3422

Szczegóły
Tytuł 3422
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3422 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3422 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3422 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

W IMI� PA�SKIE, AMEN Dyaryusz wide�skiej okazyji przez Najja�niejszego Kr�la Jmci polskiego, Jana Trzeciego, z wiekopom- n� s�aw� narodu naszego ekspediowanej 1, teraz przez W. Jmci Pana Miko�aja na Dyakowcach Dya- kowskiego, podstolego latyczewskiego2, natenczas w pokoju tego� Najja�niejszego Kr�la Jmci s�u��ce- go i pod Widniem actu 3 b�d�cego, ile przy m�odej natenczas aplikacyji 4, co rozum uwa�a�, oko widzie�, ucho s�ysze� a pami�� poj�� mog�a, wypisany. PREKUSTODYCYJA 5 LEKTOROWI P OSPOLITA MNIE UCZY PRAKTY- ka, �e lubo wiele spektator�w6 na jedno� razem zapatry- wa� si� mo�e obiectum, a ka�dy z nich pod inn� a inn� konsyderowa�7 go formaln� racyj�. Tak lubo od wielu zacnych i godnych wide�skiej okazyji dosy� obszerne i prawdziwe dla wiekopomnej s�awy na �wiat wysz�y Dyaryusze 8, �e jednak tego nie dotkn�y, co ja uwa�a�em, widzia�em i s�ysza�em, przeto nie prejudykuj�c9 niczyjej edycyji, nowy a prawdziwy, ten, w czym tu czego nie do- staje referuj�cy si� 10 do innych edycyji, umy�li�em wypisa� dyaryusz z radykalnego fundamentu 11, Kt�ry jest takowy: Jako jest nie�miertelna kr�l�w i Kr�lestwa Francus- kiego ad Imperium 12 o Koron� Cesarsk� 13 pretensyja, tak i lucta 14 o ta� prawie wieczna, do kt�rej lubo zawsze subtelnego Francyja za�ywa�a konceptu15, osobliwszym jednak sposobem wtenczas tego u�y�a modeluszu 16. Rzecz- Pospolita nasza mia�a pakta z Cesarzem 17, a Imperium 18 z Turczynem, Sulimanem Wielkim 19 zawarte, kt�ry roku (�e nie pami�tam kt�rego, wi�c dla doczytania si� odsy- �am do kronik) by� sam w osobie swojej pod Widniem i ca�� kampanij� na dobywaniu jego strawi�, gdzie, �e go zasz�y jesienne s�oty i nast�powa�y zimowe czasy (w kt�re, czyli pod�ug zwyczaju, czyli pod�ug Alkoranu20 mahome- ta�skiego, �e za granicami swymi nigdy nie zimuj�, ale si� na �wi�ta swoje przed �w. Marcinem21, na p�tory, czyli na dwie niedziele przypadaj�ce, Kassyni zwane z pola do domu wracaj� i ju� wtenczas, cho�by by� naj- �wdwszy, w�dz wojska w polu nie zatrzyma), a w Widniu te� by�y du�o nadw�tlone si�y, wi�c tak Cesarz Chrze�ci- ja�ski jako i ten Suliman nak�oni�y si� do traktat�w, przez kt�re, mi�dzy innymi punktami, ten wym�g� Turczyn na Cesarzu Chrze�cija�skim, aby na wieczn� pami�tk� (�e tu sam Cesarz Turecki w osobie swojej by�) z ko�cio��w katolickich w Widniu porzucane by�y krzy�e, a miesi�ce tureckie podawane. (Na co wtenczas Rzesza Niemiecka dla s�abych si� pozwoli� musia�a i tak uczyni�a. Dla weryfi- kacyji niech czytelnik czyta po dawnych mapach, to nie inaczej znajdzie kopersztychowany23). Kt�rego punktu traktat�w tak na swoj� stron� za�ywa Francyja. Ludwik Wielki, kr�l francuski 24, przez ojc�w prowin- cyji, czyli francuskich, czyli hiszpa�skich, prokuruje25 mi- syj� w Rzymie do W�gier, aby ci� jezuici luterany i kal- winy tam zag�szczone nawraca� mogli, co w Rzymie otrzy- mawszy, jako W�gry s� pod Cesarzem, tak udaj� si� do Dworu Wide�skiego upraszaj�c Cesarza o pozwolenie li- beri exercitii 26 wiary w W�grach, kt�ry Cesarz, natenczas Leopold 27, jako pan nabo�ny i jezuit�w kochaj�cy, ochot- nie tego dopu�ci� z wielkim respektem 28. Wyprawuje tedy starszy tych misjonarz�w, co nad nie- mi by�, dw�ch tylko jezuit�w do W�gier na misyj�, zale- caj�c im pilne pieczo�owanie i ochotn� �arliwo�� do po- zyskania dusz Bogu, a w sercu starszy tych misjonarz�w maj�c to intentum 29, aby przez to pobudzi� do bunt�w W�gr�w przeciw Cesarzowi. Ci dw�ch, wyprawieni od starszego swego, misjonarze jezuici niewiadomi skrytego intentum starszego swego jako baranki niewinne id� do W�gier, gdzie pocz�li du�o naucza� luterij� i kalwin�w, z czego tumult si� zaraz wszcz��, kt�ry �apa tych dw�ch jezuit�w i jednego z nich �ywcem ze sk�ry odziera i b�- ben z niej robi in lasionem30 wiary katolickiej. Drugiego in Julio, czyli Augusto 31, gdy mucha najwi�ksza, nagiego nasmarowawszy miodem przywi�zuj� w lesie do drzewa, przy kt�rym od much i innego robactwa za jedzony m�- cz�sk� otrzyma� koron�. Dowiaduje si� o tym tych pom�- czonych misjonarz�w starszy w Widniu zostaj�cy, kt�ry, jako maj�cy adres do Cesarza, donosi Dworowi Cesar- skiemu pope�niony przez W�gr�w exces, remonstruj�c32 tyranij� na misjonarzach uczynion�. Ka�e zaraz Cesarz �apa�, sekwestrowa� 33, egzekwowa� tak pryncypa��w owe- go buntu, jako te� faktor�w34, i pope�nionego krymina�u z�oczy�c�w, z czego wi�kszy w pa�stwie w�gierskim wszcz�� si� bunt. A �e mi�dzy principa�am�, czyli faktorami tego buntu zostawa� Takieli35 (kt�ry nie ty�o sam przez siebie by� panem wielkim, ale i przez o�enienie jeszcze wi�kszym, bo wzi�� by� Rakocyn�, tego Rakocego36, kt�ry in anno 1705, czyli 6-to rebellizowa�37, matk�) udaje si� do Turka szu- kaj�c protekcyji u niego. Lecz mu Turczyn protekcyji od- m�wi�, daj�c racyj�, �e mam pakta z Imperium, a przy- czyny nie mam do zrzucenia si� z nich, poniewa� mi ich we wszystkim dotrzymuje Imperium, wi�c i ja si� pod�ug Alkoranu mego musz� trzyma�. Czego odebrawszy wiado- mo�� Francyja stara si� przez subordynowan� 38 owe osob� wy�ej misjonarsk�, aby Imperium przez zrzucenie miesi�- c�w z ko�cio��w katolickich mog�o z�ama� traktaty z Tur- czynem zawarte. Co pomieniony misjonarz starszy u Ce- sarza, jako pana pobo�nego, �atwo pod p�aszczykiem �ar- liwo�ci o honor Boski wyrobi�, �e zrzucono miesi�ce ma- hometa�skie z ko�cio��w katolickich. O czym dowiedziaw- szy si� Porta Otoma�ska39 sk�ada Dywan, to jest sejm generalny, na kt�rym proponuje, �e nam Gaurowie40 nie dotrzymali traktatu, poniewa� insignia 41 naszego Mahome- ta z ko�cio��w swoich pozrzucali. Turcy, jako nie tylko z wiary, ale prawie z natury nieprzyja�ni chrze�cijanom, jednostajnie krzykn�li, aby Imperio 42 wypowiedzie� wojn� i zaraz preparatoria 43 wojenne i zaci�gi poczynili. RzeczPospolita za� nasza mia�a natenczas z Turczy- nem na siedm lat po �urawi�skiej zawarte pacta 44, za Jana Trzeciego, kr�la polskiego, do kt�rego i ca�ej RzeczyPospo- litej Cesarz Chrze�cija�ski