3520

Szczegóły
Tytuł 3520
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3520 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3520 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3520 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jack Yeovil Nie ma z�ota w Szarych G�rach (No Gold in the Grey Mountains) Na przeciwleg�ym, skalistym stoku siedem wie� twierdzy Drachenfels stercza�o jak szponiaste palce zniekszta�conej d�oni. Zachodz�ce s�o�ce oblewa�o krwi� zamek, podobnie jak czyni� to za �ycia Constant Drachenfels � Wielki Czarodziej. Joh Lamprecht s�ysza� wszystkie opowie�ci, wszystkie pie�ni, m�wi�ce o niezliczonych zbrodniach d�ugowiecznego potwora, a tak�e o jego ko�cowym upadku i kl�sce. Dzielny ksi��� Oswald i lady Genevieve, jego wampirza mi�o��, po�o�yli kres temu koszmarowi i obecnie zamek sta� opuszczony, wszystkie bowiem duchy, poza najbardziej przyziemnymi, ulecia�y w otch�anie pozagrobowe. Jednak w dalszym ci�gu omijano go z daleka. Dop�ki opowiadano sobie jeszcze szeptem straszne historie, a niezbyt ch�tnie widziani minstrele �piewali ponure pie�ni, �aden wie�niak z pog�rza nie o�miela� si� postawi� stopy na �cie�ce do Drachenfels. Dlatego te� zamek by� miejscem idealnie nadaj�cym si� do cel�w Joha. Wielki, powolny Freder by� zbyt s�aby na umy�le, �eby przejmowa� si� przes�dami, a ciemnosk�ry, spokojny Rotwang zajmowa� si� wy��cznie doskonaleniem w�asnych umiej�tno�ci, nie zwracaj�c uwagi na os�awione stwory ciemno�ci. Starych legend, cieni i nocnego wiatru m�g� si� wi�c l�ka� jedynie m�ody Yann Groeteschele. Joh m�g� liczy� na lojalno�� m�odego bandyty, dop�ki strach przed nim samym g�rowa� nad obaw� przed martwym czarnoksi�nikiem. C�, tego strachu powinno jeszcze wystarczy� na do�� d�ugo. Groeteschele o Zatrutej Uczcie Drachenfelsa i Grabie�y Gisoreux s�ysza� tylko pie�ni, za to by� �wiadkiem jak Joh skr�ci� kark stra�nikowi Franckowi i zorganizowa� masow� ucieczk� z katorgi w kamienio�omach Vaults na po�udniu. W lesie Loren z kolei przytrzymywa� szamocz�cego si� Guida Czerepy, kiedy Joh torturami wydobywa� z handlarza jedwabiem wiadomo�� o miejscu, w kt�rym ukry� z�oto. Turkot dyli�ansu s�ycha� by�o z odleg�o�ci kilku mil. Joh zakraka� jak wrona, a Rotwang odpowiedzia� mu ze swojej kryj�wki przy drodze. Joh stukn�� w rami� Groeteschelego i gestem wskaza� ch�opakowi kusz�. W wieczornej mgle widoczne ju� by�y �wiat�a pojazdu. Joh poczu� dreszcz podniecenia i mocniej zacisn�� d�o� na r�koje�ci swego zakrzywionego jak p�ksi�yc miecza. Zabra� bu�at zamordowanemu pos�owi Arabyi, wkr�tce po tym jak pozbawi� go drogocennych dowod�w szacunku, kt�re wi�z� na dw�r cesarski. Okaza�o si�, �e bu�at jest o wiele wygodniejsz� broni�, ni� tradycyjny, prosty miecz Starego �wiata. Groeteschele za�o�y� be�t do kuszy i opar� kolb� o policzek. Joh wypatrywa� powozu. Jak do tej pory wszystkie rabunki by�y zupe�nie proste. W ubieg�ym roku trzykrotnie napada� na ten sam dyli�ans przewo��cy przez las Reikwald z�oto ze z�� Kautner w G�rach do Altdorf i sz�o mu za ka�dym razem coraz �atwiej. Gdy g�rnicy oddali podatek poborcom Cesarza, nie mieli ju� najmniejszej ochoty wynajmowa� stra�, by eskortowa�a z�oto do skarbca Karla-Franza i wysy�ano je zwyczajn� przesy�k�, pasa�erskim dyli�ansem. �up z rabunku, kt�rego mieli dokona� tej nocy, powinien pom�c Johowi i jego bandzie w przeprowadzeniu bardziej zuchwa�ego i dochodowego przedsi�wzi�cia. Joh mia� ju� upatrzone zgrabne, ma�e ksi�stewko Tilean, kt�rego skarbce dojrza�y do z�upienia. Musia� jednak wynaj�� specjalist�w, kupi� wyposa�enie, kt�rego nie mo�na by�o ukra�� i zawrze� umow� z nieco podejrzanym bankiem, by up�ynni� zgromadzone dochody. Szkatu�a ze z�otem z Kautner powinna doskonale za�atwi� spraw�. Dyli�ans by� ju� tak blisko, �e Joh widzia� par� ko�skiego oddechu zamarzaj�c� szronem na ich sier�ci. Otulony w p�aszcz wo�nica siedzia� samotnie na ko�le. Mo�liwe, �e mia� pod ubraniem stalowy napier�nik, ale zabicie go i tak nie za�atwia�o sprawy. Rozleg� si� przeci�g�y trzask, a potem huk. Tu� za dyli�ansem na drog� upad�o drzewo. To Freder wykona� swoj� cz�� roboty. Joh skin�� g�ow�. Groeteschele wsta�, wystrzeli� i ponownie za�adowa� kusz�. Be�t trafi� w szyj� pierwszego konia z poczw�rnego zaprz�gu. Zwierz� potkn�o si�. Na drog� wypad�a posta� z b�yszcz�cym mieczem. Rotwang wbi� ostrze g��boko w bok zwierz�cia. Upad�o. Zbir odskoczy�, a zaprz�g ujecha� jeszcze kilka jard�w, ci�gn�c za sob� umieraj�cego wsp�towarzysza. Joh pobieg� w stron� drogi po skalistym zboczu g�ry, a Groeteschele pod��y� jego �ladem. By� pewien, �e do�wiadczonemu Rotwangowi uda si� ten do�� skomplikowany manewr. Wielu napastnik�w zabi�y albo porani�y konie, kt�re usi�owali unieruchomi�. Ale Rotwang by� najlepszym zab�jc�, jakiego Joh zna�, �wiczonym w tym rzemio�le od urodzenia. Gdy wyszed� spo�r�d drzew, wszystko by�o jak nale�y. Dyli�ans sta�. Miecz Rotwanga ocieka� czerwieni�. Freder trzyma� konie za uzdy i spogl�da� ponuro na wo�nic�. Jego wzrost, szerokie bary i ma�pi wygl�d skutecznie zniech�ca�y wielu porz�dnych obywateli do wtr�cania si� w sprawy bandy. Joh skin�� g�ow� Groeteschelemu. Ch�opak wspi�� si� na dach powozu obok dygoc�cego ze strachu wo�nicy i zacz�� szpera� mi�dzy baga�ami, zrzucaj�c paczki i pakunki na drog�. Kto� wewn�trz dyli�ansu zakl�� g�o�no. � Nie ma go tu � zawo�a� Yann. � Co?! � warkn�� Joh. � Musi by�, idioto. Popatrz uwa�nie. Powinien by� si� tam znajdowa� niewielki kuferek z cesarskim god�em i breto�skim zamkiem. Zawsze tak by�o. Groeteschele dalej przeszukiwa� �adunek. � Nie, nie ma. Joh skin�� r�k� w stron� Rotwanga. Bandyta zbli�y� si� do dyli�ansu. Wo�nica