3537

Szczegóły
Tytuł 3537
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3537 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3537 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3537 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Artur G�rski �wiadek �mierci lustra powie�� 2 Lustro, w kt�rym Karol przegl�da� si� z rana, by�o p�kni�te. Prawdopodobnie p�k�o w nocy, bo jeszcze poprzedniego wieczoru, gdy Karol szykowa� si� do snu i swemu odbiciu m�wi� dobranoc wszystko z lustrem by�o w porz�dku. Z nie byle jakim lustrem � starym, solidnym, kryszta�owym, z naci�ciami w kszta�cie kwiat�w, w masywnych drewnianych ramach. Takie lustro nie p�ka ot, tak sobie � trzeba by nim cisn�� o pod�og� i to ze sporej wysoko�ci. Albo uderzy� czym� ci�kim. Karol kupi� sobie to lustro poprzedniego dnia; pierwszy prezent sprawiony samemu sobie z okazji wprowadzenia si� do nowego mieszkania. To znaczy nowego dla Karola, bowiem samo mieszkanie, a w�a�ciwie jeden pok�j z �azienk�, kuchni� i olbrzymim korytarzem by�o bardzo stare: mie�ci�o si� w kamienicy, pami�taj�cej drug� po�ow� dziewi�tnastego wieku. Widok w lustrze te� nie do ko�ca odpowiada� rzeczywisto�ci. To znaczy sam Karol by� taki jak zwykle: poci�g�a twarz, w�skie usta, du�y orli nos, ciemne oczy, przy czym jedno nieco mniejsze od drugiego, czarne w�osy. Ale pok�j bardziej przypomina� jak�� rupieciarni�, jaki� lamus, z rzeczami starymi, ale nie okre�lonymi. By�a tam komoda, co� w rodzaju po�amanego krzes�a, wazon, a wszystko to za mg�� paj�czyny, ale r�wnie dobrze mog�o to by� czym� zupe�nie innym. Karol, kt�rego odbicie przepo�awia�a rysa na szkle, nachyli� si� w stron� lustra, jakby chcia� znale�� si� w tej dziwnej scenerii. Wtedy rupieciarnia znik�a, ust�puj�c miejsca ��ku, sk�rzanemu fotelowi i mosi�nej lampie � niemal jedynym sprz�tom, znajduj�cym si� w mieszkaniu. Karol nie mia� czasu na zastanawianie si� nad tym dziwnym zjawiskiem, tym bardziej, �e rano � gdy senne zwidy dopiero zaczynaj� opuszcza� umys� niedawno obudzonego cz�owieka (dodajmy, �e lekko skacowanego) � �wiat niekiedy wydaje si� nierzeczywisty. Szybko ogoli� si�, zrezygnowa� ze �niadania i w b�yskawicznym tempie wdzia� sw�j szary, jednorz�dowy garnitur. Lubi� w nim chodzi� do pracy � nie odr�nia� si� wtedy od reszty m�skiej cz�ci personelu, ale mia� poczucie dyskretnej elegancji. Ju� na schodach zawi�za� szary krawat w bia�e pr��ki i zbieg� na d�. *** Matylda, w odr�nieniu od Karola, nie mia�a �adnej pracy. Trudno powiedzie�, �e by�a bezrobotna � po prostu nigdy nie szuka�a �adnego p�atnego zaj�cia, nie przysz�o jej do g�owy, by mog�a pojawi� si� w jakim� budynku, gdzie przez wiele godzin musia�aby wykonywa� czyje� polecenia. Kilka miesi�cy wcze�niej otrzyma�a w spadku po bogatej ciotce tyle pieni�dzy, �eby nie my�le� o owych budynkach, w kt�rych nieszcz�nicy, ubrani w szare garnitury czy �akiety tego samego koloru p�dz� po korytarzach z ob��dem w oczach i papierami w r�kach. Mia�a zagwarantowan� wolno�� na nast�pnych kilka lat; �r�d�o, jakim obdarzy�a j� odchodz�ca w niebyt ciotka nie by�o, rzecz jasna, wieczne, ale wystarczaj�co obfite. Tote� Matylda oddawa�a si� swojej najwi�kszej pasji, jak� by�o obserwowanie poci�g�w. Rodzina patrzy�a na ni� jak na niespe�na rozumu, kiedy postanowi�a kupi� sobie liche mieszkanko w starej, dziewi�tnastowiecznej kamienicy tylko dlatego, �e jego okno znajdowa�o si� o kilka krok�w od tor�w kolejowych. A sta� j� by�o, oczywi�cie, na wielki apartament w najlepszej cz�ci miasta, z wszelkimi wygodami, z oknem na miejski park, a nawet pa�ac. Ale Matylda nie oczekiwa�a od �ycia tradycyjnych wzrusze� estetycznych, nie pragn�a wpatrywa� si� ani w szumi�ce platany i topole ani ogl�da� organizowane w pa�acu imprezy ��wiat�o i d�wi�k�. J� poci�ga� poci�g � od lokomotywy, poprzez perony po megafony, 3 zwiastuj�ce nadci�gaj�cy sk�ad. Na �cianie jej mieszkania wisia�y reprodukcje obraz�w belgijskiego malarza Paula Delvaux, kt�ry dzieli� t� pasj�; jego p��tna by�y dziwn� mieszank� wszystkiego, co kojarzy si� z kolej� i erotyzmem. Na obrazach Delvaux cz�sto widzimy nagie kobiety, przechadzaj�ce si� obok lokomotyw, jakby w poszukiwaniu si�y, kt�rej nie dostarczy �aden m�czyzna. Matylda by�a w�a�nie tak� kobiet� z obrazu, cho� belgijski mistrz nigdy jej na swej drodze nie m�g� spotka�. By�a nawet podobna do kobiet z obraz�w Delvaux � blondynka o poci�g�ej, smutnej twarzy, br�zowych oczach, wiecznie wpatrzonych w nieokre�lony punkt na horyzoncie. Matylda tworzy�a ostatnie dzie�o tego malarza, tyle, �e nie na p��tnie, a w rzeczywisto�ci. Ona by�a uczniem w jego szkole, jego epigonem. By�a te� s�siadk� Karola, ale na razie nie znaj� si� � spotkali si� raz na schodach, ale nawet nie powiedzieli sobie �dzie� dobry�. *** Stefan przed niespe�na rokiem zawi�za� ma��e�ski w�ze� z niejak� Cecyli�. Od lat marzy� o tym, by sta� si� m�em tej kobiety, dzieli� z ni�, niczym w filmach i ksi��kach o mi�o�ci, dobre i z�e dnie, chwile pi�kne i ponure. Cecylia da�a mu to, czego chcia�, cho� tylko w cz�ci � ponure dni sta�y si� codzienno�ci� ich zwi�zku. Tote� do�� szybko �w w�ze� zosta� przeci�ty. Cecylia pozosta�a w ich pi�knym mieszkaniu na obrze�ach miasta, natomiast Stefan w wyniku podzia�u maj�tku sta� si� posiadaczem szerokiego �o�a, telewizora oraz stoj�cego wieszaka na ubrania. Skarby te nale�a�o ustawi� w jakim�, cho�by najmniejszym pokoju, wi�c Stefan przyj�� ofert� rodziny pewnej zmar�ej niedawno kobiety i wynaj�� mieszkanie, w kt�rym cieszy�a si� niegdy� �yciem, by z godno�ci� przyj�� decyzj� natury o w�asnej �mierci. Prawd� powiedziawszy � zale�a�o mu w�a�nie na tym, a nie innym mieszkaniu. Czeka�, a� nadarzy si� odpowiednia chwila, by zapyta� w�a�cicieli, czy przypadkiem nie zamierzaj� wynaj��, b�d� sprzeda� ten kawa�ek pod�ogi. I nadarzy�a si� � spadkobiercy poprzedniej mieszkanki natychmiast dokonali ze Stefanem transakcji. Dlaczego to mieszkanie? Stefan mia� swoje powody. �w pok�j mie�ci� si� w niezbyt pi�knej, cho� zabytkowej kamienicy niedaleko stacji kolejowej; tchn�o z niego rado�ci� �ycia i mistyk� �mierci. Stefan sam pomalowa� niewielki pok�j bia�� farb�, zapastowa� zniszczony parkiet i uroczy�cie ustawi� na nim wieszak, ��ko