i Wenetowie45 posy�aj� po- s��w, aby�my �m dopomogli, wojny przeciw Turczynowi, remonstruj�c nam, �e je�eli turecka potencyja jakie nie- bezpiecze�stwo przyniesie Imperio, to si� Polszcze �atwo dostanie. A do tego za panowania Jana Kazimierza, kr�la pol- skiego, kiedy RzeczPospolita od Szwed�w by�a uczyniona, da� Cesarz Chrze�cija�ski46 RzeczyPospolitej dwadzie�cia tysi�cy przeciwko Szwedom ludzi swoich (kt�rzy si� na �w czas ani bili, ani w okazyji byli, tylko chlib nasz w Wielkiej Polszcze wytrawili; i ty�o ich junakieryji 47 by�o, �e przyszli pod Warszaw� 48, ale si� �aden nie chcia� ruszy� do atakowania zamku warszawskiego, w kt�rym si� by� zamkn�� kr�l szwedzki49, gdzie natenczas Pan B�g sam dopom�g� Polakom naszym przez lu�n� czelad�, kt�rym chor�gwie podawano, oficyjer�w mi�dzy niemi po- robiono i czyli po czerwonemu z�otemu, czyli po talerze na osob� rzucono, gorza�ki kufami50 dodano, asekuruj�c51, kto, co zdob�dzie, jego b�dzie i tym ich najbardziej za- ch�cili do ochoty. Jak si� ta ho�ota ponapija�a, tak ser- decznie do ataku si� rzucili, �e si� kr�l szwedzki z �yciem ledwo na szkut�52 ku Gda�sku salwowa�, a Szwed�w w pie� wyci�li. Z czego potem oliwskie pakta 53 nast�pi�y ze Szwecyj�), kt�rych ludzi cesarskich, gdy kr�l Jan Kazi- mierz zaci�gn��, musia� da� cerograf 54 z podpisem niekt�- rych senator�w, natenczas kr�lowi przytomnych, �e post fata55 kt�regokolwiek kr�la polskiego, Cesarz Chrze�ci- ja�ski b�dzie mia� moc podawa� nast�pc� na Pa�stwo Polskie, kt�rego RzeczPospolita przyj�� b�dzie powinna, jednak to do exekucyji56 dla r�nych zabaw cesarskich nie przysz�o. Gdy si� te cudzoziemskie legacyje u dworu polskiego agituj�, wtym p. Proski 57, nasz polski rezydent u cesarza tureckiego zostaj�cy, daje zna� Kr�lowi naszemu JMci o wypowiedzeniu wojny tureckiej przeciwko Rzeszy Nie- mieckiej i do tego, �e pos�a gotuje Porta do RzeczyPospo- litej z tym, aby Turcy mogli przez Polskie po�� do Cesarza Chrze�cija�skiego i do Widma za sw�j grosz58; aby za� sobie RzeczPospolita nie mia�a za wiolencyj�59 i zgwa�- cenie przymierza, chc� si� przez pos�a Turcy og�osi�, �e swoim groszem i kosztem b�dzie si� wojsko przechodz�ce sustentowa�o 60 i jeszcze ten uczyni profit RzeczyPospolitej, �e tak b�dzie p�aci�o �ywno��, jak sami zechc�. Traktem za� tym chc� i�� do Widnia: na Wo�osk� ziemi� na �ni�- ty�61, na Podg�rze wyrzynaj�c si� ku Krakowu, a od Krakowa w Szl�sk a� do Widnia. Kr�l tedy JM� zaraz na odwr�t wyprawuje do tego� rezydenta swego, pana Proskiego, aby wyrabia�, �eby tym traktem Turcy nie szli i pos�a nie przysy�ali. Posy�a oraz kr�l JM� map� do re- monstrowania 62 Wezyrowi i ministrom tureckim, �e tam jest insza droga, pi��dziesi�t mil bli�sza ni� na Polskie, byle tylko most postawi� na odnodze morskiej m�g�, kt�ry najwi�cej mo�e kosztowa� pi��dziesi�t tysi�cy taler�w, o kt�re Cesarz JM� turecki mniej b�dzie dba� dla wygody wojska i bli�szego marszu. Do tego remonstrowano Tur- kom, �e w Polszcze lud swywolny, luboby Turcy zaczepi� go nie chcieli, jednak Pal�cy Turk�w zaczepi� by mogli, a�by z tego nast�pi�o zerwanie traktat�w. Chwycili si� tedy tego Turcy nie wiedz�c, �e nas ju� Niemcy, jak psy w�chaj�. W tym u nas tu w Polszcze sejm colligationis 63 na- st�pi�, na kt�rym deklarowa� si� Kr�l JM� sam w osobie swojej pod Wide� po��, z t� jednak kondycyj�, aby re- stytucyja64 by�a cerografu, na kr�lu Janie Kazimierzu i senatorach wymo�onego. Zaraz tedy na ten sejm przy- wieziono ten cerograf i oddano, Rzeczypospolita te� na aukcyj�65 wojska pozwoli�a komputowego 66 ad comple- mentum 67 trzydziestu sze�ciu tysi�cy, bo my nie mieli na- tenczas wojska, tylko o�m tysi�cy dla pokoju, kt�re po �urawi�skiej 68 na trzy partyje rozdzielone by�o. Jedna partyja, to jest pu�k kr�lewski i pu�k hetma�ski ksi�cia Dymitra Wi�niowieckiego69 sta�a pod Buczniowem70, druga partyja, to jest pu�k Stanis�awa Jab�onowskiego 71, wojewody i genera�a Ziem Ruskich, natenczas hetmana polnego, sta� pod Trembowl� 72, a z trzeci� partyja, to jest przedni� stra��, sta� pod Sniatyniem Zbro�ek73, stra�nik polny, i tak przez p�si�dma 74 roku stali w pokoju. Tego za� nas, Polak�w, z Niemcami skolligowania si� na wojn� tureck� przez sejm wielki tak si� trzyma� sekret, �e Turcy cho� blisko nas byli, bo Kamieniec Podolski75 jeszcze natenczas trzymali, nic nie wiedzieli, i� ta nag�a aukcyj� wojska dla wszelkiej ostro�no�ci, zaczepiania nas od kt�- rej strony i dla pilnowania granic jest postanowiona, ro- zumieli. Jako� hetman wielki koronny, natenczas Stanis�aw Jab�onowski, wojewoda i genera� Ziem Ruskich (bo ju� by� wzi�� bu�aw� wielk� po Dymitrze Wi�niowieckim76, poln� za� by� razem wzi�� z wojew�dztwem wo�y�skim Hieronim z Granowa Sieniawski 77, marsza�ek nadworny) wyda� by� ordynanse, aby si� wojsko �ci�ga�o pod Krak�w, puszczaj�c echo, �e na granicach b�dzie sta�o od W�gier i Szl�ska, poniewa� turecka potencyja w pi�ciu kro� sto tysi�cy, z ord� rachuj�c, ruszy�a si� po Wide�, aby pod ich imieniem swywolne jakie kupy w granice nasze nie wtargn�y. I w tym si� sekret najbardziej utrzyma� w woj- sku, �e chocia�e�my szli pod Wide�, �aden z mniejszej kondycyji wojskowej nie wiedzia�, gdzie idzie78. Kr�l za� JM� ju� czeka� w Krakowie, p�ki si� wojsko nie �ci�gn�o. W Polszcze za� zosta� si� ksi��� prymas ni fal- lor79 Wyd�ga 80, a z partyj� wojska od Kamie�ca i Po- kucia zosta� si� Andrzej Potocki81, natenczas wojewoda kijowski, a potem po wide�skiej kasztelan krakowski i hetman polny, tera�niejszego J�zefa Potockiego, woje- wody kijowskiego, ojciec. Z pod Krakowa ruszy�o si� wojsko na .Tarnowskie G�ry, Opaw� i O�omuniec traktem ku Widniowi 82, gdzie prowianty obficie dla nas by�y nagotowane i magazyny za�o�one co cztery mile 83, przez ziemi� cesarsk�. Przy ka�- dym magazynie by�a szopa budowana pe�na ows�w chliba, ledwo nie wprost z pieca wyj�tego, byde�, bara- n�w trzodami, sian strasznymi styrtami, piwa beczkami, a do tego przy ka�dej szopie sta�o po kilka tysi�cy bryk, w kt�rych po pi��, po sze�� koni gotowych do rozwo�enia prowiant�w. Jake�my si� gdzie przybli�ali ku magazynowi kt�remu, to pod�ug zwyczaju obo�ny szachownic� zatyka� dla zatoczenia wojska, kt�re si� zawsze ilokowa�o