2914
Szczegóły |
Tytuł |
2914 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2914 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2914 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2914 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Antonin Arsan
Emmanuelle
"Albo, czy kobiety, kt�re ganisz, To wytw�r wyobra�ni twych zmys��w..."
Mallarme - "Popo�udnie fauna"
"Jeszcze na �wiecie nie ma nas Nie istnieje jeszcze �wiat Rzeczy jeszcze nie stworzono Podstaw bytu nie wynaleziono"
Antonin Artaud
Dla Jeana
Rozdzia� I
Lataj�cy Jednoro�ec
... Wiele jest rodzaj�w rozkoszy;
naj�atwiej i najwygodniej jest wtedy,
gdy ona, wp� odchylona,
le�y na prawym boku..."
Owidiusz - "Sztuka kochania"
Emmanuelle przesiada si� w Londynie na samolot, kt�rym doleci do Bangkoku. Opr�cz zapachu sk�ry, typowego dla angielskich samochod�w, nawet po wieloletniej eksploatacji, pocz�tkowo do jej �wiadomo�ci dociera jedynie widok grubych, puszystych, mokietowych dywan�w i pochodz�ce jakby nie z tego �wiata o�wietlenie.
Nie rozumie wprawdzie, co m�wi do niej u�miechni�ty m�czyzna id�cy przodem, ale to jej nie przeszkadza. Mo�e jej serce bije troch� mocniej, ale na pewno nie ze strachu; po prostu czuje si� tu troch� obco. Niebieskie ubiory i grzeczno�� okazywana jej przez personel, kt�ry ma za zadanie przyj�� podr�nych i zapozna� ich ze wszystkimi urz�dzeniami samolotu, rodz� w niej pe�ne euforii poczucie bezpiecze�stwa. Rytualne czynno�ci przy wy��cznikach, kt�rych tajemnicy nie pr�buje nawet zg��bi�, umo�liwi� jej dost�p do uniwersum, maj�cego sta� si� jej �wiatem na przeci�g dwunastu godzin: uniwersum, gdzie panuj� inne prawa, ni� te znane jej dotychczas, mo�e bardziej surowe, ale te� bardziej rozkoszne. To uskrzydlone, wygi�te, metalowe cia�o wyznacza granice zwyczajnym gestom i w�asnej woli.
Fotel Emmanuelle mie�ci si� tu� przy pozbawionej okienka �cianie, wy�o�onej po�yskuj�cym jedwabi�cie materia�em - a wi�c nie b�dzie jej dane widzie� cokolwiek z przeci�gaj�cego na zewn�trz krajobrazu. Nie przejmuje si� tym jednak; pragnie tylko jednego podda� si� mocy tego fotela, jego mi�kkim, aksamitnym ramionom, oprze� si� wygodnie i odpr�y�.
Nie �mie jednak wyci�gn�� si� tak od razu na siedzeniu, do czego zach�ca j� steward. Pokazuje jej d�wigni�, kt�ra s�u�y do odchylenia oparcia w ty�, a nast�pnie przyciska guziczek - i oto na jej kolanach rozb�yska niewielka, owalna, �wietlista plama.
Pojawia si� stewardesa i z wpraw� umieszcza w g�rnym schowku lekk�, miodow� torb� podr�n� - jedyny baga� podr�czny Emmanuelle, kt�ra nie zamierza przebiera� si� podczas lotu, nie chce te� pisa� ani czyta�.
Stewardesa m�wi po francusku i to sprawia, �e Emmanuelle przezwyci�a lekkie zak�opotanie, w jakie wprawi�y j� ostatnie dwa dni (tyle w�a�nie przebywa�a w Londynie).
Jasne w�osy dziewczyny, nachylonej teraz nad ni�, podkre�laj� jeszcze bardziej czer� w�os�w Emmanuelle. Obie ubrane s� niemal identycznie: jedna ma na sobie sp�dnic� z niebieskiej tkaniny w uko�ne pr��ki i bia�� koszulow� bluzk�, druga obcis��, jedwabn� sp�dnic� i bluzk� z chi�skiego jedwabiu. Ale, chocia� stanik prze�wituj�cy u Angielki jest niemal ca�kowicie przezroczysty, piersi Emmanuelle s� �ywsze - pod spodem jest naga. I podczas gdy stewardesa, zgodnie z obowi�zuj�cymi w tym towarzystwie lotniczym przepisami, bluzk� ma zapi�t� pod szyj�, Emmanuelle ods�ania sw�j dekolt tak g��boko, �e uwa�ny obserwator mo�e dostrzec bez trudu jedn� pier�; wystarczy sprzyjaj�cy powiew wiatru albo przypadkowy ruch ramieniem.
Emmanuelle patrzy z przyjemno�ci� na dziewczyn�: jest m�oda, a w jej oczach po�yskuj� drobne, z�ote iskierki - zupe�nie jak u niej.
W�a�nie zapoznaje j� z rozk�adem samolotu: kabina znajduje si� w tylnej cz�ci maszyny, tu� przy usterzeniu. W innych typach, wyja�nia dalej, Emmanuelle odczuwa�aby tu wp�yw silnych wibracji. ale na pok�adzie "Lataj�cego Jednoro�ca" (w g�osie dziewczyny s�ycha� teraz wyra�nie nut� dumy), wszystkie miejsca s� wygodne. a przynajmniej (poprawia si�) w klasie luksusowej, jako �e pasa�erowie klasy turystycznej nie maj� oczywi�cie ani tak du�ej swobody ruch�w ani tak mi�kkich foteli. Brakuje tam te� aksamitnych kotar pomi�dzy poszczeg�lnymi siedzeniami, stwarzaj�cych wra�enie intymno�ci.
Emmanuelle nie kr�puj� te udogodnienia, wprost przeciwnie na sam� my�l o okazywanych jej tu przez wszystkich wzgl�dach przenika j� uczucie niemal fizycznej b�ogo�ci.
Stewardesa zachwala teraz luksusowe wyposa�enie �azienek, jakie zamierza zaprezentowa� podr�nym tu� po starcie. Pomieszcze� tego typu jest du�o na pok�adzie, tak �e Emmanuelle nie b�dzie kr�powana przez innych pasa�er�w - nie musz� sobie przeszkadza�. W�a�ciwie nie powinna styka� si� z nikim poza trzema s�siadami z kabiny. Gdyby jednak zat�skni�a za towarzystwem, wystarczy przej�� na korytarz lub do baru. Czy chcia�aby teraz co� przeczyta�?
- Nie, dzi�kuj� - m�wi Emmanuelle. - To bardzo mi�o z pani strony, ale nie w tej chwili.
Zastanawia si� przez chwil�, o co mog�aby zapyta�, aby zrewan�owa� si� za uprzejmo��. Mo�e powinna okaza� zainteresowanie samolotem? Zapyta� o pr�dko�� lotu?
- Lecimy z przeci�tn� pr�dko�ci� tysi�ca kilometr�w na godzin�, a jedno tankowanie wystarcza na sze�� godzin.
Przy jednym mi�dzyl�dowaniu lot Emmanuelle mia�by wi�c trwa� nieco ponad dwana�cie godzin, poniewa� jednak samolot leci zgodnie z kierunkiem obrotu Ziemi, przez co nast�puje pozorna strata czasu, wyl�duj� w Bangkoku nie wcze�niej, ni� o dziewi�tej rano czasu miejscowego. Emmanuelle b�dzie wi�c mia�a wystarczaj�co du�o czasu, aby zje�� kolacj� i wyspa� si�.
Kotara rozsuwa si� na bok. Wchodzi dwoje dzieci, ch�opiec i dziewczynka - najwidoczniej bli�niacy, s�dz�c po du�ym podobie�stwie. Uwag� Emmanuelle zwraca natychmiast ich konwencjonalny, typowo angielski, niezbyt twarzowy str�j szkolny, dostrzega te� rude w�osy, zblazowany wyraz twarzy i wynios�y ton, z jakim zwracaj� si� do obs�ugi samolotu. Nie mog� mie� wi�cej, ni� dwana�cie, trzyna�cie lat, ale ich pewno�� siebie stwarza pomi�dzy nimi a ich rozm�wcami dystans, jakiego tamci nie usi�uj� nawet zmniejszy�. Butnie rozsiadaj� si� po drugiej stronie przej�cia. Emmanuelle nie ma czasu przyjrze� im si� dok�adniej, gdy� w tym momencie zjawia si� czwarty, ostatni pasa�er kabiny i m�oda kobieta zwraca spojrzenie na niego.
Jest co najmniej o g�ow� wy�szy od niej, ma orli nos, zaostrzony podbr�dek, czarne w�osy i w�sy. Nachyla si� lekko nad Emmanuelle, aby w�o�y� do schowka mi�kk�, ciemn�, pachn�c� wytwornie sk�rzan� akt�wk�, i obdarza j� przy tym sympatycznym u�miechem. Jego garnitur o barwie przypominaj�cej bursztyn i wykwintna koszula sprawiaj� jak najlepsze wra�enie. Jest elegancki, ma wytworne maniery - cechy, jakie ceni si� u towarzysza podr�y.
