2828

Szczegóły
Tytuł 2828
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2828 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2828 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2828 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Alfred Szklarski Tajemnicza wyprawa Tomka W tajdze Gwiazdy gas�y nad po�udniowo-wschodnim obszarem Rosyjskiego Dalekiego Wschodu1. Poranna szaro�� wkrada�a si� w nocny mrok. Wkr�tce blaski wschodz�cego s�o�ca musn�y kopulaste szczyty g�r i po zalesionych stokach sp�yn�y na r�wninn�, bezkresn� tajg�. Wzmagaj�ca si� jasno�� powoli rozprasza�a opary otulaj�ce dziewicz� puszcz�. Z mgie� wy�ania�y si� zadziwiaj�ce szczeg�y krajobrazu. Flora w�a�ciwa p�nocnej tajdze krzewi�a si� tutaj obok po�udniowej ro�linno�ci wschodnioazjatyckich mieszanych las�w Chin i Indii. Winoro�l oplata�a �wierki aja�skie, a korkowce ussuryjskie, orzechy mand�urskie i krzewy skar�owacia�ej aralii ros�y obok bia�ych brz�z i limb syberyjskich. Jak okiem si�gn��, pi�y si� ku niebu wierzcho�ki stuletnich cedr�w, z�otawozielonych modrzewi daurskich, jode� o bia�ej korze, a w�r�d nich odcina�y si� ja�niejsz� zieleni� lipy amurskie, wi�zy, graby, d�by i klony. Promienie s�oneczne coraz g��biej przenika�y w mgliste ost�py nadamurskiej tajgi, w kt�rej �cie�ki wydeptane przez renifery krzy�owa�y si� z tropami tygrys�w, a podczas parnego lata jakuckie motyle o skromnym ubarwieniu ust�powa�y miejsca wielkim, pi�knym motylom podzwrotnikowym2. W tej okolicy o wschodzie s�o�ca tygrysy powraca�y z nocnych �ow�w do swych legowisk. Wtedy jedynie ptactwo, zadomowione na drzewach, wysoko nad ziemi�, odwa�a�o si� krzykiem zdradza� swoj� obecno��. Tego jednak poranka nawet ptaki za lada szelestem podrywa�y si� do lotu, a dziki zwierz chy�kiem przemyka� przez g�stwin�, albowiem odwieczne prawa tajgi zosta�y naruszone przez najgro�niejszego jej wroga - cz�owieka. Oto grupa tropicieli i �owc�w zwierz�t wtargn�a do ost�pu i w pobli�u po�udniowego kra�ca G�r Burejskich 3 roz�o�y�a si� obozem. Gdy mrok ust�pi�, z mg�y �ciel�cej si� na le�nej polanie wy�oni�y si� sylwetki kilku namiot�w p�koli�cie os�oni�tych taborem woz�w. Pod wozami, przywi�zane do szprych k�, spa�y kud�ate psy. Wewn�trz p�kola sta�y szeregiem pod�u�ne skrzynie-klatki, zamykane drzwiczkami z �elaznych pr�t�w. Nie opodal obozowiska pas�y si� sp�tane konie. Z jednego namiotu wysun�� si� niski, barczysty m�czyzna ubrany w spodnie i kurtk� z jeleniej sk�ry. Bacznie zlustrowa� wzrokiem okolic�, ukazuj�c �niad�, sko�nook� twarz o ma�ym nosie i wydatnych ko�ciach policzkowych. Z zadowoleniem stwierdzi�, �e mg�a opada na ziemi�. Spojrza� w g�r�. Zachmurzone prawie od dw�ch tygodni niebo nareszcie wypogadza�o si� i ja�nia�o w promieniach wschodz�cego s�o�ca. Pogodny, niemal bezwietrzny �wit zwiastowa� przerw� w letnich deszczach monsunowych 4przynoszonych przez po�udniowo-wschodni wiatr znad oceanu. U�miech pojawi� si� na twarzy m�czyzny. By� on przewodnikiem i tropicielem w wyprawie urz�dzonej przez bia�ych �owc�w dzikich zwierz�t, przyby�ych z dalekiego zamorskiego kraju. Od dawna niecierpliwie oczekiwa� na taki w�a�nie dzie�, by zako�czy� polowanie na tygrysy. Potem wyprawa �owiecka mia�a przenie�� sw�j ob�z dalej na zach�d od G�r Burejskich, poza bezpo�redni zasi�g letnich deszcz�w monsunowych, zatrzymywanych przez pasmo g�rskie. M�czyzna powr�ci� do namiotu, sk�d zn�w wyszed� na polan� uzbrojony w star� berdank�5. Obuty w mi�kkie unty z jeleniej sk�ry, ruszy� ku g�stwinie. W tej w�a�nie chwili z s�siedniego namiotu wyjrza� ros�y m�odzieniec. By� to �owca zwierz�t, Tomek Wilmowski, kt�ry z ojcem i kilkoma przyjaci�mi przebywa� na polowaniu w tajdze amurskiej. Spostrzeg� oddalaj�cego si� m�czyzn�, wi�c na p� ubrany zaraz pobieg� za nim. - Nuczi6, dok�d to si� tak wcze�nie wybierasz? Je�li idziesz na poszukiwanie wytropionych wczoraj tygrys�w, to ch�tnie poszed�bym z tob� - zawo�a� po rosyjsku, dogoniwszy tropiciela pochodz�cego z tubylczego plemienia Gold�w7. Nuczi przystan��, odwr�ci� si� do m�odzie�ca i odpar� w �amanym rosyjskim, przeplataj�c go s�owami ojczystego j�zyka: - Moja sprawdzi, czy amby 8s� i wr�ci po wasza. - Wiesz przecie�, �e potrafi� podchodzi� zwierzyn�. Nie sp�osz� tygrys�w, we� mnie ze sob� - prosi� Tomek. Nuczi zadar� g�ow�, by spojrze� w oczy wysokiemu m�odzie�cowi. - Twoja tak dobry �owca jak stary Gold, ale amby mieszkaj� za sopk�, daleko! Twoja m�czy si� tropi�, a potem nie mo�e szybko �apa� - odpar�. - No tak, niby masz racj�, Nuczi, ale przy okazji m�g�bym upolowa� co� dla naszych tygrys�w. Resztk� dzika rozdziel� im teraz. Musz� je dobrze nakarmi�, aby nie ha�asowa�y ca�y dzie�. Sam m�wi�e�, �e to przeszkadza w �owach - kusi� Tomek, maj�c ogromn� ochot� na wypad ze znakomitym tropicielem zwierz�t. - Teraz nasza nie mo�e strzela� - stanowczo odpowiedzia� Nuczi. - Nasza musi z�apa� amby, a potem polowa�. Twoja niech nakarmi amby w klatkach, bo inaczej one z�e i g�o�no krzycz� do innych braci w tajdze. Wtedy nic z �ow�w. - Dobrze, Nuczi, zajm� si� tygrysami. Gold porozumiewawczo mrugn�� okiem do zmarkotnia�ego m�odzie�ca, przewiesi� strzelb� na pasie przez rami� i �wawym krokiem zaszy� si� w le�n� g�usz�. Tomek z nieukrywanym �alem spogl�da� za nim, wszak�e w duchu przyznawa� mu s�uszno��. Tutaj, w tajdze nadamurskiej, chwytanie �ywych tygrys�w odbywa�o si� starym sposobem syberyjskich �owc�w, to znaczy bez udzia�u licznej nagonki pomagaj�cej osaczy� zwierzyn�. Pogo� tylko kilku my�liwych z psami za tygrysem by�a bardzo uci��liwa, szczeg�lnie w okolicy sopek, czyli charakterystycznych wzg�rz syberyjskich, cz�sto pochodzenia wulkanicznego. Kilkutygodniowe tropienie drapie�nik�w w tajdze uwiecznione wprawdzie zosta�o z�owieniem trzech m�odych okaz�w, lecz zm�czenie mocno dawa�o si� my�liwym we znaki. Deszczowe lato nie by�o dobr� por� do polowania. Rozmi�k�a od nadmiaru wody ziemia utrudnia�a nu��ce po�cigi. Tote� do�wiadczony Nuczi radzi� od�o�y� �owy do bliskiej ju� jesieni, najlepszej na tym obszarze pory roku. T�umaczy�, �e po okresie deszcz�w monsunowych bardzo szybko nieraz ustala si� s�oneczna i ciep�a pogoda, trwaj�ca do ko�ca wrze�nia lub nawet do pocz�tk�w pa�dziernika. Pod koniec jesieni, gdy ziemia zaczyna przesycha� i przemarza�, �atwiej podr�owa� z taborem