310

Szczegóły
Tytuł 310
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

310 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 310 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

310 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Spl�ta�o si�, zmierzch�o" autor: KIRA GA�CZY�SKA Spl�ta�o si�, zmierzch�o WSPOMNIENIA ISKRY Projekt ok�adki Lidia Michalak Zdj�cie na IV strome ok�adki Kazimierz D�browski Zdj�cia: Henryk Hermanowicz, Benedykt Jerzy Dorys, Zenon Dmochowski, Tadeusz Zborowski, Maria Monasterska, Zofia Nasierowska, Roman �ysionek, H. �uber oraz ze zbior�w autorki sRedaktor Magdalena S�ysz Redaktor techniczny El�bieta Kozak Korektorzy Gra�yna Henel, Jolanta Rososi�ska Wydanie I ISBN 83-207-1479-6 Copyright � by Wydawnictwo �Iskry", Warszawa 1995 My�li s� jak go�cie. Nie ponosimy odpowiedzialno�ci za to, jakie my�li do nas przychodz� � dobre czy z�e. Ale w naszej mocy jest odp�dza� z�e i zatrzymywa� dobre. Lew To�stoj W moim za�o�eniu ta ksi��ka powinna by� nieco inna od wartko p�yn�cego dzi� potoku wspomnie�. Przypominam w niej bowiem ludzi � kiedy� s�awnych i powszechnie znanych � dzi� w wielu przypadkach zapomnianych. Ludzi, kt�rych cz�stka dzia�ania prze�y�a czas i trwa, cho� nieraz anonimowo, bezimiennie. Ci ludzie byli przyjaci�mi moich rodzic�w, przede wszystkim ojca. I o nim tak�e b�dzie ta opowie��. O ojcu, kt�rego wcze�nie straci�am. A w�wczas jego druhowie w jakim� stopniu starali si� mi go zast�pi�. Pomoc�, rad�, serdeczno�ci�. Jego przyjaciele po latach zostali i moimi bliskimi. Niejako dosta�am ich w wianie. Bylo ono niezwyk�e. Tym w�a�nie ludziom du�o zawdzi�czam. Jestem im winna serdeczn� pami��. Postanowi�am wi�c przywo�a� ich imiona i g�o�no zapyta�: dlaczego o nich zapomniano? Dlaczego w najprzer�niejszych leksykonach, s�ow-nikach, encyklopediach zabrak�o po�wi�conych im hase�, mimo �e na nie zas�u�yli? Zas�u�yli na nasz�, Polak�w, pami��. Cienie tych ludzi ci�gn� drogami. O owych cieniach, o kr�tych drogach czasu jest ta opowie��, cho� tyle wpami�ci-niepami�ci spl�ta�o si�, zmierzch-�o... ...w �Przekroju" pisa�em od dzieci�stwa... � o�wiadczy� ojciec i natychmiast w to uwierzy�. W jego �yciu istnia� jedynie �Przekr�j", ukochani Bracia R�jek i... arcybogaty �wiat, wymy�-lony, wykreowany przez Mariana Eilego. Czy mog�o by� inaczej? To retoryczne pytanie. I ka�dy, kto ma wi�cej ni� �wier� wieku, przeczyta� nieco wierszy K.I.G., s�ysza� o starym �Przekroju", b�dzie przynajmniej w cz�ci zna� odpowied�. Ja za� po-pr�buj� dorzuci� do niej nieco szczeg��w. Jest marzec 1946 roku. Na repatriacyjnym statku �Ragne" do Polski wraca Konstanty Ildefons Ga�czy�ski. Wysiada w Gdyni, tu pisze pierwszy w Polsce wiersz � Zach�ysn�� si� tob� � i mo�liwie szybko rusza do Krakowa, gdzie na Basztowej, w wielkim pokoju kilkudziesi�cioosobo-wego mieszkania z widokiem na wie�� zegarow�, zamieszka�y�my z mam� i babci� po wyj�ciu z popowstaniowej Warszawy, obozie w Pruszkowie, sk�d wyci�gn�� nas Jaros�aw Iwaszkiewicz, po dziwnych podr�ach przez rodzinny � mamy i babci � Kalisz, gdzie zasta� nas koniec wojny. Potem pozostawa�a ju� tylko prosta droga do wolnego Krakowa, droga pokony-wana przez tysi�ce takich bezdomnych, chorych i zabiedzonych bie�e�-c�w... Pod koniec 1945 roku po Polsce rozlewa si� fala informacji o �mierci ojca. Jedne m�wi�y, �e zmar� na gru�lic�, inne � �e w Dachau... Polskie gazety powtarzaj� te informacje, �Tygodnik Powszechny" w swym 42 numerze, a pierwszym w roku 1946, drukuje du�y esej-wspomnienie ojeszczejednej niepowetowanej stracie dla polskiej kultury. Autorem eseju jest j.t. Obok � kilka liryk�w ojca. Od kwietnia 1945, tak�e w Krakowie wychodzi �Przekr�j", czytel- nikowski tygodnik, kt�rego stworzenie, organizacj� i realizacj� zapropo-nowa� Jerzy Borejsza poznanemu przed wojn� Marianowi Eilemu. Ten za� � w bardzo kr�tkim czasie � powo�a� instytucj�, kt�ra mia�a oddzia�ywa� na kilka przynajmniej pokole� Polak�w. I w�a�nie w �Przekroju" pojawi�o si� cudowne sprostowanie tamtej sprzed paru tygodni wiadomo�ci. Przez ca�� kolumn� bieg� tytu� ZMART-WYCHWSTANIE POETY, pod nim reprodukcja listu ojca do matki napisanego na kartce wydartej z ksi��eczki do nabo�e�stwa, zachowanej jeszcze z lat dziecinnych, oprawionej w p�sk�rek. Na tej kartce pisa�: �Tw�j obrazek Lulki-Malulki jest ci�gle ze mn�. Tw�j do �mierci i po �mierci Kot. 8 XII 45, Meppen". Owe Lulki-Malulki � to ma�a ikonka matki wsuni�ta ojcu do plecaka, kt�ry pakowa� w jeden z ostatnich dni sierpnia 1939 roku. Wepchn�� do niego sporych rozmiar�w tom Fausta: uwa�a�, �e tylko to mu b�dzie potrzebne na tej wojnie... Do tego dziwnego listu, w�druj�cego do mamy przer�nymi drogami, a wi�c do�� d�ugo, szef �Przekroju" do��czy� kilka wierszy... Tak zacz�o si� owo ojcowe pisanie w �Przekroju" od dzieci�stwa. Kiedy zjawi� si� w Krakowie w marcu 1946, pismo Mariana Eilego dawa�o mo�liwo��, o jakiej marzy� przez ca�e pisarskie �ycie: mie� w�asn� gazet�, gdzie jego bogata w pomys�y tw�rczo�� znajdzie wiernego sojusznika--wydawc�. Nie znalaz� go w okresie mi�dzywojnia. �Wiadomo�ci Literackie", z samym Grydzewskim, pocz�tkowo nie chcia�y z nim wsp�pracowa�; �Prosto z Mostu" � tygodnik Stanis�awa Piaseckiego � po kr�tkim okresie euforycznego zach�y�ni�cia � rozczarowa�. Ojciec drukowa�, gdzie tylko m�g�. I marzy�, �e kiedy� znajdzie pismo tylko dla siebie. Okaza� si� nim tygodnik Mariana Eilego. Eile i ojciec spotkali si� wiosn� 1939 w Aninie. Eile, pracownik �Wiadomo�ci Literackich", zosta� wys�any przez Grydzewskiego, aby nak�oni� znanego ju� poet� do wsp�pracy zjego tygodnikiem. W nawi�za-niu znajomo�ci po�redniczy� nasz ani�ski s�siad, przyjaciel ojca i m�odego redaktora, Jerzy Zaruba. Marian Eile po latach mile wspomina� t� pierwsz� rozmow�, oczarowa�a go atmosfera domu, jego gospodarze. Ale czy doszli do porozumienia w sprawie dla przybysza najwa�niejszej? Nie wiem. Podobnie jak nigdy nie b�d� wiedzia�a, czy kontakty ojca z �Wiadomo�-ciami Literackimi" pokrzy�owa�a jedynie wojna. 