3613

Szczegóły
Tytuł 3613
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3613 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3613 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3613 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

GREGORY BENFORD Przyp�ywy �wiat�a Tom 4 sze�cioksi�gu Centrum Galaktyki (przek�ad: Hanna Szczerkowska) Powie�� t� dedykuj� dw�m marzycielom, kt�rzy dobrze rozumiej� matematyk�: Charlesowi N. Brownowi i Marvinowi Minsky�emu CZʌ� PIERWSZA GWIAZDA ABRAHAMA 1 Kapitan lubi� spacerowa� po kad�ubie statku. By�o to jedyne miejsce, gdzie czu� si� naprawd� sam. Wewn�trz Argo stale panowa� gwar i o�ywienie wywo�ane obecno�ci� ludzi trzymanych przez dwa lata w ciasnej, chocia�, trzeba przyzna�, przyjemnej przestrzeni kosmicznego statku. Co gorsza, kiedy znajdowa� si� wewn�trz, zawsze kto� m�g� nadepn�� mu na odcisk. Dla rodziny by�o o wiele lepiej, je�eli wczesnym rankiem zostawia�a go w spokoju. Zaraz po przebudzeniu stara� si� przekona� wszystkich o swoim paskudnym charakterze i dzia�ania te zacz�y przynosi� po��dane skutki. Chocia� dzieci mog�yby nadal przybiega� do niego na g�r� i zarzuca� go pytaniami, ostatnimi czasy zawsze znalaz� si� w pobli�u kto� doros�y, kto odci�ga� natr�tn� m�odzie�. Killeen nie lubi� wykorzystywa� tego grubymi ni�mi szytego oszustwa - rano nie by� bardziej poirytowany ni� o jakiejkolwiek innej porze - lecz nie umia� znale�� innego sposobu, �eby zachowa� odrobin� prywatno�ci. Kiedy znajdowa� si� na zewn�trz, nikt nie pr�bowa� wzywa� go przez com, a �aden oficer nie �mia�by przej�� przez �luz�, aby si� do niego przy��czy�. A teraz pojawi� si� o wiele wa�niejszy pow�d, �eby tutaj nie przychodzi�. Podczas spacer�w po kad�ubie stanowi� doskona�y cel dla stale obserwuj�cych go oczu. Tu, na zewn�trz, Killeen tak g��boko zamy�li� si� nad dr�cz�cymi go problemami, �e, jak to mu si� cz�sto zdarza�o, zapomnia� o podziwianiu widoku i kontrolowaniu po�o�enia wrogiej eskorty. Kiedy podnosi� g�ow� i obejmowa� wzrokiem otaczaj�cy go kr�g �wiat�a, najpierw widzia� k��bi�ce si�, zakryte chmurami niebo. Wiedzia�, �e to z�udzenie, poniewa� nie by�o to planetarne niebo, a wypolerowana pow�oka Argo nie stanowi�a linii horyzontu. To tylko ludzki umys� trzyma� si� uporczywie wyuczonych w dzieci�stwie wzorc�w. B�yszcz�ce smugi b��kitu, r�u, ko�ci s�oniowej i jaskrawego oran�u nie by�y chmurami w zwyk�ym znaczeniu tego s�owa. Ich fosforescencja pochodzi�a od s�o�c, poch�oni�tych przez te cia�a niebieskie. Nie tworzy�a ich para wodna, ale zbieranina roj�cych si�, napieraj�cych na siebie atom�w. Roztacza�y wok� �wiat�o, poniewa� uporczywie stymulowa�y je przys�aniane przez siebie gwiazdy. Tam, na �nie�niku, nie by�o nieba rozrywanego uwi�zion� energi�, niespokojnie b�yskaj�c� pomi�dzy chmurami. Killeen obserwowa� rozbryzgi niebieskiego �wiat�a w pobli�u du�ej, pomara�czowej kropli. Jej p�ynne zaokr�glenia p�cznia�y, a ona sama zwija�a si� i krzep�a, tworz�c migotliwe grzbiety, kt�re zaraz si� rozpryskiwa�y. Czy tak w�a�nie przejawia�y si� na gwiazdach zmiany pogody? �nie�nik cierpia� z powodu klimatu, kt�ry potrafi� rozszale� si� w jednej chwili. Killeen przypuszcza�, �e na niewyobra�alnie wielk� skal� podobnie mog�o dzia� si� pomi�dzy s�o�cami. Poniewa� nie rozumia�, w jaki spos�b planety tworz� klimat i z�o�on� struktur� przyp�yw�w i pr�d�w, powietrza i wody, przypuszczenie, �e podobn� tajemnic� kry�o burzliwe �ycie gwiazd, nie sprawia�o mu zbyt wielkiej trudno�ci. To niebo przeszywa� gniew. W tyle za nimi kr��y� karmazynowy dysk Zjadacza. Jego wielka, buchaj�ca gor�cymi gazami paszcza po�era�a ca�e s�o�ca. �nie�nik p�yn�� w pobli�u tej drapie�nej gwiazdy i opuszczaj�ca j� Argo musia�a przedrze� si� przez strumie� wpadaj�cego do �rodka py�u, kt�ry �ywi� potwora. Wielka kula mia�a na brzegach kolor spalonego cukru, a w miar� zbli�ania si� ku �rodkowi stawa�a si� coraz bardziej czerwona. Bli�ej wirowa�a jaskrawa ���, a jeszcze bli�ej �y�a niebiesko-bia�a dziko��, wiecznotrwa�a kula ognia. Spogl�daj�c na zewn�trz, Killeen m�g� ogarn�� wzrokiem ca�y uk�ad, kt�rego istnienie w tym miejscu przewidzia�y aspekty. Za ogorza�ymi k��bowiskami py�u czai�a si� niczym srebrzysty duch ca�a Galaktyka. Podobnie jak Zjadacz by�a kul�, lecz niepor�wnanie wi�ksz�. Killeen widzia� prastare obrazy przedstawiaj�ce obszary spoza Centrum -jeziora gwiazd. Lecz jezioro to nie marszczy�o si� i nie kipia�o. Fale �wiat�a op�ywa�y niebo, jakby jaki� b�g wybra� Centrum na swoje ostateczne, jarz�ce si� dzie�o sztuki. Gwiazda, ku kt�rej zmierzali, wirowa�a przed nimi, py�ek pomi�dzy zniszczeniem a burz�. Z nim wi�zali teraz wszystkie nadzieje. W tym rojowisku unosi� si� tak�e ich wr�g. Popatrzy� przez zmru�one powieki, lecz nie zdo�a� go dojrze�. Argo zbli�a�a si� do granicy czarnej chmury. Pojazd zmech�w znajdowa� si� prawdopodobnie gdzie� tutaj, w kryj�cej wszystko ciemno�ci. Gwiazda Abrahama wyzwala�a si� z pot�nego ca�unu. Wkr�tce Argo wydostanie si� poza postrz�pione brzegi chmury i odnajdzie swoje planety. Ta my�l uderzy�a go, ale zaraz j� odrzuci�, poch�oni�ty rozgrywaj�cym si� dooko�a spektaklem. Niebiosa emanowa�y pulsuj�cym �wiat�em, podobne do �wiec�cych bestii ton�cych w atramentowych morzach. Zastanawia� si�, czy samo pokazanie si� na zewn�trz skusi pojazd zmech�w do przeszycia go elektrycznym piorunem? Tego nie wiedzia� nikt, a to wed�ug paradoksalnej logiki przyw�dc�w by� pow�d, dla kt�rego musia� to robi�. Rytua� chodzenia po kad�ubie rozpocz�� Killeen przed rokiem. Sk�oni�y go do tego stanowcze nalegania jednego z najwa�niejszych aspekt�w, prastarej, zamkni�tej w mikrouk�adzie osobowo�ci nazwiskiem Ling. Czczony i szanowany aspekt podarowa�a Killeenowi rodzina podczas uroczystej ceremonii w hallu Argo. Ling by� ostatnim gwiezdnym kapitanem figuruj�cym w spisie uk�ad�w scalonych nale��cych do rodziny. Ten mikro-umys� dowodzi� poprzednikiem Argo i mia� do opowiedzenia wiele ekscytuj�cych, cho� cz�sto niezrozumia�ych historii. Kiedy tylko