przed magazynem, z kt�rego prowianty ordynaryjnie dobr� dys- pozycyj� wydawano: najprz�d stanowniczy84 kr�lewski odebra� na kr�lewski dw�r, potem na dwory hetma�skie, dopiero pu�k kr�lewski, na pu�ki hetma�skie, na pu�ki r�nych pan�w, na przedni� stra�, na piechoty et id ge- nus85, to wszystko za� wydawano z regestru, kt�ry ju� by� pierwej, nim wojsko przysz�o, do ka�dego magazynu podany. Tego� za� prowiantu taka sufficiencyja 86 by�a, �e nasi musieli po�ow� na ka�dym noclegu, co cztery mile, odchodzi�. Potem ju� ku Widniowi, jak min�li�my Berno 87 miasteczko, nie mogli Niemcy wystarczy� dawa� nam pro- wiant�w, a to dla opustoszenia kraju przez inkursyj� 88 tatarsk�. I tak ci�gn�li�my do Dunaju, ku Tulnu 89 miasteczku, natenczas wcale zburzonemu, gdzie tylko zamek jakikol- wiek by� i w nim praesidium 90. Tam mosty, na czajkach 91 robione, gotowe zastali�my, przez kt�re dwa dni przeby- li�my Dunaj, bo tak porz�dne mosty by�y, �e dwiema li- niami wozy przez nich sz�y. Zastali�my te� tam wojska cesarskie i z elektoralnymi posi�kami 92. Tego wojska wi�- cej si� nie rachowa�o jak siedmdziesi�t tysi�cy, kt�re o p� mili od Tulna, nad Dunajem le��cego, sta�o na k�pie tak dobrze opatrzonej, �e si� wszystkie siedmdziesi�t tysi�cy z armatami zmie�ci�y. Od tej k�py szed� most rzucony na czajkach, a przed mostem dana by�a bateryja, to jest sza- niec, w kt�rym dwa tysi�ce zostawa�o piechoty z kilku sztuk armat dla wszelkiej ostro�no�ci od nieprzyjaciela, kt�ry, gdyby by� napad�, to by si� rejterowa�a na k�p�, zrzuciwszy most i nieprzyjaciela by nie apprehendowa�a 93, bo tak daleko by�a od brzegu k�pa, �e i z armaty do niej by� by nie doni�s�, a do tego uprowiantowana by�a we wszelk� �ywno��, tak dla koni, jako i ludzi, i jeszcze Du- najem wi�ksze przychodzi�y prowianty. Jak si� tedy wojska nasze i kr�l przeprawi�, dopiero przyjecha� wojska cesarskiego generalissimus94, ni fallor Ksi��� Bawarskie 95 z innymi elektorami i przedniejszymi genera�ami do powitania Kr�la. Po powitaniu nast�pi�a konferencyja i consilium belli96, na kt�rym prezentuje Kr�l JM. ordynans97 cesarski, i� w komendzie kr�lew- skiej zostawa� maj�, co przez polityk� przyj�li elektoro- wie usty, ale sercem ni, bo najbardziej obstawa� i kon- trowal Ksi��� Saskie, nieboszczyka Augusta Drugiego oj- ciec98, daj�c t� polityczn� racyj�, �e co potym azardowa� si�99 osobie kr�lewskiej i w takie si� niebezpiecze�stwo wdawa�, a uchowaj Bo�e przegranej, to by nieprzyjaciel wi�ksz� g�r� wzi��, �e w okazyji by� sam kr�l in perso- na 100, kommenderowa� wojsko, a przecie przegra�; a tak cho� by�my przegrali, to nieprzyjaciel rzecze: jest jeszcze cesarz i kr�l polski, i b�dzie przynajmniej osoby, je�eli nie wojsko, apprehendowa�. A �e si� te consilium d�ugo w noc przewlok�o, dlatego zalimitowana 101 by�a sesyja na zajutrz i elektorowie z genera�ami do swego obozu odje- chali. Nasi za� hetmani, pu�kownicy i towarzystwa gmin jeszcze si� byli pozostali, przy kt�rych Kr�l palam102 m�wi te s�owa: "Panowie Niemcy rozumieli, �e na mnie, jak na dudka trafili, i� si� nie znam na sobie. Je�eli oni jutro do mnie przyjad� z czym si� dzi� rozjachali, a przy uporze sta� b�d�, to ja im zagram z innego konia i z woj- skiem si� nazad urw�, i ju� nie b�d� ich o prowianty prosi�, ale sam sobie wezm�, cho�by te� sobie i hostiliter 103 post�pi�, kiedy mnie tu sprowadzili". S�ysza�o z ust kr�- lewskich wiele przytomnych, kt�rzy byli r�ni, bo tak Niemcy z polskiego wojska, jako i nasi Polacy, ale z Niem- cami korespondencyje maj�cy, supponowali�my 104 tedy, �e kto� Niemcom przyjazny z przytomnych s�ysz�c to, do- ni�s� elektorom, poniewa� na zajutrz przyjechawszy w in- szej si� figurze pokazali, bo kommend� kr�lewsk� przyj�li, do woli si� jego stosowali mandatu cesarskiego trzymaj�c si�. Zaraz tedy Kr�l wyda� ordynans, aby si� cesarskie wojska z k�py ruszyli a z; naszym polskim ��czyli, co tego� dnia sta�o si� i zatoczyli ob�z blisko naszego obozu. A tymczasem pocz�li sto�y nakrywa� u Kr�la, do kt�- rych Kr�l prosi� elektor�w � genera��w przedniej szych, gdzie dano dostatek wina, Niemc�w ochoczo traktowano, na koniec elektorom wszystkim po koniu bardzo pi�knym i bogato przybranym kaza� Kr�l da�, kt�re konie oddawa� Jordan105 na tenczas nadworny, a potym koniuszy ko- ronny. Po uraczeniu Niemc�w i rozdaniu koni ruszy� Kr�l od sto�u i wszyscy go�cie, gdzie zaraz pyta si� Kr�l gene- ralissimum i elektor�w: "Musicie WPanowie mie� j�zyka nieprzyjacielskiego". Generalissimus i elektorowie odpo- wiadaj�: "Jak�e my mamy posy�a� podjazdy, chyba na to a�eby�my, je�eli nie wszystkie, to przynajmniej po�ow� wojska stracili". Kr�l si� na to odzywa: "Jakim to spo- sobem by� mo�e, �eby si� wojsko wygubi�o?" Odpowiada - generalissimus: "Pos�ali�my jednego genera�a z trzema ty- si�cymi dragonii kommenderowanej106 na podjazd, wr�ci� si� tylko kapral z kilku �o�nierzami, salwuj�c si�, a dru- dzy wszyscy zgin�li, spotkawszy si� z pi�ciuset tylko Tur- k�w, do kt�rych naszym i wystrzeli� nie przysz�o" 107. W tym punkcie obr�ciwszy si� Kr�l spojrza� po Pola- kach, uwa�aj�c kto mu tu jest przytomny i spostrzeg�szy niejakich dw�ch, Romana Ruszczyca i Demiana Szumla�- skiego 108, lekkiej chor�gwie rotmistrz�w, zawo�a� ich do siebie, m�wi�c te s�owa: "We�cie, Waszecie, sobie ka�dy z osobna po sto koni dobrych z przedniej stra�y, bo p�j- dziecie na podjazd", a potym, obr�ciwszy si� Kr�l do hetmana wielkiego, m�wi: "Ka� im WM� Pan da� ordy- nans i surowo przykaza�, a�eby si� j�zyka starali, albo, je�eli nie dostan� j�zyka, niech�e raz w ciele swoim przy- wo��, a niech si� wracaj� we dwudziestu czterech godzi- nach. Wszak tu tylko dziesi�� mil do Widnia, to na dobrych koniach mog� si� obr�ci�, bo ta rzecz odw�oki nie cierpi". Znowu Kr�l do tych�e rotmistrz�w rzecze: "Przyje�d�ajcie tu wprz�d z temi lud�mi przed namiot, �ebym ich widzia�". Jak tedy zebrali ludzi, przyjachali z lud�mi temi� pod namiot kr�lewski, w kt�rym jeszcze generalissimus i elektorowie byli, a zobaczywszy rotmi- strz�w z temi lud�mi, pocz�li sobie szepta� i m�wi�: "Na zgubne imi� ten kr�l t� garstk� ludzi posy�a pod tak wielkie wojska". Inni m�wi�: "Nasz podjazd we trzy tysi�ce poszed�, a nie