3223

Szczegóły
Tytuł 3223
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3223 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3223 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3223 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Aleksander Fredro Sztuka Ob�apiania Pie�� I �piewaj o Muzo, jakiemi przymioty Mo�na jebura zyska� wieniec z�oty! �piewaj rozkosznie pe�na ognia Feba! Niech pozna Nar�d, jak jeba� potrzeba! Wiem ja to wprawdzie, �e nie jeste� rada, Gdy ci o huju rozprawa wypada. Lecz nie b�d� tego-� Panieneczko g�adka, Aby� czasami nie wypi�a zadka Na �echtaj�ce pro�by Apollina, Pana Niebian�w, cnego skurwysyna; Lub rozczulona jego wdzi�cznem pieniem Nie nagrodzi�a palca poruszeniem. R�ne s� gusta to nikt nie zaprzeczy, Wiem o tem.. Ale wr��my si� do rzeczy. Ach �piewaj Muzo! Jeszcze ci� powtornie Prosz� i wzywam i b�agam pokornie. No... i c�? Milczysz i odwracasz oczy? Wzgardzasz haniebnie m�j zapa� ochoczy? Jeba�-�e ci� pies, moja Panno droga! Bez ciebie znajd�, gdzie Parnasu droga! Kpi� z twej pomocy, gniewu si� nie boj�, �piewa� potrafi� i ju� lutni� stroj�! G�osz� wi�c sztuk�, kt�rej liczne �wiaty Ci�gle ho�duj� niepomnemi laty, Sztuk� jebania, z kt�rej to u�ycia Tryska zdr�j czysty rozkoszy i �ycia. Pr�no w niej, pr�no, M�odzie�cze zuchwa�y, Dost�pi� zechcesz piersze�stwa i chwa�y. Kiedy twa pyta palcami wytarta, By si� wypr�y�, musi by� podparta, A jajca zwi�d�e, co ci d�ugo wisz�, Cz�sto po piasku hieroglify pisz�! C� wr�y� patrz�c na te �ci�g�e boki, Na ow� nog�, jak bambus wysoki? �ydka okr�g�a, co j� niby zdobi, T� r�kawnicznik za talara robi. I cho� wy�o�y� do�� mi�kkimi k�aki, Oko dostrze�e szwu twardego znaki. Twoja twarz blada, ��tem powleczona, Wymazuje ci� z cnych Jebur�w grona. Id� m�ody starcze, p�ki� jeszcze �ywy, Ognie t�giemi wzmacnia� korozywy. Smaruj ma�ciami podr�twia�e cz�onki, Albo dla �wiata staraj si� ma��onki! Ho�y Junaku krwawego rumie�ca, Ty dosta� mo�esz czcigodnego wie�ca! Portka opi�ta, co ledwie nie pryska, Lubie�ne formy walnie ci wyciska; P�dupki pe�ne, jak gdyby toczone, �ydki t�giemi �y�ami plecione, W kroku narz�dzie, cho� go r�ka t�oczy, Bezwolnie �ci�ga niewini�tek oczy. S� to najpierwsze trwa�o�ci zasady, Przy nich potrzebne do�wiadczenia rady! Niechaj twa ku�ka, chc�c by� bez przywary, Cali dwana�cie dobrej trzyma miary. Od urojenia powinna by� wolna. Po-c� ma my�l j� podnosi� swawolna? To mi�kkohuja chwalby jest przyczyna. Gdy mu wiatr nadmie lub spe�ni uryna, Pokaza� pytk� w dow�d oczywisty, Jak jeszcze t�gi i jak zamaszysty. Ale gdy jeste� bliski ju� rozprawy, Niechaj ci� nagle wzruszy ogie� �wawy, I niepotrzebny kobiecej pomocy Bind� postawi w jeborodnej mocy. Jako ci�ciwa od baszkirskiej d�oni, Silno ci�gni�ty twardy �uk nak�oni, Gdy ju� grot ostry w powietrze wyrzuci, I w miejsce p�dem niezocznym powr�ci, Si�� rozchwiana spokojnie nie staje, Chwil� si� trz�sie i d�wi�ki wydaje Tak to pot�nie wypr�ona kucha R�k� swawoln� ci�gni�ta od brzucha, Puszczona... uci�� powinna z �oskotem, A p�pek tylnym odezwa� si� grzmotem. Przy dupie twarde, niezbyt wielkie ga�y, Niechaj si� trzymaj� jak muszla u ska�y. Na tym kolorze niema�e zalety (Przynajmniej wierzy� tak ka�� kobiety). Ka�dy z swych cz�onk�w cz�ek ch�tniej utraci, Jak ony worek nikczemny z postaci. J�cza� Abelard �ywota ci�g ca�y, �e mu okrutnie ober�ni�to ga�y. Wola�by cierpie� bez r�ki lub nogi, A Zeloizie dogodzi� niebogi, Kt�ra nieszcz�sna tr�c dup� o �cian�, P�aka�a ci�gle strat� ukochan�. W jajcach zbi�r rozkosz od natury dany Pami�taj bratku nie jest nieprzebrany. Pstrykaj obficie, nie oszcz�dzaj zdroju, Lecz tam, gdzie warci s� tego napoju. Ma�o u�yje lubie�no�ci daru, Kto jej nie t�umi�c nag�ego po�aru, Na lada kurw� obce� si� pakuje, Kiwa si�, kiwa, na ko�cu popluje. Z ohyd� wyjmie korze� zapienia�y, I niesie pr�dko zapocone ga�y Dwakro� zanurza� do zagrzanej wody, Chroni�c si� z strachem od jakowej szkody. Klnie swe zapa�y, gdy� szybko wychodzi; Miejsce rozkoszy obrzydzenie rodzi. A odebrane fa�szywe pieszczoty Cz�sto przep�aca d�ugiemi k�opoty. O! jakie �ale widok ten nie wznieci W dzie� up�yniony drugi albo trzeci! Gdy r�ka cisn�c grzesz�ce narz�dzie Per�� zielon� z kana�u dob�dzie! Przybywaj wtedy rano medycyny! Zielem dopom� p�dzenie uryny! Zapisuj hojnie konfekta ch�odz�ce, Proszki, or�adki bole�ci goj�ce! �ykaj biedaku te nowe potrawy. Unikaj d�ugo skacz�cej zabawy, By krople zsiad�e przez r�ne spacery W jajcach nad�tych nie wzi�y kwatery. Wino i ponczyk, co weso�o�� daje, Straszn�, o Nieba, trucizn� si� staje. Jak serce bije, jakie dr�enie cia�a, Gdy potrzebujesz nagle uryna�a! Drepcesz na miejscu i zgrzytasz z�bami, �wiat ca�y w gniewie przeklinasz djab�ami, Przysi�g� czynisz by� m�drym Sokratem, Ju� nie ob�apia�, zrobi� si� kastratem. Jaka za� przykro��, gdy ci sny zwodnicze W nocy rozkoszy wystawi� s�odycze! Budzi ci� w bolu ostateczna chwila, Kiedy si� �y�a skurczona wysila, Rzyga sok m�tny, piek�c zdarte rany, A ty dopychasz i sykasz w przemiany. Chceszli niewa�nie zbyt mocnemi leki Trypra zatrzyma� uporczywe �cieki W pachwinie bombon gwa�townie narywa, Sze�� niedziel w ��ku bole�� ci� twa skrywa. Cyrulik z brod� co nie chc� doktory P�ytkiem �elazem zgala ci k�dziory. Jako botanik natur� �ledz�cy Pr�tek zasadzi kwiat obiecuj�cy, Pilnie podlewa, umacnia, podpiera, I co dzie� p�czka lubego wyziera Tak kataplazmem, co ci boki grzeje, Ty patrzysz, kiedy griczo� si� zbieleje, Kiedy z pomoc� chirurgicznej r�ki, Wyzionie sapor bole�ci i m�ki. Nie tu si� ko�cz� sromotne k�opoty, Co cz�ek kupuje za sw�j pieni�dz z�oty! Szankier gorliwy wi�cej dzia�a szkody, Gdy g��wk� �ci�gnie piek�cymi wrzody. Wtedy si� karmisz pigu�ki srebrnemi, Smarujesz cia�o ma�ciami t�giemi, Usta ci� �wierzbi�, a z�b za� przy z�bie Jako klawisze lataj� po g�bie. I szcz�cie, je�li przy ko�cu leczenia, Nie trza z�otego kupi� podniebienia. Ko�cz� ju� stawi� te straszne obrazy, By� do jebania nie powzi�� odrazy. Jeb, M�odzie�cze, jeb, lecz miej zwyczaj drogi, Ze �wiec� kurwie patrze� mi�dzy nogi. Soki cytryny zapu�� jej do piczy, Pewnie ma france, je�li zasyczy. Jak za� wysuniesz twardy cz�onek z dziury, T�, co go kryje, naci�g troch� sk�ry, Napu��, co strzyma, gor�cej uryny, Aby sp�uka�a niepewne jebiny. Nie b�d� zn�w tch�rzem, by sobie nie szkodzi� (By n�g nie po�ama�, nie trzebaby chodzi�). Nie czciej p�ci dwojga lubie�ne zapa�y, Co jako prawe Niebo ludziom da�y, Nowym Narcyzem po��czy� sam w sobie. Niejeden m�odzian w cichej nocy dobie, Na �echtaj�cym rozci�gni�ty puchu, Stwardnia�� �y�� szlufuje po brzuchu; Chce si� odurzy� r�nemi sposoby, �e si� dotyka kochanej