342
Szczegóły |
Tytuł |
342 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
342 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 342 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
342 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Arthur Ch. Clarke
Miasto i gwiazdy
prze�o�y�: JACEK MANICKI
AMBER
tytu� orygina�u: THE CITY AND THE STARS
Ilustracja na ok�adce: J. BURNS
Opracowanie graficzne: Studio FOTOTYPE
Redaktor techniczny: EL�BIETA STEFA�SKA
Copyright � For the Polish edition
Copyright � 1993 by Wydawnictwo Mizar Sp. z o.o.
Pubtished in cooperation with
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-7082-165-0
Wydawnictwo Mizar Sp. z o.o.
Warszawa 1993. Wydanie I
Sk�ad: Zak�ad Fototype w Milan�wku
Druk: Lubelskie Zak�ady Graficzne
* * *
Miasto, niczym skrz�cy si� klejnot, spoczywa�o na �onie pustyni. Kiedy� zmienia�o si� i przekszta�ca�o, ale teraz Czas je omija�. Noc na przemian z dniem wstawa�y nad powierzchni� pustyni, ale na ulicach Diaspar trwa�o wieczne popo�udnie, a ciemno�ci nie zapada�y tu nigdy. D�ugie, zimowe noce pokrywa�y pustyni� szronem zamarzni�tych resztek wilgoci rozrzedzonej atmosfery Ziemi, ale miasto nie zna�o ani upa�u, ani ch�odu. Nie mia�o �adnego kontaktu ze �wiatem zewn�trznym; by�o wszech�wiatem samo w sobie. Ludzie budowali kiedy� miasta, nigdy jednak takich jak to. Jedne przetrwa�y wieki, inne tysi�clecia, zanim Czas zatar� nawet ich nazwy. Tylko Diaspar rzuci�o wyzwanie Wieczno�ci os�aniaj�c siebie i wszystko, czemu udzieli�o schronienia przed powolnym dzia�aniem wiek�w, przed spustoszeniem i rozk�adem, przed zniszczeniami, jakich dokonywa�a rdza. Od czas�w powstania miasta wysch�y oceany Ziemi i pustynia ogarn�a ca�y glob. Wiatry i deszcze star�y na py� ostatnie g�ry, a �wiat by� ju� zbyt znu�ony, aby wyda� z siebie nowe. Miasta to jednak nie wzrusza�o; mog�a rozsypa� si� w proch ca�a Ziemia, a Diaspar wci�� b�dzie chroni�o dzieci swych budowniczych, unosz�c je i ich skarby z pr�dem rzeki czasu. Ludzie du�o zapomnieli, chocia� nie zdawali sobie z tego sprawy. Byli tak idealnie przystosowani do swego �rodowis-ka, jak ono przystosowane by�o do nich � bo i oni, i ono stworzeni zostali dla siebie. Nie obchodzi�o ich, co znajduje si� poza murami miasta; by�o to co�, co wymazano z ich �wiadomo�ci. Diaspar by�o wszystkim, co dla nich istnia�o, wszystkim, czego potrzebowali, wszystkim, co mogli sobie wyobrazi�. Nic nie znaczy�o dla nich, �e Cz�owiek panowa� kiedy� nad gwiazdami. Czasami jednak od�ywa�y staro�ytne mity i wtedy, na wspomnienie legendy o Imperium, o czasach, kiedy Diaspar by�o m�ode i czerpa�o swe soki �ywotne z kontaktu z wieloma s�o�cami, ogarnia� ich niepok�j. Nie chcieli powrotu tamtych dni, bo zadowoleni byli ze swej wiecznej jesieni. Chwa�a Imperium nale�a�a do przesz�o�ci i tam powinna pozosta�, poniewa� pami�tali, jaki koniec je spotka�, i na sam� my�l o Naje�d�cach przenika� ich do g��bi dreszcz samego kosmosu. Wracali zatem do spokoju i ciep�a miasta, do d�ugiego z�otego wieku, kt�rego pocz�tki zagin�y gdzie� w pomroce dziej�w, a kt�rego koniec by� jeszcze odleglejszy. O takich czasach marzyli i inni ludzie, ale tylko im dane by�o ich do�y�. Mieszkali przecie� w tym samym mie�cie, przechadzali si� tymi samymi, cudownie niezmiennymi ulicami, podczas gdy w �wiecie zewn�trznym przemin�o ju� ponad tysi�c milion�w lat.
Rozdzia� 1
Wydostanie si� z Pieczary Bia�ych Robak�w zaj�o im wiele godzin. Nawet teraz nie byli ca�kowicie pewni, czy nie �ciga ich jeden z tych bladych potwor�w � a energia ich broni znajdowa�a si� ju� niemal na wyczerpaniu. Unosz�ce si� przed nimi w powietrzu �wietlne strza�ki, b�d�ce ich tajemniczymi przewodniczkami przez labirynty Kryszta�owej G�ry, zach�ca�y wci�� do dalszej w�dr�wki. Nie mieli innego wyj�cia, ni� pod��a� ich �ladem, chocia�, jak ju� wiele razy przedtem, mog�y prowadzi� ich na spotkanie jeszcze gro�niejszego niebezpiecze�stwa. Alvin obejrza� si�, aby sprawdzi�, czy nikt si� nie zgubi�. Tu� za nim sz�a Alystra nios�c kul� zimnego, ale p�on�cego wiecznie �wiat�a, kt�re od samego pocz�tku ich przygody wy�uskiwa�o z mrok�w takie okropno�ci i takie pi�kno. Blade, bia�e promieniowanie zalewa�o w�ski korytarz i rozbryzgiwa�o si� na wszystkie strony padaj�c na po�yskliwe �ciany. Dop�ki nie wyczerpie si� jego energia, b�d� widzieli, dok�d id�, i zdo�aj� wykry� wszelkie widzialne niebezpiecze�stwa. Ale najwi�ksze zagro�enie w tych jaskiniach � Alvin wiedzia� o tym a� nazbyt dobrze � stanowi�y wcale nie te widzialne niebezpiecze�stwa. Za Alystra, uginaj�c si� pod ci�arem swych projektor�w, szli Narillian i Floranus. Dlaczego te projektory s� tak ci�kie, przemkn�o przez my�l Alvinowi, je�li tak �atwo mo�na by je wyposa�y� w neutralizatory grawitacji? Zawsze zastanawia�y go takie szczeg�y, nawet w ferworze najbar-dziej dramatycznych przyg�d. Gdy nawiedza�y go takie my�li, wydawa�o mu si�, �e przez mgnienie oka drga w posadach gmach rzeczywisto�ci i poza �wiatem zmys��w dostrzega wtedy inny, ca�kowicie odmienny wszech�wiat... Korytarz ko�czy� si� �lep� �cian�. Czy�by strza�ka znowu ich oszuka�a? Nie � na ich oczach ska�a zacz�a rozsypywa� si� w py�. Przewierca�a si� przez ni� wiruj�ca metalowa w��cznia powi�kszaj�c si� gwa�townie do rozmiar�w gigantycznego �widra. Alvin z przyjaci�mi cofn�li si� czekaj�c, a� maszyna przebije si� do pieczary. Z og�uszaj�cym metalicznym jazgotem � kt�ry z pewno�ci� musia� rozchodzi� si� echem po wszystkich zakamarkach g�ry, budz�c ze snu ca�e jej koszmarne plemi�! � machina przewierci�a �cian� i zatrzyma�a si� tu� przy nich. Otworzy�y si� masywne drzwi i pojawi� si� w nich Callistron ponaglaj�c ich krzykiem do po�piechu. (�Dlaczego Callistron?" � pomy�la� Al-vin. � �Co on tu robi?"). W* chwil� p�niej byli ju� bezpieczni, a maszyna ruszy�a zrywem naprz�d rozpoczynaj�c podr� w g��b Ziemi. Przygoda by�a sko�czona. Nied�ugo, tak jak zawsze, znajd� si� w domu i ca�a cudowno��, strach i podniecenie pozostan� poza nimi. Byli zm�czeni i zadowoleni. Z pochy�o�ci pod�ogi Alvin zorientowa� si�, �e podziemny pojazd kieruje si� w d�, do wn�trza ziemi. Callistron wiedzia� przypuszczalnie, co robi, i by�a to droga, kt�ra z pewno�ci� zaprowadzi ich do domu. Jednak to chyba szkoda... � Callistronie � odezwa� si� nagle Alvin � dlaczego nie posuwamy si� w g�r�? Nikt nie wie, jak naprawd� wygl�da Kryszta�owa G�ra. Mo�e by�my tak przebili si� na powierzchni� gdzie� na jej zboczu, �eby zobaczy� niebo i ca�� otaczaj�c� j� krain�. Ju� wystarczaj�co d�ugo przebywamy pod ziemi�. M�wi�c jeszcze te s�owa, zorientowa� si�, �e pope�ni� gaf�. Alystra wyda�a zduszony okrzyk, wn�trze podziemnej �odzi zafalowa�o, jak ogl�dany pod wod� obraz, i przez jej metalowe �ciany Alvin zobaczy� znowu na mgnienie oka inny �wiat. Te dwa �wiaty zdawa�y si� �ciera� ze sob�. 