wr�ci� si�". Trzecie m�wi�: "�al si� Bo�e tych ludzi, a najbardziej tych kommendant�w" (�e byli urodziwi, dlatego ich �a�owali). A� tu ma�o co nad dwadzie�cia cztery godziny prze- ci�gn�o si�, daj� zna� do obozu, �e podjazdy wracaj� z j�zykiem; zaraz to si� rozg�osi�o i dosz�o do niemiec- kiego wojska, z kt�rego elektorowie i generali przyj achali na dziwowisko widzie� Turk�w, kt�rych trzynastu jak baran�w przyprowadzi� Ruszczyc, nie straciwszy �adnego swego cz�eka. Szumla�skiego za� powracaj�cego napad� podjazd turecki, kt�ry przecie z siedmiu janczarami uszed�, nie bez straty ludzi i sam w p�pek postrzelony czwartego dnia pod Tukiem umar�, kt�ry pod pa�acem schowany nad Dunajem. Dziwna to rzecz by�a Niemcom bardzo, poniewa� i raz im si� nie trafi�o, jako sami powiadali, i dziewi�ciu razem przyprowadzi� Turk�w, ko�o kt�rych (na co hisce oculis109 patrza�em si�) chodzili r�k� na r�k� zak�adaj�c, a dziwuj�c si�, co to za Polacy. To si� dzia�o przed batali� (w poniedzia�ek) na tydzie� 110, pod Tulnem, gdzie�my si� przeprawili. Nazajutrz zaraz �apaj� w namiotach kr�lewskich pod- czas samego obiadu tureckiego szpiega, Wo�oszyna, od samego Wezyra przys�anego, kt�ry expedite111 umia� po polsku, bo przedtym u dworzanina kr�lewskiego s�u�y�. Ten szpieg takowym sposobem przebra� si� do naszego obozu. Naprz�d przyjacha� do przedniej stra�y naszej i postawi� sobie konia u Wo�och�w, kt�rych na tenczas w s�u�bie naszej by�o si�a pod lekkiemi chor�gwiami i po- szed� sobie piechoto do namiot�w kr�lewskich, bo tak� mia� instrukcyj�, �eby w twarz Kr�la widzia�, je�eli si� tu w osobie swojej znajduje, co z takiej przyczyny posz�o. Chan tatarski, Salingiera112, przyjaciel i pobratym wielki kr�lewski i ju� z Kr�lem maj�cy condictamina 113, aby si� podejrzanym nie pokaza�, przyje�d�a do Wezyra 114, kt�remu donosi, �e: "Z mego wojska ludzie przyprowa- dzili kilka niemieckich j�zyk�w, kt�rzy powiadaj�, �e kr�l polski w osobie swojej przeprawia si� pod Tulnem przez Dunaj". Wezyr temu negowa� i odpowidzia� Chanowi: "Czy to podobna, �eby tu Kr�l polski mia� by� jeszcze w osobie swojej. Wszak�e pakta jeszcze nie wysz�y przez wszelkie racyje; fa�sz to jest, ale to tych Polak�w Niemcy chyba widzieli, co za cesarskie pieni�dze Lubomirski115 zaci�gn��". Ten za� Lubomirski, kawaler, kt�ry potym by� kasztelanem krakowskim i hetmanem, na t� kampanij� mia� cztery tysi�ce ludzi zaci�gni�tych za cesarskie pie- ni�dze pod swoj� kommend�, bez wszelkiej dependen- cyji116 od Niemc�w i a part117 zawsze sobie chodzi�, a gdzie m�g� to urywa� Turk�w. Jako� nim przyszli�my niekt�re znaczne partyjki tureckie poznosi�. Do kt�rych namiot�w kr�lewskich przyszed�szy na sam obiad, gdzie ju� Kr�l publicznie siedzia� u sto�u (kt�ry ordynaryjnie 118 by� na pi��dziesi�t os�b i nikogo od niego, kt�ry si� m�g� docisn��, nie odpychano) pocz�� przezira� i snowa� si� pomi�dzy ludzie kr�lewskie, w twarz kr�- lewsk�, jak w t�cz� patrz�c si�. Co spostrzeg�szy niekt�rzy pocz�li si� pyta� jeden drugiego: "Czyj�e i co to za cz�ek?", ale, gdy go �aden nie zna�, przeto poszed� jeden do warty, do oficyjera od gwardyji, kt�ry parat119 trzy- ma� przed namiotami kr�lewskimi, powiadaj�c, �e jaki� nieznajomy pl�ta si� w namiocie kr�lewskim, a wszystko w oczy zagl�da Kr�lowi. Oficyjer odpowiedzia�: "Diabo� wi, je�eli nie szpieg jaki? Prosz� mi go pokaza�. Spytam si� ja jego, co za cz�ek?", a gdy mu go pokazano, �e by� bardzo blisko sto�u kr�lewskiego, kiwn�� na niego m�wi�c: "Prosz� do siebie"; jak si� zbli�y�, tak go za rami� uchwy- ci� oficyjer i niespodzianie za rami� trzymaj�c z ferwo- rem 120 wielkim krzykn�� na niego: "A ty poga�ski synu, szpieg, pozna�em ci�". Tak Wo�oszyn w tym punkcie od- powiedzia� ze strachu: "Tak jest, prawda, Mo�ci Dobro- dzieju" i zaraz go kaza� pod wart� wzi��. Co zaraz donie�li Kr�lowi, �e w namiocie szpiega z�a- pano, kt�rego Kr�l, sko�czywszy obiad, kaza� przed siebie przyprowadzi�. Przyprowadzonego tedy (ale z wielkim strachem i boja�ni�, bo ledwie w nim dusza by�a) Kr�l tak wita: "A to ty, hultaju, od tureckiego wojska szpieg". On ze strachem odpowiada: "Prawda, ja, Mo�ci Kr�lu". Kr�l si� pyta: "Kt� ci� tu przys�a�?" Odpowiedzia�, �e Wezyr. �e tedy Kr�l widzia� cz�eka bardzo zmieszanego, �askawie do niego m�wi� pocz��: "Nie b�j si�, m�wi�� to kr�lewskim s�owem, �e ci i w�os z g�owy nie spadnie, ani ci� �adna �mier�, ani �adna kara nie spotka" i kaza� go odprowadzi� do koniuszego swego, na tenczas Jordana, a warty mu nie przydawa� i owszem rzek� Kr�l: "Niech go nakarmi� i wina dadz�, nie mi�dzy� bisurmany trafi�, ale mi�dzy chrze�cijany; tak rozumiem, �e i sam chrze�ci- janin jeste�". Odpowiedzia� Wo�oszyn: "Chrze�cijanin". Przyniesiono tedy jeden i drugi p�misek dla niego, wina dano, ro�nie z nim (bo go Kr�l civiliter121 kaza� trakto- wa�, aby strach od niego odszed�) gadano tak, �e si� oba- czy� i do siebie przyszed�. Dopiero tedy, jak ju� nabra� �mia�o�ci, kaza� go Kr�l wo�a� przed siebie, kt�ry jak przyszed� znowu, Kr�l m�wi� do niego: "Jakom ci powiedzia� pierwej, �e nie b�j si�, ani ci w�os z g�owy nie spadnie, tak i teraz to� ci powiadam i co si� b�d� pyta�, bezpiecznie mi odpowiadaj. Naprz�d pytam si� ciebie, kto� ty jest?" Odpowiedzia�: "�em Wo- �oszyn i s�u�y�em na dworze WKMci u dworzanina tego a tego. Musi tu by� przesz�y m�j pan". Kr�l mu odpowia- da, i� go tu nie masz, bo si� zaci�gn�� do wojska litew- skiego. Wo�oszyn na to odpowiada: "Moje nieszcz�cie. Da�by mi �wiadectwo, jakiem mu wiernie i podcziwie s�u- �y� kilka lat i ja tu bardziej dlatego przyjacha� mniemaj�c, �e pana mego zastan�, a nazad si� nie wr�c� i tak prosz� mi�osierdzia WKM, abym si� m�g� mie�ci� w polskim woj- sku". Kr�l mu odpowiedzia�: "Trzeba, �eby� si� wr�ci� z relacyj� i dam ci konw�j, bo i nieprzyjacielowi trzeba dochowa� wiary". Wo�oszyn odpowiada: "Jak wola WKMci". Kr�l pyta: "Jakim ci� tu sposobem wyprawio- no? Czy ty na dworze wezyrskim zostajesz, czyli si� jakim sposobem bawisz?". Wo�oszyn odpowiada: "Ja pod kara�as�w chor�gwi� s�u�� (kara�asi za� s� ci, kt�rzy za pieni�dze s�u��, jak u Moskal�w kompanczykowie), wyprawionym tum takim sposobem. Jak oznajmi� Chan Wezyrowi o wojsku WKM i o osobie