3375
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 3375 |
Rozszerzenie: |
3375 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 3375 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 3375 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
3375 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Leszek D�ugosz
Z tego, co jest
Ballada o "Kim� drugim"
Rozmy�lania przy straganie
Bez tego przypadku - bez zamiaru
- Do rozstrzygni�cia nie stawi� si� pozwani
Wi�c mo�e noc� lub w po�udnie
Przerwa w nalotach
Awaria �wiat�a
- Albo na rzek� zapatrzeni
Mogli zapragn�� dalej imienia?
Bez tego przypadku - bez zamiaru
I tak nie wsta�aby z martwych �acina
Traktaty znaczy�yby ile znacz�
- Bug z Narwi� p�yn��by jak p�ynie
Nie odwrotnie
Kto g�r�, kto dolin� poszed�
Wybra�by inaczej?
I te �onkile te� zbyt pi�kne
�eby ich kto� nie kupi�
Bez tego zamiaru - bez przypadku
Mo�e nie by�yby tylko potrzebne
Akurat tak
Akurat dzi�
Na pi�t� po po�udniu
(1965)
Jakby nas jaki wi�z� przewo�nik
Jakby mu �witem - co dla nas noc�
Jakby mia� jeszcze l�d by� jaki
Na kt�rym stan�� mogliby�my stop�
Jakby ta droga mia�a by� jeszcze
I chocia� pierwsza jakby nie ostatnia
Jakby�my mogli mie� na w�asno��
Cho�by �d�b�o trawy
Cho� imi� w�asne
Jakby�my jeszcze chcieli ocala�
�lady - w twierdzach z kamienia
Chroni�
Jakby�my sami zapomnieli
Ile w nas samych zapomnienia
Jakby�my to my mieli znale��
B��d - wci�� nie wyja�niony
I cyfry kt�re dodajemy
Jakby zd��a�y w niesko�czono��
Jakby nas jaki wi�z� przewo�nik
Ubezpieczonych od wszelkich zdarze�
D� - w kt�rym nas porzuc�
By� przechowalni� jakby baga�u?
(1966)
Aklamacje duszy w Dolinie Ojcowskiej jesieni� 1994 roku
O Bogowie, miliony, miliony szelest�w
Ledwie z tchnieniem powietrza
- Zielone niedawno jeszcze folwarki Flory
A wszystko w ogniu
Gore!
- Dywany
Z wiatrem wiruj� lec�
P�omyki, g�ownie, wszystkie mo�liwe
I niemo�liwe jesieni ognie, a jeszcze tu
W tej okolicy
- Na tle tej bieli?
Czasem, na mgnienie, po�oga �cichnie
Stop-klatka - tak jakby na specjalnych prawach
Jaki samob�jca (wybraniec?) z wysoko�ci korony
Przywilej mia� pojedynczego umierania?
Wi�c spada pojedynczy
Po kr�lewsku, majestatycznie
Kr�l li�ci - zlata
Na oczach �wiata
Owidiuszu, do ciebie wo�am
- Z wszystkich Teatr�w Natury
Dla Metamorfoz Twoich, ten gdyby� m�g�
Gdyby� ujrza�
Ten by�by Ci godny
Ach gdyby� zd��y�
Zd��
- Sta� obok, przy mnie, podziel my�l
Urzeczon�: gdzie�, kiedy� pi�kniej
Przeistacza�a si� jesie�, jak oto
- W tej Dolinie?
Wyci�gnij r�k�, w w�wozy - z�otem br�zem
Spi�em szelestliwe, p�jd�my
- Inn� wymy�l, Owidiuszu
Now� wymy�l opowie��...
Poznaj� widz�
- Nie chcesz?
C� Ci ta d�o� do-opowie?
Dawno niem�odzie�cza
Skro� siwa, oko bez �mia�o�ci
My�l nieustannie, namolnie to wiedz�ca:
"W kt�rej ju� cz�ci
- Po kt�rej stronie Metamorfoz
Twoich Mieszkam?..."
Ile, co Ci ze mnie? Ze mn�?
- Addio Owidiuszu
�e obaj wiemy - skr�caj!
Na moment Ciebie po�yczy�em tylko
Z arsena�u poetyki
Gdy - nadmiar i ol�nienie
A muza nieporadna, bogi i bo�ki wzywa dawne ku dekoracji
Nieboraczka nie wie, jak� wobec �wiata mow�
Obwo�ywa� zachwyt
Wdzi�czno�� jak wyklaska� rytmizowa� - w jakich s�owach?
C�, nawyk, stara szko�a. A tak naprawd�
Duszo moja, wiesz nie od dzi�
(Nie wspominajmy tu o cenie)
Po swojemu duszyczko, po swojemu
- �piewaj najpro�ciej
rado�� w cicho�ci
Bo rado�� - tak sta� na dnie doliny, s�ucha�
jak strumyk li��mi przykryty, z resztk� srebra
uk�ada si� przed zim�
Bo to radosna strata - patrze�, jak g�r� w s�onecznym wirowaniu
rozsypuje si� na wieczno�� - bogactwo
bywszy zam�t lata
Bo rado�� - z najskromniejsz� prostot� wiedzy
wiedzie�
ile trzeba
- na lewo zamek, Ska�a. Droga, co na prawo, to do Krakowa szosa
(Pod lasem chata jasnookienna, ciep�y piec,
herbata)
Bo to b�ogos�awiona Chwila - przez chwil� cho�by -
pewno��
�e co przed czasem ustanowione
- sercem przyj�te. I uciszone.
Wi�c nie trud� si� anima mea
- Pakuj okrzyki, schowaj aklamacje
Zwyczajnie w duchu wyznaj cicho - szczerze:
- Pi�knie tej jesieni
W Ojcowskiej Dolinie, rozjarzy� nam si� w�a�nie
Czasu u�amek
- Zaiste nad wyraz...
Przenikliwa jest m�dro�� czere�ni
Ona z wiosn� z jask�k� w zawody
Zrywa si� do lotu
W zapami�taniu do pienisto�ci
Gdy pora kwitn�� - ona ca�a i wy��cznie
Kwitnie
Bez niepokoju, podejrzewam
Zasypiaj�c - �pi. Bez troski
O jako�� pestki o mr�z
O narz�dzie ogrodnika (tego naje�d�cy z kosmosu)
- Drapie�nik, a przecie� czu�o�� sama
Wydrze spod st�p najmniejszemu �d�b�u
Wod� i wypije
Lecz je�li jaki owad zalotny
Dotknie j�
Ugnie si� mi�o�nie jak nikt na Ziemi
Niczego nikomu nie obiecuje
Wi�c znik�d niczego si� nie spodziewa
Wiatr gdy uderzy
Zniszczy pokolenie
Nie skamienieje jak Niobe
1 li�ci nie potarga sama
- Nauczy�a si� trwania
Metamorphosis - oto co nas ��czy
Metamorphosis i troska - przy mnie i we mnie
- Oto r�nica
Ona si� po prostu spe�nia
My chcieliby�my wykorzysta� �ycie
* * *
To nie jest sztuka w�drowa� do Betlejem
Kiedy zap�onie gwiazda noc�
I drogi jasny �uk wyznacza
- Nie sztuka w �lepym tkwi�c zau�ku
I�� do Canossy
Gdy umie cesarz poj��
�e wyj�ciem - tylko pokutnicza szata
I nie jest kwesti� - na �wiat powraca� rano
Kiedy powieki �wiat�em tkni�te
Same si� unosz�
- Ale jest trudniej trudniej na pewno
Nocy jak beton szczelnej
Otwarte przeciwstawia� oczy
I trwa� z pytaniem: Po co?...
Wiosna
Trawa - to chor�giewki umar�ych
Kt�rymi machaj� do nas rado�nie
- Ach tutaj tutaj do nas
Widzisz, jakie to wszystko
Pewne
Proste
* * *
Jeszcze jak chcie� tak palcem wodzi�
Bezpieczn� maj�c szyb�
I patrze� jak topnieje napis
- Jak oddech w szron zastyga
Jak chcie� - tak jeszcze w s�owa wi�za�
Z wn�trza kamienia
Z gniazda wiatru
G�oski wydobyte
- D�wi�k jak sypanie piasku
S�ysz�c
Ach jak nie chcie� jeszcze
- Jak si� nie stara�
W jak� nie wybiegaj�c przestrze�
Jakiego nie dochodz�c kresu
Mog�c jeszcze powtarza�:
Jeszcze
Cho� to jest s�owo jak rozbitek
Co po�r�d morza
Na chwil� ocalony
Do brzegu p�ynie
Wiedz�c
�e brzegu nie ma
Pami�� i Zapominanie
Wybaczcie mi, twarze moje wszystkie
� Przyjazne i te
Nienawistne sobie
(Jednak do siebie
Nawzajem si� garn�ce)
- Na jednym
W d�
Opadaj�cym statku
Nie po�egnane - wybaczcie
�e nie s�ysza�y�cie: "�egnajcie"
Gdy� "by�y�cie"
To tylko i to wszystko
Co powiem
Rw�ce si� same
Niepohamowane gesty
- S�owa na przek�r
Przymuszone
Kolejne �wiaty
Urz�dzaj�ce we mnie
Kolejne swe zamieszkiwania
Wybaczcie -
Pami��?