Emmanuelle zastanawia si�, ile mo�e mie� lat: czterdzie�ci, pi��dziesi�t? Zmarszczki wok� oczu zdradzaj� natur� goni�c� za uciechami �ycia. Woli jego od tych ma�ych snob�w z college'u. Jednocze�nie u�wiadamia sobie, jak niem�dre s� w�a�ciwie te jej przedwczesne sympatie i antypatie. A co najwa�niejsze - ca�kowicie zb�dne. To przecie� tylko jedna noc!
Znowu ogarnia j� oboj�tno��, a �ci�lej m�wi�c, zapomina o dzieciach i m�czy�nie do tego stopnia, �e z odm�t�w jej �wiadomo�ci wy�ania si� co� na kszta�t rozdra�nienia, co� co zdaje si� zagra�a� przyjemno�ci 'o jakiej marzy - ustawiczna krz�tanina nowo przyby�ych sprawi�a, �e stewardesa opu�ci�a ju� kabin�, a Emmanuelle dostrzega teraz poprzez uchylon� zas�on� b��kit jej bioder, ocieraj�cych si� o niewidocznego pasa�era. Ogarnia j� zazdro��: zirytowana, stara
si� nie patrze� w tamt� stron�. W g�owie rozbrzmiewa jej jaka� melancholijna melodia, ��czy si� ze s�owami, o kt�rych nie wie nawet, sk�d pochodz�. "Samotna � opuszczona". Odgania od siebie te dr�cz�ce my�li gestem, kt�ry sprawia, �e czarne w�osy ch�oszcz� jej policzki, sp�ywaj� na twarz... Ale oto m�oda Angielka wraca, zjawia si� pomi�dzy zwisaj�cymi sm�tnie fa�dami kotary, kt�r� rozsuwa na obie strony, jakby by�y to uda; znowu jest na wyci�gni�cie r�ki.
- Czy mog� przedstawi� teraz pani pozosta�ych towarzyszy podr�y? - pyta. Nie czekaj�c na odpowied�, wymienia nazwisko m�czyzny.
Emmanuelle wydaje si�, �e us�ysza�a "Eisenhower". Z trudem t�umi rozbawienie, ale za to jej uwagi uchodzi nazwisko bli�niak�w.
M�czyzna m�wi do niej co�, czego nie rozumie. Stewardesa, widz�c jej zak�opotanie, zadaje swoim rodakom jakie� pytanie, po czym ods�ania w u�miechu czubek j�zyka.
- Jaka szkoda! - m�wi filuternie. - Nikt z tej tr�jki nie zna nawet s�owa po francusku. Ma pani okazj� od�wie�y� sw�j angielski! Emmanuelle chce zaoponowa�, ale dziewczyna odwraca si�, wykonuje na po�egnanie gest zagadkowy i pe�en uroku, po czym odchodzi. Emmanuelle czuje si� znowu osamotniona. Najch�tniej nad�sa�aby si� teraz i ukara�a wszystkich dooko�a ostentacyjnym lekcewa�eniem.
Jej s�siad nie daje za wygran�, m�wi teraz wolno; wymawiaj�c wyra�nie ka�de s�owo. Te �yczliwe, ale skazane na niepowodzenie wysi�ki roz�mieszaj� j�. Tonem dziecka i z min� pe�n� ubolewania wyznaje: - Nie znam angielskiego! - Dopiero wtedy m�czyzna milknie, zrezygnowany.
W tym momencie o�ywa skryty za tkanin� g�o�nik. Po komunikacie w j�zyku angielskim Emmanuelle rozpoznaje g�os m�wi�cej teraz po francusku (dla niej! jest o tym przekonana! ) stewardesy. Wita pasa�er�w na pok�adzie "Jednoro�ca", podaje dok�adny czas, wymienia nazwiska cz�onk�w za�ogi, informuje, �e start nast�pi za kilka minut, przypomina o obowi�zku zapi�cia pas�w bezpiecze�stwa (w�a�nie w tej chwili zjawia si� steward, aby w�asnor�cznie zapi�� pas Emmanuelle) i prosi o niepalenie papieros�w i niewstawanie z miejsc, dop�ki pali si� czerwony sygna�.
Jedynie przyt�umiony szum i s�abe wibrowanie d�wi�koszczelnej pow�oki zewn�trznej zdradzaj�, �e silniki odrzutowe zosta�y puszczone w ruch. Emmanuelle nie u�wiadamia sobie nawet, �e samolot toczy si� ju� po pasie startowym. Dopiero po d�u�szej chwili czuje, �e wzbili si� w g�r�.
W�a�ciwie dostrzega tylko objawy tego faktu: czerwony sygna� ga�nie, a m�czyzna wstaje i daje jej do zrozumienia, �e pragnie uwolni� j� od �akietu, kt�ry - sama nawet nie wie, dlaczego - trzyma jeszcze na kolanach. Pozwala mu na to. M�czyzna u�miecha si� do niej ponownie, otwiera jak�� ksi��k� i zag��bia si� w lekturze. Nadchodzi steward z tac� pe�n� kieliszk�w. Emmanuelle wybiera dla siebie koktajl, kt�rego kolor wydaje si� jej znajomy; nie jest to jednak nap�j, jakiego si� spodziewa�a, jest te� mocniejszy, ni� my�la�a.
Za �cian� wy�o�on� jedwabiem nadchodzi� ju� chyba wiecz�r, ale Emmanuelle zd��y�a jedynie co� zje��, wypi� herbat� i przejrze� pobie�nie gazet�, jak� przynios�a jej stewardesa, z drugiej zrezygnowa�a, gdy� chcia�a skoncentrowa� si� na nieznanym jej jeszcze uczuciu, dostarczanym przez lot w powietrzu.
Nieco p�niej umocowano obok niej ma�y stolik, a w pojemnikach 0 osobliwym kszta�cie podano ca�� mas� trudnych do zidentyfikowania potraw. W zag��bieniu tacy Emmanuelle dostrzeg�a miniaturow� butelk� szampana, z kt�rej kilkakrotnie zdo�a�a nape�ni� wysmuk�y kieliszek. Wydawa�o jej si�, �e ten wieczorny posi�ek ci�gnie si� godzinami, odczuwa�a jednak przy tym tak olbrzymi� przyjemno��, �e nie �pieszy�a si� z jego zako�czeniem. Oferta obejmowa�a najprzer�niejsze desery, kaw� w malutkich fili�ankach i napoje alkoholowe w kieliszkach gigantycznych rozmiar�w. Kiedy obs�uga samolotu zabra�a stoliki z powrotem, Emmanuelle zda�a sobie spraw�, �e jest stworzona do takiego �ycia.
Poczu�a si� troch� senna. Przy okazji u�wiadomi�a sobie, �e jej uprzedzenia wobec bli�niak�w znikn�y. Za ka�dym razem, kiedy stewardesa przechodzi�a ko�o niej, rzuca�a jej jakie� mi�e s�owo, przesta�a si� te� niecierpliwi�, kiedy czasem czeka�a na ni� nieco d�u�ej.
Zastanawia�a si�, kt�ra mo�e by� godzina i czy nie nadesz�a ju� pora, aby u�o�y� si� do snu. Ale czy wolno by�o usn�� w tej skrzydlatej ko�ysce - tak wysoko nad powierzchni� ziemi i w tej cz�ci wszech�wiata, gdzie nie ma ani wiatr�w ani chmur - i gdzie Emmanuelle straci�a ju� wszelk� orientacj�: czy w og�le istniej� jeszcze dzie� i noc?
Dyskretne, z�ociste �wiat�o z g�ry pada na ods�oni�te kolana Emmanuelle. Sp�dniczka podsun�a si� nieco; m�czyzna spogl�da teraz na nie z wyra�nym zainteresowaniem.
Jest �wiadoma, �e jej kolana czyni� zado�� pragnieniu zawartemu
w tym wzroku, uk�adaj� si� tak, by uzna� je za pon�tne, ale jest bezradna. C� mo�e zrobi�? Czy ma si� o�mieszy�, zakrywaj�c je z powrotem? A zreszt� i tak nie zdo�a obci�gn�� sp�dniczki, poza tym czemu nagle mia�aby si� wstydzi� swoich kolan, nie ma tego zwyczaju. Do�ki na jej smag�ych kolanach pod niewidocznym nylonem po�czoch dr�� z lekka, tworz�c przelotne cienie; jest ca�kowicie pewna wra�enia, jakie wywo�uje. R�wnie� ona kieruje teraz wzrok na kolana, przywarte do siebie. Ich nago�� przywodzi na my�l k�piel o p�nocy w blasku reflektora. Emmanuelle czuje, jak mocno pulsuj� jej skronie, a wargi nabrzmiewaj�.
Wkr�tce sen skleja jej powieki i Emmanuelle znowu widzi siebie, tym razem zupe�nie nag�, wydan� bez reszty na pastw� samouwielbienia.
