3367

Szczegóły
Tytuł 3367
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3367 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3367 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3367 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

TROY DENNING GWIAZDA PO GWIE�DZIE (T�umaczy�: Andrzej Syrzycki) Andrii- Za rady, zach�t� i wszystko inne Wojownicze istoty rasy Yuuzhan Vong zaatakowa�y spoza granicy galaktyki bez �adnego ostrze�enia. By�y bezwzgl�dne, podst�pne i zdradzieckie. Mia�y do dyspozycji wytwory dziwacznej organicznej techniki, kt�re dor�wnywa�y systemom uzbrojenia obro�c�w, a niejednokrotnie okazywa�y si� skuteczniejsze ni� wszystko, co mog�a im przeciwstawi� Nowa Republika i jej sojusznicy. Naje�d�com nie mogli sprosta� nawet kierowani przez Luke'a Skywalkera rycerze Jedi. Nie mogli skorzysta� z broni stanowi�cej o ich sile, poniewa� dziwnym trafem Yuuzhanie okazali si� zupe�nie niewra�liwi na dzia�anie Mocy. Pierwszy atak zaskoczy� Now� Republik� zaj�t� t�umieniem rozruch�w, kt�re wzniecali agenci yuuzha�skiego szpiega Noma Anora. Korzystaj�c z tego, �e dow�dcy wojsk Nowej Republiki zajmowali si� innymi sprawami, naje�d�cy zniszczyli kilka planet i zabili wiele milion�w istot - a w�r�d nich Wookiego Chewbacc�, najlepszego przyjaciela i wieloletniego partnera Hana Solo. Podejmuj�c odwa�n� pr�b� zawarcia pokoju z nieprzyjaci�mi, senator Elegos A'Kla straci� �ycie. Zamordowa� go dow�dca yuuzha�skich wojownik�w, Shedao Shai, kt�ry p�niej przekaza� cia�o senatora bliskiemu przyjacielowi Elegosa, rycerzowi Jedi Corranowi Hornowi. Horn wyzwa� Yuuzhanina na pojedynek, kt�rego stawk� mia� by� los planety Ithor. Rycerz Jedi pokona� Shaia, ale mimo to istoty rasy Yuuzhan Vong zdoby�y i spustoszy�y planet�. Stanowi�o to dotkliw� strat� dla Nowej Republiki i osobist� pora�k� Corrana Horna, kt�ry przyj�� na siebie ca�� win�. Ka�da nast�pna pora�ka by�a powa�nym ciosem dla Nowej Republiki. Wkr�tce te� dosz�o do roz�amu w samym zakonie Jedi. Kieruj�cy poczynaniami rycerzy Luke Skywalker zmaga� si� z problemem osobistym: jego ukochana �ona Mara cierpia�a na tajemnicz� i prawdopodobnie �mierteln� chorob�, kt�ra z wolna podkopywa�a jej si�y. Niekt�rzy zarzucali mistrzowi Skywalkerowi bezczynno�� i przesadn� ostro�no��. Nie mog�c si� z tym pogodzi�, grupa rycerzy pod wodz� Kypa Durrona od��czy�a si� i postanowi�a czynnie si� przeciwstawi� agresji Yuuzhan. Zamierza�a wykorzysta� w tym celu wszystkie mo�liwe �rodki i sposoby. Jednym z nich mia�a by� brutalna si�a, co jednak mog�o zawie�� rycerzy Kypa jedynie na ciemn� stron� Mocy. R�nice zda� w sprawach etycznych sk��ci�y braci Solo, Jacena i Anakina. Ich siostra Jaina zosta�a jednym z pilot�w s�ynnej Eskadry �obuz�w i po�wi�ci�a ca�� energi� walce z Yuuzhanami. Han Solo obwinia� si� o to, �e nie potrafi� ocali� Chewbaccy, ale nie szuka� ukojenia na �onie rodziny. Usi�uj�c odkupi� swoj� win�, przyst�pi� do dzia�ania - i wpad� na trop uknutego przez istoty rasy Yuuzhan Vong spisku wymierzonego przeciwko rycerzom Jedi. Wr�ci� z lekarstwem, kt�re mog�o wyleczy� Mar� Jad� Skywalker z choroby. Jednak nawet to zwyci�stwo nie mog�o pocieszy� go po stracie najwierniejszego przyjaciela - ani pom�c w jego ma��e�skich k�opotach. Trudne chwile prze�ywa�a tak�e Leia. Zlekcewa�y�a wizj� przysz�o�ci i czu�a wyrzuty sumienia, �e podczas bitwy o Fondor skaza�a gwiezdn� flot� Hapan na zag�ad�. Zaci�ta bitwa o orbitalne stocznie dobieg�a niespodziewanego ko�ca, kiedy u�yto broni o niekontrolowanej niszczycielskiej sile. Okaza� si� ni� gwiazdogrom stacji Centerpoint, uzbrojony przez m�odszego syna Leii, Anakina. Starszy syn Leii, Jacen Solo, r�wnie� mia� wizj�. Zobaczy� w niej, jak galaktyka ze�lizguje si� w obj�cia ciemno�ci. Obawiaj�c si�, �e m�g�by zak��ci� chwiejn� r�wnowag�, m�ody Jedi na pewien czas ca�kowicie wyrzek� si� w�adania Moc�. Zmieni� zdanie dopiero w�wczas, kiedy �miertelne niebezpiecze�stwo zagrozi�o jego matce. By uratowa� jej �ycie, musia� stan�� do walki z samym mistrzem wojennym Yuuzhan Tsavongiem Lahem. Pokona� go, ale nie zabi�. ��dny zemsty Yuuzhanin obieca� tymczasowe zawieszenie broni - pod warunkiem, �e dostanie w swoje r�ce wszystkich Jedi, a zw�aszcza Jacena Solo. Rycerze Jedi poczuli si� nagle osaczeni. Kiedy niebezpiecze�stwo zagrozi�o szkol�cym si� w Akademii Jedi na Yavinie Cztery m�odym uczniom, na pomoc pospieszy� Anakin Solo. Ukrywaj�c si� po�r�d przedstawicieli najni�szych kast i wyrzutk�w spo�ecze�stwa Yuuzhan, uwolni� swoj� przyjaci�k� Tahiri Yeil�. Okrzykni�to go bohaterem, nie zdo�a� jednak zapobiec zniszczeniu �wi�tyni Jedi. W�adze Nowej Republiki uznaj� Luke'a i Mar� Jad� Skywalker�w za zdrajc�w. W obawie, czy nawr�t tajemniczej choroby nie zak��ci przebiegu ci��y jego �ony, Luke postanawia odzyska� w�adz� nad rycerzami Jedi. Korzystaj�c z poparcia Jainy Solo, Kyp Durron namawia Luke'a i wojskowych, aby powierzyli mu dow�dztwo wyprawy, kt�rej celem ma by� zniszczenie superbroni Yuuzhan Vong�w. Wyprawa Kypa ko�czy si� powodzeniem, Jaina jednak dowiaduje si� poniewczasie, �e zniszczony obiekt nie by� superbroni�, ale hodowanym �wiatostatkiem -wype�nionym cywilami i przeznaczonym dla yuuzha�skich dzieci. Wszystko wskazuje, �e galaktyka ponownie zaczyna ze�lizgiwa� si� w obj�cia ciemno�ci. Jedynym jasnym punktem s� narodziny syna Luke'a i Mary, Bena Skywalkera. Zniszczenie nowego �wiatostatku i fiasko plan�w schwytania rycerzy Jedi powoduj�, �e Yuuzhan Vongowie og�aszaj� koniec zawieszenia broni. Przyst�puj� do szturmu na J�dro galaktyki i pr� naprz�d, podbijaj�c kolejne �wiaty. Wygl�da na to, �e galaktyk� mog� uchroni� od zag�ady tylko rycerze Jedi. K�opot w tym, �e galaktyka nie chce mie� z nimi nic wsp�lnego... ROZDZIA� 1 W przestworzach unosi�a si� ciemna drzazga odleg�ego liniowca. Zako�czona cienk� b��kitn� ig�� strumienia jon�w, przesuwa�a si� powoli na tle olbrzymiej jaskrawopomara�czowej tarczy s�o�ca. Podobnie jak milionom takich samych s�o�c w rejonie J�dra galaktyki, temu te� nie towarzyszy�y planety zasiedlone przez cywilizowane czy cho�by tylko p�inteligentne istoty. Zapewne nie zas�ugiwa�o na nazw� inn� ni� numer, nadany dawno, jeszcze w czasach w�adzy Imperium. Jaina Solo u�wiadomi�a sobie ogrom niezamieszkanych przestworzy i wielk� liczb� nietkni�tych