2997

Szczegóły
Tytuł 2997
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2997 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2997 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2997 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stephen King Jaunting (The Jaunt) prze�. Paulina Braiter - Ostatnie wezwanie do Jauntu 701 - mi�y kobiecy g�os odbi� si� echem w ca�ej b��kitnej hali Nowojorskiego Terminala Pasa�erskiego. NTP nie zmieni� si� specjalnie w ci�gu ostatnich trzystu lat - wci�� by� lekko obskurny i nieco przera�aj�cy. Automatyczny kobiecy g�os stanowi� zapewne jego najmilszy element. - Jaunting do Whitehead City na Marsie - ci�gn��. - Wszyscy pasa�erowie powinni ju� przebywa� w komorze sn�w. Prosimy upewni� si�, �e maj� pa�stwo przy sobie niezb�dne zezwolenia. Dzi�kujemy. Komory snu na g�rze z ca�� pewno�ci� nie mo�na by�o nazwa� obskurn�. Ca�� pod�og� pokrywa� elegancki szary dywan. �ciany w kolorze z�amanej bieli ozdobiono tu i �wdzie mi�ymi abstrakcyjnymi grafikami. Na suficie ta�czy�y i wirowa�y gamy koj�cych barw. W du�ej sali ustawiono sto kozetek, po dziesi�� w ka�dym rz�dzie. Pi�cioro steward�w kr��y�o po pomieszczeniu, przemawiaj�c �ciszonymi pogodnymi g�osami i cz�stuj�c pasa�er�w mlekiem. Po jednej stronie sali widnia�o wej�cie, pilnowane przez uzbrojonych stra�nik�w i kolejn� stewardess�, sprawdzaj�c� w�a�nie dokumenty sp�nialskiego, zn�kanego biznesmena z nowojorskim World-Timesem pod pach�. Dok�adnie naprzeciwko pod�oga opada�a, tworz�c rynn� szerok� na pi�� st�p i d�ug� mo�e na dziesi��, zako�czon� pozbawionym drzwi otworem. Wszystko to przypomina�o nieco dzieci�c� �lizgawk�. Rodzina Oates�w le�a�a na czterech s�siednich kozetkach do jauntingu, niemal na ko�cu sali. Mark Oates i jego �ona, Marilys, po bokach, w �rodku dw�jka dzieci. - Tato, opowiesz nam teraz o jauntingu? - spyta� Ricky. - Obieca�e�. - Tak, tato, obieca�e� - powt�rzy�a Patricia i zachichota�a przenikliwie. Biznesmen o byczej posturze zerkn�� na nich, po czym wr�ci� do pliku papier�w, kt�re przegl�da� le��c na plecach ze z�o�onymi stopami, odzianymi w wyczyszczone do po�ysku buty. Zewsz�d dobiega� cichy szmer rozm�w oraz szelesty - to pasa�erowie sadowili si� na kozetkach jauntingowych. Mark spojrza� na Marilys Oates i mrugn��. Odmrugn�a, lecz dostrzeg�, �e denerwuje si� niemal tak mocno jak Patty. Czemu nie?, pomy�la� Mark. Dla ca�ej tr�jki by� to pierwszy jaunting. Przez ostatnie sze�� miesi�cy on i Marilys dyskutowali, omawiaj�c zalety i wady przeprowadzki ca�ej rodziny - bo w�a�nie sze�� miesi�cy temu Texaco Water poinformowa�a go o przenosinach do Whitehead City. W ko�cu postanowili, �e ca�a czw�rka przeprowadzi si� na dwa lata kontraktu Marka. Teraz, patrz�c na poblad�� twarz Marilys zastanawia� si�, czy �ona �a�uje tej decyzji. Zerkn�� na zegarek. Niemal p� godziny do chwili jauntingu. Do�� czasu, by opowiedzie� ca�� histori�, a przy okazji nieco uspokoi� dzieci. Kto wie, mo�e nawet ukoi nieco niepok�j Marilys. - W porz�dku - rzek�. Ricky i Pat obserwowali go z powag�. Syn mia� dwana�cie lat, c�rka dziewi��. Mark zn�w u�wiadomi� sobie, �e kiedy wr�c� na Ziemi�, Ricky b�dzie akurat w samym �rodku piek�a dojrzewania, a c�rce zapewne zaczn� rosn�� piersi. Wci�� trudno mu by�o w to uwierzy�. Dzieci b�d� ucz�szcza�y do niewielkiej po��czonej szko�y w Whitehead, wraz z setk� potomk�w tamtejszych in�ynier�w i pracownik�w firmy naftowej. Mo�e za kilka miesi�cy jego syn wybierze si� na geologiczn� wycieczk� na Fobosa? Niewiarygodne... ale prawdziwe. Kto wie?, pomy�la� cierpko. Mo�e mnie tak�e uspokoi ta opowie��. - Z tego, co wiemy - zacz�� - jaunting zosta� wynaleziony jakie� trzysta dwadzie�cia lat temu, oko�o roku 1987, przez m�czyzn� nazwiskiem Victor Carune. Carune dokona� tego w ramach prywatnych bada�, cz�ciowo op�acanych przez rz�d - i, oczywi�cie, w pewnym momencie rz�d przej�� wszystko. Wyb�r by� prosty: albo rz�d, albo kampanie naftowe. Dok�adnej daty nie znamy dlatego, �e Carune by� nieco ekscentryczny... - To znaczy szalony, tato? - wtr�ci� Ricky. - Ekscentryczny oznacza odrobin� szalony, kochanie - wyja�ni�a Marilys i u�miechn�a si� do Marka ponad g�owami dzieci. Wygl�da na nieco mniej zdenerwowan�, pomy�la�. - Ach tak. - W ka�dym razie Carune ju� do�� d�ugo prowadzi� do�wiadczenia, gdy w ko�cu powiadomi� rz�d o tym, co odkry� - ci�gn�� Mark - I zrobi� to tylko dlatego, ze zabrak�o mu pieni�dzy, a oni mieli mu je zwr�ci�. - Ch�tnie zwr�cimy ci pieni�dze - rzuci�a Pat i zn�w zachichota�a ostro. - Zgadza si�, kochanie. - Mark rozczochra� jej w�osy. Po drugiej stronie pomieszczenia drzwi rozsun�y si� bezszelestnie i do �rodka wesz�a dw�jka steward�w, odzianych w jaskrawoczerwone bluzy obs�ugi jauntingu. Popychali przed sob� st� na k�kach, na kt�rym umieszczono gumow� rur�, zako�czon� dysz� ze stali nierdzewnej. Mark wiedzia�, �e pod gustownym obrusem ukryto dwie butle gazu. Siatkowa torba przyczepiona do sto�u mie�ci�a w sobie sto jednorazowych masek. M�wi� dalej, nie chc�c, by jego rodzina zbyt szybko zauwa�y�a przedstawicieli Lety. Je�li starczy mu czasu na opowiedzenie ca�ej historii, przyjm� sw� porcj� gazu z otwartymi ramionami. Bior�c pod uwag� alternatyw�. - Oczywi�cie wiecie, �e jaunting to ni mniej ni wi�cej, jak tylko teleportacja. Czasami, na zaj�ciach z chemii i fizyki w college'u nazywaj� go Procesem Carune'a, w istocie jednak to teleportacja i sam Carune, je�li wierzy� legendzie, nazwa� j� jauntingiem. Lubi� bowiem fantastyk� i zna� powie�� go�cia nazwiskiem Alfred Bester, zatytu�owan� "Gwiazdy moje przeznaczenie". To w�a�nie Bester wymy�li� s�owo "jaunting" oznaczaj�ce teleportacj�, tyle �e w jego ksi��ce jauntingu dokonywa�o si� sam� my�l�, a my tego nie potrafimy. Stewardzi przymocowali mask� do stalowej dyszy i podawali j� w�a�nie starszej kobiecie po drugiej stronie sali. Kobieta wzi�a j�, odetchn�a i opad�a bezw�adnie na kozetk�. Jej sp�dnica unios�a si� lekko, ukazuj�c zwi�d�e udo, pokryte g�st� sieci� �ylak�w. Stewardessa troskliwie poprawi�a jej str�j. Druga zdj�a zu�yt� mask� i na�o�y�a drug�. Wszystko to skojarzy�o si� Markowi z plastykowymi szklankami w pokojach motelowych. Gor�czkowo pragn��, by Patty uspokoi�a si� nieco. Widywa� dzieci, kt�re trzeba by�o przytrzymywa� si��, czasami krzycza�y, gdy