3041
Szczegóły |
Tytuł |
3041 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3041 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3041 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3041 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ROBERT JORDAN
CZARNA WIE�A
ROZDZIA� 1
POSELSTWO
Egwene odwr�ci�a spojrzenie od muzykant�w, graj�cych na rogu ulicy - spoconej
kobiety dmuchaj�cej w d�ugi flet oraz m�czyzny o czerwonej twarzy, kt�ry
szarpa� struny bitterny - i posz�a dalej z l�ejszym sercem, przepychaj�c si�
przez ci�b�. S�o�ce sta�o wysoko na niebie, l�ni�o blaskiem stopionego z�ota, a
kamienie chodnika by�y tak rozpalone, �e parzy�y przez podeszwy mi�kkich but�w.
Kropla potu sp�yn�a jej po nosie, szal zaci��y� niby gruby koc, mimo tego
nawet, �e zsun�a go lu�no na ramiona, w powietrzu za� wisia�o tyle py�u, �e
w�a�ciwie ju� teraz mia�a ochot� wypra� swe rzeczy - a jednak, mimo wszystko,
u�miecha�a si�. Niekt�rzy mierzyli j� spojrzeniami z ukosa, kiedy zdawa�o im
si�, �e tego nie widzi, a to z kolei sprawia�o, �e mia�a ochot� roze�mia� si� w
g�os. Tak w�a�nie bowiem patrzono na Aiel�w. Ludzie widzieli to, co spodziewali
si� zobaczy�, a poniewa� mieli przed sob� kobiet� w stroju Aiel�w, nawet nie
byli w stanie zauwa�y�, �e jej wzrost i kolor oczu przecz� przynale�no�ci do
tego ludu.
Domokr��cy i sprzedawcy krzykiem og�aszali swe ceny, wsp�zawodnicz�c z
wrzaskami rze�nik�w i wytw�rc�w �wiec; z warsztat�w z�otniczych i garncarskich
dobiega� szcz�k i grzechot, w powietrzu unosi� si� skrzyp �le naoliwionych osi.
Wo�nice o niewyparzonych g�bach i ch�opi prowadz�cy wozy zaprz�one w wo�y w
niewybredny spos�b spierali si� o pierwsze�stwo przejazdu z tragarzami
d�wigaj�cymi polakierowane na ciemno lektyki albo z forysiami powoz�w z god�ami
rozmaitych Dom�w na drzwiach. Wsz�dzie, gdzie nie spojrza�a, widzia�a
muzykant�w, �ongler�w i akrobat�w. Min�a j� gromadka bladych kobiet odzianych w
suknie do konnej jazdy i z przypasanymi mieczami; na�ladowa�y spos�b, w jaki ich
zdaniem zachowuj� si� m�czy�ni, �miej�c si� zbyt g�o�no i przepychaj�c przez
t�um. Wywo�a�yby kilkana�cie zwad na przestrzeni stu krok�w, gdyby naprawd� by�y
m�czyznami. M�ot kowalski dobywa� z kowad�a d�wi�czne echa. A na to wszystko
nak�ada� si� nieustaj�cy pomruk ludzkich g�os�w i szum ulicznego ruchu, odg�osy
miasta, kt�re niemal�e ju� zd��y�a zapomnie� podczas pobytu u Aiel�w. A za
kt�rymi, jak czu�a, naprawd� zat�skni�a.
�mia�a si� wi�c, tutaj, na samym �rodku ulicy. Pierwszy raz w �yciu, kiedy
us�ysza�a gwar wielkiego miasta, niemal�e j� og�uszy�. Teraz czasami wydawa�o
jej si�, �e tamta wielkooka dziewczyna by�a zupe�nie kim� innym.
Kobieta na bu�anej klaczy przeciska�a si� mozolnie przez t�um. W pewnej chwili
odwr�ci�a si� i spojrza�a z ciekawo�ci� na Egwene. W d�ug� grzyw� i ogon konia
wplecione by�y liczne ma�e, srebrne dzwoneczki, kolejne za� zdobi�y d�ugie,
czarne w�osy w�a�cicielki, si�gaj�ce jej a� do po�owy plec�w. By�a urodziwa i
niewiele starsza od Egwene, ale na jej twarzy go�ci� twardy wyraz, oczy patrzy�y
ostro, za pasem za� tkwi�o sze�� co najmniej no�y; jeden by� niemal�e tak wielki
jak te, kt�rymi pos�ugiwali si� w boju Aielowie. Uczestniczka Polowania na R�g,
bez najmniejszych w�tpliwo�ci.
Wysoki, przystojny m�czyzna w zielonym kaftanie, z r�koje�ciami dw�ch mieczy
stercz�cymi sponad ramion, przygl�da� si� jad�cej kobiecie. Najpewniej jeszcze
jeden. Wydawali si� by� wsz�dzie. Kiedy t�um poch�on�� kobiet�, odwr�ci� si� i
zauwa�y�, �e Egwene na niego patrzy. U�miechn�wszy si� na tak niespodziewany
objaw zainteresowania, wyprostowa� szerokie plecy i ruszy� w jej stron�.
Egwene pospiesznie spojrza�a na niego w tak lodowaty spos�b, jak tylko
potrafi�a, pr�buj�c stworzy� kombinacj� najgorszej miny Sorilei z obliczem Siuan
Sanche, z czas�w, kiedy na jej ramionach spoczywa�a jeszcze stu�a Zasiadaj�cej
na Tronie Amyrlin.
Tamten przystan��, wyra�nie zaskoczony. Kiedy si� odwraca�, us�ysza�a, jak
warkn��:
- Przekl�ci Aielowie. - Znowu nie potrafi�a st�umi� g�o�nego �miechu; musia� j�
us�ysze� mimo panuj�cego wok� ha�asu, poniewa� zesztywnia� i pokr�ci� g�ow�.
Jednak nie obejrza� si�.
Jej dobry nastr�j mia� dwojakie �r�d�o. Jedno stanowi� fakt, �e M�dre ostateczne
przysta�y na to, i� w�dr�wka po mie�cie stanowi r�wnie stosowne �wiczenie jak
spacer wok� jego mur�w. Chocia� wszystkie, a zw�aszcza Sorilea, wydawa�y si�
nie pojmowa�, dlaczego mia�aby chcie� sp�dzi� chocia� minut� d�u�ej ni�li to
konieczne w�r�d mieszka�c�w mokrade� t�ocz�cych si� w obr�bie mur�w miasta. Co
wi�cej, i co znacznie wa�niejsze, czu�a si� dobrze, poniewa� wreszcie dosz�y do
wniosku, �e te b�le g�owy, kt�re wprawia�y je w tak� konfuzj�, w obecnej chwili
znikn�y w�a�ciwie bez �ladu - niczego nie potrafi�a skry� przed ich bacznym
spojrzeniem - a wi�c b�dzie mog�a wkr�tce powr�ci� do Tel'aran'rhiod. Mo�e nie
podczas nast�pnego spotkania, kt�re przypada�o za trzy noce od dzi�, ale z
pewno�ci� wcze�niej, ni�li mia�o nast�pi� kolejne.
Poczu�a prawdziw� ulg�, kiedy si� o tym dowiedzia�a, i to z wielu powod�w.
Nareszcie koniec z potajemnym zakradaniem si� do �wiata Sn�w. Koniec z mozolnymi
pr�bami rozwik�ywania wszystkiego na w�asn� r�k�. I koniec z obawami, �e M�dre
przy�api� j� i odm�wi� udzielania dalszych nauk. I nie b�dzie musia�a ju� wi�cej
k�ama�. To wprawdzie by�o konieczne - nie mog�a sobie pozwoli� na marnowanie
czasu; zbyt wielu rzeczy nale�a�o si� nauczy�, a ona w pewnym momencie prawie
przesta�a wierzy�, �e w og�le starczy jej czasu na jak�kolwiek nauk� -jednak�e
one nigdy by tego nie zrozumia�y.
W t�umie od czasu do czasu mign�a jej sylwetka jakiego� Aiela, odzianego w
cadin'sor b�d� te� w biel gai'shain. Gai'shain udawali si� tam, dok�d ich
pos�ano, za to w�r�d tych pierwszych mogli by� tacy, kt�rzy w obr�bie miejskich
mur�w znale�li si� po raz pierwszy w �yciu. I by� mo�e po raz ostatni, s�dz�c z
ich min. Aielowie najwyra�niej w og�le nie lubili miast, chocia� wielu ich
przyby�o do Cairhien sze�� dni temu, by obejrze� egzekucj� Mangina. Powiadano
potem, �e sam za�o�y� sobie p�tl� na szyj� i wyg�osi� jaki� Aielowy �art na
temat tego, �e nie wiadomo, czy to p�tla skr�ci mu kark, czy to raczej kark
skr�ci p�tl�. S�ysza�a ju�, jak wielu Aiel�w opowiada o tym, nikt jednak nawet
s�owem nie zaj�kn�� si� na temat przebiegu samej egzekucji. A przecie� Rand
lubi� Mangina, tego by�a pewna. Berelain poinformowa�a M�dre o wyroku, takim
tonem, jakby m�wi�a, �e ich pranie b�dzie gotowe nast�pnego dnia, one za�
przyj�y to w podobnie lekki spos�b. Egwene nie przypuszcza�a, by kiedykolwiek
mia�a zrozumie� Aiel�w. Coraz bardziej jednak obawia�a si�, �e Randa r�wnie� za
grosz nie rozumie. Je�li za� chodzi�o o Berelain, Egwene pojmowa�a tamt� a� za
dobrze - interesowali j� przecie� wy��cznie �ywi m�czy�ni.