dr�a� na ca�ym ciele, modl�c si� do wszystkich bog�w. Groeteschele zeskoczy� na ziemi� i Rotwang wspi�� si� na kozio�. Porusza� si� jak wielki kot, leniwie, ale spr�y�cie i potrafi� walczy� jak demon. Usiad� ko�o wo�nicy, wyrwa� mu z d�oni bicz i odrzuci� na drog�, a potem zrobi� co�, co spowodowa�o, �e m�czyzna zawy� przera�liwie. Joh spostrzeg� leciutki u�miech pojawiaj�cy si� na beznami�tnej twarzy Rotwanga. Bandyta szepn��, przesun�� d�o�mi wzd�u� cia�a wo�nicy i ponownie rozleg�y si� wrzaski. W d�oniach Rotwanga b�ysn�y czerwono ma�e no�yki, gdy po�wi�ci� nieco uwagi twarzy wo�nicy. Wreszcie splun�� na drog� i zepchn�� go z koz�a. Martwy m�czyzna run�� obok powozu. Joh spojrza� w g�r� na Rotwanga. � Nie ma z�ota � odpar� zab�jca. � Z�o�e Kautner wyczerpa�o si� trzy miesi�ce temu. Nie ma ju� z�ota w Szarych G�rach. Joh zakl��, wysy�aj�c ca�e to przedsi�wzi�cie do Morra. Paskudnie pokpi� spraw� i pod gro�b� utraty swojej pozycji musia� teraz pr�bowa� temu zaradzi�. Groeteschele by� m�ody, Freder t�py, ale Rotwang, kt�ry do tej pory nie przejawia� zainteresowania dowodzeniem band�, z �atwo�ci� m�g� zaj�� jego miejsce. � Co si� tam dzieje? Drzwi powozu otworzy�y si� i wyszed� z nich bogato ubrany m�czyzna. Jego stopa w eleganckim trzewiku spocz�a na ciele wo�nicy. Cofn�� si� ze wstr�tem. Spojrza� na Joha i Groeteschelego, i wyci�gn�� d�ugi, smuk�y rapier pojedynkowy. Stan�� w pozycji szermierczej i spojrza� na Joha, czekaj�c, by bandyta zaatakowa� pierwszy. Groeteschele strzeli� mu w g�ow� i m�czyzna zatoczy� si� do ty�u. Freder wyci�gn�� zza jego pasa sakiewk� i rzuci� Johowi. By�a ci�ka, ale nie na tyle, by uczyni� ich prac� op�acaln�. Dzielny, ale nieroztropny pasa�er osun�� si� po �cianie powozu i usiad� martwy na drodze, ko�o zw�ok wo�nicy. Be�t Groeteschelego stercza� mi�dzy jego otwartymi i nieruchomymi oczyma. Joh podszed� do otwartych drzwi i zajrza� do �rodka. � Hallo � odezwa� si� melodyjny, kobiecy g�os. � Jeste� bandyt�? Mia�a z�ociste loki i str�j godny cesarskiego dworu. Stanik jej sukni z ci�kiego brokatu by� wyszywany per�ami. Nie mia�a na sobie przesadnej ilo�ci klejnot�w, ale na jej palcach i w uszach by�o wi�cej z�ota ni� mog�a go przynie�� niejedna ma�a g�rnicza dzia�ka. Jej blada, owalna twarz z dyskretnym makija�em by�a �liczna i delikatna. Siedzia�a nie dotykaj�c stopami pod�ogi na pokrytej pluszem �aweczce dyli�ansu jak du�a lalka. Joh uzna�, �e ma oko�o dwunastu lat. � Czy jest tam co�, co warto ukra��? � spyta� Groeteschele. Joh u�miechn�� si� do dziewczynki, kt�ra odpowiedzia�a mu u�miechem. � S�dz�, �e tak � odpar�. Powiedzia�a im, �e nazywa si� lady Melissa d'Acques i �e jest spokrewniona, cho� w do�� odleg�ym stopniu, zar�wno z lini� kr�lewsk� Bretonii, jak i z cesarskim domem Wilhelma Drugiego. Wymog�a na bandytach, aby przenie�li jej baga�e do twierdzy Drachenfels, w kt�rej j� uwi�zili. Joh na podstawie liczby i jako�ci sukien znajduj�cych si� w podr�nej garderobie dziewczynki wywnioskowa�, �e jej rodzina mo�e by� w stanie zap�aci� wysoki okup. Doszed� r�wnie� do przekonania, �e jak na sw�j wiek dziewczynka jest do�� ograniczona. Traktowa�a ich jakby byli jej s�ugami, kt�rzy udaj� bandyt�w, a wszystko co si� dzieje, stanowi jedynie zabaw� podj�t� dla zabicia czasu w nudne popo�udnie. Jak do tej pory by�o to Johowi na r�k�. Dziewczyna jecha�a na siodle Fredera i nie sprawia�a im k�opot�w, ale obawia� si� tej nieuniknionej chwili, kiedy zabawa j� zm�czy i zechce, �eby odwieziono j� do domu. Jak �atwo by�o przewidzie�, znalaz�a bratni� dusz� w Frederze. �artowa�a i �mia�a si�, kiedy m�wili sobie nawzajem bzdurne wierszyki. Gdyby tylko wiedzia�a, ilu m�czyzn i kobiet ten gigant o grubo ciosanej twarzy zabi� go�ymi r�kami. Nie narzeka�a na jedzenie, kt�rym nakarmili j� w obozie rozbitym na jednym z podw�rc�w twierdzy. Z pogod� ducha pr�bowa�a r�wnie� odpowiedzie� na wszystkie zadawane pytania. Joh, by zamieni� sw�j szcz�liwy traf na z�ote korony, musia� wiedzie� o wiele wi�cej o rodzinie Melissy. Na przyk�ad � jak skontaktowa� si� z jej ojcem. Ale dziewczynka, kt�ra bardzo ch�tnie i z dzieci�c� drobiazgowo�ci� opowiada�a o swym rodzinnym �yciu, nie chcia�a albo nie potrafi�a poda� adresu, pod kt�rym mo�na by si� by�o porozumie� z jej najbli�szymi. Mia�a te� jedynie bardzo skromne wyobra�enie o wszystkim, co dzia�o si� poza hermetycznym kr�giem jej arystokratycznego otoczenia. Joh zdo�a� si� zorientowa�, �e jej r�d mia� posiad�o�ci w Parravonie, Marienburgu i Altdorfie, a tak�e �e kilku jej krewnych znajdowa�o si� na dworach Bretonii i Cesarstwa. W czasie gdy Melissa opowiada�a, Freder siedzia� obok niej w kucki, zas�uchany w opowie�ci o zabawkach, domowych zwierz�tach i s�u��cych. Ka�dy cz�owiek i ka�da rzecz w otoczeniu d'Acques mia�y swoje przezwiska. Wymy�li�a kilka niezbyt pochlebnych przezwisk dla Fredera i pr�bowa�a zrobi� to samo w stosunku do Joha i Groeteschelego. Rotwanga o wilczej twarzy bardzo s�usznie troch� si� obawia�a i Joh musia� go odes�a�, aby zaj�� si� ko�mi. Zdobycie wi�kszej liczby informacji by�o spraw� �ycia i �mierci... � Powiedz mi, Melisso, gdzie jest teraz tw�j ojciec? Czy jecha�a� do niego? Melissa pochyli�a g�ow� na jedno rami�, potem na drugie. � To zale�y, panie Joh. Czasami jest w swoim zamku, a czasami w pa�acu. Obecnie jest najprawdopodobniej w pa�acu. � A gdzie znajduje si� jego pa�ac? � Wie pan, jest hrabi� i baronem. To takie skomplikowane. Dla s�u�by to koszmar. W Bretonii jest hrabi�, ale w Cesarstwie jest baronem, a je�eli si� kto� pomyli, gro�� za to straszliwe kary. Podr�ujemy do�� du�o mi�dzy Bretoni� a Cesarstwem. Melissa ziewn�a, zapominaj�c os�oni� usta