gumowa maska przykrywa�a im twarz. Przypuszcza�, �e to naturalna reakcja, ale przykro si� j� ogl�da�o i nie chcia�, by co� takiego spotka�o Patty. Co do Ricka, czu� si� znacznie pewniej. - Mo�na chyba powiedzie�, �e odkrycie jauntingu nast�pi�o w ostatniej mo�liwej chwili - podj�� opowie��. Zwraca� si� do Ricky'ego, jednocze�nie jednak wyci�gn�� r�k� i uj�� d�o� c�rki. Jej palce natychmiast zacisn�y si� wok� r�ki ojca z paniczn� si��. D�o� mia�a zimn� i lekko spocon�. - �wiatowe zasoby ropy wyczerpywa�y si�, a wi�kszo�� z tego, co jeszcze zosta�o, nale�a�a do pustynnych plemion z Bliskiego Wschodu, zdecydowanych u�y� jej jako broni politycznej. Ludzie ci stworzyli kartel, kt�ry nazwali OPEC... - Co to jest kartel, tatusiu? - wtr�ci�a Patty. - No c�, monopol - wyja�ni� Mark. - To tak jak klub, kochanie - doda�a Marilys. - I mog�a� do niego nale�e� tylko je�li mia�a� mn�stwo ropy. - Ach tak. - Nie mam czasu, by wyja�nia� wam ca�� �wczesn� paskudn� sytuacj� - ci�gn�� Mark. - Cz�ciowo poznacie j� w szkole, ale, uwierzcie, by�o naprawd� paskudnie. Je�li kto� mia� samoch�d, m�g� nim je�dzi� tylko dwa dni w tygodniu, a benzyna kosztowa�a pi�tna�cie starych dolar�w za galon. - O rany! - przerwa� mu Ricky. - Teraz kosztuje tylko cztery centy, prawda tato? Mark u�miechn�� si�. - Dlatego w�a�nie udajemy si� tam, gdzie si� udajemy. Na Marsie jest do�� ropy, by starczy�o nam na niemal osiem tysi�cy lat, a na Wenus na kolejnych dwadzie�cia tysi�cy. Lecz dzi� ropa nie ju� taka istotna. Obecnie najbardziej potrzebujemy... - Wody! - krzykn�a Patty i biznesmen zn�w uni�s� wzrok znad papier�w, u�miechaj�c si� do niej przez moment. - Zgadza si� - przytakn�� Mark. - Bo w okresie pomi�dzy tysi�c dziewi��set sze��dziesi�tym, a dwa tysi�ce trzydziestym rokiem zatruli�my wi�kszo�� naszej. Pierwsze wydobycie wody z marsja�skich czap polarnych nazwano... - Operacj� S�omka. - To Ricky. - Owszem. Dwa tysi�ce czterdzie�ci pi��, czy co� ko�o tego. Lecz na d�ugo wcze�niej wykorzystywano jaunting do odnajdywania �r�de� czystej wody tu, na Ziemi. A teraz woda jest podstawowym produktem eksportowym Marsa... ropa stanowi tylko dodatek. Wtedy jednak by�a najwa�niejsza. Dzieci skin�y g�owami. - Chodzi o to, �e te z�o�a zawsze tam by�y, ale my mogli�my do nich dotrze� tylko dzi�ki jauntingowi. Gdy Carune wynalaz� sw�j proces, �wiat by� na kraw�dzi nowego �redniowiecza. Zaledwie zim� wcze�niej, w samych Stanach Zjednoczonych zamarz�o ponad dziesi�� tysi�cy ludzi, bo zabrak�o energii, by ich ogrza�. - Ojej - rzuci�a beznami�tnie Patty. Mark zerkn�� w prawo; stewardzi rozmawiali w�a�nie z na oko nie�mia�ym m�czyzn�, przekonuj�c go. W ko�cu wzi�� mask� i w sekund� p�niej opad� na kozetk�, pogr��ony w pozornej �mierci. To jego pierwszy, pomy�la� Mark. Zawsze da si� pozna�. - Dla Carune'a, wszystko zacz�o si� od o��wka... kluczy... zegarka... a potem myszy. Przy myszach pojawi� si� pewien problem... * * * Ogarni�ty gor�czk� podniecenia Victor Carune wraca� do pracowni my�l�c, �e teraz wie, jak czuli si� Morse, Aleksander Graham Bell i Edison - tyle �e on osi�gn�� co� znacznie wi�kszego. Dwukrotnie omal nie rozbi� ci�ar�wki w drodze powrotnej ze sklepu zoologicznego w New Paltz, w kt�rym za ostatnie dwadzie�cia dolar�w kupi� dziewi�� bia�ych myszek. Ca�y jego ziemski maj�tek wynosi� obecnie dziewi��dziesi�t trzy centy w prawej przedniej kieszeni i osiemna�cie dolar�w na rachunku oszcz�dno�ciowym... lecz Carune zupe�nie o tym nie my�la�. A nawet gdyby pomy�la�, z pewno�ci� nie przej��by si� tym. Pracownia mie�ci�a si� w odnowionej stodole na ko�cu milowej drogi gruntowej, odchodz�cej od trasy dwadzie�cia sze��. I w�a�nie skr�caj�c w t� drog� omal po raz drugi nie rozbi� swojej furgonetki. Jej bak by� prawie pusty i mia� takim pozosta� przez najbli�sze dziesi�� dni do dw�ch tygodni, to jednak tak�e go nie obchodzi�o. Jego my�li wirowa�y w rozkosznym podnieceniu. To, co si� zdarzy�o, nie by�o ca�kiem nieoczekiwane. Rz�d w�a�nie dlatego przyzna� mu mizern� dotacj� w wysoko�ci skromnych dwudziestu tysi�cy dolar�w rocznie, bo wiedzia�, �e w dziedzinie transmisji cz�steczkowej kryj� si� ogromne, nie zrealizowane dot�d mo�liwo�ci. Ale, �e uda�o si� ot tak... nagle... bez ostrze�enia... i wymaga�o mniej pr�du ni� potrzeba do zasilenia kolorowego telewizora... Bo�e! Chryste! Carune zahamowa� gwa�townie na �wirowej drodze, z�apa� uchwyt le��cego obok na brudnym siedzeniu pude�ka (na kt�rym wymalowano psy, koty, chomiki i z�ote rybki oraz napis: POCHODZ� Z KR�LESTWA ZWIERZ�T STACKPOLE'A) i rzuci� si� biegiem do wielkich podw�jnych drzwi. Z wn�trza pude�ka dobiega�y piski i tupoty jego obiekt�w do�wiadczalnych. Pr�bowa� pchn�� jedno ze skrzyde� drzwi; kiedy nie ust�pi�o, przypomnia� sobie, �e je zamkn��. - Cholera! - rzuci� g�o�no, grzebi�c w kieszeni w poszukiwaniu kluczy. Rz�d wymaga�, aby zawsze zamyka� pracowni� - by� to jeden z warunk�w do��czonych do ich pieni�dzy, lecz Carune ci�gle o tym zapomina�. W ko�cu wyci�gn�� klucze i przez chwil� jedynie wpatrywa� si� w nie jak zahipnotyzowany, przesuwaj�c opuszk� kciuka po wyci�ciach kluczyka od stacyjki. Raz jeszcze pomy�la�: Bo�e! Chryste! Potem zacz�� szuka� na k�ku klucza yale, otwieraj�cego drzwi stodo�y. * * * Tak jak to mia�o miejsce z pierwsz� rozmow� telefoniczn� - Bell krzykn�� do telefonu "Watsonie, chod� tu", gdy pochlapa� papiery i samego siebie kwasem - r�wnie� pierwszy akt teleportacji nast�pi� przypadkiem. Victor Carune teleportowa� dwa palce swojej lewej d�oni na drug� stron� pi��dziesi�ciojardowej stodo�y. Carune ustawi� po obu stronach stodo�y dwa portale. Przy jednym sta�a zwyk�a wyrzutnia jonowa, dost�pna w ka�dym sklepie z elektronik� za nieca�e pi��set dolar�w. Po drugiej, tu� za portalem - prostok�tn� bramk� wielko�ci zwyk�ej ksi��ki - zamontowa� komor� p�cherzykow�. Mi�dzy nimi ustawi� co�, co na pierwszy rzut oka przypomina�o nieprzejrzyst� zas�onk� spod prysznica, tyle �e zazwyczaj zas�onek pod prysznic nie robi si� z o�owiu. Chodzi� o to, by wystrzeli� jony przez Portal Numer Jeden, a potem przej�� na drug� stron� i patrze� jak przelatuj� przez komor� p�cherzykow� za Portalem Numer Dwa. O�owiana przes�ona mia�a udowodni�, �e naprawd� dosz�o do transmisji. Tyle, �e przez ostatnie dwa lata uda�o si� to jedynie