3138
Szczegóły |
Tytuł |
3138 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3138 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3138 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3138 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
NIK PIERUMOW
PIER�CIE� MROKU
Cz�� II - Czarna W��cznia
Zadr�y Zach�d i Wschodni �wiat
Pojawi�a si� Moc w D�oni.
Dziewi�� Gwiazd - Niebieski Kwiat,
Niebieski Kwiat na G�owni.
CZʌ� PIERWSZA
TAJEMNICA OLMERA
1
ZA KARN DUMEM
T�usty czarny dym nieforemnym kosmatym k��bem wolno snu� si� z doliny; kiedy si�ga� wierzcho�k�w otaczaj�cych j� wzg�rz, uparcie wiej�cy od trzech dni silny p�nocno-wschodni wiatr dar� go na strz�py. Jednak�e, gdy nap�r wiatru s�ab�, dym dociera� do niskich szarych chmur; zasnuwaj�cych ca�e niebo, a by� na tyle intensywny, �e wsi�kaj�c zmienia� kolor chmur, kt�re wygl�da�y jak zabrudzone b�otem. Ale wiatr nie cich� na d�ugo, po chwili zaczyna� wia� z jeszcze wi�ksz� si��, a wtedy Folkowi szcz�ka�y z�by.
Przyjaciele siedzieli przy niewielkim ognisku, rozpalonym w�r�d obro�ni�tych zielono-b��kitnym mchem szarych p�askich kamieni, postawionych na sztorc przez jak�� olbrzymi� r�k�. Na ich ostrych kraw�dziach z�o�liwie hasa� wiatr, niczym uprzykrzony komar. Rozsiod�ane kuce penetrowa�y kamieniste szare zbocze, wyszukuj�c rzadkie k�pki ��tawej zwi�d�ej trawy. Malec owin�� si� w p�aszcz i �a�o�nie poci�ga� nosem, ponury Torin setny raz przeje�d�a� ose�k� po ostrzu topora, na kt�rym i tak nigdy jeszcze nie by�o najmniejszej plamki rdzy. Hobbit dorzuca� chrustu do ognia i nie maj�c nic wi�cej do roboty, popatrywa� w niebo i obserwowa� niespiesznie sun�ce w g�r� czarne strz�py.
By� ju� listopad, jesie� ust�powa�a miejsce przedzimiu; tu, na p�nocy, o dzie� drogi od G�r Angmaru, hula�y ju� zimne wiatry. P�nocno-wschodnie mo�e by�y nawet zimniejsze, ale suchsze, a kiedy nadlatywa� wiatr p�nocno-zachodni, nie pomaga�y ju� nawet ogniska. Lodowaty lepki zi�b przenika� przez najmniejsze szparki, i hobbit w �aden spos�b nie potrafi� si� ogrza�. Sm�tnie gi�y si� dawno temu wylenia�e miejscowe brz�zki, cherlawe i s�abiutkie; ich czarne ga��zki wygl�da�y, jakby w rozpaczliwym wysi�ku chwyta�y si� czego� niewidocznego. Mo�e odchodz�cego ciep�a?
Folko zamiesza� bulgocz�c� w kocio�ku potraw�. Dawno ju� zosta�y zapomniane te czasy, kiedy do jadalni Brandyhallu wolno i uroczy�cie wnoszona by�a b��kitna waza, z kt�rej wydobywa�y si� rozkoszne aromaty, a cioteczka du�� srebrn� chochl� rozlewa�a do fajansowych talerzy paruj�c� zup�, nie �a�uj�c ani mi�sa, ani warzyw z dna... Folko u�miechn�� si�. Rytua� przygotowywania jedzenia odszed� w niepami��, zamiast niego w zwyczaj wesz�o mieszanie w kocio�ku pospiesznie ostruganym patykiem, w�a�nie jak w tej chwili.
Ich potrawa tu�acza - ni to zupa, ni to kasza, ni to gulasz - w�asny wynalazek hobbita, niezwykle prosta, szybka w przygotowaniu i syc�ca, jeszcze nie ugotowa�a si�, wi�c Folko odwr�ci� si� od ogienka, leniwie obserwuj�c wojownik�w w dolinie, kt�rzy krz�tali si� przy pogorzelisku. Arnorscy stra�nicy dopalali tam resztki ponurego angmarskiego grodku; bardziej na lewo, nieco wy�ej, pojawia�y si� i znika�y, mieszaj�ce si� z ludzkimi, przysadziste sylwetki krasnolud�w. Na rozkaz Namiestnika wznoszono tam kamienn� wie�� dla arnorskiej stra�nicy.
- D�ugo tu jeszcze b�dziemy gnili? - nie wytrzyma� Malec, g�o�no poci�gaj�c nosem. - Gdzie ten Rogwold? Gdzie obiecane zapasy?! Ka�da chwila jest cenna!
Folko zmarszczy� si� niezadowolony, Torin splun�� z gniewem. Przeszli z wojskiem Namiestnika i pal�cymi si� do wojaczki i draki tangarami - a znalaz�o si� ich ponad osiemna�cie setek - przez ca�y Angmar, staraj�c si� natrafi� na �lad niedobitk�w armii Olmera, ale ci wy�lizgiwali si� zr�cznie niczym b�yskawiczna b�otna �mija. Kiedy pierwsze oddzia�y stra�nik�w podesz�y do rubie�y Angmaru, zamiast walecznych p�nocnych zuch�w na spotkanie wysz�a starszyzna oraz szlochaj�ce, b�agaj�ce o lito�� kobiety i piszcz�ce ze strachu dzieci a poza tym do obozu Namiestnika zacz�li nap�ywa� Angmarczycy - mocni, przysadzi�ci, czarnobrodzi, ani �li, ani straszni - nisko k�aniaj�c si� zwyci�zcom. Starszyzna jednog�o�nie zapewnia�a, �e nikomu nawet przez my�l nie przysz�o-by wojowa� z Wielkim Kr�lestwem, napadli mizerni odszczepie�cy, a za nich Arnor nie mo�e ponosi� odpowiedzialno�ci.
- Widzisz, o pot�ny, �e �aden z naszych m�czyzn nie szed� na Fornost - m�wili, b�agalnie patrz�c w nieprzeniknione i niewzruszone oblicze Namiestnika. - Oto stoj� przed tob�, i chocia� nie jeste�my winni, b�agamy: wska�, czym mo�emy zas�u�y� sobie na przebaczenie Wielkiego Zjednoczonego Kr�lestwa?
Hobbit skrzywi� si� i potrz�sn�� g�ow�, przypomniawszy sobie t� scen�, kt�r�, wstrzymuj�c oddech, ogl�da�a ca�a armia. Czy Namiestnik przyjmie proponowany mu namolnie pok�j i pojawi si� przed �o�nierzami szansa dosi�gni�cia ocala�ych buntownik�w jeszcze w Angmarze, czy przyjdzie im wykurza� upartych spiskowc�w z g�rskich kryj�wek, i kto wie, ile jeszcze �ywot�w b�dzie to kosztowa�o?
Namiestnik przyj�� propozycj� pokoju. Na�o�y� na Angmar danin�, zobowi�za� starszyzn� do przekazania zak�adnik�w, do z�o�enia broni: mieczy, siekier, pancerzy, he�m�w, szczeg�lnie kusz, pozostawiaj�c im tylko �uki do ochrony stad przed wilkami. Poza tym nakaza� powo�anie oddzia��w, kt�re mia�y budowa� stra�nice na prze��czach G�r Angmarskich. ��da� r�wnie� schwytania ukrywaj�cych si� buntownik�w, ale starszyzna tylko ni�ej pochyla�a twarde karki i powtarza�a to samo: �e niby wszyscy zuchwali naje�d�cy, nie zatrzymuj�c si�, przemkn�li przez Angmar do prze��czy i szuka� ich nale�y ju� za Karn Dumem. Rozes�awszy oddzia�y do g��wnych osiedli Angmaru, Namiestnik z wyborowym oddzia�em i krasnoludami ruszyli w po�cig za uciekinierami po tropach ledwie widocznych na w�skich �cie�kach. Po�cig okaza� si� niezwykle trudny - zdarza�y si� lawiny, a nie wiadomo sk�d bior�ce si� strza�y trafia�y lekkomy�lnych Arnorczyk�w, kt�rym zdarzy�o si� zdj�� he�m. Na dodatek Olmer, wyprowadzaj�c swoich na nieznane przestrzenie za Gundabadem, podzieli� wojsko na dziesi�tki drobnych oddzia�k�w, kt�re ucieka�y r�nymi drogami. Niewiele mo�na by�o si� dowiedzie� od miejscowych - mimo �wiadectw pokory w ka�dej wsi napotykali z�e, nienawistne spojrzenia, rzucane spode �ba, gdy ju� Angmarczycy podnie�li si� z kl�czek. A gdyby nie do�wiadczenie takich tropicieli jak Rogwold, nigdy by nie odszukali �lad�w konnych szwadron�w Olmera. Jego piechota zosta�a w wi�kszo�ci wybita w pierwszym boju, ze �miertelnych obj�� hirdu uda�o si� wyrwa� niewielu; ci, kt�rzy ocaleli, niemal wszyscy dostali si� do niewoli albo uciekli, gdzie kto m�g�. Opr�cz ork�w. Pozostawiwszy na bitewnym polu niemal trzy czwarte swoich si�, nie porzucili Olmera i �cigaj�cy z rzadka natykali si� na �lady po biwakach uciekinier�w, znajduj�c raz prosty, okuty �elazem orkowy but, a raz ci�k� tarcz� z ledwie widocznym wizerunkiem Bia�ej R�ki, pewnego dnia za� przednia stra� przytaszczy�a do obozu martwego orka, najprawdopodobniej by� ranny i dobili go wsp�plemie�cy. Pojawiali si� te� Hazgowie. Kilka razy ich grube, niechybiaj�ce strza�y str�ca�y z siode� arnorskich stra�nik�w; widziano tak�e ich samych, kiedy os�aniaj�c odwr�t, wycofywali si� jako ostatni.
