2808
Szczegóły |
Tytuł |
2808 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2808 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2808 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2808 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
R.A. Salvatore Cz�� II. Atak klon�w
-21,5
A.C. Crispin Rajska pu�apka
-10...0
A.C. Crispin Gambit Hun�w
-10...0
A.C. Crispin �wit Rebelii
-10...0
L. Neil Smith Lando Carlissian i My�loharfa Shar�w
-4
L. Neil Smith Lando Carlissian i Ogniowicher Oseona
-3
L. Neil Smith Lando Carlfssian i Gwiazdogrota Thon Boka
-3
Brian Daley Przygody Hana Solo
-2
George Lucas Nowa nadzieja
0
Kevin Andersen Opowie�ci z kantyny Mos Eisley
0...3
Peter Schweighofer (red.) Opowie�ci z Imperium
0...3
Peter Schweighofer, Craig Carey (red.) Opowie�ci z Nowej Republiki
0...3
Alan Dean Foster Spotkanie na Mimban
1
Donald F. Glut Imperium kontratakuje
3
Kevin Andersen Opowie�ci �owc�w nagr�d
3
Steve Perry Cienie Imperium
3, 5
K.W. Jeter Mandaloria�ska zbroja
4
K.W. Jeter Spisek Xizora
4
K.W. Jeter Polowanie na �owc�
4
James Kahan Powr�t Jedi
4
Kathy Tyers Pakt na Bakurze
4
Michael Stackpole X-wingi. Eskadra �otr�w
6,5...7
Dave Wolverton �lub ksi�niczki Lei
8
Timothy Zahn Dziedzic Imperium
9
Timothy Zahn Ciemna Strona Mocy
9
Timothy Zahn Ostatni rozkaz
9
Kevin J. Anderson W poszukiwaniu Jedi
11
Kevin J. Anderson Licze� Ciemnej Strony
11
Kevin J. Anderson W�adcy Mocy
11
Michael Stackpole Ja, Jedi
11
Barbara Hambly Dzieci Jedi
12
Kevin J. Anderson Miecz Ciemno�ci
12
Barbara Hambly Planeta zmierzchu
13
Vonda N. Mclntyre Kryszta�owa Gwiazda
14
Michael P. Kube-McDowell Przed burz�
16
Michael P. Kube-McDowell Tarcza k�amstw
16
Michael P. Kube-McDowell Pr�ba tyrana
17
Kristine Kathryn Rusch Nowa Rebelia
17
Roger MacBride Allen Zasadzka na Korelii
18
Roger MacBride Allen Napa�� na Selonif
18
Roger MacBride Allen Zwyci�stwo na Centerpoint
18
Timothy Zahn Widmo przesz�o�ci
19
Timothy Zahn Wizja przysz�o�ci
19
Kevin J. Anderson, R. Moesta Spadkobiercy Mocy
23
Kevin J. Andersen, R. Moesta Akademia Ciemnej Strony
23
Kevin J. Anderson, R. Moesta Zagubieni
23
Kevin J. Anderson, R. Moesta Miecze �wietlne
23
Kevin J. Anderson, R. Moesta Najciemniejszy rycerz
23
Kevin J. Anderson, R. Moesta Obl�enie Akademii Jedi
23
NOWA ERA JEDI
R.A. Salvatore Wektor pierwszy
25
Michael Stackpole Mroczny przyp�yw I: Szturm
25
Michael Stackpole Mroczny przyp�yw II: Inwazja
25
James Luceno Agenci chaosu I: Pr�ba bohatera
25
James Luceno Agenci chaosu II: Zmierzch Jedi
25
Troy Denning Gwiazda po gwie�dzie
25
Kathy Tyers Punkt r�wnowagi
26
Greg Keyes Ostrze zwyci�stwa I: Podb�j
26
Greg Keyes Ostrze zwyci�stwa II: Odrodzenie
26
ALBUMY, ENCYKLOPEDIE, PRZEWODNIKI
Jonathan Bresman Gwiezdne Wojny: Cz�� I. Mroczne widmo - album
Lauren Bouzereau, Jody Duncan Gwiezdne Wojny: Cz�� I. Mroczne widmo - jak powstawa� film
Pod redakcj� Deborah Cali Gwiezdne Wojny: Imperium kontratakuje - album
Pod redakcj� Carol Titelman Gwiezdne Wojny: Nowa nadzieja - album
Lawrence Kasdan, George Lucas Gwiezdne Wojny: Powr�t Jedi - album
Bill Slavicsek Gwiezdne Wojny - przewodnik encyklopedyczny
Bill Smith Ilustrowany przewodnik po broniach i technice Gwiezdnych Wojen
Praca zbiorowa Ilustrowany przewodnik po chronologii Gwiezdnych Wojen
Daniel Wallace Ilustrowany przewodnik po planetach i ksi�ycach
Gwiezdnych Wojen
Andy Mangels Ilustrowany przewodnik po postaciach Gwiezdnych Wojen
Praca zbiorowa Ilustrowany przewodnik po robotach i androidach Gwiezdnych Wojen
Bill Smith Ilustrowany przewodnik po statkach, okr�tach i pojazdach Gwiezdnych Wojen
Kevin J. Anderson Ilustrowany wszech�wiat Gwiezdnych Wojen
Ann Margaret Lewis Ilustrowany przewodnik po rasach obcych istot wszech�wiata Gwiezdnych Wojen
W przygotowaniu:
Mark Cotta Vaz Gwiezdne Wojny: Cze�� II. Atak klon�w - album
R.A. SALYATORE
STAR WARS
CZʌ� II
ATAK KLON�W
(PRZEK�AD MACIEJ SZAMA�SKI)
SCAN-DAL
DAWNO, DAWNO TEMU,
W ODLEG�EJ GALAKTYCE...
44 lata przed Now� nadziej�
UCZE� JEDI
33 lata przed Now� nadziej�
Maska k�amstw
Darth Maul: �owca z mroku
32 lata przed Now� nadziej�
Gwiezdne Wojny
Cz�� I Mroczne widmo
29 lat przed Now� nadziej�
Planeta �ycia
Nadci�gaj�ca burza
22 lata przed Now� nadziej�
Gwiezdne Wojny
Cz�� II. Atak klon�w
20 lat przed Now� nadziej�
Gwiezdne Wojny Cz�� III
10-8 lat przed Now� nadziej�
TRYLOGIA HANA SOLO
Rajska pu�apka
Gambit Hutt�w
�wit Rebelii
5-2 lata przed Now� nadziej�
PRZYGODY LANDA CALRISSIANA
Lando Calrissian i My�loharfa Shar�w
Lando Calrissian i Ogniowicher Oseona
Lando Calrissian i Gwiazdogrota Thon Boka
PRZYGODY HANA SOLO
Han Solo na Kra�cu Gwiazd
Zemsta Hana Solo Ha� Solo i utracona fortuna
Rok O Gwiezdne Wojny,
Cz�� IV. Nowa nadzieja
Gwiezdne Wojny
Cz�� IV. Nowa nadzieja
0-3 lata po Nowej nadziei
Opowie�� z kantyny Mos Eisley
Spotkanie na Mimban
3 lata po Nowej nadziei
Gwiezdne Wojny
Cz�� V. Imperium kontratakuje
Opowie�ci �owc�w nagr�d
3,5 roku po Nowej nadziei
Cienie Imperium
4 lata po Nowej nadziei
Gwiezdne Wojny
Cz�� VI. Powr�t Jedi
Pakt na Bakurze
Opowie�ci z pa�acu Hutta Jabby
WOJNY �OWC�W NAGR�D
Mandaloria�ska zbroja
Spisek Xizora
Polowanie na �owc�
6,5-7,5 roku po Nowej nadziei
X-WINGI
Eskadra �otr�w
Ryzyko Wedge'a
Pu�apka z Krytos
Wojna o Bact�
Eskadra Widm
�elazna Pi��
Dow�dca Solo
8 lat po Nowej nadziei
�lub ksi�niczki Leii
9 lat po Nowej nadziei
X-WINGI: Zemsta Isard
TRYLOGIA THRAWNA
Dziedzic Imperium Ciemna Strona Mocy
Ostatni rozkaz
11 lat po Nowej nadziei
Ja, Jedi
TRYLOGIA AKADEMIA JEDI
W poszukiwaniu Jedi
Ucze� Ciemnej Strony
W�adcy Mocy
12-13 lat po Nowej nadziei
Dzieci Jedi
Miecz Ciemno�ci
Planeta zmierzchu
X-WINGI:
Gwiezdne my�liwce z Adumara
14 lat po Nowej nadziei
Kryszta�owa Gwiazda
16-17 lat po Nowej nadziei
Trylogia KRYZYS CZARNEJ FLOTY
Przed burz�
Tarcza k�amstw
Pr�ba tyrana
17 lat po Nowej nadziei
Nowa Rebelia
18 lat po Nowej nadziei
TRYLOGIA KORELIA�SKA
Zasadzka na Korelii
Napa�� na Selonii
Zwyci�stwo na Centerpoint
19 lat po Nowej nadziei
Duologia R�KA THRAWNA
Widmo przesz�o�ci
Wizja przysz�o�ci
22 lata po Nowej nadziei
NAJM�ODSI RYCERZE JEDI
Z�ota kula
�wiat Lyric
Obietnice
Wyprawa Anakina
Forteca Vadera
Ostrze Kenobiego
23-24 lata po Nowej nadziei
M�ODZI RYCERZE JEDI
Spadkobiercy Mocy
Akademia Ciemnej Strony
Zagubieni
Miecze �wietlne
Najciemniejszy rycerz
Obl�enie Akademii Jedi
Okruchy Alderaana
Sojusz R�norodno�ci
Mania wielko�ci
Nagroda Jedi
Zaraza Imperatora
Powrotna Ord Mantell
Tarapaty w Mie�cie w Chmurach
Kryzys w Crystal Reef
25-30 lat po Nowej nadziei
NOWA ERA JEDI
Wektor pierwszy
Mroczny przyp�yw I: Szturm
Mroczny przyp�yw II: Inwazja
Agenci chaosu I: Pr�ba bohatera
Agenci chaosu II: Pora�ka Jedi
Punkt r�wnowagi
Ostrze zwyci�stwa I: Podb�j
Ostrze zwyci�stwa II: Odrodzenie
Gwiazda po gwie�dzie
PRELUDIUM
Jego umys� ch�on�� rozgrywaj�c� si� scen� - tak cich�, tak spokojn�, tak... normaln�.
