3493

Szczegóły
Tytuł 3493
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3493 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3493 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3493 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Claudio Asciuti Waleczny Giulio Zaraza by�a jak p�aszcz czarniejszy od najczarniejszych chmur, ciemniejszy od najciemniejszej nocy, sp�ywa�a na mokr� ziemi� w rytmicznym b�bnieniu deszczu. Rozpo�ciera�a si�, jak bezkszta�tny cie�, okrywaj�c domy i ludzi, kt�rzy poruszali si� pod nim bez chwili spokoju, przyzywaj�c raz Boga chrze�cija�skiego, raz cie� Zalmoxisa. Otula�a pola kukurydzy i drzewa owocowe, zabija�a ludzi i zwierz�ta, naznacza�a swoj� piecz�ci� wrota domostw, gdzie wie�niacy na pr�no zawieszali czosnek, by oddali� z�o; nie reagowa�a nawet na obrz�dy solomonar�w robi�cych wszystko, aby powstrzyma� epidemi�. Ale zaraza by�a r�wnie� Czarnym Rycerzem. Poprzedzaj�c j�, jak demon, p�dzi� Giulio delia Torre Rossa uciekaj�cy przed swoim cieniem. Od Calugareni do Bucuresti, od Tirgoviste do Pitesti, p�dzi� �cigany przez sw�j strach w fali zarazy, kt�ra nie pozwala�a na chwil� wytchnienia. Mkn�� �cigany przez Rycerza; on, kt�ry nigdy ni� ba� si� nikogo, pop�dza� konia cz�sto odwracaj�c g�ow�. W swoim biegu zatrzyma� si� nagle tkni�ty niedobrym przeczuciem, kiedy zobaczy� wyrastaj�c� jak spod ziemi magiczn� gardziel skalistego w�wozu otwieraj�cego si� w�r�d g�r. Du�a wie�a, kt�ra strzeg�a do� wej�cia odcina�a si� na tle otoczenia stanowi�c obraz godny por�wnania z wyrafinowanymi widokami rodzimej Wenecji, z mozaikami, kt�re widzia� w Istambule. Gorzki u�miech pojawi� si� na jego twarzy. Co� mu m�wi�o, �e to miejsce b�dzie dla niego zgubne. Zwolni� k�usa i dojecha� do ko�ca w�wozu zatrzymuj�c si� przed grup� �o�nierzy strzeg�cych wej�cia. - Witaj, rycerzu - powiedzia� jeden z nich, kt�ry wygl�da� na kapitana - sk�d przybywasz? I kim jeste�? Giulio podni�s� r�k� na znak powitania. - B�d� pozdrowiony ty, kapitanie i twoi ludzie. Nazywam si� Giulio della Torre Rossa, pochodz� z Wenecji... jad� z Calugareni wzd�u� drogi zarazy i zmierzam na p�noc. Kapitan u�miechn�� si� lekko. - Witaj wi�c w Turnu Rozu. Ale pozw�l mi powiedzie�, �e to dziwne, i� cz�owiek przybywaj�cy z tak daleka nosi takie samo imi� jak to miejsce. Giulio skamienia�. Turnu Rozu? Zbieg okoliczno�ci, czy mo�e przeczucie, kt�re kaza�o mu wyprzedzi� tak znacznie zaraz� mia�o jakie� g��bsze znaczenie? By� mo�e by�o to w�a�nie miejsce, gdzie mia� wreszcie spotka� si� z Rycerzem. Jeden z �o�nierzy wyst�pi� do przodu: - Jakie wie�ci nam przynosisz, rycerzu? Gdzie jest zaraza? A Turcy? - Zaraza, przed kt�r� uciekam jest w Pitesti, dalej si� nie posun�a, ale nikomu nie uda�o si� jej zatrzyma�. Mihaj Viteazul organizuje si�y do walki przeciw Turkom, ale Turcy docieraj� ze wszystkich stron. Wenecja prowadzi wojn� z piratami, kraje �r�dziemnomorskie stoj� w p�omieniach, podczas gdy Chrze�cija�stwo sposobi si� do wojny. Widzia�em od Chilii do Bucuresti, w ka�dej wiosce ludzi przygotowuj�cych si� do walki przeciw poganom i wsz�dzie cie� bitwy. - Podni�s� lew� r�k� owini�t� banda�ami poplamionymi krwi� od ramienia do �okcia. - Otrzyma�em to jako prezent urodzinowy w Calugareni... Cz�owiek popatrzy� na niego zmieszany. - Ty walczy�e� przeciwko Turkom? Ty... wi�c jeste� tym, kt�rego nazywaj� Juliu Gel Ucigas, Wenecjanin... cz�owiek, kt�ry sam zatrzyma� gwardi� Sinana! Giulio przytakn��: - To ja, kapitanie. Ale od tamtej pory min�o wiele czasu, uciekam przed zaraz�, zamiast z ni� walczy�. �aden cz�owiek, nawet najbardziej m�ny, nie mo�e jej przezwyci�y�. Trzeba by innej broni, kt�rej ja nie posiadam. Mog� stawi� czo�a ludziom, zabija� Turk�w, ale jestem bezsilny wobec zarazy. Kapitan pokiwa� smutno g�ow� i d�� znak stra�om, aby zrobi�y przej�cie dla przybysza. - Ka�dy cz�owiek, o ile nie jest to solomonar, jest bezsilny wobec zarazy. Jed�; Juliu Cel Ucigas, pod��aj naprz�d w�wozem, dalej znajdziesz miasteczko, gdzie b�dziesz m�g� odpocz�� i leczy� si� dop�ki b�dziesz chcia�, dop�ki nie nadejdzie odpowiednia chwila. Giulio pozdrowi� kapitana, spi�� konia i skierowa� si� ku Turnu Rozu. Dop�ki nie nadejdzie odpowiednia chwila my�la� rycerz patrz�c rankiem przez okno zajazdu na ulic� i na ludzi, kt�rzy przechodzili oboj�tnie - ale jaka chwila, kiedy i jak b�d� m�g� j� rozpozna�? Prawda jest taka, �e uciekam przed sob� samym i nie chc� si� do tego przyzna�. Przenosz� si� z miejsca na miejsce, uciekam z miasta do miasta, od kiedy zosta�em rycerzem i p�niej, kiedy wst�pi�em do Bractwa Smoka... i teraz, gdy po raz pierwszy spotka�em przeciwnika silniejszego ode mnie, uciekam ze zdwojon� si��. S�o�ce, kt�re o�wietla�o niskie domy z drewna i z kamienia, i bramy ozdobione r�nymi motywami przypomnia�o mu przez chwil�, jak wiele lat wcze�niej opu�ci� Wenecj� przysi�gaj�c przed