dwukrotnie i Carune nie mia� najbledszego poj�cia dlaczego. Gdy ustawia� na miejscu wyrzutni�, jego palce w�lizn�y si� w g��b portalu - zazwyczaj nie stanowi�o to problemu, tyle �e tego ranka jego biodro przesun�o tak�e prze��cznik na panelu po lewej stronie bramki. Nie zauwa�y� nawet, co si� sta�o - maszyna wyda�a z siebie zaledwie cichutki pomruk - p�ki nie poczu� mrowienia w palcach. "Nie przypomina�o to wstrz�su elektrycznego", napisa� Carune w swym pierwszym i jedynym artykule na ten temat, wydrukowanym, nim rz�d zamkn�� mu usta. Artyku�, cho� trudno to sobie wyobrazi�, ukaza� si� w pi�mie Popular Mechanics. Autor sprzeda� mu go za siedemset pi��dziesi�t dolar�w w ostatniej rozpaczliwej pr�bie zapewnienia prywatnym przedsi�biorcom dost�pu do technologii jauntingu. "Nie czu�em te� nieprzyjemnego uk�ucia, towarzysz�cego z�apaniu uszkodzonego przewodu. Bardziej przypomina�o wra�enie, jakie odnosi si�, przyk�adaj�c d�o� do obudowy ma�ej, dzia�aj�cej na pe�nych obrotach maszyny. Wibracje s� tak szybkie i lekkie, �e wywo�uj� jedynie leciutkie mrowienie. Potem spojrza�em na portal i ujrza�em, �e m�j palec wskazuj�cy zosta� odci�ty uko�nie przez kostk�, a �rodkowy nieco powy�ej. Znikn�� tak�e paznokie� trzeciego palca." Carune instynktownie cofn�� r�k�, krzycz�c g�o�no. Napisa� p�niej, �e by� tak przekonany, i� zobaczy krew, �e przez chwil� wyobrazi� j� sobie. Jego �okie� uderzy� w wyrzutni� jonow� i str�ci� j� ze sto�u. Sta� tak, wsuwaj�c palce do ust i upewniaj�c si�, �e wci�� s� ca�e i na miejscu. Najpierw przysz�o mu do g�owy, �e mo�e ostatnio za ci�ko pracowa�, potem pomy�la�, �e ostatnie modyfikacje mog�y... mog�y co� zmieni�. Nie wsun�� jednak palc�w z powrotem w g��b portalu. W istocie, Carune przez reszt� �ycia dokona� jeszcze tylko jednego jauntingu. Z pocz�tku nic nie zrobi�; d�ug� chwil� spacerowa� po stodole, wymachuj�c r�kami w powietrzu i zastanawiaj�c si�, czy powinien zadzwoni� do Carsona w New Jersey, czy do Buffingtona w Charlotte. Carson, ten sk�piec, nie przyj��by rozmowy na sw�j koszt, ale Buffington zapewne tak. W�wczas co� przysz�o mu do g�owy i rzuci� si� biegiem do portalu numer dwa. Je�li jego palce naprawd� przenios�y si� na drug� stron�, mo�e zostawi�y jaki� �lad. Oczywi�cie niczego nie znalaz�. Portal numer dwa sta� na trzech skrzynkach po pomara�czach z Pomony i nieodparcie kojarzy� si� z gilotyn�-zabawk�, pozbawion� jedynie ostrza. Po jednej stronie stalowej framugi Carune umie�ci� gniazdko, z kt�rego wybiega� kabel ��cz�cy bramk� z terminalem, b�d�cym w istocie urz�dzeniem do transformacji cz�steczkowej, pod��czonym do komputera. Co przypomnia�o mu... Spojrza� na zegarek i przekona� si�, �e jest kwadrans po jedenastej. Umowa z rz�dem zapewnia�a mu skromne pieni�dze i niesko�czenie od nich cenniejszy czas komputerowy. Tego dnia m�g� korzysta� z komputera do trzeciej, a potem do widzenia, a� do poniedzia�ku. Musia� zacz�� dzia�a�, musia� co� zrobi�... "Ponownie spojrza�em na stos skrzynek" - napisa� Carune w swym artykule do Popular Mechanics. "Potem przenios�em wzrok na opuszki moich palc�w. I rzeczywi�cie, zobaczy�em dow�d. Pomy�la�em, �e nie przekona�by on nikogo poza mn� samym, lecz na pocz�tku to w�a�nie siebie musia�em przekona�." * * * - Co to by�o, tato? - spyta� Ricky. - Tak - doda�a Patty - co? Mark u�miechn�� si� lekko. Wszyscy po�kn�li haczyk, nawet Marilys. Niemal zapomnieli, gdzie s�. K�tem oka widzia� czw�rk� steward�w, tocz�cych powoli w�zek mi�dzy jauntowcami i usypiaj�cych ich kolejno. Ju� wcze�niej odkry�, �e w�r�d cywil�w trwa�o to zawsze d�u�ej ni� w�r�d wojskowych. Cywile denerwowali si� i chcieli porozmawia�. Dysza i gumowa maska zanadto przypomina�y szpitaln� sal� operacyjn�, na kt�rej wyposa�ony w no�e chirurg kryje si� za plecami anestezjologa, szafuj�cego gazami w stalowych pojemnikach. Czasami dochodzi�o do wybuch�w paniki, histerii i zawsze znajdowa�o si� kilka os�b, kt�re po prostu si� za�amywa�y. Mark, m�wi�c do dzieci, zauwa�y� dw�jk�: dw�ch m�czyzn, kt�rzy po prostu wstali z kozetek, bez �adnych fanfar przeszli do wyj�cia, odpi�li przyczepione do klap dokumenty, oddali je i nie ogl�daj�c si� za siebie wyszli. Stewardzi mieli polecone nie dyskutowa� z tymi, kt�rzy chc� odej��. Na listach rezerwowych zawsze by�o do�� ludzi, czasem nawet czterdziestu czy pi��dziesi�ciu, maj�cych nadziej� na miejsce. Gdy ci, kt�rzy nie mogli znie�� my�li o jauntingu wyszli, do �rodka wpuszczono pasa�er�w rezerwowych z dokumentami przypi�tymi do koszul. - Carune znalaz� w swym palcu wskazuj�cym dwie drzazgi - oznajmi� Mark. - Wyci�gn�� je i od�o�y� na bok. Jedna zagin�a, lecz drug� mo�ecie ogl�da� w Instytucie Smithsona w Waszyngtonie, zamkni�t� w hermetycznej szklanej gablocie, obok kamieni przywiezionych przez pierwszych astronaut�w z Ksi�yca. - Naszego Ksi�yca, tato, czy jednego z Marsa? - wtr�ci� Ricky. - Naszego - odpar� Mark z u�miechem. - Na Marsie wyl�dowa�a tylko jedna rakieta z za�og�, francuska ekspedycja oko�o roku 2030. W ka�dym razie zwyk�a stara drzazga ze skrzynki po pomara�czach znalaz�a si� w Instytucie Smithsona dlatego, �e by�a pierwszym obiektem, kt�ry zosta� naprawd� teleportowany. Dokona� jauntingu poprzez przestrze�. - Co by�o potem? - spyta�a Patty. - C�, podobno Carune podbieg�... * * * Carune podbieg� do portalu numer jeden i sta� tam przez chwil�, zdyszany, z wal�cym sercem. Musisz si� uspokoi�, pomy�la�. Zastan�w si�. Je�li b�dziesz dzia�a� bez planu, nie wykorzystasz czasu. Z rozmys�em lekcewa��c instynkt wrzeszcz�cy, �e musi co� zrobi�, wyd�uba� z kieszeni c��ki i czubkiem pilnika wyci�gn�� drzazgi z palca. Wrzuci� je niedbale do bia�ego opakowania batonika, kt�ry jad� majstruj�c przy transformatorze i pr�buj�c rozszerzy� jego zdolno�ci skupiaj�ce (najwyra�niej powiod�o mu si� to lepiej, ni� m�g� kiedykolwiek marzy�). Jedna wypad�a z papierka i zagin�a, druga natomiast wyl�dowa�a w Instytucie Smithsona, zamkni�ta w szklanej gablocie otoczonej grubymi aksamitnymi sznurami i pozostaj�cej pod wieczn� czujn� stra�� sterowanej komputerowo przemys�owej kamery. Po wyj�ciu drzazg Carune uspokoi� si� nieco. O��wek. Nada si� r�wnie dobrze. Z�apa� le��cy obok notatnika o��wek i wsun�� �agodnie w portal numer jeden. Drewno zacz�o g�adko znika�, cal za calem, jak w optycznej sztuczce