osoby. Pier�, brzuszek, udka, wszystko przed my�l staje, Te pie�ci�, owe trzyma� mu si� zdaje; Poduszk� �ciska i z spoceniem czo�a, Ko�czy palcami co my�l� nie zdo�a. Lecz c�..? gdy reszt� posoki wyrzyga, Wnet w nim zbudzona natura si� wzdryga, �a�uje krzywd�, co zdzia�a� w swym rodzie, P�acze i j�czy... pr�ny �al po szkodzie! Ach nieposzukuj podobnej zabawy! Skutek jej bywa cierpi�cy i krwawy. Ha�by zbyt wiele i �adnej zalety, A nadewszystko nie cierpisz kobiety! KONIEC ROZDZIA�U 9 Pie�� II Powiedz Naturo, bom ja nie jest w stanie, Przez jakie skryte dowcipu nadanie Ka�de stworzenie, jeno wiek dojrza�y, Mi�osnych pieszczot znajduje bieg ca�y? Jak wie, bez nauk, gdzie szuka� potrzeba, To, co dla rozkosz utworzy�y Nieba? Tak Sta� i Kasia, m�odziuchni oboje, Mi�dzy krzewiny pas�c trzody swoje, Chc�c w ch�odzie spocz�� w niewinnej zabawie Usiedli razem na zielonej trawie. Zacz�li z figli �echtanie wzajemne, Co im si� zda�o bardzo by� przyjemne; Z tego ca�usek przyszed� jak niechc�cy, P�niej za� troch�, �e to w dzie� gor�cy, Oboje z wolna z szat si� obzieraj�... Dziwi� si� sobie, g�aszcz�, obzieraj�. O zadziwienie! Wszak dziurk� ma Kasia, A w tem�e miejscu ko�ek u Stasia. I nie wiem czemu te macanki d�ugie Sprawi�y, jedno �e wlaz�o na drugie. Kt� go nauczy� twardym cz�onkiem w�ada�? Kt� j� nauczy� n��ta rozk�ada�? Rzecz wprawdzie dziwna niema�o nas mami Ale zwa�aj�c szczerze mi�dzy nami, Po c� mam wchodzi� w tych dziej�w przyczyn�? Wiem tylko, �e jak uchwyc� dziewczyn�, Kt�rej dupiny i cycka odrasta, Ku�ka mi staje ob�apiam i basta! Jednak�e nale�y to wiedzie�, �e piczy �wiat nasz uczony trzy gatunki liczy: Cybulka, kt�ra prawie p�pka bliska Smrodka, ta podle dupnego siedliska Trzecia chamajda, czyli te� �rodkowa, Ta ni wprz�d idzie, ni si� na ty� chowa. Pierwszych w krainach po�udniowych du�o; Bardzo p�nocnym rodom drugie s�u��; Rozs�dne Polki trzecich si� trzymaj�, Jednak i niemi nie�le wyrabiaj�. Prawiczki teraz, w te zepsute czasy, Dzieli� wypada na dwie r�ne klasy: Jedne czystemi b�d� u was zwane, Kt�re ni palcem zosta�y przetkane, Ni guwernantki j�drnym klitorisem, Ni si� �echta�y pod czu�ym Dafnisem; Ani te� szpicla, lubego Azorka, Nie znaj� dot�d wyprawno�� j�zorka; I w takim stanie niewinno�� ich ca�a, Jak kiedy na �wiat matka je wyda�a. Drugie, co chocia� nie znaj� spr�yny, Co na m�atki przerabia dziewczyny, Id�c naprzeciw prawid�om natury, Co tylko schwyc�, wpychaj� do dziury; I nie przestaj�c lubie�nej swawoli Na palcu, kiedy quotidiank� goli, Sil� my�l jeszcze, jakie materja�y Lepsze by� mog�. To woreczek ma�y, Gor�c� kasz� spr�ysto nadziany, To �wieca gruba, to burak nadziany, To chustka cienka, gdy si� w pytk� z�o�y, Dzielnie na przemian pi�dzinie ch�do�y. Te narcyzkami nazywa� si� maj� I praw niewiele m�czyznom zadaj�. Pierwsza za� czysta, cho� tej bardzo rzadko, Gdy si� przytrafi, by j� z�upi� g�adko, S�uchaj m�odziku, jak w m�drym sposobie, Ci�kich mozo��w mo�na ul�y� sobie! Nasmaruj �ojem tw�j cz�onek stwardnia�ym Gdy� �liski pr�dzej wlizie w obw�d ma�y, I bez preludj�w ruszaj Panie Bracie! Po�� prawiczk� na du�ym warsztacie, Wa�ek lub czapk� pod dup� si� k�adzie, A�eby piczka by�a na pok�adzie. Gdy tego nie masz, po�� dwa ku�aki, Gdzie si� zazwyczaj pizda tyka sraki. P�czek otwarty sklni�c si� czystym sokiem B�dzie dla