3298
Szczegóły |
Tytuł |
3298 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3298 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3298 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3298 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Michael Crichton
Cz�owiek terminal
Prze�o�y� Andrzej Leszczy�ski
Data wydania oryginalnego: 1972
Data wydania polskiego: 1994
Dla Kurta
Podzi�kowania
Doktor Martin J. Nathan oraz Demian Kuffler s�u�yli mi pomoc� w sprawach technicznych, Kay Kolman Tyler przygotowa�a elementy graficzne. Wyra�am im g��bok� wdzi�czno��.
Od autora
Czytelnicy, kt�rym tematyka tej ksi��ki wyda si� szokuj�ca, niech nie s�dz�, �e jest to niewinna fikcja literacka. Historia bada� ludzkiego m�zgu liczy sobie przesz�o sto lat, a od ponad p� wieku podejmowane s� pr�by sterowania jego funkcjonowaniem. Wiele lat ma te� historia sporu zwolennik�w i przeciwnik�w tego rodzaju bada�.
Doniesienia o sukcesach neurochirurgii niejednokrotnie bulwersowa�y opini� publiczn�, gdy� sukcesy te s� na tyle spektakularne, �e komentuje si� je powszechnie na �amach rozmaitych czasopism. Niestety spo�ecze�stwo nie traktuje owych doniesie� zbyt powa�nie, poniewa� og�oszono ju� tyle przera�aj�cych przepowiedni i tyle tak fantastycznych spekulacji, �e w efekcie wi�kszo�� ludzi termin "kontrola umys��w" woli wi�za� z bardzo odleg�� przysz�o�ci�, nie dopuszczaj�c my�li, i� ten problem m�g�by dotyczy� kogokolwiek spo�r�d obecnie �yj�cych.
Tymczasem naukowcy zaanga�owani w badania traktuj� mo�liwo�� "kontroli umys��w" jak najbardziej powa�nie i poszukuj� szerokiego forum dla publicznej dyskusji. James V. McConnell powiedzia� przed kilkoma laty swoim studentom: "Mo�emy to robi�, potrafimy kontrolowa� zachowania ludzi. Kto jednak mia�by decydowa�, w jakich wypadkach nale�y to czyni� i - gdzie wytyczy� granic�? Je�li znajdziecie troch� czasu, przemy�lcie t� spraw�, a ja obiecuj�, �e rozwa�� ka�d� propozycj�. Nie wiem tylko, czy wtedy nie b�dzie ju� za p�no".
Wiele os�b jest zdania, i� nasze �ycie jest zdeterminowane, toczy si� �ci�le okre�lonym, z g�ry wytyczonym torem. Widzimy, jak decyzje z ubieg�ych lat owocuj� ska�eniem �rodowiska, depersonalizacj� i deprawacj� mieszka�c�w wielkich miast; uwa�amy jednak, �e to kto� inny podejmuje te decyzje i �e my, skazane na bierno�� ofiary, mo�emy tylko ponosi� ich konsekwencje. Jest to przyk�ad dziecinnego sposobu my�lenia, zwyk�a ucieczka przed odpowiedzialno�ci�.
Dla naszego w�asnego dobra powinni�my zda� sobie spraw� z faktu, �e to my ponosimy odpowiedzialno�� za decyzje, kt�re zostan� podj�te. Z t� my�l� przedstawiam poni�sz� chronologi�:
HISTORIA TERAPEUTYKI EPILEPSJI PSYCHOMOTORYCZNEJ
1864 Morel i Fairet wraz z grup� francuskich neurolog�w opisali niekt�re elementy epilepsji psychomotorycznej.
1888 Hughlings Jackson (Wielka Brytania) sporz�dzi� klasyczny opis epilepsji psychomotorycznej i okoliczno�ci towarzysz�cych chorobie.
1898 Jackson i Colman (Wielka Brytania) zlokalizowali nieprawid�owo�ci w p�acie skroniowym m�zgu.
1908 Horsley i Clarke (Wielka Brytania) opisali chirurgiczne metody stereotaksji, kt�re stosowali na zwierz�tach.
1941 Jasper i Kershman (USA i Kanada) wykazali, �e elektroencefalogramy os�b cierpi�cych na epilepsj� psychomotoryczn� zawieraj� charakterystyczne piki wy�adowa� w p�acie skroniowym m�zgu.
1947 Spiegel i wsp�pracownicy (USA) donie�li o przeprowadzeniu pierwszego zabiegu stereotaksji na cz�owieku.
1950 Penfield i Flanagan (Kanada) z powodzeniem zastosowali chirurgi� ablacyjn� w przypadkach epilepsji psychomotorycznej.
1953 Heath i wsp�pracownicy (USA) dokonali stereotaksycznej implantacji elektrod wg��bnych.
1958 Talairach i wsp�pracownicy (Francja) zacz�li masowo stosowa� stereotaksyczn� implantacj� elektrod wg��bnych.
1963 Heath i wsp�pracownicy (USA) pozwolili, aby pacjenci z zaimplantowanymi elektrodami stymulowali si� sami, wed�ug w�asnego uznania.
1965 Narabayashi (Japonia) doni�s� o wyleczeniu dziewi��dziesi�ciu o�miu pacjent�w za pomoc� chirurgicznych zabieg�w stereotaksji.
1965 Wed�ug danych statystycznych do tego czasu wyleczono na ca�ym �wiecie, metod� stereotaksji chirurgicznej, ponad dwadzie�cia cztery tysi�ce pacjent�w.
1968 Delgado i wsp�pracownicy (USA) wszczepili radiostymulatory -stymulatory elektryczne sprz�one z odbiornikiem radiowym - ochotnikom cierpi�cym na epilepsj� psychomotoryczn�.
1969 W laboratorium Alamagordo, w Nowym Meksyku, szympansicy wszczepiono stymulator sterowany drog� radiow� przez program komputerowy.
1971 W Los Angeles poddano operacji Harolda Bensona.
Michael Crichton
Los Angeles
23 pa�dziernika 1971 roku
"Dochodz� do wniosku, �e moja subiektywna ocena w�asnej motywacji jest w znacznym stopniu i niemal w ka�dym wypadku mityczna. Po prostu nie wiem, dlaczego robi� r�ne rzeczy".
J. B. S. HALDANE
"To dzicz rz�dzi osadnikami".
FREDERICK JACKSON TURNER
Wtorek
9 marca 1971:
Przyj�cie
1
W po�udnie zeszli do holu izby przyj�� i usiedli na �awce przy drzwiach wahad�owych wiod�cych prosto na podjazd dla karetek. Ellis by� zdenerwowany, zaaferowany, wr�cz nieobecny duchem. Morris za to czu� si� rozlu�niony, dojad� batonik, zgni�t� szeleszcz�ce opakowanie i wcisn�� je do kieszeni bia�ej marynarki.
Z przeszklonego holu widzieli ca�y zalany s�o�cem placyk, po�rodku kt�rego sta�a wielka bia�a tablica z napisem: IZBA PRZYJ��, a pod spodem druga, mniejsza: NIE PARKOWA�, PODJAZD TYLKO DLA KARETEK POGOTOWIA. Z oddali dolecia� odg�os syreny.
- Czy to on? - zapyta� Morris. Ellis spojrza� na zegarek.
- W�tpi�, jeszcze za wcze�nie.
W milczeniu ws�uchiwali si� w coraz g�o�niejsze zawodzenie syreny. Ellis zdj�� okulary i zacz�� je przeciera� swoim krawatem. Jaka� piel�gniarka z izby przyj��, kt�rej Morris nie zna� z imienia, podesz�a do nich i zapyta�a z u�miechem:
- Komitet powitalny?
Ellis skrzywi� si�, lecz Morris odpowiedzia�:
Chcemy go st�d jak najszybciej zabra�. Czy macie jego kart�? Tak, chyba tak, doktorze - odpar�a piel�gniarka i oddali�a si� szybko, wyra�nie poirytowana.
Ellis westchn��. Za�o�y� z powrotem okulary i marszcz�c brwi popatrzy� za odchodz�c� kobiet�.
- Przecie� nie powiedzia�a nic z�ego - odezwa� si� Morris.
- Wydaje mi si�, �e ju� wszyscy w tym przekl�tym szpitalu o nim wiedz�.
- A my�la�e�, �e uda si� zachowa� tajemnic�?
Zawodzenie syreny dobiega�o ju� z bliska i po chwili dostrzegli podje�d�aj�cy ty�em ambulans. Dwaj sanitariusze otworzyli drzwi i zacz�li wyci�ga� nosze, na kt�rych le�a�a drobna staruszka: z trudem �apa�a powietrze, a z jej gard�a dobywa�o si� g�o�ne charczenie. Gro�ny obrz�k p�uc, pomy�la� Morris, spogl�daj�c, jak piel�gniarze po�piesznie przetaczaj� nosze do izby przyj��.
