3086

Szczegóły
Tytuł 3086
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3086 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3086 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3086 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ROBERT E. HOWARD BOGOWIE BAL-SAGOTH CIEMNY POS�G Oto nadesz�a noc nagich mieczy I hord poga�skich malowana wie�a Pochyla si� pod ciosami m�ot�w Pochyla i o ziemi� uderza Chesterton P�atki �niegu wirowa�y w podmuchach przenikliwego wiatru. Fale rozbija�y si� o dziki brzeg, a dalej, w g��bi morza hucza�y nieustannie ich d�ugie, o�owiane grzebienie. W szarym �wietle �witu, wolno s�cz�cego si� na niebo ponad wybrze�em Connacht, szed� powoli rybak, twardy jak ziemia, kt�ra go zrodzi�a. Niedbale wyprawiona sk�ra chroni�a jego stopy, d�ugi kaftan z jeleniego futra ledwie okrywa� cia�o; nie mia� na sobie nic wi�cej. Kroczy� naprz�d z t�pym uporem, nie zwracaj�c uwagi na gryz�ce zimno, jak kosmaty zwierz, kt�rego na pierwszy rzut oka przypomina�. Nagle zatrzyma� si�. Drugi cz�owiek wynurzy� si� zza kurtyny �niegu i mg�y. Przed rybakiem sta� Turlogh Dubh. By� prawie o g�ow� wy�szy od kr�pego rybaka i mia� postaw� wojownika. Nie wystarczy�o spojrze� na niego przelotnie - d�ugo wpatrywa�by si� we� ka�dy, czy to m�czyzna, czy kobieta, kto by go napotka�. Turlogh Dubh mia� sze�� i cal wzrostu, a wra�enie, �e jest chudy, jakie sprawia� na pierwszy rzut oka, mija�o po dok�adniejszym przyjrzeniu si�. By� pot�ny, lecz zbudowany proporcjonalnie, o wspania�ych ramionach i szerokiej piersi. Wielki, lecz zwartej konstrukcji, ��czy� si�� bawo�u z szybko�ci� i gi�tko�ci� pantery. Ka�de, najmniejsze nawet jego poruszenie cechowa�a niezwyk�a koordynacja, typowa dla wybitnego wojownika. Turlogh Dubh - Czarny Turlogh, niegdy� z klanu O'Brien�w. Istotnie, mia� czarne w�osy i ciemn� cer�, pod g�stymi, czarnymi brwiami p�on�y jak wulkan b��kitne oczy. W jego g�adko ogolonej twarzy by�a pos�pno�� mrocznych g�r i oceanu o p�nocy. Tak jak rybak, on tak�e stanowi� cz�� tej dzikiej zachodniej krainy. Na g�owie mia� prosty he�m, bez przy�bicy, pi�ropusza czy god�a. Od szyi do po�owy uda chroni�a go dopasowana kolczuga, za� kilt, z szorstkiej, sp�owia�ej materii, kt�ry nosi� pod ni�, si�ga� do kolan. Na nogach mia� buty ze sk�ry tak twardej, �e mog�aby powstrzyma� ostrze miecza, by�y jednak znoszone i wytarte przez d�ugie w�dr�wki. D�ugi sztylet w czarnej pochwie zwisa� u szerokiego pasa opinaj�cego tali� Turlogha. Na lewym ramieniu nosi� niewielk� okr�g�� tarcz� z obitego sk�r�, twardego jak �elazo drewna, okut� i wzmocnion� stal�, z kr�tkim, ci�kim szpikulcem po�rodku. W prawej d�oni trzyma� top�r i ku niemu w�a�nie bieg�y spojrzenia rybaka. Bro�, z trzystopowym drzewcem i ostrzem o kszta�cie pe�nym gracji, wydawa�a si� lekka i delikatna w por�wnaniu z ci�kimi toporami pirat�w z p�nocy. A przecie�, pami�ta�, trzy lata ledwie min�y od czasu, gdy takie w�a�nie topory zmia�d�y�y p�nocne hufce, zadaj�c im krwaw� kl�sk� i na zawsze krusz�c poga�sk� moc. Top�r mia� w�asn� indywidualno��, podobnie jak jego w�a�ciciel. Nie przypomina� �adnego z topor�w ogl�danych kiedykolwiek przez rybaka. Z pojedynczym ostrzem i tr�jgraniastymi szpicami u g�ry i z ty�u, by� ci�szy, ni� na to wygl�da�, tak samo zreszt� jak cz�owiek, kt�ry go nosi�. Z lekko wygi�tym drzewcem i wspania�ym ostrzem robi� wra�enie broni zawodowca - szybkiej, gro�nej i �miertelnej jak kobra. G�ownia by�a najlepszej irlandzkiej roboty, co w owych czasach oznacza�o - najlepszej w �wiecie. Uchwyt, wyci�ty ze rdzenia stuletniego d�bu i specjalnie utwardzony w ogniu oraz wzmocniony stal�, niczym �elazny pr�t nie dawa� si� z�ama�. - Kim jeste�? - spyta� rybak szorstkim tonem, charakterystycznym dla mieszka�c�w krain Zachodu. - A kim ty jeste�, �e mnie o to pytasz? - odrzek� tamten. Wzrok rybaka pow�drowa� ku jedynej ozdobie, jak� nosi� wojownik - ci�kiej z�otej bransolecie na lewym ramieniu. - G�adko ogolony i kr�tko obci�ty, na mod�� Norman�w - mrukn��. - I ciemny... Musisz by� Czarnym Turloghiem, wygna�cem z klanu O'Brien�w. Daleko si�gasz; ostatnio, jak s�ysza�em, na wzg�rzach Wichlow grabi�e� i O'Reillych, i Oastman�w. - Cz�owiek musi co� je��, oboj�tnie, czy jest wygna�cem czy nie - warkn�� Dalkazjanin. Rybak wzruszy� ramionami. Bezpa�ski cz�owiek - to ci�ki los. W systemie klan�w m�czyzna, kt�rego odepchn�� w�asny r�d, stawa� si� niby umykaj�cy przed zemst� syn Izmael. Wszystkie r�ce podnosi�y si� przeciw niemu. Rybak s�ysza� o Turloghu Dubhu - niezwyk�ym, zgorzknia�ym cz�owieku, strasznym wojowniku i zdolnym strategu, kt�rego jednak nag�e wybuchy dziwnego szale�stwa naznaczy�y pi�tnem nawet w tym kraju i w tych czasach sprzyjaj�cych szale�stwu. - Marny dzi� dzie� - stwierdzi� rybak nieco nie na temat. Turlogh pos�pnie przypatrywa� si� jego spl�tanej brodzie i dziko zwichrzonym w�osom. - Czy masz ��d�? Tamten skin�� g�ow� w stron� niewielkiej, os�oni�tej od wiatru zatoczki. Bezpiecznie zakotwiczona, sta�a tam ��d�, zbudowana z kunsztem wypracowanym przez setki pokole� ludzi, kt�rzy sw� egzystencj� zawdzi�czali gro�nemu morzu. - Nie wygl�da na zdatn� do �eglugi - oceni� Turlogh. - Nie wygl�da? Ty, urodzony i wychowany na zachodnim wybrze�u, powiniene� pozna� si� na niej od razu! Przep�yn��em ni� samotnie do Zatoki Drumcliff i z powrotem, kiedy wszystkie demony wichru stara�y si� rozerwa� j� na strz�py! - Nie da si� �owi� ryb przy takiej pogodzie. - Czy wydaje ci si�, �e to tylko wy, wodzowie, odczuwacie rado�� nara�aj�c sk�r�? Na wszystkich �wi�tych, �eglowa�em w sztormie do Ballinskellings i z powrotem dla samej tylko przyjemno�ci. - To mi wystarczy - stwierdzi� Turlogh. - Bior� t� ��d�. - Diab�a mo�esz sobie wzi��! Co to za gadanie? Je�eli chcesz opu�ci� Erin, to jed� do Dublina i za�aduj si� na statek swoich du�skich przyjaci�. - Zabija�em ludzi za mniej obra�liwe s�owa - ostre spojrzenie zmieni�o twarz Turlogha w gro�n� mask�. - A nie intrygowa�e� z Du�czykami? I czy nie dlatego tw�j klan wygna� ci�, �eby� zdech� z g�odu na wrzosowiskach? - Zazdro�� kuzyna i gniew kobiety - warkn�� wojownik. - K�amstwa, same k�amstwa. Do�� jednak o tym. Czy w ci�gu ostatnich kilku dni nie dostrzeg�e� d�ugiego w�a p�dzonego