Kiedy g�ow� wype�niaj� tego rodzaju my�li, to naprawd� trzeba w�o�y� sporo
wysi�ku w zachowanie dobrego humoru. Z pewno�ci� w mie�cie nie by�o ch�odniej
ni� poza jego murami - w rzeczy samej by�o chyba jeszcze gor�cej, bo ani
podmuchu wiatru i tak wielu ludzi wok�-i na dodatek w powietrzu wisia�o tyle
samo kurzu, ale przynajmniej nie musia�a brn�� bez celu przed siebie, nie widz�c
nic pr�cz zgliszczy Podgrodzia. Jeszcze kilka dni i b�dzie mog�a z powrotem
wzi�� si� do nauki, do prawdziwej nauki. Gdy o tym pomy�la�a, u�miech powr�ci�
na jej oblicze.
Zatrzyma�a si� obok �ylastego Iluminatora o twarzy zlanej potem; jego profesja,
obecna lub przesz�a, nie mog�a budzi� wi�kszych w�tpliwo�ci. Sumiastych w�s�w
nie os�ania�a przezroczysta zas�ona, jak� zazwyczaj nosili Tarabonianie, jednak
workowate spodnie haftowane na nogawkach oraz r�wnie lu�na koszula ozdobiona
takim� haftem skro� piersi jednoznacznie dawa�y do zrozumienia, kim jest.
Sprzedawa� zi�by i inne ptaki �piewaj�ce, zamkni�te w nieporz�dnie skleconych
klatkach. Odk�d Shaido spalili ich kapitularz, wielu Iluminator�w ima�o si�
najrozmaitszych zaj��, by zdoby� �rodki na powr�t do Tarabonu.
- Otrzyma�em te wie�ci z najbardziej wiarygodnego �r�d�a -zwraca� si� w�a�nie do
przystojnej, siwiej�cej kobiety w ciemnoniebieskiej sukni prostego kroju.
Najpewniej by�a kupcem, z tych, kt�rzy oczekiwali w Cairhien na lepsze czasy,
pr�buj�c wykorzysta� ka�d� nadarzaj�c� si� okazj�. - Aes Sedai - wyzna�
Iluminator, pochylaj�c si� nad klatkami, aby m�c szepta� jeszcze ciszej -
podzieli�y si�. Aes Sedai walcz� pomi�dzy sob�. - Kobieta pokiwa�a g�ow�.
Egwene przystan�a na moment, udaj�c, �e przygl�da si� zi�bie o zielonym �ebku,
a potem posz�a dalej, chocia� zaraz i tak musia�a ust�pi� drogi bardowi o
kr�g�ej twarzy, kt�ry kroczy� naprz�d pe�en poczucia w�asnej wa�no�ci. Bardowie
wiedzieli a� nazbyt dobrze, �e zaliczaj� si� do tych nielicznych mieszka�c�w
mokrade�, kt�rych ch�tnie przyjmowano na Pustkowiu; Aielowie nie onie�mielali
ich. Przynajmniej udawali, �e tak jest.
Plotki zmartwi�y j�. Nie chodzi�o o to, �e w Wie�y dosz�o do jawnego roz�amu -
tego i tak nie da�oby si� d�ugo utrzyma� w tajemnicy - ale ca�e to gadanie o
wojnie mi�dzy Aes Sedai... Dowiedzie� si�, �e Aes Sedai walcz� z innymi Aes
Sedai, to by�o jakby zda� sobie spraw�, �e jedna cz�� rodziny toczy wojn� z
drug�; ledwie by�a w stanie to znie��, mimo i� zna�a przecie� powody, jednak na
my�l, �e ca�a sytuacja mo�e si� jeszcze zaogni�... Gdyby tylko istnia� jaki�
spos�b na uzdrowienie Wie�y, �eby bez rozlewu krwi mog�a sta� si� ponownie
ca�o�ci�.
W g��bi ulicy, spocona jak mysz kobieta z Podgrodzia, kt�r� mo�na by uzna� za
bardzo �adn�, gdyby jej twarz by�a nieco czystsza, rozdziela�a po r�wno plotki
wraz ze wst��kami i szpilkami, kt�re sprzedawa�a z tacy zawieszonej na szyi.
Mia�a na sobie sukni� z b��kitnego jedwabiu, w dolnej cz�ci ozdobion�
czerwonymi paskami, najwyra�niej zreszt� uszyt� na kobiet� o wiele ni�sz� -
straszliwie postrz�piona lam�wka znajdowa�a si� na tyle wysoko ponad ziemi�, aby
ka�dy m�g� zobaczy� mocne buty; dziury w r�kawach i staniku zdradza�y miejsca,
sk�d wyrwano hafty.
- Prawd� ci powiem - poinformowa�a kobiet�, kt�ra grzeba�a w�r�d drobiazg�w
roz�o�onych na jej tacy - niedaleko miasta widziano trolloki. O tak, zielona
b�dzie pasowa�a do twoich oczu. Setki trollok�w i...
Egwene na moment zwolni�a kroku. Gdyby w pobli�u miasta znalaz� si� cho�by jeden
trollok, Aielowie wiedzieliby o tym znacznie wcze�niej, ni�li sta�oby si� to
przedmiotem ulicznej plotki. �a�owa�a jednak, �e M�dre nie plotkuj�. C�,
czasami im si� zdarza�o, ale tylko na temat innych Aiel�w. To, co dotyczy�o
mieszka�c�w mokrade�, nie by�o nigdy szczeg�lnie interesuj�ce. Egwene jednak�e
nabra�a zwyczaju dowiadywania si�, co dzieje si� w �wiecie, bo przecie� mog�a w
ka�dej chwili wej�� w Tel'aran'rhiod do gabinetu Elaidy i przeczyta� jej
korespondencj�.
Nagle przy�apa�a si� na tym, �e inaczej rozgl�da si� dooko�a, inaczej patrzy w
twarze otaczaj�cych j� ludzi. W Cairhien z pewno�ci� znajdowa�y si� szpiedzy Aes
Sedai; to by�o r�wnie niew�tpliwe jak fakt, �e ludzie pocili si� tu w upale.
Elaida na pewno otrzymuje codziennie jeden raport przyniesiony przez go��bia,
je�li nie wi�cej. Szpiedzy Wie�y, szpiedzy Ajah, prywatni szpiedzy niekt�rych
Aes Sedai. Byli wsz�dzie, cz�sto tam, gdzie mo�na si� ich by�o najmniej
spodziewa�; nierzadko okazywali si� nimi ludzie, kt�rych nigdy by si� nie
podejrzewa�o. Dlaczego ci dwaj akrobaci stoj� tak bez ruchu? Dlaczego
odpoczywaj�? A mo�e przypatruj� si� jej? Nie, jednak wzi�li si� z powrotem do
swoich sztuk; jeden podskoczy� i stan�� na barkach drugiego.
Kiedy� pewna kobieta, kt�ra by�a szpiegiem ��tych Ajah, pr�bowa�a pojma� Elayne
i Nynaeve, a potem odes�a� je do Tar Valon, zgodnie zreszt� z rozkazami wydanymi
przez Elaid�. Egwene nie mia�a tak naprawd� poj�cia, czy Elaida r�wnie� j� chce
z�apa�, ale za�o�enie, i� jest inaczej, by�oby dowodem braku rozwagi. Egwene
jako� nie potrafi�a uwierzy� w to, �e Elaida wybaczy komu�, kto �ci�le
wsp�pracowa� z kobiet�, kt�r� zdetronizowa�a.
A skoro ju� o tym mowa, to prawdopodobnie niekt�re z Aes Sedai znajduj�cych si�
w Salidarze te� mia�y tutaj swoich szpieg�w. Gdyby kiedykolwiek dotar�y do nich
wie�ci o "Egwene Sedai z Zielonych Ajah..." To m�g� by� przecie� ka�dy. Ta
ko�cista kobieta na progu sklepu, z pozoru mocno zaj�ta ogl�daniem beli czarno-
szarej materii. Albo ta o pospolitym wygl�dzie, kt�ra sta�a przy drzwiach
karczmy i ze znudzon� min� ociera�a fartuchem twarz. Albo ten gruby m�czyzna z
w�zkiem pe�nym ciastek-dlaczego tak dziwnie na ni� patrzy? Niewiele brakowa�o, a
odruchowo ruszy�aby w stron� najbli�szej bramy wychodz�cej z miasta.
