280

Szczegóły
Tytuł 280
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

280 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 280 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

280 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "�e�cy" autor: Szymon Szymonowic SIELANKA OsieMNASTA �E�CY Oluchna, Pietrucha, Starosta OLUCHNA Ju� po�udnie przychodzi a my.jeszcze �niemy; Czy tego chce urz�dnik, �e tu pomdlejemy? G�odnemu jako �ywo syty nie wygodzi: On nad nami z maczug� pokrz�kaj�c chodzi, A nie wie, jako ci�ko z sierpem po zagonie Ci�gn�� si�. Oraczowi insza, insza wronie, Chociaj i oracz chodzi za p�ugiem, i wrona, Insza sierp w r�ce, insza maczuga toczona. PIETRUCHA Nie gadaj g�osem, aby nie us�ysza� tego: Abo nie widzisz bicza za pasem u niego? Pr�dko nas nim namaca; z�y, frymark - za s�owa Bicz na grzbiecie, a jam na� nie barzo gotowa. Lepiej z�ego nie dra�ni�; ja go abo chwal�, Abo mu pochlebuj� i tak grzbiet mam w cale. I teraz mu za�piewam, acz mi nieweso�o; Niesmaczno id� pie�ni, gdy si� poci czo�o. S�oneczko, �liczne oko, dnia oko pi�knego! Nie jeste� ty zwyczaj�w starosty naszego: Ty wstajesz, kiedy tw�j czas, jemu si� zda ma�o: Chcia�by on, �eby� ty od p�nocy wstawa�o. Ty bie�ysz do po�udnia zawsze swoim torem, A on by chcia� o�eni� po�udnie z wieczorem. Starosto, nie b�dziesz ty s�oneczkiem na niebie, Inakszy upominek chowamy dla ciebie: Chowamy pi�kn� pann� abo wdow� krasn�, �le si� u cudzych �ywi�, lepiej mie� sw� w�asn�. STAROSTA Pietrucho, nierada ty robisz, jako bacz�, Chociaj ci nic m�odego w pieluchach nie p�acze. Po�ynaj, nie postawaj, a przy�piewaj cudnie, Jeszcze obiad nie got�w, jeszcze nie po�udnie. PIETRUCHA S�oneczko, �liczne oko, dnia oko pi�knego! Nie jeste� ty zwyczaj�w starosty naszego. Ty dzie� po dniu prowadzisz, a� d�ugi rok minie, A on wszystko porobi� chce w jednej godzinie. Ty czasem pieczesz, czasem wion�� wietrzykowi, Pozwolisz i naszemu dogadzasz znojowi, A on zawsze: "Po�y�aj, nie postawaj" - wo�a Nie pomni�c, �e przy sierpie tr�jpot idzie z czo�a. Starosto, nie b�dziesz ty s�oneczkiem na niebie! Wiemy my, gdzie ci� boli, ale twej potrzebie �adna tu nie dogodzi, chociajby umia�a. Si�a tu druga umie, a nie b�dzie chcia�a, Bo biczem barzo chlustasz. Bodaj ci tak by�o, Jako si� to rzemienie u bicza zwiesi�o. STAROSTA Po�ynaj, nie postawaj. I ty by� wola�a Inszego bicza za�y�; tylko by� igra�a. Za�ywaj teraz tego! Barzo� widz� �mieszno! Poci�gaj za inszymi i za�ynaj �pieszno. PIETRUCHA S�oneczk�, �liczne oko, dnia oko pi�knego! Nie jeste� ty zwyczaj�w starosty naszego: Ciebie czasem pochmurne ob�oki zas�oni�, Ale ich pr�dko wiatry pogodne rozgoni�, A naszemu staro�cie nie patrz w oczy �miele, Zawsze u niego chmura i kozie� na czele. Ty ros� hojn� dajesz po ranu wstawaj�c, I drug� tak�e dajesz wiecz�r zapadaj�c. U nas post do wieczora zawsze od zarania, Nie pytaj podwieczorku, nie pytaj �niadania. Starosto, nie b�dziesz ty s�oneczkiem na niebie! Ni panienka, ni wdowa nie p�jdzie za ciebie. Wsz�dzie ci�, bo nas bijasz, wsz�dzie os�awiemy, Bab�, bo� tego godzie�, bab�-� narajemy, Bab� o czterech z�bach. Mi�o b�dzie na ci� Patrzy�, gdy