wios�ami od po�udnia? - Tak... trzy dni temu widzieli�my p�yn�ce z wiatrem ��d� ze smokiem na dziobie. Nie przybi�a do brzegu. Doprawdy, niczego pr�cz solidnych ci�g�w nie mog� oczekiwa� ci piraci od rybak�w Zachodu. - To by� pewnie Thorfel Pi�kny - mrukn�� Turlogh i zako�ysa� toporem. - Wiedzia�em o tym. - Czy piraci zrabowali co� na po�udniu? - Banda rabusi�w zaatakowa�a noc� zamek na Kilbaha. By�a bitwa i ci zb�je porwali Moir�, c�rk� Murtagha, wodza Dalkazjan. - S�ysza�em o niej - stwierdzi� rybak. - Teraz na po�udniu zaczn� ostrzy� miecze i ora� czerwone morze krwi, nieprawda�, m�j czarny klejnocie? - Jej brat, Dermond, nie mo�e si� ruszy� po ci�ciu mieczem w stop�. MacMurroughowie naje�d�aj� ziemie jej klanu od wschodu, O'Connorowie od p�nocy. Niewielu ludzi mo�na oderwa� od obrony - klan walczy o prze�ycie. Grunt Erinu trz�sie si� pod dalkazja�skim tronem od czasu, gdy zgin�� wielki Brian. Mimo wszystko Cormac O'Brien ruszy� w po�cig za porywaczami, lecz p�ynie tropem dzikich ptak�w, gdy� s�dzi, �e napastnikami byli Du�czycy z Coningbegu. No c�, my, wygna�cy, mamy w�asne sposoby zdobywania informacji - to by� Thorfel Pi�kny, co w�ada wysp� Slyne, zwan� przez wiking�w Helni, na Hebrydach. Tam j� zabra� i tam za nim wyrusz�. Po�ycz mi swojej �odzi. - Oszala�e�! - zakrzykn�� rybak. - O czym ty m�wisz? Z Connacht na Hybrydy w otwartej �odzi? W tak� pogod�? Wiedzia�em, �e jeste� ob��kany. - Postaram si� tego dokona� - odpar� roztargnionym g�osem Turlogh. - Po�yczysz mi �odzi? - Nie. - M�g�bym ci� zabi� i zabra� j�. - M�g�by� - potwierdzi� spokojnie rybak. - Ty brudna �winio! - warkn�� banita wpadaj�c w gniew. - Ksi�niczka Erinu omdlewa w �apach rudobrodego zb�ja z p�nocy, a ty targujesz si� jak Sas. - Cz�owieku, przecie� musz� �y�! - krzykn�� rybak z nie mniejszym wzburzeniem. - Zabierzesz mi ��d� i b�d� g�odowa�. Gdzie znajd� drug� tak�? Jest najlepsza w swoim rodzaju. Turlogh si�gn�� do po�yskuj�cej na jego ramieniu bransolety. - Zap�ac� ci. Oto obr�cz, kt�r� przed bitw� pod Clontarf kr�l Brian na�o�y� mi w�asn� r�k�. We� j�, kupisz za ni� setk� �odzi. Kona�em z g�odu maj�c j� na ramieniu, lecz teraz, w ostatecznej potrzebie... Rybak pokr�ci� g�ow�. W jego oczach l�ni� �ar. - Nie. Moja chata nie jest miejscem dla bransolety, kt�rej dotyka�y r�ce kr�la Briana. Zatrzymaj j�... i zabierz ��d� w imi� wszystkich �wi�tych, je�li znacz� oni dla ciebie cokolwiek. - Dostaniesz j� z powrotem, kiedy wr�c� - przyrzek� Turlogh. - A mo�e na dodatek jeszcze z�oty �a�cuch, kt�ry teraz zwisa z byczego karku jakiego� pirata z p�nocy. Dzie� by� szary i pos�pny. Wy� wiatr, a nieustaj�cy monotonny szum morza rodzi� zgryzot� w ludzkich sercach. Rybak sta� w�r�d ska� i patrzy� na kruch� ��d�. Jej szlak niby w�� wi� si� mi�dzy g�azami, p�ki nie uderzy�a w ni� pot�ga otwartego morza, kt�ra niczym pi�rko unios�a j� do g�ry. Podmuch targn�� �aglem i smuk�a ��dka skoczy�a do przodu, zachwia�a si�, wyprostowa�a i pomkn�a z wiatrem. Mala�a w oczach, a� zmieni�a si� w male�ki ta�cz�cy na falach punkcik. Potem zadymka �nie�na zakry�a j� przed wzrokiem patrz�cego. Turlogh po cz�ci zdawa� sobie spraw� z trudno�ci tego szalonego przedsi�wzi�cia. Wychowany by� jednak dla walki z niebezpiecze�stwami. Zimno, l�d, zacinaj�cy �nieg z deszczem, kt�re zmrozi�yby kogo� s�abszego, jego pobudza�y tylko do wi�kszych wysi�k�w. By� twardy i gi�tki jednocze�nie, jak wilk. Wyr�nia� si� nawet mi�dzy tymi, kt�rych wytrzyma�o�� zadziwia�a najbardziej zahartowanych wiking�w. Kiedy by� dzieckiem, rzucano go w �nie�n� zawiej�, by sprawdzi�, czy ma prawo do �ycia. Dzieci�stwo i lat ch�opi�ce sp�dzi� w g�rach, na wybrze�u i w�r�d zachodnich wrzosowisk. P�ki nie osi�gn�� wieku m�skiego, nie mia� na sobie nigdy �adnej tkaniny. Wilcza sk�ra by�a jedynym okryciem syna wodza Dalkazjan. Zanim go wygnano, potrafi� zm�czy� konia biegn�c obok niego przez ca�y dzie�. P�ywania nigdy nie mia� dosy�. Teraz, gdy intrygi zazdrosnych krewniak�w wygna�y go na odludzie, sta� si� tak zahartowany, �e cywilizowany cz�owiek nie by�by w stanie tego poj��. �nieg przesta� pada�, pogoda poprawi�a si�, lecz wiatr wia� ci�gle. Turlogh z konieczno�ci trzyma� si� blisko brzegu, manewruj�c w�r�d raf, na kt�re - zdawa�o si� - lada chwila wpadnie jego ��d�. Bez odpoczynku pracowa� przy �aglu, rumplu i wio�le. Nawet jeden cz�owiek morza na tysi�c nie dokona�by tego, co udawa�o si� Turloghowi. Nie wypuszczaj�c steru po�ywia� si� ze skromnych zapas�w, w kt�re zaopatrzy� go rybak. Zanim jeszcze dostrzeg� Malin Head, wypogodzi�o si� wspaniale. Morze ci�gle by�o wzburzone, lecz wiatr os�ab� i tylko mocna bryza pcha�a teraz ��d� do przodu. Dnie i noce zlewa�y si� z sob�; Turlogh p�yn�� na wsch�d. Raz przybi� do brzegu, by nabra� �wie�ej wody i przespa� si� kilka godzin. Siedz�c przy sterze my�la� o ostatnich s�owach rybaka: "Dlaczego chcesz nara�a� �ycie dla klanu, kt�ry naznaczy� cen� na twoj� g�ow�? " Wzruszy� ramionami. Krew g�ciejsza jest ni� woda. Naga prawda o tym, �e jego lud wyp�dzi� go, by jak �cigany wilk zgin�� po�r�d wrzosowisk, nie zmienia�a faktu, �e by� to jego lud. Ma�a Moira, c�rka Murtagha i Kilbahy, niczym nie zawini�a. Pami�ta� j� dobrze. Cz�sto bawili si� razem, gdy on by� wyrostkiem, a ona dzieckiem jeszcze. Pami�ta� jej ciemnoszare oczy, l�ni�ce czarne w�osy, pi�kn� cer�. Ju� jako dziecko by�a niezwykle pi�kna - w�a�ciwie wci�� jeszcze by�a dzieckiem, gdy� on, Turlogh, by� m�ody, cho� o wiele lat od niej starszy. A teraz p�yn�a na p�noc, by wbrew swej woli sta� si� oblubienic� norweskiego zb�ja. Thorfel Pi�kny... Turlogh przekl�� go imieniem bog�w, kt�rzy nie znali znaku krzy�a. Przed oczyma falowa�a mu czerwona mg�a, morze nabra�o barwy karmazynu. Irlandzka dziewczyna brank� w skalli norweskiego pirata... Gwa�townym ruchem steru Turlogh skierowa� ��d� na otwarte morze. W jego oczach pojawi� si� b�ysk szale�stwa. D�ugi jest szlak, kt�ry wybra� Turlogh z Malin Head do Helni wprost przez spienione fale. Zmierza� ku ma�ej wysepce, kt�ra podobnie jak wiele innych ma�ych wysepek le�a�a pomi�dzy Mull a Hebrydami. Nawet wsp�czesny �eglarz, wyposa�ony w kompas i map�, mia�by trudno�ci z jej odszukaniem. Turlogh ich nie mia�. P�yn�� tak, jak podpowiada�y mu