3011
Szczegóły |
Tytuł |
3011 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3011 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3011 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3011 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
"KOBRA"
Timothy Zahn
Tom 1 cyklu
Kobra
REKRUT: 2403
Tego poranka tak�e, podobnie jak w ci�gu ostatnich kilku tygodni, nadawano wojskowe marsze, ale wprawne ucho mog�o wychwyci� w nich ponure d�wi�ki, kt�rych nie s�ysza�o si� w pierwszych chwilach inwazji obcych. Kiedy muzyka raptownie si� urwa�a, a miejsce r�nobarwnych �wiate� zaj�a dobrze znana twarz sprawozdawcy Horizon City, Jonny Moreau wy��czy� laserow� spawark�, i czuj�c ogarniaj�ce go przera�enie, nachyli� si� i zacz�� s�ucha� uwa�niej.
Wiadomo�� by�a kr�tka i tak niepomy�lna, jak si� Jonny spodziewa�. "Po��czone Dow�dztwo Wojsk Dominium na planecie Asgard og�osi�o komunikat, w kt�rym podano, �e cztery dni temu oddzia�y okupacyjne Troft�w zaj�y planet� Adirondack". Przys�aniaj�c obraz lewego ramienia sprawozdawcy, ukaza�a si� holosimowa mapa, na kt�rej siedemdziesi�t bia�ych punkt�w oznaczaj�cych Dominium Ludzi s�siadowa�o po lewej stronie z czerwon� mgie�k� Imperium Troft�w oraz zielon� Minthist�w od g�ry i po prawej. Dwie spo�r�d tych bia�ych kropek, wysuni�te najbardziej w lewo, mruga�y teraz na czerwono. "Oddzia�y Gwiezdne Dominium umacniaj� w tej chwili swoje pozycje w okolicach Palmy i Iberiandy, si�y l�dowe znajduj�ce si� wci�� na Adirondack planuj� natomiast rozpocz�cie dzia�alno�ci partyzanckiej wymierzonej przeciwko wojskom okupant�w. Pe�ny raport z teren�w walk, ��cznie z oficjalnymi komunikatami Najwy�szego Komitetu i Dow�dztwa Armii podamy w naszym wieczornym serwisie informacyjnym o sz�stej".
Po komunikacie wznowiono nadawanie muzyki i r�nokolorowych �wiate�. Jonny prostowa� si� w�a�nie, gdy poczu� r�k� spoczywaj�c� na swoim ramieniu.
- Zdobyli Adirondack, tatku - odezwa� si�, nie odwracaj�c g�owy.
- S�ysza�em - odpar� cicho Pearce Moreau.
- Zaj�o im to tylko trzy tygodnie. - Jonny zacisn�� palce na r�koje�ci lasera, kt�rej przez ca�y czas nie wypuszcza� z d�oni. - Trzy tygodnie.
- Nie mo�esz wyci�ga� tak pochopnych wniosk�w na temat dalszego przebiegu wojny jedynie na podstawie tego, jak si� zacz�a - powiedzia� Pearce, wyci�gaj�c r�k� i wyjmuj�c laser z d�oni syna. - Wkr�tce Troftowie si� przekonaj�, �e rz�dzi� podbitym �wiatem jest o wiele trudniej ni� go opanowa�. I nie zapominaj, �e dzia�ali przez zaskoczenie. Kiedy Oddzia�y Gwiezdne powo�aj� pod bro� rezerwist�w i osi�gn� pe�n� gotowo�� bojow�, Troftowie zobacz�, jak trudno z nami walczy�. By� mo�e uda si� im podbi� jeszcze Palm� lub Iberiand�, ale my�l�, �e na tym si� sko�czy.
Jonny potrz�sn�� g�ow�. By�o co� nierealnego w rozmowie na temat podbijania �wiat�w zamieszkanych przez miliardy ludzi i traktowaniu ich w taki spos�b, jakby byli pionkami w kosmicznej rozgrywce w szachy.
- A co potem? - zapyta� z wi�ksz� gorycz� w g�osie, ni� si� ojcu nale�a�o. - W jaki spos�b zdo�amy przep�dzi� Troft�w z nale��cych do nas �wiat�w, nie po�wi�caj�c przy tym �ycia po�owy mieszka�c�w? Co b�dzie, je�eli podczas odwrotu zdecyduj� si� zastosowa� taktyk� spalonej ziemi? Przypu��my, �e...
- Spokojnie, spokojnie - przerwa� Jonny'emu Pearce. Stan�� przed nim i spojrza� synowi prosto w oczy. - Bez powodu dajesz si� ponie�� emocjom. Wojna zacz�a si� zaledwie przed trzema miesi�cami, a to nie oznacza, �e ca�e Dominium Ludzi jest zagro�one. Przesta� zaprz�ta� sobie tym wszystkim g�ow� i wr�� do swojej roboty, dobrze? Musz� mie� t� mask� gotow�, zanim p�jdziesz do domu i zajmiesz si� swoj� prac�.
Wr�czy� Jonny'emu spawark�.
- Dobra.
Jonny wzi�� urz�dzenie, westchn�� i nasun�� na oczy gogle z przyciemniaj�cymi os�onami. Pochylaj�c si� nad nie doko�czon� spoin�, stara� si� nie my�le� o inwazji... i pewnie by mu si� to uda�o, gdyby jego ojciec nie wyg�osi� jeszcze jednej uwagi.
- A poza tym - rzek� Pearce, wzruszaj�c ramionami i odchodz�c do swojego sto�u warsztatowego - bez wzgl�du na to, co si� stanie, i tak dop�ki tu siedzimy, nic nie mo�emy zrobi�.
Wieczorem, przy kolacji, Jonny siedzia�, nie odzywaj�c si� ani s�owem, ale �eby w domu rodziny Moreau zrobi�o si� wyra�nie ciszej, jedna nie gadaj�ca osoba to by�o stanowczo za ma�o. Jak zwykle na pierwszy plan wybija� si� g�os siedmioletniej Gwen, kt�ra opowie�ci o szkole i kole�ankach przeplata�a zadawaniem pyta� na najr�niejsze tematy, pocz�wszy od tego, w jaki spos�b meteorolodzy nie dopuszczaj� do powstania tornada, a sko�czywszy na dociekaniu, jak rze�nicy usuwaj� ko�� �opatkow� z pieczeni z garbu breffa. Jam�, o pi�� lat m�odszy od Jonny'ego, tak�e bra� udzia� w tych rozmowach, opowiadaj�c plotki ze �wiata nastolatk�w. Dawa� tym samym dow�d, �e opanowa� regu�y i prawa rz�dz�ce t� spo�eczno�ci� w taki spos�b, o jakim Jonny m�g�by tylko marzy�. Pearce za� i Irena kierowali tym rozgardiaszem s�ownym z wpraw� �wiadcz�c� o du�ym do�wiadczeniu, odpowiadaj�c na pytania Gwen z rodzicielsk� cierpliwo�ci� i staraj�c si� nie dopuszcza� do k��tni ani spor�w. Czy to za wsp�ln� zgod�, czy te� przez brak zainteresowania, nikt nawet nie wspomnia� o tocz�cej si� wojnie.
Jonny zaczeka�, a� st� zostanie uprz�tni�ty, a potem ze starannie udawan� oboj�tno�ci� zada� pytanie:
- Tatku, czy m�g�bym po�yczy� tw�j samoch�d i wybra� si� wieczorem do Horizon City?
- Chyba nie ma tam dzi� wiecz�r �adnych ta�c�w, prawda? - marszcz�c brwi, zapyta� ojciec.
- Nie - odpar� Jonny. - Chcia�em obejrze� tam jedn� rzecz, to wszystko.
- Rzecz?
Jonny poczu�, �e si� rumieni. Nie zamierza� k�ama�, ale wiedzia�, �e odpowied� zawieraj�ca ca�� prawd� wywo�a�aby dyskusj� wszystkich cz�onk�w rodziny, a on nie by� do niej jeszcze przygotowany.
- Ta-a - mrukn��. - Tylko... chcia�em tylko zobaczy� par� rzeczy.
- Na przyk�ad Wojskowe Biuro Werbunkowe? - zapyta� cicho Pearce.
Towarzysz�ce ich rozmowie odg�osy przesuwania i ustawiania naczy� w kuchni ucich�y jak uci�te no�em. W zapad�ej nagle ciszy Jonny us�ysza�, �e jego matka raptownie nabra�a powietrza w p�uca.
- Jonny? - zapyta�a.
Westchn��, u�wiadomiwszy sobie, �e dyskusji nie da si� unikn��.
- Nie zaci�gn��bym si� przecie�, dop�ki bym z wami na ten temat nie porozmawia� - powiedzia�. - Chcia�em tylko
zasi�gn�� informacji... o procedurach, wymaganiach i takich innych sprawach.