d�oni� i przeci�gn�a si�. W sztywnym, dworskim ubiorze musia�a czu� si� niezbyt wygodnie. Mog�o to oznacza�, �e zosta�a wys�ana w kr�tk� podr� i �e jej bliscy s� gdzie� niedaleko. Nie zna�a wcze�niej m�czyzny z dyli�ansu i nie mia�a o nim najlepszej opinii. � Zbyt cz�sto szczypa� mnie w policzki i g�adzi� po w�osach. S�usznie go zabili�cie. Lady Melissa by�a zadziwiaj�c� dziewczynk�. Joh przypuszcza�, �e arystokracja specjalnie rozwija w swym potomstwie krwio�erczo��. Z ca�� pewno�ci� syn ksi�cia, kt�rego musia� zabi� tyle lat temu za to, �e ten bubek w czasie drobnej sprzeczki przeszy� od ty�u mieczem ojca Joha, by� szale�cem o morderczych sk�onno�ciach. To w�a�nie stanowi�o pierwszy krok Joha na drodze do przest�pczego �wiata. Kr��y�a nawet pie�� o Johu Lamprechcie opowiadaj�ca, jak niesprawiedliwo�� i ucisk zmusi�y go do prowadzenia �ycia bandyty, ale Joh wiedzia�, �e �ywot g�rnika w kopalniach miedzi, jaki wiedli jego ojciec i dziadek, zupe�nie go nie zadowala�. Zosta�by bandyt�, nawet gdyby urodzi� si� we w�o�ciach Benedykta �askawego, a nie u ksi�cia Diijah-Montaigne zwanego �elazn� Pi�ci�. � Jestem zm�czona � powiedzia�a. � Czy mog� ju� i�� do ��ka? Joh skin�� g�ow� Frederowi, kt�ry jak kochaj�cy ojciec wzi�� dziecko na r�ce i wyni�s� z dziedzi�ca. Lamprecht poleci� Rotwangowi przewietrzy� jedn� z zamkowych sypialni i postara� si� jak najlepiej powymiata� paj�czyny. Wybrali pok�j z kluczem i wci�� jeszcze sprawnym zamkiem. W komnacie nie by�o okien i doskonale mog�a spe�nia� rol� stosunkowo wygodnej celi. Freder wr�ci� do ogniska u�miechaj�c si� od ucha do ucha. � No i co? � Groeteschele zapyta� Joha. Z mroku wy�oni� si� nagle Rotwang. � Z lady Meliss� powinno si� nam doskonale uda� � oznajmi� Joh. � Ale musimy dzia�a� powoli. Jest bogata. A bogaci nie s� tacy jak ty i jak Groeteschele. Maj� dziwaczne zwyczaje. Przypuszczam, �e zdo�amy si� dowiedzie� co� o jej rodzinie, a wtedy zaczniemy pertraktowa� o okup. � A co b�dzie, je�eli nie zechc� jej z powrotem? � spyta� Rotwang. By� podrzutkiem, kt�rego sprzedano, by przyucza� si� do rzemios�a zapa�nika w walkach na �mier� i �ycie, prowadzonych w jamie zanim jeszcze potrafi� chodzi� i nic nie wiedzia� o swojej prawdziwej rodzinie. Czasem Joh zastanawia� si�, czy Rotwang jest w pe�ni cz�owiekiem. � Oczywi�cie, �e b�d� j� chcieli odzyska�, Rotwang. To by�a drogocenna przesy�ka. Freder pr�bowa� co� powiedzie�. U�o�enie zdania zabiera�o mu zawsze bardzo du�o czasu i zazwyczaj nie warto by�o na nie czeka�. Wszyscy jednak byli ju� zm�czeni, wi�c Joh, Rotwang i Groeteschele usiedli i pozwolili mu si� wypowiedzie�. � Cz...czyy n...niee mo...oglib...byy�my jje...ej zaat...rzyymaa�? Rotwang splun�� na roz�arzone w�gle. Zasycza�o. Spowi�a ich ciemno��. W mroku twierdzy Drachenfels skrada�a si� Stara Kobieta. Jej palce by�y wygi�te jak szpony, a wci�� bystry umys� bada� drog�. Po tylu wiekach nie musia�a ju� pos�ugiwa� si� wzrokiem. By�a nocn� istot� i ob�o�one kl�tw� kamienie sprzyja�y jej. Znale�li si� tu intruzi i musia�a albo ich wyp�dzi�, albo zniszczy�. Jej �y�y sta�y si� cienkie, a ostre z�by rusza�y si� w dzi�s�ach. Od bardzo dawna nie zaspokaja�a swego pragnienia. Drachenfels odszed�, ale pozosta�o tu co� z jego ducha. Czu�a jakby osad w zat�ch�ym powietrzu. Duchy wcisn�y si� g��biej w mrok, ale �ywe istoty wida� by�o wyra�nie. Przy��czy�a si� do nich, wysysaj�c ich my�li � cho� wola�aby na pewno ssa� ich krew � zapisuj�c je w swym odwiecznym umy�le. Bandyci i ich wi�zie�. By�a to ciekawa sytuacja. Stosunki mi�dzy lud�mi okazywa�y si� niesko�czenie fascynuj�ce. Istnia�o tak wiele sposob�w, aby je zerwa�, przekszta�ci�, manipulowa� nimi. Dla niej �r�d�em rozkoszy b�dzie strach i panika, jakie zdo�a wzbudzi� w bandytach, zanim ogarnie j� ��dza �eru. Przypomina�o to spos�b, w jaki epikurejczyk starannie dobranymi aperitifami przygotowuje swe podniebienie na rozkosze g��wnego dania albo wytrawny kochanek wst�pn� gr� odwleka akt mi�osny. By�a zadowolona, �e najsilniejszy fizycznie m�czyzna by� zarazem obdarzony najs�abszym umys�em. To bardzo u�atwia�o spraw�. Jego si�a stanie si� jej po�ywieniem, pomo�e przetrwa� d�ug� noc i upora� si� z bardziej niebezpiecznymi intruzami. Jej oczy nabieg�y krwi�. Joh przeckn�� si� ze wzdrygni�ciem, czuj�c jakby obci�gni�ta stalow� r�kawic� pi�� zacisn�a si� na jego sercu. By� pewien, �e krzykn�� przez sen. Groeteschele obudzi� si� w tej samej chwili. Zderzyli si� g�owami. Patrz�c na siebie mrugali przez chwil�, o�lepieni przeb�yskami tl�cego si� ognia. Co� by�o nie tak, ale nie wiedzieli co. Joh my�la�, �e co� mu si� �ni�o, ale sen znikn�� w chwili przebudzenia. Pami�ta� jednak, �e �ni�o mu si� co� z�ego. Czu�, �e jest ca�y zlany potem. Rotwang sta� ze sztyletami w obu d�oniach. Kopn�� co�, co potoczy�o si� w stron� ognia. Groeteschele zakl�� bezwiednie, prawie po kobiecemu, wysokim, piskliwym g�osem. U jego st�p le�a�a g�owa Fredera. � A tu jest pozosta�a cz�� tego g�upka � oznajmi� Rotwang. Joh wetkn�� pokryt� smo�� pochodni� mi�dzy w�gle. Gdy zap�on�a, podni�s� j� do g�ry. Rotwang sta� nad pot�nym cia�em Fredera. G�owa zosta�a oddzielona od cia�a bardzo zr�cznie i krwi by�o niewiele. To nie przypomina�o zwyk�ego zab�jstwa. � To wina tego miejsca � powiedzia� Groeteschele. � Tutaj �mierdzi tym diab�em Drachenfelsem. � Wielki Czarownik nie �yje � oznajmi� Joh. � Podobnie jak gruby g�upiec Freder � stwierdzi� Rotwang. � Jest tu jeszcze kto� opr�cz nas. � Groeteschele dygota�, ale nie z zimna. W nocnej koszuli, ze swoj� d�ug�, blad� jak papier twarz� przypomina� tani� odpustow� rycin� przedstawiaj�c� ducha. � Przecie� to oczywiste. Twierdza jest