2899

Szczegóły
Tytuł 2899
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2899 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2899 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2899 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Karl Michael Armer To nie trz�sienie ziemi, to tylk opanu trz�s� si� kolana Wycieczka na wie� po��czona z elementami strachu Kiedy moim ci�kim motocyklem przejecha�em ju� przez garbaty kamienny mostek nad Chaplain's Creek i skierowa�em si� na Twickenham, prze�y�em jak zwykle moment zaskoczenia. Powodem tego by�a wspania�a robota, jak� wykonali projektanci naszego Swiata Prze�y�. Twickenham in the Willows to miasteczko, kt�re by�o tak angielskie, �e co� podobnego wcale ju� w Brytanii nie istnia�o. Z tego te� powodu przyje�d�a�o tutaj wielu brytyjskich turyst�w, aby cho� raz poczu� si� znowu jak u siebie w domu. Nie by�o tu �adnych strajk�w, m�odzie�owych band, przerw w dostawach pr�du, czy masy przedmiot�w z epoki kultury plastyku. Twickenham by�o mi�ym, spokojnym, prowincjonalnym miasteczkiem, zamieszkanym przez sympatycznych obywateli. D�entelmeni w tweedowych marynarkach zwracali si� do siebie per "stary ch�opie" i prowadzili uprzejme, z lekka zniekszta�cone trzyman� w k�ciku ust fajk�, rozmowy o psach i koniach. Damy w tym czasie cz�stowa�y si� fili�ank� herbaty. - Mi�ego popo�udnia, sir - powita� mnie hobby przy wje�dzie do miasteczka, kr�c�c z maestri� m�ynka swoj� pa�k�. Nikt nie przypuszcza�by, �e kryje ona w sobie spory �adunek gazu �zawi�cego. - Wspania�� mamy dzisiaj pogod�, nieprawda�? - W samej rzeczy, konstablu - odpowiedzia�em uprzejmie i skin��em z uznaniem g�ow�. Wygl�da� rzeczywi�cie jak prawdziwy. A je�li idzie o pogod�, to mia� racj�. By�a wspania�a, nawet w przypadku tej ho�ubionej przez klimat tropikalnej wyspy. S�o�ce k�oni�o si� ju� ku zachodowi, roz�wietlaj�c g��bok� ziele� park�w i plac�w do krykieta. W jego blasku �agodnie l�ni�y o�owiane szybki w oknach domk�w zbudowanych z pruskiego muru. Niekiedy dostrzec by�o mo�na jedynie b�ysk �wiat�a odbitego w szerokok�tnych obiektywach dozoruj�cych kamer. W r�wnomiernych odst�pach czasu s�ycha� by�o uderzenia m�otk�w do krykieta. Wydawa�o si�, �e czas si� tutaj zatrzyma�. Nie zdziwi�bym si� wcale, gdyby nagle zza rogu wy�oni�a si� miss Marple. W tym otoczeniu mo�na by�o rzeczywi�cie zapomnie�, �e mamy ju� 1996, a miejsce to zosta�o sztucznie stworzone jako atrakcja dla turyst�w. Po drugiej stronie ulicy, przed wej�ciem do "Falstaff's Firfeplace", sta�o, spokojnie gaw�dz�c, paru m�czyzn z kuflami piwa w r�kach. Ponad nimi skrzypia� szyld gospody, ukazuj�cy grubego, �miej�cego si� rycerza, grzej�cego sw�j ty�ek przy buzuj�cym kominku. Ta idylliczna scena by�a jak balsam dla mojej, nieco zestresowanej, duszy. Przejecha� w ci�gu o�miu godzin z Ibizy przez Tahiti do Alphaville w Luizjanie, i dalej do Twickenham - to by�o co�! Nawet dla tak wysoko op�acanego i odpowiednio umotywowanego profesjonalnego mened�era, jakim niew�tpliwie by�em. - Dzia�asz mi na nerwy, ty cholerny gadu�o! G�os by� opryskliwy i bardzo niesympatyczny. Za moment us�ysza�em brz�k i bulgocz�cy krzyk. Nie wierzy�em moim uszom. Jeden z d�entelmen�w z naprzeciwka wbi� swojemu vis - a - vis kufel w twarz. Z ust rannego trysn�a krew, w �lad za ni� wypad�o kilka z�b�w. Ze wzrokiem wyra�aj�cym najg��bsze zaskoczenie poma�u osuwa� si� na kolana. Napastnik wpatrywa� si� nic nie rozumiej�cym wzrokiem w rozbity kufel w swojej r�ce i na powalane krwi� palce. - Ja, ja... - j�ka� si�. Wygl�da� jak urz�dnik bankowy, do kt�rego okienka podesz�a fioletowa o�miornica, chc�ca otworzy� sobie konto. Poczu�em, jak wzbiera we mnie histeryczny �miech, a w�a�ciwie powinienem by� przera�ony. By� to najgorszy wybuch agresji, jaki kiedykolwiek prze�y�em w strefie urlopowej, za kt�r� by�em odpowiedzialny. Niezdolny do interwencji, chichota�em g�upio i przeklina�em tych idiot�w z centrali, kt�rzy znowu lekkomy�lnie igrali ze �rodkami chemicznymi. Po prostu nie byli w stanie po�apa� si� w tych swoich �rodkach stymuluj�cych. Najprawdopodobniej, po dzisiejszych swoich porannych wpadkach, zbytnio cofn�li dodatek euforyzera i dodali za du�o depresant�w. Na szcz�cie konstabl stan�� na wysoko�ci zadania. Wyj�� agresorowi resztki kufla z r�ki i powiedzia�: - Pa�ski dowcip by� odrobink� za mocny, sir. Bo przecie� to by� dowcip, nieprawda�? - Naturalnie - kiwn�� g�ow� napastnik - oczywi�cie, to by� tylko dowcip. - Powinien pan by� w przysz�o�ci nieco bardziej ostro�ny. Niech�tnie wypraszamy naszych go�ci. M�czyzna skuli� si�. Grozi�o mu przecie� wyp�dzenie z urlopowego raju. - A my p�jdziemy teraz do lekarza - powiedzia� policjant do rannego. - Jutro nie b�dzie po tym ani �ladu. Na pewno otrzyma pan par� gratisowych jednostek prze�y� jako rekompensat� za ten szok. - Prosz� sobie nie przeszkadza� - zwr�ci� si� do pozosta�ych. - Nic si� takiego nie sta�o. To tylko nic nie znacz�cy wypadek. Przeoczenie. Patrzy�em na niego z podziwem. Zlikwidowa� konflikt w spos�b popisowy. Wida� by�o, �e nasz sze�ciomiesi�czny kurs kontakt�w psychologicznych przynosi owoce. Ale mimo to... Fakt, �e w og�le mog�o doj�� do takiego wypadku, by� zastanawiaj�cy. Jak do tej pory, nasza maszyna urlopowa dzia�a�a bezb��dnie. S�o�ce, relaks i zadowoleni ludzie. WI�CEJ PRZE�Y�! WI�CEJ KONSUMPCJI! Yeah! Wszyscy byli happy i nagle co� takiego... Dwa godne podziwu uda wy�aniaj�ce si� spod kr�tkiej sp�dniczki sprowadzi�y na mnie znowu przyjemniejsze my�li. W d� ulicy, machaj�c rakiet� do badmintona, sz�o rudow�ose stworzenie, ubrane w bia�� bluz� treningow�. By�a to jedna z tych niewinnych angielskich owieczek, kt�ra, jak mawia� Hitchcock, w taks�wce potrafi nagle si�gn�� m�czy�nie do rozporka. Nie podoba� mi si� jednak spos�b, w jaki ogl�dali si� za ni� m�czy�ni. Patrzyli nieco zbyt po��dliwie. Co� wisia�o w powietrzu. Atmosfera przypomina�a mrucz�cy z cicha wulkan. Miejmy nadziej�, �e nie wybuchnie. By�oby szkoda ze wzgl�du na ca�y pomys�. I nasze posady. Przejecha�em obok warsztatu garncarza. "Granma Thatchers old curiosity shoppe", trafiki "Derek's Snuff Shop", "Graemereel's Singing Pub". Wszystko by�o jak zwykle, tak, �e poma�u straci�em sw�j