10 O znajomo�ci Mariana Eilego i ojca, o jego wizycie w Aninie dowiedzia�am si� dopiero z �Przekrojowej" rozmowy Ludwika Jerzego Kerna z by�ym szefem �krakowskiej instytucji", drukowanej na p�l roku przed jego �mierci�. Le�y przede mn� zdj�cie zrobione przez Henryka Hermanowicza, �nadwornego fotografa" wszystkiego, co wi�za�o si� z krakowskim tygodnikiem. W kadrze zosta�y zatrzymane g��wne postaci przekrojowej sceny. Oto oni: (od lewej) Juliusz Kydry�ski zwany przez przyjaci� Lusiem, ojciec trzymaj�cy za pier� Jana Kamyczka, vel Brata R�jek, vel Janin� Ipohorsk�, Aleksander Ziemny, sam Marian Eile, jego sekretarka Maria Ziemia�ska, nazywana po prostu Merk�, Janusz Maria Brzeski � grafik, autor przekrojowej winiety, Katarzyna Eilowa i grafik oraz fotograf� Zygmunt Strychalski. U ich n�g le�y Antoni Uniechowski � dla wszystkich przyjaci� Tonio. S� m�odzi, szcz�liwi, w g�owach k��bi si� im od pomys��w � co nowego w nast�pnych numerach �P", w teatrzyku �Siedem Kot�w", jaka zabawa w �ledziejowicach, gdzie najsmaczniejsza kolacja... Patrz� na t� fotografi�, na zatrzymany na kliszy szcz�liwy beztroski czas m�odych zdolnych. I u�wiadamiam sobie nagle, �e w �Przekroju", wok� niego, pracowa�o wielu wspania�ych malarzy. Malowa� sam szef, ponadto by� przecie� scenografem, a do tego � w p�niejszych latach � uczy�. Jego uczniem by� na przyk�ad Daniel Mr�z. Rysowa� i malowa� Kamyczek, grafikiem by� Strychalski, malowa� Janusz Maria Brzeski, �e nie wspomn� o Antonim Uniechowskim. Nic wi�c dziwnego, �e �Przekr�j" by� plastycznym cackiem, zar�wno pod wzgl�dem formy, jak i tre�ci. To przecie� �Przekr�j" lansowa� Picassa, �odkry�" go dla polskiego czytel-nika, karmionego niemal wy��cznie portretami d�jek znad Prosny i za-chodami s�o�ca nad polskim Wroc�awiem. Odkry� tak�e dowcip cudow-nego Steinberga i ludzkiego Pana Boga Jeana Effela i wielu uznanych artyst�w; lansowa� ich, pokazywa�, wychwala�, a� weszli w obieg przeci�t-nego Kowalskiego czy Nowaka, czytelnik�w �P".- Takie by�o bowiem za�o�enie Eilego: stworzy� powszechnie czytany tygodnik na wysokim artystycznym poziomie. Z najlepsz� literatur�, malarstwem, grafik�, przednim dowcipem, ze sta�ym si�ganiem do tradycji (�Nie urodzili�my si� przed kwadransem!"). A wszystko podane lekko, � dowcipnie, z �artem. Wierzy� w uzdrawiaj�c� si�� �ezki-groteski, d�br rozrywki. Rozumia� jej potrzeb�. St�d nie ko�cz�ce si� pomys�y, sti Najmniejszy Teatr �wiata, Listy z fio�kiem. Porwanie w Tiutiurlistanie �ukrowskiego, opowiadania Pruszy�skiego, s�awna Szczotka do but�w Kazimierza Ko�niewskiego, g�o�ne Sprawy Polak�w Osma�czyka � wszy-stkie drukowane w odcinkach � mia�y w �Przekroju" swoj� prapremier� Z wierszy opublikowanych w �P" mo�na by utworzy� bibliotek� arcy-dzie�... A jeszcze debiut Mro�ka. I Uwagi Gucia o stawnych ludziach, Aktu-alno�ci z myszk�. Demokratyczny savoir-vivre czy takie cuda jak Cz\ czterech kolek1.... Je�li dzi� na jakim� z�omowisku uda mi si� wypatrzy� fia cika 600 czy wi�ksz� multipl�, ze wzruszeniem szepcz�: �Jowiszu, najpraw dziwszy czar czterech k�ek..." Ile to lat temu marzyli�my o czym� takim?,, Z �Przekrojem" wsp�pracowa�a ca�a wa�na literacka i plastycz-na Polska. I �wiat. To w krakowskim tygodniku ukazywa�y si� infor-macje, zdj�cia i wywiady ze s�awnymi lud�mi, o kt�rych akurat g�o�no by�o poza krajem, o pisarzach, ksi��kach, filmach i wystawach. O emi gracyjnej literaturze, kt�ra oficjalnie nie istnia�a. A w �Przekroju", nie wiadomo dlaczego, pojawia�y si� informacje o Wierzy�skim i Lecho-niu, Bali�skim i Topolskim. �Przekr�j" funkcjonowa� na jakich� nie zrozumia�ych zasadach. P� miliona czytelnik�w � i takie kawa�ki Zgoda: w pierwszym okresie istnia� Borejsza jako parasol i pioruno chro�, inteligent doskonale rozumiej�cy, �e to, co robi Eile, nie ma odpowiednika w �adnym z kraj�w �obozu". Ale polityczna gwiazda Borejszy zgas�a; pras�, propagand� w og�le przejmowali ludzie spod ciemnej gwiazdy. A �Przekr�j" trwa�, podobnie jak jego za�o�yciel. Sy tuacja nie do pomy�lenia gdzie indziej: Marian Eile nie przesta� szefowa� �Przekrojowi" w latach, gdy zmieniano naczelnych wsz�dzie, �robi�" go przez �wier� wieku! Fenomen nadaj�cy si� do Ksi�gi Guinnessa! Miewa� okresy trudne, mo�e i bardzo trudne. Co jaki� czas wyp�ywa�a w Polsk� wiadomo��, �e jednak w �Przekroju" b�d� zmienia� szefa A potem sprawa cich�a i Eile trwa�, wci�� robi�c swoje. By� nietuzinkowym cz�owiekiem. Z wyrafinowan� inteligencj�, wspa-nia�ym poczuciem humoru, z wiedz� o literaturze, muzyce, malarstwie, Doskonale ocenia� ludzi, ich ukryte nieraz warto�ci. Dlatego potrafi� zbudowa� wok� siebie i swojego pisma tak wspania�y zesp�: ludzi o podobnym ilorazie inteligencji, o zbli�onym sposobie reagowania na �wiat, otoczenie, rzeczywisto��, o takiej samej wra�liwo�ci. 12 W Marianie Eilem nie by�o cienia sztampy, schematycznego my�lenia, ina�u. Ka�dy jego pomys� nale�a� do nowych, �wie�ych, odkrywczych. taki te� stworzy� tygodnik. Wymy�la� go wci�� od nowa i tego samego ��da� od swych wsp�pracownik�w-przyjaci�. D��y� do perfekcji. ��da� jej od siebie i wszystkich przekr�j owc�w. Do cudownych nale�a�y listy od niego. Oto kartka: m�oda pani d�ugiej sukni, kunsztownej fryzurze, z pewnym ob��dem w oku gra na fortepianie. Po jej prawej stronie stoi we fraku wpatrzony w ni� akom-paniator ze skrzypcami. Za nim palma, bia�a firanka i zaokienny pejza�. na fortepianie � z�ote chryzantemy. Na odwrocie � adresat: Natalia, Kira, Konstanty i Ildefons Ga�czy�s-cy. Krak�w, Krupnicza 22. Po lewej stronie od g�ry � informacje: E. urbacki/H'MX, kt�ry sw�j obraz nazwa� D�wi�ki mi�osne. Nadawca pod-kre�li� s�owo �d�wi�ki", nast�pnie narysowa� serce przebite strza�� i trzy krople skapuj�cej krwi. Przy ostatniej kropli� imi�: Marian. I data: Kry-nica, 31 VII47. Na dole dodatkowo podkre�li� zwrot: Tous droits r'eserv'es. Z takimi listami kojarzy� b�d� do ko�ca �ycia Mariana Eilego! Takie kartki przysy�a� Marian Eile Wydawa� si� cz�owiekiem niezwykle dobrym, pogodnym. Nie s�y sza�am nigdy jego podniesionego g�osu, stanu wnerwienia; w .trzech ciasnych pokoikach redakcyjnych-jakiego� najzwyklejszego kiedy� mieszkania, przerobionego jedynie napr�dce dla potrzeb redakcji, pa. nowa� nieopisany ba�agan, zgie�k, harmider. Stale kto� wychodzi� kto� wchodzi�, co� wykrzykiwano, kogo� szukano, dzwoni� telefon.. Po latach do�wiadcze� wiem, �e nie istnieje inna redakcja, �e wsz� dzie panuje taki sam chaos, w kt�rym nie wiadomo dlaczego � wszy stko dzia�a jak w dobrym precyzyjnym mechanizmie. Wtedy, gdy