du�a. � Dziewczyna? Joh na chwil� poczu� niepok�j o lady Meliss�. Nie mia� ochoty, by umar�a nie przynosz�c mu �adnej korzy�ci. Trzej bandyci naci�gn�li kurtki na nocne koszule i za�o�yli buty. Joh zakl��, gdy srebrna ostroga, kt�r� zapomnia� odczepi� od but�w do konnej jazdy, rozci�a mu d�o�. Nie by�o ju� czasu do stracenia. Z broni� w r�ku weszli do skrzyd�a zamku, w kt�rym mie�ci� si� pok�j z uwi�zion� w nim dziewczynk�. Rotwang prowadzi� ich w ciemno�ci. Doskona�a umiej�tno�� widzenia po ciemku by�a jednym z jego cenniejszych walor�w. Joh zorientowa� si�, w jak powa�ne wpadli tarapaty, kiedy spostrzeg�, �e Rotwang nie jest pewien, jak maj� dalej i��. Forteca s�yn�a ze swych labiryntowych, popl�tanych korytarzy i przej��. By� to jeden z powod�w, dla kt�rych Joh wola� rozbi� ob�z na dziedzi�cu. Po chwili niemal paniki odnale�li jednak pok�j. � Sp�jrzcie � powiedzia� Rotwang. Drewno wok� zamka by�o pokryte g��bokimi szramami, jakby d�o� z no�ami zamiast palc�w pr�bowa�a otworzy� drzwi. Wci�� jednak by�y zamkni�te. Rotwang przez chwil� mocowa� si� z kluczem, a potem otworzy� drzwi. � Co tu robicie? � spyta�a Melissa siadaj�c na pos�aniu. W�osy mia�a rozpuszczone na ramiona. � Czy mam zosta� zamordowana w ��ku? Rotwang, gdy tylko zobaczy� pozbawiony g�owy tu��w Fredera, zrozumia�, �e czas Joha Lamprechta jako Kr�la Bandyt�w jest policzony. Nale�a�o teraz jedynie prze�y� w zamku do ko�ca nocy i opu�ci� go. Mo�e, my�la� Rotwang, wr�ci do �ycia najemnego �o�nierza i zaci�gnie si� do jednej z wielu armii Starego �wiata. Ludzie z jego umiej�tno�ciami zawsze byli potrzebni i wielu pracodawc�w zupe�nie nie interesowa�o si� poprzedni� dzia�alno�ci�. Stara� si� nie marnowa� swoich umiej�tno�ci i lubi�, �eby ka�de dokonane zab�jstwo zamienia�o si� w brz�cz�c� monet�. Jak do tej pory wo�nica nie by� wart zainwestowanego wysi�ku. Dziewczynka r�wnie� nie przyniesie �adnej korzy�ci poza bi�uteri�, kt�r� ma na sobie. Porywanie jest przest�pstwem g�upc�w i gdyby Joh zaproponowa� to otwarcie, Rotwang wycofa�by si� i odszed� natychmiast. Spartaczony napad na dyli�ans by� ju� sam w sobie paskudnym po�lizgni�ciem, ale to porwanie, a teraz �mier� jednego spo�r�d nich � by�y �wiadectwem, �e dni �atwych �up�w nale�� ju� do przesz�o�ci. A teraz Joh pr�bowa� rozm�wi� si� z lady Meliss�, ale bez wi�kszego skutku. Dziewczyna nic nie wiedzia�a. Groeteschele siedzia� na krze�le trzymaj�c d�onie pod pachami. Ch�opak by� paskudnie przera�ony. W czasie poprzednich wyczyn�w bandy by� odwa�ny jak ka�dy z nich, ale wtedy musia� stawia� czo�a �elazu i ludzkim mi�niom. Natomiast to, co b��ka�o si� po zamku, nie by�o czym� naturalnym. Rotwang dobrze o tym wiedzia�. Ksi��� Oswald powinien zr�wna� to miejsce z ziemi� natychmiast po zabiciu Wielkiego Czarnoksi�nika. � Zostaniemy tutaj i b�dziemy strzegli dziewczyny � rozkaza� Joh. Rotwang nie m�g� si� zorientowa�, czy ich w�dz, rzeczywi�cie m�wi to, co my�li. Jak do tej pory nie by� przesadnie znany ze swej rycersko�ci. Z drugiej jednak strony, ch�op b�dzie strzec przed wilkami ciel�, kt�re ma zamiar zar�n�� o �wicie. Groeteschele by� zbyt przera�ony, aby odpowiedzie�. Joh spojrza� na Rotwanga. Pok�j by� dobry do obrony. Skin�� g�ow�. Joh usiad� na ��ku lady Melissy i powiedzia� dziewczynce, �eby si� po�o�y�a i pr�bowa�a zasn��. G�aska� j� niemal czule po w�osach. � Dobranoc, panie Joh. Dziewczynka u�miechn�a si�, wzruszy�a ramionami i naci�gn�a koce na g�ow�. � Zamknij drzwi i czekaj � powiedzia� Joh. � To do nas przyjdzie. � Wiem. Joh zastanawia� si�, czy w tym zamku niebezpiecze�stwo czyha na nich jedynie poza komnat�. Groeteschele by� niemal oszala�y ze strachu, a szaleniec mo�e by� niebezpieczny nawet dla tych, kt�rzy nie chc� wyrz�dzi� mu nic z�ego. Ch�opak trzyma� obur�cz miecz oparty pionowo o kolano i przyciska� czo�o do p�azu ostrza. Jego rozbiegane oczy myszkowa�y po k�tach pokoju, ale nie by�o w nich najmniejszego przeb�ysku inteligencji. Joh nigdy nie zada� sobie trudu, by dowiedzie� si�, kim by� Groeteschele, zanim stra�nik Fanck nie sku� ich razem w kamienio�omach. Od tej pory dzielili razem dni i noce, ale Joh wci�� nic nie wiedzia� o przesz�o�ci Groeteschelego, o jego poprzednim �yciu i przest�pstwie za kt�re zosta� skazany. A teraz widzia�, �e jest ju� na to za p�no. Rotwang za� reagowa� na jego rozkazy z op�nieniem, najpierw zastanawiaj�c si� nad nimi przez chwil�. Pos�usze�stwo nie by�o ju� czym� automatycznym. Zab�jca my�la� teraz przede wszystkim o sobie i na pewno bez wahania pozostawi ich na pastw� straszliwej �mierci, je�eli uzna, �e sam ma wi�ksze szanse. W ko�cu uda�o mu si� przetrwa� w zawodzie tak d�ugo wy��cznie dzi�ki temu, �e by� niebezpieczny, zdradziecki i wyzuty z sumienia. Joh cz�sto zastanawia� si�, jaki by�by wynik jego pojedynku z zab�jc�. Rotwang mia�by przewag� w wyszkoleniu, do�wiadczeniu i umiej�tno�ciach, ale Joh uwa�a�, �e jest on wewn�trz martwy. Zabija� beznami�tnie, oboj�tnie i Joh podejrzewa�, mia� nadziej�, �e jego pe�en pasji i nami�tno�ci spos�b toczenia walki pozwoli�by mu prze�ama� lodowat� dyscyplin� Rotwanga. By�o to zagadnienie, kt�rego nigdy nie mia� ochoty sprawdzi� w praktyce. Pochodnia p�on�a w uchwycie, wype�niaj�c komnat� czerwonymi cieniami. Lady Melissa spa�a albo udawa�a, �e �pi. Koce unosi�y si� i opada�y w rytm jej odechu. Joh musia� odwr�ci� sytuacj� na swoj� korzy��. Musia� uzyska� odpowiedni okup od klanu d'Acques. Musia� zdoby� tlilea�skie �upy i zas�yn�� jako strateg. A wtedy b�dzie wi�cej pie�ni o Johu Lamprechcie. Wi�cej ballad opiewaj�cych jego chwa��. Poza pokojem, w g��bi zamku, rozlega�y si� d�wi�ki. Joh wiedzia�, �e to wiatr, kt�ry