3507

Szczegóły
Tytuł 3507
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3507 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3507 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3507 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Carlos Castaneda � Podr� do Ixtlan WST�P W sobot� 22 maja 1971 roku pojecha�em do Sonory w Meksyku, aby zobaczy� si� z don Juanem Matusem, czarownikiem, Indianinem Yaqui, z kt�rym by�em zwi�zany od 1961 roku. Wydawa�o mi si�, �e wizyta ta wcale nie b�dzie si� r�ni� od wielu innych, jakie mu z�o�y�em w ci�gu tych dziesi�ciu lat, kiedy by�em jego uczniem. Jednak wydarzenia, kt�re mia�y miejsce w ci�gu tego dnia i kilku nast�pnych, sta�y si� dla mnie niezwykle wa�ne. Moja praktyka u don Juana dobieg�a ko�ca. Nie by�a to moja arbitralna decyzja, ale prawdziwe zako�czenie. Swoj� nauk� u don Juana opisa�em ju� w dw�ch poprzednich pracach: Nauki don Juana i Odr�bna rzeczywisto��. W obydwu ksi��kach przedstawi�em podstawowe za�o�enie, kt�re g�osi�o, �e kluczowymi punktami w nauce czarownika s� stany niezwyk�ej rzeczywisto�ci uzyskiwane dzi�ki przyjmowaniu ro�lin psychotropowych. Don Juan by� ekspertem w stosowaniu trzech takich ro�lin: pejotlu, czyli Lophophora williamsii, bielunia Datura inoxia, oraz jednego z grzyb�w z rodzaju Psilocybe. Dzi�ki ich dzia�aniu, moje postrzeganie �wiata sta�o si� niezwyk�e i wstrz�saj�ce i dlatego zmuszony by�em Przyj��, �e stany takie stanowi�y jedyny spos�b komunikacji i nauczania, jaki stosowa� wobec mnie don Juan. To za�o�enie okaza�o si� jednak b��dne. Aby unikn�� wszelkich nieporozumie� zwi�zanych z moj� prac� z don Juanem, chcia�bym wyja�ni� pewne Podstawowe kwestie. Jak dot�d nie pr�bowa�em umieszcza� don Juana w kontek�cie kulturowym. To, �e uwa�a� si� on za Indianina Yaqui, wcale nie oznacza, i� jego wiedza czarownika jest powszechnie znana i praktykowana przez ten lud. Wszystkie rozmowy, kt�re podczas nauki prowadzi�em z don Juanem, odbywa�y si� po hiszpa�sku i tylko dzi�ki bieg�ej znajomo�ci tego j�zyka by�em w stanie uzyska� wyczerpuj�ce informacje dotycz�ce jego �wiatopogl�du, o kt�rym zwyk�em m�wi� jako o magii, a o samym don Juanie jako o czarowniku, gdy� takich wyra�e� on sam u�ywa�. Zgromadzi�em obszerne notatki, poniewa� uda�o mi si� spisa� wi�kszo�� naszych rozm�w z samego pocz�tku mojej nauki u don Juana i wszystko, o czym m�wili�my w fazie p�niejszej. Aby u�atwi� czytanie tych notatek i r�wnocze�nie utrzyma� pewn� dramaturgi�, musia�em odpowiednio je zredagowa�. Jestem przekonany, �e to, co odrzuci�em, nie ma wi�kszego znaczenia dla poruszanych przeze mnie kwestii. W pracy z don Juanem ograniczy�em si� jedynie do traktowania go jako czarownika i do zdobycia cz�onkostwa w jego wiedzy. Postaram si� teraz wyja�ni� podstawowe za�o�enia magii don Juana, zgodnie z tym, jak on sam mi je przekaza�. Don Juan twierdzi�, �e dla czarownika �wiat nie jest rzeczywisty, nie jest taki, za jaki go uwa�amy. Nasza percepcja �wiata jest jedynie jego opisem. Don Juan koncentrowa� wszystkie swoje wysi�ki na tym, aby wyrobi� we mnie przekonanie, �e obraz rzeczywisto�ci, kt�ry istnieje w moim umy�le, jest jedynie opisem �wiata. Opisem, kt�ry zosta� wt�oczony we mnie w momencie narodzin. Zwr�ci� moj� uwag� na to, �e ka�dy, kto nawi�zuje bli�szy kontakt z dzieckiem, jest jego nauczycielem, kt�ry bezustannie opisuje mu �wiat, a� do momentu, kiedy dziecko potrafi postrzega� �wiat tak, jak zosta� mu on opisany. Wed�ug don Juana, nie zachowujemy wspomnienia tego z�owieszczego momentu, poniewa� po prostu nie mamy �adnego punktu odniesienia umo�liwiaj�cego por�wnanie naszej wizji rzeczywisto�ci z jak�kolwiek inn�. Jednak od tej chwili dziecko jest ju� cz�onkiem. Zna opis �wiata. Jak s�dz�, jego cz�onkostwo staje si� pe�noprawne, gdy potrafi dokonywa� takich interpretacji percepcji, kt�re w konfrontacji z opisem potwierdzaj� go. Tak wi�c, dla don Juana, rzeczywisto�� sk�ada si� z niesko�czonego strumienia interpretacji postrzegania, kt�re my, jednostki posiadaj�ce specyficzne cz�onkostwo, nauczyli�my si� interpretowa� w ten sam spos�b. Idea m�wi�ca, �e interpretacje percepcji tworz�ce �wiat stanowi� strumie�, pozostaje w zgodno�ci z faktem, �e nast�puj� one po sobie w nieprzerwany spos�b i rzadko, je�li w og�le, bywaj� kwestionowane. Nasz odbi�r rzeczywisto�ci jest przez nas uznawany za tak niepodwa�alny, �e podstawowe za�o�enie magii, traktuj�ce go jedynie jako jeden z wielu opis�w, nie�atwo przyj�� powa�nie. Na szcz�cie, kiedy pobiera�em nauki u don Juana, nie by� on wcale zainteresowany tym, czy traktuj� jego twierdzenia powa�nie, czy nie. Bez wzgl�du na m�j sprzeciw i brak zrozumienia tego, o czym m�wi�, nie przestawa� punkt po punkcie wyja�nia� mi swoje przekonania. Jako nauczyciel magii, ju� od pierwszej chwili, kiedy zacz�li�my rozmawia�, pr�bowa� opisa� mi �wiat. Trudno�ci w zrozumieniu jego uwag i metod wynika�y z tego, �e jego aparat poj�ciowy by� mi zupe�nie obcy. Jego celem by�o nauczenie mnie �widzenia", w odr�nieniu od zwyk�ego �patrzenia". �Zatrzymanie �wiata" by�o pierwszym krokiem prowadz�cym do �widzenia". Przez lata traktowa�em ide� zatrzymania �wiata jako tajemnicz� metafor�, kt�ra w rzeczywisto�ci nic nie znaczy. Dopiero podczas towarzyskiej rozmowy, do kt�rej dosz�o pod koniec mojej nauki u don Juana, w pe�ni u�wiadomi�em sobie jej wielk� wag�, jako jednej z g��wnych tez wiedzy don Juana. Don Juan i ja rozmawiali�my w�wczas swobodnie o r�nych sprawach. Opowiedzia�em mu na przyk�ad o moim przyjacielu i jego dziewi�cioletnim synu. Ch�opiec, kt�ry przez ostatnie cztery lata przebywa� z matk�, teraz zamieszka� ze swoim ojcem. Problem polega� na tym, co z nim zrobi�. Wed�ug przyjaciela, nie nadawa� si� do szko�y, nie potrafi� si� skoncentrowa�, nic go nie interesowa�o. Mia� napady w�ciek�o�ci, zachowywa� si� w nieodpowiedni spos�b i ucieka� z domu. � Tw�j przyjaciel z pewno�ci� ma k�opot � powiedzia� don Juan, �miej�c si�. Chcia�em opowiedzie� mu o wszystkich strasznych rzeczach, jakie wyprawia� ch�opak, lecz mi przerwa�. � Nie ma potrzeby m�wienia wi�cej o tym biednym ch�opcu. Ani ty, ani ja nie mamy powodu w taki lub inny spos�b