po raz pierwszy w �yciu ogl�da�am ten dziwol�g okre�lany mianem re dakcji, nie mog�am wyj�� z podziwu. I zapami�ta�am, �e w tym nieopisa nie g�o�nym i zgie�kliwym, stale przemieszczaj�cym si� zbiorowisku on � Marian Eile � stanowi� oaz� spokoju, opanowania i wiedzy o ka�dym kolejnym, a potrzebnym ruchu poszczeg�lnego osobnika. Stosunek ojca do szefa �Przekroju" mie�ci� w sobie podziw, sympa ti�, przyja��. W listach pisanych w r�nych latach (mam ich w sumie dwana�cie, w tym dziesi�� w r�kopisie), przewa�a tematyka �inkasa' oraz skargi na samowolne zmienianie tekst�w. Jest ich kilka. Ostatni niestety uszkodzony, z oddarciami, nie wiem, gdzie powsta�ymi, cytuj� Pochodzi z ko�ca 1953 roku i najprawdopodobniej jest ostatnim listem do Mariana E.: Drogi Marianie Ciesz� si�, �e �jak wida� z za��czonego wycinku� sprawi�en przyjemno�� redakcji �Przekroju". Czemu jednak redakcja �Przekroju" � mimo tylu podobnych casus�w, i nie tylko ze mn� � robi mi w dalszym ci�gu przykro�� adiustuj�c BEZ POROZUMIENIA Z AUTOREM � cho� na to by�o tyle czasu � i BEZ G��BSZEGO UZASADNIENIA n.p strof� Bo po co aktor p�acze i skamle, �e tylko on jest jedyny Hamlet? na Ka�dy ponurak p�acze i skamle 14 �e tylko on jest jedyny Hamlet. (Samowolna) zmiana zdania pytaj�cego na twierdz�ce daje w wy-niku zmian� tonacji; zamiana aktora na �ponuraka" daje w wyni-ku ca�kowit� zmian� sensu. W zasadzie nie mia�bym nic przeciwko, gdyby autor tego rodzaju ornament�w ujawni� si� w odno�niku, czyli bra� odpowiedzial-no��. I jeszcze taka sprawa techniczna: utw�r jest pisany tzw. strof� Bulwiecia, kt�rej cechy to szybko�� i oszcz�dno��. Takie sp�jniki, jak �bo" daj� w�a�nie t� p�ynno�� toku, cho�by je poprzedza�a kropka pozornie ten tok hamuj�ca. Drogi i naprawd� wiernie kochany Brat R�jek nie chce wida� uwierzy�, �e jestem... (urwany wiersz na nast�pnej kartce � przyp. K.G.). Pisz�c dla �Przekroju", my�l� o: Jego Redaktorze Naczelnym, Kolegium, sytuacji, etapie, a nawet o ca�ym kosmosie i nierzadko odwa�am s�owa nie tylko na wadze dziesi�tnej, ale r�wnie� i aptekarskiej. Oczywi�cie, �e wszystko to, co tu napisa�em, to groch o �cian�. Ale nigdy nie nale�y przecenia� �ciany i nie docenia�... (zapewne �grochu". Jest to bowiem druga strona tej samej karty z oderwanym wierszem - przyp. K.G.). A teraz pro�ba: Dorad� mi, jak zdoby� wszystkie wycinki �G�si" i �List�w", chcia�bym to przebra�, bo zdaje si�, �e to by mo�na by�o wyda�. Pilne. Przyda�aby si� przedmowa B" R�jek, troch� ciep�ych �ez o latach tych, co� o naszych koncertach... Pami�tasz... Ty na wiolonczeli, ja na fortepianie... zwykle grywali�my Vivaldiego. Za telegram z dn. 21 b.m. (otrzyma�em: g. 19.32) bardzo dzi�kuj�. Numerek �wi�teczny w za��czeniu. Kot. P.S. Czy s�ysza�e�, �e rybacy u brzeg�w Ma�ej Azji wy�owili praksytelesowski w stylu pos�g Demeter? Tw�j Brat R�jek 15 Czemu przytaczam ten list? Ju� raz przywo�a�am tu wywiad Ke z Eilem. Tej sprawie w rozmowie dw�ch przyjaci� po�wi�cono wiele miejsca. Zawiera�a ona tak�e solenne zapewnienia szefa �P", �e w tekstach K.I.G. nie zmieniono nawet przecinka. Mama podziela�a entuzjastyczny stosunek ojca do krakowskiego tygodnika i jego tw�rcy. W du�ej rozmowie z Aleksandrem Ziemnym (niestety nie wiem, gdzie opublikowanej. Du�y obj�to�ciowo wycinek dosta�am od kogo�, kto nie zaznaczy� ani daty, ani tytu�u pisma), a wi�c w owej rozmowie moja matka stwierdzi�a: �Nie spos�b przemilcze� roli jedynego prawdziwie cennego w �yciu poety �mecenasa�. To Marian Eile z okresu 1946-1950. Sceptyczny, ironiczny, wra�liwy, got�w do pomocy, nieraz sprytnie inspiruj�cy. Bezb��dny oceniacz tekst�w, ich gatunk�w i funkcji na rynku. Ci dwaj kra�cowo odmienni ludzie zna-komicie uzupe�niali si� w rozwini�ciu i prowadzeniu �firmy poetyckiej K.I.G.�". P�kni�cie nast�pi�o po roku 1950. O p�niejszym stosunku matki do Mariana Eilego i redakcji wspominam w innym miejscu. Pami�tam jedynie ostatnie spotkanie. Mia�o ono przypadkowy charakter, odby�o si� w czasie s�awnych w latach minionych �Konfrontacji" � prezentacji w warszaws-kim kinie �Skarpa" najwybitniejszych film�w roku. Na t� doroczn� imprez�, prezentowan� w�wczasjedynie w Warszawie i do tego w jednym tylko kinie, zje�d�ali ludzie z ca�ej Polski. Przed jednym z pokaz�w (czy nie by�o to Osiem i p� Felliniego?), w holu kina zobaczyli�my Eilego i Kamyczka. Rozmowa tej zaprzyja�nionej kiedy� tr�jki nale�a�a do nijakich, sk�ada�a si� z nic nie znacz�cych og�lnik�w. A� trudno mi by�o uwierzy�, �e to rozmawiali ze sob� Bracia R�jek i Natalia G.! Pyta�am p�niej matk� o pow�d tonu tamtej rozmowy, ale zby�a mnie wiele znacz�cym machni�ciem r�ki: � Nie ma o czym m�wi�. Nie by�am tego tak pewna. Do dzi� mam przekonanie, �e ,,Przekr�j' i g��wnie Marian Eile bardzo wiele znaczyli w tamtym okresie tw�rczo�ci ojca. Mam w swoim archiwum w�r�d list�w do M.E. i taki, na bite cztery karty, kt�ry zaczyna si� od s��w: �Do Wielmo�nego Su�tana �Przekroju� Mariana Eilego"... z nast�puj�cym ostatnim fragmentem: �tertio: ]edyw pismo, z kt�rym naprawd� pragniemy wsp�pracowa�, to �Przekr�j Jeden z list�w K.I.G. do Mariana Eilego - Spl�ta�o si�, zmierzch�o Waszej Su�ta�skiej Mo�ci, ten �Przekr�j�, kt�ry jedyny otworzy� ramiona, gdy po latach tu�aczki wr�ci�em, �eby stan�� przy warsztacie Podpisali: �W�drowni muzykanci-cha�upnicy, Natalia i Konstanty Ildefons Ga�czy�ski, wsp�pracownik �Przekroju�, pokorny poeta i bo molca". Ten list jest znacznie bli�szy wyznaniu: Chwile wolne nad �Przekrojem" ja sp�dzam w dezabilu, tam pisz� bracia R�jek, lecz nie wiadomo, ilu; podobno to opoje, a jeden, m�wi�, mnich � I tak dalej, i tak dalej... Piosenka o Braciach R�jek z Wycieczki do �widra, jak ula� pasuje do zapami�tanego przeze mnie obrazu tamtej redakcji, tamtego pisma (pr| ci� dzisiejszy �P" jedynie w swym tytule przypomina protoplasti tamtych niezwyk�ych lat ijeszcze bardziej niezwyk�ych postaci. W�r�d nich Marian Eile nie mia� sobie r�wnych. Do dzi�. W pi�ciotomowej �Encyklopedii" PWN nie ma has�a �Przekr�j". nie ma tak�e �Eile Marian". W lepszym czasie, w drugiej po�owie lat czterdziestych, Marian I wymy�li� jeszcze teatr, co� w rodzaju off Przekr�j, ma�� nadscenk�, kt�ra mia�a nazywa� si� ,,Zielona G�". Ale poniewa� wok� drukowanych co tydzie� scenek Najmniejszego Teatru �wiata, obok �miech�w i zachwyt� s�ycha� by�o furi� i oburzenie Ch�ru Polak�w, Eile zdecydowa�, �e jgo teatrzyk b�dzie nazywa� si� spokojniej. Tak powsta� kabaret �Siedem Kot�w". Pojawi�a si� na ten temat Zielona G�, w kt�rej G�eg��ka ca�kowicie zabanda�owany, w�osy stoj� mu d�ba � m�wi�: Z gniewu si�, muzo moja, trz�, i z pasj� wrzeszcz niezwyk��, o tym jak �Koty" zjad�y �g�" i co z tego wynik�o � ano nic: jak zwykle: premiera w krakowskich �Siedmiu Kotach" przy ulicy Zyblikiewicza l. 18 Ma�a scenka na Zyblikiewicza r�g Potockiej ruszy�a jesieni� 1946 roku. przygotowania do tego wydarzenia poprzedzi�y ��ledziejowickie nara-dywiosn� i latem tego samego roku. �ledziejowice pod Wieliczk�, zt�wk� Niedzielskich, odkry� dla �Przekroju" Jerzy Waldorffi na jego cze�� miejsce to nazwane zosta�o �Waldorffbwem". Polski klasycystyczny '�r, pi�kny park, staw, cisza, spok�j, go�cinno�� w�a�cicieli. Babcia Niedzielska, z domu Colonna-Walewska, spokrewniona z margrabi� Wielopolskim, ubrana na czarno, w czarnej koronce na g�owie, przy-jmowa�a m�odych przybysz�w, krakowsk� bohem�, jak w skryto�ci ducha my�la�a, z rado�ci� i nadziej�, �e od�yj� stare, jeszcze z tamtego wieku tradycje biesiad literackich. To tu przecie�, w �ledziejowicach, mieszka� i nalowa� Artur Grottger, w tutejszej bibliotece przechowywany by� r�kopis Adama Mickiewicza � t�umaczenie hymnu Veni Creator. Na odwrocie znajduje si� notatka: �Autograf Adama Mickiewicza ofiarowuj� mu Niedzielskiemu � W�adys�aw Mickiewicz. Krak�w, 13-go pa�dzier- nika 1869". Erazm Larysz-Niedzielski przechowywa� t� cenn� pami�tk� w �ledzie-jowickiej bibliotece do roku 1930, kiedy to sprzeda� j� pani Wola�skiej. zi� autograf ten znajduje si� w zbiorach Muzeum Literatury. A wi�c z takich to w�a�nie powod�w babcia Niedzielska rada by�a przyjezdnym, wierz�c, �e podnios� podupad�y splendor �ledziejowickiego dworu. Jadwiga Cierniak, zaprzyja�niona z moimi rodzicami, m�odziutka w�wczas bywalczyni domu Babci Niedzielskiej, wspomina: �Wreszcie dotar� do dworku numer �Przekroju� z Zielon� G�si�. babcia siedzia�a u siebie w pokoju, w�o�y�a okulary i z zaciekawieniem zacz�a czyta�: Teatrzyk Zielona G� ma zaszczyt przedstawi� HAMLETA. Wyst�puje: HAMLET HAMLET: Wielki W�z z lewej strony. Stra�e �pi�... Tr�by. HAMLET: i w dali � Tr�by. HAMLET: Biedny Yorick! Tr�by. 19 HAMLET: � sam sobie sterem, Tr�by. HAMLET: ... �eglarzem, Tr�by. HAMLET: ... okr�tem. Tr�by. HAMLET: Lito�ci? Tr�by. HAMLET: (milczy) Tr�by. HAMLET: Bardzo �a�uj�, ale ja w takich warunkach pracowa� nie mog�. Tr�by. Kurtyna. Babcia zdj�a ze zgroz� okulary i powiedzia�a: � Moje dziecko, gdyby to by� m�j syn, jak�e� ja bym si� martwi�a.,1 i Sledziej owickie zabawy, tamten szcz�liwy czas utrwali� Henryk Her- manowicz. W cyklu wspania�ych zdj�� zatrzymane zosta�y chwile beztro-ski, zabawy, zwariowanych maskarad. Oto na szerokich schodach dworku stoi malownicza grupa. W tle pobo�ny franciszkanin � Jerzy Andrzej ew-ski, poni�ej � K.I.G. w szacie do ziemi i w cylindrze, obok � Anda Kitschman z wielkim kwiatem na piersi, dalej � mama jako herold z tub� przy ustach i Katarzyna Eilowa z banjo w roli Miss Tahiti... Tamtego w�a�nie lata rodzi� si� teatrzyk �Siedem Kot�w". W kilka miesi�cy p�niej w mie�cie pojawi�y si� plakaty zapraszaj�ce na rewelacyj-ny spektakl ,,3 razy miau". Afisz informowa�: �Muzyczny Teatr Miniatur aktor�w i malarzy tygodnika �Przekr�j�. Dla m�odzie�y poni�ej lat 16-tu wst�p wzbroniony. Bufet obficie zaopatrzony. Mn�stwo atrakcji. Szatnia dobrze ogrzana. Dwa kolorowe reflektory. Nowe krzes�a. Zielona �elazna kurtyna. Zabawa murowana". Tak w niewielkiej salce przy ulicy Zyblikiewicza rozpocz�� dzia�alno�� pierwszy po wojnie polski kabaret, a �e tradycje kabaretowe w tym pi�knym mie�cie by�y bogate i wci�� �ywe, walili ludziska hurmem. Nad estradk� wisia� transparent z has�em: ,,Pracujcie, cud�w nie ma! � ksi�dz piwowarczyk". Scenografia Jana Kamyczka i Mariana Eilego, muzyka � na og� Andy Kitschman, w�r�d aktor�w � debiutantka Irena Kwiatkow-ska, Alicja Kami�ska, Jerzy Bielenia, Tadeusz Olsza i sam maestro Ludwik Sempoli�ski (obaj go�cinnie). I jeszcze wielu, wielu innych. W�r�d nich � ojciec. Ubrany w sw�j battie dress, w sk�rzan� kurtk�, recytowa� najnowsze wiersze. Niezwyk�ym powodzeniem cieszy�y si� Kolczyki Izoldy, a zw�aszcza Ballada o dw�ch siostrach, niby opowiedziana przez przyjaciela z Altengrabow, lekarza, Irlandczyka, wielbiciela Lewisa Carolla, Johna Burtona: Tak� ballad� w s�otny czas, W ober�y �Trzy Korony" �piewa� mi haj! w Dublinie raz John Burton, John nad Johny � Ale gwiazd� pierwszej wielko�ci w �Siedmiu Kotach" sta�a si� niemal z dnia na dzie� Irena Kwiatkowska. Co m�g� o niej jako o aktorce wiedzie� Marian Eile? Po latach, w czasie jednej z rozm�w, pani Irena przysi�ga, �e nic. Dok�adnie nic! Ko�czy�a PIST, przez chwilk� gra�a w Poznaniu i wybuch�a wojna; podczas okupacji � konspiracja. Wi�c? Czy�by male�ki epizod w � Cyruliku Warszawskim" jeszcze w czasie studi�w? Losy niekt�rych decyzji s� niezbadane. Eile uzna�, �e jego teatrzyk bez Kwiat-kowskiej b�dzie niewypa�em, a kiedy si� wci�� opiera�a, wyci�gn�� z r�kawa asa w postaci �specjalnie napisanego dla niej skeczu lub monologu K.I.G." Taki argument musia� zadzia�a�! Na drugim roku studi�w przysz�a aktorka jako �prac� seminaryjn�" wykona�a � by�a to polska i �wiatowa prapremiera! � wiersz Inge Bartsch, i to podobno tak rewelacyjnie, �e echa tego aktorskiego arcydzie�a dotar�y do ojca, do Wilna. I zachwycony nimi m�ody autor wys�a� do m�odej aktorki in spe s�owa gratulacji, adoracji (na odleg�o��), sympatii, podziwu. Od tego czasu, ilekro� s�ysza� co�'o Irenie Kwiatkowskiej, m�wi�: Znakomita! I gdy tylko nadarzy�a si� okazja, a mia�o to miejsce z chwil� powstania scenki na Zyblikiewicza, pisa� dla pani Ireny, jak m�wi� � �kawa�ki". Sierotka, �ona Wada, seria z Hermenegildami... A aktorka zamienia�a owe �kawa�ki" w estradowe arcydzie�a. 20 21 Pani Irena pozosta�a tej estradzie wierna, cho� jak powiada, egzamin zdany z wyr�nieniem u Aleksandra Zelwerowicza w Pa�stwowym Instytucie Sztuki dawa� jej prawo uwa�a� si� za aktork� drama-tyczn�. �Wszystkiemu winne Koty" � powiada cz�sto. I tak zosta�o. Ale nie by�y to pocz�tki �le wspominane przez znakomit� aktork�. Nauczy�y