jego, �e si� pod Tulnem przeprawujesz, nie chcia� temu wierzy� Wezyr, ale pos�a� po Hospodara na- szego wo�oskiego, nazwiskiem Duk�122 (kt�ry potym tu w Polszcze umar� we Lwowie, w niewoli, wzi�ty przez Dumideckiego123, regimentarza Pokucia, pod Jassami124, w dzie� Narodzenia Pa�skiego ruskiego 125, jakie�my po- wr�cili spod Widnia), kt�remu przykaza� surowie, aby si� stara� o takiego cz�eka, kt�ry by po polsku dobrze umia� i w Polszcze s�ugiwa�, m�wi�c mu: "Musi by� w twojej wojszczy�nie 126 takowy cz�owiek, gdy� ty blisko Polszczy zostajesz" - my za� wszyscy jak niewolnicy jeste�my u Tur- k�w i z Hospodarem naszym, kt�ry mnie wynalaz�szy, sta- wi� przed Wezyra. Wezyr przez t�umacza si� pyta� mnie, czy umiem po polsku dobrze? Odpowiedzia�em, �e umiem, bom s�u�y� kilka lat w Polszcze u dworzanina kr�lewskie- go. Wezyr rzek�: "Takiego te� mnie potrzeba" i m�wi dalej: "Byle by� mi dobrze us�u�y�, b�dziesz mia� nadgro- d� dobr�". I zaraz przynosi podskarbi wezyrski czerwonych z�otych 100 i daje mi w r�ce i m�wi, �eby� dotar� a� do samego Tulna, bo si� tam wojsko polskie przeprawowa� i kr�l z niemi ma, je�eli to prawda. Wezyr zn�w do mnie: "Pytam si� ciebie, je�eli� ty jakim sposobem nie widzia� kr�la?" Odpowiedzia�em: "Widzia�em i nieraz". Wezyr znowu: "Jakim to sposobem by� mo�e, bywszy u s�ugi s�ug�, a mia�e� go widzie� kilka razy. Wiele� w Polszcze s�u�y�?" Jam odpowiedzia�: "Cztery lata". Wezyr znowu: "Dosy� by na ciebie by�o, �eby� przez te cztery lata raz widzia� kr�la". Jam rzek�: "M�g�bym go po cztery razy na dzie� widzie�, gdybym chcia�". W tym Wezyr z fukiem powsta� na mnie po turecku: "Ha�an suyle, Giauor", to jest: "��esz, poganinie". Jam odpowiedzia�: "Nie �g�, bo prawd� m�wi�. Ciebie, mi�o�ciwy Panie, pierwszy raz wi- dz�, a kr�lam kiedy chcia�, tom go widzia�". Tym bar- dziej z wi�kszym ferworem na mnie si� porwa� z wezg�o- wia tak dalece, �e rozumia�em, i� mi �eb ka�e uci�� Wezyr, o co u nich nietrudno. Potym, upami�tawszy si�, m�wi do mnie. "Id�, a uczy� to, co� ka��, a b�dziesz mia� nad- grod� dobr�, jak z dobr� wiadomo�ci� powr�cisz". Potym, wys�uchawszy relacyji tego Wo�oszyna, Kr�l pyta si� go: "Ten�e to ja Kr�l, co w ��kwi i Jaworo- wie127?" Wo�oszyn odpowiedzia�: "Ten, WKMo��". Do- piero Kr�l do niego: "Id��e z P(anem) Bogiem, a powidz Wezyrowi swemu, �e� mi� nie tylko widzia�, ale� i gada� ze mn� i oznajmij mu, �e Kr�l polski kaza� ci powiedzie�: Mci Wezyrze, �e ci si� w niedziel� stawi na �niadanie", I zaraz Kr�l do przedniej stra�y kaza� go zaprowadzi� do stra�nika i konw�j mu da� za mil dwie. Potym o tym�e Wo�oszynie od pokojowych wezyrskich tak� mia�em rela- cyj� (o kt�rych wspomn� ni�ej) i�, gdy przyjacha� Wo�o- szyn do Wezyra i czyni� mu relacyj�, �e: "Wojska wielkie s� i sam Kr�l polski jest w osobie swojej, kt�regom nie tylko widzia�, alem z nim i gada� i kaza� Waszej Wezyr- skiej Mo�ci powiedzie� Kr�l, �e ci si� w niedziel� stawi na �niadanie". Wezyr temu nie wierz�c, kaza� mu za k�am- stwo �eb uci��. We �rod�128 tedy, porzuciwszy tabory pod Tulnem, a kommunikiem 129 si� z wojskami tak swemi, jako i ce- sarskiemi wybrawszy, Kr�l poszed� na imprez�, gdzie ka�auszowie 130 niezwyczajnym traktem, bo wielkiemi lasa- mi i g�rami 131, prowadzili wojsko, kt�re przysz�ej wikto- ryji otrzyma�o praesagium 132 takowym sposobem. Stan�y wojska tak mi�dzy lasami, jako i ko�o las�w na p�aszczy�- nie, gdzie by� murowany pa�ac 133 od Turk�w spustoszony, w kt�rym lu�ni wyszperali piwnic�, gdzie by�o wina ma�o dwie�cie beczek. Pocz�a ho�ota strasznie pi�, o czym do- wiedziawszy si� Kr�l, pos�a� do hetmana w. koron(nego), na tenczas Jab�onowskiego, aby tego nie pozwala�. Hetman za�, jako w�dz przezorny, ordynowa� sto, czyli wi�cej pie- choty, aby ho�ot� odp�dzili od beczek i wszystkie z winem przykaza� porozcina�. W tym pu�ci� si� deszcz spory, gdzie namiotek bardzo ma�y i mizerny rozbito dla Kr�la, kt�ry w trokach zawsze wo�ono, i pocz�li okopywa� ko�o tego namiotku, aby go woda nie podchodzi�a. W tym wykopuj� obraz Naj�wi�tszej Matki Niepoka- lanego Pocz�cia, arkuszowy, na p��tnie malowany, w tr�b- k� zwiniony (jest on po dzi� dzie� w skarbcu Kr�lewicza JMci ��kiewskim), kt�ry, gdy przyniesiono do Kr�la, a Kr�l go rozwin��, z wielk� weneracyj� 134 poca�owa� go, a� w tym kt�ry� ze stoj�cych m�wi: "Mo�ci Kr�lu, s� litery jakie� na drugiej stronie". Kr�l m�wi: "Czytaj". A� tam napis takowy �aci�skim charakterem czyta: "Erit Victor Joannes" 135. Kr�l si� odzywa: "Co ty, bestyjo, ga- dasz?" Czytaj�cy odpowiada: "Ja to czytam, co napisano". Kr�l m�wi: "Daj mi go, sam". Czyta znowu sam Kr�l, a �e to samo, znowu poca�owa� ten obraz, m�wi�c te s�owa: "Kt� to wi, co to za Joannes b�dzie victor" 136. Potym w sobot� 137 ruszy� si� z tego miejsca z wojskiem i ca�y dzie� szli�my ku Widniowi nie publiczn� drog�, ale manowcami do marszu niesposobnymi, osobliwie do pro- wadzenia armat, gdzie, gdy jaka g�rka trafi�a si�, to sob� piechoty musia�y wyci�ga�; i takie�my strawili ca�y dzie� na tym marszu, kt�ry czyli umy�lnie, czyli z przypadku tak by� powolny, �e�my a� ku zmrokowi, po zachodzie s�o�ca, stan�li z wojskiem na nocleg w d�binie, wielkie p� mili od Widnia138. Jednak�e wida� nam by�o wie�e od �w. Szczepana, ko�cio�a katedralnego w Widniu, i lubo�my tak blisko stan�li, jednak Turcy o nas nie wiedzieli, a to dla nocy, na kt�r� si� ka�dy �o�nierz do swego obozu �ci�ga. Has�o w naszym wojsku przez abszkurd 139 otr�biono, kt�re wysz�o: "W imi� Panny Maryj i Panie Bo�e dopo- m�", bo te� ta uroczysto�� nazajutrz, w niedziel�, przy- pada�a. Przy ha�le wojskowym zalecono wszelk� ostro�- no��, ogni�w, aby nie k�adziono, tutiun�w 140 nie kurzono pod gard�em, konie w r�ku trzymano, kt�rym, je�li kto co mia� w torbie, to da�, a kto nie mia�, to gar�ciami zbiera� li�cie, a konia karmi�. Namiotek male�ki Kr�lowi rozbito i materac porzucono, kt�ry za nim na koniu wo�ono, na kt�rym materacu Kr�l siad�szy, m�wi do nas, dworzan�w: "Ni mam si� na kogo spu�ci�, a samem sfatygowany bar- dzo. Trzeba by, abym mia� wczas jaki na jutrzejsz� prac�. B�dzie dzisiaj dawa� znaki komendant wide�ski Szterem- berg 141; trzeba by mi ich przypilnowa�, a nie mog�". Na to odzywa