ocenia� jego zachowania. � Jego ton by� szorstki i stanowczy, ale po chwili u�miechn�� si�. � Co ma zrobi� m�j przyjaciel? � zapyta�em. � Najgorsze by�oby zmuszanie ch�opca do tego, by zgadza� si� z ojcem � powiedzia� don Juan. � Co masz na my�li? � Dziecko nie powinno by� ani bite, ani karcone przez ojca, gdy nie zachowuje si� w taki spos�b, w jaki on by sobie tego �yczy�. � Jak wi�c mo�e go czegokolwiek nauczy�, je�li nie b�dzie stanowczo reagowa�? � Tw�j przyjaciel powinien pozwoli� komu� innemu da� klapsa dziecku. � Ale nie mo�e przecie� dopu�ci� do tego, aby kto� obcy bi� jego syna � powiedzia�em zdziwiony jego sugesti�. Don Juan wydawa� si� ucieszony moj� reakcj� i zachichota�. � Tw�j przyjaciel nie jest wojownikiem � odpar�. � Gdyby nim by�, wiedzia�by, �e najgorsz� rzecz�, jak� mo�na zrobi�, jest otwarta konfrontacja z lud�mi. � Co robi wojownik, don Juanie? � Wojownik post�puje strategicznie. � Wci�� nie rozumiem, co masz na my�li. � Gdyby tw�j przyjaciel by� wojownikiem, pom�g�by swojemu dziecku zatrzyma� �wiat. � Jak ma to zrobi�? � Potrzebowa�by do tego osobistej mocy. Musia�by by� czarownikiem. � Ale nim nie jest. � Wobec tego musi stosowa� zwyczajne �rodki, aby pom�c swojemu synowi zmieni� jego wizj� �wiata. Nie jest to zatrzymanie �wiata, ale dzia�a tak samo. Poprosi�em go, aby mi to wyja�ni�. � Gdybym by� twoim przyjacielem � powiedzia� don Juan � zacz��bym od wynaj�cia kogo�, kto przy�o�y�by temu ma�emu. W�r�d m�t�w poszuka�bym najgorzej wygl�daj�cego opryszka. � �eby przestraszy� ch�opaka? � Nie tylko po to, �eby go przestraszy�, g�upcze. Ten ma�y musi zosta� zatrzymany, ale nie spowoduje tego lanie otrzymane od ojca. Je�li chce si� zatrzyma� znajomych, trzeba zawsze pozostawa� poza kr�giem, kt�ry wywiera na nich nacisk. W ten spos�b naprawd� mo�na na nich wp�yn��. Pomys� by� absurdalny, ale co� w nim do mnie przem�wi�o. Don Juan opar� brod� na lewej d�oni, a �okie� na drewnianej skrzyni, s�u��cej za niski st�. Powieki mia� opuszczone, ale porusza� ga�kami ocznymi. Wydawa�o roi si�, �e mnie obserwuje. Ta my�l mnie przerazi�a. � Prosz�, powiedz mi co� wi�cej. Co m�j przyjaciel ma zrobi� ze swoim ch�opakiem? � dopytywa�em si�. � Niech p�jdzie do slums�w i znajdzie okropnie wygl�daj�cego w��cz�g� � zacz�� � ale niech wybierze m�odego, takiego, kt�ry ma jeszcze troch� si�y. Nast�pnie don Juan przedstawi� dziwn� strategi�. Mia�em poinstruowa� przyjaciela, aby wynaj�ty cz�owiek poszed� za nim albo czeka� na niego w miejscu, w kt�rym b�dzie razem ze swoim synem. Na um�wiony znak, dany w momencie, gdy ch�opak zachowa si� niew�a�ciwie, powinien wyskoczy� z ukrycia, schwyta� go i st�uc na kwa�ne jab�ko. � Po tym jak w��cz�ga przestraszy ch�opca, tw�j przyjaciel musi, w jaki tylko zechce spos�b, spr�bowa� odzyska� zaufanie syna. Je�li zastosuje t� procedur� trzy czy cztery razy, zapewniam ci�, �e dziecko b�dzie zupe�nie inaczej wszystko odbiera�. Zmieni swoj� wizj� �wiata. � A co, je�li za bardzo si� przestraszy? � Strach nigdy nikomu nie zaszkodzi�. Najgorsze dla ducha jest to, gdy masz kogo�, kto ci siedzi na karku, kto zawsze ci� bije i m�wi, co masz robi�. Kiedy ch�opiec b�dzie ju� bardziej panowa� nad sob�, niech tw�j przyjaciel zrobi jeszcze jedn�, ostatni� rzecz. Musi znale�� jaki� spos�b, aby zaprowadzi� syna do martwego dziecka, mo�e w szpitalu albo w gabinecie jakiego� doktora. Niech ch�opak lew� r�k� raz dotknie zw�ok w dowolnym miejscu, opr�cz brzucha. Kiedy to zrobi, stanie si� kim� nowym. �wiat nie b�dzie ju� dla niego taki sam. U�wiadomi�em sobie, �e w ci�gu kilku lat naszej znajomo�ci don Juan stosowa� wobec mnie t� sam� taktyk�, kt�r� sugerowa� dla mojego przyjaciela i jego syna. Zapyta�em go o to. Odpowiedzia�, �e ca�y czas usi�owa� nauczy� mnie, jak zatrzyma� �wiat. � Jeszcze tego nie zrobi�e� � powiedzia�, u�miechaj�c si�. � Wydaje mi si�, �e nic nie dzia�a, bo jeste� bardzo uparty. Gdyby� by� mniej uparty, do tej pory prawdopodobnie ju� zatrzyma�by� �wiat, u�ywaj�c jednej z technik, kt�rych ci� nauczy�em. � Jakich technik, don Juanie? � Wszystko, co kaza�em ci robi�, by�o technik� zatrzymania �wiata. Kilka miesi�cy po tej rozmowie don Juan doprowadzi� do ko�ca to, co rozpocz��, aby nauczy� mnie zatrzymania �wiata. To wyj�tkowe wydarzenie mojego �ycia zmusi�o mnie do ponownego, szczeg�owego przeanalizowania mojej dziesi�cioletniej pracy. Sta�o si� dla mnie jasne, �e moje pierwotne przypuszczenie dotycz�ce roli ro�lin psychotropowych by�o b��dne. Nie stanowi�y one zasadniczej cz�ci obrazu �wiata czarownika, ale s�u�y�y jakby do scementowania element�w tego obrazu, kt�rego w inny spos�b nie by�bym w stanie dostrzec. Moje pe�ne uporu przywi�zanie do w�asnej, standardowej wersji rzeczywisto�ci uczyni�o ze mnie niemal�e g�uchego i �lepego na nauki don Juana. Tak wi�c, to jedynie m�j brak wra�liwo�ci zmusi� go do u�ycia ro�lin. Przegl�daj�c wszystkie swoje notatki, u�wiadomi�em sobie, �e ju� na samym pocz�tku naszej znajomo�ci don Juan, poprzez to, co nazywa� technikami zatrzymania �wiata, da� mi mo�liwo�� ujrzenia nowej rzeczywisto�ci. W swoich wcze�niejszych pracach opu�ci�em te fragmenty notatek, poniewa� nie dotyczy�y one u�ycia ro�lin psychotropowych. Teraz, w pe�ni uznaj�c ich warto��, przedstawiam je w ca�o�ci. Stanowi� one pierwsze siedemna�cie rozdzia��w tej pracy. Ostatnie trzy to notatki dotycz�ce wydarze� wie�cz�cych moje usi�owania zatrzymania �wiata. W czasie nauki u don Juana zosta�a mi ukazana rzeczywisto��, kt�rej dot�d nie zna�em, innymi s�owy opis �wiata dany przez czarownik�w. Don Juan, jako czarownik i nauczyciel, uczy� mnie tego opisu. Dziesi�cioletnia nauka polega�a na poznawaniu tej nowej rzeczywisto�ci poprzez rozwijanie jej opisu oraz wtaczanie do niego, w miar� up�ywu czasu, coraz bardziej skomplikowanych element�w. Zako�czenie nauki oznacza�o, �e przyj��em ten opis �wiata i dzi�ki temu sta�em si� zdolny do postrzegania �wiat�a w nowy spos�b, odpowiadaj�cy owemu opisowi. Innymi s�owy, uzyska�em cz�onkostwo. Don Juan uwa�a�, �e aby osi�gn�� widzenie, trzeba najpierw zatrzyma� �wiat. Zatrzymanie �wiata by�o naprawd� adekwatnym okre�leniem pewnych stan�w �wiadomo�ci, w