3353

Szczegóły
Tytuł 3353
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3353 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3353 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3353 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

CAROLYN G. HART �MIER� NA ��DANIE (T�umacz: BEATA D�UGAJCZYK) I Z osobna �aden z przedmiot�w nie mia� wi�kszego znaczenia. Niekt�re zosta�y zdobyte bez specjalnego trudu, inne skradzione przyjacio�om czy znajomym. Ich warto�� by�a jednak tak niewielka, �e dawni w�a�ciciele, odkrywszy zgub�, reagowali co najwy�ej lekkim zdziwieniem. Para gumowych r�kawiczek chirurgicznych. K��bek mocnej, czarnej w��czki do cerowania dywan�w. P�k dobranych kluczy. Bezbarwny lakier do paznokci. Zmywacz do paznokci. Pojedyncza strza�ka. By� jeszcze jeden przedmiot, najwa�niejszy ze wszystkich. II Jako pierwszy zacz�� ujada� du�y owczarek collie, po nim zgodnym ch�rem odezwa�y si� spaniele, kr�c�ce si� nerwowo w swoich boksach, wreszcie od tynkowanych �cian odbi�o si� basowe szczekanie wilczura. Posta� w korytarzu, pochylona nad dziurk� od klucza w trzecich drzwiach od wej�cia, zamar�a bez ruchu. Do diab�a z tymi przekl�tymi psami. Pot sp�ywaj�cy po sk�rze d�oni opi�tej cienk� warstw� gumowych r�kawiczek chirurgicznych utrudnia� operowanie kluczami. Teraz ujada�y ju� wszystkie psy, nawet stary, �lepy jamnik. Czwarty z kolei klucz okaza� si� w�a�ciwy. Zamek ust�pi� z kr�tkim szcz�kni�ciem. Znalaz�szy si� w �rodku, osobnik zamkn�� za sob� drzwi i zapali� latark�. Snop �wiat�a zata�czy� po nieskazitelnie czystym linoleum na pod�odze, omi�t� biurko, nast�pnie rz�d drewnianych szafek. Wszystkie byty pozamykane. Cierpliwo�ci. Szale�czy jazgot ps�w nie ustawa�, przenikliwe d�wi�ki odbija�y si� od �cian, wwierca�y w uszy. Gdy drzwi pi�tej szafki stan�y wreszcie otworem, d�o� w r�kawiczce wyci�gn�a trzeci� szufladk�, zawieraj�c� dwie niewielkie, plastikowe fiolki. Ka�da z nich opatrzona by�a etykietk� z napisem Sucostrin. Jill Kearney jecha�a jak zwykle z nadmiern� pr�dko�ci�. Szyby w samochodzie mia�a opuszczone. Lubi�a czu� na swojej twarzy ch�odny powiew pa�dziernikowego powietrza. Kocha�a noce. W ciemno�ciach wszystko przybiera�o inn� posta�, nawet droga, ta sama droga, kt�r� zna�a tak dobrze, �e mog�a j� pokonywa� z zamkni�tymi oczami. Co za wspania�y zaw�d sobie wybra�a. Niewa�ne, �e wszyscy uwa�aj� j� za szalon�. Zwykle po wieczornym obchodzie o dziesi�tej nie musia�a ju� wraca� do szpitala, teraz jednak ogromny doberman po operacji wymaga� obracania go na boki, by zapobiec zapaleniu p�uc. Tu� przed zakr�tem droga obni�a�a si�. �wiat�a hondy omiot�y samoch�d zaparkowany w g��bokim cieniu pot�nego d�bu. Dziwne miejsce na post�j; pewnie kto� ma k�opoty z silnikiem. Honda przyspieszy�a i skr�ci�a w boczn� drog�. Przez moment reflektory pokonuj�cego ostry zakr�t samochodu skierowane by�y niemal prosto w niebo i w�a�nie w tej chwili b�ysk �wiat�a w trzecim oknie wschodniego skrzyd�a kliniki sta� si� bardzo wyra�ny. Zapiszcza�y hamulce. Jill wy��czy�a silnik, zgasi�a reflektory i wpatrzy�a si� w rz�d ciemnych teraz okien. Co� musia�o zaniepokoi� psy. Ich szalone ujadanie dociera�o nawet tutaj, na parking. A w jednym z okien przed chwil� zamigota�o �wiat�o. By�a tego zupe�nie pewna. Rozejrza�a si� po wy�wirowanym parkingu. Oczywi�cie ani �ywej duszy. Kto poza ni� sam� mia�by czego� szuka� w klinice weterynaryjnej Island Hills o pierwszej w nocy? By� mo�e �wiat�o by�o z�udzeniem, jednak na pewno nie by�o nim szczekanie ps�w. C�, dla pewno�ci lepiej b�dzie sprawdzi� sale wschodniego skrzyd�a. Jill zabra�a p�k kluczy i wysiad�a z samochodu. Otworzy�a tylne drzwi i zapali�a �wiat�a w holu. Poza og�uszaj�cym, basowym szczekaniem i jazgoc�cym ujadaniem spanieli, wszystko wydawa�o si� w porz�dku; pod�oga b�yszcz�ca po wieczornym myciu, powietrze przesycone zapachem �rodk�w dezynfekcyjnych i ps�w. Jill si� zawaha�a, potem odwr�ci�a si� i ruszy�a korytarzem, otwieraj�c mijane po drodze drzwi. Przekr�ci�a klucz w drzwiach prowadz�cych do apteki, pchn�a je i ju� mia�a zapali� �wiat�o, jednak wyci�gni�ta r�ka nie zdo�a�a dosi�gn�� wy��cznika. Pod czaszk� poczu�a eksplozj� b�lu. III Annie Laurance popatrzy�a na aparat telefoniczny, a potem na trzyman� w r�ku list�. Czy ma zadzwoni� do nich wszystkich i powiedzie�, �e odwo�uje spotkanie? Ale co ma im powiedzie�? �e zachorowa�a na wiatr�wk�? Wzi�a g��boki oddech i znowu wbi�a wzrok w telefon. W ko�cu to jest jej ksi�garnia, jej niedzielne wieczory. Je�li ma ochot� odwo�a�... Telefon rozdzwoni� si� nagle. I Annie, i jej czarna kotka Agatha podskoczy�y gwa�townie. - Agatha, kochanie, wszystko w porz�dku - zawo�a�a Annie, ale Agatha ju� maszerowa�a w stron� swojej zwyk�ej kryj�wki. Dzwonek zabrzmia� ponownie. Annie chwyci�a s�uchawk�, w ostatniej chwili mobilizuj�c si�, by nada� swojemu g�osowi odpowiednio uprzejme brzmienie. - S�ucham, "�mier� na ��danie". Moment ciszy, a potem znajomy g�os, niezno�nie znajomy g�os, dopytuj�cy si� �agodnie: - Czy oferujecie jaki� wyb�r? Defenestracj�, dekapitacj�, strangulacj�? - Max! - Skrzywi�a si� lekko, s�ysz�c w swoim g�osie tyle jawnego entuzjazmu. Pragn�c to naprawi�, powt�rzy�a oschle: - Max. - Ten pierwszy "Max" bardziej mi si� podoba� - us�ysza�a w odpowiedzi. Znowu ten leniwy, pogodny, pewny siebie g�os. - Gdzie jeste�? - Droga Annie, od razu zmierza do sedna. - S�uchaj, jestem zaj�ta i... - Ani troch� czasu dla przyjaci�? Dobrych przyjaci�? Mog�a go sobie doskonale wyobrazi�, opartego swobodnie na przyk�ad o s�upek balustrady, jakby odgrywa� rol� w jakiej� sztuce. Albo mo�e ma telefon kom�rkowy w samochodzie? Max zawsze lubi� otacza� si� wszystkim, co najnowsze. Jego jasnoblond w�osy s� z pewno�ci� rozwichrzone, usta wykrzywione w pe�nym ekspresji u�miechu, a oczy, te cholerne, �ywe niebieskie oczy, b�yszcz� rozbawieniem. - Odnalezienie ci� zaj�o mi diabelnie du�o czasu, kochanie. Mog�aby� przynajmniej zapyta�, jak uda�o mi si� tego dokona�. Milcza�a. Max nigdy nie potrzebowa� dodatkowej zach�ty, by pochwali� si� swoj� przenikliwo�ci�. - W twojej dawnej Alma Mater byli dla mnie niezwykle uprzejmi. Wyda�em przy tym tyle forsy na mi�dzymiastow�, �e m�g�bym utrzyma� Sprint* przez najbli�szy kwarta�. - Dzwoni�e� do SMU?