sceptycyzm. Dzwoni�y dzwonki u drzwi sklep�w, publiczne Computer - Terminals pracowa�y bez zarzutu, ludzie gaw�dzili o pogodzie. Wszystko by�o w jak najlepszym porz�dku. Uspokojony zsiad�em z motocykla i uda�em si� na plebani�. Musia�em jeszcze przygotowa� Haunted House Party. Ten wiecz�r strach�w by� g��wn� atrakcj� ka�dego turnusu w Twickenham. Nic dziwnego, ka�dy m�g� w nim znale�� co� dla siebie: seans spirytystyczny z wibruj�cym stolikiem, typowy hokus - pokus ze zgrzytaj�cymi drzwiami i szepcz�cymi g�osami i oczywi�cie, na ko�cu, duch we w�asnej osobie: AAAAAACH! To robi�o wra�enie. A przede wszystkim, by�o live. Prawdziwy strach, kt�ry ka�dy m�g� prze�y� - w por�wnaniu z tym najmocniejsze horrory kinowe by�y tylko nudnymi zabawami. Na Haunted House mo�na si� by�o tak pi�knie ba�, a przecie� ka�dy wiedzia�, �e nic mu si� przy tym nie stanie. By�a to olbrzymia luka rynkowa, gdy� popyt na tego rodzaju rozrywk� by� wielki. Nasza cena by�a oczywi�cie odpowiednio wysoka, ale za to proponowali�my niezapomniane prze�ycia. W zasadzie organizowanie tego rodzaju przedstawie� nie by�o moim zadaniem. Od tego mia�em swoich ludzi. Ale czasami zajmowa�em si� tym osobi�cie, aby nie straci� kontaktu z prac� u podstaw. Na plebanii nie by�o jeszcze graj�cego ducha, aktora Nigela Greenslade'a. Prawdopodobnie wspomina� dawne czasy ze Stratfordu, sk�d wyrzucono go za pija�stwo. Ale, jak zna�em �ycie, przyjdzie na pewno. Zrobi�em dok�adny check - up technicznych urz�dze� znajduj�cych si� w pustym domu. Wszystkie systemy pracowa�y bez zarzutu. W dwie godziny p�niej byli�my gotowi. S�o�ce ju� zasz�o, mocny wschodni wiatr targa� okiennicami. Wok� okr�g�ego sto�u w sali kominkowej siedzia�o dwudziestu pi�ciu go�ci naszego ghost show. Przybyli tu po kolacji; byli syci, zadowoleni i oczekiwali na rozrywk�. Najp�niej za dziesi�� minut b�d� czuli na karku dreszcz strachu. �wiat duch�w mieli�my opanowany do perfekcji. By� mo�e dojdzie nawet do ma�ego ataku serca, kt�ry tylko poprawi atmosfer�. W okiennice bi� drobny tropikalny deszcz. W my�lach uczestnik�w dawno zamieni� si� on ju� w wiejsk�, typow� dla prowincjonalnej Anglii, m�awk�. Atmosfera zaczyna�a dzia�a�. By�o nas dwadzie�cia siedem os�b - trzy razy trzy, razy trzy. Bardzo magiczna liczba. Ze �cian spogl�da�y na nas ponure portrety przodk�w. Na kominku trzaska�y p�on�ce polana. By�o cicho jak w grobie. - Nadszed� czas - obudzi�a si� ze swego snu madame Zagorski, nasze medium. Jej g�os by� cichy i w tajemniczy spos�b lekko chrapliwy, tak jakby widzia�a wszystkie koszmary tego �wiata. Ale by� on tylko wynikiem pija�stwa i papieros�w. - Duchy s� nam przychylne. Jej g�os sta� si� jeszcze bardziej chrapliwy. W oczach pojawi�y si� transcendentalne b�yski, kt�rymi wywiera�a tak wspania�e wra�enie na swoich klientach w Battersea Park. - Podajmy sobie r�ce i utw�rzmy magiczny kr�g. Uczestnicy wieczoru z wahaniem podali sobie wilgotne d�onie. W panuj�cej ciszy mo�na by�o us�ysze� bicie w�asnego serca. - AAAAACH! Madame Zagorski rzuci�a g�ow� do ty�u, do przodu i znowu do ty�u. - Kontakt! Ogie� na kominku p�on�� w takt jej ruch�w, rzucaj�c dziwne cienie na �ciany. W powietrzu mo�na by�o wyczu� nagle lekki zapach siarki. Kiwa�a si� nadal na krze�le, w��czaj�c w ten spos�b wentyl pompuj�cy do kominka tlen, kt�ry sprawia�, �e p�omienie zaczyna�y demonicznie pulsowa�. Kiedy poruszy� si� st�, z ust obecnych wyrwa�y si� westchnienia. Groteskowo zacz�� si� przesuwa� raz w lewo, raz w prawo. Swoj� prac� wykonywa�y teraz magnesy umieszczone pod pod�og�. - Jeste� tutaj? Jeste� tutaj? Jej g�os by� nabrzmia�y i nie mia� w sobie ju� prawie nic ludzkiego. By�a niesamowicie przekonywaj�ca. Przypomnia�em sobie, �e kiedy� by�a rzeczywi�cie prawdziwym medium. Co by si� sta�o, gdyby naprawd� kiedy� uzyska�a kontakt? - Tak, tak, TAK! Co by si� sta�o, gdyby kiedy� jaka� si�a z tamtego �wiata wdar�a si� do naszej elektromagnetycznie sterowanej pu�apki na turyst�w? Zrobi�o mi si� zimno. Ale to by�y tylko ma�e dysze umieszczone na suficie, kt�re wdmuchiwa�y do sali zimne powietrze. Z trzaskiem otworzy�o si� jedno z okien. Przeka�nik nr 14. Wyd�y si� zas�ony na oknach. Gdzie� w domu trzasn�y drzwi. - On tu jest. On przyszed�. On... Madame Zagorski spad�a z krzes�a z be�kotem na ustach. Kr�g z��czonych d�oni rozerwa� si� b�yskawicznie. Z trudem st�umi�em u�miech. Za ka�dym razem reagowali tak samo. Wolno i szarpi�c nerwy znowu zatrzeszcza�y jakie� drzwi. Wydawa�o si�, �e ten trzask s�ycha� w ca�ym domu. Nic dziwnego, by� wzmacniany i przekazywany przez cholernie drogi, o�mio�cie�kowy nakamichi z urz�dzeniem do eliminacji szmer�w. Najlepszy z najlepszych, aby tylko odg�osy by�y jak najbardziej prawdziwe. A p�niej, w ca�ym domu rozleg� si� upiorny d�wi�k, kt�ry powodowa�, �e w�osy stawa�y na g�owie d�ba, nie zdefiniowany, cichy, a jednak wwiercaj�cy si� w uszy, napawaj�cy przera�eniem, d�wi�k czyni�cy z zabobon�w rzeczywisto��. Tylko ja wiedzia�em, co to by� za d�wi�k. Elektroniczny szmer zmiksowany z powoli przyspieszanym biciem serca, prawie na granicy s�yszalno�ci, do tego ch�r dziewcz�cy, kt�rego brzmienie przepuszczono przez wszystkie mo�liwe filtry i wzmocniono pog�osem. Nasz specjalista od d�wi�ku pracowa� nad tym przez ponad p� roku. By� to najprawdziwszy g�os z tamtego �wiata, jaki kiedykolwiek s�yszano na tej planecie. G�os �mierci. W chwil� potem z hallu dobieg�y hucz�ce kroki, pod kt�rymi ca�y dom wydawa� si� rozpada�. Do sali wdar�a si� widmowa po�wiata (sterowane elektronicznie lampy ultrafioletowe). Jednak�e te kroki brzmia�y inaczej ni� zazwyczaj. Zadr�a�em. Jak zahipnotyzowani wszyscy obecni wstali, aby zobaczy�, co si� dzieje w hallu. Zaledwie tam dotarli�my, w��czy�a si� ca�a bateria urz�dze� imituj�cych b�yskawice, ca�y hall zatopi� si� w jednej bia�ej eksplozji. Schowali�my twarze w d�oniach. Kiedy mowy mogli�my patrze�, otacza�a nas g�sta mg�a. Soho Lights Fog Machine. Dudni�ce kroki dotar�y tymczasem do schod�w prowadz�cych z pierwszego pi�tra na parter i poma�u schodzi�y w d�. Mg�a zacz�a opada� i w�drowa�a nad pod�og� na wysoko�ci kolan. Wy�oni�a si� z niej jaka� posta�. To by�a �mier�. Jej bia�a szata trzepota�a w wyimaginowanej burzy, a