pomy�la� o Lingu, odezwa� si� zdecydowany, kapita�ski g�os aspekta. - Owszem, a pos�usze�stwo moim radom pop�aca. Pozwoli� sobie na sceptyczny grymas, a Ling natychmiast to podchwyci�. - Sprawi�e�, �e spacer po kad�ubie statku dodatkowo s�u�y demonstrowaniu twojego osobistego spokoju i oboj�tno�ci w obliczu wroga. Killeen nie odpowiedzia�. Jego gorzkie zw�tpienie s�abo dotar�o do Linga, niczym burzowy odp�yw. Szed� r�wnym krokiem, lecz zanim oderwa� drug� nog�, upewnia� si� za ka�dym razem, �e namagnesowana podeszwa buta dobrze przywar�a do powierzchni kad�uba. Nawet gdyby odepchn�� si� od poszycia, istnia�a du�a szansa, �e niska trajektoria zawiod�aby go do spony lub anteny znajduj�cych si� w dalszej cz�ci kad�uba. Oszcz�dzi�oby mu to wstydu, kt�rego do�wiadczy� bole�nie, gdy rozpoczyna� ten rytua�. A� pi�ciokrotnie musia� rzuca� lin� z magnetycznym przyczepem na ko�cu, aby umo�liwi� sobie powr�t na statek. By� pewien, �e za�oga widzia�a to i dobrze si� bawi�a, obserwuj�c jego ewolucje. Obecnie obra� sobie za punkt honoru nie trzyma� liny nawet tam, gdzie m�g�by j� �atwo dosi�gn��, na przyk�ad przy pasie. Zosta�a schowana w kieszeni nogawki. Ka�dy, kto patrzy� na niego z wielkich agrogondoli w g��bi kad�uba, m�g� ujrze� dow�dc� bez widocznej liny zabezpieczaj�cej, �mia�o przemierzaj�cego susami zakrzywion� p�aszczyzn� Argo. Reputacja cz�owieka pe�nego brawury, prze�wiadczonego o w�asnych mo�liwo�ciach, mog�a przyda� si� w trudnym okresie, kt�ry mia� nast�pi�. Killeen odwr�ci� si�. Sta� teraz na wprost blado��tego dysku gwiazdy Abrahama. Od miesi�cy wiedzieli, �e ta podobna do �nie�nika gwiazda stanowi cel ich trwaj�cej ca�e lata podr�y. Shibo powiedzia�a mu, �e r�wnie� tutaj orbituj � planety. Jak dot�d Killeen nie mia� poj�cia, jakie to mog�yby by� planety i czy znajdzie si� na nich schronienie dla rodziny. Lecz program automatycznego pilota Argo prowadzi� ich w tamt� stron�, kieruj�c si� wiedz� o wiele starsz� ni� nauka przodk�w. Mo�e statek dobrze wiedzia�, co robi? W ka�dym razie d�ugi odpoczynek rodziny ko�czy� si�. Nadchodzi� czas pr�by. Killeen musia� by� pewien, �e jego ludzie s� gotowi. Zorientowa� si�, �e idzie bardziej zamaszy�cie, niemal �lizga si� po powierzchni statku. My�li gna�y go do przodu, nie�wiadome, �e dyszy g�o�no wewn�trz ciasnego he�mu. Cuchn�cy od�r w�asnego potu dotar� do jego nozdrzy, ale posuwa� si� dalej. �wiczenie by�o, owszem, dobre, lecz odwraca�o uwag� od czaj�cego si� niewidzialnego zagro�enia. Bardziej liczy�o si� to, �e ostre tempo oczyszcza�o mu umys�, przygotowuj�c m�zg do wysi�ku przed oficjalnym rozpocz�ciem dnia. Szczeg�ln� uwag� przywi�zywa� do dyscypliny. Przy pomocy Linga musztrowa� i szkoli� ludzi, usi�owa� zg��bi� dawne zagadki Argo. Pomaga� te� oficerom w doskonaleniu ich kosmicznych kompetencji. Na tym polega�a niejednoznaczno�� jego roli: by� kapitanem za�ogi, b�d�cej jednocze�nie rodzin�. Takiej sytuacji nie pami�ta� nikt z �yj�cych. M�g� liczy� tylko na such� porad� aspekt�w lub obliczy - dawnych g�os�w z epok odznaczaj�cych si� znacznie wi�ksz� dyscyplin� i pot�g�. Obecnie ludzko�� by�a sm�tn� pozosta�o�ci�, walcz�c� o przetrwanie gdzie� w zak�tkach rozleg�ej cywilizacji maszyn, obejmuj�cej ca�e Centrum Galaktyki. Byli szczurami wyrzuconymi poza nawias wszech�wiata. Dowodzenie pojazdem kosmicznym to zupe�nie co innego ni� przedzieranie si� przez nagie, przekl�te r�wniny odleg�ego �nie�nika. Wzorce wypraktykowane przez rodziny w minionych wiekach teoretycznie opiera�y si� na regu�ach obsadzania statku, lecz lata sp�dzone w drodze udowodni�y, jak du�e zawiera�y luki. Killeen nie mia� poj�cia, czy w ostrej walce, kiedy za�oga b�dzie musia�a reagowa� b�yskawicznie i precyzyjnie, stan� na wysoko�ci zadania. Nie wiedzia� tak�e, jakie to mog� by� zadania. Mgliste �wiaty kr���ce wok� gwiazdy Abrahama obiecywa�y bezgraniczne niebezpiecze�stwo lub beztroski raj. Zostali umieszczeni na tym kursie przez modliszk�, kieruj�c� si� nieznanymi motywami inteligencj� mechaniczn�. Mo�e wybi�rcza inteligencja modliszki pos�a�a ich na jedn� z niewielu planet w Centrum Galaktyki, kt�re nadawa�y si� do zasiedlenia przez ludzi. A mo�e ich przeznaczeniem by�o znale�� si� w miejscu, kt�re odpowiada�o wy�szym celom samej cywilizacji zmech�w. Killeen zagryz� wargi w pe�nym frasunku skupieniu. Posuwa� si� dooko�a rufy Argo, zawracaj�c w kierunku �rodka statku. Zacz�� gwa�townie oddycha�. Rzuci� na szal� los rodziny z nadziej�, �e przed nimi znajduje si� �wiat lepszy ni� smutny, skazany na przegran� �nie�nik. Wkr�tce wszystko si� rozstrzygnie. Wtedy b�dzie ju� wiedzia� na pewno. Sapa� ci�ko, id�c po ob�ej pow�oce otaczaj�cej bulwiast� stref� wegetacji. Z l�ni�cych kszta�t�w Argo wydobywa�y si� wielkie p�cherze niczym rozros�e, metaliczne odw�oki paso�yt�w. W ich wn�trzu po opalizuj�cych �cianach �cieka�a kroplami rosa, b�yszcz�ce klejnoty wilgoci, odleg�e zaledwie na grubo�� palca od bezwzgl�dnej pr�ni. Tu i tam na rozd�te �ciany napiera�y zielone li�cie. Ten widok z pocz�tku przera�a� Killeena, dop�ki nie zrozumia�, �e te gumiaste, a jednocze�nie szkliste twory nie rozpryskuj� si� pod uderzeniami i naciskiem �ywej materii. G�sta masa ro�linno�ci nie zagra�a�a przebiciem �ciany. Argo osi�gn�a r�wnowag� pomi�dzy sta�ymi wymaganiami �ycia a r�wnie pot�nymi przykazaniami maszyn - rozejm, kt�rego ludzko�� nigdy nie zdo�a�a osi�gn�� na �nie�niku. Kiedy tak przesuwa� si� z mozo�em wzd�u� d�ugich, zaokr�glonych �cian strefy wegetacji, gdzieniegdzie widzia� przygl�daj�c� mu si� przymglon� twarz. Jedna z kobiet przesta�a zbiera� owoce i pomacha�a r�k�. Killeen pozdrowi� j� pe�nym rezerwy gestem. Wisia�a g�ow� w d�, poniewa� b�ble wegetacyjne nie poddawa�y si� obrotom statku. Wed�ug niej, ubrany w odblaskowy kombinezon, musia� wygl�da� jak poruszaj�cy siew zwolnionym tempie lustrzany cz�owiek. Jego ubi�r pochodzi� ze starych magazyn�w Argo i mia� zdumiewaj�ce w�a�ciwo�ci - by� odporny zar�wno na gor�co, jak i na ch��d przestrzeni kosmicznej. Widzia� kiedy�, jak