Angmar zosta� z ty�u. Czy to kraj manifestuj�cy pokor�, czy naprawd� pokorny? Serce podpowiada�o hobbitowi, �e z tym narodem b�dzie jeszcze sporo k�opot�w. Olmer znikn�� - ukry� si� za prze��cz�, zaci�gni�t� niskimi �niegowymi chmurami, i Namiestnik da� rozkaz odwrotu.
- Nie mo�emy w niesko�czono�� p�ta� si� po za�nie�onych bezp�odnych ziemiach - o�wiadczy�. - Je�li buntownicy postanowili tam w�a�nie si� uda�, c�, czeka ich szybka �mier� z g�odu i zimna. A z powrotem do Angmaru nie wpu�ci ich pozostaj�ca tam dru�yna. Nadgranicznicy Beorning�w r�wnie� s� uprzedzeni. Wr�g nie przedostanie si� tamt�dy.
Ludzie i krasnoludy powitali te s�owa g�o�nymi radosnymi okrzykami. Milczeli tylko ci, kt�rym przypad�o zimowa� tu a� do przyj�cia zmiany; krasnoludy zamierza�y zajrze� do swoich starych osiedli na p�nocnym skraju G�r Mglistych i r�wnie� nie chcia�y wojowa�. Prowadzi� ich m�ody i gor�cy Chedin, syn Horta. Natomiast Folkowi, Torinowi i Malcowi nie pozostawa�o nic innego jak i�� dalej. Nie zdecydowali si� jednak wyjawi� komukolwiek celu swojej wyprawy. Powiedzieli
Rogwoldowi, �e nie zamierzaj� wraca� do Arnoru, ale spr�buj� szcz�cia na wschodzie, w Ereborze, gdzie Dorin zbiera na wypraw� do Morii wszystkich odwa�nych tangar�w. Zasmucony setnik protestowa�, ale Torin tylko pokr�ci� g�ow� i poprosi� o jedno: �eby po starej przyja�ni pom�g� zgromadzi� zapasy i ciep�e ubrania na drog�. Rogwold obieca�, i oto przyjaciele siedzieli nieopodal prowadz�cej do prze��czy drogi i od czasu do czasu zerkali na widniej�ce ju� blisko masywy g�r. Za szarym grzebieniem le�a� w�w�z, poro�ni�ty ponurym jod�owym borem. W tym miejscu, od starej angmarskiej stra�nicy, zaczyna�a si� droga do prze��czy. Przednia stra� Arnoru wr�ci�a kilka godzin temu; �lady wroga gin�y za g�rskim urwiskiem.
Hobbit, wpatrzony w ogie�, pogr��y� si� w dziwnym odr�twieniu. Szumia� wiatr i wok� porusza�y si� �ywe istoty, gdzie� niewyobra�alnie daleko, i niewyobra�alnie dawno, pozostawi� dom i rodzin�, przed nim niewiadome, a on sam nie wie, czy wr�ci� do tego, co by�o, czy zaufa� przysz�o�ci. Wszystko jeszcze zale�y od niego, wszystko jeszcze mo�e zmieni�, ale nic nie jest podobne do tego uczucia, kiedy stoi si� na rozdro�u i ma �wiadomo�� wolnego wyboru...
Z ty�u da� si� s�ysze� stukot kopyt, po stoku wje�d�a� Rogwold, prowadz�c na wodzy trzy juczne konie. Stary setnik zbli�a� si� powoli, z opuszczon� g�ow�.
- Nareszcie! - odetchn�� z ulg� Torin. - Ruszaj si�, Ma�y, przek�adaj wszystko na kuce... Folko, nie st�j jak s�up! Pomagaj!
Wkr�tce zaci�gni�to ostatni rzemie� na jukach, sprawdzono ostatni� podkow�, nadesz�a pora po�egnania.
- Pozw�lcie mi porozmawia� z Folkiem na osobno�ci - Rogwold dr��cym g�osem zwr�ci� si� do krasnolud�w.
Malec podni�s� brwi ze zdziwieniem, ale Torin, rzuciwszy na hobbita szybkie spojrzenie, szarpn�� krasnoluda za r�k� i odprowadzi� na bok. Setnik i Folko zostali sami.
- Znowu rozstajemy si�, przyjacielu - powiedzia� cicho Arnorczyk. - I znowu ci� nie rozumiem. Przecie� nie jeste� krasnoludem, �eby wi�za� swoje losy z losami tego podziemnego ludu? Oni maj� swoj� drog�, a my, �yj�cy na ziemi, swoj�. Co b�dziesz robi� w tym Ereborze? P�jdziesz walczy� o Mori�? Co ci do niej? Boj� si� o ciebie, maluchu. Za pierwszym razem uda�o ci si�, ale czy uda si� po raz drugi? Nie, poczekaj, nie przerywaj. Mo�e i wyros�e� przez te miesi�ce, ale do hirdu ci� nie wezm�! No to co tam b�dziesz robi�?... Zreszt� - g�os setnika nieoczekiwanie stwardnia� - rozmawiajmy szczerze. My�lisz, �e nie wiem, z kim postanowili�cie si� zmierzy�? Chcecie z�apa� samego Olmera, czy� nie tak?
Folko speszy� si�, ale Rogwold patrzy� mu prosto w oczy i prosi� wzrokiem o szczer� odpowied�, hobbit nie m�g� mu sk�ama�.
- Tak, idziemy po niego. - I nagle wyrwa�o mu si�: -Chod� z nami.
By�y setnik u�miechn�� si� smutno.
- O tym za chwil�... Pomy�l jeszcze raz, hobbicie, na co si� wa�ysz? Masz przed sob� �nie�n� pustyni�. Nikt z was nie przebywa� wcze�niej p�nocnych zboczy G�r Szarych, nikt nie zna tamtejszych szlak�w. Na co liczycie? Ryzykujesz swoje �ycie, ale musisz pami�ta� o tych, kt�rych zostawiasz z tej strony Grzmi�cych M�rz, o tych, kt�rzy ci� kochaj� i czekaj� na ciebie.
- Po co to m�wisz, Rogwoldzie? - zapyta� cicho hobbit, patrz�c na ju� zmarszczone w gniewnym i zarazem cierpi�tniczym grymasie brwi setnika. - Przecie� to wr�g, Rogwoldzie. Zniszczy wszystko, co jest nam drogie i czemu jeste�my wierni. Jestem przekonany, �e nie ustanie w wysi�kach. Namiestnik zawraca, ale my nie mo�emy. Nie b�dziemy mogli spa� ani �y� spokojnie, p�ki po �r�dziemiu w��czy si� ten, kt�ry nazywa siebie Olmerem. Zdo�a� nam uciec, i nie znalaz� si� nikt, kto odwa�y�by si� �ciga� go przynajmniej do granic zamieszkanych teren�w. C�, we�miemy to na siebie. Kilku hobbit�w kiedy� przedar�o si� do serca twierdzy Mroku, nie bacz�c na wszelkie przeszkody. Czy ja, potomek w prostej linii jednego ze s�ynnej czw�rki, mam stch�rzy�, skoro los zrz�dzi� inaczej i zosta�em wci�gni�ty w t� spraw�?!
Folko sta� z zaci�ni�tymi pi�ciami, policzki mu p�on�y. Niezauwa�alnie do rozmawiaj�cych podesz�y krasnoludy. Rogwold z ci�kim westchnieniem pochyli� g�ow� i przygryz� wargi.
- Pewnie masz racj� - powiedzia� g�uchym g�osem po chwili milczenia. - Tak, nasz �wiat zmienia si� w oczach. - U�miechn�� si� sm�tnie. - W Amorze m�wi�, �e nasz �wiat b�dzie nienaruszalny, p�ki hobbici nie wyjd� ze swego dobrowolnego osamotnienia. Kto wie, mo�e ku temu wszystko zmierza?