- Jonny, wojna przecie� toczy si� daleko od nas... -odezwa�a si� Irena Moreau.
- Ja wiem, mamo - wpad� jej w s�owo Jonny. - Ale tam umieraj� l udzie...
- To jeszcze jeden pow�d, �eby� tutaj zosta�.
- ...nie tylko �o�nierze, cywile te� - ci�gn�� z uporem Jonny. - My�la�em tylko... tata dzisiaj powiedzia�, �e nic na to nie mo�na poradzi�.
Przeni�s� wzrok na Pearce'a.
- Mo�e i nie... a mo�e nie powinienem tak szybko ulega� presji statystycznych danych.
Na wargach Pearce'a ukaza� si� na chwil� lekki u�miech, ale nie obj�� reszty twarzy.
- Pami�tam te czasy, kiedy twoja argumentacja sprowadza�a si� do powiedzenia: "dlatego, �e ja tak m�wi�".
- Pewnie na uczelni go tego nauczyli - mrukn�� stoj�cy przy drzwiach do kuchni Jam�. - My�l�, �e w przerwach na nauk� o prowadzeniu dyskusji ucz� go o tym, jak naprawi� komputer.
Jonny pos�a� w kierunku brata zdziwione spojrzenie, zirytowany jego pr�b� zwr�cenia rozmowy na inne tory. Irena jednak nie mia�a zamiaru zmienia� tematu.
- A co z twoj� uczelni�, je�eli ju� o tym mowa? -zapyta�a. - Do dyplomu zosta� ci tylko rok. Powiniene� przynajmniej sko�czy� studia, nie s�dzisz?
Jonny potrz�sn�� g�ow�.
- Nie widz� w tej chwili sensu, �eby tak d�ugo studiowa�. To przecie� ca�y rok... a popatrzcie, co Troftowie zdo�ali osi�gn�� w zaledwie trzy miesi�ce.
- Ale przecie� twoje studia tak�e s� wa�ne...
- No, dobrze, Jonny -przerwa� jej cicho Pearce. -Je�eli chcesz, jed� do Horizon City i pogadaj sobie z tymi werbownikami.
- Pearce! - zdumiona Irena spojrza�a na m�a. Pearce pokr�ci� z rezygnacj� g�ow�.
- Nie mo�emy stawa� mu na przeszkodzie - powiedzia�. - Czy nie s�yszysz zdecydowania w jego g�osie? On ju� to postanowi� na dziewi��dziesi�t procent. Jest doros�y i ma prawo sam decydowa� o swoim losie. - Przeni�s� wzrok na Jonny'ego. - Id�, spotkaj si� z tymi lud�mi, je�li musisz, ale obiecaj, �e porozmawiasz z nami jeszcze raz, zanim podejmiesz ostateczn� decyzj�. Zgoda?
- Zgoda.
Jonny skin�� powa�nie g�ow�, czuj�c, jak zanika rozdra�nienie. Zg�oszenie si� do wojska na ochotnika z perspektyw� brania udzia�u w prawdziwej wojnie to jedno; przysz�o mu to z trudem, ale dotyczy�o zdarzenia odleg�ego i niemal abstrakcyjnego. O wiele bardziej przera�a�a go walka o zdobycie zgody rodziny, my�l o tych kosztach i konsekwencjach, kt�rych pragn�� na razie nie analizowa�.
- Wr�c� za kilka godzin - powiedzia�, gdy ojciec poda� mu kluczyki, i skierowa� si� do wyj�cia.
Biuro werbunkowe Po��czonego Dow�dztwa Wojsk od ponad trzydziestu lat mie�ci�o si� w tym samym budynku miejskiego ratusza. Kiedy Jonny wchodzi� do �rodka, przysz�o mu nagle do g�owy, �e by� mo�e pod��a �ladami swojego ojca, kt�ry jakie� dwadzie�cia osiem lat wcze�niej zaci�gn�� si� do wojska. W�wczas jego wrogami byli Minthistowie, a on walczy� z nimi na pok�adzie torpedowym pancernika nale��cego do Oddzia��w Gwiezdnych.
Ta wojna by�a jednak inna i chocia� Jonny zawsze uwielbia� romantyzm Oddzia��w Gwiezdnych, dawno ju� zdecydowa�, �e woli wykonywa� by� mo�e mniej efektowne, ale za to skuteczniejsze zadania.
- Do wojsk l�dowych? - zapyta�a go urz�dniczka, unosz�c ze zdumieniem brwi i przygl�daj�c si� Jonny'emu zza biurka. - Prosz� wybaczy� moje zdziwienie, ale nie mamy ostatnio zbyt wielu ch�tnych do s�u�by w takich formacjach. Wi�kszo�� m�odych ludzi w twoim wieku wola�aby raczej s�u�y� we flocie mi�dzygwiezdnej albo chocia�by lata� na my�liwcach konwencjonalnych. Mog� zapyta�, jaki jest pow�d tej decyzji?
Jonny skin�� g�ow�, staraj�c si� nie przejmowa� nieco protekcjonalnym tonem, jakim si� do niego zwraca�a. Mo�e by� to nieod��czny element rozmowy wst�pnej, maj�cy na celu dokonanie przynajmniej przybli�onej oceny odporno�ci psychicznej kandydata na �o�nierza.
- Wydaje mi si�, �e je�li wojska Troft�w b�d� nadal wypiera�y nasze Oddzia�y Gwiezdne z ich pozycji, stracimy nast�pnych kilka planet. Ludno�� cywilna zostanie zdana na �ask� Troft�w... o ile si�y l�dowe nie pozostawi� swoich partyzant�w, kt�rzy mogliby koordynowa� akcje ruchu oporu. Ja chcia�bym robi� w�a�nie co� takiego.
Urz�dniczka pokiwa�a w zamy�leniu g�ow�.
- A wi�c zamierzasz by� komandosem?
- Zamierzam pomaga� tamtejszym ludziom w walce -poprawi� j� Jonny.
- Mhm.
Si�gn�a po klawiatur� terminala komputerowego, wystuka�a na niej nazwisko Jonny'ego i jego kod identyfikacyjny. Przegl�daj�c informacj�, jaka ukaza�a si� na ekranie, po raz drugi unios�a brwi.
- Zdumiewaj�ce - powiedzia�a, tym razem bez zauwa�alnego sarkazmu. - Wzorowy student na uczelni, wzorowy ucze� w szkole �redniej, iloraz inteligencji... czy nie my�la�e� o tym, �eby zosta� oficerem?
Jonny wzruszy� ramionami.
- W�a�ciwie nie, chocia� mog� nim zosta�, je�eli w ten spos�b b�d� bardziej przydatny. Ale nie przeszkadza mi, je�li zostan� zwyk�ym �o�nierzem, je�eli o to pani chodzi.
Przygl�da�a mu si� przez d�u�sz� chwil�.
- Mhm - mrukn�a w ko�cu. - Powiem ci, co zrobimy, Moreau.
Zn�w przebieg�a palcami po klawiaturze, a p�niej odwr�ci�a ekran tak, aby Jonny tak�e m�g� go widzie�.
- O ile mi wiadomo, nie istniej� w tej chwili �adne konkretne plany na temat organizacji partyzantki na planetach podbitych przez naje�d�c�w. Je�eli si� pojawi�, a musz� przyzna�, �e to rozs�dny pomys�, to b�dzie je realizowa� w�a�nie kt�ry� z oddzia��w specjalnych, jakie widzisz tutaj.
Jonny przyjrza� si� wy�wietlonym nazwom: Grupa Alfa, Interror, Komandosi, Stra�nicy -wszystkie zna� doskonale i wszystkie budzi�y powszechny respekt.
- Co musz� zrobi�, aby dosta� si� do kt�rego� z nich? -zapyta�.
- Ty nic. Zaci�gasz si� do wojsk l�dowych, a potem przechodzisz przez prawdziw� g�r� test�w i je�li si� oka�e, �e masz potrzebne zdolno�ci, wysy�aj� ci zaproszenie.
- A je�li nie, zostaj� w armii?
- Tak... o ile nie wybijesz si� podczas standardowego przeszkolenia.
Jonny rozejrza� si� po pokoju, w kt�rym z wielobarwnych holosimowych plakat�w prawie wyskakiwa�y wprost na niego gwiezdne statki, my�liwce atmosferyczne i rakietowe czo�gi, obok kt�rych widnia�y sylwetki m�czyzn w zielonych, stalowych albo czarnych mundurach.
- Dzi�kuj�, �e zechcia�a pani po�wi�ci� mi tyle czasu -odezwa� si� do urz�dniczki, przesuwaj�c palcem po informacyjnej karcie magnetycznej, jak� od niej otrzyma�. -Wr�c� tu, kiedy si� zdecyduj�.