odziany w taki str�j aspirant beztrosko wszed� w strumie� p�omienia gazowego i przez srebrzyst� pow�ok� nie poczu� nawet buchaj�cego �aru. Aspekt Ling dorzuci�: - Odblaskowy kombinezon stanowi tak�e doskona�y kamufla�, wprowadzaj�cy w b��d naszego towarzysza zmecha. Uwaga tej tre�ci oznacza�a, �e aspekt znowu odczuwa� syndrom kabinowy. Killeen zdecydowa� si� na podchwycenie tej pr�by nawi�zania rozmowy - mo�e dzi�ki niej uda si� wydoby� na powierzchni� �wiadomo�ci ten ryzykowny pomys�, kt�ry ko�ata� si� gdzie� w g��bi. - Powiedzia�e� kiedy�, �e i tak si� mn� nie interesuje. - Nadal tak uwa�am. Pojawi� si� nad nami, jakby mia� zaatakowa�, lecz ju� ponad tydzie� cierpliwie utrzymuje t� sam� odleg�o��, pod��aj�c r�wnoleg�ym torem. - Wygl�da na to, �e jest wyposa�ony w bro�. - To prawda, lecz nie korzysta z niej. Dlatego w�a�nie poradzi�em ci, aby� odbywa� spacer po kad�ubie jak gdyby nigdy nic. �aden objaw niech�ci nie uszed�by uwadze za�ogi. - Niepotrzebne ryzyko to g�upota - �achn�� si� Killeen. - Nie w tym przypadku. Wiem, jakie bywaj� nastroje za�ogi, szczeg�lnie w obliczu niebezpiecze�stwa. Uwierz mi! Podczas walki na �mier� i �ycie dow�dca musi podtrzymywa� ludzi na duchu. W�a�nie wtedy nasuwaj� si� odwieczne pytania: Gdzie jest nasz przyw�dca? Czy mo�na go zobaczy�? Co nam m�wi? Czy razem z nami stawia czo�o niebezpiecze�stwu? Kiedy wychodzisz na kad�ub, wystawiaj�c si� na widok, zyskujesz szacunek za�ogi. Killeen skrzywi� si� na mentorski ton Linga. Przypomnia� sobie, co prawda, �e aspekt dowodzi� statkami o wiele wi�kszymi ni� Argo, a za�oga rzeczywi�cie wygl�da�a przez oszronione �ciany stref wegetacji, �eby obserwowa� swojego kapitana. A jednak protekcjonalne zachowanie Linga nape�nia�o go gorycz�. Straci� wiele mniejszych obliczy, kiedy dodano mu mikrouk�ad z Lingiem, poniewa� w szczelinach wzd�u� wy�szej cz�ci kr�gos�upa nie starczy�o miejsca. Linga osadzono w starej, niewymiarowej pi�ciobocznej kostce i, jak si� okaza�o, zar�wno dos�ownie, jak i w przeno�ni przyprawia� on Killeena o b�l g�owy. Spojrza� jeszcze raz na p�yn�cy strumieniem blask rozszczepiaj�cy si� niespokojnie na wzburzonym niebie. I wtedy go zobaczy�. Daleki punkcik tkwi�cy nieruchomo na tle odleg�ej luminescencji. Obserwowa� �w py�ek przez d�u�szy czas, a potem sfrustrowany pogrozi� mu pi�ci�. - Dobrze! Za�odze spodoba si�, �e kapitan wyra�a to, co czuj� wszyscy. - Wyra�am, co ja sam czuj�, do diab�a! - Oczywi�cie. Dlatego w�a�nie tego rodzaju gesty tak dobrze zdaj� egzamin. - Czy ty wszystko robisz z premedytacj�? - Nie, ale chcia�e� uczy� si� sztuki dowodzenia. I to jest w�a�nie droga do celu. Zirytowany Killeen zepchn�� Linga z powrotem w najdalszy k�t umys�u. Pozosta�e aspekty i oblicza te� domaga�y si� dopuszczenia do chwil wytchnienia w przednich p�atach m�zgu. Chocia� zdo�a�y wychwyci� subtelne odczucia Killeena, te wewn�trzne obecno�ci �akn�y czego� wi�cej. On nie mia� jednak na to w tej chwili czasu. Ryzykowny pomys� nadal mu umyka� i zda� sobie spraw�, �e w�a�nie to by�o po cz�ci przyczyn� irytacji, kt�r� wy�adowa� na Lingu. Skoro za�oga zajmowa�a si� ju� zbieraniem plon�w, znaczy�o to, �e Killeen spacerowa� za d�ugo. Celowo nie korzysta� z zegara umieszczonego w kombinezonie, poniewa� cytry na tym starym mechanizmie stanowi�y gmatwanin� danych, nieczytelnych dla niewyszkolonego umys�u dow�dcy. Zamiast tego sprawdzi� sw�j system wewn�trzny. Czasomierz najpierw wyrzuci� z siebie potok bezu�ytecznych informacji, a potem poda�, �e spaceruje ju� prawie godzin�. Nie wiedzia� dok�adnie, ile to jest godzina, uzna� jednak, �e min�o ju� wystarczaj�co du�o czasu. Przekr�ci� rygle �luzy i przygotowa� si� do wej�cia do �rodka. Podni�s� g�ow�, �eby ostatni raz spojrze� na panoram� - i wtedy pomys� wy�oni� si� sam. Rozwa�a� go z biciem serca, analizuj�c ka�dy niuans, i stwierdzi�, �e my�l jest dobra. Badawczo obejrza� niebo, ustali�, jakim kursem b�dzie pod��a�a Argo w mroku stopniowo podnosz�cych si� chmur. Gdyby to okaza�o si� konieczne, mogliby sterowa� r�cznie. Przedosta� si� przez osiow� �luz�, na chwil� wszed� do hermetycznej kabiny parowej i w ci�gu kilku minut by� ju� z powrotem w wij�cym si� spiralnie w g�r� korytarzu. Porucznik Cermo oczekiwa� go na �r�dokr�ciu. Zasalutowa�, nie m�wi�c ani s�owa na temat sp�nienia kapitana, chocia� grymas na twarzy �wiadczy� o tym, �e nie umkn�o ono uwadze podw�adnego. Killeen nie odwzajemni� u�miechu i powiedzia� spokojnie: - Wezwij ludzi z kwater. K�ciki ust porucznika opad�y w pe�nym niepokoju zaskoczeniu. Killeen u�miechn�� si� lekko. Ale Cermo ju� odwr�ci� wzrok i po�piesznie wystukiwa� sygna� na r�cznym comie. Przegapi� rozbawiony wyraz twarzy kapitana. 2 Kierowa� atakiem z kad�uba - nie z powodu, jak przekonywa� siebie, kolejnej dobrej rady Linga, lecz dlatego �e st�d m�g� lepiej oceni� sytuacj�. Sta� wi�c zakotwiczony magnetycznymi butami i czeka� na wsch�d s�o�ca. Nie chodzi�o o nadej�cie s�onecznego �wiat�a, tej rozprzestrzeniaj�cej si� porannej wspania�o�ci od strony horyzontu. Zamiast niego wstawa� fa�szywy �wit w postaci narastaj�cego promieniowania, widzianego przez k��bi�cy si�, rzedn�cy py�. Argo minie wkr�tce ostatni� warstw� zbitego py�u, kt�ry zas�ania� przed nimi gwiazd� Abrahama. P�czniej�cy wybuch s�o�ca nast�pi wtedy, kiedy statek przes�oni towarzysz�cy im w locie do gwiazdy pojazd zmech�w. - Nadal nie rozumiem, dlaczego zmech nie uwzgl�dnia tego - nada� Cermo z komory kontrolnej. - Zrobi to. Pytanie tylko, jak pr�dko? Killeen poczu� si� odpr�ony, niemal radosny. Dorwa� obcy pojazd po tygodniu wype�nionym niepokojem i trosk�. Je�li weszliby do wewn�trznego uk�adu gwiazdy Abrahama, maj�c u boku uzbrojony statek zmech�w, wystarczy�aby kr�tka komenda z innego miejsca, �eby zniszczy� Argo. Najlepiej wi�c pozby� si� go teraz. Gdyby okaza�o si� to niemo�liwe, nadszed� najodpowiedniejszy moment, �eby si� o tym dowiedzie�. Szuka� na niebie pojedynczego kszta�tu. - Zbli�a si� po przewidzianym torze - nada�a Gianini. Ta m�oda kobieta