pierwszorz�dnego iluzjonisty. Na jednym z jego bok�w czarnymi literami na ��tym drewnie wypisano EBERHARD FABER NR 2. Gdy wsun�� o��wek tak, �e pozosta� ju� tylko napis EBERH, Carune obszed� portal numer jeden i zajrza� do �rodka. Ujrza� przekr�j o��wka; wygl�da�o to, jakby kto� przeci�� go g�adko ostrym no�em. Carune zacz�� obmacywa� miejsce, gdzie powinna znajdowa� si� reszta drewnianej obsadki. Oczywi�cie nie poczu� niczego. Pobieg� na drug� stron� stodo�y, do portalu numer dwa, i ujrza� brakuj�c� cz�� le��c� na skrzynce. Z sercem wal�cym tak mocno, �e zdawa�o si� wstrz�sa� ca�� klatk� piersiow�, Carune chwyci� czubek o��wka i poci�gn�� go ku sobie. Uni�s� go i obejrza� dok�adnie. Nagle chwyci� o��wek i napisa� na desce: DZIA�A!, tak mocno, i� podczas kre�lenia ostatniej litery grafit p�k�. Carune wybuchn�� �miechem; jego g�os odbija� si� d�wi�cznym echem w pustej stodole. �mia� si� tak mocno, �e sp�oszy� �pi�ce jask�ki, kt�re zacz�y obija� si� mi�dzy belkami dachu. - Dzia�a! - krzykn�� biegn�c z powrotem do portalu numer jeden. Ca�y czas wymachiwa� r�kami, �ciskaj�c w palcach z�amany o��wek. - Dzia�a! Dzia�a! S�yszysz mnie, Carson, ty fiucie? Dzia�a i DOKONA�EM TEGO! - Mark, uwa�aj jak si� wyra�asz - upomnia�a go Marilys. Mark wzruszy� ramionami. - Podobno to w�a�nie powiedzia�. - Nie m�g�by� zastosowa� lekkiej cenzury? - Tato? - spyta�a Patty.- Czy o��wek te� jest w muzeum? - A czy nied�wiedzie sraj� w lesie? - odpar� Mark, po czym gwa�townie uni�s� d�o� do ust. Dzieci zachichota�y rado�nie, lecz z g�osu Patty znikn�a ostra nuta, a po chwili udawanej powagi Marilys tak�e zacz�a si� �mia�. Nast�pne by�y klucze. Carune po prostu cisn�� je przez portal. Zn�w zacz�� my�le� logicznie i zdecydowa�, �e najpierw musi przekona� si�, czy sam proces odmienia przesy�ane rzeczy, czy te� s� one identyczne jak przedtem. Ujrza�, jak klucze przelatuj� przez portal i znikaj�; w tym samym momencie us�ysza� ich brz�k na skrzynce po drugiej stronie. Pobieg� tam - teraz ju� tylko truchtem - po drodze odsuwaj�c o�owian� przes�on�. Ju� jej nie potrzebowa�, podobnie, jak wyrzutni jonowej. I ca�e szcz�cie, bo wyrzutnia by�a kompletnie zniszczona. Z�apa� klucze, podszed� do zamka, kt�rego zamontowanie wymusi� na nim rz�d i spr�bowa� klucza yale. Klucz zadzia�a�. Sprawdzi� ten od domu. Tak�e pasowa�. Podobnie jak kluczyki otwieraj�ce szafki i uruchamiaj�ce furgonetk�. Schowa� do kieszeni p�k �elastwa i zdj�� zegarek. By� to kwarcowy Seiko LC z wbudowanym pod cyfrowym wy�wietlaczem kalkulatorem - dwudziestoma czterema ma�ymi przyciskami, kt�re pozwala�y obliczy� niemal wszystko - od dodawania i odejmowania po pierwiastek kwadratowy. Bardzo delikatne urz�dzenie - i, co istotne, po��czone z czasomierzem. Carune po�o�y� go przed portalem numer jeden i delikatnie pchn�� o��wkiem. Przebieg� na drug� stron� i chwyci� zegarek. Kiedy wsuwa� go w portal, na wy�wietlaczu widnia�o 11:31:07. obecnie wskazywa� 11:31:49. Doskonale, wszystko si� zgadza, tyle �e powinien mie� asystenta, kt�ry sta�by po drugiej stronie i raz na zawsze zanotowa� fakt, �e przesy�aniu nie towarzyszy up�yw czasu. Niewa�ne. Wkr�tce rz�d przy�le mu a� nadto asystent�w; b�dzie m�g� w nich przebiera�. Sprawdzi� kalkulator. Dwa i dwa wci�� r�wna�o si� cztery; osiem dzielone przez cztery wci�� dawa�o dwa; pierwiastek kwadratowy z jedenastu nada� wynosi� 3.3166247... i tak dalej. I wtedy postanowi�, �e nadszed� czas na myszy. - Co si� sta�o z myszami, tato? - spyta� Ricky. Mark zawaha� si� przez moment. B�dzie musia� zachowa� ostro�no��. Nie chce przecie� przerazi� �miertelnie dzieci (nie m�wi�c ju� o �onie) zaledwie kila minut przed ich pierwszym jauntingiem. Podstawow� rzecz� jest przekona� ca�� tr�jk�, �e obecnie wszystko jest ju� w porz�dku, problemy zosta�y rozwi�zane. - Jak ju� m�wi�em, pojawi� si� pewien problem... Tak. Koszmar, ob��d i �mier�. Niez�y problem, co dzieci? * * * Carune postawi� na p�ce pude�ko z napisem POCHODZ� Z KR�LESTWA ZWIERZ�T STACKPOLE'A i zerkn�� na zegarek. Do diab�a, za�o�y� go do g�ry nogami. Przekr�ci� czasomierz i odkry�, �e dochodzi za kwadrans druga. Zosta�a mu zaledwie godzina i pi�tna�cie minut po��czenia komputerowego. Przy dobrej zabawie czas pr�dko mija, pomy�la� i zachichota�. Otworzy� pude�ko, si�gn�� do �rodka i wyci�gn�� za ogon piszcz�c� bia�� myszk�. Posadzi� j� przed portalem numer jeden i rzek�: - Biegnij, myszo. Mysz pos�usznie zbieg�a po �ciance skrzynki, na kt�rej sta� portal i �mign�a w k�t. Przeklinaj�c, Carune rzuci� si� za ni� i zdo�a� nawet si�gn�� ku niej r�k�, nim przecisn�a si� przez szpar� pomi�dzy dwoma deskami i znikn�a. - Cholera! - wrzasn��, p�dz�c z powrotem do pude�ka. Zd��y� akurat w por�, by wepchn�� do �rodka dwie potencjalne uciekinierki. Wyci�gn�� drug� mysz, tym razem trzymaj�c j� w po�owie tu�owia (z zawodu by� fizykiem i zupe�nie nie zna� si� na myszach), po czym b�yskawicznie zamkn�� pud�o. Tym razem rzuci� zwierz�tko. Mysz usi�owa�a chwyci� d�o� Carune'a. Na pr�no; polecia�a naprz�d i �eb na szczurz� szyj� przelecia�a przez portal. Carune natychmiast us�ysza�, jak l�duje na skrzynkach po drugiej stronie stodo�y. Natychmiast pu�ci� si� biegiem pami�taj�c, jak �atwo umkn�a mu pierwsza mysz. Nie mia� si� o co martwi�. Bia�a myszka siedzia�a bez ruchu na skrzynce, oczy mia�a zamglone, jej boki unosi�y si� lekko. Carune zwolni� i podszed� ostro�nie. Co prawda nie zna� si� na zwierz�tach, ale nie trzeba mie� czterdziestu lat do�wiadczenia, by dostrzec, �e co� by�o potwornie nie tak. (- Po przej�ciu mysz nie czu�a si� dobrze - poinformowa� Mark Oates dzieci, u�miechaj�c si� przy tym promiennie. Tylko �ona dostrzeg�a cie� fa�szu w owym u�miechu.) Carune dotkn�� myszki. Zupe�nie jakby jego palce musn�y co� sztucznego, sprasowan� s�om� albo trociny - tyle �e boki wci�� unosi�y si� i opada�y. Mysz nie spojrza�a nawet na niego; nadal patrzy�a przed siebie. Carune wrzuci� do portalu ruchliwe �ywe zwierz�tko; teraz mia� przed sob� co�, co przypomina�o �yj�c� woskow� podobizn�. Uczony pstrykn�� palcami tu� przed r�owymi oczkami myszy, kt�ra mrugn�a... i upad�a na bok, martwa. - W�wczas Carune postanowi� spr�bowa� z nast�pn� mysz� - oznajmi� Mark. - Co si� sta�o z t� pierwsz�? - spyta� Ricky. Mark ponownie przywo�a� na usta szeroki u�miech. - Przesz�a