- Mam nadziej�, �e b�dzie w dobrym stanie - mrukn�� Ellis.
- Kto?
- Benson.
- Niby dlaczego mia�by by� w z�ym stanie?
- Boj� si�, �e mogli go zdenerwowa� - rzek�, wbijaj�c wzrok w okna wychodz�ce na parking.
On naprawd� strasznie to prze�ywa, pomy�la� Morris. Doskonale wyczuwa�, jak bardzo tamten jest podniecony; pracowali razem od tak dawna, �e �wietnie rozpoznawa� nastroje Ellisa. Wiedzia� te�, �e jego dra�liwo��, wywo�ana napi�ciem oczekiwania, natychmiast ust�pi miejsca niezwyk�emu spokojowi, kiedy tylko przyst�pi� do operacji.
- Gdzie on mo�e by�, do cholery? - mrukn�� Ellis, zn�w spogl�daj�c na zegarek.
- Czy wszyscy zostali powiadomieni o zebraniu o trzeciej trzydzie�ci? - zapyta�, chc�c zmieni� temat rozmowy. O wp� do czwartej Benson mia� by� przedstawiony personelowi szpitala podczas specjalnego zebrania oddzia�u neurochirurgii.
- O ile mi wiadomo, prezentacj� ma prowadzi� doktor Ross. Po prostu wyrazi�em nadziej�, �e b�dzie w dobrej kondycji.
Z g�o�nika pop�yn�� mi�kki, kobiecy g�os:
- Doktor Ellis, doktor John Ellis, dwa-dwa-trzy-cztery. Doktor Ellis, dwa-dwa-trzy-cztery.
- Cholera! - sykn�� Ellis, podnosz�c si� z �awki.
Morris domy�li� si�, co to oznacza. Kodem dwa-dwa-trzy-cztery okre�lano laboratorium bada� na zwierz�tach, zatem to wezwanie oznacza�o zapewne, �e co� si� przydarzy�o ma�pom. W ci�gu ostatniego miesi�ca Ellis operowa� trzy ma�py tygodniowo, chyba tylko po to, �eby on i zesp� nie wyszli z wprawy.
Spogl�da�, jak tamten nerwowo podchodzi do telefonu. Ellis lekko utyka�, co by�o nast�pstwem przebytego w dzieci�stwie zaka�enia, wskutek kt�rego mia� zmartwia�y nerw przypiszczelowy prawej nogi. Morris nieraz si� zastanawia�, w jakim stopniu ta choroba wp�yn�a na jego decyzj� zostania neurochirurgiem. Bez w�tpienia Ellis nale�a� do tych lekarzy, kt�rzy za wszelk� cen� chc� naprawia� defekty, likwidowa� usterki. W�a�nie dlatego zawsze m�wi� swoim pacjentom: "Na pewno sobie z tym poradzimy". Zreszt� przyczyn by�o wi�cej, nie tylko utyka�, lecz i przedwcze�nie wy�ysia�, w dodatku mia� s�aby wzrok i nosi� grube, ci�kie okulary - to wszystko sprawia�o, �e wydawa� si� kim� s�abym, przez co �atwiej mo�na by�o znie�� jego dra�liwo��. Ta nerwowo�� mog�a by� r�wnie� skutkiem wieloletniej pracy chirurga, ale tego Morris nie by� pewien, on sam dopiero od niedawna wykonywa� operacje.
Ponownie wyjrza� przez okno na zalany s�o�cem parking. Zbli�a�a si� pora odwiedzin, coraz wi�cej aut zaje�d�a�o przed szpital, a wysiadaj�cy z nich krewni i znajomi pacjent�w spogl�dali na masywny gmach. Przewa�nie mieli zatroskane miny, co by�o zrozumia�e, gdy� wi�kszo�� ludzi l�ka si� szpitali.
Morris zwr�ci� uwag�, �e z regu�y s� opaleni - w Los Angeles nasta�a ciep�a, s�oneczna wiosna. On jednak by� blady jak syn m�ynarza, jego cera niewiele si� r�ni�a od bia�ego stroju lekarskiego, jaki nosi� na co dzie�. Stwierdzi�, �e powinien wi�cej czasu sp�dza� na powietrzu, przynajmniej wychodzi� ze szpitala w porze obiadowej. Niekiedy grywa� w tenisa, chocia� znajdowa� na to czas g��wnie wieczorami.
Ellis wr�ci� po chwili.
- Cholera - mrukn��. - Ethel porozrywa�a sobie szwy. Ethel by�a m�od� samic� rezusa - wyj�tkowo potuln� nawet jak na ten gatunek - kt�rej poprzedniego dnia przeprowadzono operacj� m�zgu. Zabieg si� uda�.
- Jak to mo�liwe?
- Nie mam poj�cia - odpar� Ellis. - Widocznie zdo�a�a jakim� sposobem uwolni� jedn� r�k� z wi�z�w. Rozdrapa�a ran�, ods�aniaj�c z boku g�owy ko�� czaszki.
- Czy uda�o jej si� tak�e pozrywa� przewody?
- Nie wiem, ale musz� zej�� na d� i zaszy� to z powrotem. Dasz sobie rad� beze mnie?
- Chyba tak.
- Dogadasz si� z gliniarzami? Nie przypuszczam, �eby robili jakie� trudno�ci.
- Nie, raczej nie powinni.
- Postaraj si� zawie�� Bensona na sz�ste pi�tro najszybciej, jak b�dzie to mo�liwe, a potem zawiadom doktor Ross. Przyjad� na g�r�, kiedy tylko sko�cz�. - Spojrza� na zegarek. - Zajmie mi to jakie� trzy kwadranse, o ile Ethel b�dzie spokojna.
- Powodzenia - rzek� Morris, u�miechaj�c si� szeroko. Ellis odszed� z kwa�n� min�. Po chwili zn�w zjawi�a si� piel�gniarka z izby przyj��.
- Co mu si� sta�o? - zapyta�a.
- Po prostu jest zdenerwowany.
- To zrozumia�e. - Zamilk�a nagle i z zainteresowaniem wyjrza�a na parking.
Morris tak�e popatrzy� za okno, ale chcia�o mu si� �mia�. Zbyt d�ugo pracowa� ju� w tym szpitalu, by nie rozpozna� sztuczno�ci w zachowaniu piel�gniarki. Kiedy zaczyna� jako internista, nie mia� jeszcze wyrobionej pozycji; piel�gniarki wiedzia�y o sprawach praktycznych du�o wi�cej od niego i nawet si� z tym nie kry�y, zw�aszcza gdy by�y zm�czone. ("Chyba nie ma pan zamiaru robi� tego sam, doktorze?") W miar� up�ywu lat, kiedy specjalizowa� si� w chirurgii, personel odnosi� si� do niego z coraz wi�ksz� rezerw�, a gdy uzyska� stopie� specjalisty, nikt ju� nie o�miela� si� udziela� mu jakichkolwiek rad; zaledwie kilka piel�gniarek nadal m�wi�o mu po imieniu. P�niej za�, po przej�ciu na stanowisko asystenta w Oddziale Badawczym Neuropsychiatrii, zauwa�y�, �e ludzie traktuj� go wr�cz z przesadnym szacunkiem.
Ale tym razem by�o inaczej. Piel�gniarka okazywa�a zainteresowanie jego osob�, poniewa� mia�o si� wydarzy� co� wa�nego. Zarazem potwierdza�o to przypuszczenia, �e ju� ca�y personel szpitala wie o tajemniczym pacjencie.
- Nadje�d�a - oznajmi�a kobieta.
Morris wsta� z �awki i podszed� do okna. Na parking wje�d�a�a niebieska policyjna furgonetka. Wykr�ci�a na podje�dzie i ustawi�a si� ty�em do wej�cia.
- W porz�dku - rzek�. - Prosz� zadzwoni� na sz�ste pi�tro i przekaza� wiadomo��, �e jeste�my ju� w drodze.
- Tak, panie doktorze.
Piel�gniarka odesz�a szybko. Z furgonetki wysiedli dwaj sanitariusze i otworzyli drzwi wahad�owe. Jeden z nich zwr�ci� si� do Morrisa:
- Pan czeka na tego faceta?
- Tak.
- To przypadek szczeg�lny?
- Nie, przyjmujemy go jak zwyk�ego pacjenta. Sanitariusz skin�� g�ow�, widocznie nic mu nie powiedziano o Bensonie. Kierowca furgonetki wysiad� i otworzy� tylne drzwi wozu. Ze �rodka wyskoczyli dwaj funkcjonariusze, mru��c oczy od jaskrawego s�o�ca. Po chwili wysiad� Benson.