wia� ju� poprzedniej nocy, szarpie okiennicami i trzeszcz� stare meble. Ale obok tysi�ca drobnych, zwyczajnych nocnych odg�os�w panowa�a cisza, kt�ra by�a �wiadectwem obecno�ci czego� pot�nego i gro�nego. Drachenfels by� martwy. Nie ulega�o to �adnej w�tpliwo�ci. Ale martwy r�wnie� m�g� by� niebezpieczny. Mo�e w tej fortecy pozosta�o co� z Wielkiego Czarnoksi�nika i teraz czeka�o, obserwowa�o... G�odne... Podobnie jak Groeteschele �ciska� w d�oni bro� jak kap�an symbol swej wiary. M�g� jedynie czeka�. Stara Kobieta syci�a si� sw� pierwsz� ofiar�. Krew Fredera by�a bogata, a wraz z ni� nap�yn�� potok wspomnie� o�ywianego ni� niegdy� cia�a. Wysysaj�c j�, Stara Kobieta czu�a jego b�le i rozkosze. Wch�ania�a jego �ycie i uwalnia�a jego skr�powan�, dzieci�c� dusz� z okow�w cielesnej pow�oki. Po namy�le pozostawi�a go na miejscu, pozwalaj�c, by go znale�li. Przekona�a si�, �e porusza si� po zamku bez trudu. Zamkni�te drzwi, kryte przej�cia, pe�ne pu�apek korytarze nie sprawia�y jej najmniejszych k�opot�w. Dociera�a tam, gdzie chcia�a, jak mg�a. Wspomnienia Fredera dostarczy�y jej wiedzy o pozosta�ych. Z �atwo�ci� zorientowa�a si�, jak ma z nimi post�powa�. To by�o takie �atwe. Ludzie nigdy si� nie zmieniaj�, nigdy nie s� w stanie niczego si� nauczy�. Zawsze byli �atwi. W ciep�ej ciemno�ci zaciska�a i prostowa�a palce wysuwaj�c i chowaj�c mocne, ostre paznokcie. Ugasi�a ju� pragnienie. To co dalej b�dzie czyni� tej nocy, zrobi wy��cznie dla przyjemno�ci. Rozwa�ywszy, kim s� jej ofiary i jakie s� ich intencje w stosunku do wi�zionej dziewczynki, Stara Kobieta uzna�a, �e s�u�y Sprawiedliwo�ci w r�wnym stopniu jak cesarscy stra�nicy lub po trzykro� b�ogos�awiony s�uga Vereny. Wci�� czu�a smak krwi w ustach. Si�gn�a do najmniej odpornego umys�u i przenikn�a we�. Groeteschele siedzia� nieruchomo przez godzin�, a potem wrzasn��. Miecz drgn�� lekko w jego r�kach i po czole zacz�a mu sp�ywa� krew. Podni�s� si� z krzes�a. Krzyk przyjaciela sprawi�, �e Joh ockn�� si� z wzdrygni�ciem z p�snu-p� jawy i odsun�� od ��ka Melissy. Dziecko jakim� cudem nie przebudzi�o si�. Rotwang przypatrywa� si� rozgrywaj�cej si� przed nim scenie z wyra�nie zdawkowym zainteresowaniem. Groeteschele upu�ci� miecz. Krwawi� obficie, ale rana, kt�r� sobie zada�, nie wygl�da�a na zbyt wielk�. Ju� nie krzycza�, tylko skomla� cicho. � Uspok�j si�! � rozkaza� mu Joh. Groeteschele nie zwr�ci� na niego najmniejszej uwagi. Be�kota� do siebie co� bez zwi�zku. Krew sp�ywa�a mu po policzkach i brodzie, skapywa�a na nocn� koszul�. Potrz�sn�� g�ow� i za�ama� r�ce. Wygl�da� tak, �e m�g�by pozowa� do rze�by wyobra�aj�cej alegori� l�ku. Joh wyci�gn�� r�k�, chc�c schwyci� Yanna za rami�, ale ch�opak odskoczy�, jakby mo�liwo�� kontaktu z innym cz�owiekiem pot�gowa�a jego przera�enie. Rotwang beznami�tnie odsun�� si� na bok. Groeteschele zaintonowa� co� w j�zyku, kt�rego Joh nie by� w stanie rozpozna�. Tej nieznanej mowy m�ody bandyta u�ywa� niekiedy gadaj�c przez sen, i jak Joh przypuszcza�, by� to jego rodzinny j�zyk. Yann �piewa� i wykonywa� w powietrzu jakie� znaki palcami. Kropelki krwi odrywa�y si� od jego twarzy i pada�y na pod�og�. Ch�opak uderzy� barkiem w drzwi i wybieg� z komnaty. Joh s�ysza� jak ci�gle �piewaj�c, idzie niepewnym krokiem wzd�u� korytarza. Koce unios�y si� i spomi�dzy ich fa�d wy�oni�a si� zaspana lady Melissa. � Co si� dzieje? � spyta�a. Joh czu� na twarzy wilgo�. Groeteschele opryska� go swoj� krwi�. � Pilnuj dziewczyny � poleci� Rotwangowi. � P�jd� za nim. Rotwang skin�� g�ow�. Melissa u�miechn�a si� i przetar�a pi�stk� oczy. Trzymaj�c latarni� w jednej r�ce, a zakrzywiony miecz w drugiej, wyszed� na korytarz. Z oddali wci�� dobiega� go be�kot Groeteschelego. Wolnym krokiem skierowa� si� w t� stron�. Joh Lamprecht jest starym, sentymentalnym durniem, pomy�la� Rotwang. Ch�opak by� ju� martwy i Joh powinien zostawi� go, by gni� w spokoju. Ale najwyra�niej przywi�za� si� do m�odego Yanna i nie da�oby si� go powstrzyma� przed pogr��aniem si� w ciemno�ciach, by stawi� czo�a u�pionym w Drachenfels koszmarom, czekaj�cym na niego z pazurami, kleszczami i roz�arzonymi w�glami. Chodzi� po pokoju, zmagaj�c si� z niedo�wiadczanym do tej pory uczuciem. Zawsze dot�d patrzy� w oczy �mierci z ch�odnym opanowaniem zrodzonym z prze�wiadczenia, �e ci, kt�rzy w chwilach kryzysu ulegaj� emocjom, maj� mniejsze szanse wyj�cia ca�o z opresji. W walce by� beznami�tny jak chirurg i uda�o mu si� przetrwa�, natomiast tych, kt�rych ogarnia� sza� bojowy, jad�y ju� robaki. Teraz jednak czu� l�k. Nie tylko to zdrowe przyspieszenie pulsu, kt�re zaostrza�o uwag� w czasie walki w jamie i przypomina�o o unikaniu ostrza wroga. By� to g��boko zakorzeniony strach, kt�ry szepta� mu bez przerwy do ucha, namawiaj�c, by rzuci� miecz i ucieka� jak Groeteschele, ucieka�, a� znajdzie si� daleko od Drachenfels, daleko od Szarych G�r... Wiedzia�, �e droga ta prowadzi do �mierci, ale pokusa ci�gle go nie opuszcza�a. Dziewczynka usiad�a na ��ku i bawi�a si� swymi d�ugimi, delikatnymi w�osami. Cho� rozbudzono j� w �rodku nocy, jej loki nie by�y spl�tane i rozczochrane, ale sprawia�y wra�enie starannie u�o�onych. Joh mia� racj� � bogaci byli zupe�nie odmiennymi lud�mi. Przez ca�e �ycie sprzedawa� sw�j miecz mo�nym. Kiedy jako dziecko walczy� w jamie, stawiali na niego kibicuj�cy arystokraci, kt�rzy chlubili si�, �e potrafi� wytypowa� zwyci�zc�. P�niej walczy� dla middenladzkiego elektora, kiedy jego dzier�awcy pr�bowali sprzeciwi� si� podniesieniu tenuty. Tyle przelanej krwi, tyle zysk�w i w ostatecznym rozrachunku tak ma�o z nich przypad�o jemu samemu. � Panie Rotwang? � spyta�a dziewczynka. Nie odpowiedzia�, ale to