woz�w. Niestety, biali �owcy nie chcieli skorzysta� z dobrej rady. Utkn�li w przesyconej wilgoci� tajdze i kr��yli po niej jak duchy. Nuczi znikn�� w g�szczu. Tomek po cichu powr�ci� do namiotu. Nie budz�c towarzyszy, zabra� reszt� ubrania, r�cznik i myd�o, po czym pod��y� do pobliskiego strumienia. Wkr�tce umyty i ubrany przysiad� na zwalonym przez wichur� pniu drzewa. Przez chwil� nas�uchiwa�^ podejrzliwie rozgl�daj�c si� woko�o. W obozie w dalszym ci�gu panowa�a niczym nie zm�cona cisza. Wszyscy d�u�ej wypoczywali przed zapowiedzianym przez Nucziego nowym polowaniem. Tomek ostro�nie rozchyli� podw�jn� sk�r� pasa i wydoby� zwitek papieru. Wyg�adzi� go na kolanie. By� to list od jego ciotecznej siostry, Ireny Karskiej, u kt�rej rodzic�w przez d�u�szy czas przebywa� w Warszawie po ucieczce ojca za granic� i �mierci matki. Tomek zacz�� czyta�: Warszawa, 10 maja 1907 r. Kochany Braciszku! Prawie rok nie odpisywa�am na Twoje listy, z takim ut�sknieniem przez nas oczekiwane. Ze wzgl�du na cenzur�, w korespondencji wysy�anej poczt� nie mog�am powiadomi� Ci� o pewnym tragicznym wydarzeniu. Dopiero teraz nadarzy�a si� okazja wys�ania listu inn� drog�. Przyjaciel Ojca wyje�d�a w sprawach handlowych za granic� i podj�� si� przemyci� m�j list. Wy�le go z Niemiec. Kochany Tomku, przede wszystkim musz� wyja�ni� przyczyn� mej ostro�no�ci. Ot� Zbyszek zosta� aresztowany i zes�any na Sybir9. Ty, Braciszku, najlepiej zrozumiesz, jak strasznym ciosem by�o to dla nas wszystkich, a szczeg�lnie dla Matki. Pami�tasz przecie� - zawsze bardzo si� obawia�a wszelkich spisk�w politycznych. Gdy Pan Smuga zabra� Ci� od nas do Twego Ojca, my�la�a, biedaczka, �e sko�czy�y si� dla Niej utrapienia. Jak�e cieszy�a si� potem, �e jeste� bezpieczny z dala od Kraju w czasie rewolucji w Rosji i u nas w Kr�lestwie Polskim 10Mawia�a wtedy, �e Ty masz we krwi rewolucyjnego ducha Twego Ojca i nie usiedzia�by� spokojnie podczas zamieszek. M�j Ojciec potakiwa�. Stale nazywa Ci� polskim patriot�. Oczywi�cie Zbyszek, Witek i ja pragn�li�my Ciebie na�ladowa�. Po zawierusze 1905 roku wiele nadarzy�o si� ku temu okazji. Studenci, a za ich przyk�adem i uczniowie szk�l �rednich rozpocz�li strajki szkolne, domagaj�c si� nauczycieli Polak�w i nauczania w j�zyku polskim. Zbyszek z grup� przyjaci� urz�dzili strajk w swojej szkole. Dyrektor przestraszony buntem wezwa� �andarm�w. Aresztowali wielu uczni�w, a w�r�d nich Zbyszka. Przyzna� si� do zorganizowania strajku, aby w ten spos�b os�oni� przyjaci� przed represjami. Nawet go nie s�dzono. Po prostu w trybie administracyjnym zes�ano na Sybir. Tylko jeden jedyny raz napisa� do nas z Nerczy�ska, przeznaczonego mu na miejsce zes�ania. Podobno otrzyma� zaj�cie w sk�adzie futer u kupca Naszkina, lecz z listu bi�a bezgraniczna t�sknota za domem i Krajem. Biedny ch�opiec! Zapewne potrzebuje pomocy. Kto wie, czy go jeszcze kiedy� ujrzymy... Agenci policyjni cz�sto kr�c� si� ko�o naszego domu, wypytuj� dozorc�, �ledz� nas wszystkich... Tomek nie doko�czy� czytania listu, przecie� i tak ju� zna� na pami�� ka�de zawarte w nim s�owo. Z�o�y� go starannie, wsun�� do schowka w pasie. Zas�piony rozmy�la� o niezwyk�ym splocie wydarze�, kt�re rzuci�y ich w tajg� syberyjsk�. Po powrocie z niefortunnej wyprawy do Tybetu otrzyma� w Alwarze 11list Irki razem z korespondencj� z Londynu od swej przyjaci�ki - Australijki Sally. Tomek i jego ojciec bardzo si� zmartwili smutn� wiadomo�ci� z Warszawy. Obydwaj czuli si� d�u�nikami wujostwa Karskich. Oni to w�a�nie zast�powali Tomkowi rodzic�w. Pomagali mu w najci�szych chwilach �ycia, opiekowali si� jak w�asnym dzieckiem. Nie mniej od Wilmowskich przej�li si� tragicznym wydarzeniem ich przyjaciele - Jan Smuga i bosman Tadeusz Nowicki. Przecie� ka�dy z nich poni�s� jak�� ofiar� w walce z zaborczym rosyjskim caratem. Wilmowski i bosman musieli ucieka� z kraju zagro�eni aresztowaniem. Przyrodni brat Smugi zosta� zes�any na Sybir. C� z tego, �e dzi�ki szcz�liwemu zbiegowi okoliczno�ci zdo�a� umkn�� z zes�ania? I tak przecie� przyp�aci� to �yciem. Spe�niaj�c jego ostatni� wol�, udali si� do dalekich g�r A�tyn-tag, aby zabra� ukryte przez niego przypadkowo znalezione z�oto. Po�owa skarbu mia�a by� przeznaczona na pomoc dla polskich zes�a�c�w na Syberii. Ca�a wyprawa, pe�na trud�w i niebezpiecze�stw, zako�czy�a si� niepowodzeniem. Rumowisko skalne poch�on�o z�oto. Zaledwie wr�cili pokonani przez przeciwno�ci losu, zn�w si� dowiedzieli o nowym aresztowaniu i zsy�ce. Na wsp�lnej naradzie z przyjazn� im ksi�n� Alwaru i jej bratem Panditem Davasarmanem, kt�ry bra� udzia� w wyprawie do g�r A�tyn-tag, postanowili pom�c Zbyszkowi w ucieczce z Syberii. Los Polak�w wyda� si� ksi�nej podobny do historii Indus�w rz�dzonych przez Anglik�w. Rozumiej�c ich po�o�enie, zaofiarowa�a Wilmowskim sw�j jacht dalekomorski, aby w ten spos�b u�atwi� uprowadzenie zes�a�ca. Natomiast Pandit Davasarman zaproponowa� sw�j udzia� w wyprawie. By�a to niezwykle cenna pomoc, poniewa� jako pundyta, czyli specjalnie wyszkolony przez Anglik�w do odbywania ekspedycji geograficznych do nieznanych kraj�w Azji, mia� olbrzymie do�wiadczenie podr�nicze. Ponadto dysponowanie statkiem umo�liwia�o im swobodne poruszanie si� po morzu i uniezale�nia�o od powszechnie u�ywanych w�wczas �rodk�w komunikacyjnych, b�d�cych pod nadzorem w�adz. Smuga i Wilmowski utrzymywali stosunki handlowe ze znanym w ca�ym �wiecie Hagenbeckiem, w�a�cicielem przedsi�biorstwa sprowadzaj�cego z r�nych kraj�w �wiata dzikie zwierz�ta do ogrod�w zoologicznych i cyrk�w. Dzi�ki temu uda�o im si� uzyska� jego poparcie urz�dzenia wyprawy �owieckiej na Syberi�. Mimo to Wilmowski i bosman, jako poszukiwani przez policj� carsk�, nie mogli si� uda� na tereny rosyjskie pod w�asnymi nazwiskami. Tote� Davasarman, wykorzystuj�c swe wp�ywy u w�adz angielskich w Indiach, postara� si� o dokumenty, w kt�rych Wilmowski figurowa� jako "obywatel angielski Brown, preparator sk�r zwierz�cych", a bosman jako "Niemiec Brol, pogromca zwierz�t". Tak wi�c pod pretekstem �owienia okaz�w fauny syberyjskiej wyprawa uzyska�a zezwolenie w�adz rosyjskich na polowanie w tajdze Dalekiego Wschodu. Obecnie oko�o dw�ch miesi�cy tropili tygrysy i g�owili si�, w jaki spos�b maj� upozorowa� konieczno�� dotarcia do Nerczy�ska, le��cego w Kraju Zabajkalskim. Nie