planet. Mog�aby s�dzi�, �e w tej sytuacji wojny po prostu nie maj� sensu; �e miejsca wystarczy dla wszystkich, kt�rzy go szukaj�. Wiedzia�a jednak, �e komfortowe warunki �ycia zawsze �atwiej osi�gn��, kradn�c i zabijaj�c, ni� ci�ko pracuj�c. Jak wielokrotnie przypomina�a jej matka, pok�j �atwiej zburzy�, ni� utrzyma�. Mo�e w�a�nie dlatego Yuuzhan Vongowie zaatakowali galaktyk�, kt�ra mog�a powita� ich z otwartymi ramionami. Pope�nili b��d, z kt�rego dot�d nie zdali sobie sprawy. Jaina wiedzia�a jednak, �e pewnego dnia... pewnego dnia t� pomy�k� u�wiadomi� im rycerze Jedi. Astromechaniczny robot R2-D2, do��czony do gniazda terminalu pok�adowego systemu komputerowego w rufowej cz�ci pok�adu lotniczego "Cienia Jade", nagle pytaj�co za�wiergota�. - Nie od��czaj si�, Artoo - odpar�a Jaina, nawet nie odwracaj�c g�owy w jego stron�. - Wci�� jeszcze nie dostali�my tego sygna�u, a Mara musi odpocz��. Ma�y robot przeci�g�ym gwizdem oznajmi�, �e ma inne zdanie. Jaina spojrza�a na ekran monitora i unios�a r�ce w ge�cie rezygnacji. - Niech b�dzie - mrukn�a. - Je�eli tak ci powiedzia�a, mo�esz j� obudzi�. R2-D2 wyci�gn�� manipulator z gniazda i cicho brz�cz�c, skierowa� si� do kabiny pasa�erskiej. Jaina zosta�a sama na pok�adzie lotniczym "Cienia Jade". Statek kr��y� po parkingowej orbicie z wy��czonymi wszystkimi systemami i unieruchomion� jednostk� nap�du jonowego, podobny bardziej do pancernej skorupy ni� siedemdziesi�ciotonowej gwiezdnej jednostki. Wygodny fotel pilota, uko�nie �ci�ty he�m i zapewniaj�ca panoramiczny widok kopu�a kabiny dawa�y Jainie z�udzenie, �e unosi si� nieruchomo w pustce przestworzy. System czujnik�w �ledz�cych po�o�enie siatk�wek oczu wy�wietla� nieustannie aktualizowane hologramy w miejscu tu� pod p�aszczyzn� wzroku. Systemy ��czno�ci i nap�du mo�na by�o uruchamia� prze��cznikami na d�wigni przepustnicy. W podobnie prosty spos�b dawa�o si� obs�ugiwa� wbudowane w r�koje�� dr��ka prze��czniki czujnik�w, system�w uzbrojenia i generator�w ochronnych p�l si�owych. Je�eli stanowisko na pok�adzie lotniskowym obs�ugiwa� astro-mechaniczny robot, nawet systemy podtrzymywania �ycia mo�na by�o w��cza� i wy��cza� g�osem. By� to przyk�ad idealnej sterowni. Jama postanowi�a, �e kiedy nadarzy si� okazja, by zdoby� w�asny statek, skopiuje wszystkie rozwi�zania w najdrobniejszych szczeg�ach. Najbardziej si� jej podoba�o, �e pilot siedzia� sam, w przedniej, najni�szej cz�ci sterowni, a drugi pilot i nawigator w fotelach ustawionych obok siebie, ale nieco wy�ej, bezpo�rednio za plecami pilota. Jej zachwyty nad sterowni� przerwa�o nagle uczucie g��bokiego niepokoju. Jaina poczu�a dziwne zak��cenie Mocy, kt�re wkr�tce przerodzi�o si� w przedziwne wra�enie czego� szalonego. Otworzy�a si� na przep�yw Mocy, a wtedy wyczu�a straszliwe pragnienie i niepohamowany g��d, mo�e nie ca�kiem z�y, ale mroczny, dziki i drapie�ny - i na tyle brutalny, �e zach�ysn�a si� i natychmiast zmniejszy�a wra�liwo�� umys�u na oddzia�ywanie Mocy. Poczu�a, �e po czole sp�ywa jej kropla zimnego potu. W��czy�a interkom i wezwa�a Mar�. Czekaj�c na ni�, sprawdzi�a wskazania sensor�w. Nie zauwa�y�a niczego niezwyk�ego, ale z do�wiadczenia wiedzia�a, �e nie powinna zbytnio ufa� wskazaniom przyrz�d�w. To w�a�nie dzi�ki nim "Cie�" znajdowa� si� na orbicie okr��aj�cej planet� najbli�sz� pomara�czowego s�o�ca - otoczon� rojem kamieni, g�az�w i od�amk�w ska� kul� magmy, unosz�c� si� w odleg�o�ci troch� wi�kszej ni� dwadzie�cia milion�w kilometr�w od gwiazdy. Gdyby R2-D2 nie dokonywa� nieustannych poprawek, na ekranie monitora widzia�aby tylko skutki oddzia�ywania promieniowania elektromagnetycznego. Nagie zauwa�y�a na owiewce kabiny odbicie czego�, co poruszy�o si� za plecami. Spojrza�a na aktywacyjn� siatk� umieszczon� w przedniej cz�ci sterowni. Niewielki fragment pleksistopu zmatowia� i przemieni� si� w lustro. Zobaczy�a w nim wiotk� sylwetk� wchodz�cej na pok�ad lotniczy Mary Jade Skywalker. Sp�ywaj�ce na ramiona z�ocistorude w�osy, pogniecione teraz i spl�tane, dowodzi�y, �e Mara jeszcze przed chwil� le�a�a albo spa�a. Z jej twarzy znikn�a ziemista blado��, a zielone oczy nie by�y ju� podkr��one ani zapadni�te. Jaina wsta�a. Czuj�c si� troch� jak dziecko przy�apane na podkradaniu s�odyczy, zwolni�a fotel pilota. Mara zach�ci�a j� gestem, aby zn�w usiad�a. - Sied� - oznajmi�a. - Masz do tego prawo. Opad�a na stoj�cy z ty�u fotel nawigatora. W powietrzu wyczuwa�o si� delikatn� wo� talku i sterylizuj�cego roztworu, kt�ry towarzyszy� Marze chyba zawsze, chocia� jej nowo narodzone dziecko dzieli�a od matki odleg�o�� wielu tysi�cy lat �wietlnych. Kobieta unios�a g�ow� i kiwn�a w kierunku odleg�ego liniowca. - To nasze dwie pasa�erki? - zapyta�a. - Transponder podaje, �e to "�cigacz Mg�awic" - odpar�a Jaina. Do sterowni wtoczy� si� Artoo-Deetoo. W��czy� manipulator do gniazda pok�adowego systemu komputerowego i kr�tkim pikni�ciem potwierdzi� to�samo�� pasa�erskiego liniowca. - Nadal jednak nie mamy zgody, a chwil� wcze�niej poczu�am... hmm, dziwne zak��cenie Mocy. Mara kiwn�a g�ow�. - Te� je wyczuwam - powiedzia�a. - Ale to chyba �adna z naszych pasa�erek. Odbiera�abym to inaczej. - Nie podoba mi si� to, co czuj� - westchn�a Jaina. Tysi�cmetrowej d�ugo�ci korelia�ski liniowiec, korzystaj�c z wyspecjalizowanej jednostki nap�du pod�wietlnego typu Hoersch-Kessel, zdo�a� do tej pory przelecie� mniej wi�cej po�ow� odleg�o�ci dziel�cej go od skraju pomara�czowej tarczy. Mia� teraz d�ugo�� palca Jainy, a ci�gn�ca si� za nim b��kitna smuga by�a przynajmniej trzykrotnie d�u�sza. - Wci�� jeszcze nie wys�ali tego sygna�u. Mo�e powinny�my odczeka� jeszcze jedno okr��enie, a kiedy skryjemy si� za tarcz� planety, w��czymy nap�d jonowy. Mara pokr�ci�a g�ow�. - Luke ma racj� co do tych dw�ch - powiedzia�a. - Ilekro� w��cz� �wietlne miecze, gin� niewinni ludzie. Lepiej zabierzmy je stamt�d, dop�ki jeszcze mo�emy. - Prze�o�y�a przez rami� pas ochronnej sieci i z g�o�nym trzaskiem zapi�a klamr�. - Jednak musimy by� gotowe - doda�a. - W��cz silniki. - Ja? - zdziwi�a si� Jaina. Wprawdzie zdarzy�o jej si� kiedy� pilotowa� "Cie�", ale gdy tu lecieli, wszystkie manewry wykonywa�a jej ciotka. Albo chcia�a skorzysta� z pierwszej prawdziwej okazji pilotowania ukochanego statku, odk�d urodzi�a Bena, albo wyruszaj�c na