Tak jak przy poprzednich spotkaniach, Morrisa uderzy�o jego zachowanie. Trzydziestoczteroletni, niezbyt wysoki m�czyzna, sprawia� wra�enie niezwykle spokojnego, jakby nieustannie zdziwionego. Stan�� teraz przed furgonetk�, niezgrabnie wyci�gaj�c przed siebie skute kajdankami r�ce, i zacz�� si� rozgl�da� dooko�a. Wreszcie popatrzy� na Morrisa i rzuci� kr�tko:
- Cze��!
Ten, skonsternowany, odwr�ci� g�ow�.
- Pan ma si� nim zaj��? - zapyta� jeden z gliniarzy.
- Tak. Jestem doktor Morris.
Policjant wskaza� otwarte drzwi wahad�owe i rzek�:
- Wi�c niech pan prowadzi, doktorze.
- Czy mogliby�cie zdj�� mu kajdanki?
Benson popatrzy� rozszerzonymi oczyma na Morrisa i szybko spu�ci� g�ow�.
- Nie dostali�my �adnego rozkazu w tej sprawie. - Policjanci spojrzeli na siebie. - Ale chyba mo�emy je zdj��.
Zanim uporali si� z kajdankami, kierowca podsun�� Morrisowi formularz opatrzony nag��wkiem: "Przekazanie podejrzanego do zak�adu lecznictwa zamkni�tego" i wskaza� miejsce do podpisu.
- Jeszcze tutaj - powiedzia�, wskazuj�c drug� rubryk�.
Morris z�o�y� drugi podpis i spojrza� na Bensona, kt�ry sta� spokojnie, ze wzrokiem utkwionym w dali, i rozciera� sobie nadgarstki. Odni�s� wra�enie, �e podpisuj�c formularze dokonuje jakiej� transakcji, jakby kwitowa� odbi�r przesy�ki pocztowej. Przysz�o mu do g�owy, i� Benson tak�e mo�e si� czu� traktowany jak paczka.
- W porz�dku - mrukn�� kierowca. - Dzi�ki, doktorze. Morris ruszy� przodem, dwaj policjanci wprowadzili Bensona do szpitala. Sanitariusze zamkn�li za nimi drzwi. Piel�gniarka czeka�a ju� z w�zkiem; Benson usiad� na nim bez s�owa. Gliniarze wygl�dali na skonsternowanych.
- Zawsze si� tak post�puje w szpitalu - wyja�ni� Morris. Zatrzymali si� przed drzwiami windy.
***
Winda stan�a na poziomie holu g��wnego, a kiedy drzwi si� rozsun�y, kilkana�cie os�b odwiedzaj�cych popatrzy�o ze zdumieniem na lekarza, pacjenta na w�zku i dw�ch towarzysz�cych im policjant�w.
- Prosz� zaczeka� na drug� wind� - powiedzia� Morris, wciskaj�c guzik. Drzwi si� zasun�y i pojechali dalej.
- Gdzie jest doktor Ellis? - zapyta� Benson. - My�la�em, �e to on mnie odbierze.
- Musia� p�j�� na sal� operacyjn�. Nied�ugo do nas do��czy.
- A doktor Ross?
- Zobaczysz j� podczas zebrania.
- Ach tak. - Benson u�miechn�� si�. - Czeka mnie prezentacja.
Policjanci wymienili podejrzliwe spojrzenia, nic jednak nie powiedzieli. Winda zatrzyma�a si� na sz�stym pi�trze i wszyscy wysiedli.
Mie�ci� si� tu oddzia� chirurgii specjalnej o charakterze naukowo-badawczym, gdzie zajmowano si� trudnymi b�d� nietypowymi przypadkami, najcz�ciej schorze� serca, nerek oraz zaburze� przemiany materii. Ca�a grupa przesz�a do przeszklonego pomieszczenia dy�uruj�cych piel�gniarek, kt�re znajdowa�o si� po�rodku pi�tra rozplanowanego w kszta�cie krzy�a.
Prze�o�ona unios�a g�ow� znad papier�w i zmarszczy�a brwi na widok policjant�w, ale nie odezwa�a si� nawet s�owem.
- Oto pan Benson - oznajmi� Morris. - Czy pok�j siedemset dziesi�� jest przygotowany?
- Tak, wszystko gotowe - odpar�a piel�gniarka, posy�aj�c Bensonowi szeroki u�miech. Ten pr�bowa� odwzajemni� si� tym samym, lecz wypad�o to nienaturalnie; szybko spojrza� na drug� piel�gniark�, siedz�c� przed umieszczonym w rogu dy�urki komputerem.
- Macie tu tylko terminal?
- Tak - odpowiedzia� Morris.
- A gdzie znajduje si� g��wny komputer?
- W piwnicach.
- W tym budynku?
- Owszem. Poch�ania mn�stwo energii, a lini� si�ow� mamy doprowadzon� tylko do gmachu g��wnego.
Benson skin�� g�ow�. Morrisa niezbyt zaskoczy�y tego rodzaju pytania, zdawa� sobie spraw�, �e tamten pr�buje zapomnie�, gdzie si� znajduje, a jest przecie� ekspertem w dziedzinie komputer�w.
Piel�gniarka wr�czy�a Morrisowi kart� Bensona w typowej niebieskiej, plastikowej obwolucie z nalepk� szpitala uniwersyteckiego. Pod spodem widnia�y jeszcze trzy inne nalepki: czerwona, oznaczaj�ca neurochirurgi�, ��ta, okre�laj�ca intensywn� terapi�, a tak�e bia�a, kt�r� Morris widzia� chyba po raz pierwszy, m�wi�ca o tym, �e pacjent musi znajdowa� si� pod �cis�� ochron�.
- Czy to moja karta chorobowa? - zapyta� Benson, kiedy Morris popycha� jego w�zek korytarzem w kierunku pokoju siedemset dziesi��. Obaj policjanci w milczeniu szli za nimi.
- Zgadza si�.
- Zawsze mnie ciekawi�o, co si� tam zapisuje.
- S� to g��wnie trudne do odczytania uwagi. - Akurat wielostronicowa karta Bensona by�a zapisana wyj�tkowo czytelnie, w teczce znajdowa� si� r�wnie� gruby plik wydruk�w komputerowych z wynikami bada�.
Stan�li przed pokojem numer siedemset dziesi��. Jeden z policjant�w wszed� szybko do �rodka i zamkn�� za sob� drzwi, drugi zagrodzi� przej�cie.
- To zwyk�e �rodki bezpiecze�stwa - wyja�ni�. Benson spojrza� na Morrisa.
- Bardzo si� o mnie troszcz� - rzek�. - Powinienem si� chyba czu� zak�opotany.
Pierwszy gliniarz wyjrza� na korytarz.
- W porz�dku - powiedzia�.
Morris przepchn�� fotel do �rodka. Okna pokoju wychodzi�y na stron� po�udniow� i o tej porze by�o tu sporo s�o�ca. Benson rozejrza� si� dooko�a i z uznaniem pokiwa� g�ow�.
- To jeden z naj�adniejszych pokoi w tej cz�ci szpitala -rzek� Morris.
- Czy mog� ju� wsta�?
- Oczywi�cie.
Benson podni�s� si� z fotela i usiad� na brzegu ��ka. Podskoczy� kilka razy, wypr�bowuj�c spr�ysto�� materaca, wcisn�� guziki podnoszenia i opuszczania wezg�owia, a nast�pnie zajrza� pod sp�d, chc�c zapewne pozna� sterowany elektrycznie mechanizm. Morris podszed� do okna i przys�oni� je nieco kotar�, ograniczaj�c ilo�� �wiat�a.
- To proste - oznajmi� Benson.
- Co takiego?
- Urz�dzenie do regulacji nachylenia. Wyj�tkowo proste. Powinni�cie jeszcze zainstalowa� rodzaj sprz�enia zwrotnego, dzi�ki kt�remu ��ko automatycznie by si� dostosowywa�o do pozycji pacjenta... - urwa� nagle.
Podszed� do szafy w �cianie, zajrza� do �rodka, p�niej obejrza� �azienk�, wreszcie usiad� z powrotem. Morris pomy�la�, �e tamten zachowuje si� inaczej ni� zwyk�y pacjent. Wi�kszo�� chorych by�a przygn�biona szpitalnym otoczeniem, ale Benson sprawia� wra�enie, jakby ocenia� pok�j hotelowy.
- Zostaj� tu - oznajmi� i za�mia� si� g�o�no. Popatrzy� na Morrisa, a po chwili na policjant�w. - Czy oni te� musz� tu zosta�?
- S�dz�, �e b�d� mogli zaczeka� na zewn�trz.
Gliniarze pokiwali g�owami i wyszli z pokoju, zamykaj�c za sob� drzwi.
