Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 36 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
TYTU�: "Wariat i Zakonnica"
AUTOR: Stanis�aw Ignacy Witkiewicz
OPRACOWALA: Kasia Piksa (
[email protected])
-------------------------------------------------------------------------
Wariat i zakonnica
czyli
Nie ma z�ego, Co by na jeszcze Gorsze nie wysz�o
Kr�tka sztuka w trzech aktach i czterech ods�onach
1923
Po�wi�cona wszystkim wariatom �wiata (y compris inne planety naszego systemu, a tak�e planety innych s�o�c Drogi Mlecznej i innych gwiazdozbior�w) i Janowi Mieczys�awskiemu.
OSOBY
Mieczys�aw Walpurg 28 lat. Brunet bardzo pi�kny i doskonale zbudowany. Broda i w�sy w nie�adzie. D�ugie w�osy. Ubrany w str�j szpitalny. Kaftan bezpiecze�stwa (camisole de force). Wariat. Poeta.
Siostra Anna 22 lata. Blondynka bardzo jasna i bardzo �adna, i do�� "stosunkowo" uduchowiona. Str�j zakonny fantastyczny. Na piersi du�y krzy� na �a�cuszku.
Siostra Barbara prze�o�ona. Str�j taki sam jak u Siostry Anny. 60 lat. Matejkowska matrona.
Dr Jan Burdygiel 35 lat. Psychiatra normalny. Ciemny blondyn z br�dk�. Bia�y cha�at.
Dr Efraim Gruen 32 lata. Psychoanalityk ze szko�y Freuda. Czarny cherubin o semickim typie. Bia�y cha�at.
Prof. Ernest Walldorff stary, jowialny facet lat 55-60. Du�e siwe w�osy. Ogolony zupe�nie. Z�ote binokle. Str�j marynarkowy, angielski.
Dw�ch pos�ugaczy dzikie brodate bestie. Alfred czarna
broda, �ysy. Pafnucy ruda broda, z w�osami. Ubrani w stroje szpitalne.
Rzecz dzieje si� w celi dla furiat�w, w domu wariat�w "Pod Zdech�ym Zaj�czkiem".
AKT PIERWSZY
<Scena przedstawia cel� dla furiat�w. Na lewo w rogu tapczan. Nad tapczanem napis: "Dementia praecox", nr 20. Wprost okno z�o�one z dwudziestu pi�ciu ma�ych, grubych szybek
przedzielonych metalowymi ramkami. Pod oknem st�. Jedno
krzes�o. Drzwi na prawo o skrzypi�cych ryglach. Na tapczanie, zwi�zany w kaftan bezpiecze�stwa, �pi Mieczys�aw Walpurg. Pali si� ciemna lampa u sufitu. Dr Burdygiel wprowadza Siostr� Ann�.>
BURDYGIEL
Oto jest nasz pacjent. Teraz �pi po du�ej dawce chloralu i morfiny. Powolne trucie nieuleczalnych jest nasz� tajn� zasad�. Mo�liwe jest jednak, �e Gruen ma racj�. Ja nie jestem jednym z tych zakutych psychiatrycznych �b�w, kt�re nie s� ju� w stanie przyj�� niczego nowego. Pozwalam na eksperyment, tym bardziej �e nie tylko ja, ale i profesor Walldorff wyczerpa� ju�
wszystkie �rodki. Dementia praecox. Je�li siostra w co bardzo w�tpi� rozwi��e mu jego jak m�wi� psychoanalitycy
"kompleks", je�li siostra dotrze, do miejsca zapomnianego, tzw. "psychicznego urazu", b�d� si� tylko cieszy� triumfem Gruena. Co do psychoanalizy, to uznaj� jej metody badania, ale nie wierz� w jej warto�� terapeutyczn�. To dobre dla ludzi, kt�rzy ca�e �ycie mog� po�wi�ci� na leczenie. Oto krzes�o.
<Podaje jej krzes�o.>
SIOSTRA ANNA
Dobrze, panie doktorze, ale co ja mam w�a�ciwie robi�? Jak mam si� do tego bra�? Zapomnia�em spyta� o to w�a�nie, co jest najwa�niejsze.
BRUDYGIEL
Nich siostra nie stara si� robi� nic specjalnego. W zwi�zku ze swoj� bezpo�redni� intuicj� nich siostra post�puje zupe�nie swobodnie, tak jak siostrze naka�e g�os sumienia. Tylko pod �adnym pozorem nie nale�y spe�nia� jego �ycze�. Rozumie
siostra?
SIOSTRA ANNA
Panie doktorze, zwracam panu uwag�, �e pan m�wi do osoby
duchownej.
BURDYGIEL
Nich si� siostra nie obra�a. Prosta formalno��. A wi�c �egnam siostr�. Jeszcze jedno: nich siostra pami�ta, �e najwa�niejsz� rzecz� jest wy�owienie z niego �kompleksu�, zapomnianego
wypadku, kt�ry sprawi� ca�e to spustoszenie.
<Siostra Anna kiwa g�ow�. Brudygiel wychodzi i zaryglowuje drzwi. Siostra Anna siada i modli si�. Pauza. Walpurg budzi si� i podnosi na tapczanie. Siostra Anna drgn�a. Wstaje i stoi nieruchomo.>
WALPURG <siedz�c>
C� to za halucynacja? Tego nie mia�em jeszcze nigdy. Co, u diab�a? Odezwij si�.
SIOSTRA ANNA
Nie jestem zmor�. Jestem przys�ana, aby si� panem opiekowa�.
WALPURG <wstaj�c>
Aha. Nowy pomys� moich szlachetnych kat�w.
Piekielne pomys�y
Dzia�aj� na zmys�y,
A dusza gdzie� skryta,
Nikt o ni� nie pyta.
Jak pani na imi�? Dwa lata nie widzia�em kobiet.
SIOSTRA ANNA <drgn�a>
Moje duchowne imi� jest Anna.
WALPURG <z nag�� ��dz�>
A wi�c, siostro, daj mi siostrzany poca�unek. Poca�uj mnie. Sam nie mog�. Jeste� �liczna. Ach! Co za m�czarnie!
<Zbli�a si� do niej.>
SIOSTRA ANNA <cofaj�c si�, m�wi g�osem zimnym i dalekim>
Jestem tu, aby uspokoi� zm�czon� dusz� pana. Sama jestem poza �yciem. Czy� pan nie widzi mego stroju?
WALPURG <opanowuje si�>
Ach wi�c tak nie mo�na? Opanujmy si�. <innym tonem> Jestem �ywym trupem, siostro Anno. Nie potrzebuj� opieki, tylko
�mierci.
SIOSTRA ANNA
Ja jestem wi�cej umar�a ni� pan. Pan wyzdrowieje i ca�e �ycie b�dzie jeszcze przed panem.
<Walpurg wpatruje si� w ni� bardzo badawczo.>
WALPURG
Czemu pani jest zakonnic�? Taka m�odziutka, taka �liczna.
SIOSTRA ANNA
Nie m�wmy o tym.
WALPURG
Musz� m�wi�. Jest pani podobna do tej, kt�ra kiedy� by�a dla mnie wszystkim. A mo�e mi si� wydaje. Nie �yje ju�.
SIOSTRA ANNA <drgn�a>
Nie �yje?
WALPURG
Pani tak�e mia�a co� podobnego w �yciu. Ja to odczu�em od razu. On te� nie �yje? Prawda?
SIOSTRA ANNA
Ach, na lito�� bosk�, nie m�wmy o tym. Jestem ju� w innym �wiecie.
