3394
Szczegóły |
Tytuł |
3394 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3394 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3394 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3394 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
FRYDERYK NIETZSCHE
POZA DOBREM l Z�EM
PRZE�O�Y�
STANIS�AW WYRZYKOWSKI
Wydanie drugie przejrzane i ponownie por�wnane z orygina�em.
PRZEDMOWA
Dajmy na to, i� prawda jest kobiet� - jakto? nie jest �e uzasadnionem podejrzenie, i� wszyscy filozofowie, o ile byli dogmatykami, �le si� znali na kobietach? i� straszliwa powaga, niezdarne natr�ctwo, z jakiem ku prawdzie zmierza� dotychczas zwykli, niew�a�ciwymi by�y i nieprzystojnymi �rodkami, by w�a�nie zjedna� sobie bia�og�owe? Ta pewna, i� zjedna� si� nie da�a: - a dogmatyka wszelkiego rodzaju dzisiaj w postawie �a�osnej i bezsilnej stoi. Je�li jeszcze wog�le stoi, gdy� niebrak szyderc�w, kt�rzy utrzymuj�, i� upad�a, i� wszelka dogmatyka le�y powalona, ba nawet, i� wszelka dogmatyka ju� dogorywa. M�wi�c powa�nie, mo�na mie� uzasadnion� nadziej�, i� wszelkie dogmatyzowanie we filozofii, lubo poczyna�o sobie tak uroczy�cie, tak ostatecznie i nieodwo�alnie, by�o snad� tylko szlachetnem dzieci�stwem i pocz�tkowaniem; i czas mo�e ju� nader bliski, gdy coraz dok�adniej pojmowa� si� zacznie, co w�a�ciwie ju� wystarcza�o, by utworzy� w�g�y do takich wznios�ych i bezwzgl�dnych budowli filozoficznych, jakie dotychczas pi�trzyli dogmatycy: - jaki� przes�d ludowy z niepami�tnych czas�w (jak przes�d o duszy, kt�ry jako przes�d o subiekcie i ja�ni po dzi� dzie� jeszcze bru�dzi� nie zaprzesta�) jaka� gra s��w mo�e, jakie� pokuszenie ze strony gramatyki lub zuchwa�e uog�lnienie fakt�w nader ciasnych, nader osobistych, nader ludzkich, arcyludzkich. Filozofia dogmatyk�w by�a snad� przyrzeczeniem jeno, danem z g�ry poprzez lat tysi�ce, jak za jeszcze dawniejszych czas�w by�a astrologia, na us�ugi kt�rej spotrzrbowano snad� wi�cej pracy, pieni�dzy, bystro�ci i cierpliwo�ci, ni�li dotychczas dla kt�rejkolwiek rzeczywistej wiedzy: - jej to oraz jej nadziemskim uroszczeniom zawdzi�czamy w Azyi i Egipcie wielki styl budowniczy. Zda si�, i� wszystkie wielkie rzeczy, by wiekuistem d��eniem wpisa� si� w serce ludzko�ci, jako potworne i przera�aj�ce straszyd�a musia�y pierwej nawiedzi� ziemi�: lakiem straszyd�em by�a dogmatyczna filozofia, naprzyk�ad nauka Vedanty w Azyi, platonizm w Europie. Nie b�d�my wzgl�dem niej niewdzi�czni, acz niew�tpliwie przyzna� te� nale�y, i� najgorszym, najuporczywszym i najniebezpieczniejszym ze wszystkich dotychczasowych b��d�w by� b��d dogmatyk�w, mianowicie plato�ski wynalazek czystego Ducha oraz Dobra samego w sobie. Teraz atoli, gdy ten przezwyci�ony, gdy Europa po tej zmorze oddycha i co najmniej zdrowszego - snu za�ywa� mo�e, jeste�my my, kt�rych zadaniem czuwanie jest jedynie, spadkobiercami wszystkiej tej si�y, kt�r� walka przeciw b��dowi temu wyhodowa�a. Ju�ci�, m�wi� w ten spos�b o duchu i o Dobrem, jak to czyni� Plato, znaczy�o to wywr�ci� prawd� na nice, zaprzeczy� perspektywiczno�ci nawet, temu zasadniczemu warunkowi wszelkiego �ycia; za�, jako lekarz, spyta� owszem si� godzi: sk�d taka choroba u najpi�kniejszej ro�liny staro�ytno�ci, u Platona? zepsu��e go z�y Sokrates istotnie? psu��e Sokrates m�odzie� naprawd�? i zas�u�y� zatem na sw� cykut�? - Atoli walka przeciw Platonowi, lub, m�wi�c przyst�pniej i popularniej, walka przeciw tysi�cletniemu naciskowi chrze�cia�sko-ko�cielnemu - gdy� chrze�cia�stwo jest platonizmem dla ludu - wytworzy�a w Europie wspaniale napi�cie ducha, jakiego na ziemi jeszcze nie by�o: z tak napi�tego luku do najdalszych mo�na strzela� teraz cel�w. Wprawdzie europejczyk odczuwa napi�cie to jako niedol� i dwukrotnie ju� by�y usi�owania w wielkim stylu, by luku zwolni�, raz przez jezuityzm, nast�pnie przez demokratyczne o�wiecenie; - to ostatnie przy pomocy wolno�ci prasy tudzie� czytania dziennik�w mog�oby istotnie dokaza�, i� duch nie tak ju� �atwo b�dzie odczuwa� siebie jako niedol�. (Niemcy wynale�li proch - ca�e uznaniel ale skwitowali si� znowu - wynalaz�szy pras�). My wszak�e, kt�rzy nie jeste�my ani jezuitami, ani demokratami, ani niedo�� Niemcami nawet, my dobrzy europejczycyi wolne, bardzo wolne duchy - my mamy j� jeszcze, t� ca�� niedol� ducha i cale luku jego napi�cie! A mo�e tak�e strza��, zadanie, kto wie? cel...
O PRZES�DACH FILOZOF�W
Wola prawdy, co do niejednego skusi nas jeszcze porywu, owa s�ynna prawdziwo��, o kt�rej z czci� wyra�ali si� dotychczas wszyscy filozofowie: co za pytania stawia�a nam ju� ta wola prawdy! Jakie dziwaczne niedobre zagadkowe pytania! D�uga to ju� historya, - a jednak, czy� si� nie zdaje, i� zaledwie si� rozpocz�ta? C� dziwnego, gdy wko�cu nabieramy nieufno�ci, tracimy cierpliwo��, niecierpliwie si� od wracamy? I� i my tak�e od tego Sfinksa pyta� si� uczymy? Kto to w�a�ciwie stawia nam w tym wypadku pytania? Co w�a�ciwie d��y w nas ku prawdzie? Jako� zastanawiali�my si� d�ugo nad pytaniem co do przyczyny tej woli, - a� wreszcie, nad jeszcze gruntowniejszem zatrzymali�my si� ju� ca�kiem pytaniem. Pytali�my o warto�� tej woli. Przypu��my, i� chcemy prawdy: czemu� nie nieprawdy ra c z ej? I niepewno�ci? Niewiedzy nawet? - Pr�bie mat warto�ci prawdy stania� przed nami, - lub mo�e to my przed tym stan�li�my problematem? Kto z nas jest tu Edypem? Kto Sfinksem? Jest to, jak si� zdaje, schadzka pyta� i pytajnik�w. - l da li kto temu wiar�, i� marzy si� nam ostatecznie, jakoby ten problemat nigdy jeszcze dotychczas poruszony nie by�, -jakoby�my po raz pierwszy go dostrzegli, zauwa�yli, pierwsi na� si� porwali? Gdy� wchodzi tu w gr� poryw i niemasz mo�e wi�kszego nade�.
