Przypu��my, �e w tej chwili to, co jest nadziej� � czyli wybudowanie tego w�a�nie gmachu, jest ju� nie rysunkiem, Jest to wi�cej warte od lichego mostu � to prawda. Ale nieprawda, �e to wi�cej warte od �ycia cz�owieka, (po chwili) D��my w naszej rozmowie, w rozmowie w cztery oczy � do prawdy. Starajmy si� nie zbacza�, nie ratowa� �adnym wykr�tem i k�amstwem. M�wmy prawd�: skorzystali�my z jego jakiej� maniackiej ambicji i wys�ali�my go w niebezpieczn� podr�. Helena
Ty� go nie wysy�a�.
Tomasz
Nie wysy�a�em, ale i nie powstrzyma�em. Tym mnie nie usprawiedliwisz, �e nie powiedzia�em wyra�nie � jed�!
Helena
w g��bokim zamy�leniu
Tak, to ci� dr�czy... (po chwili innym tonem) Ja m�wi� ci �mia�o, szczerze, otwarcie � chcia�am, �eby jecha�! Nie �a�uj�, �e pojecha�. I nie by�o we mnie �adnych spekulacji, �adnych kr�tactw, �adnego wyzysku � to stanowczo odrzucam! By�a we mnie tylko jaka� moc, kt�ra pomog�a mu do podj�cia tej �miertelnej jazdy...
Tomasz
Tak. By�a w tobie si�a.
Helena
Wyczuwam, �e mi�dzy nami zasz�o jakie� nieporo-
zumienie. Co� podkrada si� ku nam jako przyjacio�om...
Tomasz
Wi�c wyja�niajmy... mo�e wyja�nimy. Przed chwil� m�wi�a� szczerze, z jakim� uporem, niemal fanatyzmem, �e on powinien by� jecha�. Twierdz�, �e nie. I nie dlatego, �e to m�j ojciec. Gdyby to zrobi� cho�by ten Janek, n�dzarz, znajda, g�uptak, i wtedy powinienem by� roztrzaska� ��d�, �eby nie p�yn��. Bo to cz�owiek, (po chwili) W tym gmachu dla Ligi Przyjaci� Cz�owieka, kt�ry projektowa�em � poza obliczeniami, poza prac� technika, by�a jeszcze ta moja wiara w tre�� tego domu. By� mo�e wiara prostaka. M�wi� dlatego � wiara prostaka, bo razi�y mnie zawsze ironiczne u�mieszki wytwornych sceptyk�w, w chwili gdy pos�ysz� o mi�o�ci cz�owieka do cz�owieka. Ale dzi�, w tej chwili, jestem upokorzony. Ironiczne u�miechy usprawiedliwione. Sceptycy maj� racj�. Helena
Czy beze mnie te rzeczy potoczy�yby si� inaczej? Mo�e... Je�eli ja pchn�am starca do tej �odzi � ja za to odpowiadam, nie ty. Tak musia�am. Czu�am, �e tak trzeba. Nic wi�cej o tym nie powiem... Je�eli mia�abym kiedy� jeszcze zrobi� ci krzywd� w �yciu, wytr�ci� z jakiej� drogi, po kt�rej idziesz � nie chc� tego... Z�a jest taka towarzyszka �ycia. Odejd�. Tomasz po chwili
Odejdziesz... Cisza.
Nie, zosta� jeszcze przy mnie... Chciej tylko zrozumie�... Przypu��my... no, marzeniami zawsze mo�na si� bawi� � przypu��my, �e gmach m�j zostanie wzniesiony. B�dziemy patrzyli na� razem. Dzie� b�dzie pi�kny, pogodny, s�oneczny. Boj� si�, czy na jasnej fasadzie tego domu nie zamajaczy cie� jad�cego w �odzi przewo�nika.
Akt trzeci
Izba ta sama. Przed poludniem � sionce. Tomasz
zamy�lony i zdenerwowany chodzi po pokoju. Rozmawia z Jankiem
Jak my�lisz? W jaki spos�b ojciec si� tu dostanie? Chyba nie b�dzie czeka�, a� mo�na b�dzie przej�� po lodzie.
Janek
E, chyba pan nie b�dzie czeka�. Ale kto wie... mo�e by ju� i przeszed�... za dwa, trzy dni, jak b�dzie taki mr�z, to i wozem przejedzie � ale dzisiaj � to jeszcze nie. Pami�tam, jak tu raz, dwa lata temu, a mo�e to by�o trzy lata temu? Nie! Dobrze m�wi�. Dwa lata temu � to jeden tu chcia�...