i telewizor. Pok�j, cho� ma�y, nadal wydawa� si� pusty. Nie zrazi�o to Stefana � b�d� co b�d� przysz�o�� nale�a�a do niego, nawet je�li na razie rysowa�a si� w�sk� kresk� na wodzie. Pierwszego dnia po wprowadzeniu si� do owego pokoju kupi� sobie reprodukcj� obrazu nieznanego autorstwa, przedstawiaj�cego Rebek� przy studni. Wkr�ci� �rub� w �cian� � wyda�o mu si� zreszt�, �e przebi� j� na wylot, ale czy to mo�liwe przy tak grubych murach? � i zawiesi� sw�j nabytek. Potem jeszcze kilkakrotnie dokr�ca� �rub�, zmienia� j� na wi�ksz� mocniejsz�. Wkr�tce zdejmie ze �ciany Rebek�, pozostawiaj�c sam� �rub�. Ta �ruba odegra w �yciu Stefana wa�n� rol�... Stefan by� suflerem, pracuj�cym wieczorami na zlecenie. Szuka� zatem bardziej pop�atnego zaj�cia, nawet poza teatrem (nawiasem m�wi�c nigdy nie by� wielbicielem tej muzy). Poza tym by� s�siadem Karola i Matyldy. Widywa� ich na schodach, ale oczekiwa�, �e ka�de z nich b�dzie mu si� k�ania�o jako pierwsze. By� przecie� o wiele lat starszy, co by�o wida� na pierwszy rzut oka. Starszy i zm�czony �yciem � tego te� nie da�o si� ukry�. 4 *** Karol doszed� do centrum na piechot�. M�g� wprawdzie dojecha� autobusem, ale by�y to tylko dwa przystanki, wi�c kupowanie biletu wyda�o mu si� rozrzutno�ci�. Centrum miasta � nie najwi�kszego w kraju, ale z pewno�ci� jednego z wi�kszych � mia�a charakter biurowego city. Sta�o w nim kilka drapaczy chmur, wysokich na trzydzie�ci pi�ter (a i wy�szych), eleganckie hotele kusi�y przyjezdnych efektownymi fasadami i parkingami, pe�nymi najlepszych aut. Karol marzy� o posadzie w jednym z tych biurowc�w, ale na razie musia� si� zadowoli� etatem w ni�szym budynku, zwie�czonym pretensjonaln�, pseudoklasycystyczn� fasad�. By� to miejski teatr � w stolicy wy�miewany, jako prowincjonalna buda, za� tu traktowany, jako �wi�tynia sztuki. Repertuar teatru by� rzeczywi�cie ambitny � grywano tu z r�wnym powodzeniem Szekspira i Racinea co Tennessee Williamsa i Rolanda Topora. Karol piastowa� tu stanowisko ksi�gowego, nie g��wnego wprawdzie, ale jednego z najbardziej zaufanych szefa teatralnych finans�w. Szefowi podoba�o si�, �e Karol traktuje prac� w teatrze niczym posad� w banku czy na gie�dzie. Owszem, tak jak wszyscy pojawia� si� co rano w swym szarym garniturze, ale bardziej, ni� inni przywi�zywa� wag� do detali: mia� lepszy i lepiej zawi�zany krawat, zawsze wypastowane buty i sztywn� od krochmalu bia�� koszul�, do kt�rej zreszt� czasami zak�ada� spinki z malachitowymi oczkami. Starzy pracownicy teatralnej administracji wy�miewali po cichu te przyzwyczajenia Karola, s�dz�c, �e zabiega on o wzgl�dy dyrekcji i awans w najbli�szej przysz�o�ci, ale nie mieli racji. On po prostu przywi�zywa� du�� wag� do prezencji, a poza tym niezwykle podoba�a mu si� pewna m�oda aktorka, o kt�rej zrobi�o si� g�o�no w mie�cie, gdy zagra�a rol� Julii. Gdy tylko mia� na to czas, zakrada� si� za kulisy podczas pr�b i z ukrycia przygl�da� si� grze swojej lubej. Nie znosi� scen, gdy ca�owa�a si� z innym aktorem (a przecie� w �Romeo i Julii� trudno pomin�� sceny mi�osne), ale cieszy� si�, gdy potem wyciera�a z niesmakiem usta. Nie o�mieli� si� jednak podej�� do niej i wyzna� swoich uczu�. *** Wprawdzie najbli�si uwa�ali kolejow� nami�tno�� Matyldy za objaw jakiej� choroby umys�owej, albo emocjonalnego niedowarto�ciowania, a w najlepszym wypadku kaprys zamo�nej panienki, w jej post�powaniu by�o sporo racjonalnej kalkulacji. Odrzuci�a bowiem te uciechy, kt�re przewa�nie staj� si� udzia�em jej r�wie�nic (tak�e obdarzonych spadkami), a wymy�li�a sobie w�asn� drog� do szcz�cia i uczuciowego spe�nienia. Naiwno�ci� by�o twierdzi�, �e lokomotywa uciele�nia�a jej erotyczne marzenia, a nawet je�li to w sensie nie dos�ownym. M�wi�c kr�tko, nie chcia�a k�a�� si� na torach w oczekiwaniu na orgazm pod stalowymi ko�ami rozp�dzonego poci�gu. Ale mia�a przeczucie, �e Delvaux wys�a� w jej stron� jaki� trudny do rozszyfrowania sygna�, �e pokaza� jej drog�, w kt�ra nale�a�o si� uda�. *** Stefan ub�stwia� literatur� kryminaln�. Nie, nie musia�y to by� ksi��ki najwi�kszych tw�rc�w tego gatunku. Kupowa� sobie ka�d� nowo�� z pistoletem, znakiem rozpoznawczym serii kryminalnej na ok�adce, nawet je�li przeczuwa�, �e ksi��ka nie b�dzie arcydzie�em. Najlepszym miejscem do kupowania nie by�y miejskie ksi�garnie, staraj�ce si� handlowa� jedynie literatur� o wy�szych aspiracjach artystycznych, albumami i podr�cznikami, ale kiosk na dworcu kolejowym. 5 Tak wyb�r by� naprawd� dobry. Kioskarz zna� ju� dobrze Stefana i widz�c go, wyci�ga� spod lady jak�� nowo��. Stefan, w miar� mo�liwo�ci rewan�owa� si� biletem do teatru. Stefana w tych ksi��kach nie interesowa�o zako�czenie, czyli w gruncie rzeczy � sama intryga te� nie. By� suflerem i pragn�� podpowiada� bohaterom w najbardziej dramatycznych momentach. W my�lach ratowa� ofiary, a tak�e � i to o wiele ch�tniej � podpowiada� mordercom. Bo wed�ug Stefana zapominali swe role. Wygl�da�o to mniej wi�cej tak: podejd� do niej, nie, nie cofaj si�, zaci�nij d�onie na jej szyi, poczekaj, nie tak szybko, musisz dobrze si� do tego przygotowa�, tak, kciuki wbij w jej kark... Albo: teraz wyci�gnij n�, ale ona nie mo�e go zobaczy�, ukryj go w d�oni, wepchniesz go w jej cia�o, gdy ona rzuci si� na ciebie. Nie, nie, ona nie jest sama, mog� ci� zobaczy�, wyjd� jak najszybciej z pokoju. To by�a m�cz�ca praca, zawsze po jej zako�czeniu Stefan by� ca�y spocony i niezdolny do dalszej lektury. Lubi� wtedy zaparzy� sobie zi� i le��c na kanapie marzy� o lepszym �yciu. Czasami pragn�� by� bohaterem krymina�u, kt�remu kto� podpowiada co ma robi�. *** Pewnego dnia Karol odwa�y� si�. Podszed� do aktorki w teatralnym bufecie, gdy ta zajada�a sa�atk� jarzynow� i powiedzia�: � Pani potrafi pi�knie gra�. Aktorka otar�a usta i bez specjalnego zdziwienia w g�osie odpar�a � Dzi�kuj�, a komu� to si� tak podobam? � Powiedzia�em tylko, �e potrafi pani pi�knie gra� � wyj�ka� speszony Karol. � To znaczy, �e podoba si� panu moja gra, a nie ja sama? � W�a�ciwie... � pocz�tkowo nie wiedzia� co odpowiedzie�, ale szybko odzyska� rezon. � M�wi�c prawd� i jedno i drugie. � Mam na imi� Karina � poda�a mu r�k�, daj�c wynios�ym u�miechem do zrozumienia, �e powinien by� przedstawi� si� jako