jej nie powstrzyma�o. � Panie Rotwang. Czy rzeczywi�cie jest pan dzielnym i okrutnym bandyt� jak Blaque Jacques, o kt�rym �piewaj� pie�ni? Zignorowa� j�. Dzielny i okrutny. By� takim wcze�niej tego wieczoru, zanim przekl�ty Joh Lamprecht nie przyprowadzi� ich do tego zamku zag�ady i wystawi� na pastw� si� ciemno�ci. Dzielny i okrutny. Teraz nie by� ju� tego taki pewien. Ci�gle s�ysza� inkantacje Groeteschelego. Monotonna melodia uleg�a jednak zmianie i wygl�da�o na to, �e m�ody ch�opak teraz �piewa. Oddycha� z trudem, przerywj�c pie�� w niew�a�ciwych momentach i Joh zacz�� zdawa� sobie spraw�, �e Yann jest ju� u kresu si�. To dobrze. Nie mia� ochoty walczy� ze swym towarzyszem, �eby sk�oni� go do powrotu. Nigdy dot�d nie u�wiadamia� sobie, jak wiele ten ch�opak dla niego znaczy. Freder by� kretynem, a Rotwang nie nale�a� do ludzi rozmownych. Oznacza�o to, �e w ca�ej bandzie m�g� rozmawia� jedynie z Groeteschelem, m�g� przekaza� mu ca�e swoje do�wiadczenie. Bezwiednie szkoli� ch�opaka na swego nast�pc� w przest�pczym �wiecie. Bez niego noce Joha by�yby d�ugie i puste. Ca�a ta zgromadzona m�dro�� uleg�aby zapomnieniu. Je�eli Yann Groeteschele umrze tu, w Drachenfels, nie pozostanie ju� nikt. Kiedy umrze i Joh, nie pozostanie ju� nikt w�r�d �ywych, kto m�g�by opowiedzie� o tym, jak przeprowadzi� "Kombinacj� z Trzema Z�otymi Koronami", jak dzia�a "Rozpruwacz Skarbc�w", jakie korzy�ci mog� odnie�� z rabunku dyli�ansu. Bez Groeteschelego �ycie Joha posz�oby na marne. Pod�wiadomie Joh zdawa� sobie spraw�, �e te my�li by�y u niego do�� niezwyk�e. Groeteschele by� przecie� tylko jeszcze jednym kusznikiem i nic wi�cej. Po��czy� ich stra�nik Franck i �lepy traf. A mimo to w ciemno�ci Drachenfels co� zaczyna�o si� z niego wydobywa�. Przysz�o mu do g�owy, �e jest manipulowany i pr�bowa� stawi� op�r. Joh znalaz� Groeteschelego wci�ni�tego w k�t �lepego zau�ka korytarza. Wci�� �piewa�. Oczy mia� mocno zaci�ni�te, powieki sklejone zakrzep�� krwi�, w kurzu na pod�odze kre�li� jakie� symbole. W litanii Groeteschelego Joh rozpozna� kilka imion bog�w � Shallyi, Vereny, Ulrica � a w gryzmo�ach na pod�odze par� zarys�w �wi�tych symboli. � Chod�, ch�opcze, nie ma si� czego ba� � sk�ama� Joh. Groeteschele ci�gn�� dalej sw� szalon� modlitw�. Joh postawi� latarni� na pod�odze, podszed� do towarzysza i pochyli� si� nad nim. Mia� nadziej�, �e uda mu si� go podnie�� i odprowadzi� do pokoju Melissy, by tam wsp�lnie oczekiwa� �witu. Prawa r�ka ch�opaka wci�� kre�li�a znaki, ale jego lewa d�o� spoczywa�a na pasie, za�o�onym na nocn� koszul� i �ciska�a co� mocno. Gdy Joh dotkn�� jego prawego ramienia, uzmys�owi� sobie, co Groeteschele trzyma. By� to ko�czan z be�tami. Joh usi�owa� si� cofn��, ale Groeteschele by� szybki. Jego oczy otworzy�y si� gwa�townie i lewa r�ka wyskoczy�a do przodu. Warkn�� przekle�stwo i wbi� be�t w luk� mi�dzy torsem i ramieniem Joha. Lamprecht poczu�, jak grot rozdar� sk�r� na g�rnych �ebrach i wbi� si� w jego staw ramieniowy. B�l eksplodowa� w g�r� i w d� jego r�ki. Wypu�ci� miecz. Groeteschele zerwa� si� i sta� teraz, trzymaj�c Joha praw� r�k� za w�osy i wbijaj�c be�t coraz g��biej. Walczyli ze sob�. Czyje� kopni�cie przewr�ci�o latarni� i niewielka ka�u�a p�on�cej oliwy rozla�a si� po pod�odze. Zmagaj�c si� z Groeteschelem, Joh widzia� czerwone cienie ta�cz�ce na �cianie. Lew� r�k� uderzy� ch�opaka w brzuch tak, �e przeciwnikowi zapar�o dech w piersi. Groeteschele wyrwa� si� jednak ze zwarcia i odskoczy�, chwiej�c si� na nogach. Zanim wypu�ci� be�t, szarpn�� nim jeszcze raz, wysy�aj�c now� fal� b�lu przez ca�y tors Joha. Potem rzuci� si� w stron� upuszonego przez Lamprechta miecza. Joh kopn�� go w bok, przewracaj�c na ziemi�. Ch�opak upad� w p�on�c� ka�u�� i jego lekka, bawe�niana koszula nocna natychmiast zaj�a si� wok� n�g. Wywrzaskuj�c przekle�stwa Groeteschele rzuci� si� na Joha, podczas gdy p�omienie ogarnia�y ca�e jego cia�o. Lamprecht zrobi� krok do ty�u i nagle za nim znalaz�a si� �ciana, kt�rej przedtem tam nie by�o. Zranionym ramieniem uderzy� o kamie� i krzykn�� g�o�no niemal trac�c przytomno�� z b�lu. Kiedy ogarni�ty ogniem Groeteschele rzuci� si� do przodu, Joh uni�s� lewe rami� os�aniaj�c si� nim jak tarcz�. G�adk� twarz bandyty liza�y teraz p�omienie, jego rysy rozp�ywa�y si� jak wosk i w zamkni�tej przestrzeni unosi� si� ci�ki zaduch p�on�cego cia�a. Miecz Joha le�a� w odleg�o�ci dziesi�ciu jard�w i drog� do niego zagradza� mu Groeteschele. Mia� wi�c tylko jedn� bro�. Zaciskaj�c z�by na sam� my�l o tym, co ma zrobi�, schwyci� mocno stercz�cy mu z ramienia be�t z haczykowatym grotem. Mia� nadziej�, �e zdo�a wyci�gn�� go lekko, tak jak wyci�ga si� sztylet z pochwy, ale wyrywany grot rozszarpa� mu mi�nie. Wezwa� g�o�no imienia Khorne i uni�s� ociekaj�c� krwi� strza�� jak ofiar� b�stwu. W g��bi piersi Groeteschelego wzbiera� okrzyk, kt�ry wreszcie wyrwa� si� przez zniekszta�cone, rozwarte szeroko usta, gdy ch�opak skoczy� na Joha si�gaj�c p�on�cymi r�kami do jego gard�a. Lamprecht pchn�� lew� r�k� celuj�c w ran� na czole Groeteschelego. Trafi� i opieraj�c kciuk o koniec be�tu, wbi� stalowy grot w m�zg przyjaciela. Oczy Groeteschelego zgas�y i Joh odepchn�� trupa od siebie. Lewy r�kaw ogarnia�y p�omienie. Spr�bowa� si�gn�� do niego praw� r�k�, ale gdy tylko zgi�� �okie�, obezw�adniaj�ca fala b�lu rzuci�a go na kolana. Otar� si� p�on�cym r�kawem o �cian� i ogie� zgas�. Pragn�� zwin�� si� w k��bek i zasn�� w oczekiwaniu, a� b�l minie. Wiedzia� jednak, �e by�oby to �miertelnym b��dem. Przynajmniej nogi mia� ca�e i zdrowe. Wsta� niepewnie, opieraj�c si� plecami o �cian�. Dopiero teraz u�wiadomi� sobie, jak ma�o uwagi zwraca� na