Jak co� z w�asnego mog�oby powsta� przeciwie�stwa? Naprzyklad, prawda z b��du? Lub wola prawdy z woli z�udzenia? Lub czyn bezinteresowny ze sobkowstwa? Albo czysta s�oneczna zaduma m�drca z po��dliwo�ci? Takowe powstanie jest niemo�liwe; kto o niem marzy, jest g�upcem, czem� gorszeni jeszcze; rzeczy najwyr�szej wagi musz� mie� inny, w�asny pocz�tek, - z tego znikomego, zwodniczego, z�udnego, poziomego �wiata, z tego odm�tu uroje� i ��dzy wywie�� si� nie daj�! Raczej w �onie Bytu, w Nieznikomo�ci, w utajonem B�stwie, w Rzeczy samej w sobie - tam musi by� ich przyczyna, poza tem nigdzie! - Ten -spos�b wnioskowania stanowi typowy przes�d, po kt�rym daj� si� pozna� metafizycy wszystkich czas�w; ten spos�b oceniania warto�ci widnieje w g��bi ich wszystkich procedur logicznych; z tej swojej wiary d��� oni ku swej wiedzy, ku czemu�, co ostatecznie jako prawda uroczy�cie ochrzczone zostaje. Zasadnicz� metafizyk�w wiar� jest wiara w przeciwie�stwo warto�ci. Najprzezorniejszym z po�r�d nich nie przysz�o na my�l w�tpi� u samego ju� progu, gdzie w�tpienie by�o snad� najpotrzebniejsze: tym nawet, kt�rzy che�pili si� de omnibus dubitandum, W�tpi� bowiem nale�y po pierwsze, czy przeciwie�stwa wog�le istniej�, po wt�re za�, czy owe popularne warto�ci oceny tudzie� warto�ci przeciwie�stwa, na kt�rych metafizycy piecz�� sw� wycisn�li, nie s� snad� powierzchownemi jeno ocenami, tymczasowemi jeno perspektywami, do tego jeszcze widzianemi mo�e z jakiego� k�ta, mo�e z do�u ku g�rze, �abiemi jakoby perspektywami, by pos�u�y� si� wyra�eniem, utartem u malarzy? Nie odmawiaj�c bynajmniej warto�ci temu, co prawdziwe, rzetelne, bezinteresowne: by�oby jednak�e rzecz� mo�liw�, i� pozorowi, woli z�udzenia, sobkowstwu i ��dzy nale�a�oby przyzna� warto�� dla ca�ego �ycia wy�sz� i bardziej zasadnicz�. A nawet by�oby jeszcze mo�liwem, �e to, co warto�� owych dobrych i czcigodnych rzeczy stanowi, na tem w�a�nie polega, i� s� one zdradliwie spowinowacone, skojarzone, zadzierzgni�te, mo�e nawet w istocie swej jednakowe z owemi z�emi, pozornie wr�cz sprzecznemi rzeczami. Mo�e! - Kto mu wszak�e ochot� troszczy� si� o takie niebezpieczne mo�e! Trzeba z tem si� wstrzyma� do przybycia nowej odmiany filozof�w, co b�d� mieli jaki� inny, sprzeczny smak i poci�g od dotychczasowych, - filozof�w, niebezpiecznego mo�e w ka�dem rozumieniu. - I m�wi� zupe�nie powa�nie: widz�, i� tacy nowi filozofowie ju� si� ukazuj�.
Napatrzywszy si� do�� d�ugo mi�dzy wiersze i na palce filozof�w, powiadam sobie: przewa�n� cz�� �wiadomego my�lenia trzeba jeszcze zaliczy� do czynno�ci instynktowych, nawet gdy chodzi o my�lenie filozoficzne; trzeba pod tym wzgl�dem zmieni� zdanie, jak si� je zmieni�o co do dziedziczno�ci i wrodzonego. Podobnie jak akt narodzin na ca�y przedwst�pny i rozwojowy przebieg dziedziczno�ci zgo�a nie wp�ywa: tak samo �wiadomo�� nie jest bynajmniej w stanowczem jakiem� znaczeniu instynktownemu przeciwna, - przewa�na, cz�ci� �wiadomego my�lenia filozofa kieruj� potajemnie jego instynkty i na okre�lone wprowadzaj� je tory. Poza wszelk� logik� oraz jej pozornie w�asn� �wietno�ci� ruchu kryj� si� tak�e oceny warto�ci, m�wi�c wyra�niej, fizyologiczne postulaty, okre�lony rodzaj �ycia maj�ce na celu. Naprzyk�ad, i� okre�lone wi�ksz� ma warto�� ni� nieokre�lone, �e poz�r mniej jest wart od prawdy: takowe oceny, mimo ca�ej swej regulatywnej wa�no�ci dla nas, mog�yby wszak�e li pierwszoplanowemi by� ocenami, okre�lonym rodzajem niaiserie, wr�cz snad� potrzebnej do utrzymania istot, jakiemi my jeste�my. O ile przyjmiemy mianowicie, i� cz�owiek niekoniecznie jest miar� rzeczy...
Fa�szywo�� jakiego� s�du nie jest jeszcze dla nas przeciw s�dowi temu zarzutem; w tem nowo�� mowy naszej brzmi snad� najniezwyklej. Chodzi o to, o ile wp�ywa on na wzmo�enie �ycia, na utrzymanie �ycia, na utrzymanie gatunku, mo�e nawet na ch�w gatunku; i zasadniczo sk�aniamy si� do twierdzenia; i� najfa�szywsze s�dy (do kt�rych nale�� syntetyczne s�dy a priori) s� dla nas najniezb�dniejsze, i� odmawiaj�c znaczenia fikcyom logicznym, nie mierz�c rzeczywisto�ci miar� li zmy�lonego �wiata Absolutu, r�wnego-sobie samemu, nie fa�szuj�c liczb� nieustannie �wiata, cz�owiek nie m�g�by �y�, - �e wyrzeczenie si� fa�szywych s�d�w by�oby wyrzeczeniem si� �ycia, zaprzeczeniem �ycia. Uzna� nieprawd� warunkiem �ycia: znaczy to wprawdzie w niebezpieczny spos�b stan�� okoniem przeciwko nawykowym wzgl�dem warto�ci uczuciom; za� filozofia, kt�ra na to si� odwa�y, staje ju� tem samem poza dobrem i z�em.
To, co nas do napo�y nieufnego, napo�y szyderczego patrzenia na wszystkich pobudza filozof�w, nie pochodzi st�d, i� raz wraz dostrzegamy, jacy oni niewinni, - jak cz�sto i jak �atwo myl� si� i b��dz�c, kr�tko m�wi�c, ich naiwno�� i dzieci�stwo, - lecz st�d, i� niedo�� rzetelnie sobie poczynaj�: wszyscy bowiem razem podnosz� wielki i cnotliwy ha�as, skoro problemat prawdziwo�ci bodaj tylko z daleka poruszony bywa. Wszyscy udaj�, jakoby w�a�ciwe swe mniemania odkryli i osi�gn�li drog� samoistnego rozwijania zimnej, czystej, bosko pogodnej dyalektyki (tem r�ni� si� od mistyk�w wszelkiego pokroju, kt�rzy s� od nich uczciwsi i t�psi - ci m�wi� o natchnieniu -): w istocie za� rzeczy dodatkowo wyszukiwanymi argumentami broni� z g�ry powzi�tego zdania, pomys�u, podszeptu, abstrakcyjnie urobionego i przesianego serdecznego �yczenia: - wszyscy s� adwokatami, co do tego przyzna� si� nie chc�, i to najcz�ciej wykr�tnymi nawet rzecznikami swych przes�d�w, kt�re prawdami zowi�, - bardzo za� im daleko do tej dzielno�ci sumienia, kt�ra to, to w�a�nie przed sob� wyznaje, bardzo daleko do tego dobrego dzielno�ci smaku, kt�ra pozwala tak�e tego si� dorozumie�, b�d� to by ostrzedz wroga lub przyjaciela, b�d� te� ze swawoli i gwoli naigrawaniu si� ze siebie samej. Niemniej sztywna jak obyczajna tartufferya starego Kanta, z jak� wabi on nas na dyalektyczne manowce, ku jego kategorycznemu imperatywowi wiod�ce, s�uszniej m�wi�c, zwodz�ce - nam wybrednym widowisko to u�miech wywo�uje na usta, bawimy si� bowiem niezgorzej, przygl�daj�c si� pomys�owym kruczkom starych moralist�w i moralno�ci kaznodziej�w. Albo te czarnoksi�skie praktyki z matematyczn� form�, w kt�r� Spinoza sw� filozofi�-finalnie milo�� swej m�dro�ci, by s�owo to trafnie i, w�a�ciwie wy�o�y� - ni to w spi� zaku� i zamaskowa�, aby w ten spos�b zachwia� ju� z g�ry odwag� napastnika, co o�mieli�by si� podnie�� oczy na t� niezwyci�on� dziewic� i Pallas Aten�: - ile� znamiennej l�kliwp�ci i nieodporno�ci w tej maskaradzie chorego pustelnika!