- Kt�rej si� zdaje �e jest kr�low�
I �e po w�asnym domu, w koronie z�otej
Chodzi, naprawd� -
Obr�cz
Zardzewia�� nosi
I w gruncie rzeczy, ach nawet ona
S�u�k� jest tylko (nieco krn�brn�)
Na pot�niejszym - Dworze Zapominania
- Gdzie ponad bram�, w samym zenicie
Beznami�tno�ci gwiazda
Oboj�tnie trwa
Dworzec w Sandomierzu
Kt�rzy - w tamten wiecz�r...
- I Kt�rzy ile dzi� znacz�?
Z pewno�ci� siedem lat temu
Na dworcu w Sandomierzu
Wieczorem
Wypi�em szklank� herbaty
Cho� wok� ja�nia�y twarze
�adna nie zosta�a
Nie rzuci�em si� na�
Z obelg�
Z poca�unkami
Je�li istniej�?
- Bez mojej �wiadomo�ci �yj�
Bez mego udzia�u
I tylko - zn�w oto
W d�oni herbata
(Przez przypomnienie)
Mo�liwo�� trwania im przyznaje
Bo - ludzie w ludziach - �yj�c
Dla siebie umieraj�
Je�li dla siebie - nie zaistnieli
(Wi�c - je�li si� nie pokochali?)
Pami��
- Przez ile� to przywo�a�
Przesz�e i nas samych na nowo nam oddaje
(Mo�na by� pewnym - kiedy i z czego
Sk�ada si� herbata?)
Wi�c
Je�li i Ty Panie
Nie wzi��e� mnie pod uwag�
- Bo�ka Niepami�ci
- Bo�ka Niezazdro�ci
Ze�lij przynajmniej Obym:
Za ka�dym przebudzeniem
Rozpoczynaj�c si� od nowa
Jak najmniej �a�owa�
Obym:
Gdy sam dla siebie gubi�c si�
I na zawsze
(Bez Twojej wiedzy nawet o tym mo�e?)
Jak najmniej zazdro�ci�
�e po mnie dalej
Herbata
Ludzie
I cho�by, jak nieistotny dzi� - �w (dla mnie)
W Sandomierzu dworzec
�e po mnie dalej
Trwa� mo�e...
Z tej m�odo�ci...
Z tej m�odo�ci wyszli�my jak z kina
- Ekran na wylot ju� przejrzany
Dawno si� tli� bez akcji
I coraz g�o�niej
Jako - jedynie s�uszne wyj�cie
Czerwony ponad drzwiami
Wzywa� napis: WYJ�CIE
Wyszli�my wi�c (tak jak si� cz�sto wychodzi z kina
Wzruszaj�c ramionami)
Opu�cili�my jak bal
Gdy dnieje ju� - a nic z zabawy
l tylko w strugach zwi�d�ych dekoracji
Podobnie gasn� twarze
Opu�cili�my wi�c (tak jak si� nieraz opuszcza bale
Bez uczucia szczeg�lnej satysfakcji)
I tak ju� pozostanie?
- Szczelniej przymkniemy okiennice
B�d� herbaty i lektury
I b�dzie - coraz klasycznie]
Na m�zg futera� - z samej Racji
Wdziejemy (S�uszna pora)
W przedsionku serca prawdopodobny umie�cimy
Napis:
Nie przeszkadza�
Nawa� pracy
M�odo��?
Wszak�e wypada mie� swoj� m�odo��
Tego wymaga �ycia obyczaj
- Wi�c ustalimy �piewki chor�giewki
Zapobiegliwi odpowiedzialni
Wobec w�asnego �yciorysu
I tylko czasem nie do�� strze�ony
Przed lustro wzrok si� wymknie
I zapyta:
"Co� si� sta�o?..."
Tak - Stali�my si� �rednim pokoleniem
- Urodzeni kaskaderzy
Zostali�my aktorami
Przyjacio�om - w podzi�ce
Za szklank� herbaty na pustyni
Za kube� zimnej wody
Gdy zas�u�y g�owa
To oczywiste. (W og�le - o czym mowa!)
Ale najbardziej
Czego si� pewnie nie domy�laj�
- �e z ich powodu
�e to przez wzgl�d na nich: - Nie
Jednak nie
- Nie powinienem
- Nie mog�...
Hamulec i kaganiec.
�e z�a nie przysparzam wi�cej
Ni� m�g�bym. Wyznajmy szczerze
Ni� mia�bym (mam) na to ochot�
�e pow�ci�gliwo�� przez nich �wicz�
Nie wiem, czy bardziej powstrzymuje mnie
Ludzko��, Prawo, Przykazanie z G�ry
Czy: Co ja powiem?
Jak ja im jutro spojrz� w oczy?...
�wiat ani by odgad�, jak dla ich stara�
Pr�gierz bywa� mi oszcz�dzany
Milczenie ich,
lecz jak wymowne
Jak mnie ostrzeg�o
Przede mn� samym
- B�ogos�awcie konfesjona�y
Sprzymierze�com owym
Ani do uszu by wam przysz�o
Ile mniej (dzi�ki komu)
S�ucha�y�cie zawstydzaj�cych wyzna�.
Przyjacio�om - wdzi�czno��
Za wszystkie po�ytki jakie mam
Z ich istnienia
- Jawne
I kt�rych si� pewnie nigdy nie domy�la
Ach, za te zw�aszcza, mo�e nawet
O wiele bardziej
Ballada o "Kim� Drugim"
�e - piek�o to kto� drugi - (ach znamy wiemy)
� Widziano nieraz ca�kiem dok�adnie
� Jak si� umiera bez tego piek�a
Tu na ziemi
- Zawsze kto� jest, do kogo si� m�wi
I gdy si� �piewa, to komu� zawsze si� �piewa
Je�eli w lesie lub nad jeziorem
G�os si� czyj� pochyla
To nie uwierz�
- By smugom wody
Listowiu tylko
�eby kto my�li swe powierza�
- Do �ywych m�wi si� i do umar�ych
O nieobecno�� - z innym rodzajem roz�alenia
Bezradny, bywa, stoisz
Wobec "gry �wiat�a"
Niuans�w drzewa i kamienia
Niemal "bolesne" mog� ci si� wyda�
Ruchome rze�by wody
Blask Kapitolu
Fra Angeliki Caravaggie
I Bachy wszystkie i Szopeny
Je�eli z tob�
- Kto� obok jeszcze
Ich "pi�kna nie podziela"
Lub? - Obraz skrajny
(z argumentacj� �eby p�j�� a� na dno)
- Butelka w�dki
I w lustrze m�tny zarys w�asnej twarzy
I nawet wtedy
Cho�by pozorny
Musi by� przecie�
Ten - jaki� drugi (punkt odniesienia?)
Tak by�o mo�e (tak o tym my�l�)
- Firmament, ziemi� u�adziwszy
Wtedy dopiero B�g nas stworzy�
Gdy puste, "nieludzko puste"
Zda�o Mu si� bez nas Dzie�o?
Zawsze kto� jest - kto jest
Kto by� i je�li nie ma
To przecie� ci�gle tylko
Jeszcze tylko nie ma
Realny albo i bez nazwy
Musi wci�� istnie�
Jest nieodzowny
Ten - Drugi
(Jak�e mam go nazwa�?)
Jaki� - Serdeczny Punkt Odniesienia?...
Pi�knie jest spotyka� zwierz�ta w lesie
Ja jestem inne Drzewo
Ja jestem inne Drzewo
Nie obce
Inne tylko
Musisz us�ysze� Wszelakolistny
- �piewaj�c siebie, Ciebie te� �piewam Ja inne
Ja z Drzewa pojedyncze jestem drzewo
- Musisz zrozumie� wybaczy� musisz
O R�nogwarny, drzew pe�en po horyzont
Do zbioru Twego �e przynale��
Nie zapominam
I Ty pami�taj
- Gdzie tylko Twoja jaka przestrze�
Na ca�� nawet Twoj� wieczno��
�e jedno takie
Raz tylko jestem
Nie obce, inne
Ja tylko inne drzewo jestem
- Nigdzie nikomu tak si� nie zdarzy
Miejsce, co jak to
- Ze mn� um�wione
Nigdy i nigdzie tak nie rozszumi si�
Ob�ok�w i ga��zi
- Przelotna ich rozmowa
Gdy te�
Na wieczno�� raz, z wiatrem (na wiatr)
Rzucaj� (sobie) - li�cie
(Te - strz�py zwitki sk�rki s��w)
Nad moj� zn�w
Jesienn� znowu moj� g�ow�
Nie obce, inne
Inne jestem drzewo
- �piewaj�c siebie, Ciebie te� �piewam
Ja w Twoim wn�trzu, w drzew stoj�c t�umie
Jedn� i wsp�ln� s�ysz� muzyk�
Nie zapominam
I Ty pami�taj
- W ka�dy oddzielnie
Wi�c w m�j pie� - moja
Moja uderzy tylko cisza
Pozw�l wi�c:
Widzie�, tak jak ja widz�
O rzeczach m�wi�, jak je pojmuj�
Daj mi oddycha� tak, jak ja musz�
Pozw�l mi kocha�, tak jak umiem
Ja inne, inne jestem
Z Drzewa, ja pojedyncze jestem drzewo
- Czy to rozumiesz?
