281

Szczegóły
Tytuł 281
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

281 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 281 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

281 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Sonety z cha�upy" autor: Kasprowicz * * * Rozmi�owa�a si� ma dusza W Ciemnosmerczy�skich ska� zwaliska, Gdzie pawiookie drzemi� stawy, Krzak dzikiej r�y p�s sw�j krwawy Na plamy szarych z�om�w ciska. U st�p mu bujne rosn� trawy, Bokiem si� pi�trzy turnia �liska, Kosodrzewiny w�owiska Poobszywa�y g�a�ne �awy... Samotny, senny, zadumany, Skronie do zimnej tuli �ciany, Jakby si� l�ka� tchnienia burzy. Cisza... O li�cie wiatr nie tr�ca,A tylko limba pr�chniej�ca Spoczywa obok krzaku r�y. * * * �wi�ty Bo�e, �wi�ty Mocny Rozmi�owa�a si� ma duszaW cichym szele�cie drzew, Gdy koronami ich porusza Druh m�j, przecichy wiew. Rozmi�owa�a si� ma duszaW g�o�nych odm�tach fal, Gdy druh m�j, burza, je porusza, W nieznan� p�yn�c dal. Rozmi�owa�a si� ma duszaW tw�rczych promieniach z�rz, Gdy druh m�j, s�o�ce, w �wiat wyrusza, �ycia p�omienny str�. Rozmi�owa�a si� ma duszaW przepastnej nocy mg�ach, Gdy druh m�j, �mier�, na po��w rusza, A przed ni� l�k i strach. * * * Krzak dzikiej r�y w Ciemnych Smreczynach Chaty rz�dem na piaszczystych wzg�rkach; Za chatami kr�py sad wi�niowy; Wierzby siwe poschyla�y g�owy Przy stodo�ach, przy niskich ob�rkach. P�ot si� wali; pio�un na podw�rkach; Tu r�� konie, rycz� chude krowy, Tam si� zwija dziewek wieniec zdrowy W kra�nych chustkach, w koralowych sznurkach. Szare chaty! n�dzne ch�opskie chaty! Jak si� z wami zros�o moje �ycie, Jak wy, proste, jak wy, bez rozkoszy... Dzi� wy dla mnie wspomnie� skarb bogaty, Ale wspomnie�, co �zawi� obficie Hej! czy przyjdzie czas, co �zy te sp�oszy?!... * * * Sonet I Mia�a role, sprzedali jej rol� -By�y czasy gradu i posuchy, Kub� dawno zamkn�� gr�b ju� g�uchy, A sk�d p�aci�, gdy pustki w stodole? Po�egna�a ze �zami swe pole, W s�u�b� posz�y nieletnie dziewuchy, I na plecach kawa� starej pstruchy, Tak na wiatr si� pu�ci�a - na dol�. W�drowa�a od wioski do wioski: Tu si� najmie do �niwa, tam pierze, P�k�d lata, p�k�d si�y �wierze. . . Ale staro�� spada funt po funcie: Trza p�j�� w �ebry, trza �y� z �aski boskiej. I dzi� zmar�� znale�li na gruncie. * * * Sonet II S�o�ce w niebieskim l�ni krysztale, �wiat�o�ci� sta�y si� granity, Ciemnosmreczy�ski las spowity W bladob��kitne, wiewne fale. Szumna siklawa mknie po skale, Pas rozwijaj�c srebrnolity, A przez mg�y id�, przez b��kity, Jakby wzdychania, jakby �ale. W skrytych za�omach, w cichym schronie, Mi�dzy graniami w s�o�cu p�onie, Zatopion w szum, krzak dzikiej r�y. . . Do �cian si� tuli, jakby we �nie, A obok limb� tocz� ple�nie, Limb�, zwalon� tchnieniem burzy. * * * Sonet III L�ki! wzdychania! roz�alenia, Przenikaj�ce nie�wiadomyBezmiar powietrza!. .. Hen! na z�omy, Na blaski turnic, na ich cienia Stado si� kozic rozprzestrzenia; Nadziemskich