kt�rych rzeczywisto�� zostaje przemieniona. Nast�puje to dzi�ki temu, �e strumie� interpretacji, zwykle p�yn�cy nieprzerwanie, zostaje zatrzymany przez takie okoliczno�ci, kt�re s� obce temu strumieniowi. W moim przypadku by� to opis �wiata czarownika. Wed�ug don Juana, warunkiem wst�pnym dla zatrzymania �wiata jest ca�kowite przekonanie. Innymi s�owy, trzeba bezb��dnie nauczy� si� nowego opisu, aby przeciwstawi� go staremu i w ten spos�b z�ama� dogmatyczn� pewno��. Wszyscy j� mamy, uwa�aj�c, �e wiarygodno�� naszej percepcji rzeczywisto�ci nie podlega zakwestionowaniu. Po zatrzymaniu �wiata nast�pnym krokiem jest widzenie. To poj�cie z systemu don Juana m�g�bym zdefiniowa� jako reagowanie na zaproszenie �wiata znajduj�cego si� poza opisem, kt�ry nauczyli�my si� nazywa� rzeczywisto�ci�. Twierdz�, �e wszystkie te kroki mo�na zrozumie� jedynie w kategoriach opisu, do kt�rego nale��. Don Juan stara� mi si� go przekaza� od samego pocz�tku, zatem jego nauki stanowi� najlepsze i jedyne wprowadzenie do niego. Niech wi�c s�owa don Juana m�wi� same za siebie. C. C. 1972 Wstecz / Spis Tre�ci / Dalej 1. Potwierdzenie od otaczaj�cego nas �wiata � Wiem, �e ma pan du�� wiedz� na temat ro�lin � powiedzia�em do starego Indianina stoj�cego przede mn�. M�j przyjaciel w�a�nie skontaktowa� nas ze sob� i wyszed�, my za� przedstawili�my si� sobie. Stary cz�owiek powiedzia� mi, �e nazywa si� Juan Matus. � Czy dowiedzia�e� si� o tym od swojego przyjaciela? � zapyta� oboj�tnie. � Tak. � Zbieram ro�liny, a w�a�ciwie to one pozwalaj� mi, abym je zbiera� � powiedzia� �agodnie. Znajdowali�my si� na dworcu autobusowym w Arizonie. Zapyta�em go po hiszpa�sku, u�ywaj�c bardzo formalnego zwrotu, czy zgodzi si�, abym zadawa� mu pytania. Powiedzia�em: � Czy pan [caballero] pozwoli mi zada� kilka pyta�? Caballero, s�owo pochodz�ce od caballo, czyli �ko�", pierwotnie oznacza�o je�d�ca lub szlachcica na koniu. Indianin popatrzy� na mnie z ciekawo�ci�. � Jestem je�d�cem bez konia � stwierdzi�, u�miechaj�c si� szeroko. � Ju� powiedzia�em ci, �e nazywam si� Juan Matus. Spodoba� mi si� jego u�miech. Pomy�la�em sobie, �e jest cz�owiekiem ceni�cym szczero��, i zdoby�em si� na odwag�, aby przedstawi� mu swoj� pro�b�. Powiedzia�em, �e jestem zainteresowany zbieraniem i poznawa�em leczniczych ro�lin, a szczeg�lnie halucynogennym kaktusem, pejotlem, o kt�rym uczy�em si� na uniwersytecie w Los Angeles. Uzna�em, �e moje s�owa wypad�y ca�kiem powa�nie i �e wygl�dam na osob� godn� zaufania. Stary cz�owiek powoli pokiwa� g�ow�, a ja zach�cony jego milczeniem doda�em jeszcze, i� niew�tpliwie rozmowa o pejotlu przyniesie nam obu korzy�ci. W tym momencie podni�s� g�ow� i spojrza� mi prosto w oczy. Jego spojrzenie by�o pe�ne mocy, chocia� wcale nie gro�ne. Przenikn�o mnie na wskro�. Od razu j�zyk stan�� mi ko�kiem i nie mog�em ju� kontynuowa� swojej przemowy. To by� koniec naszego spotkania. Nie straci�em jednak nadziei. Indianin zaproponowa�, �ebym go kiedy� odwiedzi� w jego domu. Trudno by�oby mi oceni� niezwyk�y wp�yw, jaki wywar�o na mnie spojrzenie don Juana, gdybym nie mia� sporego baga�u do�wiadcze�. Kiedy zacz��em studiowa� antropologi� i spotka�em don Juana, by�em ju� ekspertem w stawianiu na swoim. Kilka lat temu opu�ci�em dom, a to wed�ug mnie oznacza�o, �e potrafi� zadba� o siebie. Zawsze kiedy odprawiano mnie z kwitkiem, zazwyczaj dopina�em swego, przypochlebiaj�c si� lub ust�puj�c, k��c�c si� albo w�ciekaj�c, a je�li ju� nic nie odnosi�o skutku, pozostawa�o mi jeszcze u�alanie si� albo narzekanie. Innymi s�owy, w konkretnej sytuacji zawsze mog�em co� zrobi� i nigdy w moim �yciu �adna ludzka istota tak szybko i skutecznie nie pohamowa�a moich zap�d�w, jak don Juan tamtego popo�udnia. Nie by�a to tylko kwestia zamkni�cia mi ust. Niejednokrotnie nie potrafi�em powiedzie� ani s�owa swojemu oponentowi z powodu g��bokiego szacunku, jaki dla niego �ywi�em, ale wtedy tak�e odczuwa�em gniew i frustracj�, tylko ich nie wyra�a�em. Natomiast spojrzenie don Juana sparali�owa�o mnie do tego stopnia, �e nie by�em w stanie nawet nic pomy�le�. Tak zaintrygowa�o mnie to zdumiewaj�ce spojrzenie, �e postanowi�em odszuka� don Juana. Przez sze�� miesi�cy przygotowywa�em si�, czytaj�c o pejotlu, a szczeg�lnie o jego kulcie u ameryka�skich Indian z r�wnin. Zapozna�em si� ze wszystkimi dost�pnymi pracami i kiedy poczu�em, �e jestem gotowy, znowu pojecha�em do Arizony. Sobota, 17 grudnia 1960 Po d�ugim i wyczerpuj�cym wypytywaniu miejscowych Indian odnalaz�em jego dom. By�o wczesne popo�udnie; siedzia� na drewnianej skrzynce do przewo�enia mleka. Wygl�da�o na to, �e mnie pozna�, bo pozdrowi� mnie, kiedy wysiad�em z samochodu. Po kr�tkiej wymianie konwencjonalnych uprzejmo�ci w prostych s�owach przyzna�em si�, �e kiedy spotkali�my si� pierwszy raz, by�em w stosunku do niego nieszczery, chwali�em si�, �e du�o wiem o pejotlu, podczas gdy naprawd� nie mia�em o nim zielonego poj�cia. Wtedy spojrza� na mnie, jego oczy by�y bardzo �agodne. Powiedzia�em, �e czyta�em przez sze�� miesi�cy, aby przygotowa� si� na nasze spotkanie i teraz rzeczywi�cie wiem ju� du�o wi�cej. Odpowiedzia� mi �miechem. Wida� w moim stwierdzeniu by�o co�, co go rozbawi�o. �mia� si� ze mnie, a ja czu�em si� nieswojo i by�em troch� ura�ony. Chyba zauwa�y� moje zmieszanie, gdy� zaczai mnie zapewnia�, �e chocia� mia�em dobre intencje, to w rzeczywisto�ci w �aden spos�b nie by�em w stanie przygotowa� si� na to spotkanie. Chcia�em go zapyta�, czyjego s�owa zawieraj� jakie� ukryte znaczenie, ale nie zrobi�em tego. Jednak wydawa�o mi si�, �e wyczu� m�j zamiar, poniewa� zacz�� wyja�nia�, co mia� na my�li. Stwierdzi�, �e moje wysi�ki Przypominaj� mu historyjk� o pewnym kr�lu, kt�ry kiedy� prze�ladowa� i zabija� ludzi. Prze�ladowani i prze�ladowcy nie r�nili si� niczym od siebie, poza tym �e ci pierwsi wymagali, aby wymawia� pewne s�owa w im tylko w�a�ciwy spos�b. Ta cecha oczywi�cie mimowolnie ich zdradza�a. Kr�l zarz�dzi� wystawienie posterunk�w przy drogach, aby urz�dnicy mogli nakazywa� przechodz�cym ludziom wymawianie pewnego s�owa-klucza. Ci, kt�rzy potrafili wypowiedzie� je tak samo jak kr�l, byli wolni, natomiast