Walczy�a z tym, ale tylko po to, aby pe�niej, do syta u�y� rozkoszy oddania, jak� zapowiada� ogarniaj�cy j� ca�� bezw�ad, zanik �wiadomo�ci - rosn�ce pragnienie, aby otworzy� si�, dost�pi� odpr�enia, zaspokojenia. By�y to jeszcze marzenia chaotyczne, niesprecyzowane, sprawia�y jednak fizyczn� przyjemno��, jak gdyby wygrzewa�a si� w s�o�cu, na ciep�ym piasku pla�y. Stopniowo jej wargi nabiera�y blasku, piersi nabrzmiewa�y, nogi reaguj�ce na najdrobniejszy impuls wyci�ga�y si� do przodu, a wyobra�nia zacz�a formowa� obrazy, pocz�tkowo bezkszta�tne i pozbawione zwi�zku, ale na tyle intensywne, aby jej pochwa sta�a si� wilgotna, a biodra wygi�y si� nieco do g�ry.
Niemal niewyczuwalne, ale nieustaj�ce wibrowanie kad�uba samolotu dostroi�o Emmanuelle do swojej cz�stotliwo�ci, odnajduj�c w rytmie jej cia�a harmonijne odpowiedniki. Od kolan - urojonych epicentr�w tych nieokre�lonych jeszcze, rozszala�ych odczu�, ogarnia�a j� fala ciep�a, wspinaj�c si� nieprzerwanie po jej udach, coraz wy�ej i wy�ej, wywo�uj�c w jej ciele raz po raz dreszcze.
W nast�pnej chwili wyobra�nia zaatakowa�a j� gwa�townie obsesyjnymi obrazami: wargi, przywieraj�ce do jej cia�a, m�skie i kobiece genitalia (nie mog�a jednak rozpozna� twarzy), cz�onki, kt�re stara�y si� j� dotkn��, otrze� o ni�, wedrze� mi�dzy kolana, mi�dzy nogi, otworzy� p�e� i wtargn�� w ni� przemoc�. By�a oszo�omiona pasj� tych cz�onk�w, kt�re dociera�y coraz dalej, nie wycofuj�c si� z powrotem, pod��a�y jeden po drugim w�sk� dr�k�, zdobywa�y nieznane kr�lestwo jej cia�a z nies�abn�c� ��dz� poznania, przy czym ich
posuwanie si� naprz�d zdawa�o si� nie mie� ko�ca; nieustannie porusza�y si� w niej, zaspokajaj�c jej ��dz�, gasz�c wewn�trzny p�omie� nie ko�cz�c� si� fontann�.
Stewardesa przekonana, �e Emmanuelle �pi, opu�ci�a ostro�nie oparcie, po czym kaszmirowym kocem okry�a d�ugie, bezw�adne nogi, obna�one teraz do po�owy ud. M�czyzna wsta� i jednym ruchem r�czki opu�ci� sw�j fotel w podobne po�o�enie. Dzieci spa�y. Stewardesa powiedzia�a co� na dobranoc i zgasi�a g�rne �wiat�o. Jedynie dwie nocne lampki o barwie malwy dba�y o to, by ludzie i przedmioty nie traci�y zupe�nie swoich kszta�t�w.
Emmanuelle rejestrowa�a wszystko w pod�wiadomo�ci, nie otwieraj�c oczu. Ca�a ta krz�tanina nie zdo�a�a os�abi� intensywno�ci i natarczywo�ci scen rozgrywaj�cych si� w jej wyobra�ni. Prawa r�ka zacz�a sun�� powoli w d� i pod lekkim kocem, na kt�rym utworzy�a si� teraz fala, dotar�a wreszcie do wzg�rka �onowego. W tym nik�ym �wietle czu�a si� bezpieczna. Czubkami palc�w w�drowa�a po gi�tkim jedwabiu sp�dniczki, napieraj�c na�, ale sp�dniczka by�a zbyt obcis�a, nie pozwala�a otworzy� ud nawet troch�. Pr�buj�c je rozsun��, napr�y�a materia� jeszcze bardziej i w ko�cu jej palce wyczu�y poprzez cienk� tkanin� stercz�cy p�czek, kt�rego szuka�y i kt�ry �cisn�y teraz delikatnie.
Aby odwlec moment rozkoszy, Emmanuelle pohamowa�a na kilka sekund uniesienie, jakie opanowa�o jej cia�o, ale po chwili - d�u�szy op�r przekracza� jej si�y - pocz�a ze zd�awionym j�kiem przekazywa� do palca �rodkowego �agodny i dok�adnie odmierzony impuls, maj�cy doprowadzi� j� do orgazmu. Niemal jednocze�nie r�ka m�czyzny nakry�a jej d�o�.
Emmanuelle wstrzyma�a oddech, poczu�a, jak napinaj� si� jej mi�nie, jak gdyby w jej cia�o uderzy� strumie� lodowatej wody. Pozostawa�a w bezruchu, wszystkie uczucia i my�li zastyg�y w niej, jak na stop klatce filmu. Nie by�a wystraszona, ani zaszokowana. Nie mia�a r�wnie� wra�enia, �e przy�apano j� na gor�cym uczynku. Nie wiedzia�a tylko, jak ma zrozumie� gest m�czyzny i w�asne zachowanie. Zd��y�a jedynie zarejestrowa� w swojej �wiadomo�ci, co si� wydarzy�o, potem ta �wiadomo�� zamar�a. Teraz .czeka�a najwidoczniej na to, co zjawi si� w miejscu zburzonego �wiata marze�.
R�ka m�czyzny by�a nieruchoma, ale nie mo�na jej by�o nie czu�, samym swoim ci�arem wywiera�a nacisk na �echtaczk�, na kt�rej spoczywa�a d�o� Emmanuelle. Przez d�u�sz� chwil� nie dzia�o si� nic innego.
Potem Emmanuelle poczu�a, jak druga r�ka unosi koc i odchyla
go, aby z ca�ym spokojem obj�� w posiadanie jedno z jej kolan, nast�pnie, nie zatrzymuj�c si� ju�, pocz�a b��dzi� leniwie po jej udzie i wkr�tce znalaz�a si� nad skrajem po�czochy.
Dopiero teraz, czuj�c ten dotyk na nagim ciele, Emmanuelle drgn�a. Usi�owa�a otrz�sn�� si� z czaru chwili, nie by�a jednak pewna, czego naprawd� chce, a poza tym r�ce m�czyzny wyda�y jej si� zbyt silne, aby mog�a przed nimi uj�� - niezdarnie unios�a si� wi�c tylko do po�owy i - os�aniaj�c woln� r�k� - odwr�ci�a na bok. Wiedzia�a wprawdzie, �e wyj�ciem r�wnie prostym, a na pewno skuteczniejszym, by�oby zaci�ni�cie ud, ale taka reakcja wyda�a jej si� raptem tak niestosowna i groteskowa, �e natychmiast odrzuci�a sam� my�l o niej, poddaj�c si� ponownie uczuciu bezw�adu, kt�re przezwyci�y�a zaledwie na kr�tk� chwil� i w tak niem�dry spos�b.
R�ce m�czyzny ust�pi�y ca�kiem nieoczekiwanie, jak gdyby chcia�y udzieli� jej nauczki za �w daremny bunt... Nie zd��y�a jednak zastanowi� si� nad sensem takiego obrotu sprawy, gdy� niemal natychmiast poczu�a je znowu na sobie, tym razem na wysoko�ci talii. Pewnym i szybkim ruchem rozpi�y haftk�, otworzy�y suwak i �ci�gn�y sp�dniczk� a� do kolan. Nast�pnie przesun�y si� ponownie w g�r�. Jedna z nich wpe�z�a pod majteczki, zwiewne i przejrzyste, jak zreszt� ca�a bielizna Emmanuelle, kt�r� ma zwyczaj nosi�. A nasi naprawd� niewiele: pasek do podwi�zek, nieraz tylko pod szerok� sp�dnic� halk�, �adnego stanika czy gorsetu, chocia� w butikach na Faubourg Saint-Honore, gdzie zazwyczaj kupuje bielizn�, przymierza ch�tnie niezliczone modele gorset�w, sznur�wek, majtek i drobniutkich fig, pozwalaj�c si� obs�ugiwa� jednej z tych niewiarygodnie �licznych ekspedientek, blondynce czy brunetce; te za�, kl�kaj�c u jej st�p, obna�aj� jej smuk�e nogi, a potem b��dz� zwinnymi palcami po piersiach i udach, pieszcz� ca�e cia�o mi�kkimi, powtarzaj�cymi si� ruchami cierpliwie, d�ugo, a� wreszcie Emmanuelle przymyka oczy i na podobie�stwo lekkiego tiulu osuwa si� na pod�og� us�an� wonn�, nylonow� bielizn�, gdzie - rozpalona i otwarta - ulega bez reszty owej niezr�wnanej, zaspokajaj�cej wszelkie ��dze sztuce r�k i warg.