wiedza i instynkt. Zna� te wody jak sw�j w�asny dom, �eglowa� po nich jako pirat i jako m�ciciel, a raz nawet jako jeniec, przywi�zany do pok�adu smoczej �odzi. Pod��a� ciep�ym jeszcze tropem. Dymy snuj�ce si� nad brzegiem, dryfuj�ce szcz�tki, kawa�ki spalonego drewna �wiadczy�y, �e Thorfel w podr�y nie rezygnowa� z rabunk�w. Turlogh warkn�� z dzik� satysfakcj� - mimo sporego op�nienia by� blisko wikinga. Tamten bowiem pali� i rabowa� brzegi po drodze, Turlogh za� p�yn�� kursem prostym niczym lot strza�y. By� jeszcze daleko od Heleni, gdy dostrzeg� male�k� wysepk�, le��c� nieco w bok od kursu. Zna� j� od dawna. By�a bezludna, m�g� nieco w bok od kursu. Zna� j� od dawna. By�a bezludna, m�g� jednak zale�� na niej wod�. Skierowa� ku niej ��d�. Nazywano j� Wysp� Mieczy, nikt w�a�ciwie nie wiedzia� dlaczego. Gdy zbli�y� si� do pla�y, zauwa�y� co�, co rozpozna� od razu. Dwie �odzie wyci�gni�te by�y na piasek; jedna, toporna, podobna do tej, kt�r� p�yn��, cho� znacznie wi�ksza; druga, d�uga i niska, bez w�tpienia nale�a�a do wiking�w. Obie by�y puste. Turlogh nas�uchiwa� przez chwil�, oczekuj�c szcz�ku broni i bitewnych okrzyk�w. Panowa�a jednak niczym nie zm�cona cisza. Rybacy ze szkockich wysp, pomy�la�. Banda pirat�w wypatrzy�a ich z morza albo z innej wyspy i �ciga�a d�ugim, wios�owym statkiem. Po�cig potrwa� d�u�ej, ni� tego oczekiwali - nie wyruszyliby na pe�ne morze w otwartej �odzi. Rozpaleni ��dz� mordu rabusie potrafili jednak gna� za swymi ofiarami po wzburzonym morzu przez steki mil nawet tak� �odzi�, je�li by�o to konieczne. Turlogh podp�yn�� do brzegu, wyrzuci� za burt� kamie� s�u��cy mu za kotwic� i trzymaj�c top�r w pogotowiu wyskoczy� na piasek. Niedaleko dostrzeg� dziwne skupisko podejrzanych kszta�t�w. Kilka sus�w - i sta� twarz� w twarz z tajemnic�. Pi�tnastu rudobrodych Du�czyk�w le�a�o nier�wnym kr�giem w ka�u�ach w�asnej krwi. �aden z nich nie oddycha�. Wewn�trz tego kr�gu, przemieszane z cia�ami pirat�w, le�a�y inne cia�a, cia�a ludzi, jakich Turlogh nie spotka� jeszcze nigdy. Niewysocy, o bardzo ciemnej sk�rze; ich zaszklone �mierci� oczy by�y czarniejsze od wszystkich, jakie kiedykolwiek w �yciu ogl�da�. S�abo byli uzbrojeni. Martwe, zesztywnia�e d�onie �ciska�y jeszcze wyszczerbione miecze i sztylety. Tu i tam le�a�y strza�y, po�amane o napier�niki Du�czyk�w, i Turlogh zauwa�y�, zdumiony, �e wiele z nich mia�o przemienne groty. - To by�a zaci�ta walka - mrukn��. - Niecz�sto zdarza si� taki b�j. Kim s� ci ludzie? Na �adnej z wysp nie spotka�em podobnych. Siedmiu... to wszyscy? Gdzie s� ich towarzysze, kt�rzy pomogli im wyt�uc tych wiking�w? �adne �lady nie odchodzi�y od tego krwawego miejsca. Czo�o Turlogha pociemnia�o. - To wszyscy. Siedmiu przeciw pi�tnastu, a jednak mordercy zgin�li wraz z ofiarami. C� to za ludzie, kt�rzy potrafili wybi� dwakro� wi�cej pirat�w? Nie s� pot�ni, ich bro� jest n�dzna, a przecie�... Zastanowi�o go co� innego. Dlaczego obcy nie rozbiegli si� i nie uciekli, by skry� si� w�r�d drzew? Pomy�la�, �e zna odpowied�. W samym �rodku martwego kr�gu le�a�o co� niezwyk�ego: pos�g z jakiej� ciemnej materii, przedstawiaj�cy cz�owieka. D�ugi czy raczej wysoki na jakie� pi�� st�p, tak przypomina� �yw� istot�, �e Turlogh zdumia� si�. Wsparty o figur�, le�a� trup starego cz�owieka, posiekany tak, �e niemal nie przypomina� ludzkiego cia�a. Jedna chuda r�ka starca obejmowa�a statu�, d�o� drugiej �ciska�a jeszcze sztylet, po r�koje�� wbity w pier� Du�czyka. Turlogh obejrza� straszliwe rany, kt�re tak zniekszta�ci�y ciemnosk�rego m�czyzn�. Tak, pomy�la�, trudno by�o ich zabi�; walczyli, p�ki nie zostali dos�ownie por�bani na kawa�ki. Konaj�c nie�li jeszcze �mier� swoim zab�jcom. Tyle wywnioskowa� z tego, co zobaczy�. Straszliwa zawzi�to�� malowa�a si� na smag�ych martwych twarzach. Przyjrza� si� martwym d�oniom, ci�gle jeszcze wpl�tanym w brody wrog�w. Jeden z obcych le�a� pod trupem pot�nego wikinga, na kt�rego ciele Turlogh nie zauwa�y� �adnych ran - p�ki nie podszed� bli�ej i nie dostrzeg� z�b�w ciemnosk�rego m�czyzny, niby k�y drapie�cy zatopionych w pot�nym gardle przeciwnika. Pochyli� si� i wyci�gn�� spod cia� figur�. Rami� starca trzyma�o j� mocno - musia� u�y� ca�ej swej si�y, by je oderwa�. Wydawa�o si�, �e nawet po �mierci broni on swego skarbu; Turlogh czu� bowiem, �e to za ten wizerunek oddali �ycie niewysocy m�czy�ni o ciemnej sk�rze. Mogli rozproszy� si� i ukry� przed wrogiem, lecz oznacza�oby to oddanie pos�gu w r�ce pirat�w. Woleli wi�c zgin�� obok niego. Turlogh potrz�sn�� g�ow�. Jego nienawi�� do wiking�w, dziedzictwo wielu krzywd i zniewag, by�a �ywa, p�on�ca, obsesyjna niemal i prowadz�ca czasem do szale�stwa. W jego dzikim sercu nie by�o miejsca na lito�� - widok le��cych u jego st�p Du�czyk�w nape�nia� go okrutn� rado�ci�. A przecie� w tych cichych, martwych ludziach wyczuwa� silniejsz� od w�asnej nami�tno��, bodziec si�gaj�cy g��biej ni� jego nienawi��. G��biej - i dalej w przesz�o��. Ci niewysocy m�czy�ni wydali mu si� starzy; nie w spos�b, w jaki mo�e by� stary cz�owiek, lecz w taki, w jaki bywa stara ca�a rasa. Nawet ich martwe cia�a wydziela�y nieuchwytn�, pierwotn� aur�. A pos�g... Celt pochyli� si� i chwyci� figur�, aby j� podnie��. Spodziewa� si� wielkiego ci�aru i stan�� zadziwiony - statua nie by�a ci�sza, ni� gdyby wykonano j� z lekkiego drzewa. Postuka� w ni� - odg�os nie by� g�uchy. My�la� z pocz�tku, �e jest z �elaza, p�niej os�dzi�, �e to jednak kamie�; lecz kamie�, jakiego jeszcze nie spotka�. Wiedzia�, �e nie znajdzie takiego nigdzie na Wyspach Brytyjskich ani gdziekolwiek w znanym mu �wiecie, bowiem, tak jak zabici, pos�g wydawa� si� stary. G�adki i nie pokruszony, wygl�da�, jakby wyrze�biono go wczoraj, lecz mimo to by� symbolem dalekiej przesz�o�ci - Turlogh wiedzia� o tym. Przedstawia� m�czyzn� bardzo podobnego do tych niewysokich wojownik�w. By�a jednak mi�dzy nimi jaka� subtelna r�nica. Czu�o si�, �e jest to obraz cz�owieka, kt�ry �y� dawno temu, gdy� nieznany rze�biarz bez w�tpienia korzysta� z �ywego modelu. I zdo�a� tchn�� �ycie w swoje dzie�o. Szerokie bary, pier�, pot�ne mi�nie ramion - sylwetka najoczywi�ciej wyra�a�a si��. Mocno zarysowana szcz�ka, regularny nos, wysokie czo�o wskazywa�y na pot�ny