WALPURG
Ale ja nie jestem. Jak�e zazdroszcz� pani innego �wiata, kt�ry pani sama sobie na mieszkanie wybra�a. Ja musz� �y� tu, w tym okropnym wi�zieniu, w �wiecie narzuconym mi przez moich kat�w, w �wiecie, kt�rego nienawidz�. A m�j �wiat istotny to ten zegar, kt�ry mi w g�owie idzie bez przerwy nawet podczas snu. Wola�bym �mier� po tysi�ce razy. Ale ja nie mog� umrze�. Takie jest prawo wobec nas, szalonych, cierpi�cych bez winy. Jeste�my torturowani jak najgorsi zbrodniarze. A umrze� nam nie wolno, bo spo�ecze�stwo jest dobre, bardzo dobre, i dba o to, by�my si� nie przestali m�czy� przedwcze�nie. Ha!! Nich pani zdejmie mi ten przekl�ty kaftan! Dusz� si�! R�ce wychodz� mi ze staw�w!
SIOSTRA ANNA
Ja nie mog�. Doktor nie pozwoli�.
WALPURG <zimno>
Pani jest wi�c pomocnic� mego kata? Dobrze. Prosz� siada�. Porozmawiamy. Mamy czas. O! Ja mam mas� czasu! Tylko nie wiem, czym go zape�ni�. A moich my�li nie znosz� ju� nie znosz�... <opanowuje �kanie> A my�le� musz� w k�ko, jak maszyna. W g�owie idzie mi piekielna maszyna. I nie wiem, na kt�r� godzin� kt�rego dnia jest nastawiona. Nie wiem, kiedy p�knie. I czekam, bez ko�ca czekam. Czasem my�l�, �e ju� nie mo�e d�u�ej trwa� ta m�ka. Ale nie przechodzi dzie�, noc, znowu dzie�, potem
chloral, morfina, sen pe�en koszmar�w i to straszne obudzenie si� z tym poczuciem, �e wszystko zaczyna si� na nowo. I tak ci�gle, ci�gle...
SIOSTRA ANNA
Nich pan tak nie m�wi. Prosz�, bardzo prosz�: nich si� pan uspokoi. Je�li nic panu nie b�d� mog�a pom�c, poprosz� doktora o uwolnienie mnie od tego obowi�zku.
WALPURG <dziko>
O nie! St�d pani nie wyjdzie! <opanowuje si�: Siostra Anna cofa si� z przestrachem> Przepraszam siostr�, ja jestem zupe�nie przytomny. M�wmy dalej. Zaraz si� uspokoj�. Nich pani raz zrozumie, �e dwa lata ju� nie widzia�em kobiet... Wi�c o czym m�wili�my? Aha pani kogo� straci�a. Ja te�. Nich pani
opowie. Pani pozwoli, �e si� przedstawi�. <k�ania si�> Walpurg. Mieczys�aw Walpurg.
SIOSTRA ANNA <chwieje si�>
Walpurg? To pana wiersze czytali�my z moim narzeczonym? Ach, to straszne! Dzi�kuj� panu. Ile� chwil cudownych panu zawdzi�czam! I wszystko tak okropnie si� sko�czy�o.
WALPURG
Mo�e w�a�nie dlatego, �e czytali�cie moje wiersze. A zreszt� nie wszystko si� sko�czy�o. �wiat sobie trwa jakby nigdy nic. Ale trzeci tom jest niez�y. Wiem o tym. Po trzecim tomie
przyszed�em tu na mieszkanie. Alkohol, morfina, kokaina
koniec. A do tego nieszcz�cie.
SIOSTRA ANNA
Po co pan to robi� maj�c taki talent! To ju� jest szcz�cie by� takim artyst� jak pan.
WALPURG
Szcz�cie! M�czarnia. Chcia�em si� wypisa� do dna i umrze�. Ale nie. Spo�ecze�stwo jest dobre. Odratowali mnie, abym musia� to �ycie sko�czy� na torturach. Ach, ta przekl�ta etyka lekarska! Wymordowa�bym to ca�e plemi� kat�w. <innym tonem> Wie pani, kiedy by�em w szkole, uczy�em si� biografii Henryka von Kleist. "Er fuehrte ein Leben voll Irrtum..." Nie mog�em tego dawniej zrozumie�. Teraz pojmuj� to dok�adnie...
SIOSTRA ANNA
Czemu si� pan zatruwa� narkotykami? Nich pan odpowie. Ja tego poj�� nie mog�. B�d�c takim artyst�.
WALPURG
Czemu? Czy pani nie rozumie? "Meine Koerperschale konnte nicht meine Geistesglut aushalten." Kto to powiedzia�? �ar mego ducha spali� moj� ziemsk� pow�ok�. Teraz rozumie pani? Moje gangliony nie mog�y nastarczy� temu przekl�temu czemu�, co mi kaza� pisa�. Musia�em si� tru�. Musia�em zdobywa� si��. Ja nie
chcia�em, ale musia�em. A jak raz ca�a maszyna, stara, s�aba maszyna wejdzie w ruch tak szalony, to musi i�� dalej, czy si� tworzy jeszcze, czy nie. M�zg si� wyczerpuje, a maszyna idzie dalej. Dlatego to arty�ci musz� pope�nia� szale�stwa. C� robi� z bezmy�lnie rozp�dzonym motorem, kt�rego nikt ju� skontrolowa� nie mo�e? Nich pani sobie wyobrazi hal� maszyn wielkiej
fabryki bez maszynisty. Wszystkie zegary przesz�y ju� dawno czerwon� strza�k�, a wszystko wali dalej jak w�ciek�e.
SIOSTRA ANNA <s�ucha�a z za�amanymi r�kami>
Ale czemu teraz, w naszych czasach, wszystko tak si� w�a�nie ko�czy? Dawniej by�o inaczej.
WALPURG
Dawniej nie by�o "nienasycenia form�", nie by�o perwersji w sztuce. A �ycie nie by�o bezcelowym poruszaniem si� bezdusznych automat�w. Spo�ecze�stwo jako maszyna nie istnia�o. By�a miazga cierpi�cych bydl�t, na kt�rej wyrasta�y wspania�e kwiaty ��dzy, pot�gi, tw�rczo�ci i okrucie�stwa. Ale nie wdawajmy si� w te rozmowy. M�wmy o �yciu naszym �yciu. Mam dla pani tyle
lito�ci, ile pani dla mnie.
SIOSTRA ANNA
Bo�e, Bo�e, Bo�e...
WALPURG
No, dosy�. Jeden jest tylko pewnik, �e wielko�� w sztuce
jedynie jest dzi� w perwersji i ob��dzie oczywi�cie m�wi� o formie. Ale dla tworz�cych, a nie dla szakali, ich forma
zwi�zana jest z ich �yciem. Nich pani m�wi teraz o sobie. Kto by� on?
SIOSTRA ANNA <drgn�a, m�wi automatycznie>
On by� in�ynierem.
WALPURG
Ja si� wcale nie �mia�em. Zazdroszcz� mu tylko. By� jednym z k�ek w maszynie, a nie zb��kanym kamykiem w�r�d z�batych, stalowych k�. Dalej!
SIOSTRA ANNA
Kocha� tylko mnie, ale nie m�g� zerwa� z jedn�... pani�. I ostatecznie musia� sko�czy�. Strzeli� sobie w skro�. Ja posz�am wtedy do klasztoru.
WALPURG
Szcz�liwy! Nich pani go nie �a�uje. Wi�c nawet in�ynierzy mog� dzi� mie� takie problemy. I pani dlatego... Ach, c� za potworno��. Czemu ja pani nie spotka�em wcze�niej!
SIOSTRA ANNA
I c� by by�o? Zam�czy�by pan mnie jak tamt�...
WALPURG
Sk�d pani wie? M�w w tej chwili, sk�d wiesz? Tego nie wie nikt. Kto pani to powiedzia�?
SIOSTRA ANNA
Nie jestem pani, tylko siostra.
WALPURG <zupe�nie zimno>
Sk�d siostra wie o tym? To ciekawe. Ja jestem zupe�nie
spokojny.
SIOSTRA ANNA <brutalnie>
Przecie� m�wi� panu, znam pana wiersze. Wiem, kim pan jest w tej chwili.