Cia�o Emmanuelle przyj�o na powr�t pozycj�, z jakiej poprzednio wytr�ci� j� przelotny zryw oporu. D�o� m�czyzny pie�ci�a jej p�askie, napi�te cia�o tu� nad wypuk�ym wzg�rkiem �onowym, tak jakby g�aska�a kark konia pe�nej krwi. Palce b��dzi�y po zag��bieniach pachwiny przy g�rnym skraju runa, sun�y po bokach tr�jk�ta, zdawa�y si� bada� ow� powierzchni�, kt�rej k�t dolny by� szeroko otwarty konfiguracja niezwykle rzadka, aczkolwiek uwieczniona przez rze�biarzy greckich.
Kiedy d�o� w�druj�ca po ciele Emmanuelle zapozna�a si� ju� z kszta�tem �ona, zacz�a rozsuwa� uda jeszcze bardziej; wprawdzie sp�dniczka oplataj�ca jej kolana odbiera�a im swobod� ruch�w, ale w ko�cu rozst�pi�y si� ochoczo na boki - tak szeroko, jak tylko mog�y. D�o� obj�a rozognion�, nap�cznia�� p�e�, g�aska�a j� wzd�u� szparki pomi�dzy wargami, jak gdyby chcia�a j� ukoi�, wpe�z�a pocz�tkowo tylko troszk� - do wewn�trz, muska�a przez d�u�sz� chwil� wypr�on� �echtaczk�, aby wreszcie spocz�� po�r�d g�stwiny lok�w. A potem, podczas gdy uda rozwiera�y si� szerzej i szerzej, uwalniaj�c si� zarazem od sp�dniczki, palce pocz�y zanurza� si� od nowa, nabiera�y rozp�du, a� w ko�cu wnikn�y g��biej w wilgotn� od soczku bruzd�. Wtedy zwolni�y. Porusza�y si� jakby z wahaniem, coraz leniwiej, w miar�, jak narasta�o podniecenie Emmanuelle. Zagryz�a wargi, aby zdusi� rodz�cy si� w gardle szloch, pr꿹c l�d�wia dysza�a w pogoni za wybawieniem, kt�re zdawa� si� obiecywa� jej m�czyzna - odmawiaj�c jej go co jaki� czas w ostatniej chwili.
D�o� baraszkowa�a w niej w taki spos�b, na jaki on akurat mia� ch��. Na reszt� jej cia�a, piersi czy usta, nie zwraca� najmniejszej uwagi. Sprawia� wra�enie, jak gdyby nie zale�a�o mu na jej poca�unkach czy obj�ciach; obdarzaj�c j� niespe�nion� jeszcze rozkosz�, zachowywa� dystans. Emmanuelle miota�a g�ow� tam i z powrotem, kilka razy j�kn�a g�ucho, jakby b�agalnie, a jej szkliste od �ez oczy, teraz ju� otwarte, wypatrywa�y jego twarzy.
R�ka zacisn�a si� na tej cz�ci cia�a, kt�r� rozpali�a, po czym znieruchomia�a. M�czyzna przechyli� si� ku niej, chwyci� drug� r�k� jej d�o�, przeni�s� na siebie, skierowa� w d� i oto poczu�a, �e obejmuje jego sztywny cz�onek. Porusza�a r�k� tak d�ugo i w takim tempie, jak odpowiada�o to jemu. W zale�no�ci od stopnia swojego podniecenia przesuwa� jej d�oni� w g�r� i w d� to wolniej, to zn�w szybciej - do chwili, kiedy nabra� pewno�ci, �e mo�e zda� si� na jej wyczucie i pozwoli�, by kontynuowa�a zabaw� na sw�j spos�b; zabaw�, do jakiej pocz�tkowo da�a si� wci�gn�� przez zaskoczenie, pos�uszna jak dziecko, kt�ra jednak potem, dzi�ki jej nieoczekiwanemu zapa�owi, zacz�a osi�ga� coraz wy�szy stopie� doskona�o�ci.
Emmanuelle unios�a si� troch�, aby u�atwi� sobie zadanie, i r�wnie� m�czyzna przysun�� si� bli�ej, chc�c opryska� j� sperm�, kt�ra kipia�a ju� w j�drach. Op�nia� jednak �w moment, podczas gdy zaci�ni�ta d�o� Emmanuelle przesuwa�a si� tam i z powrotem coraz gorliwiej w miar� up�ywu czasu; palce, nie ograniczaj�c si� ju� do prostego ruchu w g�r� i w d�, raptem zmy�lne, rozlu�ni�y uchwyt, aby prze�lizn�� si� wzd�u� silnie nabrzmia�ej
�y�y �ukowatego cz�onka, wpe�z�y (drapi�c przy tym lekko sk�r� polakierowanymi paznokciami) tak g��boko, jak pozwala�y na to obcis�e spodnie, a� do j�der, po czym zawr�ci�y wyuzdanym ruchem. Fa�da sk�ry, popychana przez wilgotn� d�o�, zakry�a znowu czubek cz�onka, na przek�r rosn�cej stale erekcji. Na czubku d�o� zamkn�a si� ponownie i zsun�a w d�, napinaj�c napletek, po czym �cisn�a mocno p�czniej�ce cia�o, aby w nast�pnej chwili po raz drugi rozlu�ni� u�cisk. Palce b��dzi�y delikatnie, to zn�w dra�ni�y ostrym masa�em, albo ta�czy�y zwinnie po swej ofierze, wzmaga�y bezlito�nie podniecenie... Nap�cznia�a �o��d� p�on�a, jakby mia�a rozprysn�� si� lada chwila.
Z niezwyk�ym przej�ciem Emmanuelle powita�a d�ugie, bia�e, aromatyczne strugi, kt�re wystrzeli�y w ko�cu z zaspokojonego cz�onka, opryskuj�c jej r�ce, nagie �ono, piersi, twarz, usta i w�osy. Erupcja zdawa�a si� nie mie� ko�ca, Emmanuelle prawie czu�a jej smak w ustach, by�a przekonana, �e j� pije. Ogarn�o j� dziwne upojenie, rozkosz, w kt�rej nie by�o miejsca na wstyd. Kiedy opu�ci�a r�k�, m�czyzna uj�� jej �echtaczk� koniuszkami palc�w, doprowadzaj�c do orgazmu.
G�o�nik zabrz�cza� cicho na znak, �e zosta� w��czony. Przyt�umiony - z uwagi na �pi�cych pasa�er�w - g�os stewardesy oznajmi�, �e samolot wyl�duje za oko�o dwadzie�cia minut na wyspach Bahrajn, a o godzinie 24.00 czasu miejscowego wystartuje ponownie. Na lotnisku b�dzie podany niewielki posi�ek.
W kabinie rozwidnia�o si� powoli. Emmanuelle podnios�a z pod�ogi koc i wytar�a krople spermy, podci�gn�a sp�dniczk�. Kiedy stewardesa wesz�a do kabiny, siedzia�a na roz�o�onym jeszcze fotelu, doprowadzaj�c si� do porz�dku.
- Dobrze si� pani spa�o? - zapyta�a pogodnie dziewczyna. Emmanuelle zapi�a w�a�nie haftki sp�dnicy. -Pogniot�am sobie bluzk� - powiedzia�a.
Obejrza�a poplamione miejsca po obu stronach dekoltu i zakry�a je wy�ogami ko�nierzyka, ods�aniaj�c przy tym wi�niowy koniuszek piersi. Stromy profil nagiego biustu przyci�ga� wzrok czworga Anglik�w.
- Ma pani co�, �eby si� przebra�? - zapyta�a stewardesa.
- Nie - odpar�a Emmanuelle, na p� nad�sana, na p� u�miechni�ta.
Spotka�y si� spojrzeniami, u�wiadamiaj�c sobie, �e ��czy je teraz wsp�lna tajemnica. M�czyzna nie spuszcza� z nich oka. Jego garnitur by� bez zarzutu, koszula tak �wie�a jak przed odlotem, krawat zawi�zany jak nale�y.
- Prosz� p�j�� ze mn� - zaproponowa�a stewardesa.
Emmanuelle wsta�a i uda�a si� wraz z ni� do �azienki, wyposa�onej w lustra i pufy obite bia�� sk�r�. Na szklanych rega�ach mie�ci�y si� kryszta�owe flakoniki z tonikiem do twarzy.
- Prosz� chwil� poczeka�!
Stewardesa wysz�a, a po kilku minutach pojawi�a si� z powrotem z ma�ym neseserem. Odchyli�a wieczko ze �wi�skiej sk�ry i wyci�gn�a pulower o barwie zwi�d�ych li�ci, utkany z tak lekkich pasm orlonu, we�ny i jedwabiu, �e mo�na go by�o bez trudu zmie�ci� w jednej d�oni. Kiedy strzepn�a go, wyd�� si� nagle jak balon, a Emmanuelle klasn�a z zachwytem w d�onie.
- Chce mi go pani po�yczy�? - zapyta�a.