**- Poczu�a, �e g�os jej dr�y lekko, i skrzywi�a si� ponownie. *Sprint, prywatna kompania telefoniczna w USA, obs�uguj�ca rozmowy mi�dzymiastowe i mi�dzynarodowe. (Wszystkie przypisy pochodz� od t�umaczki.) ** Southern Methodist University, prywatny uniwersytet w Teksasie. - Czy wydaje ci si�, �e nie s�ucha�em uwa�nie twoich opowiada� z czas�w college'u? - Masz umys� ch�onny niczym g�bka. - Traktuj� to jako komplement. Gdy wyt�umaczy�em sekretarce wydzia�u teatralnego, �e jestem re�yserem nowej sztuki na scenie "poza Broadwayem"* i �e zgubi�em tw�j numer... Podzia�a�o jak za dotkni�ciem r�d�ki czarodziejskiej. - Przecie� oni nie maj� mojego adresu - sprzeciwi�a si� Annie. - Ale znali nazwisko twojej najlepszej przyjaci�ki, panny Margaret Melindy Howard, mieszkaj�cej obecnie w Lubbock (swoj� drog� ta nazwa brzmi zupe�nie jak czkawka pijanego marynarza). Poplotkowa�em sobie z pann� Howard wystarczaj�co d�ugo, by m�c sfinansowa� kampani� promocyjn� Sprintu. Z rozczuleniem opowiedzia�a mi, �e ty - jej ukochana przyjaci�ka, sierota - odziedziczy�a� po swoim zrz�dnym wuju Ambrose nie przynosz�c� zbytniego dochodu posiad�o�� na wyspie u wybrze�a Po�udniowej Karoliny i tam w�a�nie osiad�a�. Z w�a�ciw� sobie b�yskotliwo�ci� zlokalizowa�em ow� wysp� na mapie o du�ej skali. Annie odruchowo chcia�a sprostowa�. W rzeczywisto�ci nie by�a sierot�. Jej rodzice rozwiedli si�, gdy mia�a trzy lata, wi�c ojca nawet nie pami�ta�a i fakt, �e mieszka� teraz w Kalifornii i dobrze mu si� powodzi�o, byt w�a�ciwie bez znaczenia. Oczywi�cie Margaret musia�a s�ysze� o �mierci jej matki. U�wiadomi�a sobie nagle, �e rozwa�a teraz te nieistotne przecie� szczeg�y, by zaj�� czym� umys� i nie podda� si� magnetyzuj�cemu wp�ywowi Maxa. Na pr�no. Znowu poczu�a dobrze znane dr�enie, kt�re ogarnia�o j� za ka�dym razem, gdy odwiedza� jej niewielkie mieszkanko w Greenwich Village. Przecie� to ju� przesz�o��, przecie� si� rozprawi�a z tym uczuciem raz na zawsze. Nie pozwoli teraz, by wszystko si� zacz�o od nowa. A poza tym - popatrzy�a na stary zegar nad kominkiem - pozosta�o jej coraz mniej czasu. - S�uchaj, Max, to wspaniale m�c znowu z tob� pogaw�dzi�, ale musz� zadzwoni� jeszcze w kilka miejsc i co� za�atwi�. Niepok�j dr���cy j� od wewn�trz mimowolnie udzieli� si� jej g�osowi. Wiedzia�a, �e us�ysza� to tak wyra�nie jak ona sama. - Annie, co ci� dr�czy? - Teraz ju� nie m�wi� lekkim tonem. - Och, drobiazg - odparta swobodnie - sprawa ksi�garni. - Jeste� zdenerwowana. Westchn�a g��boko. Zdenerwowana - to by�o �agodnie powiedziane. Je�li nie zacznie telefonowa� w tej chwili... - Max, to nie jest twoja sprawa. - Przesta�, kochanie. Jaki masz problem? Zmusi�a si� do �miechu. - To �aden problem. Po prostu musz� odwo�a� dzisiejsze party. - Gdzie mia�o si� odby� to party? No tak, poch�oni�ta t� histori�, zapomnia�a, �e kto� mo�e tego nie wiedzie�. - Tutaj, w ksi�garni. - W ksi�garni? Wy�mienicie. Podoba mi si� ta "�mier� na ��danie". * Poza Broadwayem - off Broadway, okre�lenie ambitnych teatr�w nowojorskich po�o�onych w dzielnicy teatralnej, lecz nie na samym Broadwayu. Popatrzy�a na zegar. - Pos�uchaj, Max, mi�o mi si� z tob� rozmawia... - Nieprawda, wcale nie by�o tak mi�o. Z uwag� studiowa�a sw�j g�os, spokojny, rzeczowy, oboj�tny. Dobry z ciebie numer, Annie. Zawsze wiedzia�am, �e jeste� wy�mienit� aktork�. - ... ale musz� sko�czy� i wreszcie odwo�a� to przyj�cie. - Niczego nie odwo�uj. Wiesz, �e uwielbiam przyj�cia. Westchn�a: - Przecie� jeste� teraz w Nowym Jorku, prawda? Zachichota�. - Ale� sk�d�e znowu. Do zobaczenia podczas party. Po��czenie zosta�o przerwane. Annie wpatrywa�a si� w g�uch� s�uchawk�. Przecie� Max nie m�g� by� w Po�udniowej Karolinie. Max tutaj. Stoj�c przy frontowym oknie ksi�garni, machinalnie spogl�da�a na zielonkaw� wod� rytmicznie uderzaj�c� w kamienne nabrze�e portu. Przecie� Max nie m�g� by� tutaj. Zanim oswoi�a si� z t� my�l� i przywo�a�a si� wreszcie do porz�dku, jej serce, jej niezdyscyplinowane, irytuj�ce, nie zas�uguj�ce na zaufanie serce zabito rado�nie. Od�o�y�a s�uchawk� na wide�ki. A wi�c dobrze, niech przychodzi. Skoro wytropi� j� w jej nowym domu i przyjecha� za ni� a� tutaj, niech przychodzi. Nie zmieni zdania, bez wzgl�du na to, jak bardzo b�dzie roztacza� przed ni� sw�j urok. Stanowili dwa przeciwstawne bieguny i tak powinno pozosta�. Annie by�a biedna. Max by� bogaty. Ona wychowywa�a si� w zaniedbanym, drewnianym domku, w miasteczku po�o�onym na prerii w Teksasie. Max mia� do dyspozycji wiele dom�w: rezydencj� z bia�ego kamienia po�o�on� wysoko nad rzek� Connecticut, okaza�y dom letni z w�asnym kortem tenisowym na Long Island, apartament na szczycie wie�owca g�ruj�cego nad Pi�t� Alej�, �redniowieczny zamek nad jeziorem w Szkocji. Jej stypendium aktorskie z trudem wystarcza�o na uko�czenie szko�y. Maxowi w Princeton czas up�ywa� leniwie i bez k�opot�w. Ona uznawa�a �ycie uporz�dkowane, bez �adnych niedom�wie�, takie, gdzie wszystko mo�na z g�ry przewidzie�. Max uwielbia� zagadki, lekcewa�y� wszelkie pewniki, nade wszystko za� bawi�o go niespe�nianie czyich� oczekiwa�. Ale mimo to jak�e rado�nie si� teraz czu�a. Max w Po�udniowej Karolinie. Na drewnianej werandzie zastuka�y czyje� kroki. W niedziele ksi�garnia by�a nieczynna, wi�c nie m�g� to by� klient. A jednak tak. Annie poczu�a przyp�yw irytacji. �a�owa�a, �e wzorem Deli Shannon nie sprawi�a sobie tabliczki przedstawiaj�cej gotuj�cego si� do ataku w�a i opatrzonej napisem: "Nie w�a�cie mi na g�ow�", kt�r� umieszcza�aby na drzwiach, ilekro� nie chcia�aby, by jej przeszkadzano. Oczywi�cie Shannon wywiesza�a swoj� chor�giewk�, gdy pogr��a�a si� w pracy nad nowym Louisem Mendoz�. Ale Annie pow�tpiewa�a, czy jakakolwiek wywieszka powstrzyma�aby pani� Brawley, stoj�c� teraz przy p�nocnym oknie, z ostrym, lisim nosem rozp�aszczonym na szybie. Jej czarne, myszkuj�ce oczy z pewno�ci� dostrzeg�y ju� Annie za kontuarem, tu� obok telefonu. Pani Brawley by�a niezawodna. Bez w�tpienia pod��y�a za Annie zaraz po porannej mszy w ko�ci�ku St. Mary-By-The-Sea i teraz stuka�a mocno w szyb�. C�, pani Brawley kupowa�a mn�stwo ksi��ek. Annie z rezygnacj� skierowa�a si� ku drzwiom. Otworzy�a je i wysz�a na drewnian� werand� przed wej�ciem do sklepu. U�miech, jaki