intelekt, wielk� odwag�, nieugi�t� wol�. Ten cz�owiek na pewno by� kr�lem, pomy�la� Turogh. Albo bogiem. A przecie� nie nosi� korony; jedynym jego strojem by�o co� w rodzaju przepaski biodrowej, wyrze�bionej z tak� precyzj�, �e widoczna by�a ka�da najmniejsza nawet fa�da czy zmarszczka. To by� ich b�g, duma� Turlogh rozgl�daj�c si� wok� siebie; uciekali przed Du�czykami, ale w ko�cu polegli za swego boga. Kim s� ci ludzie? Sk�d przybyli? Dok�d zmierzali? Sta� wsparty o sw�j top�r i dziwne uczucia pojawia�y si� w jego duszy. Otworzy�y si� przed nim przepastne otch�anie czasu i przestrzeni. Widzia� niezwyk�e, nie maj�ce ko�ca i wiecznie p�yn�ce ludzkie fale, narastaj�ce i cofaj�ce si� niby morski przyp�yw. �ycie by� jak drzwi, otwarte pomi�dzy dwoma obcymi, mrocznymi �wiatami. Ile� ludzkich ras, ich nadziei i l�k�w, mi�o�ci i nienawi�ci przesz�o przez te drzwi w swojej w�dr�wce z ciemno�ci w ciemno��? Turlogh westchn��. Gdzie� g��boko budzi� si� w nim mistyczny smutek Celt�w. - Kiedy� by�e� kr�lem, Ciemny Pos�gu - powiedzia� do milcz�cego wizerunku. - A mo�e by�e� bogiem i w�ada�e� ca�ym �wiatem. Tw�j lud przemin��, jak i m�j przemija. By�e� pewnie w�adc� Ludu Krzemienia, rasy, kt�r� zniszczyli moi celtyccy przodkowie. Tak, mieli�my swoje dni, lecz teraz i my odchodzimy. Ci Du�czycy, co le�� u twych st�p... dzi� s� zdobywcami. Musz� mie� swoje dni, ale i oni przemin�. Ty jednak wyruszysz ze mn�, Ciemny Pos�gu, czy kr�lem jeste�, bogiem czy diab�em. Wydaje mi si�, �e przyniesiesz mi szcz�cie, a b�d� go potrzebowa�, kiedy dotr� do Helni. Starannie umocowa� statu� na dziobie swej �odzi. Znowu wyruszy� na morze. Niebo poszarza�o, zacz�� pada� �nieg - drobne, bole�nie k�uj�ce kryszta�ki. Szare fale nios�y kawa�y lodu, wicher z wyciem uderza� w odkryt� ��d�. Turlogh nie czu� l�ku. ��d� p�yn�a, jak nigdy dot�d. �miga�a poprzez tumany �niegu i Dalkazjaninowi zdawa�o si�, �e to Ciemny Pos�g udziela mu pomocy. Bez nadnaturalnej opieki by�by z pewno�ci� po stokro� zgubiony. Wysila� ca�� sw� sztuk� �eglarsk� i mia� uczucie, jakby niewidzialna r�ka trzyma�a rumpel, ci�gn�a wios�o, jakby wi�kszy od ludzkiego kunszt wspomaga� go przy stawianiu �agla. Potem ca�y �wiat skry� si� za bia�� zas�on� i nawet celtyckie wyczucie kierunku zawiod�o Turlogha. Wydawa�o mu si�, �e steruje wed�ug wskaz�wek cichego g�osu, kt�ry do niego dociera gdzie� spoza granic �wiadomo�ci. Nie zaskoczy�o go, �e kiedy �nieg przesta� pada� i chmury ods�oni�y srebrzysty zimny ksi�yc, dostrzeg� wznosz�cy si� przed dziobem l�d, w kt�rym pozna� wysp� Helni. Wi�cej, wiedzia�, �e tu� za przyl�dkiem znajdzie zatok�, w kt�rej Thorfel, gdy nie wyrusza� w morze, cumowa� sw� smocz� ��d�. Sto jard�w dalej sta�a skalli wikinga. Turlogh za�mia� si� dziko. Gdyby nawet m�g� wykorzysta� sztuk� �eglarsk� ca�ego �wiata, nie zdo�a�by trafi� w to w�a�nie miejsce - to by�o po prostu szcz�cie... nie, co� wi�cej ni� szcz�cie. To w�a�nie by�o miejsce najlepsze z mo�liwych, aby podp�yn�� do brzegu, po�o�one o nieca�e p� mili od siedziby wroga i ukryte przed ludzkimi oczyma za wystaj�cym cyplem. Celt spojrza� na nieodgadniony, jakby zadumany Ciemny Pos�g. Mia� dziwn� pewno��, �e wszystko to by�o dzie�em tej figury, a on, Turlogh, jest tylko pionkiem w jej grze. Kim by�a ta posta�? Jakie mroczne sekrety ogl�da�y rze�bione oczy? Dlaczego z takim po�wi�ceniem walczyli o ni� ciemnosk�rzy, niewysocy wojownicy? Turlogh skierowa� ��d� ku brzegowi, do male�kiej zatoczki. Rzuci� kotwic� i wyskoczy� na l�d. Ostatni raz obejrza� si� na pogr��ony w zadumie Ciemny Pos�g i ruszy� spiesznie po zboczu cypla, staraj�c si� trzyma� w ukryciu. Na szczycie rozejrza� si�. Nieca�e p� mili od niego sta�a na kotwicy smocza ��d� Thorfela. Dalej zobaczy� jego skalli: d�ugi niski budynek z grubo ociosanych belek. Jasne �wiat�o �wiadczy�o o p�on�cych wewn�trz ogniach. W nieruchomym mro�nym powietrzu wyra�nie s�ycha� by�o odg�osy uczty. Turlogh zacisn�� z�by. Uczta! Ucztuj� na cze�� ruin i zniszcze�, kt�rych dokonali, dom�w zmienionych w dymi�ce zgliszcza, pomordowanych m�czyzn, zgwa�conych dziewcz�t. Tak, ci wikingowie byli panami �wiata. Wszystkie kraje po�udnia sta�y przed nimi otworem, a ich mieszka�cy �yli po to, by dostarcza� im rozrywki - i niewolnik�w. Turlogh zadr�a� gwa�townie, jakby przej�ty nag�ym ch�odem. ��dza krwi dokucza�a mu jak fizyczny b�l, lecz st�umi� w sobie t� nami�tno��, kt�ra mg�� zasnuwa�a mu umys�. Przyby� tu nie po to, by walczy�, ale by porwa� im dziewczyn�, kt�r� oni porwali. Bacznie, niczym genera� przygotowuj�cy plan kampanii, zlustrowa� teren. Zauwa�y� drzewa tu� za skalli, rosn�ce g�sto. Mniejsze domy - sk�ad i chaty s�u�by - sta�y pomi�dzy g��wnym budynkiem a zatok�. Na brzegu p�on�o wielkie ognisko, przy kt�rym pi�o i �piewa�o kilku wojownik�w, cho� przejmuj�ce zimno sprawi�o, �e wi�kszo�� z nich schroni�a si� w wielkiej sali g��wnego budynku. Turlogh poczo�ga� si� w d� poro�ni�tym g�sto zboczem. Kierowa� si� do lasu, kt�ry szerokim �ukiem zbli�a� si� do brzegu. Trzyma� si� granicy cienia drzew. Szed� do skalli okr�n� drog�, bo l�ka� si� zbyt �mia�o wchodzi� na otwarty teren, by nie wypatrzyli go wartownicy, kt�rych Thorfel z pewno�ci� wystawi�. Na Boga, gdyby� mia� z sob� wojownik�w z Clare, jak za dawnych dni! Nie musia�by skrada� si� mi�dzy drzewami jak wilk! �elaznym chwytem uj�� drzewce broni, wyobra�aj�c sobie t� scen�: atak, krzyki, p�yn�ca strumieniami krew, szcz�k dalkazja�skich topor�w... Westchn�� ci�ko. Jest wygna�cem. Nigdy ju� nie powiedzie wojownik�w swego klanu do bitwy. Run�� nagle w �nieg i leg� bez ruchu, ukryty za niskim krzakiem. Jacy� ludzie nadchodzili z tej samej strony, z kt�rej on tu przyby�. Sapali g�o�no i ci�ko tupali. Wkr�tce ich zobaczy�: dw�ch pot�nych wiking�w w b�yszcz�cych w �wietle ksi�yca pancerzach ze srebrnych �usek. Nie�li co� z du�ym wysi�kiem. Turlogh, ku swemu zdumieniu, rozpozna� Ciemny Pos�g. Pomy�la�, �e znale�li jego ��d�, ale niepok�j, jaki odczu� z tego powodu, zosta� st�umiony przez zdziwienie. Ci wikingowie byli olbrzymami o stalowych mi�niach, a mimo to zataczali si� pod przyt�aczaj�cym ich ci�arem. Ciemny Pos�g wa�y� chyba w ich r�kach setki funt�w, a przecie� Turlogh sam jeden uni�s� go jak