- Nie, to prezent ode mnie. Na pewno b�dzie w nim pani do twarzy.
- Ale...
Stewardesa przy�o�y�a palec do warg Emmanuelle, nie pozwalaj�c jej powiedzie�, jak bardzo jest za�enowana.
�agodne oczy dziewczyny b�yszcza�y. Emmanuelle wpatrywa�a si� w nie jak urzeczona, nachyli�a si� ku nim, ale stewardesa odwr�ci�a si� ju�, aby po chwili poda� wod� toaletow�.
- Prosz� si� tym przetrze�, to naprawd� przyjemnie. Emmanuelle od�wie�y�a sobie twarz, r�ce i szyj�, wsun�a naperfumowany tamponik pomi�dzy piersi, ale potem wpad�a na lepszy pomys� i �piesznie rozpi�a ostatnie guziki bluzeczki. Wyci�gaj�c r�ce do ty�u, zrzuci�a �w skrawek jedwabiu na bia�y dywan i odetchn�a g��boko, oszo�omiona nagle faktem, �e oto stoi wp� naga. Odwr�ci�a si� do dziewczyny i spojrza�a na ni� z niewinnym u�miechem.
Ta nachyli�a si� po zmi�toszon� bluzeczk� i zanurzy�a w niej twarz.
- Ach, jak to �adnie pachnie - wykrzykn�a z szelmowsk� mink�.
Emmanuelle sta�a zmieszana. Wydawa�o jej si�, �e w�a�nie w tym momencie dziewczyna nie powinna przypomina� jej o tej nieprawdopodobnej scenie, kt�r� niedawno prze�y�a. Jedyn� my�l�, jaka t�uk�a si� jej po g�owie jak ptak w klatce, by�a �wiadomo��, �e chcia�aby zrzuci� z siebie wszystko, aby ta �liczna dziewczyna mog�a zobaczy� j� zupe�nie nag�. Niezdecydowanie b��dzi�a palcami po zapi�ciu sp�dniczki.
- Jakie pi�kne! - zachwyca�a si� stewardesa, rozczesuj�c szczotk� czarne w�osy Emmanuelle, okrywaj�ce falami nagie plecy a� do talii. - S� takie b�yszcz�ce! G�ste i jedwabiste! Chcia�abym mie� takie!
- Ale mnie podobaj� si� pani w�osy! - zaoponowa�a Emmanuelle.
Och, ile� by da�a za to, by tamta r�wnie� zechcia�a si� rozebra�! G�osem ochryp�ym z podniecenia, niemal b�agalnie, zapyta�a:
- Czy w samolocie mo�na wzi�� k�piel?
- Oczywi�cie. Ale lepiej wstrzyma� si� z tym troch�. �azienki na lotnisku, gdzie zaraz wyl�dujemy, s� bardziej komfortowe. Zreszt� i tak zabrak�oby na to czasu, l�dujemy za pi�� minut.
Emmanuelle nie mog�a ukry� rozczarowania. Jej wargi dygota�y, nerwowo mi�tosi�a suwak sp�dniczki.
- Prosz� za�o�y� m�j pulower, jest tak s�odki - odezwa�a si� z wyrzutem Angielka. Pomog�a jej wci�gn�� go przez g�ow�. Elastyczna tkanina przylega�a �ci�le do cia�a, uwydatniaj�c wyra�nie czubki piersi - wygl�da�y teraz, jakby nie okrywa� ich pulower, lecz cieniutka warstwa rdzawej farby. Stewardesa wpi�a w nie wzrok, jak gdyby dostrzeg�a je dopiero teraz.
- Jaka pani apetyczna! - zawo�a�a.
I rozpromieniona dotkn�a lekko palcem wskazuj�cym jednego z wypuk�ych p�czk�w piersi, tak jakby naciska�a na guzik dzwonka. Oczy Emmanuelle zab�ys�y:
- Czy to prawda - zapyta�a - �e wszystkie stewardesy to dziewice?
Dziewczyna zachichota�a, otworzy�a drzwi i zanim jeszcze Emmanuelle zd��y�a doda� cho� jedno s�owo, poci�gn�a j� za sob�.
- Prosz� wraca� szybko na swoje miejsce. Pali si� ju� czerwona lampka, zaraz wyl�dujemy.
Ale Emmanuelle nad�sa�a si�. Wcale nie mia�a ochoty usi��� znowu obok swego s�siada.
Znudzona czeka�a na powt�rny start. Co z tego, �e znajduje si� w samym sercu pustyni arabskiej, skoro nie mo�e jej obejrze�? Aseptyczne, po�yskuj�ce chromem, jaskrawo o�wietlone, ch�odne, hermetycznie zamkni�te i d�wi�koszczelne lotnisko przywodzi�o na my�l wn�trze sztucznego satelity, jaki w�a�nie pojawi� si� na ekranie telewizora w programie informacyjnym. Osowia�a, posz�a si� wyk�pa�, wypi�a herbat� i bez entuzjazmu zjad�a kawa�ek ciasta w towarzystwie czterech czy pi�ciu pasa�er�w, w�r�d kt�rych znajdowa� si� r�wnie� ten "jej".
Chwilami zerka�a na niego, usi�uj�c poj�� to, co zasz�o pomi�dzy nimi przed godzin�. To wydarzenie nie pasowa�o w�a�ciwie do jej usposobienia. Ale czy to wszystko naprawd� mia�o miejsce? Ech, nie chcia�o jej si� nawet o tym my�le�, to zbyt trudne i skomplikowane, a nade wszystko - zbyt ryzykowne. W tym przekonaniu
wy��czy�a jedn� cz�� umys�u: t�, kt�ra ustawicznie zadawa�a takie pytania.
O tym, �e nale�y wr�ci� do samolotu, u�wiadomi� jej raczej widok odchodz�cych wsp�towarzyszy podr�y, ni� niewyra�na zapowied� z g�o�nika - i nie bardzo ju� wiedzia�a, o czym chcia�a tak gor�czkowo zapomnie�.
Po powrocie na pok�ad pasa�erowie przekonali si�, �e w samolocie posprz�tano i wywietrzono. W kabinach rozpylono jaki� wonny �rodek orze�wiaj�cy, a na fotelach le�a�y �wie�e koce. �nie�na biel wyd�tych, puchowych podg��wk�w sprawia�a, �e kruczoczarny aksamit siedze� wydawa� si� jeszcze bardziej zach�caj�cy. Steward zapyta�, czy kto� napi�by si� czego�. Nie? A wi�c mi�ego wypoczynku. Tego samego �yczy�a wszystkim stewardesa. Owa ceremonia zachwyci�a Emmanuelle. Jej dobry nastr�j powr�ci�, znowu by�a pe�na optymizmu, zapa�u, ufno�ci. Pragn�a �wiata takiego, jaki by�. Wszystko na ziemi by�o udane.
Wyci�gn�a si� wygodniej na siedzeniu. Tym razem pokazywa�a nogi bez �enady; co wi�cej, z zadowoleniem zacz�a nimi porusza� prostowa�a to jedn�, to drug�, napina�a mi�nie ud i pociera�a kostki o siebie, ws�uchuj�c si� w cichy szelest po�czoch. Rozkoszowa�a si� w pe�ni uczuciem b�ogo�ci, jakie sprawia�a jej owa gimnastyka. D���c do wi�kszej swobody ruch�w, chwyci�a obur�cz za skraj sp�dniczki i ostentacyjnie podci�gn�a j� do g�ry.
W ko�cu, pomy�la�a sobie, mam �adne ca�e nogi, nie tylko kolana. Trzeba przyzna�, �e s� naprawd� zgrabne. S� jak dwie w�skie rzeki, dwa rw�ce potoki, p�dz�ce przed siebie. A reszta, czy nie przyci�ga wzroku? Na przyk�ad karnacja sk�ry, kt�ra nabiera na s�o�cu z�ocistego koloru, nigdy za� nie czerwienieje, po�ladki, tak cudownie zaokr�glone, drobne maliny moich piersi z t� delikatn�, ziarnist� obw�dk�. Chcia�abym wzi�� je do ust.
G�rne o�wietlenie gas�o powoli i Emmanuelle z westchnieniem ulgi nakry�a si� pachn�cym �wierkiem kocem. Pozosta�y ju� tylko lampki nocne i Emmanuelle odwr�ci�a si� na bok, aby popatrze� na s�siada, czego nie �mia�a uczyni� przedtem. Ku swemu zaskoczeniu poczu�a na sobie jego wzrok, jakby czeka� na ni� w tej ciemno�ci. Le�eli tak d�u�sz� chwil�, jedno przy drugim, wpatrzeni w siebie. Podobnie jak przedtem, Emmanuelle dostrzeg�a w jego oczach b�ysk ni to rozbawienia, ni to protekcjonalnej sympatii (kiedy zauwa�y�a to po raz pierwszy? Czy rzeczywi�cie up�yn�o ju� od tamtej chwili siedem
godzin?) - i raptem u�wiadomi�a sobie, �e to w�a�nie podoba jej si� w nim najbardziej.