uda�o jej si� przywo�a� na twarz, nie by� zbyt zach�caj�cy, ale na niedzielne przedpo�udnie musia� wystarczy�. - Bardzo mi przykro, pani Brawley, ale ksi�garnia jest zamkni�ta. Wpad�am tylko na moment, aby... Pani Brawley wiedzia�a nie od dzisiaj, �e nachalno�� - chocia� niegrzeczna - dzia�a niezwykle skutecznie. Zignorowa�a wi�c wyst�pienie Annie. - Panno Laurance, przecie� obieca�a mi pani sprowadzi� najnowsz� powie�� pani Pollifax. Rozmawia�y�my w pi�tek, a dzisiaj mamy niedziel�, wi�c pomy�la�am, �e a nu� nadesz�a wieczornym promem. Czy mog�aby pani sprawdzi� ostatni� dostaw�? Ale stoj�ca w otwartych drzwiach Annie nie s�ysza�a tych s��w. Jej oczy wpatrywa�y si� w wysok� posta� swobodnie przechodz�c� przez plac i najwyra�niej zmierzaj�c� w stron� "�mierci na ��danie". Drapie�ny u�miech ods�oni� bia�e z�by, gdy Elliot Morgan uni�s� wzrok i dostrzeg� jej zak�opotanie. Elliot Morgan. Ostatnia osoba na �wiecie, z kt�r� mia�a ochot� rozmawia� w�a�nie teraz. IV Max nacisn�� przycisk na tablicy rozdzielczej i dach porsche'a otworzy� si� z lekkim szelestem. Owion�o go powietrze przesycone zapachem moczar�w. Do diab�a, jak on kocha� ten kraj. Pot�ne sosny okalaj�ce w�sk� asfaltow� drog�, g�ste lasy poprzerzynane strugami wody, trawy o �odygach w kolorze z�ota okalaj�ce ciemnozielone oczka wodne. Z zapa�em, acz nieco fa�szywie, zacz�� pogwizdywa� niemal ju� zapomnian� melodi� o szcz�liwym w�drowcu. Tak w�a�nie si� czu�, niczym szcz�liwy w�drowiec. Jego cel by� dos�ownie na wyci�gni�cie r�ki. Annie. Zmarszczy� czo�o. Annie z promiennym u�miechem i powa�nymi, szarymi oczami. Rozwiane w�osy o niezdecydowanym kolorze, mi�dzy odcieniem z�otych nici a br�zem wiewi�rki. Jego szcz�liwa... Zmarszczki na czole pog��bi�y si�. Obecnie nie taka znowu szcz�liwa, s�dz�c z brzmienia jej g�osu podczas porannej rozmowy. C�, cokolwiek si� wydarzy�o, ju� on to wszystko uporz�dkuje. S�o�ce znik�o na moment za chmur� i w powietrzu nagle powia�o ch�odem. Max spojrza� w g�r�, �owi�c wzrokiem promienie s�oneczne wy�aniaj�ce si� spoza �egluj�cego ob�oku. K�tem oka dostrzeg� znak drogowy: "Prom na Broward's Rock, 5 mil". U�miechn�� si� i ponownie zanuci� refren piosenki. Przyjemne miejsce. Ale nawet gdyby przysz�o mu wlec si� przez wertepy pustyni Mojave, te� czu�by si� szcz�liwy, pod warunkiem, �e u celu podr�y czeka�aby na niego Annie. Podoba�a mu si� Po�udniowa Karolina, aczkolwiek ta szosa pozostawia�a wiele do �yczenia. Wreszcie pot�na ci�ar�wka firmy Texaco, okupuj�ca �rodkowy pas, skr�ci�a w stron� lokalnej stacji benzynowej z dwoma dystrybutorami. Teraz rozci�ga�a si� przed nim zupe�nie pusta droga. Pochylaj�c si� nacisn�� peda� gazu. Porsche skoczy�o do przodu, a� wci�ni�ty za szyb� plik r�nokolorowych mandat�w za nadmiern� pr�dko�� zafurkota� g�o�no. Poch�oni�ta ca�kowicie swoj� spraw�, pani Brawley nie zwraca�a uwagi na Elliota Morgana. - Nie chcia�abym oczywi�cie by� natr�tna - m�wi�a, cho� jej zachowanie jawnie przeczy�o s�owom - ale gdyby pani sprawdzi�a na zapleczu. - Jej szeroki u�miech mia� tyle wdzi�ku, co paszcza rekina ze "Szcz�k". - Pani Brawley, dzwoni�am do wydawcy w pi�tek i z�o�y�am specjalne zam�wienie, ale przecie� to musi potrwa� kilka dni. W�cibskie oczy penetrowa�y ksi�garni�, zupe�nie ignoruj�c Annie. - Rozmawia�am z panem Parotti i pyta�am go, czy podczas weekendu by�a dla pani jaka� dostawa. Powiedzia� mi, �e by�a. Annie musia�a uzna� si� za pokonan�. Pani Brawley i Elliot pomaszerowali za ni� przez ca�� ksi�garni�, potem skierowali si� na zaplecze, gdzie Annie otworzy�a paczk� z dostaw� i wyj�a czterdzie�ci egzemplarzy najnowszej powie�ci Dicka Francisa. W paczce nie by�o nic wi�cej, chocia� pani Brawley z w�a�ciw� sobie energi� pr�bowa�a jeszcze co� znale�� mi�dzy opakowaniami. - Trudno - westchn�a. - Tak bardzo chcia�am mie� t� now� Pollifax. Annie bez zbytniej subtelno�ci uj�a j� za rami� i dos�ownie wywlok�a z zaplecza. Kiedy mija�y akwarele rozwieszone na tylnej �cianie, pani Brawley zatrzyma�a si� gwa�townie. - Panno Laurance, jedno ma�e pytanie, co do tej drugiej. - �adnych wskaz�wek - odpar�a Annie stanowczo, popychaj�c j� w stron� przej�cia mi�dzy p�kami. Raczywszy si� wreszcie ruszy�, pani Brawley odwr�ci�a g�ow�, by jeszcze raz przyjrze� si� obrazkom. - One s� zbyt trudne - narzeka�a z irytacj�. Przycisn�a znoszon�, br�zow� torebk� do p�askiej piersi i z rozdra�nieniem wzruszy�a ko�cistymi ramionami. Potem jej twarz rozja�ni�a si�. - Ale i tak wyprzedzam wszystkich. Tym razem wygram, zobaczy pani. - Uwolni�a si� z u�cisku Annie. - Jeszcze tylko jeden i w tym miesi�cu zwyci�stwo b�dzie moje. Dostan� Pollifax za darmo. - Popatrzy�a na Annie z niepokojem. - Czy pani co� s�ysza�a na temat tej ksi��ki? Czy jest r�wnie dobra jak poprzednie? - Jestem pewna, �e b�dzie znakomita. Zadzwoni� do pani, gdy tylko nadejdzie. Ostatnie pchni�cie i pani Brawley znalaz�a si� wreszcie na werandzie. Annie wzi�a g��boki oddech i stan�a twarz� w twarz z Elliotem Morganem. - Jednym z urok�w prowadzenia ksi�gami jest obcowanie z mi�o�nikami ksi��ek - zauwa�y�. - Nie ciesz si� tak - odpar�a zimno. - W�a�nie mia�am do ciebie dzwoni�. Wyszczerzy� z�by w u�miechu. Z ciemnymi, g��boko osadzonymi oczami i wydatn� szcz�k�, nieodmiennie kojarzy� si� Annie z wilkiem. W nonszalanckiej pozie sta� teraz obok sporego wypchanego kruka umieszczonego na wysokim postumencie tu� przy drzwiach. Pi�ra ptaka l�ni�y czerni�, podobnie jak w�osy Elliota. - Dwa umys�y dzia�aj�ce niczym jeden? - powiedzia� swobodnie. Wpad�em, aby zapyta�, czy zjad�aby� ze mn� lunch w "Jaskini Przemytnik�w"? Przez kr�tk� chwil� Annie by�a bardziej zdumiona ni� w�ciek�a. Jak on �mia� przypuszcza�, �e posz�aby z nim na lunch, po tym, co uczyni� podczas ostatniego spotkania Cotygodniowego Klubu Niedzielnego. Zmierzy�a go wzrokiem, czuj�c wzbieraj�c� z�o��. Spogl�da� na ni�, lekko pochylaj�c g�ow�. Gdy go spotka�a po raz pierwszy, nawet jej si� spodoba�. Elliot wygl�da� imponuj�co; wysoki, szczup�y, dobrze zbudowany, mia� wyrazist� twarz o ostrych, jakby rzymskich rysach. Teraz u�wiadomi�a sobie nagle, �e zawsze zwraca� g�ow� w lewo, by zaprezentowa� sw�j korzystniejszy profil. T� sam� poz� przybra� do fotografii zdobi�cej ok�adk� jego ostatniej ksi��ki, kt�rej stos