- Chodzi�o mi o to, czy oni w og�le musz� zosta� w szpitalu.
- Tak, musz�.
- I b�d� tu przez ca�y czas?
- Owszem, dop�ki nie zostanie wycofane oskar�enie. Benson zmarszczy� brwi.
- Czy to... Chcia�em powiedzie�: czy ja... czy moja sytuacja jest bardzo z�a?
- Podbi�e� tamtemu cz�owiekowi oko i z�ama�e� mu �ebro.
- A poza tym nic mu si� nie sta�o? - Nie, wyjdzie z tego.
- Niczego nie pami�tam, jak gdyby ca�y fragment zapisu w moim m�zgu uleg� wykasowaniu.
- Wiem o tym.
- Ale ciesz� si�, �e nic mu nie b�dzie. Morris pokiwa� g�ow�.
- Masz co� ze sob�? Pi�am�, jakie� drobiazgi?
- Nie, b�d� musia� to jako� za�atwi�.
- W porz�dku. Na razie skombinuj� ci ubranie szpitalne. Dobrze si� czujesz?
- Tak, oczywi�cie. - Benson u�miechn�� si�. - M�g�bym nawet wyskoczy� na jednego.
- Chwilowo b�dziesz si� musia� bez tego obej��. Tamten westchn�� g�o�no.
Morris wyszed� z pokoju.
***
Policjanci przynie�li sobie krzes�o i ustawili je pod drzwiami, jeden siedzia�, drugi sta� tu� obok. Morris wyci�gn�� sw�j notatnik.
- Zapewne chc� panowie zna� rozk�ad dnia. W ci�gu p� godziny powinien si� tu zjawi� kto� z administracji z dokumentami, kt�re Benson b�dzie musia� podpisa�. O wp� do czwartej zjedziemy na d�, do auli, na specjalne zebranie personelu chirurgii. Pacjent powinien wr�ci� po dwudziestu minutach. Jeszcze dzi� wieczorem ogolimy mu g�ow�. Operacja zosta�a przewidziana na jutro, na sz�st� rano. S� jakie� pytania?
- Czy kto� m�g�by nam przynie�� co� do jedzenia?
- Przeka�� piel�gniarce dy�urnej, aby zam�wi�a dodatkowe porcje. B�dziecie panowie obaj trzymali stra�?
- Nie, tylko jeden. Mamy zmiany co osiem godzin.
- Powiadomi� prze�o�on�. By�bym wdzi�czny, gdyby panowie informowali j�, dokonuj�c zmiany. Wolimy zawsze wiedzie�, kto przebywa na terenie szpitala.
Gliniarze potakuj�co skin�li g�owami. Przez d�u�sz� chwil� panowa�a cisza, wreszcie jeden z nich zapyta�:
- Co mu w�a�ciwie dolega?
- Cierpi na pewn� odmian� epilepsji.
- Widzia�em tego faceta, kt�rego pobi�. To by�o wielkie, silne ch�opisko, chyba kierowca ci�ar�wki. W �yciu bym nie przypuszcza�, �e kto� taki jak on... - kciukiem wskaza� przez rami� na drzwi pokoju - m�g�by tego dokona�.
- Kiedy ma atak, staje si� bardzo agresywny. Policjant smutno pokiwa� g�ow�.
- A czy ten zabieg co� zmieni?
- Czeka go operacja m�zgu, kt�r� nazywamy procedur� trzeciego stopnia - odpar� Morris.
Nie zadawa� sobie trudu udzielania dalszych wyja�nie� - tamci i tak by nie zrozumieli. A nawet gdyby zrozumieli, pomy�la�, to na pewno by nie uwierzyli.
2
Specjalne zebrania na oddziale neurochirurgii, podczas kt�rych wszyscy chirurdzy szpitala dyskutowali o nietypowych przypadkach, normalnie odbywa�y si� w czwartki, o dziewi�tej. Tylko wyj�tkowo zwo�ywano je w innym terminie, gdy� trudno by�o odrywa� ludzi od pracy. Ale teraz aula zape�ni�a si� do ostatniego miejsca, a oczy lekarzy w bia�ych strojach wpatrywa�y si� w Ellisa, kt�ry poprawi� okulary na nosie i zaczai:
- Jak zapewne wielu z was ju� wie, jutro rano zesp� badawczy oddzia�u neurochirurgii zamierza wykona� na cz�owieku zabieg regulacji funkcjonowania uk�adu r�bkowego, zwany przez nas procedur� trzeciego stopnia.
Na sali panowa�a martwa cisza, nikt si� nawet nie poruszy�. Janet Ross sta�a w k�cie, przy drzwiach wej�ciowych, i spogl�da�a na audytorium. Dziwi� j� troch� ten ca�kowity brak reakcji, t�umaczy�a to sobie jednak faktem, �e ju� od pewnego czasu wszyscy wiedzieli o przygotowaniach do tej operacji.
- Zmuszony jestem prosi� was o wstrzymanie si� od zadawania pyta� podczas prezentacji pacjenta, do chwili gdy o nie poprosz� - kontynuowa� Ellis. - To bardzo wra�liwy cz�owiek i jego zaniepokojenie mo�e mie� powa�ne nast�pstwa. Zadbali�my o to, by�cie poznali wyniki jego bada� psychiatrycznych. Nasza specjalistka, doktor Ross, przedstawi pokr�tce swoje wnioski.
Ellis skin�� g�ow� w jej kierunku i Janet wyst�pi�a na �rodek sali. Spojrza�a na pe�ne skupienia twarze i zawaha�a si� na chwil�.
Doktor Ross by�a wysok�, nadzwyczaj poci�gaj�c� kobiet� -zgrabn�, szczup��, o ciemnej cerze i ciemnoblond w�osach. Ona sama uwa�a�a si� za zbyt chud� i ko�cist�, nieraz m�wi�a, �e wola�aby mie� bardziej kr�g�e, kobiece kszta�ty. Zdawa�a sobie jednak spraw� ze swej urody i maj�c trzydzie�ci lat, po dziesi�ciu latach pracy w m�skim zawodzie, doskonale potrafi�a j� wykorzysta�.
Z�o�y�a teraz r�ce za plecami, zaczerpn�a g��boko powietrza i zacz�a zwi�le, w spos�b typowy dla wyst�pie� na zebraniach specjalist�w, przedstawia� charakterystyk� pacjenta.
- Harold Franklin Benson jest trzydziestoczteroletnim rozwodnikiem, naukowcem z bran�y komputerowej, kt�ry cieszy� si� �wietnym zdrowiem a� do chwili, kiedy dwa lata temu uleg� wypadkowi samochodowemu na autostradzie do Santa Monica. Poniewa� przez do�� d�ugi czas by� nieprzytomny, zabrano go na ca�odobow� obserwacj� do pobliskiego szpitala, sk�d nast�pnego dnia zosta� wypisany jako ca�kowicie zdrowy. Dopiero po sze�ciu miesi�cach od tamtego zdarzenia zacz�� odczuwa� dziwne sensacje, kt�re sam okre�li� jako "chwilowe zamroczenie".
W audytorium nadal panowa�a niezm�cona cisza. Wszyscy wpatrywali si� w ni�, s�uchaj�c uwa�nie.
- Owe zamroczenia trwa�y po kilka minut i powtarza�y si� w przybli�eniu raz w miesi�cu. Zwykle poprzedza�o je wra�enie odczuwania jakiego� szczeg�lnego, nieprzyjemnego odoru. Cz�sto wyst�powa�y tak�e po spo�yciu alkoholu. Pacjent zasi�gn�� porady swojego lekarza, kt�ry stwierdzi� przem�czenie i zaleci� ograniczenie picia alkoholu. Benson zastosowa� si� do tej rady, ale zamroczenia wyst�powa�y nadal. Mniej wi�cej przed rokiem, czyli rok po wypadku, pacjent zauwa�y�, �e zamroczenia pojawiaj� si� coraz cz�ciej i trwaj� coraz d�u�ej. Zdarza�o si�, �e odzyskiwa� �wiadomo�� w zupe�nie nie znanym sobie miejscu, a kilkakrotnie stwierdzi� u siebie zadrapania i pot�uczenia oraz podarte ubrania, co mog�o �wiadczy�, �e stoczy� z kim� walk�, nigdy jednak nie m�g� sobie przypomnie�, co si� z nim dzia�o w czasie zamroczenia.
Sporo os�b potakuj�co kiwa�o g�owami; nieraz spotykali si� z podobnymi objawami i traktowali to jak tradycyjny opis powracaj�cych cyklicznie atak�w epilepsji. Ale najwa�niejsze informacje mia�y dopiero nast�pi�.