ko�cista czaszka ironicznie szczerzy�a z�by. Na jej ramieniu siedzia�a czarna sowa. Trzymana przez �mier� kosa porusza�a si�, jakby �cina�a �an g��w. Moje serce bi�o niczym m�ot; czu�em, �e dostaj� g�siej sk�rki. Wiedzia�em, �e by� to Nigel Greenslade, ale nie mog�em obroni� si� przed zabobonnym przera�eniem, jakie mnie ogarnia�o. To by�o tak wspania�e, przera�aj�ce widowisko. Znali�my je z obraz�w, ze sn�w, z na wp� zapomnianych wspomnie�. Ono by�o w nas. Teraz uwolni�o si� i zacz�o nam zagra�a�. - Witajcie. Zabrzmia�o to bardzo uprzejmie. Trafienie bez pud�a. Nieprawdopodobne, w jaki spos�b Greenslade potrafi� osi�gn�� ten efekt. I to g�osem, kt�ry u starego Kinsky'ego, wywo�a�by napady szalonej zazdro�ci: niczym zimny powiew, bezcielesny i nieomal syntetyczny. Zlodowacia�y powiew z tamtego �wiata. Zapowied� z g�o�nika na sali operacyjnej. Ostatnie wezwanie dla pacjent�w z sali 328. Exit Gate D. Obecna mi�dzy nami starsza dama zemdla�a z westchnieniem i znikn�a pod pokryw� mg�y. M�j oddech s�ycha� by�o tak, jakby dochodzi� spod maski przeciwgazowej. - Przysz�am, aby zabra� was ze sob�. O Bo�e, co za oboj�tno��! Biurokrata zamykaj�cy par� �yciowych kont. Urz�dnik z obozu koncentracyjnego odfajkowuj�cy nowy transport. Ssssst, ssssst. Post�p, kt�ry sami wyprodukowali�my i kt�ry straszy nas teraz swoj� trupi� czaszk�. - Nie �artuj�. Tym razem m�wi� powa�nie. I rzeczywi�cie m�wi� powa�nie. Jego oczy by�y zamglone i... absolutnie szalone. Jego r�ce zacisn�y si� kurczowo na stylisku kosy. Greenslade zwariowa�. Kt�ry� z go�ci nie wytrzyma� nerwowo i wyskoczy� do przodu. - Cholerny hokus - pokus! Kosa jak bagnet wwierci�a si� w jego cia�o. Przez jeden przera�aj�cy moment ca�a ta scena wygl�da�a jak z obrazu. Pojedyncza, nieruchoma klatka filmowej ta�my. Wtedy m�czyzna upad� na ziemi�, wyrywaj�c �mierci z r�k kos�. Greensladel �mier� sta� przed nami z takim wyrazem twarzy, jakby przed chwil� obudzi� si� z narkozy. Podbieg�em do le��cego na ziemi i spojrza�em na niego. Przez przep�ywaj�ce nad nim opary mg�y wygl�da� ju� bardzo obco. Prawie nie krwawi�. Po prostu nie �y�. Co za skandal! C� za po�ywka dla niezale�nej prasy. Wszystko posz�o do diab�a! Ca�y ten sztuczny raj urlopowy, moja kariera, wszystko. W tym momencie zebrani zacz�li klaska� z zachwytem. - Wspaniale! - Nieprawdopodobne! - Prawie, jakby naprawd�... Przez chwil� wydawa�o mi si�, �e zwariowa�em. A potem zorientowa�em si�, �e oni my�l�, i� nale�y to do przedstawienia. Ca�y ten obszar urlopowy by� sztuczny. Wszystko by�o sztuczne, wszystko by�o zaplanowane. Nie potrafili sobie nawet wyobrazi�, �e to, co si� sta�o, by�o nie zaplanowane. �e to nie by� �aden teatr, �e naprawd� zamiast keczupu pop�yn�a tutaj krew. - Bardzo dzi�kuj� - us�ysza�em sw�j uprzejmy g�os. - Ladies and Gentlemen, i w ten spos�b zako�czy�o si� nasze Haunted House Party. Mamy nadziej�, �e sprawi�o ono pa�stwu du�o przyjemno�ci. A tym przypadkiem - wskaza�em na zw�oki i u�miechn��em si� porozumiewawczo - zajmie si� nasz doktor Watson. Zebrani u�miechn�li si� zgodnie; dama, kt�ra zemdla�a ze strachu, zosta�a postawiona na nogi i wszyscy zadowoleni opu�cili plebani�. Chcia�o mi si� wymiotowa�, a potem u�wiadomi�em sobie ca�� nierealno�� tej sytuacji. A� do tej chwili, rok 1996 nie przyni�s� nic, co mog�oby mnie zaskoczy�. W kraju, w Niemczech i w USA odby�y si� wybory, mia�em znakomit� prac� i by�em ca�kowicie szcz�liwy. A teraz siedzia�em tutaj, w tym sztucznym, angielskim miasteczku, na wyspie le��cej na morzu Sulu, razem ze zw�okami, na plebanii pe�nej opar�w mg�y. Ucze� czarnoksi�nika nad szcz�tkami swojego dzie�a. Z sali kominkowej wysz�a zataczaj�c si�, z butelk� w r�ce, madame Zagorski. - Co� si� sta�o? Zacz��em si� �mia�, histerycznie �mia�. W jaki spos�b wpad�em w to szale�stwo? Oh, islands in the sun Dzisiaj rano wszystko wygl�da�o jeszcze ca�kiem niewinnie. Le�a�em w ��ku i cieszy�em si� na czekaj�cy mnie dzie�. To b�dzie znowu dobry dzie�, jak zawsze. Mia�em do wykonania tylko rutynowe prace. C� mog�o mi si� przy tym wydarzy� niezwyk�ego? S�o�ce �wieci�o ju� przez otwarte okno i �askota�o w nos. Znad brzegu dochodzi�y d�wi�ki zespo�u muzycznego. Zrzuci�em z siebie pled i pocz�apa�em beztrosko na balkon; na Ibizie nikomu nie przeszkadza� widok nagiego m�czyzny na balkonie. Jestem typem grubosk�rnym, ale poczu�em, �e serce bije mi mocniej, kiedy rozejrza�em si� wok�. Ta okolica by�a po prostu zbyt pi�kna. To by�o to, czego mo�na oczekiwa�, wychodz�c rano na hotelowy balkon. To by� urlop, sunshine, happiness, niebieskie niebo, bia�a pla�a, mi�e dziewcz�ta, palmy, dobra muzyka i st� zastawiony do �niadania. By�o tu wszystko, co mo�e zaproponowa� �ycie, wydestylowane, idealnie typowe. Na brzegu trwa�o beach party. Nie mia�em poj�cia, czy zacz�o si� ono dopiero przed chwil�, czy trwa�o ju� ca�� ostatni� noc, a mo�e i poprzedni�. Cz�stowano si� czerwonym winem, pszennym chlebem i amfetamin�. Nad ogniskiem kr�ci� si� ro�en z pieczeni�. Jej zapach mog�em poczu� nawet tu, na balkonie. Dziczyzna. Ci ludzie musieli mie� du�o pieni�dzy. A ponad tym rozbrzmiewa� gor�cy rytm granej przez zesp� muzyki. Wchodzi�a w krew; w tym przypadku g�upi bana� by� zgodny z prawd�. Prawie wszyscy obecni na pla�y ta�czyli. I to jak ta�czyli! Urlopowi zawodowcy. Nie mieli poj�cia, co to jest hedonizm, ale doskonale go rozumieli. Nagie piersi ko�ysa�y si� z gracj� w r�wnych amplitudach, sinusoidach, przekrojach sto�ka, w pe�ni kontrolowane i ci�gle w tym samym rytmie. Ach, wy moje wspania�e, kuliste metronomy, kocham was! Kocham tak�e i was, smakowite, br�zowe i l�ni�ce boginie kultu S�o�ca, drzemi�ce niczym zwierz�ta na swych le�akach ustawionych na pla�y. Cz�owieku, opanuj si�! Rzeczywi�cie musz� uwa�a�, �eby mnie nie ponios�o. Ale czy nale�y si� temu dziwi�, je�eli jestem pijany ze szcz�cia? Ten widok podziwia�em codziennie. Ka�dego rana cieszy�em si�, �e mog� tutaj pracowa� i �e maj�c trzydzie�ci jeden lat by�em ju� social relations supervisorem najwi�kszego centrum urlopowego �wiata. Praca moich marze�! Czasami sam sobie zazdro�ci�em. Gwi�d��c reggae poszed�em do �azienki, w��czaj�c po drodze komputer sprz�ony z telewizorem. Kiedy bra�em prysznic, s�ucha�em