Wyja�ni�o mi si� zwolna, czem by�a dotychczas ka�da wielka filozofia: oto spowiedzi� swego tw�rcy oraz rodzajem mimowolnych, a jako takie nie zaznaczonych memoar�w; tudzie� �e moralne (lub niemoralne) d��no�ci w ka�dej filozofii w�a�ciwy stanowi�y zarodek, z kt�rego ka�dorazowo ca�a rozwin�a si� ro�lina. W rzeczy samej, czyni si� dobrze (i roztropnie), gdy, szukaj�c wyja�nienia, jak utworzy�y si� w�a�ciwie najodleglejsze metafizyczne twierdzenia jakiego� filozofa, pyta si� zawsze przedewszystkiem: ku jakiemu mora�owi to zmierza (on zmierza -)? Nie wierz� zatem, i� pop�d ku poznaniu jest ojcem filozofii, lecz �e jaki� inny pop�d i w tym wypadku po znaniem (i niepoznaniem!) jeno jako swem pos�u�y� si� narz�dziem. Kto wszak�e zasadnicze pop�dy cz�owieka z tego rozpatruje stanowiska, o ile one tu w�a�nie jako inspiruj�ce geniusze (lub demony i koboldy -) wp�yw sw�j wywiera� mog�y, ten si� przekona, i� wszystkie uprawia�y ju� kiedy� filozofi�, i �e ka�dy z osobna radby w�a�nie siebie przedstawi� jako ostateczny cel istnienia i jako uprawnionego w�adc� wszystkich innych pop�d�w. Gdy� ka�dy pop�d ��dny jest w�adzy: i jako taki pr�buje filozofowa�. - Wprawdzie u uczonych, u w�a�ciwych przedstawicieli wiedzy, mo�e by� inaczej - gdy kto chce, lepiej - u nich mo�e zdarza� si� istotnie co� jak gdyby p�d ku poznaniu, jaki� drobny, niezale�ny mechanizm zegarkowy, co, dobrze nakr�cony, pracuje dzielnie w tym kierunku bez istotnego wsp�udzia�u wszystkich innych uczonego pop�d�w. W�a�ciwe interesy uczonego zwracaj� si� przeto zazwyczaj ca�kiem gdzieindziej, ku rodzinie naprzyk�ad, ku polityce lub zarobkowaniu; a nawet jest to niemal oboj�tne, czy na tem lub owem miejscu wiedzy jego ma�� ustawi si� machin� i czy obiecuj�cy m�ody pracownik uczyni ze siebie dobrego filologa, chemika lub znawc� grzyb�w: - nie znamionuje go to, i� tem lub owem zostanie. Odwrotnie, u filozofa niema zgo�a nic nieosobistego; zw�aszcza mora� jego daje niezbite i rozstrzygaj�ce �wiadectwo, kim on jest - to znaczy, wedle jakiej hierarchii dostoje�stwa uk�adaj� si� wzgl�dem siebie najwn�trzniejsze pop�dy jego natury.
Jak z�o�liwymi potrafi� by� filozofowie! Nie znam nic jadowitszego od �artu, na jaki pozwoli� so bie Epikur wzgl�dem Platona i platonik�w: nazwa� ich Dionysokolakes. Dos�ownie i w pierwszym rz�dzie znaczy to pochlebcy Dionyzosa, a wi�c zausznicy i lizusy tyrana; zarazem ma to jeszcze znaczy� wszystko to komedyanci, niema w tem nic szczerego (gdy� Dionysokolax by�o popularnem nazwaniem aktora). I to ostatnie jest z�o�liwo�ci� wymierzon� przez Epikura przeciwko Platonowi: gniewa�a go wspania�a maniera oraz zdolno�� inscenizowania si�, kt�r� Plato wraz z uczniami swoimi posiada�, - a kt�rej Epikur nie posiada�! on, stary, baka�arz ze Samos, co siedzia� ukryty w swym ogr�dku w Atenach i pisa� trzysta ksi�g, kto wie? mo�e z ambicyi i pasyi przeciw Platonowi? - Trzeba by�o lat stu, zanim Grecya odgad�a, kim by� ten bo�ek ogrodowy Epikur. - Czy odgad�a? -
W ka�dej filozofii bywa punkt, w kt�rym przekonanie filozofa jawi si� na widowni: czyli m�wi�c j�zykiem starodawnego misteryum:
adventavit asinus fulcher et fcriisfimul.
Wedle przyrody �y� chcecie? Oh, wy szlachetni stoicy, jakie� s��w szalbierstwo! Pomy�lcie sobie istot�, jak� jest przyroda, rozrzutn� bez miary, oboj�tn� bez miary, pozbawion� zamiar�w i wzgl�d�w, pr�n� sprawiedliwo�ci i zmi�owania, p�odn� i ja�ow� i niepewn� zarazem - pomy�lcie sobie indyferency� sam� jako pot�g� - wedle tej indyfercncyi jak�e by�cie �y� mogli? �ycie - nie polega� ono w�a�nie na d��eniu, by by� od tej przyrody innym? Nie jest-�e �ycie ocenianiem, wybieraniem, d��eniem, by by� niesprawiedliwym, ograniczonym, dyferentnym? Je�eli za� przyjmiemy, �e imperatyw wasz �y� wedle natury znaczy w istocie rzeczy to samo, co �y� wedle �ycia jak�eby�cie tego uczyni� nie mogli? Poc� tworzy� zasad� z tego, czcm jeste�cie i by� musicie? - Po prawdzie przedstawia si� to ca�kiem inaczej: udaj�c, i� kanon swego prawa z zachwytem wyczytujecie z przyrody, pragniecie czego� przeciwnego, wy cudaczni komedyanci i samo-oszu�ci! Duma wasza chce przyrodzie, przyrodzie nawet, przy pisa� wasz mora�, wcieli� w ni� wasz idea�, ��dacie, aby ona wedle Stoi by�a przyrod� i chcieliby�cie, i�by ca�e istnienie jeno na wasz w�asny istnia�o obraz- jako olbrzymie wiekuiste u�wietnienie i uog�lnienie stoicyzmu! Z ca�� sw� mi�o�ci� prawdy zmuszacie siebie tak d�ugo, tak zawzi�cie, z takiem hypnotycznem odr�twieniem widzie� przyrod� fa�szywie, mianowicie stoicznie, a� ju� jej inaczej widzie� nie mo�ecie, - a jaka� hardo�� niezg��biona napawa was ponadto jeszcze szale�cz� nadziej�, i� przyroda da si� tak�e tyranizowa�, poniewa� siebie samych tyranizowa� umiecie - stoicyzm bowiem jest tyrani� siebie samego-: nie jest-�e stoik - cz�stk� przyrody?... Prastara to wszak�e, wiekuista historya: co dzialo si� niegdy� ze stoikami, to dzieje si� po dzi� dzie� jeszcze, skoro tylko jaka� filozofia wierzy� w siebie sam� poczyna. Stwarza ona zawsze �wiat na sw�j obraz i inaczej nie mo�e; filozofia jest po prostu tyra�skim tym pop�dem, najbardziej uduchowion� wol� mocy, d��eniem do stworzenia �wiata, do causa prima.
Zapa� i subtelno��, rzek�bym nawet: przebieg�o��, z jak� wsz�dzie w Europie pracuje si� obecnie nad problematem o �wiecie rzeczywistym i pozornym, daj� do my�lenia i do s�uchania; i kto tu w g��bi jeno wol� prawdy i nic nadto nie s�yszy, ten napewno zbyt bystrym nie jest obdarzony s�uchem. W poszczeg�lnych i rzadkich wypadkach mo�e istotnie wsp�dzia�a� taka wola prawdy, jakowa� wybuja�a i awanturnicza odwaga, metafizyczna ambicya zgubionej czaty, co woli ostatecznie bodaj gar�� pewnik�w od ca�ego wozu pi�knych mo�liwo�ci; snad� bywaj� nawet puryta�scy fanatycy sumienia, co wol�- kona� na pewnem NIC, ni� na niepewnem CO�. Ali�ci jest to nihilizm i oznaka zrozpaczonej, �miertelnie znu�onej duszy, mimo ca�ej pozornej dzielno�ci gest�w takiej cnoty. U krzepszych wszak�e, �ywotniejszych, ��dnych jeszcze �ycia my�licieli jest snad� inaczej: o�wiadczaj�c si� przeciwko pozorowi i s��w perspektywicznie z dum� ju� wymawiaj�c; wiarogodno�� w�asnego swego cia�a ceni�c niewygody od wiarogodnosd chwili, co powiada ziemia na morzu stoi, z pozornym humorem wyzbywaj�c si� przeto najpewniejszej w�asno�ci (gdy� co pewniejszem od w�asnego zdaje si� dzi� cia�a?) - kto wie, czy w istocie rzeczy nie chc� oni odzyska� czego�, co jeszcze pewniej posiadano ongi, jakowej� cz�stki starodawnej w�o�ci minionej wiary, mo�e nie�miertelnej duszy, mo�e dawnego Boga, s�owem, idej, z kt�remi �y�o si� lepiej, mianowicie krzepcej i weselej, ni�li z nowoczesnemi ideami? Tkwi w tem nieufno�� do tych nowoczesnych idej, jest to niewiara w to wszystko, co budowano wczoraj i dzisiaj; jest w tem snad� domieszka lekkiego przesytu i szyderstwa, co ju� nie mo�e znie�� d�u�ej tego bric-a-brac'u poj�� najprzer�niejszego pochodzenia, jakim jest obnoszony dzisiaj po targach tak zwany pozytywizm, odraza wybredniejszego smaku do jarmarcznej pstrocizny i lichoty wszystkich tych pseudofilozof�w rzeczywisto�ci, u kt�rych niema nic nowego i szczerego okrom tej pstrocizny. Pod tym wzgl�dem, jak mi si� zdaje, trzeba przyzna� s�uszno�� tym dzisiejszym sceptycznym przeciwnikom rzeczywisto�ci i mikroskopikom poznania: instynkt, co z nowoczesnej wygania ich rzeczywisto�ci, jest nieodparty, - co nam do ich wstecznych manowc�w! Istotnem w nich nie jest to, i� d��� wstecz; lecz �e - d��� precz. Nieco wi�cej si�y, lotno�ci, odwagi, artyzmu: a d��yliby w dal - nie wstecz!