ciebie pomrugiwa� okiem. Wtedy o �cian� nogami zaparty, Nie trac�c czasu na dziecinne �arty, D�gnij go a dziewka og�osi ci� zuchem, Krzyk i huczny pierd jednym daj�c duchem. Ci, co nie lubi� dzia�a� w tym zawodzie, Lub kt�rym du�y brzuch jest na przeszkodzie, Siadaj�c bior� na siebie prawiczk� I jakby na pal nadziewaj� piczk�. Niebezpiecze�stwo takie w tem zachodzi, �e jak zbyt nagle kusica ugodzi I przedrze b�on� i otworek piczny Dow�d t�go�ci, �w pierd impetyczny, Mo�e lenistwo ukara� hultaja, Da� kontuzj� i okopci� jaja. A co najgorzej, trafia si� przypadek. Gdy prostopadle nie przyciska zadek, �e si� w bok ku�ka zwichnie i nachyli Wtedy i puszkarz, chocia� si� wysili, Wzi�wszy po stronie, nie da jej cel prawy. Bo to nie lufka m�j Panie �askawy! Wi�c z krzyw� ku�k� musisz potem chodzi�, I do niej krzywej dupy wynachodzi�. Ca�a ob�apka z dw�ch cz�ci si� sk�ada; Z tych krocie r�nych sposob�w wypada. Pierwsza cz�� jest ta, w kt�rej sama si�a Zmys��w pocz�tek i koniec sprawi�a. W drugiej nie tylko cia�o si� porusza, Lecz lubie�no�ci u�ywa i dusza. S�owem, bym nie wlaz� w czcze rozumowanie, Z kt�rego mo�e wyj�� nie by�bym w stanie, Z kt�rego szczerze kpi �wiata po�owa, Bo rozumowa� moda ju� nie nowa. Powiem tak kr�tko: Jeden ma gust taki, �e mu niemi�e wszystkie koperczaki; Lubi wygodnie wypi�dzi� dziewczyn�, Nie pytaj�c nigdy o przyczyn�, Czy te fawory przez mi�osne ��dze Sprawione, czyli przez lube pieni�dze. Inny za� twierdzi: By czu� nale�ycie, Trzeba w ob�apie post�powa� skrycie; Kocha� si�, miewa� trudno�ci tysi�ce, A tak nie zgasn� pragnienia gor�ce. Jeden i drugi mo�e w tem nie b��dzi, Bo nie ma prawa, gdzie tylko gust rz�dzi. Leon powiada, �e niema rozkoszy, Jak na dziwce kiedy kto przep�oszy, Wstrzyma� tchnienie, czeka� w�r�d ciemnoty, P�ki doko�czy� nie mo�na roboty. Lub jaka rado�� w p�nocnej godzinie, Wle�� do pokoju po ma�ej drabinie, S�ucha� ze strachem po�rodku jebania, Czyli Argusa nie s�ycha� st�pania. I gdy si� ruszy ktokolwiek na schodzie, Jednem skoczeniem by� z pi�tra na spodzie. Tak ostro�no�� i troch� boja�ni Nibyto ��dze powi�ksza i dra�ni, Ale by� pono lepiej niedra�niony, Jak do si� wraca� batem przep�oszony. T�usty za� Dorant przeciwne ma zdanie: Nielubi� m�wi nasze wielkie panie; Dupy wystyg�e a ��dania wiele; Jeszcze ca�uj�c usta sobie zbiel�, Albo te� czasem nos r�em zczerwieni�; I zawsze trzeba zwa�a� na skinienie. To: Ach mon Ami! jeb mnie na szezl�gu; To na kanapie, krze�le, to na dr�gu; Tu �le, tam znowu-m. ci�ki na ber�erce; To na �o�nicy zanadto si� wierc�. I cho� cz�ek o�l� natur� przybiera, Ona si� przecie o niedosy� spiera. A jeba�-�e pies te romanse modne! Raz spr�bowa�em ale niewygodnie. Na wsi ja wol�, gdy w lesie lub sadzie Jurna dziewica na trawie si� k�adzie; A ja zwal� si� na ni� jak na �o�e. I ciasn� dup� od ucha do ch�do��. Ta Dorant wprawdzie nie�le rzecz dowodzi, Jednak lenistwo nadto go uwodzi. Ja tak�e lubi� wie�niacze dziewcz�ta; W nich zdrowie, pi�kno�� i natura �wi�ta. Ale trudno�ci potrzeba niewiele, Bo kwiat jest ju� zwi�d�y, gdy si� sam ju� �ciele. W ciemnym przysionku czeka�em czasami, Jak na przesmyku, ukryty za drzwiami, I pokoj�wk�, gdy wysz�a przypadkiem, Wiod�em ze sob�, schwyciwszy ukradkiem. Ej Panie..ej pfe..kto nadejdzie...Panie! Szepcze, a jednak i chwili nie stanie, Lecz