- Znajomi naszego pacjenta m�wili mu, �e w takich chwilach zachowuje si� zupe�nie inaczej, on jednak nie chcia� w to uwierzy�, dlatego te� straci� niemal wszystkich przyjaci�. Mniej wi�cej w tym samym czasie, czyli prawie rok temu, Benson dokona� w swojej dziedzinie epokowego odkrycia. Jak ju� wspomina�am, jest elektronikiem i programist�, a specjalizuje si� w projektowaniu inteligentnych maszyn, czyli tak zwanego sztucznego �ycia. Ot� w trakcie swych bada� stwierdzi�, �e urz�dzenia elektroniczne rywalizuj� z cz�owiekiem i ostatecznie przejm� w�adz� nad �wiatem.
Na sali podni�s� si� szmer. Ten aspekt sprawy zainteresowa� szczeg�lnie psychiatr�w. Doktor Ross zauwa�y�a, �e jej dawny wyk�adowca, profesor Manon, siedz�cy w jednym z najwy�szych rz�d�w, pochyli� g�ow� i ukry� twarz w d�oniach. Zapewne domy�la� si� reszty.
- Benson zakomunikowa� kilku znajomym o swym odkryciu, ale ci radzili mu jedynie uda� si� do psychiatry, co go tym bardziej rozz�o�ci�o. Z czasem zacz�� nabiera� pewno�ci, �e maszyny potajemnie spiskuj� ju� przeciwko ludziom. Sze�� miesi�cy temu nasz pacjent zosta� aresztowany pod zarzutem pobicia pewnego mechanika lotnictwa, ale zwolniono go z braku dowod�w. Epizod ten doprowadzi� Bensona do takiego stanu, �e naprawd� pocz�� szuka� pomocy psychiatr�w. Nie umia� tego wyt�umaczy�, ale podejrzewa�, �e to faktycznie on ci�ko pobi� tamtego m�czyzn�. Nie potrafi� si� przyzna� do tych podejrze� nawet przed samym sob�, lecz nie umia� tak�e z nimi �y�. Cztery miesi�ce temu, w listopadzie tysi�c dziewi��set siedemdziesi�tego roku, zosta� umieszczony na neuropsychiatrycznym oddziale badawczym szpitala uniwersyteckiego. Na podstawie opisanych przez niego objaw�w, czyli powtarzaj�cych si� cyklicznie napad�w agresji poprzedzonych wra�eniem nieprzyjemnego odoru, a b�d�cych skutkiem dawnego urazu g�owy, pacjenta zaklasyfikowano jako przypadek epilepsji psychomotorycznej. Jak zapewne wiecie, neuropsychiatria zajmuje si� obecnie tylko przypadkami odchyle� behawioralnych o pod�o�u organicznym. Ale badania neurologiczne Bensona nie wykaza�y �adnych nieprawid�owo�ci; na podstawie elektroencefalogram�w nie stwierdzono �adnych zmian patologicznych, wykresy fal m�zgowych by�y w normie. Dopiero badania przeprowadzone po spo�yciu alkoholu pozwoli�y umiejscowi� zaburzenia, wykresy EEG ujawni�y ponadnormaln� aktywno�� w prawym p�acie skroniowym m�zgu. Potwierdzi�o to diagnoz� epilepsji psychomotorycznej, a Bensona zaklasyfikowano do grupy pacjent�w stopnia pierwszego.
Doktor Ross przerwa�a na chwil�, aby zaczerpn�� tchu i da� s�uchaczom czas na oswojenie si� z informacjami.
- Pacjent jest cz�owiekiem wykszta�conym, zatem wyja�niono mu istot� jego choroby. Zosta� poinformowany, �e wskutek urazu m�zgu b�d�cego nast�pstwem wypadku samochodowego cierpi na pewn� odmian� padaczki, kt�ra objawia si� cyklicznymi atakami, tyle �e nie cielesnymi, lecz psychicznymi, powoduj�cymi jego agresj�. Powiedziano mu te�, �e podobna przypad�o�� nie jest niczym nowym i mo�e by� w jakim� stopniu z�agodzona. Rozpocz�to jednocze�nie wypr�bowywanie na chorym ca�ej serii r�nych lek�w. Trzy miesi�ce temu Bensona aresztowano ponownie pod zarzutem napadu z pobiciem. Ofiar� by�a dwudziestoczteroletnia tancerka i striptizerka, kt�ra po interwencji lekarzy ze szpitala uniwersyteckiego wycofa�a oskar�enie. Miesi�c temu zako�czono pr�by z morladonem, p-aminobenzadonem oraz triamilin�. Niestety, �aden z tych lek�w ani ich kombinacje nie zdo�a�y pom�c Bensonowi. Wtedy te� chorego zaklasyfikowano jako stopie� drugi, czyli przypadek epilepsji odpornej na dzia�anie lek�w, z r�wnoczesnym wskazaniem na stopie� trzeci, to znaczy wymagaj�cy interwencji chirurgicznej.
Ponownie zamilk�a na kr�tko.
- Zanim wprowadz� pacjenta, powinnam jeszcze doda�, �e wczoraj wieczorem zn�w ci�ko pobi� nieznajomego m�czyzn� na stacji benzynowej. Uda�o nam si� przekona� policj�, �e trzeba jak najszybciej wykona� zabieg, dlatego zaplanowali�my operacj� na jutro. Ale z prawnego punktu widzenia na Bensonie stale ci��y oskar�enie o dokonanie napadu z pobiciem.
W sali panowa�a martwa cisza. Doktor Ross sta�a jeszcze przez chwil� bez ruchu, wreszcie ruszy�a w stron� wej�cia.
***
Benson czeka� tu� za drzwiami. Siedzia� w fotelu na k�kach i mia� na sobie tradycyjny szpitalny szlafrok w bia�o-niebieskie pasy. Na widok Janet u�miechn�� si� i rzek�:
- Witam, doktor Ross.
- Cze��, Harry. - Kobieta odpowiedzia�a u�miechem. - Jak si� czujesz?
To pytanie by�o czyst� formalno�ci�, gdy� jako do�wiadczony psychiatra bez trudu mog�a oceni� nastr�j pacjenta. Benson by� wyra�nie podenerwowany i przestraszony; siedzia� przygarbiony, ze �ci�gni�tymi ramionami, splecione d�onie przyciskaj�c do brzucha, a nad jego g�rn� warg� perli�y si� kropelki potu.
- Dzi�kuj�, dobrze - odpar�. - Ca�kiem dobrze.
Za fotelem sta� Morris, kt�ry mia� go wtoczy� na sal�, a obok niego policjant.
- Czy on musi wej�� z nami przed audytorium? - doktor Ross zwr�ci�a si� do Morrisa.
Zanim jednak ten zd��y� otworzy� usta, Benson odpowiedzia� swobodnym tonem:
- Jemu nie wolno odst�powa� mnie ani na krok. Zmieszany policjant skin�� g�ow�.
- W porz�dku - mrukn�a Janet.
Otworzy�a szerzej drzwi, Morris wtoczy� fotel do sali i ruszy� prosto w stron� Ellisa. Ten zrobi� dwa kroki i wyci�gn�� r�k� do pacjenta.
- Ciesz� si�, �e pana widz�, panie Benson.
- Dzie� dobry, doktorze Ellis.
Morris obr�ci� nieco fotel, by chory znalaz� si� twarz� do zgromadzonych chirurg�w. Ross usiad�a obok niego, zerkaj�c podejrzliwie na policjanta, kt�ry stan�� przy drzwiach, bezskutecznie pr�buj�c nie zwraca� na siebie uwagi. Ellis zaj�� miejsce po drugiej stronie Bensona, ten za� utkwi� wzrok w wielkiej tafli mlecznego szk�a obwieszonej kilkunastoma zdj�ciami rentgenowskimi. Chyba wiedzia�, �e patrzy na prze�wietlenia swojej czaszki. Ellis widocznie pochwyci� jego spojrzenie, gdy� szybko wy��czy� lampy za szyb� i zdj�cia zmieni�y si� w czarne prostok�ty.
- Poprosili�my pana o wzi�cie udzia�u w naszym zebraniu i udzielenie kilku odpowiedzi na pytania lekarzy - powiedzia�, wskazuj�c d�oni� rz�dy wznosz�cych si� p�koli�cie �awek. - Mam nadziej�, �e nie jest pan zanadto zdenerwowany, prawda?
Ellis powiedzia� to takim tonem, �e doktor Ross spojrza�a na niego ze zmarszczonym czo�em. Bra�a ju� udzia� w dziesi�tkach takich zebra�, i zawsze pytano pacjent�w, czy nie s� zdenerwowani, wyst�puj�c przed tak licznym gronem lekarzy. Rzecz jasna, wszyscy odpowiadali w�wczas, �e nie czuj� si� ani troch� speszeni.