tylko bezkresna i cz�sto zupe�nie bezdro�na kraina utrudnia�a im wykonanie niebezpiecznego przedsi�wzi�cia. Davasarman nie bra� udzia�u w �owach. Przebywa� na statku zakotwiczonym w zatoce portowej Z�otego Rogu we W�adywostoku12, got�w w ka�dej chwili do wyruszenia w morze, i oczekiwa� na dalsze instrukcje. ��cznikiem mi�dzy dow�dc� statku a wypraw� "�owieck�" by� Udad�alaka - zaufany towarzysz Pandita Davasarmana w wielu ekspedycjach badawczych do r�nych kraj�w Azji. Tomek siedzia� pogr��ony w rozmy�laniach. Czy zdo�aj� dotrze� do Nerczy�ska? Czy zastan� tam Zbyszka i czy go uwolni�? Z kieszeni kurtki wydoby� map�. Wzrokiem odszuka� pot�n� rzek� Amur, utworzon� z po��czenia rzek Szy�ka i Argu�, bior�cych pocz�tek u brzegu pustyni Gobi. Po zlaniu si� tych dw�ch rzek w jedno koryto Amur zatacza� szeroki �uk ku po�udniowi i dopiero w pobli�u miejsca, gdzie Sungari - prawy dop�yw - wpada� do�, zawraca� na p�noco-wsch�d. W�a�nie w najdalej wysuni�tym na po�udnie zakolu Amuru, pomi�dzy lewym dop�ywem - Burej � i prawym - Sungari, widnia� na mapie grubo zakre�lony o��wkiem czarny krzy�yk. Oznacza� on obozowisko roz�o�one w pobli�u lewego brzegu rzeki. M�odzieniec zafrasowany spogl�da� na map�. Pierwszy i naj�atwiejszy etap wyprawy z portu we W�adywostoku do Chabarowska przebyli kolej�, zbudowan� na terytorium rosyjskim wzd�u� rzeki Ussuri. W Chabarowsku ko�czy� si� tor kolejowy; dalej w kierunku na zach�d, na przestrzeni oko�o tysi�ca dwustu kilometr�w wzd�u� lewego brzegu Amuru a� do Ruch�owa ci�gn�� si� jedynie stary, przewa�nie wyboisty trakt syberyjski. Dopiero od Ruch�owa rozpoczyna� si� zn�w tor kolejowy do Nerczy�ska i Czyty w Kraju Zabajkalskim. W owym czasie najd�u�sza na �wiecie kolej transsyberyjska przebiega�a z Moskwy przez Ural, po�udniow� Syberi� do Czyty, a stamt�d, jako kolej Wschodnio-Chi�ska, przecina�a Mand�uri� i ko�czy�a si� we W�adywostoku nad Oceanem Spokojnym. W wyniku wojny rosyjsko-japo�skiej Rosja musia�a opu�ci� Mand�uri�, zachowuj�c jedynie w swoich r�kach kolej Wschodnio-Chi�ska, na wy��czonym pasie ziemi wzd�u� toru, z szeregiem osad rozrzuconych po kraju, w kt�rych skupia�a si� rosyjska administracja kolei. Rz�d carski, chc�c uniezale�ni� si� na wypadek utracenia kolei w Mand�urii, postanowi� zbudowa� po��czenie kolejowe mi�dzy Ruch�owem i Chabarowskiem wzd�u� lewego brzegu Amura. W ten spos�b kolej transsyberyjska mia�a otrzyma� nowy odcinek, biegn�cy od Czyty przez Ruch�owo, Chabarowsk do W�adywostoku. W�wczas Tomek i jego towarzysze po opuszczeniu Chabarowska znale�li si� w dziewiczej tajdze, kt�ra oddziela�a ich od Kraju Zabajkalskiego . Tomek, zamy�lony, nie us�ysza� cichych krok�w, tote� zmiesza� si� poczuwszy czyj�� d�o� na swym ramieniu. Szybko odwr�ci� g�ow�. Odetchn�� z ulg� ujrzawszy Smug�. - Przestraszy�em si�, �e kto� obcy przydyba� mnie na studiowaniu mapy. - Musisz by� ostro�niejszy, Tomku- Lepiej, aby nikt nir spostrzeg�, ze tak bardzo interesuje nas topografia kraju - odpar� Smuga. - Poza tym �le reagujesz na zaskoczenie. Staraj si� panowa� nad sob�. Sta�e� si� nerwowy, m�j ch�opcze! Na innych wyprawach by�e� bardziej opanowany. Usiad� obok Tomka, ten za� pochyli� si� ku przyjacielowi i �ciszonym g�osem wyrzuci� z siebie jednym tchem. - Od czasu, gdy isprawnik 13w Chabarowsku narzuci� nam swego agenta na "opiekuna" wyprawy, nie mog� wprost zapanowa� nad sob�. Czy w tych warunkach uda nam si� dotrze� do Zbyszka?! Poza tym boj� si� o ojca i bosmana. - Niepotrzebnie si� denerwujesz. Obydwaj maj� dokumenty wystawione na obce nazwiska i doskonale graj� swoje role. Je�li sami zachowamy dostateczn� ostro�no��, nikt ich nie zdemaskuje. - Codziennie powtarzam to sobie chyba z tysi�c razy, ale te �widruj�ce, podejrzliwe oczy szpicla wyprowadzaj� mnie z r�wnowagi. - Nie taki diabe� straszny, jak go maluj� - odpowiedzia� Smuga.,- On pilnuje nas, a my jego. Udad�alaka nie spuszcza go z oka. Gdyby zacz�� bru�dzi�, po cichu zgasimy go jak �wieczk�. - To tak niesamowicie przebywa� z kim�, kto czyha na nas, a my na niego. - Ka�dy przyzwoity cz�owiek brzydzi si� kreci� robot�, lecz dobrowolnie wle�li�my w paszcz� nied�wiedziowi i nie mo�emy dopu�ci� do tego, aby nieopatrzne k�apni�cie k�ami odci�o nam odwr�t. - To prawda, prosz� pana - przyzna� Tomek. - Przecie� tu chodzi nie tylko o nas, ale i o Zbyszka. - S�uchaj, Tomku! Znajdujemy si� na wojennej wyprawie. Ty, jako honorowy cz�onek szczepu Apacz�w14, powiniene� pami�ta�, �e najwa�niejsze cechy wojownika to cierpliwo��, rozwaga oraz milczenie. - Widocznie kiepski ze mnie wojownik... - Nie gadaj g�upstw! - skarci� go Smuga. - Po prostu jeste� w gor�cej wodzie k�pany. Niecierpliwi ci� d�ugie polowanie, chcia�by� ju� by� w Nerczy�sku. Odzyskasz pewno�� siebie, gdy przyst�pimy do w�a�ciwej akcji. - Oby tak by�o! - Mo�esz na mnie polega�, znam ci� dobrze. Obrali�cie mnie dow�dc� wyprawy, wszyscy wi�c musicie mi ufa�. Zw�oka jest konieczna. Mamy zezwolenie na polowanie w Kraju Nadamurskim. St�d daleko do Nerczy�ska. Dlatego te� siedzimy w tajdze mimo niedogodnej pory na �owy. Musimy jako� wyprowadzi� w pole w�adze rosyjskie. - Czy pan ju� obmy�li� plan dzia�ania? - Tak. Przesuniemy si� za B�agowieszcze�sk. Tam zn�w roz�o�ymy ob�z, w kt�rym pozostanie tw�j ojciec, jako najbardziej zagro�ony. Tymczasem my dwaj, bosman i Udad�alaka spr�bujemy dotrze� do Nerczy�ska. Rzecz oczywista, �e Pawiowa musimy nak�oni� do pozostania z twoim ojcem, w tym jednak moja g�owa. Najbardziej k�opocz� si�, w jaki spos�b mogliby�my ukry� Zbyszka w obozie, aby szpicel niczego nie wypatrzy�. M�wi� ci o tym, gdy� sam nie mog� niczego wymy�li�. Licz� na tw�j spryt. Zastan�w si� nad tym15. Czas zaczyna nagli�, nadchodzi tak oczekiwana przez nas pora roku, najdogodniejsza do podr�owania ko�mi. - Wiem, prosz� pana. Postaram si� co� wykombinowa�. - Tylko nie rozmawiaj z nikim na ten temat. Tak bezpieczniej dla nas wszystkich. Nie opodal zaszczeka�y g�o�no psy. Smuga powsta� z pnia. - Zanosi si� na pogod� - powiedzia� po chwili, spogl�daj�c w niebo. - Je�li Nuczi odnajdzie tropy tygrys�w, b�dziemy mieli pracowity dzie�. Nasi ju� si� przebudzili, chod�my na �niadanie. Tomek patrzy� na Smug� niemal z uwielbieniem. Bezmierna odwaga, uczciwo�� i wyrozumia�o�� wsz�dzie zjednywa�y mu przyjaci�. Wszyscy szanowali go