lot�w ptak �akomy Rozwija skrzyde� swych ogromy, �wistak gdzie� �wiszcze spod kamienia. A mi�dzy zielska i wykroty, Jak l�k, jak �al, jak dech t�sknoty, Wtuli� si� krzak tej dzikiej r�y. Przy nim, ofiara, ach! zamieci, Czerwonym pr�chnem limba �wieci, Na wznak rzucona �wistem burzy. * * * Sonet IV O roz�alenia! o wzdychania! O tajemnicze, dziwne l�ki!... Zi� zapachnia�y �wie�e p�ki; Od niw liptowskich, od Krywania. W dali echowe s�ycha� grania: Jakby nie z tego �wiata d�wi�kiP�yn� po rosie, co hal mi�kkiAksamit w wilgn� biel os�ania. W seledyn stroj� si� niebiosy; Wilgotna biel wieczornej rosy B�yszczy na kwieciu dzikiej r�y. A cichy powiew krople str�ca Na limb�, co tam pr�chniej�ca, Le�y, zwalona wiewem burzy. * * * Sonet V O niezg��bione, nieobj�te moce! Skrzyd�ami trzepoc�jak ptak ten nocny, kt�remu okiem kazano skrwawionympatrze� w blask s�o�ca... �wi�ty Bo�e! �wi�ty Mocny!Swi�ty a Nie�miertelny!... A moje skrzyd�a plamikrew, kt�ra cieknie bez ko�ca z mojego serca... A oko moje zachodzi mg��, kt�ra jest skonemi mego serca, i duszy mej! Niech b�dzie skonem i Twoim! �wi�ty Bo�e! �wi�ty Mocny, Swi�ty a Nie�miertelny, zmi�uj si� nad nami! I niechaj �zy, kt�re o jasnym porankuwisz� na k�osach wypocz�tych zb�rz lub szkliw� pian� okrywaj� k�pyw sen otulonych traw, zmieni� si� w g�o�ne skargii bez ustankup�yn� do Twoich z�rz. . . Niechaj rozszarpi� na strz�py, na krwawe szmaty�uny �witowe, powsta�e nad ziemi�, gdzie b�l i rozpacz drzemi�, ogromne, przez Szatana zap�odnione �wiaty, a mo�e przez Ciebie, o �wi�ty, Nie�miertelny, �wi�ty Mocny Bo�e! Dlaczego moje-li wargimaj� wyrzuca� krwaw� pie��?!P�acz ze mn�!Dlaczego sam mam i�� w t� przestrze� ciemn�, cho� �ar po�udnia pali przestworze?. . . Dlaczego sam mam wlec si� na rozdro�e, ku tym pochy�ym krzy�om, kt�rym na czarne ramionakracz�ca siada wronai dziobem zmar�e rozsypuje pr�chno? Niech g�uche �ale nie g�uchn�!. . . Id� ze mn�! Zrzu� z Siebie, Ojcze, nietykalne blaski!Zgarnij ze siebie t� bo��, t� w�adaj�c� moc, co nad wiekaminieugaszon� p�omienieje zorz�i �wiat�o�� daje �wiatom, i �wiaty w swoim ogniu na popio�y trawi!Sta� si� tak lichy, jak ja, i skulony, i doczesno�ci okryty �achmanemwlecz si� niescz�snym �anemza kluczem w dal przymglon� ci�gn�cych �urawi, ku cichej, na rozstajach kopanej mogilezapomnianego cz�owieka!Albo w Swej ca�ej, wiekuistej sile, w ca�ej pot�dze wszechmocnego bytusta� przy mym bokui dusz� moj� rozszerz do Swego bezmiaru, i oczy moje, w smutku zapatrzone strony, rozewrzyj, kr�lu glob�w pe�nych �alu, do nieobj�tych orbit, i wlecz si�, wlecz si� ze mn� na samotne pola, ku tym ostami poros�ym przydro�om, gdzie kurzem obsypana �lepa siad�a Dola. . . A wiatr rozwiewa jej w�osyi �wir jej w puste sypie oczodo�y, a s�o�ce, rozpaliwszy bezdenne niebiosy, pali jej ��te, pomarszczone skroniei po policzkach leje strumie� �aru, w bezd�wi�czn� sk�r� piersi wysuszone zmieniai wargi jej rozwiera, daremnie �akn�ce, ach! rze�wi�cego zbawienia. A