pierwszy. � Aha... � odpar�. Postanowi� zagra� rol� cynika, kt�ry nie dba o formy i nie przedstawia� si�, cho� zdawa� sobie spraw�, �e ta rola nie zaprowadzi go tam, gdzie chcia�by si� znale��. Ale w�a�ciwie gdzie to by�o? Czy stacj� przeznaczenia mia�oby by� jej ��ko? � Mam na imi� Karina � powt�rzy�a i ostentacyjnie spojrza�a w stron� sa�atki. � Czy smaczna? � Jada�am lepsze, ale ta jest ca�kiem zno�na. Ma tylko za du�o cebuli i m�j partner na scenie b�dzie si� znowu z�o�ci�, �e ca�uj� si� z nim po cebuli. Bo wie pan, niby to wszystko na niby, ale jednak ca�ujemy si� tak, jak w �yciu. Wygra�a t� rund�. Karol nie m�g� powiedzie�, na przyk�ad, �e pieni�dze teatru, kt�re podlicza, s� w gruncie rzeczy jego w�asno�ci�, i je�li ona si� zgodzi, to teraz b�dzie si� ca�owa�a z Karolem. Uznaj�c si� wi�c za pokonanego, wyci�gn�� r�k� w jej stron� i o�wiadczy�: � Jestem Karol. A ona na to: � Wiem, bo kiedy� pa�ski szef zawo�a� za panem: panie Karolu, dlaczego ma pan dzisiaj nie wypastowane buty? A on: � Ja te� wiem, �e pani ma na imi� Karina. Od dawna to wiem. 6 *** W ko�cu los ich zetkn��. W starej windzie kamienicy. Winda, wioz�ca Stefana i Karola na trzecie pi�tro, za� Matyld� na czwarte, ni z tego ni z owego stan�a mi�dzy pi�trami. Uwi�zieni pasa�erowie pr�bowali wszelkich praktyk magicznych, takich jak walenie pi�ci� w przyciski i zakl�cia, by w ko�cu da� za wygran�. Zadzwonili do po dozorc�. Ten zjawi� si� po kilku minutach i obieca� natychmiast sprowadzi� mechanika, kt�ry umie przywr�ci� do dzia�ania niemal stuletni� wind�. Z pocz�tku rozmowa wygl�da�a mniej wi�cej nast�puj�co: � Pani z kt�rego pi�tra? Z czwartego? Ja z trzeciego, aha, pan te� z trzeciego? Tak, wydaje mi si�, �e ju� pana gdzie� widzia�em. By� mo�e, by� mo�e, mogli�my si� spotka� na klatce schodowej. Ja tu mieszkam od niedawna, zaledwie kilka dni. Pan te�? O, i pani tak�e? To zabawne, wszyscy sprowadzili�my si� tutaj tego w tym samym tygodniu, tylko w r�nych dniach. No, to si� zdarza, w�a�ciwie to nic nadzwyczajnego, ludzie musza si� kiedy� wprowadza�. I wyprowadza�, rzecz jasna. Mam na imi� Stefan. A ja Karol. A ja Matylda. P�niej umilaj� sobie czas pogaw�dk� o swoim �yciu zawodowym. � Ja w�a�ciwie niczego nie robi�. By�am kiedy� konduktork� w ekspresie, zawsze pragn�am m�c prowadzi� lokomotyw�, ale panowie rozumiecie, mizoginizm, antyfeminizm. Teraz odpoczywam. Jak uznam, �e nadszed� m�j czas, p�jd� do pracy. � A ja jestem suflerem... � Tak, a w jakim teatrze? � W Miejskim. � To znaczy u konkurencji! Ja pracuj� jako ksi�gowy w Popularnym, imienia J�zefa Trappa. � Aha, bardzo mi mi�o pozna� koleg� po fachu. To znaczy do pewnego stopnia po fachu; wprawdzie pa�ski zaw�d jest nie do ko�ca zwi�zany z dzia�alno�ci� artystyczn�, ale bez pana nie by�oby tej dzia�alno�ci. � A czy sufler to zaj�cie artystyczne? � O, r�nie o tym m�wi�. To jest taki artyzm bis, je�li mo�na to tak okre�li�. Czy lubi pan swoja prac�? � Pyta pan o ksi�gowo��, czy teatr? Bo je�li chodzi o to drugie, to ja raczej nie jestem jako� przywi�zany do konkretnego miejsca. R�wnie dobrze m�g�bym by� ksi�gowym, bo ja wiem, w banku czy w kancelarii prawniczej. � A w domu pogrzebowym? � Nigdy o tym nie my�la�em, nie bra�em takiej mo�liwo�ci pod uwag�. Chocia�, jak to m�wi�, pieni�dze nie �mierdz�. � Prosz� mi wierzy�, w zak�adzie pogrzebowym te� nic nie �mierdzi. Po wyj�ciu z windy, Karola d�ugo dr�czy�a my�l, �e Stefan i Matylda tylko udawali nieznajomych. Wygl�dali na ludzi, kt�rzy gdzie� kiedy� si� spotkali, by� mo�e spotkanie to zaowocowa�o czym� wa�nym dla obojga, ale skrz�tnie skrywanym przed reszt� �wiata. � Bzdura � powiedzia� sam do siebie, gdy ju� wszed� do mieszkania � Gdyby si� znali, nie przedstawialiby si� sobie. Darowali by sobie taki cyrk. 7 *** � Dali si� nabra�, dali si� nabra� � roze�mia�a si� sama do siebie Matylda. � Z jednej strony wiedz�, �e mam co� wsp�lnego z kolej�, a z drugiej nawet im nie przyjdzie do g�owy, o co tak naprawd� chodzi. Potem podesz�a do okna w oczekiwaniu na przejazd poci�gu: za dziesi�� minut b�dzie przeje�d�a� towarowy. I Matylda nie pomyli�a si� � w wyznaczonym czasie pod jej oknem przedefilowa� wspania�y sk�ad, przewo��cy skroplony butan � razem dwadzie�cia wagon�w. Zatrzyma� si� pod semaforem: czeka� na Intercity z X do Y, je�li Intercity si� sp�ni, co wcale nie jest rzadko�ci�, towarowy mo�e posta� nawet kilkana�cie minut. Matylda powoli zrzuci�a sukienk�, odpi�a stanik i pozby�a si� majtek. Na �cianie po przeciwnej do okna stronie wisia�o olbrzymie lustro; widzia�a w nim nie tylko siebie, ale r�wnie� torowisko, i wszystko co si� na nim znajdowa�o. Tak, by�a kobiet� Delvaux, w jej nago�ci by� erotyzm, ale te� uleg�o�� i pokora wobec si�y, kt�r� symbolizowa� poci�g. Ale gdyby lokomotywa mia�a dusz�, serce i oczy, Matylda sta�aby si� jej obsesj�, by�aby kim� o kim si� marzy gdzie� na dalekiej trasie i zawsze wraca pod to samo okno. Matylda prowadzi�a pami�tnik, w kt�rym � gdy Intercity przerwa� intymn� chwil� � tego dnia zapisa�a: Jestem szcz�liwa, ale nie wiem, czego naprawd� pragn�. Poci�g wywo�uje we mnie zauroczenie, ale jak doprowadzi� do spe�nienia tej nami�tno�ci? Czasem my�l�, �e to wszystko bzdura, �e jestem wariatk�, kt�rej nikt by nie zrozumia�. Kto wie, mo�e i sam Delvaux uzna�by mnie za szurni�t�? Nie ma w�tpliwo�ci � jestem szurni�ta, ale dobrze mi z tym, czuj�, jak ta gra mnie wci�ga i wiem, �e jej koniec mo�e by� burzliwy. Ale przecie� nie rzuc� si� pod poci�g. Zreszt� kto to wie? Pode mn� mieszka niejaki Karol. Chce od �ycia czego� extra, ale nie wie czego. Rzuca has�ami � ksi�gowo��, finanse, banki, ale to robi wra�enie tylko na nim samym. Je�li nie uda mu si� zrealizowa� swoich marze�, mo�e sta� si� niebezpieczny. O drugim facecie, drogi pami�tniku, niczego nie napisz�. Sam wiesz dlaczego. *** Stefan goli� si�. U�ywa� do tego brzytwy. Jego ojciec, fryzjer z ma�ego miasteczka nie uznawa� ani jednorazowych �yletek, ani elektrycznych maszynek, a jedynie brzytw�. Stefan chcia� zosta� kim� wi�cej ni� ma�omiasteczkowym golibrod�, ze swoim ojcem zgadza� si� jedynie w niewielu sprawach, ale golenie si� brzytw� by�o rytua�em niemal atawistycznym. Brzytwa by�a w nim, by�a cz�ci� jego to�samo�ci. Kocha� jej d�ugie ostrze i to, �e by�a podobna do no�a. Mia� nawet brzytw� do krojenia chleba i w�dlin, cho� u�ywa� jej niezmiernie rzadko. Nie by� psychopat� a jedynie tradycjonalist�. Wkr�tce mia� i�� na pr�b� do teatru by podpowiada� teksty, kt�rych nie lubi�, kt�rych wr�cz si� brzydzi�. Brakowa�o w nich �ycia, nie wywo�ywa�y tego dreszczyku emocji, jakie odczuwa� b�d�c suflerem bohater�w krymina��w. W teatrze szepta� do aktorki: ja te� ci� kocham najdro�szy. Jakby nie by�a w stanie zapami�ta� tego idiotycznego zdania. A do aktora: najdro�sza, tyle lat czeka�em na te s�owa. Czy b�dziemy ju� zawsze razem? I do niej: to zale�y tylko od nas I do niego: W �yciu nie wszystko jest takie proste I do niej: czy�by� kogo� ju� mia�? 