Takiego �ycia zawsze pragn��: w otoczeniu rodziny i przyjaci�, cho� spo�r�d wszystkich postaci pojawiaj�cych si� w wizji rozpoznawa� tylko ukochan� matk�.
Tak mia�o by�: ciep�o i mi�o��, �miech i spok�j. O tym marzy� i o to si� modli�. Przyjazne spojrzenia. Uprzejma rozmowa - cho� nie s�ysza� s��w. Serdeczne gesty.
Ale przede wszystkim u�miech matki, szcz�liwej i nareszcie wolnej. Kiedy na ni� patrzy�, wiedzia� wszystko - tak�e to, jak bardzo by�a z niego dumna i jak pe�ne rado�ci sta�o si� jej nowe �ycie.
Stan�a przed nim, promieniej�c, i wyci�gn�a d�o�, by pog�adzi� jego policzek. Z ka�d� chwil� u�miecha�a si� coraz pe�niej, coraz rado�niej...
Zbyt rado�nie.
Przez moment wydawa�o mu si�, �e ten przesadny grymas to przejaw niesko�czonej matczynej mi�o�ci, ale u�miech nie przestawa� "rosn��". Twarz kobiety rozci�gn�a si� i wykrzywi�a karykaturalnie.
Porusza�a si� teraz jak w zwolnionym tempie. Ci, kt�rzy jej towarzyszyli, r�wnie� zachowywali si� tak, jakby ich ko�czyny sta�y si� nagle niezwykle ci�kie.
Nie, nie ci�kie, pomy�la�, czuj�c, �e otaczaj�ce go rodzinne ciep�o zmienia si� nagle w niezno�ny �ar. Matka i jej przyjaciele stawali si� coraz sztywniejsi, nieruchomi, jakby z ka�d� chwil� ucieka�o z nich �ycie. Spogl�da� na karykatur� u�miechu, na wykrzywion� twarz, i widzia� kryj�cy si� pod ni� b�l, nieko�cz�ce si� cierpienie.
Chcia� krzycze�, pyta�, co ma robi�, jak mo�e pom�c.
Twarz matki wykrzywi�a si� jeszcze bardziej, a z oczu pop�yn�a krew. Sk�ra sta�a si� niemal przezroczysta, jak szk�o.
Szk�o! By�a ze szk�a! �wiat�o po�yskiwa�o na g�adkich powierzchniach, a krew p�yn�a po nich wartkimi strumieniami. Oczy matki spogl�da�y teraz z rezygnacj� i poczuciem winy, jakby wiedzia�a, �e zawiod�a syna. Ten widok rani� jego serce.
Pr�bowa� jej dotkn��, jako� j� ratowa�.
Na szkle pojawi�y si� rysy. P�kni�cia stawa�y si� coraz d�u�sze; s�ysza� z�owieszcze trzaski.
Krzycza� raz po raz, desperacko wyci�gaj�c r�ce. Pomy�la� o Mocy i nada� swojej woli ca�� jej pot�g�, ca�� energi�, jak� zdo�a� z niej zaczerpn��.
Lecz szk�o rozprys�o si� na kawa�ki.
Padawan pragn�� powr�ci� na sto�eczn� planet� tak szybko, jak by�o to mo�liwe. Potrzebowa� wsparcia, ale nie takiego, jakie m�g� mu zaoferowa� Obi-Wan.
Musia� raz jeszcze porozmawia� z Kanclerzem Palpatine'em, raz jeszcze us�ysze� z jego ust s�owa pociechy. Przez ostatnich dziesi�� lat Palpatin'e �ywo interesowa� si� losem Padawana, dbaj�c o to, by ch�opiec zawsze m�g� si� z nim spotka�, gdy tylko powraca� z Obi-Wanem na Coruscant.
Teraz, kiedy wci�� mia� w pami�ci ponur� wizj� ze snu, Padawan czerpa� z tej �yczliwo�ci wielk� pociech�. Kanclerz, m�dry przyw�dca Republiki, obieca� mu, �e jego si�a b�dzie wkr�tce tak wielka, i� stanie si� najpot�niejszym z Jedi.
By� mo�e w tych w�a�nie s�owach kry�a si� odpowied�. Mo�e najpot�niejszy z Jedi, najpot�niejszy z pot�nych, potrafi�by wzmocni� kruche szk�o.
- Ansion - zawo�a� znowu g�os z kabiny. - Anakinie, Chod��e wreszcie!
Padawan Jedi poderwa� si� gwa�townie i usiad� na koi, szeroko otwieraj�c oczy. Oddycha� p�ytko i z trudem, na jego czole perli�y si� krople potu.
Sen. To tylko sen - powtarza� w my�lach, pr�buj�c znowu zasn��. To tylko sen.
A je�li nie?
Przecie� mia� dar przewidywana przysz�o�ci.
- Ansion! - odezwa� si� z przedniej cz�ci statku znajomy g�os mistrza.
Ch�opak wiedzia�, �e pora otrz�sn�� si� ze snu i skupi� na tera�niejszo�ci, na najnowszym zadaniu, kt�re mia� wype�ni� u boku mistrza. Ale �atwiej by�o to powiedzie�, ni� zrobi�.
A to, dlatego, �e znowu zobaczy� matk�. Jej cia�o sztywnia�o, krystalizowa�o si�, a potem eksplodowa�o, rozpadaj�c si� na milion kawa�k�w.
Spojrza� przed siebie, oczami wyobra�ni widz�c mistrza za sterami statku. Zastanawia� si�, czy powinien powiedzie� mu o wszystkim, czy Jedi w og�le by�by w stanie mu pom�c. Odrzuci� t� my�l r�wnie szybko, jak przywo�a�. Jego mistrz, Obi-Wan Kenobi, nie m�g� mu pom�c. By� zbyt mocno zaanga�owany w inne sprawy - w szkolenie ucznia i drugorz�dne zadania, jak cho�by rozwi�zanie sporu granicznego, wymagaj�ce tak dalekiej podr�y z Coruscant.
ROZDZIA� 1
Shmi Skywalker Lars sta�a na kraw�dzi wa�u z piasku wyznaczaj�cego granic� farmy wilgoci. Ugi�t� nog� opar�a o jego szczyt, a r�k� po�o�y�a na kolanie. By�a kobiet� w �rednim wieku, o ciemnych, lekko siwiej�cych w�osach i zniszczonej, zm�czonej twarzy. Wpatrywa�a si� w rozgwie�d�one niebo nad Tatooine. W mroku ch�odnej nocy linii widnokr�gu nie znaczy�y �adne ostre kszta�ty. Wida� by�o jedynie zarysy g�adkich wydm, zaokr�glonych podmuchami wiatru, tak charakterystycznych dla planety nieko�cz�cych si�, piaszczystych po�aci. Gdzie� w oddali rozleg�o si� j�kliwe zawodzenie jakiego� zwierz�cia, kt�re dziwnie wsp�gra�o z tym, co dzia�o si� w sercu Shmi.
To by�a szczeg�lna noc.
Anakin, jej najdro�szy ma�y Annie, sko�czy� tej nocy dwadzie�cia lat. Shmi obchodzi�a jego urodziny, co roku, cho� nie widzia�a syna od dziesi�ciu lat. Jak bardzo musia� si� zmieni�! Na pewno jest wysoki, silny i m�dry nauk� Jedi! Shmi, kt�ra ca�e �ycie sp�dzi�a na niewielkim skrawku piaszczystej burej Tatooine, nie potrafi�a nawet wyobrazi� sobie, jakie cuda jej ch�opiec m�g� znale�� gdzie� tam, po�r�d gwiazd i planet tak bardzo odmiennych od tej, tam, gdzie barwy natury by�y �ywe, a obfito�� w�d wype�nia�a ca�e doliny.