dzwon si� rozlega, z j�kiem si� czo�ga po spalonej ��ce, z p�aczem si� wznosi nad umar�e b�onia, �kaniem wyschni�te chce poruszy� wodyi zrozpaczony zamilka u brzega, i zn�w si� zrywa, i j�czy, i p�acze, i �ka, i p�ynie, i p�ynie, i p�yniew tej rozp�akanej godzinie. . . A jako widna ta ziemia, wspania�awielk� godzin� konania, nie pogrzebione wok� le�� cia�a, a ci si� wlok�, pop�dzani moc�strasznego l�ku. A ka�da g�owa ku ziemi si� s�ania, ka�de kolani si� chwieje, a krzy�e posmutnia�e dr�� w wychud�ym r�ku, a w wietrze chor�gwie trzepoc�, a w martwym, niemym s�o�cu gromnice si� z�oc�, a �mier� przed t�umem kroczy, wielkimi kroczy odst�pamii z u�miechem na trupich ustachwywija kos� stalow�, po�yskuj�c� w po�udniowym skwarze. A nad jej g�ow�, jak wieniec z czarnych zi�, rozkwit�ych podmuchem �a�oby, gdzie drzemi� stuleci groby, zg�odnia�ych kruk�w kr��� stadachmur� �ciemnion�i wysun�wszy dzioby��dliwie ch�on�ten wiew, kt�ry idzie od ziemi -truj�cy, �miertelny wiew. . . A ona, �wiata przebiegaj�c smug, kroki swe liczy na milei kos� zatacza �uk, �e jako zbo�e w dzie� ko�by, tak pokolenia padaj�na niesko�czonym obszarze, kt�ry jej mocy odda� si� spokojny, kt�ry jej mocy odda� si� bezwiedny. . . O dzwonu �kaj�ce pro�by!O szumie wi�dn�cych drzew!O Bo�e, �wi�ty Bo�e! �wi�ty a Nie�miertelny!. . . A ci si� wlok�, blask�w s�onecznych odziani pow�ok�. A dzwon si� rozlegaw blask�w s�onecznych poz�ocistym pyle, opadaj�cym na zielska przydro�y, na melancholi� okryte przecznice, na gr�b samotnyzapomnianego cz�owieka. Kopcie samotny gr�b!Niechaj w nim ko�ci po�o�yten, kt�ry z matki �ywotawyni�s� niescz�sny los!Nieokie�znana gna�a go t�sknotaza widmem bolu, kt�ry sam jedenwszechmocny posiada g�os, kt�ry sam jeden rozpie�niadusz� s�abego cz�owiekaw natchnion� pie��, zap�adniaj�c� �wiaty. . . Kopcie samotny gr�b, po�r�d krwawnik�w kopcie i dziewanny, u st�ppr�chniej�cego krzy�a, gdzie w po�udniowy skwarbratnie si� schodz� duchy, t�um zapomnianych mar, i w�r�d spalonej usiad�szy murawyj�k wyrzucaj� g�uchyz skrwaw3ionych �on. . . A j�k ten idzie po z��tych zagonachrazem z t� pie�ni�, kt�r� j�czy dzwon -na r�yskach rusza porzucone k�osy, czarnymi o�yn jagodami chwiejei wierzb p�acz�cych srebrne czesze li�cie, i szumi w wierzchach czerwonych chojar�w. . . Kopcie samotny gr�btam, na tej miedzy szerokiej, gdzie ro�nie �opian chropawy, gdzie srebrne l�ni� si� podbia�y, gdzie aksamitna bylicarozpierza mi�kkie swe ki�cie!Tam, gdzie ten par�ws�czy resztkami wody, gdzie ten w�dolec ospa�y, gdzie ci si� wlok�, blask�w s�onecznych odziani pow�ok�, gdzie si� nad drog� kurzu wzbija s�up, kopcie samotny gr�b!Gdzie ziemia p�ka od �ar�w, gdzie ka�da jej grudkape�na jest znoj�wi krwawych pr�b, gdzie dzwon si� rozlega, gdzie w wietrze chor�gwie trzepoc�, gdzie si� gromnice z�oc� -kopcie samotny gr�b!Gdzie w dali pob�yskuje jezioro t�skni�ce, gdzie jaskier wi�dnie na ��ce -gdzie opuszczone mogi�y -te kopce poleg�ych woj�wnielito�ciwy