zosta�a wybrana przez Jocelyn do bezpo�redniej walki ze zmechem. Killeen przypomnia� sobie, �e pochodzi�a z rodziny Rooks�w i zapowiada�a si� na zdobi� cz�onkini� za�ogi. Stosowa� standardow� praktyk� polegaj�c� na powierzaniu obsady porucznikom, kt�rzy znali talenty i umiej�tno�ci swoich ludzi o wiele lepiej od niego. Gianini walczy�a ze zmechami na �nie�niku, by�a dwukrotnie rann� weterank�. W ko�cu Killeen znalaz� go - odleg�� plamk� mieni�c� si� bursztynem i ��ci�- kiedy gwiazda Abrahama zacz�a przebija� si� przez okryw� chmur wisz�cych nad jego ramieniem. Rozrastaj�ca si� masa rzed�a i rozja�nia�a si� od barwy ko�ci s�oniowej do przyt�umionej szaro�ci. Gwiezdny blask przecina� przestrze� dooko�a Argo. Gianini za� p�dzi�a w kierunku zmecha, korzystaj�c z tego, �e nag�e nasilenie �wiat�a z ty�u czyni jej manewr niewidocznym. Taktyka. Fortel. Samo �ycie. Ryzyko by�o niezb�dne, poniewa� na zaatakowanie zmecha z wi�kszej odleg�o�ci nie pozwala�o ich uzbrojenie, zaprojektowane do walki na l�dzie. Sama Argo nie mia�a �adnego uzbrojenia, �adnych urz�dze� obronnych. - Uracz� go mikrofalami i podczerwieni�, a potem czym� mocniejszym - powiedzia�a Gianini spokojnym, niemal niewzruszonym tonem. Killeen nie �mia� odpowiada�. Rozkaza� Cermo, by nie zezwala� na �adne transmisje z Argo, gdy� mog�oby to zwr�ci� uwag� zmecha na statek. Tylko transmisje Gianini, skierowane w przeciwnym kierunku, nie mog�y zaalarmowa� obcego pojazdu. Tak jak wyliczyli, gwiazda Abrahama zacz�a emanowa� coraz ostrzejszym �wiat�em. Promienie za�amywa�y si� na he�mie Killeena, rzucaj�c ��tawe blaski na jego pooran� zmarszczkami twarz. Nie m�g� ju� nic zrobi�. Przy�apa� si� na bezwiednym rozwieraniu i zaciskaniu palc�w. Teraz, pomy�la�. Zr�b to teraz! - Ognia! Napi�� mi�nie, lecz nic nie zdo�a� dostrzec. Nic si� nie zmieni�o. Ani kropka, b�d�ca pojazdem Gianini, ani ciemny punkt statku zmech�w przemieszczaj�cy si� na de niebieskiego ob�oku. - Nie dostrzegam �adnego efektu. Killeen skrzywi� si�. Chcia� wyda� jaki� rozkaz, chocia�by dla roz�adowania w�asnego napi�cia. Lecz co mia� powiedzie�? �eby uwa�a�a na siebie? G�upia, czcza gadanina. Samo nadanie tego mog�o narazi� j� na niebezpiecze�stwo. Akcja w przestrzeni kosmicznej mia�a w sobie co� niesamowitego, jej martwa cisza wytr�ca�a Killeena z r�wnowagi. �mier� nadchodzi�a, ze�lizguj�c si� po zawieszonym w pr�ni torze, �eby uderzy� prosto w delikatn� skorup� okrywaj�c� �yw�, wilgotn� materi�. Gwiezdne �wiat�o za nim nabrzmiewa�o i grzmia�o, rzucaj�c twarde cienie na kad�ub Argo. Poczu�, jak pusty i ja�owy jest kosmos, jak wsysa wszelkie dzia�ania ludzi w swoje bezmierne przestrzenie. Gianini by�a zaledwie punktem w niesko�czono�ci podobnych nic nie znacz�cych punkt�w. Otrz�sn�� si� z tych rozmy�la�. Rozsadza�o go pragnienie zrobienia czegokolwiek. Chcia� biec i krzycze� lub strzela� w samym �rodku bitwy. Chcia� j� poczu� w sobie. Ale punkty nad jego g�ow� trwa�y w ca�kowitej ciszy. To wszystko. �adnego ha�asu, �adnej okre�lonej rzeczywisto�ci. S�oneczne refleksy w�drowa�y po kad�ubie, czas mija�. Spojrza� na niebo, usi�uj�c przypisa� jakie� znaczenie przypadkowym rozb�yskom �wiat�a. - No, to ju� chyba koniec. Co takiego? - pomy�la�. Serce podskoczy�o mu na d�wi�k g�osu Gianini, ale jej powolne, niemal leniwie brzmi�ce s�owa mog�y znaczy� wszystko. - Unieszkodliwi�am skurczybyka. Przepad� z kretesem. Wszystkie te anteny i wyrzutnie, kt�re widzieli�my na zbli�eniu, pami�tasz? Zmiot�am �r�d�o ich zasilania. Nie dzia�a nic poza kilkoma komorami nap�du i g��wnym m�zgiem. My�l�, �e to on prowadzi� pojazd naszym �ladem. Killeen poczu�, jak wstrzymywany ca�e wieki oddech wydobywa si� wreszcie z jego piersi. Zaryzykowa� transmisj�. - Czy jeste� pewna, �e on nie mo�e ju� strzela�? - W �adnym wypadku. Trafiony na dobre. Tutaj jest prawdziwe pobojowisko. - A wi�c wracaj. - Czy nie powinnam rozwali� g��wnego m�zgu? - Tak. Strzel do niego na koniec. - W�a�nie to zrobi�. - Przerwij wszelkie po��czenia, zanim to zrobisz. - Strzel� z bliska, nie martw si�. - I �adnego kontaktu, po prostu odle�. W uszach zabrzmia� Killeenowi potworny d�wi�k dzwoni�cego obwodu - d�ugi i wysoki, jak gdyby �adunek energii elektrycznej wystrzeli� w przestrze� kosmiczn� i zadzia�a� jak przypadkowa antena, przez kt�r� przewali�a si� fala mocy. - G�anini! Gianini! Odezwij si�! �adnej odpowiedzi. D�wi�cz�cy j�k sp�yn�� w niskie cz�stotliwo�ci jak cichn�ca �a�obna pie��, a p�niej zamilk�. - Cermo! Dopasuj cz�stotliwo��! - Nie ma odbioru. - Stanowczy g�os Cermo stwarza� poczucie, �e pozostanie taki bez wzgl�du na okoliczno�ci. - Cholera jasna, g��wny m�zg. - S�dzisz, �e by� zaminowany? - Tak musia�o by�. - W dalszym ci�gu nic. - Cholera! - Mo�e wybuch zniszczy� po prostu jej nadajnik. - Miejmy nadziej�. Po�lij zast�pstwo. Cermo wyda� polecenie jednemu z cz�onk�w za�ogi, �eby zbada� obcy pojazd. Cz�owiek ten znalaz� Gianini unosz�c� si� z dala od rozbitego statku. Zimne, sztywne cia�o w bezlitosnej pr�ni. 3 Killeen schodzi� w d� korytarzami Argo. Twarz mia� pozbawion� wyrazu. Operacja przeciwko zmechom zosta�a uwie�czona sukcesem w tym znaczeniu, �e zlikwidowano potencjaln� gro�b� wisz�c� nad statkiem. Zdetonowali �adunek, kt�ry Gianini pozostawi�a na maszynie zmech�w, i pojazd rozpad� si� na drobne kawa�ki. W rzeczywisto�ci automat nie stanowi� zagro�enia, a dokonuj�c tego odkrycia, Killeen straci� cz�onka za�ogi. Odtwarzaj�c rozmow� z Gianini, upewni� si�, �e nie m�g� powiedzie� ani zrobi� nic wi�cej, lecz rezultat ko�cowy by� taki sam - chwila nieuwagi, bezsensowne zbli�enie si� do g��wnego m�zgu pojazdu i dziewczyna zgin�a. To za� zubo�y�o rodzin� Bishop�w o jedyn� w swoim rodzaju, niezast�pion� indywidualno��. By�o ich nieca�e dwie setki i znajdowali si� niebezpiecznie blisko minimalnej liczby genotyp�w niezb�dnych do utworzenia kolonii. Niewiele brakowa�o, �eby przysz�e pokolenia, obci��one wadami genetycznymi, zacz�y ulega� degeneracji. Tyle wiedzia� Killeen, nie rozumiej�c ani troch� ze