Tomasz
wci�� chodz�c
Ach, co mi tam, �e jeden chcia� co� dwa lata temu!...J Jak d�ugo trzeba st�d i�� do mostu pod Owsinkiem?|
Janek
A to b�dzie ze trzy, cztery mile... Ca�ych czterech' mo�e i nie b�dzie, ale dobrych trzy trzeba i��. �eby
Akt <<��*<*
ten samoch�d, co go pani odes�a�a, tu by�, toby w godzin� przejecha�. Tomasz
Nie ma tu samochodu! Ojciec b�dzie wraca� na Owsinek. Do Owsinka m�g�, zdaje si�, dojecha� autobusem. A stamt�d b�dzie szed� pieszo. Kawa� drogi. Ale mo�e znajdzie kogo�, co go podwiezie. Mo�e by� i pr�dko. Janek
Gdyby tego mostu nie zerwa�o, to mia�by blisko. Ale jak zerwa�o... Tomasz
S�uchaj! Ja teraz p�jd� naprzeciw ojca. Gdzie� go na drodze musz� spotka�. P�jd�, wystaraj si� o jak�� furmank�. Niech jedzie w stron� Owsinka, to mnie po drodze dogoni. Janek
Ano koniem to zawsze pr�dzej. M�wili, �e tu ma by� przeprowadzona kolej �elazna. Jak jest kolej, to tylko kupi si� bilet, lokomotywa fiuknie i... pojecha� jak wariat. Ale tak, jak teraz... Tomasz
No id�, staraj si� tymczasem o konie, a p�niej b�dziesz jecha� kolej�. Masz tu... daj tam zadatek i tak, jak m�wi�em. Janek
Ale z nimi trzeba si� targowa�, bo to zaraz i droga ci�ka, i akurat trzeba siano zwozi�, i konie nie podkute na ostro. Tomasz
Nie targuj si�, tylko ruszaj, aby to wszystko pr�dko. Janek
Ano id�.
Ze schod�w schodzi Helena. Helena
Dzie� dobry. Tomasz caluje j� w raka
Id� naprzeciw ojca. Pewno gdzie� go spotkam.
Most
Helena
Kiedy wr�cisz? Tomasz ubiera si� do drogi
Ano nie wiem. Mo�e spotkam ojca za godzin�, mo�e za dwie, mo�e przyjd� dopiero wieczorem. Do widzenia. Helena smutno
Do widzenia.
wygl�da przez okno za odchodz�cym Tomaszem Wchodzi Marysia z nar�czem drzewa. Marysia
Brat poszed�? Helena
Tak, poszed�. Marysia
Ojciec mo�e nied�ugo wr�ci�. Trzeba dobrze napali�, �eby mia� ciep�o, (po chwili) Chcia�am dzi� �adnie nakry� do sto�u, tak jak na jakie� wielkie �wi�to. Ojciec to tutaj nie go�� � ale wydaje mi si�, �e tu wejdzie dzisiaj jaki� znaczny go��... Helena
Tak, Marysiu, trzeba dzi� pi�knie nakry� do sto�u. Dasz bia�y obrus i te najlepsze talerze. Przywioz�am z sob� dla ojca par� butelek starego wina. Podasz kieliszki � wino postawimy na stole. Marysia
Prosz� pani, a mo�e by tak... Helena
Czemu ci�gle m�wisz do mnie pani? M�w mi � ty. obejmuje j� Marysia
Kiedy tak jako�... To ju� mo�e wtedy, kiedy pani b�dzie �on� brata. Helena
�on�... hm... nie wiem, czy to tak pr�dko. Marysia
Niepr�dko? Dlaczego? (po chwili) Pani dzi� smutna.
Akt trzeci
321
I brat tak�e... Nie chcia� ze mn� dzi� m�wi�... jakby my�la� o czym� innym...
Helena nie odpowiadaj�c podesz�a ku oknu, patrz�c w zamy�leniu. Prosz� pani... Tu niedaleko mieszka stary ogrodnik.