8 I do siebie: A c�e�, kurwo, my�la�a, �e przez te wszystkie lata onanizowa�em si�? *** Wierni uczniowie Freuda nie uwierz�, �e niezwyk�a nami�tno�� Matyldy wzi�a si� z niczego. Nie mo�na � powiedz� � pokocha� poci�g�w, ot tak, bez �adnego powodu, nawet je�li chodzi tu o poci�gi artystyczne, wr�cz metafizyczne. Trudno sobie wyobrazi�, by wielbiciel malarstwa Leonarda da Vinci, a szczeg�lnie jego �Ostatniej Wieczerzy� czu� wzmo�ony g��d na widok tego dzie�a, �e najwi�kszym walorem tego fresku b�dzie dla niego jedzenie samo w sobie. Tak samo z Matyld� i �rodkami transportu (bo malowa� te� tramwaje) Delvaux. By� mo�e nieco �wiat�a na t� p�omienn� sk�onno�� rzuci fragment pami�tnika, jaki jeszcze rok temu prowadzi�a Matylda. Oto zapiski z 25 lipca 1995 roku. �Nareszcie przyszed� od niego list. Pisze, �e wszystko idzie po jego my�li, a nawet znacznie lepiej, �e Nowy Jork to miasto wielkich mo�liwo�ci � tak zreszt� jak si� spodziewa� � i z pewno�ci� uda mu si� tam osi�gn�� sukces. Pisze, �e przes�uchiwano go (ale nie na policji, ha, ha!) w kilku klubach, i paru facet�w powiedzia�o, �e jest naprawd� dobry. �e gra prawie tak, jak Joshua Redman albo wr�cz David Sanborn, i, kto wie, mo�e wkr�tce pod��y ich �ladem. A ci faceci, kt�rzy go chwal� to ju� niejednego s�yszeli, kilku z nich ma nawet ca�kiem znane nazwiska � jaki� Miller czy Mailer, Rosenblath, Jackson czy Johnson... Tak czy inaczej Jacek jest pe�en optymizmu, pisze, �e Nowy Jork jest osza�amiaj�cy, wie�owce wy�sze ni� si� spodziewa�. 30 sierpnia 1995 roku. �Dzwoni� do mnie � przeprasza�, �e nie pisa�, ale nie mia� czasu. Mia� jaki� dziwny g�os � twierdzi, �e to od dmuchania w saksofon, �e tam si� to robi o wiele intensywniej, ni� u nas. Ale wszystko jest O.K. � gra w jazzowych klubach w East Village. Wczoraj mia� koncert w Izzy Bar, jutro wyst�pi w Nuyorican Cafe. M�wi, �e w East Village � tam mieszka � jest sporo Polak�w, Ukrai�c�w i Irlandczyk�w, ale on woli �yd�w. �ydzi rz�dz� show biznesem i on chcia�by porobi� sobie w�r�d nich znajomo�ci. Ginsberg by� �ydem a ca�e East Village, cho� ten Ginsberg ju� nie �yje, ca�y czas go wspomina. W�a�ciwie Ginsberg nie umar�, jest go wsz�dzie pe�no, by� mo�e jutro wpadnie na koncert. Sprawdzi� � kto to by� Ginsberg. Czy Jacek nie za�ywa narkotyk�w?� Bo�e Narodzenie 1995 roku. �Jacek nie pisa� do mnie przez kilka miesi�cy. W ko�cu zadzwoni�. M�wi, �e gdybym mia�a e�mail to by�oby mu �atwiej, bo to tylko si� klika mysz� i ju� mog� w swoim komputerze przeczyta� list. A ja nie mam komputera. On pewnie te� nie, tylko tak si� chwali. Mia� przys�a� zdj�cia z koncertu, ale nie przys�a�. M�wi, �e nie mia� kogo poprosi� o zrobienie zdj�cia, A zreszt� gra� kr�tko, przed jakim� znanym murzy�skim raperem. W jego g�osie wyczu�am, �e ju� nie ma tego entuzjazmu co na pocz�tku pobytu w Ameryce. Spyta�am kiedy zamierza wr�ci�. Zdenerwowa� si� � powiedzia�, �e przyjecha� po pieni�dze i s�aw�. �yczy� mi wszystkiego najlepszego�. Kwiecie� 1996 roku. �Wiosna. Resztki �niegu sp�yn�y do rzeki i rzek� si� sta�y. Dzwoni� Jacek. M�wi�, �e w Ameryce mo�na robi� karier� w takiej dziedzinie, w jakiej si� aktualnie chce. On wyje�d�a na Floryd�. By� mo�e b�dzie gra� free jazz z muzykami kuba�skimi. A by� mo�e zainteresuje si� czym� innym, kto wie � mo�e �yciem duchowym? Czy on przypadkiem nie chce wst�pi� do jakiej� sekty? Tak czy inaczej nie chce wraca�. Kiedy go spyta�am, czy nadal mnie kocha, i czy 9 rozumie, �e dziewczyna w moim wieku potrzebuje kogo� przy boku (i nie tylko boku) odpar�, �e oczywi�cie, kocha mnie nadal, cho� rozumie moje rozterki. Oj dziwnie to zabrzmia�o, czeka�am a� mi zaproponuje, abym sobie kogo� znalaz�a na czas jego nieobecno�ci. Jeste�my wszak lud�mi nowoczesnymi�. Czerwiec 1996 roku. �Bo�e, Bo�e, Bo�e. On UMAR�!!! Uton�� w tym pieprzonym oceanie. Napisa� do mnie list jego przyjaciel Henry (Amerykanin polskiego pochodzenia) i wyja�ni� jak to si� sta�o. P�yn�li �odzi� na Merliny, przysz�a wichura, sztorm wywraca� wszystko, co znalaz�o si� na falach. Henry mia� ko�o ratunkowe, Jacek nie mia�... A ja g�upia idiotka my�la�am, �e zostawi� mnie dla jakiej� innej kobiety. Biedy Jacek, nie zrobi� kariery saksofonisty. Zw�oki nie zostan� sprowadzone do kraju. Podobno na chwil� przed katastrof� powiedzia�, �e jakby co, to pragnie, aby jego cia�o spalono i rozrzucono nad oceanem�. Listopad 1996 roku. �On �yje. Moja przyjaci�ka widzia�a go w Nowym Jorku. Zadzwoni�a do mnie z t� wiadomo�ci�. Ma kogo�. Nigdy nie wr�ci. T� swoja �mier� zmy�li�, �eby si� ode mnie uwolni�. Nie mia� odwagi zadzwoni� i powiedzie� mi prawd�. Poza tym chcia� stworzy� sobie legend�, kt�ra b�dzie dla mnie religi��. Po telefonie od przyjaci�ki Matylda nie wiedzia�a co z sob� zrobi�. Ani si� nie cieszy�a z powrotu �zmar�ego� mi�dzy �ywych, ani nie rozpacza�a z powodu jego zdrady. Przez wiele godzin wa��sa�a si� po mie�cie. Nie wiedzie� czemu zanios�o j� na dworzec kolejowy. I wtedy zobaczy�a jak na peron wtacza si� majestatyczna lokomotywa. Wyobrazi�a sobie, �e to z ni� zdradzi� j� Jacek, �e to jej gigantycznego, �elaznego cielska zapragn��, �e to dla niej od dzi� b�dzie gra� na saksofonie. A ona � lokomotywa � nieczu�a na jego zaloty i wdzi�ki zlekcewa�y t� mi�o��. I jego gr�... *** Nad ranem Karol spostrzeg�, �e jego pi�kne zabytkowe lustro ma now� rys� p�kni�cia. Rysa ta, przypomina�a drobny potok p�yn�cy ku wielkiej rzece, czyli istniej�cej ju� rysie. Na ile poprzednim razem Karol poprzesta� na konstatacji, �e lustro p�k�o prawdopodobnie w nocy, na tyle teraz zaniepokoi� si�. Co si� dzieje? � pomy�la� � przecie� takie solidne lustro nie ma prawa p�ka� samo z siebie. Ale po chwili problem przesta� istnie�; b�d� co b�d� Karol nie by� szklarzem a ekonomist� (nawet cho�by ekonomist� teatralnym) i nie zna� si� na obyczajach szk�a. Wiedzia�, �e drobnostkami nie nale�y si� przejmowa�. �al mu tylko by�o tego, �e obiekt jego dumy � a lustro takim w�a�nie obiektem by�o � prezentuje si� coraz gorzej. Pal jednak diabli lustro, je�li za chwil� znowu b�dzie m�g� zobaczy� kobiet� swych westchnie� � aktork� Karin�. � A je�li uda mi si� j� �ci�gn�� do domu � rozmarzy� si� � i ona zapyta mnie, dlaczego mam p�kni�te lustro, to odpowiem: �na twoim miejscu zapyta�bym, co to za lustro, z jakich czas�w pochodzi, czy przypadkiem nie wisia�o w jakim� pa�acu?