sob� samym, �e ju� nigdy tam nie wr�ci. Ranek by� taki jak ten, takie samo s�o�ce i czyste powietrze po deszczu i Plac �wi�tego Marka pe�en ludzi,.. by� mo�e to ona mia�a racj�, podsumowa� odp�dzaj�c inne my�li. Rami� ju� go prawie nie bola�o. Aptekarz, sprowadzony przez w�a�ciciela zajazdu, u�ywaj�c swoich zi� powstrzyma� krwotok i rana zacz�a si� zasklepia�. Zaleci� pi��, sze�� dni odpoczynku. Aptekarz nie wiedzia� jednak o Rycerzu, kt�ry go �ciga�, o zarazie, o niejasnych przeczuciach, kt�re towarzyszy�y jego ucieczce... a teraz Turnu Rozu? Demon Incubus, kt�ry od tamtej 'pory pojawia� si� u niego ka�dej nocy, ukaza� mu fragment przysz�o�ci �miej�c si� szyderczo: czerwona wie�a, osiem bia�ych cia� le��cych na ziemi i dwaj przeciwnicy, jeden bia�y, drugi czarny. Mo�e dotar� do ko�ca swojej drogi i to go przera�a�o, a potem? "Przerwa w cisz" - powiedzia� on; a ona: "nie, nie mo�e by� ciszy, lecz muzyka..." Aby odp�dzi� od siebie to wspomnienie postanowi� przej�� si� po miasteczku, zje�� co� i wypi�, mo�e zagra� w tabla w jakiej� karczmie. Na razie mia� jeszcze czas. Przypi�� do pasa obosieczny top�r i zszed� na d�. Pogodny, kolorowy poranek dopom�g� mu w oddaleniu od siebie z�ych my�li. Wmiesza� si� w t�um handlarzy, wie�niak�w, Cygan�w i powoli zapomnia� o swoich zgryzotach daj�c si� ponie�� t�umowi poruszaj�cemu si� bez�adnie po ulicach Turnu Rozu. Kiedy nadesz�o po�udnie wszed� do napotkanej karczmy. Zjad� befsztyk i wypi� kilka kufli piwa. Czu�, �e ludzie go obserwuj�, ale nie przeszkadza�o mu to. By� przyzwyczajony, �e uwa�ano go za cudzoziemca i nawet, kiedy nosi� str�j wo�oski, d�ugie w�osy i broda zdradza�y, �e jest przyjezdnym, rycerzem chrze�cija�skim przyby�ym nie wiadomo kt�r�dy w te okolice. Kiedy sko�czy� je��, podszed� do niego karczmarz. - Wybaczcie, rycerzu; dowiedzia�em si�, �e przybywacie z bardzo daleka i walczyli�cie przeciw cerkom w Calugareni pod wodz� Mihaja Viteazula... Giulio u�miechn�� si�. - Tak jest rzeczywi�cie. Karczmarz wydawa� si� zak�opotany. Spogl�da� to na Giulia, to na innych go�ci, jak gdyby nie chcia� zdecydowa� si� m�wi�. - Jest w mie�cie inny rycerz, taki jak wy. Szuka cudzoziemca, kt�ry walczy� w Calugareni... jest to cz�owiek wy�szy i silniejszy od was, ubrany ca�y na czarno. Powiedzia� mojej �onie, �eby zawiadomi�a rycerza, i� znajdzie go w zaje�dzie Sfintu Gheorghe... Fala zimna przep�yn�a przez cia�o Giulia i poczu� jak pulsuje mu rana. On ju� tu jest, nie �ciga� go, ale, przyby� przed nim. Przezwyci�y� strach i zmusi� si� do zachowania spokoju, mimo �e serce bi�o mu jak szalone. - Czy dawno przyby� ten rycerz? - Chyba dwa dni temu, panie. Moja �ona m�wi, �e widzia�a go jak tylko przyjecha�... wygl�da�; jakby pochodzi� z bardzo daleka. Poradzi�a mu, �eby uda� si� do tamtego zajazdu, a on, przekazawszy jej t� informacj�, nie pokaza� si� wi�cej. Giulio potrz�sn�� g�ow�. Zostawi� karczmarzowi kilka monet i oddali� si�. W ten spos�b ucieczka okaza�a si� bezcelowa,, pomy�la� wychodz�c na ulice i poruszaj�c si� niepewnie w�r�d ludzi. Rycerz depta� mu po pi�tach, potem dogoni� go nie wiadomo kiedy i wyprzedzi� aby teraz czeka� na niego... c� za ironia losu! Gospoda �wi�tego Jerzego, zab�jcy smoka... a on by� smokiem, ale r�wnie� ona, kt�ra ucieka�a by�a smokiem. Przeszed� si� jeszcze kawa�ek i wr�ci� do swojego zajazdu. Wszed� na g�r�, do pokoju, po�o�y� top�r na starym stole i wyci�gn�� si� na ��ku. Nadszed� jego czas i Turnu Rozu ujrzy wreszcie �mier� Giulia delta Torre Rossa, szlachcica weneckiego, rycerza, cz�onka Bractwa Smoka, zaraza go zabije. Zosta� ju� raz pokonany i musia� ucieka�, podczas gdy �miech Rycerza �ciga� go po wszystkich drogach. Teraz �adnej lito�ci. M�g�by uciec jeszcze raz, ale co by to da�o? Wsta�, nie m�g� pozwoli� si� pokona� jeszcze przed rozpocz�ciem pojedynku. Zaczeka, a� rami� troch� si� wyleczy, a potem stawi mu czo�o, za ka�d� cen� i w jakikolwiek spos�b, cokolwiek mog�oby si� wydarzy�. I ca�a wiedza, jak� zdoby� podczas podr�y pos�u�y do tego, aby umrze� z godno�ci� Podszed� do drzwi i upewni� si�, �e by�y dobrze zamkni�te. Potem wzi�� metalow� misk�, nape�ni� j� czyst� wod� z dzbanka i postawi� na ziemi. Rozebra� si� i usiad� przed ni�, tak, jak go nauczono. Usi�owa� czyta� na przezroczystej powierzchni cieczy, ale jedyn� rzecz�, jak� uda�o mu si� dojrze� by�o pokryte arabeskami dno miski i odbicie jego zaniepokojonej twarzy. Mistrzu Czci godny, pomy�la�, ile lat min�o, od kiedy porzuci�em Niebieska �cie�k�? Woda nie chcia�a mu odpowiedzie�. By� sam. Min�o jeszcze kilka dni, zanim Giulio uda� si� do Rycerza. By�y to dni przymusowej bezczynno�ci i medytacji, w czasie kt�rych stara� si� na wszelkie sposoby przywr�ci� swojemu cia�u si��. Jad�, spa�, czasem wychodzi� na spacer, kaza� aptekarzowi zmienia� banda�e dwa razy dziennie w nadziei, �e przynajmniej rana zagoi si� ca�kowicie. A� w