pozosta�ych natychmiast skazywano na �mier�. Bohater tej historyjki, m�ody cz�owiek, pewnego dnia postanowi� przygotowa� si� na przej�cie przez posterunek i nauczy� si� wymawia� s�owo-has�o. Z szerokim u�miechem don Juan powiedzia�, �e opanowanie jego wymowy zaj�o m�odzie�cowi sze�� miesi�cy. I wreszcie nadszed� dzie� wielkiej pr�by. M�ody cz�owiek, pe�en wiary w siebie, przyszed� pod posterunek i czeka�, a� urz�dnik ka�e mu wym�wi� to s�owo. W tym momencie don Juan w dramatyczny spos�b przerwa� swoj� opowie�� i spojrza� na mnie. Ta pauza by�a bardzo wystudiowana i wyda�a mi si� nieco staromodna, ale nie wychodzi�em z roli. S�ysza�em ju� przedtem podobn� historyjk� o �ydach w Niemczech. To, czy kto� jest �ydem, mo�na by�o rozpozna� po tym, jak wymawia pewne s�owa. Zna�em tak�e puent� � m�ody cz�owiek zosta� schwytany, poniewa� urz�dnik zapomnia� s�owo-klucz i kaza� mu powiedzie� inne, podobne, kt�rego jednak ten nie nauczy� si� w�a�ciwie wymawia�. Wydawa�o mi si�, �e don Juan czeka, a� zapytam, co si� sta�o dalej. Tak te� zrobi�em. � Co� si� z nim sta�o? � stara�em si�, by pytanie zabrzmia�o naiwnie i zdradza�o zainteresowanie rozwojem wydarze�. � M�ody cz�owiek by� naprawd� sprytny � opowiada�. � Kiedy zauwa�y�, �e urz�dnik zapomnia� s�owo-klucz, zanim ten zd��y� cokolwiek powiedzie�, przyzna� si�, �e przygotowywa� si� na t� pr�b� przez sze�� miesi�cy. Zrobi� nast�pn� pauz� i popatrzy� na mnie z figlarnym b�yskiem w oku. Teraz on by� g�r�. Ju� nie wiedzia�em, jak zako�czy si� ta historia. � No i co? Co by�o dalej? � zapyta�em autentycznie zainteresowany. � M�ody cz�owiek zosta� oczywi�cie natychmiast zabity � odpowiedzia� i wybuchn�� �miechem. Bardzo podoba� mi si� spos�b, w jaki przyci�gn�� moj� uwag�, a przede wszystkim to, jak powi�za� swoj� opowie�� z moim przypadkiem. Wydawa�o si�, �e w rzeczywisto�ci stworzy� j� specjalnie dla mnie. Stroi� sobie ze mnie �arty w bardzo subtelny i wyrafinowany spos�b. Zacz��em si� �mia� razem z nim. P�niej powiedzia�em mu, �e mo�e wypad�em bardzo g�upio, ale naprawd� jestem zainteresowany nauczeniem si� czego� o ro�linach. � Lubi� du�o chodzi� � stwierdzi� don Juan. Pomy�la�em, �e specjalnie zmienia temat rozmowy, aby unikn�� odpowiedzi. Nie chcia�em jednak zbyt natarczywie nalega�. Zapyta� mnie, czy nie zechcia�bym razem z nim uda� si� na kr�tki wypad na pustyni�. Z zapa�em powiedzia�em mu, �e uwielbiam chodzi� po pustyni. � To nie b�dzie piknik � stwierdzi� ostrzegawczym tonem. Zapewni�em go, �e chcia�bym bardzo powa�nie pracowa� razem z nim, poniewa� potrzebuj� informacji, ka�dego rodzaju informacji na temat zi� leczniczych i ich stosowania. Zaproponowa�em mu zap�at� za jego czas i wysi�ek. � B�dziesz pracowa� dla mnie � powiedzia�em. � A ja b�d� ci za to p�aci�. � Ile masz zamiar mi zap�aci�? � zapyta�. Odkry�em nut� chciwo�ci w jego g�osie. � Tyle, ile uznasz za stosowne. � Zap�a� mi za m�j czas... swoim czasem. Pomy�la�em, �e bardzo dziwny z niego go��. Powiedzia�em jednak, �e nie rozumiem, co ma na my�li. W odpowiedzi us�ysza�em, �e nic nie ma do powiedzenia o ro�linach i dlatego branie moich pieni�dzy jest dla niego nie do pomy�lenia. Spojrza� na mnie przenikliwie. � Co robisz tam, w kieszeni? � zapyta�, marszcz�c brwi. � Bawisz si� swoim ma�ym? Chodzi�o mu o notatki, kt�re robi�em na bloczku papieru, kt�ry mia�em w wielkich kieszeniach swojej kurtki. Kiedy przyzna�em mu si�, co robi�, za�mia� si� serdecznie. Powiedzia�em, �e nie chcia�em mu przeszkadza�, pisz�c mu przed nosem. � Je�eli chcesz pisa�, pisz � powiedzia�. � Mnie to nie przeszkadza. Szli�my przez pustyni�, dop�ki nie zrobi�o si� prawie ciemno. Don Juan nie pokaza� mi �adnych ro�lin, ani w og�le nic o nich nie m�wi�. Zatrzymali�my si� na chwil� przy ogromnych krzakach, aby odpocz��. � Ro�liny s� bardzo szczeg�lne � powiedzia�, nie patrz�c na mnie. � S� �ywe i odczuwaj�. W chwili kiedy to powiedzia�, silny poryw wiatru poruszy� pustynnym chaparralem ko�o nas. Krzewy wyda�y grzechocz�cy odg�os. � S�yszysz? � zapyta�, przyk�adaj�c praw� r�k� do ucha, jakby chcia� lepiej s�ysze�. � Li�cie i wiatr zgadzaj� si� ze mn�. U�miechn��em si�. M�j przyjaciel, kt�ry nas ze sob� skontaktowa�, powiedzia� mi, abym mia� si� na baczno�ci, poniewa� staruszek jest bardzo ekscentryczny. Pomy�la�em, �e to �zgadzanie si� li�ci" stanowi jeden z przejaw�w tej ekscentryczno�ci. Przeszli�my jeszcze kawa�ek, ale w dalszym ci�gu nie pokaza� mi ani nie zerwa� �adnej ro�liny. Wszed� tylko mi�dzy krzewy, delikatnie ich dotykaj�c. P�niej zatrzyma� si� i usiad� na kamieniu. Powiedzia� mi, abym odpocz�� i rozejrza� si� wko�o. Ja natomiast nalega�em na rozmow�. Jeszcze raz da�em mu do zrozumienia, �e bardzo chc� si� uczy� o ro�linach, a szczeg�lnie o pejotlu. Prosi�em go, aby zosta� moim informatorem, w zamian za pewne korzy�ci finansowe. � Nie musisz mi p�aci� � powiedzia�. � Mo�esz mnie pyta� o wszystko, o co zechcesz. Powiem ci to, co b�d� wiedzia�, a p�niej to, co mo�esz z tym zrobi�. Zapyta� mnie, czy zgadzam si� z jego propozycj�. By�em zachwycony. Wtedy doda�: � By� mo�e nie ma niczego do nauczenia si� o ro�linach, poniewa� niczego nie da si� o nich powiedzie�. Nie zrozumia�em tego, nie wiedzia�em, co mia� na my�li. � Co powiedzia�e�? � zapyta�em. Powt�rzy� to tajemnicze stwierdzenie trzy razy i wtedy nad ca�� okolic� rozleg� si� grzmot przelatuj�cego odrzutowca Air France. � Patrz! �wiat w�a�nie zgodzi� si� ze mn� � powiedzia�, przyk�adaj�c lew� r�k� do ucha. Pomy�la�em, �e jest bardzo zabawny. Jego �miech by� zara�liwy. � Czy pochodzisz z Arizony, don Juanie? � zapyta�em, usi�uj�c skierowa� rozmow� na niego. Spojrza� na mnie i pokiwa� g�ow� potakuj�co. Jego oczy wygl�da�y na zm�czone. Pod �renicami wida� by�o bia�ka jego oczu. � Czy urodzi�e� si� w tych okolicach? Znowu skin�� g�ow�, nie m�wi�c ani s�owa. Wygl�da�o to jak potwierdzenie, ale mog�o by� r�wnie� nerwowym odruchem kogo�, kto si� zastanawia. � A ty sk�d jeste�? � zapyta� mnie. � Pochodz� z Ameryki Po�udniowej � odpowiedzia�em. � To wielki kawa� �wiata. Pochodzisz z niej ca�ej? Jego oczy zn�w mnie prze�widrowa�y. Zacz��em wyja�nia� okoliczno�ci moich narodzin, ale mi