stoj�cej za tym nauki. Komputery Argo prowadzi�y ewidencje tego, co nazywano �operacjami na bazie DNA�. By�o te� laboratorium biotechnologii, lecz rodzina Bishop�w nie posiada�a aspekt�w, kt�re potrafi�yby manipulowa� genami. Podstawowa bioin�ynieria mia�a nik�e zastosowanie. Killeen nie mia� czasu ani ch�ci zajmowa� si� tymi zagadnieniami. Ale Gianini, utracona Gianini - nie potrafi� tak bezceremonialnie usun�� jej z pami�ci i postrzega� j� po prostu jako warto�ciowego nosiciela informacji genetycznej. By�a energiczna, pracowita, zdolna - teraz za� sta�a si� nico�ci�. Rok temu wprowadzono j� do mikrouk�adu, a wi�c jej talenty przetrwa�y w postaci widmowego dziedzictwa lecz jej duchowego aspekta b�dzie mo�na o�ywi� dopiero po up�ywie stuleci. Killeen nie zapomni jej nigdy. Nie potrafi�by. Maszerowa� sztywno na sw�j codzienny obch�d op�niony przez akcj�. Zmusi� si� do odp�dzenia ponurych my�li. Przyjdzie na to czas p�niej. - M�drze post�pujesz. Dow�dca mo�e odczuwa� �al i podawa� w w�tpliwo�� w�asne rozkazy, lecz nie powinien nigdy zdradza� tego przed za�og�. Killeen zacisn�� z�by. Gorycz jak kula utkwi�a mu w gardle i nie m�g� si� jej pozby�. Aspekt Ling okaza� si� dobrym przewodnikiem w czasie tych wszystkich przej��, lecz dow�dca Argo nadal nie lubi� spokojnego, pewnego siebie tonu, jakim stary kapitan wyk�ada� zasady przyw�dztwa. �wiat by� bardziej z�o�ony, ni� to uznawa� Ling, pe�en zaciemniaj�cych obraz sprzeczno�ci. - Snujesz zbyt wiele przypuszcze�. Pozna�em te wahania, kt�re teraz odczuwasz, kiedy by�em odziany w cia�o. Stanowi� one cz�sto zawad�, a nie pomoc. - Pozw�l, �e zachowam te moje �zawady�, ma�y aspekcie! Killeen odepchn�� Linga. Mia� teraz rol� do odegrania, a wo�aj�cy do niego ch�rek mikroumys��w nie m�g� by� tu przydatny. Poszed� za rad� aspekta i zdecydowa�, �e wszystko b�dzie si� odbywa�o jak dotychczas, pomimo tragedii podczas akcji. Powr�t do codziennych obowi�zk�w, tak jakby podobne wydarzenia nale�a�y do normalnego biegu �ycia na statku, pomo�e przywr�ci� spok�j w�r�d za�ogi. Powiadomi� wiec Cermo, �eby sprawy uk�ada�y si� tak, jak zaplanowano. Dopiero teraz zda� sobie spraw� z tego, co to oznacza�o. Skr�ci� za r�g i szed� w kierunku otwartego prz�s�a, gdzie czeka�a na niego obsada porannej wachty. W po�owie drogi zaskoczy� go Cermo, pytaj�c: - Godzina kary? Killeen kiwn�� g�ow�, przypominaj�c sobie wykroczenie z poprzedniego dnia. Cermo przy�apa� jedn� z kobiet w module silnikowym. Bez porozumienia z kapitanem wyci�gn�� stamt�d winn�- siln�, czarnow�os� kobiet� o imieniu Radanan - do strefy wegetacji, ha�a�liwie demonstruj�c zadowolenie z powodu schwytania intruza. Czyn ten zosta� podany do og�lnej wiadomo�ci, zanim Killeen mia� okazj� znale�� inny spos�b za�atwienia sprawy. By� zmuszony poprze� oficera dla zachowania dyscypliny, t� zasad� wpoi� mu aspekt Ling. - Tak jest. Wykona�. - Mog�a dosta� wi�cej. - Powiedzia�em: wykona�. Powzi�� mocne postanowienie, �eby podczas zwyk�ych dzia�a� na statku m�wi� do oficer�w tak ma�o, jak to tylko mo�liwe. By� jak alkoholik, kt�ry nie potrafi zaufa� samemu sobie, �e poprzestanie na umiarkowanej ilo�ci trunku. Tylko na zebraniach rodziny dopuszcza� do pewnej swobody, bo wtedy elokwencja, a nawet krasom�wstwo sprzyja�o jego celom. Wiedzia�, �e nie jest specjalnie dobry w prowadzeniu rozmowy i im zwi�lej si� wyra�a�, tym lepsze osi�ga� efekty. Kiedy Argo zbli�a�a si� do uk�adu gwiezdnego, stanowi�cego kres ich podr�y, stawa� si� coraz bardziej lapidarny. Bywa�y dni, gdy jedynym d�wi�kiem, jaki s�ysza�a wi�ksza cz�� za�ogi, by�o kr�tkie �uhmm�. Killeen przybra� kamienny wyraz twarzy. Wstydzi� si� swojej niech�ci do ogl�dania kary. Wiedzia�, �e karanie cz�onka za�ogi oznacza jego w�asne niepowodzenie. Powinien zauwa�y� pogarszanie si� dyscypliny, zanim sprawy zasz�y tak daleko. Lecz kiedy wypadek ju� si� przydarzy�, nie by�o odwrotu. Chodzi�o o to, �e Radanan usi�owa�a dosta� si� do niebezpiecznej strefy silnika podczas zmniejszania pr�dko�ci. Uznano by to za �agodne, chocia� ra��co g�upie z�amanie przepis�w, gdyby po przy�apaniu przez Cermo nie wpad�a w gniew i nie zawo�a�a kilkoro przyjaci�, usi�uj�c sprowokowa� ma�y bunt. - M�dry kapitan wymierza surowsz� kar�. Aspekt Ling przedstawi� t� opini� nie wzywany. Ona tylko krzycza�a i przeklina�a, to wszystko, odrzek� w my�li Killeen. I by�a na tyle g�upia, �eby stroi� sobie �arty z Cermo. - Bunt jest przest�pstwem karanym �mierci�. - Nie na Argo. - B�dzie podjudza� innych, �ywi� uraz�... - Szuka�a jedzenia, to drobiazg... - Stracisz panowanie nad statkiem, je�li... Killeen st�umi� okrzyki aspekta. Radanan szuka�a czego� w odpadkach, chocia� Killeen nie m�g� sobie wyobrazi�, co spodziewa�a si� tam znale��. Zazwyczaj przy�apywano cz�onk�w za�ogi na kradzie�y �ywno�ci, co by�o wynikiem �cis�ego racjonowania, wprowadzonego rok wcze�niej przez Killeena. Stra� wyprostowa�a si�, kiedy wszed� dow�dca. Radanan znajdowa�a si� w �rodku du�ego okr�gu, poniewa� pope�ni�a zar�wno przest�pstwo pok�adowe, jak i wykroczenie w stosunku do rodziny. Patrzy�a w ziemi�, wyra�nie przygn�biona. Wydawa�o si�, �e jej oczy pogodzi�y si� ju� z widokiem obejmuj�cych przeguby kajdanek, spinaj�cych j� mocno z lin� cumownicz�. Cermo szczekliwym g�osem odczyta� wyrok. Dw�ch ludzi sta�o w gotowo�ci, �eby przytrzyma� Radanan, gdyby si� wyrywa�a, chc�c unikn�� kary. Patrzy�a t�po, jak Cermo wyjmuje kr�tki, b�yszcz�cy pr�t. Killeen stara� si� nie zaciska� z�b�w. Musia� egzekwowa� wprowadzone przez siebie zasady, w przeciwnym razie nie wierzono by niczemu, co m�wi�. I czu� si� winny. Kobieta nie by�a specjalnie bystra. Pocz�tkowo nale�a�a do rodziny Rooks�w. Na mocy ugody plemiennej wszyscy, kt�rzy chcieli wyruszy� na Argo, utworzyli now� rodzin� z�o�on� z Bishop�w, Rooks�w i King�w. W drodze g�osowania podj�li decyzj�, �e b�d� nadal nazywa� si� Bishopami, a Killeen nie by� pewien, czy postanowiono tak z powodu uznania dla niego, Bishopa, czy te� dla wygody. W ka�dym razie kiedy patrzy�, jak twardy