T�skny u�miech rozja�ni� jej ci�gle jeszcze pi�kn� twarz, kiedy wspomina�a dawno minione dni, gdy oboje byli niewolnikami tego �ajdaka, Watta. Annie, zawsze psotny i rozmarzony, niezale�ny i odwa�ny, cz�sto doprowadza� toydaria�skiego handlarza z�omu do pasji. �ycie niewolnik�w bywa�o ci�kie, lecz Shmi pami�ta�a i dobre chwile. Jadali skromnie i nie mieli prawie nic, a jedynymi rzeczami, kt�rych Watto im nie sk�pi�, by�y wieczne utyskiwania i nieko�cz�ce si� rozkazy - lecz przynajmniej by� przy niej Annie.
- Powinna� ju� wraca�- odezwa� si� za jej plecami cichy g�os.
Shmi u�miechn�a si� jeszcze szerzej, odwracaj�c siew stron� pasierba, Owena Larsa, kt�ry zbli�a� si� do niej wolnym krokiem. R�wie�nik Anakina by� kr�py i dobrze zbudowany; mia� ciemne szczeciniaste w�osy i szerok� twarz, na kt�rej malowa�y si� wy��cznie te uczucia, kt�re wype�nia�y jego serce.
Kiedy stan�� przy niej, Shmi zmierzwi�a jego kr�tkie w�osy, on za� obj�� j� i poca�owa� w policzek.
- Znowu ani jednego statku, mamo? - spyta� pogodnie. Dobrze wiedzia�, dlaczego tu przysz�a; dlaczego tak cz�sto wychodzi�a noc� na cich� pustyni�.
Nie przestaj�c si� u�miecha�, Shmi pog�adzi�a ch�opaka po policzku. Kocha�a go jak syna, a on by� dla niej dobry i rozumia�, jak wielk� pustk� w jej sercu pozostawi�o rozstanie z Anakinem. Bez zazdro�ci czy uprzedze� Owen akceptowa� b�l Shmi i stara� si� by� dla niej oparciem.
- Ani jednego - odpowiedzia�a, spogl�daj�c znowu na usiane gwiazdami niebo. - Anakin musi by� zaj�ty. Pewnie zbawia galaktyk�, �ciga przemytnik�w albo innych bandyt�w. Ma obowi�zki.
- W takim razie od dzi� b�d� spa� jeszcze spokojniej - odrzek� Owen, szczerz�c z�by w u�miechu.
Shmi �artowa�a, ale wiedzia�a, �e w tym, co m�wi o Anakinie, jest ziarno prawdy. Jej syn by� wyj�tkowo utalentowanym dzieckiem - niezwyk�ym nawet jak na Jedi. Zawsze wyr�nia� si� spo�r�d innych ch�opc�w w jego wieku. Nie w sensie fizycznym - Shmi zapami�ta�a go jako u�miechni�tego malca o ciekawych oczach i jasnych w�osach. Rzecz w rym, �e Annie umia� robi� wiele rzeczy, i to robi� bardzo dobrze. Cho� by� jeszcze dzieckiem, bra� udzia� w zawodach �cigaczy i pokonywa� najlepszych pilot�w z ca�ej Tatooine. Jako pierwszy cz�owiek w historii wygra� powa�ny wy�cig, a przecie� mia� wtedy zaledwie dziewi�� lat! Lecia� �cigaczem, kt�ry zbudowa� w�asnor�cznie z cz�ci "po�yczonych" ze z�omowiska Watta, wspomina�a z rozrzewnieniem Shmi.
Ale taki w�a�nie by� Anakin: niepodobny do innych dzieci, niepodobny nawet do wi�kszo�ci doros�ych. Umia� instynktownie przewidywa� przysz�o��, jakby dostroi� si� do otaczaj�cego go �wiata tak doskonale, �e ka�dy rozw�j wydarze� wydawa� mu si� logiczn� konsekwencj� tera�niejszo�ci. Potrafi� te� przeczuwa� k�opoty - na przyk�ad z w�asnym �cigaczem - na d�ugo przedtem, nim dochodzi�o do katastrof. Powiedzia� kiedy� matce, �e wyczuwa� obecno�� przeszk�d na trasie wy�cigu, zanim je zobaczy�. To by� niezwyk�y dar. Dlatego w�a�nie Jedi, kt�ry zjawi� si� na Tatooine, odkry� nadzwyczajn� natur� ch�opca i wyzwoli� go z r�k Watta, by wzi�� pod opiek� i podda� szkoleniu.
- Musia�am pozwoli� mu odej�� - powiedzia�a cicho Shmi. - Nie mog�am go zatrzyma�, bo to oznacza�oby dla niego �ycie w niewoli.
- Wiem - rzek� kr�tko Owen.
- Nie mog�abym tego zrobi� nawet, gdyby�my nie byli niewolnikami - doda�a po chwili kobieta, spogl�daj�c niepewnie na Owena, jakby zdumia�y j� w�asne s�owa. - Annie mia� zbyt wiele do zaoferowania galaktyce, bym mog�a uwi�zi� go na Tatooine. Jego miejsce jest tam, w�r�d gwiazd. Niech ratuje cho�by i ca�e planety. Urodzi� si�, �eby zosta� Jedi, �eby dawa� z siebie jak najwi�cej.
- I dlatego ju� sypiam tak spokojnie - powt�rzy� Owen. Shmi spojrza�a na niego z ukosa i zobaczy�a, �e ch�opak u�miecha si� jeszcze szerzej ni� zwykle.
- Na�miewasz si� ze mnie! - zawo�a�a, klepi�c go po plecach. Owen tylko wzruszy� ramionami.
Shmi spowa�nia�a.
- Annie chcia� z nimi lecie� - dorzuci�a po chwili, podejmuj�c w�tek, kt�ry cz�sto pojawia� si� w jej rozmowach z pasierbem i do kt�rego powraca�a w my�lach ka�dej nocy przez ostatnich dziesi�� lat. - marzy� o podr�y do gwiazd; chcia� odwiedzi� wszystkie planety galaktyki i dokona� wielkich rzeczy... Urodzi� si� jako niewolnik, ale nie po to, by by� niewolnikiem. Nie, nie m�j Annie. Nie on.
Owen �cisn�� lekko jej rami�.
- S�usznie post�pi�a�. Na jego miejscu by�bym ci wdzi�czny. Rozumia�bym, �e zrobi�a� to, co by�o dla mnie najlepsze. Nie ma wi�kszej mi�o�ci, mamo.
Shmi musn�a d�oni� jego policzek, u�miechaj�c si� smutno.
- Chod�my ju� - powiedzia� Owen, bior�c j� za r�k�. - Tu nie jest bezpiecznie.
Kobieta skin�a g�ow� i nie opiera�a si�, gdy ch�opak zacz�� prowadzi� j� w stron� domu. Nagle jednak zatrzyma�a si� i spojrza�a ze strachem w oczy Owena.
- Tam jest jeszcze mniej bezpiecznie - powiedzia�a za�amuj�cym si� g�osem, spogl�daj�c na bezkresne nocne niebo. - A je�li co� mu si� stanie? Je�li ju� nie �yje?
- Lepiej zgin��, goni�c za marzeniami, ni� �y� bez nadziei - odpar� ch�opak bez przekonania.
Shmi spojrza�a na niego i u�miechn�a si� lekko. Owen, podobnie jak jego ojciec, by� pragmatyczny a� do b�lu. Rozumia�a wi�c, �e to, co us�ysza�a, powiedzia� wy��cznie przez wzgl�d na jej rozterki. Docenia�a ten gest.
Nie opiera�a si� wi�cej, gdy ch�opak prowadzi� j� do skromnego domu swojego ojca, a jej m�a, Cliegga Larsa.
Z ka�dym ostro�nie stawianym krokiem przekonywa�a sam� siebie, �e przed laty post�pi�a s�usznie. Byli niewolnikami; nie mieli �adnej szansy na odzyskanie swobody pr�cz tej, kt�ra pojawi�a si� wraz z ofert� Jedi. Jak mog�a zatrzyma� Anakina na Tatooine, kiedy rycerze Je di proponowali mu spe�nienie marze�?
Wtedy, rzecz jasna, Shmi nie mia�a poj�cia o tym, �e pewnego pi�knego dnia w mie�cie Mos Espa pojawi si� Cliegg Lars, farmer wilgoci, kt�ry zakocha si� w niej, wykupi od Watta, zwr�ci wolno�� i poprosi, by zosta�a jego �on�. Czy pozwoli�aby Anakinowi odej��, gdyby wiedzia�a, �e tak szybko nast�pi w jej �yciu wielka zmiana na lepsze?
Czy by�aby szcz�liwsza, gdyby syn pozosta� u jej boku?
Shmi u�miechn�a si� do w�asnych my�li. Nie, nie by�oby lepiej. I tak chcia�aby, �eby Annie odszed�; nawet gdyby potrafi�a przewidzie� zmiany. Miejsce Anakina by�o tam, daleko. Wiedzia�a o tym.
