2913

Szczegóły
Tytuł 2913
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2913 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2913 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2913 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

UMBERTO ECO Wahad�o Foucaulta (Prze�o�y� Adam Szymanowski) Dla was jedynie, synowie wiedzy i m�dro�ci, napisali�my to dzie�o. Badajcie ksi�g�, skupcie si� na tym zamiarze, kt�ry rozproszyli�my po wielu miejscach, to za�, co zakryli�my w jednym miejscu, ods�onili�my w innym, aby zosta�o zrozumiane przez wasz� m�dro��. (Heinrich Cornelius Agrippa von Nettesheim, De occulta philosophia, 3, 65) Zabobon przynosi nieszcz�cie. (Raymond Smullyan, 5000 B.C., 1.3.8) 1 KETER 1 I wtedy zobaczy�em Wahad�o. Ruchoma kula na ko�cu d�ugiego sznura umocowanego do sklepienia ch�ru z izochronicznym majestatem i rozmachem przemierza�a sw�j szlak. Wiedzia�em - ale ka�dy wyczu�by to z magii tego spokojnego oddechu - �e okres zale�y od ilorazu pierwiastka kwadratowego z d�ugo�ci sznura i owej liczby pi, irracjonalnej dla przyziemnych umys��w, lecz z boskiego nakazu wi���cej nieuchronnie we wszystkich mo�liwych ko�ach obw�d ze �rednic� - tak �e czas w�dr�wki tej kuli od jednego do drugiego skrajnego wychylenia by� skutkiem tajemnej zmowy mi�dzy najbardziej ponadczasow� z miar, jedyno�ci� punktu zawieszenia, dualizmem abstrakcyjnego wymiaru, troist� natur� jt, sekretnym tetragonem pierwiastka, doskona�o�ci� okr�gu. Wiedzia�em ponadto, �e w pionie od punktu zawieszenia, u podstawy, umieszczono magnetyczne urz�dzenie, kt�re, przekazuj�c sygna�y cylindrowi ukrytemu we wn�trzu kuli, zapewnia�o sta�o�� ruchu, a ten fortel pozwala� przezwyci�y� op�r materii, nie zaprzeczaj�c przy tym zgo�a prawu wahad�a, a nawet u�atwiaj�c jego ujawnienie, albowiem w pr�ni wszelki punkt materialny zawieszony na ko�cu nierozci�gliwego i niewa�kiego sznura, nie nara�ony na op�r powietrza i nie napotykaj�cy tarcia w miejscu zaczepienia, ko�ysa�by si� regularnie przez ca�� wieczno��. Miedziana kula s�a�a blade, migotliwe refleksy ostatnich promieni s�onecznych przenikaj�cych przez szyby. Gdyby jak kiedy� muska�a swym ostrzeni warstewk� wilgotnego piasku na posadzce ch�ru, przy ka�dym wahni�ciu kre�li�aby na ziemi delikatn� bruzd�, owa za� bruzda, zmieniaj�c nieustannie kierunek o niesko�czenie ma�y k�t, coraz bardziej poszerza�aby si� w kszta�t szczeliny, parowu, pozwalaj�c odgadn�� promienist� symetri� - niby zarys man-dali, niewidoczna struktura pentaculum, gwiazda, mistyczna r�a. Nie, raczej jaki� zarejestrowany na bezmiarze pustyni sznurek �lad�w pozostawionych przez b��kaj�ce si� bez ko�ca karawany. Historia powolnych i tysi�cletnich migracji; by� mo�e w ten w�a�nie spos�b przemieszczali si� Atlantydzi z kontynentu Mu w uporczywym i zach�annym b��dzeniu od Tasmanii po Grenlandi�, od Kozioro�ca po Raka, od Wyspy Ksi�cia Edwarda po archipelag Svalbard. Ostrze powtarza�o, raz jeszcze opowiada�o w skr�cie to, co oni zrobili mi�dzy jednym a drugim zlodowaceniem, i by� mo�e czyni� nadal, teraz jako kurierzy Pan�w - by� mo�e na szlaku mi�dzy wyspami Samoa a Now� Ziemi� ostrze w swoim po�o�eniu r�wnowagi muska�o Agartth�, �rodek �wiata. I przeczu�em, �e jedna i ta sama p�aszczyzna ��czy Avalon, Hiperborej� z po�udniow� pustyni�, kt�ra go�ci zagadk� Ayers Rock. W tym momencie, 23 czerwca o czwartej po po�udniu, Wahad�o zwalnia�o zbli�aj�c si� do najdalszego wychylenia, aby opa�� ci�ko ku �rodkowi, zyska� w po�owie swego biegu najwi�ksz� szybko�� i ci��, ufne w niewidzialny kwadrat si�, kt�ry wyznacza� jego przeznaczenie. Gdybym nie zwa�aj�c na up�yw godzin wpatrywa� si� w t� ptasi� g�ow�, w to zako�czenie w��czni, w ten obr�cony he�m, kiedy tak kre�li� w pustce w�asne przek�tne muskaj�c przeciwleg�e punkty swego astygmatycznego obwodu, pad�bym ofiar� ba�niowego z�udzenia, albowiem Wahad�o przekona�oby mnie, i� p�aszczyzna ruchu dokona�a w ci�gu trzydziestu dw�ch godzin pe�nego obrotu, powracaj�c do punktu wyj�ciowego, zakre�laj�c p�ask� elips� - elips� obracaj�c� si� wok� �rodka ze sta�� pr�dko�ci� k�tow� proporcjonaln� do sinusa szeroko�ci geograficznej. Jak obraca�oby si�, gdyby koniec zosta� przytwierdzony do szczytu kopu�y �wi�tyni Salomona? Mo�e nawet rycerze podj�li tak� pr�b�. Mo�e rachunek, ostateczne znaczenie nie uleg�yby zamianie. Mo�e ko�ci� opacki Saint-Martin-des-Champs by� prawdziw� �wi�tyni�. Aczkolwiek w�a�ciwe warunki do przeprowadzenia tego do�wiadczenia istniej� tylko na biegunie, w jedynym miejscu, gdzie punkt zawieszenia znajduje si� na przed�u�eniu osi obrotu Ziemi i gdzie Wahad�o urzeczywistni�oby sw�j pozorny cykl dwudziestoczterogodzinny. Lecz nie to odchylenie od Prawa, przez Prawo zreszt� przewidziane, nie owo pogwa�cenie z�otej zasady miary sprawia�o, �e cud zas�ugiwa� na mniejszy podziw. Wiedzia�em wszak, �e Ziemia obraca si�, a ja wraz z ni�, i �e Saint-Martin-des-Champs i ca�y Pary� wraz ze mn�, �e wszystko dokonuje wsp�lnych obrot�w pod Wahad�em, kt�re w istocie nigdy nie zmienia p�aszczyzny swego ruchu, bo gdzie� tam nad punktem zawieszenia, w niesko�czonym, idealnym przed�u�eniu sznura ku najdalszym galaktykom trwa nieruchomy przez ca�� wieczno�� Punkt Sta�y. Ziemia obraca si�, ale miejsce zaczepienia sznura jest jedynym punktem sta�ym we wszech�wiecie. Tak wi�c moje spojrzenie zwraca�o si� nie tyle ku ziemi, ile ku g�rze, gdzie odprawia�o si� misterium absolutnej nieruchomo�ci. Wahad�o m�wi�o mi, �e chocia� wszystko jest w ruchu, kula ziemska, Uk�ad S�oneczny, mg�awice, czarne dziury i wszyscy synowie wielkiej kosmicznej emanacji, od pierwszych eon�w do najbardziej lepkiej materii - jeden jedyny punkt trwa jak sworze�, �ruba, idealny sprz�g, sprawiaj�c, �e wszech�wiat mo�e obraca� si� wok� samego siebie. A ja uczestniczy�em oto w najwznio�lejszym eksperymencie, ja, poruszaj�cy si� wraz ze wszystkim i z ka�d� rzecz� osobno, dostrzega�em jednak Jego, Nieruchomo��, Ska��, R�kojmi�, �wietliste za�mienie, kt�re nie jest cia�em, nie ma postaci, kszta�tu, ilo�ci ni jako�ci i nie widzi, nie czuje, nie upada pod brzemieniem wra�liwo�ci, nie tkwi w �adnym miejscu, �adnym czasie, �adnej przestrzeni, nie jest dusz�, zmys�em, wyobra�ni�, pogl�dem, liczb�, porz�dkiem, miar�, substancj�, wieczno�ci�, nie jest ni mrokiem, ni �wiat�em, nie