S�dzi�, �e kiedy przyjedzie do domu, wszyscy ju� b�d� spali, ale rodzice i Jam� czekali w salonie. Dyskusja przeci�gn�a si� do p�nych godzin nocnych. W rezultacie Jonny'emu uda�o si� przekona� i siebie, i wszystkich innych o tym, �e musi tak post�pi�.
Nast�pnego popo�udnia po obiedzie wszyscy troje udali si� do Horizon City i patrzyli, jak Jonny podpisywa� niezb�dne magnetyczne formularze.
- A wi�c... ju� jutro jest to twoje wielkie �wi�to?
Jonny uni�s� wzrok znad plecaka i popatrzy� bratu prosto w oczy. Jame, le��cy na ��ku pod przeciwleg�� �cian� pokoju, stara� si� jak potrafi� sprawia� wra�enie spokojnego i opanowanego. Ale nieustanne skubanie rogu koca zdradza�o, jak bardzo by� zdenerwowany.
- Aha - przytakn�� Jonny. - Lotnisko Horizon City, potem liniowcem "Skylark 407" rejs na Aerie, a stamt�d transportowcem wojskowym na Asgard. Nic tak jak podr� nie pozwala oceni� prawdziwych rozmiar�w wszech�wiata.
Jame u�miechn�� si� z przymusem.
- Ja te� zamierzam wybra� si� kiedy� do New Persius. To ca�e sto dwadzie�cia kilometr�w. Powiesz mi co� wi�cej o tych testach?
- Tylko to, �e by� mo�e za kilka godzin przestanie mnie bole� g�owa.
Ostatnie trzy dni by�y dla Jonny'ego prawdziw� mord�g�. Sprawdziany i testy ci�gn�y si� od si�dmej rano do dziewi�tej wieczorem. Wykszta�cenie og�lne, wykszta�cenie wojskowe i polityczne, sprawdziany fizyczne, testy psychologiczne i biochemiczne, badanie odruch�w i tak dalej - wszystko to mia� ju� za sob�.
- Powiedziano mi, �e te badania trwaj� zazwyczaj dwa tygodnie - doda�, nie wspominaj�c ani s�owem o tym, �e t�
informacj� przekazano mu dopiero po zako�czeniu wszystkich test�w. - S�dz�, �e wojsku zacz�o si� teraz bardzo spieszy�, �eby jak najszybciej zacz�� szkolenie rekrut�w.
- Mhm... A wiec po�egna�e� si� ju� ze wszystkimi? Za�atwi�e�, co mia�e� do za�atwienia?
Jonny wrzuci� par� skarpetek do plecaka i usiad� na skraju swojego ��ka.
- Pos�uchaj, Jame - powiedzia�. - Jestem za bardzo zm�czony, aby teraz bawi� si� z tob� w chowanego. O co w�a�ciwie ci chodzi?
Jame westchn��.
- No c�, m�wi�c bez ogr�dek... Alyse Carne jest troch� zawiedziona, �e nie porozmawia�e� z ni� na ten temat, zanim poszed�e� i zaci�gn��e� si� do wojska.
Jonny zmarszczy� brwi, usi�uj�c sobie co� przypomnie�. To prawda, nie widzia� Alyse od dnia, w kt�rym zacz�y si� jego testy, ale kiedy spotkali si� po raz ostatni, nie wygl�da�a na zawiedzion�.
- Nawet je�eli jest, to mnie nic o tym nie m�wi�a -stwierdzi�. - Od kogo si� dowiedzia�e�?
- Od Mony Biehl. I nie dziw si�, �e Alyse nie powiedzia�a tego tobie. By�o ju� za p�no na to, �eby� m�g� zmieni� zdanie.
- To dlaczego w og�le mi o tym m�wisz?
- Bo uwa�am, �e powiniene� znale�� czas i wpa�� do niej dzi� wieczorem. Udowodnij, �e wci�� ci na niej zale�y, zanim na dobre opu�cisz rodzinne strony i udasz si� ocala� reszt� ludzko�ci.
Co� w g�osie jego brata sprawi�o, �e Jonny si� zawaha�, a z�o�liwa uwaga, jak� ju� zamierza� wyg�osi�, nie chcia�a mu przej�� przez gard�o.
- Nie pochwalasz tego, co postanowi�em zrobi�, prawda? - zapyta� bardzo cicho.
- Nie, ani troch� - odpar� Jame. - Boj� si�, �e decydujesz si� na to wszystko, bo nie zdajesz sobie sprawy z tego, w co si� pakujesz.
- Sko�czy�em ju� dwadzie�cia jeden lat, Jame.
- I prze�y�e� ca�e �ycie w �redniej wielko�ci miasteczku na zapad�ej, prowincjonalnej planecie. Sp�jrz prawdzie w oczy, Jonny. By� mo�e dajesz sobie rad� tutaj, ale zamierzasz stawi� czo�o trzem nie znanym czynnikom naraz: spo�ecze�stwu Dominium, wojsku i, oczywi�cie, samej wojnie. To bardzo gro�ni przeciwnicy.
Jonny westchn��. Gdyby us�ysza� te s�owa od kogokolwiek innego, z pewno�ci� energicznie by zaprzeczy�... Jame jednak mia� wrodzon� zdolno�� rozumienia charakter�w, kt�r� Jonny ju� dawno nauczy� si� w nim ceni�.
- Jedyn� alternatyw� wobec stawania oko w oko z nieznanym by�o siedzenie tutaj do ko�ca �ycia - stwierdzi� stanowczo.
- Wiem o tym. I nie chc� niczego ci sugerowa�. - Jame bezradnie machn�� r�k�. - My�l�, �e chcia�em si� upewni�, czy dobrze zdajesz sobie spraw� z tego, co robisz.
- Tak. Dzi�ki.
Jonny rozejrza� si� z namys�em po pokoju, zauwa�aj�c teraz rzeczy, kt�re przesta� dostrzega� przed wieloma laty. Dopiero w tej chwili, w tydzie� po podj�ciu decyzji, zacz�o do niego naprawd� dociera�, �e to wszystko zostawi.
By� mo�e nawet na zawsze.
- Wi�c s�dzisz, �e Alyse chcia�aby si� ze mn� zobaczy�? - zapyta�, przenosz�c wzrok na brata. Tamten w odpowiedzi skin�� g�ow�.
- Domy�lam si�, �e b�dzie si� czu�a chocia� troch� lepiej. Opr�cz tego... - Zawaha� si� przez chwil�. - Mo�e to zabrzmi troch� g�upio, ale s�dz�, �e im bardziej zwi��esz si� emocjonalnie z Cedar Lake, tym �atwiej przyjdzie ci p�niej zachowywa� zasady etyczne w tamtym miejscu.
- Masz na my�li ca�� t� dekadencj� wielkich �wiat�w? -�achn�� si� Jonny. - Daj spok�j, Jame, chyba tak naprawd� nie wierzysz, �e z wy�szym stopniem rozwoju cywilizacyjnego wi��e si� wi�ksza deprawacja?
- Oczywi�cie, �e nie. Ale by� mo�e znajdzie si� kto�, kto b�dzie chcia� ci� przekona�, �e deprawacja i wy�szy stopie� rozwoju to jedno i to samo.
Jonny machn�� r�k� na znak, �e si� poddaje.
- No, dobra, by� mo�e, �e masz racj�. Ostrzega�em ci� zreszt� kiedy�, �e z chwil�, w kt�rej zaczniesz si� bawi� w aforyzmy, zrezygnuj� z dalszej dyskusji.
Wsta�, zgarn�� z p�ki nar�cze koszul i u�o�y� je obok plecaka.
- Masz, mo�e si� do czego� przydasz - powiedzia�. -Zapakuj je razem z tamtymi kasetami, dobrze?
- Jasne.
Jame wsta� i wykrzywi� si� do Jonny'ego w u�miechu.
- Nie spiesz si�, b�dziesz mia� mn�stwo czasu na spanie, kiedy znajdziesz si� w drodze na Asgard. Jonny pokr�ci� g�ow� z udan� rezygnacj�.
- Jedyna rzecz, zwi�zana z tym miejscem, do jakiej na pewno nie b�d� t�skni�, to m�j osobisty �yj�cy automat, daj�cy dobre rady - o�wiadczy�.
Rzecz jasna, to wcale nie by�a prawda, a oni obydwaj wiedzieli o tym bardzo dobrze.