dzisiejszego programu - propozycji sp�dzenia czasu - jaki by� przekazywany przez telewizj� kablow�. Ta zapowied� programu by�a naszym niesamowitym sukcesem. Wystarczy�o po prostu w��czy� kana� 6 i od razu cz�owiek m�g� zobaczy� na nieziemsko cudownym filmie wszystko, co mu dzisiaj proponowano. Ka�dy czu� si� poinformowany, pod doskona�� opiek�, nie maj�c bez przerwy wra�enia, �e o czym� zapomnia�. Znakomita sprawa, a najlepsze, �e to by� m�j pomys�. Number one! Niemal bulgota�em z zadowolenia pakuj�c swe wyposa�enie: miniwideorekorder z kamer�, rezerwowy polaroid i najwa�niejszy z nich, przeno�ny komputer. Dop�yw informacji by� g��wn�, tajn� t�tnic� naszego urlopowego raju. Informacje s� r�wnie wa�ne jak powietrze i woda, bez nich nic nie mo�e funkcjonowa�. Wyposa�enie spakowa�em do torby tenisowej; grunt to szpan. W�o�y�em bia�e, lniane d�insy i bia�o - niebieskie adidasy, a potem wskoczy�em w koszulk� z napisem IF IT'S FUN, DO IT! Jeszcze tylko okulary s�oneczne na nos i mo�na jecha�. Na ulicy toczy�o si� ju� weso�e �ycie. Mijali mnie faceci taszcz�cy surfingowe deski, w butikach ludzie kupowali ju� jak naj�ci (i bardzo dobrze!). Obok przelatywali jak b�yskawice wrotkowicze, z kawiar� na chodnikach dochodzi� brz�k naczy�. Mija�y mnie dziewcz�ta w s�onecznych okularach i zwariowanych strojach: rozgl�da�y si� wok�, ale robi�y wszystko, aby je tak�e zauwa�ono. Po�ykacz ognia ko�czy� sw�j pierwszy wyst�p; towarzyszy�a mu jednoosobowa orkiestra. Zza rogu, z dyskoteki pod otwartym niebem, dochodzi�y d�wi�ki najnowszych hit�w. By�a to doskona�a atmosfera, w�a�nie dla tego typu turyst�w. Wykonali�my �wietn� robot�. Rozejrza�em si� wok�: kamery nadzoruj�ce ca�e �ycie w okolicy by�y dobrze ukryte. Nikt, kto o nich nie wiedzia�, nie m�g� ich zauwa�y�. To by�a naprawd� znakomita robota. Czu�em si� �wietnie, rzucaj�c niedbale tenisow� torb� na siedzienie elektrycznego samochodziku. Wolno prowadzi�em ��tego jak s�onecznik minid�ipa, z dachem z kolorowego lnu, os�aniaj�cym mnie przed s�o�cem, wymijaj�c weso�y t�um, spaceruj�cy po ulicy. Od czasu do czasu wskakiwa�o do d�ipa kilka opalonych na br�zowo, �miej�cych si� postaci, by podjecha� ze mn� kilka krok�w, zadaj�c ci�gle te same; banalne pytania. - Hej, Chris, znowu jedziesz zaopiekowa� si� jakimi� dziewcz�tami? - Tobie to dobrze, Rossi. Mo�esz pracowa� tu przez ca�y rok! - Te� zostan� mened�erem od social relations. A co taki facet ma w�a�ciwie do roboty? - Troszczy si� osobi�cie o samotne nastolatki, kt�re nie znalaz�y sobie jeszcze ch�opca. - Ohoho! A czy daj� premie za odstrza�? Weso�y ludek. Niekiedy czu�em si� jednak dla nich ciut za stary. Ci�gle robili jakie� g�upstwa. Po d�u�szej chwili dotar�em do granicy i pozby�em si� w ko�cu moich g�o�nych pasa�er�w, poniewa� oczywi�cie nie mieli przepustek. STOP! OPUSZCZACIE SEKTOR URLOPOWY IBIZY! Obok tablicy z ostrze�eniem opiera� si� o szlaban znudzony stra�nik. Przede mn� wyrusza�a na drug� stron� grupa starszych urlopowicz�w, kt�rzy w�a�nie przeszli przez kontrol�. Podczas swojej podr�y dooko�a �wiata przejad� nieca�e 250 kilometr�w. To by� obw�d ca�ej wyspy. Na drogowskazie widnia� napis TAHITI 4 km, a poni�ej: RZYM 55 km. AIRPORT 110 km. TWICKENHAM IN THE WILLOWS 40 km. LIBERTY CLUB 85 km. BAGDAD 70 km. OLD SOUTH 15 km. CHINATOWN & HARBOUR 100 km. To by� nasz kieszonkowy �wiat. Dzika zbieranina najprzer�niejszych sektor�w prze�y�, stworzonych na potrzeby sp�dzaj�cych urlop. - Dzie� dobry, mister Rossi - powiedzia� stra�nik, wk�adaj�c w swoj� postaw� nieco �ycia. By�o nie by�o, jestem tutaj grub� ryb�. - Dzie� dobry, Robercie. Spokojny dzie� dzisiaj? - To zale�y. Tu na granicy dzieje si� wiele. - Wyci�gn�� do mnie r�k�. - Jedzie pan na Tahiti? - Poda�em mu swoj� kart� kodow�. - Tak, a p�niej dalej wybrze�em. A� do Twickenham. Wsun�� moj� kart� do komputera znajduj�cego si� obok szlabanu. M�j wyjazd zosta� zarejestrowany. Ka�dy, kto na Holiday World przenosi� si� z jednego sektora urlopowego do drugiego, by� rejestrowany. "Prosimy pami�ta�, �e mog� Pa�stwo przebywa� jedynie w tym sektorze urlopowym, na kt�ry wykupili�cie sw�j pobyt. Z oferty prze�y� proponowanych przez inne sektory mog� Pa�stwo skorzysta� jedynie za okazaniem wa�nej przepustki. Zwiedzaj�cy ca�y �wiat maj� wolny przejazd. O mo�liwo�ci zakupu dodatkowych program�w poinformuje - i pomo�e Pa�stwu ka�dy komputer, prowadz�cy program 10 w naszej telewizji i wszyscy nasi wsp�pracownicy. Dzi�kujemy za wyrozumia�o��." Tablica z tym og�oszeniem sta�a dyskretnie obok szlabanu, ale trudno j� by�o przeoczy�. Strza�ka wskazywa�a bia�y domek, nad wej�ciem kt�rego wisia� napis: REZERWACJE DODATKOWE. W cieniu znajduj�cego si� nad wej�ciem daszka migota� ekran monitora, na kt�rym wy�wietlano filmy reklamuj�ce inne sektory urlopowe. Na wypadek, gdyby kto� nie mia� ochoty wykupi� dodatkowego programu i zabrak�o mu wyrozumia�o�ci, o kt�r� proszono na tablicy og�osze�, obok sta�o gotowych do dzia�ania kilku happy helpers. Ich zadaniem by�o przeszkodzenie w niedozwolonym przekraczaniu granicy przez niesfornych turyst�w. - Sir? Stra�nik sta� z moj� kart� kodow� w wyci�gni�tej r�ce. Skin��em mu g�ow� z podzi�kowaniem i wjecha�em swoim elektrow�zkiem na teren ziemi niczyjej. Potrzebowa�em jeszcze tylko odpowiedniej muzyki. Wsun��em do odtwarzacza ulubion� kaset�. W uszach zabrzmia�y mi d�wi�ki "Equinoxe" Jean - Michela Jarre'a, starej melodii, kt�ra znowu sta�a si� nies�ychanie popularna. Wygodnie opar�em si� o siedzenie pojazdu. Muzyka relaksowa�a, wprowadzaj�c w pozytywny nastr�j. Czu�em si� bardzo, bardzo dobrze. Jeszcze! Give a little, take a little, czyli: drobna uprzejmo�� dla wa�nego klienta ZORGANIZOWANY RAJ reporta� Michaela Markera ze zdj�ciami Jay Kneissl Ka�dego rana, po wstaniu z ��ka, Georg Hartlmeier, lat 43, otula si� tog� i udaje naprzeciwko, do Koloseum, aby przed oczami tysi�cy widz�w bi� si� ze swym s�siadem z pokoju. Czy jest szale�cem? O wiele przyjemniej �yje si� Dirkowi Hoftowi, lat 32. Woli siedzie� na werandzie swej dwudziestopokojowej, wiejskiej rezydencji i przygl�da� si� pracuj�cym u niego robotnikom. Albo te� wydawa� szampa�skie przyj�cia na ko�owym parowcu "Delta Lady". Ekscentryczny