(1971)
Pi�knie jest spotyka� zwierz�ta w lesie
Widzia�em - raz jeden - w�r�d wysokich sosen
Bieg� - rudy
Najprawdziwszy z najprawdziwsz� kit�
W�szy�, zawraca� i przez zaro�la bezszelestnie
Sun�� tak oczywisty
(Doprawdy, chcia�em klaska� prawie
Nieomal domaga� si� bis�w)
Nigdy nie widzia�em takiego - teatru bez teatru
Niczego bardziej - samego w sobie
Nikogo tak - u siebie
- Gdzie m�g�bym ciebie tak spotyka�?...
�wiadomi t�a swojego
S�owa i gestu, bezpieczny znaj�c dystans
Nadzy - we w�asnym milczeniu stoj�c
Jak odgrywamy, nawet wtedy
- Nag� sw� prawd�
Urywamy g�owy
W�asnym na sw�j temat
Domys�om
- Udajemy �e nie widzimy
Urwanych g��w podejrze�
* * *
Czego szukaj� te z naprzeciwka
Spojrzenia?
- Kupi� nie kupi�
- Ma�a rewia og�osze�
Krzy�uj� si� przez chwil�
Ga��zki wzroku
I wymijaj� si�
- Inna pogoda w innym sadzie
- Odmienne pory roku
Sercu na staro��
Kt�rych - zdawa�o si�
Albo i Kt�rych kocha�o si� naprawd�?...
- Z ciemniej�cego t�a obrazu
Wy�aniaj� si� twarze...
Przez moment
Podbiega i ogarnia zn�w
Czu�o�ci fala
Przez moment
Na dalekich stronicach jego (serca) kronik
Rozjarza si� (sp�niona raczej) my�l:
"�e paczk� dynamitu nie zdo�a�o zosta�
Szkoda..."
Bo lont, zapa�ki - wszystko
- To wszystko przecie� by�o
- I pod r�k�?
I �e zabrak�o (tego gestu)
- Sercu po czasie
�al niewczesny
Ruch w teatrze
(monolog aktorki)
Przychodz� po nas
- Te Ofelie po nas
Ach jak zielone
�e d�onie ich same
Za stokrotki kwitn�
A oczy - �r�d�a
Jak fio�kowo bij�
- Bronimy si� jeszcze (jak to subretki)
- Wci�gamy do spisk�w
Fryzjer�w krawc�w prasowaczki
Elektryk�w - niestety
Nawet nasi wielbiciele
Zdradzaj�
- Donosz� nam korony
I ur�gliwie oklaskuj�
Farbowany papier kt�ry staramy si�
Znosi� z godno�ci�
Ale i pot�ga papierowej w�adzy
Przygniata zbyt szybko
(Na og� pierwsze za�amuj� si� szyje)
- Wtedy podstawiaj� nam zaledwie sto�ki
Ekspresem �l� szale i czepce p�owe
Posy�aj� na wywiad�wki
I dr�e� nam ka�� o losy
Urojonych wnuk�w
- Robi� z nas wariatki
Wpychaj� do stada �ebraczek
Odbieraj� w ko�cu prawo s�uchu
Wynosz�
- W kub�ach na �miecie
- A one?
O wilgotnych twarzach
Bez chrz�stu cho�by jednej zmarszczki
- Niezmordowane na schodach
- Gotowe toczy� gwiazdy
Przez ca�� d�ugo�� sceny i spektaklu
A one biegn�...
- Przymykamy na wszystko powieki
I tak nas b�d� pos�dza� o
- Zawi�� i Intryg�
M�wi� - �e to my
Szczujemy je sfor� sekund
* * *
Wi�c nie �aglom oddany
Mo�e l�d pokocha�e�
Gdy u powiek cumujesz
- Brzeg
Oto miasto si� k��bi
W ulic w�ze� znajomy
- Wejd�
Tak swej ciszy niech�tny
I tak obcy tej wrzawie
Czy� zanadto zm�czony
By odej�� st�d -
Lecz to twoja Itaka
- Ma�owiemo�� wci�� sobie
A to - klamka wizyt�wka
Odyseusz - od... do...
(1967)
* * *
Panowanie nad sob�
- Oto kr�lestwo warte zachodu
Lecz - cho�by re�im
Drako�skie dekrety trze�wo�ci
I tak
- Zausznicy nierozs�dku
Poplecznicy s�abo�ci
Agenci zgrupowani w dywersyjnym
O�rodku serca
I tak podejd�
- Wywiod� dok�d zechc�
To szczwana dyplomacja
Podziemie nie do zlikwidowania
- Ma�� podk�wk� (na rzekome szcz�cie)
B�y�nie...
I wal� si� trony
Pochwa�a zdrowego rozs�dku
�yjemy ze sob� jak woda z ogniem
Jak para wsp�ln� zwi�zana zbrodni�
Lecz tak naprawd�, ostatecznie
- Na kogo mo�na liczy�?
- Na nieobliczalny ca�kiem przypadek
Na inn� par� r�wnie zapl�tan�?
Dzi�ki mu wi�c cho�by i za to
- Za �ycie cho�by i takie
Ile� si� naharuje nat�umaczy
Aby w ko�cu to pospolite stworzenie
Kt�re trzyma na uwi�zi
Nie umkn�o samo sobie
W nic i na amen
W ka�dej sekundzie, w szczelinie niebezpiecze�stwa
Jak�e gotowy do odsieczy.
Zawsze do us�ugi
- Pobiegnie, zawr�ci list chybiony z drogi
Do kubka naleje wody zamiast octu
Ustali cztery strony �wiata
- Co to za s�u�ba, jakie po�wi�cenie
Mog� si� przecie� zawsze zarumieni�
(Lub sro�sza kara - ugry�� si� w palec!)
- Czy to jest ekwiwalent Za szkody
Kt�rych mi oszcz�dza
A kt�re widz� potem
Gdy spadnie tuman
I zmieni si� pogoda
Obra�am go. Opluwam
Wie dobrze co robi� we �nie.
Widzi jak za dnia zdradzam go z byle g�upstwem
I mimo �e ubezpiecza mnie prawem moralnym
Estetyk� i ca�� r�kojmi� instynkt�w
To chyba r�wnie� zauwa�a - jak wzdycham
Aby si� wytarza� z elementem - kt�rym on
�miertelnie pogardza
- Wszystko jednak wybacza i zapomina
�ycz� mu aby si� przekr�ci�
Lub wreszcie wpad� pod ko�a samochodu
Sprytniejszy - wcze�niej zd��y z �ap�wk�
Do psychiatry
Przekupi nam�wionego ju� kierowc�
- Dzi�ki zdrowemu rozs�dkowi, dzi�ki i za to
�e je�li nawet dawno oszala�
Uczyni� to tak rozs�dnie
I sta� go na to
- Aby mi wmawia�, �e jest w porz�dku
* * *
Nie dziw si� brzozie na murze wyros�ej
Nietoperzowi w reflektor s�o�ca szybuj�cemu
- Mo�e im tak rado�nie
- A mo�e w tym ich m�stwo
I nie upatruj w tym ich szale�stwa
�e si� na brzegu leszcz zmarnowa�
- Nikt z ca�ej rzeki by nie pomy�la�
�e mo�na nie m�c p�ywa�
(1967)
Z porad �yczliwego bezinteresownie
Trzeba rano i wiecz�r
Trzeba si� modli� do siebie o siebie samego
Powtarza� w ka�dej godzinie
- B�d� �ycie moje
- B�d� mi na pewno i naprawd�
Trzeba si� uczy� wszystkich j�zyk�w jawnych
Szelestu ka�dej tajemnicy
Prze�piewa� wszystkie pie�ni
Wszystkie dla oczu zagarn�� barwy
Tak - �eby potem nic nie zosta�o
Nic - na temat kt�rego
P� s�owa jeszcze
Chcia�oby si� dopowiedzie�
(Trzeba to pami�ta� - szcz�liwi trac� mow�
A m�drzy milkn� sami)
Trzeba by� sytym i nie pomini�tym
Umie� si� rozpru� - sk�ra gdy zbyt szczelna
- Ca�� powierzchni� otwartych naczy�
Ch�on��
Trzeba si� umie� opu�ci� - Sobie innemu
Z siebie samego naprzeciw wybiec
Na drogach stan�� po kt�rych p�dz�
Ogniste kawalkady zdarze�
- Trzeba �eby si� udzieli� ogie�
Cho� raz odwagi trzeba znale�� tyle
I s��w
- Co w szczypcach cudzys�ow�w je umieszczasz
Trzeba si� nie ba�
Trzeba je wypowiedzie� przekonan� warg�
- Z w�asn� niezgod� umie� si� zgodzi�
Wiedzie� �e na ko�cu tyle b�dzie znane
Ile wiadome by�o od pocz�tku
- Po �yciu b��dz�c
Jak po zmartwia�ych md�ych pokojach
I g��d szale�stwem syc�c
Dawno ju� przejrzanym
Trzeba doj�� w ko�cu do tej �ciany
I g�ow� w mur uderzy�
- Trzeba
Raz chocia� raz
�yczliwej i bezinteresownej
Wys�ucha� rady
- W �wiecie jak lampa chybotliwym
- Na ziemi nigdy nie odzyskanej
Trzeba
�eby na pewno i �eby naprawd�
�eby cho� raz
�eby cho� raz tak si� sta�o
(1977)
* * *
- To ja pokrzywa
Rozpe�z�am si� po ogrodzie
- Wydusi� twe plantacje
Zniszczy� urod� ro�linek
- Naiwnych niebo��tek
Ja - nie skazana na �wier� grz�dki
O kt�rej wiem - to podst�p
Getto - sk�d wprost na st� transporty
Ja podszeptuj� - b�d�cie nieu�yteczne
- Niepohamowana w ��dzy posiadania
W kosztowaniu grunt�w zakazanych
Przestrzeni - w kt�rej jeszcze nie ta�czy�am
Pierwsza odwa�y�am si� panoszy�
Wydzierana
Pieszczotami but�w obdarowywana co najwy�ej
Nauczy�am si� parzy� i k�sa�
Bez ob�udy bez tej pozornej niewinno�ci
Wydzieraj�cych sobie wzajem �wiat�o
Ogrodowych faryzeusz�w
- Mog�abym by� pi�kniejsza s�odsza
I bardziej ujmuj�ca spojrzeniami kwiat�w
Ni� oczy samych magnolii
- Bez wdzi�ku dla twego wazonu
Zrezygnowana kwitn�
Bez cienia zalotno�ci
- To ja pokrzywa
Pierwsza pod��am na rumowiska siedzib
Os�ania� nago�� w opuszczeniu
- Wierna do ko�ca
Tr�dowatym p�otom odpadom resztkom
- Przykrywam ha�b� ich nieprzydatno�ci
I w czas - gdy zbrak�o p�od�w wybranych
Nape�nia� misk� tw� zdo�a�am
- Nie zbli�aj si� bez narz�dzia
M�j dotyk dra�ni pami��
- To ja pokrzywa
U twego progu przystan�am t�umnie
(1968)
Szczero��
Nie ma najlepszych koligacji
Spokrewniona zaledwie z Poczciwo�ci�
Kuzynka Naiwno��, te� jej respektu zbytnio
Nie przysparza
Owszem, ozdob� jest dzieci�stwa
(Do twarzy jej z tym niezm�conym wejrzeniem
Chabrowych zw�aszcza oczu)
Lecz potem?