idzie w miejsce upatrzone wprzody, Na jaki murek lub na ciemne schody. Tam gniot�c usty o �cian� opieram, Lekk� sp�dniczk� z koszulk� poddzieram... Ju� me kolana mi�dzy kolanami... Pieszcz� si� troch� z ciep�emi udkami, Z ma�ym k�dziorkiem, kt�ry ka�dy lubi, Co sw� g�stwink� a� na brzuszku gubi... Nareszcie w krzy�ach robi� si� wypi�ty, By zamach z do�u pot�niej by� wzi�ty... Ach.. ach ju� sun�, ju� mi jajca dzwoni�... I gdy mi�o�nie jedn� chwytam d�oni� Cyck� spr�yst�, co weso�o buja, Drug� pakuje stercz�cego huja. �wawo dopycham... wznosz� si� westchnienia... Moje rozkoszy jej za� g�os sumienia. Bo chocia� sama t�go dup� chwieje, Wci�� wo�a: Ej! pfe! ej to si� �le dzieje! �wa�ajcie-� teraz wy ludzie zepsuci, Go�cie w�r�d miasta z czelu�ci wyzuci, Jak we wie�niaczce natura ja�nieje, Jak w jebcu biedna wo�a: �le si� dzieje. Widzie� si� daje najczystsza jej dusza. M�wcie� wi�c, m�wcie�, czy cho� jedna przecie, Czy cho� raz jeden dama w waszym �wiecie, W �rodku zbyt czu�ej jebliwej roboty, Dozna cokolwiek sumienia zgryzoty? Nie! Jeszcze zawsze wierzgaj�c Gniewliwie m�wi: Dopychaj mon Ami!. I tylko wtenczas pewnie ej pfe! wo�a, Gdy j� kto jeba� ju� wi�cej nie zdo�a. KONIEC ROZDZIA�U 16 Pie�� III Tu gdzie malarskiej zgromadzenie sztuki, Kosztowne czerpa� b�dziemy nauki; Z uwag� stoj�c przed ka�dym obrazem, Postrze�my �atwo z�e i dobre razem. Do kt�rych ��dza og�lna jebania W r�ne sposoby r�d ludzki nak�ania. W jak nieprzebrane wynalazki mo�na Jak cz�sto mi�a i jak cz�sto zdro�na Jakie postawy, jakie skutki sprawia Wszystko z napisem penzel nam wystawia. St�d wi�c zacznijmy.- Widz� Pigmaliona, W�asne swe dzie�o przyciska do �ona... K�adzie si�, gniecie nieczu�e marmury, I rani pyt� wyszukuj�c dziury; Ledwie odpocznie, ledwie si� oddali, Wnet z nowym ogniem w zimne uda wali, Kt�re posok� smaruje obfit�. �e za� ten luby pos�g by� kobiet�. Chocia� kobiet� z twardego kamienia. Na szturm kusicy przecie da� znak tchnienia. Ju� Galatea pi�kno�� z czuciem ��czy, �y�y si� znacz�. Krew si� po nich s�czy. Pier� si� porusza..serce r�wno bije. Wzrok b��dzi..s�owem..Galatea �yje! Bierze za ga�y snycerza hultaja I pierwsze s�owa wymawia: To jaja! Potem cudownie gdy cz�onkami w�ada, Na pierwszy marmur co jej w rece wpada, Jakby sw�j rozum wskazuj�c z pospiechem: To ju� nie jaja zawo�a z u�miechem! Dalej postrzegam rozmaite wzory, Jak si� sprawiaj� ponure klasztory. Tam samo�o�nik wrogiem p�ci niewie�ci Przeciw naturze m�sk� dup� pie�ci; Albo ich zgraja razem si� weseli, Gdy ka�dy siebie mi�dzy dw�ch rozdzieli. Tak Ksi�dz Prowincja� ch�do�y Przeora, Przeor Kwestarza, a Kwestarz Lektora, Lektor Laika, Laik zamaszysty Najlepiej dosiad� grzbietu Organisty. Tak jak odyniec z mocnym szumem wzdycha, I Braciszkowi sromotnie dopycha. Braciszek w ko�cu tnie Zakrystyjana. Chwieje si� razem t�uszcza wp�-pijana, I w miar� ruchu dupy Prowincja�a Ka�dego w�azi i wy�azi pa�a. A Ksi�dz Predykant przy kuflu z wi�niakiem. Trze reszt� flaka gor�cym ku�akiem. Na drugiej stronie mniszki boja�liwe Jak mog� spraw� ma�puj� jebliw�. Tu albo godmisz w ich d�oniach si� miga, �echce i na czas mleczne zdroje rzyga, Albo lito�nie jedna siostrze drugi Wprawionym palcem wyrz�dza us�ugi. Tam przeorysza p�toraczna w zadzie Twardy klitoris mi�dzy uda k�adzie Swej Nowicjantce, co pr�eniem cia�a