Nast�pnego ranka na lotnisku Horizon City panowa� nastr�j tak ponury, jak si� Jonny tego spodziewa�. Kiedy jednak wszed� na pok�ad wahad�owca kieruj�cego si� na orbit�, na kt�rej mia� czeka� na nich liniowiec, z ulg�, ale i zarazem ze smutkiem obserwowa�, jak miasto i jego okolice znikaj� mu z oczu. Nigdy przedtem na tak d�ugo nie ro/stawa� si� ze swoj� rodzin�, domem i przyjaci�mi,
tote� kiedy b��kitne niebo zacz�o stopniowo przybiera� czarn� barw�, zastanowi� si�, czy jednak Jame nie mia� racji, m�wi�c o zbyt du�ej ilo�ci wra�e� w zbyt kr�tkim czasie. Z drugiej strony jednak... wyda�o mu si�, �e znacznie pro�ciej jest dokona� tak du�ych zmian w �yciu od razu, zamiast wprowadza� je stopniowo jedne po drugich, a potem si� zastanawia�, jak do nich si� przystosowa�. Przez g�ow� przemkn�a mu przypowie�� o starych buk�akach i m�odym winie. Pami�ta� wynikaj�cy z niej mora�, kt�ry m�wi�, �e osoba od dawna nawyk�a do robienia ci�gle tych samych rzeczy nie mo�e nauczy� si� p�niej czegokolwiek, co wykracza�oby poza jej dotychczasowe do�wiadczenia.
Nad jego g�ow� zacz�y si� pojawia� pierwsze gwiazdy i Jonny u�miechn�� si� na ich widok. Na Horizonie wi�d� wprawdzie spokojny �ywot, ale mia� ju� dwadzie�cia jeden lat i nie zamierza� w ten spos�b sp�dzi� ca�ej reszty �ycia. Jam�, kt�ry pozosta� w domu, m�g� postrzega� czekaj�ce Jonny'ego zmiany jako niezno�ne k�opoty, je�li chcia�... Jonny jednak zamierza� traktowa� je jak wielk� przygod�.
Z mocnym postanowieniem, �e o tym nie zapomni, ca�� uwag� skupi� na patrzeniu przez okno i czekaniu, kiedy zobaczy po raz pierwszy prawdziwy statek kosmiczny.
"Skylark 407" by� statkiem pasa�erskim, a wi�kszo�� jego podr�nych stanowili ludzie interesu lub tury�ci. Zaledwie kilku pasa�er�w by�o, podobnie jak Jonny, �wie�o upieczonymi rekrutami, lecz w ci�gu nast�pnych paru dni liniowiec zatrzymywa� si� na Rajput, Zimbwe i Blue Haven, ich liczba zacz�a szybko wzrasta�. Kiedy dotarli na Aerie, mniej wi�cej jedna trzecia podr�nych zosta�a przewieziona na orbituj�cy tam ogromny wojskowy transportowiec. Grupa Jonny'ego musia�a by� ostatni�, na jak�
czekano, bo gdy tylko rozlokowano j� w kajutach, transportowiec dokona� skoku w nadprzestrze�. Komu� zapewne bardzo si� spieszy�o.
Dla Jonny'ego nast�pne pi�� dni okaza�o si� okresem trudnego - i nie zawsze pomy�lnego - przystosowywania si� do obcych mu kulturowo ludzi. St�oczeni we wsp�lnych pomieszczeniach i pozbawieni nawet tej odrobiny prywatno�ci, jak� zapewnia�y kabiny na liniowcu, rekruci stanowili mog�c� przyprawi� o zawr�t g�owy mozaik� nawyk�w, akcent�w i obyczaj�w. Przyzwyczajenie si� do tego wszystkiego by�o dla Jonny'ego trudniejsze, ni� przypuszcza�. Co gorsza, wielu rekrut�w czu�o mniej wi�cej to samo co on. Na dzie� przed przylotem na Aerie Jonny stwierdzi�, �e jego towarzysze podr�y post�pili podobnie jak wielu rekrut�w przed nimi i podzielili si� na niewielkie, mniej wi�cej homogeniczne kulturowo grupy. Jonny co prawda dokona� kilku nie�mia�ych pr�b, aby z��czy� cho� kilka tych stadek w jak�� ca�o��, ale do�� pr�dko zrezygnowa� i reszt� drogi na Aerie sp�dzi� z innymi ch�opakami, kt�rzy podobnie jak on pochodzili z Horizonu. Zrozumia� a� za dobrze, �e Dominium Ludzi nie by�o tak jednolite, jak s�dzi�. Pocieszy� si� jednak w ko�cu do�� rozs�dn� my�l�, �e wojsko musia�o ju� dawno rozwi�za� w jaki� spos�b problem przezwyci�enia dziel�cych rekrut�w barier. Wiedzia�, �e ca�a ta sytuacja szybko si� zmieni, kiedy tylko znajd� si� w koszarach na Asgardzie, gdzie wszyscy b�d� zwyk�ymi, r�wnymi sobie �o�nierzami.
W pewnym sensie mia� racj�... w innym jednak�e myli� si�, i to bardzo.
Koszarowy pok�j przyj�� rekrut�w okaza� si� sal� wielko�ci hali koncertowej w Horizon City. W ca�ym tym wielkim pomieszczeniu k��bi�y si� t�umy m�odych ludzi.
W przeciwleg�ym k�cie sali, tu� przed lini� sier�ant�w ustawionych obok przej�� z r�nymi napisami, t�umy te rozdziela�y si� na strumyki rekrut�w spiesz�cych na zebrania do oddzia��w, do kt�rych zostali przydzieleni. Przesuwaj�c si� z wolna ku tym przej�ciom, Jonny spojrza� na wr�czon� mu kart� poborow� i uni�s� brwi ze zdumieniem, kt�re wkr�tce przerodzi�o si� w rozczarowanie:
JONNY MOREAU
HORIZON: HN-89927-238-2825
PRZYDZIELONE ZAKWATEROWANIE: AA-315, KOMPLEKS FREYRA
ODDZIA�: KOBRY
MIEJSCE ZEBRANIA: SALA C-662, KOMPLEKS FREYRA
GODZINA: 15.30
Kobry... Na transportowcu nie brakowa�o co prawda informacji o r�nych oddzia�ach wojskowych, a Jonny sp�dzi� co najmniej kilka godzin przegl�daj�c wszystkie materia�y na temat oddzia��w specjalnych, ale o Kobrach nie znalaz� nigdzie ani jednej wzmianki.
Kobry. Czym mog�a si� zajmowa� jednostka o nazwie wywodz�cej si� od ziemskiego jadowitego w�a? By� mo�e odka�aniem �o�nierzy i pola walki, a mo�e rozbrajaniem min przeciwpiechotnych? Czymkolwiek by si� zajmowa�a, jej nazwa nie wr�y�a spe�nienia marze� Jonny'ego z ostatnich kilku tygodni.
Kto� uderzy� go nagle w plecy. O ma�o nie wytr�ci� mu z d�oni karty poborowej.
- Schrzaniaj z przej�cia - warkn�� chudy jak tyczka miody cz�owiek, przeciskaj�c si� szybko obok niego. Ani u�yte s�owo, ani akcent nie by�y Jonny'emu znane. - Jak chce ci si� bruma�, to chrza� si� w inne miejsce.
- Przepraszam - mrukn�� Jonny patrz�c, jak m�odzieniec znika daleko przed nim w t�umie.
Zacisn�� z�by i zacz�� si� te� przeciska�, spogl�daj�c na umieszczone na �cianie i pod�wietlone napisy z nazwami oddzia��w i jednostek. Czymkolwiek mia�yby si� okaza� Kobry, powinien si� pospieszy� i znale�� t� swoj� sal� zebra�. Umieszczony wysoko �cienny zegar wskazywa� pi�tnast� dwana�cie, a ma�o prawdopodobne, by dow�dca jakiegokolwiek oddzia�u tolerowa� u podw�adnych opiesza�o��.
Sala C - 662 stanowi�a pierwszy dow�d, �e by� mo�e przedwcze�nie doszed� do niew�a�ciwych wniosk�w. Zamiast spodziewanego wielkiego audytorium mog�cego pomie�ci� batalion wojska zobaczy� pomieszczenie, w kt�rym z trudem mog�o przebywa� czterdziestu ludzi. Wi�kszo�� siedzia�a ju� zreszt� na swoich miejscach. Naprzeciwko, za sto�em ustawionym na niewielkim podium, Jonny zobaczy� dw�ch m�czyzn odzianych w bluzy z czerwonymi i czarnymi pasami tworz�cymi na piersiach liter� V. Kiedy zajmowa� wolne krzes�o, m�odszy z nich spojrza� w jego stron�.
- Nazwisko? - zapyta�.
- Jonny Moreau, sir - odpar�, patrz�c przelotnie na zawieszony na �cianie zegar.
By�a dopiero pi�tnasta dwadzie�cia osiem. M�czyzna w bluzie tylko skin�� g�ow� i zaznaczy� co� na komputerowym pulpicie, kt�ry trzyma� na kolanach. Przez nast�pne dwie minuty Jonny rozgl�da� si� po sali, ws�uchiwa� si� w bicie w�asnego serca i puszcza� wodze fantazji.
Dok�adnie o pi�tnastej trzydzie�ci starszy z dw�jki umundurowanych m�czyzn powsta�.