egzemplarzy le�a� teraz na stoj�cym za ni� stoliku, gdzie zawsze wyk�ada�a najnowsze powie�ci lokalnych autor�w. Do tej pory nigdy nie odczuwa�a gwa�townego pragnienia wzi�cia udzia�u w paleniu ksi��ek. Ale mo�e nie by�o jeszcze za p�no? Mo�e mo�na jeszcze odwr�ci� nieszcz�cie? Zmusi�a si�, by jej g�os zabrzmia� �agodnie. - Chcia�abym z tob� porozmawia�. - Tak? - Znowu ten drapie�ny u�miech. - A o czym to? Na jej twarzy wykwit� idiotyczny rumieniec. "O Bo�e, nie pozw�l, abym straci�a panowanie nad sob�". Elliot najwyra�niej nie mia� zamiaru niczego jej u�atwia�. Z lekkim uniesieniem brwi zapala� jednego z tych swoich obrzydliwych, tureckich papieros�w. - Kiedy� si� od nich pochorujesz - rzuci�a Annie przez zaci�ni�te z�by. Gryz�cy dym zawirowa� nad tabliczk� "Nie pali�", umieszczon� na widocznym miejscu nad g�ow� wypchanego kruka. Wzruszy� ramionami. - Je�li b�d� potrzebowa� nia�ki, zatrudni� raczej jedn� z tych dojrza�ych Szwedek z importu. Poza tym �y� zbyt d�ugo to g�upota. - Post�puj tak dalej, a mo�esz nie do�y� jutra. By� wyra�nie rozbawiony. - Jaka� �winka zacz�a pokwikiwa�? - Elliot, przecie� oni s� twoimi przyjaci�mi. Dlaczego to robisz? - Kto dzisiaj potrzebuje przyjaci�? - A tobie si� wydaje, �e kim ty jeste�? Samem Spade? - Zabawi�em si� w prywatnego detektywa i okaza�em si� w tym cholernie dobry. Dzi� wieczorem ka�dy b�dzie si� m�g� o tym przekona�. - Wypu�ci� kilka idealnie okr�g�ych k�ek dymu, wielce z siebie zadowolony. Jak mog�a kiedykolwiek uwa�a� go za atrakcyjnego m�czyzn�? Oczywi�cie to tak�e nie usz�o jego uwagi. Wyci�gn�� r�k� i pog�aska� j� po policzku. - Annie, Annie, nie miej takiego mi�kkiego serduszka. To nimi wstrz��nie. W rewan�u pewnie ka�dy z nich wyst�pi z jakim� bestsellerem. Umkn�a spod jego r�ki. - To nie jest zabawne - rzuci�a. - Wiesz, jeste� gnida. - Naprawd�? - Pytam po raz ostatni. Czy zmienisz temat swojego wyst�pienia? Zaci�gn�� si� g��boko i wypu�ci� wielki k��b dymu. - Nie. Zacisn�a pi�ci. Twarz Elliota mia�a teraz bardzo nieprzyjemny wyraz; ostre rysy zastyg�y w brzydkim grymasie. - W takim razie spotkanie nie odb�dzie si�. Leniwie potrz�sn�� g�ow�. - S�uchaj, to jest moja ksi�garnia - wybuchn�a Annie. - To ja wymy�li�am nasze spotkania i mog� je odwo�a�. - Zgadza si�. Tylko �e nie zrobisz tego. Czu�a paznokcie mocno wbite we wn�trze d�oni. - Nie pos�ucha�e� mnie. Spotkania nie b�dzie. Zaci�gn�wszy si� po raz ostatni, Elliot beztrosko min�� j� i rozrzucaj�c przy tym spinacze, zgasi� papierosa w niewielkim pojemniczku w kszta�cie czaszki ze skrzy�owanymi piszczelami, stoj�cym im ladzie. - Zdaje si�, �e nie wspomina�em ci jeszcze, �e pieni�dze za "Krwaw� tajemnic�" zainwestowa�em w obr�t nieruchomo�ciami. Annie popatrzy�a na niego, nic nie rozumiej�c. "Krwawa tajemnica", jego najlepsza ksi��ka, kandyduj�ca do nagrody Edgara. Ruchem g�owy wskaza� ciemne wn�trze ksi�gami. Lepiej niech pani sprawdzi swoj� umow� dzier�awn�, panno Laurance. Ca�y ten lokal nale�y do firmy Pleasanton Realty & John D. MacDonald. - Zrobi� kr�ciutk� przerw� i podj�� ch�odno: - Za� Pleasanton Realty to w�a�nie pani uni�ony s�uga. Zadrzyj tylko ze mn�, dziecino, a mo�esz si� przygotowa� na niewielk� podwy�k� czynszu. Powiedzmy, dodatkowy tysi�czek miesi�cznie. Annie szybko post�pi�a dwa kroki i zdecydowanym szarpni�ciem otworzy�a drzwi. Wyno� si� st�d! Elliot bez po�piechu wyszed� na werand�, obejrza� si� przez rami� i popatrzy� na Annie - drobn�, ale pe�n� furii figurk� stoj�c� w drzwiach. My�la�em, �e mogliby�my zje�� razem ma��e, ale co� mi si� wydaje, �e nie jeste� g�odna. To nic, jako� to prze�yj�. Do zobaczenia wieczorem, Annie. - Id� do diab�a! Chwiejne litery na wyblak�ej tablicy g�osi�y: "Prom na Broward's Kock". Samoch�d zahamowa�, wzbijaj�c k��by szarego py�u. Max wychyli� si� przez okno, by odczyta� informacj�. Z trudem uda�o mu si� odcyfrowa� daty i godziny kurs�w. W niedziele prom kursowa� o 10.30 i o 15.30. Max rozejrza� si�. Nigdzie �ywego ducha. To znaczy �ywego ducha w nowojorskim znaczeniu tego s�owa. �adnych ludzi. �adnych samochod�w. Ale nabrze�e pulsowa�o �yciem. W ciszy, jaka zapad�a, gdy wy��czy� silnik, s�ysza� szmer traw poruszanych bryz� i uderzenia fal o s�upy przystani. Tu� nad powierzchni� Wody unosi�y si� mewy, a klucz br�zowych pelikan�w nurkowa� z wpraw� w poszukiwaniu kie�bi. Dziesi�ta trzydzie�ci. A wi�c mia� jeszcze chwil� czasu. U�miechn�� si� ponuro na wspomnienie swojej po�piesznej podr�y w d� Wschodniego Wybrze�a. Cierpliwo�� nigdy nie by�a jego mocn� stron�. Si�gn�� po "Przewodnik dla zmotoryzowanych", otworzy� na Po�udniowej Karolinie i odszuka� wysp� Broward's Rock. Wyspa Broward's Rock Liczba ludno�ci: 890. Numer kierunkowy: 803. Kod pocztowy: 29929. Kurort odwiedzany przez ca�y rok. Wyspa zosta�a zasiedlona cztery tysi�ce lat temu przez koczowniczych my�liwych. Ich �lady odnale�� mo�na dzisiaj w s�ynnym India�skim Kurhanie, zawieraj�cym muszle ostryg, ko�ci zwierz�ce i gliniane naczynia ceramiczne datowane na oko�o 1450 rok p.n.e. Osadnictwo bia�ego cz�owieka na tych terenach rozpoczyna si� w 1724 roku z przybyciem kapitana Josiaha Browarda, kt�ry za�o�y� tu pierwsz� plantacj�. Jej ruiny zachowa�y si� do dzisiaj na terenie obecnego rezerwatu le�nego. Na wyspie znajduj� si� tak�e resztki fortyfikacji z okresu wojny secesyjnej. Gospodarka wyspy, oparta na uprawie bawe�ny, uleg�a za�amaniu podczas wojny i pod�wign�a si� dopiero z pocz�tkiem lat sze��dziesi�tych naszego stulecia, kiedy to zacz�to rozwija� przemys� turystyczny, id�c za przyk�adem s�ynnego s�siedniego kurortu - wyspy Hilton Head. Dwie trzecie terytorium wyspy stanowi w�asno�� prywatn�; wybudowano tu kilkaset willi i apartament�w. Na wyspie znajduj� si� dwa pola golfowe, czterdzie�ci pi�� kort�w tenisowych i 18 mil �cie�ek rowerowych. Wyspa ma kszta�t zbli�ony do patelni; jej d�ugo�� wynosi 7 mil, szeroko�� - w najszerszym miejscu - 5 mil. Zamieszkuj� j� jelenie, szopy, aligatory i ��wie atlantyckie, kt�rych waga dochodzi czasami do 400 funt�w. Panuje tu klimat subtropikalny, z ponad 280 dniami wegetacji w ci�gu roku. Jedyne po��czenie z l�dem sta�ym stanowi prom kursuj�cy z Port Royal Sound; kurs trwa oko�o 20 minut. Max zamkn�� przewodnik i otworzy� drzwi samochodu. Przeci�gn�� si�, rozkoszuj�c