na emerytur� z pe�nymi honorami - rzek�. Carune znalaz� papierow� torebk� i schowa� do niej mysz. Wieczorem zabierze j� do Mosconiego, weterynarza. Mosconi przeprowadzi sekcj� i powie mu, czy narz�dy wewn�trzne zosta�y uszkodzone. Rz�d nie b�dzie zachwycony tym, �e wci�gn�� zwyk�ego obywatela do projektu, kt�ry, gdy tylko si� o nim dowiedz�, zostanie uznany za super �ci�le tajny. Trudno, sutek nie cudek, jak powiedzia�a kotka, gdy jej dzieci narzeka�y na temperatur� mleka. Carune by� zdecydowany jak najd�u�ej odwleka� chwil�, gdy powiadomi w ko�cu o wszystkim Wielkiego Bia�ego Ojca w Waszyngtonie. Owszem, pom�g� mu troch�, ale teraz mo�e zaczeka�. Sutek nie cudek. Nagle przypomnia� sobie, �e Mosconi mieszka na zadupiu po drugiej stronie New Paltz, a w baku wozu nie pozosta�o do�� benzyny, by dowie�� go nawet do miasta, nie m�wi�c ju� o powrocie. By�a druga trzy; mia� jeszcze nieca�� godzin� dost�pu do komputera. P�niej b�dzie si� martwi� cholern� sekcj�. Carune skonstruowa� prowizoryczn� pochylni�, wiod�c� do wylotu portalu numer jeden (w istocie by�a to pierwsza rampa jauntingowa, powiedzia� dzieciom Mark; Patty niezwykle roz�mieszy�a idea rampy jauntingowej przeznaczonej dla myszy) i rzuci� na ni� nast�pn� bia�� myszk�. Jeden koniec zastawi� grub� ksi��k�; po chwili bezcelowego wiercenia si� i w�szenia, mysz przesz�a przez portal i znikn�a. Carune pobieg� na drug� stron�. Ta mysz dotar�a na miejsce nie�ywa. Nie dostrzeg� �adnej krwi ani opuchlizny wskazuj�cej, by gwa�towna zmiana ci�nienia uszkodzi�a co� w �rodku. Carune zacz�� podejrzewa�, �e mo�e brak tlenu... Niecierpliwie potrz�sn�� g�ow�. Przebycie tej odleg�o�ci zabra�o myszce zaledwie kilka nanosekund; jego w�asny zegarek potwierdza�, �e czas trwania procesu wynosi� zero, albo niewiele wi�cej. Druga bia�a myszka do��czy�a do pierwszej w papierowej torbie. Carune wyj�� trzeci� (czwart�, je�li liczy� szcz�ciar�, kt�ra uciek�a przez szczelin�). Po raz pierwszy zastanowi� si� przelotnie, co sko�czy si� pierwsze - czas komputerowy czy zapas zwierz�t do�wiadczalnych. Trzymaj�c mocno jej tu��w wsun�� tylne �apki w portal i zobaczy�, jak pojawiaj� si� po drugiej stronie pomieszczenia... tylko �apki i zad. Ma�e samotne n�ki wpi�y si� rozpaczliwie w szorstkie drewno skrzynki. Carune wyci�gn�� mysz z powrotem. Tym razem nie wpad�a w katatoni�; przeciwnie, ugryz�a go a� do krwi w sk�r� mi�dzy kciukiem, a palcem wskazuj�cym. Wrzuci� j� pospiesznie z powrotem do pude�ka POCHODZ� Z KR�TLESTWA ZWIERZ�T STACKPOLE'A i si�gn�� do apteczki po butelk� wody utlenionej, by zdezynfekowa� rank�. Zaklei� j� plastrem i po kr�tkich poszukiwaniach znalaz� par� grubych roboczych r�kawic. Czu�, �e czas p�ynie coraz szybciej i szybciej. By�a druga jedena�cie. Wydoby� kolejn� mysz i wepchn�� j� w portal ty� na prz�d, a� do ko�ca. Ruszy� pospiesznie do portalu numer dwa. Ta mysz �y�a jeszcze niemal dwie minuty; zdo�a�a nawet przej�� kawa�ek. No, mo�e "przej��" to zbyt mocno powiedziane. Przeczo�ga�a si� chwiejnie na drug� stron� skrzynki po pomara�czach, upad�a na bok, powoli d�wign�a si� i przycupn�a w miejscu. Carune pstrykn�� palcami tu� obok jej g�owy i zwierz�tko zn�w ruszy�o naprz�d. Pokona�o mo�e cztery kroki, po czym zn�w upad�o. Jego boki unosi�y si� coraz s�abiej, wolniej, a� wreszcie zamar�y. Nie �y�a. Carune poczu� nag�y dreszcz. Wr�ci�, wyj�� nast�pn� mysz i przepchn�� j� do po�owy g�ow� naprz�d. Zobaczy� jak pojawia si� po drugiej stronie, sama g�owa... potem szyja i klatka piersiowa. Ostro�nie zwolni� uchwyt wok� tu�owia myszki, got�w schwyci� j�, gdyby si� szarpn�a. Nie zrobi�a tego jednak. Sta�a jedynie bez ruchu, p� cia�a po jednej stronie stodo�y, drugie p� po drugiej. Carune podbieg� do portalu numer dwa. Mysz �y�a , lecz jej r�owe oczy by�y szkliste i zamglone, w�siki nie porusza�y si�. Obchodz�c portal Carune dostrzeg� zdumiewaj�cy widok. Tak jak wcze�niej o��wek, widzia� teraz przekr�j myszy; kr�gi male�kiego kr�gos�upa; urywaj�cy si� gwa�townie szereg ma�ych okr�g�ych k�, krew kr���c� w �y�ach, tkanki poruszaj�ce si� �agodnie w rytm przyp�yw�w i odp�yw�w �ycia. Z ca�� pewno�ci�, pomy�la� (i napisa� p�niej w swoim artykule do Popular Mechanics) jego urz�dzenie mog�oby sta� si� cudownym narz�dziem diagnostycznym. Nagle zauwa�y�, �e regularny ruch tkanek usta�. Mysz zdech�a. Carune wyci�gn�� j� za pyszczek (dotyk zwierz�cia by� dziwnie niemi�y) i wrzuci� do papierowej torby obok towarzyszek. Do�� ju� bia�ych myszy, uzna�. Mysz zdychaj�. Zdychaj� je�li prze�le si� je ca�e, a tak�e je�eli wepchnie si� do po�owy g�ow� naprz�d. Wsuni�te ty�em naprz�d pozostaj� �wawe. Co tam do diab�a jest? Wra�enia zmys�owe, rzuci� na chybi� trafi�. Podczas przesy�ania co� widz� - s�ysz�, czego� dotykaj� - Bo�e, mo�e nawet czuj� zapach - co� co je zabija. Ale co? Nie mia� poj�cia, ale zamierza� si� przekona�. Carune wci�� dysponowa� niemal czterdziestoma minutami, nim COMLINK odbierze mu dost�p do baz danych. Pospiesznie odkr�ci� przytwierdzony do �ciany obok drzwi kuchennych termometr, pobieg� truchtem do stodo�y i wsun�� go portal. Na wej�ciu termometr wskazywa� 83 stopnie Fahrenheita; na wyj�ciu tak�e 83 stopnie. Carune pogrzeba� w sk�adziku, w kt�rym przechowywa� te� kilka zabawek wnucz�t. W�r�d nich znalaz� paczk� balon�w. Nadmucha� jeden z nich, zwi�za� i wrzuci� w portal. Balonik wynurzy� si� po drugiej stronie nietkni�ty - pierwsza wskaz�wka zadaj�ca k�am teorii o nag�ej zmianie ci�nienia wywo�ywanej przez proces, kt�ry w my�lach zwa� ju� jauntingiem. Na pi�� minut przed up�ywem magicznej godziny wbieg� do domu, chwyci� akwarium ze z�otymi rybkami (wewn�trz, Percy i Patrick wymachiwali ogonami i kr��yli, wyra�nie zaniepokojeni) i pop�dzi� do stodo�y. B�yskawicznie wepchn�� akwarium w portal numer jeden. Podbieg� do portalu numer dwa; akwarium sta�o na skrzynce. Patrick unosi� si� w nim brzuchem do g�ry. Percy kr��y� wolno tu� nad dnem, jakby oszo�omiony. Chwil� p�niej on tak�e wyp�yn�� do g�ry brzuchem. Carune si�ga� w�a�nie po akwarium, gdy ogon Percy'ego drgn�� lekko. Po chwili rybka zn�w zacz�a niemrawo p�ywa�, powoli otrz�saj�c si� z efektu przes�ania. Gdy Carune wr�ci� z kliniki weterynaryjnej Mosconiego o dziewi�tej tego� wieczoru, Percy wygl�da� r�wnie zdrowo jak zawsze. Patrick nie �y�. Carune