pr�t spada na po�ladki Radanan, my�la�, �e wydaje si� nieprawdopodobne, aby g�upia kobieta, kt�ra o�mieli�a si� wej�� w niebezpieczn� stref� w poszukiwaniu resztek, wyci�gn�a odpowiednie wnioski z tak okrutnego post�powania, jak ch�osta. Tradycja by�a jednak tradycj�. Poza ni� nie mieli niczego, co mog�oby ich prowadzi� w tej rozleg�ej ciemno�ci. Dwana�cie raz�w jako kara ze strony rodziny, ka�dy odliczony g�o�no przez aspiranta. Radanan sta�a sztywno podczas pierwszych sze�ciu, potem zacz�a si� szarpa�, a zza zaci�ni�tych z�b�w wydobywa� si� �wiszcz�cy oddech. Przez chwil� Killeen mia� ochot� si� odwr�ci�, lecz zrobi� wysi�ek, �eby my- j sie� o czym� innym, kiedy Cermo doliczy� do dwudziestu. Wtedy kobieta osun�a si� na pok�ad. - Dosy�! - powiedzia� ostro Killeen i zako�czy� okropny epizod. Poniewa� Radanan nie mog�a utrzyma� si� na nogach, wisia�a na przegubach d�oni. To przekroczy�o ju� granic� jego tolerancji i pozwoli�o skr�ci� egzekucj� o cztery uderzenia. Walczy� ze sob�, �eby co� powiedzie�. - Ubmm. Doskonale, poruczniku Cermo. A wi�c przejd�my do rozkaz�w dziennych. Odwr�ci� si� i szybko wyszed�, maj�c nadziej�, �e nikt niej zauwa�y�, jaki jest spocony. 4 W kiepskim nastroju mija� l�ni�ce korytarze ��cz�ce pomieszczenia mieszkalne ze spiraln� osi� centraln�. Z�o�� na samego siebie nie mog�a znale�� konkretnego wyrazu. Wiedzia�, �e powinien by� twardszy wobec konieczno�ci wymierzenia kary. A je�li chcia� jej zakaza�, trzeba by�o okaza� do�� sprytu i znale�� okr�n� drog� wyj�cia z sytuacji, w jakiej postawi� go Cermo. W nozdrza uderzy� go smr�d �ciek�w. Przy�pieszy� kroku. Ca�y trzeci pok�ad by� zapiecz�towany. Mimo to cz�� nieczysto�ci przeciek�a do szyb�w wentylacyjnych, a za�oga nigdy nie wyczy�ci�a ich do ko�ca. Te k�opoty zacz�y si� rok temu od zapchania si� toalet. Podczas pr�b naprawy zniszczono zawory i uk�ady regulacji automatycznej. Nieczysto�ci rozla�y si� po trzecim pok�adzie. Pracuj�cy na nim krztusili si�, mdleli, a� wreszcie odm�wili wchodzenia tam. Killeen by� zmuszony zapiecz�towa� pok�ad, trac�c w ten spos�b kwatery z kojami i warsztaty. Z irytacj� zapyta� aspekta Linga: - Czy nie przypominasz sobie nic wi�cej na temat rur i podobnych rzeczy? Ling odpowiedzia� stanowczo: - Nie. Informowa�em ci� wystarczaj�co cz�sto, �e by�em wychowywany przez �o�nierzy, a nie in�ynier�w. Gdyby� nie pozwoli�, �eby majstrowali przy tym ludzie niekompetentni... - Nie mam in�ynier�w, kt�rzy znaliby si� na tym, ani w mikrouk�adach, ani �ywych. Tak si� wym�drzasz, �e chyba... - Gdyby� przestudiowa� wykres kanalizacji statku... - Nie dam rady! Jest zbyt skomplikowany. - Taki statek jak ten, o wiele doskonalszy od pojazd�w dowodzonych przeze mnie, wymaga inteligencji przy eksploatowaniu. Gdyby� zorganizowa� sesje badawcze, co niegdy� rekomendowa�em... - Rodzina mia�aby usi��� i tygodniami zajmowa� si� rozszyfrowywaniem go? - za�mia� si� sucho Killeen. - Widzia�e�, jak daleko ja w tym zaszed�em. - Twoi ludzie nie przypominaj� nikogo, kto kiedykolwiek by� pod komend�, gwarantuj�. Wywodzicie si� ze spo�ecze�stwa, kt�re, �eby prze�y�, grzebie w odpadkach i kradnie. - Chodzi ci chyba o to, �e zwyci�a w bitwach ze zmechami. Nasze po�ywienie i sprz�t to zdobycz wojenna. - Nazwij to, jak chcesz. Od tego rodzaju umiej�tno�ci jeszcze daleka droga do dyscypliny i kwalifikacji potrzebnych do naprawienia chocia�by z��czy �ciekowych. Niemniej z czasem, przy w�a�ciwym wyszkoleniu... Killeen znowu uciszy� aspekta; zna� to ju� na pami��. Ling doskonale orientowa� si� w epoce kandelabr�w, w kt�rej ludzie zamieszkiwali wielkie miasta w kosmosie. Kapitanowie odbywali wtedy trwaj�ce rok podr�e pomi�dzy kandelabrami, stawiaj�c czo�o coraz cz�stszym napadom zmech�w. Sam Ling funkcjonowa� w�wczas jako w pe�ni interaktywna osobowo��. Teraz rodzina nie by�a ju� w stanie utrzymywa� osobowo�ci, wi�c Ling pe�ni� rol� aspekta. Niezmiennie zaleca� �cis�� dyscyplin� niezb�dn� w epoce kandelabr�w. Na ten temat nak�ada� si� jednak jeszcze inny w�tek. Prawdziwy, �ywy Ling pochodzi� z ba�niowych Wielkich Czas�w, a mo�e nawet z wcze�niejszego okresu. Pami�� aspekta niwelowa�a r�nice czasowe, wi�c trudno by�o okre�li�, co Ling w�a�nie sob� reprezentowa�. Posiadanie w tyle g�owy g�osu z niewyobra�alnie dalekiej przesz�o�ci, kiedy ludzie �yli wolni od dominacji zmech�w, sprawia�o, �e Killeen czu� si� nieswojo. Absurdem by�o stwarzanie pozor�w pewnego siebie kapitana, kiedy zdawa� sobie spraw�, o ile pot�niejsze by�y minione epoki. Gdy wspina� si� w g�r�, salutuj�c cz�onkom za�ogi, mia� nieprzyjemn� �wiadomo�� zarysowa� i plam szpec�cych �ciany. Tu ��ta bejca pokrywa�a luk, gdzie indziej kto� usi�owa� wyci�� kawa�ek p�yty pil�niowej i w po�owie zrezygnowa� ze swego przedsi�wzi�cia, pozostawiaj�c szpar� poszarpan� z�bami pi�y. Poniewiera�y si� kawa�ki starych, bezu�ytecznych si�ownik�w i obud�w elektronicznych, wyrzucone przez cz�onk�w za�ogi z kt�rego� ze schowk�w. Uk�ady Argo mog�y oprze� si� prawie ka�demu zagro�eniu, ale nie ignorancji, reprezentowanej przez rodzin� Bishop�w. Do�wiadczenia �yciowe podpowiada�y im, �e wszelkie elementy mo�na zniszczy� i zostawi�, bo cywilizacja zmech�w bezmy�lnie wszystko odtworzy. Nie by�y to zdolno�ci godne za�ogi statku kosmicznego. Doprowadzenie do zaniechania pr�b zrywania jaskrawych fragment�w statku zaj�o Killeenowi sporo czasu i nie oby�o si� bez kilku surowych, wymierzonych publicznie kar ch�osty. Znowu b�dzie musia� zarz�dzi� generalne porz�dki. Po jednorazowym zebraniu �mieci na kup� za�oga powr�ci�a do dawnych zwyczaj�w. W zesz�ym tygodniu, poch�oni�ty towarzysz�c� im eskort� zmech�w, zaniedba� te sprawy. W ciasnej kwaterze czeka�o na niego �niadanie. Wysiorbal gor�cy wywar z pikantnych warzyw i z�u� tward� zbo�ow� kostk�. Na blacie sto�u b�yszcza� tr�jwymiarowy graficzny rozk�ad dnia. Zadanie, jakie mia� do wykonania przy obs�udze statku. Nie wiedzia� ani nie mia� ochoty si� dowiadywa�, jak to si� dokonywa�o. Ostatnie lata tak absorbowa�y go poznawanie! zawi�o�ci