To w�a�nie widok tego grubasa sprawi�, �e tego nie zrobi�a, chocia� by� mo�e
nale�a�oby powiedzie�, �e sprawi� to raczej spos�b, w jaki nagle pr�bowa�
zas�oni� ciastka swymi d�o�mi. Patrzy� na ni�, poniewa� ona pierwsza na niego
spojrza�a. Prawdopodobnie ba� si�, �e "dzika" Aiel ma zamiar zabra� mu troch�
ciep�ego towaru, nie p�ac�c nic w zamian.
Egwene za�mia�a si� cichutko. Nawet ci ludzie, kt�rzy przygl�dali si� jej
dok�adniej, nie mieli w�tpliwo�ci, �e jest Aielem. Agentka Wie�y przesz�aby
obok, nie zwr�ciwszy na ni� �adnej uwagi. Ta my�l sprawia�a, �e poczu�a si�
znacznie lepiej, zawr�ci�a wi�c i posz�a dalej, lawiruj�c mi�dzy t�umami
zalegaj�cymi ulice, przys�uchuj�c si�, o czym m�wi�.
K�opot polega� na tym, �e przywyk�a do tego, i� o przer�nych rzeczach dowiaduje
si� ca�e tygodnie albo przynajmniej dni po tym, jak nast�pi�y. Nigdy te� nie
mia�a pewno�ci, czy wie�ci s� prawdziwe. Jedna plotka potrafi�a pokona� sto mil
i w jeden dzie�, w miesi�c, a codziennie rodzi�a dziesi�� nast�pnych. Tego dnia
na przyk�ad dowiedzia�a si�, �e Siuan zosta�a stracona, poniewa� odkry�a spisek
Czarnych Ajah; �e Siuan by�a sama Czarn� Ajah i wci�� jeszcze �yje; �e Czarne
Ajah wygna�y z Wie�y te Aes Sedai, kt�re nie nale�a�y do Czarnych. Nie by�y to
nowe opowie�ci, a tylko wariacje na temat dawnych. Jedyna �wie�a historia, kt�ra
zreszt� szerzy�a si� niczym ogie� po wyschni�tej ��ce, g�osi�a, �e to Wie�a
sta�a za wszystkimi fa�szywymi Smokami; us�yszawszy to, Egwene wpad�a w tak�
w�ciek�o��, �e a� sztywnia� jej kark za ka�dym razem, gdy ta pog�oska ponownie
wpad�a jej w ucho. A zdarza�o si� to naprawd� cz�sto. Us�ysza�a tak�e, �e
Andoranie znajduj�cy si� w Aringill og�osili pewn� arystokratk� kr�low�, teraz
kiedy Morgase ju� nie �y�a - Dylin, Delin, imi� zmienia�o si� w zale�no�ci od
opowiadaj�cego-co mog�o zreszt� nawet by� prawd�, a tak�e, �e Aes Sedai grasuj�
po ca�ym Arad Doman, robi�c zupe�nie nieprawdopodobne rzeczy, co z pewno�ci�
by�o nieprawd�. Prorok zmierza� do Cairhien; Prorok zosta� koronowany na kr�la
Ghealdan - nie, Amadicii; Smok Odrodzony zabi� Proroka za blu�nierstwo. Aielowie
odchodzili; nie, mieli zamiar osiedli� si� i zosta� na zawsze. Berelain mia�a
zasi��� na Tronie S�o�ca. W jednej z ma�ych karczm jaki� niski, wychudzony
cz�eczyna z rozbieganymi oczami omal nie zosta� pobity przez swoich s�uchaczy,
poniewa� zaklina� si�, �e Rand jest jednym z Przekl�tych. Egwene wkroczy�a w
ca�� sytuacj�, nie zastanawiaj�c si� ani przez moment.
- Czy nie macie cho�by za grosz honoru? -zapyta�a zimno. Czterej m�czy�ni o
ordynarnych twarzach, kt�rzy w�a�nie brali si� za tamtego, wytrzeszczyli na ni�
oczy. Wszyscy pochodzili z Cairhien i nawet nie bardzo przewy�szali j� wzrostem,
ale byli za to znacznie masywniej zbudowani, mieli po�amane nosy i zdeformowane
stawy d�oni charakteryzuj�ce zabijak�w, a jednak sama intensywno�� jej
spojrzenia osadzi�a ich w miejscu. To oraz obecno�� Aiel�w na ulicy; nie byli na
tyle g�upi, aby w takich okoliczno�ciach wszczyna� awantur� z kobiet� z ich
ludu, za kt�r� j� uznali. - Skoro ju� koniecznie chcecie bi� si� z jakim�
cz�owiekiem za to, co powiedzia�, to zr�bcie to przynajmniej jeden na jednego,
honorowo. To nie bitwa, sami �ci�gacie na siebie ha�b�, rzucaj�c si� we czterech
na jednego.
Patrzyli na ni� takim wzrokiem, jakby by�a niespe�na rozumu, a jej twarz powoli
pokrywa�a si� czerwieni�. Mia�a nadziej�, �e uznaj�, i� to z gniewu. Nie: jakim
prawem porywacie si� na s�abszego, ale: jakim prawem nie pozwalacie mu kolejno z
wami walczy�? Pouczy�a ich w�a�nie w taki spos�b, jakby oni wszyscy �yli zgodnie
z zasadami ji'e'toh. Oczywi�cie, gdyby tak by�o, to nie istnia�aby potrzeba
wyg�aszania �adnej takiej mowy.
Jeden z m�czyzn przekrzywi� g�ow� w rodzaju p�ytkiego uk�onu. Jego nos nie
tylko by� z�amany, ale nadto brakowa�o mu koniuszka.
- Hmm... on ju� uciek�... hm... prosz� pani. Czy my te� mo�emy odej��?
Prawda - ko�cisty cz�eczyna skorzysta� z okazji i gdzie� si� zapodzia�. Poczu�a
przyp�yw pogardy. Uciek�, poniewa� ba� si� stawi� czo�a czterem przeciwnikom. W
jaki spos�b uda mu si� ud�wign�� ci�ar tej ha�by �wiat�o�ci, znowu to samo.
Otworzy�a usta, chc�c powiedzie�, �e oczywi�cie wolno im odej��, ale nie
wykrztusi�a ani s�owa. Wzi�li jej milczenie za zgod� czy raczej wym�wk�, Egwene
jednak�e ledwie zauwa�y�a, �e odeszli. By�a zbyt zaj�ta przygl�daniem si�
orszakowi konnych pod��aj�cemu ulic�.
Nie rozpozna�a �adnego z kilkunastu �o�nierzy w zielonych p�aszczach toruj�cych
mu drog� przez ci�b�, ale ci, kt�rych eskortowali, przykuli jej uwag�. Mog�a
dojrze� jedynie plecy kobietpi�� ich by�o, czy sze�� mo�e, skrytych w�r�d
�o�nierzy - a w�a�ciwie jedynie fragmenty ich plec�w, ale to jej wystarczy�o. A�
nadto. Kobiety mia�y na sobie lekkie p�aszcze, z bladego lnu w br�zowawych
odcieniach, Egwene za� przy�apa�a si� na tym, �e t�po wbija wzrok w kr�g czystej
bieli wyhaftowany na jednym z tych p�aszczy. Gdyby nie szew, w og�le nie by�oby
wida� P�omienia Tar Valon przy pasie oznaczaj�cym Bia�e Ajah. Potem zauwa�y�a
b�ysk zieleni, czerwieni. Czerwone! Pi�� czy sze�� Aes Sedai zmierza�o do
Kr�lewskiego Pa�acu; na szczycie wysokiej wie�y, obok zwisaj�cej nieruchomo
repliki Sztandaru Smoka pyszni� si� szkar�atem sztandar Randa, na kt�rym widnia�
staro�ytny symbol Aes Sedai. Niekt�rzy ten w�a�nie drugi sztandar nazywali
Sztandarem Smoka, a ten pierwszy Sztandarem Al'Thora czy nawet Sztandarem
Aiel�w, jak r�wnie� rozmaitymi innymi okre�leniami.
Przepychaj�c si� przez t�um, pod��a�a za nimi w odleg�o�ci mo�e jakich�
dwudziestu krok�w, po chwili jednak przystan�a. Obecno�� Czerwonej siostry -
zauwa�y�a przynajmniej jedn� -oznacza�a, �e by�a to od dawna spodziewana misja
poselska z Wie�y, kt�ra, jak pisa�a Elaida w li�cie, mia�a stanowi� eskort�
Randa w drodze do Tar Valon. Min�y ju� ponad dwa miesi�ce od dnia, w kt�rym
kurier na zziajanym koniu przywi�z� list; ta grupa musia�a opu�ci� Wie�� kr�tko
po nim.