Zdaje mi si�, i� wsz�dzie czyni si� dzi� starania, by odwr�ci� uwag� od w�a�ciwego wp�ywu, jaki Kant na niemieck� wywar� filozofi�, za� zw�aszcza co do warto�ci, jak� sobie samemu przyzna�, zr�cznie si� prze�lizn��. Najpierw i przedewszystkiem Kant by� dumny ze swej tablicy kategoryj, z tablic� t� w r�ku powiada�: oto najwa�niejsze, co kiedykolwiek gwoli metafizyce przedsi�wzi�� by�o mo�na-. Zrozumiejmy� to "by�o mo�na"! by� dumny z tego, i� odkry� w cz�owieku now� zdolno��, zdolno�� do syntetycznych s�d�w a priori. Przypu��my, i� poi� tym wzgl�dem oszukiwa� siebie samego: atoli rozw�j oraz szybki rozkwit niemieckiej filozofii zale�y od tej dumy i od wsp�zawodnictwa wszystkich m�odszych. by, o ile mo�no�ci, odkry� jeszcze co� dumniejszego -w ka�dym za� razie now� zdolno��! - Opami�tajmy si� wszak�e: czas ju�. Jak s� mo�liwe syntetyczne s�dy a priori ? pyta� si� Kant,- i co odrzek� w�a�ciwie? Moc� jakiej� mocy: niestety wszak�e, nic trzema s�owami, lecz tak obszernie, czcigodnie i z takim nak�adem g��boko�ci oraz ba�amutno�ci niemieckiej, i� niedos�yszano weso�ej niaiserie allemande, w tej odpowiedzi ukrytej. Zachwycano si� nawet now� t� zdolno�ci�, a rado�� dosi�gn�a szczytu, gdv Kant ponadto jeszcze zdolno�� moraln� odkry� w cz�owieku: - gdy� Niemcy byli pod�wczas jeszcze moralni i zgola nie ho�dowali jeszcze polityce realnej -. Nasta� miodowy miesi�c filozofii niemieckiej; wszyscy m�odzi teologowie instytutu tybinskiego wyruszyli wnet w pole, wszyscy szukali mocy. I czeg� nie znaleziono - w owym niewinnym, bogatym, m�odocianym jeszcze niemieckiego ducha okresie, rozdmuchiwanym i rozspiewywanym przez z�o�liw� czarodziejk� romantyk�, kiedy to znale�� od wynale��. odr�nia� nie umiano jeszcze! Przedewszystkiem zdolno�� nadzmys�ow�: Schelling ochrzci� j� pogl�dem intelektualnym i uprzedzi� w ten spos�b najserdczniejsze ch�tki swych w istocie rzeczy sk�onnych do pobo�no�ci Niemc�w. Ca�emu, temu swawolnemu i marzycielskiemu ruchowi, kt�ry by� m�odo�ci�, acz tak �mia�o w szare i zgrzybia�e przebiera� si� poj�cia, nie mo�na wi�kszej wyrz�dzi� krzywdy, ni�li bior�c go powa�nie lub z moralnem nawet s�dz�c oburzeniem; do��, przyszed� wiek dojrzalszy-sen pierzchn��. Pocz�to z czasem trze� sobie czo�o: trze si� je dzi� jeszcze. Marzy�o si�: najpierw i przedewszystkiem - staremu Kantowi. Moc� jakiej� mocy rzek� on, lub co najmniej mia� na my�li. Ale jest�e to odpowiedzi�? Wyja�nieniem? Nie jest-�e to racyj jeno powt�rzeniem pytania? W jaki� to spos�b usypia opium? Moc� jakiej� mocy, mianowicie virtutis dormitivae - odpowiada u Moliere'a �w lekarz,
quia es in eo virtus dormitiva,
cuius est natura sensus assoupire,
Ale tego rodzaju odpowiedzi przystoj� w komodyi, i czas wreszcie, by kaniowskie pytanie jak s� mo�liwe syntetyczne s�dy a priori? innem zast�pi� pytaniem dlaczego wiara w takie s�dy jest potrzebna? - by poj�� mianowicie, i�, celem utrzymania istot naszego rodzaju, w prawdziwo�� takich s�d�w wierzy� si� musi; co, naturalnie, jeszczc nie wyklucza, i� mog�yby fa�szywymi by� s�dami! Czyli, m�wi�c wyra�niej, gruntownie i po prostu: syntetyczne s�dy a priori bynajmniej nie musz� by� mo�liwymi: nie mamy do nich prawa, w naszych ustach s� to wy��cznie fa�szywe s�dy. Jeno wiara w ich prawdziwo�� ju�ci� jest potrzebna, jal wiara przedniego t�a i oczywisto�� nieod��czna od perspektywicznej optyki �yciowej. - Naostatek, by wspomnie� jeszcze o olbrzymim wp�ywie, jaki filozofia niemiecka - czytelnik, mam nadziej�, rozumie jej prawa do g�sich �apek? - w ca�ej wywar�a Europie, w�tpi� nie nale�y, i� przyczyni�a si� do niego jakowa� virtus dormitiva: zachwycano si� w ko�ach szlachetnych pr�niak�w, cnotliwc�w, mistyk�w, artyst�w, w trzech czwartych chrze�cian oraz politycznych obskurant�w wszystkich narodowo�ci, i�, dzi�ki filozofii niemieckiej, znalaz�o si� antidotum przeciwko przepot�nemu jeszcze sensualizmowi, co z ubieg�ego stulecia przelewa� si� w dzisiejsze, s�owem - sensus assoupire...
Co do atomistyki materyalistycznej: to nale�y ona do najgruntowniej obalonych rzeczy, jakie istniej� i snad� niema ju� dzisiaj w Europie po�r�d uczonych takiego nieuka, kt�ry, poza wygodnym u�ytkiem podr�cznym i osobistym (jako skr�cenie w wypowiadaniu si� mianowicie), przypisywa�by jej jeszcze rzetelne znaczenie - dzi�ki w pierwszym rz�dzie owemu Polakowi Boscovich'owi, co wraz z Polakiem Kopernikiem, najwi�kszym by� dotychczas i najbardziej zwyci�skim oczywisto�ci przeciwnikiem. Za namow� Kopernika uwierzyli�my bowiem wbrew wszystkim zmys�om, i� ziemia nie stoi na miejscu, nauka Bosco-vich'a za� dokaza�a, �e wyrzekli�my si� wiary w ostatek sta�o�ci ziemi, wiary w pierwiastek, w matery�, w atom cz�steczkowy i drobinowy: byt to najwi�kszy nad zmys�ami tryumf, jaki dotychczas odniesiono na ziemi. - Musimy atoli p�j�� jeszcze dalej i wypowiedzie� wojn�, nieub�agan� wojn� na no�e, tak�e potrzebie atomistycznej, co, jak owa s�ynniejsza potrzeba metafizyczna, szkodliwy �ywot po�miertny wiedzie wci�� jeszcze w dziedzinach, w kt�rych nikt jej nie przeczuwa: - musimy naj pierw obali� tak�e ow� inn� i fatalniejsz� atomistyk�, kt�rej najd�u�ej i najlepiej uczy�o chrze�cianstwo, atomistyk� duszy. Tem s�owem niechaj mi b�dzie wolno okre�li� ow� wiar�, co uwa�a dusz� za co� niezniszczalnego, wiekuistego, niepodzielnego, jako monad�, jako atomon: wiar� t� trzeba z nauki wy�wieci�. M�wi�c mi�dzy nami, nie jest to bynajmniej rzecz� konieczn� wyzbywa� si� przytem duszy samej, i jednej z najstarszych, najczcigodniejszych wyrzeka� si� hypotez: jak to, dla ich niezr�czno�ci, bywa z przyrodnikami, kt�rzy zaraz trac� dusz�-, skoro jej tylko tkn� si�. Ale droga do nowych uj�� i wysubtelnie� hypotezy o duszy stoi otworem; za� poj�cia, jak dusza �miertelna i dusza jako wielo�� subjektu i dusza jako ustr�j spo�eczny pop�d�w i afekt�w mog�yby uzyska� odt�d w nauce prawo obywatelstwa. Nowy psycholog, k�ad�c kres przes�dowi, z podzwrotnikow� niemal bujno�ci� krzewi�cemu si� dotychczas doko�a wyobra�enia o duszy, wygania wprawdzie siebie samego ni to w nowe pustkowie i now� nieufno�� - by� mo�e, i� dawniejszym psychologom by�o wygodniej i weselej - : atoli czuje on ostatecznie, i� dlatego w�a�nie skazany jest wynajdywa� - i, kto wie? mo�e znale��.