Shmi pokr�ci�a g�ow�, przyt�oczona ci�arem rozwa�a� o kr�tych �cie�kach w�asnego �ycia i losie Anakina. Nawet teraz, po latach, nie by�a pewna, czy to, co si� wydarzy�o, nie by�o najlepszym wyj�ciem dla nich obojga.
Mimo wszystko, g��boka rana w sercu jako� nie chcia�a si� zabli�ni�.
ROZDZIA� 2
- Pomog� ci - zaproponowa�a uprzejmie Bem, staj�c obok Shmi, kt�ra w�a�nie szykowa�a ciep�� kolacj�. Cliegg i Owen wyszli, by zabezpieczy� farm� przed nadchodz�c� noc� i r�wnie nieuchronn� burz� piaskow�.
Shmi poda�a jej n�, u�miechaj�c si� ciep�o namy�l o tym, �e m�oda kobieta ju� wkr�tce stanie si� cz�onkiem rodziny. Owen nie wspomnia� dot�d ani s�owem o �lubie z Beru, ale Shmi umia�a wyczyta� wiele ze spojrze�, kt�re wymieniali zakochani. Ma��e�stwo by�o tylko kwesti� czasu, i to niezbyt d�ugiego, o ile zna�a pasierba. Owen nie nale�a� do mi�o�nik�w przyg�d; by� raczej solidny i sta�y jak ziemia, po kt�rej twardo st�pa�, lecz jednocze�nie dobrze wiedzia�, czego chce i potrafi� d��y� do raz wyznaczonego celu ze zdumiewaj�cym uporem.
Beru by�a do niego podobna. Kocha�a Owena r�wnie mocno, jak on j�. Ta dziewczyna b�dzie dobr� �on� dla farmera wilgoci, pomy�la�a Shmi, obserwuj�c jej zr�czn� krz�tanin�. Wybranka Owena nigdy nie uchyla�a si� od pracy, a przy tym by�a zdolna i cierpliwa.
Nie oczekuje cud�w i niewiele trzeba, by j� uszcz�liwi�, my�la�a Shmi. I to w�a�nie jest najwa�niejsze. �ycie na pustyni by�o prostot� i monotonne. Niespodzianek zdarza�o si� niewiele, a je�li ju�, to nie nale�a�y one do przyjemnych; w okolicy pojawiali si� Je�d�cy Tusken albo zbli�a�a si� wyj�tkowo silna burza piaskowa, lub inny, r�wnie niebezpieczny fenomen meteorologiczny.
Jedyn� rozrywk� rodziny Lars�w by�o sp�dzanie czasu we w�asnym gronie. Cliegg nie zna� innego �ycia, bo tak w�a�nie wygl�da�a egzystencja kilku pokole� Lars�w. Owen nie r�ni� si� od ojca, Beru za�, cho� wychowana w Mos Eisley, pasowa�a do nich jak ula�.
Shmi wiedzia�a, �e Owen w ko�cu po�lubi t� dziewczyn� i cieszy�a si� na my�l o tym szcz�liwym dniu.
M�czy�ni wr�cili do domu, a wraz z nimi C-3PO, android protokolarny, kt�rego Anakin zbudowa� w czasach, gdy m�g� do woli buszowa� po z�omowisku na ty�ach sklepu Watta.
- Prosz�, jeszcze dwa korzenie tanga, pani Shmi - odezwa� si� wysoki android, podaj�c kobiecie �wie�o zebrane, pomara�czowo-zielone warzywa. - Przyni�s�bym wi�cej, ale powiedziano mi w ma�o uprzejmych s�owach, �e mam si� pospieszy�.
Shmi spojrza�a znacz�co na Cliegga, kt�ry u�miechn�� si� krzywo i wzruszy� ramionami.
- Mog�em go tam zostawi�; przeczy�ci�by si� piachem - powiedzia�. - Cho�, oczywi�cie, co wi�ksze bry�y niesione wiatrem zapewne przetr�ci�yby mu par� obwod�w.
- Za pozwoleniem, panie Cliegg - zaprotestowa� C-3PO - chcia�em tylko zauwa�y�, �e...
- Wiemy, co chcia�e� zauwa�y�, Threepio - wesz�a mu w s�owo Shmi, k�ad�c d�o� na metalowym ramieniu w ge�cie pocieszenia. Szybko jednak cofn�a r�k�, nagle zdaj�c sobie spraw� z niedorzeczno�ci takich gest�w wobec chodz�cej pl�taniny kabli. Cho� przecie� C-3PO by� dla niej czym� znacznie wa�niejszym ni� �elastwo i kable, z kt�rych si� sk�ada�. Zbudowa� go Anakin... No, prawie zbudowa�. Kiedy ch�opiec odchodzi� z rycerzami Jedi, android by� w pe�ni sprawny, lecz pozbawiony pow�oki. Shmi pozostawi�a go w tym stanie na d�ugo, wyobra�aj�c sobie, �e jej syn wr�ci kiedy�, by doko�czy� dzie�a. Dopiero kiedy zwi�za�a si� z Clieggiem, osobi�cie "ubra�a" C-3PO w niezbyt eleganckie blachy. By� to dla niej wzruszaj�cy moment - ko�cz�c budow� androida, przyzna�a sama przed sob�, �e, podobnie jak Anakin, znalaz�a wreszcie swoje miejsce w �yciu. Android protokolarny bywa� niekiedy irytuj�cy, lecz dla Shmi Skywalker Lars by� przede wszystkim pami�tk� po synu.
- Cho�, oczywi�cie, gdyby Ludzie Piasku pojawili si� w okolicy, na pewno zaopiekowaliby si� nim z ochot� - ci�gn�� Cliegg, najwyra�niej znajduj�c upodobanie w dra�nieniu nieszcz�snego automatu. - powiedz no, Threepio, chyba nie boisz si� Tusken�w, co?
- W moim oprogramowaniu nie ma procedur generuj�cych ten rodzaj strachu - odpar� android. Jego s�owa zabrzmia�yby znacznie bardziej wiarygodnie, gdyby wypowiadaj�c je, nie trz�s� si� tak bardzo i m�wi� mniej piskliwym tonem.
- Dosy� tego - uci�a Shmi, spogl�daj�c na Cliegga. - Biedny Threepio - doda�a �agodniej, raz jeszcze klepi�c androida po ramieniu. - id� ju�. Mam dzi� wystarczaj�c� pomoc w kuchni - zapewni�a, machaj�c mu r�k� na po�egnanie.
- Jeste� dla niego okropny - zauwa�y�a, staj�c przy m�u i dobrodusznie uderzaj�c pi�ci� w jego szerokie barki.
- Skoro nie pozwalasz mi kpi� z niego, b�d� musia� wzi�� na celownik kogo� innego - odpar� Cliegg z udawan� z�o�ci�, po czym mru��c oczy, rozejrza� si� po kuchni, by wreszcie zatrzyma� wzrok na Beru.
- Cliegg... - rzuci�a ostrzegawczo Shmi.
- No co? - obruszy� si� m�czyzna. - Je�eli dziewczyna zamierza tu kiedy� zamieszka�, musi umie� si� broni�!
- Tato! - zawo�a� Owen.
- Och, dajcie spok�j staremu Clieggowi - wtr�ci�a Beru, celowo akcentuj�c s�owo "staremu". - jak� by�abym �on� farmera, gdybym nie potrafi�a do�o�y� mu w bitwie na s�owa?
- Oho! Wyzwanie! - zahucza� Cliegg.
- Dla mnie niezbyt wielkie - odrzek�a drwi�co Beru i ju� po chwili pojedynek dobrotliwych inwektyw - w kt�rym od czasu do czasu tak�e i Owen zabiera� g�os - rozpocz�� si� na dobre.
Shmi nie s�ucha�a zbyt uwa�nie, koncentruj�c si� na obserwowaniu Beru. Tak, m�oda kobieta zdecydowanie pasowa�a do twardego �ycia na farmie wilgoci. Mia�a odpowiedni temperament. By�a stateczna, ale i skora do zabawy, gdy pozwala�y na to okoliczno�ci. Burkliwy Cliegg potrafi� przegada� najlepszych, lecz Beru nale�a�a do elity pyskaczy. Shmi wr�ci�a do kuchennych zaj��, u�miechaj�c si� szeroko za ka�dym razem, gdy dziewczyna atakowa�a Larsa szczeg�lnie z�o�liw� ripost�.
Zaj�ta prac�, nie zauwa�y�a nadlatuj�cego pocisku. Krzykn�a, gdy nieco przejrza�e warzywo uderzy�o j� prosto w policzek.
A to, rzecz jasna, wzbudzi�o w pozosta�ej tr�jce ch�� do jeszcze dzikszego �miechu.
Shmi odwr�ci�a si� wolno, by poszuka� winowajcy. Wyraz zak�opotania na twarzy Beru, a tak�e fakt, �e siedzia�a nieco dalej, w jednej linii z Clieggiem, wskazywa�y jednoznacznie na to, �e to ona rzuci�a warzywo - mierzy�a zapewne w m�czyzn�, ale minimalnie chybi�a.