si� morsk� bryz�, potem przeszed� a� na koniec pomostu i spojrza� na cie�nin�, os�aniaj�c oczy przed jaskrawym porannym s�o�cem. Tak, tamten ciemnozielony garb, niewyra�nie rysuj�cy si� na wodzie w kierunku po�udniowowschodnim, to musi by� w�a�nie wyspa. Tak m�g�by wygl�da� Eden. Annie uderzy�a pi�ci� w drzwi. Przegra�a. Ka�dego pensa odziedziczonego po wuju w�o�y�a w modernizacj� wystroju ksi�garni. Wuj z pewno�ci� by�by zadowolony. Za jego czas�w "�mier� na ��danie" - ciemna, przytulna, wiecznie przesycona dymem papierosowym -stanowi�a ulubiony k�cik pisarzy, lecz dopiero ona, kompletnie zmieniaj�c stare, podniszczone wn�trze, stworzy�a ksi�garni�, jakiej mogliby jej pozazdro�ci� nawet Carol Brener czy Otto Penzier. Funkcjonalne, metalowe p�ki z czas�w wuja Ambrose zast�pi�a regu�ami z drewna eukaliptusowego w ciep�ym, pomara�czowobr�zowym odcieniu i po�o�y�a pod�og� z jasnej sosny. Po prawej stronie, mi�dzy po�udniow� �cian� a uko�nie ustawionymi rega�ami, wydzielaj�cymi cz�� centraln� g��wnego pomieszczenia, stworzy�a prawdziw� oaz� Ameryka�skiej Przytulno�ci i Komfortu zaciszny k�cik, kt�rego umeblowanie stanowi�y trzcinowe stoliki i krzese�ka wy�o�one poduszkami w pokrowcach z czerwonego i ��tego perkalu. W plecionych koszyczkach bujnie krzewi�y si� paprotki. Wok� stoj�cych na onyksowych podstawkach mosi�nych lamp rozlewa�y si� jeziorka z�ocistego �wiat�a, odbijaj�ce si� w owalnych oknach po�udniowej �ciany, usytuowanych wysoko nad rega�ami. W g��bi sercu Annie by�a przekonana, �e tak samo mog�oby wygl�da� nas�onecznione wn�trze salonu w trzypi�trowym domu Mary Roberts Riachart na Massachusetts Avenue. Pog�aska�a czarne, l�ni�ce pi�ra kruka kr�luj�cego na postumencie luz obok drzwi wej�ciowych. Zaraz za nim niewielka arkada z zas�onk� z koralik�w prowadzi�a do k�cika literatury dzieci�cej, wype�nionego ksi��kami z serii o Nancy Drew i Hardy Boys oraz pasjonuj�cymi powie�ciami dwukrotnej zdobywczyni Edgara - Joan Lowery Nixon. O podobnym k�ciku, pe�nym takich w�a�nie skarb�w, Annie marzy�a ju� jako dziecko. Zagrzechota�a zwisaj�cymi paciorkami i ruszy�a przez �rodek ksi�garni. Ustawione uko�nie p�ki po obu stronach przej�cia zawiera�y r�ne rodzaje literatury kryminalnej. Annie nie uznawa�a ustawiania ksi��ek wy��cznie wed�ug alfabetu. Zwolennicy lekkich, pogodnych krymina��w nie si�gali przecie� po thrillery, konsekwentni za� mi�o�nicy klasyki woleliby ju� raczej ��te strony ksi��ki telefonicznej ni� atmosfer� tajemniczo�ci i niedopowiedze� romantycznej powie�ci grozy. Pierwszy rega� zawiera� wszystkie ksi��ki Agathy Christie, jako �e ta autorka cieszy�a si� najwi�ksz� sympati� Annie, kt�rej nigdy nie nu�y�a przenikliwo�� Lady Agathy i stworzony przez ni� skomplikowany w�tek. P�ki po lewej zawiera�y opisy autentycznych historii kryminalnych, kt�re z kolei stanowi�y ulubion� lektur� wuja Ambrose. By�o tam wszystko, pocz�wszy od Lizzie Borden i Kuby Rozpruwacza po Dusiciela z Bostonu i kapitana Jeffa MacDonalda. Annie min�a kolejne dwa rega�y wype�nione powie�ciami szpiegowskimi i thrillerami po prawej oraz komediami i parodiami kryminalnymi po lewej. Z przyzwyczajenia przystan�a. by uszeregowa� alfabetycznie ksi��ki Craig Rice. Nast�pny rega� zawiera� romantyczn� klasyk� sensacyjn� (z kompletem Mary Stewart, oczywi�cie), odpowiadaj�ca mu za� p�ka po prawej powie�ci psychologiczne, powie�ci grozy i science fiction. Przy po�udniowej �cianie zgromadzono ca�� kryminaln� klasyk�, od Johna Dicksona Carra po Edgara Wallace'a. Dzia� antykwaryczny zajmowa�y rega�y stoj�ce pod �cian� p�nocn�. A propos, musi pami�ta�, �eby �ci�gn�� z p�ki egzemplarz "Kamiennego os�du'" dla kapitana Maca. Zatrzyma�a si� przy ko�cu przej�cia i nieszcz�liwym wzrokiem popatrzy�a w stron� barku kawowego. To tutaj w�a�nie odbywa�y si� regularne spotkania Cotygodniowego Klubu Niedzielnego. Barek umeblowany by� bardzo skromnie: pi�� stolik�w i krzes�a z prostymi oparciami. Podnios�a wzrok na �cian� zamykaj�c� wn�trze od wschodu. To by� jej w�asny pomys�, stanowi�cy prawdziw� piece de resistance i nieodmiennie wywo�uj�cy d�ugie i cz�sto za�arte dyskusje. Ale niew�tpliwie przyci�ga� klient�w, nie tylko pisarzy i czytelnik�w, lecz tak�e artyst�w. Co miesi�c Annie zwraca�a si� do jednego z miejscowych malarzy paraj�cych si� akwarel�, zlecaj�c mu namalowanie obrazk�w, przedstawiaj�cych sceny ze znanych powie�ci kryminalnych. Zadaniem czytelnik�w by�o zidentyfikowanie ksi��ki i jej autora. W tym miesi�cu obrazk�w by�o pi��. Pierwszy przedstawia� starsz� dam� o bia�ych w�osach i r�owych policzkach, kt�ra nagle znalaz�a si� tu� przed mask� rozp�dzonego samochodu, na �rodku ruchliwej londy�skiej ulicy. Jej zar�owiona twarz wyra�a�a zar�wno przestrach w obliczu nieuchronnej katastrofy, jak i osobliwy brak zaskoczenia. Na drugim dystyngowany kamerdyner unosi� w g�r� zreumatyzowane rami�, by podci�gn�� rolety w bogato umeblowanym salonie. Artysta znakomicie odda� cierpienie spowodowane reumatyzmem, maluj�ce si� w bladoniebieskich oczach. Trzecia akwarelka wyobra�a�a wn�trze wype�nionego po brzegi schowka, mieszcz�cego dwie pary nart, komplet wiose�, dziesi�� czy dwana�cie k��w s�oniowych, sprz�t w�dkarski, torb� z kijami golfowymi, wypchan� nog� s�onia i sk�r� tygrysa. Na czwartym obrazku m�ody m�czyzna, wsparty na lasce, z wyrazem niesmaku na twarzy podawa� list szczup�ej, m�odej kobiecie o jasnych w�osach. Wreszcie ostatnia z akwarel przestawia�a grup� go�ci w strojach wieczorowych, siedz�cych w lokalu wok� okr�g�ego stolika i spogl�daj�cych w stron� m�czyzny w �rednim wieku, kt�ry sta� i wznosz�c kieliszek szampana, najwyra�niej gotowa� si� do wyg�oszenia toastu. Pierwszy z czytelnik�w, kt�ry odgad�, co przedstawiaj� scenki, utrzymywa� w prezencie now� ksi��k� i prawo do darmowej kawy przez ca�y miesi�c. Oczywi�cie taka nagroda nie mog�a si� r�wna� z pi�ciuset funtami przyznanymi w 1905 roku za odgadni�cie rozwi�zania "Czterech sprawiedliwych'" Edgara Wallace'a, niemniej jednak konkurs cieszy� si� sporym zainteresowaniem i nie wiadomo, komu sprawia� wi�cej rado�ci, Annie czy jej klientom. I to wszystko Elliot Morgan chcia� jej odebra�. Ju� od tygodnia wiedzia�a, �e nadchodz�cy wiecz�r mo�e zako�czy� si� katastrof�, ale nie przypuszcza�a, �e