ko�cu przypi�� top�r i skierowa� si� pod wiecz�r do zajazdu Sfintu Gheorghe przygotowuj�c si� na spotkanie z Rycerzem. W zaje�dzie spyta� o niego ober�yst�, a ten wprowadzi� go na pi�tro i wskazuj�c pok�j u�miechn�� si�, jak gdyby po�redniczy� w spotkaniu dw�ch m�nych rycerzy, kt�rzy walczyli razem przeciwko Turkom. Rycerz czeka� ju� na niego. Siedzia� w fotelu na wprost sto�u i przerzuca� leniwie zapisane cyrylic� karty starej ksi�gi. By� wysoki i silnie zbudowany, blady i ubrany w str�j typowy dla zachodniego chrze�cija�stwa. Kiedy Gulio wszed�, podni�s� g�ow� i u�miechn�� si� ch�odno. - Witaj, rycerzu. S�ysz�c jego g�os podobny do d�wi�czenia kryszta�u Giulio zadr�a�. Powstrzyma� ch�� pochwycenia topora i rozp�atania na kawa�ki przeciwnika i r�wnie� go pozdrowi�. - Siadaj, rycerzu. Tyle czasu na ciebie czeka�em. Zacz��em si� nawet obawia�, �e nie przyjdziesz. Giulio usiad� na wskazanym mu fotelu. - Jak widzisz, przyszed�em. Kiedy? - Nie spiesz si�, rycerzu. Jeszcze jest czas i s� to ostatnie chwile, jakie ci zosta�y. - U�miechn�� si� i zamkn�� le��c� przed nim ksi�g�. - Ostatnie. - Nie b�d� tego zbyt pewien. - Ju� raz uciek�e�, rycerzu, chcesz uciec ponownie? Chcesz mnie sprowokowa�, aby zyska� na czasie? Czy te� wydoby� sw�j wielki top�r i zabi� mnie? - wskaza� na bro� i za�mia� si� szyderczo. Potem powiedzia� drwi�cym tonem: - Widz�, �e nie masz ju� swojego miecza, co si� z nim sta�o? Zgubi�e� go w walce? czy wypad� ci podczas ucieczki? Giulio zblad� i zacisn�� z�by. Pomy�la�, �e m�g�by go zabi� od razu i jednocze�nie zosta� zabitym. Rycerz otwarcie go zniewa�a�... nie powinien da� si� ponie�� gniewowi; w�a�nie tego chcia� jego przeciwnik. Zmusi� si� do zachowania spokoju, zmusi� si�, �eby odpowiedzie� z zimn� krwi�: - Wiesz dobrze, �e podarowa�em m�j miecz... komu�, kto m�g�by posieka� ci� na kawa�ki i zostawi� twoje cia�o, aby gni�o na deszczu i s�o�cu. - Nie zrobi� tego, ale w przeciwie�stwie do ciebie, by� odwa�ny. - Walczyli�cie! - Giulio zadr�a� i uni�s� si� do po�owy w fotelu z d�oni� na r�koje�ci swojej broni. - Gdzie jest teraz? M�w nikczemniku, gdzie ona jest? Rycerz skrzywi� si�. - Jeszcze �yje, rycerzu, gdzie� w szerokim �wiecie... Ja zawsze szanuj� odwag�, nawet je�li jest zuchwa�a i bezsensowna. Giulio wsta�: Chcia� odej�� zanim wybuchnie, zanim zaatakuje bezbronnego cz�owieka, nawet je�li ten cz�owiek by� �mierci�, zaraz�, z�em. Kiedy wi�c? - Chcesz mnie wyzwa�? - Chc� ci� zabi�. - To ja wyzywam ludzi, a nie na odwr�t. Zapami�taj to sobie, rycerzu. Ja wyznaczam spotkania - wyprostowa� si� w ca�ej swojej okaza�o�ci - i ja je odwo�uj�. Ja decyduj� o czasie i miejscu, nie ty. Ty mo�esz tylko czeka�. Giulio nic nie powiedzia�, odwr�ci� si� i wyszed� z pokoju. Wyszed� z zajazdu w noc i szed� w ciemno�ci rozja�nianej od czasu do czasu lampami oliwnymi lub ogniskami, patrzy� w gwiazdy, kt�re ukazywa�y si� powoli na niebie. Potem zm�czony chodzeniem wr�ci� do swojej gospody. Kiedy przechodzi� przez sal�, gdzie ostatni go�cie rozmawiali pij�c wino, us�ysza� z przera�eniem kilka razy s�owo "zaraza" przekazywane z ust do ust i pomy�la�, �e ko�o wreszcie si� zamkn�o. Codziennie budzi� si� my�l�c, �e b�dzie to jego ostatni dzie�, ka�dego wieczoru szed� spa� zastanawiaj�c si�, kiedy ujrzy Rycerza. Wstawa�, zachodzi� do aptekarza, potem odwiedza� garnizon, aby. po�wiczy� troch� z �o�nierzami, kt�rzy pr�nowali maj�c du�o wolnego czasu i byli szcz�liwi, �e ten, kt�rego nazywano Juliu Cel Ucigas, waleczny, uczy ich teraz walczy�. Jad� obiad i zn�w w��czy� si� po miasteczku, pieszo lub na koniu, albo te� zamyka� si� w swoim pokoju. Potem k�ad� si� spa�. Incubus powraca� jak zawsze, a on spa� niespokojnie, aby zbudzi� si�, z my�l� o Rycerzu. By�o to mniej wi�cej si�dmego dnia, kiedy zaraza zbli�y�a si� ju� do w�wozu, wychodz�c rano us�ysza� wrzaw� na ulicach. Spyta� jakiego� przechodnia, co si� dzieje, a ten wskaza� mu g��wny plac, na kt�rym zbiera� si� t�um. Ranek by� jasny i pogodny. W�r�d niskich dom�w w�skimi uliczkami lud i �o�nierze, wie�niacy i kobiety pod��ali w po�piechu w kierunku placu. Giulio poszed� wraz z nimi, a� zrozumia� przyczyn� zbiegowiska: �rodkiem placu szed� ma�y oddzia� zbrojnych eskortuj�cych dw�ch zakonnik�w... i j�. Kiedy j� zobaczy�, stan�� os�upia�y. Poczu�, �e serce bije mu jak szalone, a rana zaczyna gwa�townie pulsowa�. Ujrza� j� pi�kniejsz� ni� kiedykolwiek i skry� si� mi�dzy lud�mi, kt�rzy wykrzykiwali jej imi�. Rodika by�a jak zawsze ubrana na bia�o i jak zawsze jecha�a na swoim karym arabie. W pochwie u jej boku dojrza� rozpoznawalny nawet z daleka Ultima Ultrix, miecz, kt�ry jej pewnego dnia jak�e dawno temu - podarowa� na znak swojej mi�o�ci, na ��ku za� opar�a du�� tarcz� z god�em Bractwa Smoka po�yskuj�cym w s�o�cu. Jecha�a w�r�d �o�nierzy, u�miecha�a si� do t�umu, pozdrawia�a wszystkich, a on, on kry� si� coraz