j� pracy z autorem. Ga�czy�skiemu, gdy okazywa�o si�, �e napisa� s�abszy tekst, m�wi�a o potrzebie zmian i poprawek. A on, pokorny wobec wymaga� aktorki, zmienia�, poprawia�, a� Kwiatkowska otrzymywa-�a to, co sobie wymarzy�a. Krakowskie �Koty" nauczy�y j�, �e pod �adnym pozorem nie wolno przyjmowa� byle czego, byle tekstu, byle cha�tury. Tej zasadzie jest wierna do dzi�. Je�li w czym� decyduje si� gra�, to znaczy, �e warto. Do dzi� w�r�d autor�w istnieje zgodne przekonanie: �Kwiatkowska to trudny zawodnik!" Znamienne pod tym wzgl�dem jest odrzucenie przez pani� Iren� roli w drugiej serii Czterdzie-stolatka. Nie znalaz�a tu dla siebie nic ciekawego i, konsekwentna w swych za�o�eniach, pojawi�a si� jedynie w trzech odcinkach. Dla nas, widz�w, by�a to strata, bo nawet w kiepskim serialu taka gwiazda jak Kwiatkowska mo�e gra� wszystko � tak przecie� my�limy. A pani Irena ma zdanie wr�cz przeciwne. Jej m��, Boles�aw Kielski, by� znakomitym spikerem, fachmanem co si� zowie, znaj�cym kilka j�zyk�w, wykszta�conym, erudyt�. Zaprzyja�niony z moim m�em, tak�e radiowcem, by� cz�stk� radia, kt�re przesz�o do legendy, sta�o si� histori�. Miejscem, w kt�rym zwracano uwag� na poprawn� polszczyzn�, na w�a�ciw� dykcj�, na zgodn� z oryginalnym brzmieniem wymow� obcoj�zycznych nazwisk, s��w, zwrot�w... Dzi� nikt si� takimi �drobiazgami" nie przejmuje. I s�yszymy: Delors, Kasadesus, Delibes, prince polo... Od krakowskich lat ros�am w kulcie Ireny Kwiatkowskiej. I nie �a�uj� tego. Ciesz� mnie jej role filmowe, telewizyjne, teatralne, podziwiam jej pracowito��, wspania�� form�, wynalazczo�� teatraln�, konsekwencj� � a prywatnie uroczy, skromny spos�b bycia wielkiej aktorki, jej inteligencj�, jej pe�en wdzi�ku spos�b opowiadania o dawnych latach, przyjacio�ach, zdarzeniach. Nie ma w niej cienia zawi�ci, nie s�ysza�am, aby o kim� m�wi�a �le � mam na my�li �rodowisko teatralne. Bo w pozosta�ych przypadkach ma pani Irena j�zyk niezmiernie ostry, a �e spostrzegawcza ponad miar�, umie wychwyci� ka�dy cie� fa�szu, zgrywy, g�upoty. Nie brakuje tego wok� nas. 22 Czarowa�a nas pani Irena w setkach r�l filmowych i telewizyjnych, zapisa�a si� w naszej wdzi�cznej pami�cijako cudowna posta� w Kabarecie Starszych Pan�w � Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego. I popa-truj�c na stare, kiepskie pod wzgl�dem technicznym powt�rki, wzdycham z �alem nad ulotno�ci� sztuki aktorskiej. Dzi�, u schy�ku XX wieku, w epoce telewizji kablowej, satelitarnej, najnowszych wynalazk�w techniki filmowej! A archiwum wielkiej aktorki Ireny Kwiatkowskiej � to skromna liczba zdj��, wycink�w, troch� film�w i �adnej niemal dokumentacji r�l teatralnych, dokona� estradowych. Te, jak w przypadku i innych aktor�w, znamy jedynie z opisu, z przekaz�w widza. W epoce rewolucji audiowizual-nej! Bardzo dzi�kuj� za takie archiwum! Karakuliambro proroczo napisa� w roku 1946: �W Polsce, wida�, nie znalaz� si� dyrektor, kt�ry by Kwiatkowsk� przygarn��, przytuli�, zach�ci�, powiedzia� jej jakie� przys�owie w rodzaju per aspera ad astra, a przede wszystkim wysup�a�jak�� zaliczk�. Bez zaliczki nie ma muzyczki. A zreszt� co do tego, to to niejest, panowie, zaliczka, to po prostu za liczko. Bo liczko ma Kwiatkowska � szkoda gada�!" Wspomnia�am, �e wiernym kronikarzem �Przekroju", �Kot�w", �le-dziejowic by� znakomity fotografik, Henryk Hermanowicz, autor tysi�cy zdj��, dziesi�tk�w album�w, utrwalaj�cy na swoich fotografiach r�ne pi�kne zak�tki kraju, �wiata, swego Krakowa, natury. Jak�e niezwyk�e s� zatrzymane w kadrzejego mazurskie sosny! Ile uczucia w�o�y� w te pejza�e, do oddania urody kt�rych trzeba tak czu�ego oka, jakie mia� Her-manowicz, albo s�owa prawdziwego poety. Kiedy zamieszkali�my w Praniu, nawi�za�am z panem Henrykiem korespondencj�, odnawiaj�c� krakowsk� znajomo�� sprzed lat. Przez pewien czas pisywali�my do siebie na temat ma�ej ksi��eczki, kt�r� �jak przyjaci� ojca � otrzyma�am w wianie po �mierci rodzic�w. Ten ma�y bibliofilski druk autorstwa Emilii i Henryka Hermanowicz�w opowiada� o Krzemie�cu w poezji Juliusza S�owackiego. Wydana zosta�a w roku 1939 w Krzemie�cu, wydrukowana za� � �licznie � w Drukarni Artystycznej �Grafika" w Wilnie. Pa�stwo Hermanowiczowie podarowali J� ojcu z urocz� dedykacj�. Po latach, jak m�wi�, zacz�a si� pomi�dzy Krakowem a Praniem korespondencja, a w jednym z list�w pan Henryk wyzna�, �e nie ma ani 23 jednego egzemplarza tego tomiku. Zdecydowa�am, z ci�kim co prawda sercem, �e fotograficzno-poetyck� opowie�� o mie�cie nad Ikw� ode�l� panu Henrykowi. Ta ksi��eczka powinna nale�e� do niego. I pos�a�am Po jakim� czasie Henryk Hermanowicz zwr�ci� mi j�. W li�cie napisa� i� ten egzemplarz nadal powinien stanowi� cz�stk� zbior�w bibliotecznych Ga�czy�skich! A on ju� si� nim nacieszy�. Tak napisa�: �Nacieszy�em si�!' Wznowieniem tego dzie�ka zainteresowa� wroc�awskie �Ossolineum". To wszystko zdarzy�o si� przed dziesi�cioma laty. Od tego czasu wiele wody up�yn�o w Ikwie, pan Henryk pow�drowa� w gwiazdy, kt�re pewnie szafirowym aparatem fotografuje, a ma�ej ksi��eczki o Krzemie�cu nie wznowiono. Zagl�dam czasami do mojego egzemplarza i nieodmienie ko�cz� lektur� na tym li�cie do Sally: �Najwi�kszegom dozna� rozrzewnienia, czytaj�c powa�ny, matczyny i pyszny pocz�tek ostatniego twego listu, droga mamo, gdzie mi piszesz o godzinie si�dmej 1809 roku dnia 22 augusta. Zdawa�o mi si�, �e mi str� m�j anio� ze smutkiem opowiada�, jak to by�o ko�o mnie w pierwszej chwili �ycia mojego. S�ysza�em jak babunia wchodzi�a na wschodki domu � ko�o kt�rych ros�y dwie topole � s�ysza�em, jak drzwi otwiera�a i pyta�a o mnie..." Kiedy otwieram t� ma�� ksi��eczk�, nie wiem, jakimi drogami na p�ywaj� do mnie wspomnienia tamtych lat szcz�liwych lat w Krakowie weso�y �miech w ,,Kotach" i powa�na, pe�na zamy�lenia, chuda twarz, Henryka Hermanowicza i jego Krzemie�ca. Miasta znanego mi jedynie! z literatury, ze zdj�� i starych litografii, i z opowie�ci Jana Cybisa. Czy pozna� kto� w�dr�wki wspomnie�? Dom czterdziestu wieszcz�w Kamienice, zw�aszcza w starym Krakowie, miewaj� przer�ne nazwy: �adne, zabawne, zagadkowe. W ka�dym jednak przypadku � sympatycz-ne. Ale �eby ze zwyk�� czynsz�wk� z ko�ca ubieg�ego stulecia wi�za� wieszcz�w, i do tego w liczbie czerdziestu! Co� takiego