� A ona zapyta: �No, a co to za lustro?� I odpowiem: �Biedermaier, wisia�o w domu moich dziadk�w�. W teatrze od razu natkn�� si� na Karin�; bieg�a korytarzem i na widok swojego nowego znajomego machn�a r�k�, tak, jakby nie wiedzia�a z kim si� wita. Ale kilka godzin p�niej, w 10 porze obiadowej, spotkali si� w bufecie � by�a znacznie spokojniejsza ni� rano, z wyra�na satysfakcj� poch�ania�a roastbeef z sa�atk� warzywn�. Karol, przysiad�szy si� do niej, jad� specjalno�� zak�adu: flaki na gor�co. � Nie przywita�a� si� ze mn� rano, nie odpowiedzia�a� �cze�� � Karol nie m�g� si� zdecydowa�, czy ton jego g�osu powinien by� powa�ny, czy raczej �artobliwy. Tak na wszelki wypadek pomiesza� oba tony, w jeden niewyra�ny. Potraktowa�a go jak rozkapryszonego dzieciaka, kt�remu oczekuje na co� wi�cej, ni� mu si� nale�y. � Daj spok�j, przecie� pomacha�am ci r�k�... � odpar�a. � Ale tak, jakby� macha�a do pasa�er�w przeje�d�aj�cego poci�gu. Ma�e dzieci na wsi uwielbiaj� wychodzi� na nasyp kolejowy, �eby pozdrowi� poci�g. A to przecie� tak, jakby macha�y do lokomotywy. � Karol czu�, �e m�wi o wiele wi�cej ni� potrzeba, ale nie m�g� powstrzyma� s�owotoku. � Owszem, pomacha�a�... Pewnie masz to we krwi: co wiecz�r machasz do ludzi, mam na my�li tych na widowni, kt�rych wcale nie znasz, kt�rzy nic ci� nie obchodz�, kt�rzy dla ciebie nie istniej�. Tak � klaszcz�, sk�adaj� ci ho�d, ale maj� racj� bytu jedynie jako produktorzy d�wi�ku; to nawet nie s� poszczeg�lne maski � bo pod mask� mo�e co� tam si� kryje � ale �ciana poklasku, taka zaprogramowana szafa graj�ca. Karina popatrzy�a na niego, jak na wariata, nawet odruchowo cofn�a si� nieco do ty�u, wbijaj�c si� w oparcie krzes�a. � Czy co� ci� Karolku boli? Czy co� nie zgadza si� w bilansie? Ju� mia� na ustach odpowied�: �Kl�ska mojego bilansu jest twoj� kl�sk�. Nie b�dzie wyp�aty, nie b�dzie pi�knych stroj�w, ekskluzywnych restauracji, drogich narkotyk�w�. Zdoby� si� jedynie na kr�tkie � �artowa�em, przecie� wiem, �e mi pomacha�a�. Potem jedli w zgodzie wymieniaj�c u�miechy i ma�o wa�ne uwagi o pogodzie i kierownictwie teatru. Wreszcie zapyta� j�: � Wydajesz si� jaka� niespokojna, dlaczego? � A to wida�? � No, pewnie, ca�a jeste� wype�niona jak�� z�� energi�. I wiem, �e teraz nie grasz przede mn�. Sta�o si� co�? Westchn�a: � i tak i nie. Dosta�am now� rol� w bardzo dziwnej sztuce. W�a�ciwie to jest adaptacja ma�o znanej powie�ci. Przeczyta�am j� i nie jestem zachwycona, szczeg�lnie moj� rol�. � Opowiesz mi, o co w niej chodzi? � Je�li masz chwil� czasu to pos�uchaj. Rzecz toczy si� pod koniec ubieg�ego stulecia. To znaczy, tak mi si� wydaje, bo czas akcji nie jest podany przez autora. S� karety, ale s� te� prace nad pierwszym silnikiem parowym. M�czy�ni chodz� w cylindrach, panie w obszernych sukniach do kostek, jedyn� form� masowej rozrywki s� koncerty w muszli koncertowej. Strauss, Rossini, Mahler... A mimo to ca�y czas ci si� wydaje, �e na niebie zaraz pojawi si� samolot odrzutowy. Takie pomieszanie z popl�taniem jak w �Wyspie Pingiwn�w� Anatola Francea. G�own� bohaterk� tej powie�ci jest dziewczyna, kt�r� porzuci� narzeczony. Byli ju� po s�owie, za kilka dni mia�y si� odby� zar�czyny, a dalej wszystko zgodnie z rytua�em: �lub, mn�stwo dzieci, wyszywanie makatek, herbatka z m�em i rodzin� co niedziel�, msza co niedziel�, potem cicha �mier� w otoczeniu najbli�szych. Ale narzeczony znika... � I nie pojawia si� wi�cej? � Poczekaj, wszystko w swoim czasie. Znika; nieszcz�sna narzeczona nie chce uwierzy� w to, �e zosta�a po prostu porzucona, zdradzona. Wierzy, �e zosta� porwany, albo, �e przytrafi�o mu si� najgorsze � �e nie ma go w�r�d �ywych. Mijaj� lata. Co pewien czas do dziewczyny, a w�a�ciwie ju� dojrza�ej kobiety docieraj� wiadomo�ci, �e by� mo�e on jednak �yje: a to kto� widzia� jego cie� na murze domu, a to kto� widzia� jego p�aszcz w karczmie. Ale tak naprawd� nic o nim nie 11 wiadomo. Nasza bohaterka nie wychodzi za m��, nie szuka �adnych mi�osnych przyg�d. Jest mu dalej wierna. By� mo�e, gdyby wiedzia�a z ca�� pewno�ci�, �e najzwyczajniej wzgardzi� jej mi�o�ci�, da�aby si� komu� uwie��. Ale takiej pewno�ci nie ma. Jej �ycie to najbardziej surowa regu�a zakonna � ubiera si� wy��cznie w ciemne stroje, unika zabaw, rzadko si� �mieje, niech�tnie s�ucha dowcip�w, czyta Pismo �wi�te. Przez pewien czas jej rodzice staraj� si� j� przywr�ci� do normalnego �ycia; umieraj� nie osi�gn�wszy tego celu. Kobieta zostaje na �wiecie niemal sama � czasem odwiedza j� dalsza rodzina, czasem przypomina sobie o niej jaka� dawna przyjaci�ka. I wreszcie � po dwudziestu latach od czasu znikni�cia jedynego m�czyzny w jej �yciu, pojawia si� oczekiwana wiadomo��. Ale jest to z�a wiadomo��. Przynosi j� przyjaci�ka z lat m�odo�ci, kt�rej nie widzia�a przez wiele lat. Owszem, spotka�a go, powiedzia� jej prawd�: porzuci� sw� narzeczon� dla innej kobiety. Ale okaza�o si�, �e by� tylko kaprysem dla nowej kochanki i wkr�tce (oczywi�cie owo �wkr�tce� oznacza�o kilka lat) zosta� bez niej. Nie mia� ju� powrotu do dawnego �ycia, uda� si� wi�c gdzie� za morze, aby zacz�� wszystko od pocz�tku. � I uda�o mu si�? � Tego ju� przyjaci�ka naszej bohaterki nie wiedzia�a; on wyjecha� po ich spotkaniu. � To musia� by� straszny cios dla wiernej narzeczonej. B�d� co b�d� zmarnowa�a dla niego tyle lat... � Swoje najlepsze lata, a tym samym ca�e