- Po co te pi�kne s�owa, Rogwoldzie - zmarszczy� si� Torin. - Chcesz zna� prawd�? Prosz� bardzo. Rzeczywi�cie chcemy do�cign�� Olmera, mo�emy nawet polec, ale musimy sko�czy� z nim raz na zawsze. Chcesz, to chod� z nami! A mo�e uwa�asz, �e on nie jest a� tak niebezpieczny i �ciganie go jest tylko kaprysem zadufanego w sobie hobbita i pary znudzonych krasnolud�w?
- Nigdy nie m�wi�em niczego takiego! - b�ysn�� oczami Rogwold. - I powiadam wam: Olmer jest niebezpieczny, niezwykle niebezpieczny, niebezpieczniejszy od wszystkiego, z czym styka�o si� Kr�lestwo w ci�gu trzech wiek�w od zwyci�stwa... Zobaczcie, jak zr�cznie potrafi� zmieni� swoj� pora�k� w zwyci�stwo! Wybito piechot�, ale ocala�a najlepsza jazda. Ci b�d� pami�ta� i co najwa�niejsze rozpowiedz� innym. - Rogwold a� si� wychyli� do przodu. - Opowiedz� o szlachetno�ci wodza, kt�ry nie porzuci� ich na pastw� losu! Jak zr�cznie post�pi�, uciekaj�c z Angmaru, nie pozwoliwszy, by gniew Namiestnika dotkn�� tych, kt�rzy karmili i wyposa�ali jego armi�! Jak zr�cznie ukry� si�, pozostawiwszy po sobie w Angmarze dobre wspomnienia, nie pok��ciwszy si� z tutejsz� starszyzn�. Nie m�wi�c ju� o tym, czego potrafi� dokona�, skoro po��czy� wszystkich, kt�rzy mogli nosi� bro� i mieli jakikolwiek pow�d, by powiedzie�: "Arnor skrzywdzi� mnie, m�j r�d czy moich przyjaci�. Nie id� wi�c grabi�, tylko m�ci� si�!". �upie�c�w zatrzyma� by�oby o wiele �atwiej! O nie, jest niebezpieczny, i powtarzam: macie racj�. Ale i�� za nim to szale�stwo!
- Niby dlaczego? - Torin zacisn�� z�by.
- Stra�e donios�y, �e jazda Olmera b�yskawicznie ust�puje na wsch�d - odpowiedzia� stary setnik, nie spuszczaj�c wzroku pod �widruj�cym spojrzeniem krasnoluda. - Nie wiem, na co on liczy, jak zamierza przetrwa� zim� za Karn Dumem. Zamkniemy szczelnie prze��cze, nie b�dzie m�g� wi�c wr�ci�. Z pewno�ci� �wietnie to rozumie. A skoro tak, to nie zostaje mu nic innego, jak z ca�ych si�, nie szcz�dz�c ludzi ani koni, przebija� si� do Ereboru, gdzie mo�e znale�� wy�ywienie dla swego wojska i fura� dla koni. Przez G�ry Szare nie przejdzie. Sam chadza�em niegdy� wzd�u� nich i wiem, co m�wi�. One odci�y Olmera od zamieszkanych teren�w, dlatego musi jak najszybciej przeskoczy� le��c� za nimi �nie�n� pustyni�. Jak m�wi�em, kto� tam �yje, ale wzd�u� ca�ej drogi, od Gundabadu do najbardziej wysuni�tego na wsch�d grzbietu, nie znajdziecie wi�cej ni� setk� dym�w.
- A nie mo�e przedrze� si� do Przyrzecza przez Most Gundabadzki? - zapyta� zatroskany Torin.
- Nie s�dz� - pokr�ci� g�ow� Rogwold. - Beorningowie s� zbyt mocno zwi�zani z Kr�lestwem, �eby tak otwarcie przepu�ci� przez swoje ziemie wroga, o kt�rego istnieniu zostali ju� powiadomieni. A je�li Olmer zechce walczy� z nimi, to czeka go jeszcze szybsza �mier�. Most Gundabadzki, nad kt�rym panuj� Beorningowie, jest nie do przebycia przez nieprzyjaciela. Bywa�e� tam?
- Znam go tylko z opowie�ci - przyzna� krasnolud.
- Wi�c powiem wam, �eby�cie wiedzieli o nim wi�cej. Droga od Karn Dumu wznosi si� tam wysoko w g�ry, prowadz�c w�skim w�wozem o pionowych �cianach, po kt�rych wdrapa� si� mog� tylko najzr�czniejsi z ludzi. W�w�z urywa si� przy ogromnej przepa�ci, oddzielaj�cej Gundabad od G�r Mglistych. Jej g��boko�� wynosi p�torej mili, wi�c kiedy stoisz na mo�cie, nie wida� dna. Na dole p�ynie zimny g�rski potok, bior�cy pocz�tek z lodowc�w Gundabadu. Od �nie�nych r�wnin, le��cych na p�noc od G�r Szarych, przepa�� odgradzaj� nieprzyst�pne ska�y; nikomu si� jeszcze nie uda�o ich pokona� i przedosta� do kanionu od jego p�nocnej strony. Przez t� przepa�� przerzucono w�ski - w szeregu mo�e i�� nie wi�cej ni� pi�ciu ludzi - i d�ugi na p�torej mili most. Na ko�cu jest twierdza. Jej bastiony obejmuj� most z obu stron, ostatnie trzysta krok�w mo�na przej�� tylko pod gradem strza� i kamieni. Na dodatek ostatnia cz�� mostu jest ruchoma... Nie, je�li Beorningowie nie przepuszcz� go sami, Olmer nie przebije si� tamt�dy, a je�li ich przekupi... C�, b�d� musieli odda� myto, i tamtejsi w�adcy �wietnie to wiedz�. Nie, Olmer nie przejdzie do Przyrzecza.
- Mo�e ma jak�� kryj�wk� na p�nocy? - zastanawia� si�
Torin.
- Mo�e, ale co mu po kryj�wce? Najpierw musi wygoi� rany, podci�gn�� wzmocnienia. Wszcz�wszy wojn�, nie tak �atwo z niej si� wycofa�. A co mo�na zrobi� w bezp�odnej �nie�nej pustyni? Angmar nie wykarmi wielkiej armii... Poza tym niebezpiecznie jest koczowa� tak blisko naszych posterunk�w. Nie, na jego miejscu nie traci�bym ani dnia i uchodzi� na wsch�d.
- Na pewno nie przedostanie si� przez G�ry Szare? - zaniepokoi� si� hobbit. - Jest chytry jak lis, a nu� znajdzie jak�� �cie�ynk�...
- Nie ma �cie�ynek w G�rach Szarych - pokr�ci� g�ow� stary setnik. - Nie pokona ich, je�li - rzuci� kos� spojrzenie na Torina - nie przepuszcz� go tamtejsze krasnoludy. Nie obra�cie si�, ale s� w�r�d waszej starszyzny tacy, kt�rzy mog� po�akomi� si� na z�oto i kamienie. A tego dobra Olmer wywi�z� z Fornostu niema�o.
- Nie przepuszcz� - odpar� Torin z gniewnym b�yskiem w oku. - Nie przepuszcz�! Poniewa� ju� wiedz�, �e nie wolno.
- Wiedz�? - Folko otworzy� usta. - Sk�d?
- Pos�ali�my do nich wie�ci... przez Rudne Echo - przyzna� niech�tnie krasnolud.
- Oho! - zdziwi� si� Rogwold. - Dawno ju� chcia�em wypyta� kogo� z krasnolud�w, kto ma o tym poj�cie. Ju� bokiem mi wychodz� bajki o Rudnym Echu. Co to jest? Wiedzia�em, �e mi�dzy krasnoludzkimi kr�lestwami �r�dziemia istnieje jaka� ��czno��.
- Nic nie mog� wam powiedzie�, przyjaciele - roz�o�y� r�ce Torin, a Malec zas�pi� si� i odwr�ci� wzrok. - Z�amaliby�my Przysi�g�, z�o�on� na imi�... Nie, nie pytajcie mnie wi�cej!
- Dobrze, ale w takim razie powiedz mi co� innego - rzek� Rogwold. - Mo�ecie doprowadzi� do tego, by wasi wsp�plemie�cy spotkali Olmera i sko�czyli z nim. Dlaczego pozwalacie mu uciec, skoro wystarczy�oby kilka s��w i sprawa by�aby za�atwiona?
Setnik gniewnie zmarszczy� brwi, jego g�os sta� si� osch�y i twardy. Jednak ani Torin, ani Malec nie z�amali si�.
- Czy kr�lestwo potomk�w Durina w G�rach Szarych sta�o si� lennikiem i wasalem Arnoru? - napuszenie zacz�� Malec, ale Torin mu przerwa�:
- Co mog� w polu same krasnoludy przeciwko �mig�ej konnicy? - zwr�ci� si� z lekkim wyrzutem do setnika. - Dziwne, �e w�a�nie ty m�wisz o tym!