przy niej si�dziesz jako w majestacie, A ona ci� nadabnie b�dzie ca�owa�a, Jakoby ci� te� �aba chrapawa liza�a. OLUCHNA Szcz�cie twoje, �e odszed� starosta na stron�: Wzi�aby� by�a pewnie na boty czerwone Abo na grzbiet upstrzony za to winszowanie. S�yszysz, jakie Maruszce tam daje �niadanie? A s�aba jest, nieboga: dzi� trzeci dzie� wsta�a Z choroby, a przedsi� j� na �niwo wygna�a Niebaczna gospodyni. Tak ci s�u�ba umie! Rzadko czeladnikowi kto dzi� wyrozumie. Patrz, jako j� katuje: za g�ow� si� j�a Nieboga, przez �eb j� ci��, krwi� si� oblin�a. Podobno mu co� rzek�a, ka�demu te� rada Dom�wi. Tak to bywa, gdy kto si�a gada. Dobrze mie�, jako m�wi�, j�zyk za z�bami: I my mu dajmy pok�j, cho�, �artuje z nami. �art pa�ski stoi za gniew i w gniew si� obraca. Ty go s��wkiem, a on ci�. korbaczem namaca. PIETRUCHA Dobrze radzisz. Mnie si� on, widz�, nie przeciwi, Ale lepszy z nim pok�j: co si� cz�sto krzywi, Z�omi� si� mo�e; przyjdzie jedna z�a godzina, A cz�stokro� przyczyn� bywa nie przyczyna. Dobry on barzo cz�owiek, by go nie psowa�a Domowa swacha; ta go w�a�nie osiod�a�a I rz�dzi nim, jako chce, a on si� jej daje Za nos wodzi�. Podczas mu ledwie nie na�aje. Na kogo ona chrap ma, mo�e i od niego Spodziewa� si�, �e go co potka niesmacznego. Wi�c mu nie wierzy; to ju� zawsze faso� w domu; I przem�wi� do niego nie wolno nikomu. OLUCHNA To prawda. Niedawno�my.len. w dworze czosa�y, On sta� nad nami, tam si� z nim co� rozmawia�y Dwie komornice: ona k�dy� pods�ucha�a Za �cian�; jako j�dza do nas przybie�a�a. Ni z tego, ni z owego pocz�a bi� one Komornice; sam zaraz ust�pi� na stron�, Potem wszystkie �aja�a, drugie rozegna�a; Nam, co�my pozosta�y, je�� przedsi� nie da�a. PIETRUCHA By te� co by�o, co by lud�mi nazwa� s�usza; Ale te� siostra nasza, tak�e w ciele dusza. A ju� jej bruzdy dobrze lice przeora�y I przez w�osy g�sto si� przebija, �ron bia�y. A przedsi� wymuska� si�, przedsi� z pstrocinami Czepczyk na g�owie, przedsi� fartuch z forbotami. Na�mieszniejsza, gdy owo chce si� pie�ci� z mow�; �wini krz�ka�, a babie przystoi trz��� g�ow�. A ps�w niesyta, dosy� jej bywa ka�demu, Nie wybiega� si� przed ni� parobku �adnemu: Niedawno dla jednego tylko nie szala�a, A� j� Czarnucha nasza w zielu obmywa�a. Widzi to i starosta, a widz�c nie widzi: Podczas przym�wi, ona jawnie z niego szydzi. Czary wszystko zmami�y; bo ona z czarami Wstanie i l�e: wszystka diab�owa z nogami. OLUCHNA Jest tak, a nie inaczej; i samam widzia�a, Kiedy na wschodzie s�o�ca nago co� dzia�a�a. Kto z tym, mistrzem nak�ada, nigdy pociesznego Ko�ca nie dojdzie; i j� to� potka od niego. Na przodku to k�s p�u�y, potem oraz padnie Wszystko o ziemi�. Z Bogiem wszystko idzie snadnie, Bez Boga wszystko �li�nie: nie masz nic gorszego Nad diabla, i c� mo�e on zrz�dzi� dobrego? PIETRUCHA I koniec, i pocz�tek z tym mistrzem niespory. Tak rok poodchodzi�y na g�ow� obory, Teraz powyzdycha�y �winie i prosi�ta, Ani si� g�si, ani si� klwa�y kurcz�ta. Wszystko ginie i w chlewiach, ginie i w komorze - Ani biednej kokoszy obaczysz we dworze. OLUCHNA Z komory r�ka nosi, diabe� tam nie bierze, A z strony gospodarstwa wi�cej ja w tej mierze Winuj� zaniedbanie