pocz�stowa� Percy'ego podw�jn� porcj� jedzenia dla rybek, a Patrickowi wyprawi� godny bohatera pogrzeb w ogrodzie. Gdy komputer odci�� po��czenie, Carune postanowi� zabra� si� stopem do Mosconiego. I tak, za kwadrans czwarta stan�� na poboczu drogi numer dwadzie�cia sze��, odziany w d�insy i sportowy p�aszcz w jaskraw� krat�, wystawiaj�c kciuk. W drugiej r�ce trzyma� papierow� torb�. Po d�u�szym czasie jaki� dzieciak jad�cy chevroletem nie wi�kszym od puszki sardynek zatrzyma� si� i Carune wsiad� do �rodka. - Co masz w tej torbie, cz�owieku? - Kilka zdech�ych myszy - odpar� fizyk. W ko�cu uda�o mu si� zatrzyma� kolejny w�z. Gdy siedz�cy za k�kiem farmer spyta� o torb�, Carune odpar�, �e trzyma w niej kanapki. Mosconi na miejscu przeprowadzi� sekcj� jednej myszy. Obieca�, �e reszt� za�atwi p�niej i przeka�e wyniki przez telefon. Pierwsza sekcja nie wygl�da�a obiecuj�co. Z tego, co dostrzeg� weterynarz, mysz, kt�ra rozci��, by�a idealnie zdrowa - poza faktem, �e nie �y�a. Przygn�biaj�ce... - Victor Carune by� ekscentrykiem, ale z pewno�ci� nie g�upcem - ci�gn�� Mark. Stewardzi zbli�ali si� do nich i wiedzia�, �e powinni si� pospieszy�... albo b�dzie musia� doko�czy� sw� opowie�� w wybudzalni, w Whitehead City. - Tego wieczoru, wracaj�c do domu autostopem - a legenda g�osi, �e wi�ksz� cz�� drogi pokona� pieszo - u�wiadomi� sobie, i� za jednym zamachem rozwi�za� jedn� trzeci� kryzysu energetycznego. Wszystkie towary transportowane dot�d poci�gami, ci�ar�wkami, �odziami i samolotami mog�y by� jauntowane. Ka�dy m�g� napisa� list do przyjaciela w Londynie, Rzymie czy Senegalu, a adresat otrzyma�by go nast�pnego dnia, be� zu�ycia nawet grama paliwa. Dzi� uwa�amy to za co� oczywistego, ale wierzcie mi, dla Carune'a by� to prze�om. A tak�e dla wszystkich innych. - Ale co si� sta�o z myszami, tato? - powt�rzy� Rick. - To samo pytanie zadawa� sobie Carune - wyja�ni� Mark - bo u�wiadomi� sobie tak�e, �e gdyby ludzie mogli si� jauntowa�, rozwi�za�oby to niemal ca�y problem energetyczny, mogliby�my te� podbi� kosmos. W swoim artykule z Popular Mechanics pisa�, �e jaunting pozwoli�by nam zdoby� nawet gwiazdy. U�y� przy tym por�wnania do cz�owieka przekraczaj�cego p�ytki strumie� bez moczenia sobie st�p. Nale�y po prostu znale�� du�y kamie�, wrzuci� go do strumienia, znale�� nast�pny, stan�� na pierwszym, wrzuci� tamten do strumienia, wr�ci�, znale�� trzeci, wr�ci� na drugi kamie�, wrzuci� trzeci i tak dalej, p�ki nie zbuduje si� �cie�ki wiod�cej na drugi brzeg... czy te�, w tym przypadku, na druga stron� uk�adu s�onecznego, mo�e nawet galaktyki. - Nic z tego nie rozumiem - burkn�a Patty. - To dlatego, �e zamiast m�zgu masz kozie bobki - powiedzia� Ricky wyra�nie zadowolony z siebie. - Nieprawda. Tato, Ricky m�wi... - Dzieci, przesta�cie - upomnia�a �agodnie Marilys. - Carune praktycznie przewidzia� to, co si� sta�o - ci�gn�� Mark. - Bezza�ogowe rakiety, zaprogramowane tak, by l�dowa� najpierw na Ksi�ycu, potem na Marsie, Wenus, zewn�trznych ksi�ycach Jowisza, i roboty, maj�ce do wykonania tylko jedno zadanie... - Zbudowa� stacj� jauntingow� dla astronaut�w - doko�czy� Ricky. Mark przytakn��. - I dzi� mamy plac�wki naukowe w ca�ym Uk�adzie S�onecznym. Mo�e kiedy�, wiele lat po naszej �mierci, zdob�dziemy nast�pn� planet�. Statki jauntingowe zmierzaj� do czterech r�nych gwiazd, maj�cych w�asne uk�ady planet... Ale minie naprawd� du�o czasu, nim tam dotr�. - Chc� wiedzie�, co si� sta�o z myszami - wtr�ci�a niecierpliwie Patty. - W ko�cu rz�d dowiedzia� si� o wszystkim - podj�� opowie�� Mark. - Carune op�nia� ten moment, jak tylko m�g�, lecz wreszcie zw�szyli spraw� i zwalili si� na niego ca�� kup�. A� do �mierci, w dziesi�� lat p�niej, Carune pozosta� nominalnym szefem projektu jauntingowego, w istocie jednak nigdy ju� nim nie kierowa�. - Biedak - wtr�ci� Ricky. - Ale zosta� bohaterem - zaprotestowa�a Patricia. - Jest we wszystkich podr�cznikach do historii, tak jak prezydent Lincoln i prezydent Hart Z pewno�ci� to dla niego wielka pociecha... gdziekolwiek jest, pomy�la� Mark i kontynuowa� sw� opowie��, starannie pomijaj�c co bardziej dra�liwe kwestie. Rz�d, przyci�ni�ty do muru przez narastaj�cy kryzys energetyczny, istotnie zwali� si� na niego ca�� kup�. Chcieli, by jaunting jak najszybciej zacz�� zarabia� - najlepiej na wczoraj. W obliczu chaosu gospodarczego i narastaj�cego prawdopodobie�stwa anarchii i kl�ski g�odu w latach dziewi��dziesi�tych, jedynie z najwy�szym trudem dali si� przekona�, by od�o�y� og�oszenie nowego odkrycia do czasy wykonania pe�nej analizy spektograficznej jauntowanych przedmiot�w. Gdy analizy zako�czono i nie wykryto �adnych zmian w przes�anych obiektach, w�adze z wielkim mi�dzynarodowym hukiem og�osi�y istnienie jauntingu. Cho� raz wykazuj�c si� inteligencj� (ostatecznie potrzeba to matka wynalazk�w) rz�d zaanga�owa� agencj� Young and Rubicam, aby zaj�a si� PR-em. W�wczas w�a�nie rozpocz�o si� tworzenie mitu wok� postaci Victora Carune'a, starszego dziwaka, kt�ry bra� prysznic najwy�ej dwa razy w tygodniu i zmienia� ubranie tylko gdy przysz�a mu na to ochota. Young and Rubicam oraz kolejne agencje zrobi�y z niego po��czenie Thomasa Edisona, Eliego Whitneya, Pecos Billa i Flasha Gordona. Najzabawniejsze - cho� nieco makabryczne - by�o to (Mark Oates nie powt�rzy� tej cz�ci opowie�ci swojej rodzinie), �e Victor Carune m�g� ju� nawet nie �y� albo popa�� w ob��d; podobno sztuka na�laduje �ycie, a Carune z pewno�ci� zna� powie�� Roberta Heinleina, traktuj�c� o sobowt�rach, zast�puj�cych znane osoby podczas publicznych wyst�pie�. Victor Carune stanowi� problem; irytuj�cy problem, kt�rego nie da�o si� rozwi�za�. By� wyszczekan� zawad� na drodze post�pu, reliktem Ekologicznych Lat Sze��dziesi�tych - czas�w, gdy �wiat wci�� mia� do�� energii, by mo�na by�o stawa� na drodze post�pu. Jednak�e w Paskudnych Latach Osiemdziesi�tych chmury w�glowego dymu zasnu�y niebo, a spory fragment kalifornijskiego wybrze�a lada moment miano uzna� za nie nadaj�cy si� do zamieszkania z powodu promieniotw�rczych "go�ci". Victor Carune pozosta� problemem mniej wi�cej do roku 1991. Potem sta� si� tylko symbolem, u�miechni�t�, spokojn�, pe�n� godno�ci postaci�, kt�ra na kronikach macha�a r�k� z trybun do t�um�w. W 1993 roku, trzy lata przed sw� oficjalna �mierci�, jecha� nawet pierwszym wozem podczas Parady R�. Dziwne. I nieco z�owieszcze. Og�oszenie istnienia jauntingu - dzia�aj�cej teleportacji - dziewi�tnastego pa�dziernika 1988 roku wywo�a�o og�lno�wiatowe podniecenie i zam�t gospodarczy. Kurs starego sponiewieranego ameryka�skiego dolara osi�gn�� zawrotne wy�yny. Ludzie, kt�rzy jeszcze niedawno kupowali z�oto po osiemset sze�� dolar�w za uncj�, odkryli nagle, i� obecnie za funt tego metalu otrzymaj� nieca�e tysi�c dwie�cie dolar�w. W ci�gu roku pomi�dzy og�oszeniem istnienia jauntingu i zbudowaniem pierwszych stacji jauntingowych w Nowym Jorku i Los Angeles, indeks gie�dowy wzr�s� do ponad tysi�ca punkt�w. Cena ropy spad�a zaledwie o siedemdziesi�t cent�w za bary�k�, lecz w roku 1994, gdy stacje jauntingowe wyros�y w siedemdziesi�ciu g��wnych miastach USA, OPEC przesta� istnie�, a cena ropy zacz�a spada�. W 1998 roku, kiedy stacje istnia�y ju� w wi�kszo�ci miast wolnego �wiata, a transport towar�w pomi�dzy Tokio i Pary�em, Pary�em i Londynem, Londynem i Nowym Jorkiem, Nowym Jorkiem i Berlinem odbywa� si� wy��cznie t� drog�, ropa kosztowa�a ju� tylko czterna�cie dolar�w za bary�k�. W roku 2006, gdy ludzie zacz�li wreszcie korzysta� z jauntingu na szerok� skal�, gie�da zatrzyma�a si� na poziomie o pi�� tysi�cy punkt�w wy�szym ni� w roku 1987, ropa kosztowa�a sze�� dolar�w za bary�k�, a koncerny naftowe zacz�y zmienia� nazwy. Texaco przekszta�ci�o si� w Texaco Oil/Water, a Mobil w Mobil Hydro-2-Ox. Do roku 2045, woda sta�a si� najbardziej poszukiwanym bogactwem, a ropa z powrotem tym, czym by�a w 1906 roku - ciekawostk�. * * * - Co si� sta�o z myszami, tato? - dopytywa�a si� niecierpliwie Patty. - Co si� sta�o z myszami? Mark uzna�, �e teraz ju� mo�e to zrobi� i pokaza� dzieciom steward�w, aplikuj�cych pasa�erom gaz zaledwie trzy rz�dy od nich. Rick jedynie przytakn��, lecz na twarzy Patty odbi� si� niepok�j, gdy kobieta o modnie wygolonej i pomalowanej g�owie poci�gn�a haust gazu z gumowej maski i straci�a przytomno��. - Nie mo�na si� jauntowa�, kiedy jest si� przytomnym, prawda. tato? - spyta� Rick. Mark przytakn�� i u�miechn�� si� pocieszaj�co do Patricii. - Carune zrozumia� to na d�ugo przed rz�dem - rzek�. - Sk�d rz�d w og�le si� dowiedzia�, Mark? - chcia�a wiedzie� Marilys. Jej m�� wci�� si� u�miecha�. - Czas komputerowy - rzek�. - Baza danych. To by�a jedyna rzecz, kt�rej Carune nie m�g� po�yczy�, wy�ebra� ani ukra��. Komputer zajmowa� si� transmisj� cz�steczkow� - kontrolowa� miliardy informacji. Do dzi� dnia komputer pilnuje, aby� nie wyl�dowa�a u celu z g�ow� po�rodku brzucha. Marilys zadr�a�a. - Nie b�j si� - rzek�. - Nigdy nie dosz�o do czego� takiego, Mare. Nigdy. - Zawsze musi by� pierwszy raz - wymamrota�a. Mark spojrza� na Ricky'ego. - Sk�d wiedzia�? - spyta� syna. - Sk�d Carune wiedzia�, �e trzeba zasn��? - Kiedy wsuwa� myszy ty�em - zacz�� powoli Rick - nic im si� nie sta�o. Przynajmniej p�ki nie przepchn�� ich ca�ych. Tylko kiedy wsuwa� je g�ow� naprz�d by�y... no, zmienione. Zgadza si�? - Zgadza - odpar� Mark. Stewardzi zbli�ali si�, popychaj�c przed sob� milcz�cy w�zek snu. Nie starczy mu czasu na doko�czenie opowie�ci. Mo�e i dobrze. - Nie trzeba by�o wielu eksperyment�w, by wyja�ni�, co si� sta�o. Jaunting zniszczy� ca�y przemys� transportowy, ale przynajmniej pozwoli�o to naukowcom w spokoju prowadzi� do�wiadczenia... Owszem, zn�w mo�na by�o stawa� na drodze post�pu i badania trwa�y ponad dwadzie�cia lat, cho� ju� pierwsze pr�by Carune'a z u�pionymi myszami przekona�y go, �e nieprzytomne zwierz�ta nie odczuwaj� skutk�w tego, co on nazwa� efektem organicznym, a co p�niej ochrzczono efektem jauntingowym. Wraz z Mosconim u�pili kilka myszy, spu�cili je przez portal numer jeden, odebrali z drugiej strony i czekali niecierpliwie, aby zwierz�ta obudzi�y si�... b�d� umar�y. Myszy obudzi�y si� i po kr�tkim czasie podj�y na nowo swe przerwane mysie �ycia - jad�y, pieprzy�y si�, bawi�y, wydala�y - bez najmniejszych z�ych skutk�w. Myszy te sta�y si� pierwsz� generacj� starannie badanych zwierz�t. Nie wykryto u nich �adnych skutk�w d�ugofalowych; nie umiera�y wcze�niej, w ich miotach nie zaobserwowano potomstwa o dw�ch g�owach albo zielonym futrze, a u ma�ych tak�e nie ujawni�y si� �adne skutki uboczne. - Kiedy zacz�li z lud�mi, tato? - spyta� Rick, cho� z pewno�ci� czyta� o tym w szkole. - Opowiedz nam o tym. - Chc� wiedzie�, co si� sta�o z myszami - upiera�a si� Patty. Cho� stewardzi dotarli ju� do pocz�tku ich rz�du (oni sami le�eli prawie przy ko�cu), Mark Oates przez moment milcza�, zatopiony w my�lach. Jego c�rka, kt�ra wiedzia�a znacznie mniej, wiedziona g�osem serca, zada�a jednak najwa�niejsze pytanie. Postanowi� zatem odpowiedzie� na pytanie syna. * * * Pierwszymi jauntuj�cymi lud�mi nie zostali astronauci, ani piloci oblatywacze, lecz wi�niowie, ochotnicy, kt�rych nie sprawdzono nawet pod k�tem stabilno�ci psychologicznej. W istocie, kieruj�cy do�wiadczeniami naukowcy (Carune nie by� jednym z nich; w owych czasach sta� si� ju� tylko szefem tytularnym) uwa�ali, �e im wi�kszych �wir�w dostan�, tym lepiej. Je�li psychol zdo�a przetrwa� bez �adnych szk�d - a przynajmniej nie w gorszym stanie ni� wcze�niej - proces b�dzie zapewne bezpieczny dla dyrektor�w, polityk�w i modelek tego �wiata. P� tuzina ochotnik�w przywieziono do Province w stanie Vermont (o�rodka, kt�ry p�niej zyska� s�aw� por�wnywaln� z Kitty Hawk w P�nocnej Karolinie). Tam podano im gaz i przepuszczono po kolei przez portale, oddalone od siebie o dok�adnie dwie mile. Mark opowiedzia� o tym dzieciom, bo rzecz jasna ca�a sz�stka ochotnik�w dokona�a jauntingu ca�o i zdrowo, pi�kne dzi�ki. Nie opowiedzia� im natomiast o domniemanym si�dmym ochotniku. Ta posta�, mo�e prawdziwa, mo�e zmy�lona, albo (co najbardziej prawdopodobne) stanowi�ca po��czenie prawdy i mitu, mia�a nawet nazwisko: Rudy Foggia. Foggia by� pono� morderc� skazanym na �mier� przez s�d stanu Floryda za zabicie czworga staruszk�w podczas partyjki bryd�a w Sarasota. Wed�ug legendy, po��czone si�y Centralnej Agencji Wywiadowczej i Ef Bi Aj zwr�ci�y si� do Foggii z wyj�tkow�, jednorazow�, niepowtarzaln�, absolutnie precedensow� ofert�. Dokona jauntingu bez usypiania. Je�li wszystko p�jdzie dobrze, dostanie do r�ki u�askawienie, podpisane przez