bardziej. T�um kocha� j�, lud ca�ej Wo�oszczyzny kocha� t� amazonk�, kt�ra Walczy�a z Turkami, Sakso�czykami, Madziarami. Kochano t� kobiet� nazywan� Dziewic� M�cicielk�, a on pod Calugareni zwyci�a� razem z ni� Turk�w i zosta� ranny, potem podarowa� jej miecz, spotka� Rycerza i uciek�... Grupa znikn�a mu z oczu, w jego my�lach jednak obraz jej bia�ej szaty i p�omiennych w�os�w odcisn�� si� z niewypowiedzian� si��, jak cierpienie, kt�rego ani rany, ani zaraza sprawi� nie mog�y. Bo�e m�j - pomy�la� Giulio - s�dzi�em, �e �mier� przyby�a tutaj dla mnie, ale wszystko by�o bez znaczenia wobec tego, co dzieje si� teraz... Oddali� si� w kierunku swojego zajazdu. Chwilami dociera�y do niego strz�py rozm�w, ale i tak mia� przed oczami tylko j� i s�ysza� jej g�os odbijaj�cy si� w g�osach innych. Ludzie m�wili o zarazie, o Rodice Dragomir, kt�ra przyby�a, aby uratowa� Turnu Rozu, o obrz�dach, kt�re mia�y zapobiec zarazie, o Bractwie Smoka, o bitwie pod Calugareni, o Turkach. Wszystko wirowa�o wok� niego z niewiarygodn� szybko�ci�: kolory, s�owa; a przede wszystkim promieniej�ca �wiat�em jej twarz tamtego ranka, tak dawno temu... Zbyt dawno. Giulio doszed� do stajni, kaza� da� sobie konia i wyjecha� z Turnu Rozu, by nie widzie� i nie s�ysze� nikogo. Tej nocy nie zdo�a� zasn��, prze�ladowany przez wspomnienia. Siedzia� w bezruchu na ��ku zag��biony w swoich my�lach, kt�re przypomina�y paj�czyn� z Rodik� Dragomir po�rodku spl�tanych nitek. Jakby przygotowuj�c si� do egzaminu z w�asnego �ycia Giulio przypomina� sobie to co zrobi� i czym by�: okr�ty weneckie odbijaj�ce od brzegu z �aglami na wietrze, horda turecka atakuj�ca z krzykiem i tajemniczy klasztor Shaolin, gdzie Czcigodny Mistrz uczy� go si�y wewn�trznej. Jego Mistrz, kt�ry wychowa� go w chrze�cija�stwie i on, kt�ry wyrzek� si� wszystkiego dla nowych bog�w; kamienista pustynia ze swoimi zjawami, ksi�yc Istambu�u, port w Chilii i on, kt�ry szed� zostawiaj�c za sob� d�ugi krwawy �lad, zabijaj�c ka�dego, kto stan�� mu na drodze. I ona, Dziewica M�cicielka. Przypomnia� sobie tamten dzie� w obozie Mihaja Viteazula. W namiocie, w�r�d dywan�w i arras�w, najlepsi wojownicy Wo�oszczyzny dyskutowali z wodzem o zbli�aj�cej si� bitwie z oddzia�ami Sinana. Na zewn�trz szcz�k broni i t�tent koni miesza�y si� z g�osami �o�nierzy wznosz�cych wojenne okrzyki. Giulio u�miecha� si�, czu� jak krew pulsuje mu w �y�ach, i jak jego Chi tchnie mu si�� w ramiona, a z ramion na Ultima Ultrix i a� do m�zgu... si�a. Mihaj Viteazul m�wi� do swoich ludzi, ale on nie s�ucha�. Ze wzrokiem utkwionym w pustk�, u�miechaj�c si� my�la� o czekaj�cej go walce. Potem przyby� pos�aniec, co� powiedzia� i odszed�; wtedy wesz�a ona. Wszyscy wojownicy sk�onili si� na znak szacunku. Giulio spojrza� na ni� i jakby po raz pierwszy w swoim �yciu zrozumia�, �e walka i wojna by�y tylko cz�ci�, tylko ma�� cz�ci� jego �ycia. Wszystko sta�o si� kolorowym snem, w kt�rym Giulio pogr��y� si� z nadziej�, �e nigdy si� nie sko�czy. Ona m�wi�a i u�miecha�a si�. S�o�ce, kt�re prze�wieca�o przez szpary namiotu, g�aska�o jej w�osy i odbija�o si� od l�ni�cej bia�ej szaty. Patrzy� na ni� i widzia�, �e ona r�wnie� go obserwuje. Potem, w Swoim �nie, uca�owa� jej d�o� i schylaj�c si� odkry� swoje przedrami� naznaczone god�em Bractwa Smoka. Ona zobaczy�a rysunek i pog�adzi�a go d�oni�. - Smok - wyszepta�a i spojrza�a mu w oczy d�ugo, �agodnie. Giulio u�miechn�� si�. Ona wskaza�a identyczne god�o wyszyte na swojej szacie. - Jeste�my towarzyszami broni, rycerzu. - M�j Smok, pani - odpowiedzia� Giulio - jest towarzyszem innego zwierz�cia. - M�wi�c to odkry� drugie rami�, gdzie widnia� wizerunek Tygrysa. Ona potrz�sn�a g�ow�. - Po bitwie, rycerzu, je�li obydwoje prze�yjemy, opowiesz mi o twoim tajemniczym Smoku i o jeszcze bardziej tajemniczym Tygrysie. Prze�yli oboje. Giulio della Torre Rossa walczy� jak nigdy przedtem w swoim �yciu. Ostrze Ultima U�trix gwizda�o przy ka�dym ciosie i za ka�dym razem otwiera�o przed sob� woln� przestrze�. Kiedy zosta� otoczony przez gwardi� Sinana i spad� z konia, zacz�� miota� si� we wszystkie strony zataczaj�c mieczem tajemnicze kr�gi, dop�ki ostatnie niedobitki nie rzuci�y si� do ucieczki. Nieco dalej Rodika zagrzewa�a do walki swoich �o�nierzy i jej miecz r�wnie� sia� spustoszenie w szeregach wrog�w. Kiedy wszystko si� sko�czy�o i ca�y ob�z �wi�towa�, zbli�y�a si� do Giulia zbryzganego krwi� nieprzyjacielsk� i z g��bok� ran� na ramieniu, m�wi�c: - Dziwna jest ta twoja bro�. Giulio sk�oni� si�, wydoby� miecz z pochwy i poda� Rodice z ponownym uk�onem. - Po tym, jak widzia�em ci�, pani, walcz�c� nie jestem godzien go nosi�... Giulio otrz�sn�� si� z w�asnych my�li. Nie m�g� sko�czy� w ten spos�b. Uciek� przed zaraz�, a ona z ni� walczy�a; kiedy on stch�rzy�, ona stan�a na placu boju. Nie obchodzi�a go ju� w�asna �mier�, ale ona, ona nie mog�a