8 Najpierw g�r� bra� jeden, potem drugi. I nagle by�o po wszystkim. Nast�pi�o uczucie p�kania, rozdzierania... i sen si� sko�czy�. Alvin by� z powrotem w Diaspar, w swym w�asnym znajomym pokoju, i unosi� si� w powietrzu na stop� czy dwie nad pod�og�, chroniony przez pole grawitacyjne przed bolesnym kontaktem z tward� materi�. By� znowu sam. To by�a rzeczywisto�� i wiedzia� dok�adnie, co si� za chwil� wydarzy. Pierwsza pojawi�a si� Alystra. By�a bardziej zmartwiona ni� rozz�oszczona, gdy� bardzo kocha�a Alvina. � Och, Alvinie! � �ali�a si�, patrz�c na niego ze �ciany, na kt�rej si� zmaterializowa�a. � To by�a tak podniecaj�ca przygoda! Dlaczego musia�e� j� popsu�? � Przepraszam. Nie chcia�em... Wydawa�o mi si�, �e to dobry pomys�... Przerwa�o mu jednoczesne pojawienie si� Callistrona i Floranusa. � S�uchaj no, Alvin � zacz�� Callistron. � Ju� trzeci raz przerywasz Sag�. Wczoraj zburzy�e� sekwencj� chc�c wspi�� si� na g�r� w Dolinie T�czy, a przedwczoraj popsu�e� wszystko usi�uj�c cofn�� si� do Punktu Pocz�tkowego w strumieniu czasu, kt�ry badali�my. Je�li nie zaczniesz przestrzega� regu� gry, b�dziesz musia� chodzi� sam. Znik� rozw�cieczony poci�gaj�c za sob� Floranusa. Narillian wcale si� nie zjawi�; mia� prawdopodobnie powy�ej uszu ca�ej tej historii. Na �cianie pozosta� tylko obraz Alystry, spogl�daj�cej smutnie z g�ry na Alvina. Alvin przechyli� pole grawitacyjne, wsta� i podszed� do zmaterializowanego przez siebie sto�u. Na blacie pojawi�a si� misa pe�na egzotycznych owoc�w � nie by�o to po�ywienie, jakiego oczekiwa�, ale w ogarniaj�cym go zak�opotaniu nie potrafi� si� skupi�. Nie chc�c przyzna� si� do b��du, wzi�� najmniej niebezpiecznie wygl�daj�cy z owoc�w i zacz�� go ostro�nie ssa�. � No wi�c � odezwa�a si� w ko�cu Alystra � co teraz zamierzasz? � Nic na to nie mog� poradzi� � odpar� Alvin nieco nad�sany. � Uwa�am, �e regu�y s� g�upie. Poza tym, jak mam je pami�ta�, kiedy prze�ywam Sag�? Zachowuj� si� w spos�b, kt�ry wydaje mi si� naturalny. A ty nie chcia�a� zobaczy� g�ry? Oczy Alystry rozszerzy�y si� w przera�eniu. � To oznacza�oby wyj�cie na zewn�trz! � wykrztusi�a.
Alvin wiedzia�, �e przeci�ganie tej rozmowy jest bezcelowe. To tu w�a�nie wznosi�a si� bariera, oddzielaj�ca go od wszystkich ludzi jego �wiata, co mog�o go skaza� na �ycie w ci�g�ej frustracji. Zawsze � zar�wno w rzeczywisto�ci, jak i w marzeniach � pragn�� wydosta� si� na zewn�trz. Jednak to �na zewn�trz" by�o dla wszystkich w Diaspar koszmarem, kt�remu nie byli w stanie stawi� czo�a. Je�li mo�na by�o tego unikn��, nie m�wili nawet o tym; by�o to w ich odczuciu co� nieczystego i diabelskiego. Nawet Jeserac, jego nauczyciel, nie potrafi� wyja�ni� mu dlaczego... Alystra wci�� patrzy�a na� zasmuconym, ale czu�ym wzrokiem. � Jeste� nieszcz�liwy, Alvinie � odezwa�a si� po pewnej chwili. � Nikt w Diaspar nie powinien by� nieszcz�liwy. Pozw�l mi przyj��. Porozmawiamy. Alvin pokr�ci� nieelegancko g�ow�. Wiedzia�, czym by si� to sko�czy�o, a teraz w�a�nie pragn�� by� sam. Alystra, podw�jnie rozczarowana, znik�a rozp�ywaj�c si� w powietrzu. W mie�cie, w kt�rym �y�o dziesi�� milion�w istot ludzkich, nie by�o nikogo, z kim m�g�by szczerze porozmawia�. Eriston i Etania lubili go nawet na sw�j spos�b, ale teraz, kiedy min�� ju� okres opieku�czy, byli chyba szcz�liwi opuszczaj�c go, aby sam kszta�towa� swoje rozrywki i �ycie. Przez ostatnie kilka lat, kiedy jego odchylenie od standardowego wzorca stawa�o si� coraz bardziej oczywiste, wyczuwa� cz�sto zatroskanie swych rodzic�w, granicz�ce ze z�o�ci�. Nie na niego, ale na pech, �e z tylu milion�w mieszka�c�w miasta w�a�nie oni zostali wybrani, aby go powita�, gdy dwadzie�cia lat temu wychodzi� z Sali Tworzenia. Dwadzie�cia lat. Pami�ta� swe pierwsze chwile i s�owa, kt�re wtedy us�ysza�: 10 � Witaj, Alvinie. Jestem Eriston, wyznaczony ci na ojca, a to Etania, twoja matka. � Te s�owa nic wtedy nie znaczy�y, ale jego m�zg zarejestrowa� je z bezb��dn� wierno�ci�. Pami�ta�, jak spojrza� wtedy w d�, na swe cia�o; by�o teraz o cal czy dwa wy�sze, ale poza tym ma�o si� zmieni�o od dnia narodzin. Przyszed� na �wiat niemal doros�y i niewiele si� zmieni, nie licz�c wzrostu, gdy za tysi�c lat nadejdzie czas, aby odej��. Przed tym pierwszym wspomnieniem nie by�o nic. Pewnego dnia, by� mo�e, znowu przyjdzie nico��, ale ta my�l by�a zbyt odleg�a, aby wywo�a� w nim jakiekolwiek uczucia. Jeszcze raz wr�ci� my�lami do tajemnicy swych narodzin. Alvina nie dziwi�o, �e m�g� by� stworzony w jednej chwili przez moce i si�y, kt�re materializowa�y wszelkie przedmioty otaczaj�ce go w codziennym �yciu. Nie, to nie to by�o tajemnic�. Zagadk�, kt�rej nie potrafi� dot�d rozwik�a� i kt�rej nikt nigdy mu nie wyja�ni�, by�a jego odmienno��. Odmieniec. Dziwaczne, smutne s�owo. Smutno i dziwacznie by�o kim� takim by�. Kiedy okre�lano go tym przydomkiem � co robiono cz�sto, gdy s�dzono, �e tego nie s�yszy � wydawa�o mu si�, �e wyczuwa w nim jakie� ukryte, z�owieszcze znaczenie, kt�re zagra�a nie tylko jego szcz�ciu. Rodzice, nauczyciel, wszyscy starali si� ukry� przed nim prawd�, usi�uj�c chyba ocali� w ten spos�b beztrosk� jego dzieci�stwa. Pozory szybko znajduj� sw�j kres; za kilka dni b�dzie dojrza�ym obywatelem Diaspar i nic, czego zapragnie si� dowiedzie�, nie b�dzie mog�o by� przed nim ukrywane. Dlaczego, na przyk�ad, nie nadawa� si� do wsp�lnego prze�ywania Sag? Z tysi�cy form rozrywek dost�pnych w mie�cie by�y one najpopularniejsze. Bior�c udzia� w Sadze nie by�o si� jedynie pasywnym obserwatorem, jak mia�o to miejsce w prymitywnych widowiskach z zamierzch�ych czas�w. By�o si� aktywnym ich uczestnikiem, kieruj�cym si� � tak si� przynajmniej wydawa�o � w�asn� wol�. Zdarzenia i sceneria prze�ywanych przyg�d by�y wcze�niej wyre�yserowane przez zapomnianych ju� artyst�w, ale 11 