- Ta dziewczyna zawsze wie, kiedy nale�y przesta� - rzek� Cliegg Lars i zanim przebrzmia�a ostatnia nuta tej sarkastycznej wypowiedzi, rykn�� tubalnym �miechem.
Umilk� jednak, gdy Shmi trafi�a go w pier� kawa�kiem soczystego owocu, kt�ry rozprysn�� si� efektownie.
Wojna owocowo-warzywna rozgorza�a na nowo, cho�, oczywi�cie, wi�cej miotano gr�b ni� mi�kkich, cho� brudz�cych pocisk�w.
Kiedy zabawa dobieg�a ko�ca, Shmi zabra�a si� do sprz�tania, z symboliczn� pomoc� pozosta�ych domownik�w.
- Lepiej id�cie ju� i zajmijcie si� czym�, z daleka od ojca, kt�ry wiecznie szuka guza - zwr�ci�a si� do Owena i Beru. - Cliegg zacz��, wi�c Cliegg posprz�ta. No, id�cie ju�. Zawo�am was na kolacj�.
Cliegg za�mia� si� cicho.
- A je�li rzucisz we mnie jeszcze raz, b�dziesz g�odny - doda�a gro�nie, wymachuj�c �y�k� w stron� m�a. - samotny!
- O nie! Tylko nie to! - zawo�a� Cliegg, unosz�c r�ce w ge�cie kapitulacji.
Shmi pogoni�a Owena i Beru ostatnim machni�ciem �y�ki, zauwa�aj�c przy okazji, �e odchodz� uradowani.
- B�dzie z niej dobra �ona - powiedzia�a cicho.
Cliegg stan�� obok �ony, obj�� j� w pasie i mocno przytuli�.
- My, Larsowie, zawsze zakochujemy si� w najlepszych kobietach. Shmi spojrza�a na niego i odwzajemni�a ciep�y, szczery u�miech.
Tak w�a�nie mia�o by�: dobra, uczciwa praca, poczucie prawdziwego spe�nienia i odrobina wolnego czasu na zabaw�. O takim �yciu Shmi zawsze marzy�a. By�o idealnie. Prawie. W oczach kobiety pojawi�a si� t�sknota.
- Znowu my�lisz o swoim ch�opaku - bardziej stwierdzi� ni� spyta� Cliegg Lars.
W spojrzeniu Shmi by�a teraz mieszanka rado�ci i smutku; jakby na b��kitnym niebie w s�oneczny dzie� pojawi�a si� jedna ciemna chmura.
- Tak, ale nie przejmuj si�. Tym razem wiem, �e jest bezpieczny i �e dokonuje wielkich rzeczy.
- Ale �a�ujesz, �e nie ma go z nami, kiedy tak dobrze si� bawimy. Shmi znowu odpowiedzia�a u�miechem.
- �a�uj�, i to nie tylko dzi�, ale i za ka�dym razem. Szkoda, �e nie ma go z nami od pocz�tku, kiedy spotkali�my si� po raz pierwszy.
- To ju� pi�� lat - zauwa�y� Cliegg.
- Kocha�by ci� tak jak ja, a z Owenem... - urwa�a w p� zdania.
- S�dzisz, �e Anakin zaprzyja�ni�by si� z Owenem? Ba! Jasne, �e tak!
- Przecie� nawet nie znasz mojego Annie'ego - upomnia�a go �agodnie Shmi.
- Byliby najlepszymi przyjaci�mi - stwierdzi� z przekonaniem Cliegg, przytulaj�c j� jeszcze mocniej. - Jak mog�oby by� inaczej, skoro mieliby tak� matk�?
Shmi z wdzi�czno�ci� przyj�a komplement i odwr�ciwszy si�, gor�co uca�owa�a m�a. My�lami by�a ju� jednak przy Owenie i jego kwitn�cym romansie ze �liczn� Beru. Jak�e kocha�a ich oboje!
Jednak wspomnienie o pasierbie wywo�a�o w Shmi lekki niepok�j. Cz�sto zastanawia�a si�, czy obecno�� Owena nie by�a jednym z powod�w, dla kt�rych tak ochoczo przysta�a na propozycj� ma��e�stwa z Clieggiem. Znowu spojrza�a na m�a, czule g�adz�c jego mocne ramiona. Kocha�a go g��boko, by�a szcz�liwa, �e nie jest ju� niewolnic�. Ale czy to przypadkiem nie obecno�� Owena wp�yn�a na jej decyzj�? To pytanie zadawa�a sobie przez wszystkie lata po �lubie. Czy Owen by� odpowiedzi� na potrzeb�, kt�ra pali�a jej serce? Na potrzeb� zape�nienia otch�ani, kt�r� wytworzy�o w jej matczynym sercu odej�cie Anakina?
Ch�opcy zdecydowanie r�nili si� temperamentem; Owen by� rzetelny i rozwa�ny, got�w w odpowiednim czasie przej�� farm� z r�k Cliegga - dok�adnie tak, jak przejmowa�y j� kolejne pokolenia rodziny Lars�w. By� bardzo przej�ty na sam� my�l o tym, �e zostanie prawowitym spadkobierc� tego skrawka ziemi. Godzi� si� bez wahania na �ycie w trudnych warunkach w zamian za dum� i poczucie dobrze spe�nionego obowi�zku wynikaj�ce z prostego faktu w�a�ciwego prowadzenia farmy.
Tymczasem Annie...
Shmi omal nie roze�mia�a si� na g�os, pr�buj�c wyobrazi� sobie swego �ywio�owego syna, z g�ow� pe�n� marze� o dalekich wyprawach, na miejscu statecznego Owena. Nie mia�a w�tpliwo�ci, �e Anakin da�by Clieggowi w ko�� r�wnie skutecznie, jak robi� to, pracuj�c dla Watta. Wiedzia�a te�, �e niespokojny duch ch�opca nie da�by si� okie�zna� poczuciem odpowiedzialno�ci za tradycj� wielu pokole�. G��d przygody, pragnienie zwyci�ania w wy�cigach czy marzenia o podr�y do gwiazd nie ust�pi�yby pod �adn� presj�, za to z pewno�ci� doprowadza�oby Cliegga do sza�u.
Tym razem Shmi nie wytrzyma�a i zachichota�a cicho, wyobra�aj�c sobie Cliegga z purpurow� twarz�, oburzonego kolejnym wybrykiem Anakina.
Lars przytuli� j� jeszcze mocniej, a Shmi uton�a w jego ramionach, maj�c pewno��, �e tu jest jej miejsce i pocieszaj�c si� nadziej�, �e i Anakin jest tam, gdzie by� powinien.
Nie mia�a na sobie jednej z ozdobnych szat, kt�re nosi�a przez ostatnie dziesi�� lat. Jej w�os�w nie u�o�ono tym razem w wymy�lne sploty, przetykane niezliczonymi b�yskotkami. I mo�e w�a�nie dzi�ki prostocie stroju i fryzury uroda Padm� Amidali ja�nia�a jeszcze silniejszym blaskiem.
Kobieta, kt�ra siedzia�a obok niej na �awce-hu�tawce, musia�a nale�e� do rodziny. By�a starsza, po matczynemu stateczna, ubrana z prostot�, cho� nie tak pi�kna ni� Amidala. Jej twarz roz�wietla� wewn�trzny blask.
- Sko�czy�a� ju� te swoje spotkania z kr�low� Jamilli�? - spyta�a Sola. Ton g�osu jednoznacznie wskazywa� na to, i� nie przywi�zywa�a zbyt du�ej wagi do rozm�w z w�adczyni�.
Padm� spojrza�a na ni� z ukosa, po czym przenios�a wzrok na ma�y sza�as, wok� kt�rego biega�y Ryoo i Pooja, c�rki Soli, z pasj� oddaj�ce si� zabawie w berka.
- By�am tylko na jednym spotkaniu - wyja�ni�a Padm�. - Kr�lowa chcia�a mi przekaza� pewne informacje.
- Na temat ustawy o militaryzacji - stwierdzi�a Sola.
Padm� nie musia�a potwierdza� tego, co by�o oczywiste. Rozpatrywana w Senacie ustawa o militaryzacji by�a najwa�niejszym aktem prawnym spo�r�d tych, kt�re omawiano w ostatnich latach. Jej przyj�cie mog�o oznacza� dla Republiki wstrz�s znacznie pot�niejszy ni� ponure wydarzenia sprzed dekady, kiedy Padm� by�a kr�low�, a Federacja Handlowa usi�owa�a opanowa� Naboo.
- Republika trz�sie si� w posadach, ale nie ma powodu do obaw; senator Amidala zrobi z tym porz�dek - doda�a po chwili Sola.
Padm� popatrzy�a na ni� ze zdziwieniem, zaskoczona d�wi�cz�cym w jej g�osie sarkazmem.
- Przecie� tym si� w�a�nie zajmujesz, prawda? - spyta�a niewinnie siostra.