umrze�. Wsta� i podszed� do okna. Ju� prawie �wita�o i z daleka s�ycha� I by�o r�enie koni. Ubra� si�; przypi�� do pasa top�r i wyszed�, aby spotka� si� z Rycerzem. T�dy wszed� do jego pokoju, wydawa�o mu si�, �e nic si� nie zmieni�o od ostatniego razu: Rycerz siedzia� na tym samym miejscu i czyta� le��c� przed nim ksi�g�. Podni�s� g�ow� i u�miechn�� si� zimno. - Witaj ponownie, rycerzu. Siadaj, prosz�, noc jest jeszcze d�uga. Giulio usiad�. - Przyszed�e� po ni�, prawda? Tamten potrz�sn�� g�ow�. - Nie m�w mi, rycerzu, z kim mam si� zmierzy�. - We� mnie, zamiast niej. - Wezm� oboje. - Dlaczego wi�c jeste� tutaj? - Dlatego, �e musz� tu by�. I ty, i ona, kiedy wszystko b�dzie sko�czone, staniecie przede mn� i zabior� was. - Kiedy co b�dzie sko�czone? Cz�owiek wykona� gest r�k�. - To przypadek, �e Rodika znalaz�a si� tu, w Turnu Rozu. Ale natychmiast, zaledwie si� pojawi�a, miejscowi solomonarowie przygotowali obrz�dy, aby mnie powstrzyma� u wr�t miasta. Nic w tym z�ego, prawd� m�wi�c, poniewa�, jak wiesz, nic sobie nie robi� z czar�w, ale w�a�nie Rodika pokieruje obrz�dami. Potem zmierzycie si� ze mn�. Giulio poczu� dr�enie wstrz�saj�ce jego cia�em. - To nieprawda. Na twarzy Rycerza pojawi� si� grymas. - Jest tak, jak przypuszczasz i nie mam zamiaru nak�ania� ci� do zmiany zdania. Ale zapewniam ci�, �e obydwoje nie ujrzycie �witu pojutrze. - S�uchaj - powiedzia� Giulio dr��c - s�uchaj. Proponuj� ci uk�ad: we� mnie i zostaw j� w spokoju. Zabij� kogo tylko chcesz, zr�wnam z ziemi�, je�li trzeba, ca�e Turnu Rozu; ale prosz� ci�, daj jej spok�j. - S� losy, kt�rych nawet ja nie mog� zmieni�. Twoje pro�by s� daremne tak jak i niespodziana odwaga, kt�ra wydaje si� tob� kierowa�. Teraz odejd�, ze mn� niewolno ~if~ :::r:rc~v,:;r~ ~,-o;e towarzystwo mnie nu�y. Spotkamy si� jeszc-; - Id� do diab�a! Rycerz pokiwa� g�ow�: - Tak. I pozw�l, �e ci powiem ostatni� rzecz. Wiesz, dlaczego dr�czy ci� niepok�j? Wiesz'? Wiesz, dlaczego z najdzielniejszego z rycerzy sta�e� si� ostatnim tch�rzem? Chcesz, �ebym ci to powiedzia�? Dlatego, �e straci�e� wiar�; t� wiar�, kt�ra ci� wspiera�a, a� do.:. wiesz, o czym m�wi�. Giulio zblad�. Milcza�. Rycerz przesun�� d�oni� po czole, jak gdyby nagle poczu� si� bardzo zm�czony. - Wiara w Allacha czyn Boga Chrze�cijan, czy w tego, kt�rego tw�j Czcigodny Mistrz nazywa� Niebiesk� �cie�k�... Gdzie jest twoje Chi, rycerzu? Straci�e� je w jakiej� gospodzie; w domu schadzek, czy mo�e w ostatniej walce? Czy jeszcze gdzie� indziej? Gdzie? Giulio zakry� twarz r�kami. - Przesta�, prosz� ci�. Zabij mnie, ale przesta�! Wiesz, jakie to by�o ci�kie, przesta�! - Sp�jrz na mnie, rycerzu. - G�os cz�owieka, kt�ry by� �mierci� sta� si� teraz lodowaty i stanowczy. Giulio zmieszany podni�s� g�ow�. - Sp�jrz mi w twarz, cz�owieku. Gdzie tkwi tw�j niepok�j? - Wiesz tak�e i to? - Tak. - Zabij mnie wi�c i niech si� to sko�czy. - Przyjdzie na to czas. Ale zanim umrzesz, pos�uchaj. - Grymas pogardy pojawi� si� na twarzy Czarnego Rycerza. - Ja nie wierze we wszystkie te g�upstwa, w kt�re wierzycie wy, ludzie. Wszystko, co robicie i m�wicie, dla mnie nie znaczy wi�cej ni� podmuch wiatru lub kropla deszczu. Ale w co ty wierzysz? Zabija�e�, �eby pokaza�, �e jeste� najsilniejszy i najwi�kszy... Waleczny Giulio, nazywaj� ci� tutaj. Tak, oczywi�cie, ale kt� nie zabija�by tak jak ty? Gdyby tylko mia� tak� mo�liwo��. - Jak mo�esz tak m�wi�? - wymamrota� Giulio. - W�a�nie ty? Ty, kt�ry jeste� zaraz� niszcz�c ca�e narody? - Podmuch wiatru, cz�owieku. Jak ten, kt�ry wia� przy wyj�ciu z Shaolin, kiedy odebra�e� rozpalon� urn� i na twoim ciele odcisn�� si� na zawsze Smok i Tygrys. Dla mnie to ten sam wiatr. Ten, kt�ry pcha� tw�j okr�t na poszukiwanie przyg�d, kt�ry unosi� tw�j p�aszcz; kiedy p�dzi�e� na koniu... Oto czym to jest dla mnie. Tym samym wiatrem, kt�ry owiewa� twoj� sk�r�, kiedy powiedzia�e� do niej "kocham ci�". Giulio chcia� si� poderwa�, ale co� nie pozwoli�o mu wsta� z fotela. - Ty psie - wyszepta� - przesta� mnie dr�czy�! Zabij mnie, ale daj mi spok�j. Rycerz u�miechn�� si�. - C� za �a�osne przedstawienie! Nie przestaniesz ha�bi� wszystkiego tego, co mia�o dla ciebie jaki� sens, musia�by� �y� jeszcze tysi�c lat! - Zbli�y� si� i nachyli� nad sto�em. - S�uchaj, m�wi�e�, �e j� kochasz, ale to ona kocha�a ci� naprawd�. A kiedy by�e� z ni�, by�e� szcz�liwy, prawda? Potem zostawi�e� j� daj�c jej Ultima Ultrix, najbardziej znies�awiony ze wszystkich mieczy, a w zamian wzi��e� jej wszystko... wiesz o czym m�wi�? Dziewica M�cicielka... ona tak�e straci�a swoj� wiar� od tamtego dnia, nie ona jednak by�a temu winna, ale ty... Waleczny. Kiedy mnie spotka�e�, by�e� tak pe�en wstydu, �e ba�e� si�. I jeszcze teraz dr�ysz, kiedy mnie widzisz, bo wiesz, �e to, co zrobi�e�, pozbawi�o j� nietykalno�ci, a ona ci� kocha�a. - M�czyzna osun�� si� na oparcie fotela. Przez moment jego oczy nabra�y wyrazu