pierwsz� wypraw� od czasu porodu, po prostu pragn�a zaj�� my�li czym� innym. -To tw�j statek. - I tak musz� si� jeszcze troch� przespa� - rzek�a Mara. - Nie dowiesz si�, jaki to luksus, dop�ki sama nie urodzisz dziecka. - Po chwili doda�a surowo: - Tylko nie uwa�aj tego za sugesti�. - Masz racj�! - Jaina roze�mia�a si�, ale jakby troch� z przymusem. Mia�a ju� wprawdzie dziewi�tna�cie lat i nieraz umawia�a si� na randki, ale bior�c udzia� w wojnie, nie mia�a czasu na nic powa�nego. Nawet teraz korzysta�a tylko z kr�tkiego urlopu, jakiego udzieli� jej dow�dca Eskadry �obuz�w do czasu, a� senatorowie Nowej Republiki przestan� �ywi� niech�� do rycerzy Jedi. - Pomy�la�by kto, �e mam mn�stwo czasu. Wyci�gn�a r�k�, aby w��czy� zasilanie silnik�w jonowych, ale cofn�a j�, kiedy R2-D2 ostrzegawczo zagwizda�. Umieszczony nad jej g�ow� holograficzny ekran ukaza� osza�amiaj�c� mozaik� barw i kszta�t�w, z kt�rej po chwili wy�oni� si� lec�cy ku nim niewielki gwiezdny statek w kszta�cie rury. Pojawi� si� znacznie ni�ej ni� pomara�czowa tarcza s�o�ca. - To wyja�nia, dlaczego dot�d si� nie odezwali - zauwa�y�a Mara. Stanowisko nawigatora nie mia�o co prawda umieszczonego nad g�ow� wy�wietlacza hologram�w, ale wyposa�ono je w kompletny zestaw konwencjonalnych ekran�w. - Damy rad� go pokona�, Artoo? - zapyta�a. Na obu ekranach pojawi�y si� napisy, rzeczowo informuj�ce, �e wy�wietlany wizerunek nie jest przedstawiony we w�a�ciwej skali. Chwil� potem ukaza�y si� dane na temat prawdziwych rozmiar�w, pr�dko�ci i prawdopodobnego materia�u kad�uba. Jaina cicho gwizdn�a i zerkn�a przez przyciemnion� owiewk� kabiny na podobn� do przecinka sylwetk� mniejszego statku, kt�ry od��czy� si� od rury i skierowa� w stron� rufy "�cigacza Mg�awic". - Wygl�da jak odpowiednik fregaty - mrukn�a. - Co robimy? -zapyta�a, odwracaj�c si� do Mary. - Jedyn� rzecz, jak� mo�emy - odpar�a kobieta. W jej g�osie wyczuwa�o si� ostro�no��, kt�rej Jaina nigdy nie s�ysza�a, dop�ki jej ciotka nie urodzi�a Bena. - Wy��czymy wszystkie podsystemy i zaczekamy. W osobistej kabinie dow�dcy "�cigacza Mg�awic" kapitana Polluksa dwie siostry Rar sta�y obok siebie przed ekranem wideokonsolety. Nie kryj�c dr�enia d�ugich g�owoogon�w, zwanych lekku, przygl�da�y si�, jak spora bry�a korala yorik od��cza si� od fregaty i kieruje ku ich liniowcowi. Mia�a nieregularny kszta�t, a jej chropowat� powierzchni� szpeci�y mniejsze i wi�ksze dzioby. Przypomina�a raczej wyeksploatowan� asteroid� ni� gwiezdny statek ekipy aborda�owej. Wykrywaj�ce ciep�o cia� �ywych istot czujniki informowa�y jednak, �e na pok�adzie znajduje si� przynajmniej stu wojownik�w. Znajdowa�o si� tam tak�e inne stworzenie, wi�ksze i zimniejsze, ale siostry wiedzia�y to nawet bez spogl�dania na wskazania czujnik�w. Pos�u�y�y si� Moc� i wykry�y ten sam g��d i pragnienie, jakie pojawi�y si� z chwil�, kiedy fregata wy�oni�a si� zza tarczy s�o�ca. Bez wzgl�du na to, czym by�o, zwierz� przystosowa�o si� do warunk�w �ycia w tej galaktyce o wiele lepiej, ni� kiedykolwiek zdo�aj� jego w�a�ciciele. Alema wyizolowa�a stworzenie spo�r�d towarzysz�cych mu wojownik�w Yuuzhan i poleci�a komputerowi, aby por�wna� je z informacjami zarejestrowanymi w bazach danych. Kiedy si� odwr�ci�a, zobaczy�a, �e jej siostra Numa rozk�ada na pryczy kapitana ich przebranie: p�prze�roczyste kostiumy tancerek, szminki i pudry, i w�a�ciwie nic wi�cej. Obie sp�dzi�y ostatni rok, kieruj�c ruchem oporu na zaj�tej przez Yuuzhan planecie Nowy Plympton; z pewno�ci� to ich poszukiwali dow�dcy grupy aborda�owej. Siostry liczy�y na to, �e ich wrogowie b�d� szukali samotnej istoty ludzkiej p�ci �e�skiej, a nie pary twilekia�skich tancerek. Jako przyw�dczynie ruchu oporu dok�ada�y stara�, aby nikt nigdy nie widzia� ich razem ani bez przebrania. Zawsze te� stara�y si� ukrywa� d�ugie lekku w kapturze p�aszcza Jedi. Kiedy umalowa�y twarze i zmieni�y obcis�e kombinezony na fa�dziste stroje tancerek, powr�ci�y do wideokonsolety. Zobaczy�y, �e do �luzy wkraczaj� Yuuzhan Vongowie. Wojownicy o bezw�osych, wypuk�ych �ukach brwiowych i sinych workach pod oczami byli o p� g�owy wy�si i o wiele ci�si ni� przeci�tni ludzie. Ich budz�ce groz� twarze przypomina�y obci�gni�te sk�r� maski, z kt�rych stercza�y chrz�stki i ko�ci. Silnie umi�nione cia�a by�y oszpecone rytualnymi tatua�ami i zniekszta�cone, co podobno mia�o jaki� zwi�zek z ich religi�. Wi�kszo�� istot mia�a na sobie pancerze z �ywych krab�w vonduun i by�a uzbrojona, jak zwykle, w yuuzha�skie amphistaffy - d�ugie w�e, kt�re na rozkaz mog�y przemienia� si� w maczugi, zako�czone ostrymi brzeszczotami w��cznie, a nawet gi�tkie bicze wyposa�one w truj�ce k�y. W pewnej chwili siostry ujrza�y, �e przez kr�g otaczaj�cych kapitana Polluksa stra�nik�w przedar� si� arogancki wojownik o wyj�tkowo odra�aj�cym wygl�dzie. Yuuzhanin mia� spadziste ramiona i wstr�tne czarne dziury w miejscu nosa. - Ma pan jakich� Jeedai na pok�adzie? - zapyta�. - Nie - sk�ama� Pollux bez wahania. - Czy w�a�nie dlatego kazali�cie mi si� zatrzyma�? Wojownik zignorowa� pytanie kapitana. - Lecicie z Talfaglia czy z Sakorii? - Chyba nie s�dzisz, �e odpowiem na to pytanie? - odpar� Pollux. -Z tego, co ostatnio s�ysza�em, walczy z wami ca�a galaktyka. Odpowied� kapitana spotka�a si� z niech�tnym, ale pe�nym szacunku warkni�ciem yuuzha�skiego wojownika. - Jeste�my tylko za�og� statku stra�niczego, kapitanie. A pan ma na pok�adzie uchod�c�w. Nie musicie si� nas obawia�... pod warunkiem, �e powie mi pan natychmiast, czy po�r�d pasa�er�w znajduj� si� jacy� Jeedai. - Nie mamy ani jednego. - Pollux patrzy� prosto w oczy Yuuzhanina. Nie zwleka� z odpowiedzi�, a g�os mu nie dr�a�. Nawet kapitanowie cywilnych statk�w wiedzieli, �e Vongowie nie wykazuj� najmniejszej wra�liwo�ci na dzia�anie Mocy. - Mo�esz sam poszuka�. Na twarzy wojownika pojawi� si� okrutny u�miech. - Oczywi�cie, �e to zrobimy, kapitanie - odpar�. - Mo�e pan by� pewien. Odwr�ci� g�ow� i spojrza� w stron� swojego statku. Przechodz�c na yuuzha�ski, warkn��: - Duwin tur vaxyn. W rufowej cz�ci yuuzha�skiego statku powsta�a szczelina. Chwil� p�niej zacz�a si� rozszerza�. Obie kraw�dzie korala yorik wybrzuszy�y si� na zewn�trz jak wyd�te wargi. W mrocznym otworze ukaza�a si� para owalnych ��tych �lepi. Pos�uguj�c si� Moc�, Alema wykry�a nasilaj�ce