WALPURG
Ach, tak: jestem wariatem w kaftanie. To takie proste. Ale nie jest proste kogo� tak zam�czy�, jak ja j�. Nie wiem, kto kogo zabi�. Ona si� po�wi�ci�a. Ostatecznie nie jestem winien. Umar�a na zapalenie m�zgu. I nie wiem, czy to ja j� zabi�em, czy ona mnie zabija teraz z torturami, codziennie,
systematycznie. Po �mierci jej przeczyta�em jej dziennik i wtedy zrozumia�em, jak strasznie, piekielnie j� m�czy�em. Ale sama tego chcia�a. Zabi�a si� w ten spos�b, a teraz zabija mnie. Ach!!!
<Szarpie si� w kaftanie.>
SIOSTRA ANNA
Panie, dlaczego pan tu si� dosta�?
WALPURG
Za s�aby system. Kokaina. Zegar w g�owie. To wieczne pytanie, kto kogo zabi�. W setnej cz�ci sekundy mam dwie my�li
przeciwne sobie, jak B�g i szatan. A zreszt�: troch� wierszy. Pewno ju� wysz�y. Moja siostra na tym zarobi. Mam siostr�, kt�rej nienawidz�. Troch� furii. No i dosta�em si� tu. A tu przecie� wyzdrowie� nie mo�na. Sama pani widzi. W�a�ciwie jestem zupe�nie przytomny, tylko mam ma�� maszynk� w g�owie. Kto raz tu wejdzie, jest sko�czony. Bo ich leczenie wzmaga tylko ob��d, a ka�dy wysi�ek ok�amania ich kosztuje tyle, �e potem zrobi si� jakie� g�upstwo, ma�y fa�szywy krok, i siedzi si� dalej bez ko�ca.
SIOSTRA ANNA
Tak ma�e wydaje mi si� teraz wszystko, co prze�y�am. Wierzy�am w wielko��, w jedno�� tego, co by�o ze mn�. Teraz nie ma nic, tylko straszna, beznadziejna pustka. Jego duch odszed� ode mnie na zawsze.
WALPURG <zadowolony>
Odszed�, ale ze wstydu. Nie m�c dla pani porzuci� jakiej� ma�py, jakiego� demonicznego starego pud�a, jakiego� �wi�stwa!! Co? Wiem na pewno. W tym nie ma �adnej wielko�ci. Jego �mier� by�a wstr�tn� s�abo�ci�. I to dla pani nie m�c tego zrobi�!!! A ja? padam przed ni� na kolana> Nich pani dotknie mojej
g�owy. Mo�e ten zegar przestanie i�� cho� na chwil�. Ja teraz te� komponuj� wiersze. Ale my�l�, �e s� gorsze. Nie mog� pisa�. O��wkiem mo�na si� te� zabi�. Nie mog� poprawi�, a tu nowe rzeczy wci�� przychodz�. Nich siostra potrzyma moj� g�ow� w r�kach. Ach, gdybym m�g� odkr�ci� i schowa� j� do szafy, �eby odpocz�a troch�. Ja bym te� wtedy odpocz��.
SIOSTRA ANNA
Nich pan odpocznie. Cho� troch�. O, tak. Prosz�.
<Bierze jego g�ow� w r�ce i osuwa si� na krzes�o. On k�adzie g�ow� na jej kolanach.>
WALPURG
Nich pani rozwi��e mi r�ce. Przecie� jestem zupe�nie
przytomny.
SIOSTRA ANNA
Nie mog�. Nich pan mnie o to nie prosi. Doktor by mnie...
WALPURG <nie wstaj�c z kl�czek podnosi g�ow� i patrzy na ni� dziko>
Doktor? Czy pani chce, �ebym dosta� ataku furii? Tu tak zawsze. Pani jest z nimi w zmowie. Doprowadzaj� do furii, a potem trzymaj� w kaftanie. I tak bez ko�ca.
<Ostatnie s�owa wymawia z okropn� rozpacz�.>
SIOSTRA ANNA <wstaj�c>
Ju�, ju�... Ja wiem... Wszystko jest nic. Dla pana zrobi� wszystko.
<Podnosi go, obraca ty�em do siebie i rozwi�zuje mu kaftan. Walpurg obraca si� do niej i przeci�ga si� odwijaj�c r�kawy kaftana a� po �okcie. Wygl�da jak bokser przygotowuj�cy si� do walki.
WALPURG
No teraz jestem wolny.
SIOSTRA ANNA <ze strachem>
Panie, ale nich mi pan da s�owo, �e nic wi�cej nie b�dzie.
WALPURG
Nic, tylko to, �eby�my byli cho� chwilk� szcz�liwi. Pani jest jedyn� kobiet� na �wiecie. Nie dlatego, �e pani w�a�nie
przypadkiem jest pierwsz�, kt�r� po dw�ch latach widz�, ale naprawd�. Kiedy jestem z pani�, nie istnieje dla mnie nic: ca�a przesz�o��, to wi�zienie, tortury wszystko znikn�o. Czuj�, �e napisz� jeszcze co�. Wszystko jest jeszcze przede mn�.
<Podchodzi do niej zupe�nie blisko.>
SIOSTRA ANNA <nie ruszaj�c si� z miejsca>
Ja si� boj�. To wszystko takie straszne. Nich pan si� nie zbli�a.
WALPURG
Czy my�lisz, �e zrobi� ci co� z�ego? Czy my�lisz, �e ja poni�� si� do tego stopnia, �eby ci� si�� poca�owa�? Kocham ci�. Mo�esz mi wierzy�. Jestem zupe�nie przytomny. <bierze j� za r�k�: Siostra Anna drgn�a jak od dotkni�cia rozpalonym
�elazem> Jeste� jedyna. Ta chwila te� jest jedyna. Nie wr�ci nigdy, jak wszystko. Raz tylko si� istnieje i musi si� spe�ni� wszystko, co si� spe�ni� mia�o na tej ziemi. Inaczej jest to zbrodnia zatruwaj�ca swoim jadem niesko�czone pokolenia.
Poca�uj mnie. Jak ci na imi�?
SIOSTRA ANNA <bezwolnie>
Alina.
WALPURG <przysuwaj�c twarz do jej twarzy>
Alinko, ty mnie kochasz. Nie my�l, �e ja zawsze jestem taki brzydki. Dawniej nie mia�em brody i w�s�w. Ale chcia�em raz nadzia� si� na brzytw� i przestali mnie goli�.
SIOSTRA ANNA
Ach nich pan tak nie m�wi. Ja pana kocham. Nic nie ma na
�wiecie ca�ym opr�cz pana. Nawet m�ki wieczne...
WALPURG <bior�c jej g�ow� w r�ce i patrz�c jej w oczy>
Nie ma �adnych m�k wiecznych, jest tylko doczesna kara i
nagroda. Poca�uj mnie. Ja nie �miem...
SIOSTRA ANNA <wyrywaj�c si�>
Tylko nie to, nie to! Ja si� boj�...
WALPURG <zrywa jej zakonny ubi�r z g�owy i obejmuje j� dzikim u�ciskiem>
Musisz. Musisz. Ta chwila jest jedyna...
<Ca�uje j� w usta, przeginaj�c j� w ty�. Siostra Anna poddaje si� bezw�adnie.>
AKT DRUGI
<Ta sama dekoracja. Zaczyna si� ranek nast�pnego dnia. Robi si� coraz ja�niej, ale pogoda jest pochmurna. Nadchodzi burza. Grzmoty i b�yskawice pot�guj� si� coraz bardziej.>
SIOSTRA ANNA <wk�adaj�c zakonne nakrycie g�owy>
Teraz musz� ci� zawi�za� znowu. Jakie to okropne! Ale masz to. Daj� ci to jako talizman. <odpina z �a�cuszka i daje mu �elazny krzy�, kt�ry mia�a na piersiach> Nie mam ju� prawa tego nosi�. Nosi�am za specjalnym pozwoleniem siostry prze�o�onej. Ten krzy� dosta�am od mojej matki.