prawie ludzkiego, zasmuconego. Utkwi� wzrok w twarzy Giulio. Potem u�miechn�� si� znowu. - Dla odprawienia rytua�u jutro w nocy dziewi�� dziewic zbierze si� na skraju miasta. Jedna z nich nie jest dziewic�, poniewa� jednak ca�a Wo�oszczyzna zna j� jako Dziewic� M�cicielk�, nie mo�e oczywi�cie odm�wi�; ale to b�dzie w�a�nie przyczyn�, dla kt�rej ja si� tam znajd� jako zaraza i uderz� bez lito�ci. A teraz id� i zapami�taj sobie: wiem, �e uciekniesz na p�noc, bo jeste� tch�rzem, ale ja p�jd� za tob�. Nie ujrzysz kolejnego �witu, nawet je�li Przeznaczenie, kt�remu musz� by� pos�uszny, nie pozwoli mi na to; mam rachunek do wyr�wnania. Giulio wybieg� z zajazdu krzycz�c i p�acz�c. Wsiad� na konia i przeklinaj�c siebie samego pogalopowa� w noc, aby uciec jak najdalej od Czarnego Rycerza, kt�ry w zaje�dzie Sfintu Gheorghe ponownie zacz�� przegl�da� swoj� ksi�g�. By� prawie �wit nast�pnego dnia, kiedy obrz�dy przeciwko szalej�cej zarazie zbli�a�y si� ko�ca. Zacz�y si� o zachodzie s�o�ca, kiedy solomonarowie ustawili na rozstajach dr�g figur� z �ukiem i strza�ami w jednej r�ce i w��czni� w drugiej, kt�ra mia�a odp�dzi� nieszcz�cie. Znaczna cz�� ludno�ci asystowa�a w obrz�dach, a potem towarzyszy�a innym solomonarom, kt�rzy obeszli miasto z procesj� zawieszaj�c na ka�dej prowadz�cej do� bramie znaki sporz�dzone przez kobiety ze wszystkich dzielnic miasta. Potem przez ca�� noc Turnu Rozu by�o jak wyludnione. Tylko Rodika i osiem innych wybranych dziewcz�t chodzi�o orz�c wok� miasta g��bok� bruzd�. By�y ubrane na bia�o, ka�da z nich nios�a w��czni� i pochodni�, z wyj�tkiem Rodiki, kt�ra mia�a przytroczony do pasa Ultima Ultrix. Niebo blad�o. Bruzda otacza�a ju� ca�e Turnu Rozu i wo�y w �wietle coraz s�abiej pal�cych si� pochodni zamyka�y ko�o. Brakowa�o tylko kilkudziesi�ciu �okci. W�a�nie w tym momencie rozleg� si� t�tent ko�skich kopyt. Dziewcz�ta zatrzyma�y si�: kto profanowa� rytua�, musia� by� zabity, poniewa� �ami�c �wi�to�� przedsi�wzi�cia nieuchronnie przynosi� ze sob� zaraz�. Ko� zatrzyma� si� zaraz za w�wozem, po�rodku p�l, kilka metr�w od p�uga. Giulio zeskoczy� na ziemie i podbieg� do Rodiki, kt�ra sta�a nieruchomo otoczona przez swoje dziewcz�ta. - Rodika! - krzykn��. - Rodika! Uciekaj, p�ki jeszcze czas! Niekt�re dziewcz�ta podnios�y pochodnie, ko� wycie�czony d�ugim biegiem osun�� si� na ziemi�. Giulio zatrzyma� si� kilka metr�w od niej. - Rodika! - powiedzia� znowu. - To ja Giulio! Uciekaj, Rodika! I Uciekaj! On nadchodzi! Uciekaj ze mn�! Rodika spojrza�a na niego, najpierw zdziwiona, potem ch�odno, a� wreszcie lodowatym g�osem zacz�a m�wi�: - Ty. Przyszed�e� tutaj, teraz... po tak d�ugim czasie. Czego chcesz? Odejd�! - Przebacz mi, Rodika - wymamrota� b�aganym tonem. Rzuci� si� przed ni� na kolana. - Przebacz mi to, co ci zrobi�em, kochana... Chod�, chod� ze mn�! Musisz si� uratowa�. Dziewczyna spojrza�a na niego z pogard�. �wiat�a dogasaj�cych pochodni o�wietla�y jej zwarz. - Rodika - powt�rzy� - Rodika, kocham ci�... chod�, musisz ucieka�! On jest w mie�cie, widzia�em go, rozmawia�em z nim... wkr�tce tu bidzie... pos�uchaj mnie! - S�ucha� ci�? Ju� raz to zrobi�am - u�miechn�a si� gorzko - i wystarczy. O czym ty m�wisz? Co ty bredzisz? - Widzia�em go, m�wi� ci, przyjdzie tu... on, Rycerz! Ju� z.nim walczy�a�, kochanie... po raz ostatni, chod� stad! - Je�eli przyjdzie - powiedzia�a zdecydowanym g�osem - b�d� na niego czeka�. Z pewno�ci� nie uciekn�, tak jak ty. - Rodika, przysi�gam ci... - S�uchaj - powiedzia�a. Wydoby�a z pochwy Ultima Ultrix, jego ostrze b�ysn�o odbijaj�c �wiat�a pochodni. Zbli�y�a si� do niego i wbi�a miecz przed sob� - kiedy znikn��e� z mojego �ycia, na to ostrze przysi�g�am, �e je�li ci� jeszcze zobacz� posiekam ci� na kawa�ki. Ale teraz... teraz chc� tylko, �eby� odszed�. Id� st�d. - Rodika, pos�uchaj mnie... kocham ci�... - Ja te� ci� kocha�am. A ty m�wi�e�, m�wi�e�, ach, ile m�wi�e�. - Potrz�sn�a g�ow�, jak gdyby odp�dzaj�c wspomnienia. - M�wi�e� o �yciu, �mierci, o mi�o�ci... m�wi�e�, �e jestem dla ciebie przerw� w ciszy. Uwierzy�am... tylko jeden raz i wystarczy�o. Teraz id� precz! - Rodika - jego g�os by� coraz wy�szy, coraz czulszy - Rodika, na mi�o�� bosk�, s�uchaj... - To ty raczej pos�uchaj. Odejd�, zanim ci� zabij� - wskaza�a na dziewcz�ta, kt�re w milczeniu z w��czniami w r�kach, stan�y p�kolem wok� niego - zniweczy�e� nasze czary... jeste� cudzoziemcem, kt�ry sprofanowa� nasz rytua�: ty jeste� zaraz�. Odejd�, zanim rozp�atamy ci g�ow�! Giulio wsta� zrozpaczony. Dziewcz�ta, ka�da z w��czni� w jednej r�ce i pochodni� w drugiej, post�pi�y krok naprz�d. Wyci�gn�� r�ce przed siebie i cofn�� si� kilka krok�w. - S�uchajcie - b�aga� patrz�c to na jedn�, to na drug� - �mier� b�dzie tu lada moment... musimy ucieka�. Nie uda nam si� jej zatrzyma�! - Dracu, cudzoziemcze - wymamrota�a w�ciekle jedna z nich. - Dracu! To ty