si� uczucie pragnienia i g�odu. Kiedy mroczny otw�r osi�gn�� p� metra szeroko�ci, z wn�trza statku wyskoczy�o czarne jak ebonit stworzenie. Chrobocz�c pazurami, a mo�e szponami, znieruchomia�o na p�ytach pok�adu. - Ogniste b�yskawice! - mrukn�a Numa. Stworzenie - znajomo�� j�zyka istot rasy Yuuzhan Vong pozwoli�a Alemie domy�li� si�, �e by� to voxyn - zacz�o drepta� w miejscu, przebieraj�c o�mioma pa��kowatymi �apami. Chocia� przeci�tnemu cz�owiekowi si�ga�o zaledwie do pasa, mierzy�o ponad cztery metry d�ugo�ci; mia�o sp�aszczony �eb i pokryte czarnymi �uskami faliste cielsko. �rodkiem grzbietu bieg�o pasmo cienkich spiczastych czu�k�w, a pr�ny, gi�tki ogon ko�czy� si� haczykowatym szpikulcem. Odra�aj�ce zwierz� okr��y�o kapitana i czujnych stra�nik�w tylko raz, a potem pocz�apa�o w kierunku wewn�trznych wr�t �luzy. Na ekranie wideokonsolety by�o wida�, jak Pollux wbi� spojrzenie w oczy Yuuzhanina. - Jakim prawem sprowadzili�cie t�... t� maszkar� na pok�ad mojego statku? - zapyta�. Wojownik obr�ci� si� i powali� kapitana na pok�ad silnym ciosem pi�ci w g�ow�. - Nie s�dzi pan chyba, �e odpowiem na to pytanie? - roze�mia� si� chrapliwie. Stra�nicy Polluksa nie palili si� do walki z Yuuzhanami, ale kapitan na wszelki wypadek da� im znak gestem, �eby zachowali spok�j, a sam z godno�ci� zerwa� si� na r�wne nogi. Alema zwr�ci�a kierunkow� anten� dotychczas wy��czonej kamery ku ciemnej tarczy planety, obok kt�rej oczekiwa� statek ich wybawczy�. Wybra�a tajny kana� ��czno�ci, u�ywany wy��cznie przez rycerzy Jedi, i zacz�a przesy�a� ogl�dane obrazy. Domy�la�a si�, �e s�siedztwo pomara�czowego s�o�ca zak��ci sygna�y, ale odbiorcy mogli je wzmocni� i poprawi�. C�, gdyby ona i siostra nie zdo�a�y uciec, b�dzie chocia� wiadomo, co si� z nimi sta�o. Widoczny na ekranie voxyn jeszcze kilka minut kr��y� po komorze �luzy, a potem przeskoczy� przez pr�g w�azu i znikn�� im z oczu. Siostry nie widzia�y go, dop�ki Alema nie znalaz�a obrazu z innej kamery. Zobaczy�y, �e paskudny stw�r jedzie ruchomym chodnikiem g��wnego korytarza tak beztrosko, jakby nic innego nie robi� ca�e �ycie. Obok niego, pod �cian�, bieg�a gromada wojownik�w Yuuzhan. Nie ufali urz�dzeniom na tyle, aby o�mieli� si� chocia�by postawi� stop� na przesuwaj�cej si� ta�mie. W ko�cu zrezygnowali jednak z dotrzymywania towarzystwa sun�cemu potworowi i stopniowo zacz�li zostawa� coraz bardziej w tyle. Zaraz rozdzielili si� na mniejsze grupy i zacz�li przeszukiwa� pomieszczenia na w�asn� r�k�. Alema namierzy�a czarne zwierz�, tak by kamery pok�adowego systemu bezpiecze�stwa mog�y �ledzi� je bez przerwy. Nast�pn� godzin� obie siostry przygl�da�y si�, jak voxyn kr��y po pomieszczeniach g��wnego pok�adu. Od czasu do czasu potw�r okr��a� zdr�twia�ego ze strachu uchod�c� albo przekrzywiaj�c sp�aszczony �eb, przys�uchiwa� si� dobiegaj�cym zewsz�d odg�osom pracuj�cych urz�dze� i mechanizm�w. W ko�cu wskoczy� do basenu niewielkiej fontanny i zacz�� okr��a� umieszczon� po�rodku rze�b� przedstawiaj�c� kalamaria�skiego je�owca. W pewnej chwili znieruchomia�, naje�y� kolce na grzbiecie, uni�s� �eb i wlepi� ��te �lepia w sufit. Boj�c si�, �e za chwil� zemdleje, Alema odwr�ci�a si� w stron� kontrolnego pulpitu projektora hologram�w i nakaza�a wy�wietli� tr�jwymiarowy schemat pomieszcze� "�cigacza Mg�awic". Wybra�a odpowiedni fragment, powi�kszy�a i natychmiast zauwa�y�a, �e osobista kabina kapitana Polluksa znajduje si� bezpo�rednio nad fontann�, tyle �e dziesi�� poziom�w wy�ej. - Parszywa sytuacja - odezwa�a si� Numa. Ko�ce jej g�owoogon�w lekko zadr�a�y. - Wygl�da na to, �e wie, gdzie jeste�my. - To niemo�liwe. - Alema uwolni�a my�li i pos�uguj�c si� Moc�, wyczu�a ten sam g��d i pragnienie, co poprzednio; teraz jednak o wiele silniejsze i promieniuj�ce prosto z do�u. - Chyba �e tak�e pos�u�y� si� Moc�, aby nas odnale��. Tym razem lekku Numy przebieg�o wyra�ne dr�enie. Twi'lekianka odwr�ci�a g�ow� i spiorunowa�a Alem� gro�nym spojrzeniem. - Musz� przyzna�, �e masz talent do wymy�lania alarmuj�cych wyja�nie�, siostro - powiedzia�a. - Mo�e i alarmuj�cych, ale prawdopodobnych - odpar�a Alema. Wskaza�a ekran monitora; zobaczy�, �e voxyn wyskoczy� z fontanny i p�dzi korytarzem w kierunku rury najbli�szej repulsorowej windy, Numa obserwowa�a ekran jaki� czas, a potem kiwn�a g�ow�. - Wygl�da na to, �e masz racj� - rzek�a w ko�cu. - Chyba powinny�my zamkn�� si� w sobie. Po�wi�ci�y kilka chwil na medytacje; a potem zacz�y ws�uchiwa� si� we w�asne my�li i stopniowo coraz bardziej ogranicza� swoj� obecno�� w Mocy. Kiedy osi�gn�y stan, �e przesta�y wyczuwa� si� nawzajem, Alema odwr�ci�a g�ow� i spojrza�a na ekran monitora. Widoczny na nim voxyn w�a�nie stan�� przed drzwiami szybu windy. Wyci�gn�� przedni� �ap� i przycisn�� odpowiedni guzik, a kiedy drzwi si� otworzy�y, wepchn�� przedni� cz�� tu�owia do otworu i pozwoli�, aby repulsorowy pr�d popchn�� jego cielsko w g�r� rury. Alema oceni�a, �e zwierz� wyskoczy na pok�adzie oficerskim, w odleg�o�ci niespe�na stu metr�w od kabiny kapitana. Pomy�la�a, �e nie odnajdzie jej bez b��dzenia, b�dzie musia�o pokona� co najmniej dwie�cie metr�w, a mo�e nawet wi�cej. - Niedobrze, siostrzyczko - powiedzia�a. - Nadal nas wyczuwa. -Odwr�ci�a si� i si�gn�a po podr�n� torb�, w kt�rej ukry�y kombinezony, p�aszcze Jedi i �wietlne miecze. - Zaatakujemy je, kiedy wyskoczy z szybu windy. - A co potem? - zapyta�a Numa. - Vongowie zorientuj� si�, �e kapitan Pollux ich ok�ama�. Nie puszcz� mu tego p�azem. - I tak si� dowiedz�, kiedy ten potw�r zacznie drapa� do drzwi naszej kabiny - odpar�a Alema. �a�uj�c, �e nie ma czasu przebra� si� z powrotem w wygodny kombinezon, wyci�gn�a �wietlny miecz i w��czy�a srebrzyste ostrze. - A przy okazji, powal� kilku Yuuzhan Vong�w. - Nie. - Numa wyci�gn�a r�k� i wy��czy�a �wietlist� kling� broni siostry. - Nie pozwol� na to. Ju� zapomnia�a�, co sta�o si� na Nowym Plymptonie? W�ciekli, �e nie mog� pokona� bojownik�w planetarnego ruchu oporu, Yuuzhanie rozpowszechnili na planecie straszliw� zaraz�, kt�ra zniszczy�a wszystko co �ywe. Siostry i kilka tysi�cy innych obywateli przeczeka�o ten okres na pok�adach mi�dzysystemowych transportowc�w rudy, a kiedy nieprzyjaciele w ko�cu wynie�li si� z wymar�ej planety, wszyscy ukradkiem wymkn�li si� w przestworza. - Przecie� to Yuuzhan