pi�rko. Niewiele brakowa�o, by zakl�� ze zdumienia. Zreszt� ci dwaj na pewno byli pijani. - Po��my to - wysapa� jeden z nich. - Na �mier� Thora, to wa�y ton�! Musimy odpocz��. Drugi wiking burkn�� co� niewyra�nie w odpowiedzi i obaj zacz�li opuszcza� statu� na ziemi�. Nagle jednemu z nich ze�lizgn�a si� d�o� i Ciemny Pos�g ci�ko run�� w �nieg. Wiking, kt�ry przedtem proponowa� odpoczynek, zawy�. - Ty durna niezdaro! Upu�ci�e� mi go na nog�! Niech ci� diabli, mam strzaskan� kostk�! - Wyrwa� mi si� z r�ki! On �yje, m�wi� ci, on jest �ywy! - To go zabij�! - warkn�� okula�y wiking i wyci�gn�wszy miecz uderzy� z ca�ej si�y le��c� figur�. Iskry si� sypn�y, gdy ostrze roztrysn�o si� na sto kawa�k�w. Norweg j�kn�� z b�lu, bo stalowa drzazga rozci�a mu policzek. - Diabe� w nim siedzi! - krzykn�� odrzucaj�c r�koje�� miecza. - Nawet go nie zadrapa�em. Bierz go! Idziemy do Sali piwnej i niech Thorfel sam sobie z nim radzi. - Niech tu le�y - burkn�� jego towarzysz ocieraj�c sp�ywaj�c� po twarzy krew. - Krwawi� jak zarzynany wieprzek. Wracajmy. Powiemy Thorfelowi, �e nikt nie kradnie �odzi z wyspy. Przecie� po to nas pos�a� na cypel. - A co z �odzi�, w kt�rej znale�li�my tego tu? Mo�e to jaki� szkocki rybak, kt�rego burza zepchn�a z kursu. Pewnie si� chowa teraz w lesie jak szczur. No, �ap go za r�k�. Czy to bo�ek, czy diabe�, nie�my go do Thorfela. Sapi�c z wysi�ku ponownie unie�li pos�g i ruszyli wolno; jeden kula� j�cz�c i przeklinaj�c, drugi od czasu do czasu potrz�sa� g�ow�, kiedy krew zalewa�a mu oczy. Turlogh wsta� cicho i spojrza� za nimi. Dreszcz przebieg� mu po plecach. Ka�dy z tych dw�ch m�czyzn by� tak samo silny jak on, a przecie� niesienie przedmiotu, z kt�rym on radzi� sobie z �atwo�ci�, od nich wymaga�o kra�cowego wysi�ku. Zdziwiony, pokr�ci� g�ow� i ruszy� dalej. Dotar� wreszcie do miejsca w�r�d drzew, sk�d najbli�ej by�o do skalli. Zbli�a� si� decyduj�cy moment: musia� w jaki� spos�b dotrze� do budynku i ukry� si� w nim niepostrze�enie. Na niebie zbiera�y si� chmury. Odczeka�, a� jedna z nich przes�oni ksi�yc, i w mroku, skulony, przebieg� przez �nie�n� p�aszczyzn� szybko i bezszelestnie jak cie� cienia. Krzyki i �piewy dobiegaj�ce z wn�trza og�usza�y go. Staraj�c si� niemal przylgn�� do nier�wnych belek zbli�a� si� do w�g�a. Piraci z pewno�ci� nie byli zbyt czujni. Czy� Thorfel m�g� spodziewa� si� nieprzyjaci�? �y� w przyja�ni ze wszystkimi rozb�jnikami p�nocy, a przecie� nikt inny nie wyruszy�by w tak� noc w morze. Niby cie� w�r�d mrok�w skrada� si� Turlogh wok� domu. Dostrzeg� boczne wej�cie i zbli�y� si� do niego. Natychmiast jednak cofn�� si� i przywar� do �ciany. Wewn�trz kto� majstrowa� przy skoblu. W chwil� p�niej drzwi otworzy�y si� gwa�townie, wyszed� pot�ny wojownik i zamkn�� je ze sob�. Potem dopiero zobaczy� Turlogha. Otworzy� usta do krzyku, lecz w tej samej chwili d�o� Celta z moc� stalowego imad�a zacisn�a si� na jego gardle. Gro�ny okrzyk zamar� zduszony. Wiking jedn� r�k� chwyci� napastnika za nadgarstek, drug� za� wyrwa� mu sztylet i pchn�� od do�u. By� ju� jednak nieprzytomny; ostrze zadzwoni�o tylko cicho o kolczug� Dalkazjanina i bro� upad�a w �nieg. Norweg osun�� si� bezw�adnie. �elazny, morderczy chwyt dos�ownie zmia�d�y� mu krta�. Turlogh pu�ci� cia�o i nim znowu odwr�ci� si� w stron� drzwi, plun�� pogardliwie w martw� twarz. Drzwi zwisa�y nieco i skobel nie zaskoczy�. Turlogh zajrza� ostro�nie do wn�trza. W zastawionej beczkami piwa izbie nie by�o nikogo. Wszed� bezszelestnie i przymkn�� drzwi, nie zatrzaskuj�c ich jednak. Pomy�la�, �e warto by ukry� gdzie� zw�oki ofiary, lecz nie mia� poj�cia, jak to zrobi�. Musia� zaufa� swojemu szcz�ciu i wierzy�, �e w g��bokim �niegu nikt nie zauwa�y trupa. Przeszed� przez pok�j i znalaz� si� w nast�pnym, przylegaj�cym do �ciany zewn�trznej. To tak�e by� magazyn, ale pusty. Otw�r w �cianie, bez drzwi, a tylko przes�oni�ty sk�rzan� p�acht�, prowadzi� do g��wnej sali, jak si� domy�li�, s�ysz�c dobiegaj�ce stamt�d odg�osy. Podszed� bli�ej i zajrza� ostro�ne. Mia� przed oczyma wielk� komnat�, s�u��c� panu skalli za sal� bankietow�, pok�j rady i pomieszczenie mieszkalne. To pomieszczenie, z poczernia�ymi od dymu krokwiami, ogniem hucz�cym w paleniskach i suto zastawionymi sto�ami, by�o tej mocy scen� straszliwej hulanki. Pot�ni wojownicy o z�otych brodach i dzikich spojrzeniach siedzieli lub le�eli rozparci na �awach z surowego drzewa, przechadzali si� lub wyci�gali na pod�odze. Pili spienione piwo z rog�w i sk�rzanych buk�ak�w i objadali si� pajdami �ytniego chleba oraz kawa�kami mi�sa, kt�re odcinali no�ami z pieczonych w ca�o�ci ud�c�w. Panowa�o tu dziwne pomieszanie kultur; z barbarzy�skim wygl�dem tych ludzi, z ich prymitywnymi pie�niami i okrzykami kontrastowa�y wisz�ce na �cianach cenne �upy, dowodz�ce wysoko rozwini�tej cywilizacji ich tw�rc�w. By�y tu wspania�e kobierce, tkane przez kobiety Norman�w, bogato zdobiona bro�, noszona przez ksi���ta Francji i Hiszpanii, zbroje i bogate szaty Bizancjum i Orientu, gdy� tak daleko dociera�y smocze �odzie. Mi�dzy nimi umieszczono trofea my�liwskie na dow�d, �e wikingowie radz� sobie ze zwierz�tami r�wnie dobrze jak z lud�mi. Wsp�czesny cz�owiek z trudem potrafi�by zrozumie� uczucia, jakie wobec tych ludzi �ywi� Turlogh O'Brien. Byli dla niego diab�ami, wilko�akami, �yj�cymi na p�nocy wy��cznie po to, by napada� na spokojne ludy po�udnia. Ca�y �wiat zdany by� na ich �ask�, mogli bra� i wybiera�, niszczy� lub oszcz�dza� �ycie, zale�nie od swych barbarzy�skich zachcianek. Krew t�tni�a Turloghowi w skroniach. Nienawidzi� - tak jak tylko Celt potrafi nienawidzi� - ich wielkopa�skiej ignorancji, ich buty, ich si�y, ich pogardy dla wszystkich innych ras, ich srogich pos�pnych oczu; nade wszystko nienawidzi� tych oczu, z gro�b� i szyderstwem spogl�daj�cych na �wiat. Celtowie tak�e byli okrutni, miewali jednak chwile czu�o�ci i uczucia. W sercach wiking�w nie by�o �adnych uczu�. Dla Turlogha widok tej uczty by� jak uderzenie w twarz. Jednego tylko trzeba mu jeszcze by�o, by dope�ni�o si� jego szale�stwo. I oto zobaczy�. U szczytu sto�u siedzia� Thorfel Pi�kny, m�ody, przystojny, arogancki, zarumieniony od wina i dumy. Istotnie, przystojny by� ten m�ody pirat. Budow� przypomina�a