swoje �ycie. Postanowi�a wi�c jego reszt� po�wi�ci� nienawi�ci. Nie, nie pragn�a zemsty; po prostu jej religi� sta�a si� nienawi�� wobec dawnego kochanka. Zamiast modlitwy o jego szcz�liwy powr�t, jak� zmawia�a do tej pory ka�dego ranka i ka�dego wieczora, szepta�a s�owa nienawi�ci. A potem zrozumia�a, �e szept jej nie wystarczy, �e musi t� nami�tno�� wyra�a� krzykiem. Wychodzi�a wi�c w pole, w pobli�e tor�w kolejowych, aby tam da� upust nienawi�ci. Kiedy przeje�d�a� poci�g krzycza�a najg�o�niej � i tak nikt jej nie s�ysza�. Wyobra�a�a sobie, �e ko�a lokomotywy mia�d�� zdrajc�. � My�lisz, �e rzeczywi�cie tego mu �yczy�a? � S�dz�, �e nie. Kobieta potrafi nienawidzi� kochaj�c, i kocha� nienawidz�c. Widok poci�gu by� po prostu lekarstwem dla jej duszy. � Tak si� ko�czy sztuka? Czy mo�e ona sama rzuca si� pod poci�g? � To by�oby banalne. Rzecz ko�czy si� inaczej. Pewnego razu, gdy poci�g zwalnia, udaje jej si� wskoczy� do jednego z wagon�w i odje�d�a w sin� dal. Pozostawi�a za sob� dawne �ycie, razem z jego dorobkiem i bez grosza przy duszy, w swej czarnej sukience odzyskuje wolno��. � Tak si� ko�czy? Przecie� to dopiero pocz�tek! � Owszem, dlatego powiedzia�am, �e sztuka jest dziwna. A moja rola nieco nijaka. *** � Czy by� Pan kiedy� z prostytutk�? Karol z najwy�szym zdumieniem spojrza� na Stefana. Cz�owiek, kt�rego prawie nie zna pyta go o takie rzeczy. Przyszed� przed chwil�, ledwie powiedzia� �dzie� dobry�, spyta� �czy mog� wej�� i ju� od razu chce rozmawia� o kontaktach z prostytutkami. A przecie� on � Karol, prostytutki zna tylko z film�w. � Nie bardzo wiem, o co panu chodzi... � A co tu wiedzie�? � zdziwi� si� Stefan. � Pyta�em, czy kocha� si� pan z kobiet� za pieni�dze. � Nie... chyba nie � odpowiedzia� Karol, wstydz�c si� tego, i� nigdy nie zakosztowa� szcz�cia, jakie daj� p�atne kochanki. 12 � Chyba, czy na pewno nie? � A czy to ma jakie� znaczenie? � Oczywi�cie � Stefan roze�mia� si� lubie�nie. � Nie mo�na si� z kim� �chyba kocha�. Albo pan zap�aci� kurwie i skorzysta� z jej wdzi�k�w, albo tylko pan o tym marzy�. Ale marzenie si� nie liczy. � Dlaczego uwa�a pan, �e by�em z tak� pani�, albo o niej marzy�em? Nie bierze pan pod uwag� mo�liwo�ci, �e w og�le to mnie nie interesuje? By� mo�e kobieta, z kt�r� jestem, czy by�em kiedy�... � A ma Pan kobiet�? Karol czu�, jak jego twarz nap�ywa krwi�, a �ci�ni�te pi�ci a� dr��. Nie spodziewa� si� po swym s�siedzie takich pyta�, przynajmniej nie podczas pierwszej wizyty. � Mi�o mi, �e pan mnie odwiedzi�. Czy mog� w czym� pom�c? � wycedzi� przez zaci�ni�te z�by. � Chyba nie mo�na tego traktowa� w kategoriach pomocy. Po prostu przyszed�em si� przedstawi�. Wiem, wiem � poznali�my si� ju� w windzie. Ale prawdopodobnie sp�dzimy w pobli�u siebie najbli�sze lata, wi�c pomy�la�em, �e powinni�my nawi�za� bli�sz� znajomo��. Mam wra�enie, �e moje pytanie niezbyt panu si� podoba�o, ale prosz� mi wierzy� � dok�adnie przemy�la�em moj� wizyt� u pana. Pomy�la�em sobie, �e zaczn� rozmow� od jakiego� mocnego akcentu. Tak, jak w kinie, albo w teatrze, a przecie� obaj jeste�my lud�mi teatru. Niech pan sobie wyobrazi tak film: dw�ch facet�w, kt�rzy nigdy si� przedtem nie widzieli, siedz� obok siebie przy barze. Neonowe reklamy, �wiec�ce na fioletowo pod sufitem, g�sty papierosowy dym, gdzie� z graj�cej szafy dobiega muzyka Coltranea. Sto�ki uwieraj� ich dupy, piwo si� ko�czy, wentylator sm�tnie tnie rozgrzane powietrze ponad ich g�owami. Czyli, albo trzeba i�� do domu, albo kogo� pozna�. Jeden z nich odwraca si� wi�c do drugiego i pyta... � Czy by� pan kiedy� z prostytutk�? � domy�li� si� Karol. � �wietnie � twarz Stefana rozpromieni�a si� � tak w�a�nie zapyta�. Tym bardziej, �e na scenie obok ta�czy�a pi�kna tancerka. Niby tancerka to nie prostytutka, ale jej taniec ma przecie� wywo�a� po��danie m�czyzn. I ten drugi co� tam opowiada, mam nadziej�, �e inaczej ni� pan, i nawi�zuje si� dialog. � A pan, jako sufler podpowiada? � Ach, w tym filmie nie jestem suflerem, ale aktorem. I nikt mi nie podpowiada; znam swoja rol�. Zagramy? � Chcia�bym wiedzie�, co to za film... � Powiedzmy, �e krymina�, ale w�tek romansowy jest r�wnie wa�ny. � Dobrze � Karol uzna�, �e wypraszanie nieco natr�tnego go�cia nie ma ju� sensu, a rozmowa sta�a si� zabawna � gramy. Teraz moja kwestia: � nie, nigdy nie by�em z kurw�. Boj� si� chor�b zaka�nych. � My�li pan o chorobach zaka�nych, gdy w gr� wchodzi szcz�cie? � Pan tych par� ruch�w spoconym ty�kiem uwa�a za szcz�cie? Szcz�cie jest gdzie indziej. Mo�e w szumie traw, mo�e w �piewie ma�ego ptaszka na ��ce, mo�e w podmuchach morskiej bryzy... � Pan... pieprzy. Pan albo si� upi�, albo nie mo�e si� upi� i cierpi. Przecie� widzia�em, jak pan po�era� wzrokiem t� tancerk� � odda�by pan wszystko za dotyk jej r�ki, Gdyby zgodzi�a si� panu obci�gn��... 13 � Stop!!! Nie gramy w wulgarnym pornosie, tylko w dobrym filmie � oburzenie Karola by�o autentyczne. Ale Stefan zby� jej lekko drwi�cym u�miechem. � Zgadza si�, gramy w dobrym filmie. Ona przecie� panu nie obci�gnie. Nikt panu nie obci�gnie. Erotyzm w naszym filmie ograniczy si� jedynie do tej sm�tnej rozmowy w barze. Niech pan wi�c nie wychodzi z roli i odpowiada jak bohater filmowy. Co to ja m�wi�em? � M�wi� pan: gdyby zgodzi�a si� panu obci�gn��... � W porz�dku. Scena druga, uj�cie trzecie. Gdyby zgodzi�a si� panu obci�gn��, umar�by pan ze szcz�cia. Niespe�nionego szcz�cia � na tym polega pa�ski dramat. � Dziecko z pana. Mnie s�owa nie ruszaj�. Nie jestem nawet pewny, czy ruszy�oby mnie, gdyby mi wzi�a mojego... no, nie, nie mog� tego wym�wi�, ale niech panu b�dzie � mojego, hm, cz�onka, do ust. Ja, prosz� pana, wierz� tylko w m�sk� przyja��! � Peda�! � Pan mnie �le zrozumia�! Wcale nie to mia�em na my�li... � Oj, s�siedzie, chyba nie p�jdziemy razem na dziewczynki. � Panie Stefanie, przecie� m�ska przyja�� wcale nie musi oznacza� seksu mi�dzy dwoma osobnikami tej samej p�ci. Ta przyja�� to cho�by braterstwo broni! � Peda� i to na dodatek militarysta. � Co!? � Ju� dobrze, �artowa�em. Kontynuujemy? � Niech panu b�dzie, ale film zbli�a si� ju� do ko�ca. Powiedzia�em, �e wierz� w mi�o�� m�sk�, a pan mnie nie obra�a, nazywaj�c peda�em. � I odpowiadam panu: owszem, ja te� wierz� w