WALPURG
Dzi�kuj� ci, Alinko. Dzi�kuj� za wszystko. <bierze krzy� i wk�ada go w szpar� deski od tapczana> Mia� tam by� o��wki i papier, ale nigdy nie mog�em tego dosta�. <wraca do niej i ca�uje j� w r�k�> A wiesz, �e teraz dopiero zrozumia�em ogrom mojego nieszcz�cia teraz, kiedy mnie kochasz. Wczoraj
zdawa�o mi si� nieludzkim szcz�ciem poca�owa� twoje w�osy. Dzi�, kiedy jeste� moja, wszystko sta�o si� niczym. Chc� st�d wyj��, pisa�, pracowa�, ogoli� brod� i w�sy, by� znowu dobrze ubranym. Chce mi si� �ycia, zupe�nie zwyk�ego �ycia. Ja musz� st�d wyj��. Zobaczysz. Ty mi da�a� si�� do pokonania
wszystkiego. Wyjdziemy st�d oboje.
SIOSTRA ANNA <ca�uj�c go>
Ja czuj� zupe�nie to samo. Ja te� nie jestem ju� zakonnic�. Mnie si� chce zwyczajnego, spokojnego �ycia. Tyle si�
nacierpia�am.
WALPURG <ponuro>
Tak ty wyjdziesz na pewno. Ty nie jeste� w wi�zieniu. <z
nag�ym niepokojem> Alinko, nie zdrad� mnie. Ten doktor
Burdygiel to m�j najstraszniejszy wr�g. Wol� ju� tego Gruena, cho� te� jest wstr�tne bydl�. Nie zdradzisz? Boj� si�, �e rozp�ta�em w tobie zmys�y, i jak mnie par� dni nie zobaczysz, to mo�e kto� inny zacz�� ci si� podoba�.
SIOSTRA ANNA <zarzuca mu r�ce na szyj�>
Kocham ci�. Ciebie jednego na �ycie ca�e. Sama bym tu zosta�a, aby� m�g� tylko wyj�� st�d. Ja ci� kocham dla ciebie. Ty musisz spe�ni� twoje przeznaczenie.
WALPURG <ca�uj�c j�>
Biedne dziecko. Ja si� o ciebie boj�. We mnie jest jaka� si�a, nad kt�r� nie panuj�. Wszystko by� musi musi by� koniecznie. Ja nie mam woli w zwyk�ym znaczeniu. Nade mn� czy we mnie jest jak� wy�sza pot�ga, kt�ra robi ze mn�, co chce.
SIOSTRA ANNA
To tw�rczo��. A mo�e to B�g. On nam przebaczy. I moja matka przebaczy mi tak�e, cho� by�a �wi�ta.
WALPURG
Czekaj, ja ci nie powiedzia�em wszystkiego. Mnie si� zdaje, �e ja j� zabi�em. Ale nie wiesz...
SIOSTRA ANNA <wyrywa mu si�>
Nie m�w, nie m�w nic. Ubieraj si� szybko. <wk�ada mu kaftan> Oni mog� przyj�� tu za chwil�.
<On staje ty�em do niej, ona mu zawi�zuje r�kawy kaftana.>
WALPURG
Ale nic si� nie zmieni�o? Tak dziwnie m�wisz, jakby� przesta�a mnie nagle kocha�.
SIOSTRA ANNA <ko�cz�c zawi�zywanie>
Ale� nic. Tylko si� boj�. Boj� si� o nasze szcz�cie. <odwraca go do siebie, ca�uje szybko> A teraz k�ad� si� i udawaj, �e �pisz. Pr�dko.
<Popycha go ku tapczanowi.>
WALPURG <k�ad�c si�>
Pami�taj, nie zdrad� mnie. Tyle jest dobrze ubranych ludzi na �wiecie tyle jest kanalii.
SIOSTRA ANNA
G�upstwa pleciesz. Cicho! Zdaje si�, �e id�.
Walpurg k�adzie si� i udaje �pi�cego. Siostra Anna siada na krze�le i modli si�. Pauza. Drzwi odryglowuj� si� i wchodzi dr Burdygiel. Za nim Siostra Barbara i Gruen.
GRUEN <we drzwiach do kogo�, kto jest na zewn�trz>
Mo�ecie zosta�.
BURDYGIEL <podchodzi do Siostry Anny i m�wi cicho>
No i c�? Jak�e tam?
<Siostra Barbara ca�uje w czo�o Siostr� Ann�, kt�ra ca�uje j� w r�k�.>
SIOSTRA ANNA
Nic. Wszystko dobrze.
BURDYGIEL
Spa� ca�y czas?
<Gruen przys�uchuje si� uwa�nie.>
SIOSTRA ANNA
Nie. Raz si� obudzi�. Rozmawia� zupe�nie przytomnie. M�wi� mi o swoim �yciu. Nie wiedzia�am, �e to jest ten s�awny Walpurg. Potem zasn�� spokojnie. Drugi raz ju� si� nie obudzi�.
GRUEN
A nie m�wi�em! Zaczyna si� rozwi�zywanie kompleksu. Zasn�� sam po raz drugi bez chloralu. Czy zdarzy�o si� to wam kiedy, kolego?
BURDYGIEL
Mnie w og�le nigdy. Nigdy nie bra�em chloralu. Ale ten fakt jest dziwny tym bardziej w okresie furii. S�uchajcie, Gruen: ja nie mam �adnych przes�d�w. Je�li chcecie dalej pr�bowa� waszych metod prosz�. Ja si� zgadzam. Nawet powiem otwarcie zaczynam nabiera� zaufania do psychoanalizy. Oddaj� wam tego pacjenta. Za du�o troch� erotyzmu jest w waszych teoriach. To jest jedyna rzecz, kt�ra mnie znich�ca.
GRUEN
Ale�, kolego, erotyzm jest rzecz� najwa�niejsz�. Wszystkie kompleksy pochodz� z tej sfery. Pozwolicie, �e obudz� pacjenta.
BURDYGIEL
Wcale.
<Podchodzi do Siostry Anny i przechodzi z ni� na prawo. Siostra Barbara patrzy na scen� budzenia.>
GRUEN <budz�c Walpurga>
Halo! Walpurg! S�uchajcie, to ja Gruen.
<Walpurg udaje, �e si� budzi. Przeci�ga si� na tapczanie i siada. Pauza.
WALPURG
A, to wy, doktorze. Dawno was nie widzia�em. Lubi� te rozmowy z wami. Czemu nie przychodzicie? Pewnie Burdygiel wam zabroni�?
GRUEN
Ale gdzie tam. Odda� mi was w zupe�ne w�adanie. Wylecz� was na pewno. Jak�e wam zrobi�a rozmowa z siostr� Ann�? To by� m�j pomys�.
WALPURG
Cudownie. To �wi�ta osoba. Nigdy si� tak �wietnie nie czu�em, nawet za najlepszych czas�w. Chcia�bym pisa�.
GRUEN
Doskonale. Dzi� dostaniecie o��wek i papier. Ksi��ki te�. Jakie chcecie?
WALPURG
Wszystkie dzie�a Tadeusza Mici�skiego i drugi to "Logische Untersuchungen" Husserla. Mo�e by� tak�e Moreas. I trzeci tom m�j w�asny. Cudownie mi jest. Mo�e przedstawicie mnie tej wielkiej damie w habicie. Ksi�na Zawraty�ska, o ile mi si� zdaje, je�li si� nie myl�.
<Wstaje.>
SIOSTRA BARBARA
Panie Walpurg, jestem siostra Barbara, prze�o�ona zakonu
dobrowolnych m�czenniczek. Prosz� o tym nie zapomina�.
GRUEN
Nie potrzebuj� przedstawia�, skoro pa�stwo si� znaj�...