nieco Turlogha, cho� by� od niego pot�niejszy. Na tym jednak podobie�stwo si� ko�czy�o. O ile Turlogh mia� karnacj� zdumiewaj�co ciemn� po�r�d smag�ego ludu, o tyle Thorfel by� wyj�tkowym blondynem w�r�d ludzi o jasnej cerze. Jego w�osy i w�sy by�y niby czyste z�oto, jasnoszare oczy skrzy�y si�. Obok niego... Turlogh zacisn�� pi�ci, a� paznokcie przebi�y mu sk�r�. Moira z O'Brien�w wydawa�a si� zupe�nie nie na swoim miejscu po�r�d jasnow�osych olbrzym�w i mocno zbudowanych kobiet. By�a delikatna, krucha niemal�e, jej ciemne w�osy po�yskiwa�y br�zem. Jedynie cer� mia�a bia�� jak oni, lecz z delikatnym r�owym odcieniem, jakim najpi�kniejsze ich kobiety nie mog�y si� pochwali�. Jej pe�ne wargi by�y blade ze strachu, kiedy tak siedzia�a skulona w�r�d zgie�ku i ha�asu. Turlogh widzia� wyra�nie, jak zadr�a�a, gdy Thorfel zuchwale obj�� j� ramieniem. Wielka sala zafalowa�a mu przed oczami, przes�oni�ta czerwon� mg��. Z olbrzymim wysi�kiem zapanowa� nad sob�. - Osric, brat Thorfela, po jego prawicy - mrukn�� do siebie. - Z drugiej strony Tostig, Du�czyk, kt�ry, jak powiadaj�, mo�e rozci�� wo�u jednym ciosem swego miecza. A tam siedz� Halfgar, Sweyn, Oswick i Athelstane Sas, jedyny cz�owiek w tym wilczym stadzie. I... do diab�a... co to znaczy? Ksi�dz? Istotnie, by� to ksi�dz; blady i nieruchomy po�r�d zgie�ku biesiady, w milczeniu przesuwa� w palcach paciorki r�a�ca. Jego pe�ne wsp�czucia spojrzenie bieg�o ku szczup�ej irlandzkiej dziewczynie siedz�cej u szczytu sto�u. A potem Turlogh dojrza� jeszcze co�. Na mniejszym, bocznym stole, kt�rego bogate ozdoby �wiadczy�y, �e zrabowano go gdzie� daleko na po�udniu, sta� Ciemny Pos�g. Widocznie dwaj pokaleczeni wikingowie donie�li go w ko�cu. Jego widok zdziwi� Turlogha i och�odzi� jego wrz�cy umys�. Tylko na pi�� st�p wysoki? Teraz wydawa� si� o wiele wi�kszy. Niby b�g wznosi� si� nad ucztuj�cymi, zadumany nad sprawami mrocznymi i g��bokimi, przekraczaj�cymi zdolno�� pojmowania ludzkich insekt�w, k��bi�cych si� u jego st�p. Jak zawsze, gdy spogl�da� na Ciemny Pos�g, tak i teraz otworzy�a si� przed Turloghiem brama wiod�ca w zewn�trzne przestrzenie, na wiatr wiej�cy w�r�d gwiazd. Czeka...czeka... na kogo? By� mo�e jego rze�bione oczy widz� poprzez �ciany skalli, poprzez �nie�ne pustkowie, poprzez cypel... Mo�e te niewidz�ce oczy dostrzeg�y ju� pi�� �odzi, sun�cych bezg�o�nie przez ciemne, spokojne wody. Turlogh jednak nie wiedzia� nic ani o �odziach, ani o wio�larzach - niewysokich, ciemnosk�rych m�czyznach o nieodgadnionych spojrzeniach. - Hej, przyjaciele! - g�os Thorfela przebi� si� przez wrzaw�. Ucichli wszyscy i spojrzeli na niego. M�ody kr�l morza wsta�. - Dzi� w nocy - wrzasn�� - bior� sobie �on�! Entuzjastyczny wrzask zatrz�s� poczernia�ymi od dymu krokwiami. Turlogh zakl�� w bezsilnej w�ciek�o�ci. Thorfel chwyci� Moir� i z niezdarn� delikatno�ci� posadzi� na stole. - Czy nie nadaje si� na �on� wikinga? - krzykn��. - To prawda, jest troch� wstydliwa, ale to przecie� naturalne. - Wszyscy Irlandczycy to tch�rze! - wrzasn�� Oswick. - Co wida� na przyk�adzie Clontarfu i blizny na twojej szcz�ce! - zadudni� Athelstane, a jego przyjacielskie klepni�cie sprawi�o, �e Oswick a� przysiad�, co wywo�a�o salwy rubasznego �miechu. - Uwa�aj na ni�, Thorfelu! - zawo�a� siedz�cy po�r�d wojownik�w bystrooki m�ody Juno. - Irlandzkie dziewczyny maj� pazury jak koty! Thorfel roze�mia� si� z pewno�ci� siebie cz�owieka przyzwyczajonego do pos�usze�stwa. - Udziel� jej kilku lekcji solidn� r�zg�. Ale do�� gadania. P�no si� robi. Kap�anie, udziel nam �lubu. - C�rko - rzek� niepewnie ksi�dz, wstaj�c. - Ci poganie przywiedli mnie tu gwa�tem, abym dope�ni� chrze�cija�skiego sakramentu w tym bezbo�nym domu. Czy pragniesz z w�asnej i nieprzymuszonej woli po�lubi� tego m�czyzn�? - Nie! Nie! O Bo�e, nie! - krzykn�a Moira z dzik� desperacj�. Na czo�o Turlogha wyst�pi�y krople potu. - O, �wi�ty panie, ocal mnie od tego losu. Wyrwali mnie z mego domu, powalili brata, kt�ry chcia� mnie ratowa�! Ten cz�owiek wyni�s� mnie, jakbym by�a tobo�em, bezdusznym zwierz�ciem! - Cicho! - rykn�� Thorfel i uderzy� j� w twarz, lekko, lecz z wystarczaj�c� si�a, by krew pojawi�a si� na jej delikatnych wargach. - Na Thora, robisz si� niepos�uszna. Postanowi�em si� o�eni� i nie powstrzymaj� mnie �adne piski wyrywaj�cej si� dziewki. No co, niewdzi�cznico, czy� nie chc� ci� po�lubi� chrze�cija�skim sposobem, jedynie ze wzgl�du na twoje g�upie przes�dy? Pami�taj, ja nie dbam o sakramenty i je�eli nie jak �on�, to wezm� ci� jak niewolnic�. - C�rko - m�wi� dr��cym g�osem kap�an, zal�kniony nie o siebie, lecz o ni�. - Zastan�w si�. Ten cz�owiek daje ci wi�cej, ni� da�oby wielu innych. Proponuje ci przynajmniej szacowny stan ma��e�ski. - Tak jest - wtr�ci� Athelstane. - We� �lub jak dobra dziewczyna i korzystaj z tego. Niejedna kobieta z po�udnia sypia w ma��e�skim �o�u na p�nocy. Co mog� zrobi�? - pyta� sam siebie Turlogh i pytanie to rozdziera�o mu umys�. M�g� zrobi� tylko jedno: zaczeka� do ko�ca ceremonii, a� Thorfel oddali si� z oblubienic�, a p�niej, najciszej jak to b�dzie mo�liwe, porwa� j�. Potem... nie o�miela� si� uk�ada� zbyt daleko si�gaj�cych w przysz�o�� plan�w. Zrobi� i zrobi, co tylko b�dzie m�g�. Tego, czego dokona�, z konieczno�ci dokona� samotnie. Cz�owiek bez klanu nie ma przyjaci�, nawet w�r�d wygna�c�w. Nie mia� sposobu, by zawiadomi� Moir� o swej obecno�ci. Musi ona przetrwa� ca�� uroczysto�� nie maj� nawet cienia nadziei na ocalenie, nadziei, kt�r� da�aby jej wiedza o jego przybyciu. Instynktownie spojrza� na pos�pny Ciemny Pos�g, stoj�cy na uboczu. U jego st�p nowe walczy�o ze starym, chrze�cijanie z poganami, lecz Turlogh nawet w tej chwili wyczuwa�, �e i nowe, i stare by�o r�wnie m�ode dla tej postaci. Czy kamienne uszy pos�gu s�ysza�y charakterystyczny szmer, gdy dzioby �odzi tar�y o piasek? Cichy cios no�a w ciemno�ci, charkot wydobywaj�cy si� z poder�ni�tego gard�a? Zgromadzeni w skalli s�yszeli tylko w�asne krzyki, a bawi�cy si� przy ognisku na dworze �piewali nie�wiadomi, �e wok� nich zaciska sw� p�tl� bezg�o�na �mier�. - Do��! - krzykn�� Thorfel. - Licz paciorki, kap�anie, i m�w swoje modlitwy! A ty, dziewko, chod� tu i bierzemy �lub. Poderwa� dziewczyn� ze