drog�, kt�r� dotar� do tego miejsca. Nie mia� poj�cia, jak wr�ci� do Rotwanga i Melissy. P�omienie zgas�y i znalaz� si� w ciemno�ci, sam na sam ze swoim b�lem. Wierz�c w sw�j instynkt odepchn�� si� od �ciany i ruszy� korytarzem. M�zg Starej Kobiety p�on�� pod wp�ywem eksplozji emocji wyzwolonych przez walk� pomi�dzy by�ymi przyjaci�mi. Ich b�l i strach spot�gowa�a istniej�ca przedtem mi�dzy nimi wi�, kt�r� zerwa�a stoczona przed chwil� walka. Czu�a sucho�� w ustach, ale spazmy rozkoszy przebiega�y przez jej na poz�r ludzkie cia�o. Ponad tysi�c lat temu, kiedy by�a jeszcze naprawd� m�oda, jej pow�z zatrzyma� bandyta. Nie ��dny z�ota opryszek, taki, jak ci tutaj, ale rozczochrany potw�r z plemienia Belady Melancholijnej. By� to niewykszta�cony dzikus, kt�ry m�g� �y� wiecznie, ale brakowa�o mu subtelno�ci niezb�dnej, by uczyni� t� egzystencj� zno�n�. Sta�a si� dzi�ki niemu wampirem, jego c�rk�-w-ciemno�ci, i od tej pory sama da�a �ycie wielu podobnym do niej. Lady Genevieve, kt�rej najwspanialsze chwile wi�za�y si� z tym zamkiem, by�a jej wnuczk�-w-ciemno�ci, potomkiem jej potomka. Mia�a takie godne, owocne �ycie... Krew Fredera p�yn�a przez jej �y�y mieszaj�c si� z jej w�asn� posok�. Nadesz�a najwy�sza pora na nast�pn� �mier�, kt�ra wzmocni j� jeszcze bardziej. Dwaj bandyci i ich male�ki wi�zie�. Sami w Drachenfels. To by� szalenie zabawny uk�ad. Rankiem wszyscy b�d� ju� martwi. Ale dla Starej Kobiety �mier� b�dzie �yciem. Pozostali znikn�, stan� si� wysuszonymi skorupami, porzuconymi, aby rozpad�y si� w proch. Jej k�y wyd�u�y�y si� i sta�y si� bardziej ostre. Przesun�a po nich swym at�asowym j�zykiem. Dziewczynka u�miechn�a si� niewinnie do Rotwanga. Kilka minut wcze�niej u�wiadomi� sobie, �e nerwowo chodzi tam i z powrotem po dywanie i wk�ada ca�y wysi�ek woli, by si� uspokoi�. Sta� teraz nieruchomo jak g�az, prawie nie oddychaj�c, trzymaj�c d�o� na r�koje�ci miecza. Nie zaciska� go zbyt mocno, wiedzia�, �e w wypadku nag�ego ataku zak��ci�oby to elastyczno�� jego ruch�w. W my�li wyobrazi� sobie stylizowan� g�ow� wilka. By� to znak, kt�ry nosi� walcz�c w jamie i my�l o nim zawsze pomaga�a mu rozlu�ni� si� przed walk�. Mo�liwe, �e by� to jego osobisty talizman. Za protektora swego rzemios�a zawsze uwa�a� raczej Ulrica � boga walki, wilk�w i zimy, a nie Khaine � pana mordu. Czasami �ni�, �e b y � wilkiem. Jako dziecko mia� bardzo g�ste ow�osienie, a chocia� teraz nie odbiega�o ono od normy, to jednak zastanawia� si�, czy jego nieznani rodzice nie mieli w sobie krwi lykantrop�w. Nigdy nie zmienia� postaci, ale pod wieloma wzgl�dami nie przypomina� innych ludzi. Dziewczynka nuci�a sobie nieznan� breto�sk� ko�ysank�. � Panie Rotwang? � S�ucham, pani? � Nagle poczu� w�ciek�o�� na samego siebie za to, �e niechc�cy u�y� tak s�u�alczego zwrotu. � O co chodzi? � Jutro, kiedy s�o�ce wstanie, czy b�dziemy tutaj? Nie m�g� jej na to odpowiedzie�. Melissa wyskoczy�a z ��ka. Mia�a na sobie d�ug�, haftowan� z�otem nocn� koszul�, kt�ra sprawia�a niemal wra�enie sukni balowej. Jej bia�e, bose stopy przesuwa�y si� bezszelestnie po grubym dywanie. Ta�czy�a po pokoju w takt ko�ysanki unosz�c lekko prz�d sukni i k�aniaj�c si� przed wyimaginowanym zalotnikiem. Kiedy Rotwang by� w jej wieku, zabija� ju� od siedmiu lat. Zazdro�ci� lady Melissie jej rodziny, bogactwa, dzieci�stwa. Tego wszystkiego, czego sam by� pozbawiony. Nienawidzi� swoich, mo�e nawet wilczych rodzic�w, za to, �e porzucili go mi�dzy lud�mi. M�g� wyrasta� w�r�d step�w, wychowywa� si� w stadzie i nauczy� si� sposobu, by pozby� si� ludzkiej postaci. Drzwi by�y otwarte. Po tym, jak Groeteschele i Joh przez nie wybiegli, nie zada� sobie trudu, by je zamkn��. Temu, co tak zgrabnie pozbawi�o g�owy Fredera, zamek nie sprawi�aby k�opot�w. Rotwang wola� widzie� zbli�aj�ce si� niebezpiecze�stwo. W panuj�cej w korytarzu ciemno�ci dostrzega� niewyra�nie nag�, kamienn� �cian�, w niszach sta�y od dawna nie zapalane lampy. Constant Drachenfels podobno najbardziej lubi� u�ywa� do nich ludzkiego t�uszczu. Nie by�oby to nic dziwnego u Wielkiego Czarodzieja, kt�rego panowanie si�ga�o w przesz�o�� do czas�w Sigmara i jeszcze wcze�niej. � Panie Rotwang? � spyta�a dziewczynka. � Kiedy ma pan zamiar mnie zabi�? Rotwang odwr�ci� si� i spojrza� na jasn�, dzieci�c� twarzyczk�. Jej s�owa by�y jak policzek wymierzony pancern� r�kawic�. Uni�s� miecz. Mia� nadziej�, i� zrozumie, �e nie jest dla niej zagro�eniem. Nie wiedzia� jednak, jak odpowiedzie� na jej pytanie. Z ciemno�ci za nim wy�oni�a si� jaka� cuchn�ca posta� i zacisn�a na jego ramieniu d�o� ze stercz�cymi pazurami... Stara Kobieta wczepi�a si� w umys� Rotwanga i przenikn�a do �rodka. Odnalaz�a wilka i uwolni�a go. Rotwang wznosi� miecz nad lady Meliss�. Joh doszed� do wniosku, �e jego towarzysz oszala�. Schwyci� go za rami� i odwr�ci� w swoj� stron�. Oczy Rotwanga by�y ��te, a jego nos przypomina� pysk. Stw�r otworzy� usta obna�aj�c spiczaste, po��k�e k�y. Ci�gle by� to Rotwang � jego przedni z�b wci�� by� jeszcze ukruszony � ale by� te� besti�. Dziewczynka cofn�a si� i wspi�a z powrotem na swoje �o�e z baldachimem. Przytrzyma�a si� r�k� jednej z kolumienek i patrzy�a. Joh opar� si� o framug� drzwi. Czu�, jak z jego opuchni�tego ramienia po ca�ym ciele rozp�ywa si� obezw�adniaj�ca dr�twota. Rotwang machn�� r�k�, a Lamprecht zrobi� unik. Mimo to pazury potwora otar�y si� o sk�r� jego g�owy, ��obi�c w niej bruzdy. Przypominaj�ca Rotwanga istota odrzuci�a miecz. Bandyta nie potrzebowa� ju� zatkni�tych za pas no�y. Tkwi�y one na czubkach jego palc�w. Dziwne, �e mo�na w�drowa� z kim� bok w bok przez pi�� lat i nie wiedzie� o nim pewnych rzeczy. Joh poczu�, jak