- Gdy ju� Dojrza�o�� na wy�szych pi�trach
Kramy �wiatowe porozk�ada
C�e tam wtedy po niej?
Ma�o zr�czna
Potknie si� na pierwszym stopniu
Cienia przezorno�ci, p� drygu nawet
Do polityki
Szczero��?
- A kt� to s�ysza�
Opowiada� o ukrytych zamiarach?
Trzeba nie trzeba, ple�� trzy po trzy
Zdradza� faktyczny stan umys�u
M�wi� o gustach zgodnie ze swoim
"widzimisi�"
Panowie Panie, szczero�� i owszem
Bardzo na miejscu - przy konfesjona�ach
(Od a do zet tam, nawet i ze wszystkim)
Ale to potem Dopiero p�niej, na ko�cu
Normalnie, tak, no, w �yciu?...
- Dobra jak przyprawa, ot jaka� chwila
Przeb�ysk (ale �eby tak ci�giem
cho�by przez godzin�?)
Polujcie na ni� raczej w kinie
Oklaskujcie w teatrze
Wo�ajcie ze wzruszeniem nad stronicami ksi��ek:
"Ach ca�kiem prawdziwie
wszystko najszczerzej tak jak w �yciu..."
Lecz
Co jest zalet�, cnot� w sztuce
W �yciu?
Tu b��dem, �ci�lej
Tu b��dem sztuki �ycia
O jak�e nieraz si� poka�e
I czy si� myl�?
- Panowie, Panie i Ty
Arcyekspercie w tym temacie
� Maseczko wci�� nieprzenikniona
� Williamie?...
C� Ty na to? Podobno
- Szekspirze?...
Niechby nad R�...
Mnie by to starczy�o
- Niechby nad R� kto pochylony
Gdy strumie� �wiat�a j� porywa
Gdy nie wie - Pi�kna
- W rozpryskach �wiat�a i zieleni
Pi�kniej�c jeszcze niemo�liwie]
Z oddechem coraz pospieszniejszym
Wci�� g��biej
�mielej otwieraj�c wn�trze
Gdy nie wie
Jeszcze tego nie odkry�a
�e wtedy - staje si�
Coraz bardziej �miertelna
Mnie by starczy�o - w takiej chwili
Nad t� Ironi� Pi�kna - kto� pochylony
�eby pomy�la�:
- Cie� jego kiedy�
Pochyla� si� podobnie
Z tego samego powodu
- �eby pomy�la� o mnie
W rozgarni�ciu w�os�w
W zach�annym pierwszym rozpoznawaniu twarzy
W znu�eniu r�ki (gdy przy skroni)
Niechby si� zmie�ci�
I m�j dotyk
To by by�o dosy�
To "�up polowa� moich"
Niechby si� okaza� ca�y
- Ot p�atek �niegu
Na ustach roztopiony
Niechby to komu (ze mnie) przywi�d�
Na my�l:
- �e ch��d
- i �e nietrwa�o��
Lecz niechby kto - w moim imieniu
�nieg uca�owa�
I ani �wieczki, ani lunety...
Dziecko
Przyszed�e� z nas samych
Jeste� i na zawsze zostaniesz
Moim - z mojego �ycia zabranym
Dniem - nie dla mnie przeznaczonym
Zmarnowanym - dla mych przyjemno�ci
Straconym - dla mojej pracy
Roz��k� jeste� od tych - kt�rych chcia�bym zobaczy�
Utrat� miejsc - w kt�rych m�g�bym zab��dzi�
To ty - doprowadzasz mnie do punktualno�ci
I zamieszka�e� w moich przedsi�wzi�ciach
Kt�rych skutki przedtem by�yby oboj�tne
- Mleka domagasz si� ode mnie, ciep�ego pieca
I zabawki (Tej jakiej� formy twego niespe�na
Rocznego nieba)
Noc� - przep�dzasz mnie ze snu
Przez ciebie bol� mnie r�ce i oczy - we dnie
To ty - w moim �yciu
Jeste� rezygnacj� z mojego �ycia
- Jedyn� moj� zemst� jest nadzieja
�e doro�niesz
Moj� nadziej�?... Jedynie bezradno��
�e tak jak ja - na ziemi staniesz tylko
- Dla ciebie w kolejkach najd�u�szych
Po deko jakiejkolwiek wiary czekam
Przez ciebie - sens samego siebie
Dla siebie ocala� musz�
- To ty mnie zmuszasz
Bym najdrobniejszej nie pomin�� z poszlak
W procesie o spowodowanie �ycia
- Tw�j spos�b d�wigania g�owy?...
Irracjonalny - cho� trudno o bardziej rzeczowy
Argument obrony - Wszystkich
Schwytanych w Cia�o
(1974)
Wtedy i teraz
Dawno odesz�e, w za�wiatach dawno rozproszone
Te nasze matki mateczki mamy
Wci�� id� z nami
Nawet gdy�my doros�e, ju� siwe ich dzieci
Na dalekich kilometrach naszego �ycia
- One i wtedy
Z nami blisko
Zjawiaj� si�
Jak elektryczno��
Jak jask�ki do piskl�t
Jak suki do szczeni�t
Gdy tylko pos�ysz�:
Ach mamo gdyby� wiedzia�a...
Tu, z tego �wiata wypowiedziane bezg�o�nie
W tajemnicy
Gdy - nie mo�emy ju� wytrzyma�
I jak si� to powiada: musimy p�kn��
Musimy musimy przed kim� si� wy�ali�.
I one to s�ysz�
I one to s�ysz�. Zza horyzontu
Zza pag�rk�w niebieskich
Zbiegaj� momentalnie
Chwytaj� nas za r�k�
W ca�ym kosmosie pr�cz Boga i nas dwojga
Nikt si� nie domy�la �e z nami
Wci�� a� tak
Dawno odesz�e, rozproszone w za�wiatach
Te nasze matki mateczki mamy
- One to wci�� potrafi�
Lecz jak�e cz�sto dopiero wtedy
- Po latach i tak po czasie?
Dopiero wtedy
Mog� si� doczeka�
Us�ysze�
- Te same s�owa
Te same proste s�owa czu�o�ci
I przywi�zania
Kt�rych wcze�niej nie zd��yli�my
Nie chcieli�my, czy tylko
Nie umieli�my im
Wtedy powiedzie�
Dojrzewanie
Za tym wysokim ceglanym murem
��ka jak �pi�ca dziewczyna le�y
- Ca�e stado dmuchawc�w oczekuje wiatru
Sobie na urodziny
�e �wiat wyprowadza si� ze mnie
Z takim po�piechem, �e zapomina?...