jest b��dem i nie jest prawd�. Od tych rozmy�la� oderwa� mnie wyra�ny, cho� ospa�y dialog mi�dzy jakim� ch�opakiem w okularach a dziewczyn�, co gorsza, bez okular�w. - To wahad�o Foucaulta - oznajmi�. - Pierwsze do�wiadczenie przeprowadzono w 1851 roku w piwnicy, potem w Obserwatorium, a potem pod kopu�� Panteonu, na sznurze d�ugo�ci sze��dziesi�ciu siedmiu metr�w i z kul� wa��c� dwadzie�cia osiem kilogram�w. Wreszcie w 1855 roku znalaz�o si� tutaj w zmniejszonej postaci i zwiesza si� z tej dziury w po�owie krzy�owego sklepienia. - I po co tu jest, kiwa si� i tyle? - Dowodzi, �e Ziemia si� obraca. Poniewa� punkt zaczepienia jest nieruchomy... - A dlaczego jest nieruchomy? - Bo punkt... jak ci to powiedzie�... w swoim punkcie centralnym, s�uchaj uwa�nie, ka�dy punkt, kt�ry pozostaje w �rodku punkt�w, kt�re widzisz, no dobrze, wi�c tego punktu - punktu geometrycznego - nie zobaczysz, bo nie ma wymiar�w, a to, co nie ma wymiar�w, nie mo�e przemieszcza� si� w prawo ani w lewo, w d� ani do g�ry. No wi�c nie rusza si�. Rozumiesz? Skoro punkt nie ma wymiar�w, nie mo�e nawet obraca� si� wok� samego siebie. Nie ma nawet samego siebie... - Skoro jednak Ziemia si� obraca? - Ziemia obraca si�, ale punkt - nie. Je�li ci si� to podoba, tak ju� jest, je�li nie - nie warto suszy� sobie g�owy. W porz�dku? - Nie moja sprawa. Nieszcz�sna. Mia�a nad g�ow� jedyny sta�y punkt w kosmosie, jedyn� ucieczk� od przekle�stwa panta rei, i uwa�a�a, �e to sprawa Jego, nie za� jej. I rzeczywi�cie, zaraz potem para oddali�a si� - on wykszta�cony na jakim� podr�czniku, kt�ry przyt�umi� w nim zdolno�� do prze�ycia zadziwienia, ona za� bierna, niedost�pna dreszczowi niesko�czono�ci, a �adne z nich nie zarejestrowa�o w swej pami�ci przera�aj�cego do�wiadczenia, jakim by�o to spotkanie - pierwsze i zarazem ostatnie - z Jednym, z Ein Sof, z Niewypowiedzianym. Jak�e nie pa�� na kolana przed o�tarzem pewno�ci? Patrzy�em z czci� i l�kiem. W tym momencie by�em przekonany, �e Jacopo Belbo ma racj�. Kiedy opowiada� mi o Wahadle, jego wzruszenie przypisywa�em estetyzuj�cemu bredzeniu, tej gangrenie, kt�ra, bezkszta�tna, powoli przybiera�a kszta�t w jego duszy, krok po kroku, tak �e nie zdawa� sobie z tego sprawy, przeobra�aj�c jego gr� w rzeczywisto��. Skoro jednak mia� racj� co do Wahad�a, by� mo�e prawd� jest wszystko inne, Plan, Powszechny Spisek, i s�usznie post�pi�em przybywaj�c tutaj w przeddzie� przesilenia letniego. Jacopo Belbo nie by� szale�cem, po prostu przypadkiem, poprzez Gr�, odkry� prawd�. A chodzi o to, �e do�wiadczenie Numinosum nie mo�e trwa� zbyt d�ugo, gdy� prowadzi do pomieszania zmys��w. Stara�em si� wi�c oderwa� wzrok i �ledzi� krzyw�, kt�ra od kapiteli ustawionych w p�kole kolumn zmierza�a wzd�u� �eber sklepienia ku zwornikowi, odtwarzaj�c tajemnic� ostro�uku, wspartego na nieobecno�ci, co jest najwznio�lejsz� statyczn� ob�ud�, i przekonuj�cego kolumny, �e pchaj� ku g�rze �ebra, te za�, odpychane przez zwornik, �e przytwierdzaj� do ziemi kolumny, podczas gdy sklepienie jest wszystkim i niczym, jednocze�nie skutkiem i przyczyn�. Ale zda�em sobie spraw�, �e zaniechanie zwieszaj�cego si� ze sklepienia Wahad�a i podziwianie samego sklepienia by�o jakby powstrzymaniem si� od picia z krynicy, �eby upoi� si� u �r�d�a. Ch�r w Saint-Martin-des-Champs istnia� tylko dlatego, �e na mocy Prawa mog�o istnie� Wahad�o, ono za� istnia�o, gdy� istnia� ch�r. Nie wnika si� w niesko�czono�� - powiedzia�em sobie - uciekaj�c ku innej niesko�czono�ci, nie unika si� ujawnienia identyczno�ci �udz�c si�, �e mo�na napotka� rozmaito��. Nadal nie mog�c oderwa� wzroku od zwornika sklepienia, cofa�em si� krok po kroku - gdy� w ci�gu kilku minut, jakie up�yn�y od wej�cia tutaj, nauczy�em si� szlaku na pami��, a wielkie metalowe ��wie, kt�re przesuwa�y si� po obu moich stronach, by�y wystarczaj�co du�e, bym m�g� k�tem oka rejestrowa� ich obecno��. Szed�em wi�c ty�em wzd�u� nawy ku wej�ciu i raz jeszcze znalaz�em si� pod gro�nymi prehistorycznymi ptakami z wystrz�pionego p��tna i drut�w, pod z�o�liwymi wa�kami, kt�re jaka� tajemna wola zawiesi�a pod sklepieniem nawy. Widzia�em w nich pe�ne m�dro�ci metafory, znacznie bardziej znacz�ce i aluzyjne, ni� udawa� dydaktyczny pretekst. Lot jurajskich owad�w i gad�w, alegoria d�ugotrwa�ych w�dr�wek, jakie Wahad�o streszcza�o na ziemi, archonci, nieprzyjazne emanacje; oto opuszcza�y si� ku mnie ze swoimi d�ugimi dziobami archeopteryks�w - aeroplan Bregueta, Bleriota, Esnaulta i helikopter Dufauxa. W ten w�a�nie spos�b wkracza si� do paryskiego Conservatoire des Arts et Metiers; po przebyciu osiemnastowiecznego dziedzi�ca wchodzi si� do starego ko�cio�a opackiego, osadzonego w p�niejszym zespole architektonicznym, podobnie jak niegdy� by� osadzony w oryginalnym zespole klasztornym. A kiedy cz�owiek znajdzie si� ju� w �rodku, pora�a go ta zmowa, kt�ra zr�wnuje wy�szy �wiat niebia�skich ostro�uk�w z chtonicznym �wiatem po�eraczy nafty. Na ziemi ustawiono ca�y orszak samojezdnych powoz�w, bicykli i pojazd�w parowych, z g�ry zwieszaj� si� gro�nie pionierskie aeroplany; niekt�re z tych przedmiot�w s� kompletne, chocia� odrapane, tkni�te z�bem czasu, ale w dwuznacznym �wietle, cz�ciowo elektrycznym, a cz�ciowo naturalnym, robi� wra�enie pokrytych patyn�, werniksem - jak stare skrzypce; inne za� to tylko szkielety, podwozia, powykr�cane korbowody, kt�re gro�� niewypowiedzianymi m�kami, i ju� widzisz siebie przykutego do tych �o�y tortur; wystarczy, by co� zacz�o si� porusza� w twoim ciele i szarpa� je, a zaraz wszystko wyznasz. Za tym szeregiem starodawnych przedmiot�w ruchomych, obecnie unieruchomionych, o duszy prze�artej rdz�, za czystymi znakami technologicznej dumy, kt�ra zechcia�a wystawi� je, by wzbudzi� szacunek odwiedzaj�cych, ukazuje si� - strze�ony z lewej strony przez statu� Wolno�ci, zmniejszony model pos�gu zaprojektowanego przez Bartholdiego dla Nowego �wiata, po prawej za� przez pos�g Pascala - ch�r, gdzie rozko�ysane Wahad�o zwie�cza koszmar chorego entomologa - szczypce, szcz�ki, czu�ki, cz�ony tasiemca, skrzyd�a, ko�czyny - cmentarzysko mechanicznych trup�w, kt�re mog�yby jednocze�nie o�y�: iskrowniki, jednofazowe transformatory, turbiny, przetwornice dwumaszynowe, maszyny parowe, pr�dnice - w g��bi za�, za Wahad�em, na kru�ganku, b�stwa