Nie spotkaj� si� z Randem - przynajmniej do czasu a�, jak zawsze nie
zapowiedziany, pojawi si� w Cairhien; rozmy�laj�c wiele nad t� kwesti�, dosz�a
do wniosku, �e uda�o mu si� powt�rnie odkry� w jaki� spos�b Talent nazywany
Podr�owaniem, ale w niczym jej to nie zbli�a�o do rozwi�zania zagadki, a
mianowicie odkrycia sposobu. w jaki on to w�a�ciwie robi - jednak niezale�nie od
tego, czy mia�y znale�� Randa czy nie, na pewno nale�a�o zadba� o to, �eby to
jej nie znalaz�y. Gdyby tak si� sta�o, najlepsz� rzecz�, jakiej mog�a z ich
strony oczekiwa�, by�oby to, �e natychmiast zawlok� j� z powrotem, jak to
powinno mie� miejsce w przypadku Przyj�tej, kt�ra znajdowa�a si� poza Wie��,
pozbawiona towarzystwa pilnuj�cej jej pe�nej siostry; sta�oby si� tak
niezale�nie od tego, czy Elaida naprawd� jej poszukiwa�a, czy te� nie. Nawet
w�wczas zawioz�yby j� do Tar Valon, gdzie czeka�aby na ni� nieprzyjemna
audiencja u obecnej Zasiadaj�cej; nie �udzi�a si�, �e uda jej si� stawi� op�r
pi�ciu lub sze�ciu Aes Sedai naraz.
Spojrza�a po raz ostatni na oddalaj�ce si� Aes Sedai, podkasa�a sp�dnice i
rzuci�a si� do biegu, prze�lizguj�c si� mi�dzy lud�mi, niekiedy zderzaj�c z
nimi, przeskakuj�c tu� przed samym nosem zaprz�g�w ci�gn�cych wozy lub powozy.
�ciga�y j� pe�ne z�o�ci krzyki. Kiedy wreszcie przemkn�a przez jedn� z
wysokich, kanciastych bram miasta, gor�cy wiatr uderzy� j� w twarz. Nie
powstrzymywany przez budynki, ni�s� tumany kurzu, kt�ry sprawi�, �e si�
rozpaczliwie rozkaszla�a, ale nie przestawa�a biec, dop�ki nie dotar�a do
niskich namiot�w M�drych.
Ku swemu zaskoczeniu obok namiotu Amys spostrzeg�a siw� klacz z poz�acanym
siod�em i uprz꿹 ozdobion� z�otymi fr�dzlami; pilnowali jej gai'shain, kt�rzy
mieli spuszczone oczy i z rzadka klepali uspokajaj�co nerwowe zwierz� po karku.
Pochyli�a si�, wesz�a do �rodka i zobaczy�a Berelain, kt�ra popija�a herbat� w
towarzystwie Amys, Bair i Sorilei; wszystkie rozci�gni�te by�y wygodnie na
jaskrawych poduszkach z chwostami. Odziana na bia�o Rodera kl�cza�a z boku,
pokornie czekaj�c, by nape�ni� im fili�anki.
- Aes Sedai s� w mie�cie - oznajmi�a Egwene, gdy tylko wesz�a do �rodka -
kieruj� si� do Pa�acu S�o�ca. To musi by� poselstwo Elaidy do Randa.
Berelain podnios�a si� z wdzi�kiem; ta kobieta mia�a w sobie niezwyk�y urok -
tyle Egwene musia�a jej odda�, nawet je�li niech�tnie. A jej suknia do konnej
jazdy by�a przyzwoicie skrojona, poniewa� nawet sko�czona idiotka nie je�dzi�aby
w takim s�o�cu w jednej z tych szat. jakie zazwyczaj zak�ada�a Berelain.
Pozosta�e wsta�y r�wnie�.
- Wygl�da na to, �e musz� wraca� do pa�acu - westchn�a Berelain. - �wiat�o��
jedna wie, jak one si� poczuj�, kiedy nikt nie wyjdzie im na spotkanie. Amys,
je�eli wiesz, gdzie jest Rhuarc, to wy�lij mu prosz� wiadomo��, �e ma si�
natychmiast ze mn� spotka�.
Amys przytakn�a, ale Sorilea powiedzia�a:
- Nie powinna� a� tak si� uzale�nia� od Rhuarka, dziewczyno. Rand al'Thor tobie
odda� Cairhien pod opiek�. Z wi�kszo�ci� m�czyzn jest tak, �e gdy dasz im
palec, to ani si� obejrzysz, a ju� schwyc� ca�� r�k�. Dasz wodzowi klanu palec,
a z�apie ca�e rami�.
- To prawda - wymrucza�a Amys. - Rhuarc jest cieniem mego serca, niemniej to
prawda.
Berelain wyci�gn�a cieniutkie r�kawiczki do konnej jazdy zza paska i zacz�a je
naci�ga�.
- On mi przypomina mojego ojca. Czasami doprawdy a� za bardzo. - Przez chwil� na
jej twarzy go�ci� smutek. - Ale daje znakomite rady. I wie te�, kiedy si�
postawi� i do jakich granic. Moim zdaniem spojrzenie Rhuarka zrobi wra�enie
nawet na Aes Sedai.
Amys za�mia�a si� gard�owo.
- Faktycznie potrafi wywrze� wra�enie. Po�l� po niego. -Lekko poca�owa�a
Berelain w czo�o, a potem w oba policzki.
Egwene patrzy�a na to, zupe�nie nic nie rozumiej�c; w taki spos�b matka ca�uje
syna lub c�rk�. Co w�a�ciwie si� dzia�o mi�dzy Berelain a M�drymi? Oczywi�cie
nie mog�a zapyta� wprost. Takie pytanie by�oby ha�bi�ce zar�wno dla niej, jak i
dla M�drych. A tak�e dla samej Berelain, chocia� ona nie mia�aby o tym poj�cia.
Kiedy Berelain odwr�ci�a si�, �eby wyj�� z namiotu, Egwene po�o�y�a d�o� na jej
ramieniu.
- Z nimi trzeba post�powa� ostro�nie. Nie b�d� usposobione przyja�nie wzgl�dem
Randa. Z�e s�owo, czy niew�a�ciwe posuni�cie, mog� z nich zrobi� otwartych
wrog�w. - Mia�a jak najbardziej racj�, ale tak naprawd� wcale nie to winna by�a
powiedzie�. Raczej jednak da�aby sobie wyrwa� j�zyk, ni�by poprosi�a Berelain o
przys�ug�.
- Mia�am ju� wcze�niej do czynienia z Aes Sedai, Egwene Sedai - sucho odrzek�a
tamta.
Egwene uda�o si� nie okaza� zaskoczenia. Trzeba to powiedzie�, ale nie pozwoli,
by tamta zobaczy�a, z jakim trudem jej to przysz�o.
- Elaida �yczy Randowi dobrze w nie wi�kszym stopniu ni�li �asica �yczy dobrze
kurczakom, a te Aes Sedai przyjecha�y z polecenia Elaidy. Je�eli si� dowiedz�,
�e po jego stronie stoi jaka� Aes Sedai, to b�d� j� chcia�y dosta� w swoje
r�ce... i pewnego dnia ona r�wnie� mo�e znikn��. - Spojrza�a prosto w
nieprzeniknion� twarz Berelain i nie potrafi�a si� zmusi�, by powiedzie�
cokolwiek wi�cej.
Po d�u�szej chwili Berelain u�miechn�a si�.
- Egwene Sedai, zrobi� co tylko b�d� mog�a dla Randa. -Zar�wno u�miech jak i ton
g�osu... dawa�y du�o do zrozumienia. - Dziewczyno! - skarci�a j� Sorilea i, o
dziwo, na policzkach Berelain wykwit�y rumie�ce.
Berelain, nie patrz�c na Egwene, odpar�a rozmy�lnie neutralnym tonem, ostro�nie
dobieraj�c s�owa:
- B�d� wdzi�czna, je�li nie powiecie o tym Rhuarkowi. -W rzeczy samej, nie
patrzy�a na �adn� z nich, ale wyra�nie pr�bowa�a zignorowa� obecno�� Egwene.
- Nie powiemy - szybko wtr�ci�a Amys, pozostawiaj�c Sorile� z otwartymi ustami.
- Na pewno nie - powt�rzy�a na u�ytek tamtej tonem niewzruszonym, a jednocze�nie
jakby prosz�cym, i ostatecznie najstarsza M�dra skin�a g�ow�, nawet je�li z
pewn� niech�ci�. Berelain westchn�a z ulg�, zanim opu�ci�a namiot.
- Ta dziewczyna ma w sobie ducha - za�mia�a si� Sorilea, gdy tylko Berelain
wysz�a. Ponownie u�o�y�a si� na poduszkach i poklepa�a wolne miejsce tu� obok
siebie, daj�c znak Egwene, �e mo�e si� do nich przy��czy�. - Powinny�my znale��
dla niej w�a�ciwego m�a, m�czyzn�, kt�ry b�dzie w stanie sobie z ni� poradzi�.
Je�eli w og�le kto� taki istnieje w�r�d mieszka�c�w mokrade�.