Serdecznie by go nadsztukowa� chcia�a; A cztery cycek �e razem zdziwione Na t� i ow� podaj� si� stron�. Siostra Barbara przy wieczornej porze, Gdy pienia g�osi za krat�, na chorze, Zwolna jej z ty�u, sun�c od kolana, Pod�azi korze� Ksi�dza Kapelana. Pozna�a zaraz �piewaczka zbyt rada Z jakiego klucza �piewa� jej wypada. Tak wi�c wyra�nie dup� pokazuje, I Alegretto �wawo intonuje; Mocne Stokato w trele potem zmienia, A na westchnieniu ko�czy swoje pienia. Warte uwagi i te mniejsze dzie�a. Patrz! jak si� kurwa figlarnie wypi�a! �o�nierz na stra�y, oparty na broni, Jak od niechcenia ku�k� picz� goni! Szynkarz w piwnicy ob�apia gosposi�, Dziarski ekonom na �wie�ym pokosie, Na piecu kucharz opas�ego lica, Dragon na siodle, na dyszlu wo�nica. Ka�dy jak mo�e i jak mu wypadnie, Jednak ka�demu do twarzy i �adnie. Tutaj widziemy, jak my�liwiec m�ody Gwa�ci dziewczyn� nadobnej urody; Napr�no krzycz�c swoich skarb�w broni, Nikt nie us�yszy w�r�d las�w ustroni. M�odzieniec r�ce kr�puje r�kami, Usta zatyka swojemi ustami, Po bujnej trawie suwa si� z ni� wko�o, Walczy jak z w�em, a� zapoci� czo�o. Nareszcie dosiad�; jubka ju� podni�ta, Jednak uciecha jeszcze mu zamkni�ta. Lecz ot� podle postrzec nam si� daje, Co si� z dziewczyn� na trzwniku staje. Ju� si� nie z�yma ze si�y opada I dr��ce uda niechc�cy rozk�ada. Zwa�aj�c przecie na md�ych jej �renicach, Na pi�knych mocniej zrumienionych licach, Pierwszej rozkoszy czucie si� maluje, I jeszcze wi�ksze na przysz�o�� rokuje. Tu za� w zamtuzie mi�kkohuj wyblad�y W�r�d nagich kurew trze cz�onek opad�y. Jedna go mydli, pieni� mu si� ga�y, Druga r�zgami �cina zadek ca�y, Trzecia schwyciwszy upalon� �wiec� Pcha postyliona w zawi�d�� dupnic�; Reszte, przez r�ne sztuczki i �echtania, Pragn� go przywie�� do stanu dzia�ania. Lecz cho� ku� wstanie, na nic si� nie nada, Bo wnet si� chwiej i na d� opada. Ach! Ot� dzie�o Picciniego r�ki! Co za dok�adno��, co za liczne wdzi�ki! Jaki rys lekki, jak �agodne cienie, I jakie trafne figur u�o�enie! Jest to szcz�liwy Su�tan w swym seraju. Pi�kne dziewice z r�nych cz�ci kraju D�ugim szeregiem dwie zajmuj� strony. Patrz! zbi�r uczuci�w w twarzach wyra�ony! Oko si� iskrzy pod ci�k� powiek�, Lice rumie�ce nie kryj�, lecz piek�; Usta ich nap� otwarte i dr��ce Z wzruszonych piersi zion� tchy gor�ce; Na ka�dej wida� rado�� i cierpienie, Ka�da z nich czeka na lube skinienie. �rodkiem Bisurman wolnym chodzi krokiem. Chustka w uj�ciu bystrem miga okiem; Z szarawarami huj mu si� szamocze, A pe�ne jajo z rado�ci dygocze. Nareszcie staje...r�ka podniesiona... Zadr�a�y wszystkie...Chustka ju� rzucona Jak smolna k�oda do �aren przytkni�ta. W tej samej chwili ogniem jest obj�ta, I puszcza strumie� skwiercz�cej �ywicy Tak j�drna psiocha wybranej dziewicy W s�odkiej nadziei iskr� sw� znachodzi... Tleje i szpar� szkar�atn� rozwodzi. Malarz ten widok, co nam zmys�y dra�ni, Wola� zostawi� mocy wyobra�ni. Gdzie� bowiem penzel lub pi�ro okre�li Mnogie sposoby niewstrzymanej my�li? Lecz da� ci�g dalszy. I w tem malowaniu Su�tan ju� le�y na mi�kkim pos�aniu. Na nim wp� naga Turczynka szcz�liwa Bez odpoczynku bia�� dup� kiwa; I cho� trzy razy s�ab�a i o�y�a, Sterczy wci�� jeszcze bisurma�ska �y�a. Przy tej zabawie ku wi�kszej wygodzie Jeden z eunuk�w stoj�cy na przodzie Fajk� mu trzyma; drugi skrobie w