Argo, �e by� zadowolony z opanowania tego, co konieczne, pozostawiaj�c reszt� za�odze. Shibo wyszpera�a gdzie� to cudo, mia�a niezawodny instynkt, je�li chodzi o uk�ady sterownicze statku. �a�owa�, �e nie ma jej tutaj i nie jedz� wsp�lnie �niadania, ale ona pe�ni�a ju� s�u�b� przy sterze. Kto� zapuka� do drzwi. To Cermo. Killeen musia� si� u�miechn�� z powodu szybko�ci tego m�czyzny, nazywanego na �nie�niku Powolnym Cermo. Ograniczenia obowi�zuj�ce na Argo doprowadzi�y go do precyzji, mocno kontrastuj�cej z muskularnym cielskiem. Zazwyczaj g�adka i weso�a twarz Cermo wyra�a�a teraz niepok�j. Sk�pe racje �ywno�ciowe przyczyni�y si� do zmiany jego kr�g�ych policzk�w w smuk�e mi�nie. - Czy mog� zapozna� si� z planem dnia, kapitanie? - zapyta� po�piesznie. - Oczywi�cie. - Killeen wskaza� mu miejsce za sto�em. Zastanawia� si�, czy kt�ry� z aspekt�w Cermo nie by� przypadkiem cz�onkiem za�ogi statku kosmicznego. To mog�oby t�umaczy� naturalne przystosowanie si� tego m�czyzny do �ycia na statku. Ilekro� Killeen wydawa� rozkaz, na twarzy Cermo pojawia� si� przelotny u�miech, jakby to przywo�ywa�o jakie� przyjemne wspomnienia. Killeen zazdro�ci� mu tego. Sam nigdy nie �y� dobrze ze swoimi aspektami. Cermo zacz�� wylicza� drobne problemy, jakie przynosi� ka�dy dzie�. Wszyscy znajdowali si� pod siln� presj�, eksploatuj�c wielk�, �egluj�c� w�r�d gwiazd maszyn�, odziedziczon� po praojcach. Chocia� cz�onkowie za�ogi nosili aspekty b�d�ce dawniejszymi cz�onkami rodziny (kt�re mog�y pom�c, je�li chodzi o pewne arkana wiedzy o statkach), to i tak codziennie pi�trzy�y si� irytuj�ce wszystkich k�opoty. Podczas rozmowy z Cermo kapitan automatycznie stuka� w ceramiczny st� kostk� pieczonego zbo�a. Przed dwoma laty kobieta zajmuj�ca si� uprawami przegl�da�a magazyn z produktami rolnymi. B��dnie odczyta�a napisy na etykiecie i nie skonsultowa�a tej tre�ci z kt�rym� z aspekt�w, �eby naprawi� b��d. Przypadkowo wyci�gn�a samogrzej�c� fiolk� mro�onych stra�nik�w gleby. By�y to paskudne, o�lizg�e stworzonka i kobieta tak si� przestraszy�a, �e upu�ci�a fiolk�. Zanim wszcz�a alarm, kilka z nich wydosta�o si� na wolno��. Robaki zacz�y sia� spustoszenie w �yznej glebie ogrod�w. Na skutek stukania z br�zowej kostki wypad�y dwa ma�e wierc�ce si� wo�ki zbo�owe. Killeen strzepn�� je i ugryz� tward�, smaczn� chrupk�. Teraz, kiedy ju� si� rozprzestrzeni�y, pr�by zlikwidowania ich okaza�y si� beznadziejne. Zreszt� nadal mia� obiekcje wobec robienia krzywdy jakimkolwiek �ywym istotom. Prawdziwym wrogiem ludzko�ci by�y maszyny. Je�li pomniejsze �yj�tka wydosta�y si� z naturalnego �rodowiska wskutek ludzkiej lekkomy�lno�ci, nie widzia� powodu, �eby je niszczy�. Dla Killeena nie by�o to kwesti� zasad moralnych, lecz oczywistym faktem jego wszech�wiata i nieograniczonej wiedzy rodziny. Cermo siedzia� niewygodnie na ma�ym krzese�ku, ochoczo rozprawiaj�c o ukaraniu kobiety i p�yn�cych z tego korzy�ciach dla zachowania dyscypliny. To on powinien nosi� Linga, a nie ja, pomy�la� Killeen. Choci�� mo�e �atwiej jest przyj�� bezwzgl�dn� lini� post�powania, kiedy odpowiedzialno�� spada na kogo innego. Widzia� to przed laty, gdy kapitanem by�a Fanny. Jej porucznicy cz�sto stosowali surowe metody, podczas gdy ona post�powa�a bardziej umiarkowanie, ostro�nie. Nie zapomina�a o konsekwencjach swoich decyzji, poniewa� jeden b��d m�g� zaci��y� na nich wszystkich. Kiedy� pomy�la�, �e mo�e to w�a�nie jego chwiejno�� w tamtym czasie zadecydowa�a o awansowaniu go przez Fanny na szczyty w�adzy w rodzinie. Ta my�l rozbawi�a go. Odrzuci� j� jednak, poniewa� Fanny wydawa�a o wiele lepsze os�dy ni� on, lepsze ni� ktokolwiek spo�r�d znanych mu ludzi - z wyj�tkiem jego ojca, Abrahama. Wiedzia�, �e osi�gn�� pewien sukces z powodu zwyczajnego szcz�cia, a zdolno�ciami nigdy nie dor�wna talentom Fanny. - Rooksowie i Kingowie zawsze psiocz�, je�li ch�ost� ukarze si� ich ziomka - powiedzia� Cermo. - Ale rozumiej� pow�d. - Czy nadal narzekaj� na moje kryteria wyboru porucznik�w? Swoimi bezpo�rednimi zast�pcami mianowa� Cermo i Jocelyn, dwoje Bishop�w, porucznik Shibo natomiast zosta�a g��wnym oficerem wykonawczym i pilotem. By�a ostatnim ocala�ymi cz�onkiem rodziny Knight. Chocia� �y�a z Rooksami, uwa�ano j� za Bishopa, gdy� by�a kochank� Killeena. Z takich to zawi�o�ci sk�ada�a si� polityka. Podczas trudnych dni poprzedzaj�cych odlot ze �nie�nika Killeen pr�bowa� obsadza� stanowiska porucznik�w Rooksami i Kingami. I ci ludzie nie stan�li na wysoko�ci zadania. Zastanawia� si�, czy nie przyczyni� si� do tego osiad�y tryb �ycia jaki prowadzili przez pewien czas na wsi. Nie opuszcza�a go jednak �wiadomo��, �e podejmowane przez niego decyzje nie by�y rozs�dne z punktu widzenia polityki. Abraham za�atwi�by te sprawy taktownie i po cichu. - Tak - powiedzia� Cermo. - Ale nie bardziej ni� zwykle. - Miej oczy i uszy otwarte na to, co dzieje si� na pok�adzie. Chc� wiedzie�, co w trawie piszczy. - Oczywi�cie. Jest kilku, kt�rzy wi�cej gadaj�, ni� pracuj�. - To prywatna sprawa rodziny. - Mo�na zastosowa� sprawdzian wydajno�ci podczas zbior�w. Wiedzia� z do�wiadczenia, �e najlepiej pozwoli� Cermo wygada� si� i w ten spos�b wyczerpa� temat dyscypliny. Nadal �a�owa�, �e nie je �niadania z Shibo, kt�rej przyjazne milczenie tak podtrzymywa�o go na duchu. Rozumieli si� bez nieko�cz�cych si� tyrad s�ownych. - Przeszkoli� ich, niech zrozumiej� co nieco z komunikat�w komputer�w pok�adowych. - Czy s�dzisz, �e m�odzie� jest w tym lepsza? - zapyta� Killeen. - Tak. Shibo twierdzi... Cermo zawsze przychodzi� z nowym planem szkolenia rodziny. Doro�li, ukszta�towani ludzie nie�atwo przyswajali sobie zagadnienia techniczne. Co prawda rodziny wymienia�y si� do�wiadczeniami w pos�ugiwaniu si� technologi�, lecz do ich wielowiekowej tradycji nale�a�o rzemios�o, nie za� nauka. Skini�ciem g�owy przytakn�� zapa�owi Cermo. S�ucha� go jednak tylko jednym uchem, koncentruj�c uwag� na nieustaj�cych ha�asach wydobywaj�cych si� z g��bi statku. Przyt�umiony stukot st�p, bulgotanie