przerwa�. � Jeste�my podobni do siebie w tym wzgl�dzie � powiedzia�. � Mieszkam tutaj, ale naprawd� urodzi�em si� jako Yaqui w Sonorze. � Co� takiego! Ja natomiast pochodz� z... Nie pozwoli� mi sko�czy�. � Wiem, wiem � powiedzia�. � Jeste�, kim jeste�, sk�dkolwiek by� pochodzi�, tak samo jak ja jestem Yaqui z Sonary. Jego oczy b�yszcza�y, a �miech sta� si� niepokoj�cy. Czu�em si�, jakby z�apa� mnie na k�amstwie. Czu�em si� winny. Odnios�em wra�enie, �e wie co�, o czym ja nie mam poj�cia albo czego nie chc� mu powiedzie�. Moje dziwne zak�opotanie wzrasta�o. Musia� to zauwa�y�, poniewa� wsta� i zapyta� mnie, czy chc� p�j�� co� zje�� w restauracji w mie�cie. W drodze powrotnej i p�niej podczas jazdy do miasta rozlu�ni�em si�, ale nie by�em ca�kiem spokojny. Czu�em, �e mi co� zagra�a, chocia� nie mog�em znale�� ku temu �adnych powod�w. Chcia�em mu postawi� piwo w restauracji. Odpowiedzia�, �e nigdy nie pije, nawet piwa. Za�mia�em si� w duchu. Nie wierzy�em mu � m�j przyjaciel, kt�ry nas ze sob� skontaktowa�, powiedzia� mi, �e stary przez wi�kszo�� czasu jest nie�le zaprawiony. Jednak nie interesowa�o mnie, czy don Juan k�amie, czy nie. Lubi�em go. W jego osobowo�ci by�o co� uspokajaj�cego. Wida� w�tpliwo�ci odmalowa�y si� na mojej twarzy, poniewa� zacz�� wyja�nia�, �e lubi� wypi� w m�odo�ci, ale pewnego dnia po prostu przesta�. � Ludziom trudno jest zrozumie�, �e w ka�dej chwili jeste�my w stanie ze swego �ycia wyrzuci� wszystko, co tylko zechcemy. W�a�nie tak. � Tu, dla zobrazowania swych s��w, strzeli� palcami. � Uwa�asz, �e naprawd� tak �atwo przesta� pali� czy pi�? � zapyta�em. � Jasne � powiedzia� z wielkim przekonaniem. � Palenie i picie to nic. Absolutne nic, je�li tylko chcemy je porzuci�. W tej w�a�nie chwili woda gotuj�ca si� w ekspresie do kawy zacz�a wydawa� pe�en animuszu odg�os. � S�yszysz! � don Juan zawo�a� z b�yskiem w oczach. � Gotuj�ca woda zgadza si� ze mn�. � Po chwili doda�: � Cz�owiek mo�e uzyska� potwierdzenie od wszystkiego co jest wok� niego. W tym rozstrzygaj�cym momencie ekspres do kawy wyda� prawdziwie obsceniczny bulgot. Don Juan popatrzy� na niego i �agodnie powiedzia�: � Dzi�kuj� ci. � Skin�� g�ow� i wybuchn�� grzmi�cym �miechem. By�em zaskoczony. Jego �miech wydawa� si� nieco za g�o�ny, ale rzeczywi�cie rozbawi�a mnie ta sytuacja. Tak zako�czy�a si� pierwsza prawdziwa sesja z moim �informatorem". Don Juan po�egna� si� ze mn� ju� w drzwiach restauracji. Ja za�, �e musz� odwiedzi� kilku przyjaci�, potem jednak znowu chcia�bym si� z nim zobaczy�, pod koniec nast�pnego tygodnia. � Kiedy b�dziesz w domu? � zapyta�em. Przyjrza� mi si� badawczo. � Zawsze, kiedy przyjedziesz � odpowiedzia�. � Nie wiem dok�adnie, kiedy b�d� m�g� przyjecha�. � Po prostu przyjed� i o nic si� nie martw. � A co, je�li ci� wtedy nie b�dzie? � B�d� � odpowiedzia�, �miej�c si�, i odszed�. Pobieg�em za nim i zapyta�em go, czy nie mia�by nic Przeciwko temu, �ebym wzi�� ze sob� aparat fotograficzny i sfotografowa� jego i jego dom. � Nie ma mowy � odpar�, marszcz�c brwi. � A magnetofon? Nie b�dzie ci przeszkadza�? � Obawiam si�, �e on r�wnie� nie wchodzi w gr�. By�em zmartwiony i rozdra�niony. Powiedzia�em, �e nie widz� �adnego logicznego powodu jego odmowy. Don Juan pokr�ci� przecz�co g�ow�. � Zapomnij o tym � rzek� stanowczo. � A je�li chcesz mnie jeszcze zobaczy�, nigdy wi�cej mi o tym nie wspominaj. Zainscenizowa�em �a�osn� skarg�. Powiedzia�em, �e zdj�cia i nagrania s� niezb�dne dla mojej pracy. Odpar�, �e we wszystkim, co robimy, jest tylko jedna niezb�dna rzecz. Nazwa� j� duchem. � Nie mo�na nic zrobi� bez ducha � powiedzia�. � A ty go nie masz. Martw si� wi�c o niego, a nie o zdj�cia. � Co przez to... Przerwa� mi ruchem d�oni i post�pi� kilka krok�w w ty�. � Tylko przyjed� � powiedzia� �agodnie i pomacha� mi na po�egnanie. Wstecz / Spis Tre�ci / Dalej 2. Wymazanie osobistej historii Czwartek, 22 grudnia 1960 Don Juan siedzia� przy drzwiach swego domu, oparty plecami o �cian�. Odwr�ci� drewnian� skrzynk� do transportu mleka, poprosi� mnie, abym na niej usiad� i poczu� si� jak u siebie w domu. Pocz�stowa�em go papierosami. Przywioz�em ze sob� ca�y karton. Powiedzia�, �e nie pali, ale przyj�� prezent. Rozmawiali�my o ch�odnych nocach na pustyni i poruszali�my inne typowe tematy grzecznej konwersacji. Zapyta�em go, czy nie przeszkadzam mu w jego codziennych zaj�ciach. Spojrza� na mnie, zmarszczywszy brwi i powiedzia�, �e nie ma codziennych zaj�� i �e je�li tylko chc�, mog� z nim zosta� przez ca�e popo�udnie. Przygotowa�em kilka formularzy na temat jego pochodzenia i rodziny, kt�re chcia�em, aby�my wype�nili. Wypisa�em r�wnie� z literatury etnograficznej d�ug� list� cech kulturowych, kt�re charakteryzuj� pono� Indian mieszkaj�cych na tym obszarze. Chcia�em wraz z nim przeanalizowa� t� list� i sprawdzi�, kt�re z obyczaj�w s� mu znane. Zacz��em od formularzy rodzinnych. � Jak nazywa�e� swojego ojca? � zapyta�em. � Nazywa�em go Tata � powiedzia� z powa�n� min�. Poczu�em lekkie zaniepokojenie, ale kontynuowa�em, Przyjmuj�c, �e mnie nie zrozumia�. Pokaza�em mu formularz i powiedzia�em, �e jedna rubryka jest przeznaczona dla ojca, a druga dla matki. Jako przyk�ad poda�em mu r�ne s�owa u�ywane w angielskim i hiszpa�skim na okre�lenie ka�dego z rodzic�w. Pomy�la�em sobie, ze by� mo�e powinienem zacz�� od matki. � Jak nazywa�e� swoj� matk�? � zapyta�em. � Nazywa�em j� Mama � odpar� naiwnym tonem. � Chodzi mi o to, jakich innych s��w u�ywa�e�, nazywaj�c swego ojca i matk�? Jak ich wo�a�e�? � Stara�em si� by� cierpliwy i uprzejmy. Don Juan podrapa� si� po g�owie i popatrzy� na mnie z g�upim wyrazem twarzy. � Ojej! � powiedzia�. � Dopad�e� mnie. Niech pomy�l�. Waha� si� chwil�, potem wydawa�o mi si�, �e co� sobie przypomina, wi�c przygotowa�em si�, aby to zapisa�. � A wi�c � powiedzia�, jakby dokona� bardzo powa�nych my�lowych operacji � jak inaczej na nich wo�a�em? Wo�a�em: hej, hej, Tato! Hej, hej, Mamo! Za�mia�em si� wbrew sobie. Wygl�da� naprawd� komicznie i w tym momencie nie wiedzia�em, czy jest on starym �artownisiem robi�cym ze mnie b�azna, czy tylko prostaczkiem. Wykorzystuj�c ca�� swoj� cierpliwo��, wyt�umaczy�em mu, �e to