pi�ty, Trzeci miednic� i szczotk� zaj�ty. Cudny obrazie! malarstwa ozdobo! Ceni� i rozsta� nie mog� si� z tob�. Przyjdzie czas, chocia� wiekiem oddalony, �e w pierwsze miejsce b�dziesz przeniesiony. Jeno gust dobry ludziom przetrze oczy. Tysi�c kopist�w wko�o ci� otoczy. Ta du�a �ciana widz� tylko mie�ci Znanych nam dawno sposob�w czterdzie�ci. Ale nad wszystkie ten najlepiej wol�, T�gi Sarmata w pe�nej zbo�a szopie Jebie dziewic� na owsianym snopie. Nie ma tam figli, kt�re �wiat dzi� chwali; Jebie, jak s�awnie przodkowie jebali. Jego dzia�anie jak natura czyste A ca�� sztuk� narz�dzie spr�yste. Tobie M�odziku taka moja rada: Tego sposobu trzyma� si� wypada! Nie zerwiesz krzy��w, nie os�abisz nogi, I jeba� b�dziesz a� w grobowe progi. KONIEC ROZDZIA�U 22 Pie�� IV O wy najczulsze ma��e�skie pieszczoty! O lubie�no�ci r�k� dana cnoty! C� ci� wystawi�, c� ci zr�wna� mo�e ? O jaka rozkosz! ubarwione �o�e Zaj�� rado�nie przy kochanej �onie... Ton�� w s�odyczach na jej czystym �onie... My�l� si� bawi�, �e jej posiadanie Jedne da� mog�o prawdziwe kochanie. �e nikt na tem kszta�t d�oni swej nie wspiera, Kt�ry niejeden oczami po�era. Ach! czemu� syto�� z postaci� pos�pn� P�niej si� staje prawie nieodst�pn�? Czemu� ten zapa� niknie i zimnieje, I jak �ar w deszczu tylko s�abo tleje? Nie nim to zwykle ku� bywa podj�ty; Lecz b�d�c w na��g powoli wci�gni�ty, Nap� p�cznieje jeno b�ysn� zorze, I przez sen prawie zbit� niw� orze. Jako w�dz w sztuce bieg�y i uczony, Chocia� ponur� noc� otoczony, Byle dowiedzie� zdo�a� si� nazwiska Jednego punktu swego stanowiska, Wie, jak pag�rk�w, jak las�w daleki, Gdzie drogi, �cie�ki, gdzie brodziste rzeki Tak m�� pracowity przebudzon w �o�nicy, Gdy r�k� k�adzie na swej po�owicy, Wie, gdzie ma znale�� piersi nat�oczone, W jak� do gaju obr�ci� si� stron�; Wsz�dzie na pewne wiedzie swoje kroki, A wie najlepiej, jak w�w�z g��boki. Lecz ten, co wdzi�k�w zakrytych pomrokiem Nie zna i przebiec nie jest w stanie okiem, Ten nie gromadzi uczuci�w przyjemnych, Pytaj�c o nie powab�w tajemnych D�oni�, co sunie po pulchnym okroju W�r�d poj�cego zmys��w niepokoju. Czasem j� zwolna mi�dzy piersi mie�ci, Albo spuszczaj�c z p�kr�giem si� pie�ci, Nawet ciekawie schodzi na kolana.... G�aszcze, powraca gdzie strona nieznana, I na ostatku w rozczulenia porze K�adzie si� spocz�� na ciep�ym k�dziorze. A wyobra�nia stokrotnego czo�a Tworzy mu pi�kno��, jakiej pragn�� zdo�a. Gdy jednostajno�� przykrzy nam si� wsz�dzie, Niechaj odmiana god�em naszem b�dzie! Ona rozkosze niezliczne nam poda; Ale przy tej�e niech stanie wygoda. Nie id� si� stara�, by w d�ugich zachodach Wyrzn�� panienk� na ciemnych gdzie schodach, Przyczem do dom�w wsuwaj�c si� skrycie, Mo�na po grzbiecie dosta� nale�ycie. Nie id� po dachach do cudzej ma��onki, Gdzie w ch�odne nocy zimne wnosisz cz�onki, Gdzie m�a posta�, gorsza od upiora, Zawsze nie w miejscu pokaza� si� skora. Pe�na goryczy, zazdro�ci i gniewu Trwo�y ci� nawet w�r�d rozkosz wylewu. Ale w pewno�ci, bez zgie�ku, obawy, U�ywaj s�odkiej jebucznej zabawy. I illuzyja, b�stwo dobrotliwe, Niech swemi kwiaty przeplata prawdziwe; Gdy nago�� rzeczy nie n�ci nas szczerze, Ona niech wtedy miejsce jej zabierze. Lecz mo�e, �eby� pami�ta� chcia� rady, Zaraz cudzemi wespr� je przyk�ady. Zwa�aj, jak Wac�aw prawym id�c torem Staje si� wszystkim