p�yn�w w rurach, ciche skrzypienie pok�ad�w i z��czy. Niedawno przy��czy� si� ni�szy ton, powstaj�cy na skutek ocierania si� gwiezdnego py�u o olbrzymie, podobne do balon�w, strefy wegetacji. Przez ostatnie tygodnie buczenie narasta�o. Dzia�aj�ce na pod�wiadomo�� basowe tony �wiadczy�y o przybli�aniu si� kusz�cej ��tej gwiazdy. Argo, zmniejszaj�c pr�dko��, pikowa�a pomi�dzy przykrywaj�cymi s�o�ce g�stniej�cymi tumanami py�u. C�tkowane, ciemnoszare k��by przys�ania�y widok na znajduj�ce si� wewn�trz planety. Wytr�caj�cy go z r�wnowagi, dono�ny basowy d�wi�k utrzymywa� si� na sta�ym poziomie. Czasami �ni�, �e jaki� g�os przemawia do niego podnios�ym tonem. Powolna artykulacja s��w stopniowo przechodzi�a w niewyra�ny j�k, kt�ry uprzedza� o maj�cym si� spe�ni� przeznaczeniu. Innej nocy by� to gigantyczny pijacki ryk ciskaj�cy na niego obelgi przyprawiaj�cym o dreszcze tonem. Natychmiast otrz�sn�� si� z tych nieprzyjemnych wizji - kapitan nie mo�e sobie pozwoli� na uleganie tak ponurym, irracjonalnym my�lom. Jako ch�opiec nie wiedzia�, �e gwiazdy s� innymi s�o�cami. Rozlewaj�cy si� wyp�yw gazu i tl�cego si� wok� Centrum Galaktyki py�u wydawa� si� ma�o wa�ny, milcz�cy i odleg�y. G�sta kipiel ociera�a si� teraz o Argo, a wiatr nap�dzany galaktycznym ko�em by� coraz szybszy. Wiedzia�, �e Argo jako� wykorzystywa�a t� wichur�, jej niewidzialn� dynamik�. Pot�ne pr�dy py�u przy�miewa�y s�o�ca i zamula�y planety brudnym nalotem, jak twierdzi� aspekt Arthur. Zawodzenie rozlegaj�ce si� przerywanym d�wi�kiem we wn�trzach Argo wydawa�o si� op�akiwa� umar�e �wiaty, up�ywaj�cy czas i zaniechane wizje straconych ludzkich pokole�, kt�rych nigdy nie pozna. Blat sto�u nagle zamigota�. Ukaza�a si� sp�aszczona, zniekszta�cona twarz Shibo. - Pardon - powiedzia�a na widok porucznika Cermo. Mamy teraz dobr� widoczno��, kapitanie. - Czy mo�esz dostrzec wi�cej wewn�trznych �wiat�w? - Owszem, jeden nowy. Przedtem przykrywa� go py�. - Szczeg�y s� wyra�ne? - O, tak - powiedzia�a Shibo, a jej b�yszcz�ce oczy zdradza�y gor�czkowy zapa�. Gdyby by� sam, prawdopodobnie rzuci�aby jaki� ironiczny �arcik. Killeen, nie �piesz�c si�, ko�czy� misk� zielonego gulaszu, a p�niej delektowa� si� ostatnimi �ykami herbaty. M�wi� wolno, niemal niedbale. - Czy uzyskali�cie pe�ny obraz przy wykorzystaniu wszystkich detektor�w? - Oczywi�cie-odrzek�a Shibo. Unios�a k�ciki ust, co oznacza�o, �e rozumie to przedstawienie odbywaj�ce si� ze wzgl�du na Cermo. - A wi�c za chwil� tam przyjd� - powiedzia� Killeen z rozwag�. Widzia�, jak takiego podst�pu u�ywa� ojciec dawno temu w Cytadeli. Cermo kr�ci� si� niecierpliwie na krze�le. Wszyscy chcieli wiedzie�, do jakiego �wiata zawiod�a ich trwaj�ca dwa �ata w�dr�wka. Wielu nadal mia�o nadziej�, �e modliszka wys�a�a ich na bujn�, zielon� planet�. Killeen nie by� o tym wcale przekonany. Nie ufa� zmechom. Nadal z przyjemno�ci� wspomina�, jak upiekli modliszk� w smudze ognia powsta�ego podczas startu Argo. Powoli popija� herbat� i zastanawia� si� nad reakcjami rodziny, gdyby ich oczekiwania nie zosta�y spe�nione. Perspektywa wydawa�a si� raczej ponura. Pomy�la�, czy nie wzi�� jeszcze jednej fili�anki herbaty. Nie, to ju� by�oby przesadnym dr�czeniem Cermo, chocia� jemu z pewno�ci� podoba�o si� wymierzanie kary Radanan. Zrezygnowa� z herbaty i wolnym krokiem przeszed� wok� osi statku na wy�szy poziom. Oficerowie ju� byli w kabinie kontrolnej. Patrzyli na du�y ekran, wskazywali co� palcami i szeptali. Killeen zda� sobie spraw�, �e kapitan z prawdziwego zdarzenia nie powinien dopuszcza� do t�oczenia si� w kabinie kontrolnej, chocia� po latach w�dr�wki zwyczaj ten wydawa� si� ca�kiem naturalny. - Co si� dzieje? - zapyta� ostro. - Czy nie macie nic do roboty? Poruczniku Jocelyn, jak przebiegaj� naprawy w strefie suchej? Faldez, czy rury w agrokominie nadal s� zatkane? Surowy g�os Killeena oderwa� oficer�w od ciekawego widoku. Wyszli, rzucaj�c szybkie spojrzenia na obraz planety. Chcia�, �eby zobaczyli, �e nie raczy� nawet spojrze� w tamtym kierunku, tylko przede wszystkim zadba� o sprawy zwi�zane z funkcjonowaniem statku. Nie mogli wiedzie�, �e celowo wykr�ca� szyj�, aby nie ulec pokusie spojrzenia na ekran. Zamieni� kilka s��w z odchodz�cymi oficerami, upewniaj�c si�, �e zosta� w�a�ciwie zrozumiany. Potem odwr�ci� si� i zacisn�� usta, �eby nawet cie� zaskoczenia nie przemkn�� mu po twarzy. Popatrzy� na ekran. 5 Dwa lata wcze�niej, gdy Argo wystartowa�a, kapitan Killeen wzdrygn�� si� na widok zrujnowanej br�zowej powierzchni �nie�nika, swojej ojczystej planety. Teraz zobaczy� z ulg�, �e b�yszcz�cy obraz przed jego oczami w niczym nie przypomina tamtej zu�ytej skorupy. W pobli�u biegun�w tej planety gromadzi�y si� drobiny bia�o-niebieskiej barwy tkwi�ce pomi�dzy szarymi czapami lodu przypominaj�cymi pomarszczone palce skierowane w kierunku obwodu. Jednak te cechy dotar�y do niego dopiero po chwili: - Niew�a�ciwy kolor - stwierdzi� zaskoczony. Shibo potrz�sn�a g�ow�. - Wcale nie. L�d jest ciemny, owszem, ale �rodek jest zielony, zalesiony. Czy widzisz te du�e jeziora? - Wyblak�e obszary pomi�dzy nimi wygl�daj� na martwe. - Wegetacja nie jest zbyt bujna - zgodzi�a si� Shibo. - Co mog�o spowodowa�...? - Killeen zmarszczy� brwi, zdaj�c sobie spraw�, �e dodatkowo b�dzie musia� zdoby� wiedz� na temat planetarnej ewolucji. - Mo�e przyczyn� tego s� chmury? Py� zabi� ro�liny i przybrudzi� l�d, kt�ry zrobi� si� szary - powiedzia�a Shibo. Killeen poczu�, �e nie by�oby m�dre przyzna� si� do ca�kowitej niewiedzy przed Cermo. - By� mo�e. Nadal jest tu du�o kurzu. Dlatego wchodzimy pod ostrym k�tem. - Killeen bada� p�ksi�yc planety, szukaj�c �lad�w ludzkiego �ycia. Nocna strona by�a ca�kowicie pogr��ona w ciemno�ci, chocia� gdyby nawet ujrza� tam �wiat�a, mog�yby to by� r�wnie dobrze miasta zbudowane przez zmech�w. Cermo powiedzia� z wahaniem: - Kapitanie, nie rozumiem... Aspekt Ling twierdzi�, �e wyja�nianie swoich decyzji podoficerom nie nale�y do dobrych posuni��. Ale do takich posuni�� nale�a�o szkol