I skoro to s�siedztwo sprawi�o jej tak nieoczekiwan� przyjemno��, u�miechn�a si� i zamkn�a oczy. Odczuwa�a jakie� niejasne pragnienie, no i w�a�nie: nie bardzo wiedzia�a, czego pragnie. Ponownie zwr�ci�a si� my�l� do w�asnego cia�a; �wiadomo�� jego pi�kna zaprz�tn�a ca�� jej uwag�, niczym jaka� natr�tna melodia. Serce bi�o jej mocno, kiedy wyobra�nia podsun�a widok zatoki skrytej za pag�rkiem poros�ym czarn� traw�, tam gdzie ��cz� si� obie rzeki. Czu�a, jak mocno kipiel uderza o brzeg. I kiedy m�czyzna wspar� si� na �okciu i pochyli� nad ni�, otworzy�a oczy i pozwoli�a si� poca�owa�. Jego wargi mia�y s�ony, rze�ki smak morza.
Widz�c, �e chce �ci�gn�� z niej pulower, unios�a si� troch� i uczyni�a r�kami gest poddania. Widok w�asnych piersi, wy�aniaj�cych si� spod rudej we�ny, sprawiaj�cych w tym p�mroku wra�enie jeszcze bardziej kr�g�ych i pe�nych ni� za dnia, podnieci� j�. Nie chcia�a pozbawia� go nawet cz�stki tej przyjemno�ci, jak� musia� odczuwa� rozbieraj�c j�, kiedy wi�c szuka� zapi�cia sp�dniczki, nie pomog�a mu, unios�a tylko nieznacznie biodra, aby m�g� j� zsun�� bez trudu. Tym razem uwolni� j� ca�kowicie z tego kr�puj�cego materia�u.
Jego niestrudzone d�onie oswobodzi�y j� teraz z cienkich jak mgie�ka majteczek, a kiedy uczyni�y to samo z paskiem do podwi�zek, sarna ju� zsun�a po�czochy i rzuci�a je na swoje ubranie, le��ce u jej st�p.
Teraz, kiedy le�a�a zupe�nie naga, przyci�gn�� j� do siebie i zacz�� pie�ci� ca�e cia�o, od g�owy po kostki. Opanowa�a j� ��dza tak przemo�na, �e a� bolesna, d�awi�ca gard�o, pomy�la�a, �e nigdy ju� nie b�dzie mog�a oddycha�, nigdy nie ujrzy �wiat�a dnia. Poczu�a strach, najch�tniej krzykn�aby na ca�y g�os, ale on obejmowa� j� mocno, rozwieraj�c d�oni� bruzd� pomi�dzy po�ladkami i napieraj�c na niewielk�, rozedrgan� szpark�, aby wcisn�� g��boko palec. Nie przerywa� te� zach�annego poca�unku, w dalszym ci�gu igra� z jej j�zykiem, po�yka� jej �lin�.
Zacz�a poj�kiwa�, nie wiedz�c nawet, co dr�czy j� najbardziej: zanurzony w niej g��boko palec czy usta, po�eraj�ce jej oddech tak �apczywie, jak gdyby �ywi�y si� w ten spos�b. A mo�e ta rozkoszna tortura albo te� wstyd za lubie�n� uleg�o��? Oczyma wyobra�ni dostrzeg�a znowu d�ugi, wygi�ty w �uk cz�onek, jaki uprzednio trzyma�a w d�oni, cudownie wyprostowany, hardy, silny, czerwony, niezno�nie gor�cy. J�kn�a tak dono�nie, �e zrobi�o mu si� jej �al, wreszcie poczu�a na sobie jego nagi cz�onek, tak silny, jak tego pragn�a, i napar�a na� ca�ym swym delikatnym cia�em.
Trwali tak d�u�sz� chwil�, w zupe�nym bezruchu, potem za�, jakby na skutek nag�ej decyzji, m�czyzna uni�s� j� w ramionach i przeni�s� nad sob�: le�a�a teraz tu� przy przej�ciu, nieca�y metr od angielskich dzieci.
O nich nie pomy�la�a do tej pory ani razu. U�wiadomi�a sobie nagle, �e wcale nie �pi�, �e patrz� w jej stron�. Ch�opiec siedzia� bli�ej, natomiast dziewczynka przylgn�a do niego, aby lepiej widzie�. Nieruchomi, wstrzymuj�c oddech, poch�aniali j� wzrokiem, w kt�rym mo�na by�o wyczyta� jedynie ol�nienie i ciekawo��. Na sam� my�l o tym, �e odda si� m�czy�nie i tej lubie�nej rozpu�cie na oczach obojga dzieci, poczu�a co� jakby zawr�t g�owy. Wiedzia�a jednak, �e chce, aby to si� sta�o, chce, aby dzieci mog�y wszystko obejrze�.
Z podci�gni�tymi udami i kolanami, le��c na prawym boku, oferowa�a swoje �ono. M�czyzna przytrzymywa� jej biodra od ty�u. Najpierw wcisn�� nog� pomi�dzy jej nogi, potem jednym w�adczym ruchem wszed� w ni� bez trudu, dzi�ki swemu twardemu cz�onkowi i wilgoci w jej p�ci. Dopiero kiedy zaj�� ca�� pochw�, zamar� na kr�tk� chwil�, po czym zacz�� si� w niej porusza�, energicznie i rytmicznie.
Emmanuelle, zapomniawszy ju� ca�kiem o strachu, dysza�a, z ka�dym uderzeniem fallusa stawa�a si� bardziej wilgotna i gor�ca. Jak gdyby �ywi�c si� ni�, ur�s� jeszcze troch�, atakowa� coraz gwa�towniej. Pogr��ona w otch�ani szcz�cia, nie mog�a si� nadziwi� jak g��boko jeszcze mo�e wtargn�� ten taran? Z satysfakcj� uzmys�owi�a sobie, �e chocia� w ostatnim czasie nie pobudza�a jej �adna m�ska ostroga, jej p�e� nie zmarnia�a. Tym bardziej postanowi�a u�y� tej rozkoszy do syta, nacieszy� si� ni� tak d�ugo, jak to tylko mo�liwe.
R�wnie� m�czyzna sprawia� wra�enie, jak gdyby m�g� wnika� w jej cia�o bez ko�ca, a Emmanuelle u�wiadomi�a sobie nagle, �e nie wie ju� nawet, ile to trwa; straci�a wszelkie wyczucie czasu.
Wstrzymywa�a si� jednak w dalszym ci�gu. Potrafi�a odwlec moment orgazmu bez trudu, nie uszczupla�o to te� w najmniejszym stopniu rozkoszy, jak� odczuwa�a; ju� od dzieci�stwa stara�a si� przed�u�a� rado�� wyczekiwania i bardziej jeszcze, ni� sam moment wybawienia, zachwyca�y j� nap�yw ��dzy i to skrajne napi�cie ca�ego jestestwa, co nauczy�a si� osi�ga� i doskonali� coraz bardziej, muskaj�c nieprzerwanie palcami po dr��cej �ody�ce �echtaczki, tak lekko, jakby wodzi�a smyczkiem po strunach skrzypiec, i odmawiaj�c rozpaczliwym b�aganiom cia�a tak d�ugo, a� w ko�cu nami�tno�� d�awi�a jej op�r, ona za�, dygoc�c jak w agonii, doznawa�a wytrysku, aby po chwili, odpr�ona
ju� i bardziej rze�ka ni� przedtem, zbudzi� si� na nowo do �ycia.
Spojrza�a na dzieci. Z ich twarzy znikn�y wszelkie �lady pychy. By�y teraz bardziej normalne. Nie dostrzeg�a w nich wcale podniecenia czy szyderstwa, a tylko napi�t� uwag� i co� jakby respekt. Usi�owa�a wyobrazi� sobie, o czym teraz my�l�, w jakim stopniu zaskoczy�a je scena rozgrywaj�ca si� na ich oczach, ale jej my�li ulecia�y nagle gdzie� daleko, o�lepiaj�ca jasno�� przeszy�a umys�, zmys�y wzi�y g�r� nad innymi uczuciami.
Coraz szybsze ruchy, d�onie znieruchomia�e na jej po�ladkach, nag�e obrzmienie i pulsowanie wnikaj�cego w ni� cz�onka podpowiedzia�y jej, �e partner wytry�nie lada chwila, da�a wi�c porwa� si� wraz z nim. Gwa�towny strumie� spermy przy�pieszy� jej rozkosz, dop�ki za� nie usta�, cz�onek tkwi� g��boko w pochwie, dopasowuj�c si� dok�adnie do szyjki macicy. Jeszcze w tym najupojniejszym momencie szczytowania Emmanuelle zdo�a�a dojrze� oczyma wyobra�ni pasjonuj�c� scen�: g�ste strugi wybuchaj�ce z cz�onka, wsysane �apczywie przez pod�u�ny otw�r macicy, niczym przez usta.