Vongowie, siostro - przypomnia�a Alema. -Czy naprawd� uwa�asz, �e po prostu wybacz� kapitanowi jego k�amstwo? - Masz racj�. - Numa wr�ci�a do konsolety. - Musimy ich przekona�, �e stworzenie si� myli. Poleci�a wy�wietli� inny hologram. Przedstawia� fregat� Yuuzhan Vong�w, unosz�c� si� p� kilometra od �luzy "�cigacza Mg�awic". Nieprzyjacielska fregata mia�a zaledwie dwie�cie metr�w d�ugo�ci w por�wnaniu z wielkim liniowcem mog�a wydawa� si� niegro�na, ale widoczne nawet z tej odleg�o�ci otwory wyrzutni plazmy czy pocisk�w pozwala�y si� domy�la�, �e z jej strony mo�e im grozi� powa�ne niebezpiecze�stwo. Alema natychmiast zrozumia�a, co zamierza jej siostra. -A my, bior�c nogi za pas, skierujemy si� do kapsu�y - odpar�a. Umie�ci�a z powrotem �wietlny miecz w podr�nej torbie i rzuci�a j� Numie. Ze stolika przymocowanego obok pryczy kapitana chwyci�a komputerowy notes i poleci�a, aby na ekranie ukazywa�y si� obrazy z wideokonsolety. Obie siostry wybieg�y z kabiny Polluksa i skierowa�y si� na przeciwleg�y koniec pok�adu oficerskiego. Kiedy przystan�y przed drzwiami windy, Alema spojrza�a na miniaturowy ekran notesu i stwierdzi�a, �e voxyn znajduje si� zaledwie dwa poziomy pod nimi. Stworzenie kierowa�o ��te �lepia ku sufitowi, jakby �ledzi�o, dok�d pod��aj�. - Wie, �e uciekamy - stwierdzi�a. - Ale chyba nie radzi sobie najlepiej z wyczuwaniem odleg�o�ci. -Jak zawsze, Numa stara�a si� by� optymistk�. - Dok�d si� wybieramy? Alema poleci�a wy�wietli� schemat pomieszcze� �r�dokr�cia, gdzie znajdowa�y si� wyrzutnie kapsu� ratunkowych. Wybra�a jedn�, po przeciwleg�ej stronie unosz�cej si� w przestworzach fregaty Yuuzhan. - Masz w swojej grupie kogo�, kto nazywa si� Travot? - zapyta� oficer. Numa zauwa�y�a, �e jej siostra wpatruje si� w kobiet�. Ledwo zauwa�alnie skin�a g�ow�. Zrozumia�a, �e Alema, pos�uguj�c si� Moc�, usi�uje przekona� pani� in�ynier, �eby twierdz�co odpowiedzia�a na pytanie Yuuzhanina. Wiedzia�y, �e Yuuzhan Vongowie nie wykazuj� nawet najmniejszej wra�liwo�ci na oddzia�ywanie Mocy, wi�c Numa, nie obawiaj�c si� zdemaskowania, uwolni�a my�li i wyczu�a w pobli�u obecno�� ponad stu os�b, przewa�nie przera�onych, rozgniewanych albo rannych. Nie byli to Yuuzhanie, bo ich nie dawa�o si� wyczu� za po�rednictwem Mocy. Wyczu�a jednak promieniuj�cy od voxyna drapie�ny g��d i pragnienie. Potw�r prawdopodobnie znalaz� szyb innej windy i zje�d�a� teraz na ich poziom. Pani in�ynier waha�a si� chwil�, ale w ko�cu powiedzia�a: - Pracuje u nas jaki� Travot, ale nie nale�y do mojej ekipy. Yuuzha�ski podoficer odwr�ci� si� i spojrza� na siostry. Niew�tpliwie si� zastanawia�, jak je potraktowa�. Alema postanowi�a mu troch� pom�c i podpowiedzie� pani in�ynier s�owa, kt�re chcia�a us�ysze�. Ju� wielokrotnie ucieka�a si� do tej sztuczki, kiedy obie siostry musia�y harowa� w kopalni ryllu w Kaia'uunie. - Jego pracownia znajduje si� troch� dalej, prawda? - zapyta�a. -W sekcji czterdziestej drugiej? - Zgadza si�. W sekcji czterdziestej drugiej - odpar�a machinalnie pani in�ynier. Alema stan�a obok siostry i wymownie spojrza�a na �yw� lask�, kt�ra zagradza�a im dalsz� drog�. Podw�adny zerkn�� niepewnie na podoficera, a ten spiorunowa� go spojrzeniem i gestem przepu�ci� uciekinierki. - Dopilnuj, �eby si� z nim zobaczy�y, a potem wr�� - rozkaza� surowo. Nie chc�c pu�ci� wojownflcaprzodem, siostry prze�lizgn�y si� obok amphistaffa i ruszy�y dalej. Przedzia�y by�y oddzielone od siebie �ukowatymi przegrodami. Dzieli�y korytarz na odcinki o d�ugo�ci dziesi�ciu metr�w; ka�d� przegrod� wyposa�ono w cienkie durastalowe drzwi, kt�re opada�y automatycznie na pierwszy sygna� o spadku ci�nienia pok�adowej atmosfery. Drzwi opuszcza�y si� na ustne polecenie, ale przezorni cz�onkowie za�ogi nie chcieli ucieka� si� do tej metody, chocia� umo�liwi�oby im to rozdzielenie oddzia��w wojownik�w Yuuzhan przeszukuj�cych pomieszczenia liniowca. Spiesz�c si�, na ile mog�a, aby nie wzbudzi� podejrze� towarzysz�cego im Yuuzhanina, Alema uwolni�a my�li i pos�uguj�c si� Moc�, wyczu�a voxyna. Zwierz� znajdowa�o si� na tym samym poziomie co one i bardzo szybko si� zbli�a�o. Uciekinierki dociera�y w�a�nie do sekcji trzydziestej trzeciej, co oznacza�o, �e od wyrzutni kapsu�y ratunkowej dzieli je wci�� jeszcze dziewi��dziesi�t metr�w. - Ale� zmarz�am, siostrzyczko - odezwa�a si� w pewnej chwili Alema, pocieraj�c obna�one ramiona. - Czy i ty odnosisz wra�enie, �e si� och�odzi�o? - Milcze�! - warkn�� Yuuzhanin. - Takie zrz�dzenie to zniewaga dla bog�w! Alema poczu�a, �e �wierzbi� j� palce, jakby chcia�y si� zacisn�� na r�koje�ci �wietlnego miecza. Z ty�u, z cz�ci korytarza, kt�r� niedawno pokona�y, dobieg� cichy chrobot pazur�w. , Alema obejrza�a si� przez rami� i zobaczy�a w oddali ciemn�, faluj�ca plam� biegn�cego zwierz�cia. - Co to jest?! - krzykn�a przera�on� z trudem udaj�c, �e nie ma o tym poj�cia. - Dlaczego nas �ciga? Noma tak�e si� obejrza�a, wyda�a przera�ony pisk i wymachuj�c r�kami, pu�ci�a si� biegiem. Alema tak�e pisn�a i zacz�a j� goni�. Zaskoczony stra�nik krzykn��, by stan�y, a potem sam pod��y� w ich �lady. Kiedy uciekinierki mija�y przegrod� trzydziest� �sm�, goni�cy ich wojownik wyda� zdumiony okrzyk, a kiedy przebiegaj�cy obok voxyn powali� go na p�yty pok�adu, gniewnie warkn�� co� w swojej mowie. Alema nawet si� nie obejrza�a. - Zamkn�� drzwi grodzi trzydziestej �smej! - zawo�a�a. - Has�o upowa�niaj�ce: mg�awica rubantine! Us�ysza�a, �e drzwi za jej plecami szcz�kn�y, sykn�y i z brz�kiem trzasn�y o durastalow� p�yt�. Chwil� p�niej zadr�a�y, kiedy uderzy�o w nie rozp�dzone zwierz�. Alema by�a pewna, �e zamkni�cie drzwi zwr�ci uwag� dow�dcy Yuuzhan Vong�w. Wiedzia�a jednak, �e nie mo�e dopu�ci�, aby zwierz� j� pochwyci�o. Mia�a nadziej�, �e potw�r skr�ci� kark, okaza�o si� jednak, �e siostry nie mia�y tyle szcz�cia. Zwierz� otrz�sn�o si� tylko i ponownie grzmotn�o �bem w durastalow� p�yt�. W ko�cu siostry min�y przegrod� czterdziest� drug�. Numa podbieg�a do zewn�trznej �ciany i przy�o�y�a d�o� do czujnika panelu kontrolnego. - Uwaga! W�a�nie za��da�a� dost�pu do wyrzutni kapsu�y ratunkowej. - Generowany przez komputer damski g�os mia� r�wnie radosne brzmienie, jak wtedy, kiedy informowa�, jakie potrawy wchodz� w sk�ad codziennego jad�ospisu. - Jeste� pewna, �e si� nie pomyli�a�? - Jestem - oznajmi�a Twi'lekianka. - Je�eli tam wejdziesz, systemy bezpiecze�stwa natychmiast zaalarmuj�... - Przejmuj� kontrol� nad systemami bezpiecze�stwa - przerwa�a oschle Alema. - Has�o: Pollux-osiem-jeden-sze��! Start poufny. - Przej�cie kontroli potwierdzone. Kiedy broni�ca dost�pu do wyrzutni przes�ona zacz�a si� otwiera�, od strony sekcji trzydziestej �smej dolecia� st�umiony huk. Alema zrozumia�a, �e pu�ci� hermetyczny zatrzask drzwi. W pierwszej chwili pomy�la�a, �e to kto� z mostka wyda� rozkaz, ale zaraz us�ysza�a zniekszta�cony g�os pani in�ynier z induktorni. Zaledwie drzwi unios�y si� do po�owy wysoko�ci, przez szczelin� przecisn�� si� czarny voxyn. Ostre kolce na grzbiecie zwierz�cia je�y�y si� i dr�a�y, a bia�o zako�czony ogon ko�ysa� si� z boku na bok. Stworzenie wbi�o ��te �lepia w p�yty pok�adu i wysun�o d�ugi rozwidlony j�zor, jakby chcia�o poliza� powietrze. Alema znowu poczu�a, �e �wierzbi� j� palce. �a�owa�a bardziej ni� kiedykolwiek, �e nie ma u boku �wietlnego miecza. - Przygotowa� kapsu�� ratunkow� - poleci�a Numa, wpychaj�c siostr� do zalanego b��kitnym �wiat�em pomieszczenia. - Pospiesz si�, siostrzyczko! Alema odwr�ci�a g�ow� i spojrza�a w wylot dyszy prymitywnego silnika rakietowego. Dysza mog�a mie� zaledwie metr �rednicy, ale to powinno wystarczy�, aby stuosobowa kapsu�a pokona�a odleg�o�� dziel�c� j� od najbli�szej zamieszkanej planety. - Zamkn�� drzwi przegrody czterdziestej drugiej! - zawo�a�a stoj�ca wci�� jeszcze na korytarzu Numa. - Has�o upowa�niaj�ce: mg�awica rubantine! - Has�o upowa�niaj�ce tymczasowo uniewa�nione - poinformowa� j� s�odki g�os z komputera. - Zalecam porozumienie si� w tej sprawie z kierownikiem personelu in�ynieryjnego... - Przejmuj� kontrol�! - przerwa�a mu Numa. - Rozkazuj� rozbroi� systemy bezpiecze�stwa. Has�o: Pollux... Kiedy ko�czy�a wypowiada� has�o, Alema prze�lizgn�a si� obok dyszy i stan�a przed klap� w�azu kapsu�y. Od strony korytarza dolecia� przyprawiaj�cy o md�o�ci chrz�st i �oskot, ale nie mog�a czeka�, by zobaczy�, co si� tam wydarzy�o. Przy�o�y�a d�o� do p�ytki panelu umo�liwiaj�cego dost�p do kabiny. Klapa si� otworzy�a i ods�oni�a jasno o�wietlone wn�trze z dziesi�cioma rz�dami ustawionych blisko obok siebie foteli, odpornych na du�e przeci��enia. Kapsu�a nie mia�a sterowni ani iluminatora, a kierowa� ni� samotny android-pilot, siedz�cy dot�d nieruchomo przed pojedynczym panelem kontrolnym. Kiedy wesz�a, pokaza� jej fotel ustawiony najdalej od wej�cia. - Witam w kapsule ratunkowej czterdziestej drugiej - powiedzia�. -Prosz� zaj�� miejsce i zaczeka� na pozosta�ych pasa�er�w. Nie musisz si�... - Przygotuj si� na zimny start - przerwa�a mu Alema. �a�owa�a, �e nie mo�e si� zdecydowa� na gor�cy; by� to o wiele szybszy spos�b oddalenia si� od burty liniowca, ale tryskaj�cy z dyszy ogie� na pewno zwr�ci�by uwag� pe�ni�cych s�u�b� na mostku cz�onk�w za�ogi. Co prawda, nie mia�a wielkiej nadziei, �e umkn� niezauwa�one, ale musia�a spr�bowa�. - Na m�j rozkaz. Has�o upowa�niaj�ce: Pollux... - Has�o upowa�niaj�ce zosta�o ju� podane - oznajmi� rzeczowo android. Odwr�ci� si� i zaj�� rutynowymi przygotowaniami do startu. -Po wej�ciu do kapsu�y nie trzeba powtarza� has�a umo�liwiaj�cego przej�cie kontroli. Od strony korytarza dolecia� cichy syk i bulgot. Chwil� potem rozleg� si� wrzask Numy. Alema wyskoczy�a z kapsu�y i zobaczy�a, �e jej siostra, chwiej�c si� na nogach, usi�uje wskoczy� do wyrzutni. Przyciska�a d�onie do twarzy, jakby chcia�a j� os�oni�. Najwyra�niej nic nie widzia�a. Pokonuj�c pr�g, potkn�a si� i upad�a tak, �e stopy wystawa�y na korytarz. Jej twarz i pier� pokrywa� br�zowy skwiercz�cy �luz, a oba lekku, spazmatycznie dr��c, obija�y si� raz po raz o durastalowe p�yty pok�adu. Alema nie wyczuwa�a b�lu siostry, cho� s�ysza�a, �e czasami zdarza si� to w�adaj�cemu Moc� rodze�stwu. Mimo to orientowa�a si� a� za dobrze w jej my�lach. Numa obawia�a si�, �e o�lepnie, ale przede wszystkim parali�owa�a j� �wiadomo��, �e odkryj� jej to�samo��, przez co stanie si� odpowiedzialna za �mier� wielu nast�pnych niewinnych istot. Alema wyczuwa�a tak�e z�o�� i uraz� siostry do samej siebie za to, �e pozwoli�a stworzeniu si� zaskoczy�. - Siostrzyczko! - Alema odskoczy�a do Numy i zobaczy�a voxyna, przyci�ni�tego do p�yt pok�adu przez durastalowe drzwi przegrody czterdziestej drugiej. Zwierz� stara�o si� za wszelk� cen� przecisn��. Mia�o tu��w sp�aszczony jak nale�nik; Alema stwierdzi�a jednak ze zdziwieniem, �e potw�r si� porusza. W doln� kraw�d� drzwi wmontowano czujniki uniemo�liwiaj�ce opadniecie drzwi z najwi�ksz� pr�dko�ci�, gdyby kto� znajdowa� si� pod nimi. Sygna�y z czujnik�w mo�na by�o jednak zignorowa� - gdyby na przyk�ad musia�o si� zmia�d�y� kogo� pod drzwiami, by ocali� statek. Kiedy Alema pochyla�a si� nad le��c� siostr�, zwierz� odwr�ci�o sp�aszczony pysk w jej stron� i strzeli�o strug� br�zowawej �liny. Uprzedzona atakiem na Num�, Alema otworzy�a umys� na przep�yw Mocy i niemal machinalnie unios�a r�k� na wysoko�� twarzy. Ustawi�a d�o� w taki spos�b, aby odbi� lec�c� ku niej skwiercz�c� strug� i skierowa� j� zpowrotem w stron� przytrza�ni�tej maszkary. Ku jej zdumieniu unieruchomiony voxyn b�yskawicznie zamkn�� �lepia i obr�ci� pysk, aby struga �luzu go nie dosi�g�a. Alema nie zwr�ci�a na to uwagi. Wyczuwa�a, �e my�li jej siostry s�abn� i staj� si� coraz bardziej pogmatwane. Numa ju� nie krzycza�a, ale j�cza�a. Alema z�apa�a j� pod pachy, ale przy tym ubrudzi�a palce br�zow� �r�c� mazi�. Stara�a si� nie my�le�, co taka �lina mog�a zrobi� z oczami i z twarz� Numy. - Odszukaj o�rodek r�wnowagi, siostro - poleci�a, wci�gaj�c j� do wyrzutni. -I otw�rz si� na przep�yw Mocy. Nagle Numa si� uspokoi�a, a jej my�li niepokoj�co ucich�y. Ju� w nast�pnej chwili spok�j znikn��, a zast�pi�a go straszliwa pustka. Alema krzykn�a i chcia�a spojrze� na rann� siostr�, ale w tej samej chwili poczu�a, �e �luz prze�ar� cia�o jej palc�w i obna�y� ko�ci. Zrozumia�a, �e nie znajdzie w sobie do�� odwagi, aby popatrze� na Num�. Wci�gn�a cia�o siostry do kapsu�y ratunkowej, przedtem jednak zerkn�a w kierunku opuszczonych drzwi przegrody. Uwi�ziony pod nimi voxyn le�a� nieruchomo, ale nie przestawa� �ypa� na ni� ��tymi �lepiami. Cz�� jego pyska pokrywa�y resztki �r�cej mazi; �uski wci�� jeszcze rozpuszcza�y