Helena
raczej powtarza, ni� pyta
Ogrodnik... Marysia
On mnie bardzo lubi, czasem da mi jaki� kwiatek... Wezm� koszyk, dobrze okryj�, przynios� tu jaki kwiat i postawi� na stole. Helena smutna, w zamy�leniu, wci�� patrz�c przez okno
Dobrze, przynie� kwiatek, postaw go na stole, to b�dzie bardzo �adnie. Marysia
I tak jako� weselej, prawda? Helena
Weselej... (ockn�a si� z zadumy) Weselej, m�wisz no tak, to zawsze weselej, jak na stole s� kwiaty. Marysia
Wi�c nakryj� do sto�u i pobiegn� c�o ogrodnika. Tu jest obrus. Helena
Ja ci pomog�. rozk�ada obrus Marysia
Zdaje si�, �e kto� tu idzie. otwiera drzwi
Wchodzi Go��. Go�� w skromnym stroju �olniersko--sportowym, z teczk� pod pach�.
Go��
Dzie� dobry. Marysia � Helena
Dzie� dobry. Go��
Czy b�d� m�g� si� tu troch� ogrza�?
AM trzeci
323
323
Most
Helena
Prosz� bardzo. Zimno, prawda? Go�� polo�yl teczk� na stoiku, rozciera r�ce
O, zimno. W po�owie grudnia takie mrozy. Helena
Niech pan sobie spocznie. A mo�e by pan co� zjad�? Go��
Dzi�kuj� bardzo. G�odny nie jestem. Zmarz�em tylko na ko��. Marysia owijaj�c si� ciep�� chustk�
P�jd� teraz do ogrodnika i zaraz wracam. Helena
Dobrze, id�. Ja tu ju� wszystko przygotuj�. Marysia bierze koszyk nakryty kawa�kiem plachty, loychodzi. Helena
Pan idzie z daleka? Go��
Tak. prosz� pani, chodz� od wsi do wsi po cha�upach, �eby co� zarobi�. Taki ma�y handelek, aby prze�y�. Helena
A... to pan czym� handluje? m�toi�c to, nie przerywa pracy Go��
Tak... Jestem inwalid�, uda�o mi si� otrzyma� agen-turke pewnej fabryki, wyrabiaj�cej ostrza do golenia... Roznosz� to po wsiach. Helena
Z powodzeniem? Go��
Ii... nie, prosz� pani. Zachwalam, jak umiem, sw�j towar, m�wi� o wi�kszych zaletach tak zwanej ��yletki" ni� brzytwy. Ale wie� jest konserwatywna... Odpowiadaj� mi, �e ojciec goli� si� brzytw�, dziad goli� si� brzytw� i by�o lepiej ni� teraz: i moralno�� wi�ksza, i podatki mniejsze.
Helena
No, niech mi pan da z dziesi�� sztuk tych ��yletek". Mo�e mam szcz�liw� r�k� i b�dzie pan mia� dobry dzie�.
Tak? Pani chce mi pom�c?... Dzi�kuj� pani bardzo. (otwiera tek�, zawaha� si�) Prosz� pani... tak prawd� m�wi�c, je�eli pani zrobi komu prezent z tych no�yk�w, to wprawdzie podzi�kuje pani, ale przy goleniu te ostrza b�dzie przeklina�. Towar nieszczeg�lny. Nie chc� pani nara�a� na straty. Helena
A innych pan na straty nara�a? Goi�
Hm... Pytanie to mnie zaskoczy�o... (z u�miechem) Jak by z tego wybrn��?... (po chwili) Prosz� pani... wybaczy pani, �e zapytam, sk�d pani wzi�a si� w tym domu? Helena zdziwiona, z u�miechem
Pytanie troch� dziwne. Rozmawiali�my o �yletkach. Go��
Odpowiedzia�a mi pani bardzo grzecznie. Gdyby mnie kto� tak zapyta�, jak ja pani�, odpowiedzia�bym � a diabli ci do tego, sk�d si� tu wzi�am. Rozumiem, to by�o niezbyt delikatne z mojej strony, pani wybaczy, jednak... mo�e to interesowa�, sk�d w takim �rodowisku � osoba z innej sfery towarzyskiej � i w dodatku, jak widz� � zadomowiona. Helena
Je�eli pana to tak interesuje � c�, tu nie ma sekret�w... jestem narzeczon� syna w�a�ciciela domu. Go�� zamy�li� si�
Ach, tak... (po chwili) To syn w�a�ciciela tego domu ju� inteligent... Lekarz? Adwokat? Helena
Architekt. Asystent na wydziale architektury.