rozrywa p�ug, rdzawe szablice wyrzucaj�c z wn�trza, dzi� wroga zbrodniczy �up, tam wy samotni, cichy kopcie gr�b!. . . Niechaj w nim ko�ci po�o�yten, kt�ry powsta� z tej ziemi, kt�ry mia� w sobie jej trud, jej tajemniczy j�k, id�cy z g��bin przestworzyw po�udnia senny skwar. Niechaj w nim spocznie na wiekiten, kt�ry zabra� z jej chat�alniki �ezi czeka�, kiedy przyjdzie wybawienia kres, z jej szumi�cych zb�zgarnia� ten dziwnie przejmuj�cy szum, i w swoich dumtre�� go zamyka�, i w �wiatjak wielk� �wi�to�� ni�s�. I �al go zdejmowa�, �e mu nie dan� by�a moc, by zmieni� w tryumf te �zy; �e nie mia� si�y, aby te szumy �a�obnew jaki� weselny, w jaki� radosny hymn si� rozpie�ni�y!I obarczony przekle�stwem najdro�szychstan�� na drodze w dzie� tuczy, jak krzew pogi�ty, i z piorunami w zawodyrozpacz� grzmia�!A burza huczy i huczy, a chmur si� k��bi wa�, a wiatr mu deszczem miecie w �lepe oczy, a grzbiet mu dr�y, jak brzoza w�r�d pustego pola, a �lepa na przydro�u przykucni�ta Dola�mieje si� dzikim �miechem, �e si� nie spotka� z echemten rozpaczliwy g�os, �e go wch�on�y odm�tytej burzy. �e w tej �miertelnej podr�y, w tej drodze znojnej, na tym zsieczonym �anieupad� bezsilny cz�ek, do wichru zwali� si� st�p. Kopcie samotny gr�b!A Ty, �wi�ty, o Nie�miertelny, kt�ry swym jednym oddechemwype�niasz wiek�w wiek, Ty od powietrza, g�odu, ognia i wojny, i od Szatana, kt�ry w dom przychodzii dusze zwodzi, zachowaj nas, Panie! �wiat d� sw�j grzebieod pierwszych dni, a w obramieniu Tr�jk�taTwe oko l�ninad w�g�em niebieskiej bramy. . . A my wo�amy do Ciebie, a my wzdychamy, Ewy nieszcz�sne dzieci. . . A z g�uchym �oskotemna trumn� sypi� si� grudkiziemi oblanej potem, ziemi oblanej krwi�. . . A naoko�o zapad�e mogi�yi cicho �kaj�ce smutkiw�r�d trawy, co z cichym szelestempo��k�e li�cie ko�ysze. A �wiat�o�� wiekuista biednym ludziom �wieciw t� podr� ciemn�. . . Jestem!I Ty jeste� tu ze mn�!Przerwij t� cisz�!Niech Twoje s�owo gromowezagrzmi nad wielkim cmentarzem!Radosne niech g�osi nadzieje!Niech zapomniani wstan�, a �ywym niechaj �ycie nie b�dzie ponurym, wieki kopanym do�em!Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!Z kornym b�agamy czo�em!Spu�� swoj� �ask� na t� nasz� g�ow�, na oczy zmroczone �zami!Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!Daj spiek�ym �anomrze�wi�cy deszcz!Nie zsy�aj gradu, kt�ry nam zbo�e zsiecze, nim dojrzeje. . . Nie tra� naszego dobytkuw owcach i koniach!Trzymaj z daleka pomory, kt�re nam bij�ostatni� krow� z obory!Ze �yta wyple� sporyszei chwast k�kolui w r�ku trzymaj te chmury, by si� nie rwa�yi nie topi�y w ulewiesnop�w na polu!Niechaj nie p�acz� stulecia!Niech mr�z sp�niony nie warzy nam kwieciana ledwie rozkwit�ym drzewie, na naszych wi�niach i gruszach, na naszych starych, pochylonych jab�oniach. . . I wdzi�czno�� rozpal nam w duszach, by�my Twe dary godnie ocenia� umieli. O pe�en karyi przebaczenia pe�ny!Chocia� Ci nasze te grzechy utrudni�stan�� nad nimi z