pozostawili oni wystarczaj�co du�o swobody dla inwencji uczestnik�w. Mo�na wiec by�o udawa� si� w te widmowe �wiaty z przyjaci�mi w poszukiwaniu wra�e�, kt�re by�y nie do pomy�lenia w Diaspar, i tak d�ugo, jak d�ugo trwa� sen, nie spos�b by�o odr�ni� go od rzeczywisto�ci. A zreszt�, kt� m�g� mie� pewno��, �e samo Diaspar nie by�o takim snem? Nikt do tej pory nie zdo�a� wykorzysta� wszystkich Sag, u�o�onych i zarejestrowanych od pocz�tku istnienia miasta. Oddzia�ywa�y one na wszystkie emocje i odznacza�y si� niesko�czenie r�norodn� subtelno�ci�. Jedne, popularne zw�aszcza w�r�d ludzi bardzo m�odych, stanowi�y nieskomplikowane teatry przygody i �atwych do rozwik�ania intryg. Inne sprowadza�y si� po prostu do badania stan�w psychicznych, jeszcze inne by�y �wiczeniami w logice i matematyce i dostarcza�y najwy�szej rozkoszy bardziej wyrafinowanym umys�om. Chocia� Sagi zdawa�y si� zadowala� jego towarzyszy, to Alvinowi pozostawa�o po nich uczucie nieokre�lonego niedosytu. Pomimo ca�ej barwno�ci wywo�ywanego przez nie podniecenia, mimo zmieniaj�cych si�, jak w kalejdoskopie, scenerii i temat�w, czego� mu w nich brakowa�o. Sagi � zdecydowa� � nigdzie w rzeczywisto�ci nie przenosz�. Osnute s� zawsze na tak w�skiej kanwie. Nie ma w nich wielkiej wiedzy, �adnego z rozleg�ych krajobraz�w, do jakich t�skni�a jego dusza. A przede wszystkim, nie ma w nich nigdy cienia bezmiaru, w kt�rym naprawd� mia�y miejsce bohaterskie wyczyny staro�ytnego cz�owieka � �wietlistej pustki pomi�dzy gwiazdami i planetami. Arty�ci, kt�rzy uk�adali Sagi, byli zara�eni t� sam� dziwn� fobi�, jaka by�a udzia�em wszystkich mieszka�c�w Diaspar. Nawet te ich zast�pcze przygody musia�y rozgrywa� si� za zamkni�tymi drzwiami, w podziemnych grotach albo w kszta�tnych ma�ych dolinkach, otoczonych ze wszystkich stron wysokimi g�rami odcinaj�cymi je od reszty �wiata. Istnia�o tylko jedno wyja�nienie tego stanu rzeczy. Dawno temu, mo�e zanim jeszcze po�o�ono kamie� w�gielny pod fundamenty Diaspar, wydarzy�o si� co�, co nie tylko 12 zniszczy�o ciekawo�� i ambicj� Cz�owieka, ale te� zepchn�o go z gwiazd z powrotem do domu, aby kuli� si� tu, szukaj�c schronienia w male�kim, zamkni�tym �wiatku ostatniego istniej�cego miasta na Ziemi. Cz�owiek wyrzek� si� wszech�wiata i powr�ci� do sztucznego �ona Diaspar. Pal�cy, niepohamowany p�d, kt�ry pcha� go niegdy� ku granicom Galaktyki i ku mglistym wyspom poza ni�, zamar�. Od niezliczonych eon�w �aden statek nie wlecia� do Uk�adu S�onecznego. Gdzie� tam, po�r�d gwiazd, potomkowie Cz�owieka mogli nadal budowa� Imperia i niszczy� s�o�ca � Ziemia ani o tym nie wiedzia�a, ani jej to nie interesowa�o. Ziemi � nie. Ale interesowa�o Alvina.
Rozdzia� 2
W pokoju by�o ciemno. Jarzy�a si� tylko jedna �ciana, na kt�rej pod wp�ywem snutych przez Alvina marze� pojawia�y si� i gas�y fale barw. Cze�� kompozycji zadowala�a go; zakocha� si� w konturach niebotycznych g�r wynurzaj�cych si� z morza. W tych stromych zarysach tkwi�a jaka� duma i pot�ga; przygl�da� im si� przez d�u�szy czas, po czym wprowadzi� je do jednostki pami�ci wizualizera, gdzie zostan� przechowane na czas, gdy b�dzie eksperymentowa� z reszt� obrazu. Co� mu si� wymyka�o, chocia� nie wiedzia� co. Wielokrotnie pr�bowa� zape�ni� puste obszary odczytywanymi i materializowanymi na �cianie przez urz�dzenie pomys�ami przesuwaj�cymi mu si� przez m�zg. Nic mu nie wychodzi�o. Linie by�y dr��ce i niepewne, kolory brudne i matowe. Je�li artysta nie wie, czego chce, nawet najcudowniejsze narz�dzia w tym go nie wyr�cz�. Alvin skasowa� swoje nieudolne gryzmo�y i gapi� si� pos�pnie na nie zape�niony w trzech czwartych prostok�t, kt�ry usi�owa� o�ywi� pi�knem. Tkni�ty nag�ym impulsem, podwoi� wymiary istniej�cej kompozycji i przesun�� j� na �rodek. Nie � to nie by�o rozwi�zanie. Wywa�enie ca�o�ci szwankowa�o. Gorzej � powi�kszenie ujawni�o nowe defekty. Brak by�o pewno�ci w tych, na pierwszy rzut oka, �mia�ych liniach. Trzeba zacz�� wszystko od pocz�tku. � Ca�kowite wymazanie � poleci� maszynie. B��kit morza zblad�, g�ry rozp�yn�y si� jak mg�a i w ko�cu pozosta�a tylko pusta �ciana. Tak jak gdyby w og�le ich 14 nie by�o � jak gdyby zapad�y si� w otch�a� zapomnienia, kt�ra poch�on�a wszystkie morza i g�ry Ziemi na wieki przed narodzinami Alvina. �wiat�o zacz�o z powrotem zalewa� pok�j i jasny prostok�t, na kt�rym Alvin wy�wietla� swe marzenia, zlewa� si� z wolna z otoczeniem, by po chwili upodobni� si� do pozosta�ych �cian. Ale czy to by�y �ciany? Dla kogo�, kto by znalaz� si� tu po raz pierwszy, pok�j wydawa�by si� osobliwy. Nie sta� w nim ani jeden mebel, przez co odnosi�o si� wra�enie, �e Alvin unosi si� w �rodku kuli. Nie wida� by�o �adnych linii za�amania p�aszczyzn w miejscach, gdzie �ciany przechodzi�y w sufit i pod�og�. Nie by�o w nim niczego, na czym mog�oby oprze� si� oko; otaczaj�ca Alvina przestrze� mog�a mie� r�wnie dobrze dziesi�� st�p, jak i dziesi�� mil �rednicy. Tyle tylko mo�na by�o stwierdzi� pos�uguj�c si� zmys�em wzroku. Trudno by�o oprze� si� pokusie ruszenia przed siebie z wyci�gni�tymi r�koma, celem odkrycia fizycznych granic tego niezwyk�ego pomieszczenia. Takie jednak pokoje by�y �domem" wi�kszo�ci przedstawicieli rasy ludzkiej przez wi�ksz� cz�� jej dziej�w. Alvinowi wystarczy�o tylko sformu�owa� odpowiedni� my�l i �ciany stan� si� oknami wychodz�cymi na t� cz�� miasta, kt�r� by chcia� ogl�da�. Nast�pne �yczenie, i maszyny, kt�rych nigdy nie widzia�, zape�ni� pomieszczenie wszelkimi sprz�tami, jakich w danej chwili potrzebowa�. Fakt, czy by�y one �prawdziwe", czy nie, interesowa� w ci�gu ostatniego miliarda lat kilku zaledwie ludzi. Pewnie by�y one nie mniej rzeczywiste ni� ca�y �wiat materialny, ale kiedy przestawa�y by� potrzebne, mo�na je by�o zwr�ci� widmowemu �wiatu bank�w pami�ci miasta. Jak wszystko w Diaspar, nigdy si� one nie zu�yj� i nie zmieni� nigdy, o ile rozmy�lnym aktem woli nie zostan� skasowane ich przechowywane tam matryce. Alvin zrekonstruowa� ju� cz�ciowo sw�j pok�j, gdy w uszach rozbrzmia� mu natarczywy d�wi�k dzwonka. Wys�a� w odpowiedzi sformu�owany w my�li sygna� i �ciana, na kt�rej przed chwil� tworzy�, rozp�yn�a si� po raz wt�ry. 15 Jak si� tego spodziewa�, stali tam jego rodzice z Jeserakiem. Obecno�� nauczyciela �wiadczy�a o tym, �e nie jest to zwyk�e spotkanie rodzinne. Z�udzenie