si� JM� Pan Matczy�ski142 (kt�ry natenczas by� koniuszym koronnym i dyspozytorem dworu kr�lew- skiego, a potym wojewod� ruskim. War� jego by� dzie- dziczny, gdzie ojc�w pijar�w fundowa�; umar� po �mierci kr�lewskiej podczas interregnum 143): "Mo�ci Kr�lu! Trze- ba si� wywczasowa�, cho� nie tak, jak nale�y. Ju� na mnie si� Wasza Kr�lewska Mo�� spu��, a ja dopilnuj�". Kr�l m�wi: "Nie mog� te� komu innemu tego podufa�" i po- �o�y� si� Kr�l na materacu, a Matczy�ski siad� sobie przy drzwiach tego namiotku na taboreciku, kt�ry wozi� masz- talirz 144 zawsze w trokach, bo po nim, ile corpulentus 145, na konia wsiada�. Po godzinie circiter 146 dziewi�tej wypada raca z wie�y �w. Szczepana z Widnia, kt�ra nam w oczy by�a widna. Odzywa si� Matczy�ski do Kr�la: "Mo�ci Kr�lu, ju� je- den znak wyszed�". Kr�l odpowiada: "To ju� wi, �em Dunaj przeprawi�". Po kilka pacierzy znowu wypada dru- ga raca, za kt�r� si� odzywa do Kr�la Matczy�ski: "Mo- �ci Kr�lu, ju� drugi znak". Kr�l odpowiada: "To ju�, �em si� od tabor�w ruszy�". Potym troch� poczekawszy trzecia wypada raca. Znowu do Kr�la Matczy�ski m�wi: "Mo�ci Kr�lu, ju� trzeci znak". Dopiero Kr�l si� odzywa: "Niech�e b�dzie B�g pochwalony! Ju� wi o tym, �e si� na tym miejscu z wojskami znajduj�". (Ta za� wiadomo��, supponujemy, musia�a st�d by�, �e sekretna poczta przez rybak�w z Widnia chodzi�a do Tulna, pod kt�rym si� ��czy�y wojska cesarskie z naszemi). Po wydaniu tych zna- k�w uspokoi� si� Kr�l, nakr�ciwszy na godzin� trzeci� po p�nocy zegarek, kt�ry blisko siebie kaza� po�o�y�, �eby go excytarz 147 obudzi�. Jak przysz�a godzina trzecia po p�nocy, tak za spad- ni�ciem excytarza budzi si� Kr�l i wo�a na nas: "Ch�opiec jest tam kt�ry?" Jam si� odezwa� � drugi, co�my ko�o namiotu swoje legowisko mieli. Kr�l m�wi do nas: "Bie- gaj kt�ry do ksi�y kapelan�w i pobudzi� ich, aby si� do mszy gotowali, a z b�bn�w niechaj porobi� mens�"148 (bo�my �adnego sto�u nie mieli ani wozu). Pobudzili�my tedy kapelan�w, b�bn�w kilka od piechoty przyniesiono i mens� na nich pod d�bem ustrojono. Pierwsz� msz� mia� dominikanin obserwant, Skopowski149, drug� kapucyn, W�och 150, na kt�rego mszy to praesagium przysz�ej wiko- ryji by�o: gdy albowiem przy doko�czeniu zamiast "Ite, missa est" wym�wi� "Vinces Joannes" 151. Na kt�rej mszy komunikowa� Kr�l i krzy�em le�a� i b�ogos�awie�stwo bra�. Po sko�czeniu mszy i odej�ciu od o�tarza tego kapu- cyna m�wi� niekt�rzy z pan�w do niego to w�oskim, to �aci�skim j�zykiem, bo po polsku nic nie umia�: "A �e Pan B�g da, �e profecyja152 twoja, ks(i�e) kapelanie, we�mie sw�j skutek". W�och pyta si�: "Jaka profecyja?" Pytaj�cemu odpowiadaj�: "�e� zamiast �Ite, missa est� wym�wi� �Vinces Joannes�". Czego mocno par� si� W�och i gniewa� m�wi�c: "Co wy na mnie za importum 153 wk�a- dacie? Albo to ja szalony takie rzeczy m�wi�? Nie jestem ja �aden prorok". Dosy�, �e to s�ysza�o wielu ludzi god- nych z ust jego. Kr�l za� sam, czy to uwa�a� i s�ysza�, tego nie wiem. Po sko�czonych mszach zacz�o si� na dzie� zabiera�, w kt�ry czas przychodzi z chor�gwi� swoj� now� zaci�n� i na t� kampanij� erygowan�154, z kt�r� si� by� troch� sp�ni� Denhoff 155, wojewoda pomorski, ojciec wojewody pomorskiego (kt�ry secundo voto 156 mia� za sob� Sieniaw- sk�, kasztelank� krakowsk�, ostatniego Adama Sieniaw- skiego, kasztelana krakowskiego, hetmana wielkiego koron- nego, c�rk� 157), kt�ry te� wojewoda pomorski zgin�� od Turk�w pod Parkany. Jak skoro s�o�ce pocz�o wschodzi�, kaza� Kr�l i hetman wojsku na konie wsiada�, kt�re jak spod umbry 158 z lasa wychodzi�o. O czym daj� zna� We- zyrowi, �e polskie wojska wielkie nast�puj�, bo Wezyr te- mu nigdy wierzy� nie chcia�, aby si� Kr�l ze swemi woj- skami tak daleko znajdowa�, kt�re wojsko polskie zoba- czywszy Wezyr (jako�my mieli z relacyji pokojowych jego rzek�: "O kr�lu, nie mog�e� tej krzywdy czyni� panu me- mu"). Zabiera�o si� tedy wojsko nasze polskie do szyku, kt�re respektem kommendy 159 kr�lewskiej trzyma�o prawe skrzyd�o, na lewym za� skrzydle by�o wojsko cesarskie. Wojsko nasze polskie mia�o niepo�ciwe miejsce i nie sposobne do szyku, bo si� na winogrady trafi�o naszym, co za� winograd, to gospodarz ka�dy sobie swoj� winnic� podmurowa�, nadsypa� miedzy albo granicy. W tym przy- je�d�aj� dw�ch ksi���t do kr�la o precedencyj� kontru- j�c 160 z sob�, to jest Ksi��� Lotary�skie 161 i drugie ksi�- ��, ale nie pami�tam jakie. Mi�dzy kt�remi by�a lukta, kto si� z nich pierwej mia� potyka� z nieprzyjacielem. Kr�l ich inaczej pogodzi� nie m�g�, a� przez losy. Do czego przyniesiono b�ben i kostki, kt�re rzucali na b�ben z koni, trzymany w g�r� od dw�ch piechoty. Kt�remu by za� los pad�, tego nie wiem, bom daleki w ten czas by� od tego, a do tego, �em najbardziej konsyderowa� str�j Ksi���cia Lotary�skiego, kt�ry siedzia� na koniu ros�ym i dzielnym w karacen� 162 ustrojonym. Sam za� Ksi��� by� kirysiem 163 od g�owy do n�g przybrany, drugie za� ksi��� w samych tylko sukniach by� i dlatego mniej uwa�ali�my go i nie pytali si� do niego. Kr�l za� nasz by� w szarym kontuszu grodetorowym 164, siedzia� na p�owym koniu, kt�rego zwa- no Pa��asz. Kr�l by� przepasany z�otym �a�cuchem i roz- kaza�, aby od najmniejszego �o�nierza polskiego autora- mentu ka�dy by� przepasany powr�s�em s�omianym, a to dla dystynkcyji165 naszych od Tatar�w sulingierowskich (kt�ry to Sulingiera podczas okazyji tej z p�tora kro� sto tysi�cy ordy tylko otar� si� o skrzyd�o nasze prawe i �adnej nie wypu�ciwszy strza�y poszed� precz i odst�pi� Turk�w, czym nie ma�o nam do wiktoryji dopom�g�), �eby Niemcy naszych nie strzelali, zamiast Tatar�w, kt�rzy takowego stroju za�ywaj� jako i my. Jak si� ju� uszykowa�o wojsko i Kr�l stan�� na swoim miejscu, zawo�a� Kr�l: "A jest rezydent od chor�gwi kr�- lewicza Aleksandra?"166, bo taka jest regu�a wojskowa, aby od ka�dej chor�gwi przy wodzu by� rezydent, kt�remu rozkazuje Kr�l: "Biegaj, Wasze�, do chor�gwi swojej, aby tu pan porucznik z ni� przychodzi�". W tym punkcie przy- prowadza chor�giew porucznik, na ten czas Zwierzchow- ski167, podkomorzy �om�y�ski, i m�wi do Kr�la: "Przy- szed�em tu za znakiem pa�skim, czekam dalszego ordy- nansu WKM". Kr�l wzi�wszy perspektyw�, a rekogno- skuj�c 