- Pr�buj� to robi�.
- Tylko to pr�bujesz robi�.
- Co chcesz przez to powiedzie�? - spyta�a Padm�, spogl�daj�c na Sol� ze zdumieniem. - Jestem senatorem, prawda?
- Senatorem i by�� kr�low�, z szansami na wiele innych stanowisk - uzupe�ni�a siostra. Po chwili spojrza�a na dziewczynki i poprosi�a, by nie biega�y tak szybko.
- M�wisz tak, jakby by�o w tym co� z�ego - zauwa�y�a Padm�.
Sola spojrza�a jej w oczy.
- To wspania�a rzecz - powiedzia�a szczerze. - O ile robisz to wszystko z w�a�ciwych pobudek.
- O co ci w�a�ciwie chodzi?
Sola wzruszy�a ramionami, jakby sama nie by�a do ko�ca pewna.
- Moim zdaniem wm�wi�a� sobie, �e jeste� niezb�dna Republice. �e bez ciebie wszystko si� zawali.
- Siostro!
- To prawda - nie ust�powa�a Sola. - Ci�gle tylko dajesz, dajesz, dajesz i dajesz. Czy nigdy nie masz ochoty uszczkn�� troch� dla siebie?
U�miech na ustach Padm� upewni� Sol�, �e trafi�a w czu�y punkt.
- Troch� czego?
Kobieta spojrza�a na Ryoo i Pooj�.
- Sp�jrz na nie. Kiedy patrzysz na moje dzieci, widz� iskry w twoich oczach. Wiem, jak bardzo je kochasz.
- Jasne, �e kocham!
- A nie chcia�aby� mie� w�asnych? - spyta�a Sola. - W�asnej rodziny?
Padm� Zesztywnia�a, wpatruj�c si� w siostr� szeroko otwartymi oczami.
- Ja... - urwa�a. - Pracuj� teraz nad czym�, w co g��boko wierz�. Nad czym� bardzo wa�nym - doda�a po�piesznie.
- A kiedy ju� b�dzie po wszystkim, kiedy ustawa o militaryzacji odejdzie w przesz�o��, znajdziesz sobie co�, w co b�dziesz wierzy� r�wnie g��boko, co� r�wnie wa�nego. Co�, co dotyczy Republiki znacznie bardziej ni� ciebie.
- Jak mo�esz tak m�wi�?
- Mog�, bo to prawda i dobrze o tym wiesz. Kiedy zaczniesz wreszcie robi� co� dla siebie?
- Przecie� robi�.
- Wiesz, co mam na my�li.
Padm� za�mia�a si� cicho i potrz�sn�a g�ow�, odwracaj�c si� w stron� Ryoo i Pooji.
- Czy o warto�ci cz�owieka decyduje to, czy ma potomstwo? - spyta�a.
- Oczywi�cie, �e nie - zgodzi�a si� Sola. - Nie o to mi chodzi. M�wi� o czym� powa�niejszym, siostrzyczko. Po�wi�casz ca�y sw�j czas problemom innych - rozwi�zywaniu konflikt�w mi�dzyplanetarnych czy pilnowaniu, by jedna z gildii handlowych traktowa�a uczciwie system, z kt�rym robi interesy. Twoja energia s�u�y wy��cznie innym ludziom, tylko ich �ycie staje si� lepsze.
- I co w tym z�ego?
- A co z twoim �yciem? - spyta�a Sola z powag�. - Co z Padm� Amidala? Czy kiedykolwiek zastanawia�a� si� nad tym, co zrobisz ze swoim �yciem? Wiem, �e s�u�ba publiczna daje ci wiele satysfakcji, ale co z twoimi uczuciami? Co z mi�o�ci�, siostrzyczko? I wreszcie - co z dzie�mi? Czy naprawd� nigdy nie zastanawiasz si�, jak by to by�o, gdyby� ustatkowa�a si� nieco i zaj�a czym�, co sprawi, �e twoje �ycie b�dzie pe�niejsze?
W pierwszym odruchu Padm� chcia�a odpowiedzie�, �e jej �ycie jest wystarczaj�co pe�ne, ale te s�owa jako� nie przesz�y jej przez gard�o. Wydawa�y jej si� puste, gdy obserwowa�a siostrzenice harcuj�ce w ogrodzie - tym razem wok� jej wiernego robota astromechanicznego, R2-D2.
Po raz pierwszy od wielu dni my�li Padm� kr��y�y swobodnie, z dala od obowi�zk�w, a przede wszystkim z dala od arcywa�nego g�osowania w senacie, kt�re mia�o si� odby� ju� za nieca�y miesi�c. S�owa "ustawa o militaryzacji" jako� nie potrafi�y przebi� si� przez tekst zaimprowizowanej piosenki o R2-D2, kt�r� �piewa�y w�a�nie rozbawione dziewczynki.
- Za blisko - stwierdzi� pos�pnie Cliegg, nie patrz�c na Owena. Wybrali si� na obch�d granic farmy, by sprawdzi� systemy bezpiecze�stwa. Ich rozmow� przerwa� nagle ryk banthy - jednego z wielkich kud�atych bydl�t cz�sto dosiadanych przez Tusken�w.
Larsowie wiedzieli, �e dzikie zwierz� nie zapu�ci�o si� samo na to pustkowie - wok� samotnej farmy wilgoci trudno by�o znale�� cho�by skrawek pastwiska. G�os banthy oznacza�, �e wrogowie s� blisko.
- Ciekawe, co ich tak pcha w stron� farm - mrukn�� Owen.
- Dawno nie dali�my im nauczki - odrzek� ponuro Cliegg. - Pozwalamy tym bestiom �y� na wolno�ci, wi�c zapominaj�, co im wolno, a czego nie - doda�, spogl�daj�c hardo na syna, kt�ry sceptycznie kr�ci� g�ow�. - Od czasu do czasu trzeba skrzykn�� ludzi i nauczy� Tusken�w dobrych manier. Kiedy urz�dzi si� polowanie i zabije paru z nich, reszta dobrze zapami�ta, gdzie s� granice, kt�rych nie wolno im przekracza�. S� jak dzikie zwierz�ta - potrzebuj� bata!
Owen milcza�.
- Za d�ugo to trwa�o - dorzuci� po chwili Cliegg. - Widzisz? Nie pami�tasz nawet, kiedy po raz ostatni dali�my Tuskenom wycisk. I w tym w�a�nie ca�y problem.
Bantha zarycza�a ponownie.
Cliegg mrukn�� co� gniewnie w stron�, z kt�rej dobieg� d�wi�k, po czym machn�� r�k� i ruszy� w kierunku domu.
- Przez jaki� czas miej oko na Beru - poleci�. - oboje trzymajcie si� w perymetrze, najlepiej z blasterem przy boku.
Owen skin�� g�ow� i pos�usznie pod��y� za ojcem. Nim dotarli do drzwi, bantha odezwa�a si� raz jeszcze. Tym razem jakby bli�ej.
- Co si� dzieje? - spyta�a Shmi, gdy tylko Cliegg przekroczy� pr�g kuchni.
M�czyzna zatrzyma� si� i u�miechn�� si� uspokajaj�co.
- To tylko piasek - odpar�. - Zasypa�o czujniki; do�� ju� mam tego ci�g�ego odkopywania! - doda�, u�miechaj�c si� coraz szerzej, a potem ruszy� w stron� �azienki.
- Cliegg... - zawo�a�a podejrzliwie Shmi, zatrzymuj�c go w p� drogi. Beru zajrza�a do izby w chwili, gdy w drzwiach stan�� Owen.
- Co si� dzieje? - spyta�a, nie�wiadomie powtarzaj�c s�owa Shmi.
- Nic, zupe�nie nic - odpowiedzia�, lecz kiedy pr�bowa� wymkn�� si� z kuchni, Beru stan�a przed nim i po�o�y�a mu r�ce na ramionach, zmuszaj�c, by spojrza� jej prosto w oczy. Mia�a zbyt powa�n� min�, by m�g� j� zlekcewa�y�.
- Zanosi si� na burz� piaskow� - sk�ama� Cliegg. - Gdzie� daleko; do nas pewnie nie dotrze.
- Ale wiatr zd��y� ju� zasypa� czujniki wok� farmy? - spyta�a z niedowierzaniem Shmi.
Owen popatrzy� na ni� z uznaniem i us�ysza�, �e Cliegg chrz�ka, jakby nagle zasch�o mu w gardle. Zauwa�y� k�tem oka nieznaczne skinienie g�owy ojca i szybko odwr�ci� si� w stron� Shmi.
- To tylko pierwsze podmuchy. Moim zdaniem burza nie b�dzie zbyt gwa�towna.
- I co, zamierzacie tak sta� i �ga�? - spyta�a ostro Beru.
- Co tam widzia�e�, Cliegg? - zawt�rowa�a jej Shmi.
- Nic - odpar� z przekonaniem.
- A co s�ysza�e�? - indagowa�a matka Anakina, kt�ra w lot przejrza�a gierki m�a.