asyryjskie, chaldejskie, kartagi�skie, wielkie pos�gi Baala o gorej�cym niegdy� brzuchu, norymberskie dziewice z obna�onym i naje�onym gwo�dziami sercem, szcz�tki tego, co niegdy� by�o silnikami lotniczymi - niewys�owiony diadem wizerunk�w, co pad�y na twarz i adoruj� Wahad�o; jakby dzieci Rozumu i O�wiecenia zosta�y skazane na sprawowanie przez ca�� wieczno�� pieczy nad symbolem Tradycji i M�dro�ci. Znudzeni tury�ci, kt�rzy p�ac� w kasie swoje dziewi�� frank�w, a w niedziel� wchodz� za darmo, mog� wi�c mniema�, �e dziewi�tnastowieczni starsi panowie z brodami po��k�ymi od nikotyny, w ko�nierzykach wymi�tych i wyt�uszczonych, w czarnych kokardach pod szyj�, w surdutach zalatuj�cych tabak�, z palcami po��k�ymi od kwas�w, a umys�ami zakwaszonymi od akademickich zawi�ci, zjawy rodem z komedii, �e ci panowie zwracaj�cy si� do siebie per cher maitre umie�cili wszystkie te przedmioty pod sklepieniami, kieruj�c si� zacnym pragnieniem pokazania ich ku uciesze mieszcza�skiego i radykalnego podatnika, aby uczci� wspania�y stan nauki i post�p? Nie, nie, Saint-Martin-des-Champs zosta� pomy�lany - najpierw w kszta�cie zespo�u klasztornego, a nast�pnie muzeum rewolucji - jako antologia najbardziej tajemnych m�dro�ci, te za� aparaty lotnicze, te samojezdne powozy, te elektromagnetyczne szkielety znalaz�y si� tutaj, �eby podtrzyma� dialog, kt�rego formu�a na razie mi si� wymyka�a. Czy powinienem by�, jak nakazywa� ob�udnie katalog, uwierzy�, �e ten pi�kny pomys� pan�w z Konwentu mia� udost�pni� masom sanktuarium wszystkich sztuk i rzemios�, skoro tak oczywiste by�o, i� w projekcie u�yto tych�e s��w, jakimi Franciszek Bacon opisywa� Pa�ac Salomona w swojej Nowej Atlantydzie? By� mo�e tylko ja - ja, Jacopo Belbo i Diotallevi - przeczu�em ca�� prawd�? By� mo�e dzisiejszego wieczoru poznam odpowied�. Trzeba pozosta� w muzeum po godzinach zamkni�cia i czeka� na p�noc. Nie wiedzia�em, kt�r�dy wejd� - podejrzewa�em, �e w sieci paryskich �ciek�w jeden z kana��w ��czy jaki� punkt muzeum z miastem, mo�e w okolicy Porte-St-Denis - ale gdybym st�d wyszed�, tamt�dy bym nie wr�ci�, co do tego nie mia�em najmniejszych w�tpliwo�ci. Musia�em wi�c znale�� kryj�wk� i pozosta� w �rodku. Spr�bowa�em uwolni� si� od zafascynowania tym miejscem i ch�odnym okiem obejrze� naw�. Nie szuka�em ju� objawienia, potrzebowa�em informacji. Domy�la�em si�, �e w innych salach trudno by�oby znale�� miejsce, gdzie m�g�bym unikn�� kontroli stra�nik�w (ich praca polega wszak na tym, by w momencie zamykania obej�� wszystkie sale, sprawdzaj�c, czy gdzie� nie zaczai� si� z�odziej), czy� jednak jest jakie� miejsce lepsze, aby ulokowa� si� jako pasa�er, ni� to tutaj, ni� ta zat�oczona pojazdami nawa? �ywy skryje si� w martwym poje�dzie. A� za wiele gier prowadzili�my, by nie spr�bowa� tak�e tej. "Nu�e, ma duszo - powiedzia�em sobie - nie my�l ju� o M�dro�ci; szukaj wsparcia w Wiedzy." 2 Mamy rozmaite i ciekawe Zegary i inne, kt�re wykonuj� Ruchy Alternatywne... Mamy tak�e Pa�ace Zwodzenia Zmys��w, gdzie z powodzeniem urzeczywistniamy wszelkiego rodzaju Manipulacje, Fa�szywe Zjawy, Oszustwa i Z�udzenia... Takie s�, m�j synu, skarby Domu Salomona. (Franciszek Bacon, New Atlantis, Rawley, Londyn 1627, ss. 41-42) Odzyska�em kontrol� nad nerwami i wyobra�ni�. Trzeba gra� zachowuj�c postaw� ironiczn�, jak gra�em jeszcze kilka dni temu; nie da� si� wci�gn��. Znajdowa�em si� w muzeum i musia�em pozosta� dramatycznie przebieg�y i zachowa� trze�wo�� umys�u. Przygl�da�em si� ufnie wisz�cym nade mn� aparatom lataj�cym: m�g�bym wdrapa� si� do samolotu i oczekiwa� nocy tak, jakbym przelatywa� nad Kana�em La Manche, ju� z g�ry ciesz�c si� Legi� Honorow�. Nazwy samochod�w d�wi�cza�y mi w uszach mi�o�nie i t�sknie... Hispano suiza z 1932 roku, pi�kna i przytulna. Trzeba j� odrzuci�, gdy� stoi zbyt blisko kasy, cho� pewnie zwi�d�bym pracownika, gdybym wyst�pi� w pumpkach, pod��aj�c p� kroku za dam� w kremowym kostiumie, z d�ugim szalem okr�conym wok� szczup�ej szyi, w kapeluszu z szerokim rondem na ostrzy�onej po m�sku g��wce. Citroen C 64 z 31 roku to tylko przekr�j pionowy, dobry model dla cel�w szkoleniowych, ale kryj�wka wr�cz �miechu warta. Nie warto te� m�wi� o maszynie parowej Cugnota, ogromnej, sk�adaj�cej si� w�a�ciwie wy��cznie z kot�a czy te� ogromnej kadzi. Trzeba rozejrze� si� po prawej stronie, gdzie wzd�u� �ciany stoj� welocypedy z wielkimi ko�ami w kwiatony, bambusowe draisiennes: hulajnogi, pami�tki po d�entelmenach w cylindrach, tych rycerzach post�pu, kt�rzy mkn�li na nich przez Bois de Boulogne. Naprzeciwko welocyped�w karoserie w dobrym stanie, kusz�ce schronienia. By� mo�e trzeba odrzuci� panharda dynavia z 45 roku jako zbyt przezroczystego i ciasnego w swojej aerodynamicznej g�a-dzi�nie, ale z pewno�ci� warto wzi�� pod uwag� wysokiego peugeo-ta 1909, istn� mansard�, alkow�. Kiedy ju� zag��bi� si� w sk�rzane poduchy, nikt niczego nie b�dzie podejrzewa�. Trudno jednak dosta� si� do �rodka, gdy� jeden ze stra�nik�w usiad� dok�adnie naprzeciwko, na �aweczce, obr�cony ty�em do bicykl�w. Wspi�� si� na stopie�, maj�c na sobie palto z futrzanym ko�nierzem, pl�cz�ce si� nieco mi�dzy nogami, podczas gdy on w butach po kolana, z czapk� w r�ku, otwiera z szacunkiem drzwiczki... Skupi�em si� przez chwil� na obeissant z 1873 roku, pierwszym francuskim poje�dzie nap�dzanym sposobem mechanicznym i zabieraj�cym dwunastu pasa�er�w. Je�li peugeot by� apartamentem, ten to istny pa�ac. Ale nie umia�em nawet wyobrazi� sobie, �e m�g�bym si� do� dosta�, nie wzbudzaj�c powszechnej uwagi. Jak�e trudno ukry� si�, kiedy kryj�wkami s� eksponaty na wystawie. Przemierzy�em z powrotem sal�: Statua Wolno�ci wznosi�a si�, ec-lairant le monde, na cokole o wysoko�ci prawie dw�ch metr�w, pomy�lanym jako ostry dzi�b okr�tu. W �rodku mie�ci�o si� co� w rodzaju budki stra�niczej, z kt�rej przez iluminator dziobowy mo�na by�o obejrze� panoram� zatoki nowojorskiej. Dobry punkt obserwacyjny, kiedy nadejdzie p�noc, gdy� samemu przebywaj�c w cieniu obejmie si� wzrokiem ch�r po lewej stronie i naw� po prawej, maj�c plecy zabezpieczone wielkim kamiennym pos�giem Gram-me'a, kt�ry patrzy w stron� innych korytarzy, gdy� ustawiono go jakby w transepcie. Ale w pe�nym �wietle doskonale wida�, czy w budce kto� przebywa, i ka�dy stra�nik, kiedy ju� zwiedzaj�cy zostan� wyproszeni, rzuci