- Witam pan�w - powiedzia� i kiwn�� g�ow�. - Jestem ce-dwa Raud Mendro, dow�dca oddzia�u Kobra. Przede wszystkim chcia�bym powita� pan�w na Asgardzie. To jednostka, w kt�rej zmieniamy kobiety i m�czyzn w �o�nierzy, a tak�e w lotnik�w, marynarzy, cz�onk�w naszych
Oddzia��w Gwiezdnych i tak dalej. Tutaj, w Kompleksie Freyra, szkolimy wy��cznie �o�nierzy... a wasza czterdziest-kapi�tka mia�a zaszczyt zosta� wybrana do najnowszego i moim zdaniem najbardziej elitarnego oddzia�u, jaki istnieje w ca�ym Dominium Ludzi... Je�eli zechcecie do niego wst�pi�.
Popatrzy� na zebranych, jakby chcia� si� przyjrze� ka�demu po kolei.
- Je�eli tak, to po uko�czeniu szkolenia b�dziecie wykonywali najniebezpieczniejsze zadania, jakie mamy. Udacie si� na planety zaj�te przez wojska Troft�w i b�dziecie anga�owali si�y wroga, prowadz�c tam walk� partyzanck�.
Przerwa�, a Jonny poczu�, jak serce podchodzi mu do gard�a. Jednostka elitarna - tak jak pragn��, i szansa pomocy ludno�ci cywilnej, czego r�wnie� pragn��. Tyle �e walka na planetach opanowanych przez si�y Troft�w kojarzy�a mu si� bardziej z samob�jstwem ni� ze s�u�b� w wojsku. S�dz�c po szmerze, jaki przeszed� po sali, domy�li� si�, �e jego opini� musia�o podziela� wielu rekrut�w.
- Rzecz jasna - ci�gn�� Mendro - nie chodzi nam o zrzucanie was na spadochronach z karabinem laserowym w jednej d�oni i radiostacj� w drugiej. Je�li zdecydujecie si� na wst�pienie do oddzia�u, przejdziecie najbardziej wszechstronne przeszkolenie, po kt�rym otrzymacie absolutnie najnowocze�niejsze uzbrojenie, jakim b�dziemy dysponowali.
Wskaza� m�czyzn� siedz�cego obok niego przy stole.
- Ce-trzy Shri Bai b�dzie dow�dc� instruktor�w, odpowiedzialnych za szkolenie waszej grupy. Za chwil� zademonstruje wam kilka rzeczy, kt�re wy, kiedy zostaniecie Kobrami, tak�e b�dziecie umieli robi�.
Bai od�o�y� sw�j pulpit komputerowy i zacz�� powoli wstawa�... lecz nagle, nie uko�czywszy tego ruchu, wystrzeli� pod sufit sali.
Bai skoczy�, a zaskoczony Jonny dojrza� jedynie zamazan� smug�, ale dwa g�o�ne jak huk gromu kla�ni�cia, jakie dobieg�y go z ty�u, da�y mu przera�aj�c� pewno��, �e co� w tym wspomaganym rakietowe locie musia�o si� nie uda�. Odwr�ci� si� szybko, spodziewaj�c si� ujrze� zmasakrowane cia�o Baia...
Bai sta� jednak najspokojniej w �wiecie przy drzwiach, a na ustach igra� mu lekki u�miech, kt�rym kwitowa� zdumienie maluj�ce si� na wszystkich twarzach.
- Jestem pewien, �e wszyscy dobrze wiecie, i� zastosowanie osobistych silnik�w rakietowych czy egzoszkieletowych wzmacniaczy mi�ni w tak ma�ym pomieszczeniu by�oby szale�stwem - o�wiadczy�. - Hm? No, to przyjrzyjcie si� raz jeszcze.
Zgi�� nogi w kolanach zaledwie o kilka stopni, a p�niej z tym samym piorunuj�cym klap, klap znalaz� si� z powrotem na podium.
- No, dobrze - powiedzia�. - Kto widzia�, co w�a�ciwie zrobi�em?
Cisza... Dopiero po d�u�szej chwili podnios�a si� czyja� r�ka.
- S�dz�, �e odbi� si� pan od sufitu - odezwa� si� niepewnym g�osem jeden z rekrut�w. - Pewnie ca�� si�� odbicia przyj�� pan na barki?
- Innymi s�owy, nie widzieli�cie - rzek� Bai i kiwn�� g�ow�. - Wykona�em obr�t, skacz�c do sufitu, odbi�em si� od niego stopami, obr�ci�em si� raz jeszcze i wyl�dowa�em na pod�odze.
Jonny poczu� dziwn� sucho�� w gardle. Do sufitu by�o zaledwie pi�� metr�w. M�c wykonywa� takie ewolucje w tak ograniczonej przestrzeni oznacza�o...
- Opr�cz precyzji i si�y tego skoku, najbardziej godny uwagi jest fakt, �e nawet wy, kt�rzy wiedzieli�cie, co si� stanie, nie mogli�cie nad��y� za szybko�ci� ruch�w Baia -
odezwa� si� Mendro. - Wyobra�cie wiec sobie, jak ta sztuczka mo�e przyda� si� w walce w pomieszczeniu pe�nym Troft�w, kt�rzy niczego nie b�d� si� spodziewali. Poza tym...
Przerwa�, kiedy drzwi sali si� otworzy�y i wszed� jeszcze jeden rekrut.
- Viljo? - zapyta� Bai, spogl�daj�c na sw�j komputerowy pulpit.
- Tak jest, sir. - Nowo przyby�y skin�� g�ow�. - Przepraszam za sp�nienie, to wina tych urz�dnik�w przy wej�ciu.
- Czy�by? - zakpi� Bai i machn�� r�k�, nie wypuszczaj�c z niej pulpitu. - Mam tutaj informacj�, �e zarejestrowali�cie si� u nich o czternastej pi��dziesi�t. To b�dzie... zobaczmy... o siedemna�cie minut wcze�niej ni� zrobi� to Moreau, kt�ry dotar� tu siedem minut przed wami. Hm?
Na twarzy Vilja pojawi�y si� czerwone plamy.
- Ja... my�l�, �e troch� zab��dzi�em, sir -powiedzia�.
- Przy tylu znakach ustawionych dos�ownie na ka�dym kroku? Nie m�wi�c ju� o ludziach w mundurach. Musieli�cie ich widzie�? Hm?
Viljo zaczyna� przypomina� zaszczute zwierz�.
- Ja... przystan��em na chwil� w korytarzu przy wej�ciu i patrzy�em na wystawione tam eksponaty, sir. Nie wiedzia�em, �e ta sala znajduje si� tak daleko od wej�cia.
- Aha. - Bai zmierzy� go d�ugim, lodowatym spojrzeniem. - Punktualno��, Viljo, jest t� cech�, jak� musi posiada� ka�dy dobry �o�nierz. A je�li chcecie zosta� Kobr�, jest cech� wr�cz nieodzown�. Ale jeszcze wa�niejsze od niej s� wasza uczciwo�� i zaufanie, jakim maj� obdarzy� was koledzy. M�wi�c jasno, oznacza to, �e kiedy nawalicie, nie b�dziecie starali si� obwinia� o to innych. Czy to jasne?
- Tak jest, sir.
- To dobrze. A teraz podejd�cie tu do mnie. Do nast�pnego pokazu potrzebny mi b�dzie kto� do pomocy.
Prze�kn�wszy �lin� z widocznym trudem, Viljo z oci�ganiem ruszy� przej�ciem mi�dzy krzes�ami w stron� podium.
- To, co pokaza�em wam przed minut� - odezwa� si� po chwili Bai, ponownie zwracaj�c si� do wszystkich w sali - by�o jedynie niewinn� sztuczk�, jak� mo�na chwali� si� na przyj�ciach, cho� nie przecz�, �e szczeg�lnie przydatn� podczas s�u�by w wojsku. Ta rzecz jednak, kt�r� poka�� za chwil�, przyda si� wam w praktyce o wiele bardziej.
Z kieszeni bluzy wyj�� dwa metalowe kr��ki o �rednicy dziesi�ciu centymetr�w z umieszczonymi po�rodku niewielkimi czarnymi plamkami.
- We�cie teraz jeden z nich do lewej d�oni i wyci�gnijcie r�k� do g�ry i troch� na bok - zwr�ci� si� do Vilja Bai -a kiedy dam wam znak, rzu�cie drugi kr��ek w kierunku przeciwleg�ego ko�ca sali.
W tym czasie Mendro przeszed� przez ca�� sal� i przystan�� w rogu pod przeciwleg�� �cian�. Bai odszed� par� krok�w- na bok i przechyli� g�ow�, jakby chcia� obj�� wzrokiem ca�� sal�, a potem lekko ugi�� nogi w kolanach.