sto�u i postawi� przed sob�. Wyrwa�a mu si�. Jej oczy p�on�y, burzy�a si� gor�ca krew Celt�w. - Ty ��tow�osa �winio! - zawo�a�a. - Czy ci si� zdaje, �e ksi�niczka Clare, w kt�rej �y�ach p�ynie krew Briana Boru, zasi�dzie na �awie w domu barbarzy�cy i b�dzie rodzi� s�omianog�owe szczeniaki piratowi z p�nocy? Nie! Nigdy nie b�d� twoj� �on�! - A zatem wezm� ci� jako niewolnic�! - rykn�� chwytaj�c j� za r�k�. - Nie w ten spos�b, �winio! - krzykn�a, w poczuciu tryumfu zapomniawszy o strachu. Jak b�yskawica wyrwa�a mu zza pasa sztylet i nim zd��y� j� powstrzyma�, wbi�a w�skie ostrze we w�asn� pier�. Ksi�dz krzykn��, jakby to on zosta� zraniony, skoczy� do przodu i pochwyci� podaj�c� na r�ce. - B�d� przekl�ty, Thorfelu, przez Boga Wszechmog�cego! - zawo�a�. Jego g�os d�wi�cza� jak g�os rogu, gdy ni�s� dziewczyn� na stoj�ce w pobli�u pos�anie. Thorfel sta� zaskoczony. Przez chwil� panowa�a cisza i nim ta chwila min�a, Turlogha O'Briena ogarn�o szale�stwo. - Lamh Laidir Abu! - bojowy okrzyk O'Brien�w rozci�� cisz� jak ryk rannej pantery. Wszyscy odwr�cili si�, szukaj�c jego �r�d�a, a oszala�y Celt wpad� do sali niby wicher z piekie�. Opanowa�a go czarna celtycka furia, wobec kt�rej blednie nawet szale�cza pasja wiking�w. Z p�omiennymi oczyma i stru�k� piany na wykrzywionych wargach run�� mi�dzy zaskoczonych biesiadnik�w. Przera�aj�ce spojrzenie utkwi� w Thorfelu w przeciwnym ko�cu sali, lecz w biegu uderza� na lewo i prawo. Jego atak przypomina� przej�cie tr�by powietrznej, pozostawiaj�cej na swej drodze pas martwych konaj�cych. �awy przewraca�y si�, krzyczeli ludzie, p�yn�o piwo z wywr�conych anta�k�w. Natarcie Turlogha by�o szybkie, nim jednak dosi�gn�� Thorfela, zd��yli zagrodzi� mu drog� dwaj wojownicy z obna�onymi mieczami - Halfgar i Oswick. Wiking z blizn� na twarzy poleg�, nim jeszcze zdo�a� unie�� bro�. Celt odbi� tarcz� cios Halfgara i z b�yskawiczn� szybko�ci� uderzy� ponownie. Ostrze jego topora przeci�o kolczug�, �ebra i kr�gos�up. W sali zapanowa� straszliwy tumult. M�czy�ni chwytali za bro� i ze wszystkich stron parli tam, gdzie cicho i strasznie szala� samotny Dalkazjanin. Turlogh Dubh przypomina� w swej furii rannego tygrysa. Jego rozmazane szybko�ci� ruchy by�y eksplozj� dynamicznej si�y. Halfgar nie zd��y� jeszcze upa��, a on ju� przeskoczy� przez jego cia�o i ruszy� w stron� Thorfela, kt�ry, oszo�omiony, sta� nieruchomo z nagim mieczem w d�oni. Zaraz jednak wpad� mi�dzy nich t�um wojownik�w. Wznosi�y si� i opada�y miecze, jak b�yskawica l�ni� mi�dzy nimi dalkazja�ski top�r. Wojownicy atakowali z prawej i z lewej, z przodu i z ty�u. Z jednej strony zbli�a� si� Osric, wymachuj�cy dwur�cznym mieczem, z drugiej napiera� z w��czni� inny wiking. Turlogh uchyli� si� przed ci�ciem miecza i jednocze�nie wyprowadzi� podw�jny cios, w prawo i w ty�. Brat Thorfela upad�, trafiony w kolano, drugi wiking zgin�� na miejscu, gdy tylny szpikulec topora przebi� mu czaszk�. Prostuj�c si� Celt uderzy� tarcz� w twarz przeciwnik atakuj�cego go z przodu. Wystaj�ce ostrze zmieni�o rysy tamtego w krwaw� miazg�. W chwil� p�niej, gdy Dalkazjanin odwraca� si� z koci� zwinno�ci�, aby odeprze� atak z ty�u, poczu�, jak zwisa nad nim cie� �mierci. Trac�c r�wnowag� upad� na st�, lecz k�tem oka dostrzeg� jeszcze, jak Tostig zamierza si� swym ci�kim, obur�cznym mieczem. Wiedzia�, �e tym razem nie zdo�a go ocali� nawet jego nadludzka szybko��. A potem �wiszcz�cy miecz zahaczy� o stoj�cy na stole Ciemny Pos�g i z hukiem gromu rozpad� si� na tysi�c b��kitnych iskier. Tostig zatoczy� si�, oszo�omiony. Wci�� trzyma� bezu�yteczn� r�koje��, gdy Turlogh pchn�� toporem jak mieczem. G�rne ostrze trafi�o Du�czyka w oko i przebi�o mu m�zg. Dok�adnie w tym momencie w sali da� si� s�ysze� cichy �wist i krzyki b�lu. Pot�ny wojownik z uniesionym toporem sun�� niezdarnie w stron� Turlogha, kt�ry rozp�ata� mu czaszk�, zanim zd��y� zauwa�y stercz�c� wikingowi z gard�a strza�� o krzemiennym grocie. Przestrze� przecina�y brz�cz�ce niby pszczo�y l�ni�ce promienie, nios�ce szybk� �mier�. Celt zaryzykowa� i spojrza� w stron� g��wnego wyj�cia w drugim ko�cu sali. Wlewa� si� przez nie do wn�trza niezwyk�y t�um - niewysocy, ciemnosk�rzy m�czy�ni o nieruchomych twarzach i oczach jak paciorki. Cho� s�abo uzbrojeni, mieli jednak miecze, w��cznie i �uki. Teraz, na blisk� odleg�o��, wypuszczali swe d�ugie, czarno upierzone strza�y niemal na o�lep, a wikingowie walili si� pokotem. Przez wielk� sal� skalli przetoczy�a si� krwawa fala bitwy, burza zmaga�, kt�ra �ama�a sto�y, mia�d�y�a �awy, ze �cian zrywa�a ozdoby i trofea, pozostawia�a za� ka�u�e krwi na pod�odze. Obcych ciemnosk�rych mniej by�o ni� wiking�w, lecz zaskoczenie i chmura strza� wyr�wnywa�y ich szanse. W walce wr�cz okazali si� nie gorsi ni� ich pot�ni nieprzyjaciele. Oszo�omieni niespodziewanym atakiem i wypitym w czasie uczty piwem, nie maj�cy do�� czasu, by w pe�ni si� uzbroi�, Norwegowie walczyli z dzik� brawur� cechuj�c� ich ras�. Prymitywna furia atakuj�cych dor�wnywa�a jednak waleczno�ci wiking�w. W ko�cu sali za�, gdzie poblad�y kap�an ochrania� konaj�c� dziewczyn�, Czarny Turlogh ci�� i k�u� ogarni�ty szale�stwem, wobec kt�rego i waleczno��, i furia zdawa�a si� niczym. Nad tym wszystkim wznosi� si� Ciemny Pos�g. Turloghowi, gdy w chwilach mi�dzy b�yskiem miecza i ci�ciem topora rzuca� mu szybkie spojrzenia, zdawa�o si�, �e wizerunek ro�nie, rozszerza si� i wyd�u�a, jak olbrzym spogl�daj�c z g�ry na pole bitwy. G�owa pos�gu si�ga�a osmolonych krokwi i zdawa� si� mog�o, �e jak czarna chmura �mierci zawisa nad robactwem, kt�re u jego st�p podrzyna sobie gard�a. Poch�oni�ty b�yskawiczn� wymian� cios�w, Turlogh pojmowa� jednak, �e walka jest w�a�ciwym �ywio�em Ciemnego Pos�gu. To on rozbudzi� w przeciwnikach w�ciek�o�� i okrucie�stwo. Ostry zapach �wie�o przelanej krwi uderza� aromatem w jego nozdrza, a padaj�ce jasnow�ose cia�a by�y jak ofiary sk�adane na jego o�tarzu. Burza bitwy wstrz�sn�a wielk� sal�. Skalli zmieni�a si� w rze�ni�, ludzie �lizgali si� we krwi, padali i gin�li. Spada�y z ramion szczerz�ce z�by g�owy, hakowate w��cznie wyrywa�y z przebitych piersi bij�ce jeszcze serca, rozbryzgiwa�y si� m�zgi plami�c wywijaj�ce szale�czo ostrza topor�w, sztylety k�u�y