ich obecno�ci by�o doskona�e. W rzeczywisto�ci, czego Alvin by� zupe�nie �wiadom, Eriston, Etania i Jeserac oddaleni byli o mile, poniewa� budowniczowie miasta tak samo pokonali przestrze�, jak ujarzmili czas. Alvin nie wiedzia� nawet na pewno, gdzie, po�r�d labirynt�w Diaspar, mieszkaj� jego rodzice, gdy� przeprowadzili si� po jego odej�ciu. � Alvinie � zacz�� Eriston. � Min�o ju� dwadzie�cia lat od chwili, gdy wraz z twoj� matk� spotkali�my cjebie po raz pierwszy. Wiesz, co to oznacza. Nasza opieka nad tob� ju� si� sko�czy�a i mo�esz teraz robi�, co chcesz. W g�osie Eristona dawa� si� wyczu� �lad, ale tylko �lad, smutku. Znacznie wi�cej by�o w nim ulgi, jak gdyby Eriston by� zadowolony, �e stan rzeczy, jaki istnia� od pewnego czasu, zosta� wreszcie prawnie zalegalizowany. Alvin cieszy� si� wolno�ci� od paru dobrych lat. � Rozumiem � odpar�. � Dzi�kuj� wam za opiek� i zapewniam, �e b�d� o was pami�ta� we wszystkich moich wcieleniach. � By�a to formalna odpowied�; s�ysza� j� ju� tyle razy, �e wyp�uka�o to j� z wszelkiego znaczenia. Jednak gdyby si� nad ni� zastanowi�, to stwierdzenie �we wszystkich moich wcieleniach" by�o dziwn� formu��. Alvin wiedzia� mgli�cie, co to znaczy; teraz jednak nadszed� czas, aby dowiedzia� si� tego dok�adnie. W Diaspar istnia�o wiele rzeczy, kt�rych nie rozumia� i kt�rych musia� si� nauczy� w nadchodz�cych wiekach. Przez chwil� wydawa�o mu si�, �e Etania te� chce co� powiedzie�. Podnios�a r�k�, potem j� opu�ci�a. Spojrza�a bezradnie na Jeseraca i wtedy po raz pierwszy Alvin zda� sobie spraw�, �e rodzice martwi� si� o niego. Przebieg� szybko pami�ci� wypadki ostatnich tygodni. Nie, nie wydarzy�o si� ostatnio nic, co mog�o t�umaczy� t� ledwie zauwa�aln� niepewno��, t� atmosfer� niepokoju, kt�ra zdawa�a si� otacza� Eristona i Etanie. Jeserac zdawa� si� jednak panowa� nad sytuacj�. Rzuci� 16
Eristonowi i Etanii pytaj�ce spojrzenie, upewni� si�, �e nie maj� nic do dodania, i rozpocz�� mow�, na kt�rej wyg�oszenie czeka� od wielu lat. � Alvinie � zacz�� � przez dwadzie�cia lat by�e� moim uczniem i zrobi�em, co w mojej mocy, aby zapozna� ci� z obyczajami panuj�cymi w mie�cie i doprowadzi� do tego dnia. Zadawa�e� mi wiele pyta� i nie na wszystkie potrafi�em udzieli� ci odpowiedzi. Nie by�e� jeszcze got�w na dowiedzenie si� o pewnych sprawach, a niekt�rych rzeczy sam nie wiedzia�em. Tw�j okres niemowl�cy ju� si� sko�czy�, ale twoje dzieci�stwo dopiero si� zaczyna. Moim obowi�zkiem jest nadal s�u�y� ci rad�, kiedy tylko b�dziesz jej potrzebowa�. Za dwie�cie lat, Alvinie, b�dziesz wi�cej wiedzia� o tym mie�cie i o jego historii. Ale nawet ja, kt�ry znajduj� si� u schy�ku swego �ycia, nie widzia�em nawet czwartej cz�ci Diaspar i nawet tysi�cznej cz�ci jego bogactw. Jak dot�d Jeserac nie m�wi� nic nowego, nie wypada�o go jednak ponagla�. Starzec patrzy� na Ahdna poprzez przepa�� wiek�w, jego s�owa tchn�y nie daj�c� si� oceni� m�dro�ci�, nabyt� wskutek d�ugiego kontaktu z lud�mi i maszynami. � Powiedz mi, Alvinie � ci�gn�� Jeserac � czy zadawa�e� sobie kiedykolwiek pytanie, co si� z tob� dzia�o, zanim si� narodzi�e�, zanim stwierdzi�e�, �e stoisz przed Eristonem i Etani� w Sali Tworzenia? � S�dz�, �e mnie przedtem nie by�o � �e stanowi�em matryc� w m�zgu miasta, czekaj�c na odtworzenie... co� w tym rodzaju. Obok Alvina zamajaczy�o i zmaterializowa�o si� niskie ��ko. Usiad� na nim i oczekiwa� dalszych s��w Jeseraca. � Masz, oczywi�cie, racj� � powiedzia� Jeserac. � Ale to jedynie cz�� prawdy... bardzo ma�a cz��. Do tej pory przestawa�e� jedynie ze swoimi r�wie�nikami, a oni nie znaj� prawdy. Oni nied�ugo sobie j� przypomn�, ale nie ty. Musimy wi�c przygotowa� ci� na spojrzenie w oczy faktom. Rasa ludzka, Alvinie, �yje w tym mie�cie od ponad tysi�ca milion�w lat. By� to nasz �wiat, od kiedy upad�o 17 Imperium Galaktyczne i Naje�d�cy powr�cili do gwiazd. Poza murami Diaspar nie ma nic opr�cz pustyni, jak g�osz� nasze legendy. Ma�o wiemy o swoich prymitywnych przodkach poza tym, �e byli istotami �yj�cymi bardzo kr�tko i �e potrafili, chocia� mo�e si� to wydawa� bardzo dziwne, reprodukowa� si� bez pomocy jednostek pami�ci czy organizator�w materii. W jakim� skomplikowanym i na pewno nie kontrolowanym procesie podstawowe matryce ka�dej istoty ludzkiej przechowywane by�y w mikroskopijnych strukturach kom�rkowych, formuj�cych si� we wn�trzu organizmu. Je�li ci� to zainteresuje, wi�cej informacji na ten temat mog� udzieli� biologowie, ale metoda ta nie ma ju� �adnego zastosowania, poniewa� zaniechano jej u zarania dziej�w. Istota ludzka, jak ka�dy inny obiekt materialny, definiowana jest przez sw� struktur� � swoj� matryc�. Matryca cz�owieka, a tym bardziej ta jej cz��, kt�ra zawiera w sobie informacj� o m�zgu, jest niebywale skomplikowana. Pomimo to Natura potrafi�a upakowa� t� matryc� w male�kiej kom�rce � zbyt ma�ej, aby mo�na j� dostrzec go�ym okiem. Co potrafi Natura, potrafi r�wnie� Cz�owiek. Nie wiemy, ile czasu poch�on�o rozwi�zanie tego problemu. Mo�e milion lat, ale c� to znaczy? W ko�cu przodkowie nasi nauczyli si� analizowa� i przechowywa� informacje, kt�re mog� zdefiniowa� i opisa� istot� ludzk�, oraz wykorzystywa� te informacje do odtworzenia orygina�u, tak jak ty odtworzy�e� przed chwil� ten tapczan. Wiem, Alvinie, �e interesuj� ci� te sprawy, ale nie potrafi� ci powiedzie�, jak to jest robione. Spos�b przechowywania tych informacji nie ma tutaj �adnego znaczenia. Mo�e ona przyjmowa� posta� s��w spisanych na papierze, zmiennych p�l magnetycznych lub matryc utworzonych z �adunk�w elektrycznych. Ludzie korzystali z wszystkich tych metod przechowywania informacji i z wielu jeszcze innych. Wystarczy powiedzie�, �e dawno temu stali si� oni zdolni do przechowywania samych siebie lub 18 �eby by� bardziej precyzyjnym, odciele�nionych matryc, z kt�rych mo�na ich z powrotem powo�a� do istnienia. Tyle ju� wiesz. To jest spos�b, w kt�ry nasi przodkowie dali nam potencjaln� nie�miertelno��, unikaj�c przy tym problem�w zwi�zanych z abolicj� �mierci. Tysi�c lat w jednym ciele to wystarczaj�co d�ugo dla ka�dego cz�owieka; pod koniec tego okresu jego m�zg zapchany jest wspomnieniami, a on pragnie tylko odpoczynku � lub nowego pocz�cia. Wkr�tce, Alvinie, got�w b�d� do opuszczenia tego �ycia. Musz� si�gn�� pami�ci� wstecz, zredagowa� moje wspomnienia