- Przecie� nie musieliby wychodzi� w pole! Wpu�ciliby�cie tych zb�j�w do jaski� i wydusili jak szczury! - Rogwold przeci�� powietrze d�oni�. - Co tam si� przejmowa�!
Torin zaczerwieni� si�, Malec zas�pi�, jednak trzymali nerwy na wodzy.
- Moi rodacy nie p�jd� na to! - odpar� zdecydowanie Torin.
- Na to! Co to znaczy "na to"! - przedrze�nia� go by�y setnik. - Wr�g to wr�g, i post�powa� z nim nale�y odpowiednio. Zmia�d�y� gadzin�! Nie czeka�, a� wyrosn� jej nowe macki w miejsce odci�tych.
- My, krasnoludy, tak nie post�pujemy - odpowiedzia� Torin cicho.
Nast�pi�a niezr�czna cisza. Przerwa� j� Rogwold. Stary setnik pochrz�ka� nieco speszony, przejecha� r�kawem po brodzie i odezwa� si� teraz ju� spokojnie.
- No, skoro nie przepuszcz�, to nie przepuszcz�. Ale w takim razie nie wiem, jaki sens ma wasz po�cig za do�wiadczonym wojownikiem, dla kt�rego, zreszt�, cenny jest ka�dy dzie�. �atwo domy�li� si�, co zobaczycie na miejscu tych osad, kt�re s� tam teraz...
- Co? - zapyta� hobbit, nie zauwa�ywszy spojrzenia Torina.
- Popielisko, ot co! - rzuci� Rogwold gwa�townie. - Ludzie Olmera wymiot� wszystko jak leci, a w pierwszej kolejno�ci ziarno i siano. Je�li padn� konie, to koniec z nimi wszystkimi. Tak... Przyjdzie wam przemierza� nie tylko za�nie�on�, ale i rozgrabion� pustyni�. Na ca�� d�ug� drog� od Gundabadu do Ereboru nie we�miecie zapas�w. Moja rada: nie trac�c czasu, zmierzajcie w kierunku Samotnej G�ry, ale przez ziemie Beorning�w, po dobrych i bezpiecznych drogach. R�cz�, �e wyprzedzicie Olmera i przechwycicie go przy Mie�cie na Jeziorze.
- A Namiestnik nie wys�a� przypadkiem go�c�w do Dzikich Kraj�w z pro�b� o zatrzymanie angmarskiego wojska? - zapyta� Malec z niewinn� min�.
- Nie wiem - spochmurnia� Rogwold. - Nie mog� nic powiedzie� o tym, podobnie jak i ty, Torinie, nie mo�esz zdradzi� sekretu Rudnego Echa.
- Skoro nie mo�esz, nie m�w - skwitowa� Torin. - Powiedz lepiej, czy wybierzesz si� z nami? Sprawa jest godna tak do�wiadczonego wojownika i tropiciela jak ty. Bardzo przyda�aby si� nam twoja pomoc!
Rogwold nie wytrzyma� przenikliwego spojrzenia krasno-luda i opu�ci� g�ow�.
- Nie, nie mog� i�� z wami - wykrztusi� z wysi�kiem. - Pomy�lcie sami, ile b�dzie tu spraw do za�atwienia! Trzeba pilnowa� granicy, przygotowywa� nowe dru�yny, trzeba stworzy� oddzia�y konnych �ucznik�w, zdolnych do przeciwstawienia si� konnym kusznikom Olmera, bacznie obserwowa� wszystko, co w Eriadorze, Enedhwaicie i Minhiriacie b�dzie podejrzane w najmniejszym nawet stopniu, �eby ustrzec si� najazdu. A poza tym nale�y jako� opanowa� Morski Lud, uspokoi� wraz z Rohanem ci�gle wrz�cy Dunland... I tak dalej. Namiestnik ponownie wezwa� mnie na s�u�b� do siebie, i musz� u niego zosta�. Przy okazji, na waszym miejscu trzyma�bym j�zyk za z�bami, nawet w�r�d przyjaci�. Uwa�ajcie te�, gdy b�dziecie si� zwracali do Namiestnika! Podejrzewam, �e Olmer ma swoje uszy w stolicy. Lepiej wyruszajcie tak, jak postanowili�cie, w tajemnicy i bezzw�ocznie! Na waszych barkach, by� mo�e, spoczywa najwi�ksza odpowiedzialno��...
Wys�uchawszy Rogwolda, Folko ci�ko westchn��. Takimi s�owami �egna� m�dry Elrond ruszaj�cych z Rivendell Powiernik�w Pier�cienia; tu i teraz brzmia�y ironicznie! Wtedy hobbici odchodzili, nios�c ze sob� Los �r�dziemia, po Wielkiej Kadzie, otrzymawszy zalecenia i wskaz�wki od Jasnych Si�, a m�dro�� najpot�niejszego w�r�d nich, Gandalfa Szarego, towarzyszy�a im niemal stale. A tu, zamiast pot�nego Aragorna syna Arathorna, potomka Isildura, przysz�ego Wielkiego Kr�la, jest stary, zm�czony �yciem Arnorczyk, prosty wojownik, urodzony przez zwyczajn� kobiet�; zamiast zgranej czw�rki - jeden hobbit, mimo �e wyro�ni�ty i w pancerzu z mithrilu; co prawda, krasnolud�w jest dw�ch, ale czy w liczbie ich si��? Losem oddzia�u Powiernik�w Pier�cienia interesowali si� wszyscy, natomiast je�li zgin� oni, �z� uroni zapewne tylko Rogwold...
Zimny wiatr wpl�ta� si� w po�y ich p�aszczy i hobbit, patrz�c z niech�ci� na �nie�ne czapy g�r, ponownie dozna� dziwnego rozdwojenia osobowo�ci - jeden Folko znajdowa� si� tam, gdzie �y�y podania o odwadze i honorze przodk�w, i ten powa�nie przemawia�: "Nie oszukuj si�. Wojna nie sko�czy si� szybko i nie wiadomo, czy do�yjesz do jej ko�ca". Drugi natomiast, zachowuj�c niezatarte tu�aczk� i niewygodami wspomnienia o gor�cej zupie, aromatycznym gulaszu i s�odkim puddingu, stale usi�owa� znale�� jaki� pow�d, �eby unikn�� trud�w i niebezpiecze�stw. Teraz zada� Rogwoldowi nie�mia�e pytanie, tym bardziej g�upie, �e przed paroma minutami on sam twierdzi� co� zupe�nie przeciwnego:
- Dlaczego tak uparcie wierzysz, �e Olmer pojawi si� ponownie?
- Ja? Ja uparcie wierz�? - Stary setnik u�miechn�� si�. - Ja w nic nie wierz�. Oczywi�cie, lepiej by by�o, �eby zagin�� gdzie� w Dzikim Kraju... Mo�e tak si� zdarzy�, prawda? Ale nale�y przygotowywa� si� na najgorsze: wr�ci i jego si�y wzrosn� wielokrotnie.
Zapad�a cisza. Torin marszczy� czo�o, markotny Folko grzeba� patykiem w w�glach gasn�cego ogniska, tylko Malec patrzy� spokojnie i beztrosko, jakby wcale go nie obchodzi�a przysz�o��. Przyt�aczaj�c� cisz� przerwa� Arnorczyk. Zacz�� m�wi� o drodze do prze��czy, o drodze przez dolin� Anduiny, przypomina�, co mo�e s�u�y� jako drogowskazy, i o dogodnych miejscach na postoje; po mocnym szturcha�cu w bok hobbit ockn�� si� i zacz�� notowa�.
Posta� Rogwolda, znieruchomia�ego z uniesion� w po�egnalnym ge�cie r�k�, znikn�a za mrocznym szpalerem starych jode�. Folko otar� r�kawem niespodziewanie zwil�one �zami oczy. Setnik ju� nie stara� si� go powstrzyma�, ale jego spojrzenie jakby wyra�a�o przekonanie, �e to spotkanie jest ostatnie i rozstaj� si� na zawsze. Hobbit sam siebie przekonywa�, �e b�dzie inaczej, wszystko sko�czy si� dobrze, ale pod�wiadomie wyczuwa� co� innego. Um�wili si� z Rogwoldem, �e wy�l� mu wiadomo��, gdy dotr� do Miasta na Jeziorze; stary setnik z kolei obieca� napisa� i przes�a� do Ereboru list kr�lewsk� sztafet�. Hobbit zanotowa� imiona pewnych ludzi w Esgaroth, w Dale, w samej Minas Tirith, poniewa� nie wiedzieli, dok�d zaprowadzi ich los. Setnik obieca� mo�liwie szybko powiadomi� swoich przyjaci� w Gondorze, �eby w razie czego nie zaskoczy�y ich niepokoj�ce wiadomo�ci od trzech tu�aczy. Rogwold przypomnia� r�wnie� zagadkowy dom w Annuminas, gdzie hobbit natkn�� si� na czcicieli Mogilnik�w, obiecuj�c, �e nie spu�ci go z oka. I gdy ju� odjechali daleko, Folko nagle przypomnia� sobie, �e nie uprzedzi� setnika, by mia� te� na uwadze kram Arhara, ale by�o ju� za p�no.