milioner? W �adnym wypadku. Obaj panowie s� ca�kowicie normalni i przebywaj� czasowo w Urlopowym Raju, co pozwala im radykalnie wy�ama� si� z powszedniej szarzyzny �ycia i zag��bi� w ca�kowicie nowych "obszarach prze�y�". Georg Hartlmeier mieszka w antycznym Rzymie. Mimo i� jako m�odzieniec musia� przedwcze�nie opu�ci� przyklasztorne gimnazjum w Metten an der Donau, jest, jak m�wi: "od tego czasu stukni�ty na punkcie wszystkiego, co �aci�skie". Teraz jego marzenie si� spe�ni�o, a poza tym ten �wawy kawaler robi co� tak�e dla swojego cia�a: bierze udzia� w kursie dla gladiator�w i codziennie wyst�puje wraz z innymi kursantami w Koloseum przed trzema tysi�cami widz�w. Nadsekretarz poczty z dolnobawarskiego Vilbisburga rozkoszuje si� tam rzeczami, kt�rych brak bole�nie odczuwa w swym powszednim �yciu: og�lnej uwagi i uznania ze strony otoczenia. - To urlop mego �ycia! - zapewnia z zachwytem Georg. By dowiedzieli si� o tym wszyscy, wysy�a do domu mn�stwo zdj�� ukazuj�cych go w todze albo w stroju gladiatora, w czasie zaci�tego pojedynku z przeciwnikiem lub te� jako spaceruj�cego w�r�d kolumnady filozofa. - Na tych fotkach wygl�dam jak gwiazdor filmowy - �artuje. Chce tu znowu przyjecha�, ca�a ta bowiem zabawa kosztuje go relatywnie tanio (przelot, hotel i �niadania) - tylko 8000 DM. Je�li idzie o Dirka Hofta, to komputer rozliczaj�cy notuje na jego koncie wi�ksze nale�no�ci. Wymarzony urlop kosztuje go 15 000 DM tygodniowo. - Ale zap�aci�bym wi�cej - zapewnia. - Sprawa jest tego warta. "Sprawa" to pobyt w bia�ej, wiejskiej rezydencji, w kt�rej Hoft obs�ugiwany jest przez niezliczon� liczb� czarnych s�u��cych. Pa�acyk znajduje si� w strefie urlopowej "Old South" w pobli�u Alphaville, w Luizjanie. Stoi na wzg�rzu w rozleg�ym parku, osza�amiaj�co pachn�cym magnoliami. Kiedy Dirk Hoft siedzi na ocienionej, obramowanej kolumnami werandzie, s�yszy worksongi pracuj�cych na pobliskich polach niewolnik�w. - Cz�owiek ma wtedy nieprawdopodobne poczucie w�adzy i luksusu - zachwyca si� Dirk. Ten rozwiedziony product manager w jednym z wielkich koncern�w tytoniowych uwa�a "za wspania�e to, co si� tutaj urzeczywistnia. To niemal sen". Hartlmeier i Hoft mieszkaj� niedaleko siebie. Z Luizjany do Rzymu jest tylko 40 km, jako �e oba te o�rodki urlopowe znajduj� si� na Holiday World, filipi�skiej wyspie na morzu Sulu. Tutaj, pod palmami i wiecznie niebieskim niebem, wyr�s� szalenie ambitny projekt. Inwestor: Tour Futur, konsorcjum najwi�kszych europejskich firm turystycznych z udzia�em kapita�u japo�skiego i australijskiego. Ten zajmuj�cy si� organizacj� wypoczynku koncern z siedzib� w Zurychu, odkupi� t� prawie bezludn� wysp� od pa�stwa filipi�skiego i przemieni� w zminiaturyzowane wydanie naszego �wiata. Powsta�y sztuczne krajobrazy urlopowe, gigantyczna mieszanka Disneylandu, Klubu Mediterranee, filmowych kulis i pi�ciogwiazdkowego hotelu. W efekcie powsta� znakomicie zorganizowany raj. Tysi�ce pracownik�w - socjolog�w, psycholog�w, doradc�w plastycznych, ekspert�w z dziedziny j�zyka cia�a, trener�w sportowych, animator�w urlopowych prze�y�, specjalist�w od d�wi�ku i kolorytu lokalnego, ogrodnik�w, fachowc�w komputerowych itd. troszczy si� o sta�� optymalizacj� tej koncepcji. Holiday World ma propozycje dla ka�dego cz�owieka w dowolnym wieku i o dowolnym temperamencie. Jest tu na przyk�ad Ibiza - mieszanka element�w prawdziwej Ibizy, Mykonos, Saint Tropez i innych miejsc, w kt�rych spotykaj� si� ludzie m�odzi i ��dni prze�y�. Je�eli na Ibizie panuje swoboda, to w Liberty Club wolno prawie wszystko. Tutaj wszystko kr�ci si� tylko wok� jednego - seksu. Specjalnie wybrane, atrakcyjne, okryte przewa�nie jedynie warstw� olejku do opalania hostessy troszcz� si� przez ca�� dob� o zaspokojenie potrzeb swych m�skich (a niekiedy tak�e i damskich) go�ci. Nawet papierek, w kt�ry zawini�ta jest kostka cukru, jak� wrzuca si� do porannej kawy, zadrukowany jest, zamiast znakami zodiaku, pozycjami seksualnymi. Symbolem klubu jest Statua Wolno�ci, kt�ra ma jednak dwie cechy charakterystyczne, odr�niaj�ce j� od orygina�u: jest naga i nad wyraz �ywa (patrz tytu�owa fotografia). Opr�cz tego mamy tu jeszcze bardzo eksluzywn�, modn� i drog� Tahiti, idylliczne, staroangielskie Twickenham in the Willow, egzotyczn�, miejsk� d�ungl� Chinatown i Bagdad, orientaln� ba�� 1001 nocy (odradzamy jednak�e sp�dzenie 1001 nocy w tym mie�cie; by�oby to po prostu niemo�liwe). Oczywiste jest, �e mo�na w tym mini�wiecie bukowa� "podr�e dooko�a �wiata", to znaczy zwiedzanie ca�ej wyspy. Na czym polega sukces tego eklektycznego, sztucznego �wiata? Odpowiedzi na to udzieli� nam Christoph, baron von Rossi, potomek w�oskiego architekta, kt�ry w XVIII stuleciu wyemigrowa� do Bawarii. Sympatyczny m�ody Rossi jest social relations supervisorem na Holiday World. - Nasz� tajemnic� - m�wi u�miechaj�c si� Rossi - jest perfekcja. Nasi go�cie otrzymuj� od nas wszystko, czego mo�na oczekiwa� od urlopu: s�o�ce, niezmiennie niebieskie niebo, znakomite jedzenie, du�o muzyki, wielu wsp�towarzyszy o podobnych lub odmiennych charakterach, jako �e nasze strefy urlopowe s� posegregowane w spos�b socjopsychologiczny. Do tego wiele innych przyjemno�ci, np. brak problemu napiwk�w, a to z tego powodu, �e u nas po prostu ich nie ma. Nikt nie mo�e sobie kupi� lepszych wzgl�d�w. Serwis jest dla wszystkich taki sam - absolutnie doskona�y. Urlopowy baron przemilcza� wobec nas taktownie pewn� spraw�: kwesti� bezpiecze�stwa. Nie nale�y oczekiwa�, �e wybuchn� tu niepokoje na tle politycznym, bowiem silny, prozachodni rz�d Filipin trzyma cugle mocno w d�oni. Znaczne sumy wyp�acane przez Tour Futur maj� na celu utrzymanie tego stanu; jest to tajemnic� poliszynela. U wybrze�y wyspy kr��� okr�ty patrolowe strzeg�c jej przed indonezyjskimi piratami. Ale kwestia bezpiecze�stwa ma jeszcze inne aspekty. �aden turysta sp�dzaj�cy tu urlop nie musi si� liczy� z tym, �e w kt�rej� z bocznych uliczek dostanie po g�owie, jak na przyk�ad w Kenii, Rio czy na Jamajce. Inaczej ni� we W�oszech, czy np. w Hiszpanii, go�cie zabezpieczeni s� przed skutkami strajk�w i wiedz�, i� w przeciwie�stwie do innych, wymarzonych miejsc urlopowych, jak chocia�by na Barbados, oczekuje ich