bardzo powa�ne pytania i �e dla mnie bardzo wa�ne jest wype�nienie tych formularzy. Usi�owa�em wyt�umaczy� mu sens odkrywania jego genealogii, jego osobistej historii. � Jakie by�y imiona twojego ojca i matki? � zapyta�em. Spojrza� na mnie jasnymi, dobrymi oczyma. � Nie tra� czasu na te bzdury � powiedzia� �agodnie, ale z niespodziewan� moc�. Nie wiedzia�em, jak na to zareagowa�, wygl�da�o to tak, jakby kto� inny wypowiedzia� te s�owa. Jeszcze przed chwil� by� on niedo��nym, g�upim Indianinem skrobi�cym si� po g�owie, a potem w jednym momencie nasze role odwr�ci�y si�. Ja by�em tym g�upim, a on wpatrywa� si� we mnie nie daj�cym si� opisa� wzrokiem, w kt�rym nie by�o jednak ani arogancji, ani wyzwania, ani nienawi�ci czy pogardy. Jego oczy by�y dobre, jasne i przenikliwe. � Nie mam �adnej osobistej historii � powiedzia� po d�u�szej przerwie. � Pewnego dnia odkry�em, �e osobista historia nie jest mi ju� d�u�ej potrzebna i, podobnie jak picie, porzuci�em j�. Nie ca�kiem to rozumia�em. Nagle poczu�em si� nieswojo, odczytywa�em to jako stan zagro�enia. Przypomnia�em mu, �e bez zastrze�e� zgodzi� si�, abym zadawa� mu pytania. Don Juan potwierdzi�, �e nie ma nic przeciwko nim. � Po prostu nie mam ju� osobistej historii � powiedzia� i popatrzy� na mnie badawczo. � Porzuci�em j� pewnego dnia, kiedy poczu�em, �e ju� mi nie jest potrzebna. Gapi�em si� na niego, pr�buj�c odkry� znaczenie jego s��w. � W jaki spos�b mo�na porzuci� w�asne dzieje? � zapyta�em zaczepnie. � Najpierw trzeba chcie� je odrzuci� � powiedzia�. � A p�niej nale�y post�powa� systematycznie, ci�gle po trochu je gubi�. � Dlaczego kto� ma tego pragn��?! � wykrzykn��em. By�em zdumiewaj�co silnie przywi�zany do swych dziej�w i historii mej rodziny. Uczciwie przyznawa�em si�, �e bez tych korzeni moje �ycie nie mia�oby �adnej ci�g�o�ci ani celu. � Mo�e powiniene� mi powiedzie�, co rozumiesz przez porzucenie osobistej historii � poprosi�em. � Usuni�cie jej, tak to w�a�nie rozumiem � odpar� ostro. Ja upiera�em si� jednak, �e chyba nie zrozumia�em Jego stwierdzenia. � We�my ciebie, na przyk�ad � powiedzia�em. � Jeste� Yaqui. Nie mo�esz tego zmieni�. � Na pewno jestem? � zapyta�, �miej�c si�. � Sk�d to wiesz? � Rzeczywi�cie � powiedzia�em � nie mog� tego wiedzie� z ca�� pewno�ci�, ale ty to wiesz i to si� liczy. Dzi�ki temu tworzy si� osobista historia. Czu�em, �e zabi�em mu klina. � Fakt, �e to ja wiem, czy jestem Yaqui, czy nie, wcale nie stwarza mej osobistej historii � odpowiedzia�. � Tylko wtedy, kiedy wie o tym jeszcze kto�, mo�e ona powsta�. A zapewniam ci�, �e nikt nie mo�e tego stwierdzi� z ca�� pewno�ci�. Niezdarnie stre�ci�em w notatniku to, co powiedzia�. Przesta�em pisa� i spojrza�em na niego. Nie potrafi�em go rozszyfrowa�. U�wiadomi�em sobie, jakie wra�enie na mnie wywiera, przypomnia�em sobie tajemnicze i niezwyk�e spojrzenie, kt�rym obdarzy� mnie podczas naszego pierwszego spotkania, urok, z jakim twierdzi�, �e od �wiata uzyskuje potwierdzenie swych s��w, jego irytuj�cy humor i czujno��, udawan� naiwno��, kiedy pyta�em go o ojca i matk�, a p�niej niespodziewan� moc stwierdze�, kt�rych nie mog�em poj��. � Nie wiesz, kim jestem, nieprawda�? � powiedzia�, jakby czyta� w moich my�lach. � Nigdy nie b�dziesz wiedzia�, ani kim, ani czym jestem, poniewa� nie mam osobistej historii. Zapyta� mnie, czy mam ojca. Odpowiedzia�em, �e tak. Powiedzia�, �e m�j ojciec jest przyk�adem tego, o co mu chodzi. Nalega�, abym u�wiadomi� sobie, co m�j ojciec my�li o mnie i co wie. � On wie wszystko � powiedzia�. � Ma ci� jak na d�oni. Wie, kim jeste� i co robisz, i �adna si�a na ziemi nie zmusi go do zmiany opinii o tobie. Don Juan wyt�umaczy� mi, �e ka�dy, kto mnie zna, ma jakie� wyobra�enie o mnie, a ja o�ywiam to wyobra�enie wszystkim tym, co robi�. � Czy tego nie widzisz? � zapyta� dramatycznie. � Musisz odnawia� swoj� osobist� histori�, opowiadaj�c rodzicom, krewnym i przyjacio�om o wszystkim, co robisz. Natomiast je�li nie ma si� swej historii, �adne wyja�nienia nie s� potrzebne. Nikt nie jest z�y ani rozczarowany twoim zachowaniem, a przede wszystkim czyje� mniemania o tobie nie mog� ci� do niczego zobowi�za�. Nagle zrozumia�em, o co tu chodzi, kiedy� prawie sam do tego doszed�em. Nieposiadanie osobistej historii by�o koncepcj� poci�gaj�c�, przynajmniej na poziomie intelektualnym. Jednak wywo�ywa�a ona we mnie awersj� i poczucie zagro�enia. Chcia�em to przedyskutowa� z don Juanem, ale pohamowa�em si�, poniewa� wydawa�o mi si� to nie na miejscu. G�upio mi by�o pr�bowa� wci�ga� w filozoficzn� dyskusj� starego Indianina, kt�ry, rzecz jasna, nie m�g� by� tak �wyrobiony" jak student uniwersytetu. W jaki� spos�b don Juanowi uda�o si� odci�gn�� mnie od mojego pierwotnego zamierzenia, czyli wypytania go o genealogi�. � Nie wiem, jak doszli�my do tej rozmowy, bo wszystko, czego chcia�em od ciebie, to kilka imion do mojego formularza � powiedzia�em, pr�buj�c z powrotem skierowa� konwersacj� na po��dany przeze mnie temat. � To bardzo proste � odpar�. � Doszli�my do tego, poniewa� powiedzia�em ci, �e zadawanie pyta� dotycz�cych czyjej� przesz�o�ci jest g�wno warte. Jego ton by� stanowczy. Poczu�em, �e nie ma sposobu, aby go przekona�, i zmieni�em taktyk�. � Czy koncepcja nieposiadania osobistej historii jest czym�, co przynale�y do tradycji Yaqui? � zapyta�em. � Jest czym�, co przynale�y do mnie. � Gdzie si� tego nauczy�e�? � Nauczy�em si� podczas swojego �ycia. � Czy tw�j ojciec nauczy� ci� tego? � Nie. Powiedzmy, �e nauczy�em si� tego sam i teraz mam zamiar przekaza� ci t� tajemnic�. � Zni�y� g�os do dramatycznego szeptu. � Tak wi�c, dzisiaj nie odejdziesz z pustymi r�kami. �mia�em si� z tej jego teatralno�ci. Musia�em jednak przyzna�, �e by� zdumiewaj�co sugestywny. Przysz�a mi do g�owy my�l, �e obcuj� z samorodnym talentem aktorskim. � Zapisz to � powiedzia� opieku�czo. � Dlaczego by nie? Lepiej si� czujesz, kiedy piszesz. Spojrza�em na niego, m�j wzrok musia� zdradza� zak�opotanie. Don Juan klepn�� si� po udach i za�mia� si� rado�nie. � Najlepiej wymaza� ca�� osobist� histori� � powiedzia� powoli, jakby chcia� mi da� czas na moje niezdarne pisanie � poniewa� wtedy uwalniamy