tam okiem, �eby mie� czyste sumienie. Zosta�o mi niewiele czasu, gdy� muzeum zamykaj� o p� do sz�stej. Pospieszy�em wi�c, �eby rzuci� okiem na kru�ganek. �aden z motor�w nie m�g� zapewni� schronienia. Podobnie stoj�ce po jednej stronie wielkie silniki okr�towe, szcz�tki jakiej� "Lusitanii", kt�r� poch�on�a woda, ani ogromny gazowy motor Lenoira wyposa�ony w mn�stwo z�batych k�ek. Nie, a je�li nawet, to w tej chwili, kiedy �wiat�o s�ab�o i rozcie�czone przenika�o przez szare szyby, znowu ogarn�� mnie strach przed ukrywaniem si� w�r�d tych zwierz�t, by potem raz jeszcze, w ciemno�ciach, przy �wietle latarki spotka� si� z nimi, wskrzeszonymi w mroku, dysz�cymi ci�kim tellury-cznym oddechem; same ko�ci i trzewia, pozbawione sier�ci, trzeszcz�ce i smrodliwe od oleistej �liny. Na tej wystawie - kt�ra powoli stawa�a si� dla mnie czym� nieczystym - dieslowskich genitali�w, turbinowych pochew, nieorganicznych gardzieli, kt�re w odpowiednim czasie wyrzucaj� z siebie - a mo�e w�a�nie tej nocy znowu nast�pi erupcja - p�omienie, opary, syki albo zaczynaj� furkota� oci�ale niby latawce, trzeszcze� niby �wierszcze, w�r�d tych szkieletowych przejaw�w czysto abstrakcyjnej funkcjonalno�ci, automat�w przystosowanych do tego, by mia�d�y�, ci��, przesuwa�, �ama�, kraja� w plasterki, przyspiesza�, rozwala�, po�yka� z hukiem, �ka� cylindrami, rozpada� si� niby z�owrogie marionetki, obraca� b�bnami, zmienia� cz�stotliwo��, transformowa� energi�, wprawia� w ruch ko�a zamachowe - jak�e zdo�a�bym prze�y�? Stan�yby przede mn�, podjudzone przez Pan�w �wiata, kt�rym by�y potrzebne, aby m�wi�y o b��dzie w dziele stworzenia: zb�dny sprz�t, bo�ki w�adc�w ni�szego �wiata - jak�e zdo�a�bym stawi� czo�o i nie zachwia� si�? Musz� st�d wyj��, musz�, to wszystko jest szale�stwem, wci�gam si� w gr�, kt�ra pozbawi�a zmys��w Jacopa Belba, i to ja, niedowiarek... Nie wiem, czy owego wieczoru zrobi�em dobrze pozostaj�c. W przeciwnym razie dzisiaj zna�bym pocz�tek opowie�ci, ale nie wiedzia�, jakie ma zako�czenie. Albo te� nie by�oby mnie tutaj, na tym wzg�rzu, odci�tego od ludzi, kiedy psy szczekaj� w oddali w dolinie, i nie zadawa�bym sam sobie pytania, czy by� to naprawd� koniec, czy te� koniec dopiero nast�pi. Postanowi�em i�� dalej. Opu�ci�em ko�ci�, skr�ci�em na lewo obok pos�gu Gramme'a i wszed�em na galeri�. Znalaz�em si� w dziale kolejnictwa i barwne modele lokomotyw i wagon�w jawi�y mi si� jako zabawki daj�ce poczucie bezpiecze�stwa, jako fragmenty Bengodi, Madurodam, W�och w miniaturze... Przyzwyczajam si� teraz do tego cyklu trwogi i ufno�ci, przera�enia i sceptycyzmu (czy� w istocie nie oznacza to pocz�tk�w choroby?) i powiadam sobie, �e wizje w ko�ciele wzburzy�y mnie, bo kiedy tam przyby�em, by�em pod urokiem tekst�w Jacopa Belba, kt�re rozszyfrowa�em kosztem tylu tajemnych kr�tactw, cho� przecie� wiedzia�em, i� zosta�y zmy�lone. "Znajdujesz si� w muzeum techniki - powiada�em sobie - w muzeum techniki, miejscu uczciwym, by� mo�e niezbyt m�drym, ale przecie w kr�lestwie nieszkodliwych zmar�ych, wiesz wszak dobrze, jak to jest w muzeach, Gioconda - potw�r obojnak, Meduza jedynie dla estet�w - nikogo jeszcze nie po�ar�a, a tym bardziej nie po�re mnie maszyna parowa Watta, kt�ra mog�a wprawia� w przera�enie jedynie osjanicznych i neogotyckich arystokrat�w i dlatego jawi si� tak patetycznie polubowna, bez reszty sprowadzona do funkcjonalizmu i korynckiej elegancji, korbka i kapitel, kocio� i kolumna, ko�o i tympanon." Jacopo Belbo, chocia� daleko st�d, stara si� wci�gn�� mnie w pora�aj�c� pu�apk�, kt�ra sta�a si� jego zgub�. "Musisz - powiada�em sobie - przyj�� postaw� uczonego. Czy� wulkanolog pada ofiar� p�omieni jak Empedokles? Czy Frazer ucieka�, kiedy �cigano go w lesie Nemi? Nu�e, b�d��e Samem Spa-de'em. Masz po prostu ruszy� na odkrywcz� wypraw� mi�dzy m�ty spo�eczne - to tw�j fach. Kobieta, kt�ra tob� zaw�adn�a, musi umrze� jeszcze przed zako�czeniem - mo�e nawet z twojej r�ki. �egnaj, Emily, by�o pi�knie, ale jeste� automatem wyzbytym serca." Tak si� jednak sk�ada, �e po galerii komunikacji nast�puje westybul Lavoisiera wychodz�cy na wielkie schody, kt�re prowadz� na wy�sze pi�tra. Ten uk�ad szkatu�ek po obu stronach, ten rodzaj alchemicznego o�tarza po�rodku, ta liturgia ucywilizowanej osiemnastowiecznej makumby nie wynika�a z przypadkowego rozmieszczenia, ale stanowi�a symboliczn� zasadzk�. Po pierwsze obfito�� luster. Je�li jest lustro, pragniesz si� przejrze� - to ludzkie. Ale nie zobaczysz siebie. Szukasz siebie, szukasz swojego po�o�enia w przestrzeni, w kt�rej lustro powiedzia�oby: "Jeste� tutaj i to ty"; bardzo �le to znosisz i trapisz si�, gdy� lustra Lavoisiera s� wkl�s�e lub wypuk�e i zwodz� ci�, drwi� z ciebie; cofasz si�, i widzisz siebie, potem przesuwasz si�, i ju� ci� nie ma. Ten katoptryczny teatr zosta� pomy�lany tak, by pozbawi� ci� wszelkiej to�samo�ci i by� utraci� pewno�� co do miejsca, w kt�rym przebywasz. Jakby m�wi�c ci: nie jeste� Wahad�em ani nie jeste� w miejscu, gdzie jest Wahad�o. I czujesz si� niepewnym nie tylko siebie, ale tak�e przedmiot�w znajduj�cych si� mi�dzy tob� a innym lustrem. Fizyka bez w�tpienia umie wyja�ni�, co si� tu dzieje i dlaczego: we� wkl�s�e lustro, kt�re chwyta promienie emitowane przez przedmiot - w tym przypadku alembik na miedzianym garnku - a lustro b�dzie odbija�o przypadkowe promienie w ten spos�b, �e nie ujrzysz przedmiotu wyra�nie zarysowanego w zwierciadle, ale przeczujesz jego widmo, rozp�ywaj�ce si� w powietrzu i odwr�cone - poza zwierciad�em. Naturalnie wystarczy, by� troch� si� przesun��, a ca�y efekt zniknie. Ale potem nagle w innym lustrze zobaczy�em siebie do g�ry nogami. To nie do zniesienia. Co mia� na my�li Lavoisier, co chcieli podszepn�� organizatorzy Conservatoire? Ju� od arabskiego �redniowiecza, od Alhazena, znamy dobrze ca�� magi� luster. Czy warto by�o opracowywa� Encyklopedi�, wprowadza� Wiek O�wiecenia i robi� Rewolucj� po to tylko, �eby stwierdzi�, i� wystarczy wygi�� powierzchni� lustra, by znale�� si� w �wiecie fantazji? A czy� nie �udzi nas co rano przy goleniu zwyk�e lustro, w kt�rym patrzy na ciebie kto� skazany na wieczn� lewor�czno��? Czy nie szkoda zachodu, skoro w tej sali nie ma ci si� do powiedzenia nic wi�cej, i czy nie zosta�o to powiedziane w tym tylko celu, by� w inny spos�b