i skasowa� te, kt�rych nie chc� zachowa�. Potem wejd� do Sali Tworzenia, ale przez drzwi, kt�rych ty nigdy nie widzia�e�. To stare cia�o przestanie istnie�, przestanie istnie� �wiadomo��. Z Jeseraca nie pozostanie nic pr�cz galaktyki elektron�w zastyg�ych w sercu kryszta�u. Zasn�, Alvinie, i to zasn� bez sn�w. Potem, pewnego dnia, mo�e za sto tysi�cy lat, obudz� si� w nowym ciele i spotkam tych, kt�rzy zostan� wybrani na moich opiekun�w. B�d� si� mn� opiekowa� tak, jak Eriston i Etania opiekowali si� tob�, poniewa� zrazu nie b�d� wiedzia� nic o Diaspar i nie b�d� mia� �adnych wspomnie� o tym, kim by�em. Wspomnienia te powr�c� z wolna pod koniec mojego okresu niemowl�ctwa i na ich fundamencie budowa� zaczn� sw�j nowy cykl egzystencji. Taki jest szablon naszych wciele�, Alvinie. Wszyscy byli�my ju� tutaj wiele, wiele razy przedtem, chocia� obecna populacja nie powt�rzy si� ju� nigdy, poniewa� d�ugo�� naszych okres�w nieistnienia zmienia si� zgodnie z prawami przypadku. Nowy Jeserac b�dzie mia� nowych i innych przyjaci� i zainteresowania, ale stary Jeserac � tyle z niego, ile zechc� ocali� � b�dzie istnia� nadal. To jeszcze nie wszystko. W Diaspar �yje i spaceruje po jego ulicach tylko jedna setna jego mieszka�c�w. Ogromna wi�kszo�� drzemie w bankach pami�ci czekaj�c na sygna�, kt�ry ponownie powo�a ich do istnienia. W ten spos�b zachowujemy ci�g�o��, zapewniaj�c jednocze�nie zmian�, cieszymy si� nie�miertelno�ci� nie popadaj�c w stagnacj�. 19 Wiem, nad czym si� teraz zastanawiasz, Alvinie. Chcesz wiedzie�, kiedy odzyskasz pami�� o swoich wcze�niejszych wcieleniach, tak jak odzyskuj� j� ju� twoi towarzysze. Ty nie masz takich wspomnie�, bo jeste� Odmie�cem. Starali�my si� ukrywa� przed tob� ten fakt, na ile to by�o mo�liwe, aby na twoim dzieci�stwie nie k�ad� si� �aden cie� � chocia� wydaje mi si�, �e ju� cz�ciowo domy�lasz si� prawdy. Jeszcze pi�� lat temu sami niczego nie podejrzewali�my, teraz nie ma ju� �adnych w�tpliwo�ci. Swoj� osob�, Alvinie, stanowisz co�, co w ca�ym okresie istnienia Diaspar zdarzy�o si� kilka zaledwie razy. By� mo�e spoczywa�e� u�piony w bankach pami�ci przez wszystkie te wieki, a mo�e zosta�e� stworzony w wyniku jakiej� permutacji losowej dopiero dwadzie�cia lat temu. Twoje pojawienie si� mog�o zosta� zaplanowane na samym pocz�tku przez budowniczych miasta, a r�wnie dobrze mo�e ono by� dzie�em przypadku. Nie wiemy tego. Wiadomo nam tylko, �e ty, Alvinie, jako jedyny spo�r�d rasy ludzkiej, nigdy przedtem nie �y�e�. Jeste� pierwszym od co najmniej dziesi�ciu milion�w lat dzieckiem urodzonym na Ziemi w dos�ownym tego s�owa znaczeniu.
Rozdzia� 3
Po znikni�ciu Jeseraca i rodzic�w Alvin le�a� przez d�u�szy czas nieruchomo, staraj�c si� nie my�le� o niczym. Zamkn�� pok�j wok� siebie, aby nikt nie m�g� wyrwa� go z transu. Nie spa�; sen by� czym�, czego nigdy nie do�wiadczy�, bo sen w�a�ciwy by� �wiatu dnia i nocy, a tutaj istnia� tylko dzie�. M�g� co najwy�ej popa�� w stan nie�wiadomo�ci i chocia� nie by�o mu to naprawd� potrzebne, wiedzia�, �e w ten spos�b �atwiej uporz�dkuje swoje my�li. Niewiele nowego si� dowiedzia�. Ju� wcze�niej domy�la� si� wszystkiego, co powiedzia� mu Jeserac. Ale czym innym by�y domys�y, a czym innym pewno��, kt�r� teraz mia�. W jaki spos�b wp�ynie to na jego �ycie, o ile w og�le wp�ynie? Nie by� tego pewien, a niepewno�� by�a dla Alvina nowym uczuciem. By� mo�e niczego to nie zmieni. Je�li teraz nie przystosuje si� ca�kowicie do warunk�w panuj�cych w Diaspar, zrobi to w nast�pnym �yciu... lub jeszcze w nast�pnym... M�zg Alvina odrzuca� jednak t� my�l ju� w trakcie jej formu�owania. Diaspar mog�o zaspokaja� potrzeby reszty ludzko�ci, ale jemu ono nie wystarcza�o. Nie w�tpi�, �e mo�na by�o prze�y� tysi�c wciele� i nie wyczerpa� wszystkich cud�w miasta, nie zakosztowa� wszystkich do�wiadcze�, kt�rych mog�o ono dostarczy�. Ale w takim przypadku istnia� jeden problem, kt�remu trzeba by�o spojrze� w oczy. Co jeszcze mo�na by�o poza tym robi�? 21 To pozostaj�ce bez odpowiedzi pytanie wyrwa�o go z zadumy. Nie potrafi� siedzie� bezczynnie targany takimi rozterkami, a w mie�cie istnia�o tylko jedno miejsce, w kt�rym m�g� znale�� spok�j ducha. Cz�� �ciany, w miejscu, w kt�rym j� przekroczy� wychodz�c na korytarz, zamigota�a i przesta�a istnie�, a jej moleku�y owia�y mu twarz leciutkim wietrzykiem, stawiaj�c op�r zak��caj�cemu ich spok�j cia�u. Istnia�o wiele sposob�w przenoszenia si� z miejsca na miejsce, ale wybra� spacer. Jego mieszkanie znajdowa�o si� tu� przy g��wnym poziomie miasta. Kr�tki pasa� zawi�d� go do spiralnej rampy prowadz�cej w d�, na ulic�. Nie skorzysta� z ruchomej drogi i ruszy� pieszo stacjonarnym chodnikiem; by�o to do�� ekscentryczne, poniewa� od celu dzieli�o go kilka mil, ale Alvin lubi� si� czasem przej��, gdy� spacer wyostrza� mu umys�, a poza tym mia� przed sob� ca�� wieczno��. Wszystkie drogi, zar�wno ruchome, jak i stacjonarne, zbiega�y si� w Parku stanowi�cym zielone serce miasta. Tutaj, na obszarze w kszta�cie ko�a o �rednicy trzech mil, znajdowa�o si� wspomnienie tego, czym by�a niegdy� Ziemia, zanim pustynia poch�on�a wszystko opr�cz Dia-spar. Obrze�e tego wielkiego ko�a stanowi� szeroki pas trawy, za nim ros�y niskie drzewka, kt�re w miar� posuwania si� ku �rodkowi Parku stawa�y si� coraz wy�sze. Jednocze�nie teren opada� �agodnie i kiedy wychodzi�o si� na skraj tego w�skiego lasku, za parawanem drzew znika�y wszystkie �lady istnienia miasta. Szeroki strumie� przep�ywaj�cy teraz przed Alvinem nazywano po prostu Rzek�. Nie nosi� i nie potrzebowa� innej nazwy. Jego brzegi ��czy�y liczne, przerzucone w niewielkich odst�pach, w�skie mostki. Strumie� op�ywa� Park, zataczaj�c pe�ne ko�o i tworz�c od czasu do czasu na swej drodze ma�e laguny. To, �e m�g� po przebyciu nieca�ych sze�ciu mil powr�ci� w to samo miejsce, nigdy nie dziwi�o Alvina; nie zastanawia�o go r�wnie� to, �e na niekt�rych odcinkach swego biegu p�yn�� pod g�r�. W Diaspar zdarza�y si� daleko dziwniejsze rzeczy. W jednej z ma�ych lagun k�pa�o si� kilkoro m�odych 22