WALPURG
Gruen, a mo�e by�cie tak zdj�li mi ten kaftan? Jestem zupe�nie ju� zdr�twia�y, a przy tym kompletnie przytomny. O furii nie ma mowy. Daj� wam s�owo honoru. Wyspa�em si� z si�� czterdziestu sus��w.
BURDYGIEL <przerywa rozmow� z Siostr� Ann�>
O, co to, to nie! C� to jest honor wariata? Tego nie wie nikt. A powstrzymywana furia wybucha czasem ze zdwojon� si��. Nie zgadzam si�.
<Walpurg opanowuje atak nienawi�ci.>
WALPURG
Ale�, panie doktorze, Gruen odpowiada za mnie g�ow�.
Nieprawda�, Gruen?
GRUEN
Tak. S�uchajcie, Burdygiel: albo, albo albo to jest m�j
pacjent, albo nie. Po�owiczne metody do niczego nie doprowadz�.
BURDYGIEL
No, dobrze. Walcie. Ale co powie profesor?
GRUEN
Wobec takich rezultat�w profesora bior� te� na siebie. Walpurg, zdejmuj� wam kaftan i uwa�am was od dzi� za rekonwalescenta. Obr��cie si�.
<Walpurg obraca si� do niego ty�em. Gruen rozwi�zuje mu
r�kawy.>
SIOSTRA BARBARA
Czy aby nie za wcze�nie, panie Gruen?
GRUEN
Siostro Barbaro, nie wtr�cajcie si� w nie swoje sprawy. Jak bym was zanalizowa�, wyst�piliby�cie zaraz z klasztoru. Macie kompleks pokuty za winy przeciw m�owi. A za �ycia
torturowali�cie go jak najgorsza kacica. Ja wiem wszystko.
SIOSTRA BARBARA
Panie Gruen, nich si� pan nie zapomina. Nich pan nie powtarza mi plotek miejskich ze sfer ni�szych.
GRUEN
To nie s� plotki. To jest fakt odkryty przeze mnie. Jeste�cie wolni, Walpurg. A za p� roku wyjdziemy st�d wszyscy razem na miasto. Tylko mniej oporu, s�uchajcie. Nabierzcie raz do mnie zaufania.
WALPURG <podaje mu r�k�>
Dzi�kuj� wam. <do Siostry Barbary> Nareszcie znalaz� si�
cz�owiek, kt�ry uzna� mnie jako wariata. Jako poeta mia�em uznania dosy�. <podaje r�k� Siostrze Barbarze, kt�ra wita si� z nim z nich�ci�> Gruen, dajcie o��wek i kawa�ek papieru.
Obudzi�em si� z tym w g�owie. Wywlok� z tego cudowne rzeczy.
<Gruen daje mu blok i o��wek. Walpurg zaczyna notowa� stoj�c.>
GRUEN <do Siostry Barbary>
Widzicie, siostro, tak trzeba post�powa� z chorymi. Nasze szpitale gorsze s� od �redniowiecznych wi�zie�. Tylko
psychoanaliza uwolni ludzko�� od potwornego koszmaru szpitala wariat�w. Co m�wi�, wi�zienia stan� si� puste, je�li wszyscy b�d� poddani obowi�zkowemu oczyszczeniu z kompleks�w od
samego dzieci�stwa. R�cz�, �e ten <wskazuje na Walpurga> ma kompleks siostry bli�niaczki z czas�w, kiedy by� jeszcze
embrionem. Dlatego nie mo�e si� naprawd� zakocha�. Kocha
pod�wiadomie siostr�, mimo �e w normalnej �wiadomo�ci czuje do niej prawdziw� nienawi��. Walpurg, pierwsze skojarzenie do �siostra�.
WALPURG <przechodz�c powoli w prawo>
Ostra jaskinia dwoje sierot na bezludnej wyspie powie��
"Blue Lagoon" de Vere Stackpoola.
GRUEN
Widzi siostra? Jaskinia to �ono matki. Bezludna wyspa to
samo. Rozwi�za�em kompleks. Ta powie�� zna j� siostra? to druga warstwa wesz�a w zrobione ju� �o�ysko psychiczne.
Walpurg, za dwa tygodnie jeste�cie zdrowi jak byk.
WALPURG <nie zwracaj�c uwagi na Gruena, m�wi do Burdygiela> Panie doktorze, mnie si� zdaje, �e nie mo�na tak d�ugo
flirtowa� z zakonnic�.
SIOSTRA ANNA <po�piesznie>
My�my m�wili tylko o panu.
WALPURG
Moje zwierzenia s� tylko dla pani, siostro Anno.
GRUEN <do Siostry Barbary>
Widzi siostra, jak on przytomnie m�wi? Obudzi� si� w nim zdrowy instynkt �ycia. Jest zazdrosny mo�e si� zakocha�.
BURDYGIEL
Nie czasami musz� si� �mia� z tej ca�ej psychoanalitycznej baliwernii. Cha, cha, cha, cha!
<Walpurg chwyta Burdygiela za w�osy i zadaje mu straszliwy cios o��wkiem w lew� skro�, Burdygiel bez j�ku wali si� na ziemi�.>
WALPURG <spokojnie>
Masz za twoje flirty z duchownymi osobami! <kopie Burdygiela nog�> Zdychaj sobie, oprawco! �a�uj�, �e nie mog�em go
storturowa�. Oto jest zdrowy instynkt �ycia. Gruen, prosz� was o scyzoryk. Z�ama� mi si� o��wek. Tward� czaszk� mia� ten kretyn, ale jeste�cie ju� bez konkurenta.
SIOSTRA ANNA <kt�ra sta�a st�a�a z przera�enia>
Co pan uczyni�? Teraz wszystko przepad�o.
<Mdleje i pada na ziemi�.>
GRUEN <podbiegaj�c>
Walpurg, czy�cie oszaleli? Ja mam s�abe serce. O Bo�e! Biedny Burdygiel. <maca Burdygiela za puls> Trup trafi� mu w sam� skro�.
WALPURG
Teraz jestem zdr�w zupe�nie. Uto�sami�em go z siostr� i zabi�em ich oboje za jednym zamachem. Jestem pewny, �e ona umar�a w tej chwili. Cha, cha! Kompleks rozwi�zany. O ile psychoanaliza jest co� warta, powinienem by� zaraz wypuszczony na wolno��. Teraz jestem ju� kompletnie bezpieczny.
GRUEN
S�uchajcie, Walpurg czy wy sobie czasem ze mnie nie kpicie?
WALPURG
Nie m�wi� powa�nie: jestem zdr�w. To uderzenie w ten czerep wyleczy�o mnie. Dlatego nie odpowiadam za to zab�jstwo, ale odpowiadam za ka�d� chwil�, kt�ra nast�pi. Siostro prze�o�ona, obud� si� z tego os�upienia: broni�em czci duchowej osoby przed napa�ciami zwyk�ego don�uana w doktorskim cha�acie. Prawda czy nie? Jestem pewien, �e ten psychoznawca mai� x romans�w na oddziale kobiecym.
SIOSTRA BARBARA
Niewczesne dowcipy. Jest pan sko�czony wariat. A je�li nie, to jest pan pospolitym zbrodniarzem.
<Idzie do Siostry Anny i cuci j�.>
GRUEN
To nies�ychane! Wi�c naprawd� czujecie si� dobrze?
WALPURG <z niecierpliwo�ci�>
Powiedzia�em ju�. I ka�dy, kto b�dzie m�wi� ze mn� jak z
wariatem, jest moim osobistym wrogiem. Prosz� o �niadanie jestem g�odny. I prosz� was: zajmijcie si� siostr� Ann�. Czy nie widzicie, �e jest jej niedobrze. Ksi�na nie mo�e jej docuci�.
GRUEN
Wierzy� mi si� nie chce. Sam rozwi�za� sobie kompleksjak bucik! Co� nieprawdopodobnego!