Trudno
Lecz rozumiem...
To �aden uk�ad obustronny - akt urodzenia
Do czego taki papier zobowi�zuje?
Odpuszczam i za�wiatom
Brak zainteresowania
Dla mych - na przysz�o�� - propozycji
(Jaka� gwarancja �e docieraj�?)
Ma�a karteczko
- Z kalendarza listku
Le�
Dziej si� wola twoja...
Azymut znasz i miejsce zbi�rki
Lepiej ni� rozum to ogarnie
Pewniej ni� wiara, nawet �lepa
Poj�� umie
Kartki �wi�teczne
Rodzice
W zwi�zku ze zbli�aj�cymi si� �wi�tami
Roze�lijmy przydzia�y serdeczno�ci
Po zau�kach �wiata
- Gdzie kogo mamy
Wysoka Gwiazdka
Niech do nich mrugnie
I naszym - perskim okiem
Nie zapomnijmy i o zmar�ych
- Wymilczmy w ich stron�
Tegoroczny bilans
Naszej wewn�trznej meteorologii
Pomachajmy chor�giewk�
Dzisiejszej daty
Uspok�jmy zapewnieniem - �e nic
Pomi�dzy nami - nic si� nie zmieni�o..
- �e bliscy s� jak dawniej
Zn�w - bliscy jeszcze bardziej
I to jest prawda
Rodzice
Przestali si� �ni�
Przeprowadzili si� pewnie
Do kr�g�w jeszcze dalszej nieobecno�ci
Coraz bardziej rozdzielaj� nas
Lata nieodwiedzin
Milczenie telefon�w
Brak zasiadania przy wsp�lnym stole
Wszystko to nie sprzyja
- Przyda�aby si� raz na jaki� czas
Chwila na progu
Szczypta wsp�lnej soli
To kiedy� do znudzenia: "No jak tam sobie radzisz?"
Przyda�oby si�...
Gasn� obrazy
Rozpadaj� si� g�osy
Nie u�ywane ��cza - zwoje pami�ci
Koroduj�
W bujniejszej z roku na rok, z ka�d� wiosn�
Trawie
I coraz Im trudniej stamt�d
Przedostawa� si�
- Dociera� a� tu
W pogranicze snu i jawy
Ale zaprogramowani mocno
Nad wszelk� niepami��
Raz i na zawsze - z��czeni
Ponad �miertelne cia�a
Wr�c�
Jak na domowym podw�rku
Jak ju� kiedy�
Pojawi� si�
B�d� si� znowu usprawiedliwia�:
- Zosta�by� jeszcze
Ale ju� p�no i trzeba
�eby� wraca�...
Po tego siwego
Przy wieczornej lampce
Ze staro�wieckim wiecznym pi�rem w d�oni
Pochylonego nad wp� zapisan� kartk�
(Pobojowisko skre�le� i ocala�ych wyraz�w)
- Po tego siwego ju� m�czyzn�
Wr�c�
Jak po swoje
- Na �adnym ze �wiat�w
Nie ma takiego stogu
W kt�rym ta ig�a
Mog�aby si� Im zgubi�
Piosneczka
(na t� sam� wci�� nut�)
Dziewczyny przestaj� by� dziewczynami
Ch�opcy przestaj� by� ch�opakami
- Oto ju� id� m�czy�ni
- Oto biegn� kobiety
Cho� wszyscy Dzie�mi Boga jeste�my
Niestety
Niestety niestety - a wi�c doro�niemy?
Niestety - jeste�my - a wi�c nie b�dziemy?
A co z nami, co potem
A co z nami si� stanie?
- C�, panowie i panie...
Inne dzieci we�mie Pan B�g na wychowanie
Pa�ace Medycyny
Dr. Jerzemu Lisiewiczowi
Pa�ace - w kirach w bieli
Naje�one wie�yczkami strachu
Pa�ace - najczujniejszej stra�y
(Ale w nich skarby na w�osku wisz�!)
Pa�ace - na fundamentach najg��bszej ciszy
- ��ka fotele lektyki
Inkrustowane kawa�kami �ycia
(Co, �ycia maj�c ledwie pozory,
Pa�acowe wzory na�laduj� do ko�ca)
Ca�� otwart� i podsk�rn� walk�
- O zaszczyt
O �ask� prze�ycia...
A wi�c - intrygi i nads�uchiwania
I zagl�danie wprost do brzucha
- Wy�cigi go�c�w donosicieli
Z wynikami analiz oraz
Sekretnych obserwacji
- O pa�acowe ceremonie!
Uroczyste i nag�e dzwony
- O Ksi�stwa W�troby
- Kr�lestwa Serca
O rozpaczliwe pakty w celu
Wsp�lnej obrony
Zagro�onego terytorium Nogi
- O �wi�ta Transfuzji
- Orgiastyczne bankiety operacyjnych sto��w
Okoliczno�ciowe kartki
Z powinszowaniem: "Szcz�liwej blizny!"
Najosobliwsze rozrywki
Theatrum Anatomicum
Gdzie zgromadzona publiczno��
Na widok sztuki na �opatki po�o�onej
A� za no�e chwyta
(Jednak�e potem umywa r�ce)
Pa�ace w ogrodach
O najtkliwiej piel�gnowanej zieleni
Pa�ace - na ziemi najbli�szej ziemi
Cho� najusilniej odchwaszczanej z wszelakiej
O niej my�li...
Na razie nie. Jeszcze�my nie zas�u�yli
Lecz s�yszysz?
- Ta ma�a kostka przepustk� pisze
Lecz czujesz?
- Za t� sakiewk� ��ci ledwie
Uzyskasz akredytacj�
To sta� si� mo�e cho� w samym sednie
Najszcz�liwszej chwili...
- Wejdziemy
Jak wszyscy, kt�rzy przed nami - wej�� zd��yli
(1975)
Con leggerezza
Przylatuj� dusze
Z tamtego �wiata
I usi�uj� z nami gra�
Wed�ug starego scenariusza
Jak dawniej
- My�l� �e si� nie zmieni�o
Rozk�adaj� mapy notatniki
I przysiad�szy na ramieniu
To na mostku obok serca
Zapytuj�: no jak?...
Bo�e, jakim m�wi� do nich j�zykiem
Jak im wyt�umaczy�
Zmian� front�w
Odwr�cenie szyk�w
- �e boli, co nie by�o nawet przypuszczalne
A co si� mocno obejmowa�o, �e si� rozprys�o
- Na szcz�cie, nie pami�ta si� nawet
Jakie To mia�o imi�?
I �e ta gwiazda beznami�tno�ci
Oto jest - wedle dzi� - triumf w�a�ciwy
Batalia przeprowadzona do ko�ca, jak nale�y
My si� za was modlimy - szepn� niekiedy
Bo c� innego mog� - je�li cokolwiek
Z nas
Z tego, co tu si� z nami dzieje, pojmuj�?...
Pomyszkuj� po szufladach, obejd� k�ty
Przypatrz� si� jeszcze swoim na �cianach
Fotografiom i hop
- Przez szpary w oknach
- Hop przez dziurk� od klucza
- Ma�e srebrne spiralki chybotliwe p�omyki
Dawnych imion...
By� mo�e pami�taj� �e je�li nie - nagle
To - tak to jest
- Tak to powoli dzieje si� zwyczajnie tutaj...
Tak - coraz bardziej jest si�
Ni z tego, ni z owego �wiata
- Poco a poco. Jeszcze vivace, ma non troppo
* * *
Nie potrzebuj� okular�w
Kt�rzy patrz� oczyma duszy
- I ani �wieczki
- Ani lunety
Ballada o sojuszu R�y z Chocho�em
Sprawiedliwo�� przemawiaj�ca do poet�w
Sprawiedliwo�� nie dba o wzgl�dy poet�w
- Gdy d�o� unosi
Domaga si� tylko
Aby jej gest by� zauwa�ony
Odwag� raczej podziwiajcie
Czas i okoliczno�ci kt�re umo�liwi�y
Na g�os wypowiedzie� wyrok
Trze�wo zdaje sobie spraw�
Wie:
Gdyby nie t�o
Gdyby nie w�a�nie niesprawiedliwo��
- Kto by wyr�ni�?
Kontur zauwa�y�
Domy�li� si�, �e istniej�?
Spo�r�d Kuzynek (Cn�t pozosta�ych)
Odziedziczy�a szczeg�lne poczucie taktu
I dyskrecji
- Bez rozg�osu pragnie czyni� to tylko
Co do niej nale�y
I nie widzi powodu do pochwa�
Najzdolniejszego cho�by z poet�w
Doprawdy, zostawcie, t�umaczy
Po�r�d was
Jestem nie na miejscu
Czuj� si� wr�cz niestosowna
Jako temat
- Ot, twarde realia
Proza, szara rzeczywisto��
Tam ch�tnie
Tam... gdybym mog�a co� mie�
Do powiedzenia
Luty '82
Cho� dzie� w kaga�cu zimy jeszcze
- Szaleje terror noc�
Funkcjonariusze mrozu - chocia�
O �wicie i pod wiecz�r
�cigaj�
Ka�dy �lad odwil�y
Ale w po�udnie - sp�jrzcie
- Nie da si� ju� ukry�
- Te pojedyncze
Krople
Stru�ki
Po cichu jak si� dogaduj�
Jak si� jednocz�
Jawnie rw�
Potoki
- Nie da si� zag�uszy�
- S�uchajcie po�udniowej strony dach�w
Jaka ju� stamt�d p�ynna
Wiarygodna mowa
Czujecie - co donosi powietrze?