ludzi i Alvin przystan��, aby si� im przyjrze�. Wielu zna�, je�li nie z nazwiska, to z widzenia, i przez chwil� korci�o go, aby si� do nich przy��czy�, ale tajemnica, kt�r� d�wiga�, odwiod�a go od tego i poprzesta� na roli widza. Nie spos�b by�o stwierdzi�, kt�ry z tych m�odych obywateli wyszed� z Sali Tworzenia tego roku, a kt�ry �y� w Diaspar ju� tak d�ugo jak Alvin. Chocia� wyst�powa�y r�nice we wzro�cie i wadze, to nie mia�y one �adnego zwi�zku z wiekiem. Tacy si� po prostu ludzie rodzili i chocia� statystycznie osoby starsze by�y nieco wy�sze, to nie stanowi�o to niezawodnej regu�y, kt�r� bez kilkusetletniego do�wiadczenia mo�na by stosowa� do ka�dego. Alvin pozostawi� swoich rozbawionych r�wie�nik�w i ruszy� dalej w kierunku centrum Parku. Szed� wytyczon� �cie�k�, jakich wiele przebiega�o, krzy�uj�c si�, w�r�d niskich zaro�li, to zn�w opadaj�c w w�skie w�wozy utworzone z wielkich, poro�ni�tych mchem g�az�w. Natkn�� si� po drodze na ma��, wielo�cienn� maszyn�, nie wi�ksz� od g�owy cz�owieka, kt�ra unosi�a si� w�r�d ga��zi drzewa. Nikt si� nie orientowa�, ile odmian robot�w znajdowa�o si� w Diaspar; schodzi�y cz�owiekowi z drogi i tak spe�nia�y swoje obowi�zki, �e ujrzenie kt�rego� z nich by�o czym� niezwyk�ym. Teren zaczai si� zn�w podnosi�; Alvin zbli�a� si� do niewysokiego wzg�rza wznosz�cego si� w samym �rodku Parku, a zatem i miasta. Mniej tu by�o przeszk�d terenowych i kr�tych �cie�ek, widzia� wi�c dobrze szczyt wzg�rza i wie�cz�cy go prosty budynek. Zadysza� si� troch�, zanim dotar� do celu, z przyjemno�ci� wi�c opar� si� o jedn� z r�owych kolumn i spojrza� za siebie, na drog�, kt�r� tu przyszed�. Istnieje pewna liczba form architektonicznych, kt�re nie mog� si� ju� zmieni�, poniewa� osi�gn�y doskona�o��. Grobowiec Yarlana Zeya m�g� r�wnie dobrze zosta� wzniesiony przez budowniczych �wi�ty� pierwszych cywilizacji, jakie zna� cz�owiek, chocia� te nie mog�y sobie nawet wyobrazi� materia�u, z jakiego go zbudowano. Budynek nie mia� dachu, a jego pojedyncz� komor� wy�o�ono 23 wielkimi p�ytami, kt�re tylko na pierwszy rzut oka przypomina�y naturalny kamie�. Stopy ludzkie przez wieki przemierza�y tam i z powrotem t� posadzk�, nie pozostawiaj�c na niej najmniejszego �ladu. Tw�rca wielkiego Parku � budowniczy, jak twierdzili niekt�rzy, samego Diaspar � siedzia� z oczyma spuszczonymi w d�, przygl�daj�c si� jak gdyby roz�o�onym na kolanach planom. Na jego twarzy go�ci� ten osobliwie nieuchwytny u�miech, kt�ry przez tyle pokole� intrygowa� �wiat. Niekt�rzy twierdzili, �e to nic innego, jak tylko kaprys artysty rze�biarza, ale inni przekonani byli, �e Yarlan Zey u�miecha si� na my�l o jakim� tajemniczym �arcie. Ca�y ten budynek by� zagadk�, gdy� w kronikach dziej�w miasta nie mo�na si� by�o doszuka� �adnej o nim wzmianki. Alvin nie bardzo nawet wiedzia�, co oznacza s�owo �grobowiec". Jeserac potrafi�by mu je prawdopodobnie wyja�ni�, poniewa� znany by� z kolekcjonowania starych, zapomnianych s��w, kt�rymi szpikowa� p�niej swoje wypowiedzi ku zmieszaniu s�uchaczy. Z tego centralnego punktu obserwacyjnego Alvin mia� dobry widok na ca�y Park i, ponad przes�aniaj�cymi je drzewami, na samo miasto. Najbli�sze budynki oddalone by�y o prawie dwie mile i tworzy�y niskie pasmo okalaj�ce ca�y Park; za nimi, szereg za szeregiem, coraz wy�sze i wy�sze, wznosi�y si� wie�e i tarasy tworz�ce g��wn� bry�� miasta. Ci�gn�y si� milami wspinaj�c powoli ku niebu, coraz bardziej z�o�one i monumentalne. Diaspar zaplanowano jako jedno��; stanowi�o ono pojedyncz�, pot�n� maszyn�. Ale chocia� jego panorama by�a w swym ogromie przyt�aczaj�ca, to stanowi�a zaledwie cie� ukrytych cud�w techniki, bez kt�rych wszystkie te wielkie budynki by�yby pozbawionymi �ycia grobowcami. Alvin patrzy� w zadumie w stron� granic tego �wiata. Dziesi��, dwadzie�cia mil st�d majaczy�y w oddali zewn�trzne obwa�owania miasta, na kt�rych zdawa�o si� spoczywa� sklepienie niebieskie. Za nimi nie by�o ju� nic, zupe�nie nic, opr�cz przera�aj�cej pustyni, na kt�rej cz�owiek szybko by oszala�. 24 Dlaczego wi�c ta pustka go wzywa�a, jak nikogo ze znanych mu os�b? Nie wiedzia�. Patrzy� w dal na kolorowe iglice i blanki otaczaj�ce ca�e teraz dominium ludzko�ci, jakby tam w�a�nie spodziewa� si� znale�� odpowied� na swe pytanie. Nie znalaz� jej. Ale w tym w�a�nie momencie, gdy jego serce t�skni�o za nieosi�galnym, podj�� decyzj�. Wiedzia� teraz, co zrobi ze swym �yciem.
Rozdzia� 4
Jeserac nie pom�g� mu wiele, chocia� nie okaza� takiej niech�ci do wsp�pracy, jakiej si� Alvin po nim spodziewa�. W jego d�ugiej karierze nauczyciela zadawano mu ju� takie pytania i nie s�dzi�, aby nawet taki Odmieniec, jak Alvin, m�g� go zaskoczy� lub postawi� przed problemem, kt�rego nie b�dzie w stanie rozwi�za�. Prawd� by�o, �e Alvin zaczyna wykazywa� pewne odchylenia w zachowaniu, kt�re, by� mo�e, b�d� wymaga�y korekcji. Nie w��cza� si�, jak powinien, w niebywale skomplikowane �ycie spo�eczne miasta ani w �wiaty fantazji swych r�wie�nik�w. Nie objawia� wi�kszego zainteresowania wy�szymi formami rozrywek umys�owych, chocia� w jego wieku nie by�o to takie dziwne. Bardziej zastanawia� jego nietypowy stosunek do p�ci odmiennej; nie nale�a�o si� spodziewa�, �e stworzy z jak�� kobiet� wzgl�dnie stabilny zwi�zek przed up�ywem stulecia. Nie wynika�o to z braku serca czy nierozwagi Alvina. Odnosi�o si� wra�enie, �e szuka on w mi�o�ci, tak jak we wszystkim innym, czego�, czego Diaspar nie mog�o mu zapewni�. �adne z tych dziwact Alvina nie martwi�o zbytnio Jeseraca. Mo�na si� by�o spodziewa�, �e Odmieniec b�dzie si� zachowywa� w ten w�a�nie spos�b i �e z up�ywem czasu Alvin dostosuje si� do obowi�zuj�cego powszechnie w Diaspar szablonu. �aden pojedynczy indywidualista, czy to dziwak, czy geniusz, nie by� w stanie naruszy� ogromnej 26