i s�uchali rozkaz�w, jakby by�o rzecz� zupe�nie naturaln�, �e tam gdzie on przebywa�, nikt inny nie m�g� przewodzi�. Tote� teraz Tomek czu� si� niezwykle dumny, �e Smuga zwr�ci� si� w�a�nie do niego z pro�b� o rad�. W obozie zastali krz�taj�cych si� towarzyszy. Olbrzymi bosman Nowicki, pe�ni�cy mi�dzy innymi funkcj� rusznikarza, siedzia� z podwini�tymi nogami na roz�o�onym na ziemi kocu. Po�piesznie czy�ci� bro�. Od razu mo�na by�o dostrzec, �e nie jest w zbyt dobrym humorze. Podczas tej wyprawy �owieckiej, szczeg�lnie w obecno�ci Rosjan i krajowc�w, Tomek oraz jego towarzysze rozmawiali po rosyjsku. Nie sprawia�o im to specjalnej trudno�ci, poniewa� ucz�szczali swego czasu do szk� w Kr�lestwie Polskim, w kt�rych w�wczas obowi�zuj�cym j�zykiem wyk�adowym by� w�a�nie j�zyk rosyjski. Udad�alaka natomiast nauczy� si� wielu s��w podczas poprzednich wypraw z Panditem Davasarmanem do kraj�w Azji �rodkowej. Bosman, zaledwie ujrza� Tomka, natychmiast da� upust z�emu nastrojowi, g�o�no odzywaj�c si� po rosyjsku: - W tym piekielnym kraju robactwo ju� za �ycia konsumuje cz�owieka. Zamiast kry� si� w krzakach, lepiej, brachu, przygotuj siatki ochronne na �by, bo sk�ra sw�dzi mnie nawet na sam� my�l o bezwietrznej pogodzie! Tomek ze wsp�czuciem spojrza� na przyjaciela. Jego zapuchni�t� twarz i kark pokrywa�y krwawi�ce strupy. Wprawdzie meszki16, b�d�ce plag� syberyjskiej tajgi, mocno dokucza�y wszystkim �owcom, lecz poczciwy marynarz ucierpia� od nich wi�cej ni� inni. Szczeg�lnie w bezwietrzne, s�oneczne dni b�d� te� przed deszczem oraz o zmroku olbrzymie chmary tych najdrobniejszych much�wek komarowatych pojawia�y si� w tajdze, natr�tnie napastuj�c ludzi i zwierz�ta. Wsz�dzie ich by�o pe�no: tworzy�y odra�aj�cy ko�uch na wodzie w wiadrze, p�ywa�y w zupie w garnku czy talerzu, zaczepia�y si� 0 tkanin� ubrania, w�azi�y w oczy, uszy, nosy, przenika�y za koszul�, a uk�ucia �ar�ocznych, krwio�erczych samiczek powodowa�y na ludzkim ciele sw�dz�ce ranki. Po pewnym czasie organizm cz�owieka sam si� uodpornia� i opuchlizna znika�a, ale nieszcz�sny bosman, w przeciwie�stwie do towarzyszy, w dalszym ci�gu nie doznawa� ulgi. Tomek zbli�y� si� do nachmurzonego marynarza. - Zaraz przynios� siatki, chocia� niewygodnie jest biega� po lesie z os�oni�t� g�ow� - odezwa� si�. - Nazbieram te� smolnych szczap, �eby�my mogli po zmierzchu dymem odgania� meszki. Prawd� m�wi�c, dziwne to, �e w�a�nie do pana tak si� przyczepi�y te dokuczliwe owady. My prawie ju� nie odczuwamy uk�u�. - Ha, diabelski to pomiot, nie mo�na wszak�e powiedzie�, �e niewybredny - odpar� bosman i wymownie spogl�daj�c zapuchni�tymi oczami w kierunku Pawiowa, doda�: - M�wi� mi jeden uczony, �e meszka nie uk�si ani ci�ko chorego, ani ob�udnego drania. W jednym 1 drugim widzi facet�w wybieraj�cych si� na tamten �wiat, a truposz�w nie k�sa. Tomek z trudem st�umi� weso�o��, s�ysz�c przym�wk� wyra�nie skierowan� do Pawiowa, uodpornionego ju� na uk�szenia meszek. Natomiast trzej synowie Nucziego, obdarzeni jak wszyscy Goldowie poczuciem humoru, roze�miali si� g�o�no. - Dobrze twoja m�wi, zwierz od razu pozna z�y cz�owiek - wtr�ci� jeden z nich. - Was r�wnie� nie gryz� meszki - powiedzia� Tomek, daj�c nieznacznie znak bosmanowi, aby niepotrzebnie nie dra�ni� agenta. - Gnus m�dry, on wie, �e Gold dziecko tajgi. Gnus i Gold sw�j cz�owiek. Sw�j swego nie gryzie - odpowiedzia� Nanaj i domy�lnie mrugn�� okiem. - Zamiast �artowa�, lepiej przygotujcie si� do �ow�w - poleci� Smuga. - Tylko patrze� powrotu Nucziego. Sprawd�cie liny, zajmijcie si� psami. Pan Paw�ow nie lubi si� ugania� za tygrysami, wi�c chyba jak zwykle zostanie w obozie na stra�y? - Wy tu naczalstwo17, wi�c wasza wola! Ju� ja dobrze przypilnuj� obozu - zgodzi� si� Paw�ow. - A przy okazji poszperam w jukach - mrukn�� bosman do Tomka. - Zamknij buzi� na k��dk�, panie Brol - szepn�� Tomek. - Czy koniecznie chcesz zwr�ci� na siebie jego uwag�? Pan Brol, czyli bosman Nowicki, zakl�� pod nosem, lecz zostawi� agenta w spokoju, zw�aszcza �e Wilmowski zawo�a� wszystkich na poranny posi�ek. Syberyjskie polowanie Nuczi wr�ci�, nim sko�czyli �niadanie. Wed�ug jego relacji � tygrysica z dwoma ma�ymi znajdowa�a si� w odleg�o�ci oko�o trzech kilometr�w od obozu. Szybko uzgodnili plan polowania. Bosman z Udad�alak� mieli strza�ami odp�dzi� tygrysic� od potomstwa, natomiast Nuczi, jego trzej synowie, Tomek, Smuga oraz Wilmowski powinni osaczy� kociaki. Paw�ow, jak uprzednio ustalono, podj�� si� roli stra�nika obozu. Wkr�tce ruszyli w tajg�. Na przedzie kroczy� Nuczi, za nim jego synowie z trzema psami na smyczy, a potem reszta �owc�w z czterema ogarami. Tomek zamyka� poch�d, szed� tu� za bosmanem. Im dalej zag��biali si� w ost�p, tym w�dr�wka stawa�a si� bardziej uci��liwa. Ledwie widoczny kr�ty �lad �cie�yny cz�sto gin�� w g�szczu krzew�w g�ogu, cierni i ja�owca, oplatanych go�cem-powojnic�, zwan� przez Jakut�w 18"sieciami diab�a". Czasem musieli nak�ada� drogi, by obej�� zwalone przez wiatr drzewa. W cienkiej warstwie gleby le�ne olbrzymy nie mog�y zbyt g��boko zapuszcza� korzeni, tote� k�ad�y si� pokotem pod podmuchem wichury i tworzy�y trudne do przebycia zapory. Niekiedy stanowi�y je wiekowe drzewa. Nad�arte pr�chnic� same pada�y na ziemi� jakby w ba�wochwalczym pok�onie przed wszechw�adnym czasem. Ogrom dziewiczej tajgi budzi� w sercach ludzkich l�k przed czym� nieznanym, kryj�cym si� w jej g��bi. Na poz�r wydawa�a si� ponura i milcz�ca, lecz baczny wzrok �owc�w co chwila odczytywa� jak�� now� tajemnic�. Tu� przy �cie�ce pod spr�chnia�ym zwalonym pniem znajdowa� si� bar��g nied�wiedzi. Nieco dalej, na ma�ym pag�rku, zadomowi� si� �ar�oczny bunduruk19, jeden z najmniejszych na �wiecie drapie�nik�w. W�a�nie na usch�ych ga��ziach przewr�conego d�bu przewietrza� swoje przysmaki: grzybki, korzonki i orzechy, kr�rych zapasy gromadzi� nieraz na dwa lata. Za pag�rkiem wi�a si� �cie�ka wydeptana przez jelenie, w roz�o�ystej lipie wok� sporej dziupli kr��y�y pszczo�y - tam na pewno mo�na znale�� aromatyczny le�ny mi�d. Tomek ciekawie rozgl�da� si� po ost�pie. W t� stron� tajgi zapuszczali si� po raz pierwszy. Nuczi prowadzi�, niemal si� nie zatrzymuj�c. Tomek szed� ostatni. W�a�nie mign�a mu w g�szczu kr�pa posta� starego tropiciela, budz�c pewne wspomnienia. Wynaj�cie Nucziego oraz