jeste� �mierci�! Giulio zn�w si� cofn��. - Prosz� was... zaraza... - Ty jeste� zaraz� - krzykn�a inna ruszaj�c do przodu z ostrzem w��czni zwr�conym ku niemu - to ty musisz umrze�. - Je�li chcemy uratowa� nasze miasto, musisz umrze�. Teraz! W��cznia trafi�a go w rami�, otwieraj�c star� ran�, drugi cios zadrasn�� mu sk�r�, trzeci musn�� twarz. Giulio odskoczy� do ty�u... b�l, krew, w�ciek�o��, wyrwa�y go z t�pego przera�enia. Gniew przes�oni� mu oczy, odskoczy� i chwyci� w obydwie d�onie top�r. - Boj� si� �mierci - mrukn�� - ale nie was. Odsu�cie si�! Dosi�gn�� go kolejny cios. Podni�s� top�r i zacz�� wywija� ostrzem, krew bryzga�a na bia�e tuniki, p�omienie pochodni falowa�y. Kiedy wszystko si� sko�czy�o, osiem cia� rozpo�ciera�o si� wok� niego, a on nie przestawa� wymachiwa� zbroczonym krwi� toporem. Kilka metr�w dalej Rodika poderwa�a z ziemi Ultima Ultrix i przybra�a wyczekuj�c� pozycj�. - Oto morderca. Zabi�e� po raz ostatni... jeste� tak szalony, �e nie zauwa�y�e� nawet, �e chcia�y ci� tylko odstraszy�... zabi�e�, jak zawsze. Ale teraz to koniec, przygotuj si�. Giulio spojrza� na Rodike, potem na top�r, w ko�cu na osiem mar-twych cia� le��cych na ziemi. P�acz wydoby� si� z jego piersi, odrzuci� top�r daleko. - Rodika - za�ka� jeszcze raz - kochana, pos�uchaj... ostatni raz... - Pos�uchaj go, pani - powiedzia� g�os za nimi - bo tym razem ma racj�. Obydwoje nagle si� odwr�cili. W ciszy, stoj�c nieruchomo obok swojego konia, patrzy� na nich Czarny Rycerz. Giulio zachwia� si�... sen, zmora, osiem cia�, dw�ch wrog�w i silny b�l. - Dzie� dobry ci, pani - powiedzia� Rycerz. - Witaj r�wnie� i ty, tch�rzliwy wrogu. Ciesz� si�, �e przyby�em na czas, by zobaczy� obrz�dy przeciwko mnie, mimo �e wyobra�a�em sobie inaczej to spotkanie. - Podni�s� oczy do nieba. - Widzicie, jeszcze nie �wita, s�o�ce jeszcze nie wzesz�o. - Ty - wyszepta�a dziewczyna - ty te� jeste� tutaj... wi�c on mia� racj�. Rycerz przesta� obserwowa� niebo i przytakn�� ponuro: - Oczywi�cie. Przyby�em i jak zawsze za mn� idzie �mier�... jest tam, czeka... Musz� jej otworzy� drog�, moja Pani. - Nie b�dzie ci �atwo. - Mnie jest zawsze �atwo. Je�eli pami�tasz, ju� si� spotkali�my pewnego razu i uratowa�a� si� tylko cudem... jeszcze nie nadszed� wtedy tw�j czas. - Westchn��. - A teraz jest w�a�ciwa pora. Zaczn� od tego cz�owieka... sp�jrz na niego: ju� skamienia� ze strachu... zabi� w spos�b bezsensowny osiem niewinnych dziewcz�t dla swojej ��dzy krwi, a teraz dr�y my�l�c o tym, co go czeka... mimo to musz� przyzna�, i� nigdy bym si� nie spodziewa�, �e przyjdzie tu, aby ci� ratowa�. - wykona� gest, jakby chcia� sil usprawiedliwi�. - Istniej� czasem plany, kt�rych nawet ja nie znam. - Dragomirowie jednak nie obawiaj� si� �mierci. - Wiem, Pani. - Grymas przebieg� twarz Rycerza. - Gdybym m�g� mie� towarzyszk�, wybra�bym tak�, kt�ra mia�aby twoj� odwag� i twoj� si��; ale zapewniam ci�, �e nie potraktowa�bym ci� tak, jak ten nieszcz�nik. Rodika spojrza�a zafascynowana na cz�owieka, kt�ry by� �mierci�. - Niestety, nie jest mi dane wybiera�. - Popatrzy� znowu na niebo. - �wita, mo�emy zaczyna�. Obna�y� sw�j miecz i zbli�y� si� do Giulia, kt�ry przera�any wpatrywa� si� w niego nieruchomo. Podni�s� miecz i wykona� nim ruch w jego kierunku. Giulio nie ruszy� si� jednak obserwuj�c go z miejsca. W tym momencie, jednym skokiem Rodika rzuci�a si� mi�dzy nich staraj�c si� zas�oni� cios swoim cia�em. Ultima Ultrix spotka� si� z mieczem Rycerza i zosta� wytr�cony z r�ki dziewczyny, podczas gdy Giulio cofa� si� krzycz�c. Ostrze miecza Rycerza sko�czy�o swoje okr��enie trafiaj�c Rodik� w brzuch. Dziewczyna upad�a na wznak z otwartymi szeroko oczami, krew zbroczy�a jej bia�� tunik�. - M�j Bo�e - szepta�a - m�j Bo�e... Giulio pochyli� si� nad ni�, podczas, gdy jego wszech�wiat rozpad� si� na tysi�c kawa�k�w i cie� zarazy okrywa� Turnu Rozu, domy, pola. - Rodika - wymamrota� - kochana moja... Rycerz cofn�� si� o jeden krok i spojrza� na swoje ostrze. - Ta kobieta - powiedzia� bardziej do siebie ni� do nich - jest rzeczywi�cie odwa�na. M�g�bym zakocha� si� w takiej dziewczynie i sprzeciwi� si� dla niej losom wszech�wiata. - Podni�s� g�ow� w kierunku Giulia. - Jestem doprawdy bardzo zaskoczony, dla takiej kobiety ... a ty, ty... - Popatrzy� na Giulia zimo ukryt� z�o�ci�. - Teraz odejd� i pozw�l mi sko�czy�, potem przyjdzie twoja kolej, je�eli jeszcze nie uciekniesz. Odsu� si�, teraz ko�czy si� przerwa i zaczyna si� cisza. Giulio spojrza� na Rycerza, potem na Rodik�, zrozumia�, �e koniec nadchodzi i g�os Czcigodnego Mistrza m�wi� w jego my�lach, �e jest czas odpowiedni na wszystko... koniec, pomy�la�. Ale w jakimkolwiek piekle mia�by si� pogr��y�, ona musia�a z tego wyj�� ca�o. Musia� j� uratowa�, musia� walczy� do ko�ca, aby oddali� �mier�. - Zaczekaj! - krzykn�� zbieraj�c wszystkie si�y, jakie mu jeszcze zosta�y.