Orgazm m�czyzny usta� i r�wnie� u Emmanuelle ucich� sza� zmys��w. Przenika�o j� teraz uczucie b�ogo�ci, kt�remu ulega�a stopniowo, czuj�c, jak cz�onek wysuwa si� z niej z powrotem, jak m�czyzna okrywa j� kocem, jak nadci�ga ciep�y, mleczny mrok snu, w jaki wreszcie zapad�a.
Samolot mkn�� przez noc, jak po mo�cie, nie zwa�aj�c na hinduskie pustynie, zatoki, uj�cia rzek, pola ry�owe. Kiedy Emmanuelle otworzy�a oczy, przelatywali nad �a�cuchem g�r birma�skich, po�yskuj�cych wszystkimi kolorami t�czy. Wstawa� �wit. O tym wszystkim nie wiedziano jednak w kabinie, gdzie nocne o�wietlenie o barwie malw nie zdradza�o nic o egzotycznym kontynencie i porze dnia.
Bia�y koc zsun�� si� z fotela, a Emmanuelle le�a�a na lewym boku, naga i skulona jak zmarzni�te dziecko. Jej zdobywca spa�.
Powoli wraca�a do �wiadomo�ci, ale nadal nie rusza�a si� z miejsca. Dopiero po d�u�szym czasie wyprostowa�a nogi, przeci�gn�a si�, po�o�y�a na wznak i si�gn�a po koc. Raptem zamar�a: w przej�ciu sta� jaki� pasa�er, patrz�c na ni�.
Nieznajomy sprawia� wra�enie olbrzyma, a jednocze�nie zwr�ci�a uwag� na jego niezwyk�� urod�. Z pewno�ci� ten w�a�nie
fakt pozwoli� jej zapomnie�, �e jest naga. Wygl�da� jak pos�g grecki. Przypomnia�a sobie fragment jakiego� wiersza, wcale nie greckiego: "B�stwo wal�cej si� �wi�tyni..." U st�p tego boga powinny wzrasta� wiosenne kwiaty i ��kn�ce trawy, pomy�la�a, cok� powinien by� opleciony listowiem, k�dzierzawe w�osy powinien owiewa� wiatr. Powiod�a wzrokiem po klasycznej linii jego nosa, lekko wyd�tych wargach, podbr�dku jakby wyrytym w marmurze. Rozpi�ta do po�owy koszula ods�ania�a nieskazitelny kszta�t szyi, nieow�osion� klatk� piersiow�. Oczy kobiety pow�drowa�y ni�ej. Tu� przed ni� co� du�ego, stercz�cego napina�o bia�� flanel� spodni.
Zjawa nachyli�a si�, podnios�a sp�dniczk� i pulower, zebra�a reszt� ubrania - majteczki, pas i pantofle - wsta�a i powiedzia�a: Chod�my.
Emmanuelle podnios�a si�, stan�a na mokietowym dywanie i uj�a wyci�gni�t� ku niej d�o�, a potem ruszy�a za nim korytarzem, gibka i naga, jakby tu, w g�rze, �y�a w zupe�nie innym �wiecie.
Nieznajomy wprowadzi� j� do �azienki, w kt�rej by�a ju� raz ze stewardes�, opar� si� plecami o wy�o�on� jedwabiem �cian� i ustawi� Emmanuelle przed sob�, tak �e mogli patrze� sobie w oczy. Na widok jego gigantycznego w�a, �piesz�cego ku niej z g�stwiny z�ocistego ow�osienia, otworzy�a usta do krzyku. By�a znacznie ni�sza, sto�ek jego �o��dzia znajdowa� si� mi�dzy jej piersiami.
Mityczne zjawisko chwyci�o Emmanuelle wp� i bez trudu unios�o do g�ry. Kobieta obj�a go obur�cz za szyj�, czuj�c twarde jak stal mi�nie, nast�pnie otworzy�a nogi pragn�c, aby ten szkar�atny cz�onek, na jaki nadziewa� j� w�a�nie porywacz, wdar� si� w ni� jak najszybciej. �zy ciek�y jej po policzkach, kiedy wchodzi� w ni� powoli, lecz bezlito�nie. Opiera�a si� kolanami o �cian� i biodra partnera, robi�a co mog�a, aby pom�c temu mitycznemu w�owi wpe�zn�� do najg��bszych zakamark�w jej cia�a. Nie zauwa�y�a nawet momentu, kiedy m�czyzna gwa�townie wypr�y� si� i wytrysn��; wydawa�o si�, �e chce dotrze� a� do jej serca. Wreszcie wyszed� z niej. Jego twarz promienia�a radosnym uniesieniem. Nie wypuszczaj�c jej z obj��, przytuli� do siebie. Wilgotny fallus �agodzi� przyjemnie rozpalone cia�o Emmanuelle.
- Przyjemnie by�o? - zapyta�.
Przylgn�a policzkiem do jego piersi. - Kocham pana - szepn�a.
A potem: - Nie chce pan wzi�� mnie jeszcze raz? U�miechn�� si�.
- Za chwil� - odpar�. - Zaraz wr�c�. Ubierz si� tymczasem. Nachyli� si� i poca�owa� tak niewinnie w g�ow�, �e nie odwa�y�a si� ju� nic powiedzie�. Zanim jeszcze poj�a, �e chce j� opu�ci�, zosta�a sama.
Bez po�piechu, jak gdyby chodzi�o o czynno�� rytualn� (albo jakby nie zd��y�a jeszcze przywykn�� z powrotem do rytmu rzeczywisto�ci), pu�ci�a wod� z natrysku, sp�uka�a ca�e cia�o, namydli�a je obficie, sp�uka�a ponownie, z elektrycznego automatu wyj�a nagrzane, wonne chusteczki i zacz�a si� nimi wyciera�, po czym rozpyli�a na szyi, piersiach, pod pachami i w ow�osieniu wzg�rka �onowego perfumy, kt�rych zapach przywodzi� na my�l �wie�e podszycie lasu. Nast�pnie wyszczotkowa�a w�osy. Wysokie lustra umieszczone z trzech stron ukazywa�y jej odbicie. Wydawa�o jej si�, �e nigdy jeszcze nie emanowa�o z niej tyle �wie�o�ci i urody, co teraz. Czy nieznajomy dotrzyma przyrzeczenia i wr�ci?
Czeka�a tak d�ugo, a� przez g�o�nik zapowiedziano, �e samolot zbli�a si� do Bangkoku. Rozczarowana ubra�a si�, wr�ci�a do kabino, wyj�a ze schowka torebk� i �akiet i usiad�a, trzymaj�c wszystko na kolanach. Czyja� opieku�cza d�o� podnios�a ju� przedtem oparcie fotela, a na stoliku czeka�a fili�anka herbaty i ciasto. Jej s�siad spojrza� na ni� zaskoczony.
- Ale... pani nie leci do Tokio? - zapyta� po angielsku g�osem pe�nym rozczarowania.
Emmanuelle domy�li�a si�, o co pyta, i potrz�sn�a przecz�co g�ow�. M�czyzna zada� jeszcze jedno pytanie, kt�rego nie zrozumia�a, zreszt� i tak nie mia�a teraz ochoty na rozmow�. Siedzia�a nieruchomo, patrz�c przed siebie.
Tamten wyj�� z kieszeni notes, poda� go Emmanuelle i poprosi� na migi, aby co� napisa�a. Z pewno�ci� chodzi�o mu o jej nazwisko i adres, aby spotka� si� kiedy� ponownie. Z uporem potrz�sn�a g�ow� jeszcze raz. Zastanawia�a si�, czy nieznajomy o zapachu rozgrzanej ska�y, �w bo�ek wal�cej si� �wi�tyni, wysi�dzie razem z ni� w Bangkoku, czy te� poleci dalej do Tokio. Ale w ka�dy-no razie zobaczy go jeszcze raz podczas l�dowania...
Jej wzrok szuka� go po�r�d pasa�er�w, kt�rzy po wyj�ciu na zewn�trz czekali w porannym s�o�cu, aby obs�uga lotniska przewioz�a ich do budynk�w ze szk�a i cementu, odcinaj�cych si� ostro od rozpalonego s�o�ca. Nie dostrzeg�a jednak nikogo o jego wzro�cie ani te� o w�osach w kolorze jesieni. Stewardesa u�miechn�a si� do niej, ona jednak nie zauwa�y�a tego. Inni popychali j� w stron� stanowiska odprawy celnej. Kto� przeskoczy� przez barierk�, pokazywa� jaki� dokument, wykrzykiwa� jej imi�. Podbieg�a do niego i z okrzykiem rado�ci rzuci�a si� w szeroko rozpostarte ramiona m�a.
Rozdzia� II
Zielony raj
"Czy� radz� Wam zabi� zmys�y?
Doradzam jedynie ich niewinno��".