spojrza� na ca�� reszt�, na gabloty, instrumenty, kt�re udaj�, �e pragn� uczci� pierwociny o�wieceniowej fizyki i chemii? Sk�rzana maska ochronna do do�wiadcze� ze spalaniem. Czy rzeczywi�cie? Czy naprawd� ten pan od �wiec pod kloszem zak�ada� t� maseczk� szczura rynsztokowego, to przybranie pozaziemskiego naje�d�cy, aby nie podra�ni� sobie oczu? Oh, how delicate, doctor La-voisier. Je�li chcia� bada� kinetyczn� teori� gazu, po co rekonstruowa� tak drobiazgowo ma�� eolipil�, ten dziobek na kuli, kt�ry po podgrzaniu obraca si� rzygaj�c par�, skoro pierwsz� tak� bani� zbudowa� Heron w czasach gnozy jako substytut m�wi�cych pos�g�w i innych sztuczek znanych egipskim kap�anom? A co to za aparat do badania fermentacji gnilnej, z 1781 roku, pi�kna aluzja do cuchn�cych b�kart�w Demiurga? Ci�g szklanych rurek, kt�re z baniastej macicy przechodz� przez kule i przewody, wsparte na wide�kach mi�dzy dwiema ampu�kami i z jednej przenosz� jak�� esencj� do drugiej poprzez w�ownice prowadz�ce donik�d... Fermentacja gnilna? Balneum Mariae, sublimacja hydrargy-rum, mysterium conjunctionis, wytwarzanie Eliksiru! A maszyna do badania fermentacji (znowu) wina? Uk�ad kryszta�owych �uk�w prowadzi od atanoru do atanoru, wychodz�c z jednego alembiku, by sko�czy� w innym? A to lorgnon, a male�ka klepsydra, male�ki elektroskop, soczewka, no�yk laboratoryjny, przypominaj�cy znak pisma klinowego, szpachelka z d�wigni� odrzucaj�c�, szklana p�ytka, trzycentymetrowy tygielek z ogniotrwa�ej glinki do wytworzenia homunkulusa na miar� gnoma, maciupka macica do drobniutkich skurcz�w klonicznych, mahoniowe szkatu�ki wype�nione bia�ymi paczuszkami, jakby kapsu�ki wioskowego aptekarza, owini�tymi w pergamin pr��kowany niezrozumia�ym pismem a zawieraj�cymi okazy mineralogiczne (oznajmia si� nam), w istocie za� fragmenty Ca�unu Bazylidesa, relikwiarze z napletkiem Herme-sa Trismegistusa, d�ugi, wysmuk�y m�otek tapicerski do wybicia pocz�tku kr�ciutkiego dnia s�du, pa�eczka kwintesencji do rozpyleni� w�r�d male�kiego Ludu Elf�w z wyspy Avalon i niewypowiedzianie ma�y aparat do analizy spalania olej�w, szklane kuleczki u�o�one jak czterolistna koniczyna, dalsze czteroli�cie po��czone ze sob� z�otymi rurkami i czteroli�cie do innych rurek, kryszta�owych, te za� do miedzianego cylindra, a nast�pnie - prosto w d� - inny cylinder, ze z�ota i szk�a, i dalsze rurki, w d�, zwieszaj�ce si� wyrostki, j�dra, gruczo�y, naro�le, grzebienie... I to ma by� nowoczesna chemia? I z tego powodu trzeba by�o zgilotynowa� autora, cho� niczego si� w ten spos�b nie tworzy i niczego nie niszczy? Czy te� zabi�o si� go, by milcza� o tym, co udaj�c, ujawnia�, jak Newton, kt�ry tyle skrzyde� nam przypi��, ale nadal medytowa� nad Kaba�� i esencjami jako�ciowymi? Sala Lavoisiera w Conservatoire to spowied�, zaszyfrowane or�dzie, epitoma ca�ego konserwatorium, drwina z puszenia si� my�li mocnej nowoczesnym rozumem, podszept jakich� innych tajemnic. Jacopo Belbo mia� racj�, Rozum by� w b��dzie. Spieszy�em si�, czas nagli�. Oto metr, kilogram, miary - fa�szywe r�kojmie r�kojmi. Nauczy�em si� od Agliego, �e sekret piramid ods�ania si�, je�li mierzysz je nie w metrach, ale w dawnych cubitu-sach. Oto maszyny arytmetyczne, fikcyjny triumf ilo�ci, a w istocie obietnica zakrytych przymiot�w liczb, powr�t do �r�de� Notarikon rabin�w uciekaj�cych przez pustkowie Europy. Astronomia, zegary, automaty - biada mi, je�li zabawi� d�u�ej w�r�d tych nowych objawie�. Przenika�em do sedna tajemnego or�dzia w formie racjonali-stycznego Theatrum, naprz�d, p�niej, mi�dzy zamkni�ciem a p�noc�, zbadam te przedmioty, kt�re w sko�nym �wietle zmierzchu okazywa�y swoje prawdziwe oblicza - postaci, nie za� narz�dzi. Dalej, przez sale rzemios�, energii, elektryczno�ci, w tych gablotach nie zdo�am si� schowa�. W miar� jak odkrywa�em lub przeczuwa�em sens tych sekwencji, ogarnia� mnie l�k, �e nie starczy mi czasu, by znale�� kryj�wk� i asystowa� przy nocnym objawianiu ich sekretnej racji. P�dzi�em teraz jak cz�owiek tropiony - przez zegar i okropne wzrastanie liczby. Ziemia wirowa�a nieub�aganie, nadchodzi�a godzina, wkr�tce ju� mnie wyp�dz�. A� wreszcie min��em galeri� z urz�dzeniami elektrycznymi i dotar�em do sali szkie�. Jaka logika sprawi�a, �e po�r�d najbardziej post�powych, kosztownych i nowoczesnych aparat�w znalaz� si� obszar przeznaczony dla praktyk znanych od tysi�cy lat Fenicjanom? Sala boczna kry�a chi�sk� porcelan� i androgyniczne wazy Lalique'a, garncarstwo, majoliki, fajanse, kryszta�y z Murano, a w g��bi, w ogromnej gablocie - tr�jwymiarowego i naturalnej wielko�ci lwa, kt�ry zabija� w�a. Oczywistym powodem, dla kt�rego ta grupa si� tu znalaz�a, by� fakt, �e w ca�o�ci wykonano j� z topionego szk�a, ale pow�d symboliczny musia� by� inny... Pr�bowa�em doj�� do tego, gdzie ju� towarzyszy� mi ten obraz. Po chwili przypomnia�em sobie. Demiurg, odra�aj�cy tw�r Sophii, pierwszy archont, Jal-dabaoth, odpowiedzialny za �wiat i jego nieusuwalny defekt, mia� kszta�t w�a i lwa, a jego oczy �wieci�y blaskiem ognia. By� mo�e ca�e Conservatoire by�o wizerunkiem haniebnego procesu, przez kt�ry od pe�ni pierwszej zasady, Wahad�a, i od o�lepiaj�cego blasku Pleromy, z eonu w eon Ogdoada si� �uszczy i osi�ga kosmiczne kr�lestwo, gdzie w�ada Z�o. Ale w takim razie ten w�� i lew m�wi�y mi, �e moja wyprawa inicjacyjna - chocia� prowadzona d rebours - dobieg�a ko�ca i wkr�tce ju� ujrz� �wiat nie takim, jakim powinien by�, ale takim, jakim jest. I rzeczywi�cie zauwa�y�em, �e w prawym k�cie, przy oknie, stoi budka Periscope. Wszed�em do �rodka. Znalaz�em si� przed szklan� p�yt� jakby na mostku kapita�skim i zobaczy�em ruchome obrazy filmu, bardzo nieostre: widok miasta. Potem spostrzeg�em, �e obraz pada� z innego ekranu, umieszczonego nad moj� g�ow�, ale tam by� odwr�cony; ten drugi ekran to okular zwyk�ego peryskopu, sporz�dzonego, by tak rzec, z dw�ch tub osadzonych pod k�tem rozwartym oraz d�u�szej tuby wystaj�cej poza budk� nad moj� g�ow� i dochodz�cej za moimi plecami do wysoko umieszczonego okna, przez kt�re, z pewno�ci� dzi�ki wewn�trznemu uk�adowi soczewek zapewniaj�cemu szeroki k�t widzenia, przechwytywa�a obrazy z zewn�trz. Obliczywszy tras�, jak� pokona�em wspinaj�c si�, doszed�em do wniosku, �e peryskop pozwala mi wygl�da� na zewn�trz, tak jakbym