- Oczywi�cie, �e jestem zdenerwowany - odpar� Benson. - Ka�dy czu�by si� tak samo na moim miejscu.
Janet u�miechn�a si� nieznacznie. Jeden do zera, pomy�la�a.
- Prosz� sobie wyobrazi� - ci�gn�� Benson - �e jest pan maszyn�, kt�r� zaci�gn��em przed forum ekspert�w komputerowych, maj�cych podj�� decyzj�, w jaki spos�b najlepiej usun�� pewn� usterk�. Jak pan by si� wtedy czu�?
Ellis by� wyra�nie zbity z tropu. Przeci�gn�� palcami po resztkach swoich w�os�w i spojrza� na doktor Ross, lecz ta lekko pokr�ci�a g�ow�. Uzna�a, �e nie jest to w�a�ciwe miejsce na zg��bianie psychopatologicznych odchyle� Bensona.
- Tak�e by�bym zdenerwowany - odpar� Ellis.
- No w�a�nie. Sam pan widzi.
Ellis g�o�no prze�kn�� �lin�. Za bardzo si� podnieca pomy�la�a Ross. �eby tylko nie da� si� wci�gn�� w rozmow�.
- Ale, rzecz jasna, nie jestem maszyn�, prawda? Janet skrzywi�a si�.
- To zale�y - powiedzia� Benson. - Wiele przebiegaj�cych cyklicznie funkcji �yciowych mo�na uzna� za czysto mechaniczne, a zatem takie, kt�re przebiegaj� jednokierunkowo i dadz� si� �atwo zaprogramowa�. Z tego punktu widzenia...
- My�l� - przerwa�a mu Ross, podnosz�c si� z krzes�a - �e powinni�my ju� przej�� do pyta� z sali.
Ellisowi wyra�nie si� to nie podoba�o, nic jednak nie powiedzia�. Benson natomiast potulnie zamilk�. Janet pe�nym nadziei wzrokiem spojrza�a na audytorium; po chwili jaki� m�czyzna z ostatnich rz�d�w uni�s� r�k� i zapyta�:
- Panie Benson, czy m�g�by pan nam opowiedzie� dok�adnie, jaki rodzaj odoru czu� pan przed ka�dym okresem zamroczenia?
- To trudno okre�li�... Czu�em jaki� dziwny zapach, odra�aj�cy smr�d, ale nie kojarzy� mi si� on z niczym konkretnym, je�li wie pan, co mam na my�li. To znaczy... nie da�o si� go zidentyfikowa�. Zreszt� moje ta�my pami�ci szybko ulega�y wykasowaniu.
- Czy nie m�g�by pan jednak por�wna� go z czymkolwiek? Benson wzruszy� ramionami.
- Mo�e... �wi�ski naw�z polany terpentyn�.
Kto� inny podni�s� r�k�.
- Panie Benson, czy kiedy te zamroczenia wyst�powa�y coraz cz�ciej, to za ka�dym razem stawa�y si� te� d�u�sze?
- Tak. Ostatnio trwaj� po kilka godzin.
- Jak si� pan czuje, kiedy zamroczenie mija?
- Bebechy mi si� wywracaj�.
- Czy m�g�by pan to opisa� dok�adniej?
- Czasami nawet wymiotuj�. Czy taka dok�adno�� wystarczy? Ross zmarszczy�a brwi; spostrzeg�a, �e Bensona zaczyna ogarnia� w�ciek�o��.
- S� jeszcze jakie� pytania? - powiedzia�a g�o�no, maj�c g��bok� nadziej�, �e ich nie b�dzie. Popatrzy�a na zgromadzonych lekarzy. W sali panowa�a cisza.
- W takim razie - zagadn�� Ellis - mo�emy przej�� do dyskusji nad szczeg�ami planowanego zabiegu trzeciego stopnia. Pan Benson wie wszystko na ten temat, mo�e wi�c zosta� albo wr�ci� do swego pokoju, wed�ug woli.
Janet by�a temu przeciwna. �wietnie rozumia�a, �e Ellis zaczyna dzia�a� na pokaz, �e chce wszystkim udowodni�, i� jego pacjent nie boi si� operacji. Uwa�a�a, �e to nie fair zaprasza� Bensona czy cho�by pozwala� mu zosta� w sali.
- Zostan�.
- Znakomicie - rzek� Ellis. Podszed� do tablicy i narysowa� schematyczny zarys m�zgu. - Wiemy doskonale, �e epilepsja jest wynikiem urazu mechanicznego, na skutek kt�rego w m�zgu powstaj� rany. W pewnym sensie mo�na je por�wna� do ran w innych cz�ciach cia�a, tu tak�e zaczyna si� odk�ada� tkanka ��czna, powstaj� zrosty i deformacje, kt�re umo�liwiaj� przep�ywy nadmiernych �adunk�w elektrycznych. Wy�adowania maj� charakter koncentryczny, przypominaj� kr�gi na powierzchni wody po wrzuceniu do niej kamienia.
Zaznaczy� wybrany punkt m�zgu i narysowa� wok� niego kilka koncentrycznych okr�g�w.
- Owe �adunki elektryczne powoduj� spi�cia, a ich efektem, w zale�no�ci od cz�ci m�zgu, mog� by� drgawki, wyst�powanie Piany na ustach i temu podobne. Zwarcia w r�nych cz�ciach m�zgu objawiaj� si� w r�ny spos�b. Je�li wyst�puj� w p�acie skroniowym, jak w wypadku pana Bensona, ich efektem jest epilepsja psychomotoryczna, a wi�c padaczka z konwulsyjnymi atakami psychicznymi, nie cielesnymi. Nawiedzaj�ce go w�wczas dziwne my�li prowadz� najcz�ciej do agresji, a ka�dy atak choroby poprzedzaj� przykre doznania, zwykle wra�enie odpychaj�cej woni. Benson nie odrywa� od niego wzroku, s�ucha� uwa�nie i potakiwa� g�ow�.
- Wiele prac badawczych wykaza�o, �e negatywnym skutkom zwar� elektrycznych mo�na zapobiega�, stosuj�c wy�adowanie impulsowe w odpowiedniej cz�ci kory m�zgowej. Ataki epileptyczne zaczynaj� si� stosunkowo powoli, zwykle mija kilka sekund, czasami nawet p� minuty, zanim spi�cie wywo�a atak choroby. Zastosowanie wy�adowania elektrycznego w tym czasie zapobiega jego powstaniu.
Narysowa� wielk� liter� X, przekre�laj�c koncentryczne okr�gi. Obok naszkicowa� drugi m�zg, dodaj�c tym razem zarys g�owy i szyi.
- Pozostaj� do rozwi�zania dwa problemy techniczne -kontynuowa�. - Po pierwsze: w kt�rej strefie m�zgu nale�y spowodowa� wy�adowanie. Wiemy z ca�� pewno�ci�, �e trzeba nim obj�� cia�o migda�owate, stanowi�ce integraln� cz�� tak zwanego uk�adu r�bkowego. Nie wiemy, kt�ry fragment cia�a migda�owatego nale�y podra�ni�, dlatego te� musimy zaimplantowa� w m�zgu ca�y szereg elektrod. Panu Bensonowi podczas jutrzejszej operacji zostanie wszczepionych czterdzie�ci elektrod.
Narysowa� dwie linie w dolnej cz�ci m�zgu na tablicy.
- Nasz drugi problem stanowi pytanie: w jaki spos�b rozpozna� zbli�aj�cy si� atak? Musimy dok�adnie wiedzie�, kiedy zastosowa� wstrz�s elektryczny. Na szcz�cie mo�emy wykorzysta� te same elektrody, mi�dzy kt�rymi b�d� nast�powa�y wy�adowania, do pomiar�w elektrycznej aktywno�ci m�zgu. Istnieje bowiem pewien charakterystyczny ci�g impuls�w poprzedzaj�cych ka�dy atak.
Ellis przerwa� na chwil�, popatrzy� na Bensona i powi�d� wzrokiem po audytorium.
- Stosujemy wi�c sprz�enie zwrotne, wykorzystuj�c te same elektrody do sygnalizacji zbli�aj�cego si� ataku, jak i do przes�ania impulsu zapobiegaj�cego, a ca�y ten dwukierunkowy system b�dzie sterowany przez komputer.
Na schematycznym rysunku, w cz�ci szyjnej umie�ci� niewielki prostok�t.
- W zespole neuropsychiatrii opracowano program komputerowy, kt�ry b�dzie monitorowa� elektryczn� aktywno�� m�zgu, a po wykryciu nadchodz�cego ataku spowoduje wy�adowanie maj�ce na celu korekcj� przep�ywu impuls�w. Sam komputer ma wielko�� znaczka pocztowego i wa�y oko�o trzech gram�w. Zostanie umieszczony pod sk�r� na szyi pacjenta.