bezw�adno�ci spo�ecze�stwa, kt�re pozostawa�o praktycznie nie zmienione od ponad miliarda lat. Jeserac nie tylko wierzy� w stabilno�� � nie potrafi� sobie po prostu wyobrazi� nic poza ni�. � Problem, kt�ry ci� nurtuje, jest bardzo stary � powiedzia� Alvinowi � ale zdziwi�by� si�, jak wielu ludzi bierze �wiat, jaki jest, i co� podobnego nigdy ich nie zastanawia ani nawet nie przychodzi im do g�owy. To prawda, �e rasa ludzka zamieszkiwa�a niegdy� obszar niesko�czenie wi�kszy od Diaspar. Widzia�e�, jak wygl�da�a Ziemia, zanim wyparowa�y oceany i przysz�a pustynia. Te filmy, kt�re tak lubisz sobie wy�wietla�, s� najstarszymi, jakie mamy; s� jedynymi, jakie przedstawiaj� Ziemi� tak�, jaka by�a ona przed przybyciem Naje�d�c�w. Nie s�dz�, aby ogl�da�o je wielu ludzi. Widok tych bezgranicznych, otwartych przestrzeni to co�, czego nie potrafimy znie��. A przecie� Ziemia by�a tylko ziarenkiem piasku w por�wnaniu z ca�ym Imperium Galaktycznym. To, do czego musia�y by� podobne otch�anie mi�dzygwiezdne, jest koszmarem, kt�rego normalny cz�owiek nie jest w stanie sobie wyobrazi�. Nasi przodkowie przemierzali je u zarania dziej�w, kiedy to wyruszyli w kosmos, aby zbudowa� Imperium. Przemierzyli kosmos po raz drugi i ostatni zepchni�ci przez Naje�d�c�w z powrotem na Ziemi�. Legenda g�osi � a jest to tylko legenda � jakoby ludzko�� zawar�a z Naje�d�cami pakt. Oni mieli sobie zatrzyma� wszech�wiat, kt�rego tak po��dali, my zadowoli� si� naszym rodzimym �wiatem. Dotrzymali�my warunk�w tego uk�adu i zapomnieli�my o pr�nych marzeniach naszego dzieci�stwa, tak jak i ty o nich zapomnisz, Alvinie. Ludzie, kt�rzy zbudowali to miasto i zaprojektowali struktur� spo�eczn� jego mieszka�c�w, byli panami zar�wno umys�u, jak i materii. Pomie�cili w tych murach wszystko, czego mog�aby kiedykolwiek potrzebowa� rasa ludzka � a potem postarali si� o to, �eby�my nigdy ju� ich nie opu�cili. Och nie, bariery fizyczne maj� tu najmniejsze znaczenie. 27
By� mo�e istniej� drogi, kt�rymi mo�na wydosta� si� z miasta, ale nie s�dz�, �eby� uszed� nimi daleko, gdyby� nawet je znalaz�. A je�li nawet ci si� to uda, to co z tego? Twoje cia�o nie przetrwa d�ugo na pustyni nie chronione i nie karmione przez miasto. � Je�li istnieje droga prowadz�ca na zewn�trz � powiedzia� wolno Alvin � to co mo�e mnie powstrzyma� od skorzystania z niej? � To niem�dre pytanie � odpar� Jeserac. � S�dz�, �e znasz ju� na nie odpowied�. Jeserac mia� racj�, ale jednego nie wzi�� pod uwag�. Alvin zna� odpowied�, a raczej domy�la� si� jej. Wnioskowa� po prostu z zachowania swych towarzyszy zar�wno w �yciu na jawie, jak i we wsp�lnie prze�ywanych, sennych przygodach. Oni nigdy nie b�d� zdolni do opuszczenia Diaspar. Jeserac nie wiedzia� jednak, �e ta niemo�no�� nie dotyczy Alvina. Alvin nie wiedzia�, czy jego Odmienno�� by�a spraw� przypadku, czy te� staro�ytnego projektu, ale w�a�nie tym mi�dzy innymi si� objawia�a. Ciekaw by�, ile jeszcze jej dowod�w w sobie odkryje. W Diaspar nikt si� nigdy nie spieszy� i by�a to regu�a, od kt�rej nawet Alvin rzadko odchodzi�. Rozwa�a� problem kilka tygodni, sp�dzaj�c du�o czasu na wyszukiwaniu najwcze�niejszych wzmianek o pocz�tkach miasta. Potem le�a� ca�ymi godzinami, podparty niewyczuwalnymi ramionami pola antygrawitacyjnego, a hipnotronowy projektor otwiera� przed jego umys�em przesz�o��. Zapis dobieg� ko�ca i maszyna znik�a, rozp�ywaj�c si� w powietrzu, ale Alvin le�a� nadal zapatrzony w nico��. Ten powr�t poprzez wieki do rzeczywisto�ci trwa� dosy� d�ugo. Znowu widzia� bezkresne przestrzenie b��kitnych w�d. Pomimo tych tysi�cy wiek�w rozbrzmiewa� mu w uszach grzmot fal bij�cych o z�ocisty brzeg. Przypomina� sobie lasy, prerie i dziwne zwierz�ta, kt�re �y�y kiedy� wraz z Cz�owiekiem na tym �wiecie. Bardzo ma�o by�o tych staro�ytnych przekaz�w. Zak�adano powszechnie, chocia� nikt nie wiedzia� dlaczego, �e gdzie� mi�dzy przybyciem Naje�d�c�w a zbudowaniem 28 Diaspar zagubi�y si� wszystkie wzmianki o prymitywnych czasach. Zatarcie to by�o jednak tak kompletne, �e trudno � by�o uwierzy�, i� sta�o si� tak tylko za spraw� przypadku. Ludzko��, opr�cz kilku kronik, kt�re mog�y by� r�wnie dobrze legend�, zagubi�a swoj� przesz�o��. Przed Diaspar istnia�y po prostu Wieki Zarania. W tym lamusie historii k��bili si� ze sob� ludzie, kt�rzy wyzwolili energi� atomow�, pierwsi ludzie, kt�rzy wyciosali cz�no z pnia drzewa, z pierwszymi lud�mi, kt�rzy dotarli do gwiazd. Po tamtej stronie pustyni czasu wszyscy oni byli s�siadami. Alvin zamierza� przeprowadzi� sw�j eksperyment sam, jednak w Diaspar nie by�o �atwo o samotno��. Ledwie opu�ci� swoje mieszkanie, spotka� Alystr�, kt�ra nawet nie stara�a si� udawa�, �e jej obecno�� tutaj jest przypadkowa. To spotkanie poirytowa�o Alvina, jednak z�o�� szybko mu przesz�a. Nic nie sta�o na przeszkodzie, aby Alystra, skoro sama tego chcia�a, posz�a razem z nim. Nie by� samolubny i nie chcia� zachowa� tego nowego do�wiadczenia tylko dla siebie, a poza tym du�o m�g� wywnioskowa� z jej zachowania. Z zat�oczonego centrum miasta wyni�s� ich kana� ekspresowy. Alystra, co by�o u niej niezwyk�e, nie zadawa�a �adnych pyta�. Podr�owali, stoj�c po�rodku ruchomej drogi, na najszybszym jej pa�mie, nie zadaj�c sobie nawet trudu, aby zerkn�� pod nogi na t� cudown� nawierzchni�. In�ynier staro�ytnego �wiata szybko by oszala� usi�uj�c zrozumie�, w jaki spos�b niezaprzeczalnie jednolita wst�ga drogi mo�e by� nieruchoma po obu skrajach i jednocze�nie przesuwa� si� z szybko�ci� wzrastaj�c� p�ynnie w miar� zbli�ania si� do jej �rodka. Ale dla Alvina i Alystry istnienie materia��w, kt�re z jednej strony wykazywa�y w�a�ciwo�ci cia� sta�ych, z drugiej za� � cieczy, wydawa�o si� spraw� naturaln�. Budynki wok� nich stawa�y si� coraz wy�sze, jak gdyby miasto umacnia�o obwa�owania, oddzielaj�ce je od �wiata zewn�trznego. Jakie� to by by�o dziwne, pomy�la� Alvin, gdyby te �ciany sta�y si� przezroczyste i mo�na by przez nie zajrze� do wn�trza. Mieszkali tam ludzie, kt�rych ju� zna, 29 kt�rych jeszcze pozna i kt�rych nigdy nie spotka � chocia� tych ostatnich b�dzie bardzo niewielu, poniewa� w ci�gu ca�ego �ycia pozna niemal wszystkich mieszka�c�w Diaspar. Wi�kszo�� z nich siedzi teraz w swoich pokojach, ale nie jest sama. Wystarczy im tylko sformu�owa� odpowiednie �yczenie, a znajd� si�, chocia� nie fizycznie, w obecno�ci dowolnej osoby, kt�r� sobie wybior�. Nie dokucza�a im nuda, poniewa� mieli dost�p do wszystkiego, co dzia�o si� w sferze wyobra�ni oraz rzeczywisto�ci od pocz�tk�w istnienia miasta. Dla ludzi, kt�rych umys�y w ten spos�b zaprogramowano, by�a to ca�kiem zno�na egzystencja. �e by�a ona jednocze�nie egzystencj� bardzo sp�ycon�, tego nie pojmowa� jeszcze nawet Alvin. W miar� jak Alvin z Alystr� oddalali si� od centrum miasta, liczba ludzi, kt�rych spotykali na ulicy, z wolna mala�a i kiedy ruchoma droga zatrzyma�a si� �agodnie przed d�ug� platform� z jasno barwionego marmuru, w zasi�gu ich wzroku nie by�o ju� nikogo. Przeszli przez zastyg�y wir materii, gdzie substancja ruchomej drogi sp�ywa�a z powrotem do swego �r�d�a, i stan�li przed �cian� podziurawion� jasno