Fizyologowie niechaj bacz�, by pop�du samo zachowawczego nie uznawali za pop�d kardynalny istoty organicznej. Tw�r �yj�cy pragnie przedewszystkiem si�om swym da� upust - �ycie samo jest wol� mocy -: samozachowawczo�� za� jest li jednem z po�rednich i najcz�stszych jej nast�pstw. - S�owem, tu jak wsz�dzie, baczno�� przed zbytecznemi zasadami teologicznemi! - a do nich nale�y pop�d samozachowawczy (zawdzi�czamy go niekonsekwenyi Spinozy -). Tak bowiem nakazuje metoda, kt�ra z za�o�enia musi by� oszcz�dno�ci� zasad.
�wita snad� obecnie w pi�ciu, sze�ciu g�owach, i� fizyka jest tak�e jeno wyk�adem i uk�adem �wiata (wedle nas! za pozwoleniem), a n i e �wiata obja�nieniem: atoli, dop�ki opiera si� na wierze w zmys�y, uchodzi za co� wi�cej i d�ugo jeszcze za co� wi�cej, mianowicie za obja�nienie, uchodzi� musi. Ma po swej stronie oczy i palce, ma po swej stronie oczywisto�� i namacalno��: to epok� o zasadniczo gminnym smaku czaruje, zjednywa, przekonywa, - to� pod��a ona instynktownie za kanonem prawdy wiekui�cie popularnego sensualizmu. Co jest jasne, co obja�nione? To najpierw, co da si� ujrze� i namaca� - ka�dy problemat a� pot�d bada� nale�y. Naodwr�t: ze sprzeciwiania si� u�omno�ci zmys��w wynika� w�a�nie czar plato�skiego sposobu my�lenia, kt�ry by� dostojnym my�lenia sposobem, - do tego mo�e �r�d ludzi, co silniejsze nawet i bardziej wymagaj�ce posiadali zmys�y, ni�li je maj� ludzie wsp�cze�ni, ale umieli wy�szego doznawa� tryumfu w zachowaniu w�adzy nad zmys�ami tymi: i to przy pomocy bladej, zimnej, szarej sieci poj��, zarzucanej na pstre rojowisko umys��w na t�uszcz� -zmyst�w - jak mawia� Plato. To przezwyci�anie �wiata oraz wyk�ad �wiata wed�ug maniery Platona innym byty rodzajem u�ycia od tego, jakim nas racz� dzisiejsi fizycy tudzie� z po�r�d wyrobnik�w fizyologicznych darwini�ci i antiteleologowie ze sw� zasad� mo�liwie najmniejszej si�y i mo�liwie najwi�kszej g�upoty. Gdzie cz�owiek niczego ju� dojrze� ni dotkn�� nie mo�e, tam niema te� ju� czego szuka� - inny to, co prawda, od plato�skiego imperatyw, ali�ci snad� w�a�nie odpowiedni dla prostaczego pracowitego pokolenia maszynist�w i budowniczych most�w przysz�o�ci, co wy��cznie grubej dokona� maj� roboty.
By fizyologi� z czystem uprawia� sumieniem, trzeba trzyma� si� zasady, i� narz�dy zmys�owe nie s� zjawiskami w sensie filizofii idealistycznej: to� jako takie nie mog�yby by� przyczynami! Sensualizm zatem jako hypoteza regulatywna co najmniej, by nie rzec, jako zasada heurystyczna. - Jakto? a inni m�wi� nawet, jakoby �wiat zewn�trzny by� dzie�em naszych narz�d�w? Ale� w takim razie cia�o nasze, jako cz�stka tego� zewn�trznego �wiata, by�oby dzie�em naszych narz�d�w! Ale� w takim razie nawet narz�dy nasze by�yby - dzie�em naszych narz�d�w! Jest to, jak mi si� zdaje, gruntowna reductio ad absurdum: o ile przyjmiemy, �e poj�cie causa sui jest czem� gruntownie niedorzecznem. Zatem �wiat zewn�trzny nie jest dzie�em naszych narz�d�w -?
Zdarzaj� si� wci�� jeszcze naiwni samospostrzegacze, kt�rzy wierz� w istnienie bezpo�rednich pewnik�w, naprzyk�ad ja my�l�, lub, co by�o przes�dem Schopenhauera, ja chc�: jak gdyby poznanie ogarnia�o w tym razie sw�j przedmiot czysto i wy��cznie jako rzecz sam� w sobie i jak gdyby nie zachodzi�o fa�szerstwo ze strony subjektu, ni ze strony objektu. Nie przestan� atoli powtarza� po stokro�, i� bezpo�redni pewnik zawiera w sobie tak samo contradictio in adjecto, jak absolutne poznanie i rzecz sama w sobie: nale�a�oby wy�ama� si� wko�cu z pod zakl�cia s��w! Niechaj lud mniema, i� poznanie jest rozpoznaniem do ko�ca, filozof musi rzec sobie: rozk�adaj�c proces, wyra�ony w zdaniu ja my�l�, otrzymuj� szereg zuchwa�ych twierdze�, kt�rych uzasadnienie jest trudne, mo�e niemo�liwe, -naprzyklad, �e to ja jestem, kt�ry my�l�, �e wog�le musi co� istnie�, co my�li, i� my�lenie jest dzia�alno�ci� i skutkiem jakiej� istoty, pomy�lanej jako przyczyna, i� ja istnieje, wko�cu, i� jest to ju� rzecz� pewn�, co my�leniem zwa� nale�y, - �e wiem, czem jest my�lenie. Gdy� nie rozwa�ywszy sobie tego pierwej, czem�e mam sprawdzi�, i� to, co w�a�nie si� dzieje, nie jest raczej chceniem lub czuciem? Do��, owo ja my�l� wychodzi z za�o�enia, i� chwilowy stan m�j z innymi por�wnywam stanami, kt�re pozna�em u siebie, by ustali� w ten spos�b, czem on jest: z powodu tej zale�no�ci od ubocznego wiedzenia nie jest on b�d� co b�d� dla mnie pewnikiem bezpo�rednim. - Zamiast owego bezpo�redniego pewnika, w kt�ry lud w danym razie niechaj sobie wierzy, otrzymuje w ten spos�b filozof szereg pyta� metafizycznych, najistotniejszych pyta� sumienia intelektualnego, kt�re brzmi�: Sk�d bior� poj�cie my�lenia? Dlaczego wierz� w przyczyn� i skutek? Co daje mi prawo m�wi� o ja�ni i to o ja�ni jako przyczynie, a wreszcie jeszcze o ja�ni, jako o przyczynie my�li? Kto, powo�uj�c si� na jakow�� intuicy� poznania, czuje si� na si�ach niezw�ocznie na te pytania odpowiedzie�, jak to czyni cz�owiek kt�ry powiada: my�l� i wiem, �e to przynajmniej jest prawdziwe, pewne, rzeczywiste - ten spotka si� dzi� u filozofa z u�miechem i dwoma znakami zapytania. M�j panie, da mu snad� filozof do poznania, jest to nie prawdopodobne, by� si� nie myli�: jednak�e dlaczego ma to by� prawd�?