Uzupe�ni� rysunek o wi�zk� przewod�w ��cz�cych elektrody w m�zgu z komputerem wszczepionym w szyj�.
- Komputer b�dzie zasilany miniaturowym ogniwem plutonowym typu PPJ, kt�re zostanie zaimplantowane pod sk�r� na ramieniu. W ten spos�b pacjent b�dzie mia� ca�kowit� swobod� dzia�ania, gdy� takie ogniwo powinno wystarczy� do zasilania ca�ego uk�adu przez dwadzie�cia lat.
Pospiesznie dorysowa� kred� ostatni element urz�dzenia.
- Tak si� przedstawia ca�y uk�ad sprz�enia: m�zg, elektrody, komputer i ogniwo zasilaj�ce, z kt�rego impulsy elektryczne b�d� p�yn�y z powrotem do m�zgu. Jest to uk�ad samowystarczalny, nie zawieraj�cy �adnych element�w zewn�trznych.
Popatrzy� zn�w na Bensona, kt�ry gapi� si� na tablic� z ca�kowicie znudzon� min�, jakby w og�le go to nie interesowa�o.
- Czy ma pan jakie� uwagi, panie Benson?
Doktor Ross j�kn�a cicho. Ellis wystawia� pacjenta na ci�k� pr�b�, zachowywa� si� wr�cz sadystycznie, nawet jak na chirurga. - Nie - odpar� Benson. - Nie mam �adnych uwag - ziewn�� szeroko.
***
Kiedy Morris wytoczy� w�zek pacjenta z sali, Ross wysz�a za nimi. Nie musia�a tego robi�, ale by�a powa�nie zaniepokojona stanem psychicznym Bensona; czu�a si� tak�e nieco winna, �e Pozwoli�a, by tak potraktowa� go Ellis.
- Jak si� czujesz? - zapyta�a.
- S�dzi�em, �e b�dzie to bardziej interesuj�ce.
- W jakim sensie?
- Poruszano wy��cznie kwestie medyczne, a mia�em nadziej� us�ysze� co� na temat filozoficznego aspektu tej sprawy.
- Jeste�my praktykami - odpar�a swobodnym tonem -dlatego rozmawiali�my o problemach praktycznych.
Benson u�miechn�� si�.
- Podobnie jak Newton, bo czy� jest co� bardziej praktycznego od pytania: dlaczego jab�ko spada na ziemi�?
- Naprawd� dostrzegasz w tym jakie� problemy natury filozoficznej?
Spowa�nia� szybko i pokiwa� g�ow�.
- Owszem, tak jak i ty. Tylko udajesz, �e ich nie widzisz. Doktor Ross odsun�a si� i w zamy�leniu spogl�da�a na ca�� grup� oddalaj�c� si� korytarzem. Benson, Morris i policjant stan�li przed drzwiami windy, a Morris zacz�� naciska� guzik w tak charakterystyczny dla siebie spos�b - agresywny, pe�en zniecierpliwienia. Wreszcie winda nadjecha�a i wszyscy wsiedli do �rodka. Zanim drzwi si� zasun�y, Benson jeszcze pomacha� jej r�k�. Janet wr�ci�a do auli.
***
- ...s� rozwijane od dziesi�ciu lat - m�wi� Ellis. - Zapocz�tkowa�y je tradycyjne stymulatory serca, przy kt�rych raz w roku trzeba by�o wykonywa� drobny zabieg chirurgiczny zwi�zany z wymian� baterii. Stwarza�o to pewn� niedogodno��, zar�wno dla pacjenta, jak i dla lekarza. Atomowe ogniwa plutonowe s� ca�kowicie bezpieczne i odznaczaj� si� wyj�tkow� d�ugowieczno�ci�. Je�li Benson b�dzie jeszcze �y�, wymiana baterii mo�e si� okaza� konieczna oko�o roku tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego, ale nie wcze�niej.
Doktor Ross po cichu wr�ci�a na swoje miejsce. Z audytorium pad�o kolejne pytanie:
- W jaki spos�b chcecie zbada�, kt�ra z czterdziestu elektrod zapobiega atakowi choroby?
- Wszczepimy je wszystkie i pod��czymy do komputera, ale przez dwadzie�cia cztery godziny b�dziemy uwa�nie kontrolowali ich dzia�anie. Nast�pnego dnia po operacji prze�lemy drog� radiow� impulsy do ka�dej z elektrod, a po okre�leniu, kt�ra z nich sprawuje si� najlepiej, t� w�a�nie przy��czymy na sta�e metod� zdalnego sterowania.
W jednym z ostatnich rz�d�w auli rozleg�o si� charakterystyczne pochrz�kiwanie i znajomy g�os powiedzia�:
- Te szczeg�y techniczne s� interesuj�ce, ale chyba nie dotycz� meritum zagadnienia. - Ross unios�a g�ow� i popatrzy�a na Manona. Siedemdziesi�ciopi�cioletni emerytowany profesor psychiatrii rzadko pojawia� si� w szpitalu. Traktowano go zwykle jak starego, sklerotycznego dziwaka, kt�ry nie potrafi zrozumie� wsp�czesnego sposobu my�lenia. - Mnie si� wydaje, �e pacjent cierpi na psychoz�.
- To chyba zbyt mocne s�owo - odpar� Ellis.
- Mo�liwe - ci�gn�� Manon - ale w ka�dym razie mamy do czynienia z powa�nym zaburzeniem osobowo�ci. Bardzo mnie zaniepokoi�y te jego uwagi dotycz�ce ludzi i maszyn.
- Zaburzenia osobowo�ci nale�� do przejaw�w choroby. W ostatnim artykule Harley i jego wsp�pracownicy z Yale wykazali, �e w pi��dziesi�ciu procentach przypadk�w epilepsji wywodz�cej si� z p�atu skroniowego m�zgu mo�na zaobserwowa� powa�ne zaburzenia osobowo�ci, niezale�ne od cyklicznych atak�w.
- Zgadzam si� - w g�osie Manona da�o si� wyczu� nut� zniecierpliwienia. - Lecz nawet je�li uznamy to za jeden z przejaw�w choroby, niezale�ny od atak�w epilepsji, to czy pa�ska metoda zdo�a co� na to poradzi�?
Janet Ross poczu�a drobn� satysfakcj�, wnioski Manona dotyczy�y bowiem tych samych spraw, kt�re i ona ju� wcze�niej porusza�a.
- Nie - odpowiedzia� Ellis. - Prawdopodobnie nie.
- Kr�tko m�wi�c, operacja powstrzyma dalsze ataki epilepsji, ale nie wp�ynie na urojenia.
- Nie - powt�rzy� Ellis. - Prawdopodobnie nie wp�ynie.
- Je�li wolno mi wtr�ci� kilka s��w - rzek� Manon, ze zmarszczonym czo�em spogl�daj�c w d� - w�a�nie ten spos�b my�lenia uwa�am za najbardziej niebezpieczny w neuropsychiatrii. Nie chodzi mi konkretnie o pana, doktorze, jest to o wiele szerszy problem spotykany w kr�gach medycznych. Je�li na przyk�ad Pogotowie przywozi pacjenta, kt�ry targn�� si� na swoje �ycie za�ywaj�c nadmiern� dawk� lek�w, zwykle robi mu si� p�ukanie �o��dka, wstawia mow� i odsy�a do domu. Mo�na to nazwa� zabiegiem, kt�ry nie ma nic wsp�lnego z leczeniem, gdy� ten sam Pacjent wr�ci do nas wcze�niej czy p�niej. P�ukanie �o��dka nie Jest lekiem na stany depresyjne, a pozwala jedynie usun�� �mierteln� dawk� tabletek.
- Chyba wiem, do czego pan zmierza, lecz...
- Pragn��bym panu przypomnie� smutne do�wiadczenia tego szpitala z panem L. Czy pami�ta pan ten przypadek?
- Nie s�dz�, �eby sprawa pana L. mia�a z tym cokolwiek wsp�lnego - burkn�� rozj�trzony Ellis spi�tym g�osem.