Ocieraj�c d�onie i twarz wilgotnym r�cznikiem, kt�ry poda�a jej Rodera, Egwene
zastanawia�a si�, czy teraz ju� mo�e wypyta� o Berelain i nie naruszy� honoru
tamtej. Przyj�a herbat� w fili�ance z zielonej porcelany Ludu Morza i zaj�a
swe miejsce w kr�gu M�drych. Wystarczy, �e kt�ra� odpowie na propozycj� Sorilei.
- Jeste� pewna, �e Aes Sedai zamierzaj� zrobi� co� z�ego Car'a'carnowi?-
zapyta�a zamiast tego Amys.
Egwene sp�on�a rumie�cem. Ona tu my�la�a o plotkach, a tymczasem do om�wienia
by�o tyle powa�nych spraw.
- Tak - odpar�a szybko, a dalej ci�gn�a ju� wolniej. -Przynajmniej... Nie wiem
z ca�� pewno�ci�, czy zamierzaj� mu zrobi� co� z�ego. W ka�dym razie chyba nie
takie s� ich intencje. - List Elaidy m�wi� o "wszelkich honorach i szacunku",
jakie mu si� nale��. Ile, zdaniem by�ej Czerwonej siostry, nale�y si�
m�czy�nie, kt�ry potrafi przenosi�? - Nie w�tpi� jednak, i� ich zamiarem jest
podporz�dkowanie go w jaki� spos�b, zmuszenie, by robi� to, czego zechce Elaida.
One nie s� mu przyjazne. - Do jakiego stopnia Aes Sedai zgromadzone w Salidarze
s� �yczliwsze? �wiat�o�ci, trzeba koniecznie porozmawia� z Nynaeve i Elayne. - I
nie b�d� dba�y o to, �e jest Car'a'carnem. - Sorilea mrukn�a co� kwa�no.
- S�dzisz, �e spr�buj� tobie r�wnie� jako� zaszkodzi�? -zapyta�a Bair, a Egwene
�ywo przytakn�a.
- Je�eli odkryj�, �e tu jestem... - Spr�bowa�a ukry� dreszcz, kt�ry ni�
wstrz�sn��, potem upi�a �yk mi�towej herbaty. Niezale�nie od tego, czy
potraktuj� j� jako haczyk na Randa, czy te� jako zbieg�� Przyj�t�, zrobi�
wszystko, by zawlec j� do Wie�y. - Nie pozwol� mi odej�� wolno. Elaida nie
zechce, by Rand s�ucha� kogokolwiek pr�cz niej. - Bair i Amys wymieni�y ponure
spojrzenia.
- A wi�c odpowied� jest prosta. - G�os Sorilei brzmia� tak, jakby ju� wszystko
by�o postanowione. - Zostaniesz z nami w namiotach, a wtedy ci� nie znajd�.
M�dre, jakby nie by�o, unikaj� Aes Sedai. Je�eli pob�dziesz tutaj przez kilka
jeszcze lat, zrobimy z ciebie znakomit� M�dr�.
Egwene omal nie upu�ci�a fili�anki.
- Schlebiasz mi - odpar�a ostro�nie. - Wcze�niej czy p�niej jednak, b�d�
musia�a odej��. - Sorilea nie wygl�da�a na przekonan�. Egwene nauczy�a si� ju�,
jak broni� swego zdania w dyskusjach z Amys i Bair, przynajmniej do pewnego
stopnia, jednak gdy chodzi�o o Sorile�...
- Nie nast�pi to szybko, jak mniemam - powiedzia�a Bair, okraszaj�c swe s�owa
u�miechem, aby nie zabrzmia�y a� tak bole�nie. - Du�o si� jeszcze musisz
nauczy�.
- Tak, i najwyra�niej a� palisz si� do nauki -doda�a Amys. Egwene pr�bowa�a si�
nie zarumieni�, za� Amys zmarszczy�a brwi. - Wygl�dasz dziwnie. Mo�e nadmiernie
nadwyr�y�a� si�y dzisiejszego ranka? Pewna by�am, �e dosz�a� do siebie w
wystarczaj�cym stopniu...
- Bo tak te� jest - po�piesznie odpowiedzia�a Egwene. -Naprawd�, jestem ju�
zdrowa. G�owa nie bola�a mnie od wielu ju� dni. To tylko kurz i ten bieg z
miasta. A t�umy w nim by�y znacznie g�stsze, ni�li zapami�ta�am. I by�am tak
podniecona. Prawie nic nie zjad�am na �niadanie.
Sorilea da�a znak Roderze.
- Przynie� troch� miodu, je�eli jeszcze jaki� zosta�, oraz sera i wszystkie
owoce, jakie znajdziesz. - Szturchn�a Egwene pod �ebra. - Kobieta powinna mie�
troch� cia�a. - I to m�wi�a Sorilea, kt�ra wygl�da�a, jakby le�a�a na s�o�cu tak
d�ugo, a� prawie ca�a wysch�a.
Egwene tak naprawd� wcale nie mia�a ochoty je�� - zbyt du�o wra�e� tego poranka-
ale Sorilea obserwowa�a j� uwa�nie, sprawiaj�c swym badawczym spojrzeniem, �e
prze�ykanie przychodzi�o jej z coraz wi�kszym trudem. Nie u�atwia� te� sytuacji
fakt, �e chcia�y om�wi� z ni� spos�b post�powania z Aes Sedai. Je�eli te Aes
Sedai by�y wrogo nastawione wobec Randa, to trzeba by�o obserwowa� ich
poczynania oraz znale�� jaki� spos�b na to, �eby go ochroni�. Nawet Sorilea
zaniepokoi�a si� odrobin�, gdy us�ysza�a, �e by� mo�e b�d� musia�y otwarcie
wyst�pi� przeciwko Aes Sedai - one si� tego nie ba�y; to tylko my�l o
wyst�powaniu przeciwko obyczajowi sprawia�a, i� czu�y si� nieswojo - jednak
ka�de dzia�anie konieczne dla ochrony Car'a'carna musia�o zosta� podj�te.
Natomiast sama Egwene martwi�a si�, �e mog� wzi�� na powa�nie sugestie Sorilei i
ka�� jej bezczynnie czeka� w namiotach na polecenia. Je�eli do tego dojdzie, to
nie pozostanie jej nic innego, jak tylko us�ucha�, nie istnia� bowiem inny
spos�b na ucieczk� przed pi��dziesi�cioma parami oczu opr�cz zamkni�cia si� we
w�asnym namiocie. W jaki spos�b Rand Podr�owa�? M�dre na pewno zrobi� wszystko
co konieczne, p�ki w gr� nie b�dzie wchodzi� naruszenie ji'e'toh: w niekt�rych
kwestiach mog�y go interpretowa� odmiennie, jednak swej oceny b�d� przestrzega�
r�wnie niewzruszenie jak ka�dy Aiel. �wiat�o�ci, Rodera by�a Shaido, jedn� z
tysi�cy schwytanych podczas bitwy, po kt�rej tamci zostali odp�dzeni od miasta,
ale M�dre traktowa�y j� w taki sam spos�b jak innych gai'shain, nie czyni�c
najmniejszej r�nicy. Nie sprzeciwi� si� nakazom ji'e'toh, niezale�nie od tego,
jak trudna by�aby sytuacja.
Na ca�e szcz�cie do tego tematu ju� wi�cej nie wr�ci�y. Na nieszcz�cie za�
wci�� przewija�o si� pytanie o stan jej zdrowia. Te M�dre nie zna�y si� na
Uzdrawianiu, nie umia�y te� bada� stanu zdrowia, u�ywaj�c Mocy. Zamiast tego
odwo�ywa�y si� do swoich w�asnych, sprawdzonych metod. Z kt�rych cz�� do
z�udzenia przypomina�a to, czego nauczy�a si� od Nynaeve, kiedy jeszcze pisany
by� jej los Wiedz�cej: zagl�danie w oczy, nas�uchiwanie bicia serca przez
wydr��on� drewnian� tub�. Inne metody by�y specyficznie Aielowe. Dotyka�a palc�w
st�p, dop�ki nie zakr�ci�o jej si� w g�owie, skaka�a w g�r� i w d� w miejscu,
a� nie zaczyna�o jej si� wydawa�, �e oczy wyskocz� jej z orbit, biega�a wok�
namiot�w M�drych, p�ki pot ca�kowicie nie zrosi� jej sk�ry, potem gai'shain lali
jej wod� na g�ow�, pi�a jej tyle, ile tylko zdo�a�a, zbiera�a sp�dnice i biega�a
dalej. Aielowie bardzo cenili hart ducha. Gdyby okaza�o si�, �e jest za wolna,
gdyby zatrzyma�a si�, zanim Amys jej na to zezwoli, to nieuchronnie wyci�gn�yby
z tego wniosek, �e mimo wszystko nie dosz�a jeszcze do siebie w wystarczaj�cym
stopniu.