<Idzie ku drzwiom.>
SIOSTRA ANNA <budz�c si�>
Ach! Co teraz b�dzie?
SIOSTRA BARBARA <gniewnie>
To samo co by�o. B�g wie, co robi. Gdzie jest tw�j krzy�?
SIOSTRA ANNA <wstaj�c>
To dlatego wszystko si� sta�o, �e zostawi�am dzi� krzy� w celi. Talizman matki broni� mnie od wszystkiego.
GRUEN <wo�a przez drzwi>
Alfred! Pafnucy! �niadanie dla numeru dwudziestego.
<Ukazuj� si� pos�ugacze.>
SIOSTRA BARBARA <do Siostry Anny>
Wstyd� si� wierzy� w takie przes�dy. Id� zaraz do spowiedzi.
<Wchodz� pos�ugacze i d�biej� na widok trupa Burdygiela.>
SIOSTRA ANNA
Mo�e jutro. Jestem niegodn� po tym wszystkim. Musz� zrobi� rachunek sumienia.
SIOSTRA BARBARA <popychaj�c j� ku drzwiom>
Id� w tej chwili! S�yszysz?
WALPURG <do Siostry Anny>
A nich siostra si� wy�pi i przyjdzie dzi� wieczorem. �wietnie mi robi� te zwierzenia. Nie mog� przecie m�wi� o sobie z takim idiot� jak Gruen.
SIOSTRA BARBARA <odwracaj�c si�>
Nie z tym sko�czone. Ja nie mam moich siostrzyczek na ofiary dla morderc�w.
WALPURG
Gruen, scyzoryk.
GRUEN <daj�c mu machinalnie>
Ale�, siostro Barbaro, on b�dzie zwi�zany w kaftan. Dla
wszelkiego bezpiecze�stwa, bo r�czy� mog�, �e drugiej zbrodni ju� nie b�dzie. <do pos�ugaczy> Czego wyba�uszacie �lepia? Dawa� pr�dko �niadanie. <Pos�ugacze wychodz�.> On jest prawie zupe�nie zdr�w. Jung opisuje podobny wypadek. Jego pacjent sta� si� wzorowym m�em i �wietnym architektem, kiedy ukatrupi� ciotk�, kt�ra przysz�a go odwiedzi�. Mia� kompleks ciotki i rozwi�za� go. A doprowadzi�a go do tego tylko psychoanaliza.
SIOSTRA ANNA <nienaturalnie>
Je�li trzeba �ycie nawet po�wi�ci�, jestem gotowa. Siostro Barbaro, b�agam ci�, nie odmawiaj mi pokuty za wszelkie grzechy moje.
SIOSTRA BARBARA
Dobrze zgadzam si�. Mo�e B�g tego chce. Mo�e jest w tym
wszystkim jaki� sens wy�szy, niepoj�ty dla nas ubogich
duchem. Id� spa�, siostro Anno, i nie id� dzi� do spowiedzi. A wieczorem przyjdziesz o dziesi�tej na dy�ur.
<Wychodz� obie, mijaj�c si� z pos�ugaczami nios�cymi �niadanie. Walpurg zaostrzy� o��wek i pisze.>
GRUEN
Jedzcie, Walpurg. Nale�y si� wam porz�dne �arcie po tym
wszystkim. Jako psychoanalityk rozumiem i przebaczam wszystko. Nie ma zbrodni bez kompleksu, a kompleks to choroba.
WALPURG
Zaraz nie przeszkadza�. Ostatni wiersz... Musi by� drugi
przypadek liczby pojedynczej od...
<Pisze.>
GRUEN <do pos�ugaczy>
Czego stoicie, niedo��gi? Wynie�� trupa pana doktora do
pawilonu numer si�dmy.
<Pos�ugacze bior� trupa Burdygiela i wychodz�.>
WALPURG
Sko�czy�em. Teraz ostatni �lad ob��du star�em z mego m�zgu. Zegar przesta� i��. Nie mam �adnych wyrzut�w sumienia.
<Zabiera si� do �niadania. Coraz silniejsza burza. Ciemno�ci do�� silne o burym odcieniu, przerywane zielonymi b�yskawicami. Deszcz siecze w okno.>
GRUEN
Wspania�a nauka dla starej psychiatrycznej szko�y. Monografi� o was napisz�. B�d� s�awny na ca�y �wiat.
WALPURG <siedzi i je z apetytem>
Najlepsz� nauk� dosta�a psychiatria w osobie pana Burdygiela. Nigdy nie lubi�em tego durnia i jego manier w stosunku do kobiet. Znam go dawno. On wietrzy� we mnie ofiar� ju� od lat pi�ciu. Ale jak mi si� po��czy� z siostr�, to ju� by�o nie do wytrzymania. Cha, cha, cha!
GRUEN <rzuca si� na niego i �ciska go>
Walpurg! Jeste�cie najgenialniejszy facet na �wiecie! Kocham was. Razem stworzymy co� wspania�ego!
WALPURG <wstaje nagle i odtr�ca Guena, kt�ry si� zatacza> A teraz dosy� tych poufa�o�ci! Nie zwraca� mi g�owy! Idiota! Spoufali� si� ze mn� jak z pierwszym lepszym psychiatrycznym okazem. Dystans trzyma�! Rozumiesz?!
GRUEN <odskakuj�c>
Oddaj scyzoryk! Oddaj scyzoryk!
<Walpurg rzuca mu scyzoryk na ziemie, Gruen go podnosi.>
WALPURG
Masz, tch�rzu! Jedno zab�jstwo dziennie wystarcza mi zupe�nie. Nie mam zwyczaju rozdeptywa� karaluch�w. Won!
GRUEN <cofaj�c si� ku drzwiom, otwiera scyzoryk>
Pafnucy! Alfred!!! <Wpadaj� pos�ugacze.> Numer dwudziesty w kaftan! Pr�dzej!!
<Pos�ugacze z szalon� szybko�ci� rzucaj� si� na Walpurga, wk�adaj� mu kaftan i zawi�zuj� r�kawy. Walpurg nie opiera si� wcale.
WALPURG
Cha, cha, cha, cha, cha!! Zabawa w mimikry. Wariaci s�
najsprytniejsi z ludzi. Nawet zwierz�ta s� g�upsze od nich w swoich najcudowniejszych instynktach.
GRUEN <zamykaj�c scyzoryk>
�miejcie si� Walpurg. �miejcie si�. Wszystko jedno.
Wyzdrowiejecie. Nie chodzi mi o was ani o wasze g�upie wiersze. Wa�ne jest tylko to, �e tzw. �dementia praecox� jest uleczalna przez rozwi�zanie kompleks�w. Chod�my st�d.
<Idzie ku drzwiom, za nim pos�ugacze.>
AKT TRZECI
ODS�ONA PIERWSZA
<Ta sama dekoracja. Noc. Pali si� lampa u sufitu. Siostra Anna rozwi�zuje kaftan Walpurgowi.>
SIOSTRA ANNA
Bardzo zm�czy�e� si�, m�j biedaczku najdro�szy?
WALPURG
Nic a nic. Spa�em ca�y dzie� jak zabity. Odespa�em pi�tna�cie lat bezsenno�ci. Czuj� si� �wietnie. <Siostra Anna zdejmuje mu kaftan. On si� obraca twarz� do niej> A nawet wiesz, po tym wszystkim ta cela wydaje mi si� jedynym godnym mnie miejscem zamieszkania. Nawet nie mam ochoty wyj�� st�d. Przeczytaj wierszyk. Mam trem� sam nie mog�.
SIOSTRA ANNA <czyta>
Ach to cudne:
Ja czytam Bibli� pod drzewem, a czas ucieka,
I czaj� si� narkotyki w�r�d s�o�cem, ros�
[i kwiatami okrytych krzew�w,
Po�r�d rannego wietrzyka powiew�w,
Mleka mi dajcie mleka prosto od krowy,
I jaj prosto od kury;
Chc� by� zdrowy, ch�op morowy,
Chc� g�ow� trzyma� do g�ry.