- No, dobrze - powiedzia�. - Teraz!
Viljo rzuci� kr��ek, celuj�c nim w drzwi sali. Jonny wyczu�, jak stoj�cy z ty�u Mendro wyskoczy� ze swojego k�ta i chwyci� lec�cy kr��ek w locie, a potem, w u�amek sekundy p�niej, odrzuci� go w stron� Baia. Ruchem p�ynnym i tak szybkim, �e zn�w nie mo�na by�o nad��y� za nim wzrokiem, Bai upad� na bok i przetoczy� si�, by zej�� z linii lotu kr��ka... a potem przykl�kn�� na jedno kolano i wypu�ci� z rozkrzy�owanych r�k dwie cienkie jak ig�y strugi �wiat�a. Zdumiony okrzyk Vilja zla� si� w jeden d�wi�k z trzaskiem, z jakim kr��ek, kt�ry trzyma� w d�oni, uderzy� o �cian� sali.
- �wietnie - odezwa� si� Bai. Wsta� i schyli� si�, �eby podnie�� z pod�ogi pierwszy kr��ek. - Viljo, poka�cie teraz wszystkim ten, kt�ry trzymali�cie.
Nawet z tak du�ej odleg�o�ci Jonny m�g� dostrzec niewielki otw�r, widniej�cy nieznacznie w bok od �rodka namalowanej czarnej plamki.
- Jeste�cie pod wra�eniem tego, co zobaczyli�cie, hm? -zapyta� zebranych Bai, powracaj�c na podium i unosz�c dysk. - Rzecz jasna, nie mo�ecie si� spodziewa�, �e przeciwnik b�dzie sta� i czeka�, a� go traficie.
Ten strza� nie by� ju� tak precyzyjny jak tamten pierwszy. Otw�r zrobiony przez promie� lasera widnia� na samym skraju czarnej plamki, a kiedy �wiat�o lamp odbi�o si� od kr��ka, Jonny dostrzeg�, �e metal wok� plamki pomarszczy� si� pod wp�ywem �aru. Niemniej wszystko to by�o zdumiewaj�ce, zw�aszcza �e Jonny nie mia� najmniejszego poj�cia, gdzie Bai ukrywa� swoje miotacze laserowe.
Albo gdzie, je�eli ju� o tym mowa, znajdowa�y si� w tej chwili.
- To powinno wam da� poj�cie o tym, do czego mo�e by� zdolny Kobra - odezwa� si� Mendro, kt�ry zd��y� w tym czasie powr�ci� na podium i wskaza�, by Viljo usiad�. - Teraz poka�� wam, na czym w�a�ciwie polega�y te sztuczki.
Si�gn�� po pulpit komputerowy, wystuka� na klawiaturze jak�� instrukcj� i po chwili przed oczami zebranych w sali stan�� tu� obok Mendra naturalnej wielko�ci wizerunek m�czyzny.
- Na zewn�trz Kobra nie r�ni si� niczym od normalnego cywila - o�wiadczy�. - To, czym si� r�ni, ukryte jest w jego wn�trzu.
Hologramowy wizerunek m�czyzny zblad�, a pozosta� jedynie �wiec�cy na niebiesko szkielet z dziwnego kszta�tu bia�ymi, rozmieszczonymi w r�nych miejscach plamami.
- To niebieskie to laminat ceramiczny, kt�ry sprawia, �e wszystkie wi�ksze ko�ci i wi�kszo�� mniejszych staj� si� praktycznie nie�amliwe - ci�gn��. - Zabieg ten w po��czeniu ze wzmocnieniem najwa�niejszych wi�zade� jest jednym z kilku powod�w, dla kt�rych ce-trzy Bai m�g� wykonywa� te skoki do sufitu i nie straci� przy tym �ycia. Ko�ci nie pokryte laminatem, kt�re tutaj widzicie, pozostawiono w tym celu, aby umo�liwi� szpikowi wytwarzanie czerwonych cia�ek.
Po wystukaniu kolejnej instrukcji na klawiaturze �aciaty niebiesko-bia�y szkielet poszarza�. Na tle tej szaro�ci pojawi�y si� teraz ma�e, ��te, jajowatego kszta�tu obszary, kt�re pokry�y wszystkie stawy hologramowego szkieletu.
- Serwomotory - wyja�ni� rzeczowo Mendro. - Pozosta�e mechanizmy, dzi�ki kt�rym Bai wykona� swoje skoki. Dzia�aj� jak wzmacniacze si�y w podobny spos�b jak w standardowych egzoszkieletach czy ubiorach do prowadzenia walki, tyle �e s� niemal niemo�liwe do wykrycia. Zasila je to cacko tutaj.
Wskaza� na nieregularnego kszta�tu obiekt umieszczony mniej wi�cej w okolicach �o��dka.
- Nie b�d� wam wyja�nia�, jak to funkcjonuje, bo sam zbyt dobrze tego nie rozumiem. Wystarcza mi, �e dzia�a i to dzia�a niezawodnie.
Jonny przypomnia� sobie jeszcze raz niesamowite skoki Baia i poczu�, �e �o��dek zaczyna mu si� skr�ca�. Nie w�tpi�, �e laminowane ko�ci i serwomotory by�y przydatne i dobre, ale takich sztuczek nie mo�na si� nauczy� z dnia na dzie�. Albo wi�c szkolenie Kobr mia�o trwa� co najmniej kilka miesi�cy, albo Bai by� m�czyzn� wyj�tkowo wysportowanym... a jedyne, czego Jonny m�g� by� absolutnie pewien, to to, i� nie zakwalifikowano go do tego oddzia�u ze wzgl�du na jego osi�gni�cia w sporcie. Zapewne wojsko przygotowywa�o si� do d�ugiej, mog�cej si� ci�gn�� przez wiele lat wojny.
Tymczasem na hologramowym wizerunku na podium obraz szkieletu uleg� kolejnej zmianie. Pojawi�y si� na nim teraz czerwone plamy.
- A oto uzbrojenie zaczepne i obronne Kobry - oznajmi� zebranym Mendro. - Niewielkie miotacze laserowe w opuszkach obydwu ma�ych palc�w d�oni. W jednym z nich umieszczono tak�e elektrody steruj�ce miotaczem energii elektrycznej. Kondensator �aduj�cy ten miotacz zosta� schowany w tym oto zag��bieniu cia�a. W lewej �ydce znajduje si� przeciwpancerny laser, a w tych miejscach dwa g�o�niki stanowi�ce dwa r�ne systemy broni sonicznych. Nad oczami i uszami rozmieszczono wzmacniacze wzroku i s�uchu. S� jakie� pytania?
- Rekrut MacDonald, sir - odezwa� si� w regulaminowy spos�b jeden z zebranych. - Czy te wzmacniacze wzroku s� podobne do obiektyw�w celowniczych stosowanych w ubiorach do prowadzenia walki, w kt�rych przed oczami �o�nierza pojawiaj� si� dane dotycz�ce odleg�o�ci i szybko�ci przemieszczania si� celu?
Mendro pokr�ci� g�ow�.
- Tamte celowniki nadaj� si� do walki na du�e i �rednie odleg�o�ci, ale nie na ma�e, z jakimi najcz�ciej b�dziecie mieli do czynienia. To za� prowadzi nas do najwa�niejszego problemu, jaki wi��e si� z ca�ym tym przedsi�wzi�ciem.
Czerwone obszary na hologramie znikn�y, a wewn�trz czaszki pojawi� si� zielony obiekt wielko�ci orzecha w�oskiego, umieszczony bezpo�rednio pod m�zgiem. Odchodzi�y od niego liczne wij�ce si� cienkie odnogi, z kt�rych wi�kszo�� przebiega�a wzd�u� kr�gos�upa, potem odga��zia�y si� pojedyncze nitki i ko�czy�y w r�nych miejscach. Spogl�daj�c na to, Jonny wr�ci� pami�ci� do obrazka zapami�tanego z podr�cznika biologii, z jakiego si� uczy�, b�d�c jeszcze w czwartej klasie. By� to rysunek przedstawiaj�cy system nerwowy istoty ludzkiej...
- To jest komputer - odezwa� si� po chwili Mendro, uderzaj�c palcem w zielony orzech. - By� mo�e najbardziej skomplikowany komputer o tak ma�ych rozmiarach, jaki kiedykolwiek uda�o si� skonstruowa�. Te w��kna �wiat�owodowe - pokaza� na sie� �y�ek - dochodz� do wszystkich serwomotor�w i rodzaj�w broni, a tak�e do kinestetycznych czujnik�w implantowanych bezpo�rednio w warstwie laminuj�cej ko�ci Kobry. Wasze obiektywy celownicze, MacDonald, wymagaj� ci�g�ego naprowadzania na cel i strzelania, ten nanokomputer pozwala na dokonywanie tych operacji w spos�b automatyczny.