rzeczywi�cie pi�kny krajobraz i naprawd� przyja�nie usposobieni ludzie. Podsumowuj�c: je�eli nie przeszkadza Pa�stwu zorganizowany spos�b sp�dzania urlopu, to Holiday world jest w stu procentach godny polecenia. Wi�cej na ten temat dowiecie si� w nast�pnym numerze. (Uwaga: kolorowe og�oszenie w czasopi�mie, w kt�rym ukaza� si� ten reporta�, kosztuje wed�ug cen z 1.01.1996, oko�o 150 tys. DM. Tour Futur wykupuje rocznie oko�o 50 stron. Wystarczaj�cy pow�d, aby zrewan�owa� si� mi�ym artyku�em temu wielkodusznemu klientowi. Oczywi�cie w spos�b ca�kowicie obiektywny). Par� etiud na symulator, z lekka zak��conych nielicznymi fa�szywymi d�wi�kami Tahiti to co� dla ludzi z du�� ilo�ci� szmalu. Ale za to by�o lepsze ni� znakomite. W por�wnaniu z tym sektorem, nawet prospekt reklamowy wydawa� si� blady. By�a to mieszanina raju m�rz po�udniowych, Ma�ych Antyli, Seszeli, Mauritiusa i diabe� wie, czego jeszcze. Do tego par� kropel francuskiego stylu �ycia. Kuchnia by�a kreolska, tak samo jak personel. Nawet najzwyczajniejsza pokoj�wka wygl�da�a tak, �e mo�na si� by�o natychmiast zapomnie�. A drinki najlepsze, jakie mo�na by�o dosta� na naszej planecie. Mimo wszelkich pokus wszed�em do gabinetu punktualnie. M�j pok�j pracy by� tarasem znajduj�cym si� przed bungalowem kierownictwa; wyposa�ono go w meble plecione z wikliny, wideokomputer i wspania�y widok. M�j znakomity nastr�j zosta� nieco st�umiony widokiem oczekuj�cego mnie Arnolda Klamma. Klamm by� social relations district managerem na obszar Tahiti i typow� pomy�k�, je�li idzie o obsadzanie stanowisk; mia� po prostu dobre uk�ady. A poza tym by� jednym z najbardziej niesympatycznych ludzi, jacy kiedykolwiek dzia�ali mi na nerwy. Mia� du�y, zw�aj�cy si� ku g�rze brzuch. Od czasu, kiedy okre�li�em jego figur� jako op�ywow� form� kropli, znienawidzi� mnie jeszcze bardziej. Charakter mia� te� op�ywowy. By� uciele�nion� alegori� wiecznego lizusa. Szybko zrobi� karier�. - Dzie� dobry, pani Rossi - szepn�� i w fa�szywej serdeczno�ci omal nie wypad� z sanda��w. - W�a�nie przeczyta�em artyku� o Holiday Worki. Gratuluj�, to wspania�a robota. - Wiem - odpowiedzia�em skromnie, poniewa� by�a to jedyna odpowied�, kt�ra mog�a go jeszcze bardziej zdenerwowa�. - Na reklam� o tej obj�to�ci musieliby�my wyda� oko�o dw�ch milion�w marek. A tak ka�dy wyszed� na swoje. Tygodnik ma bombow�, podwy�szaj�c� nak�ad histori� na ok�adk�, nasi przyjaciele dziennikarze mi�y parodniowy pobyt na wyspie, a my wspania�� bezp�atn� reklam�. Perfetto! My nie mogliby�my sobie pozwoli� na te uszczypliwo�ci pod adresem konkurencji; reklama por�wnawcza jest przecie� u nas zabroniona. Ale prasa mo�e. Tak, to by�a rzeczywi�cie dobra robota. Klamm o ma�o nie zakrztusi� si� z zazdro�ci. - Pa�scy klienci czekaj� na pana - powiedzia� w ko�cu z trudem. By�y to przypadki rutynowe, kt�re za�atwi�em w mgnieniu oka; typowe problemy z konsumpcj� poni�ej �redniej. Na podstawie otrzymywanych danych, w�asnych obserwacji i ankiet wype�nianych przez klient�w w samolotach, nasi psycholodzy i socjolodzy opracowuj� prognozy dotycz�ce konsumpcji ka�dego z urlopowicz�w. Je�eli pozostaje ona poni�ej poziomu prognozy, jest to wskaz�wka, �e nie czuje si� on u nas dobrze. Wtedy zajmuj� si� nim odpowiednio psychologicznie przeszkoleni animatorzy, kt�rzy z regu�y szybko doprowadzaj� go do r�wnowagi. Musimy bardzo uwa�a� na te sprawy, bowiem na samych podr�ach zarabiamy bardzo niewiele; wielkie pieni�dze przynosi nam dopiero konsumpcja prze�y� na wyspie. Aha, mamy jeszcze przecie� talkshow! By� to jeden z moich lepszych pomys��w. Chcieli�my w ten spos�b zmniejszy� dystans mi�dzy urlopowiczami a personelem, przedstawi� jego cz�onk�w jako sympatycznych urlopowicz�w, kt�rzy przy okazji troch� pracuj�. W tym celu organizowali�my co wiecz�r spotkania mi�dzy nadbrze�nym barem a basenem k�pielowym, podczas kt�rych nasi wsp�pracownicy opowiadali troch� o swojej pracy, pozwalaj�c sobie na zdradzanie niekt�rych tajemnic zawodowych. By�o to bardzo interesuj�ce dla naszych go�ci i tworzy�o jednocze�nie z anonimowego pracownika hotelowego znan� osobisto��. Dzisiaj przypada�a kolej na barmana z baru na pla�y, Amosa St. Pierre'a z Trynidadu, artysty w swoim zawodzie. Zdradzi im par� trick�w, opowie troch� anegdot (barmani maj� ich zawsze mn�stwo na sk�adzie] i przy okazji zrobi reklam� paru firmom produkuj�cym alkohole. Jako fachowcy pierwszej klasy, nasi barmani mieli oczywi�cie umowy konsultacyjne ze wszystkimi mo�liwymi producentami. - Jak tam, Amos, wszystko w porz�dku? Nie zapomnia�e� czego�? - zapyta�em. - Ale� sk�d - skrzywi� si� w u�miechu barman. Jego uz�bienie wywo�a�oby okrzyki zachwytu ka�dego faceta reklamuj�cego past� do z�b�w. - Jaki� to supertrunek masz dzisiaj zamiar zaproponowa� klientom? - Baron Samedi's Delight. Trzy centylitry bia�ego rumu, dwa cl blue curacao, jeden cl koniaku, dziewi�� cl soku z gnawy, agonstura i muskat wed�ug gustu. Bardzo orze�wiaj�cy i bardzo niebezpieczny drink. - Brzmi nie�le. Przy�lij mi wi�c troch� tej zielonej trucizny, okay? - Right. See you later, manipulator. Pierwszym moim przypadkiem by� dzisiaj urlopowy z�odziej. Przeszmuglowa� si� przez zielon� granic� w d�ungli mi�dzy Ibiz� a Tahiti, gdzie go z�apano. Zdradzi�a go jego karta kodowa. Bez niej nie m�g� nic kupi�, a kiedy co� kupowa�, pokazywa�a ona, �e przyby� z innego sektora. By� to absolutnie wodoszczelny system. Ale je�eli kto� nie chce by� okradany, musi by� dok�adny w swoich dzia�aniach. Spojrza�em na tego cwaniaczka. By� to blady ch�opak, najwyra�niej od niedawna tutaj i chyba dzia�aj�cy w pojedynk�. - Polowanie w innym sektorze urlopowym nie jest tu najprzyjemniejsz� rzecz� - stwierdzi�em. - To jest podci�gane pod kradzie�. Otworzy� szeroko oczy. - Kradzie�? - zapyta� zdziwiony. - Tak, korzystanie ze �wiadcze�, za kt�re si� nie zap�aci�o. Tak naturalnie nie mo�na robi�. Nie mo�e pan wykupi� pobytu w najta�szym sektorze, czyli na Ibizie i potem zabawia� si� na Tahiti, co kosztuje nas trzy razy tyle. Swoboda ma swoje granice. Sta� si� jeszcze bledszy. - I co stanie si� teraz? - Nic. Zostanie pan doprowadzony z powrotem na Ibiz� i sp�dzi tam urlop, za kt�ry pan zap�aci�. Jednak�e w przysz�o�ci