b�dzie to dotyczy�o tak�e jej osobi�cie. Zbli�y�a si� do trzcinowo-paprotkowej oazy, poprawi�a stop� dywanik i opad�a na krzese�ko. I po co w og�le przychodzi�a dzi� do ksi�garni? Zwykle w niedziele po porannej mszy biega�a albo sz�a p�ywa�. Jak�e teraz �a�owa�a, �e nie trzyma�a si� tego utartego schematu. Kocha�a niedziele, zw�aszcza o tej porze roku, w pa�dzierniku, kiedy wyspa znowu nale�a�a wy��cznie do jej mieszka�c�w. U�miechn�a si�, u�wiadomiwszy sobie, �e zaledwie po trzech miesi�cach od zamieszkania tutaj ju� my�li o sobie jak o wyspiarce. (Skoro Maxowi zaj�o a� trzy miesi�ce, by j� odnale��, widocznie nie przej�� si� zbytnio faktem, �e wyjecha�a z Nowego Jorku.) Ale przecie� mia�a prawo czu� si� wyspiark�. Ju� jako dziewczynka odwiedza�a wuja Ambrose w ka�de wakacje, zw�aszcza podczas d�ugich okres�w choroby matki. To w�a�nie wuj wprowadzi� Annie we wspania�y �wiat powie�ci sensacyjnych. W krymina�ach ka�da zagadka znajdowa�a rozwi�zanie i ta �wiadomo�� stanowi�a dla Annie niema�� pociech� w latach jej niestabilnej m�odo�ci. Dlatego teraz jako by�a letniczka aprobowa�a letnik�w, jako wyspiarka za� docenia�a ich hojn� r�k�. Ale obecnie, w pa�dzierniku, ostatni letnicy ju� odjechali. Z pewno�ci� odczuje brak ich rozrzutno�ci, natomiast nie b�dzie jej brakowa�o ich sk�onno�ci do smarowania wszystkiego musztard� z hot dog�w czy col� z ciekn�cych kubk�w. Oczywi�cie odpowiednia tabliczka na drzwiach ostrzega�a wyra�nie: "�adnych produkt�w spo�ywczych, �adnych napoj�w. Barek kawowy znajduje si� w tylnej cz�ci ksi�garni". To by�o zadziwiaj�ce, jak umiej�tno�� czytania u ludzi, kt�rzy b�d� co b�d� przychodzili kupowa� ksi��ki, najwyra�niej chwilami szwankowa�a. Pracuj�ca w ksi�garni na godziny Ingrid Jones nie waha�a si� ich beszta�, powtarzaj�c co chwila: "Prosz� nie wchodzi� z jedzeniem", natomiast Annie w takich momentach czu�a si� zak�opotana. To jednak s� klienci. A z pieni�dzmi by�o krucho. Poruszy�a si� w krze�le. Czas p�yn�� nieub�aganie. Zgodnie z programem wszyscy pojawi� si� o si�dmej trzydzie�ci, chyba �e wcze�niej odwo�a imprez�. Ten cholerny Elliot! Taka by�a dumna z Klubu, kt�ry tak�e by� jej pomys�em, chocia� ju� w czasach wuja Ambrose autorzy powie�ci kryminalnych upodobali sobie "�mier� na ��danie" jako miejsce swoich spotka�. Pocz�tkowo Annie by�a zdziwiona ich liczebno�ci�, dop�ki Emma Clyde, nestorka w �wiatku sensacji i tajemnicy, nie wyt�umaczy�a jej tego zjawiska. - To przecie� jedyna ksi�garnia powie�ci kryminalnych po tej stronie Atlanty. To oczywiste, �e wszyscy tu przychodzimy. Annie popatrzy�a na ni� wtedy z rozbawieniem. - Jak tylu pisarzy mo�e mieszka� na jednej wyspie? - To nie jest zwyk�a wyspa, moja droga. By�a to s�uszna uwaga. Broward's Rock nie by�a zwyk��, bagnist� wysepk�, jakich nie brakowa�o u wybrze�y Po�udniowej Karoliny, i w kr�tkim czasie zacz�ta cieszy� si� podobnym powodzeniem jak s�ynne Hilton Head i Kiawah Island. Zgodnie z tym, co twierdzi�a Emma, wi�kszo�� pisarzy ceni�a sobie prywatno�� nie mniej ni� s�aw� - ale nie do ko�ca. Wuj Annie szybko dostrzeg� otwieraj�ce si� mo�liwo�ci i jego ukochana ksi�garnia "�mier� na ��danie" wkr�tce sta�a si� tym wybranym miejscem, gdzie przychodzili, pili kaw�, omawiali swoje najnowsze dzie�a, plotkowali, dyskutowali i k��cili si� zawzi�cie. Wuj Ambrose. Tak si� szcz�liwie z�o�y�o, �e w tym roku ponownie przyjecha�a do niego w odwiedziny, gdy� by�o to ich ostatnie wsp�lne lato. Gdy zmar�, jej wizyta przeci�gn�a si� z powodu pogrzebu i konieczno�ci uporz�dkowania interes�w. Ka�dy up�ywaj�cy dzie� sprawia�, �e Nowy Jork stawa� si� coraz bardziej odleg�y, coraz mniej kojarz�cy si� z domem. My�la�a o swoim niewielkim mieszkanku (w rzeczywisto�ci by� to jeden pokoik) i bezskutecznych pr�bach zrobienia kariery aktorskiej (siedemna�cie pr�bnych przes�ucha� bez �adnego rezultatu). Potem pomy�la�a o Maxie i o przysz�o�ci. Decyzja o pozostaniu na Broward's Rock przysz�a zdumiewaj�co �atwo. Z pasj� zaj�a si� unowocze�nianiem najukocha�szej im �wiecie ksi�garni. To by�o trzy miesi�ce temu. Do tej pory ani razu nie �a�owa�a swojej decyzji. Nie znaczy�o to, �e ksi�ycowe noce nie wywo�ywa�y czasami uk�ucia b�lu, gdy my�la�a o Maxie i o przysz�o�ci. Nigdy jednak nie pozwala�a robi� z siebie idiotki i nie pozwoli z pewno�ci� na to r�wnie� Maxowi Darlingowi. Max Darling. Kiedy� pok��cili si� o to, �e zmieni� nazwisko. Odpowiedzia� jej wtedy raczej sztywno, �e tak brzmia�o nazwisko panie�skie jego matki, �e Darlingowie s� star� rodzin� maj�c� wielu wspania�ych przodk�w, �e woli nazywa� si� Darling, ni� nosi� nazwisko rodowe, gdy� ludzie, z kt�rymi si� spotyka, us�yszawszy nazwisko jego ojca - jedno z najbardziej licz�cych si� w sferach finansowych - albo zaczynaj� si� przed nim p�aszczy�, albo obrzucaj� go gradem obelg, co jest cholernie denerwuj�ce. Odpowiedzia�a mu wtedy ostro: - Nie musisz zmienia� nazwiska. Powiniene�-raczej zmieni� swoje obyczaje. -Zachowujesz si� niczym moja wychowawczyni z podstaw�wki odparowa� natychmiast - a na to jeste� o wiele za �adna. - Nie b�d� taki protekcjonalny. Popatrz, przecie� jeste� zdolny i inteligentny, dlaczego wi�c... Przerwa� jej zdecydowanie: Nie �yjesz zgodnie ze swoimi mo�liwo�ciami? - Potrz�sn�� g�ow�. Annie, s�ysza�em to ju� po wielokro�: Maxwell, to takie marnotrawstwo. Dlaczego nie zostaniesz prawnikiem-dziennikarzem- lekarzem- dyplomat�- biznesmenem? W�a�nie, dlaczego? - Kochanie, m�j prapradziadek zgromadzi� wystarczaj�c� ilo�� pieni�dzy, by m�c kupi� wszystko, co ten �wiat ma do zaoferowania. - Nagle przesta� si� u�miecha�. - Najzabawniejsze jest to, �e nie ma ju� takiej rzeczy, kt�r� pragn��bym naby�. �wiatu nie s� potrzebne moje us�ugi. Jestem niez�ym pisarzem, niezgorszym aktorem, nie znam si� natomiast na liczbach. Interesy mnie nudz�, k��tni nie znosz�, moje zainteresowania naukowe sko�czy�y si� na obejrzeniu w sz�stej klasie filmu o ��wiach rozmna�aj�cych si� na piasku. - To co ty lubisz? U�miechn�� si� ponownie. - Ludzi. Ludzi we wszystkich odmianach. Sprzedawa�em ju� par�wki podczas wystawy �wiatowej w Nowym Orleanie, nurkowa�em w poszukiwaniu pere� u wybrze�y Japonii, a obecnie pr�buj� swoich si� jako producent teatralny na scenach "poza Broadwayem". Do diab�a, Annie, dlaczego