si� i dymi�y. Chwil� potem pod drzwiami, po obu stronach paszczy stworzenia pojawi�y si� �by kilku amphistaff�w. To zapewne wojownicy Yuuzhan usi�owali podwa�y� i unie�� drzwi, aby potw�r m�g� si� przecisn��. Jaka� cz�� Alemy, kt�ra nie pogr��y�a si� w �a�obie po �mierci siostry i wci�� jeszcze uwa�a�a si� za Jedi, u�wiadomi�a sobie, �e oto ga�nie ostatni s�aby promyk nadziei wymkni�cia si� po kryjomu. Yuuzhan Vongowie z pewno�ci� us�ysz� pomruk zamykaj�cego si� w�azu i g�uchy stuk od��czaj�cej si� kapsuty. C�, nie mia�a wyboru. I tak ju� nie mog�a ocali� �ycia kapitana Polluksa. Wiedzia�a, �e nawet gdyby si� podda�a, Yuuzhan Vongowie nie wybacz� mu, i� ich ok�ama�. Mimo to unicestwienie tak wielkiego liniowca jak "�cigacz Mg�awic" z pewno�ci� zajmie im sporo czasu. Alema pomy�la�a, �e je�eli natychmiast wystartuje, dow�dca yuuzha�skiej fregaty, zamiast zaatakowa� pasa�erski liniowiec, mo�e pu�ci� si� w po�cig za jej kapsu��. Chyba tylko w tym pok�ada�a nadziej�... jedyn� nadziej�. Odwr�ci�a si� i spojrza�a na otwarty w�az wyrzutni. - Zamkn�� wyrzutni�... Zobaczy�a, �e pysk voxyna - bo tylko tyle z jego cielska widzia�a -odwraca si� w jej stron� i rozci�ga na szeroko�� p� metra. W tej samej sekundzie jej uszy porazi� og�uszaj�cy wrzask, a w brzuch trafi�a pot�na pi�� fali d�wi�kowej. Alema poczu�a si� nagle tak, jakby mia�a zemdle�. Nie wypuszczaj�c cia�a martwej siostry, zatoczy�a si� na burt� kapsu�y. Poczu�a, �e z jej ucha wycieka co� ciep�ego. Unios�a r�k� i dotkn�a policzka odartym z cia�a palcem; kiedy j� opu�ci�a, ujrza�a zakrwawione ko�ci. Usi�owa�a wsta�, ale omal nie zwymiotowa�a. Pozbawiona si�, zachwia�a si� i opad�a na czworaki. Czu�a, �e kr�ci si� jej w g�owie, a �o��dek wywraca si� na drug� stron�. Przeci�gn�a cia�o Numy przez pr�g kapsu�y. - Startuj! - krzykn�a, zach�ystuj�c si� powietrzem. - Natychmiast! Drzwi kabiny si� zasun�y, �wiat�a �ciemnia�y, ale nic wi�cej si� nie wydarzy�o. W kapsule nadal panowa� spok�j i cisza. Zaniepokojona uciekinierka przecisn�a si� mi�dzy rz�dami odpornych na przeci��enia foteli i spojrza�a przed siebie. Android-pilot chyba co� jej t�umaczy�, mo�e usi�owa� przekaza� zasady prawid�owej procedury startowej. Tak czy owak, nie s�ysza�a ani s�owa. - Przejmuj� kontrol�! - wychrypia�a, ale w�asnego g�osu te� nie us�ysza�a. - Kod upowa�niaj�cy... Nie doko�czy�a. Kapsu�a ratunkowa wystrzeli�a i si�a odrzutu cisn�a j� na durastalow� por�cz fotela. Dopiero wtedy przypomnia�a sobie, �e ju� podawa�a kod upowa�niaj�cy j� do przej�cia kontroli nad kapsu��. Jaina nie zauwa�y�a startu kapsu�y. Zerkaj�c na umieszczony nad g�ow� ekran monitora, stara�a si� ustawi� anten� odbiorcz�"Cienia" w taki spos�b, aby mo�liwe najlepiej odbiera� w�skopasmowy sygna� przesy�any z pok�adu "�cigacza Mg�awic". Zadanie nie by�oby �atwe tak�e w idealnych warunkach, nawet gdyby gwiezdny liniowiec nie unosi� si� w odleg�o�ci zaledwie dwudziestu milion�w kilometr�w od pomara�czowego s�o�ca. Co wi�cej, pojawienie si� fregaty Yuuzhan uniemo�liwia�o pos�ugiwanie si� silniczkami manewrowymi, a wi�c szans� powodzenia wydawa�y si� znikome. Kilka minut p�niej Jaina zdo�a�a jednak uchwyci� �r�d�o kierunkowego sygna�u w krzy� siatki namiemika i zr�wna�a pr�dko�� obrotow� "Cienia" z pr�dko�ci�, z jak� "�cigacz Mg�awic" przemieszcza� si� na tle tarczy pomara�czowego s�o�ca. - Jak teraz? R2-D2 zareagowa�, przesuwaj�c w g�r� ekranu monitora s�owa odpowiedzi. - Nie, chyba nie mog� - odci�a si� Jaina. - Je�eli odbierasz cokolwiek, poka� to nam w sterowni. W pomieszczeniu pojawi�o si� sze�� niewyra�nych dwuwymiarowych wideogram�w, starannie umieszczonych jeden obok drugiego na tle pleksistopowej owiewki. Na trzech by�o wida� wojownik�w Yuuzhan Vong�w zachowuj�cych si� jak wojownicy Yuuzhan Vong�w, to znaczy niszcz�cych automaty, wrzucaj�cych elektroniczne urz�dzenia do pojemnik�w dezintegrator�w i maltretuj�cych bezbronnych uchod�c�w. Czwarty przedstawia� dziwacznego o�mionogiego gada - je�eli to by� gad - przyszpilonego do p�yt pok�adu przez opuszczone drzwi przegrody. Stworzenie mia�o �eb paskudnie prze�arty jakim� kwasem, a jedno jego oko wypad�o z oczodo�u, zapewne w wyniku nag�ej dekompresji. Na pi�tym obrazie by�o wida� pust� wyrzutni� kapsu�y ratunkowej. Uwag� Jainy przyci�gn�� jednak ostatni, sz�sty wideogram. Ukazywa� mostek "�cigacza Mg�awic" i kapitana Polluksa w towarzystwie wszystkich pe�ni�cych tego dnia s�u�b� cz�onk�w za�ogi. Grup� otaczali liczni wojownicy Yuuzhan Vong�w. Chocia� Jaina zna�a Polluksa osobi�cie, a obraz by� ca�kiem wyra�ny jak na trudne warunki przesy�ania, z trudem go rozpozna�a. Twarz kapitana wygl�da�a jak krwawi�ca bry�a mi�sa. W pewnej chwili beznosy Yuuzhanin uni�s� amphistaffi i odci�� ucho dow�dcy "�cigacza". - Pytam ostatni raz! - wykrzykn��. - Gdzie przyj�� pan na pok�ad tamtych Jeedai. Jakim� cudem Pollux znalaz� w sobie do�� si�, by si� roze�mia�. - Jakich Jedi? Yuuzhanin zachichota�. - Jest pan zabawn� istot�, kapitanie - odpowiedzia�. Schyli� si�, podni�s� odci�te ucho i wcisn�� w d�o� m�czyzny. Odwr�ci� si� do podw�adnych i zarz�dzi�: - Przyst�pi� do zabijania cz�onk�w za�ogi! Czuj�c, �e za chwil� zemdleje, Jaina odwr�ci�a si� do Mary. - Mo�emy im jako� pom�c? - zapyta�a. Mara nie oderwa�a spojrzenia od ekranu monitora nawigacyjnego komputera. - Kapitanowi i za�odze chyba ju� nic i nikt nie pomo�e - rzek�a. -Sp�jrz jednak na to. Wystuka�a na klawiaturze polecenie i w sterowni pojawi�a si� z�ocista nitka trajektorii lotu. Zaczyna�a si� przy burcie "�cigacza Mg�awic", mija�a w pewnej odleg�o�ci dzi�b "Cienia", a potem zakrzywia�a si� i kierowa�a w stron� tarczy planety. - Kapsu�a ratunkowa? - zapyta�a Jaina, nie wierz�c w�asnym oczom. Odwr�ci�a si� i zn�w spojrza�a na liniowiec. Ze zdumieniem stwierdzi�a, �e yuuzha�ska fregata wci�� jeszcze unosi si� nieruchomo nieopodal w�azu �luzy "�cigacza Mg�awic". - Narazi�y na niebezpiecze�stwo tysi�ce uchod�c�w, a p�niej wymkn�y si� w kapsule? I to maj� by� Jedi? - Paskudnie to wygl�da, prawda? - Mara zaj�a si� wpisywaniem parametr�w trajektorii, kt�ra mia�a umo�liwi� przechwycenie kapsu�y. -�ci�gnijmy je na pok�ad, zanim narobi� jeszcze wi�cej zamieszania. ROZDZIA� 2 Usiany masztami anten horyzont, widoczny zaledwie kilometr od transpasta�owej �ciany, ko�czy� si� bezkresn� przepa�ci�, pe�n� kozio�kuj�cych asteroid i unosz�cych si� nieruchomo ognik�w odleg�ych s�o�c. Od czasu do czasu w przestworzach pojawia�y si� niewielkie b��kitne punkciki, by zaraz zmieni� si� w pod�wietlone prostok�ty ogromnych barek towarowych, powracaj�cych z odleg�ych fabryk z �adunkiem durastali na pok�adzie. Raz po raz ciemno�� rozja�nia�y tak�e d�ugie �wietliste ogony jonowych smug z silnik�w za�ogowych frachtowc�w, transportuj�cych towary mi�dzy stu kilkudziesi�cioma orbitalnymi suchymi dokami. Tu i �wdzie gigantyczne automaty spawalnicze sypa�y na szkielety montowanych gwiezdnych statk�w fontanny o�lepiaj�cych iskier. Przylatuj�c tu, Han Solo naliczy� prawie pi��set okr�t�w konstruowanych w starych stoczniach planety Bilbringi. By�y to przewa�nie eskortowce, korwety i inne ma�e jednostki, kt�re budowano stosunkowo szybko. Widzia� jednak tak�e szkielety dw�ch gwiezdnych niszczycieli klasy Imperia�. Domy�la� si�, �e budowy ogromnych okr�t�w zapewne nie uda si� zako�czy� przed spodziewanym atakiem Yuuzhan Vong�w na gwiezdne stocznie. Kad�uby co prawda sprawia�y wra�enie prawie uko�czonych, a co najwa�niejsze, zamontowano ju� w nich pot�ne jednostki nap�dowe. Wygl�da�o na to, �e m�ody sullusta�ski dow�dca, genera� Muun, dzia�a metodycznie i zgodnie z opracowanym planem. Takie post�powanie przewa�nie bardzo si� podoba�o rezyduj�cym na Coruscant dow�dcom armii i floty Nowej Republiki, ale za to skutecznie wyczerpywa�o ograniczone zasoby cierpliwo�ci Hana Solo. �a�uj�c, �e nie mo�e si� pos�u�y� �adn� stosowan� przez rycerzy Jedi technik� relaksacyjn�, o kt�rych tyle opowiada� mu starszy syn, Jacen, Solo u�o�y� twarz w nieszczery u�miech i skierowa� spojrzenie na �rodek pokoju. Na kanapie siedzia�a tam jego �ona, pogr��ona w rozmowie z genera�em Muunem. Z twarzy Leii bi�a ta sama jasno��, kt�ra urzek�a Hana przed tylu laty. Nigdy nie m�g� zrozumie�, jakim cudem Leia, s�u��c trzydzie�ci lat galaktyce, wci�� jeszcze potrafi wykrzesa� z siebie tyle energii i zapa�u. Wiedzia� jednak, �e w�a�nie ta cecha jej charakteru sta�a si� dla niego punktem odniesienia - czym� niezmiennym, na czym m�g� si� opiera� przez dziesi�ciolecia walk, kl�sk i �mierci. Jej nogi -co prawda, wyleczone po prze�yciach na Duro, kt�re o ma�o nie zako�czy�y si� jej �mierci�-wci�� jeszcze niezbyt sprawne nie zawsze potrafi�y utrzyma� ci�ar cia�a. �wiadomo��, �e o ma�o nie straci� �ony, �ciska�a serce Hana niczym lodowata obr�cz. Poprzysi�g� sobie, �e ju� nigdy, przenigdy nie zostawi jej samej. -... W gr� wchodzi �ycie setek tysi�cy istot, panie generale - upiera�a si� Leia. - Yrayowie to bardzo delikatne istoty. Je�eli nie zapewnimy im ochrony, konw�j z bezbronnymi uchod�cami stanie si� �atwym �upem Yuuzhan Vong�w. - A ile innych istot zginie, je�eli Nowa Republika dopu�ci do zaatakowania Bilbringi, zanim uko�czymy budow� okr�t�w floty? - zapyta� Muun. Obwis�e, ci�kie fa�dy policzkowe dr�a�y, kiedy m�wi�, ale na przypominaj�cej nieruchom� mask� p�askiej twarzy nie malowa�y si� �adne uczucia. - �upem Yuuzhan mog� pa�� ca�e planety, a w�wczas �ycie straci wiele milion�w niewinnych obywateli. - Prosi pana jedynie o dwadzie�cia okr�t�w - wtr�ci� si� zniecierpliwiony Solo. Genera� skierowa� na niego czarne oczy. - Prosi o pi�� kr��ownik�w i pi�tna�cie korwet, a to jedna czwarta wszystkich jednostek, jakimi dysponuj� obro�cy Bilbringi - odpar�. -I to w chwili, kiedy Yuuzhan Vongowie zacz�li niepokoi� nasze najdalej wysuni�te posterunki. - Zgadzamy si�, �eby zatrzyma� pan "Nieposkromionego". - Han spr�bowa� nada� g�osowi przekonuj�ce brzmienie. - A pozosta�e jednostki powr�c� przed up�ywem standardowego tygodnia... najwy�ej dw�ch, panie generale. - Przykro mi, ale odmawiam. - Muun pokr�ci� g�ow� i zacz�� wstawa� z kanapy. Ze stoj�cego na biurku Sullustanina osobistego komunikatora wydoby� si� cichy pisk. Stoj�cy obok kanapy protokolarny android C-3PO uni�s� g�ow�. - �yczy pan sobie, �ebym odebra�? - zapyta�. Muun kiwn�� g�ow�. - Je�eli to nic pilnego, odpowiem za kilka minut. - Dzi�ki, Threepio - doda� Han. Wiedzia�, �e ka�da przerwa w rozmowie zmniejsza szans� otrzymania eskortowc�w. Usiad� na krze�le ustawionym naprzeciwko Sullustanina. - Chyba pan zapomina, z kim pan rozmawia, generale - powiedzia�. W br�zowych oczach Leii pojawia�y si� alarmuj�ce b�yski. -Hanie... - Jeszcze niedawno mog�aby za��da�, �eby przydzieli� pan jej te okr�ty - ci�gn�� Solo. - Je�eli ktokolwiek zas�uguje... - Dobrze wiem, na co zas�uguje ksi�niczka - przerwa� mu Muun i z pewnym wahaniem zn�w usiad� na kanapie. - Studiuj�c w akademii, zapoznawa�em si� z historycznymi wideogramami... - Historycznymi wideogramami? - powt�rzy� Han i j�kn��. - Kiedy pana w��czyli? Mniej wi�cej w ubieg�ym roku? - Uni�s� g�ow� i przez transpastalowe p�yty kopu�y popatrzy� na chmary statk�w roj�cych si� wok� suchych dok�w. - Musia� pan mie� niez�e wyniki pr�bnych test�w, skoro mianowali pana dow�dc� w takim miejscu. Obwis�e fa�dy policzkowe Sullustanina zadr�a�y z oburzenia, ale zanim genera� zd��y� odpowiedzie�, jeszcze raz wtr�ci� si� C-3PO. - Przepraszam, �e przeszkadzam, ale emisariusz istot rasy Yuuzhan Vong pragnie zobaczy� si� i porozmawia� z ksi�niczk� Lei�. - Co takiego?! - wykrzykn�li r�wnocze�nie Han i Leia. - Powiedz mu, �e nic z tego - dorzuci� Solo. - Jak mnie tu odnalaz�? - zapyta�a Leia. C-3PO zwr�ci� z�ocist� .g�ow� w stron� mikrofonu komunikatora i wys�a� zakodowane pytanie, kt�re zabrzmia�o jak trwaj�cy milisekund� pisk. Odpowied� nadesz�a po chwili. - Rozmawiaj�c z oficerem dy�urnym, emisariusz istot rasy Yuuzhan Vong nie zgodzi� si� ujawni� tej informacji - odpar�. - Przysi�ga jednak na imi� Yun-Yammki, �e nie zamierza wyrz�dzi� pani �adnej krzywdy. Pragnie tylko porozmawia� na temat losu, jaki mo�e spotka� uchod�c�w. - Nie - powt�rzy� stanowczo Han. Leia spiorunowa�a go spojrzeniem i odwr�ci�a si� do Threepia. - Powiedz mu, �e niebawem podam mu warunki - rzek�a. - Czy� ty naprawd� oszala�a? - burkn�� Han. Wiedzia�, �e nigdy nie wygra z ni� pojedynku na argumenty, ale musia� przynajmniej spr�bowa�. W wyniku napa�ci Yuuzhan straci� najlepszego przyjaciela i nie zamierza� teraz straci� �ony. - A mo�e ju� zapomnia�a�, do jakiego podst�pu uciek�a si� Elan, kiedy usi�owa�a zabi� ci� za pomoc� bo'tous�w? Ani jak ma�o