mog�o si� zdarzy� jedynie pod Wawelem i tylko w tamtym, tu� powojennym czasie. Ulica Krupnicza 22. Trzy pi�tra od frontu i dwie oficyny. To miejsce sta�o si� schroniskiem, domem polskiej literatury. Z ca�ego kraju, ze stalag�w i oflag�w w Niemczech, z oboz�w w ZSRR, z jednostek wojskowych na zachodzie Europy, dos�ownie z ca�ego �wiata, od pierw-szych tygodni 1945 roku zacz�li �ci�ga� wszyscy ci reprezentanci ojczystej literatury, kt�rym uda�o si� prze�y�. Tu, na Krupniczej, odnajdywali przyjaci�, pomocn� d�o�, dach nad g�ow�, talerz zupy. Mo�liwo�� rozpoczynania raz jeszcze �ycia od nowa. Przyje�d�ali znani i uznani, i ci, kt�rzy dopiero stan� si� s�awni. Zrozumia�e, i� w kr�tkim czasie ten dom sta� si� miejscem niezwyk�ym, niepodobnym do czegokolwiek. Nigdy wcze�niej ani te� nigdy p�niej takiego domu nie by�o i � zaryzykuj� � nie b�dzie. Domu czterdziestu wieszcz�w! T� nazw� � wed�ug legendy Krupniczej � przypisuje si� K.I. Ga�czy�skiemu. Znaj�c pomys�owo�� ojca tak�e i w wynajdywa-niu nazw dla r�nych instytucji (zwyk�� �wietlic�, po napisaniu w niej Satyry na bo�� kr�wk�, przemianowa� na Klub 13 Muz � instytucja ta funkcjonuje w Szczecinie do dzi�!), mo�na ten fakt uzna� za prawdziwy. A do jakiego stopnia owa nazwa odzwierciedla�a sytuacj�, m�wi najlepiej szcz�tkowa lista lokator�w i bywalc�w. Szcz�tkowa, bowiem mia�am w�wczas niewiele lat i ma�o wiedzia�am o literaturze. 25 A wi�c: Jerzy Andrzej ewski, Jerzy Szaniawski, Kazimierz Brandys, Stefan Otwinowski, K. I. Ga�czy�ski, Jerzy Broszkiewicz, Janina Mortko-wiczowa z c�rk� i wnuczk�, Stefan Kisielewski, Artur G�rski, Wilhelm Mach, Stefan Flukowski, Tadeusz R�ewicz, Wojciech �ukrowski, Kazi-mierz Wyka, Tadeusz Peiper, Stanis�aw Dygat, Anna Swirszczy�ska, Jerzy Hordy�ski, Artur Maria Swinarski, Jerzy Zawieyski, Julian Przybo�, Adam Wa�yk, Marian Ruth-Buczkowski, Leon Kruczkowski, Franciszek Gil, Julia Hartwig, Natalia Rolleczek, Zygmunt Fijas, Roman Ko�oniecki, Zygmunt Karski, Zenon Skierski, Helena Wielowieyska, Adam Mauers-berger, Jerzy Bober, Marian Promi�ski, Julian Wo�oszynowski, Jalu Kurek, Jerzy Putrament, Adam Polewka, Czes�aw Mi�osz, Tadeusz Breza. Uff! A jeszcze trzy wielkie wdowy: Jadwiga Witkiewiczowa, Janina Perzy�ska i Antonina Brzozowska. Jednym z najbardziej aktywnych organizator�w �ycia w domu na Krupniczej by� m�odziutki Tadeusz Kwiatkowski, kt�ry wkr�tce zostanie sekretarzem oddzia�u Zwi�zku Literat�w, zadebiutuje � udanie � Luna-parkiem, i kt�rego po latach zalicz� w poczet wielkich kronikarzy domu czterdziestu wieszcz�w. Napisze czarown� ksi��k� o wszystkich j ego miesz-ka�cach, zatrzyma tamten czas, przechowa historyczne ju� wydarzenia � a w�wczas tylko anegdoty � przysz�ym badaczom i dociekliwcom. To Tadeusz Kwiatkowski zostanie tak�e uczestnikiem pewnej nocnej es-; kapady, w wyniku kt�rej najzwyklejsza doro�ka awansuje do rangi zaczarowanego pojazdu, zaczarowany zostanie ko� i doro�karz. O tym; wielkim zdarzeniu � za chwil�. , Zamieszkali�my na Krupniczej, w oficynie na trzecim pi�trze wiosn� 1946 roku, po powrocie ojca z poobozowej tu�aczki przez Holandi�, Belgi� i Francj�. Kr�tko, zaledwie kilka tygodni mieszkali�my na Basztowej w wielkim pokoju przedzielonym na p� kocem. W jednej cz�ci by�y sypialnia i jadalnia, w drugiej � kuchnia i �azienka. T� ostatni� tworzy�a miska stoj�ca na sto�ku, po wod� chodzi�o si� na wsp�lny d�ugi korytarz. By�o to bowiem typowe �ko�chozowe" mieszkanie zajmowane przez kilkadziesi�t os�b. Za �cian� mia� sw�j k�t m�ody skrzypek student, godzinami �wicz�cy gamy i pasa�e. To wtedy przysi�g�am sobie, �e nigdy, ale to nigdy w �yciu nie b�d� gra� na skrzypcach, cho� ojciec marzy� o tym, przypominaj�c sobie, �e jako dziecko, w Moskwie, uczy� si� tej trudnej sztuki. Nie zosta� skrzypkiem, ale mi�o�� do instrumentu po-zosta�a. S�uchaj�c s�siada o nazwisku Lata��o, wr�y� mu znakomit� 26 przysz�o��. Po latach, student zostanie koncertmistrzem krakowskiej fil-harmonii. A wi�c wiosn� owego roku pow�drowali�my na Krupnicz�. Otrzymane mieszkanie by�o przeogromne: hol, dwa pokoje w amfiladzie i trzeci z boku, z oddzielnym wej�ciem. Ten zaj�� natychmiast ojciec. Babcia i ja � ostatni, w pierwszym zamieszka�a mama. Jej pok�j pe�ni� tak�e rol� jadalni, pokoju go�cinnego, miejsca, gdzie gromadzili si� wszyscy: domownicy i go�cie. Mieszkanie dzielili�my z Ew� i Jerzym Broszkiewiczami i ich kotk� Kasi�. Zajmowali oni du�e dwa pokoje na wprost wej�cia. Po jego lewej stronie mie�ci�y si� �azienka i kuchnia. Najwi�ksza ze wszystkich pomiesz-cze� by�a �azienka: najprawdziwsza salle de bain. Z ogromn� wann�, kilkoma natryskami i umywalkami. Tu przewa�nie, w czasie porannej k�pieli przychodzi�y ojcu do g�owy niezliczone pomys�y. Bieg� wtedy mokry, ociekaj�cy wod� do swojego pokoju, znacz�c �lad przemarszu wielkimi mokrymi plamami, co nies�ychanie wkurza�o nasz� babci�. Albo te�, je�li akurat nast�powa�o spotkanie dw�ch pan�w � Jerzego i Kota � �azienka d�ugo by�a niedost�pna dla pa�. Zza drzwi dobiega�y g�o�ne �miechy, przekrzykiwania, pointy dowcip�w. Poranne ablucje zamienia�y si� w urocze rozpocz�cie dnia, kt�ry ni�s� nie ko�cz�c� si� zabaw�. Bo tak naprawd� �wczesna Krupnicza stanowi�a azyl nieustaj�cej, skrz�cej si� dowcipem, niezwyk�ymi pomys�ami, trwaj�cej od rana do p�na w noc zabawy. Jej miejscem by�a sto��wka na parterze z bufetem, kt�rym opiekowa�y si� panie Brezowa, Otwinowska i Brandysowa. Ale po pewnym czasie og�osi�y upad�o��, bowiem coraz cz�ciej stan kasy nijak nie chcia� si� zgodzi� z ilo�ci� wypitego przez go�ci alkoholu, kawy, napoj�w, zjedzonych kanapek i ciastek. Bufet przeszed� w inne, bardziej w tej materii do�wiad-czone r�ce, a nawet, jak g�osi�y p�niejsze opowie�ci (tak�e przecie� nale��ce do legendy Krupniczej), bardziej rozgrzanym ognist� wod� go�ciom zacz�to dopisywa� jakie� z palca wzi�te sumy. Przed wojn�, na parterze kamienicy mie�ci�y si� sklepiki. Kiedy weszli Niemcy, zaj�li ca�y dom wraz z oficynami. Zamieszkali tu pracownicy instytutu poszukuj�cego z�� naftowych w Generalnym Gubernatorstwie. Sklepiki na parterze pozamykano, a w ich miejsce urz�dzono typow� bierstub�: z ci�kimi d�bowymi sto�ami i krzes�ami, ciemn� boazeri� i z lo�ami po bokach, ulokowanymi mniej wi�cej w po�owie sali. Do tego