G�ucha le�na droga wi�a si� mi�dzy dzikimi ska�ami, poro�ni�tymi mchem, przebijaj�c si� przez stare, zaspane bory. Tr�jka przyjaci� wolno, ale uparcie posuwa�a si� na po�udniowy wsch�d, przez ponury kamienny chaos Ettenmoors do G�r Mglistych. Surowe p�nocne lasy, �ci�ni�te g�rskimi grzbietami, dobrze, jak im si� wydawa�o, kry�y ich �lady, i obawiali si� tylko dzikich zwierz�t. Hobbita ogarn�� smutek. Ponure my�li i w�tpliwo�ci nie opuszcza�y go ani na chwil�. Przypomina� sobie s�owa Radagasta, wypowiedziane przed po�egnaniem: "Nie wiem, sk�d w Olmerze z Dale tyle si�y. Nie mog� tego wypowiedzie�, tylko czuj�... �e w nim jest. Wy te� pami�tajcie - trzeba si� dowiedzie�, co to jest! Ale... Gandalf Szary potrzebowa� kilkudziesi�ciu lat, by zrozumie�, jaki pier�cie� trafi� w r�ce Bilbo Bagginsa, a Szary w tym czasie znajdowa� si� u szczytu swojej pot�gi...". Patrz�c w przysz�o��, hobbit nie widzia� celu. �atwo powiedzie�: zabijcie Olmera! A je�li go nie znajd�? W ko�cu nie jest on G�r� Przeznaczenia - ta, przynajmniej, nie mog�a si� przemieszcza�... Ustalenie, kim jest �w Olmer, jak tworzy� armi�, jak gromadzi� Moc i jak� ma ona natur�, czy tymi sprawami nie powinna si� zaj�� Bia�a Rada?
Torin te� jecha� nachmurzony i zatroskany, przewa�nie milcza� i nie zdradza�, o czym my�li. Tylko Malec by� weso�y rze�ki; nie przem�czaj�c si� odpowiedziami na zbyt trudne dla� pytania, bez protestu wzi�� na siebie wi�kszo�� obowi�zk�w. Mija�y dni, a przyjaciele, jak dot�d, nie spotkali �ywego ducha. Spad� i roztaja� pierwszy �nieg, coraz bli�ej dysza�a mrozem zima. Coraz cz�ciej marszcz�c czo�o, Torin markotnie spogl�da� na stopniowo zbli�aj�ce si� szczyty G�r Mglistych, co� mamrota� pod nosem i ponagla� przyjaci�.
- Musimy przej�� przez grzbiety g�r, zanim �nieg ca�kowicie nie zamknie prze��czy - wyja�ni� sw�j niepok�j.
Wolno ci�gn�y si� jednakowe, podobne do siebie dnie. Okolica powoli zmienia�a si�, poprzetykany skalistymi turniami las ust�powa� miejsca przedg�rzu. Gdzie� daleko na po�udniu pozosta� tajemniczy Rivendell. Folko wiele by da�, �eby m�c tam zajrze�, ale nie mieli czasu. Jad�c, natkn�li si� na �lady czyjego� biwaku, i to zmusi�o ich do nocnych wart.
Jednak�e ca�e dziesi�� dni drogi od granicy Angmaru do pocz�tku g�rskiego szlaku, prowadz�cego przez G�ry Mgliste, min�o bez przyg�d.
�cie�ka wprowadzi�a ich do w�skiego parowu, obramowanego nieprzyst�pnymi go�ymi �cianami, i zacz�a pi�� si� w g�r�. Znik�y drzewa, krzewy, trawa. Doko�a nich by�y tylko kamienie i �nieg. Mimo �e przewiduj�cy Malec zabra� ze sob� troch� drewna, musieli je oszcz�dza� i dlatego nocami mocno doskwiera� im ch��d. Wkr�tce spanie na �wie�ym powietrzu sta�o si� niemo�liwe, nawet w mocnym i szczelnym namiocie; pewnego wieczora Malec, szcz�kaj�c z�bami, zaproponowa�, by rozlokowa� si� w jakiej� pieczarze, daj�cej schronienie przed przenikliwym, lodowatym wiatrem. Torin pokiwa� g�ow� bez przekonania, hobbit r�wnie� poczu� si� nieswojo. Gdzie� w tych g�rach od dawna �yli orkowie, tu znajdowa�y si� ich ostoje. Kto wie, mo�e jeszcze jacy� tu mieszkaj�? Hobbit ci�gle pami�ta� opowie�� Bilba o tym, jak wpadli w �apy g�rskich ork�w, bezpiecznie ulokowawszy si� w �wietnej, suchej i, wydawa�o si�, niezamieszkanej jaskini.
Zwiesiwszy g�owy i owin�wszy si� p�aszczami, wolno brn�li przez w�ski w�w�z i prowadzili na wodzy niech�tne kuce. Folko owin�� sobie ca�� twarz, zostawiaj�c tylko w�sk� szczelin� na oczy - tak okrutny i zimny by� wiej�cy im w twarze wicher.
Pod wiecz�r �cie�ka wyprowadzi�a przyjaci� na zupe�nie otwart� przestrze�, gdzie wiatr wia� tak mocno, �e nie mogli nawet ustawi� namiotu. Folko, jakby kierowany przez swoje niejasne przeczucie niewiadomego, kt�re stawa�o si� pewno�ci�, nie mog�c mu si� oprze�, kr��y� mi�dzy okolicznymi g�azami.
Wkr�tce jego palce natrafi�y na zapr�szon� �niegiem szczelin�, utworzon� przez dwie kamienne fa�dy. Odgarn�wszy cienk� pokryw� �niegu, zobaczy� czarn� g��bi� w�skiego korytarza, kt�ry prowadzi� gdzie� w mrok. Zawo�a� przyjaci�.
Nie�atwo by�o wprowadzi� wystraszone kuce do ciemnej jaskini, ale w ko�cu si� uda�o; rozniecili ma�y ogie� i rozejrzeli si�. Jaskinia by�a wygodna i sucha, nawet nie nawia�o do niej �niegu.
Wyraziste przeczucie prowadzi�o hobbita po tropach czego� niezwyk�ego, jak my�liwskiego psa prowadzi �wie�y �lad dzikiego zwierz�cia. Kr��y� po jaskini, potem zatrzyma� si� przy ogromnym kamieniu, kt�ry wy�ania� si� ze skalnej �ciany. Na pierwszy rzut oka nie r�ni� si� niczym od pozosta�ych, ale by�o w nim co� nietypowego. Krasnoludy r�wnie� obejrza�y g�az, ale niczego nie odkry�y.
Zmierzcha�o. Ledwie tli� si� ogienek. Malec i Torin, ogrzawszy si� nieco, szybko usn�li. Hobbit pe�ni� wart�. Pod r�k� mia� smolisty knot, w pogotowiu �uk i strza�y. Cisz� zak��ca�o tylko wycie wichru na zewn�trz i miarowe sapanie krasnolud�w. Nagle Folko poczu� na sobie spojrzenie.
Czyj� wzrok uwa�nie wpatrywa� si� w ciemno��, staraj�c si� wypatrzy�, kto czy co tu si� znajduje. Wyczuwszy pe�ne napi�cia i niech�ci zainteresowanie, hobbit omal nie podskoczy�, jednak�e opanowa� strach, a nawet rozpar� si� wygodnie i szeroko ziewn��. Pami�� us�u�nie wskrzesi�a wspomnienie odleg�ego spotkania z karze�kiem na granicy Starego Lasu, ale teraz nie tylko czu� spojrzenie, ale wr�cz wiedzia�, z jakiego miejsca �w kto� si� w niego wpatruje, i �e obserwator na razie jest sam. Oczy ma nie gorsze ni� kot - przemkn�a my�l. Jak Wo�� w takim mroku co� zobaczy�?! Wszystkie mi�nie jego cia�a napi�y si�, palce zacisn�y na r�koje�ci no�a do miotania - Folko czeka�. Ba� si� obudzi� krasnoludy, by nie sp�oszy� obserwatora; mia� nadziej�, �e zmylony przez pozornie niemrawe zachowanie beztroskiego wartownika, obcy spr�buje zaatakowa�.
Podejrzany kamie� po drugiej stronie pieczary zacz�� nagle odsuwa� si� w bok. Ze szczeliny pola�o si� �wiat�o licznych pochodni, a po chwili wypadli z niej mocni, barczy�ci orkowie z kr�tkimi, grubymi i prostymi mieczami w d�oniach. Pierwszy run��, maj�c n� hobbita w gardle, pozostali na mgnienie oka zatrzymali si�; to wystarczy�o krasnoludom, by natychmiast poderwa�y si� na r�wne nogi. Przyjaciele spali, nie zdejmuj�c rynsztunku, i zd��yli powita� wroga, ustawiwszy si� plecami do siebie. Krwawy blask pochodni pad� na obna�one krasnoludzkie ostrza.