nie b�dzie pan ju� akceptowany przez nasz� firm�. Do widzenia panu. Jeden ze stra�nik�w wyprowadzi� go na zewn�trz. Zanim zabra�em si� do nast�pnej sprawy, przestraszy� mnie g�o�ny okrzyk. Spojrza�em na ulic� ponad balustrad� tarasu. Jaki� kretyn rozbi� szyb� wystawow� sklepu jubilerskiego i sta� teraz i przed ni�, g�upio chichocz�c. Jeszcze tego dobrze nie prze�kn��em, gdy w pobli�u rozleg� si� jeszcze g�o�niejszy krzyk. Jaki� kopni�ty urlopowicz skoczy� w pe�nym biegu z trzymetrowej trampoliny do basenu, cho� najwyra�niej wcale nie umia� p�ywa�. Przesta�o mi si� to podoba�. Zrobi�em w swoim notesie odpowiedni� notatk�; by� to z�y znak, gdy od rana po ulicach kr��y�o tylu pijanych. A potem wpad�a do mego biura Charlotte Moosmann, samotna, nieco zwariowana osoba, kt�ra pojawia�a si� u mnie podczas ka�dego dy�uru. Uzbroi�em si� w cierpliwo��. Pani Moosmann by�a nie tylko samotna, ale i stara. I jak ju� powiedzia�em, lekko zwariowana. Bez przerwy zachowywa�a si� jak Romy Schneider w jednym z tych francuskich film�w, kt�re z powodu g��bokiego zanurzenia ci�gle wpadaj� na mielizn�. Znamy to dobrze: w r�wnomiernych odst�pach czasu modnie przesmucona, bez przerwy mi�dzy komedi� a tragedi�, g�ucho dudni�ce w tle, dzielnie znoszone ciosy z�ego losu. Oczywi�cie, by�y to tylko pozory. W gruncie rzeczy by�a to g�upia, drobnomieszcza�ska nudziara, kt�ra wzd�cia swego �ycia uczuciowego uwa�a�a za wyraz g��bokiej osobowo�ci. - Zosta�am okradziona, panie baronie! - zawo�a�a, ale fakt ten nie wydawa� si� jej zbytnio ci��y�, jako �e �mia�a si� do mnie swymi l�ni�cymi, weso�ymi oczyma. Sprawdzi�em informacj�. Szybko okaza�o si�, �e mia�a rzeczywi�cie racj�. Sprzedawczyni w jednym z butik�w wystuka�a na komputerze kasowym wyg�rowan� cen�, dodaj�c jednocze�nie mniejsze zakupy w�asne. Wcale nie takie g�upie. Zatroszczy�em si� o to, aby sprzedawczyni zosta�a wylana, a r�nic� zapisa�em na konto pani Moosmann. - Ale pan to znakomicie za�atwi�! - zagrucha�a i zacz�a tak wywraca� oczyma, �e omal nie dosta�em morskiej choroby. - To robi wra�enie! - To m�j obowi�zek, madame - odpar�em uprzejmie i grzecznie wyprosi�em j� za drzwi. W g��bi duszy jednak kl��em; ona tak�e musia�a by� najwyra�niej pijana. Co tu si� dzieje? Przeprowadzi�em ma�e dochodzenie i dowiedzia�em si�, �e jednak nie kupi�a sobie dzisiaj, ani nie zosta�a zaproszona na �adnego drinka. W�a�ciwie powinna by� trze�wa jak niemowl�. Co� tu si� nie zgadza�o. Postanowi�em pojecha� do Roussela, do Alphaville. Roussel by� szefem na wyspie. Mo�e on b�dzie wiedzia�, o co tu chodzi. Wskoczy�em na szybki motocykl. Tu� za stacj� graniczn� omal nie dosz�o do wypadku. Jaka� para w �rednim wieku zatoczy�a mi si� wprost pod koka. M�czyzna wygl�da� na bardziej zmi�tego, jego �ona, kt�ra wbi�a si� w r�owe szorty i podkoszulek z napisem HAVE AN AFFAIR WITH US, toczy�a tylko wok� krowim wzrokiem. Zrezygnowa�em z przyjemno�ci proponowanej przez jej T - shirt. Tour Futur Tour Futur chce podarowa� Pa�stwu urlop, o jakim zawsze marzyli�cie. Bez awarii, niepewno�ci, perfekcyjnie zorganizowany a� do ostatniego szczeg�u. Ju� przed urlopem b�d� Pa�stwo wiedzie�, �e przebiegnie on dok�adnie tak, jak go opisano w prospekcie. Od ponad dziesi�ciu lat organizujemy turystyk� i zwi�zane z ni� prze�ycia w oparciu o naukowe podstawy. Cotygodniowa ankieta przeprowadzana w�r�d naszych klient�w jest u nas najwa�niejszym dokumentem kontroli. B��dy i wszelkie niezgodno�ci s� natychmiast wykrywane! Dzi�ki aktywnej wsp�pracy przyczyni� si� Pa�stwo w zdecydowany spos�b do tego, �e Wasz urlop b�dzie ca�kowicie zgodny z oczekiwaniami. Naszym najbardziej warto�ciowym kapita�em s� Wasze wnioski. Wasz jeedback. Osi�gni�ty sukces jest potwierdzeniem naszych racji: prawie sto procent naszych go�ci chce znowu razem z nami sp�dzi� sw�j nast�pny urlop. Nie wahajcie si� wi�c d�u�ej i zarezerwujcie urlop swoich marze�! Jeste�my pewni, �e nie b�dziecie tego �a�owa�! URLOP Z TOUR FUTUR WYPRZEDZAMY INNYCH 0 KILKA LAT Troch� manipulacji jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodzi�o W Alphaville, stan Luizjana, ze wszystkich stron rozbrzmiewa�a muzyka; dixieland, bluegrass, blues i melancholijne worksongi dochodz�ce od strony p�l, le��cych poza granicami miasta. By�a to przyjemniejsza strona tego sektora urlopowego. Poza tym wydawa� mi si� on zbyt feudalny, zbyt kolonialny. Je�li idzie o mnie, to nie uwa�a�em za dobry, pomys�u ponownego stworzenia �wiata niewolnik�w ze stan�w po�udniowych. Ale by� na to olbrzymi popyt. Najwyra�niej ludzie bardzo lubili spo�ecze�stwa niewolnicze - oczywi�cie tak d�ugo, jak sami nie byli niewolnikami. R�wnie� i tutaj dosz�o do dziwnych wypadk�w. Dumnie u�miechaj�ca si� amazonka przeje�d�aj�ca obok starego murzy�skiego muzyka, graj�cego na ulicy swojego bluesa, pochyli�a si� w siodle i uderzy�a go pejczem w g�ow�. - Przesta� lamentowa� - krzykn�a niewyra�nie, za�mia�a si� piskliwie i pomkn�a w dal. Mocno zbity z tropu tym wydarzeniem, zatrzyma�em si� przed bia�ym domem w kolonialnym stylu, z greckimi kolumnami na ganku, w kt�rym rezydowa� Roussel. Wpad�em do jego biura, zapominaj�c nawet zapuka�. Marszcz�c czo�o spojrza� na mnie z przygan�. Patrick Roussel liczy� sobie dwadzie�cia dziewi�� lat, nie mia� �adnych uk�ad�w, a mimo to zosta� tutaj szefem. Na sw�j spos�b by� zapewne geniuszem. M�wi� sze�cioma czy siedmioma j�zykami i by� urodzonym organizatorem. Wygl�da� jak gwiazdor filmowy. Jak zwykle mia� na sobie d�insy, tenis�wki i T - shirt. T - shirty sta�y si� jednym z najwa�niejszych �rodk�w komunikacji w naszych czasach, dlatego r�wnie� i na jego koszulce widnia�a wiadomo��: I'M THE BOSS, SO DON'T TELL ME I'M WRONG. W��czy� sw�j s�ynny czar, kt�remu poddawa� si� ka�dy, z wyj�tkiem mnie. Nie lubi�em Roussela. By� za g�adki i zbyt doskona�y. Ale by� mo�e by�a to po prostu zazdro��. - Co tu si� dzieje, Roussel? - zapyta�em, nie bawi�c si� w uprzejmo�ci. Roussel spojrza� na mnie taksuj�co i odezwa� si� tonem psychiatry nakazuj�cego swojemu pacjentowi po�o�y� si� na kozetce i odpr�y�: - Nie mam zamiaru twierdzi�, �e wiem, o co panu chodzi, Rossi. A co si� ma dzia�? S�o�ce �wieci, niebo jest niebieskie i mamy dwadzie�cia dziewi�� stopni