si� od obci��aj�cych my�li innych ludzi. Nie mog�em uwierzy�, �e m�wi to naprawd�. W tej chwili zupe�nie nie wiedzia�em, co o tym s�dzi�. Z mojej twarzy musia� wyczyta� ogarniaj�cy mnie niepok�j i natychmiast to wykorzysta�. � We�my ciebie, na przyk�ad � kontynuowa�. � Teraz nie wiesz, co si� z tob� dzieje. A to dlatego, �e wyzby�em si� swej przesz�o�ci. Stopniowo wytworzy�em mg�� wok� siebie i swojego �ycia. I teraz nikt na pewno nie mo�e wiedzie�, kim jestem i co robi�. � Ale ty sam przecie� wiesz, kim jeste�, nieprawda�? � wtr�ci�em. � No pewnie, �e... nie wiem! � wykrzykn�� i potoczy� si� po pod�odze, �miej�c si� z mojego zaskoczonego spojrzenia. Zrobi� wystarczaj�co d�ug� pauz�, abym m�g� uwierzy�, �e powie �nie", tak jak przypuszcza�em. Jego podst�p by� przera�aj�cy i rzeczywi�cie zacz��em si� ba�. � Mam zamiar przekaza� ci dzisiaj ma�y sekret powiedzia� cicho. � Nikt nie zna mojej osobistej historii. Nikt nie wie, kim jestem ani co robi�. Nawet ja sam. Zmru�y� oczy. Nie patrzy� na mnie, ale gdzie� ponad moje prawe rami�. Siedzia� ze skrzy�owanymi nogami, mia� sztywno wyprostowane plecy, a jednak wydawa�o si�, �e jest niezwykle rozlu�niony. W tym momencie stanowi� wzorowy okaz dziko�ci. W mojej wyobra�ni sta� si� india�skim wodzem, czerwonosk�rym wojownikiem z romantycznych opowie�ci pogranicza z czas�w mego dzieci�stwa. Ogarn�o mnie najbardziej zdradzieckie uczucie ambiwalencji. Szczerze m�g�bym powiedzie�, �e bardzo go lubi�, ale tak�e jednym tchem doda�bym, �e �miertelnie si� go boj�. Patrzy� w ten dziwny spos�b przez d�u�sz� chwil�. � Jak mam wiedzie�, kim jestem, kiedy jestem tym wszystkim � powiedzia�, pokazuj�c ruchem g�owy ca�e otoczenie. P�niej spojrza� na mnie i u�miechn�� si�. � Powoli, po trochu musisz zacz�� stwarza� wok� siebie tajemnic�. Musisz wszystko wymaza�, a� o niczym nie b�dziesz ju� z g�ry przes�dza�, a� nic nie b�dzie ju� ca�kiem pewne. Tw�j k�opot polega na tym, �e jeste� zbyt oczywisty. Twoje wysi�ki s� za bardzo oczywiste, twoje nastroje s� zbyt oczywiste. Nie b�d� zbyt pewny tego wszystkiego. Musisz zacz�� wymazywa� siebie. � Po co? � zapyta�em wojowniczo. Sta�o si� dla mnie jasne, �e poucza� mnie, w jaki spos�b mam si� zachowywa�. W ci�gu ca�ego mojego �ycia, zawsze kiedy kto� usi�owa� mi m�wi�, co mam robi�, reagowa�em sprzeciwem. Na sam� my�l o tym Przyjmowa�em postaw� obronn�. � Powiedzia�e�, �e chcesz si� uczy� o ro�linach � zauwa�y� spokojnie. � Chcesz dosta� co� za nic? Zgodzili�my si�, �e b�dziesz mi zadawa� pytania, a ja przeka�� ci to, co wiem. Je�li nie podoba ci si� m�j warunek, nie mamy sobie nic wi�cej do powiedzenia. Jego bezpo�rednio�� rozdra�ni�a mnie, ale z �alem musia�em mu przyzna� racj�. � Ujmijmy to wi�c w ten spos�b � kontynuowa� � je�li chcesz si� uczy� o ro�linach, to poniewa� nie mo�na o nich prawie nic powiedzie�, musisz, opr�cz zrobienia innych rzeczy, wymaza� tak�e swoj� osobist� histori�. � Jak? � zapyta�em. � Zacznij od prostych dzia�a�, takich jak nieujawnianie tego, co robisz naprawd�. Nast�pnie musisz rozsta� si� z ka�dym, kto ci� dobrze zna. W ten spos�b wytworzysz wok� siebie mg��. � Ale� to absurd � zaprotestowa�em. � Czemu ludzie nie mieliby mnie zna�? Co w tym z�ego? � Z�e jest w tym to, �e kiedy ci� znaj�, wszystko, co ciebie dotyczy, jest ju� z g�ry przes�dzone i wtedy nie jeste� ju� w stanie przeci�� wi�z�w ich my�li. Ja wol� absolutn� wolno�� bycia nieznanym. Nikt nie mo�e powiedzie� z niezachwian� pewno�ci�, �e mnie zna, tak jak zna ciebie. � Ale to wtedy jest k�amstwo. � Nie obchodzi mnie k�amstwo ani prawda � powiedzia� surowo. � K�amstwa s� k�amstwami tylko wtedy, kiedy masz osobist� histori�. Argumentowa�em, �e nie chc� rozmy�lnie nikogo og�upia� ani wprowadza� w b��d. Odpowiedzia�, �e tak czy inaczej wszystkich wprowadzam w b��d. Stary cz�owiek ugodzi� w m�j s�aby punkt. Nie zapyta�em go, co przez to rozumie, czy sk�d wie, �e przez ca�y czas wszystkich og�upiam. Na jego stwierdzenie zareagowa�em, broni�c si� wyja�nieniami. Powiedzia�em, �e zdaj� sobie spraw� z tego, �e moja rodzina i przyjaciele uwa�aj� mnie niestety za kogo�, na kim nie mo�na polega�, chocia� naprawd� w ca�ym swoim �yciu nie powiedzia�em ani jednego k�amstwa. � Zawsze wiedzia�e�, jak k�ama� � stwierdzi�. � Nie zdawa�e� sobie tylko sprawy, po co to robisz. Teraz ju� wiesz. Zaprotestowa�em. � Czy nie widzisz, �e mam po dziurki w nosie tego, �e ludzie uwa�aj� mnie za niegodnego zaufania? � powiedzia�em. � Bo taki jeste� � odpar� z pe�nym przekonaniem. � Do diab�a, cz�owieku, nie jestem! � wykrzykn��em. Moje zachowanie, zamiast zmusi� go do powagi, wywo�a�o jego histeryczny �miech. Naprawd� zacz��em pogardza� tym starym cz�owiekiem, za t� jego zarozumia�o��. Niestety, je�li chodzi o mnie, mia� racj�. � Kiedy nie ma si� osobistej historii � wyja�ni� � nic, co si� m�wi, nie mo�e by� potraktowane jako k�amstwo. Tw�j problem polega na tym, �e jeste� zmuszony wyja�nia� wszystko i wszystkim, a r�wnocze�nie chcesz zachowa� �wie�o�� w tym, co robisz. Tak wi�c, poniewa� nie mo�esz podnieci� si� opowiadaniem o tym wszystkim, co zrobi�e�, zaczynasz k�ama�, aby nie wypa�� z kursu. By�em zupe�nie zdezorientowany przebiegiem tej rozmowy. Spisa�em, najlepiej jak tylko umia�em, wszystkie jej szczeg�y, bardziej koncentruj�c si� na tym, co m�wi� don Juan, ni� na roztrz�saniu moich przekona� lub znaczenia tego, co powiedzia�. � Od tej chwili � stwierdzi� � mo�esz pokazywa� ludziom wszystko, co chcesz im pokaza�, jednak nie wolno ci nic m�wi� o tym, jak to zrobi�e�. � Nie potrafi� utrzymywa� tajemnic! � wykrzykn��em. � To, co m�wisz, jest dla mnie bezu�yteczne. � To si� zmie�! � powiedzia� ostro, z gro�nym b�yskiem w oku. Wygl�da� jak dziwne, dzikie zwierz�. A jednak jego my�li by�y wyj�tkowo sp�jne i tak bezpo�rednio potrafi� je wyra�a�. M�j niepok�j ust�pi� miejsca irytuj�cemu zam�towi. � Widzisz � kontynuowa� � mamy tylko dwie mo�liwo�ci. Albo wszystko przyjmujemy za pewne i rzeczywiste albo nie. Je�li wybieramy to pierwsze, ko�czymy znudzeni na �mier� sob� i �wiatem. W drugim wypadu, gdy wymazujemy osobist� histori�, stwarzamy wok� siebie mg��. To bardzo podniecaj�cy i tajemniczy