- Nawet odleg�ych p�l prowincje
Naj�ci�lej pilnowane rezerwaty
Ca�ymi po�aciami
Podbiegaj� wodnistym kolorem
Zw�tpienia
- To runie. Run�� musi
Bo nie umar�a
Pod powierzchni� ziemi - ziele�
Obudzi si�. I ruszy
B�d� pozdrowiona wi�c, Leszczyno Krucha
Patronko pierwszej linii
Naj�mielsza rewolucjonistko
Emisariuszko szalona
Ty, kt�ra pierwsza
- Gdy las w okowach jeszcze
- �niegi kopne w polach
Ty, kt�ra - z nag� chor�giewk� kwiatu
Pierwsza
Na zwiad ruszasz
- B�d� pozdrowiona
- Topnieje serce na widok takiej wiary
Kryzys oznajmiania
Neon - kt�ry usi�uje zap�on��
Kt�ry uwierzy� pragnie?
�wiat�o jak okrzyk
D�awiony w gardle
Neon - Kartezjusz na kraw�dzi wiary
Kolumb - odkrywca znaku zapytania
Do czerwono�ci rozdygotana
Gardziel
I b�ysk i bunt
I znowu - niemych g�osek fala
Neon - w�asno�� Centrali O�wiecenia
- Trwanie bez woli
I sens bez zgody
- Przymuszony
Alarmuj�ce P na dachu
"Dramat Wysoko Postawionej Prawdy"
Gdy wykluczona wada instalacji, wi�c
Mo�e g�osem jest sumienia?...
(1978)
Ballada o sojuszu R�y z Chocho�em
Tu - w okolicach od lat zapowiadanej wiosny
S�owa si� m�wi� i wymieniaj� si� gesty
Do liczby wzgl�dnie ustalonej wpisuje si�
Nast�pna cyfra. Patrzy si� na siebie
Ale odleg�o�� oceanu jest do przebycia
�ami� si� op�atki i spe�nia si� rytua� (Tylko)
Tu wiatr porywa i unosi, odwracaj� si� karty
I jakie� inne zg�aszaj� si�
Horyzonty. W imieniu r�k r�kawy g�osuj�
Mno�� si� protesty odmawiaj� si� (za nas)
Modlitwy - co� si� dzieje
- Ale kto wydrze si� z potrzasku?
Kto zdo�a to zobaczy�
Kto obja�ni?
Tu - w okolicach od lat zapowiadanej wiosny
Nawet przez sen (do sieci wida� pod�wiadomo�ci)
W��czony magnetofon - w k�ko t� sam�
Nawija zwrotk�: "Musimy musimy
Musimy bo inaczej
Musimy bo w ten spos�b
Nawet naprawd� nie potrafimy
Umrze�
- Procesowi agonii ulegniemy (Tylko)"
Lecz kto to jeszcze s�yszy?
Kto zdo�a powt�rzy� w�asnym g�osem?
- S�owa si� m�wi� i wymieniaj� si� gesty
Do liczby wzgl�dnie ustalonej wpisuje si�
Nast�pna cyfra. - Gdy nie umar�a
I s�omy nie umia�a zrzuci� - R�a...
Kiedy przywyk�a
- Na sta�e wida� w jedno zros�a si�
Z Chocho�em
Tu - w okolicach od lat zapowiadanej wiosny
Nad brzegiem szarej coraz bardziej szarej
Szarej Wis�y
(1983)
Z klatki...
Szcz�liwie wypuszczony szarak
Jak�e serdecznie si� zasmuci�
- Jak�e zbyt wiele naraz
Ledwie sp�achetek pola
W klatce upragniony
A nagle jak zogromnia�
- W bezkres si� toczy �e mo�na ze�
Nie wr�ci�?
Co to tak szumi
Czy mo�e po�cig?
- Pod kt�r� tu przycupn�� miedz�?
O kl�sko nawet nieprzeczuwalna
Udr�ko - czterech stron �wiata
Otwartych tak samo
Przedtem, ach przedtem...
- Jak�e zn�w s�odki zda si�
Kapusty li��
Schrupany z Wiadomej R�ki
- B�ogos�awiona teraz b�d� niewolo dawna
Wczorajsza miaro, �adzie ponad
Klatk�, znany...
Luba! O luba znowu, �piewko przymuszana..
Szcz�liwie wypuszczony szarak
Jak�e serdecznie si� zasmuci�
Po�rodku pola - w matni
Noc�
- Gdy gwiazda w otch�a� �egluje niepoj�t�
I kiedy obok
W zaro�lach t�tent ro�nie
Jak�e to poj�� gorzko
W szaraczej swojej duszy:
- Czemu� mnie wypu�ci�?...
* * *
Bezpieczni - pod przygodnym dachem
ani o cegle wiedz� kt�ra si� przechyla
Sprawiedliwi - kt�rzy s�dz� nie zapominaj�c
komu s�u�y prawo
M�drzy - z wol� pytaj�cego odpowied� daj� zgodn�
Spokojni - gdy im wci�� nie brak cudzych zbrodni
M�ni - o �wiadk�w chwa�y swej zadbali
Wierni - przed pi�tnem zdrady gdy ich ochrania
drugich wcze�niejsza niewytrzyma�o��
Mi�osierni - pych� sw� karmi�c ja�mu�n� rozdaj�
Lepsi - a to niezdarno�� lub okoliczno��
w ofiar� zach�anno�� ich obraca
Pokorni - g�owy pochylili chc�c pierwej ujrze�
kt�rych wiatr obali
Szcz�liwi - um�czeni konaniem bli�nich
si� im na rozpacz nie wystarcza
- Oto jest dekalog strusia
Grudniowy przyp�yw
Grudniowy przyp�yw serdeczno�ci
�wi�tecznych kartek znowu fala
Cumuje tu� przy mostku
- Przy nabrze�u serca
Z bliska
Z daleka
Melduj� si� Imiona
- Dzwony dzieci�stwa zwo�uj�
Ocala�ych w pami�ci
- Z nie istniej�cych dom�w
Wracaj� g�osy i �wiat�a
- Skrzy si� kol�da
Kl�kaj� zwierz�ta
Pachnie �uska ryby i jedlina
- Op�atek dzieli nam si� wok� sto�u
I nic
- Wszystko to nic i na nic
- Rozjarzy si� i zga�nie
Zostanie papier
(Okazjonalny popis poligrafii)
I z Niby-�wi�t
Zostaje martwy sztafa�
- Tyle...
Je�eli w nas - nie wspominanej
Nie tej co abstrakcyjnie - kiedy�, jutro
Przyjdzie,
Je�eli w nas
Mi�o�ci �ywej by nie by�o...
I o tym, po�r�d nocnej ciszy
Dzwoni� dzwony
I B�g na �wiat przychodzi
W gruncie rzeczy po to? - My�l�
W pobli�u ogrodu
Ma�e rozmy�lania wiosenne
Otw�rzmy okno - oto�my w maju
Wyjd�my na pok�ad
- Ach c� na grz�dkach na rabatkach
W lasku nad stawem w �wiecie
I ach w najdalszym c� tam
We Wszech�wiecie?...
Navigare necesse - wci�� tak samo?
Vivere - niekoniecznie?
W otm�tach bieli i fiolet�w
Wiosna si� wznios�a
- Rw�ca ��to-zielona fala
I c�, Punkciku Gadaj�cy? W starej ��deczce �aciny
- A� tutaj?
Jak obliczasz, pod koniec dwudziestego wieku
Si� dotar�o?
I co?
- St�d ja�niej?
Czy ci si� zmieni� (w gruncie rzeczy)
Pow�d
Albo zamiar?
Otw�rzmy okno - oto�my w maju
Bocian po grobli jak w �redniowieczu
Z tym samym pewnie (gotyckim) namaszczeniem
Kroczy
Jak w dawnej �piewce
Zieleni si�, zakwita wedle stawu Trzcina
- Li�ciasta kipiel bujnie i dziko
Po le�mianowsku?
(Tak - u Tuwima?)
Pleni si� i skr�ca...
W oknie (ach przy�ap si�, Punkciku
Gadaj�cy Punkciku
- Jaki� to silny jest atawizm?)
W oknie si� staje - jak przed wiekami
Niby bezwiednie
- A jednak jakby w oczekiwaniu?...