314
Most
Go��
Czy przebywa teraz w tym domu? Helena ju� z peion� niech�ci�
Nie, wyszed� na spotkanie ojca. Go��
Odpowiada pani ju� niech�tnie. Rozumiem: my�li pani, po co te pytania. Helena
Rzeczywi�cie, wie pan, co� mi si� tu nie bardzo podoba... Go��
W ca�ym domu jeste�my sami.
Helena
2 pewnym zdziwieniem i niepokojem No... wie pan, s� tu blisko ludzie.
Go��
Je�eli si� nie myl� � pani mnie �le zrozumia�a... �adne niebezpiecze�stwo z mojej strony pani nie grozi. Zdaje si�, pani� mimo woli troch� przestraszy�em t� uwag�, �e jeste�my sami. Zw�aszcza �e mog� si� wydawa� typem zagadkowym i niepo��danym. Bo i tak jest: w ka�dym domu zawsze jestem niepo��dany. Co do swej �zagadkowo�ci" � zagadk� wyja�ni�: nie jestem sprzedawc� �adnych towar�w: jestem z policji � agent tajny.
Helena
Tak?? W okolicy pope�niono jak�� kradzie�, zbrodni�? Nie s�ysza�am.
Go��
Zosta� zerwany most.
Helena
Most? No, oczywi�cie, o tym wiem. Ale c� tu ma policja tajna. Przecie� do napisania protoko�u, �e kra zerwa�a most, nie trzeba udawa� handlarza.
Go��
Kra wprawdzie zerwa�a prz�s�o � to prawda � ale krze kto� tu dopom�g�.
Akt trzeci
355
Helena
weselej
Krze dopom�g�? Chyba Pan B�g. Go��
Nie. Cz�owiek. Helena
E? Cz�owiek? Go��
Zaraz po wypadku zjecha�a na miejsce komisja i orzek�a, �e to jest dzie�o z�oczy�c�w. A poniewa� niedaleko mostu zaaresztowano kilku ch�opak�w, kt�rzy mieli przy sobie ulotki wywrotowe, nakazuj�ce niszczy� s�upy telegraficzne, podk�ady kolejowe, mosty, wi�c sprawa... hm... sprawa jasna. Helena
Teraz rozumiem. Aresztowano ich, ale nie wszystkich: szuka pan reszty. Zapewniam pana, �e tu ich nie ma. Go��
Czy jednak nie pozwoli�aby pani tak powierzchownie obejrze� mieszkania... Ciekawy stary dom... Nie czekaj�c na odpowied�, wszed� do innej izby, Helena obserwuje go z progu drzwi, nie wchodz�c za nim do drugiej izby. Helena po chwili
Zapewniam pana, �e ich tu nie by�o i nikogo pan tu nie znajdzie. Nie ma odpowiedzi.
Te buty, kt�re pan ogl�da, to stare buty ojca, kt�ry poszed�, (po chwili) Jeszcze raz zapewniam pana, �e nikogo tu pan nie znajdzie. Go�� wraca
Tak tylko z obowi�zku zerkn��em tu i tam... (rozgl�da si� jeszcze po mieszkaniu) Na g�rze s� tak�e pokoje? Helena
Tak. I tam chce pan wej��?
32fl
Most
Go��
Nie. Wierz� pani, �e tu ich nie ma. Zreszt� ich nie szukam. Helena
Jednak pan czego� szuka. Go��
�ledztwo posz�o w inn� stron�... Zacz��em dzia�a� na w�asn� r�k�. Wed�ug mnie, tak zwane ��ywio�y wywrotowe" nie czeka�yby na �aden �ywio�, aby most wywr�ci�, ale po prostu, rzuci�yby bomb� albo ustawi�y maszynk� piekieln� i � koniec. Tu jednak... dzia�a� kto�, kto przede wszystkim zna� doskonale rzek�, zna� �ycie rzeki, zna� zwyczaje rzeki. Cz�owiek ten wiedzia�, w kt�rym miejscu kra b�dzie najsilniej napiera�a. Poder�n�� bale przy tak zwanych �izbicach", co mia�y chroni� most w�a�nie przed naporem kry. To zrobi� cz�owiek, kt�ry cz�sto musia� je�dzi� ��dk� po rzece. Kto� z rybak�w, wy�awiacz�w �wiru � s�owem � jak tu nazywaj� takich � �cz�owiek z wody". Prawdopodobnie podjecha� na ��dce w jak�� ciemn� noc... pewno wtedy by� wicher, pada� deszcz � i... zacz�� pi�owa�... Nikt nie widzia�, nikt nie s�ysza�. Helena
slucha ze wzrastaj�c� uwag� � jakby szuka czego� w pami�ci
...wyjecha� w ciemn� noc, wia� wtedy wicher i pada� deszcz... Go�� po d�u�szej pauzie
Przyszed�em tu po starego przewo�nika. Milczenie. Helena
Nie rozumiem. Go��
To jego sprawa, (po chwili) M�wi� o tym, bo i c�... czy dowie si� pani o tym teraz czy za godzin�... D�ugo milcz�. Helena ju� opanowana
Akt trzeci
327
Wi�c wed�ug pana, to on przyczyni� si� do zerwania mostu?