Kiedy Sorilea w ko�cu skin�a g�ow� i powiedzia�a:
- Jeste� r�wnie krzepka jak Panna, dziewczyno... - Egwene dysza�a ci�ko i
zatacza�a si�. Panna z pewno�ci� tak by si� nie zachowywa�a, co do tego nie
mia�a w�tpliwo�ci. A jednak by�a z siebie dumna. Nigdy nie uwa�a�a siebie za
mi�kk�, wiedzia�a jednak bardzo dobrze, �e w swoim dawnym �yciu, zanim
zamieszka�a w�r�d Aiel�w, zemdla�aby, nie dochodz�c nawet do po�owy tych test�w.
"Jeszcze rok - pomy�la�a - i b�d� biega� r�wnie sprawnie jak ka�da z Far Dareis
Mai".
Z drugiej jednak strony M�dre najwyra�niej nie zamierza�y udzieli� jej
pozwolenia na powr�t do miasta. Przy��czy�a si� wi�c do towarzystwa w namiocie,
w kt�rym mie�ci�a si� �a�nia parowa - przynajmniej tym razem nie kaza�y jej
polewa� wod� rozgrzanych kamieni; tym zajmowa�a si� Rodera - cieszy�a si� wi�c
niespodziewan� wygod� i odpoczywa�a, rozlu�niaj�c mi�nie, a wysz�a stamt�d
tylko dlatego, �e Rhuarc i pozostali dwaj wodzowie klan�w, Timolan z Miagoma
oraz Indirrian z Codarra, wszyscy wysocy, pot�ni m�czy�ni z siwiej�cymi
w�osami i twardymi, powa�nymi twarzami, chcieli si� do nich przy��czy�. To
sprawi�o, �e natychmiast wypad�a na zewn�trz, po�piesznie otulaj�c si� szalem.
Jak zwykle spodziewa�a si�, �e wszyscy wy�miej� j� w g�os, jednak Aielowie
zdawali si� po prostu nie pojmowa�, dlaczego tak nagle wypada z namiotu-�a�ni za
ka�dym razem, kiedy m�czy�ni wchodz� do �rodka. �arty na ten temat by�yby w ich
stylu, na szcz�cie jednak nikomu nie przysz�o do g�owy, �eby skojarzy� ze sob�
fakty, z czego bardzo si� cieszy�a.
Zebra�a reszt� swoich rzeczy ze schludnego stosika le��cego obok namiotu-�a�ni,
i �ciskaj�c je w ramionach, pospieszy�a w stron� swojego namiotu. S�o�ce sta�o
ju� nisko na niebie, a po lekkim posi�ku gotowa by�a ju� do snu, zbyt zm�czona,
by cho�by pomy�le� o Tel'aran'rhiod. Zbyt zm�czona r�wnie�, by zapami�ta�
wi�kszo�� swych sn�w - to by�a kolejna rzecz, kt�rej uczy�y j� M�dre - jednak
te, kt�re zapami�ta�a, dotyczy�y Gawyna.
ROZDZIA� 2
JAKBY PIORUN I DESZCZ
Kiedy szarym �witem przysz�a j� obudzi� Cowinde, Egwene czu�a si� wypocz�ta,
mimo i� w nocy m�czy�y j� z�e sny. Wypocz�ta i gotowa sprawdzi�, czego uda jej
si� dowiedzie� w mie�cie. Jedno szerokie ziewni�cie, potem przeci�gn�a si� i
ju� by�a na nogach, nuc�c podczas mycia si� i pospiesznego odziewania; uczesa�a
si� byle jak. Uciek�aby natychmiast od zbiorowiska namiot�w, nie marnuj�c nawet
czasu na �niadanie, gdyby nie przyuwa�y�a jej Sorilea, kt�ra natychmiast
po�o�y�a kres tym zamiarom. Co ostatecznie jednak wysz�o jej tylko na dobre.
- Nie powinna� tak szybko ucieka� z namiotu-�a�ni - pouczy�a j� Amys, bior�c
jednocze�nie misk� owsianki i suszone owoce z r�k Rodery. Przesz�o dwadzie�cia
M�drych t�oczy�o si� w namiocie Amys, a Rodera, Cowinde oraz odziany w biel
m�czyzna imieniem Doilan, a tak�e Shaido, uwijali si� gor�czkowo, by wszystkie
obs�u�y�. - Rhuarc mia� nam du�o do opowiedzenia o twoich siostrach. Mo�e
potrafi�aby� co� do tego doda�.
Po ca�ych miesi�cach udawania Egwene nie musia�a si� d�ugo zastanawia�, by
wiedzie�, �e tamtej chodzi o poselstwo z Wie�y.
- Powiem wam wszystko, co wiem. A co on powiedzia�?
Najpierw dowiedzia�a si�, �e do miasta przyby�o sze�� Aes Sedai, w tym dwie
Czerwone, nie za� tylko jedna - Egwene us�yszawszy to, nie potrafi�a uwierzy� w
arogancj�, czy mo�e g�upot�, Elaidy, ka��c� jej wys�a� cho�by jedn� z nich - ale
przynajmniej na czele delegacji sta�a Szara. M�dre, le��ce w wi�kszo�ci w kr�gu
niczym szprychy ko�a - kilka sta�o lub kl�cza�o mi�dzy le��cymi - zwr�ci�y swe
spojrzenia na Egwene, gdy tylko wymienianie sze�ciu nazwisk dobieg�o ko�ca.
- Obawiam si�, �e znam tylko dwie spo�r�d nich - zacz�a ostro�nie. - Mimo
wszystko Aes Sedai jest naprawd� wiele, ja za� nie jestem pe�n� siostr� od
dostatecznie d�ugiego czasu, by pozna� cho�by wi�kszo��. - Skin�y g�owami, na
znak, �e przyj�y jej wyja�nienia. - Nesune Bihara jest rozwa�na i bezstronna...
wys�ucha wszystkich stron, zanim wyrobi sobie w�asne zdanie... ale jest w stanie
znale�� ka�d�, najmniejsz� cho�by rys� w tym, co powiesz. Dostrzega wszystko,
wszystko pami�ta; potrafi raz tylko rzuci� okiem na stron� ksi�gi, a potem
powt�rzy� j� dok�adnie s�owo w s�owo, to samo odnosi si� do rozmowy, kt�rej
przys�uchiwa�a si� nawet rok temu. Jednak�e czasami zdarza jej si� m�wi� do
siebie, a w�wczas zdradza swe my�li, nie zdaj�c sobie z tego sprawy.
- Rhuarc powiedzia�, �e zainteresowa�a j� Kr�lewska Biblioteka. - Bair
zamiesza�a owsiank� �y�k�, jednocze�nie obserwuj�c Egwene. - Powiedzia�, �e
us�ysza�, jak mrukn�a co� na temat piecz�ci. - W�r�d pozosta�ych kobiet
rozszed� si� cichy szmer, ucich� natychmiast, gdy tylko Sorilea g�o�no
chrz�kn�a.
Egwene zajada�a owsiank� - do jej porcji dodano kawa�ki suszonych �liwek i
jakie� s�odkie jagody - i r�wnocze�nie zastanawia�a si�. Je�eli Elaida
przes�uchiwa�a Siuan przed jej egzekucj�, to w takim razie wiedzia�a o trzech
p�kni�tych piecz�ciach. Rand schowa� gdzie� dwie nast�pne - Egwene du�o by da�a,
by si� dowiedzie� gdzie; ostatnimi czasy najwyra�niej nikomu ju� nie ufa� - a
Nynaeve i Elayne znalaz�y jedn� w Tanchico i zabra�y ze sob� do Salidaru, jednak
o tym Elaida �adn� miar� wiedzie� nie mog�a. Chyba, �e mia�a szpieg�w tak�e w
Salidarze. Nie. To kwestie, nad kt�rymi b�dzie si� zastanawia� kiedy indziej;
teraz by�yby to ja�owe spekulacje. Elaida z pewno�ci� rozpaczliwie poszukuje
pozosta�ych piecz�ci. Wys�anie Nesune do drugiej, po zbiorach Bia�ej Wie�y,
najwi�kszej biblioteki �wiata, mia�o sens. Powiedzia�a im o tym, prze�kn�wszy
uprzednio kawa�ek suszonej �liwki.
- To samo m�wi�am ubieg�ej nocy - warkn�a Sorilea. -Aeron, Colinda, Edarra, wy
trzy p�jdziecie do Biblioteki. Je�eli
jest tam co� do znalezienia, to trzy M�dre powinny znale�� to szybciej ni� jedna
Aes Sedai. - Odpowiedzia�y jej wyd�u�one miny; Kr�lewska Biblioteka by�a wszak
ogromna. Niemniej jednak Sorilea by�a Sorile� i nawet je�li trzy wymienione
kobiety mamrota�y co� i wzdycha�y cicho, to jednak od�o�y�y pos�usznie swoje
miski i natychmiast wysz�y.-Powiedzia�a�, �e dwie z nich znasz - podj�a temat
Sorilea, zanim tamte opu�ci�y namiot. -Nesune Bihara i kt�r� jeszcze?