Co do przes�du logik�w: to niestrudzenie b�d� wci�� podkre�la� maluczki drobny fakcik, kt�rego ci przes�dni stwierdza� nie lubi�, - mianowicie, i� my�l przychodzi, gdy ona chce, nie gdy ja chc�; jest to zatem fa�szerstwem istotnego stanu rzeczy, gdy si� powiada; podmiot ja jest warunkiem orzeczenia my�l�. My�li si�: lecz �e to si� jest w�a�nie owem dawnem s�ynnem ja, jest to, �agodnie m�wi�c, jeno przypuszczeniem, twierdzeniem, �adn� za� miar� bezpo�rednim pewnikiem. Wko�cu nawet tem my�li si� powiedziano za wiele: ju� owo si� zawiera wyja�nienie procesu i do samego procesu nie nale�y. Wnioskuje si� w tym wypadku na gramatyczn� mod�� my�lenie jest czynno�ci�, do ka�dej czynno�ci potrzebny jest kto�, kto czyni, a wi�c -. Mniej wi�cej wedle tego samego schematu szuka�a dawniejsza atomistyka do sily, kt�ra dzia�a, jeszcze owej drobiny materyi, w kt�rej ta si�a tkwi, z kt�rej dzia�a, atomu; �ci�lejsze umys�y nauczy�y si� obywa� wko�cu bez tej resztki ziemi, snad� wi�c logicy przyzwyczaj� si� te� z czasem obywa� bez tego malutkiego si� (w kt�re rozwia�a si� dawna rzetelna ja��).
Nie najpo�ledniejszym zaiste, urokiem jakiej� teoryi jest to, i� daje si� ona obali�: tem w�a�nie subtelniejsze m�zgi poci�ga ona ku sobie. Zda si�, i� stokrotnie obalona teorya wolnej woli temu jeno urokowi swe trwanie jeszcze zawdzi�cza: - wci�� jawi si� kto�, co czuje si� na si�ach j� obali�.
Filozofowie zwykli m�wi� o woli ni to o naj lepiej znanej rzeczy pod s�o�cem; to� Schopenhauer pozwala� si� dorozumiewa�, i� jedynie wola jest nam w�a�ciwie znana, ca�kowicie znana, bez uszczerbku i dodatku znana. Lecz wci�� mi co� si� zdaje, i� Schopenhauer i w tym tak�e wypadku uczyni� jeno to, co zazwyczaj czyni� filozofowie: �e przej�� i rozd�� przes�d ludowy. Wola zda mi si� przedewszystkiem czem� bardziej z�o�onem, czem�, co tylko jako s�owo jest jedno�ci�, - i w�a�nie w tem jednem s�owie tkwi przes�d ludowy, co zapanowa� nad niedostateczn� po wszystkie czasy przezorno�ci� filozof�w. B�d�my� przeto wreszcie przezorniejsi, b�d�my niefilozoficzni,-powiedzmy: w ka�dem chceniu jest po pierwsze wi�cej poczu�, mianowicie poczucie stanu: od tego precz, poczucie stanu: ku temu d��, poczucie samego� precz i d��, nast�pnie jeszcze towarzysz�ce poczucie mi�niowe, kt�re wraz z naszem chceniem gr� sw� poczyna w takich nawet razach, gdy r�k i n�g w ruch nie wprawiamy. Jak zatem czucie, i to wielorakie czucie, uzna� nale�y za ingredyency� woli, tak te�, po wt�re, w��czy� w ni� trzeba jeszcze my�lenie: w ka�dym akcie woli istnieje my�l rz�dz�ca; - i niechaj nikt nie mniema, jakoby, oddzieliwszy my�l t� od chcenia, jako pozosta�o�� otrzymywa�o si� jeszcze woli! Po trzecie, wola jest nie tylko kompleksem czucia i my�lenia, lecz przedewszystkiem afektem jeszcze: mianowicie owym afektem rozkazu. To, co zowie si�, wolno�ci� woli-, jest w istocie swej afektem wy�szo�ci w stosunku do tego, kt�ry musi by� pos�usznym: jam wolny, on musi s�ucha� - �wiadomo�� ta w ka�dej kryje si� woli, jakote� owo napi�cie uwagi, �w prosty wzrok, co widzi wy��cznie jedno, owa bezwzgl�dna warto�ci ocena teraz tego potrzeba, nie za� czego� innego, owa wewn�trzna pewno��, i� zostanie si� us�uchanym, wreszcie to wszystko, co do stanu rozkazodawcy jeszcze nale�y. Cz�owiek, kr�ry chce, - rozkazuje w sobie czemu�, co mu jest pos�uszne, lub o czem mniema, i� mu jest postuszne. Zwa�my teraz jednak�e, co w woli, - w tej tak r�norodnej rzeczy, dla kt�rej lud ma jedno ty�ko s�owo, - jest najdziwniejsze: poniewa� w danym wypadku rozkazy wydajemy i razem jeste�my im pos�uszni, b�d�c za� im pos�uszni, znamy uczucia przymusu, naporu, ucisku, odporu i ruchu, niezw�ocznie poczynaj�ce si� zazwyczaj po akcie woli; poniewa�, przy pomocy syntetycznego poj�cia ja�ni, nawykli�my z drugiej strony na dwoisto�� t� nie zwa�a�, co do niej si� �udzi�; przeto do chcenia uwi�za� si� jeszcze ca�y �a�cuch biednych wniosk�w, oraz z nich wynikaj�cych fa�szywych ocen samej�e woli - skutkiem czego chc�cy w dobrej mniema wierze, jakoby chcenie wystarczalo do czynu. A �e w przewa�nej ilo�ci wypadk�w chcemy tylko wtedy, gdy mo�na mie� nadziej�, i� skutek rozkazu, a wi�c pos�usze�stwo, a wi�c akcya nast�pi, przeto poz�r przedzierzgn�� si� w uczucie, jakoby w tym wypadku istnia�a konieczno�� skutku; s�owem, chc�cy do pewnego stopnia ma prze�wiadczenie, i� wola i akcya s� jedncm niejako, - zalicza powodzenie, wykonanie chcenia do samej�e woli i doznaje przytem przyrostu owego poczucia mocy, kt�re idzie w parze z wszelkiem powodzeniem. Wolno�� woli - oto s�owo na okre�lenie owego r�norodnego stanu rozkoszy cz�owieka chc�cego, co rozkazuje i z wykonawc� w jedno zespala si� zarazem, - co uczestniczy jako taki w tryumfie nad przeszkodami, w duszy za� mniema, i� to li wola jego pokonywa w�a�ciwie przeszkody. Chc�cy kojarzy tym sposobem uczucia rozkoszy, doznawane przez zwyci�skie narz�dzia wykonawcze, przez s�u�ebne wole ni�sze lub dusze ni�sze- to� nasz organizm jest jeno ustrojem spo�ecznym wielu dusz - z uczuciem rozkoszy, odczuwanem przeze� w roli rozkazodawcy. L'effect c'est moi: dzieje si� tu podobnie, jak w ka�dym dobrze skonstruowanym i szcz�liwym ustroju gminnym, i� klasa rz�dz�ca identyfikuje si� z powodzeniami gminy. Przy wszelkiem chceniu chodzi b�d� co b�d� o rozkazywanie i pos�uch, na podstawie, jak powiedziano, ustroju spo�ecznego wielu dusz; dlatego filozof mo�e sobie ro�ci� prawo, by chcenie samo w sobie wolno mu by�o rozpatrywa� ze stanowiska mora�u: mora�u poj�tego mianowicie jako nauka o stosunkach w�adczych, od kt�rych zale�y powstanie zjawiska zwanego �yciem.