Go��
Tak. Helena
Pan to m�wi tak pewnie? Go��
Tak. To nie tylko przypuszczenie, to pewno��. Mam dowody, (z u�miechem ironicznym, chwilami smutnym) Pope�ni�em nawet pewien grzech taktyczny, za du�o na razie powiedzia�em. Nie jestem taki rn�ody, ale wywiadowc� jestem pocz�tkuj�cym. Ponios�o mnie jak niedo�wiadczonego artyst�. Helena po chwili
Wi�c pan na niego b�dzie tu czeka�? Go��
Tak. Helena
Pan go st�d zabierze? Go��
Tak. Helena
Ma pan prawo? Go��
Tak, mam wyra�ne polecenie zatrzymania wszystkich podejrzanych. Helena po chwili
Czy pan wie, �e to starzec stoj�cy nad grobem? Go��
Wiem. (po chwili) Tak, rozumiem � to sprawa smutna, ale taki m�j los: jestem tylko od smutnych spraw.
Helena
po chwili zamy�lenia i rozwa�ania
Czy wie ju� kto� o tym pa�skim odkryciu?
328
Most
Go��
Nie. Pani pierwsza. Nikogo nie wtajemnicza�em. Nawet ci pomocnicy, kt�rzy tu ze mn� przyszli... Helena
Pomocnicy?
Go��
W okolicy domu s� ukryci moi podw�adni � tacy jak ja � tylko typki bezwzgl�dnie jesz-cze gorsze ni� ja. � Ot� � oni nawet nie wiedz� dotychczas, w jakim celu tu si� znajduj�. Helena
Co pan za to ..odkrycie" otrzyma?
Go��
Phi... jak�� nagrod� pieni�n�, niezbyt du��. Jak�� dobr� not� w papierach s�u�bowych... nadziej� p�j�cia wy�ej... Helena
M�wi pan � nagrod� niewielk�?
Go��
Tak. Moje w�adze zbyt hojne nie s�.
Helena
my�li � par� razy przesz�a tam i z powrotem � po chwili nerwowo poruszy�a palcami, spojrza�a na r�k� z pier�cionkiem �� m�wi niedbale
Wie pan, jak jestem czym� z lekka zdenerwowana, podirytowana czy po prostu zm�czona, doznaj� dziwnego uczucia: dra�ni� mnie pier�cionki, (zdejmuje pier�cionek) Niekt�rzy twierdz�, �e szlachetne metale i drogie kamienie posiadaj� jakie� niesamowite w�a�ciwo�ci odzia�ywuj�ce na organizm. m�wi�c to polo�yla �niechc�cy" pier�cionek na stole, a sarna podesz�a ku oknu, patrz�c przez szyby
Go��
podszedl do stolu, wzi�l pier�cionek, ogl�da, wa�y go J w raku *
Hm... dwa karaty. Helena
niedbale, nie patrz�c w t� stron� Tak, zdaje si�.
Akt trzeci
329
Go��
ogl�da pier�cionek
Bardzo �adna oprawa... Milczenie.
Prosz� pani, to jednak niebezpiecznie k�a�� tak� drobn� a cenn� rzecz na stole. Zw�aszcza, �e szlachetne metale i drogie kamienie istotnie posiadaj�, jak pani wspomnia�a, pewne niesamowite w�a�ciwo�ci: s� poci�gaj�ce � �atwo znikaj� � cz�sto w spos�b naprawd� zagadkowy przenosz� si� do cudzych kieszeni... Helena
Wie pan... wielkiej wagi do tych �wiecide�ek nie przywi�zuj�. Ja zgubi�, kto� znajdzie � ci�gle jest tak na �wiecie, jeden traci, drugi kor