Przygoda karpia
W samo po�udnie
(Dzie� l�ni� akurat jak rybia �uska)
Na przeci�g chwili, mniej
Na tyle, �eby powiedzie� s�owo: "kr�tko"
Nieszcz�sny nagle
Karp - nad powierzchni� stawu
Wyplusn��
I przepad�
W wodnym swym wszech�wiecie
Zabulgota�a woda
I zn�w
Zasklepi� si� zn�w w ca�o�� podwodny kosmos
I dalej znowu trwa�a rybia i karpia, szczeg�owa jego
Wieczno��...
�e pozna� wiatr i blask
I ��dk� ujrza� niczym UFO?...
- Nieszcz�sny Kto to pojmie
- T� napowietrzn� karpia fantasmagori�?
- Z podwodnych braci kto da wiar�
Opowie�ciom z innego wymiaru?...
* * *
Lubi� przygl�da� si� motylom
Nad zagonami maku
Kiedy je w lipcu wiatr ko�ysze
I kiedy naraz
Miesza si� w powietrzu
- �miertelne opadanie p�atk�w
I trzepotliwa rado�� skrzyde�
Przypatruj� si� cz�sto
- Gdy chemia nad dachami
Kwitn�c
- Rysuje na tle nieba
Wzory fantastyczne
(Lukrecji zna� tu wprawn� r�k�)
Przygl�dam si� jak opadaj�
Czarne ornamenty
Lotnej secesji
- Przygl�dam si� jak opadaj�
Lotne elementy
Czarnej secesji
Tak
- W sumie nic to jest innego
I niczym wi�cej owa "praca"
Jak nieustannym obserwowaniem
Piasku
W coraz to nowych kszta�tach klepsydr
I kszta�tom
Nowych
Zwiewnych klepsydr
- Przypatruj� si� cz�sto.
(1984)
Pusty d�wi�k
Pusty d�wi�k?
- A jednak co� si� rozleg�o
Przys�ysza�o si�
Tkn�o
Jest - skoro na my�l przysz�o?
Nic. Nic zupe�ne?... A jednak nie ustaj�
S�owa
Poluje wyobra�nia
- Przyszpili�
- Nazwa�
- Wepchn�� do klatki
Jakiej� semantyki?...
Kto� tu nie daje za wygran�...
Rozumie marny, biedne zmys�y
Ile� si� natrudzicie
Buduj�c obraz domniemany
�w - poza stref�
Chwili i materii
(Z budulca tego, no bo jak�e?...
- W jakiej okolicy?)
Pusty d�wi�k? A jednak co� si� rozleg�o
Wyodr�bni�o si�, wi�c zaistnia�o?
- Linia owalu, kt�r� si� Zero obrysowa�o?
* * *
Dzi�ki Ci Panie za to �e przemawiasz do mnie
P�on�c� �agwi� nasturcji
�e ods�oniwszy oczy i uszy moje wywiod�e� mnie
Ponad mrok i cisz�
�e mi wybaczasz ironi� i sceptycyzm
Co - w naiwno�ci umys�u
W zadufaniu serca
Pozwalam sobie bra� za m�j odwet
- Za niepewno�� chwili
- Zbytni� dotkliwo�� pi�kna
- Niedoskona�o�� mi�o�ci
�e� tak Wymagaj�cy ma�o
By w ge�cie pochylenia tu - wobec Najmarniejszego
Tam - widzie� pok�on oddawany Tobie
�e mi pozwalasz - miast za innymi powtarza� gotow�
- Swoj� uk�ada� modlitw�
�e� wszystko tak obmy�li� doskonale
- Gwiazd r�wnowag� i dla dmuchawca nasion
Spadochron niezawodny
�e - Ksi�g� Twoj� usi�uj�c czyta�
Mog� jednocze�nie stanowi� Jej zg�osk�
�e mog�c nie by� - jestem
�e� mnie da� w najem przypadk�w
I godziny nieznanej
I pozwoli�e� - abym wszystko inne
I ca�� reszt� - sam wybra�
Przy franciszka�skiej sieni
B�g Ojciec - s�awny
Z witra�a u Franciszkan�w
- Uniesieniem ducha
Zr�czno�ci� ludzkiej r�ki
W szk�o zakl�ty
- Jak�e� pot�ny i wspania�y Bo�e
Na tym konterfekcie
(My�l� - i Ty, z tej roboty
jeste� kontenty?)
A tu� przy wej�ciu
Obok
- Przy franciszka�skiej sieni
Ot byle co
- Przy murze krzaczek
Zielone ladaco, co to si� nawet
Nie zna jego nazwy
I tylko trzeba chwili
I �aski takiej mo�e trzeba
�eby go tak zobaczy�
Gdy tu� po deszczu
- W kwietniowej smudze �wiat�a
Dwa albo trzy tysi�ce zielonego drobiazgu
- Li�ci, listeczk�w jeszcze
Wi�c dwa albo trzy tysi�ce (bo na ka�dym)
Wodnych brylant�w (brylancik�w, dok�adnie)
- W nieziemskich blaskach
Jak to konkurencyjnie wo�a
Skrzy si�...
I tak
- Zdumiony tym widokiem
- "Ach z jakiej to pracowni?
I c� jest arcydzie�o?"
- Przy franciszka�skiej stoj�c sieni
W�a�ciwie - Kogo
O co pytam?...
Bo�e Cia�o w Przemy�lu
Ach do Przemy�la w ciep�y dzie� lata
Na Bo�e Cia�o jecha�
- Jakie tam szumne chodz� procesje
- Przez most, po wzg�rzach Od ko�cio�a do ko�cio�a
W blaskach w kadzid�ach w dzwonach
- Za�piew wschodni si� niesie...
I w ocala�ym z dawien dawna
Dawnego powietrza rezerwacie
Ach patrzcie patrzcie M�odzi
Ona to
- Rzeczpospolita tamta, zda si�
- Anielstwo i czerep sw�j rubaszny
W surmach w zad�ciach w z�oconych lelijach
W t� i we w t�
I w t� i we w t�
Po mie�cie
W starodawnej krasie wodzi
Panie, co� na �wiat w ten dzie� wyszed�
Na przechadzk�
- Jak� tam jeszcze daj� Ci asyst�
Jak� adoracj�!
Wszystko si� potem z wolna rozkrusza
Usennia si�
- Popo�udniowa wkracza godzina
Obiadowe ob�oczki, z okien ku oknom
P�yn�
Piwonie i kosa�ce drzemi� w ogr�dkach
B�o-go-stan
To niebezpieczna po nowicjatach, po klasztorach
I dla kleryk�w w seminarium pora
(Anio�owie Pa�scy, miejcie no tam na ten czas
Baczenie szczeg�lniejsze)
Ach do Przemy�la w ciep�y dzie� lata
Na Bo�e Cia�o jecha�...
Z ga��zk� brzozow� - w r�ku
Z nadziei nowej zapalon� �wieczk�
- w sercu
Po mie�cie tym
W ogonku za Panem Bogiem
Zn�w sobie tak pochodzi�...
W pobli�u Ogrodu
Jardin de Luxembourg
(obok mieszkania Simone Weil)
�wiata nie zbawi
Ta nowa mi�o��
- Jak dym ofiarny id�ca w niebo
Jeszcze jedna
Duszy piosenka
- Ale przez mgnienie
Opatrzno�ci R�ka mo�e poczuje
Dotyk
Przes�any st�d Wskro� chmury, z do�u
- Niewyra�alnie ma�ej Serdeczno-z�otej strza�y Grot
�wiadectwo - �e kto�
Kto tu na Ziemi mieszka
(W zielonych koczuje namiotach)
Przesy�a wyrazy wdzi�czno�ci i przy okazji
- O wieczno�� prosi?...
Lecz grzech to
Dow�d interesowno�ci
I nie t�dy droga:
- Spe�nia� przykazania
Kocha� obietnice Boga
Nie kochaj�c Boga
* * *
Zw�aszcza we Francji
My�l�
O tej R�kawiczce
(Tej, co jest w s�owach:
- Wiara Modlitwa)
Przez Boga rzuconej
I nie podj�tej
- Pozostawionej...
Ostygn� zmarzn�
Bez os�ony
I bez tych s��w - nie tylko mowa
Ale ich �wiat
Jak�e im tam si� ubo�y...
Zw�aszcza we Francji pustych ko�cio�ach
My�l�
O tej R�kawiczce
Przez Boga rzuconej
Camille Claudel
W Saint Martigny w Szwajcarii
Wracaj�c z rze�b wystawy
Patrzy�em na winnice
Na resztki fort�w staro�ytnych
Jak ko�ci po alpejskich zboczach
Bielej�ce
I tam to przysz�o mi do g�owy:
Gdy o wysoko�� i gdy o skal� chodzi
- "Nic pewniejszego tu jak Himalaje" A inne?
- Wszystkie tutaj ludzkie szczyty
Czas, bywa, jak przemie�ci
Inaczej jak ustawi...
I o tym
Jak si� wydarzy�o
- Jak na mych oczach
Z czelu�ci zapomnienia
Z nie�wiadomo�ci zwyk�ej
(Z bezgrzesznego niebytu)
Nad dzie�o jak�e wywy�szone
- Rodina
wi�c nad-mistrza
Jak si� unios�o ponad
(Do zachwycenia)
- Marmurowe rami�
Udr�czonej do ob��du uczennicy
Zatrwa�aj�co pi�kne...