- Ryk banthy, nic wi�cej - przyzna� przyparty do muru Cliegg.
- I uzna�e�, �e to Tuskenowie - dopowiedzia�a Shmi. - Jak daleko?
- Kto to mo�e wiedzie�, w �rodku nocy, przy zmiennym wietrze? Mo�liwe, �e wiele kilometr�w st�d.
- Albo?
Cliegg kilkoma krokami przemierzy� kuchni� i stan�� przed �on�.
- Czego ty ode mnie chcesz, kobieto? - spyta�, bior�c j� w ramiona. - S�ysza�em banth�. Nie wiem, czy siedzia� na niej Tusken.
- S� i inne �lady Je�d�c�w - wyzna� Owen. - Dorrowie znale�li poodoo banthy na jednym z czujnik�w.
.- Mo�liwe, �e wyg�odnia�e bydl�ta kr�c� si� po okolicy w poszukiwaniu po�ywienia - powiedzia� Cliegg.
- Albo, �e Tuskenowie zebrali si� na odwag� i stoj� ju� u granic form, a nawet zaczynaj� sprawdza� nasze zabezpieczenia - odparowa�a Shmi. W tym momencie, jakby na potwierdzenie jej s��w, zawy�a syrena, sygnalizuj�c ruch w zasi�gu zewn�trznych czujnik�w.
Owen i Cliegg chwycili karabiny blasterowe i wybiegli z domu. Shmi i Beru pop�dzi�y za nimi.
- Zosta�cie tutaj! - rozkaza� kobietom Cliegg. - Ale najpierw id�cie po bro�! - M�czyzna rozejrza� si� i gestem wskaza� synowi kryj�wk�, z kt�rej Owen mia� go os�ania�.
A potem, pochylony, z karabinem w d�oni wybieg� na podw�rze i klucz�c, zacz�� bada� najbli�sze otoczenie domu. Postanowi�, �e je�li tylko zobaczy w mroku co�, co przypomina� b�dzie kszta�tem Tuskena lub banth�, najpierw strzeli, a potem sprawdzi, co to jest.
Jednak do strzelaniny nie dosz�o. Cliegg i Owen wyszli na powierzchni� i zbadali ca�y system zabezpiecze�, po raz drugi kontroluj�c wszystkie alarmy, lecz nie znale�li ani �ladu wroga.
Mimo to przez reszt� nocy ca�a czw�rka czuwa�a na zmian�, trzymaj�c bro� w zasi�gu r�ki.
Rankiem przy wschodniej granicy Owen znalaz� przyczyn� nocnego alarmu: �lad odci�ni�ty na skrawku nieco twardszego gruntu. Nie by�o to zaokr�glone wg��bienie po masywnej �apie banthy, ale p�ytszy i smuklejszy trop, kt�ry mog�a pozostawi� stopa owini�ta mi�kkim materia�em-stopa Tuskena.
- Trzeba pogada� z Dorrami i reszt� rodzin - rzek� Cliegg, gdy ch�opak pokaza� mu �lad. - Zbierzemy si� i przep�dzimy byd�o na otwart� pustyni�.
- Banthy?
- Banthy te� - warkn�� z�owieszczo Cliegg i splun�� zamaszy�cie na such� ziemi�. Owen dawno nie widzia� w jego oczach takiej w�ciek�o�ci i determinacji.
Senator Padm� Amidala czu�a si� nieswojo we w�asnym biurze mieszcz�cym si� w gmachu nale��cym do kompleksu budynk�w otaczaj�cych pa�ac kr�lowej Jamillii. Jej biurko jak zwykle gin�o pod stert� holodysk�w i innych potrzebnych do pracy drobiazg�w. Ponad nimi za� wida� by�o obraz z holoprojektora, w symboliczny spos�b wyra�aj�cy liczb� przewidywanych g�os�w w zbli�aj�cej si� nieuchronnie debacie na Coruscant; na jednej szalce wagi sta� �o�nierz, na drugiej spoczywa�a flaga oznaczaj�ca rozejm. Wydawa�o si�, �e strony pozostaj� w idealnej r�wnowadze.
Padm� wiedzia�a, �e g�osowanie nad stworzeniem regularnych si� zbrojnych Republiki nie b�dzie �atwe, senat bowiem podzieli� si� na dwa silnie stronnictwa. Z odraz� my�la�a o kolegach, kt�rzy decyzj� w tak istotnej sprawie uzale�niali od osobistych korzy�ci - od potencjalnych kontrakt�w na dostawy dla armii w ojczystych systemach po bezpo�rednie korzy�ci przyjmowane od separatyst�w - a nie od tego, co wydawa�o im si� najlepsze dla Republiki.
W g��bi serca Padm� by�a przekonana, �e powinna ze wszystkich si� przeciwstawia� si� pomys�owi stworzenia armii. Tolerancja by�a filarem Republiki, gigantycznej sieci dziesi�tek tysi�cy system�w gwiezdnych zamieszkanych przez jeszcze wi�ksz� liczb� inteligentnych ras i gatunk�w, z kt�rych ka�dy patrzy� na kwesti� militaryzacji z w�asnej perspektywy. Jedynym wsp�lnym dla nich elementem by�a w�a�nie wzajemna tolerancja. Powo�anie si� zbrojnych mog�o rozbudzi� niepok�j, a mo�e i strach w mieszka�cach system�w le��cych z dala od wielkiej planety - miasta, Coruscant.
Uwag� Padm� przyci�gn�� nag�y ruch za oknem. Spojrza�a na rozleg�y dziedziniec i zobaczy�a grup� buntownik�w, ku kt�rym biegli ju� funkcjonariusze si� bezpiecze�stwa Naboo.
Po chwili rozleg�o si� natarczywe stukanie do drzwi. Padm� odwr�ci�a si� w sam� por�, by ujrze� rozsuwaj�ce si� skrzyd�a i stoj�cego za nimi kapitana Panak�, kt�ry spr�ystym krokiem wszed� do biura.
- Sprawdzam, czy wszystko w porz�dku, pani senator - odezwa� si� m�czyzna, kt�ry by� szefem jej osobistej ochrony w czasach, gdy by�a kr�low�. Wysoki i ciemnosk�ry, o stalowym spojrzeniu i atletycznej sylwetce podkre�lonej krojem br�zowego sk�rzanego kaftana, b��kitnej koszuli i obcis�ych spodni, Panaka jak zawsze wyda� si� Padm� ostoj� bezpiecze�stwa. Cho� by� ju� po czterdziestce, wci�� wygl�da� tak, jakby potrafi� pokona� w walce ka�dego m�czyzn� na Naboo.
- Czy nie powinien pan pilnowa� raczej kr�lowej Jamillii? - spyta�a Padm�.
Panaka skin�� g�ow�.
- Zapewniam, �e jest doskonale chroniona.
- Przed... - podpowiedzia�a Padm�, ruchem podbr�dka wskazuj�c na okno i tocz�c� si� za nim bijatyk�.
- Kopaczami przyprawy - doko�czy� Panaka. - Bez obawy, senatorze, chodzi im o kontrakty. I tak mia�em z pani� porozmawia� w sprawie zabezpieczenia podr�y na Coruscant.
- Mamy na to jeszcze kilka tygodni. Panaka wyjrza� przez okno.
- Dzi�ki czemu pozostaje nam wi�cej czasu na przygotowania.
Padm� dobrze wiedzia�a, �e nie nale�y wdawa� si� w spory z upartym oficerem. Poniewa� mia�a podr�owa� statkiem nale��cym do floty Naboo, obowi�zkiem Panaki by�o interesowanie si� wzgl�dami bezpiecze�stwa. Padm� cieszy�a si�, �e Panaka tak si� o ni� troszczy, cho� nigdy otwarcie by si� do tego nie przyzna�a.
Skrzywi�a si�, s�ysz�c dobiegaj�ce z dziedzi�ca krzyki i odg�osy walki. Kolejny problem. Zawsze pojawia� si� kolejny problem. Padm� my�la�a nieraz, �e stwarzanie problem�w, kiedy sprawy s� ju� na najlepszej drodze, le�y g��boko w ludzkiej naturze. Teraz do tych nieweso�ych my�li do��czy�o jeszcze wspomnienie s��w Soli i niewinnych twarzyczek Ryoo i Pooji. Tak bardzo kocha�a te beztroskie istoty...
- Pani senator? - odezwa� si� Panaka, przerywaj�c rozwa�ania Padm�.
- Tak?
- Musimy porozmawia� o zabezpieczeniu podr�y. Otrz�sn�a si� z zamy�lenia i skin�a g�ow�; skoro kapitan Panaka twierdzi, �e trzeba podyskutowa� o bezpiecze�stwie, Padm� Amidala nie zamierza�a si� sprzeciwia�.
By� to kolejny wiecz�r, kt�rego spok�j zak��ca�y basowe porykiwania banth. Nikt z czworga domownik�w nie mia� ju� w�tpliwo�ci, �e Tuskenowie s� blisko, na terenie farmy, i by� mo�e nawet obserwuj� �wiat�a zabudowa�.