jego syn�w jako tropicieli zwierzyny na t� niebezpieczn� wypraw� nie by�o dzie�em przypadku. Wilmowski zna� ich z opowiada� by�ego zes�a�ca na Syberi�, z kt�rym przed w�asn� ucieczk� z kraju styka� si� w Warszawie w konspiracyjnej pracy rewolucyjnej. Dzi�ki temu po przybyciu do Chabarowska, pami�taj�c relacje polskiego zes�a�ca, odszuka� w puszczy sadyb� Nucziego i nak�oni� go do wzi�cia udzia�u w �owach. Wyb�r starego Golda na przewodnika i tropiciela okaza� si� bardzo korzystny. Nuczi by� prawdziwym synem tajgi. Urodzi� si� w niej, wychowa�, ona za� �ywi�a go i dawa�a schronienie, nic wi�c dziwnego, �e zna� wszystkie jej tajniki i kocha� jak w�asn� matk�, czasem nieco zbyt surow�, lecz zawsze przygarniaj�c� swoje dzieci. Pewnego razu podczas polowania, s�ysz�c utyskiwania bosmana na "diabelski kraj", Gold zapewnia� Tomka, �e kto bli�ej pozna tajg�, ten p�niej t�skni za ni�, je�li zmuszony jest opu�ci� j� na jaki� czas. Te wywody przypomnia�y Tomkowi ich przewodnika z wyprawy australijskiej, krajowca Tony'ego. On wtedy r�wnie� m�wi� mu o uroku rzuconym na w�drowc�w przez busz australijski. Z zamy�lenia wyrwa� nagle Tomka cichy okrzyk bosmana Nowickiego. - A niech to wieloryb po�knie...! - zakl�� marynarz swoim zwyczajem, odskakuj�c od kar�owatej kolczastej palmy. Bosman prze�azi� przez zwalon� k�od� i dla utrzymania r�wnowagi opar� si� o pie� stoj�cego przy �cie�ce d�bu. Naraz pod naporem jego pot�nego cielska skruszy�a si� kora i r�ka a� po �okie� wpad�a w spr�chnia�e drzewo. Marynarz przestraszy� si�, �e s�dziwy "staruszek" mo�e run�� lada chwila, wielkim skokiem znalaz� si� w bezpiecznej odleg�o�ci od pnia, lecz wtedy w�a�nie otar� si� o skar�owacia��, kolczast� palm�. Zakl��, szybko cofaj�c pok�ut� r�k�. Tomek podbieg� do przyjaciela, by pom�c my wydoby� wbite w d�o� kolce. - A c� to za piekielne nasienie?! - burcza� marynarz. - Niby to palemka, a szczerzy k�y jak kaktus! - W g�szczu tajgi nie mo�na tak skaka� na o�lep - powiedzia� Tomek. - To dalekowschodnia aralia20, swego rodzaju osobliwo�� w tych stronach... - Daj mi �wi�ty spok�j z botanik� - ofukn�� go bosman. - �eb ju� mam naznaczony przez przekl�te meszki, a teraz do kompletu napuchnie mi �apa! Zaraz wszak�e ucichli, gdy� przewodnik przystan��, pochylony nad ziemi� uwa�nie rozgl�da� si� woko�o. Wszyscy zatrzymali si� natychmiast. Tomek podszed� do Nucziego i przykucn��, by lepiej widzie�. - Bardzo �wie�y trop - szepn��, badaj�c du�e wg��bienia wyci�ni�te w ziemi. - Tygrys, niezawodnie tygrys! S�dz�c po rozrzucie �lad�w oraz ich rozmiarach, musi to by� starszy okaz... - Dobrze m�wi, dobrze! - pochwali� Nuczi. - Dlaczego on tak ci�ko st�pa�? - g�o�no zastanawia� si� Tomek, zach�cony pochwa�� wytrawnego tropiciela. Posun�� si� kilka krok�w wzd�u� trop�w. - S� tu krople krwi, mo�e kto� go zrani�? - monologowa�. - Nie, nie! Z powodu rany nie st�pa�by tak ci�ko. Ju� wiem! D�wiga� upolowane zwierz�! Na krzaku cierni zaczepi�o si� troch� jasnobrunatnej sier�ci. Przypomina mi ona pewnego jelenia. Smuga wyprzedzi� Tomka, r�wnie� badaj�c �lady. S�ysza� wywody m�odego przyjaciela i u�miecha� si� zadowolony. - S�uszne wyci�gasz wnioski! - przytakn��. - Mo�e uda ci si� jeszcze dok�adniej okre�li� zwierz� upolowane przez tygrysa. Tomek pomy�la� chwil�, po czym rzek�: - Wy��cznie w lasach po�udniowej Syberii �yje odmiana szlachetnego jelenia, zwana maralem21. M�g� to r�wnie� by� �o� 22lub ren23. - Nie, m�j drogi, to nie by� maral ani �o�, ani ren - odpowiedzia� Smuga. - P�jd� jeszcze nieco dalej! Tomek wolno posuwa� si� wzd�u� zbocza starannie badaj�c wyra�ne tropy. - Mo�e to by� jele� Dybowskiego? 24- rzek�. - Przypominam sobie, �e Dybowski na zes�aniu na Syberii odkry� nowy gatunek jelenia, nazwany jego imieniem. Jele� ten wygl�dem przypomina indyjskiego jelenia aksis. Na ciemnej sier�ci posiada kilka nieregularnych rz�d�w bia�ych plam. - Brawo, Tomku, masz doskona�� pami�� - pochwali� Wilmowski. - Nie zgaduj, ch�opcze, szukaj dalej, to nie by� jele� Dybowskiego - ponagli� Smuga. - Jele� ten �yje bardziej na po�udniu, w Kraju Ussuryjskim. Tomek przykl�kn��. G�ow� nisko pochyli� ku ziemi. Na zgniecionej trawie widnia�y jakie� plamy. Urwa� jedno z�amane �d�b�o. Zaledwie przysun�� je do nosa, wyda� cichy okrzyk triumfu. Trawa splamiona by�a kleist�, ciemn� mas� wydaj�c� przejmuj�cy zapach. - Ju� wiem, to pi�mowiec 25- zawo�a� do towarzyszy. - Tygrys ci�gn�c go po ziemi rozerwa� mu pazurami woreczek na podbrzuszu, wydzielaj�cy pi�mo. - No, no, naprawd� jeste� ju� �wietnym tropicielem - przyzna� Smuga. - Gapa ze mnie! Pan szybciej odkry� wo� pi�ma. - Faktycznie �epetyn� nosisz nie od parady - wtr�ci� bosman. - Niuchasz po ziemi niczym ogar. Poka� no t� trawk�, ciekaw jestem, jak pachnie pi�mo! Ostro�nie pow�cha�, skrzywi� si� i mrukn��: - Tak samo zalatywa�o w jednej myd�ami na Powi�lu, dok�d moja staruszka posy�a�a mnie po bielid�o. - Pi�mo jest w cenie. Wykorzystuje si� je w produkcji lek�w oraz wyrob�w perfumeryjnych jako �rodek utrwalaj�cy zapach - wyja�ni� Wilmowski. - Jak widzisz, bosmanie, i Syberia na co� si� przydaje - doda� Smuga. - Do�� jednak gadaniny. Tygrysica upolowa�a kabarg�. Teraz syta na pewno odpoczywa ze swoimi tygrysi�tami. �atwiej j� zaskoczymy. Daleko jeszcze do legowiska? - Mn�stwo blisko - odpar� Nuczi. - Zaraz za sopk� dolina i strumie�. Tam amby spa� w krzakach. Teraz nasza i�� ostro�nie. Nasza wiedzie�: amby blisko, trzeba cicho by�. Ruszyli �ladami tygrysicy. Przedtem musieli pow�ci�ga� arkanami psy rw�ce si� do przodu. Obecnie ogary podtuliwszy ogony samorzutnie trzyma�y si� tu� przy nogach m�czyzn. Niepewne strzyg�y uszami i zje�ywszy sier�� na karku, co chwila ostrzegawczo spogl�da�y na swych pan�w. By� to nieomylny znak, �e poczu�y blisko�� gro�nych drapie�nik�w. �owcy okr��ywszy wzg�rze, znale�li si� w dolince przeci�tej wzd�u� kamienistym strumieniem. Jak wskazywa�y �lady, tygrysica zm�czona d�wiganiem �upu odpoczywa�a nad wod� i gasi�a pragnienie. Nuczi poprowadzi� teraz ku wylotowi dolinki. Niebawem ujrzeli szeroki pas r�wniny poros�ej bujn� traw�, wysoko�ci cz�owieka. Jasny b��kit nieba stapia� si� na horyzoncie z nieruchomym w tej chwili morzem zieleni stepowej. - Tam daleko jest batiuszka Amur 26- szepn�� Nuczi wskazuj�c d�oni� ku po�udniowi. - Chyba znajdujemy si� w