Jednak�e orkowie nie parli na z�amanie karku. Przede wszystkim odci�li wyj�cie z pieczary i zacz�li wolno okr��a� przyjaci� ze wszystkich stron, jakby daj�c im czas na oszacowanie w�asnej si�y. Za miecznikami Folko zauwa�y� �ucznik�w; gdy tylko ci pojawili si� i naci�gn�li ci�ciwy, z t�umu wrog�w rozleg� si� w�adczy okrzyk:
- Z��cie bro�!
- Tylko tyle?! - rykn�� w�ciek�y Torin, dodaj�c wi�zk� na j paskudnie j szych przekle�stw w swoim j�zyku.
Folkowi ze strachu zdr�twia�y d�onie. Dopiero teraz zrozumia�, �e to koniec. S� otoczeni. Jak tu walczy�?
- Poczekaj, czcigodny - nagle odezwa� si� Malec, odsuwaj�c zdezorientowanego Torina. - Dlaczego mamy sk�ada� bro�? Nie wydaje mi si�, �ebym si� poczu� zm�czony jej ci�arem.
- Co to, �lepy jeste�? - ironicznie odpowiedzia� niewidzialny przyw�dca. - S�dzisz, �e b�dziemy t�pi� swoje miecze? Mam do�� �ucznik�w, �eby stercza�o z ciebie tyle� strza�, ' ile w�os�w z brody waszego Durina! Rzucaj �elazo i nie gadaj!
- A mo�emy zobaczy�, z kim mamy honor m�wi�? - zapyta� uprzejmie Malec. - Jako� niezr�cznie tak rozmawia�, gdy nie wida� twarzy...
Rozleg� si� g�o�ny rechot, szeregi ork�w rozsun�y si� i wyst�pi� w�dz w si�gaj�cej kolan kolczudze, w p�askim he�mie na g�owie i z d�ugim dwur�cznym mieczem, wyra�nie r�ni�cym si� od broni jego wsp�towarzyszy. Pochodnie o�wietli�y do�� regularne, jak na orka, rysy twarzy. Folko zrozumia�, �e stoi przed nimi jeden z Sarumanowych Uruk-hai.
- Zamiast sieka� si� wzajemnie, pogadajmy - zaproponowa�.
Torin nawet okiem nie mrugn��, s�ysz�c te s�owa. Jego g�os, jak zawsze w chwili zdenerwowania ochryp�y, brzmia� twardo.
- Nie mamy o czym m�wi�! - Krasnolud dumnie si� wyprostowa�, trzymaj�c w pogotowiu top�r; twarzy nie by�o wida� pod opuszczon� przy�bic�, na wypolerowanej stali po�yskiwa�y purpurowe b�yski pochodni.
Ork zmru�y� oczy, jego d�o� w czarnej bojowej r�kawicy le�a�a na r�koje�ci miecza.
- Mo�emy was zmusi�, ale po co? - powiedzia� nadal bez z�o�ci. - Musimy si� czego� dowiedzie� od was. Nie macie, czcigodni, wyj�cia, wi�c dlaczego nie mieliby�my pogada� o tym i owym, a potem spokojnie si� rozej��?
W t�umie ork�w stoj�cych za plecami przyw�dcy rozleg�y si� g�o�ne protesty; zazgrzyta�a bro�.
- Cicho! - krzykn�� w�dz. - Nie mamy o co si� k��ci�, przynajmniej teraz - ci�gn��, zwracaj�c si� do krasnolud�w i hobbita. - Jeszcze raz pytam: b�dziecie m�wi�?
Folka ogarn�o dziwne uczucie. W�ciek�a i �lepa nienawi��, przepe�niaj�ca Torina, zacz�a ogarnia� zazwyczaj spokojnego Malca; ona r�wnie� parali�owa�a wol� hobbita i nie starcza�o mu ju� si� na powstrzymywanie przyjaciela, gdy ten w odpowiedzi cisn�� orkom w twarz najgorsze obelgi, na jakie tylko sta� by�o krasnoluda, kt�rego przodkowie r�bali si� z orkami od bez ma�a czterech tysi�cy lat.
Odpowiedzia� mu w�ciek�y ryk rozjuszonych wrog�w. Zanim przyw�dca zd��y� ustawi� swoich, brz�kn�o kilka spuszczonych ci�ciw i strza�y zaiskrzy�y, trafiaj�c w mithrilowe pancerze krasnolud�w, po czym odskakiwa�y i spada�y na pod�og�. Top�r Aorma uni�s� si� i opad�. Z nie mniejsz� szybko�ci� i zr�czno�ci� na spotkanie mu wyskoczy� miecz przyw�dcy ork�w. �elazo -R�cznie uderzy�o w �elazo, przeciwnicy zderzyli si� i rozeszli, hobbit zd��y� zauwa�y� g��bok� rys� na mieczu orka; ten s ad pozostawi� wykuty w Ku�ni Durina top�r krasnoluda.
Ponownie wizgn�y strza�y, wystrzelone w pr�bie u�miercenia Torina. Jego top�r �wista� z�owieszczo, tn�c powietrze; bro� wirowa�a wok� krasnoluda z tak� szybko�ci�, �e hobbit odr�nia� tylko szybkie b�yski purpurowego ognia, pojawiaj�cego si� czasem na stali.
Ork nie stara� si� zaatakowa�. Sta� nieco przygarbiony, trzymaj�c w pogotowiu d�ugi miecz. Za plecami dow�dcy t�oczyli si� milcz�cy �ucznicy, kt�rzy zaniechali marnowania strza�. W mgnieniu oka krasnolud wykona� niezauwa�alny, b�yskawiczny krok, znalaz� si� przy wodzu. Wzlecia� wysrebrzony top�r, cios by� nie do odparowania, ale do uszu hobbita dotar� zgrzyt zderzaj�cej si� broni i Torin ponownie odst�pi�. Ork nie poruszy� si�.
Wydawa�o si�, �e Torin straci� kontenans. Na kr�tk� chwil� powstrzyma� ruch r�ki, dot�d nieustannie kr�c�cej toporem, i to w�a�nie wykorzysta� ork. Folko nawet nie zd��y� si� wystraszy�, gdy ogromny miecz, przemkn�wszy pod wyskakuj�cym mu na spotkanie toporem, wymierzy� w krasnoluda, celuj�c w najbardziej czu�e miejsce - szyj� Torina.
Ten okaza� si� nie mniej zr�czny. Cofn�� si� tylko na �wier� kroku, ale to wystarczy�o, by ork chybi�. Nie trac�c czasu, Torin odpowiedzia� ciosem na cios, lecz bez rezultatu.
Przeciwnicy znieruchomieli. Ork pierwszy opu�ci� miecz.
- Nawet nie wiesz, o co chcieli�my ci� zapyta�, a od razu rwiesz si� do b�jki - powiedzia� z wyrzutem. - Nie gor�czkuj si�! Nawet je�li ze mn� wygrasz, i tak nie wyjdziecie z w�wozu, ju� jest noc. Dlatego pow�ci�gnij sw�j gniew, potomku Durina! Przybywasz z do�u, a my potrzebujemy wie�ci. Co tam si� dzieje? Co to za wojna wybuch�a mi�dzy Angmarem i Arnorem? Dlaczego Bia�osk�rzy wojuj� mi�dzy sob�? Powiesz nam to albo umrzesz. Tw�j pancerz jest mocny, bez dw�ch zda�, lecz nie na tyle, by powstrzyma� miecz!
Torin milcza�, a do przodu wyst�pi� nieoczekiwanie Malec. Kr�tko, ale dok�adnie odpowiada� na pytania. Torin szarpn�� si�, lecz hobbit wczepi� mu si� w r�kaw.
- Angmar jest rozbity - m�wi� tymczasem Malec, dumnie wzi�wszy si� pod boki. - Jego wojsko zosta�o rozproszone. Ci, kt�rzy si� nie poddali, zostali pobici. Co jeszcze chcecie wiedzie�?
- Gdzie jest ten, kt�ry przewodzi� Angmarowi? - zapyta� cicho w�dz.
- Wi��e k��buszki mroku w piekle Ungoliantu! - roze�mia� si� Malec, a Folko zauwa�y�, jak ramiona orka opad�y i jak w grymasie wsp�czucia skrzywi�y mu si� usta. - Co jeszcze chcecie wiedzie�?
- Co z naszymi bra�mi, kt�rzy poszli na Fornost?
- Stali si� po�ywieniem kruk�w na polu bitwy! Co jeszcze? W�dz wyprostowa� si�, podni�s� g�ow�.