- Sarene Nemdahl - odrzek�a Egwene. - Ale zrozum mnie. �adnej z nich nie znam
dobrze. Sarene jest jak wi�kszo�� Bia�ych... do wszystkiego dochodzi drog�
logicznego rozumowania, czasami wydaje si� naprawd� zaskoczona, widz�c, jak kto�
kieruje si� porywem serca... jednak nie znaczy to, �e jest pozbawiona uczu�. Na
og� trzyma je na wodzy, jednak wystarczy zrobi� niew�a�ciwy krok w
nieodpowiednim czasie, a wtedy ona... potrafi da� ci po nosie, zanim bodaj
mrugniesz. Jednak s�ucha uwa�nie tego, co si� do niej m�wi, potrafi te� przyzna�
si�, je�li nie ma racji, nawet wtedy, gdy straci panowanie nad sob�. A w ka�dym
razie wtedy, gdy ju� si� uspokoi.
W�o�ywszy do ust �y�k� pe�n� owsianki i jag�d, pr�bowa�a przyjrze� si� M�drym w
taki spos�b, by one tego nie widzia�y; najwyra�niej �adna nie zauwa�y�a
chwilowego wahania. Omal nie powiedzia�a, �e Sarene odes�a�aby ci� do szorowania
pod��g, zanim zd��y�aby� mrugn��. Obie kobiety tak naprawd� zna�a tylko z
wyk�ad�w, jakich udziela�y nowicjuszkom. Nesune, smuk�a Kandori o ptasich
oczach, odwr�cona plecami do uczestniczek wyk�adu, potrafi�a wyczu�, kiedy
kt�ra� zaczyna�a buja� w ob�okach; prowadzi�a kilka kurs�w, w kt�rych
uczestniczy�a Egwene. Egwene wys�ucha�a tylko dw�ch wyk�ad�w wyg�oszonych przez
Sarene, dotycz�cych zreszt� natury rzeczywisto�ci, ale nie potrafi�a zapomnie�
kobiety, kt�ra z ca�� powag� twierdzi�a, i� pi�kno i brzydota to jednakowa
iluzja, a mia�a tak� twarz, �e nie znalaz�by si� m�czyzna, kt�ry nie zechcia�by
na ni� powt�rnie spojrze�.
- Mam nadziej�, �e pami�tasz co� wi�cej - powiedzia�a Bair, pochylaj�c si� w jej
stron� i podpieraj�c na �okciu. -Wychodzi na to, �e stanowisz nasze jedyne
�r�d�o informacji.
Egwene dopiero po chwili zrozumia�a, co tamta ma na my�li. Oczywi�cie. Bair i
Amys musia�y pr�bowa� zajrze� do sn�w Aes Sedai zesz�ej nocy, jednak te pilnie
ich strzeg�y. Bardzo �a�owa�a, �e nie opanowa�a tej umiej�tno�ci przed
opuszczeniem Wie�y.
- Sama chcia�abym wiedzie� co� wi�cej. Kt�re komnaty przydzielono im w Pa�acu?-
Je�eli mia�a spotka� si� z Randem, kiedy ten znowu pojawi si� w mie�cie, to
lepiej dla niej, �eby przypadkiem nie wesz�a do ich apartament�w, gdy b�dzie
pr�bowa�a odnale�� drog� do jego komnat. W szczeg�lno�ci nie mia�a ochoty
spotyka� Nesune. Sarene mog�a nie zapami�ta� jednej z nowicjuszek, kt�re kiedy�
uczy�a, jednak Nesune z pewno�ci� sobie przypomni. A skoro ju� o tym mowa, to
mog�a j� rozpozna� jedna z tych, kt�rych ona z kolei nie zna�a; podczas jej
pobytu w Wie�y du�o si� m�wi�o o Egwene al'Vere.
- Odm�wi�y, gdy Berelain zaproponowa�a im cie�, cho�by na jedn� noc. - Amys
zmarszczy�a brwi. U Aiel�w propozycji go�ciny nie nale�a�o odrzuca�; odmowa,
nawet mi�dzy wrogami krwi, oznacza�a ha�b�. - B�d� mieszka�y u kobiety o imieniu
Arilyn, jakiej� arystokratki wywodz�cej si� z morderc�w drzew. Rhuarc uwa�a, �e
Coiren Saeldain zna j� nie od dzisiaj.
- Jedna ze szpieg�w Coiren-oznajmi�a z ca�ym przekonaniem Egwene. - Albo jedna z
agentek Szarych Ajah.
Kilka M�drych zamrucza�o co� gniewnie do siebie; Sorilea g�o�no parskn�a z
niesmakiem, a Amys westchn�a, g��boko rozczarowana. Na twarzach pozosta�ych
mo�na by�o dostrzec ca�� gam� uczu�. Corelna, zielonooka kobieta o drapie�nej
twarzy i lnianych w�osach g�sto przetykanych pasmami siwizny, z pow�tpiewaniem
pokr�ci�a g�ow�, podczas gdy Tialin, szczup�a, rudow�osa, z orlim nosem,
popatrzy�a na Egwene z jawnym niedowierzaniem.
Szpiegowanie stanowi�o pogwa�cenie ji'e'toh, chocia� w jaki spos�b si� to mia�o
do zagl�dania do czyich� sn�w, kiedy im tylko na to przysz�a ochota, stanowi�o
kwesti�, kt�rej Egwene nie potrafi�a rozwik�a�. Nie by�o sensu wykazywa�, �e Aes
Sedai nie stosuj� si� do nakaz�w ji'e'toh. M�dre o tym wiedzia�y; po prostu
trudno im by�o w to uwierzy� czy zrozumie�, tak w odniesieniu do Aes Sedai, jak
i kogokolwiek innego.
Cokolwiek sobie pomy�la�y, gotowa by�a si� za�o�y� o dowoln� kwot�, �e ma racj�.
Galldrian, ostatni kr�l Cairhien, mia� doradczyni� Aes Sedai, zanim zgin��
skrytob�jcz� �mierci�. Niande Moorwyn pozostawa�a ca�kiem niewidoczna,
praktycznie rzecz bior�c, jeszcze zanim do cna znikn�a po �mierci Galldriana,
ale Egwene dowiedzia�a si� o niej jednej rzeczy, a mianowicie tego, �e od czasu
do czasu odwiedza�a wiejskie posiad�o�ci lady Arilyn. Niande by�a Szar�.
- Zdaje si�, �e umie�ci�y pod dachem dobr� setk� �o�nierzy - odezwa�a si� po
chwili Bair. M�wi�a g�osem ca�kiem pozbawionym wyrazu. - Powiadaj�, �e miasto
wci�� nie jest bezpieczne, ale moim zdaniem po prostu boj� si� Aiel�w. - Na
kilku twarzach pojawi�o si� niepokoj�ce zaciekawienie.
- Setk�! - wykrzykn�a Egwene. - Sprowadzi�y ze sob� setk� �o�nierzy?
Amys pokr�ci�a g�ow�.
- Wi�cej ni� pi�ciuset. Zwiadowcy Timolana wykryli, �e wi�kszo�� z nich obozuje
nie dalej ni�li p� dnia drogi na p�noc od miasta. Rhuarc poruszy� t� kwesti�,
a Coiren Saeldain odpowiedzia�a, �e oni stanowi� gwardi� honorow�, z tym �e
wi�kszo�� z nich pozostawi�y za miastem, �eby nas nie przestraszy�!
- S�dz�, �e przyjdzie im eskortowa� Car'a'carna do Tar Valon. - G�os Sorilei
m�g�by skruszy� kamie�, jednak zdawa� si� mi�kki w por�wnaniu z wyrazem twarzy.
Egwene nie zatrzyma�a dla siebie tre�ci listu Elaidy do Randa. Za ka�dym razem,
gdy M�dre o nim s�ysza�y, najwyra�niej podoba� im si� coraz mniej.
- Rand nie jest taki g�upi, �eby przyj�� jej propozycj� -powiedzia�a Egwene, ale
my�lami b��dzi�a gdzie� indziej. Pi�ciuset ludzi mog�o stanowi� gwardi�
honorow�, a Elaida mog�a przecie� s�dzi�, i� Smok Odrodzony b�dzie oczekiwa�
czego� w tym rodzaju, �e to wr�cz pochlebi jego pr�no�ci. Przychodzi�y jej do
g�owy liczne sugestie, ale wiedzia�a, �e powinna zachowa� ostro�no��. Jedno
niew�a�ciwe s�owo mog�o sprawi�, �e Amys lub Bair - albo co gorsza, Sorilea;
pr�ba okpienia Sorilei przypomina�a pr�b� wypl�tania si� z krzewu dzikiej r�y -
wydadz� jej polecenia, kt�rych nie b�dzie mog�a us�ucha�, a mimo to b�dzie
musia�a dalej robi� co tylko w jej mocy. A przynajmniej to, co robi� powinna. -
Zak�adam, �e wodzowie kazali obserwowa� uwa�nie tych �o�nierzy za miastem. - P�
dnia drogi na p�noc, zapewne prawie ca�y dzie� skoro tamci nie byli Aielami.