ty nie potrafisz �y� w podobny spos�b? Ale ona nie potrafi�a. Poprawi�a poduszk� pod plecami. Cholerny �wiat. Dlaczego Max musia� ponownie wtargn�� w jej �ycie? Poirytowana uderzy�a pi�ci� w oparcie krzes�a. Musi wreszcie zdecydowa�, co ma zrobi� z dzisiejszym spotkaniem klubowym i z Elliotem. Dzi� wieczorem. Cotygodniowy Klub Niedzielny. W �aden spos�b nie mo�e sobie pozwoli� na dodatkowy wydatek tysi�ca dolar�w miesi�cznie. Czy Elliot rzeczywi�cie m�g�by to zrobi�? Jej umowa wygasa�a za dwa miesi�ce. Westchn�a. Prawdopodobnie m�g�by. Jedyny sklep w pobli�u portu, jaki by� do wynaj�cia, jest zbyt ma�y i prawdopodobnie tak�e nale�y do Elliota. Nie mo�e straci� ksi�garni. To pierwsza rzecz w jej �yciu, kt�ra nale�a�a wy��cznie do niej, jej jedyny ��cznik ze szcz�liwymi epizodami z przesz�o�ci, tymi idyllicznymi, letnimi dniami, gdy le��c w hamaku za niewielkim domkiem wuja Ambrose poch�ania�a przygody delikatnej panny Silver, eleganckiego lorda Wimseya i bystrookiej panny Marple. Prowadzenie "�mierci na ��danie" by�o dla Annie �r�d�em prawdziwej rado�ci. Odk�d przeczyta�a pierwsz� powie�� z Nancy Drew, pasjonowa�a si� zagadkami kryminalnymi. Bardzo lubi�a mi�o�nik�w literatury sensacyjnej, kt�rzy wywodzili si� z tak r�norodnych �rodowisk i stanowili przekr�j przez ca�e spo�ecze�stwo. Cieszy�o j�, gdy mog�a podsuwa� czytelnikom powie�ci nowych, dobrych autor�w, takich jak Jane Dentinger, Dorothy Cannell czy Charlaine Harris. Czasami klienci potrafili j� zaskoczy�, jak na przyk�ad owa wiecznie rozczochrana stara panna, nie przepuszczaj�ca �adnej ksi��ki McBaina, czy lokalny hydraulik, kt�rego ulubion� autork� okaza�a si� Amanda Cross. Tak, ostatnimi czasy Carolyn Heilbrun, pisuj�ca pod pseudonimem Amandy Cross, dokona�a nie lada wyczynu. Nie dosy�, �e zosta�a uznana na autork� najlepiej sprzedaj�cych si� powie�ci kryminalnych, to jednocze�nie zdoby�a profesur� na Uniwersytecie Columbia. Podczas wakacji na wyspie Annie zawsze z przyjemno�ci� uczestniczy�a w spotkaniach z pisarzami, ale a� do teraz nigdy nie mia�a kiedy pozna� ich bli�ej. Musia�a przyzna�, �e nie do wszystkich czu�a sympati�, chocia� niekt�rych polubi�a bardzo. Elliot to by� �mierdziel. Telefon na kontuarze rozdzwoni� si� ponownie. Psiakrew, to Max. Pewnie potrzebuje instrukcji, jak tu dotrze�. Postanowi�a nie rusza� si� z miejsca. czy dzisiaj wieczorem w og�le kto� si� pojawi? Zaaran�owane przez ni� spotkania Cotygodniowego Klubu Niedzielnego, podczas kt�rych ksi�garnia by�a otwarta wy��cznie dla pisarzy, cieszy�y si� ogromn� popularno�ci�. Przynajmniej tak by�o do tej pory. Na ka�dy kolejny wiecz�r jeden z cz�onk�w klubu przygotowywa� co� w rodzaju nieformalnego wyk�adu. Kt�rej� niedzieli Farleyowie, autorzy powie�ci przygodowych dla m�odzie�y, opowiedzieli o Harriet Stratemeyer Adams, kt�ra wystawi�a sobie imponuj�c� rezydencj� nad Hudsonem, a wszystko za pieni�dze zarobione na ksi��kach o Nancy Drew i Hardy Boys oraz na kilku innych seriach, tworzonych pocz�tkowo przez jej ojca, a p�niej przez ni� sam�. Stratemeyerowie u�ywali ponad pi��dziesi�ciu pseudonim�w i sprzedali ponad sto milion�w egzemplarzy swoich ksi��ek. Podczas innego spotkania Harriet Edelman, kt�rej powie�ciowy bohater by� wr�cz nieprzyzwoicie m�dry, przedstawi�a histori� komedii kryminalnej, zaczynaj�c od pierwszych, pe�nych humoru pr�b tego typu w "Spiralnej klatce schodowej" Mary Roberts Rinehart', przez powie�ci Constance i Gwenyth Littie, Craig Rice, Donalda Westlake, Stuarta M. Kaminsky'ego i Joyce Portera, a sko�czywszy na Gregorym McDonaldzie z jego zawadiackim, cz�sto wr�cz bezczelnym Fletchem. W inn� niedziel� kapitan McElroy, czy te� - jak go wszyscy nazywali - kapitan Mac, wykorzystuj�c swoje do�wiadczenia by�ego szefa policji, zrobi� im solidny wyk�ad o tym, jak unika� pozostawiania odcisk�w palc�w na r�nego typu powierzchniach. Wprawdzie kapitan Mac nie by� pisarzem, jednak grupa wita�a go ciep�o, ze wzgl�du na jego wiedz� i do�wiadczenie zdobyte w ci�gu wielu lat pracy na stanowisku szefa departamentu policji w Miami. Jedna z zasad, jakich nauczy�a go praca, brzmia�a: poluj�c na morderc�, zawsze pytaj w okolicznych lokalach o klient�w obecnych tam zaraz po zab�jstwie. Zabijanie pobudza apetyt. Do tej pory niedzielne wieczory zawsze by�y czym� specjalnym i zabawnym. A� do ubieg�ego tygodnia, gdy Annie u�wiadomi�a sobie, �e z jej spotkaniami zaczyna dzia� si� co� niedobrego. Tego wieczoru Harriet Edelman pojawi�a si� wcze�niej i od razu skierowa�a si� do barku kawowego w tylnej cz�ci ksi�garni. - Daj mi troch� kawy kona*. Annie rozla�a ciemny, aromatyczny p�yn do dw�ch kubk�w i wr�czy�a jeden Harriet. Pisarka wzi�a kubek, a rz�d bransoletek na jej przegubie zad�wi�cza� melodyjnie. - Przysi�gam na Boga, �e cz�owiek niedaleko zajdzie, je�li nie prze�pi si� z wydawc� - odezwa�a si� z pasj�, wlepiaj�c oczy w paruj�cy kubek. - Z pewno�ci� nie jest a� tak �le. Poza tym, czy w wi�kszo�ci przypadk�w wydawcami nie s� kobiety? Harriet skrzywi�a si�. - Mo�e. Ale i tak uwa�am, �e bez poparcia nie da si� niczego osi�gn��. Mieszkaj�c na Manhattanie i znaj�c tych wszystkich b�kart�w, cz�owiek od razu ma lepszy start. Rozczochrane blond w�osy zas�ania�y wysokie czo�o, a okulary w grubej, rogowej oprawie upodobnia�y pisark� do sowy. Jakby na przek�r swojej powierzchowno�ci Harriet tworzy�a lekkie powie�ci sensacyjne, pe�ne zabawnych postaci. Annie uwa�a�a to za jeden z kaprys�w natury. - Malej�ca liczba sprzedanych egzemplarzy - kontynuowa�a Harriet gorzko - krety�skie recenzje i jakby to wszystko nie by�o wystarczaj�co wszawe, jaki� dure� napisa� do wydawcy, �e intryga mojej ostatniej powie�ci stanowi plagiat. Czy mo�esz w to uwierzy�? - G�os Harriet wzni�s� si� do pe�nego oburzenia krzyku. - Po prostu zignoruj to - usi�owa�a j� uspokoi� Annie. - Przecie� ju� dawno kto� powiedzia�, �e istnieje tylko dziesi�� podstawowych w�tk�w i wszystkie s� wielokrotnie wykorzystywane. Harriet nie zwr�ci�a uwagi na te s�owa. Na jej ziemistej twarzy malowa�o si� oburzenie. - Wydaje mi si�, �e wiem, kto to zrobi�. Annie popatrzy�a na ni� z niepokojem. Nienawi�� w g�osie Harriet by�a szokuj�ca i zupe�nie nie pasowa�a do lekkiej konwersacji, jaka toczy�a si� przy s�siednich stolikach. - "Pa�ka" to