- Zadam ci pytanie, kt�re zadawa�em ju� wielu z naszego plemienia i z innych narod�w. Kim jest Bia�a R�ka? Czy to ten, kt�remu s�u�yli nasi przodkowie? Tylko najstarsi ze starc�w zachowali jakie� sm�tne podania o tych dniach. Siedzimy w jaskiniach ju� bardzo d�ugo, wi�c nie wiemy, gdzie s� pozosta�e rody naszego plemienia.
Malec odwr�ci� si� i popatrzy� na hobbita, a ten stan�� przed dow�dc�.
- Bia�a R�ka to przezwisko wielkiego maga o imieniu Saruman Bia�y... - zacz�� i orkowie natychmiast zamienili si� w s�uch.
Jego opowie�� trwa�a d�ugo. W ko�cu zachrypni�ty Folko zamilk�.
Przez pewien czas w jaskini panowa�a cisza. Potem w�dz nieoczekiwanie uk�oni� si� hobbitowi i da� znak pozosta�ym. Pobrz�kuj�c �elastwem, orkowie zacz�li jeden po drugim znika� w ciemnym korytarzu przej�cia. W�dz zatrzyma� si�.
- To tyle, a ty musia�e� si� bi� - powiedzia� do Torina. - Mo�ecie tu zosta�, jak d�ugo chcecie, nikt was nie tknie. My �yjemy teraz sami dla siebie, i mo�e to nawet lepiej, �e nowy pan zgin��...
Ostatnie s�owa wypowiedzia�, odwracaj�c si� plecami do przyjaci�. Kamienne drzwi bezszelestnie zamkn�y si� za nim. Kilka minut up�yn�o w g��bokim milczeniu, potem Torin zacz�� jak szalony zaprz�ga� kuca.
- Co robisz? - zainteresowa� si� ponownie spokojny i oboj�tny Malec.
- Zg�upia�e�?! - rykn�� Torin. - Chcesz tu nocowa�?
- A gdzie si� mamy podzia�? Popatrz, noc, zi�b, wiatr, �nieg... Dok�d p�jdziemy? Nie, trzeba uwierzy� w s�owa...
- Czyje? - wrzasn�� Torin, trac�c cierpliwo��. - S�owa orka?! Zg�upia�e�. Jasne, �e zg�upia�e�! Po co w og�le majta�e� j�zorem? - rzuci� si� na Malca. - Po co chlapn��e� o Ungoliancie?
- A my�lisz, �e by�oby lepiej, gdyby rozes�ali teraz go�c�w we wszystkie strony i przy��czyli si�... do tego w�a�nie?!
Stali naprzeciw siebie nieruchomo, b�yskaj�c gniewnie oczami. W ko�cu Torin westchn��, splun�� i zacz�� zdejmowa� worki z kuca.
- No dobrze, zostajemy... Ale b�dziecie trzymali wart� we dw�ch, a ja si� prze�pi�!
O jasnym mro�nym �wicie wyle�li z pieczary. Nieskazitelnie bia�a pokrywa spad�ego przez noc �niegu pokry�a kamienie. Szcz�kaj�c z�bami - nadal wia� silny wiatr - kontynuowali podr�.
Kolejny tydzie� by� bardzo m�cz�cy. �cie�ka prowadzi�a pod g�r�, min�li prze��cz, ale ka�dy krok kosztowa� ich tyle wysi�ku co przej�cie mili. Bez krasnolud�w hobbit dawno ju� by zgin��; teraz kiwaj�c si� na grzbiecie kuca - na kt�rego wpakowali go niemal si�� Torin i Malec - m�g� tylko podziwia� ich niesamowit� wytrzyma�o��. Wlekli si� w milczeniu, wytrwale i zaciekle przebijaj�c si� przez zaspy. Byli bezpieczni; hobbit mia� ca�kowit� pewno��, �e doko�a nie ma wrog�w.
Ci�gle rozpami�tywa� spotkanie z orkami i nie m�g� si� nadziwi�, jak daleko si�ga� my�l� Saruman! Wida� nie by� a� tak niezawodny w swoich pomys�ach, skoro jego twory, posiad�szy przynajmniej wzgl�dn� wolno�� woli, zrezygnowa�y z bezsensownych, nieko�cz�cych si� zab�jstw i posz�y w�asn� drog�. Tak, byli w du�ej cz�ci orkami, ale mimo to... Nienadaremnie tak ich nienawidz� prawdziwi mordorscy orkowie...
Wyczerpani uci��liw� podr�, posuwali si� do przodu i oto nasta� dzie�, kiedy przed nimi otworzy�a si�, si�gaj�ca daleko na wsch�d, nie do ogarni�cia spojrzeniem r�wnina Rhovanion, ca�a w bieli, po�yskuj�ca; zobaczyli te� dymy porozrzucanych tu i �wdzie wsi. To by� kres przeprawy.
2
OCZEKIWANIE NA SKRAJU
Z trudem dowierzaj�c w�asnym oczom, hobbit odrzuci� z mokrego czo�a futrzany kaptur. Tak, wszystko si� zgadza�o, stali na najdalej na wsch�d wysuni�tym skraju G�r Szarych, przy ostatniej odnodze. W zaci�gni�tej �nie�n� kurzaw� przestrzeni majaczy�y jakie� wzg�rza i grzbiety, ale nie by�o ju� wida� szczelnych mur�w szarych ska�. Droga, kt�ra prowadzi�a wzd�u� rozci�gni�tego na setki mil grzbietu, sko�czy�a si�.
Siedzieli w milczeniu i patrzyli na obskubany przez wiatr skraj ostatniej ska�y. Dwumiesi�czna droga, zimno i zamiecie, przypadkowe noclegi tam, gdzie zasta�a ich noc - wszystko to by�o za nimi, teraz mogli zatrzyma� si� i nabra� si�.
Nad nimi l�ni�a jasnoniebieska kopu�a nieba, marcowe s�o�ce �wieci�o ostro, a doko�a s�a�a si� bezkresna r�wnina; daleko na po�udniowym zachodzie widnia� sto�ek Samotnej G�ry. Niedaleko miejsca, gdzie odpoczywali, zza skraju grzbietu, wybiega�a w�ska droga, prowadz�ca do Miasta na Jeziorze; niegdy� korzystali z niej nieliczni mieszka�cy p�nocnych zboczy G�r Szarych. Gdzie� na wschodnim horyzoncie czarn� krech� znaczy�y sw� obecno�� �elazne Wzg�rza. Tak wi�c, w tym korytarzu, o szeroko�ci nie wi�kszej ni� setka mil, nale�a�o oczekiwa� oddzia��w Olmera, kt�ry podobnie jak oni zaciekle Przebija� si� po drugiej stronie g�r. Dowiedzieli si� o tym od krasnolud�w, rodziny Malca, do kt�rej wpadli, robi�c kr�tki Post�j obok Po�udniowych Wr�t kr�lestwa potomk�w Durina
w G�rach Szarych. Stra�e krasnolud�w ju� dawno zauwa�y�y ruch wym�czonych szwadron�w Olmera; z tego, co m�wili krewni Malca, wynika�o, �e przyjaciele wyprzedzaj� resztki wrogiego wojska jakie� trzy, cztery dni. Krasnoludy i hobbit odetchn�li z ulg�. Torin b�kn��, �e mogliby okr��y� g�ry i spotka� Olmera przy P�nocnych Wrotach, ale Malec pokr�ci� g�ow�. Droga przez ca�e kr�lestwo zaj�aby co najmniej tydzie�. Nie pozostawa�o nic innego, jak, nie szcz�dz�c siebie ani kuc�w, ze wszystkich si� gna� do wschodniego skraju g�r, tak jak to by�o obmy�lone na pocz�tku.
Ku swojemu zdziwieniu hobbit przekona� si�, �e tutejszych drwali i w�glarzy o wiele bardziej zajmowa�y sprawy jakich� stepowych plemion Rhovanion ni� nowo�ci ze Zjednoczonego Kr�lestwa. Mimochodem, jak o czym� zupe�nie nieistotnym, wspomina�o si� o wojnie Arnoru z Angmarem, o pochodzie Namiestnika na p�noc; wszyscy byli jednomy�lni: chwa�a D�bowi, wojna tu nie dotar�a. Z kim i o co wojowa� Arnor - to w�a�ciwie nikogo nie interesowa�o.
Wie�ci z po�udnia, z Minas Tirith, dotyczy�y tylko problem�w Kraju Winnic, wasala wszechpot�nej Po�udniowej Korony; nowiny z uj�cia Anduiny by�y raczej pocieszaj�ce; na rubie�ach Gondoru panuje spok�j, handel z Haradem trwa� jak zawsze, troch� zamieszania czyni� piraci na wybrze�u, ale bez przesady; z flot� Pelargira nie ma �art�w. O kr�lu m�wiono ma�o, ale zawsze z szacunkiem i pewn� obaw�. Folka zdziwi�o co innego, �e mianowicie ka�da nowina z Gondoru oceniana by�a tylko pod jednym k�tem: czy podnios� si�, czy spadn� ceny na drewno, bale, deski, w�giel drzewny, kor� i tak dalej; w tym samym czasie najdrobniejsze zmiany we w�adzach nadru�skich plemion omawiano z takim zapa�em, jakby od tego zale�a� los dyskutant�w. Hobbit wiedzia�, �e koczownicy nie mogli tu dotrze�, bo na ich drodze znajduj� si� Esgaroth i Dzikie Kraje, i mieszka�cy las�w nie maj� powodu ba� si� mieszka�c�w step�w.