patrzy� przez najwy�ej umieszczone witra�e absydy �wi�tego Marcina - jakbym patrzy� zawieszony na Wahadle: ostatnia wizja wisielca. Wyostrzy�em ten byle jaki obraz; widzia�em teraz rue Vau-canson, na kt�r� wychodzi� ch�r, i rue Conte, kt�ra stanowi�a idealne przed�u�enie nawy. Rue Conte wychodzi�a na rue Montgolfier po lewej stronie i na rue de Turbigo po prawej, przy czym na obu rogach by�y bary, Le Week End oraz La Rotonde, a na wprost znajdowa�a si� fasada z napisem, kt�ry z trudem odcyfrowa�em, LES CREATIONS JACSAM. Peryskop. Wcale nie tak oczywisty w sali szk�a zamiast w sali instrument�w optycznych; znak, �e wa�n� rzecz� by�o, aby, zwiedzaj�c od wej�cia, dotrze�, przy tym ukierunkowaniu, w�a�nie do tego miejsca, ale nie rozumia�em powod�w takiego wyboru. Po co ta pozytywistyczna i wzi�ta prosto z powie�ci Ver-ne'a kabina obok symbolicznej przyn�ty w postaci lwa i w�a? Tak czy inaczej, je�li zdob�d� si� na do�� si�y i odwagi, �eby wytrwa� tu jeszcze kilkadziesi�t minut, by� mo�e stra�nik mnie nie zobaczy. I trwa�em w tej �odzi podwodnej, chocia� czas wl�k� mi si� bez ko�ca. S�ysza�em kroki zap�nionych zwiedzaj�cych, potem kroki ostatnich stra�nik�w. Kusi�o mnie, �eby skuli� si� pod mostkiem i w ten spos�b lepiej zabezpieczy� przed ewentualnym pobie�nym zerkni�ciem, ale powstrzyma�em si�, bo gdyby mnie znaleziono stoj�cego, m�g�bym udawa�, �e jestem roztargnionym go�ciem, kt�ry raduje si� jeszcze cudami ludzkiej my�li. Wkr�tce potem zgas�y �wiat�a i sala pogr��y�a si� w p�mroku, w budce natomiast by�o teraz ja�niej, gdy� o�wietla�o j� w�t�e �wiat�o padaj�ce z ekranu, od kt�rego nie odrywa�em wzroku; stanowi� wszak m�j ostatni kontakt ze �wiatem. Ostro�no�� wymaga�a, bym wytrwa� w pozycji stoj�cej, a gdyby nogi mnie rozbola�y, przycupni�ty - przez co najmniej dwie godziny. Godzina zamkni�cia dla zwiedzaj�cych nie pokrywa si� z godzin� wyj�cia pracownik�w. Przestraszy�em si� sprz�tania; co b�dzie, je�li teraz zaczn� sprz�ta� centymetr po centymetrze wszystkie sale? Potem pomy�la�em, �e skoro rano muzeum otwieraj� p�no, widocznie obs�uga pracuje przy �wietle dziennym, nie za� wieczorem. Tak w�a�nie musia�o by�, przynajmniej na g�rnych pi�trach, gdy� nie s�ysza�em, �eby ktokolwiek przechodzi�. Jedynie odleg�e odg�osy, jaki� nag�y d�wi�k, mo�e trza�niecie drzwiami. Musia�em trwa� w bezruchu. Zd��� przej�� do ko�cio�a mi�dzy dziesi�t� a jedenast�, by� mo�e p�niej, poniewa� Panowie przyb�d� dopiero przed p�noc�. W tym momencie z Rotundy wychodzi�a grupa m�odzie�y. Jaka� dziewczyna przesz�a na drug� stron� rue Conte i skr�ci�a w rue Montgolfier. Nie by�a to strefa zbyt ucz�szczana; czy wytrzymam patrz�c przez wiele godzin na md�y �wiat za moimi plecami? Skoro jednak jest tu peryskop, czy� nie powinien s�a� mi meldunk�w maj�cych jakie� tajemne znaczenie? Poczu�em ucisk w p�cherzu; nie trzeba o tym my�le�, to nerwowe. Ile rzeczy przychodzi ci do g�owy, kiedy jeste� sam, ukryty w peryskopie. Takie samo wra�enie musi prze�ywa� kto�, kto chowa si� w �adowni statku, �eby pop�yn�� do dalekich kraj�w. Ostatecznym celem by�aby Statua Wolno�ci z panoram� Nowego Jorku. Mo�e lepiej, �eby zmorzy� mnie sen? Nie, m�g�bym obudzi� si� za p�no... Najbardziej trzeba si� wystrzega� ataku trwogi, tej pewno�ci, �e za chwil� zaczniesz krzycze�. Peryskop, ��d� podwodna, uwi�ziona na dnie, by� mo�e doko�a kr��� ju� wielkie czarne ryby g��binowe, a ty ich nie widzisz, jeste� samotny i zaczyna ci brakowa� powietrza... Kilkakrotnie odetchn��em g��boko. Koncentracja. Jedyn� rzecz�, kt�ra ci� w takim momencie nie zdradzi, jest wykaz bielizny oddanej do pralni. Wr�ci� mi�dzy fakty, wylicza� je, wy�uskiwa� przyczyny, skutki. Znalaz�em si� w tym punkcie z tej oto przyczyny i z jeszcze jednej... Pojawi�y si� wspomnienia, wyraziste, dok�adne, uporz�dkowane. Wspomnienia trzech ostatnich burzliwych dni, potem dw�ch ostatnich lat, przemieszane ze wspomnieniami sprzed czterdziestu lat w tej postaci, w jakiej odkry�em je, gwa�c�c elektroniczny m�zg Ja-copa Belba. Wspominam (i wspomina�em), �eby nada� jaki� sens nieudanemu dzie�u stworzenia. Teraz, podobnie jak tamtego wieczoru w peryskopie, kul� si� w odleg�ym punkcie umys�u, by wydoby� ze� opowie��. Jak Wahad�o. Diotallevi powiedzia� mi, �e pierwsz� sefir� jest Keter, Korona, pocz�tek, pierwotna pustka. Stworzy� najpierw punkt, kt�ry sta� si� My�l�, i tam nakre�li� wszystkie figury... By� i nie by�, zamkni�ty w imieniu i wymykaj�cy si� imieniu, a jedynym jego nazwaniem by�o jeszcze "Kto?", czyste pragnienie, by zosta� nazwanym imieniem... Na pocz�tek nakre�li� znaki w aurze, mroczny �ar doby� si� z jego najtajniejszej g��bi jako bezbarwna chmura, kt�ra daje kszta�t temu, co bezkszta�tne, a ledwie zacz�a si� rozszerza�, w jej �rodku uformowa�o si� �r�d�o p�omieni, kt�re wyla�y si�, by o�wietli� ni�sze sefirot, coraz ni�sze, a� po Kr�lestwo. Ale by� mo�e w tym simsum, w tym cofni�ciu, w tej samotno�ci - m�wi� Diotallevi - tkwi�a ju� obietnica tikkun, obietnica powrotu. 2 CHOCHMA 3 In hanc utilitatem clementes angeli saepe figuras, charao teres, formas et voces invenerunt proposuerunt�ue nobis mortalibus et ignotas et stupendas nullius rei iuxta consu-etum linguae usum significativas, sed per rationis nostrae summam admirationem in assiduam intelligibilium perve-stigationem, deinde in illorum ipsorum venerationem et amorem inductivas. (Johannes Reuchlin, De arte cabalistica, Hagenhau 1517, III) By�o to dwa dni wcze�niej. Tego czwartku wylegiwa�em si� w ��ku i nie mog�em si� przem�c, �eby wsta�. Przyjecha�em poprzedniego popo�udnia i zadzwoni�em do wydawnictwa. Diotallevi by� nadal w szpitalu, a Gudrun ogarn�� nastr�j pesymizmu: ci�gle tak samo, a wi�c coraz gorzej. Nie mia�em do�� odwagi, by go odwiedzi�. Natomiast Belba nie by�o w biurze. Gudrun powiedzia�a mi, �e zadzwoni� i oznajmi�, i� musi wyjecha� w sprawach rodzinnych. Co za rodzina? Dziwne, �e zabra� w�r d processor - Abulafi�, jak to teraz nazywa� - wraz z drukark�. Gudrun wyja�ni�a, �e zainstalowa� go w domu, �eby doko�czy� jak�� prac�. Po co tyle zachodu? Nie m�g� pisa� na miejscu? Poczu�em si� jak bezdomny. Lia mia�a wr�ci� z dzieckiem dopiero w przysz�ym tygodniu. Poprzedniego wieczoru wst�pi�em do Pila-dego, ale nikogo nie zasta�em. Obudzi� mnie telefon. By� to Belbo, kt�rego g�os