Zbyt daleko, by stanowili realne zagro�enie, jednak ostro�no�ci nigdy dosy�.
Amys pokiwa�a g�ow�; Sorilea spojrza�a na Egwene, jakby tamta zapyta�a w�a�nie w
samym �rodku dnia, czy s�o�ce znajduje si� na niebosk�onie. Egwene odkaszln�a.
- Tak. - Wodzowie nie pope�niliby przecie� takiego b��du. - C�. Oto moja rada.
Je�eli kt�ra� z tych Aes Sedai uda si� do pa�acu, to wtedy jedna z was, ta,
kt�ra potrafi przenosi�, winna p�j�� w �lad za ni� i sprawdzi�, czy tamta nie
przygotowuje jakiej� pu�apki. -R�wnocze�nie skin�y g�owami. Dwie trzecie ze
zgromadzonych tu kobiet w�ada�o moc� saidara; niekt�re w stopniu niewiele
lepszym ni�li Sorilea, inne jednak dor�wnywa�y umiej�tno�ciami Amys, kt�ra by�a
r�wnie silna jak ka�da Aes Sedai, jak� Egwene w swoim �yciu spotka�a; proporcje
te odnosi�y si� zasadniczo do wszystkich M�drych. Ich umiej�tno�ci by�y r�ne od
tych, kt�rymi poszczyci� mog�y si� Aes Sedai, gorsze w wielu przypadkach, w
kilku lepsze, ale og�lnie rzecz bior�c po prostu odmienne, jednak powinny by�
zdolne wyczu�, kiedy tamte b�d� korzysta� z jaki� nieprzyjemnych dar�w. - I
musimy mie� pewno��, �e jest ich tylko sze��.
T� ostatni� kwesti� nale�a�o wyja�ni�. Czyta�y ksi��ki pisane przez mieszka�c�w
mokrade�, jednak nawet te, kt�re potrafi�y przenosi�, nie mia�y tak naprawd�
poj�cia, jakie rytua�y rozwin�y Aes Sedai, zajmuj�ce si� m�czyznami skazanymi
na dotkni�cie saidina. W�r�d Aiel�w m�czyzna, kt�ry przekonywa� si�, �e jest w
stanie przenosi�, uznawa�, i� oto zosta� wybrany, by uda� si� na p�noc i rzuci�
wyzwanie Czarnemu; �aden z nich oczywi�cie nigdy nie wraca�. Je�li ju� o to
chodzi, sama Egwene nie mia�a zielonego poj�cia o tych rytua�ach, p�ki nie uda�a
si� do Wie�y; opowie�ci, jakie na ich temat s�ysza�a wcze�niej, rzadko, jak si�
to p�niej okaza�o, mia�y cokolwiek wsp�lnego z prawd�.
- Rand poradzi sobie z dwoma kobietami naraz- sko�czy�a swe wyja�nienia. To
sprawdzi�a na w�asnej sk�rze. - Mo�e by� nawet zdolny do zneutralizowania
sze�ciu, je�eli jednak jest ich wi�cej, ni�li naliczy�y�my, to w�wczas b�dzie to
stanowi�o dow�d, �e sk�ama�y lub przynajmniej co� przed nami zatai�y. -Omal si�
nie skrzywi�a na widok mars�w na ich czo�ach; ten, kto k�ama�, zaci�ga� toh u
tego, kogo ok�ama�. Jednak w jej przypadku by�o to konieczne. Naprawd� by�o.
Reszta �niadania up�yn�a na naradach M�drych, pr�buj�cych zdecydowa�, kt�ra z
nich ma si� tego dnia uda� do pa�acu, oraz kt�rym wodzom mo�na zaufa� w kwestii
w�a�ciwego doboru wojownik�w i Panien, maj�cych wy�ledzi�, czy Aes Sedai jest
wi�cej. Niekt�rzy w�r�d nich mogli si� odnie�� z niech�ci� do pomys�u
wyst�powania przeciwko Aes Sedai w jakikolwiek spos�b; M�dre nie powiedzia�y
niczego wprost, jednak taki wniosek mo�na by�o bez trudu wysnu� z tego, co,
cz�sto z nieweso�ymi minami, m�wi�y. Inni z kolei mogli uzna�, �e z zagro�eniem
�ycia Car'a'carna, nawet ze strony Aes Sedai, najlepiej poradzi� sobie za pomoc�
w��czni. Kilka M�drych najwyra�niej r�wnie� przychyla�o si� do tego zdania;
Sorilea musia�a nie raz surowo d�awi� w zarodku zakamuflowane sugestie, w my�l
kt�rych ca�y problem przesta�by istnie�, gdyby Aes Sedai po prostu znikn�y. W
ko�cu zostali im tylko dwaj kandydaci: Rhuarc i Mandelain z Daryne.
- Dopilnujcie, by nie wybrali �adnych siswai'aman - doda�a jeszcze Egwene. Ci z
pewno�ci� odpowiedzieliby ciosem w��czni na najmniejszy cho�by �lad gro�by. T�
uwag� �ci�gn�a na siebie liczne spojrzenia, w kt�rych kry� si� niekiedy
nieskrywany gniew, czasami za� ca�kowity brak wyrazu. M�dre nie by�y przecie�
g�upie. Martwi�a j� tylko jedna rzecz. �adna z nich ani razu nie wspomnia�a o
czym�, o czym m�wi�y niemal�e za ka�dym razem, gdy pada�a wzmianka o Aes Sedai:
�e mianowicie Aielowie zawiedli ongi� Aes Sedai i �e czeka ich zag�ada, je�eli
dopuszcz� si� tego ponownie.
Wyj�wszy ten pojedynczy komentarz, Egwene nie wtr�ca�a si� wi�cej do dyskusji,
po�wi�caj�c wi�kszo�� swej uwagi kolejnej misce owsianki, do kt�rej dodano nie
tylko suszone �liwki, lecz r�wnie� suszone gruszki, czym zas�u�y�a sobie na
pe�ne aprobaty spojrzenie ze strony Sorilei. Ale przecie� nie o pochwa�� tamtej
jej chodzi�o. By�a po prostu g�odna, a poza tym nade wszystko pragn�a, by
zapomniano o jej obecno�ci. Spos�b najwyra�niej okazywa� si� skuteczny.
Kiedy �niadanie i rozmowa dobieg�y ko�ca, wr�ci�a do swego namiotu, a nast�pnie
przykucn�a w nim, tu� za opuszczon� klap� wej�cia, obserwuj�c ma�� gromadk�
M�drych zmierzaj�c� w stron� miasta; Amys sz�a na czele. Kiedy znikn�y jej z
oczu za najbli�sz� bram�, ponownie wy�ciubi�a nos na zewn�trz. Wsz�dzie dooko�a
by�o pe�no Aiel�w, nie tylko gai'shain, jednak wszystkie M�dre skry�y si� w
namiotach; �adna nie odprowadza�a jej wzrokiem, kiedy niezbyt szybkim krokiem
w�drowa�a w stron� mur�w miasta. Je�eli j� zauwa��, to zapewne pomy�l�, �e
w�a�nie zamierza odby� codzienn� porcj� porannych �wicze�. Zerwa� si� wiatr,
unosz�c w g�r� tumany kurzu i starych popio��w z Podgrodzia, ale nie zwolni�a
kroku. R�wnym krokiem maszerowa�a przed siebie. Po prostu udawa�a si� na poranne
�wiczenia.
Pierwsza osoba, kt�r� zapyta�a w mie�cie o drog�, ko�cista kobieta sprzedaj�ca z
wozu pomarszczone jab�ka po zupe�nie niewiarygodnej cenie, nie umia�a jej
powiedzie�, jak trafi� do pa�acu lady Arilyn; nie powiod�o jej si� r�wnie� z
pulchn� szwaczk�, kt�ra wytrzeszczy�a oczy ze zdumienia na widok kobiety Aiel�w,
za jak� j� wzi�a, wchodz�cej do jej sklepu; nie pom�g� jej te� �ysiej�cy
no�ownik, kt�ry uzna�, �e jego wyroby z pewno�ci� zainteresuj� j� o wiele
bardziej ni�li jaka� lady. Na koniec wreszcie jubiler, kt�ry przez ca�y czas,
kiedy znajdowa�a si� w jego sklepie, obserwowa� j� uwa�nie spod przymru�onych
powiek, udzieli� jej niezb�dnych informacji. Chwil� p�niej, w�druj�c ju� przez
t�umy zalegaj�ce ulice, Egwene kr�ci�a g�ow� nad w�asn� naiwno�ci�. Czasami
doprawdy zapomina�a, jak wielkim miastem jest Cairhien, w kt�rym nie ka�dy
musia� wiedzie�, gdzie si� co znajduje.
W�a�nie z tego powodu zgubi�a si� jeszcze trzy razy i dwuk