stan, w kt�rym nikt nie wie, sk�d wyskoczy kr�lik, nawet my sami. Upiera�em si� przy tym, ze odrzucenie osobistej historii mo�e tylko zwi�kszy� poczucie braku bezpiecze�stwa. � Kiedy nic nie jest pewne, musimy by� czujni, zawsze gotowi � powiedzia�. � Bardziej podnieca nas to, ze nie wiemy, za kt�rym krzakiem ukrywa si� kr�lik, ni� przekonanie, �e wszystko wiemy. Nie powiedzia� ani jednego s�owa przez bardzo d�ugi czas. By� mo�e w tej kompletnej ciszy min�a nawet godzina. Nie wiedzia�em, o co mam pyta�. W ko�cu don Juan wsta� i poprosi� mnie, abym go zawi�z� do pobliskiego miasta. Nie wiedzia�em dlaczego, ale nasza konwersacja wyczerpa�a mnie. Czu�em si�, jakbym mia� zaraz zasn��. Don Juan kaza� mi zatrzyma� si� na poboczu i powiedzia�, �e je�li chc� si� odpr�y�, musz� si� wspi�� na p�aski szczyt najbli�szego wzg�rza i po�o�y� si� na brzuchu, z g�ow� skierowan� na wsch�d. Prawie nalega�, abym to zrobi�. Nie chcia�em ju� wi�cej dyskutowa�, mo�e by�em zbyt zm�czony, aby m�wi�. Wspi��em si� na wzg�rze i zrobi�em tak, jak powiedzia�. Spa�em tylko przez dwie czy trzy minuty, ale wystarczaj�co d�ugo, aby odzyska� r�wnowag� i si�y. Pojechali�my do centrum miasta, gdzie don Juan poprosi� mnie, abym go zostawi�. � Przyjed� jeszcze � powiedzia�, wychodz�c z samochodu. � Koniecznie przyjed�. Wstecz / Spis Tre�ci / Dalej 3. Odrzucenie poczucia w�asnej wa�no�ci Mia�em okazj� przedyskutowa� swoje dwie wizyty u don Juana z przyjacielem, kt�ry nas ze sob� pozna�. Wed�ug niego, marnowa�em tylko czas. Szczeg�owo opowiedzia�em mu o ca�ej naszej rozmowie. Uzna�, �e przesadzam i mam za bardzo romantyczny stosunek do tego �g�upiego, starego piernika". Nie mia�em zbyt wiele sympatii dla tego dziwnego, starego cz�owieka. By�em szczerze przekonany, �e jego krytyczne uwagi pod moim adresem powa�nie podkopa�y moj� �yczliwo�� dla niego. Jednak musz� doda�, �e zawsze mia� trafne spostrze�enia i by� autentyczny. Z jednej strony nie chcia�em zaakceptowa� tego, �e don Juan potrafi� zniszczy� wszystkie moje przekonania dotycz�ce �wiata, a z drugiej � odczuwa�em niech�� do przyznania racji mojemu przyjacielowi, kt�ry uwa�a�, �e stary Indianin by� po prostu �wirem. Czu�em si� zmuszony jeszcze raz go odwiedzi�, zanim podejm� jak�� decyzj�. �roda, 28 grudnia 1960 Zaraz gdy tylko przyjecha�em, don Juan zabra� mnie na przechadzk� po pustynnym chaparralu. Nie spojrza� nawet na torb� zakup�w, kt�re mu przywioz�em. Wyda�o mi si�, �e czeka� na mnie. Chodzili�my ca�ymi godzinami. Nie zerwa� ani nie pokaza� mi �adnej ro�liny. Jednak nauczy� mnie w�a�ciwego sposobu chodzenia. Powiedzia�, �e gdy id�, musz� mie� lekko zgi�te palce d�oni, co pozwoli mi utrzyma� uwag� na �cie�ce i jej otoczeniu. Twierdzi�, �e m�j zwyk�y spos�b chodzenia os�abia organizm i �e nigdy nie powinno si� niczego nosi� w r�kach. Je�li trzeba co� przenie��, nale�y u�ywa� plecaka lub torby na plecy. Chodzi o to, �e kiedy utrzymuje si� r�ce w odpowiedniej pozycji, mo�na dzi�ki temu zwi�kszy� swoj� wytrzyma�o�� i pog��bi� �wiadomo��. Nie znalaz�em �adnego powodu do dyskusji, wi�c zagi��em palce tak, jak opisa� i szed�em. Moja �wiadomo�� w �aden spos�b si� nie zmieni�a, tak samo by�o z wytrzyma�o�ci�. Zacz�li�my przechadzk� rankiem i zatrzymali�my si� na odpoczynek oko�o po�udnia. Spoci�em si� i chcia�em si� napi� ze swojej manierki, lecz don Juan powstrzyma� mnie, m�wi�c, �e lepiej wypi� tylko ma�y �yk. �ci�� kilka li�ci z niepozornego, ��tawego krzaczka i zacz�� je �u�. Da� mi troch�, twierdz�c, �e s� wspania�e i je�li b�d� je �u� powoli, pragnienie zniknie. Nie znikn�o jednak, cho� nie czu�em te�, by mi bardzo dokucza�o. Wydawa�o si�, �e czyta w moich my�lach, bo zacz�� t�umaczy�, �e nie odczu�em korzy�ci p�yn�cych z w�a�ciwego sposobu chodzenia ani z �ucia li�ci, poniewa� jestem m�ody i silny, a moje cia�o niczego nie zauwa�a, gdy� jest g�upawe. Za�mia� si�. Nie by�em w nastroju do �miechu i zdaje si�, �e to rozbawi�o go jeszcze bardziej. U�ci�li� poprzednie stwierdzenie, m�wi�c, �e moje cia�o nie jest naprawd� g�upie, ale troch� u�pione. W tym momencie przelecia�a nad nami, kracz�c, ogromna wrona. Zaskoczy�o i przestraszy�o mnie to i zacz��em si� �mia�. Wydawa�o mi si�, �e to dobra okazja do �miechu, ale ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, don Juan mocno potrz�sn�� moim ramieniem i uciszy� mnie. Mia� niezwykle powa�ny wyraz twarzy. � To nie by� �art � powiedzia� surowo, jakbym wiedzia�, o czym m�wi. Poprosi�em go o wyja�nienie. Powiedzia�em, �e to absurdalne, �e rozz�o�ci� go m�j �miech na widok wrony, chocia� sam �mia� si� z ekspresu do kawy. � To, co widzia�e�, to nie by�a tylko wrona! � wykrzykn��. � Ale ja przecie� widzia�em, i to by�a wrona � nalega�em. � Nic nie widzia�e�, g�upcze � warkn��. Jego gburowato�� by�a nie na miejscu. Powiedzia�em, �e nie lubi� z�o�ci� ludzi i �e lepiej b�dzie, je�li sobie p�jd�, bo on chyba nie ma nastroju do przebywania w czyim� towarzystwie. Za�mia� si� ha�a�liwie, jakbym by� klaunem graj�cym dla niego przedstawienie. W odpowiedzi na to wzr�s� m�j niepok�j i zak�opotanie. � Za bardzo si� w�ciekasz � skomentowa� niedbale. � Podchodzisz do siebie zbyt powa�nie. � A czy ty nie robisz tego samego? � wtr�ci�em. � Nie traktujesz siebie powa�nie, kiedy si� na mnie z�o�cisz? Odpowiedzia�, �e z�oszczenie si� na mnie by�oby ostatni� rzecz�, jak� m�g�by zrobi�. Popatrzy� na mnie przenikliwie. � To, co widzia�e�, nie by�o potwierdzeniem od �wiata � powiedzia�. � Lataj�ce albo kracz�ce wrony nigdy nie s� potwierdzeniem. To by� omen! � Omen? Jaki? � Bardzo wa�na, dotycz�ca ciebie wskaz�wka � odpar� tajemniczo. W tym momencie wiatr przywia� do naszych st�p such� ga���. � A to jest potwierdzenie! � wykrzykn��. Spojrza� na mnie ja�niej�cymi oczyma i wybuchn�� dono�nym �miechem. Mia�em poczucie, �e dalej droczy si� ze mn�, ustalaj�c regu�y swojej dziwnej gry i dlatego jemu by�o do �miechu, a mnie nie. Znowu wzr�s� m�j niepok�j i powiedzia�em mu wszystko, co o nim my�l�. Do Juan nie by� wcale rozgniewany ani obra�ony. Za�mia� si� i to wywo�a�o jeszcze wi�ksze moje m�czarnie i frustracj�. Pomy�la�em sobie, �e rozmy�lnie mnie poni�a. Stwierdzi�em w�w