gubernatora Thurgooda i mo�e odej�� wolno, aby pod��a� drog� �wi�tego Krzy�a, albo za�atwi� jeszcze kilku staruszk�w, graj�cych w bryd�a w ��tych spodniach i bia�ych butach. Je�li sko�czy martwy b�d� ob��kany, trudno. Sutek nie cudek, jak pono� powiedzia�a kotka. Co on na to? Foggia, kt�ry zdawa� sobie spraw�, �e Floryda to jedyny stan traktuj�cy kar� �mierci bardzo serio i kt�rego prawnik poinformowa� go, �e jest pierwszy w kolejce do pod��czenia do baterii, zgodzi� si�. Owego Wielkiego Dnia latem 2007 roku, eksperyment obserwowa�o dosy� naukowc�w, by zape�ni� �aw� przysi�g�ych (z czterema czy pi�cioma kandydatami zapasowymi). Lecz je�li historia Foggii by�a prawdziwa, a Mark Oates wierzy�, �e tak, powa�nie w�tpi�, by to kt�ry� z nich zacz�� m�wi�. Raczej jeden ze stra�nik�w, kt�rzy przylecieli z Foggi� z Raiford do Montpelier, a potem odeskortowali go do Province w pancernej furgonetce. - Je�li wyjd� z tego �ywy - powiedzia� pono� Foggia - zanim was po�egnam, chc� dosta� na obiad kurczaka. Nast�pnie wkroczy� w portal numer jeden i natychmiast pojawi� si� w portalu numer dwa. Lecz cho� wyszed� �ywy, Rudy Foggia nie by� ju� w stanie zje�� �adnego kurczaka. W czasie potrzebnym do jauntingu na odleg�o�� dw�ch mil (komputer oszacowa� go na 0.00000000067 sekundy) w�osy Foggii kompletnie posiwia�y. Jego twarz nie zmieni�a si� fizycznie - �adnych obwis�ych policzk�w, chudo�ci czy zmarszczek - sprawia�a jednak wra�enie wielkiego, niewiarygodnie wielkiego wieku. Foggia chwiejnie wydosta� si� z portalu, t�po wyba�uszaj�c oczy. Jego ustami porusza� tik, r�ce wysuwa� wprost przed siebie. Nagle zacz�� si� �lini�. Zgromadzeni wok� w naukowcy cofn�li si� i nie, Mark naprawd� w�tpi�, by kt�ry� z nich powiedzia� o tym komukolwiek. Ostatecznie wiedzieli o szczurach, �winkach morskich i chomikach, o wszystkich zwierz�tach maj�cych m�zg bardziej skomplikowany ni� przeci�tny p�aziniec. Musieli czu� si� troch� jak niemieccy eksperymentatorzy, pr�buj�cy zap�odni� �yd�wki sperm� owczark�w alzackich. - Co si� sta�o? - krzykn�� (podobno) jeden z naukowc�w. By�o to jedyne pytanie, na jakie Foggia zd��y� odpowiedzie�. - Tam jest wieczno�� - rzek� i run�� martwy, powalony, jak to p�niej stwierdzono, rozleg�ym zawa�em serca. Zgromadzonym w bazie naukowcom pozosta� tylko trup (kt�rym natychmiast zaj�y si� CIA i Ef Bi Aj) oraz dziwne, straszliwe ostatnie s�owa: Tam jest wieczno��. - Tatusiu, chc� wiedzie�, co si� sta�o z myszami - powt�rzy�a Patty. Mog�a o to spyta� tylko dlatego, �e m�czyzna w drogim garniturze i superb�yszcz�cych butach okaza� si� pewnym problemem dla steward�w. Tak naprawd� wcale nie mia� ochoty odetchn�� gazem i ukrywa� to, udaj�c twardziela i zadaj�c mn�stwo pyta�. Stewardzi starali si� robi� swoje - u�miechali si�, przekonywali, zach�cali - ale zabra�o to troch� czasu. Mark westchn��. Sam poruszy� ten temat - owszem, wy��cznie po to, by odwr�ci� uwag� dzieci od przedjauntingowych obrz�d�w, ale jednak sam zacz�� - tote� uzna�, �e powinien zamkn�� go mo�liwie blisko prawdy, tak, aby nie przestraszy� ich ani nie zaniepokoi�. Tote� na przyk�ad nie powiedzia� im o ksi��ce C.K. Summersa Polityka jauntingu, zawieraj�cej rozdzia�, zatytu�owany "Druga twarz jauntingu" - istne kompendium bardziej wiarygodnych pog�osek. Rzecz jasna znalaz�a si� w nim historia Rudy'ego Foggii, tego od zab�jstw bryd�yst�w i nie zjedzonego kurczaka na obiad, a tak�e historie trzydziestu (mo�e by�o ich wi�cej, mniej, kto to wie) innych ochotnik�w, koz��w ofiarnych b�d� szale�c�w, kt�rzy przez ostatnich trzysta lat dokonali jauntingu bez usypiania. Wi�kszo�� z nich przyby�a na miejsce martwa, reszta - beznadziejnie ob��kana. W niekt�rych przypadkach sam akt wyj�cia wystarczy�, by wywo�a� wstrz�s, prowadz�cy do �mierci. W�r�d pog�osek i apokryficznych historii o jauntingu, Summers zamie�ci� tak�e inne niepokoj�ce wzmianki. Najwyra�niej jauntingu u�yto kilka razy jako narz�dzia mordu. W najs�ynniejszym (i jedynym udokumentowanym) przypadku sprzed zaledwie trzydziestu lat, badacz jauntingu nazwiskiem Lester Michaelson zwi�za� �on� pleksiplastow� skakank�, nale��c� do c�reczki, i wepchn�� wrzeszcz�c� w portal jauntingowy w Silver City w stanie Nevada. Zanim jednak to zrobi�, Michaelson nacisn�� przycisk Zero na konsoli, wykasowuj�c co do jednego setki tysi�cy mo�liwych portali, przez kt�re mog�aby wynurzy� si� pani Michaelson - od pobliskiego Reno, po do�wiadczalna stacj� jauntingow� na Io, jednym z ksi�yc�w Jowisza. Gdzie� tam w ozonie, pani Michaelson wci�� jauntowa�a bez ko�ca. Adwokat Michaelsona, po tym, gdy jego klienta uznano za zdrowego na umy�le i zdolnego odpowiada� przed s�dem (wedle w�skich definicji prawnych mo�e i pozostawa� zdrowy, lecz w ka�dym sensie praktycznym, Lester Michaelson by� r�wnie szalony, jak Kapelusznik), przedstawi� nowatorsk� lini� obrony: jego klienta nie mo�na s�dzi� za morderstwo, poniewa� nikt nie potrafi dowie�� z ca�� pewno�ci�, �e pani Michaelson nie �yje. Straszliwa wizja kobiety, bezcielesnej, lecz wci�� �wiadomej, krzycz�cej w otch�ani - na wieki - wystarczy�a. Michaelson zosta� skazany i stracony. Summers sugerowa� tak�e, �e jaunting wykorzystywany by� przez przer�nych drobnych dyktator�w do eliminowania dysydent�w i przeciwnik�w politycznych; niekt�rzy s�dzili, i� mafia dysponuje w�asnymi nielegalnymi stacjami jauntingowymi, pod��czonymi do centralnego komputera kontrolnego poprzez ich kontakty w CIA. Kr��y�y pog�oski, �e mafia korzysta�a z zerowego jauntingu, aby pozbywa� si� cia�, kt�re, w odr�nieniu od nieszcz�snej pani Michaelson, by�y ju� martwe. Z tej perspektywy jaunting jawi� si� jako najdoskonalsza machina do niszczenia dowod�w, znacznie lepsza ni� miejscowa kopalnia �wiru b�d� kamienio�om. Wszystko to prowadzi�o do wniosk�w autora i teorii dotycz�cych jauntingu, oraz, rzecz jasna, uporczywych pyta� Patty o los myszy. - No c� - powiedzia� powoli Mark; �ona ostrzeg�a go wzrokiem, by by� ostro�ny. - Nawet teraz nikt do ko�ca nie wie, Patty, lecz wszystkie do�wiadczenia na zwierz�tach - tak�e myszach - wskazuj�, �e cho� fizycznie jaunting jest niemal natychmiastowy, to mentalnie trwa bardzo, bardzo d�ugo. - Nie rozumiem - oznajmi�a ponuro Patty. - Wiedzia�am, �e nie zrozumiem. Ricky jednak patrzy� na ojca z namys�em. - One wci�� my�la