powiek� zamkni�t�, niech Twoja lito�� stokro� wi�ksz� b�dzieni�eli wszystek nasz grzech!O Panie!Nie daj wysycha� studniom!Niech si� Szatana nie rozlega �miech!Na naszej grz�dziegdzie ci�ki trud rozpocz�to, niech trud ten �niwem si� stanie!Spraw, aby w wielkie, uroczyste �wi�to, w t� chwil� weso��, gdy na organiei �piewem, i kadzid�em wielbimy Tw� moci dobro� Twoj�, nie by�a dla nas potrzebask�pi� dziecinom chleba!Chro� nas od zdradyi daj nam tyle, by�my we w�asnej spocz�li mogile; by nasze dzieci czy wnuki, gdy przyjdzie im dla ojc�w starych kopa� gr�b, nie by�y przymuszone i�� mi�dzy s�siadyi prosi� o ja�mu�n�, ach! na cztery deski, na prost�, bia�� skrzyni� z naznaczonym smo��krzy�em u g�owy. . . Ojcze niebieski!Na pokropienie daji aby grosz by� gotowydla dziadka proszalnego, co w gor�cej wierzeciche odm�wi pacierze. . . A je�li ziaren Swych �asknie zechcesz r�wna� strychulcempo brzegi Swej szczodrej �wierci, od nag�ej i niespodziewanej �mierciracz nas zachowa�, Panie!I niechaj w wietrze chor�gwie trzepoc�, niech si� gromnice z�oc�, niech blask ich p�ynie w ten s�oneczny blask!Pogrzebne niech zabrzmi� �piewynieszcz�snym dzieciom Ewy!Pad�ym na znojnym �anieniech dzwoni �a�obny dzwon, niech szumi z tej trawy szelestem. . . �wi�ty Bo�e! �wi�ty Mocny!Jestem!Jestem i p�acz�. . . Bij� skrzyd�ami, jak ptak ten ranny, jak ptak ten nocny, kt�remu okiem kazano skrwawionympatrze� w blask s�o�ca. . . A u mych st�psamotny kopi� gr�b, a czarna wrona, na Bo�ej M�ki usiad�szy ramiona, bez ko�cakracze i kracze, i dziobem zmar�e rozsypuje pr�chno. . . A ci si� wlok�, �wietlist� mgie� sierpniowych odziani pow�ok�, jak cienie, do wielkiej si� wlok� mogi�y. . . Za nimi dziewannyz piaszczystych wydm ruszy�y, z miedz si� ruszy�y krwawniki, spoza zap�oci bez si� ruszy� dziki, tatarak zaszumia� w w�dolcachi z mu�u otrz�sn�wszy pachn�ce korzenieidzie wraz z nimi. . . Z mokrade� k�py rogo�y, z przydro�yosty o ��tych kolcach, szerokolistne �opiany, senne podbia�y, fioletowe szaleje, cierniste g�ogiwsta�yi id�. . . Li��mi mi�kkimiwierzb zaszele�ci� rz�di w cichej, rozpaczliwej sunie si� �a�obie�ladem ich drogi. . . Ca�e r�yskami za�cielone �anyoderwa�y si� w tej dobieod macierzystej ziemii niby olbrzymie �cianywznios�y si� w g�r� i p�yn�t� wielk� �alu godzin�. . . A ty, o Bo�e!o Nie�miertelny!o wie�cem blask�w owity!na niedost�pnym troniesiedzisz pomi�dzy gwiazdamii g�ow� na z�ocistym spocz�wszy Tr�jk�cie, krzy� tr�jramienny maj�c u swych n�g, proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz z�oteji ani spojrzysz na padolny smug!Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!S�o�com naznaczasz obroty, gasisz ksi�yce, jutrznie zapalasz i zorzei p�odzisz zasiew na byty, na pe�ne cierpie� �ywoty, kt�re tu musz� mrze�, w samotny k�a�� si� gr�b. . . Zmi�uj si�, zmi�uj nad nami!O Bo�e!O Mocny!Ty si� upajasz wielko�ci� stworzenia, a po�r�d nas tu g��d!Jak bed�ki, tak jarmu�u syty ginie lud. A jako rycz�cy lewSzatan po tej ziemi kr��y, na pokoleniazarzuca zdradn� sie�, w synu na ojca zapalczywo�� budzi, wynaturzony gniew, �e syn przed ojcem zamyka sw�j dom!Bratu na brata wciska krwawy n�, a nasze siostry i �onyna straszny rzuca srom. . . Podpala nasze stodo�yz garstk� zwiezionych �wie�o zb�mordy narod�w wszczyna i po�og�sieje na miasta i wsi, i przekle�stwami znaczy swoj� drog�. . . O zniszcze� dymi�ce dni!A my, ten r�d pot�piony, krzy�e uj�wszy w d�oniei zblak�e w krwawym pochodzie, trupimi piszczelami znaczone chor�gwie, idziem o g�odziepo tym �miertelnym wygonie, w ten znojny, w ten nieszcz�liwy czas, w kt�rym konaj� wiekii wraz si� rodz� nowena ci�sz� jeszcze niedol� -idziemy, biedn� pochyliwszy g�ow�, jak ten zsieczony las -idziemy, a kres tak daleki!A l�k niespokojnybiczem pop�dza nasi dech zapiera w�r�d �on. . . A naoko�o rozlega si� dzwon, na to cmentarne przelewa si� pole, na te wyschni�te rzeki, w chojary �a�ob� sw� godzi, �e te si� k�ad� na piaszczystym �anie. . . A pier� nasza �ka, a w oku b�yszczy �za, a ptak ci�ko rannyuderza w skrzyd�a, krwi� ociekaj�ce, a jaskier wi�dnie na ��ce, a z nami id� dziewannyi krwawnik, i wodne lilije, a m�r nam byd�o bije, a dom si� nasz pali, a siostra uton�a w rozpienionej fali, a ojciec gdzie� daleko w strasznej zgin�� bitwie, a Z�e ur�ga modlitwie. . . C� z nami si� stanie!?O Ty, �askami hojny, Ty, od powietrza, g�odu, ognia i wojny, od nag�ej i niespodziewanej �miercii od Szatana, kt�ry w dom przychodzii dusze zwodzi, zachowaj nas, Panie!. . . Nie sk�oni� si� jeszcze dzie�, a Szatan z moczar�w �o�yska, gdzie noc� ognikami b�yska, z czelu�ci b�ota wsta�i gdy najkr�tszy s�o�ce rzuca cie�na te manowce, na te �cierniska, pod rami� chwyci� Ko�ciotrupai wzr�s� nad jego niebosi�g�a stal -nad Ciebie, Bo�e, wzr�s�!. . . Maszli Ty grom -Maszli Ty chmur� w ten po�udnia skwar, aby z niej piorun pad�i od Szatana uwolni� ten �wiat?. . . Wal b�yskawic�, wal!Niechaj si� �amie, niech si� rozkruszy ta zdrada, kt�ra nad �yciem i nad �mierci� w�ada!. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Szatanie!Ty Ko�ciotrupa chwyci�e� pod rami�i nad wysoko�� jego ostrej kosywzros�e� w niebiosy -a grom nie pada!Z nieukojon� �a�ob�kl�kam przed Tob�!Zlituj si�, zlituj nad ziemi�, gdzie b�l i rozpacz drzemi�, gdzie b�l i rozpacz dzwonem si� rozlegai w strasznej pie�ni brzmi. . . Szatanie!Kop mi samotny gr�bna opuszczonym �anie, u krzy�a czarnego st�p, pod gliny pow�ok� rdzaw�!A i�by nie por�s� traw�, ta�cz na nim taniec piekielnypo wszystkie dni!. . . A Ty, o �wi�ty!A Ty, o Mocny!Ty Nie�miertelny, proch gwiazd przesypuj w Swej klepsydrze z�otej i p��d� �ywoty, aby tak kl�y, jak ja; aby p�aka�y, jak ja; aby w szarpi�cej modlitwie, co jako dzwon ten �ka, o zmi�owanie prosi�y; aby si� wlok�y z gromnicami w d�oniku tej nieznanej ustroni, do tej - ostatniej mogi�y; aby tak wysch�y, jak �za, kt�r� ju� oko me p�aka� nie mo�e; aby tak mar�y, jak ja -O �wi�ty, Nie�miertelny! �wi�ty, Mocny Bo�e!