o�wietlonymi tunelami. Alvin wybra� bez wahania jeden z nich i ruszy� przed siebie. Alystr� pod��y�a za nim, staraj�c si� dotrzyma� mu kroku. Pochwyci�o ich od razu pole perystaltyczne i unios�o w g��b tunelu. Niebawem znale�li si� w wielkiej, owalnej sali o wielu oknach. Dostrzegli przez nie w przelocie ogrody, p�on�ce ol�niewaj�cymi barwami kwiat�w. Alystr� by�a oczarowana ich pi�knem i s�dzi�a najwyra�niej, �e to dla tego widoku przyprowadzi� j� tu Alvin. Obserwowa� przez chwil�, jak biega rado�nie od okna do okna, ciesz�c si� jej zachwytem z ka�dego nowego odkrycia. W na wp� opuszczonych budynkach na peryferiach Diaspar znajdowa�o si� setki takich miejsc, utrzymywanych w idealnym porz�dku przez tajemnicze si�y. By� mo�e pewnego dnia znowu przep�ynie t�dy fala �ycia, ale do tego czasu staro�ytne ogrody stanowi�y tajemnic�, kt�r� zna�y tylko one same. 30 � Musimy i�� dalej � powiedzia� w ko�cu Alvin. � To dopiero pocz�tek. � Przeszed� przez jedno z okien i iluzja prys�a. Za szyb� nie by�o ogrod�w, tylko spiralny chodnik wznosz�cy si� �agodnie w g�r�. Po drugiej stronie tafli widzia� wci�� Alystr�, chocia� wiedzia�, �e ona jego nie widzi. Ale nie zawaha�a si� i w chwil� p�niej sta�a ju� obok niego. Nawierzchnia chodnika, na kt�rym stali, zacz�a pe�za� powoli. Przeszli po niej kilka krok�w, dop�ki pr�dko�� nie wzros�a na tyle, �e dalszy wysi�ek by� zbyteczny. Korytarz pi�� si� �agodnie pod g�r�, lecz po przebyciu stu st�p przeszed� gwa�townie w pionowy szyb. M�wi�a o tym tylko logika, gdy� dla wszystkich zmys��w jazda odbywa�a si� idealnie poziomym korytarzem. Fakt, �e w rzeczywisto�ci p�dzili pionowo w g�r� g��bok� na tysi�c st�p studni�, nie wywo�ywa� u nich poczucia zagro�enia, gdy� awaria pola polaryzuj�cego by�a nie do pomy�lenia. Niebawem korytarz zacz�� pochyla� si� znowu �w d�", a potem ponownie za�ama� si� pod k�tem prostym. Nawierzchnia chodnika zwalnia�a ledwo zauwa�alnie i wreszcie zatrzyma�a si� w ko�cu d�ugiej wy�o�onej lustrami sali. Alvin wiedzia�, �e tutaj ponaglanie Alystry nie mia�oby wi�kszego sensu. Nie chodzi�o jedynie o t� cz�stk� kobiecego charakteru, kt�ra nie uleg�a zmianie od czas�w Ewy; nikt nie m�g� si� oprze� zafascynowaniu tym miejscem. W ca�ym Diaspar, o ile wiedzia�, nie by�o niczego podobnego. Jaki� kaprys artysty sprawi�, �e tylko kilka luster odbija�o obraz rzeczywisty � a i te, Alvin by� prze�wiadczony, zmienia�y nieustannie swoje po�o�enie. Reszta na pewno co� odzwierciedla�a, ale niepokoi�o nieco ujrzenie siebie samego w ci�gle zmieniaj�cym si�, ca�kowicie wyimaginowanym otoczeniu. Czasami w �wiecie za lustrem widzia�o si� przechadzaj�cych si� ludzi i nieraz Alvin dostrzega� w�r�d nich znajome twarze. Zdawa� sobie do�� jasno spraw�, �e nie obserwuje �adnego z przyjaci�, kt�rych zna� w obecnym wcieleniu. Poprzez umys� nieznanego artysty zagl�da� w przesz�o�� i widzia� poprzednie wcielenia ludzi spaceruj�cych po 31 dzisiejszym �wiecie. Zasmuca�a go przypominaj�ca o w�asnej odmienno�ci my�l, �e chocia� czeka�by nie wiem jak d�ugo przed tymi zmieniaj�cymi si� scenami, nie dostrze�e nigdy staro�ytnego echa samego siebie. � Czy wiesz, gdzie si� znajdujemy? � spyta� Alystry, gdy sko�czyli zwiedzanie sali luster. Alystra pokr�ci�a g�ow�. � Przypuszczam, �e gdzie� w pobli�u kra�c�w miasta � powiedzia�a niepewnie. � Zdaje mi si�, �e przebyli�my d�ug� drog�, ale nie mam poj�cia, jak d�ug�. � Jeste�my w Wie�y Loranne � odpar� Alvin. � To jeden z najwy�szych punkt�w Diaspar. Chod�, poka�� ci co�. � Wzi�� Alystr� za r�k� i wyprowadzi� j� z sali. Nie by�o tam widocznego wyj�cia, ale w wielu miejscach wz�r na posadzce wskazywa� na istnienie bocznych korytarzy. Po zbli�eniu si� w takim miejscu do lustra odbicie zdawa�o si� rozp�ywa� w �wietlisty �uk, przez kt�ry mo�na by�o przej�� do znajduj�cego si� za nimi tunelu. Kluczyli d�ugo labiryntem korytarzy i przej��, aby w ko�cu znale�� si� w d�ugim, idealnie prostym tunelu, w kt�rym wia� z niezmienn� pr�dko�ci� zimny wiatr. Tunel ci�gn�� si� na setki st�p w obie strony, a na jego odleg�ych kra�cach widnia�y male�kie kr��ki �wiat�a. Alystra ca�kiem ju� straci�a orientacj�. � Nie podoba mi si� tu � poskar�y�a si� Alvinowi. � Zimno mi. Prawdopodobnie nigdy w �yciu nie do�wiadczy�a jeszcze uczucia ch�odu i Alvin poczu� si� w jakim� sensie winny. Powinien j� uprzedzi�, �eby zabra�a ze sob� opo�cz� i to ciep��, bo wszystkie ubrania noszone w Diaspar spe�nia�y funkcj� czysto dekoracyjn� i jako zabezpieczenie przed zimnem by�y bezu�yteczne. Wr�czy� jej bez s�owa swoje okrycie. Nie by�o w tym �ladu galanterii; r�wno�� p�ci dawno ju� zatar�a takie konwenanse. Gdyby sprawy mia�y si� odwrotnie, Alystra odda�aby swoj� opo�cz� Alvinowi, a on przyj��by j� bez �adnych ceremonii. Marsz z wiatrem wiej�cym w plecy by� nawet przyjemny 32
i szybko dotarli do ko�ca tunelu. Dalsz� drog� zagrodzi�a im misterna kamienna sie� o du�ych oczkach, ale i tak stali ju� na skraju nico�ci. Wielki kana� wentylacyjny ko�czy� si� w �cianie frontowej wie�y i pod nimi zia�a pionowa, tysi�cstopowa przepa��. Znajdowali si� na zewn�trznych obwa�owaniach miasta i pod nimi rozci�ga�o si� Diaspar takie, jakim niewielu w ich �wiecie kiedykolwiek je ogl�da�o. Widok ten by� odwrotno�ci� panoramy, kt�r� obserwowa� Alvin z centrum Parku. M�g� st�d spogl�da� w d� na koncentryczne fale kamienia i metalu, opuszczaj�ce si� milowymi suwami w kierunku serca miasta. Hen, daleko, cz�ciowo zas�oni�te wznosz�cymi si� na linii obserwacji wie�ami, widzia� odleg�e polany i drzewa oraz kr���c� wiecznie rzek�. Jeszcze dalej pi�y si� pod niebo po�o�one z drugiej strony miasta bastiony Diaspar. Stoj�ca obok Alystra patrzy�a na t� panoram� z zaciekawieniem, ale bez zdziwienia. Widzia�a miasto ju� przedtem z r�wnie dobrze po�o�onych punkt�w obserwacyjnych i to w znacznie wygodniejszych warunkach. � To nasz �wiat... ca�y nasz �wiat � powiedzia� Al-vin. � Teraz chc� ci pokaza� co� jeszcze. � Odwr�ci� si� od kraty i ruszy� w kierunku kr��ka �wiat�a widniej�cego na drugim ko�cu tunelu. D�� zimny wiatr, ale Alvin nie zwraca� na to uwagi. Nie uszed� jeszcze daleko, kiedy zorientowa� si�, �e Alystra nie ma zamiaru pod��y� za nim. Sta�a, wpatruj�c si� we�, z r�k� uniesion� do twarzy, a jej opo�cza powiewa�a na wietrze. Alvin dostrzeg�, �e jej usta poruszaj� si�, ale