pobli�u Niziny Zejsko-Burejskiej? - zwr�ci� si� Tomek do ojca. Wilmowski skin�� g�ow� i doda�: - Na pewno wkr�tce tajga cofnie si� st�d dalej na p�noc. To jeden z nielicznych na Dalekim Wschodzie obszar�w nadaj�cych si� pod upraw� roln�27. Nuczi przy�o�y� palec do ust nakazuj�c milczenie. Jego wzrok prze�lizgiwa� si� po k�pie wierzbowych ��z, widniej�cych w odleg�o�ci oko�o trzystu metr�w nad brzegiem strumienia. - Tam �pi� amby - cicho wyja�ni�. G��wna grupa wyznaczona do schwytania m�odych tygrys�w musia�a zatoczy� na stepie p�kole, by si� zbli�y� do wierzbowych chaszczy z przeciwnej strony. Natomiast bosman i Udad�alak�, kt�rych zadaniem by�o utrzymanie tygrysicy z dala od potomstwa mieli i�� wprost ku legowisku. Zgodnie z planem cz�� my�liwych zaszy�a si� w step. Dopiero w jaki� czas po nich, ju� nie kryj�c si�, bosman z Udad�alak� ruszyli w kierunku nadrzecznych zaro�li. Niebawem rozbrzmia�y przera�liwe krzyki, ujadanie ps�w i huk strza��w. Na odg�os wrzawy z traw i krzew�w rosn�cych wok� bajorek poderwa�y si� stada r�norakiego ptactwa. Jarz�bki, ba�anty, cietrzewie, kuropatwy i dzikie g�si rozproszy�y si� na wszystkie strony, �owcy nawet nie zerkn�li w ich kierunku. Bo oto z k�py zaro�li ostro�nie wychyli�a si� wielka tygrysica. Najpierw ukaza� si� du�y, kud�aty �eb, a potem pr�gowane, pot�ne, czaj�ce si� cielsko. Bosman od razu zauwa�y� wynurzaj�ce si� z g�szczu zwierz�. Wskaza� je towarzyszowi i razem z nim zaszy� si� w �ozin�. Zaraz te� rozpocz�li prawdziwie piekieln� kanonad�. Tygrysica, ujrzawszy napastnik�w, wielkim susem wyskoczy�a na step, po czym zatoczywszy ma�y �uk, usi�owa�a brzegiem strumienia przedosta� si� do legowiska. Dw�ch �owc�w zn�w zagrodzi�o jej drog�, os�aniaj�c si� ogniem rewolwerowym. Zdezorientowana, rzuci�a si� w strumie�. To p�yn�c, to biegn�c, z uporem d��y�a W kierunku kryj�wki swego potomstwa. Nagle nowy rozkrzyczany wr�g ukaza� si� tam, dok�d chcia�a dotrze�. Ostra wo� prochu uderzy�a wprost w jej nozdrza. Tymczasem w �ozinie szala�y dwa ma�e tygrysy. Naciskane przez ludzi i ogary ze wszystkich stron, rozpierzch�y si� w pop�ochu. Jeden z nich przera�ony wrzaw� wpad� pod nogi �owc�w, prze�lizn�� si� pomi�dzy nimi i wskoczy� do strumienia. Tygrysica od razu ujrza�a p�yn�ce tygrysi�tko. Warkn�a przeci�gle, zawr�ci�a ku przeciwleg�emu brzegowi. Wiedziona macierzy�skim instynktem, wskazywa�a mu drog� ucieczki. Dwaj �owcy dalej p�oszyli uciekinier�w strza�ami karabinowymi. Drugi m�ody tygrys wydosta� si� na step. �owcy pod dow�dztwem Nucziego zr�cznymi manewrami zmusili go do ucieczki w dolink�, a potem w tajg�. Pobiegli za nim, wci�� jeszcze trzymaj�c psy na smyczach. Rozpocz�� si� d�ugi, uci��liwy po�cig. Pocz�tkowo panicznie przestraszony drapie�nik znacznie oddali� si� od pogoni. Nuczi co pewien czas poleca� spuszcza� ze smyczy jednego psa. Na pierwszy ogie� sz�y najs�absze, bowiem celem my�liwych by�o, aby ca�a sfora jednocze�nie dopad�a tygrysa. Gdyby najsilniejsze psy by�y puszczone pierwsze, z ca�� pewno�ci� wyprzedzi�yby s�absze i wtedy, pojedynczo atakuj�c drapie�nika, niezawodnie pad�yby jego ofiar�. W ko�cu ostatni pies zosta� spuszczony ze smyczy. Ujadanie sfory oddala�o si� od �owc�w. Dopiero po p�godzinnym po�cigu naszczekiwania zacz�y si� przybli�a�. Bieg po g�szczu tajgi nu�y� jednocze�nie drapie�nika i pogo�. My�liwi przedzierali si� przez krzewy, przeskakiwali zwalone pnie drzew i strza�ami dodawali psom odwagi. Pot �cieka� strumieniami po twarzach �owc�w. Mimo �e zaczyna�o ju� brakowa� im w piersiach tchu, wci�� przyspieszali biegu, gdy� coraz bli�sze szczekanie i skowyt ps�w zag�usza�y gro�ne warczenie broni�cego si� zajadle tygrysa. Dopadli go! Oparty zadem o poro�ni�t� mchem i g�stymi pn�czami zapor� zwalonych pni, co chwila wyrzuca� do przodu pysk uzbrojony w k�y b�d� te� �ap� stara� si� dosi�gn�� kt�rego� z nacieraj�cych ogar�w. Psy wygl�da�y nie mniej dziko od drapie�nika. Pokryte ciemn� wilcz� sier�ci� napiera�y to z bok�w, to z przodu. Ponoszone zapa�em my�liwskim zapomina�y o odniesionych ranach. Ich ruchliwe �renice pali�y si� krwawym ogniem. Odskoczywszy przed nag�ym ciosem �apy tygrysa, psy natychmiast pr�y�y si� do nowego skoku, wysuwaj�c ostre, szeroko rozwarte pyski. Gwa�towno�� ps�w wzros�a znacznie na widok my�liwych. Nuczi wraz z synami szybko zapanowa� nad niebezpieczn� sytuacj�. G�o�ne rozkazy rzucane w j�zyku nanajskim zgrupowa�y psy z jednej strony, podczas gdy z drugiej przyczaili si� �owcy. Tygrys, zje�ywszy na karku mi�kk�, g�st� sier��, broni� si� rozpaczliwie. Nagle jeden z ps�w doskoczy� do niego z boku. Tygrys natychmiast zamachn�� si� �ap�. Tomek b�yskawicznie zarzuci� na ni� p�tl� arkanu. Drapie�nik niemal zwin�� si� w kab��k, szarpn�� lin�, wtedy syn Nucziego uchwyci� p�tl� tyln� nog�. Po chwili Wilmowski uwi�zi� w ten sam spos�b drug� przedni�. Tygrys usi�owa� przegry�� sznur, lecz Smuga podszed� do niego od ty�u i w�asn� sk�rzan� kurtk� nakry� mu �eb. Niebawem drapie�nik le�a� na ziemi ze zwi�zanymi �apami. Nuczi przystan�� nad nim i odezwa� si� powa�nie: - Ty m�dry, amba, ty rozumiesz, ty �y� d�ugo. Nasza nie zabija! Nasza karmi i uczy. Tw�j brat te� by� u nasza. On ci powie, �e nasza m�wi prawd�. Biali �owcy starannie ukrywali u�miechy, przys�uchuj�c si� przemowie starego tropiciela. Jak wi�kszo�� Gold�w �yj�cych w prymitywnych warunkach, by� animist�, wierzy�, �e wszystkie rzeczy otaczaj�ce go s� uduchowione, posiadaj� w�asn� dusz�. Z r�wn� powag� odzywa� si� do kol�cego krzaka cierni, jak do drzewa, kt�re musia� zr�ba� na opa�, czy te� do swej starej berdanki, gdy przygotowywa� j� do strza�u. - Ty ju� nie musisz m�czy� si� - monologowa� Nuczi, zarzucaj�c p�tl� na pysk tygrysa. - Nasza zaniesie twoja do ob�z. Nasza da je��. Twoja to rozumie, twoja jest m�dra. - Czy ty naprawd� s�dzisz, �e on rozumie, co m�wisz do niego? - zagadn�� Tomek. - Amba taki sam cz�owiek jak nasza - odpar� Nuczi, ruchem r�ki ponaglaj�c syn�w, kt�rzy przesuwali d�ug� �erd� pomi�dzy zwi�zanymi �apami tygrysa. �owcy parami na zmian� nie�li m�odego, wa��cego oko�o stu kilogram�w "kodaka". Stary Gold szed� obok usprawiedliwiaj�c si� przed nim, dlaczego musia� pozbawi� go wolno�ci. Oko w oko i tygryska Wyiskrzone gwiazdami niebo rozpo�ciera�o si� nad tajg�. Wiecz�r by� ciep�y i bezwietrzny. W obozie �owc�w p�on�o kilka ognisk. Bosman jeszcze przed zapadni�ciem zmroku zaszy� si� w namiocie. Nie zdj�� nawet ochronnej siatki. Z okutan� w mu�lin g�ow� siedzia� przy dymokurze, to jest trzyno�nym koszu uplecionym z drutu, i co pewien czas dorzuca� na roz�arzone w�gle suchego ko�skiego nawozu. �zy ciek�y mu z oczu podra�nionych gryz�cym dymem, poci� si� niepomiernie, lecz z gorliwo�ci� rzymskiej westalki czuwa� nad ogniskiem. Zapowiedzia�, �e woli uton�� we w�asnych �zach, ni� nara�a� swe cia�o na k��liwo�� meszek. Przebywa� wi�c samotnie w zadymionym namiocie i popija� z p�askiej butelki sw�j ulubiony rum. Tomek siedzia� na uboczu pod drzewem. Przymru�onymi oczami spogl�da� na obozowisko, nie zwracaj�c uwagi na meszki wprost szalej�ce w nieruchomym, wilgotnym powietrzu. Konie i psy trwo�liwie cisn�y si� do dymi�cych ognisk; przera�a�o je przeci�g�e, �a�osne warczenie tygrysicy, dobiegaj�ce od czasu do czasu z g��bi tajgi. Tygrysy w klatkach by�y bardzo niespokojne, coraz to uderza�y cielskami o kraty oddzielaj�ce je od wolno�ci. Tomek ws�uchiwa� si� w te odg�osy gniewu i jednocze�nie obserwowa� odpoczywaj�cych towarzyszy. Ojciec gaw�dzi� z synami Nucziego, Smuga opatrywa� psy pokaleczone podczas �ow�w, a Paw�ow, napchawszy waty w uszy, przysiad� z nie odst�puj�cym go Udad�alak� przy ognisku, jak najdalej od klatek z rozdra�nionymi tygrysami. Nuczi natomiast na krok nie odst�powa� czworono�nych wi�ni�w. S�owami usi�owa� nak�oni� je do spokoju. Zamy�lony Tomek mechanicznie zgarnia� d�oni� meszki lgn�ce do spoconej twarzy, wydmuchiwa� je z nosa, wypluwa� cisn�ce si� do ust i coraz wi�cej uwagi po�wi�ca� staremu Goldowi. Od porannej poufnej rozmowy ze Smug� wci�� zastanawia� si�, w jaki spos�b mogliby ukry� Zbyszka w obozie po uprowadzeniu go z miejsca zes�ania. Najdziwaczniejsze pomys�y przychodzi�y mu do g�owy, lecz na �aden jako� nie m�g� si� zdecydowa�. Naraz spojrza� na Pawiowa. Agent os�ania� d�o�mi zapchane wat� uszy i spode �ba nieufnie spogl�da� na siedz�cego u jego boku milcz�cego Udad�alak�. W tej w�a�nie chwili Tomkowi b�ysn�a wspania�a my�l. Podniecony podni�s� si� i podszed� do Golda. - S�uchaj Nuczi, mo�e by tak rozpali� wi�cej ognisk wok� klatek? Meszek jest dzisiaj bez liku - zagadn��. - Nasza dosy� pali ogie�. To nie gnus je dra�ni - odpar� Gold. - Mn�stwo blisko kr��y matka amby, co nasz �apa� dzisiaj. - Czy orientujesz si�, gdzie kr��y tygrysica? Gold skin�� g�ow�. - No tak, skrzywdzili�my j�, t�skni za swoimi m�odymi - rzek� Tomek, spod oka obserwuj�c Nucziego. - Twoja dobrze m�wi - potakn�� tropiciel. - Ale nasza kocha ma�e amby i nie krzywdzi. Nasza da je��, nasza uczy. - Gdyby tygrysica to wszystko wiedzia�a, na pewno zostawi�aby nas w spokoju - powiedzia� Tomek. Gold mrukn�� co�, zn�w spojrza� w ciemn� tajg�. - Nuczi, pom� mi odszuka� tygrysic� - szepn�� Tomek. - Nie, nie, amba gniewa si� mn�stwo bardzo. �le by� z nasza - zaoponowa� Nuczi. Tomek si� zafrasowa�; niebawem zn�w powzi�� jaki� pomys�, gdy� nieznacznie u�miechn�� si� i rzek�: - Je�li nie powiesz nikomu, to zdradz� ci pewn� tajemnic�. - Stary Gold m�wi mn�stwo ma�o - zapewni�. - Posiadam ukryt� w�adz� nad dzikimi zwierz�tami. Potrafi� wzrokiem zmusi� je do pos�usze�stwa. Gold spojrza� zdziwiony; z przekornym b�yskiem w oczach odpar�: - To niech twoja m�wi oczami ambom w klatkach, �eby by�o cicho! Tomek wzruszy� ramionami i powiedzia�: - Je�li synowie twoi robi� co� na twoje polecenie, czy mog� ich od tego odwodzi�? A widzisz! M�ode tygrysy odpowiadaj� jedynie na zew matki. To tygrysic� nale�y jako� przekona�, �eby przesta�a je przywo�ywa�. Wyt�umacz� jej, �e b�dzie im u nas dobrze. - Czy naprawd� mo�esz to zrobi�? - zdziwi� si� Gold. - Zaprowad� mnie do niej, to sam si� przekonasz. Stary tropiciel waha� si� jeszcze, ale naiwna ciekawo�� ju� bra�a w nim g�r� nad przezorno�ci�. Badawczym wzrokiem mierzy� m�odzie�ca, jakby widzia� go po raz pierwszy. Po kr�tkiej chwili odezwa� si�: - Moja zaprowadzi do amby! - Dobrze, Nuczi, ale to, co ujrzysz, musisz zachowa� w tajemnicy, dop�ki nie wyjedziemy z Syberii. Zgoda? Przyrzeknij! Gold powa�nie skin�� g�ow�. - A wi�c dobrze! Czekaj tu na mnie, powiem panu Smudze, �e p�jdziemy odegna� tygrysic�. Tomek nieznacznie odwo�a� Smug� na ubocze. - Ju� wiem, w jaki spos�b mo�emy ukry� Zbyszka w obozie - szepn�� przyjacielowi wprost do ucha, przytrzymuj�c go za rami�. - Oby tylko pomys� by� dobry - odpowiedzia� Smuga. - C� takiego wymy�li�e�? - A wi�c, niech pan uwa�nie s�ucha... Przez d�ug� chwil� wyjawia� sw�j plan. - No i co pan na to? - zako�czy�. - Zaskoczy�e� mnie tym pomys�em - odpar� Smuga. Strzepn�� meszki z twarzy i doda�: - To wcale nie jest z�y fortel, chocia� na poz�r wydaje si� do�� naiwny. Na szcz�cie dla nas carska policja nie grzeszy zbytni� lotno�ci� umys�u. - Wi�c zgadza si� pan? - Do wszystkich diab��w, zgadzam si�! I tak ju� stracili�my wiele cennego czasu. Musimy wykorzysta� najlepsz� por� roku do ucieczki, gdy� potem nadej�cie surowej zimy mo�e udaremni� wykonanie naszych zamiar�w. S�uchaj, Tomku, trzeba jednak b�dzie urz�dzi� pr�b�. - Zrobimy oczywi�cie, zrobimy! Tomek zn�w si� pochyli� do ucha Smugi. - Niech tak b�dzie, bierz si� do dzie�a, ale b�d� bardzo ostro�ny. Tygrysica jest rozdra�niona. Chyba powinienem p�j�� z tob� - szepn�� Smuga. - Nie, prosz� pana. Nuczi by nabra� podejrze�. Przecie� na niego mog� liczy�! U�cisn�� d�o� przyjacielowi, po czym zdj�� sztucer zawieszony na ga��zi drzewa. Starannie sprawdzi� dzia�anie spustu i nabi� bro�. Tropiciel czeka� na niego przy klatkach z tygrysami. Na ramieniu mia� przewieszon� swoj� star� berdank�. Gold poprowadzi�. Otoczy�a ich czarna, przepastna tajga. Z wolna wzrok �owc�w przywyka� do ciemno�ci. W mroku zacz�y si� zarysowywa� pnie pot�nych drzew, powalone k�ody i krzewy. Stary Gold szed� posuwistym, kocim krokiem. Czasem przystawa� i nas�uchiwa�, to zn�w przykl�ka� przyk�adaj�c ucho do ziemi, zmienia� kierunek. Tomkowi zdawa�o si�, �e wci�� kr��� w pobli�u obozowiska. Po jakim� czasie by� ju� tego pewny, albowiem pomruki tygrys�w w klatkach oddala�y si� b�d� przybli�a�y. Nocne kluczenie po dziewiczej tajdze rych�o ich zm�czy�o, tote� Tomek ucieszy� si�, gdy Nuczi przysiad� na pniaku. Spocz�� obok niego. - Nasza czeka na ksi�yc. Ciemno, nasza amby nie widzi - szepn�� Gold. - Czy uda ci si� w nocy odnale�� trop tygrysicy? - tak�e szeptem zapyta� Tomek. - Nasza nie m�wi�, amba ca�kiem blisko nasza. Tomek od razu zamilk�. Je�li stary tropiciel si� nie myli�, nale�a�o zachowa� jak najdalej id�c� ostro�no��. Zacz�� nas�uchiwa�; jednocze�nie wodzi� wzrokiem po chaszczach. Czas d�u�y� si� Tomkowi. �owi� uchem tajemnicze odg�osy p�yn�ce z ciemnych g��bin tajgi. Po dziewiczym lesie nios�y si� jakby g��bokie westchnienia, pogwary i pomruki przerywane jakim� dziwnym szumem. Gdzie� trzasn�o wal�ce si� drzewo, plusn�a woda w bajorze, a potem zapanowa�a cisza. Naraz d�onie Tomka silnie uj�y sztucer le��cy na kolanach. W krzewach dok�adnie na wprost niego na kr�ciutki moment zamigota�y dwie fosforyzuj�ce iskierki. Tomek z�o�y� si� do strza�u z biodra. Tygrysica wi�c przysz�a! Gdy jeszcze raz spojrzy, strzeli pomi�dzy p�on�ce �lepia. Lecz co to?! Niebieskie ogniki b�yskaj� bardziej na lewo, inne fosforyzuj� z prawej strony, teraz jednocze�nie zbli�aj� si� bezszelestnie. Serce mocno uderzy�o w piersi m�odzie�ca. Sk�d si� tu nagle wzi�o tyle tygrys�w?! Pochyli� si�, uni�s� luf� sztucera. Dlaczego Nuczi nic nie m�wi? Czy�by zasn��? Zerkn�� w jego kierunku. Tropiciel siedzia� spokojnie na k�odzie, opieraj�c si� plecami o drzewo. Stara berdanka nieruchomo spoczywa�a na jego kolanach. Nie spa�. Jak gdyby nic nadzwyczajnego si� nie dzia�o, spogl�da� w g�r� na ga��zie drzew. "On naprawd� czeka, a� ja wzrokiem zmusz� tygrysy do pos�usze�stwa" - przemkn�o Tomkowi przez my�l. U�y� podst�pu, aby nak�oni� przes�dnego Golda do odszukania tygrysicy w tajdze, i teraz sam wpad� we w�asne sid�a! W jednej chwili zrozumia�, �e nie mo�e liczy� na jego pomoc w tej rozprawie. Ju� si� spr�y�, aby powsta� na r�wne nogi, gdy wtem chmary niebieskawych iskierek rozb�ysn�y woko�o. �wieci�y w�r�d krzew�w, na ga��ziach drzew, migota�y w powietrzu, nawet trawa u jego st�p skrzy�a si� niby drgaj�cy ognikami kobierzec. Tomek odetchn�� g��boko - rozlu�ni� mi�nie. "A niech to licho porwie!" - zakl�� w duchu. Omal nie parskn�� �miechem. To male�kie �wietliki28, zwane robaczkami �wi�toja�skimi, nap�dzi�y mu strachu! Opar� si� o drzewo. D�oni� otar� pot z czo�a. Zerkn�� na Golda, czy przypadkiem nie spostrzeg� jego pomy�ki. Na szcz�cie Nuczi z zadart� do g�ry g�ow� wpatrywa� si� w iskierki ta�cz�ce w�r�d ga��zi drzew. �wietliki skr�ci�y Tomkowi czas oczekiwania. Wodzi� za nimi wzrokiem, podziwia� pi�kn� gr� mi�osn� male�kich chrz�szczyk�w. Samiczki, nie posiadaj�ce zazwyczaj zdolno�ci lotu, iskrzy�y si� siedz�c w trawie i tam wabi�y swych wielbicieli, kr���cych w powietrzu ponad nimi. By�o to wspania�e widowisko. Gdzie� w g�rze w pobli�u rozbrzmia�o naraz pot�ne hukanie. "Uhu, uhu!" - dono�nie roznios�o si� po lesie. To puchacz29, zwany niekiedy w podaniach ludowych kr�lem s�w, wyruszy� na nocne �owy. W dali rozleg� si� g�uchy t�tent racic: zaraz po nim przetoczy� si� j�kliwy, �a�osny ryk jelenia. Gdzie�, znacznie ju� bli�ej, zaszele�ci�y ga��zie roztr�cane przez poro�a. �wietliki znikn�y niemal tak nagle, jak si� uprzednio pojawi�y. Nuczi drgn�� zaniepokojony. Pochyli� si� i nadstawi� ucha. - Amba idzie... - szepn�� po chwili. Tomek ca�y zamieni� si� w s�uch. Za nimi szele�ci�y krzewy. R�k� dat znak tropicielowi, ostro�nie powsta� z pnia i przywar� plecami do pot�nego drzewa. Nuczi uczyni� to samo. Szelest stawa� si� coraz bli�szy. Przyt�umiony pomruk rozbrzmiewa� w pobli�u, potem zapad�a d�uga, niepokoj�ca cisza. �owcy zatapiali wzrok w czarne chaszcze. Niemal nieuchwytny szelest ga��zi rozleg� si� zn�w za ich plecami. Odwr�cili si� twarz� ku niebezpiecze�stwu, stale opieraj�c plecy o drzewo. - Nie mo�emy tutaj stercze� do rana, musimy co� zrobi� - po d�u�szej chwili szepn�� Tomek. - Teraz robi� nic; zaraz b�dzie ksi�yc - lakonicznie odpar� Gold. Nuczi dobrze radzi�. Niebawem pierwsze promienie ksi�yca nie�mia�o wpe�z�y pomi�dzy drzewa. W srebrzystej po�wiacie pnie i krzewy przybiera�y dziwaczne kszta�ty. W tej okolicy las nie by� g�sty, wi�c stopniowo robi�o si� coraz ja�niej. Czas mija�. - Nasza ju� mo�e szuka� amby - odezwa� si� Nuczi. Tomek ze sztucerem gotowym do strza�u ruszy� za tropicielem, kt�ry niemal bezszelestnie zag��bi� si� w zaro�la. Kr��y� wok� drzewa nisko pochylony. R�koma ostro�nie rozsuwa� ga��zie krzew�w, wypatrywa� trop�w. Trwa�o to jaki� czas. Tomek ju� zaczyna� pow�tpiewa� w pomy�lny wynik nocnych poszukiwa�, gdy nagle Nuczi przykl�kn��. W skupieniu maca� ziemi�. - Tu ruszy�a wielka amba, twoja niech dobrze patrzy - cicho oznajmi�. Tomek przykucn��. D�o�mi odszuka� wyci�ni�te �lady pot�nych �ap tygrysicy. Gold by� niezwykle do�wiadczonym tropicielem. Gdy natrafi� nawet w nocy na �wie�e �lady, nie gubi� ich ju� p�niej ani na chwil�. Czasem trop by� mniej wyra�ny na twardszym gruncie, wtedy Nuczi g��boko wci�ga� nosem powietrze, obw�chiwa� krzewy, o kt�re mog�o si� otrze� zwierz�, i odnajduj�c w�chem charakterystyczn� wo� jego cia�a, nieomylnie d��y� za nim. Tomek by� pe�en podziwu dla my�liwskich umiej�tno�ci starego Golda. Sam przecie� tak�e potrafi� tropi� zwierzyn�, lecz odnalezienie �lad�w w tak trudnych warunkach by�o niecodziennie spotykanym mistrzostwem. Nuczi, d���c �ladami, jeszcze raz obszed� dooko�a drzewo, pod kt�rym przedtem czatowali. By� to niezbity dow�d, �e drapie�nik okr��a� ich i obserwowa�. Tomek nie by� ju� teraz pewny, czy tylko fosforyzuj�ce �wietliki sta�y si� uprzednio powodem jego przestrachu. Spod drzewa �lady tygrysicy zacz�y si� oddala� w kierunku obozowiska my�liwych, po pewnym jednak czasie zn�w zawraca�y. Obydwaj �owcy id�c za nimi zatoczyli niewielkie ko�o, a gdy w ko�cu na w�asnych, dopiero co pozostawionych �ladach odkryli powt�rny trop tygrysicy, stan�li przera�eni. Nie mogli mie� jakichkolwiek w�tpliwo�ci: tygrysica wywabi�a ich z dogodnego do obrony miejsca i obecnie sama skrada�a si� za nimi. Znajdowali si� w niesamowitej sytuacji. Tygrysica mog�a si� czai� za ka�dym drzewem czy krzakiem. Tomek przywyk�y do niebezpiecze�stw rych�o zapanowa� nad podst�pnie wkradaj�cym si� do jego serca strachem. Przecie� po to jedynie nak�oni� Golda na nocn� wypraw� do ost�pu, aby stan�� z tygrysica oko w oko. Wsun�� kolb� sztucera pod praw� pach�, wskazuj�cy palec opar� na spu�cie. By� got�w. Teraz spojrza� na Nuczie