ni�li gus�owania, Bo o czym pilnej pieczy nie masz i starania, Bez szkody tam nie bywa; przy Bogu i r�ki Potrzeba: pilnej r�ce B�g daje przez dzi�ki. Tak rok byd�a, oczy na to nasze patrza�y, Za w�asnym zaniedbaniem powyzdychywa�y. Ani ich od powietrza ochroni� umiano, A ledwie, gdy zdycha�y, o tym wiedzie� chciano. Gdzie ch�op w g�owi�, ju� si� tam rz�d dobry nie zmie�ci; Zawsze w tym b��dzie rozum szwankuje niewie�ci. Co mi za gospodyni? Jako �ywo krowy R�k� sw� nie doi�a; gada� o tym s�owy Tylko umie a stroi� po domu faso�y, Kucharkom �aj��. Z pustej nie wyjdzie stodo�y Jedno sowa. Og�rki wczora kwasi� chcia�a; Tak to robi�a, �e si� wszystka czelad� �mia�a. A w karczmie abo w ta�cu ptak jej nie doleci, Gdy podo�ek rozpu�ci, wymiecie i �mieci. PIETRUCHA Rzadka to rzecz na �wiecie dobra gospodyni, Zw�aszcza bez m�a rzadko kt�ra nie �otryni. I lata nie uskromi�: zar�wno szaleje I ta, co na �wiat idzie, i ta, co siwieje. Nie masz, jako przy m�u ma��onka cnotliwa, Ta i m�owi wierna, i panu �yczliwa? Ta i czeladk�, i dom porz�dnie sprawuje, Ta i dostatki wszystkie wcze�nie opatruje. Nie idzie nic na stron�, bo si� Boga boi, Pami�ta, �e nad ni� s�d i ka�� bo�a stoi. U�ciwy stan przynosi ostro�ne sumienie, Za tym B�g b�ogos�awi, za tym dobre mienie Za tym spokojne �ycie i wszystko si� wiedzie. Kto bez Boga chce wsk�ra�, sadzi si� na ledzie. OLUCHNA Nie wiedzia�am, Pietrucho, aby� tak zabrn�a G��boko w rozum i tak m�dro�ci� pachn곹. Musia�a� k�dy bywa� miedzy �aki w szkole. I ciebie w oczy m�ody parobek nie kole. PIETRUCHA Jam s�uga: insza s�uga, insza gospodyni; Ja sobie grzesz�, ona nie na sw�j karb czyni, Ale wszystek dom gubi; i ja bym �yczy�a, Abym nigdy p�ochego nic nie pope�ni�a. Ale starosta do nas znowu przyst�puje, Kwa�no patrzy, z nahajk� na nas si� gotuje. Za�piewam ja mu przedsi�, rad on pie�ni s�ucha. Patrzy na nas i stan��, i nadk�ada ucha. S�oneczko, �liczne oko, dnia oko pi�knego! Naucz swych obyczaj�w starost� naszego: Ty pi�kny dzie� promie�mi swoimi o�wiecasz I wzajem ksi�ycowi noc ciemn� polecasz; Jako ty bez pomocy nie �yjesz na niebie, Niechaj i nasz starosta przyk�ad bierze z ciebie. Na niebie wszystkie rzeczy dobrze s� zrz�dzone: Ksi�yc u ciebie �on�, niech on te� ma �on�. S�oneczko, �liczne oko, dnia oko pi�knego! Naucz swych obyczaj�w starost� naszego: Gdy ty na niebo wchodzisz, gwiazdy ust�puj�, Gdy ksi�yc wschodzi, z nim si� gwiazdy ukazuj�. Si�a gospodarz w�ada, si�a w domu czyni, Ale czeladka lepiej s�ucha gospodyni. Niechaj ma �on�: b�dzie si� domu trzyma�a, Czeladka, nie b�dzie si� cz�sto odmienia�a, J nam do dwora b�d� otworzone wrota. Wszystkich do siebie wabi przyjemna ochota. S�oneczko, �liczne oko, dnia oko pi�knego! Naucz swych obyczaj�w starost� naszego: Ty nas ogrzewasz, ty nam wszystko z nieba dajesz, Bez ciebie noc, z tob� dzie� jasny, gdy ty wstajesz; Niech i on na nas zawsze patrzy jasnym okiem, Niech nas z pola wczas puszcza, nie z ostatnim mrokiem. STAROSTA Pietrucho, prawie� mi si� sianem wykr�ci�a: Ta nahajka mocno si� na tw�j grzbiet grozi�a. K�ad�cie sierpy, kupami do jed�a siadajcie, W kupach jedzcie, po chrustach si� nie rozchadzajcie. KONIEC