I� poszczeg�lne poj�cia filozoficzne nie s� czem� dowolnem, czem�, co samo dla siebie ro�nie, lecz �e wzrastaj� we wzajemnej zale�no�ci i pokrewie�stwie; i� lubo jawi� si� na poz�r tak nagle i kapry�nie w historyi my�lenia, to jednak, jak wszystkie okazy fauny jakiej� cz�ci ziemi, do jednego nale�� systemu: przejawia si� to ostatecznie i w tem jeszcze, jak pewnie wype�niaj� wci�� najrozmaitsi filozofowie jakowy� zasadniczy schemat mo�liwych filozofij. Niewidzialne jakie� zakl�cie wci�� ka�e im bie�e� na nowo po tej samej linii kolistej, cho�by czuli si� nie wiedzie� jak niezale�nymi od siebie w swej woli krytycznej lub systematycznej: co� w nich samych prowadzi ich, co� jednego za drugim w okre�lonym �eni� porz�dku, a jest niem w�a�nie owa wrodzona systematyka i pokrewie�stwo poj��. My�lenie ich jest w rzeczywisto�ci o wiele mniej odkrywaniem, ni�li zapoznawaniem si� na nowo, przypominaniem, nawrotem i powrotem do jakiego� dalekiego praodwiecznego zbornego bytowania duszy, z kt�rego wyros�y ongi owe poj�cia - filozofowanie jest zatem do pewnego stopnia rodzajem atawizmu najwy�szego rz�du. Dziwne podobie�stwo rodzinne wszelkiego filozofowania indyjskiego, greckiego, niemieckiego do�� prosto si� tl�maczy. Tam w�a�nie, gdzie istnieje powinowactwo j�zykowe, wprost unikn�� niepodobna. by dzi�ki wsp�lnej filozofii gramatyki - mniemam, dzi�ki nie�wiadomemu w�adaniu i kierownictwu jednakich funkcyj gramatycznych - nie by�o wszystko przygotowane z g�ry do jednakowego rozwoju oraz nast�pstwa system�w filozoficznych: tak samo, jak do jakowych� innych mo�liwo�ci wyt��maczenia �wiata droga zda si� gdyby zamkni�ta. Filozofowie z dziedziny j�zykowej uralsko-altajskiej (gdzie poj�cie subjektu najgorzej jest rozwini�te) nader prawdopodobnie patrz� na �wiat inaczej i na innych znajduj� si� torach ni�li indogermani lub muzu�mani: wp�yw okre�lonych funkcyj gramatycznych jest w ostatnim rz�dzie wp�ywem fizyologicznego os�du warto�ci tudzie� warunk�w rasowych. - Tyle na odparcie powierzchowno�ci Locke'a w sprawie pochodzenia idej.
Causa sui jest najdoskonalsz� samo-sprzeczno�ci�, jak� wymy�lono dotychczas, rodzajem logicznego gwa�tu i zwyrodnienia: atoli wybuja�a duma cz�owieka g��boko i straszliwie w t� w�a�nie niedorzeczno�� zdo�a�a si� zawik�a�. Pragnienie wolno�ci woli w owem superlatywnem znaczeniu metafizycznem, co wci�� jeszcze, niestety, w nawp� u�wiadomionych panuje g�owach, pragnienie, by ca�kowit� i ostateczn� za swe uczynki odpowiedzialno�� wzi�� na siebie i uwolni� od niej b�stwo, �wiat, swych przodk�w, przypadek i spo�ecze�stwo, nie jest bowiem niczem po�ledniejszem, ni� by by� w�a�nie ow� causa sui i, z wi�cej ni�li munchhausen'owsk� �mia�o�ci�, wyci�gn�� siebie samego za w�osy z bagna nico�ci na wybrze�e bytu. Je�eli komu� przenikn�� si� uda prostacz� naiwno�� owego s�ynnego poj�cia wolnej woli i z niego si� otrz��nie, to go poprosz�, by swe o�wiece�ie posun�� jeszcze o krok dalej i otrz�sn�� si� tak�e z odwr�cenia owej niedorzeczno�ci wolnej woli: mam na my�li niewoln� wol�, kt�ra przedstawia si� jako nadu�ycie przyczyny i skutku. Nie nale�y urzeczowia� wadliwie przyczyny i skutku, jak to czyni� przyrodnicy (oraz ci, co na ich podobie�stwo my�lenie po przyrodniczemu dzi� uprawiaj�-) zgodnie z rozpanoszonem g�uptactwem mechanistycznem. kt�re ka�e przyczyn� naciska� i popycha� a� do skutku; przyczyn� i skutkiem nale�y si� pos�ugiwa� tylko jako czystemi poj�ciami, to znaczy jako konwencyonalnemi fikcyami, celem okre�lenia, porozumiewania si�, nie za� obja�nienia. W samem sobie niema w�z��w przyczynowych, niema konieczno�ci, niema niewoli psychologicznej, tam skutek nie nast�puje po przyczynie, tam �adne prawo nie w�ada. To my sami wymy�lili�my przyczyny, kolejno��, mimobie�no��, wzgl�dno��, przymus, liczb�, prawo, wolno��, pow�d, cel; kiedy za� ten �wiat znak�w jako samo w sobie rzeczom przypisujemy, w rzeczy mieszamy, poczynamy sobie jeszcze raz tak samo, jak poczynali�my zawsze, mianowicie mitologicznie. Niewolna wola jest mitologi� w �yciu rzeczywistem ch�dzi tylko o silni� i s�ab� wol�. - Jest to niemal zawsze oznak�, na czem mianowicie jemu samemu zbywa, gdy my�liciel we wszelkiej ��czno�ci przyczynowej i konieczno�ci psychologicznej wyczuwa zaraz ni to przymus, potrzeb�, konieczno�� ulegania, ucisk, niewole; rzecz to zdradziecka czu� w ten wla�nie spos�b, - zdradza si� czlowiek. I wog�le, o ile spostrze�enia mnie nie myl�, "niewola woli jako problemat z dw�ch wr�cz przeciwleg�ych stron rozwa�ania bywa, lecz zawsze w nader osobisty spos�b: jedni nie chc� wyrzec si� za �adn� cen� swej odpowiedzialno�ci, wiary w siebie, praw osobistych do swej zas�ugi (do tej zaliczaj� si� rasy pr�ne -); inni naodwr�t, �adnej odpowiedzialno�ci, �adnej winy na siebie bra� nie chc� i, z g��bi jakiej� wn�trznej samo pogardy, radziby zepchn�� siebie samych gdziekolwiek. Ci ostatni, o ile pisz� ksi��ki, zwykli ujmowa� si� dzi� za zbrodniarzami; jakowe� socyalistyczne wsp�czucie najulubie�szem jest ich przebraniem. Istotnie, zdumiewaj�co upi�ksza si� fatalizm ludzi s�abej woli, skoro umie zaleca� siebie jako La religion dc la souffrance humaine: to jego dobry smak.
Jako staremu filologowi wybaczy� mi prosz�, i� nie mog� powstrzyma� si�, od z�o�liwego wytykania palcem nieudolnych sztuczek interpretacyjnycti: jednak�e owa prawidlowo�� przyrody, o kt�rej wy fizycy, z tak� dum� m�wicie, jak gdyby - istnieje jeno dzi�ki waszemu wyk�adaniu i lichej filologii,- bynajmniej za� nie jest istotnym stanem rzeczy, nie jest tekstem, raczej jeno naiwnie humanitarnem nagi�ciem i wypaczeniem sensu, kt�remi demokratycznym instynktom nowoczesnej duszy czynicie zado�� ! Wsz�dzie r�wno�� przed prawem - pod tym wzgl�dem z przyrod� nie dzieje si� inaczej ni odnas lepiej : sprytna my�l uboczna, w kt�rej tai si� ponadto jeszcze gminna wrogo�� wzgl�dem wszystkiego uprzywilejowanego i z siebie �wietno�� sw� czerpi�cego, tudzie� wt�ry i subtelniejszy ateizm. Ni dieu, ni maitre - oto, czego i wy chcecie: i dlatego wiwat prawo przyrody ! - nieprawda� ? Atoli, jak powiedziano, jest to interpretacya nie tekst; i m�g�by przyj�� kto�, co maj�c wr�cz odmienne pogl�dy oraz sztuk� interpretacyi, umia�by z tej�e samej przyrody i ze wzgl�du na te� same zjawiska wyczyta� w�a�nie tyra�sko bezwzgl�dn� i nieub�agan� przewag� uroszcze� mocy - jaki� interpretator, kt�ry bezwyj�tkowo�� i bezwarunkowo�� wszelkiej woli mocy przedstawi�by wam w ten spos�b, i� ka�de niemal s�owo, nawet s�owo tyrania, wyda�oby si� - jako zbyt ludzkie - ostatecznie niepotrzebnem lub os�abiaj�c� jeno i �agodz�c� metafor�; a zako�czy�by jednak�e tem, i� utrzymywa�by o tym �wiecie to samo, co wy utrzymujecie, mianowicie, �e przebieg jego jest 'konieczny i obliczalny, ale nie dlatego, poniewa� rz�dz� nim prawa, lecz �e praw absolutnie niema, a ka�da moc ostatni� sw� konsekwency� w ka�dem wysnuwa okamgnieniu. Dajmy na to, i� jest to tak�e tylko interpretacya - to� nie zaniedbaliby�cie uczyni� tego zarzutu ? - no, to tem lepiej.