dochodzi� jakby z daleka, zmieniony. - Co tam? Sk�d pan dzwoni? Uzna�em pana za zaginionego w Libii w jedenastym... - Niech pan nie �artuje, Casaubon, chodzi o powa�n� spraw�. Jestem w Pary�u. - W Pary�u0 Przecie� to ja mia�em tam jecha�! To ja musz� wreszcie zwiedzi� Conservatoire! - Raz jeszcze prosz�, by pan nie �artowa�. Jestem w budce... nie, w�a�ciwie w barze, nie wiem, czy mog� prowadzi� d�ugie rozmowy. .. - Je�li z powodu braku �eton�w, prosz� zam�wi� collect cali. Nie zamierzam si� st�d rusza�. - Nie chodzi o �etony. Jestem w tarapatach. - Zacz�� m�wi� szybko, �ebym nie m�g� mu przerwa�, - Pian. Plan jest autentyczny. Tylko prosz� nie m�wi�, �e to oczywiste. Szukaj� mnie. - Ale kto? - Trudno mi by�o w pierwszej chwili domy�li� si�, o kogo mu chodzi. - Templariusze, na Boga, Casaubon, wiem, �e mi pan nie uwierzy, ale wszystko by�o prawd�. My�l�, �e mam map�, dopadli mnie, zmusili do przyjazdu tutaj. Chc�, �ebym w sobot� o p�nocy znalaz� si� w Conservatoire, w sobot�, pojmuje pan, w noc �wi�toja�sk�... - M�wi� chaotycznie i nie by�em w stanie nad��y� za tokiem jego my�li. - Nie chc� tam i��, uciekam, Casaubon, bo mnie zabij�. Trzeba zawiadomi� De Angelisa - nie, to nic nie da - b�agam, tylko �adnej policji... - No wi�c co? - No wi�c sam nie wiem, prosz� odczyta� dyskietki na Abulafii, w tych dniach wszystko na nich zapisywa�em, nawet to, co si� sta�o w ci�gu ubieg�ego miesi�ca. Pana nie by�o, nie wiedzia�em, komu wszystko opowiedzie�, wprowadza�em to do pami�ci przez trzy dni i noce... Prosz� pos�ucha�, w biurze, w szufladzie mojego biurka znajdzie pan kopert� z dwoma kluczami. Du�y jest od domu na wsi, ale ma�y od mieszkania mediola�skiego, niech pan tam p�jdzie i przeczyta wszystko, a potem sam zdecyduje, czy trzeba to wyjawi�, o Bo�e, nie wiem ju�, co robi�... - No dobrze, przeczytam. Ale gdzie potem pana znajd�? - Nie wiem, zmieniam co noc hotel. Powiedzmy, �e zrobi pan to wszystko dzisiaj i b�dzie czeka� u mnie jutro rano, spr�buj� znowu zadzwoni�, je�li tylko si� uda. O Bo�e, has�o... Us�ysza�em jaki� ha�as. G�os Belba przybli�a� si� i oddala� ze zmiennym nat�eniem, jakby kto� pr�bowa� wyrwa� mu s�uchawk�. - Belbo! Co si� dzieje? - Znale�li mnie, has�o... Suchy trzask, jakby wystrza�. Pewnie s�uchawka spad�a i stukn�a o �cian� albo o p�eczk� pod telefonem. Zamieszanie. Potem odg�os odwieszanej s�uchawki. Z pewno�ci� nie przez Belba. Natychmiast wzi��em prysznic. Musia�em si� rozbudzi�. Nie rozumia�em, co si� dzieje. Plan okaza� si� autentyczny? Co za bzdura, przecie� sami go wymy�lili�my. Kto porwa� Belba? R�okrzy�ow-cy, hrabia de Saint-Germain, Ochrana, rycerze �wi�tyni, asasyni? W punkcie, w jakim znalaz�y si� sprawy, wszystko sta�o si� mo�liwe, jako �e wszystko by�o nieprawdopodobne. By� mo�e Belbowi rzuci�o si� na m�zg, ostatnio �y� w takim napi�ciu, nie mog�em doj��, czy za spraw� Lorenzy Pellegrini, czy te� dlatego, �e coraz bardziej fascynowa� go w�asny tw�r; prawd� m�wi�c, Plan by� wsp�lny, m�j, jego, Diotalleviego, ale chyba on w�a�nie wci�gn�� si� w to ponad wszelk� miar�, poza granice zabawy. Dalsze domys�y na nic si� nie zdadz�. Pojecha�em do wydawnictwa, Gudrun przywita�a mnie kwa�nymi uwagami w zwi�zku z tym, �e teraz sama musi prowadzi� firm�, poszed�em do biura, znalaz�em kopert�, klucze i pobieg�em do mieszkania Belba. Zapach zamkni�tego pomieszczenia, stosy niedopa�k�w w popielniczkach, zlew w kuchni pe�en brudnych talerzy, kube� na �mieci - pustych puszek po konserwach. Na podwy�szeniu w pokoju do pracy trzy opr�nione butelki po whisky, w czwartej jeszcze na dwa palce alkoholu. Tak wygl�da mieszkanie cz�owieka, kt�ry przez dwa ostatnie dni nie wychodzi�, jedz�c co mia� pod r�k�, pracuj�c jak szalony, jak zaczadzony. Ca�e mieszkanie sk�ada�o si� z dw�ch pokoj�w; sterty ksi��ek we wszystkich k�tach, na p�kach, kt�re ugina�y si� pod ich ci�arem. Od razu rzuci� mi si� w oczy st� z komputerem, drukarka i pude�ka z dyskietkami. Troch� obraz�w na niewielkiej przestrzeni nie zaj�tej przez p�ki, a na wprost sto�u siedemnastowieczna rycina, starannie oprawiona reprodukcja, alegoria, kt�rej nie zauwa�y�em miesi�c temu, kiedy przyszed�em napi� si� piwa przed wyjazdem na wakacje. Na stole fotografia Lorenzy Pellegrini z dedykacj� wypisan� drobnym i troch� dziecinnym pismem. Fotografia przedstawia�a jedynie twarz, ale zbi�o mnie z tropu spojrzenie, samo spojrzenie. W odruchu delikatno�ci (czy zazdro�ci?) odwr�ci�em zdj�cie, nie czytaj�c dedykacji. Le�a�o tam te� troch� papier�w. Zacz��em rozgl�da� si� za czym� interesuj�cym, ale by�y to tylko prospekty, z�o�one w harmonijk� zapowiedzi wydawnicze. W�r�d tych dokument�w znalaz�em jednak f ile, s�dz�c po dacie z czas�w pierwszych eksperyment�w z word processorem. Rzeczywi�cie, w tytule by�o s�owo "Abu". Pami�ta�em prawie dziecinny entuzjazm Belba, j�ki Gudrun, ironiczne uwagi Diotalleviego, kiedy Abulafia pojawi� si� w wydawnictwie. "Abu" sta� si� bez w�tpienia osobist� odpowiedzi� Belba ci�ni�t� oszczercom, �akowskim figlem neofity, ale niejedno te� m�wi� o kombinatorycznej zaciek�o�ci, z jak� Belbo rzuci� si� na urz�dzenie. On, kt�ry, wykrzywiaj�c wargi w bladym u�miechu, twierdzi� zawsze, �e od chwili, kiedy odkry�, i� nie mo�e by� protagonist�, postanowi� zosta� inteligentnym widzem - po co pisa�, je�li nie ma si� powa�nych powod�w, lepiej ju� pisa� na nowo ksi��ki innych, co w�a�nie czyni dobry redaktor w wydawnictwie - znalaz� w tym urz�dzeniu rodzaj �rodka halucynogennego i pocz�� przebiega� palcami po klawiaturze, jakby odgrywa� wariacje na temat Petit Mon-tagnard na starym domowym pianinie, nie l�kaj�c si�, �e kto� go b�dzie ocenia�. Nie zamierza� tworzy�; on, tak l�kaj�cy si� pisania, wiedzia�, �e nie jest to tworzenie, lecz dow�d elektronicznej sprawno�ci, rodzaj �wiczenia gimnastycznego. Ale zapominaj�c o zwyk�ych swoich urojeniach, odnajdowa� w tej zabawie jakby formu�� w�a�ciwego pi��dziesi�ciolatkowi powrotu do m�odo�ci. W ka�dym razie, i na wszelkie sposoby, jego wrodzony pesymizm, jego trudne obrachunki z przesz�o�ci� roztapia�y si� w dialogu z pami�ci� nieorganiczn�, obiektywn�, pos�uszn�, nieodpowiedzialn�, stranzystoro-wan�, tak po ludzku nieludzk�, �e umo�liwia�a mu zapominanie o n�kaj�cym go b�lu istnienia. Filename: Abu O, c� za pi�kny poranek ko�cz�cego si� listopada, na