Wypytuj�c, cz�stuj�c winem, gdzieniegdzie pods�uchuj�c, hobbit dowiedzia� si� sporo ciekawych rzeczy o samym pa�stwie �ucznik�w, mi�dzy innymi i tego, �e nadgraniczne obszary obecnie s� w gotowo�ci i podci�gaj� do p�nocnej granicy. Po tym, jak us�ysza� t� sam� wiadomo�� od trzeciego kupca, m�g� tylko zgrzyta� z�bami z bezsilnej z�o�ci. Co s� warci potomkowie Barda, skoro w ich kr�lestwie ka�dy kupczyk jest poinformowany o ruchach armii! Co tu gada� o zaskoczeniu! W Dale Olmer nie mo�e nie mie� poplecznik�w - to jego ojczyzna i wiadomo�� na pewno znajdzie dla siebie drog� pomimo granicznych posterunk�w.
***
- Taak... Przyjemne miejsce - mrukn�� Malec. Zmierzy� wzrokiem pos�pne, pozbawione zielem ska�y
i za�nie�one wzg�rza; w parowach widnia�y go�e, popl�tane korony rzadko rosn�cych drzew. Na samym szczycie ostatniej ska�y widnia�a opieraj�ca si� nawet najsilniejszym wiatrom wie�a stra�nicza z ostrym dachem. Oczywi�cie, daleko jej by�o do monumentalnej pot�gi, wyrafinowania i �cis�ej proporcji wie�, kt�re strzeg�y Annuminas, nie m�wi�c ju� o Orthanku, ale zbudowana zosta�a solidnie - przysadzista, okr�g�a, jakby wro�ni�ta w dzikie kamienie. Prowadzi�a do niej ledwo widoczna kamienista �cie�ka, a nieco z boku, ni�ej, skupi�y si� jakie� niskie drewniane budynki, prawdopodobnie stajnie i magazyny stra�nicy.
- St�d pewnie dobrze wida� na du�� odleg�o�� - zauwa�y� Torin, wskazuj�c g�ow� wie��. - Idziemy?
- Po co? - zdziwi� si� hobbit. - Chcesz poprosi� o miejsce na post�j? A jak im si� przedstawisz? Jak wyja�nisz powody naszego przybycia?
- To co, mamy kostnie� na wietrze? - odgryz� si� Torin. - Musimy im jako� wyja�ni�. B�dziemy tam mieli wygodne miejsce; nie ma lepszego do obserwacji przej�cia. Urz�dzimy si� i spokojnie poczekamy.
- A je�li on spr�buje si� prze�lizn�� przez to miejsce w nocy, jeszcze ze dwadzie�cia mil bardziej na wsch�d? - nie ustawa� hobbit.
- Wtedy rano znajdziemy jego �lady - upiera� si� Torin.
- Chyba �e masz oczy elfa - rzek� hobbit. - Czy mo�e zamierzasz miota� si� od G�r Szarych do �elaznych Wzg�rz i z powrotem?
Torin zas�pi� si�, ale szybko znalaz� odpowied�:
- I tak mo�emy tu sp�dzi� noc i odpocz��. Chod�my do g�ry!
- Nie podoba mi si� to - o�wiadczy� Folko.
Ale rzuci�a si� na niego para krasnolud�w, przekonuj�c, �e nocowanie na wietrze i mrozie nie ma sensu, i musia� si� podporz�dkowa�.
Wydeptana �cie�ka, wij�ca si� po�r�d stercz�cych ze �niegu ostrych kamieni, prowadzi�a w g�r�. Podeszli do po�owy, gdy hobbit poczu� si� nieswojo. Ponownie, jak w w�wozie ork�w, ogarn�� go niezrozumia�y l�k; nie parali�uj�cy, obezw�adniaj�cy, jak mu si� to zdarza�o w przesz�o�ci. Teraz by�o to tak, jakby w ciszy przygotowanego do obrony miasta rozleg�o si� bicie dzwonu, oznaczaj�cego alarm.
Folko zatrzyma� si�. Nic nie poruszy�o si� przy szarej wie�y, nie wida� by�o �wiate�ka w jej czarnych strzelnicach, ale od koniowi�zu dolecia�o do nich niezbyt g�o�ne r�enie.
- Tam s� jacy� ludzie - powiedzia� Malec. - Tylko dlaczego ich nie wida�?
- Podejd�my bli�ej - zaproponowa� Torin.
- Ale na��cie he�my - pos�pnie rzuci� hobbit.
Furtka w palisadzie ogradzaj�cej wie�� by�a oderwana. Przed drzwiami na �niegu zauwa�yli �lady, ale ci�kie, obite �elazem skrzyd�a by�y zamkni�te. Przyjaciele wymienili spojrzenia; Malec sprawdzi� miecz, Torin poruszy� toporem. Hobbit ostro�nie zastuka� do drzwi, ale nikt nie odpowiedzia�. Krasnolud poci�gn�� za pier�cie� i drzwi otworzy�y si� nieoczekiwanie �atwo. Stan�li na progu.
Za kr�tkim �ukowym korytarzykiem widnia�o sk�po o�wietlone ogniem z kominka obszerne pomieszczenie. Panowa�a cisza.
Przyjaciele ostro�nie ruszyli w g��b. Drzwi z korytarza do p�owalnej obszernej sali by�y otwarte na o�cie�. W szerokim palenisku pod przeciwleg�� �cian� p�on�� ogie�, na stole zamar�y w ordynku miski i kubki, wzd�u� �cian ci�gn�y si� pokryte niewyszukan� tkanin� �awki.
- Nic nie rozumiem. - Torin podrapa� si� po czubku g�owy, a w�a�ciwie po stali he�mu. - Ma�y, gdzie masz tych swoich ludzi?
- Tu s�! - rykn�� kto� niespodziewanie nad samym uchem hobbita.
Pot�ne uderzenie czym� ci�kim cisn�o nim pod przeciwleg�� �cian�. Folko kilka razy przeturla� si�, ale nie straci� przytomno�ci; uratowa� go pewnie he�m, po kt�rym ze�lizn�a si� pa�a napastnika. W uszy uderzy� natychmiast straszliwy ha�as. Zgrzyt, wrzaski, wizg, g�uchy szcz�k, niezrozumia�e okrzyki, w�ciek�e ryki, przekle�stwa - wszystko zla�o si� w jedno. Ledwo hobbit si� podni�s�, gdy kto� wpad� na niego od ty�u. Kto� niewidzialny, du�y i ci�ki, od kogo bi� mocny zapach zgni�ego potu; zacz��, ha�a�liwie sapi�c, wykr�ca� mu r�ce. Folko rozpaczliwie szarpn�� si�, ale napastnik nie puszcza�; si�a, wielokrotnie przewy�szaj�ca jego w�asn�, wykr�ca�a mu nadgarstki, ostry b�l nie pozwala� skutecznie si� broni�. Hobbit rozwrzeszcza� si� piskliwie, szarpn�� spazmatycznie i nagle chwyt przeciwnika os�ab�, da� si� s�ysze� g�uchy, bulgotliwy charkot, a potem, po raz drugi, �wist stali tn�cej powietrze. Masa, kt�ra przyciska�a hobbita do pod�ogi, drgn�a i zwali�a si� na bok.
Nad Folkiem sta� z zakrwawionym ostrzem Malec, a w nast�pnej sekundzie ju� odwraca� si� do nowego przeciwnika. Hobbit nie mia� czasu na rozmy�lania. Lekcje Malca w Annuminas nie posz�y na marne. Poderwa� si� na r�wne nogi i obna�y� miecz, zanim jeszcze u�wiadomi� sobie, co si� dzieje.
Napad�o na nich o�miu du�ych m�czyzn uzbrojonych w miecze, tarcze i w��cznie. Trzej usi�owali przebi� si� przez zas�on� wiruj�cego w powietrzu topora, d�gaj�c Torina pikami; dwaj wymachiwali mieczami, odpieraj�c ataki walcz�cego z nimi Malca. Jeden z przeci�t� szyj� le�a� na pod�odze w ka�u�y krwi. Dwaj inni, z tarczami i w he�mach, najprawdopodobniej w�a�nie przed chwil� wyskoczyli z czarnej dziury w pod�odze i Folko stan�� z nimi twarz� w twarz.
Wrogowie zaskoczyli ich; przyjaciele znale�li si� na �rodku sali. Nie wiedzieli, kto i po co na