dr�� mu kolana. Jego prawa r�ka by�a bezu�yteczna. Wkr�tce mia� umrze� i pomy�la� przez chwil�, �e najpro�ciej by�oby wystawi� gard�o na pastw� z�b�w i pazur�w Rotwanga. Ale zbyt d�ugo walczy� o �ycie, aby teraz wybra� ten prostszy spos�b. Straci� sw�j zakrzywiony miecz i no�e. Mia� jednak wci�� buty. I swoje srebrne ostrogi. Srebro. Je�eli Rotwang by� prawdziwym wilko�akiem, srebro powinno by� dobr� broni�. Potw�r rzuci� si� na niego na czworakach. Lamprecht schwyci� lew� r�k� za g�rn� belk� framugi drzwi i podci�gn�� si� do g�ry. Poczu� b�l przeszywaj�cy lewe rami�, ale uda�o mu si� oderwa� od ziemi. Rozp�dzony Rotwang przemkn�� pod nim. Joh machn�� w d� nogami, wbijaj�c ostrogi jak m�g� najg��biej. Stworzenie zawy�o jak ranny wilk i stan�o na tylnych �apach. Joha poderwa�o do g�ry i cisn�o o nadpro�e. Zwolni� chwyt. Uderzy� g�ow� o kamie� i poczu�, jak co� w niej p�ka. Upad� twarz� do pod�ogi. Wyj�cy stw�r skoczy� mu na plecy. Lamprecht machn�� nogami do g�ry, w nadziei, �e trafi go ostrogami. Poczu�, �e ci�ar znikn�� i spr�bowa� przetoczy� si� na plecy. Melissa wci�� patrzy�a. Sprawia�a wra�enie, jakby obserwowa�a przedstawienie kukie�kowe wystawiane na cesarskim dworze. Chichota�a i klaska�a w d�onie. W wychowaniu tego dziecka najwyra�niej pope�niono jaki� powa�ny b��d. Si�gn�� do obcasa i odczepi� jedn� z ostr�g. Machn�� ni� w powietrzu i z�bata gwiazda na jej ko�cu zawirowa�a. Rotwang cierpia�. Jego odzie� zwisa�a w strz�pach, pokryte g�stym futrem cia�o krwawi�o. Cz�owiek i potw�r stan�li ci�ko na uginaj�cych si� nogach. Rotwang oddycha� g�o�no. Krew i �lina kapa�y z jego wykrzywionego pyska. Mia� pot�ne barki i wysuni�te pazury. Joh uni�s� ostrog�. Rotwang rzuci� si� na niego i Joh zada� cios w twarz potwora, wbijaj�c ostrog� g��boko w oczod�. Pazury wbi�y si� g��boko w mi�nie jego brzucha i Joh odskoczy�, pozostawiaj�c bro� tkwi�c� w pysku wilko�aka. Zacisn�� rozszarpan� sk�r� na brzuchu, staraj�c si� przytrzyma� wn�trzno�ci. Prawie nic nie czu�. To by� z�y znak. Rotwang na wp� le�a�, oparty o ��ko. Dygota� i wi� si�, wracaj�c znowu do ludzkiej postaci. Krew sp�ywa�a z rany na jego g�owie. Melissa pochyli�a si� i poklepa�a go po ramieniu, przyg�adzaj�c rzedn�ce futro. Wygl�da�o to jakby opiekowa�a si� domowym pieskiem. Bogacze. Trudno ich w�a�ciwie uwa�a� za ludzi. Wyraz twarzy Melissy uleg� zmianie. Gdy wilcze warkni�cia Rotwanga zmienia�y si� w ludzkie, pe�ne b�lu �kania, sprawia�a wra�enie niemal zasmuconej. Ostroga wci�� tkwi�a w g�owie bandyty. Otworzy�a swoje �liczne usteczka i Joh zobaczy� b�y�ni�cie nienaturalnie ostrych z�b�w wbijaj�cych si� w szyj� Rotwanga w poszukiwaniu t�tnicy. Trysn�a fontanna krwi i Melissa zacz�a pi� �apczywie. Stara Kobieta wysysa�a pachn�c� wilkiem krew, czuj�c jak dusza bandyty ulatuje w miar� jak wys�cza�a z niego �ycie. Zabija� innych. Wiele razy, bez lito�ci. Uwa�a�a, �e post�pi�a s�usznie. Kiedy sko�czy�a, kiedy Rotwang by� ju� pusty, oderwa�a mu g�ow� i zwr�ci�a uwag� na le��cego w k�cie rannego. � Halo, panie Joh � powiedzia�a � Czy to boli? Melissa, stara kobieta, kt�ra wygl�da�a jak dziecko, ukl�k�a przy nim i patrzy�a, jak umiera. � Wiesz? By�e� moim ulubionym bandyt�!� powiedzia�a. Nie czu� ju� b�lu, ale sp�ywaj�ce z rany strumyki, kt�rych nie by� w stanie zatrzyma�, �wiadczy�y, �e jest z nim �le. � Ile... lat?... Melissa zgrabnie odgarn�a w�osy na bok. Mia�a zadziwiaj�ce oczy. Joh powinien zwr�ci� wcze�niej na nie uwag�. Pe�ne do�wiadczenia oczy w niewinnej twarzyczce. � Jestem bardzo stara � odpar�a. � Mam ponad jedena�cie wiek�w. Nigdy nie doros�am. Zacz�o mu by� zimno. Czu�, jak ch��d w�druje w g�r� jego cia�a. � Rodzina?... By�a pe�na zadumy, niemal melancholijna. � Obawiam si�, �e dawno ju� nie �yj� i obr�cili si� w proch. W ka�dym razie moja ludzka rodzina. Mam syn�w-w-ciemno�ci, ale nikogo, kto m�g�by ci zap�aci� okup. Dygota�. Sekundy przeci�ga�y si� w wieki. Ostatnie ziarnka jego �ycia spada�y zw�eniem klepsydry przez ca�� wieczno��. Czy to �mier�? Spowalniaj�cy zakr�t, kt�ry usuwa b�l, ale w�a�ciwie nigdy nie ma ko�ca. Czy te� by�o to �ycie dla lady Melissy d'Acques? Mia� jeszcze ostatni� szans�. Srebro. Wampiry lubi� je tak samo jak wilko�aki. Si�gn�� do drugiego obcasa, ale jego palce sprawia�y wra�enie opuchni�tych, niezgrabnych i niepos�usznych. Skaleczy� si�. Melissa podnios�a jeden z upuszczonych przez Rotwanga no�y, zgrabnie odci�a ostrog� i cisn�a w k�t komnaty nie dotykaj�c metalu. U�miechn�a si� do niego, pe�nym wsp�czucia u�miechem zwyci�zcy. Pozosta�o ju� tylko umrze�. Wyj�a eleganck� chusteczk� i otar�a rozmazan� krew z wyd�tych po dzieci�cemu warg. Dziecko i prastara istota. By�a pi�kna, ale poza jego zdolno�ci� pojmowania. � Poca�uj mnie � powiedzia�. Odchyli�a mu g�ow� do ty�u obna�aj�c gard�o i spe�ni�a jego pro�b�. Nast�pnego ranka s�o�ce wsta�o nad twierdz� Drachenfels i niewielka ludzka posta� zesz�a po g�rskim zboczu na drog�. Lady Melissa pozostawi�a cia�a tam, gdzie le�a�y. Tym, kt�rych wypi�a, oddzieli�a g�owy od tu�owia. Bandyci nie stan� si� jej potomstwem. Mia�a wi�cej poczucia odpowiedzialno�ci ni� ci g�upcy, kt�rzy wypuszczaj� na �wiat plag� bezmy�lnego pomiotu. �ci�gn�a na drog� swe du�e, lecz lekkie kufry i ustawi�a je tak, �e tworzy�y fotel z baldachimem. S�oneczne �wiat�o troch� razi�o jej oczy, ale nie nale�a�a do tych prawdziwie martwych wampir�w, kt�re z pianiem koguta stawa�y w p�omieniach. S�o�ce wspina�o si� coraz wy�ej. Czeka�a. Biegn�ca u st�p twierdzy Drachenfels droga by�a s�abo ucz�szczana, ale kto� wreszcie ni� przejedzie. Os�oni�ta zaimprowizowanym baldachimem zamkn�a oczy i zasn�a. Prze�o�y� S�awomir K�dzierski