Nietzsche- "Tako rzecze Zaratustra"
Wy�o�ony czarn� mozaik� basen, gdzie w�a�nie r�owa woda obmywa lekko stopy Emmanuelle, mie�ci si� na terenie Kr�lewskiego Klubu Sportowego w Bangkoku. To tu schodz� si� kobiety i dziewcz�ta, dopuszczone do �wiata m�czyzn, aby w weekendy demonstrowa� na trybunie toru wy�cigowego swoje uda i piersi, widoczne pod przejrzystymi sukienkami, albo te� - w pozosta�e dni tygodnia przechadza� si� doko�a basenu zupe�nie nago.
Tu� obok le�y m�oda kobieta, tak blisko, �e Emmanuelle czuje niekiedy na udzie pieszcz�cy dotyk jej kr�tko przystrzy�onych w�os�w. Jej �wie�e, �niade, spr�yste cia�o o lekko zaznaczonych mi�niach przywodzi na my�l dzie�o rze�biarza, a beztroski �miech, roznosz�cy si� daleko, i pi�kny g�os dodaj� zwierzeniom prawdziwego uroku.
- I wyobra�cie sobie, odk�d zjawi� si� tu �w korsarz, Gilbert uzna�, �e powinien odgrywa� obra�onego; ma mi za z�e te trzy noce, kt�re sp�dzi�am poza domem. A przecie� wr�ci�am do niego, kiedy tamten wyjecha�!
Emmanuelle ju� wie, �e to Ariane, �ona hrabiego de Saynes, radcy ambasady francuskiej, i �e ma 26 lat.
- Co mu si� nagle sta�o? - zapyta�a inna kobieta, kt�ra le�a�a na czerwonym le�aku i wytrwale czesa�a suk� o wygl�dzie zblazowanej damy, reaguj�c� na imi� "0". - Czy�by zamierza� zmieni� swoje pogl�dy?
- Nie podoba�o mu si� nie to, �e sp�dzi�am te noce w kajucie kapitana, ale �e nic mu o tym nie powiedzia�am. Uwa�a, �e o�mieszy�am go, bo musia� wsz�dzie mnie szuka�, zawiadomi� nawet policj�.
Tkwi�y nieruchomo na rozpalonym ruszcie kamiennych p�yt, tworz�c wok� le��cej na brzuchu Ariane i siedz�cej Emmanuelle kr�g gor�cych cia�. Emmanuelle widzia�a je raczej, ni� s�ysza�a, w tej
chwili interesowa�y j� bardziej karmelowe refleksy wody wok� kostek jej n�g.
- Przecie� m�g� sobie bez trudu wyobrazi�, gdzie jeste�! - Nie co dzie� zdarza si� tu taka rozrywka!
- A przy tym wygada� si�, �e pod koniec festynu zobaczy� mnie stoj�c� na pok�adzie, wydan� ca�kowicie na �ask� dw�ch mocarnych marynarzy, kt�rzy byli zdecydowani podzieli� si� �upem.
- I uczynili to? - A czy ja wiem?
Wsta�a i odwr�ci�a si� do Emmanuelle, kt�ra nie mog�a wyj�� z podziwu nad swobod� i wyrafinowaniem, z jakim owe zgrabne rusa�ki rozwi�zywa�y sobie na plecach tasiemki staniczk�w - rzekomo po to, aby nie opali� si� w paski, w rzeczywisto�ci jednak, aby na przyk�adzie w�asnych cia� zademonstrowa� zasad� si�y ci��enia, i to wtedy, gdy wsparte na �okciach pozdrawia�y przechodz�cego akurat znajomego.
- Moja droga - oznajmi�a Ariane - straci�a pani w�a�nie okazj�, jaka zdarza si� raz na sto lat. Pod pozorem z�o�enia flocie syjamskiej wizyty kurtuazyjnej zacumowa� u nas w ubieg�ym tygodniu niewielki, ale jak�e kochany statek wojenny. Powiadam pani: ca�a za�oga napalonych satyr�w! A kapitan - istny Dionizos! Przez trzy dni koktajle, ta�ce - i to, co do tego nale�y!
Emmanuelle onie�miela�o wszystko: brak dyskrecji, swobodny ton rozm�w, dono�ny �miech m�odych Francuzek. By�a zdumiona, �e okrycie paryskie pomaga�o jej tak niewiele w dostosowaniu si� do tego weso�ego towarzystwa. Tu nie by�o miejsca na improwizacj�, nawet bezczynno�ci oddawano si� z nies�abn�cym ani na chwil� napi�ciem. Wygl�da�o na to, �e kobiety, niezale�nie od miejsca, wieku, wygl�du i pozycji spo�ecznej, nie maj� w g�owie nic innego, jak tylko uwie�� kogo� lub da� si� uwie��.
W�a�nie jedna z nich wsta�a niedbale. Jej zaskakuj�co bujne, rudawe w�osy zakry�y plecy a� po biodra, ona za� stan�a nad samym skrajem basenu w rozkroku, przeci�gn�a si� i ziewn�a. Spod jej bia�ego bikini, kt�re mi�dzy nogami nie by�o szersze ni� sznurek, wy�oni�y si� po�yskuj�ce w s�o�cu loczki, a �mia�a wypuk�o�� zdradzi�a zaciekawionym nagle oczom Emmanuelle sprawn�, do�wiadczon� p�e�, kt�rej bezwstyd podkre�la�y jeszcze bardziej niewinne rysy twarzy i urok m�odzie�czej sylwetki.
- Jean nie jest przecie� g�upi - zauwa�y�a m�oda �licznotka. Zanim sprowadzi� swoj� �onk�, upewni� si�, �e tego korsarza ju� tu nie b�dzie.
- Szkoda - stwierdzi�a Ariane z �alem. - Na pewno mia�aby powodzenie.
- A ja nie mog� zrozumie� - wtr�ci�a ironicznie inna - jak on m�g� przypuszcza�, �e w Pary�u b�dzie bezpieczniejsza ni� tu. Tam jej na pewno nie zaniedbywano!
Ariane spojrza�a na Emmanuelle ze zwi�kszon� uwag�, a jedna z jej p�nagich s�siadek doda�a flegmatycznie:
- No, w�a�nie. Zdaje si�, �e jej m�� nie jest zbyt zazdrosny. Zostawi� j� sam� na rok!
- Sze�� miesi�cy! - skorygowa�a Emmanuelle.
Nie odrywa�a wzroku od zarysu wypuk�ego sromu; by� tak blisko, �e gdyby nachyli�a si� cho� troch� do przodu, mog�aby dotkn�� go wargami.
- A ja my�l�, �e zrobi� s�usznie - odezwa�a si� w�a�cicielka "O". - Nie sprowadzi� jej tu od razu, bo przecie� ostatnie miesi�ce sp�dzi� na p�nocy, nie mia� jeszcze domu i za ka�dym razem, kiedy przyje�d�a� do miasta, musia� nocowa� w hotelu. Co to by by�o za �ycie dla niej!
Zwr�ci�a si� do Emmanuelle:
- Jak si� pani podoba willa? S�ysza�am, �e jest wspania�a!
- Och, nie urz�dzili�my si� jeszcze tak do ko�ca, brakuje troch� mebli. Najbardziej podoba mi si� ogr�d z tymi wielkimi drzewami. Musi pani koniecznie przyj�� do nas kiedy� i to zobaczy�.
- Czy b�dzie pani w Bangkoku sama przez dziewi�� miesi�cy? zapyta�a jedna z przyjaci�ek Ariane.
- Ale� nie - odpar�a Emmanuelle, lekko zirytowana. - Teraz jest ju� tam kilku in�ynier�w, tak �e Jean nie musi wcale je�dzi� do Yarn Hee, ma wystarczaj�co du�o roboty tu, gdzie mie�ci si� siedziba towarzystwa. B�dzie wi�c m�g� sp�dza� ze mn� wi�cej czasu.
- Nie ma obawy - pocieszy�a j� �artobliwie hrabina. - To miasto jest naprawd� du�e.
A widz�c, �e Emmanuelle nie zrozumia�a sensu uwagi, doda�a: Zobaczy pani, �e wi�ksz� cz�� dnia zajmie m�owi praca w biurze, a pani b�dzie mia�a dosy� swobody i czasu dla swoich wielbicieli. Na szcz�cie, nie wszyscy tutejsi m�czy�ni s� tak zapracowani jak nasi! Ma pani samoch�d?
- Tak, ale nie mam jeszcze odwagi zapuszcza� si� w ten labirynt ulic. Jean da� mi szofera.
- Wkr�tce poczuje si� pani jak u siebie w domu. B�d� oprowadza� pani� po mie�cie.
- M�wi�c inaczej, Ariane d��y do tego, aby pani� zdeprawowa�! - Bzdura! Do tego Emmanuelle nie potrzebuje mnie. Niech lepiej opowie o swoich mi�osnych przygodach w Pary�u: nigdzie nie mo�na wyszumie� si� tak dobrze jak tam.
- Ale ja nie mam o czym m�wi� - wtr�ci�a Emmanuelle znu�onym g�osem.
Raptem poczu�a smutek.
- Nie powinna si� pani nas wstydzi� - zapewni�a jedna z kobiet. - Nam mo�e si