doskona�ym wzorem W ci�g�ym traktacie z przemy�ln� Szaicho; Ona dostarcza, on wygala cicho Dziewcz�ta m�ode lub z konwiktu wzi�te, Lub w pa�skim domu na s�u�b� przyj�te; Lub te� wiesniaczki wabi�cej urody, Co w miasto nosz� mleko lub jagody. Tak� dziewczynk� wiecz�r pokryjomu Wierna s�u��ca wprowadza do domu. Wnet ciep�a k�piel od�wie�a jej wdzi�ki... W�osy si� trefi� od fryzjera r�ki.... Wodki pachn�ce, przemys�u dar rzadki, Piczk� �ciskaj� i wzmacniaj� zadki. A po gor�cym i mi�ym napoju, Z prawdziw� ��dz� idzie do pokoju, Gdzie co w�ch �echce, co tylko zmys� bawi, Wszystko na wyb�r wzrokowi si� stawi. Dosy� tam wst�pi�, a cz�ek mimowolnie Najspokojniejszy pomy�li swawolnie: C� si� z dziewic� w �o�nicy tam dzieje? - Wygl�da, pa�a, trz�sie si� i zieje. Niechaj wi�c jeszcze niecierpliwie czeka, My na Wac�awa spojrzyjmy z daleka. Ten od wieczerzy wykwintnej zaczyna, Ko�czy za� wety na butlu w�grzyna. Potem si� zbli�a skrycie do �wi�tyni, Gdzie go wygl�da pieszczot�w bogini. Wsuwa si� w �o�e i os�on� zdziera... Mi�e na wdzi�ki tysi�czne poziera... Po toku cia�a zwolna r�k� b��dzi... Tutaj za�echce, a tam ogie� zrz�dzi. Prosi dziewczyna dr��ca z rozpalenia, By sko�czy�, by chcia� zgasi� jej p�omienia; I bia�� d�oni� chwyta dziryt twardy, Kt�ry nieczu�y potrz�sa szczyt hardy. A gdy palcami obj�� go nie zdo�a, Znowu o lito�� na Wac�awa wo�a. On na to g�uchy, bardziej j� rozpala, Niby zaczyna i wnet si� oddala; Trzy razy t�go przy�o�ona kucha, Trzy razy nagle odjeta od brzucha, W ko�cu, gdy widzi ��dze w samej mierze, G�aszcze..spogl�da, do jebca si� bierze... Wznosi jej nogi, k�adzie na swe rami�, Wymierza huja..i wstrzymuje w bramie. Lecz spodnia dupa sama si� przytyka I po cynadry ca�ego po�yka. W wolnem wzruszeniu przerywanie sapi�, Jajca z t�tentem o p�dupce chlapi�, A nat�onych bi�dr silnym zaporem Przytkany k�dzior splata si� z k�dziorem. Rozchwiane cia�o tylko co si� miga, Brzuch dup�, dupa brzuch bez przerwy �ciga. On je�li cofnie, tem mocniej dopycha, Ona wypi�ta wierci si� i wzdycha. I ju� dwa razy jak zmi�k�a nat�okiem J�drna macica zarzyga�a sokiem, Gdy dzielny jebur przez mi�e �echtanie Pozna�, �e bliskie mi�o�ci wylanie. Wtenczas, o Sztuko! niebios drogi darze! Jak�e ci� uczci� pieniem si� odwa��! I czy� wystarczy ch�ci mojej zbytek Kre�li� tw� wielko��, dobro� i po�ytek? Wtenczas, s�uchajcie..jak nieczu�a ska�a Huja zatrzyma�, a� picza zadr�a�a Tak odpoczywa, w uwa�aniu czeka, S�ucha, jak sapor nazad w jajca �cieka. A gdy ju� czuje nadesz�e och�ody, Na nowo idzie w jebliwe zawody; Twardo pi�uje, a� pod serce �echce, Wtedy za� staje, kiedy mu si� zechce, Woli podleg�y, ale nie potrzebie, Godzin� ca�� albo wi�cej jebie. Nareszcie widz�c, �e si� ju� morduje, Rusza, dopiera, dr�y i deszar�uje. M�odzie�cze! tw�j ku� na ten obraz mi�y D�arso powstaje w�r�d niezgni�tej si�y. Oby ci zawsze dotrzymywa� wiernie! Oby� rwa� kwiaty, nie znaj�c co ciernie! A gdy osi�gniesz wieniec znakomity, W tem z prac moich wezm� plon obfity. Mo�e prawid�a ode mnie rzucone, Kto inny lepiej przez pienia uczone Nauczy� zdo�a, obszerniej oznaczy, I z przyjmno�ci� ja�niej wyt�umaczy. Mnie jednak, cho�-em s�abym wierszem kre�li�, Chwa�a zostanie, �em o dobrem my�li�. Teraz, gdy ta my�l obu nas przej�a... Chod�my ob�apia� na sko�czenie dzie�a! KONIEC KSI��KI