od do�u, rozpruwaj�c brzuchy i rozrzucaj�c wn�trzno�ci po pod�odze. Uderzenia i szcz�k stali og�usza�y. Nikt nie prosi� o �ask� i nikt jej nie dawa�. Jeden z wiking�w, ranny, rzuci� si� na napastnika, powali� go i dusi� nie zwa�aj�c na n�, kt�ry ofiara raz za razem wbija�a w jego cia�o. Jeden z ciemnosk�rych wojownik�w pochwyci� dziecko, kt�re z p�aczem wybieg�o gdzie� z wewn�trznych komnat, i rozbi� mu g�ow� o �cian�. Inny z�apa� za w�osy jedn� z kobiet, powali� na kolana i poder�n�� jej gard�o, a ona plu�a mu w twarz. Ktokolwiek oczekiwa�by p�aczu czy b�aga� o lito��, nie us�ysza�by ich. M�czy�ni, kobiety i dzieci umierali, nie przestaj�c ci�� i drapa�. Z ostatnim tchnieniem wydawali z siebie szloch bezsilnej w�ciek�o�ci lub charkot nie daj�cej si� ugasi� nienawi�ci. Czerwone fale mordu oblewa�y st�, na kt�rym sta� nieruchomy jak g�ra Ciemny Pos�g. U jego st�p konali wikingowie i obcy. Ile takich piekie� szale�stwa i zbrodni ogl�da�y twe dziwne rze�bione oczy, Pos�gu? Rami� przy ramieniu walczyli Thorfel i Sweyn. Sas Athelstane, ze zmierzwion� z�ot� brod�, pe�en rado�ci walki, wspar� si� plecami o �cian�. Za ka�dym ci�ciem jego topora padali na ziemi� przeciwnicy. Nadbieg� Turlogh. P�ynnym ruchem tu�owia uchyli� si� przed pot�nym ci�ciem. Teraz pokaza�a si� wy�szo�� irlandzkiej broni, zanim bowiem Athelstane zd��y� ponownie unie�� sw�j ci�ki or�, dalkazja�ski top�r uderzy� jak atakuj�ca kobra. Sas zatoczy� si�. Ostrze rozci�o pancerz i si�gn�o �eber. Po kolejnym ciosie run��, krew p�yn�a z jego skroni. Teraz ju� tylko Sweyn sta� Turloghowi na drodze do Thorfela. Celt niby pantera skoczy� ku broni�cej si� parze, lecz kto� go wyprzedzi�. W�dz obcych jak cie� zanurkowa� pod mieczem Sweyna i od do�u wbi� swe ostrze w cia�o wikinga, tu� poni�ej kolczugi. Turlogh i Thorfel stan�li naprzeciw siebie samotni. Norweg nie by� tch�rzem i cieszy� si� walk�. Roze�mia� si� i zada� pierwszy cios. Na twarzy Celta nie by�o jednak weso�o�ci, a tylko szale�cza w�ciek�o��, kt�ra wykrzywia�a jego wargi, a oczy zmieni�a w dwa b��kitne p�omienie. Przy pierwszym skrzy�owaniu broni p�k� miecz Thorfela. M�ody kr�l morza skoczy� jak tygrys, staraj�c si� dosi�gn�� przeciwnika szcz�tkiem ostrza. Turlogh roze�mia� si� dziko, gdy ten szcz�tek rozora� mu policzek. W tej samej chwili ci�� wikinga toporem w lew� stron�. Ten run�� ci�ko, z wysi�kiem podni�s� si� na kolana, po omacku szukaj�c sztyletu. Oczy zachodzi�y mu mg��. - Ko�cz! I b�d� przekl�ty! - warkn��. Turlogh roze�mia� si�. - Gdzie si� podzia�a twoja duma i pot�ga? - szydzi�. - Ty, co przemoc� chcia�e� po�lubi� irlandzk� ksi�niczk�... ty... Nienawi�� wybuch�a w nim nagle ze straszn� moc�. Rykn�� jak oszala�a pantera. Ostrze topora zatoczy�o szeroki �uk i wbi�o si� w cia�o Thorfela, rozcinaj�c je od ramienia po mostek. Nast�pny cios odci�� g�ow�. Z tym ponurym trofeum w r�ku Turlogh zbli�y� si� do pos�ania, na kt�rym le�a�a Moira O'Brien. Kap�an podtrzymywa� jej g�ow� i przysuwa� puchar wina do bezkrwistych warg. Zamglone szare oczy patrzy�y na Turlogha niezbyt przytomnie. Wreszcie wyda�o mu si�, �e Moira poznaje go i pr�buje si� u�miechn��. - Moiro, krwi mego serca - powiedzia� bole�nie. - Umierasz w obcym kraju. Ptaki ze wzg�rz Cullane b�d� p�aka� po tobie, a wrzos pr�no t�skni� b�dzie z krokiem twych drobnych st�p. Lecz nie zastaniesz zapomniana. Dla ciebie krew splami ostrza topor�w, dla ciebie ton�� b�d� okr�ty i stan� w p�omieniach wielki miasta za murami. A �eby tw�j duch nie odchodzi� w dziedziny Tir-nan-Oga niezaspokojony, sk�adam przed tob� ten oto znak pomsty. Wyci�gn�� ku niej d�o� z ociekaj�c� krwi� g�ow� Thorfela. - W imi� Boga, synu! - powiedzia� kap�an zachryp�ym ze zgrozy g�osem. - �wiat si� ko�czy. Czy chcesz swe straszne czyny pope�nia� w obecno�ci...Sp�jrz, ona ju� nie �yje. Oby B�g w swej niesko�czonej �asce zlitowa� si� nad jej dusz�, bo cho� sama odebra�a sobie �ycie, to odesz�a tak, jak �y�a, niewinna i czysta. Turlogh pochyli� g�ow�, ostrze jego topora wspar�o si� o pod�og�. P�omie� szale�stwa zgas�, pozostawiaj�c po sobie tylko mroczny smutek i g��bokie poczucie daremno�ci czyn�w i zm�czenia. W sali panowa�a cisza. Nie by�o s�ycha� j�k�w rannych. Dzia�a�y tu no�e ciemnosk�rych wojownik�w i tylko ich ranni tu pozostali. Dalkazjanim spostrzeg�, �e �ywi zgromadzili si� teraz wok� Ciemnego Pos�gu i przygl�daj� mu si� nieruchomymi oczyma. Kap�an odmawia� r�aniec nad cia�em martwej dziewczyny. Tyln� �cian� budynku poch�ania� ogie�, lecz nikt nie zwraca� na to uwagi. Nagle spomi�dzy trup�w podnios�a si� niepewnie pot�na posta�. Sas Athelstane, kt�rego omin�li obcy wojownicy, opar� si� o �cian� i rozgl�da� dooko�a, oszo�omiony. Krew sp�ywa�a mu z ran: na piersi i na skroni, w miejscu gdzie irlandzki top�r ze�lizgn�� si� po czaszce. Turlogh podszed� ku niemu. - Nie �ywi� do ciebie nienawi�ci, Sasie - powiedzia� wolno. - Krew ��da jednak krwi. Musisz zgin��. Athelstane spogl�da� na niego milcz�c. W jego du�ych szarych oczach malowa�a si� powaga, nie by�o jednak l�ku. On tak�e by� barbarzy�c�, bardziej poganinem ni� chrze�cijaninem. On tak�e zna� prawa wojny klan�w. Kiedy jednak Turlogh uni�s� do ciosu sw�j top�r, wyci�gaj�c chude ramiona skoczy� mi�dzy nich kap�an. - Koniec! Zakazuj� ci w imi� bo�e! O Wszechmog�cy, czy nie do�� krwi pop�yn�o ju� tej strasznej nocy? W imi� Najwy�szego, bior� tego cz�owieka w opiek�. Turlogh opu�ci� top�r. - Jest tw�j. Nie z powodu twoich zakl�� i kl�tw ani te� z powodu twej wiary, ale dlatego, �e ty te� jeste� cz�owiekiem i zrobi�e� wszystko, co mog�e�, dla Moiry. Odwr�ci� si� czuj�c, �e kto� dotyka jego ramienia. W�dz obcych patrzy� na niego nieruchomymi oczyma. - Kim jeste�? - spyta� oboj�tnie Celt. Odpowied� go nie interesowa�a, czu� tylko zm�czenie. - Jestem Brogar, w�dz Pikt�w, przyjacielu Ciemnego Pos�gu. - Dlaczego mnie tak nazywasz? - On p�yn�� na dziobie twojej �odzi i prowadzi� ci� poprzez wiatr i deszcz. Uratowa� ci �ycie �ami�c wielki miecz wikinga. Turlogh popatrzy� na pogr��ony w zadumie Pos�g. Wyda�o mu si�, �e za dziwnymi oczyma kryje si� ludzka czy nawet nadludzka inteligencja. Czy tylko przypadek sprawi�, �e miecz Tostiga trafi� w statu�, kiedy wiking wznosi� go do �miertelnego ciosu? -