pocz�tku by�o s�owo, wy�piewaj mi, o bogini Pelidy Achillesa bia�og�owy rycerze or� mi�o�ci. Kropka i sam wr�� do pocz�tku. Pr�buj, pr�buj pr�buj parakal� parakal�, we� odpowiedni program i tw�rz anagramy, je�li napisa�e� ca�� powie�� o bohaterze z Po�udnia, kt�ry nazywa si� Rhett Butler, i kapry�nej dziewczynie, kt�ra nazywa si� Scarlett, a p�niej po�a�owa�e�, wystarczy rozkaz, i Abu zmieni wszystkich Rhett�w Butler�w na ksi���t Andrzej�w, a Scarlett na Natasze, Atlant� na Moskw�, i w ten spos�b napisa�e� wojn� i pok�j. Abu, zr�b teraz tak: wystukuj� to zdanie, daj� Abu rozkaz zast�pienia ka�dego "a" przez "akka" i ka�dego "o" przez "ulla" i wychodzi z tego fragment prawie po fi�sku. Akkabu zr�b: terakkaz takkak: wystukuj� tulla zdakkanie, dakkaj� Ak-kabu rullazkakkaz zakkast�pieniakka kakka�degulla "akka" przez "ak-kakkakka" i kakka�degulla "ulla" przez "ullakka" i wychulladzi z tegulla frakkagment prakkawie pulla fi�sku. O rado�ci, o upojeniu r�norodno�ci�, o m�j idealny czytelniku/pisarzu cierpi�cy na idealn� bezsenno��, o przebudzenie finnegana, o powabna i dobrotliwa bestio. Nie pomaga ci my�le�, ale pomaga ci my�le� za niego. Maszyna bez reszty duchowa. Je�li piszesz g�sim pi�rem, musisz skroba� mozolnie po kartach i co chwila macza� pi�ro, my�li nak�adaj� si� jedna na drug� i nie nad��asz, je�li wystukujesz na maszynie do pisania, czcionki blokuj� si�, nie mo�esz dotrzyma� szybko�ci swojej synapsie, wszystko w niezdarnym rytmie urz�dzenia mechanicznego. Przy nim (niej) natomiast palce puszczaj� wodze fantazji, umys� muska klawiatur�, unosi si� na poz�acanych skrzyd�ach, surowy rozum krytyczny medytuje wreszcie nad szcz�ciem z tego, co jest od razu. lo to corobi�, bior� ten blok treatologii ortigrificznych i rozkaz maszyn zkdo wa�je iwpr dzi� do pami�ci oprcjne a potem zte go limbus na ekran tu� pomi�e. Oto uderza�em na o�lep, a teraz wzi��em ten blok teratologii ortograficznych i rozkaza�em maszynie powt�rzy� te b��dy tu� poni�ej, ale tym razem poprawi�em je i wreszcie ukazuje si� ca�kowicie czytelny, doskona�y, z kosza na �mieci wydoby�em S�ownik Akademii. M�g�bym zmieni� zdanie i wyrzuci� pierwszy blok; zostawiam go jedynie po to, �eby pokaza�, jak na tym ekranie mog� wsp�istnie� byt i byt konieczny, przypadkowo�� i konieczno��. M�g�bym jednak usun�� wstydliwy blok, z tekstu widocznego, ale nie z pami�ci, tworz�c w ten spos�b archiwum rzeczy usuni�tych, odbieraj�c freudystom wszystkojedz�cym i wirtuozom wariant�w upodobanie do domys��w i bieg�o��, i akademick� chwa��. Lepsza ni� pami�� prawdziwa, gdy� ta ostatnia za cen� ci�kich �wicze� uczy si� zapami�tywa�, ale nie zapomina�. Diotallevi staje si� po sefardyjsku oszala�y na punkcie tych pa�ac�w z wielkimi schodami i pos�giem wojownika, kt�ry pope�nia odra�aj�cy czyn na bezbronnej niewie�cie; potem korytarze i setki pokoj�w, ka�dy z wizerunkiem jakiej� cudowno�ci, nag�e zjawy, niepokoj�ce wydarzenia, o�ywione mumie i z ka�dym jak�e pami�tnym obrazem kojarzysz my�l, kategori�, element kosmicznego sprz�tu, po prostu sylogizm, potworny sorites, �a�cuchy apoftegmat�w, kolie hypallage, r�e zeugm, ta�ce hysteron-proteron, logoi apofantikoi, hierarchie stoikea, procesje ekwinokcjum, paralaksy, herbarze, genealogie gimnosofist�w - i dalej w niesko�czono�� - o Rajmundzie, o Kamilu, kt�rym wystarcza�o si�gn�� umys�em do waszych wizji, a zaraz odtwarzali�cie wielki �a�cuch istnienia, w love and joy, albowiem wszystko, co z wszech�wiata podsuwa si� waszemu umys�owi, zawar�o si� ju� w jednym woluminie i Proust wzbudzi�by wasz u�miech. Ale kiedy z Diotallevim my�leli�my o skonstruowaniu ars oblivionalis, nie zdo�ali�my znale�� regu� zapominania. To daremne, mo�esz wyruszy� na poszukiwanie straconego czasu, id�c za nietrwa�ymi tropami jak Tomcio Paluch w lesie, ale nie zdo�asz rozmy�lnie zgubi� odnalezionego czasu. Tomcio Paluch zawsze wraca niby obsesja. Nie istnieje technika zapominania, nadal tkwimy na etapie przypadkowych proces�w naturalnych - uszkodzenie m�zgu, amnezja albo prymitywna improwizacja, bo ja wiem, podr�, alkohol, kuracja snem, samob�jstwo. Natomiast Abu mo�e zaproponowa� ci nawet ma�e lokalne samob�jstwa, chwilowe amnezje, bezbolesne afazje. Gdzie by�a� wczoraj wieczorem, L. Ot�, niedyskretny czytelniku, nigdy si� tego nie dowiesz, ale ta przerywana linia powy�ej, kt�ra zwraca si� ku pustce, by�a w�a�nie pocz�tkiem d�ugiego zdania, kt�re napisa�em, ale potem usun��em (a wola�bym, �eby nie zosta�o nawet pomy�lane), chcia�bym bowiem, by to, co napisa�em, nawet si� nie wydarzy�o. Wystarczy� jeden rozkaz i ju� mleczna piana rozla�a si� po feralnym i niepo��danym bloku; przycisn��em "cancel" i pssst, wszystko znikn�o. Ale to nie wystarczy. Tragedia samob�jcy polega na tym, �e ledwie wyskoczy si� z okna, mi�dzy si�dmym a sz�stym pi�trem cz�owiek my�li: "Ach, gdybym m�g� wr�ci�!" Nic z tego. To si� nigdy nie uda�o. B�c. Natomiast Abu jest pob�a�liwy, umo�liwia skruch�, mo�esz odzyska� wymazany tekst, je�li wystarczaj�co wcze�nie si� zdecydujesz i przyci�-niesz "recovery". Co za ulga. Je�li tylko wiesz, �e mo�esz sobie przypomnie�, kiedy zechcesz, natychmiast zapominasz. Nigdy ju� nie rusz� po barach, by unicestwia� nieprzyjacielskie okr�ty �wietlistymi pociskami, dop�ki potw�r nie unicestwi ciebie. Tutaj jest pi�kniej, dezintegrujesz my�li. To galaktyka z�o�ona z milion�w asteroid�w, ustawionych w rz�dek, bia�ych albo zielonych, a ty w�a�nie je tworzysz. Fiat Lux, Big Bang, siedem dni, siedem minut, siedem sekund i oto rodzi si� na twoich oczach wiecznie rozpadaj�cy si� wszech�wiat, gdzie nie istniej� nawet �cis�e linie kosmologiczne i wi�zy czasowe, poza numerus Clausius, tutaj mo�na nawet cofa� si� w czasie, znaki wy�aniaj� si� lub ukazuj� na nowo jakby nigdy nic, przychodz� z nico�ci i pos�usznie do niej wracaj�, a kiedy przyzywasz, ��czysz, wymazujesz, roztapiaj� si� i tworz� ektoplazm� w przeznaczonym im miejscu; to podmorska symfonia sprz�gania i �agodnych zerwa�, galaretowaty taniec autofagicznej komety, szczupak z Yellow Submarine, naci�nij opuszkiem palca, a nieodwracalne zaczyna ze�lizgiwa� si� wstecz ku �ar�ocznemu s�owu i znika w jego gardzieli, ona wsysa i swrrrlurp, ciemno��, je�li nie zatrzymasz si�, samo siebie po�re i utuczy si� swoj� nico�ci�, niby czarna jama z Che-shire. A je