Wtem ma�e pytanie: �po co? Czy wart?�
I g�b� otwart�
Wch�on��em wszystkie naraz jady,
I jak chusta, jak papier, jak prze�cierad�o blady,
Rzuci�em si� w wir nieznanej bitwy z nieznanym wrogiem
Mo�e szatanem jest, a mo�e Bogiem.
To nie jest �adna bitwa.
To tylko: �Skr�� cugle! Bro� do ataku! Marsz!!�
To tylko w cudze czaszki wbity mych m�zg�w fa�sz.
Wspania�e! Ale jak b�dziesz ze mn�, wszystko b�dzie inaczej. Prawda? �adnych jad�w. Ja ci zast�pi� wszystko.
WALPURG
Mo�e tak b�dzie. Przede wszystkim jednak, mimo wszystko, trzeba si� st�d jak najpr�dzej wydosta�. Tylko zbytecznie nie
zachwycaj si� mymi utworami. To jest pocz�tek zupe�nie nowych rzeczy, ale samo przez si� to jest nic.
SIOSTRA ANNA <siadaj�c przy nim>
Wiesz mam wyrzuty sumienia, �e jestem tak szcz�liwa. Ach gdybym mog�a cho� troch� cierpie�. Mnie te� nic nie obchodzi ju� �ycie poza t� cel�. Gdyby nas tu zostawili razem na
wieczno�� ca��, nie pragn�abym ju� niczego. Tak strasznie mi z tob� dobrze. Wszystko nabra�o znaczenia. A pomy�l, ile czasu �y�am w zupe�nym bezsensie. Musz� ci si� przyzna�, �e to, �e� zabi� Burdygiela, podnieci�o mi zmys�y wprost do sza�u. Tak strasznie mi si� podobasz! To potworne.
WALPURG <obejmuj�c j� z nag�� ��dz�>
Moja przewrotna dziewczyna! <innym tonem> Gdybym m�g� jeszcze pisa�, kiedy zostaj� sam! Musze si� zupe�nie opanowa�, �eby ten ba�wan nie kaza� mi wk�ada� kaftana. Wczoraj nie mog�em si� przezwyci�y�: musia�em zabi� t� besti�.
SIOSTRA ANNA
Nie m�wmy ju� o tym, Mieciu. Odpocznij. Oprzyj si� o mnie i zapomnijmy o wszystkim. Chcia�abym ci wynagrodzi� te dwa lata m�ki. Tak nic nie wiadomo, co nas czeka.
WALPURG
Wszystko b�dzie jeszcze dobrze. Wyjedziemy gdzie� daleko, a� do tropik�w. Tam by�em z ni�. Na Ceylonie. Ale teraz cie� jej nie b�dzie nam przeszkadza�. Tamto by�o ob��dem, takim samym jak twoja mi�o�� do tego twojego idioty. Jeste�my dla siebie
przeznaczeni. Jeste�my ta idealn� par� ludzi, kt�rzy musieli si� spotka� w e wszech�wiecie. Ach czemu to nie sta�o si� wcze�niej!
SIOSTRA ANNA
A mo�e tak jest lepiej? Inaczej nie potrafiliby�my ceni� siebie wzajemnie.
WALPURG
Daj usta. Kocham ci�. Ty jedna ��czysz si� we mnie z tym
wszystkim, co mam napisa�. Dla ciebie mog� stworzy� rzeczy, kt�re by bez twojej mi�o�ci na zawsze zosta�y nie
wypowiedziane.
SIOSTRA ANNA
M�j jedyny...
<Ca�uj� si� d�ugo, coraz nami�tniej. Nag�y trzask
odryglowywanych drzwi i wpadaj�: Gruen, dw�ch pos�ugaczy i Siostra Barbara. Tamci zrywaj� si�.>
WALPURG
Za p�no!
<Staje z r�kami skrzy�owanymi na piersiach. Siostra Anna siedzi st�a�a z przera�enia i wstydu.>
GRUEN
Cha, cha! Raczej za wcze�nie. To tak, siostrzyczko! To na tym polega zbawienne dzia�anie na mego pacjenta. <Stoj� wszyscy tak, �e Gruen bli�ej ich dwojga, dalej na prawo Siostra
Barbara, a jeszcze dalej pos�ugacze. Tworz� rz�d r�wnoleg�y do rampy.> Mia� jednak racj� nieboszczyk Burdygiel. <Siostra Anna rzuca si� ku niemu, lecz mdleje i pada.> Ale psychoanaliza i z tym potrafi si� za�atwi�.
SIOSTRA BARBARA
To straszne! Zbrodniarz i rozpustnica w habicie! Ja tego nie prze�yj�!
<Zakrywa oczy r�kami.>
GRUEN <do pos�ugaczy>
Bra� go w kaftan! Ja mu poka��! On ukry� przede mn� nieznany kompleks. A udawa�, �e ma kompleks siostry. Ale w k�amstwie musi te� by� ukryta prawda. To jest zasadnicze twierdzenie Freuda.
<Pos�ugacze rzucaj� si� na Walpurga.>
WALPURG <strasznym g�osem>
Sta� wszyscy na miejscu!! Ani kroku!!! <wszyscy zatrzymuj� si� w pewnych pozycjach, zaskoczeni tym krzykiem, i �tak trwaj��. Walpurg z szalon� szybko�ci� wydobywa krzy� ze szpary w
tapczanie i krzyczy> Teraz ja wam co� poka��, psychiczni
mordercy!! <Tamci, jak zahipnotyzowani, zastygli w czaj�cych si� ruchach.> Ho�ota!!! <Skacze na st�, wybija krzy�em dwie szybki w oknie i zawi�zuje za pr�cik mi�dzy nimi jeden r�kaw kaftana. Drugi zawi�zuje sobie na szyi i staje na stole,
zwr�cony do widowni z rozkrzy�owanymi r�kami, pochylony
naprz�d, w pozie takiej, jak by mia� si� rzuci� w d�.> A teraz patrzcie, co b�dzie, i nich ta zbrodnia spada na was!
<Robi ruch rzucania si�.>
ODS�ONA DRUGA
(bez antraktu)
<Przez ten czas, kiedy kurtyna jest spuszczona <powinno to trwa� jak najkr�cej>, aktor odwi�zuje si� i szybko wychodzi do garderoby, a funkcjonariusze teatralni zawi�zuj� na r�kawie kaftana manekina zupe�nie podobnego do Walpurga <mask� musi wykona� dobry rze�biarz>, ale w stanie powieszenia i
nast�pnie uciekaj� czym pr�dzej. Kurtyna si� podnosi, wszyscy na scenie powinni sta� w tych samych pozycjach co w ods�onie pierwszej. Trwa to przez chwil� <1-2 sekund>.>
GRUEN <rzucaj�c si� ku trupowi Walpurga>
Odci�� go!!!
<Pos�ugacze rzucaj� si� i zdejmuj� trupa Walpurga z r�kawa od kaftana. Gruen go bada. Siostra Anna zrywa si�.>
SIOSTRA ANNA
Co si� sta�o?
SIOSTRA BARBARA
Powiesi� si� tw�j kochanek, ty bezwstydnico! To si� sta�o! Nich ci B�g odpu�ci... Ja nie mog�. Zamkn� ci� na ca�e �ycie. Zgnijesz w lochu... Ty...
<D�awi si� z w�ciek�o�ci i oburzenia.>
SIOSTRA ANNA <patrzy na trupa>
Ach! Ach! Ach!! <z nag�� furi�> To wy�cie go zabili
zbrodniarze!!!