- Ludzie Piasku to dzikie bestie, a my ju� dawno powinni�my zmusi� w�adze w MOS Eisley, �eby wyt�pi�y ich jak szkodniki, kt�rymi s�. I tych �mierdz�cych Jaw�w te�!
Shmi westchn�a z rezygnacj� i po�o�y�a d�o� na ramieniu m�a.
- Jawowie nieraz nam pomagali - przypomnia�a �agodnie.
- W takim razie Jaw�w nie! - zagrzmia� Cliegg. Widz�c strach w oczach Shmi, kt�ra a� podskoczy�a na d�wi�k jego g�osu, natychmiast si� uspokoi�. - Przepraszam. Jaw�w nie. Ale Tusken�w tak. Zabijaj� i kradn�, gdy tylko maj� sposobno��. Nie ma w nich nic dobrego!
- Je�li tylko zbli�� si� do domu, wr�c� na pustyni� zdziesi�tkowani - zapowiedzia� Owen. Cliegg popar� go stanowczym skinieniem g�owy.
Pr�bowali w spokoju doko�czy� kolacj�, ale za ka�dym razem, gdy odzywa� si� nie tak daleki g�os banthy, odruchowo rzucali sztu�ce i si�gali po bro�.
- S�uchajcie - odezwa�a si� nagle Shmi. Cisza zapanowa�a nie tylko w domu Lars�w, ale i na zewn�trz; banthy umilk�y.
- Mo�e tylko t�dy przeje�d�ali? - zasugerowa�a Shmi, kiedy przestali nas�uchiwa� odg�os�w z farmy. - Mo�e wr�cili do siebie, na pustyni�?
- Rano polecimy do Dorr�w - powiedzia� Cliegg, odwracaj�c si� w stron� Owena. - Skrzykniemy wszystkich farmer�w, a mo�e nawet wy�lemy kogo� do MOS Eisley. Tak na wszelki wypadek - doda�, spogl�daj�c na �on�.
- Rano - zgodzi� si� Owen.
Nast�pnego dnia o �wicie Owen i Cliegg wyruszyli z domu, nie jedz�c nawet �niadania. Shmi wysz�a jeszcze wcze�niej, by jak zwykle pozbiera� grzyby rosn�ce wok� skraplaczy.
Zamierzali min�� si� z ni� w drodze do farmy Dorr�w, lecz znale�li tylko jej �lady otoczone odciskami wielu st�p owini�tych w szmaty. Tuskenowie!
Cliegg Lars, najtwardszy cz�owiek w okolicy, pad� na kolana i zap�aka�.
- Odbijemy j�, tato - odezwa� si� Owen silnym i zdecydowanym g�osem.
Cliegg uni�s� g�ow� i spojrza� na syna, kt�ry w tej chwili nie by� ju� ch�opakiem lecz m�czyzn�, ponurym i pe�nym determinacji.
- Ona �yje, a my nie mo�emy tak jej zostawi� - doda� Owen z dziwnym, niemal nadnaturalnym spokojem.
Cliegg otar� �zy, spogl�da� przez chwil� na syna, a potem z powag� skin�� g�ow�.
- Przeka� wiadomo�� s�siednim farmom.
ROZDZIA� 3
- Tam s�! - krzykn�� Sholh Dorr, wskazuj�c daleki punkt i ani na moment nie zwalniaj�c biegu rozp�dzonego �migacza.
Pozosta�ych dwudziestu dziewi�ciu farmer�w natychmiast dostrzeg�o cel: chmur� py�u wzniecon� przez kolumn� banth. Z piersi rozjuszonych osadnik�w wyrwa� si� bojowy okrzyk. Chcieli si� zem�ci� za zuchwa�y atak i wierzyli, �e uda im si� uwolni� Shmi Skywalker z rak Je�d�c�w Tusken. O ile jeszcze �y�a.
Przy akompaniamencie ryku silnik�w i bitewnych zawo�a� szybko zbli�ali si� do grupy jucznych zwierz�t, z niecierpliwo�ci� oczekuj�c bitwy.
Cliegg porusza� miarowo g�ow�, pomrukuj�c cicho, jakby chcia� zach�ci� maszyn� do jeszcze wi�kszego wysi�ku. Z lec�cym tu� za nim Owenem zbli�a� si� do kolumny z lewej strony tak, by trafi� w jej �rodek. Stary Lars najwyra�niej mia� ochot� znale�� si� w centrum wydarze� i jak najszybciej zacisn�� silne d�onie na gardle pierwszego Tuskena.
Banthy by�y ju� doskonale widoczne, podobnie jak ich okutani w szmaty je�d�cy.
Gdzie� z boku rozleg� si� kolejny bojowy okrzyk.
I szybko zmieni� si� w ryk trwogi.
Farmerzy tworz�cy szpic� miniaturowej armii ochotnik�w stracili g�owy. Dos�ownie bowiem w poprzek pustynnej r�wniny, dok�adnie na wysoko�ci szyi pilota �migacza, rozci�gni�to bardzo cienki i mocny drut.
Cliegg tak�e krzykn�� z przera�enia na widok �mierci kilku wiernych przyjaci� i panicznych skok�w na ziemi� z rozp�dzonych maszyn w wykonaniu tych, kt�rzy pozostali w tyle. Lars podskoczy� i ustawi� nog� na siode�ku pojazdu, a potem odbi� si� po raz drugi i wzbi� wysoko w powietrze.
Poczu� uk�ucie b�lu i u�amek sekundy p�niej ju� wirowa� bezw�adnie w powietrzu. Z niewielkim po�lizgiem wyl�dowa� twardo na kamienistej ziemi.
Odg�osy za�artej bitwy, kt�ra rozgorza�a wok� niego, by�y st�umione, a obrazy mgliste. Widzia� buty walcz�cych farmer�w i s�ysza� wo�anie Owena, ale mia� wra�enie, �e wszystko to dzieje si� gdzie� daleko.
Ujrza� zawini�t� w szmaty i sk�ry stop� Tuskena, i jego wystrz�pion� szat� koloru piasku. Z w�ciek�o�ci�, kt�ra na moment wyrwa�a go z oszo�omienia, z�apa� za nogi biegn�cego wroga.
Zadar� g�ow� i uni�s� rami�, by zablokowa� cios ostro zako�czonej pa�ki Tuskena. Furia pomog�a mu zapanowa� nad b�lem. Jeszcze mocniej opl�t� r�ce wok� ud stworzenia i z ca�� moc� poci�gn�� je ku ziemi. Wpe�zn�wszy na wij�ce si� cia�o, zacisn�� d�onie na gardle dzikusa.
Zewsz�d dobiega�y okrzyki b�lu - farmer�w i Ludzi Piasku - ale Cliegg prawie ich nie s�ysza�. Coraz mocniej �ciska� krta� barbarzy�cy, a potem uni�s� jego g�ow� i z ogromn� si�� uderzy� ni� o ziemi�, a potem jeszcze raz i znowu. Szarpa� cia�em jeszcze d�ugo po tym, jak dzikus przesta� stawia� op�r.
- Tato!
Krzyk syna wyrwa� go bojowego sza�u. Porzuci� zw�oki Tuskena i rozejrza� si�. Owen go�ymi r�kami walczy� z ros�ym Je�d�cem.
Cliegg odwr�ci� si� i zacz�� wstawa�. Upad� jednak, w niewyt�umaczalny spos�b trac�c r�wnowag�. Zaskoczony, spojrza� w d�, spodziewaj�c si�, �e to kt�ry� z nieprzyjaci� pr�buje go osaczy�. I wtedy dopiero przekona� si�, �e zawiod�o go w�asne cia�o; gdy skaka� ze �migacza, straci� nog�.
Krew rozlewa�a si� szeroko po suchym gruncie, tryskaj�c coraz wolniej z makabrycznego kikuta. Cliegg przez moment spogl�da� na to wszystko szeroko otwartymi oczami, po czym instynktownie zacisn�� d�onie na tym, co pozosta�o z jego ko�czyny.
A potem krzycza�, rozpaczliwie wzywaj�c Owena i Shmi.
Min�� go rozp�dzony �migacz, ale farmer uciekaj�cy z miejsca masakry nawet nie zwolni�.
Cliegg chcia� krzykn�� jeszcze raz, ale ze �ci�ni�tego gard�a nie wydosta� si� �aden d�wi�k. M�czyzna zda� sobie spraw�, �e przegra� i �e wszystko jest stracone.
I wtedy tu� obok niego wyhamowa� ostro inny �migacz. Cliegg chwyci� si� go odruchowo, a maszyna - nim jeszcze zdo�a� podci�gn�� si� wy�ej - uszy�a gwa�townie, ci�gn�c go za sob�.
- Trzymaj si�, tato! - krzykn�� Owen, przyspieszaj�c.
Trzyma� si�. Z tym samym uporem, kt�ry kaza� mu trwa� mimo trud�w �ycia na farmie wilgoci, z ponur� determinacj� kolonizatora niego�cinnych ziem Tatooine, Cliegg Lars trzyma� si� p�dz�cej maszyny. Trzyma� si