ci�kie �elazne �wieczniki, roz�o�ysty szeroki bar... I tak zosta�o. W ponie-mieckiej bierstubie zacz�y si� dzia� dziwa. Od rana do wieczora mo�na tu 27 by�o spotka� ka�dego, kto co� znaczy� w polskiej literaturze. Tutaj odbywa�y si� wielkie spory, g�o�ne k��tnie, �agodzone nast�pnie przyjaznym podaniem r�ki, wychyleniem szklaneczki czego� mocniejszego. Tadeusz Kwiatkowski wspomina: �Ci�gn�o nas ku kontaktom osobistym. By� to czas szybkich a w niekt�rych przypadkach trwaj�cych po dzi� dzie� � przyja�� i zaprzyj a�nie�, sympatii i porozumie�. Zaciera�y si� rangi, niewa�ne by�) granice pokoleniowe. Te procesy bardzo u�atwi� fakt, �e tak�e w siedzibie Zwi�zku Literat�w przy ulicy Krupniczej powsta�a wreszcie sto��wka Zacz�li�my si� tu spotyka�, poznawa� i zbli�a� ku sobie. Nie nale�y si� dziwi�, �e niekt�re obiady przeci�ga�y si� do posi�k�w wieczornych, a te dla odmiany ko�czy�y si� o �wicie. Mieli�my poczucie i �wiadomo��, �e stoimy na progu wielkiego og�lnonarodowego wysi�ku. Ale mieli�my r�wnie� prawo do �wi�towania i zabawy. Po prostu zacz�� si� i trwa� zielony karnawa� pierwszej Wolnej Wiosny. Byli�my g�odni nowych znajomo�ci i zaprzyj a�nie�, nowych rado�ci i zabaw. Byli�my te� g�odni wymiany my�li spor�w o sprawy najistotniejsze w �yciu narodu i w rozwoju przysz�ej polskiej literatury. Przyznaj�: cieszy�y nas te� drobne plotki i kpinki oraz bezlitosne podskubywanie bli�niego swego. Nadrabiali�my na sw�j spos�b stracony czas i czarne lata. Nareszcie byli�my sob� i u siebie". A Jerzy Andrzejewski notowa�: �By� to dla ludzi pi�ra wspania�y okres burzy i naporu, te pierwsze lata po Wyzwoleniu. Bujne i pe�ne niecierpliwych nadziei. Tak, na pewno wieli z nas wielu spraw nie dostrzega�o dostatecznie ostro. Niemniej jeszcze i teraz po latach, owe pod koniec wojny i zaraz po wojnie pierwsze lata odczuwa� jako szczeg�lnie bogate i obfito�ci� prze�y� pulsuj�ce. By�o to jakby samo zaczerpni�cie najg��bszego oddechu, potem dopiero mia�y przyj�� lata oddychania p�ytkiego lub chorobliwie zadyszanego". By� to wi�c, jak stwierdzaj� jego uczestnicy, czas wesela, zabaw nami�tnych spor�w i dyskusji. Pisz�c to wszystko, u�wiadamiam sobie nagle, �e wszyscy mieszka�cy Krupniczej byli m�odzi. Nawet profesor Wyka mia� trzydziestk�pi�tk�! Nie m�wi� o trzech dostojnych wdowach wtedy wydawa�o mi si�, �e wdowy musz� by� s�dziwe! Nie wspominam tak�e o pani Janinie Mortkowiczowej, kt�ra by�a majestatyczna i w swym dostoje�stwiejaka� daleka, niemal nie z tego �wiata. Kr�tko m�wi�c, ba-�am si�jej. By�a du�a, mia�a niezwykle przenikliwy wzrok, kt�ry �jak mi si� wydawa�o � przeszywa� delikwenta na wylot. Kiedy chodzi�am do jej 28 wnuczki, Joa�ki Olczyk�wny, mojej r�wie�nicy i przyjaci�ki spod trzepa-ka zawsze ogarnia�o mnie przera�enie, �e natkn� si� na pani� Mort-kowiczow�. A ona, siedz�c w swym fotelu, t�ga, nieruchawa, we�mie ze stolika le��ce obok okulary, w�o�y je na spory nos, spojrzy na mnie i surowo, z dezaprobat� w g�osie zapyta: � Czy dobrze wytar�a� nogi? A ja przecie� nigdy n�g nie wyciera�am, bo niby po co? Ale na szcz�cie zjawia�a si� Joa�ka, nazywa�am j� �Ji�a�ka", i m�wi�c: � W porz�dku, babciu � zabiera�a mnie do swego pokoju. �Moja babka to jest numer! � my�la�am. � Ale kudy jej do pani Mortkowi-czowej?" Joanna, syn dozorcy, Heniek (w naszym mniej wi�cej wieku) i ja stanowili�my podw�rkow� paczk�. Heniek nie bywa� dopuszczany do zbytniej konfidencji, zgodnie pogardza�y�my nim jako przyg�upem i ch�opa-kiem do tego, ale czasami wy�wiadcza� nam jakie� przys�ugi, biega� do sklepu, co� komu� zanosi�, no i zna� najnowsze wy darzenia z ca�ego domu! M�j s�siad, Jerzy Broszkiewicz, muzyk w�wczas i krytyk muzyczny (nie wiedzia� jeszcze, �e zostanie pisarzem), odkry� we mnie ,,ogromny talent muzyczny", co w po��czeniu (rzekomo) ze s�uchem, rokowa�o wspania�e perspektywy! Tylko tego trzeba by�o ojcu! Zacz�y si� gamy, etiudy Czernego, �wiczenia i lekcje. Ale �eby nie by�o mi nudno, lekcje gry na fortepianie rozpocz�a tak�e Joanna. W jej pe�nym pi�knych mebli, obraz�w, ksi��ek domu na pierwszym pi�trze od frontu nie by�o jednak instrumentu. U nas w domu prawie niczego nie by�o, poza jakimi� najniezb�dniejszymi sprz�tami. Fortepian sta� u Broszk�w. Ale Jerzy wiedzia�, czym b�d� lekcje dw�ch ma�olat�w. Tote� jedynym instrumentem, na kt�rym mog�y�my �wiczy�, by�o pianino w sto��wce. Du�o nie na�wiczy�y�my si�! Ale i tak Joanna by�a lepsza. Pierwsza opanowa�a na przyk�ad Marsz turecki pana M., co wprawi�o mnie w podziw i w szczeg�lny rodzaj zazdro�ci. Druga rzecz, kt�rej zazdro�ci�am Joannie, to by�y wrotki. Dosta�aje od krewnych w USA i szala�a na nich po ca�ej ulicy. Czasami �askawie mi je po�ycza�a i wtedy po Krupniczej toczy�o si� ma�e nieszcz�cie, czyli ja. Moja wrotkowa zazdro�� min�a w chwili, gdy Joannie w nast�pnej paczce przys�ano kostium do owych wrotek: �aszek z ponaszywanymi dzwonecz-kami. �mia�am si� do �ez z tego szkaradzie�stwa, u�wiadamiaj�c przyjaci�-ce, �e to tr�dowatym ^kiedy� przyszywano do ubrania dzwonki, by �uformowali zdrowych o swoim nadej�ciu. 29 Najpierw w k�t posz�y dzwonki, fortepian � nieco p�niej. Po wyje�dzie z Krakowa, po okresie szczeci�skim, po przeprowadzce do Warszawy, po latach spotyka�am Joann� sporadycznie. Wysz�a za m�� za Niemca, Zimmerera, kt�ry zadomowi� si� w Polsce na dobre, zebra� wspania�� kolekcj� polskiej sztuki ludowej. Urodzi�a c�rk�. Przez ca�y ten czas dzia�a�a w krakowskiej piwnicy Piotra Skrzyneckiego, a jej dzieje opisa�a w ksi��ce, kt�ra go�ci�a przez jaki� czas na li�cie bestseller�w.; Taka jest ta moja przyjaci�ka spod trzepaka na Krupniczej, Joanna Olczak�wna-Zimmerer-Ronikierowa. To jej, jeszcze dziewczynce, m�j ojciec po�wi�ci� uroczy poetycki drobiazg: NAGROBEK JOANNY Tu le�y Joanna � nie Guze, nie z Arku. Konstanty ten nagrobek sk�ada jej w podarku, prosz�c Boga, a�eby � bowiem zdarza to si� � na egzaminacyjnym nie sp�on�a stosie, ale cienkie uj�wszy w dwa palce sitowie listy pisa�a w polskiej szczeroz�otej mowie do mej Kiry, p�ywaczki, co przep�ywa Bosfor, a w sporcie polskim �wieci jak gwiazda lub fosfor. Lecz �e Kir� specjalnie wabi� gimnastycy, ciesz� si�, �e z ni� razem czas sp�dzisz w Szczawnicy ! na rozmowach powa�nych. Tymczasem, Joanno, i pracuj, pracuj i pracuj z pasj� nieustann� i