Cala psychologia dotychczasowa uwi�zia na moralnych przes�dach i obawach: nie odwa�y�a si� si�gn�� w g��b. Poj�� j� jako morfologi� oraz nauk� o rozwoju woli mocy, jak ja pojmuj�, - nikomu jeszcze na my�l nawet nie przysz�o: o ile mianowicie si� godzi to, co dotychczas napisano, uwa�a� za objaw tego, co dotychczas przemilczano. Pot�ga przes�d�w moralnych wtargn�a g��boko w �wiat najbardziej uduchowiony, pozornie najch�odniejszy i wszelkich za�o�e� pr�en - a wtargn�a, jak rozumie si� samo przez si�, szkodz�c, wstrzymuj�c, ol�niewaj�c, pacz�c. Fizyo - psychologia w�a�ciwa walczy� musi z nie�wiadomymi oporami w sercu badacza, ma serce przeciwko sobie: nauka o wzajemnem uwarunkowaniu dobrych i zlych pop�d�w, jako subtelniejsza immoralno��, sprawia ju� przykro�� i odraz� krzepkiemu jeszcze i odwa�nemu sumieniu, - za� wi�cej jeszcze nauka, i� wszystkie dobre pop�dy ze z�ych wywie�� si� daj�. Przypu��my atoli, i� kto� uzna nawet afekty nienawi�ci, zazdro�ci, sk�pstwa, ��dzy w�adania za afekty, warunkuj�ce �ycie, jako co�, co w zbiorowem w�odarstwie �ycia zasadniczo i istotnie znajdowa� si� musi, a wi�c musi by� jeszcze wzmo�one, je�eli �ycie ma by� jeszcze wzmo�one, - ten na taki kierunek swych s�d�w ni to na morsk� b�dzie cierpia� chorob�. A jednak i ta hypoteza w przybli�eniu nawet nie jest najprzykrzejsza i najniezwyklejsza w tej przeolbrzymiej, nieomal nowej jeszcze, niebezpiecznych pogl�d�w dziedzinie : - i, w rzeczy samej, mo�naby przytoczy� setki powod�w, by ka�dy, kto - mo�e, omija� j� z daleka. Z drugiej za� strony : czyj okr�t zanios�y ju� tam fale, hej ! dalej�e ! teraz mocno zacisn�� z�by ! rozewrze� oczy ! krzepko uj�� ster w d�onie ! - wa��c �eglug� w te strony, naje�d�amy wprost na mora�, przyczem zgniatamy i mia�d�ymy snad� w�asnej moralno�ci szcz�tek, ale c� po nas! Nigdy jeszcze g��bszy �wiat pogl�d�w nie otwiera� si� przed zuchwa�ymi podr�nikami i awanturnikami: a psychologowi, kt�ry w ten spos�b ofiar� czynie - nie jest to bynajmniej sacrificio del intelleto, wr�cz przeciwnie! - w zamian co najmniej domaga� si� wolno, by psychologia zosta�a zn�w uznana za kr�low� nauk, na us�ugi kt�rej i do kt�rej przygotowaniem wszystkie inne s� nauki. Gdy� psychologia zn�w jest odt�d drog� do problemat�w zasadniczych.
WOLNY DUCH
O sancta simplicitas! W jakiem �e dziwnem uproszczeniu i fa�szerstwie �yje cz�owiek ! Nie mo�na do�� si� nadziwi� temu, gdy na cud ten patrze� nauczy�o si� wreszcie l Jak�e jasnem i wolnem i �atwem i prostem uczynili�my doko�a nas wszystko! jak potrafili�my zmys�om naszym pu�ci� wodze co do wszystkiego powierzchownego, my�lenie nasze bosk� wyposa�y� ��dz� swawolnych skok�w i pomy�ek ! - jak od samego pocz�tku umieli�my zachowa� sobie sw� nie�wiadomo��, by wprost niepoj�t� swobod�, nierozwag�, nieprzezorno�ci�, wielkoduszno�ci�, weselem rozkoszowa� si� �ycia, by rozkoszowa� si� �yciem! I dopiero na tych ju� utwierdzonych i granitowych nie�wiadomo�ci w�g�ach wolno by�o dotychczasowej budowa� si� wiedzy, wolno by�o woli wiedzy na podstawie o wiele pot�niejszej d�wiga� si� woli, woli niewiedzy, niepewno�ci, nieprawdziwo�ci! Nie jako przeciwie�stwo tej�e, lecz - jako jej wysubtelnienie! Ju�ci� j�zyk tu, jak gdzieindzicj, poza sw� nieudolno�� wyni�� snad� nie mo�e i dalej m�wi� b�dzie o przeciwie�stwach, gdzie istniej� jeno stopnie oraz rozliczne stopniowania subtelno�ci, ju�ci� zakorzeniona tartufferya mora�u, co sta�a si� obecnie nieod��czn� nasz� krwi� i cia�em, nawet nam wiedz�cym wypacza snad� w u�ciech s�owa: tu i �wdzie my to pojmujem i �miejemy si�, �e w�a�nie najlepsza jeszcze wiedza chce nas najsnadniej uwi�zi� w tym uproszczonym, sztucznym a� do rdzenia, pozmy�lanym i pofa�szowanym �wiecie, �e i ona, chc�c - niechc�c, b��d tak�e mi�uje, gdy� i ona tak�e, ta �yj�ca, mi�uje �ycie!
Po tak weso�ym wst�pie niechaj powa�ne s�owo nie przejdzie mimo uszu: zwr�cone ono do najpowa�niejszych. Miejcie si� na baczno�ci, filozofowie i przyjaciele poznania, i wystrzegajcie si� m�cze�stwa l Cierpienia za prawd�! Nawet obrony w�asnej ! Odbiera to waszemu sumieniu ca�� jego niewinno�� oraz -subteln� neutralno��, to was przeciw zarzutom i czerwonym chustom zapami�ta�ymi czyni, to og�upia, zezwierz�ca i zbydl�ca, gdy w walce z niebezpiecze�stwem, zel�ywo�ci�, podejrzliwo�ci�, wy�wiecaniem oraz jeszcze dotkliwszemi wrogo�ci nast�pstwami, musicie ostatecznie wyst�powa� a� jako obro�cy prawdy na ziemi: - jak gdyby prawda by�a do ty�a bezbronn� i nieporadn� istot�, by potrzebowa�a obro�c�w ! I to was w�a�nie, wy rycerze najsmutniejszej postaci, wy moi panowie, snuj�cy po k�tach paj�czyn� ducha ! To� ostatecznie dobrze wam wiadomo, i� zgo�a chodzi� o to nie powinno, czy to wy w�a�nie s�uszno�� mie� b�dziecie, jakote�, i� �aden jeszcze, filozof nie mia� dotychczas s�uszno�ci, i �e cenniejsza rzetelno�� kry� si� mo�e w ka�dym drobnym pytajniku, kt�ry stawiacie po najw�a�niejszych s�owach i ulubionych naukach (a przy sposobno�ci po sobie samych), ni�li we wszystkich uroczystych gestach i argumentach wobec oskar�ycieli i s�d�w! Usu�cie si� raczej na bok ! Ukryjcie si� ! A miejcie mask� oraz subtelno��, by was brano za kogo� innego! Lub obawiano si� nieco ! A nie zapominajcie� mi ogr�jca, ze z�ot� krat� ogr�jca! I miejcie ludzi wok� siebie, co s� gdyby ogr�d, - lub ni to muzyka nad wodami o wieczornej porze, gdy dzie� staje si� ju� wspomnieniem: - wybierzcie dobr� samotno��, samotno�� lekk�, swobodn�, swawoln�, co da wam tak�e prawo pozosta� nawet w jakowem� znaczeniu jeszcze dobrymi l Jak�e jadowitym, jak chytrym, jak lichym czyni cz�owieka ka�da d�uga wojna, kt�rej otwarcie prowadzi� nie mo�na l Jak osobistym d�uga czyni trwoga, d�ugie baczenie na nieprzyjaci�, na mo�liwych nieprzyjaci�! Ci odtr�ceni przez spo�ecze�stwo, ci wiecznie prze�ladowani, srodze szczuci, - oraz przymusowi pustelnicy w rodzaju Spinoz�w i Giordan�w Brun�w - staj� si� zawsze wko�cu, bodaj pod mask� najwy�szego uduchowienia i sami snad� o tem nie wiedz�c, wyrafinowanie m�ciwymi trucicielami (rozgrzebmy� wreszcie pod�o�e etyki i teologii Spinozy!) - nie m�wi�c ju� o idyotyzmie moralnego oburzenia, kt�re u filozofa niezawodn� jest oznak�, i� filozoficzny humor go odbie�a�. W m�cze�stwie filozofa, w jego po�wi�ceniu si� za prawd� przejawia si�, do jakiego stopnia by� on agitatorem i komedyantem; w stosunku do niejednego filozofa, o ile by� dotychczas przedmiotem jeno artystycznej ciekawo�ci, mo�na ju�ci� niebezpieczne zrozumie� byczenie, by ujrze� go tak�e w stanie zwyrodnieniu (przedzierzgni�tego w m�czennika, w krzykacza ze sceny i tr