168 tureckie wojsko m�wi do porucznika: "Widzisz, Wasze�, t� kupk�, Panie poruczniku?" Porucznik m�wi: "Widz�, Mo�ci Kr�lu!" Kr�l do niego m�wi: "O to� to, tam sam Wezyr stoi!" I znowu Kr�l wzi�wszy perpektyw�, a przypatruj�c si� m�wi: "Dopiero sznury rozci�gaj� sej- wanowe (sejwan 169 za� jest ten, kt�rego dla ch�odu za�y- waj�, a tego� dnia by� upa� wielki), �eby� mi, Wasze�, Panie Poruczniku, tam w nim kopi� skruszy�, rozkazuj�". Odebrawszy ten ordynans ustny, porucznik ruszy� si� na t� imprez� ze swoj� jedn� chor�gwi�, z�o�ywszy kopij� w p� ucha ko�skiego, wed�ug regu�y i zwyczaju usarskie- go, prosto pod samego Wezyra poszed�, kt�remu od �ad- nej chor�gwi posi�ku da� zakaza� Kr�l i owszem z t� prekaucyj� 170 pos�a� do niego Matczy�skiego, koniuszego koronnego, �eby mu powiedzia�, je�eli wesprze go nieprzy- jaciel, �eby na Kr�la nie nawodzi� nieprzyjaciela, ale �eby on tamt� �cie�k� salwowa� si�, kt�r� mu z rozkazu kr�- lewskiego pokaza� koniuszy koronny. Turcy widz�c tak ma�� garstk� ludzi, bo ich tylko dwie�cie ludzi by�o pod t� chor�gwi�171, nic ich nie atakowali, ale im jeszcze miejsca ust�powali i umykali si�, gdy widzieli, �e pod samego Wezyra szli, rozumiej�c, i� si� na tureck� stron� przedaj�. Jak si� tedy pod samego Wezyra podsun�li, tak w ten t�um ludzi, co przy Wezyrze by�, uderzyli kopijami, co gdy zobaczyli Turcy tak, jak gdyby kto w ul pszcz� uderzy�, rzucili si� na t� jedn� chor�giew to z d�ydami172, to z szablami, to ze strzelb� Turcy. Oni za� jak si� tam salwowali, ju� nie mogli�my rozezna� dk wielkiego tumanu proch�w, kt�ry jak osiad�, to te� widzieli�my, �e kiedy� niekiedy� b�ysn�a si� chor�giew, kt�ra by�a w p� czarna z ��togor�c� kitajk�, na niej orze� bia�y. W ten czas za�, gdy widzia� Kr�l, �e ju� Turcy na nich wsiedli i nic ich wida� nie by�o, tylko tuman nad niemi, doby� drzewa Krzy�a �w. i karawaki173 z odpustami wielkiemi, �egna� ich, m�wi�c te s�owa: "Bo�e Abrahama, Bo�e Izaak�w, Bo�e Jakub�w, zmi�uj si� na ludem twoim". Po tym osobliwsz� protekcyj� Matki Naj�wi�tszej, a cudem pra- wie Bo�ym, z po�rzodka tak wielkiej t�uszczy ludzi sal- wowali si�, pod kt�re wojsko, jak si� dobrze zbli�yli, Turcy ich opu�cili. Otrzepawszy si� z kurzawy, przyje�d�a porucznik do krok z t� chor�gwi� (pod kt�r� zgin�o by�o natenczas kompaniji zacnych i godnych dziewi�tnastu, z pocztowych trzydziestu i sze��) i m�wi: "Pod�ug rozkazu WKM sprawi�em si�". Kr�l odpowiada: "Chwa�a Bogu, �e Wa- szeci Pan B�g �ywo i zdrowa przyprowadzi�; a co za szkod�, Wasze�, masz mi�dzy lud�mi?" Odpowiada po- rucznik: "Jeszcze si� pomiarkowa� nie mog�". Kr�l m�wi: "�eby� mi, Wasze�, po ha�le report uczyni� rejestrem z imienia i przezwiska, kto zgin��". Co to za� za tajem- nica by�a, �e Kr�l t� jedne chor�giew wyda� na mi�sne jatki, fundamentalnie B�g tylko wi. Z koniektur174 jed- nak niekt�rych, a osobliwie z jednego kr�lewskiego s�owa (kt�re przy daniu sobie przy ha�le przez porucznika reje- stru i czytaniu jego, �e mi�dzy poginionemi poleg� towa- rzysz Woyna 175, wym�wi� Kr�l: "I pan Woyna to zgin��", porucznik odpowiedzia�: "Zgin��, jest tu na rejestrze", Kr�l m�wi: "Woyna nie rodzi ludzi, tylko pani Woyni- na") inferowali�my176 t� przyczyn�. Na colligationis sej- mie pretendowa�177 Kr�l wielkiemi racyjami przez niekt�- rych pos��w dworowi si� akkomoduj�cych 178 i mocno si� przy tym upieraj�cych, aby Kr�lowej JMci by�a RzeczPos- polita reformacyj�179. Ten za� Woyna (by� na tenczas pos�em, tylko nie pami�tam, 2 kt�rego wojew�dztwa) mo- cno kontrowa� pretensyji kr�lewskiej i przyj kondradyk- cyji 180 swojej utrzymywa� si�, bo inaczej na tym punkcie chcia� zerwa� sejm, kt�ry �e by� potrzebny, musia� dw�r odst�pi� swojej pretensyji; czy to by�a prawdziwa przy- czyna, czy nie ta, my j� z okoliczno�ci wnosili, B�g za� os�dzi� z istnej rzeczy. Tu ju� Kr�l kaza� si� szcz�liwie z Turkiem potyka� naprz�d Szcz�snemu Potockiemu 181, natenczas wojewodzie sieradzkiemu, tera�niejszego wojewody wo�y�skiemu ojcu, 2 usarsk� chor�gwi� swoj�, kt�rego rodzony synowiec, a brat starszy tera�niejszego wojewody kijowskiego182, Stanis�aw Potocki183, starosta halicki, z mi�o�ci ku stry- jowi swemu, bez ordynansu hetma�skiego, z swoj� cho- r�gwi� pancern� posi�kowa� stryja swego porwa� si�, kt�ry uczyniwszy ze stryjem swoim znaczn� kl�sk� w Turkach, sam zgin��, ale z wielkiem podziwieniem, bo Turczyn doi�d�aj�c go, �ci�� mu g�ow� w misiurce 184, kt�ra u ta- kiego pana niepod�a by� musia�a; g�owa z denkiem odle- cia�a, a czepiec, �e dostatni by�, zosta� na ramionach; tej g�owy (jako powiadali, bom ja tego nie widzia�) znale�� po tym nie mogli, ale inn� do cia�a przy�o�yli. W tym daj� zna� Kr�lowi, �e janczar�w zasadzi�o si� przy murkach, czyli tysi�c, czyli wi�cej i bardzo ra�� i ko- nie i ludzi w szykach. Kr�l posy�a z cesarskiego wojska regiment, aby si� stamt�d wyrugowa�. Wkr�tce daj� zna� do kr�la, �e tego regimentu nie staje, bo przy dobrych przymurkach s� janczarowie. Rozkazuje Kr�l drugiemu regimentowi nast�powa�, w kt�rym by�o tysi�c dwie�cie ludzi pi�knych i okrytych; p�aszcze mieli szare, kamizele bia�e, kt�rych dobrzem uwa�a�, bo wedle nas szli. Daj� zna�, �e i z tego regimentu ma�o jest ludzi, kt�rzy byli jak na cel wystawieni, a Turcy si� przy fortelu trzymali. Dopiero Kr�l wydaje ordynans do kirasjer�w cesarskich, aby skoczyli i szpadami wyk�uli. Turcy te� byli ju� nad- w�tleni od pierwszych dw�ch regiment�w, ten trzeci ju� ich doko�czy� i ju� pocz�li si� regimenty z janczarami, jazda nasza z jazd� tureck� uciera�, i gdy ju� nasi tu- reckie pocz�li �ama� szyki, Kr�l m�wi: "Za Bo�� pomoc� dzi� t� g�r� opanuj�, jutro tamte (bo niedaleko by�a), a we wtorek, co komu Pan B�g da". A� w tym daj� zna� Kr�lowi, �e lewe skrzyd�o ju� jest w namiotach tureckich od Dunaju. Zawo�a� tedy Kr�l: "Biegajcie mi po pana Mi�czy�skiego" 185, na tenczas sta- rost� lidskiego i krzepickiego, a potym wojewod� wo�y�- skiego, "niechaj mi tu przychodzi z pu�kiem swoim", kt�ry jak przyszed�, m�wi do niego Kr�l: "Zaraz Wasze� id� z pu�kiem i opanuj namioty wezyrskie" - i poszed�. Nasi te� Polacy m�nie wsiedli na Turka 186; cesarscy ich p�- dzili od Dunaju tak dobrze, �e jak kt�ry na koniu