mi�o�� m�sk�. Ale to nie ma nic do rzeczy. Nigdy pan nie by� z prostytutk�, bo pan si� boi syfa. I wiele pan traci. Bo kurwy s� spragnione mi�o�ci, wielkiej, prawdziwej. Je�li nie b�dzie ich pan t�uk� po mordach i upokarza� jak�� haniebn� form� seksu, na przyk�ad biczowaniem, to one potrafi� si� odwzajemni�. � Jasne, wielkim, niepohamowanym syfem! Syfem nieujarzmionym, syfem pot�niejszym ni� letnie gradobicie. Pan jest po prostu naiwny. � A pan nie jest romantyczny. Ale to mo�e i dobrze, ja te� nie. Karol poczu�, �e robi mu si� niedobrze od wyst�p�w w tym dziwnym filmie. Postanowi� go zako�czy�, bo tancerka, kt�ra niby wyst�powa�a na scenie baru przybra�a niemal realn� posta�, Karol rozpozna� jej twarz � to by�a Karina. Ta sama Karina, kt�ra kilka godzin wcze�niej opowiada�a mu tre�� sztuki o dziewczynie, porzuconej przez kochanka. Teraz Karina ta�czy�a w obskurnej tancbudzie i ta�cz�c bezwstydnie pyta�a: obci�gn�� ci? Nie, przecie� ta tancerka nie mia�a nic wsp�lnego z obiektem jego westchnie�. Obiekt by� �wi�ty, nawet je�li kiedy� tam nieco naruszony. � A pan, panie Stefanie, by� kiedy� z prostytutk�? � Tak, to znaczy � nie. Dziwi si� pan, prawda? Zaraz to panu wyt�umacz�. Poszed�em do ��ka z kobiet�, kt�ra utrzymywa�a, �e robi to za pieni�dze, ale wkr�tce okaza�o si�, �e jest socjologiem, robi�cym badania na temat prostytutek, a w�a�ciwie ich klienteli. � I co? No, wie pan, co mam na my�li? Dosz�o do czego� powa�niejszego? � Nie, nie za pierwszym razem. By�em jej pierwszym �klientem� i mia�a opory. Kilka miesi�cy p�niej wzi�li�my �lub. � To znaczy, �e ma pan �on�? � Nie. Wkr�tce mia�em do�� jej bada�, kt�re przeprowadza�a gdzie tylko si� da�o i oczywi�cie z kim tylko si� da�o. Rozumiemy si�? 14 � Prosz� mi wybaczy� szczero��, ale pan mi chyba jakie� bzdury opowiada. � Zna pan ten cytat, �e s� na niebie i ziemi rzeczy, o kt�rych si� nie �ni�o filozofom? � Znam. � Wi�c niech pan uwierzy, �e to bardzo m�dre s�owa. Kiedy si� znowu spotkamy � tym razem zapraszam do siebie � opowiem panu ci�g dalszy tej historii. Za Stefanem zamkn�y si� drzwi. *** Matylda patrzy�a na sw�j pami�tnik z niesmakiem � by�y w nim rzeczy, z kt�rymi nigdy nie podzieli�aby si� z nikim. Nie tylko si� ich wstydzi�a, ale wr�cz budzi�y jej za�enowanie. By�a w nim jego zdrada, by�a jej naiwno��, jej s�abo��. By�a te� lokomotywa... Lokomotywa nadziei, odwetu i, c� tu kry�, szale�stwa. � Nie � pomy�la�a � nikt nie mo�e si� dowiedzie� o lokomotywie; kto normalny zrozumie, �e jest dla mnie czym� znacznie wi�cej ni� �rodkiem transportu? To jest moja tajemnica. Ka�dy ma co� tylko dla siebie � jak�� refleksj�, jak�� ��dz�, o kt�rych nawet wstydzi�by si� rozmawia� z innymi, cho�by z przyjaci�mi. Matylda ju� nie brzydzi�a si� technologicznych nowinek � mia�a komputer, mia�a kolorow� drukark� atramentow�, mia�a skaner. Kiedy jej ukochany napisa� jej, �e gdyby ona mia�a e�mail, �atwiej by�oby im korespondowa� ze sob�, poczu�a si� jak cz�owiek z czas�w kamienia �upanego; nie wyobra�a�a sobie, i� dwoje, kochaj�cych si� ludzi mo�e pisa� do siebie listy w przestrzeni cybernetycznej. List to list � s�owa, napisane atramentem, przekre�lone zdania (ju� niewa�ne i nie wolno ich czyta�), �zy, rozmywaj�ce s�owa mi�o�ci, znaczek pocztowy, �lina, sklejaj�ca kopert�. A on proponuje co�, co jest jedynie lichym erzatzem listu: poczt� elektroniczn�, e�mailowy adres, elektroniczne serce i cybernetyczne nami�tno�ci. To znaczy tak by�o kiedy� � dzi� Matylda ma wszystko, ��cznie z poczt� elektroniczn�, dost�p do Internetu i wszelkie zabawki wsp�czesno�ci. Ma programy graficzne, Photo Shopa, a nawet jakie� wymy�lne gry komputerowe, w kt�rych bez problemu mo�na zabija�, rozlewa� krew, wywo�ywa� strach i �zy. Teraz Matylda mia�a inne podej�cie do �ycia � zapragn�a mie� wszystko, czego nie mia�a wtedy, gdy ka�dym skrawkiem swej duszy pragn�a JEGO. Lubi�a wieczorami siada� do komputera i skanowa� reprodukcje obraz�w Delvaux � mia�a ich dziesi�tki na twardym dysku komputera. A poza tym pisa�a, pisa�a, pisa�a... *** � Czego on chcia� ode mnie? � my�la� Karol po wyj�ciu Stefana. � Przecie� nikt o zdrowych zmys�ach nie przychodzi do nieznajomego � a ja dla niego by�em prawie zupe�nie nieznajomy � i nie pyta o stosunki z prostytutkami. Albo on jest niepoczytalnym zbocze�cem, albo w jego pytaniu kry�o si� co� g��bszego. Ale jaka� to g��bia w pytaniu o prostytutki w moim �yciu? Fakt, ale potem ten film � byle kto nie wpad�by na taki pomys�, �eby zaimprowizowa� filmow� scen�, ca�kiem zreszt� ciekaw�. Tak, on chcia� da� mi co� do zrozumienia, albo przygotowa� mnie do dalszej cz�ci rozmowy. On chce mi co� powiedzie�, tylko boi si�, �e jestem do tego nieprzygotowany � �e wystrasz� si�, albo go wy�miej�. Tak czy inaczej chodzi tu o prostytutki, mo�e o t� jego �on�? 15 *** Dwa dni p�niej Stefan znowu zapuka� do drzwi Karola. Zanim Karol zd��y� cokolwiek powiedzie�, jego go�� zapyta�: � P�jdziemy do mnie, czy za�atwimy spraw� u pana. � Jak� spraw�? B�dziemy grali w filmie, czy mo�e, dla odmiany, staniemy si� bohaterami literackimi? Pisze pan powie��? Stefan popatrzy� na Karola niczym na niesforne dziecko, lekko westchn�� i ponowi� pytanie. Zapad�o milczenie; Karol nie wiedzia� co odpowiedzie�, tym bardziej, �e odczuwa� jaki� instynktowny l�k przed s�siadem. � Sprawa nie zajmie wi�cej ni� pi�� minut � powiedzia� spokojnym g�osem Stefan, widz�c l�k w oczach Karola. � To nie b�dzie kontynuacja naszego poprzedniego spotkania, a jedynie ma�a propozycja. � Je�li tak, to prosz� wej��. � Karol, skinieniem d�oni, zaprosi� Stefana do �rodka. � Jaka� to mo�e by� propozycja? Moralna czy niemoralna? � Pami�ta pan nasze pierwsze spotkanie w windzie? Rozmawiali�my o pana pracy. Pan wtedy powiedzia�, �e teatr im. Trappa nie jest, a przynajmniej nie musi by�, ostateczn� przystani� w pana zawodowej podr�y. � Owszem, tak powiedzia�em, ale prawd� m�wi�c... � No, co prawd� m�wi�c? Dobrze si� pan czuje mi�dzy rekwizytorni� a dzia�em finansowym? Mi�dzy czym�, co nawiedzeni nazywaj� sztuk�, a ludzie praktyczni uwa�aj� za wyg�upy starzej�cych si� dzieci, a �wiatem, do kt�rego pana naprawd� ci�gnie? Dobrze pan zarabia w teatrze, kocha pan teatr, a mo�e wszystko to razem i dzi�ki temu