Dop�ki klisza...
Nie wysch�a jeszcze wszystka
Jeszcze gdzie� ciecze po �wiecie
Rzeczu�ka Sanna
Domowa rzeka
(Dzieci�stwa mojego Wis�a)
- Rozwlek�y si�
Wyblak�y obrazy
Ale si� jeszcze zdarza
W najwi�kszej dali
W mongolskim stepie
Gdziem nie by�?
Pod rzymskim akweduktem
Nagle - przez �rodek s�uchu
Przemknie �opot
Fali
- Jakby� drzwi odemkn��
G�osy z dalekich brzeg�w
Przy uchu szepn�
I wr�c� - Do chwil macierzystych
Na powr�t, w swoje miejsca
- Pami�ci cmentarz?... W tobie
W�druje z tob� wsz�dzie
I gdzie by� stop� nie postawi�
- Wspominasz?... Troch� tak
Jakby� cieniom odleg�ym
�wieczk� pali�
Wi�c si� rozsrebrza czasem jeszcze
W tym rozb�ysku
Rzeczu�ki Sanny
Woda czysta
- Gruboziarnisty piasek pod stopami
Lipcowe rano (druga, trzecia klasa)
W�a�nie pocz�tek jest wakacji
I stoi w toni ch�odnej po kolana
�w ch�opiec wyp�owia�y
I cho� umar�a to jest klasa
Z mocy boskiego fotografa
Sta� on tak b�dzie
W tym obrazie
Identyczny
Identycznie wsz�dzie
- W sandomierskim jarze
Na Manhattanie
Na krakowskim bruku
- Gdzie mi go pami�� nie wydob�dzie
I szczeg� jeszcze
W kadrze spami�tany
- Wa�ka granatowoczarna
Co si� unios�a nad l�dowiskiem tataraku
Frunie
I lecie� b�dzie niesko�czenie
W tamto rano
A� do ko�ca �wiata
P�ki si� klisza nie prze�wietli
Nie zaciemni - ze mn�
We mnie
(1992)
Pisane w Bieszczadach
Historia d�ug� stra� stawia po sobie
(Sposoby zna
"Ma swoje chwyty")
- W rejestrach zamkni�ta
Wt�oczona na p�ki
Zda si�
- Ju� ona tam w kaftanie
Bezpiecze�stwa
- A jeszcze si� wymknie
- Jeszcze si� b��ka po kryjomu
Po�r�d rodzimej okolicy
�ladem �elazka na pod�odze
Skrzypni�ciem furtki
- Podpowie
Co� tam przypomni
Domownikom
- Zdzicza�ym jab�kiem
Zarysem �cie�ki w miejscu drogi
I obcym - si� ods�oni
- "Na tropie jeste�,
daleki przybyszu..."
I nie wiem
- Czy gdzie indziej
Akurat przysz�oby mi to do g�owy
Widz�c - jak ksi�yc nad Wetlin�
Brodzi
�e ksi�yc?... To nie lampion
- �aden gong
- Tamburyn chi�ski
Ale ataman to jest Ca�� g�b�
Kiedy tak sunie
- W tutejszej nieba okolicy
Na czele gwiazd korowodu
Notatki z podr�y do Mongolii
Gobi w j�zyku mongolskim znaczy pustynia
Mongolia jest krajem tr�jpustynnym
- Na pustej ziemi w pustych obszarach powietrza
Widzi si� rzeczy kt�rych nie ma
Mongolia pachnie pio�unem i cytryn�
W Mongolii najg��bsz� z ca�ej Azji
S�ycha� cisz� (Niekiedy tylko
Jak gigant wiolinowy smyczek
Przesunie si� smuga cykad
- Nale�y �a�owa� �e Ravel nie zna� bli�ej
Tej muzyki)
Bogowie Mongolii opu�cili kraj
Podobno niekt�rzy przedarli si� do Tybetu
Reszta - nie maj�c wi�kszego wyboru
Ukry�a si� w ziemi
Rozp�yn�a si� w powietrzu
- Dlatego starsi mieszka�cy Da�andzadgad
Chodz� w butach zadartych do g�ry
W Mongolii �yj� purpurowe wielb��dy
- W Mongolii jest bardzo ma�o Mongo��w
Dlatego prawd� jest, �e gdy w Mongolii umiera dziecko
Nawet wielb��dy p�acz� prawdziwymi �zami
Noc� niebo w Mongolii?... Czy to ju� nie brzmi
Wystarczaj�co?...
- Wielka szkoda, �e Immanuel Kant
(O kt�rym wiadomo ile zawdzi�cza� gwiazdom)
�e nigdy nie pojecha� z Kr�lewca do Mongolii
Synowi
Bywa -
Kapliczka ze �wi�tyni zostaje
�d�b�o z pola
Z podr�y dooko�a �wiata
D�o� wyci�gni�t� na po�egnanie - pami��
Najbardziej ocali
Ze stu symfonii - piosenki kawa�ek
Z miliona godzin, z "morza czasu"
Ka�da sekunda - cz�ci� tego samego jest
Trwania
Wi�c pojmij tu - nad ksi��k� pochylony
Kiedy, zadane przemierzaj�c szlaki
G�o�no - s�ysz� - my�lisz
- Tw�j g�os, jest tak�e (od Nilu od Mezopotamii
Przez Grecj� Rzym, dzi�, B�g wie pok�d jeszcze)
Cz�steczk� jak znikom�, ale jest
Fragmentem tego samego wci��
Wo�ania...
I w takiej skali - te�
Spostrze� si� i ogarnij
Niedziele dzieci�stwa
- Od rana roso�em pachn�ce
Sankami z w�giersko-austriackiej dziadka g�rki
Zje�d�aj�ce hop la la niedziele
�nie�ne po druty telegraficzne
Z patefonem na stokach Mand�urii
- Niedziele w Matki �wi�tecznych oficerkach
Pragn�cej jeszcze si� podoba�
Z modn� na �wczas w loki fryzur�
- Niedziele od po�udniowej strony
Pod marcowym murem
Z t� pierwsz� - ledwo ledwo trawk�
Pot�uczon� ceg�� zardzewia�ym garnkiem
I tylko - ach poci�gn�� tylko nosem
Z t� znowu czarn� ciep��
Ziemi�
Z palm� za uchem niedziele
Wzdychaj�ce majowo - seledynow� bluzk� brz�zki
Obiecuj�ce �wietno�� i zbawienie
Upalne - mu�em pomazane
W biusthalterach niedziele - rozebrane do majtek
Z flaszk� rabarbarowego kompotu
-. Niedziele odwiedzaj�ce cmentarze
Po wrzosowiskach b��dz�ce, z funkcjonuj�cym jeszcze
Anio�em Pa�skim
Niedziele - niedzielnych zmierzch�w
Owocami kasztan�w kaszl�ce
Niedziele - razem przy jednym stole
Z tutejsz� lamp� z lokalnym k�opotem
Pe�ne dalekiej geografii
- Zewsz�d jak deskami zabite poniedzia�kiem
Zasypane piaszczyste
I jak paznokcie, do p�na
Do p�na wbijaj�ce si� jeszcze w pami�� niedziele
Fragmenty biografii domowego zegara
Urodzi� si� na bli�ej nie okre�lonym terytorium Niemiec
(Wygl�da� mniej wi�cej na r�wie�nika Radia)
Mo�na wyobra�a� sobie �ciany, gdzie zamieszkiwa�
Lokator�w, kt�rym s�u�y�
Ale brak jakichkolwiek szczeg��w
Z pewno�ci� na pytanie - Wie sp�t ist es?
W tamtejszym j�zyku odpowiada� dok�adnie
Po wojnie
Z tzw. transportem przeznaczony
Jeszcze bardziej na Wsch�d
Zatrzyma� si� na ma�ej stacji kolejowej
W po�udniowo-wschodnim rejonie Polski
Tu - ledwie za p� litra w�dki
Zdecydowa� si� pozosta�
Z miejsca nauczy� si� nowej mowy
W lokalnym obyczaju pocz�� wyznacza�
- �luby urodziny pogrzeby odjazdy
Dom by� ludny (Co chwila kto� przybiega�
Z zapytaniem - czy zd���?
Jak d�ugo jeszcze - z pro�b�
O odpowied�)
W ko�cu
- Po czterdziestu latach
(Adres cz�ciowo rozjecha� si� po �wiecie
Reszta - wyw�drowa�a jeszcze dalej)
Nie mog�em go samego pozostawi�
Zdawa� mi si� bardziej przynale�e� do Nich - Tamtych
Nieobecnych
Ni� do rodziny krzese� szaf i sto��w
- Wzi��em go znowu bardziej na Zach�d
(W mie�cie K. teraz u mnie)
Razem wspominamy
- Tyle czasu, tylu wsp�lnych znajomych...
Trzyma si� jeszcze na �cianie nie�le
Cho� swoje przeszed�
(�lady po komikach, nierytmiczno�� bicia
Pomarszczy�a mu si� sk�ra cyferblatu)
"Tak