do Parnasu szturmuj, i baw si� weso�o, niechaj praca, humor jedno tworz� ko�o. Przes�anie Spoczywaj, �liczne cia�ko, gdy Pluton tak rozstrzyg�, i si� nie martw � Konstanty tak�e by� nieboszczyk. A je�li troch� kawy kryje tw�j sepecik, to Konstantemu po�lij � on na kaw� leci. Matka Joanny, pani Hanna Mortkowicz-Olczakowa, zaprzyja�niona z naszym domem jeszcze z lat �Kwadrygi" nie budzi�a we mnie l�ku. przeciwnie, lubi�amj�. By�a kobiet� pogodn�, �yczliw� ludziom, okr�glut-k� i rozgadan�, nie stroni�c� od kompanii, nocnych posiad�w w sto��wce, skor� do �art�w. Kiedy mama opowiada�a mi, �e w�a�nie zasiedzieli si� tam do p�na w nocy, czasami pyta�am, czy by�a z nimi pani Hanka. A s�ysz�c potwierdzenie, my�la�am: �Jaka to odwa�na kobieta! P�no wraca i nie boi si� matki!" Dla mnie bowiem istnia�a jedna prawda: pani Mortkowiczowa musia�a budzi� l�k! Jak wspomina�am, niemal wszyscy mieszka�cy Krupniczej i uczestnicy nocnych konwentykli byli lud�mi m�odymi. Ale, poza wymienionymi, pami�tam jeszcze kilka wyj�tk�w. Profesor G�rski i chyba Jerzy Szaniaw-ski, z nieod��czn� dymi�c� fajk�, zawsze milcz�cy, przychodzi� do sto��wki i szybko zjada� to, co przed nim stawiano. By�am przekonana, �e gdyby na jego talerzu znalaz�a si� porcja krochmalu, pewnie by j� zjad�, w duchu jedynie zastanawiaj�c si�, dlaczego ta zupa ma taki dziwny smak. Jakie� g�upie pomys�y l�g�y nam si� z Joann�, kiedy obserwowa�y�my sta�� nieobecno�� duchem pisarza. Nigdy, rzecz jasna, do niczego nie dosz�o, ale pomys��w �na rozruszanie" pisarza mia�y�my wiele. Kiedy spotkam go po paru latach, w Zegrzynku, nie b�d� mia�a odwagi wyzna� mu, co nam chodzi�o po g�owie w dziecinnych czasach Krupniczej. I jeszcze jedna posta� odstaj�ca nieco od literackiej m�odzie�y. Maria Dul�bianka, �ona Juliana Wo�oszynowskiego. On, m�odszy od swej s�awnej po�owicy o wiele lat, patrzy� w ni� jak w obrazek, jak zakochany sztubak. A pani Maria, t�gawaju�, ale pierwsza �mieszka, uwielbiaj�ca �arty, zabawy, by�a z natury m�oda. Jednak kroczy�a za ni� majestatycznie Jej wielka s�awa. To ona kaza�a mi traktowa� pani� Mari� z szalon� estym�. Przed ni�jedn� dyga�am najg��biej, jak tylko umia�am, wydawa�o mi si�, �e w tej aktorce zamieszka� ca�y polski teatr. Nie mia�am poj�cia, ile mia�a w�wczas lat, pyta�am ojca, czy aby przypadkiem nie gra�a w pra-premierze Wesela� wydawa�o mi si�, �e wszyscy wielcy aktorzy musieli w tym wydarzeniu uczestniczy�. Ojciec �mia� si� i uzupe�nia� moje braki. W ka�d� sobot� w sto��wce odbywa�y si� wielkie zabawy. Z im-prowizowanym kabaretem, czyimi� wyst�pami, z ta�cami. Prym w ta�cu wi�d� Stefan Otwinowski � zawsze nieskazitelnie ubrany, niemal wymuska-my, elegancki, szarmancki, grzeczny i mi�y. A ta�czy� jak m�ody B�g! zazdro�nicy jedynie przypominali, �e przed wojn� w ten w�a�nie spos�b 31 dorabia� w j akich� rewiach. Samb� przywi�z� z Pary�a Tadeusz Kwiatkow-ski i natychmiast jego najwierniejszymi uczniami zostali Otwinowski iDygat. I sta�o si�, �e ucze� prze�cign�� mistrza: po jakim� czasie sambowa maestria Otwinowskiego osi�gn�a szczyty, a kiedy temperatura zabawy dochodzi�a do punktu kulminacyjnego, na �rodek sto��wki wysuwano ci�ki st� i na nim Stefan Otwinowski demonstrowa� wymy�lne pas krakowskiej samby... Towarzyszy� mu �Stasiu" Dygat. Ogromnie zazdro�ci�am c�rce Dygat�w, �e pozwalano jej siedzie� d�ugo w noc przy barze z rodzicami i przygl�da� si� tym wszystkim niezwyk�o�ciom. W�adys�awa, zwana potocznie Dziuni�, Nawrocka-Dy-gatowa i jej m��, jeszcze bez debiutu, ale przez wszystkich ju� wtedy traktowany jako cudowne dziecko polskiej literatury, nale�eli do ludzi wyrozumia�ych, spolegliwych i je�li dziewczynka chcia�a z nimi siedzie� w sto��wce, siedzia�a! Dygataju� w�wczas kochali wszyscy, zw�aszcza panie. Inteligentny, dowcipny, z szerokim gestem, uwielbiaj�cy zabaw�, taniec, a jak �piewa�! Do podw�rza Krupicznej przylega� ogr�d, nazywany Ogrodem Mehof-fera, stanowi� bowiem cz�� posesji nale��cej niegdy� z domem do ma-larza. Jego syn latem prowadzi� tu kawiarenk�, by podratowa� do-mowy bud�et. Do tego w�a�nie ogrodu w upalne wieczory przenosili si� sto��wkowi go�cie. Przenoszono tak�e pianino, przy kt�rym siada� Jerzy Broszkiewicz i zaczyna� si� koncert. �piewa�, kto chcia�, bez wzgl�du na to, czy m�g� czy umia�. W�r�d nich � i �Stasiu" Dygat, a niezwyk-�ym taperem by� Broszek. A kiedy robi�o si� bardzo p�no i bardzo ' g�o�no, na balkonie drugiego pi�tra oficyny zjawia� si� rozjuszony Jerzy Zawieyski: w d�ugiej koszuli, w imponuj�cej szlafmycy ciska� w ogr�d, co wpad�o mu w r�k�. Ju� wida� bardzo musieli mu nocni �piewacy dokuczy�, je�li ten �agodny jak anio� cz�owiek przemienia� si� j w rycz�cego lwa! Gest Dygata i jego wielkie zami�owanie do bankietowania znali wszyscy. Nieliczni jednak wiedzieli, �e to ,,cudowne dziecko" pracuje, �e co� pisze. Dygat swoim zwyczajem bra� zaliczki jedn� po drugiej i przepusz-cza� z wielkopa�skim gestem. Kiedy Jezioro Bode�skie zosta�o wydane, okaza�o si�, �e ca�e honorarium pisarz zd��y� ju� przehula�! Naj niezwyk�ej sz� par� Krupniczej tworzyli Magdalena Samozwaniec i Artur Maria Swinarski. Byli serdecznie zaprzyja�nieni, znakomicie si� uzupe�niali, a ich bon moty wesz�y na sta�e do legendy Krupniczej. 32 pani Madzia przychodzi�a z Kossak�wki jakby �na�adowana" swoim domem i ca�� jego atmosfer�, i je�li tylko umia�o siej� w�a�ciwie podej��, mo�na by�o us�ysze� niezwyk�e opowie�ci. O rodzicach, a szczeg�lnie ojcu, o jej z nim podr�ach, o znajomo�ciach, kontaktach, rautach, balach... Pami�tam, �e us�ysza�am w�wczas od kogo� (chyba nie mo�na go by�o liczy� do admirator�w pani Madzi), jakoby mia�a niech�tny, pe�en zawi�ci stosunek do siostry, cudownej poetki Lilki, �e istnia�a mi�dzy nimi rywalizacja, kt�r�, rzecz jasna, przegrywa�a autorka Na ustach grzechu... W p�niejszych ksi��kach pani Magdaleny odnalaz�am jedynie ton zachwytu i uwielbienia dla siostry i jej niepospolitego talentu. I to pozostanie dla mnie bardziej wiarygodnym �ladem. Je�li kto� m�wi� �le o pani Madzi, bywa� natychmiast przywo�ywany do porz�dku przez Artura Mari�. Tadeusz Kwiatkowski w swej ksi��ce cytuje wiele tego typu anegdot: w czasie jakiego� wieczoru autorskiego Mag-dalena Samozwaniec czyta�a swoje utwory. Kto� ze s�uchaczy powiedzia