- Nie by�bym tego taki pewien - odpar� Manon, a pochwyciwszy zdumione spojrzenia zgromadzonych w auli lekarzy, wyja�ni�: - Przypadek pana L. by� tutaj bardzo g�o�ny kilka lat temu. Ten trzydziestodziewi�cioletni m�czyzna mia� daleko posuni�t� niewydolno�� obu nerek, cierpia� na chroniczne zapalenie nefron�w i zosta� wci�gni�ty na list� oczekuj�cych na przeszczep. Mo�liwo�ci naszego szpitala s� do�� ograniczone, dlatego te� kandydat�w do transplantacji nerek wybiera z listy rada lekarska. Ot� psychiatra zasiadaj�cy w radzie ostro sprzeciwi� si� projektowi dokonania przeszczepu panu L., w�a�nie ze wzgl�du na psychoz�. Ten cz�owiek by� przekonany, �e si�y �yciowe sp�ywaj� na ziemi� ze s�o�ca i za nic nie chcia� wyj�� na zewn�trz po zachodzie. Uznali�my zatem, �e jest on zanadto niestabilny psychicznie, by implantowa� mu nerk�. Operacja dosz�a jednak do skutku. P� roku p�niej pan L. pope�ni� samob�jstwo. To prawdziwa tragedia, ale nadal aktualne pozostaje pytanie, czy tej�e nerki wartej wiele tysi�cy dolar�w, nie licz�c olbrzymiego wysi�ku chirurg�w przeprowadzaj�cych transplantacj�, nie powinno si� przeznaczy� dla kogo� innego?
Ellis zacz�� chodzi� tam i z powrotem, lekko pow��cz�c niesprawn� nog�. Ross doskonale wiedzia�a, co to oznacza: poczu� si� zagro�ony, wystawiony na atak. Na co dzie� bardzo dba� o to, by ukry� t� wad�, stara� si� za wszelk� cen� nie utyka�. Ale gdy by� zm�czony, rozz�oszczony lub czu� si� zagro�ony, zapomina� o tym. Mo�na by odnie�� wra�enie, �e okazuj�c s�abo�� stara� si� pozyska� dla siebie sympati�: "Sp�jrzcie, jestem chromy, nie wolno mnie atakowa�". Rzecz jasna, nie robi� tego �wiadomie.
- Rozumiem pa�skie obiekcje - rzek� w ko�cu. - Ale w tych kategoriach, w jakich pan przedstawi� spraw�, nie umiem udzieli� odpowiedzi. Chcia�bym jednak zwr�ci� uwag� na nieco odmienny punkt widzenia. Nie przecz�, �e psychika Bensona jest niestabilna, a nasza operacja prawdopodobnie nie zmieni tego stanu rzeczy. Co si� jednak stanie, je�li nie poddamy go operacji? Czy mo�na j� traktowa� jak specjalne wyr�nienie? Nie s�dz�. Dobrze wiemy, jak gro�na jest ta choroba, zar�wno dla pacjenta, jak i dla innych os�b. Ataki epileptyczne ju� spowodowa�y, �e Benson wszed� w konflikt z prawem, a przecie� z czasem przybieraj� na sile. Ta operacja ma zapobiec dalszym atakom i cho�by tylko z tego powodu musi wp�yn�� na popraw� stanu pacjenta.
Manon nieznacznie wzruszy� ramionami. Janet Ross zna�a ten gest - mia� on oznacza� impas, nie daj�c� si� rozstrzygn�� r�nic� zda�.
- Czy s� jeszcze jakie� pytania? - rzek� Ellis.
Ale nikt ju� wi�cej nie chcia� zabiera� g�osu.
3
- Kurwa ma� - sykn�� Ellis, ocieraj�c pot z czo�a. - I tak go nie przekona�em, prawda?
Janet Ross sz�a obok niego przez parking w stron� oddzia�u badawczego mieszcz�cego si� w budynku Langera. By�o p�ne popo�udnie, stoj�ce nisko pomara�czowe s�o�ce nie grza�o ju� tak mocno.
- Musisz bra� pod uwag� r�wnie� taki punkt widzenia -odpar�a.
Ellis westchn��.
- Postaram si� zapami�ta�, �e trzymasz jego stron�.
- Po co masz o tym pami�ta�? - zapyta�a, u�miechaj�c si� lekko. Jako psychiatra wsp�pracuj�cy z zespo�em naukowym neuropsychiatrii od pocz�tku by�a przeciwna operacji Bensona.
- Pos�uchaj - rzek� Ellis. - Robimy, co w naszej mocy. Ja te� bym chcia� uleczy� go ca�kowicie, ale to niemo�liwe. Skoro jednak mo�emy mu pom�c, zr�bmy to.
Szli dalej w milczeniu. Janet uzna�a, �e nie ma o czym m�wi�. Wielokrotnie ju� przedstawia�a Ellisowi swoje zdanie. To prawda, �e operacja mog�a pom�c Bensonowi, ale mog�a r�wnie dobrze uczyni� z niego o wiele gro�niejszego cz�owieka. Ellis na pewno si� z tym liczy�, chocia� uparcie pr�bowa� lekcewa�y� t� ewentualno��. A mo�e jej si� tylko tak wydawa�o?
Do�� lubi�a Ellisa, podobnie jak lubi�a wielu innych chirurg�w. Wed�ug niej byli to ludzie niezwykle praktyczni, faceci (gdy� niezwykle rzadko spotyka�o si� w�r�d nich kobiety, co uwa�a�a za yjflptomatyczne), usilnie pr�buj�cy co� zrobi�, szalenie aktywni. Ellis wyr�nia� si� na ich tle. Z pe�n� rozwag� odrzuci� kilku kolejnych kandydat�w do operacji trzeciego stopnia. Wiedzia�a, z jak wielkim trudem mu to przysz�o, gdy� bezprzyk�adnie pali� si� do wypr�bowania swej nowej metody.
- Mierzi mnie to wszystko - mrukn��.
- Mianowicie co?
- Polityka. Dlatego lubi� pracowa� z ma�pami, tam nikt nie pr�buje uprawia� swojej polityki.
- Ale przecie� chcesz operowa� Bensona...
- Jestem got�w, ca�y zesp� jest przygotowany. Musimy kiedy� zrobi� ten pierwszy, wa�ny krok, a teraz nadarza si� ku temu znakomita okazja. - Zerkn�� na ni�. - Dlaczego masz tak� kwa�n� min�?
- Bo nie jestem przekonana.
Weszli do budynku Langera. Ellis po�egna� j� w holu, um�wi� si� bowiem na wczesny obiad z McPhersonem; obiad polityczny, jak ze z�o�ci� sam to okre�li�. Janet wsiad�a do windy i pojecha�a na trzecie pi�tro.
Po dziesi�ciu latach ci�g�ych zmaga� oddzia� badawczy neurochirurgii otrzyma� wreszcie do swej dyspozycji ca�e pi�tro w gmachu Langera. Wszystkie pomieszczenia razi�y martw�, odpychaj�c� biel�, tylko na tym pi�trze �ciany pomalowano �ywymi, pastelowymi kolorami. W za�o�eniu mia�o to napawa� pacjent�w optymizmem i poprawia� im humor, ale na ni� wywiera�o zgo�a przeciwny wp�yw; postrzega�a te barwy jako sztuczne, fa�szywie przymilne i czu�a si� jak w zamkni�tym oddziale dla dzieci op�nionych w rozwoju.
Wysiad�a z windy i rozejrza�a si� po recepcji, w kt�rej jedn� �cian� pomalowano na jasnoniebiesko, pozosta�e za� na czerwono. Ca�y wystr�j oddzia�u neuropsychiatrii by� pomys�em McPhersona. Przysz�o jej teraz do g�owy, �e to dziwne, jak bardzo pewne sprawy organizacyjne odzwierciedlaj� osobowo�� kierownika plac�wki. McPherson bowiem mia� w sobie co� z przedszkolaka i bez przerwy tryska� niewyczerpanym optymizmem.
W rzeczy samej, trzeba by�o mie� wiele optymizmu, �eby planowa� operacj� Harry'ego Bensona.
Na oddziale panowa�a wyj�tkowa cisza, wi�kszo�� personelu posz�a ju� do domu. Janet ruszy�a korytarzem, mijaj�c r�nobarwne drzwi, na kt�rych widnia�y t�oczone tabliczki: SONOENCEFALOGRAFIA, FUNKCJE KOROWE, EEG, OZNACZANIE RAS* [*RAS - (ang. reliability, availability, sendceability) - niezawodno��, dost�pno��, u�yteczno��. Sumaryczny wsp�czynnik stosowany w mikroelektronice u�ytkowej - przyp. t�um.], T CIEMIENIOWE* [* T - (ang. terminal) - urz�dzenie ko�cowe systemu komputerowego - przyp. t�um], a dalej, na samym ko�cu korytarza TELE-KOMP. Tutaj w�a�nie wykonywano najbardziej z�o�one badania pacjent�w i by�o to, wed�ug okre�lenia McPhersona, "skrzyd�o u�ytkowe" oddzia�u.
Po drugiej stronie recepcji ci�gn�o si� skrzyd�o badawcze, w kt�rym pracowano nad chemitrodami i kompozymami, uk�adano schematy eladacji, nie m�wi�c ju� o tak skomplikowanych