Jonny popatrzy� na MacDonalda i dostrzeg�, jak tamten z namys�em skin�� g�ow�. Sam pomys�, rzecz jasna, nie by� nowy - skomputeryzowane uzbrojenie stanowi�o standardowe wyposa�enie zar�wno floty gwiezdnej jak i lotnictwa atmosferycznego - ale dawanie do r�ki indywidualnemu �o�nierzowi tego rodzaju broni stanowi�o prawdziw� rewolucj�.
Mendro mia� w zanadrzu wi�cej niespodzianek.
- Opr�cz mo�liwo�ci automatycznego prowadzenia ognia, nanokomputer b�dzie dysponowa� zestawem zaprogramowanych odruch�w najcz�ciej u�ywanych w trakcie walki, odruch�w, kt�re nie tylko pozwol� na zej�cie z toru lotu pocisku, ale i dokonywanie ewolucji, jakie przed chwil� ogl�dali�cie na w�asne oczy. Reasumuj�c - na hologramie pojawi�y si� teraz wszystkie r�nobarwne, nak�adaj�ce si� na siebie elementy - b�dziecie stanowili grup� najbardziej gro�nych komandos�w, jakich wyda�a ludzko��.
Wy�wietla� ten hologramowy obraz jeszcze przez kilka sekund, potem wy��czy� go i od�o�y� pulpit komputerowy na jedno z wolnych stoj�cych obok niego krzese�.
- Kiedy zostaniecie Kobrami, b�dziecie stanowili pierwsze i najwa�niejsze ogniwo naszej kontr ofensywnej strate-
gii, kt�ra, jak s�dz�, na zawsze wyprze Troft�w z planet nale��cych do Dominium Ludzi... z tym jednak b�d� si� wi�za�y okre�lone koszty. Wspomnia�em ju� o niebezpiecze�stwach natury wojskowej, jakim b�dziecie musieli stawi� czo�o. Na tym etapie nie jeste�my w stanie nawet w przybli�eniu ustali�, ilu spo�r�d was straci �ycie, ale mog� zapewni�, �e bardzo wielu. Poza tym b�dziemy musieli dokona� na waszych cia�ach wielu chirurgicznych zabieg�w i operacji, a takie rzeczy nigdy nie nale�� do przyjemno�ci. Najistotniejsze jest jednak to, �e wi�kszo�ci tego, co b�dziemy musieli wam wszczepi�, ju� nigdy nie da si� usun��. Do takich nieusuwalnych rzeczy nale�y laminat, a to zmusza do zachowania tak�e serwomotor�w i nanokomputera. Bez w�tpienia pojawi� si� te� problemy, jakich w tej chwili nie mo�na sobie nawet wyobrazi�, gdy� jako pierwsza generacja Kobr odczujecie na w�asnej sk�rze lwi� cz�� tych wszystkich usterek projektowych, jakie by� mo�e zosta�y przez nas przeoczone. - Przerwa� i rozejrza� si� po sali. - Powiedziawszy za� to wszystko, chcia�bym wam jednak przypomnie�, �e znale�li�cie si� w tym miejscu, poniewa� was potrzebujemy. Ka�dy z was wykaza� si� podczas test�w du�� inteligencj�, odwag� i odporno�ci� psychiczn�. Na tej podstawie mog� stwierdzi�, �e stanowicie dobry materia� na Kobry. Powiem wam te�, �e wcale nie jest was tak cholernie du�o. Tak wi�c im wi�cej postanowi si� zaci�gn��, tym szybciej b�dziemy mogli wepchn�� t� wojn� z powrotem w p�cherze gard�owe Troft�w, w nadziei, �e odt�d zawsze powinna w nich pozostawa�. Reszt� tego dnia sp�dzicie, lokuj�c si� w przydzielonych kwaterach i zapoznaj�c si� z ca�ym Kompleksem Freyra... - popatrzy� w stron� Vilja - ...i by� mo�e ogl�daj�c eksponaty wystawione na korytarzu obok wej�cia. Jutro rano wr�cicie do tej sali i ka�dy z was powie mi, co postanowi�.
Jeszcze raz powi�d� wzrokiem po sali
- Tyle na dzi�, a teraz mo�ecie si� rozej��.
Jonny sp�dzi� pozosta�� cz�� dnia w spos�b, jaki zaleci� Mendro. Pozna� wsp�lokator�w - by�o ich, nie licz�c niego, pi�ciu - oraz zwiedzi� budynki i otaczaj�ce je place sk�adaj�ce si� na Kompleks Freyra. Chodz�c po budynku, domy�li� si�, �e oddzia�owi Kobra przydzielono do dyspozycji ca�e pi�tro. Za ka�dym razem, kiedy mija� �wietlic�, s�ysza�, jak w grupach siedz�cych tam m�odych ludzi zawzi�cie dyskutowano na temat zalet i wad przedstawionej propozycji. Czasami zatrzymywa� si� i przys�uchiwa� tym dyskusjom, ale przewa�nie przechodzi� obok, dobrze wiedz�c, �e �adne argumenty nie zdo�a�yby zmieni� jego postanowienia. To prawda, �e podj�cie decyzji nie by�o wcale �atwe... ale trafi� do tego miejsca, gdy� chcia� nie�� pomoc cywilnej ludno�ci zamieszkuj�cej podbite �wiaty. Nie zamierza� si� wycofywa� tylko dlatego, �e mia�o to kosztowa� troch� wi�cej, ni� pocz�tkowo my�la�.
A poza tym - uczciwie musia� to przyzna� przed samym sob� - ca�e to przedsi�wzi�cie pachnia�o mu przygodami superbohater�w z widowisk i komiks�w, kt�re tak pobudza�y jego wyobra�ni�, kiedy by� jeszcze dzieckiem. Szansa zostania kim� obdarzonym nadludzkimi umiej�tno�ciami pozosta�a dostateczn� zach�t� nawet teraz, kiedy zosta� powa�nym studentem.
Dyskusje w jego pokoju przeci�gn�y si� a� do chwili, w kt�rej zgaszono �wiat�o, ale Jonny'emu uda�o si� nie bra� w nich udzia�u. Dzi�ki temu m�g� znacznie wcze�niej zasn�� i kiedy nast�pnego ranka zabrzmia� sygna� pobudki, jako jedyny z ca�ej sz�stki nie kl�� pod nosem, �e musi wstawa� o tak nieludzko wczesnej porze. Ubra� si� jak najszybciej i poszed� do sto��wki, a kiedy wr�ci� do pokoju, zasta� w nim jedynie �pi�cego nadal Vilja - pozostali zd��yli ju� wyj�� na �niadanie. Potem uda� si� do sali C - 662 i stwierdzi�, �e by� trzecim, kt�ry oficjalnie zgodzi� si� zosta� Kobr�. Mendro pogratulowa� mu decyzji, wyg�osi� kr�tkie okoliczno�ciowe przem�wienie, a p�niej wr�czy� kartk� z harmonogramem naprawd� przera�aj�cych zabieg�w chirurgicznych, jakim ju� wkr�tce Jonny mia� si� podda�. Poszed� do skrzyd�a medycznego. Czu� nerwowe skurcze w �o��dku, ale przynajmniej mia� pewno��, �e post�pi� s�usznie. Kilka razy w ci�gu nast�pnych dw�ch tygodni to jego prze�wiadczenie mia�o by� wystawiane na ci�kie pr�by.
- W porz�dku, Kobry, a teraz pos�uchajcie!
G�os Baia zabrzmia� jak pomruk grzmotu w p�mroku asgardzkiego �witu, a Jonny st�umi� spazm md�o�ci, kt�re pod wp�ywem tego g�osu i mro�nego powietrza przesz�y przez co�, co zosta�o z jego �o��dka. Nigdy przedtem z powodu dreszczy nie zaczyna�o mu si� zbiera� na wymioty... ale te� nigdy przedtem jego cia�a nie poddano tak licznym i tak silnym stresom. Po tych wszystkich zabiegach czu� pulsowanie t�pego b�lu ogarniaj�cego cia�o od ga�ek ocznych do czubk�w palc�w u n�g. Cia�o tylko w ten spos�b mog�o sygnalizowa�, jak bardzo jest niezadowolone. Kiedy tak sta� w szeregu razem z pozosta�ymi trzydziestoma pi�cioma rekrutami, przest�puj�c nerwowo z nogi na nog�, czu� dziwny ucisk i mrowienie w miejscach, w kt�rych narz�dy ociera�y si� o wszczepione mu urz�dzenia i systemy umo�liwiaj�ce ich dzia�anie. Na my�l o tych wszystkich zmianach, jakim zosta� poddany jego organizm, ogarn�� go nowy paroksyzm md�o�ci. Ca�� si�� woli zmusi� si� do zwr�cenia uwagi na to, co m�wi� Bai.