<Rzuca si� do trupa.>
GRUEN <wstaj�c>
Trup. Kr�gos�up z�amany. Epistropheus wlaz� mu w rdze�
przed�u�ony. Okaz przepad�. To jest pytanie: czy umar� jako chory, czy te� to by�o w�a�nie ostatnim czynem chorego, przez kt�ry m�g� si� wyleczy�? A mo�e powiesi� si� ju� jako zdrowy? To by�oby okropne!
SIOSTRA ANNA <przy trupie>
Nich go pan ratuje zamiast gada� g�upstwa! On jest jeszcze ciep�y.
GRUEN
Powiedzia�em, �e nie �yje. Nie zna siostra zupe�nie anatomii. Centr oddychania zniszczony. Tu nawet psychoanaliza nic nie pomo�e. Ale co on ma w r�ku? Czym on szyb� wybi�? Zupe�nie zapomnia�em o tym problemacie.
<Podchodzi do trupa.>
SIOSTRA ANNA <wyrywa krzy� z zaci�ni�tej r�ki trupa>
To moje! Ja nie dam! Da�am mu to tylko jako talizman!
GRUEN
Dawaj to siostra w tej chwili. <wyrywa jej krzy� z r�ki> Krzy�. Ten. Kt�ry mia�a zawsze na piersiach.
<Zwraca si� do Siostry Barbary.>
SIOSTRA BARBARA
Powt�rne �wi�tokradztwo. Quelque chose d'enorme! To krzy� jej matki, kt�ry pozwoli�am jej nosi� w drodze �aski za nienaganne sprawowanie si�.
<Siostra Anna wstaje i zataczaj�c si� jak pijana podchodzi do Siostry Barbary.>
SIOSTRA ANNA
�aski! Przebaczenia! Ja umr� z rozpaczy. Teraz nie mam ju� nic: nawet mo�no�ci pokuty.
<Pada przed Siostr� Barbar� na kolana.>
SIOSTRA BARBARA
Na ulicy twoje miejsce! �cierka! Och, quelle salope! Precz ode mnie!
<Siostra Anna kl�cz�c pochyla si� twarz� ku ziemi i zastyga w tej pozie. R�ce ma kurczowo wpite w pomi�te ubranie g�owy. Siostra Barbara kl�ka i modli si�.>
GRUEN
No Alfred! Pafnucy! Bierzcie trupa numer dwudziesty do
prosektorium. Ten idiota profesor Walldorff b�dzie chcia� z pewno�ci� kraja� m�zg, szukaj�c zmian anatomicznych. Cha, cha! Nich szuka! <Pos�ugacze bior� tymczasem trupa Walpurga i
zaczynaj� nie�� ku drzwiom. Do Siostry Anny> No siostro Anno, wyjd�cie teraz z tego odr�twienia i chod�my st�d nareszcie.
<W tej chwili drzwi si� otwieraj� i wchodzi Walpurg. Jest ogolony zupe�nie, w�sy y compris. W�osy przystrzy�one. Ubrany jest w doskonale skrojony �akiet. Ma ��ty kwiat w butonierce. Za nim wchodzi Burdygiel ubrany w czarny anglez. Na r�ku niesie sukni� kobiec� w tonach czarnych, niebieskich i fioletowych i r�wnie� damski kapelusz. Za nim ukazuje si� profesor
Walldorff.>
WALPURG
Alinko! Wsta�! To ja, Miecio.
<Wszyscy d�biej�. Siostra Barbara zrywa si� z kl�czek. Gruen z otwartymi ustami wpatruje si� w Walpurga, nie mog�c z�apa� tchu. Pos�ugacze wypuszczaj� z r�k trupa Walpurga, kt�ry w�r�d ciszy z hukiem wali si� na ziemi�. Siostra Anna zrywa si� i patrzy oniemia�a na Walpurga.>
SIOSTRA ANNA <rzucaj�c si� ku Walpurgowi>
Mieciu! To ty naprawd�? A to? <wskazuje na trupa> Ach
wszystko jedno, ja chyba oszalej� ze szcz�cia! Jaki ty �liczny jeste�! M�j jedyny!
<Pada w jego obj�cia. Ca�uj� si�.>
BURDYGIEL
Idziemy na miasto. O tu jest suknia dla pani, panno Alino, i kapelusz. Wybrali�my to napr�dce z Mieczys�awem. Tak na oko. Musi pani si� przebra�. Mo�e tymczasem wystarczy.
WALPURG
Chod�my. Teraz naprawd� jestem zdr�w zupe�nie: zdr�w i
szcz�liwy. Napisz� cudowne rzeczy.
<Wyprowadza Alin�. Za nim wychodzi Burdygiel.>
BURDYGIEL
Bywajcie zdrowi, Gruen. A zanalizujcie si� po tym wszystkim gruntownie.
<Wychodzi. W drzwiach wsuwa g�ow� profesor Walldorff.>
WALLDORFF
No i c�, moi pa�stwo? Hi, hi, hi!!
GRUEN <zbiela�ymi ustami>
Pro-fe-so-rze... Ja... Ja nie wiem... <krzyczy nagle strasznym g�osem> Ja nie wiem, co to jest, u diab�a!!!
<Podchodzi powoli do drzwi trzymaj�c g�ow� w r�kach. Siostra Barbara patrzy ob��dnie i gro�nie. Pos�ugacze patrz� to na trupa, to na Walldorffa.>
WALLDORFF
A nic. Sko�czy�em z psychiatri�. Wracam do chirurgii. Operacje m�zgowe uczyni�y mnie kiedy� s�awnym. A Burdygiela bior� na asysten...
GRUEN <rzucaj�c si� na niego>
Aaaaa!!! To jest szanta�!!!
WALLDORFF
O nie! <odtr�ca go> Hop! siup!
<Zamyka drzwi i zaryglowuje je od zewn�trz. Gruen staje
bezradnie i patrzy dziko na pozosta�ych.>
GRUEN
Teraz o w tej chwili zrobi� mi si� nowy kompleks. Ale jaki? <krzyczy> Ja nie wiem, co to jest to wszystko!
<Pos�ugacze odskakuj� nagle od trupa Walpurga i z rykiem
dzikiego strachu rzucaj� si� ku drzwiom i gor�czkowo pr�buj� je otworzy�.>
SIOSTRA BARBARA <z dzik� rozpacz�>
Oto jest ca�a wasza psychiatria!! <z p�aczem> Ja na stare lata nie wiem ju�, kto jest wariatem ja czy pan, czy oni. O, Bo�e, Bo�e! Zmi�uj si� nade mn�. Ja chyba ju� oszala�am.
<Pada na kolana, wyci�ga r�ce ku niebu.>
ALFRED
To my�my teraz wariaty. Zamkli nas na amen. A ten le�y znowu, a tam wyszed� ten sam dwudziesty bez brody.
PAFNUCY <wskazuj�c na Gruena>
To ten ten je najgorszy wariat. Bi� go! Fred! A ino! P�ki si�y starczy!
GRUEN
St�jcie! Ja wam to wyt�umacz�. Mo�e przy tym sam sobie to wyja�ni�.
PAFNUCY
A t�umacz to sobie, kiedy� taki m�dry. A na�ci!
<Uderza go. Za nim rzuca si� Alfred i obaj ok�adaj� Gruena. Siostra Barbara rzuca si� na ratunek i miesza si� mi�dzy
bij�cych si�. Powstaje tak zwana "obszczaja rukopasznaja
schwatka a la maniere russe', przypominaj�ca tzw. �samossoude�. Wszyscy czworo tarzaj� si� po ziemi, �upi�c si� wzajemnie, co si� zmie�ci. W t� kup� walcz�cych wmieszany jest trup Walpurga, kt�ry przewala si� mi�dzy nimi bezw�adnie. O�lepiaj�ce b��kitne �wiat�o, puszczone z g�ry reflektora, o�wietla scen�. Lampa g�rna ga�nie i w ostrym eliptycznym kr�gu �wietlnym wida� tylko kot�uj�c� si� miazg� cia�. Podczas tego kurtyna wolno zapada.>
7 stycznia 1923