siedzia� Turczyn, tak ucieka� musia�, zostawiwszy nam wszystkie swoje �upy w obozie, kt�ry jake�my opanowali, to�my jeszcze zastali potrawy w kocio�kach, pieczenie na ro�nach, ry�y w mlikach; nawet im nie pomog�o i to, co ju� w os- tatnim niebezpiecze�stwie za najwy�sz� salw� maj�, i� mahometa�sk� chor�giew rozwijaj� i podnosz�, przy kt�rej trup na trupie do ostatniego pada� powinien, a tej cho- r�gwi nie odst�powa�. Jako� w tenczas, niepraktykowanym tego wieku w ich narodzie na wojnach sposobem, rozwi- niono i podniesiono t� chor�giew187, bardzo bogat�, kt�- rej przeciwko Alkoranowi swemu, jak pod ni� nasi zabili chor��ego i konia, odbiegli. T� chor�giew zaraz Kr�l z pod Widnia pos�a� Ojcu �wi�temu188 do Rzymu, gdzie jest zawieszona na Watykanie. Jakie�my si� ju� rozkwaterowali w obozie tureckim, to ledwo�my z wojskami cesarskiemi czwart� cz�� zast�- pili namiot�w tureckich zostawionych, w kt�reche�my no- cowali. Kr�l za� na swoim zwyczajnym taboreciku tylko przesiedzia� ca�� noc, kt�ry, po rozproszonym Turku, jak pr�dko stan�� w namiocie na noc, zaraz, czyli jeden, czyli dwa regimenty cesarskiej piechoty, kt�rej by�o circiter na dwa tysi�ce przysz�o i stan�li w cyrku�189 ko�o namiotu, w kt�rym by� Kr�l, tak g�sto, �e rami� z ramieniem sty- ka�o si�, tak obszyrno, jak cyrku� namiot�w m�g� zasi�g- n�� i kogo przy Kr�lu zastali ju� nazad wyni�� nie po- zwolili, a kto do Kr�la wni�� chcia�, ju� go nie dopu�cili, opr�cz jednego z reportera, kt�ry da� zna�, �e janczarowie jak atakowali Wide�, tak jeszcze atakuj�, nie wiedz�c, �e Wezyr uciek�; zaraz�e ordynowa� Kr�l cz�� wojska, kt�re wyci�o janczar�w w aproszach 190. Gdy za� Kr�l podczas dniowej bataliji widzia� tureck� przegran�, w g�os przy nas wszystkich rzek�: "Nie b�d� kr�lem, je�eli jutro Szte- remberga (to jest komendanta) po�r�d rynku obiesi� nie ka��. Widz�c, �e nieprzyjaciel uchodzi i maj�c w Widniu dwana�cie tysi�cy wojska, a on go nie przerzyna" 191. A Kr�l tego nie wiedzia�, �e si� z nami Turcy bili, a janczarowie Widnia dobywa� nie przestawali, kt�ry Wi- de� tak by� w wielkiem niebezpiecze�stwie, �e gdyby by� Kr�l nie po�pieszy�, to ju� we wtorek mia� kapitulowa� komendant z Turkami i podda� fortec�, bo ju� jeden lud by� pomordowany prac�, drugi pozabijany, trzeci g�odem wielkiem zmorzony tak dalece, �e ju� kotki i szczury jedli, a do tego Turcy minami wielk� sztuk� mur�w i wa��w wysadzili, kt�r� dziur� �atali tylko gnojami, faszczynami, drzewami, rozbieraj�c budynki i to jeszcze szcz�cie, �e kontrminerowie 192 wide�scy przez swoj� bieg�o�� dociekli tych min za�o�onych, przeto ludziom nie szkodzi�y,; tylko, �e nierych�o postrzegli, dla tego im zabie�e� nie mogli, bo by�o kilka razy, �e Turcy zasadzili miny, to kontrminero- wie wide�scy znowu ich! wykopali. W tej za� dziurze wywalonej tak si� wide�czycy salwowali, �e ju� jak po- strzegli, �e tym minom nie mogli zabie�e�, tak kilku tysi�cy ludziom kazali stan�� w param 193 gotowym na przeciw tej dziury, kt�r� miny wysadzi� mia�y, a tym czasem gno- je, faszczyny gotowe mieli i ju� z armatami, za karaca- mi194 stali, �e jak pr�dko miny wysadzili mury, tak jedni strzelali, a drudzy dziur� �atali. Mieli te� wide�czykowie w ten czas parkan �elazny, du�y, w krat� robiony, gwo�- dziami du�emi, ostremi nabity do obwalenia na Turk�w, gdyby si� byli w dziur� cisn�li, kt�rego jednak obwali� nie przysz�o, bo na gotowych wide�czyk�w trafili. Tej�e samej pierwszej nocy, kt�r� nocowali�my w obozie tu- reckim, hultaj jaki� z polskiego wojska zapali� wszystkie tureckie prochy pozosta�e, na milion blisko taksowane, z kt�rych tak wielki by� ogie� i strach, �e�my rozumieli zrazu, �e si� niebo na ziemi� wali. Wojsko wszystkie usia- d�o na konie i stali w param, p�ty, p�ki si� nie dowie- dziano, �e to prochy zapalono. Jak si� za� dzie� dobry uczyni�, a� si� pokaza� drugi taki ob�z za rzek� 195 (kt�rego z wieczora nie widzieli�my, bo ju� ze trzy godziny w noc, nim si� wojsko ukantowa- �o 196 i nim si� lu�ni od rabunku owego pierwszego obozu i palenia ca�� prawie noc namiot�w tureckich, kt�rych nie by�o na co bra�, bo�my �adnego woza nie mieli, pouspo- koili), kt�ry postrzeg�szy lu�na czelad� hurmem rzuci�a si� na konie, mniemaj�c jako jeszcze ludzie s� w nim jakowi albo, �e owa rzeczka g��boka, ale zmiarkowawszy, �e woda na niej ma�a, bo ledwie w p� golenia by�a, porzucili konie, a pieszo si� rzucili tak, �e a� woda wy�ej nich wy- tryska�a, gdzie przybieg�szy tak pr�dko zrabowali �w ob�z, �e w godzin� �adnego namiotu wida� nie by�o. By� te� tam niedaleko pa�ac murowany, w kt�rym pe�ny zastali szuchar�w ad instar197 kukie�ek pieczonych, kt�rych nie brali; by� w nim i lew w klatce, ale i tego nie brali, strusia za� zastali�my �ci�tego przed namiotami wezyrski- mi; jedni powiadali, �e go nasz kt�ry� �ci��, drudzy, �e Turczyn, aby si� taka raritas Polakom nie dostawa�a. Te- go� tedy poranku wyprawi� Kr�l w pogo� za Wezyrem 198 Mi�czy�skiego, starost� liwskiego, z pu�kiem dwutysi�cz- nym, kt�rzy tak doje�d�ali Turk�w na lada przeprawie, �e im a� r�ce ustawali od r�bania nieprzyjaciela, a �aden si� nie opar�; taki to strach na nich przepu�ci� B�g, i nie powr�ci� ten pu�k a� trzeciego dnia z dobr� zdobycz�. Potym o dziewi�tej godzinie z rani� tego� dnia przy- prowadzili od, stra�y polowej trzech wezyrskich pokojo- wych, kt�rzy z m�odo�ci w Polszcze zabrani byli. Pierwszy zwa� si� Pohoyski, Wo�ynianin, szlachcic, kt�ry tam�e na Wo�yniu mia� dziedziczny kawa�ek i braci rodzonych, kt�- rzy si� go nie zapierali. Drugi Ska�ka, trzeci Podolski, ale ci dwa, czy byli szlachta, czy nie, relacyji o sobie uczyni� nie umieli, powiadaj�c, �e ich bardzo ma�ymi wzi�to i nie wiedzieli, jakij byli kondycyji199, bardziej jednak z nich pokazywa�o si�, �e byli plebejczykowie. Wszyscy jednak porz�dnie przyjachali, maj�c po kilkoro czeladzi tak z Tur- k�w, jako i Grek�w; konie mieli pi�kne i bardzo porz�d- ne i j uczone, bo u Pohoyskiego znajdowa�o si� cztyrydzie�ci i pi�� tysi�cy czerwonych, u Ska�ki cztyrydzie�ci i dwa tysi�cy czerwonych z�otych, u Podolskiego trzydzie�ci i dzie- wi�� tysi�cy czerwonych z�otych, kt�rych takim sposobem dostali. Jak Wezyr widzia� przegran�, i� uchodzi� musia�, dopad