- Zaczekaj! Przeskoczy� cia�o Rodiki wpatrzonej w Rycerza z os�upieniem, podni�s� ramiona krzy�uj�c znaki Smoka i Tygrysa; skoncentrowa� ca�e swoje Chi i przygotowa� si� do zmierzenia si� ze �mierci�. Rycerz odwr�ci� si� w jego kierunku. - Chcesz walczy�? Nie uratuje ci� nawet pot�ga piorunu, cz�owieku. Nastanie cisza. Giulio poczu�, �e si�a wchodzi w jego cia�o, w nogi, r�ce, g�ow�, jak niegdy�. Jego musku�y sta�y si� niczym z kamienia; a jego r�ce narz�dziami walki. Zrobi� dwa kroki w bok i przyj�� postaw� modliszki, podczas gdy przenika�a go Chi. - Podejd� do mnie, �mierci - wyszepta� - podejd�! Rycerz zatoczy� ko�o mieczem i zada� cios staraj�c si� go ugodzi� w bok. Giulio prze�lizgn�� si� pod ostrzem, przewr�ci� na ziemi�, kopn�� przeciwnika w brzuch i natychmiast stan�� na nogi. - C� za noc niespodzianek - zdziwi� si� Rycerz, na kt�rym cios nie zrobi� �adnego wra�enia. Zrobi� krok do przodu, uda�, �e robi zamach w prawo, potem nagle zmieni� kierunek i miecz dosi�gn�� piersi Giulia; cofn�� si�: chc�c wbi� ostrze na dobre, ale Giulio odskoczy� w bok i trafi� go w kark pi�ci�. - Musz� ci przypomnie�, �e nic nie mo�e zwyci�y� �mierci. Rycerz ruszy� do przodu i jego ostrze zatoczy�o w powietrzu p�kole. Giulio rzuci� si� w bok, ugodzi� go w kostk� i kiedy przeciwnik podnosi� miecz, aby zada� mu cios z g�ry, schyli� si� i kopni�ciem wytr�ci� mu bro� z r�ki. �mier� u�miechn�a si�. Giulio odsun�� si� i dysz�c ci�ko przyj�� postaw� Tygrysa. Rycerz spojrza� na Giulia, na Rodik� le��c� na ziemi i na osiem cia�. Jego wzrok zatrzyma� si� na w��czniach, na wygas�ych ju� pochodniach; na �ladach krwi. Potem zn�w popatrzy� na Rodik� i po raz drugi w tych dniach jego spojrzenie wyda�o si� przez chwil� ca�kiem ludzkie: Odgarn�� w�osy. - M�g�bym ci powiedzie�, �e do tej pory �artowa�em, �e �udzi�e� si� my�l�c, i� mo�esz pokona� �mier� albo �e naprawd� zwyci�y�e�. - U�miechn�� si�. - M�g�bym powiedzie� ci, �e wiedzia�am od samego pocz�tku, co si� stanie, albo przeciwnie, �e wszystko to jest dla mnie niespodziank�. M�g�bym powiedzie� ci tysi�ce rzeczy, ale �adna nie by�aby prawdziwa, a w ka�dym razie ty by� tego nie zrozumia�. Wok� �wita�o. - Powiem ci natomiast, �e ja sam nie rozumiem, co si� dzieje... ja te� jestem pionkiem na tej wielkiej szachownicy i nie znam plan�w Tego, kt�ry na niej gra. Ty mia�e� racj�, Giulio delia Torre Rossa! �ycie, mi�o��, �mier� s� przerw� w ciszy, ale ta cisza jest tak wielka, �e nie wiem naprawd�, jak j� wype�ni�... kt� to wie. Niczym w por�wnaniu z tym jest cisza, kt�r� s�yszysz teraz. Zbli�y� si� Rodiki. Giulio przygotowywa� si� do zadania ciosu, ale �mier� zatrzyma�a go swoim gestem. - Na dzi� wystarczy, rycerzu. Innym razem, mo�e jutro, mo�e za dziesi�� albo pi��dziesi�t lat, podejmiemy nasz� walk�... na dzi� wystarczy. - Wzi�� d�o� Rodiki i podni�s� j� do ust. - Do widzenia Pani. Dzi� zyska�a� �ycie, mo�e gdyby nie ty, teraz pod��aliby�cie razem ze mn�, razem z innymi. - Odchodzisz? - spyta�a dziewczyna. Rycerz wyprostowa� si�. - Wzywaj� mnie gdzie indziej w tej chwili. - Wskaza� na rang. - Cios nie by� zbyt silny, rana zagoi si� w ci�gu tygodnia. - �egnaj, Rycerzu. - Do widzenia. �mier� odwr�ci�a si� w kierunku swojego konia. Kiedy wsiad�a i mia�a ju� zamiar odjecha�, zatrzyma�a si� na chwil�. - Dzi�, rycerzu, nauczy�e� si�, �e �mier� ma wiele oblicz, ale nie wszystkie s� z�e, jak m�wi� ci, kt�rzy si� jej boj�. - Wiedzia�em to - odpowiedzia� Giulio patrz�c w twarz Rycerza - pewien cz�owiek cz�sto mi to powtarza�. - A wi�c zapomnia�e�. - Z pewno�ci�. - Postaraj si� wi�c zapami�ta� to sobie... niech te dni dobrze wyryj� ci siew pami�ci. Je�eli nie dla siebie; zr�b to przynajmniej dla niej. - Wskaza� r�k� Rodik�. - Je�li mo�esz. Ona ci� kocha. - Ja tak�e... - Wiem. Rycerz za�mia� si� szyderczo. ., - Teraz b�dziesz m�g� o�eni� si� z ni�; mie� dzieci i �y� tu na Wo�oszczy�nie, jako bogaty wojewod�... albo mo�esz nadal ucieka� z miejsca na miejsce, albo razem. z ni� pustoszy� ziemi� ogniem i mieczem... decyzja nale�y do ciebie. - To dziwne, �e �mier� m�wi o takich rzeczach, kiedy ca�y wsch�d p�onie i zaraza toczy si� po �wiecie. - By� mo�e... ach, czekaj, skoro Ultima Ultrix odzyska� dzi� sw�j honor, tam na polu naszej walki le�y m�j miecz. We� go, widz�; �e od tamtego dnia nie nosisz ju� �adnego... B�dziesz musia� go ochrzci� na no6vo i mam nadziej�, �e wybierzesz unie lepsze od poprzedniego. Kiedy si� spotkamy, b�dziesz go potrzebowa� i miejmy nadziej�, �e b�dziesz mu lepiej s�u�y� ni� s�u�y�e� poprzedniemu. - Zapami�tam to sobie. Rycerz uni�s� r�k�. - �egnaj, Pani. Rodika u�miechn�a si� s�abo, spr�bowa�a wsta�, ale osun�a si� na rami�. - Do widzenia, rycerzu della Torre Rossa. Rycerz spi�� konia i odjecha�, Giulio i Rodika widzieli, jak si� oddala�, a potem znikn�� w gardzieli Turnu Rozu, podczas gdy s�o�ce zaczyna�o wschodzi�. Prze�o�y�a Magda Rozp�dowska