- ...dla was ci�kim prze�yciem, ale z w�asnego do�wiadczenia wiem, �e wszystkie te pooperacyjne objawy powinny ust�pi� w ci�gu kilku dni. Tymczasem za� nic nie stoi na przeszkodzie, �eby�cie zacz�li si� przyzwyczaja� do tego, co macie teraz w �rodku.
Z pewno�ci� si� zastanawiacie, dlaczego nosicie komputery zawieszone na szyjach, zamiast we wn�trzach czaszek. Hm? No c�, wszyscy jeste�cie bardzo m�drzy, a w ci�gu ostatnich dw�ch tygodni nie mieli�cie nic do roboty poza zastanawianiem si� nad takimi problemami. Kto� z was zechcia�by mo�e pochwali� si� tym, do czego doszed�?
Jonny rozejrza� si�, czuj�c mi�kki ucisk opaski z komputerem, ocieraj�cej si� o jego szyj�, ilekro� poruszy� g�ow�. By� niemal pewien, �e zna prawid�ow� odpowied�, ale nie chcia� by� pierwszym, kt�ry si� zg�osi.
- Rekrut Noffke, sir - odezwa� si� Parr Noffke, jeden ze wsp�lokator�w pokoju, w kt�rym zosta� zakwaterowany Jonny. -To dlatego, �e pan nie chce, �eby nasze uzbrojenie by�o w pe�ni przydatne do walki, dop�ki nie opu�cimy Asgardu.
- Blisko - rzek� Bai i kiwn�� powa�nie g�ow�. - Moreau? Chcieliby�cie mo�e jeszcze co� doda�? Zdumiony Jonny spojrza� na Baia.
- Mmm... Czy to mo�e dlatego, �e zamierza pan etapami wprowadza� nas w tajniki naszego wyposa�enia, uzbrojenia i wszystkich innych urz�dze�, stopniowo, a nie we wszystko naraz?
- B�dziecie musieli si� nauczy� formu�owania waszych my�li bardziej jasno, Moreau, ale tak, mniej wi�cej macie racj� - odpar� Bai. - Po implantowaniu komputera nie mo�emy zmieni� niczego w jego oprogramowaniu, a wi�c b�dziecie nosili komputery programowalne tak d�ugo, dop�ki b�dzie istnia�o niebezpiecze�stwo, �e pozabijacie si�
nawzajem podczas �wicze�. No dobrze - lekcja pierwsza. Spr�bujcie wyczu� mo�liwo�ci, jakie daj� wam teraz zmienione cia�a. Pi�� kilometr�w za mn� ujrzycie star� wie�� u�ywan� kiedy� do obserwacji celno�ci ognia artylerii. Biegacze z r�nych planet pokonuj� ten dystans mniej wi�cej w dwana�cie minut, a wy macie pokona� go w dziesi��. Ruszajcie!
Odwr�ci� si� i pobieg� w stron� widocznej na horyzoncie starej wie�y, a rekruci pu�cili si� bez�adn� grup� w �lad za nim. Jonny znajdowa� si� gdzie� w �rodku tej grupy, pr�buj�c utrzymywa� r�wne tempo i walcz�c z ogarniaj�cymi go sprzecznymi uczuciami, �e jego cia�o jest r�wnocze�nie za lekkie i za ci�kie. Pi�� kilometr�w by�o odleg�o�ci� dwukrotnie wi�ksz� od tej, jak� kiedykolwiek w �yciu przebieg� - niewa�ne, jak szybko - tote� w chwili, w kt�rej dobieg� do wie�y, by� zdyszany jak stary parow�z, a z wysi�ku pogorszy�a mu si� ostro�� wzroku.
Bai ju� na nich czeka�. Jonny, staj�c, omal si� nie potkn��.
- Staraj si� nie oddycha�, dop�ki nie doliczysz do trzydziestu - poleci� mu zwi�le instruktor i niemal w tej samej chwili odszed� na bok, powtarzaj�c to samo innemu, tak samo zdyszanemu biegaczowi.
Jonny zdziwi� si�, kiedy stwierdzi�, �e uda�o mu si� dokona� tego bez trudu, a gdy ostatni biegacze znale�li si� obok wie�y, m�g� zn�w oddycha� i widzie� tak dobrze, jak przed biegiem.
- To by�a lekcja jeden i p� - burkn�� Bai. - Mniej wi�cej po�owa z was dopu�ci�a do przetlenienia organizm�w... i to bez �adnego powodu, je�eli nie Uczy� przyzwyczajenia. Przy takiej pr�dko�ci, z jak� biegli�cie, od pi��dziesi�ciu do siedemdziesi�ciu procent wysi�ku powinny przejmowa� na siebie serwomotory. Po pewnym czasie wasze cia�a przywykn� do tych zmian, ale zanim to nast�pi, musicie z pe�n� �wiadomo�ci� zwraca� du�� uwag� na ka�dy szczeg�.
Dobrze, a teraz lekcja numer dwa: skakanie. Zaczniemy od pionowych skok�w na r�ne wysoko�ci, ale wy zaczniecie od przygl�dania si� temu, jak j a to robi�. Jeszcze nie macie zaprogramowanych odruch�w u�atwiaj�cych prowadzenie walki, i chocia� nie mo�ecie po�ama� sobie ko�ci, to gdyby�cie stracili r�wnowag� podczas l�dowania, mogliby�cie uderzy� si� w g�ow�, a to by bola�o. Przygl�dajcie si� wi�c i uczcie.
Przez nast�pn� godzin� uczyli si�, jak skaka� i jak korygowa� trajektori� lotu, ilekro� stawa�o si� to konieczne, a tak�e jak l�dowa� bezpiecznie na ziemi w sytuacjach, w kt�rych takie korekty okazywa�y si� niedostateczne. P�niej Bai zwr�ci� uwag� na wie�� obserwacyjn�, po czym nauczy� ich kilkunastu r�nych sposob�w wspinania si� po jej zewn�trznych murach. Zanim og�osi� przerw� na drugie �niadanie, ka�dy odby� niebezpieczn� wspinaczk� po pionowej �cianie do otwartego okna na najwy�szym pi�trze. Potem za� na rozkaz dany przez Baia wszyscy wyci�gn�li z plecak�w polowe racje �ywno�ciowe i zabrali si� do jedzenia, staraj�c si� przyklei� do muru jak najlepiej umieli i nie zapomnie� o tym, �e znajduj� si� na wysoko�ci dziesi�ciu metr�w nad ziemi�.
Popo�udnie sp�dzili na �wiczeniach w pos�ugiwaniu si� serwomotorami ramion, k�ad�c szczeg�lny nacisk na nauk�, w jaki spos�b przenosi� du�e ci�ary tak, aby nie nadwer�a� mi�ni i naczy� krwiono�nych. Nie by�o to takie trywialnie proste, jak na pierwszy rzut oka wygl�da�o, i chocia� Jonny zako�czy� te �wiczenia z kilkoma zaledwie naci�gni�tymi mi�niami, to inni doznali nieco powa�niejszych wewn�trznych krwotok�w, p�kni�� lub otar� nask�rka. Osoby z najci�szymi obra�eniami Bai odes�a� natychmiast do szpitala, a pozostali kontynuowali trening, dop�ki s�o�ce nie znalaz�o si� bardzo nisko. Jeszcze jeden pi�ciokilometrowy bieg i znale�li si� ponownie
w budynku centralnym kompleksu. Po zjedzeniu obiadu ponownie zgromadzili si� w sali C - 662 na wieczorne wyk�ady z dziedziny strategii i taktyki dzia�a� partyzanckich. W ko�cu obola�ych na ciele i na duchu Bai odes�a� z powrotem do kwater.
Jonny pojawi� si� w swoim pokoju po raz pierwszy po dw�ch tygodniach pobytu na oddziale chirurgicznym kompleksu, ale zasta� go w takim samym stanie, w jakim go zapami�ta�. Poszed� prosto do swojej pryczy i zwali� si� na ni� bezw�adnie, spodziewaj�c si� j�ku protestu wszystkich spr�yn. By�a to oczywi�cie tylko gra wyobra�ni - ostatecznie nie sta� si� o wiele ci�szy z powodu tego ca�ego �elastwa, jakie mu implantowano. Rozci�gaj�c obola�e mi�nie, przyjrza� si� otarciom na r�kach i by� ciekaw, czy b�dzie mia� tyle si�y, aby przetrwa� nast�pne cztery tygodnie takich �wicze�.
Jego wsp�lokatorzy pojawili si� w niespe�na minut� po nim. Wchodz�c bez�adn� grup�, wci�� dyskutowali o prze�yciach minionych dwunastu godzin.
- ...m�wi� ci, �e wszyscy rekruci w wojsku musz� si� zachowywa� jak roboty przy ta�mie monta�owej - przekonywa� pozosta�ych Cal