ciep�a. A mo�e jest panu za gor�co? On te� mnie nie lubi�. - Niech pan nie opowiada bzdur! - powiedzia�em ordynarnie. - Wie pan o wszystkim, co si� dzieje na tej wyspie. A wi�c wie pan r�wnie�, �e dzisiaj paru ludzi zachowuje si� bardzo dziwnie. Brykaj� jak wyrostki na wycieczce szkolnej. Chichocz�, bij� si� i w og�le sprawiaj� wra�enie, jakby stracili nad sob� kontrol�. Ale nie s� r�wnie� pijani. I co zrobimy z tym fantem? - Jest pan bardzo spostrzegawczy, Rossi. Jak do tej pory, poza panem, nikt tego nie zauwa�y�. Chyba jest pan jednak wart tych pieni�dzy, jakie p�aci panu firma. - �liczne dzi�ki za komplementy. Mo�emy teraz przej�� do rzeczy? - No dobrze. Niestety, nie da si� tego przed panem ukry�. - Wydawa�o si�, �e m�wienie o tym sprawia mu przykro��. - Przed nieca�ym rokiem w jednej z wielkich fabryk w Neapolu przeprowadzono interesuj�cy eksperyment. Kierownictwo zak�adu mia�o problemy ze strajkami, niszczeniem urz�dze� i wysok� liczb� robotnik�w przebywaj�cych na zwolnieniach lekarskich. Z tego te� powodu zacz�to do hal monta�owych i pomieszcze� biurowych dostarcza�, wraz z powietrzem, przez urz�dzenia klimatyzacyjne, �agodny gaz maj�cy wp�yw na psychik� pracownik�w. Nic gro�nego, by�y to tak zwane euforyzery poprawiaj�ce nastr�j. - Czyli rozja�niaj�ce nieco p�mrok roboczego dnia - uzupe�ni�em ironicznie. - Jest w tym, co pan m�wi, troch� racji. Rezultat by� nast�puj�cy: ludzie zacz�li si� czu� lekko, pracowali lepiej i efektywniej, zarabiaj�c w ten spos�b wi�cej. Wzros�a oczywi�cie r�wnie� i produkcja przedsi�biorstwa. W ten spos�b obie strony by�y zadowolone. Moja pi�� z trzaskiem uderzy�a w biurko Roussela. - Nie ma pan chyba zamiaru powiedzie� mi na raty, �e zastosowa� pan ten idiotyzm r�wnie� i tu, na wyspie? - W�a�nie. Dok�adnie to chcia�em panu powiedzie�. - Jego twarz by�a bez wyrazu. - Ale dlaczego? Przecie� nasza koncepcja i bez tego si� sprawdza bez zarzutu. Nie potrzebujemy �adnego podparcia �rodkami psychotropowymi! - Naturalnie, �e funkcjonuje znakomicie. Ale dzi�ki �rodkom psychotropowym funkcjonuje jeszcze lepiej. To przecie� jasne: je�eli ludzie na skutek dzia�ania psychotrop�w s� bardziej rozlu�nieni, to wi�cej konsumuj�. A to jest najwa�niejsze. - Jego usta skrzywi�y si� sarkastycznie. - I pan si� na to zgodzi�? Nie mia� pan nic przeciw temu? - Ja ci�gle jeszcze jestem przeciwko! - zgrzytn�� z�bami. - Ten projekt to najwi�ksza bzdura, jak� mo�na by�o zrobi�. To nara�a na niebezpiecze�stwo ca�e nasze przedsi�wzi�cie. Nie wolno igra� z takimi rzeczami. - I co z tego? - Producent tego �rodka psychotropowego, szwajcarska firma farmaceutyczna, jest najwi�kszym akcjonariuszem naszej firmy. Maj� bardzo wielkie wp�ywy i wcale si� nie wstydzili ich pokaza�. A co najwa�niejsze, nasz ameryka�ski konkurent, Free & Easy Travels buduje na swojej wyspie r�wnie� takie urz�dzenie. Nasi dyrektorzy doszli do wniosku, �e musimy ich w tym wyprzedzi�. No i teraz mamy ten ca�y pasztet. - A jak si� to odbywa? - zapyta�em, aby w og�le co� powiedzie�. Czu�em si� jak og�uszony. - Zupe�nie bez problem�w. Wbudowali�my przede wszystkim do urz�dzenia klimatyzuj�cego pewnego rodzaju dystrybutor, do tego dochodzi oczywi�cie woda. Ka�dy jej przecie� potrzebuje - do mycia z�b�w, porannej kawy... - Ale jednak co� si� nie uda�o. - Tak. Dozowanie by�o za wysokie. Ludzie zrobili si� nie tyle euforyczni, ile lekkomy�lni. Albo zwariowali. Robi� najprzedziwniejsze rzeczy. Niekt�re z nich s� nawet niebezpieczne. Najbardziej odbija si� to na chwiejnych charakterach. Przypomnia�em sobie sw�j dzisiejszy, poranny wybuch euforii przy wstawaniu z ��ka i poczu�em si� jakby przy�apany na gor�cym uczynku. - Trzeba sko�czy� z tym idiotyzmem. - Ju� to zrobi�em. Zatrzyma�em ca�� akcj�. Miejmy nadziej�, �e na zawsze. Wprowadzimy jeszcze do obiegu �rodek neutralizuj�cy i w ten spos�b sprawa b�dzie za�atwiona. - Napisz� o tym w sprawozdaniu - warkn��em. - Nic pan nie napisze. - Na moment Roussel straci� panowanie nad sob�. - Poniewa� nic pan o tym nie wie. Ca�a sprawa jest tajna, rozumie pan? Nic z tego nie mo�e przedosta� si� do wiadomo�ci publicznej. Powiedzia�em panu ca�� prawd�, poniewa� by� pan bardzo zdenerwowany. A wi�c, niech pan b�dzie fair w stosunku do mnie i trzyma j�zyk za z�bami! Przez chwil� zastanawia�em si� nad tym, co powiedzia�. - Okay - zgodzi�em si� w ko�cu. - Ale ta ca�a sprawa bardzo mi si� nie podoba. - Mnie te� nie - powiedzia� Roussel. - A teraz niech si� pan zajmie swoj� prac�! Wydawa�o mi si�, �e ma pan co� do za�atwienia w Twickenham. Roussel zaj�� si� znowu swoimi aktami i po prostu zapomnia� o moim istnieniu. Zw�oki w piwnicy Pojecha�em wi�c do Twickenham, a to, co si� tam wydarzy�o, ju� opowiedzia�em. Morderstwo na plebanii. Nasze przedstawienie sta�o si� rzeczywisto�ci�. Sprawa, kt�rej nie mo�na by�o pomin�� milczeniem. Mogli�my wszyscy spokojnie pisa� podania o zwolnienie z pracy. Zadzwoni�em do Roussela, aby mu z�o�y� sprawozdanie z ca�ej afery. Kiedy pojawi� si� na ekranie wideofonu, otworzy� szeroko oczy. A mia� ku temu powody. - Tu Rossi Horror Picture Show - powiedzia�em, nie bardzo panuj�c nad swoim g�osem. �mier� patrzy�a zza moich ramion ponurym wzrokiem i co� bez przerwy do siebie mamrota�a. Czarny ptak na jej ramieniu trzepota� nerwowo skrzyd�ami i wykrzykiwa�: - Za p�no, za p�no. - Gdzie� z ty�u awanturowa�a si� madame Zagorski. Jej pijackie piosenki przerywane by�y pot�n� czkawk�. - Ma pan dziwne pomys�y, Rossi - powiedzia� zdziwiony Roussel. - Mam zawiadomi� Drakul� czy te� raczej psychiatr�? Co ma oznacza� ten cyrk? Opowiedzia�em mu ca�� histori�. Kiedy sko�czy�em, Roussel przez d�u�sz� chwil� wpatrywa� si� we mnie bez s�owa. - A to ci historia. By� tak zaszokowany, �e zamiast ironicznych, jak to zwykle u niego bywa�o, uwag, by� w stanie wydusi� z siebie tylko to zdanie. - I co teraz robimy? - zapyta�em. Otworzy� usta, ale w tym momencie, gdzie� z ty�u w jego pokoju, zabrzmia� przera�liwy sygna�. - Chwileczk� - powiedzia� i znikn�� z ekranu. Kiedy si� znowu pojawi�, by� blady jak �ciana. - Mamy teraz k�opoty wsz�dzie - wydusi� z siebie. - W por�wnaniu z nimi pa�ski problem jest drobnostk�. Niech pan gdzie� schowa te zw�oki i wsiada do h