bez w�tpienia jego najlepsza rzecz. - Ale� sk�d, "Szpicruta" jest o wiele lepsza, bardziej zwarta, pe�na napi�cia. - Powiem wam; kto jest obecnie najbardziej oryginalnym tw�rc� powie�ci kryminalnych - Tom Perry, nikt inny. - Nie chcesz chyba powiedzie�, �e wci�� czytujesz Dorothy Saycrs! G�osy uparte, czasami pouczaj�ce, ale w �adnym z nich nie brzmia�a tak niepokoj�ca desperacja jak w g�osie Harriet, kt�ra mocno zacisn�a palce na ramieniu Annie. - Je�li to rzeczywi�cie by� on, je�li on mi to zrobi�, zabij� go. * Gatunek kawy pochodz�cy z Jawy. Czy nie by� to dziwny przypadek, osobliwy zbieg okoliczno�ci, �e Elliot wybra� sobie akurat ten moment, by zaklaska� w r�ce w celu zwr�cenia na siebie uwagi? Annie popatrzy�a na niego gniewnie, uwalniaj�c si� jednocze�nie z u�cisku Harriet. Co on zamierza? Przecie� dzisiaj jest kolej Emmy. Pisarze siedzieli przy stolikach w tylnej cz�ci ksi�gami. Elliot stan�� przy barku kawowym, w miejscu zwykle zajmowanym przez prelegenta, i ponownie zaklaska� w d�onie. - Wiem, �e wszyscy czekamy niecierpliwie na dzisiejsze wyst�pienie Emmy. Cz�onkowie Klubu jak na komend� popatrzyli na Emm�, kt�rej ksi��kowy detektyw, panna Marigold Rembrandt, tylko o krok ust�powa�a Jane Marple, je�li idzie o sympati� czytelnik�w, i kt�ra przynosi�a Emmie zdumiewaj�cy, bo a� siedmiocyfrowy doch�d miesi�cznie. Emma, o przysadzistej sylwetce, wygl�daj�ca raczej na gospodyni� domow�, zawsze sprawia�a wra�enie zdziwionej swoj� s�aw�, lecz Annie od dawna wiedzia�a, �e jej m�zg funkcjonuje niczym komputer najnowszej generacji. - Niew�tpliwie Emma z przyjemno�ci� podzieli si� z nami tajemnic� swego osza�amiaj�cego sukcesu - kontynuowa� Elliot ob�udnie.- Wiecie, naprawd� poczu�em si� niepewnie, gdy u�wiadomi�em sobie, �e w nast�pnym tygodniu przypada kolej na mnie. No c�, d�ugo zastanawia�em si�, jakiemu tematowi mam po�wi�ci� swoje wyst�pienie. Ja, ja, bez przerwy ja, pomy�la�a Annie. Oczywi�cie Elliot nie usiedzia�by spokojnie przez ca�y wiecz�r, s�uchaj�c innego pisarza, wi�c musia� wtr�ci� swoje trzy grosze do wyst�pienia Emmy. Post�pi�a krok do przodu, zdecydowana przerwa� mu, zanim narobi wi�cej szk�d. - Przeprowadzi�em pewne �ledztwo, prawdziwe �ledztwo. Zaj��em si� mianowicie odgrzebywaniem tych wszystkich ma�ych sekret�w, jakie ka�dy za wszelk� cen� stara si� ukry�. - Wi�cej autentycznych przest�pstw? Wspomnienia z�odziejaszka sklepowego? - Wysoki g�os Fritza Hemphilla ocieka� ironi�. Elliot odwr�ci� ku niemu g�ow�. Annie ten ruch w nieprzyjemny spos�b skojarzy� si� z w�em. W powie�ciach Fritza prawdziwi m�czy�ni prze�ywali prawdziwe, m�skie przygody, pe�no w nich by�o krwi i brutalno�ci, a wyst�puj�cych w nich twardzieli wystarczy�oby na skompletowanie batalionu Zielonych Beret�w. - Nie, nie, �adnych z�odziejaszk�w sklepowych. Mam na oku co� bardziej wyszukanego. M�j wydawca i ja jeste�my przekonani, �e to b�dzie bestseller. - Niczym "Poca�unek obcego"? - zapyta� Fritz sarkastycznie. Oho. Tylko Fritz by� na tyle odwa�ny czy raczej szalony, by powiedzie� g�o�no co� takiego. Wszyscy wiedzieli, �e ostatnia ksi��ka Elliota okaza�a si� przys�owiowym kijem wsadzonym w mrowisko i musia�a zosta� wycofana ze sprzeda�y w sze�� miesi�cy po opublikowaniu. Oparta na autentycznych wydarzeniach, w bezlitosny spos�b ods�ania�a kulisy romansu znanej gwiazdy Hollywood z przygodnym autostopowiczem. Kto� parskn�� �miechem, pewnie Harriet. Twarz Elliota pociemnia�a, ale jego g�os pozosta� �agodny. - Nie, ta ma�a ksi��eczka b�dzie prawdziwym przebojem. Dobrze wiecie, jak bardzo publiczno�� spragniona jest prawdziwych informacji o swoich idolach. Pranie brudnej bielizny i tak dalej. Dlatego te� zdecydowa�em si� powiedzie� prawd� o pewnej specyficznej grupie ludzi. Czy nie uwa�acie, �e ksi��ka o znanych pisarzach wzbudzi powszechne zainteresowanie? Ksi��ka o autorach powie�ci kryminalnych. Zapad�a absolutna cisza. - Moja powie�� b�dzie opiera�a si� wy��cznie na faktach i obna�y wszystkie obrzydliwe, tak ch�tnie skrywane sekrety. - Oczy Elliota, wpatrzone w zastyg�e twarze s�uchaczy, b�yszcza�y niezdrowym podnieceniem. - To brzmi cholernie nudno. - Emma m�wi�a lekkim tonem, ale w jej jasnoniebieskich oczach czai�a si� w�ciek�o��. - Za ma�o seksu. - Zapewniam ci�, moja droga, �e seksu b�dzie tam mn�stwo. To by�o w ostatnim tygodniu. Oczywi�cie wszyscy wys�uchali prelekcji Emmy, ale po niej ulotnili si� natychmiast, bez zwyk�ych sprzeczek i przekomarza�. Przez ca�y tydzie� Annie zastanawia�a si�, w jaki spos�b mog�aby zapobiec dzisiejszemu skandalowi. Czy w og�le by�o to mo�liwe? To by�a jej ksi�garnia. Wszystko zale�a�o od niej. Ale z drugiej strony to s� przecie� doro�li ludzie, kt�rzy nie potrzebuj�, by bawi�a si� w ich nia�k�. Mogliby nawet poczu� si� tym dotkni�ci. To by� jej sklep - i ogarn�a j� w�ciek�o�� na Elliota, �e usi�uje wykorzysta� zorganizowane przez ni� spotkania, by w�cibia� nos w sprawy jej przyjaci�. Nie mo�e da� mu odczu�, �e uda�o mu si� zastraszy� j� gro�b� podniesienia czynszu. Doskonale. A wi�c... Nagle Annie wyprostowa�a si� w swoim trzcinowym krzese�ku i popatrzy�a w kierunku centralnego przej�cia. Ze swojej wygodnej norki za uko�nie ustawion� p�k� niewiele mog�a wprawdzie dostrzec, ale przecie� nie potrzebowa�a wcale widzie� ani przej�cia, ani barku kawowego, by rozpozna� ten d�wi�k. Przy zamykaniu tylnych drzwi ksi�garni lu�na szafka w pomieszczeniu na zapleczu zawsze wydawa�a ostry trzask, przypominaj�cy wystrza� z dwudziestki dw�jki. Zaraz, przecie� jest niedziela rano, w ksi�garni nie ma nikogo poza ni� sam�, a tylne drzwi s� zamkni�te. Jednak bez w�tpienia s�ysza�a ten wyra�ny, nie daj�cy si� pomyli� z niczym innym odg�os. Annie wsta�a, przecisn�a si� mi�dzy stolikiem a trzcinowym krzese�kiem, okr��y�a stoj�c� lamp� i paprotki. �rodkowa cz�� ksi�garni kry�a si� w cieniu. Uprzednio nie zapala�a �wiate� w obawie, �e mog�yby �ci�gn�� kolejn� pani� Brawley, podczas gdy chcia�a w spokoju przemy�le� sw�j problem. Tak wi�c w sklepie panowa� p�mrok. Annie widzia�a teraz fragment barku kawowego. Wsz�dzie by�o cicho i spokojnie. Otworzy�a usta, �eby zawo�a�, ale nagle ta pe�na napi�cia cisza wyda�a jej si� tak obezw�adniaj�ca, �e nie potrafi�a wydoby� g�osu z zaci�ni�tego gard�a. Przecie