czuje si� pan w�a�ciwym cz�owiekiem na w�a�ciwym miejscu? Pana ambicje �piewaj� zgodnym ch�rem Alleluja? Nie, ambicje Karola bynajmniej nie �piewa�y Alleluja, ani jakiegokolwiek utworu triumfalnego. Gdy my�la� o swych perspektywach w teatrze, o drwi�cych u�miechach pracownik�w rekwizytorni w brudnych kombinezonach, gdy przechodzi� ko�o nich w �wie�o wyprasowanym garniturze, w wykrochmalonej koszuli, roztaczaj�c wok� zapach przyjemnych (cho� nie najdro�szych) perfum, w jego duszy rozbrzmiewa�y sm�tne nokturny. Albo wr�cz d�wi�ki muzyki awangardowej � r�bania fortepianu t�pym toporem czy szarpania strun z�bami. Ale dlaczego Stefan pyta� go o prac�? Czy�by mia� dla niego jak�� dobr� propozycj�? Mo�e potrzebuj� ksi�gowego w teatrze Miejskim, ale tam pewnie taka sama bryndza, zarobki niewiele wy�sze je�li w og�le. Ostatnio nie mieli niczego nadzwyczajnego w repertuarze, wi�c na przedstawieniach nie pojawia�y si� t�umy. � Nie, nie czuj� si� do ko�ca usatysfakcjonowany moimi warunkami pracy � Karol odpar� zgodnie z prawd� (subiektywn�) � ale chyba jestem w�a�ciwym cz�owiekiem na w�a�ciwym miejscu... � To znaczy � przerwa� mu Stefan � jest pan w�a�ciwym cz�owiekiem, tylko miejsce nie takie znowu w�a�ciwe. Czy mo�e to chcia� pan powiedzie�? � Ale o co chodzi? Stefan zmierzy� Karola niepokoj�co badawczym wzrokiem, po czym powiedzia�: � Mam krewnego, dalekiego krewnego. On ma firm�, szybko rozwijaj�c� si� firm� � sam ju� nie jest w stanie kontrolowa� tych wszystkich przychod�w, rozchod�w i odchod�w. Pan rozumie? Potrzeba mu kogo�, jakby to powiedzie�, w�a�ciwego, na w�a�ciwe miejsce. � A co to za firma? � w g�osie Karola zabrzmia�a nuta lekkiego podniecenia. Ryba powoli chwyta�a haczyk, cho� nie zamierza�a po�kn�� przyn�ty w jednej chwili. 16 � Firma zajmuje si�, jakby to powiedzie�, eksportem. Tego Karolowi trzeba by�o! Eksport, kontakty ze �wiatem, spotkania z lud�mi, kt�rzy tak samo jak on uwielbiaj� dobre garnitury i bia�e koszule. Krawaty, spinki, whisky z lodem, najlepsze francuskie i kalifornijskie wina, kuba�skie cygara, ameryka�ski slang i wytworna francuszczyzna, d�ugie limuzyny, jeszcze d�u�sze samoloty. A potem hotele, oczywi�cie klasy Ritza czy Hyatta, biznesowe kolacje, by� mo�e pi�kne, niezbyt uci��liwe w u�yciu kobiety, bielutka po�ciel i... koniec filmu. Dalej wyobra�nia Karola nie si�ga�a. Ale je�li powy�sze atrybuty handlu zagranicznego mia�yby si� spe�ni�, to on, oczywi�cie, pragn�� dosta� prac� w tym sektorze. � Widz�, �e zainteresowa� si� t� propozycj�. � G�os Stefana wyrwa� go z rozmarzenia. Karol obla� si� rumie�cem: � A... to wida�? � Wida�, wida�. Prosz�, oto adres. M�j krewny oczekuje pana jutro po po�udniu. *** Zobaczy� ich kiedy� w bramie kamienicy. Stali naprzeciw siebie, nie m�wi�c nic, nie czyni�c �adnych gest�w. Jak zamurowani. Karol chcia� podej�� do nich, przywita� si�, zapyta� o prognoz� pogody (bo mo�e kt�re� s�ucha�o radia?), ale powstrzyma� si� od tego. Patrzy� zdumiony na Stefana i Matyld� i pomy�la�, �e rozmawiaj� ze sob� nie m�wi�c nic, zupe�nie, jakby ich m�zgi ��czy�y si� ze sob� w jaki� niewyt�umaczalny spos�b i nie potrzebowa�y ani ust, ani strun g�osowych. � Bzdura � powiedzia� cichutko sam do siebie. � Przecie� oni w�a�ciwie si� nie znaj�. Mo�e to mi si� wydaje, mo�e to dla mnie stan�� czas? Cholera, trzeba p�j�� do lekarza. Na pewno powiedzieli sobie �dzie� dobry� i poszli dalej, podczas gdy m�j umys� ca�y czas ich rejestruje. A je�li z moim umys�em jest wszystko w porz�dku? Mo�e nios� szyb�? Wiem! On j� spyta�: �czy dobrze mi w tym krawacie� � i zamar� w oczekiwaniu na odpowied�. A ona na to: �musz� si� przyjrze� � i zamar�a, oceniaj�c urod� krawata. Jakby na potwierdzenie tej hipotezy, chwile potem film znowu ruszy� � Stefan i Matylda rozeszli si� w dwie strony. *** Karina zaprosi�a Karola na pr�b� sztuki o kobiecie, kt�r� pogardzi� niewierny narzeczony. Jej autorem okaza�a si� jaka� debiutantka, kt�ra sztuk� przes�a�a na adres teatru i z kierownikiem literackim porozumiewa�a si� wy��cznie drog� telefoniczn� i pocztow�, w tym r�wnie� poczt� elektroniczn�. Sztuka by�a zatytu�owana �Pogarda�. Karol z rado�ci� skorzysta� z zaproszenia Kariny, um�wionego dnia stawi� si� w sali pr�b i zaj�� miejsce. Na scen� wysz�a jego luba i patrz�c na niego (a mo�e tylko mu si� tak zdawa�o?) wyrecytowa�a z pami�ci. BEATA (tak nazywa si� bohaterka sztuki): � Ju� mija rok, a on... Mo�e te� przemin��? Nie, cz�owiek �yje, tylko nie ka�dy go dostrzega. Albo jest gdzie� daleko, albo chce, by my�lano o nim, �e jest daleko. Ukrywa si�? By� mo�e. Pytanie, czy ukrywa si� sam, czy te� ma jak�� towarzyszk� wsp�lnego ukrywania si�? Nie, to niemo�liwe � przecie� obieca� mi �lub, i to nie z �aski, nie przez lito��, ale z prawdziwej mi�o�ci. Tak mi si� przynajmniej wydawa�o. Widzia�am mi�o�� w jego oczach, nie mog�o mi si� przecie� zdawa�, takie uczucia nie da si� zagra�. Mo�e 17 jaki� wielki aktor zagra�by, ale Jacek nie by� wielkim aktorem. A w�a�ciwie kim on by�? Co skrywa�o cia�o, kt�rego przecie� nawet nie pozna�am. Na scenie pojawi� si� re�yser i powiedzia�: � Pani Karino. Pani m�wi zbyt powa�nie. Przecie� ta sztuka to w pewnym sensie pastisz literatury wczesnego romantyzmu. Pani musi sw� rol�, jakby to powiedzie� � przerysowa�, widz musi wiedzie�, �e nie traktuje pani Beaty serio. Inaczej ta sztuka nie ma sensu. Dobrze, dajmy spok�j tej kwestii, przejd�my do sceny, gdy Beata dowiaduje si� o zdradzie Jacka. Re�yser znikn�� za kulisami. BEATA: Bo�e, to nieprawda. Ty wszystko zmy�li�a�. �eby mnie uspokoi�. Ale czy ty zdajesz sobie spraw�, jak strasznie mnie to rani? On nie m�g� mnie porzuci� dla innej � przecie� obieca� mi �lub, ja te� mu obieca�am. Wyrzuci�am z siebie t� cz�� duszy, kt�ra kieruje naszym po��daniem, kt�ra popycha nas ku innym m�czyznom. Dla mnie nie ma innych m�czyzn � to s� po prostu gorsze kobiety, mniej przydatne, bo nie mo�na ich uwa�a� za przyjaci�ki. W�a�ciwie nie istniej�. No, wi�c ja po�wi�ci�am ca�e swoje �ycie Jackowi, od czasu gdy znikn�� nie by�o chwili, w kt�rej nie my�la�abym o nim, nie modli�a si� za jego szcz�liwy powr�t. A ty mi m�wisz, �e on, po prostu, znalaz� sobie inna kobiet�? Je�li nie ma dla mnie innych m�czyzn, to przecie� �