277

Szczegóły
Tytuł 277
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

277 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 277 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

277 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Harry Potter i Komnata Tajemnic" autor: JOANN K. ROWLING tytu� orygina�u: "HARRY POTTER AND THE CHAMBER OF SECRETS" t�umaczy�: ANDRZEJ POLKOWSKI Ilustrowa�a: MARY GRANDPRE MEDIA RODZINA Copyryght 1998 by J K Rowling Copynght � 1998 for the illustrations by Mary GrandPre Copyryght 2000 for the Polish edition by Media Rodzina Copyryght 2000 for the Polish translation by Andrzej Polkowski Harry Potter, names, characters and relaced mdicia ar copyryght and trademark Warner Bros , 2000 Cover Artwork Warner Bros A diyision of Time Warner Entertainment Company L P Opracowanie polskiej wersji ok�adki: Jacek Pietrzy�ski Wszelkie prawa zastrze�one Przedruk lub kopiowanie ca�o�ci albo fragmentu ksi��ki - z wyj�tkiem cytat�w w artyku�ach i przegl�dach krytycznych - mo�liwe jest tylko na podstawie pisemnej zgody wydawcy. wydanie poprawione ISBN 83-7278-012-9 Harbor Point, Sp z o o Media Rodzina ul Pasieka 24, 61-657 Pozna� tel 820-34-75, fax 820-34-11 www MediaRodzina com pl �amanie komputerowe: Perfekt s c, ul Grodziska 11, 60-363 Pozna� tel 867-12-67, fax 867-26-43 Druk i oprawa: Pozna�skie Zak�ady Graficzne S A * * * Dla Seana P.F. Harrisa, mojego przyjaciela na dobre i na z�e * * * SPIS ROZDZIA��W ROZDZIA� PIERWSZY Najgorsze urodziny...3 ROZDZIA� DruGi Ostrze�enie Zgredka...8 ROZDZIA� TRZECI Nora...14 ROZDZIA� CZWARTY W ksi�garni Esy i Floresy...23 ROZDZIA� PI�TY Wierzba bij�ca...34 ROZDZIA� SZ�STY Gilderoy Lockhart...44 ROZDZIA� SI�DMY Szlamy i szepty...52 ROZDZIA� �SMY Przyj�cie w rocznic� �mierci...61 ROZDZIA� DZIEWI�TY Napis na �cianie...70 ROZDZIA� DZieSI�TY Z�o�liwy t�uczek...80 ROZDZIA� JEDENASTY Klub pojedynk�w...90 ROZDZIA� DWUNASTY Eliksir Wielosokowy...101 ROZDZIA� TRZYNASTY Bardzo sekretny dziennik...111 ROZDZIA� CZTERNASTY Korneliusz Knot...121 ROZDZIA� PI�TNASTY Aragog...129 ROZDZIA� SZESNASTY Komnata Tajemnic...138 ROZDZIA� SIEDEMNASTY Dziedzic Slytherina...149 ROZDZIA� OSIEMNASTY Nagroda Zgredka...159 Kilka s��w od t�umacza, czyli kr�tki poradnik dla dociekliwych...166 * * * Rozdzia� Pierwszy Najgorsze urodziny Nie po raz pierwszy w domu przy Privet Drive numer cztery �niadanie przerwa�a awantura. Wczesnym rankiem pana Dursleya obudzi�o g�o�ne b�bnienie dochodz�ce z pokoju jego siostrze�ca Harry'ego. - To ju� trzeci raz w tym tygodniu! - rykn�� na niego poprzez st�. - Je�li nie potrafisz zapanowa� nad t� sow�, b�dziesz si� musia� z ni� po�egna�! Harry jeszcze raz spr�bowa� to wyja�ni�. - Ona si� nudzi. Lubi sobie polata�. Gdybym m�g� j� wypuszcza� w nocy... - Czy ja wygl�dam na g�upca? - warkn�� wuj Vernon. Z krzaczastego w�sa zwisa� mu kawa�ek sma�onego jajka. - Dobrze wiem, co b�dzie, jak si� j� wypu�ci. I wymieni� pos�pne spojrzenie ze swoj� �on� Petuni�. Harry pr�bowa� co� odpowiedzie�, ale jego s�owa zag�uszy�o d�ugie i g�o�ne bekni�cie ich syna Dudleya. - Chc� wi�cej bekonu - o�wiadczy�. - Jest jeszcze troch� na patelni, syneczku - odpowiedzia�a ciotka Petunia, spogl�daj�c tkliwie na swojego pot�nego syna - Najedz si� dobrze, m�j skarbie Jedz, jedz, je�li tylko masz ochot� Tym szkolnym jedzeniem chyba si� nie najesz - Ale� to nonsens, Petunio! Kiedy ja by�em w Smeltingu, nigdy nie chodzi�em g�odny - o�wiadczy� stanowczo wuj Vernon - Dudley na pewno dostaje tam tyle, ile zechce, prawda, synu? Dudley, kt�rego wielki zadek przelewa� si� przez kuchenne krzes�o, wyszczerzy� z�by i zwr�ci� si� do Harry'ego - Podaj mi patelni� - Zapomnia�e� magicznego s�owa - odpowiedzia� ze z�o�ci� Harry Skutek tego kr�tkiego zdania by� piorunuj�cy Dudley zaczerpn�� rozpaczliwie powietrza, jakby si� dusi�, i opad� na oparcie krzes�a z �oskotem, kt�ry wstrz�sn�� ca�� kuchni�, pani Dursley wrzasn�a kr�tko i zakry�a sobie usta d�o�mi, pan Dursley zerwa� si� na nogi, a �y�y na skroniach zacz�y mu szybko pulsowa� - Chodzi�o mi o .prosz� - powiedzia� pr�dko Harry - Nie chcia�em - CO JA CI M�WI�EM?! - zagrzmia� wuj, opryskuj�c st� �lin� - NIE M�WI�EM CI, �EBY� NIE U�YWA� TEGO S�OWA NA M W NASZYM DOMu. - Ale ja - JAK �MIESZ GROZI� DUDLEYOWI! - rykn�� wuj Vernon, wal�c pi�ci� w st� - OSTRZEGA�EM CI�! NIE ZAMIERZAM TOLEROWA� TWOJEJ ANORMALNO�CI POD TYM DACHEM! Harry przeni�s� spojrzenie z purpurowej twarzy wuja na blade oblicze ciotki, kt�ra pr�bowa�a ocuci� Dudleya - Dobrze, wuju, dobrze - powiedzia�. Wuj Vernon usiad�, oddychaj�c jak zasapany nosoro�ec i zezuj�c na Harry'ego swoimi ma�ymi, �widruj�cymi oczkami. Od czasu, gdy Harry przyjecha� do domu na letnie wakacje, wuj Vernon sprawia� wra�enie bomby, kt�ra mo�e wybuchn�� w ka�dej chwili, poniewa� Harry nie by� normalnym ch�opcem Prawd� m�wi�c, Harry by� tak daleki od normalno�ci, jak to tylko mo�liwe Harry Potter by� czarodziejem - czarodziejem, kt�ry w�a�nie uko�czy� pierwszy rok nauki w Hogwarcie - Szkole Magii i Czarodziejstwa A je�li Dursleyowie nie cieszyli si� z jego powrotu na wakacje, trudno to w og�l� por�wna� z tym, jak czu� si� sam Harry Tak bardzo t�skni� za Hogwartem, �e przypomina�o to nieustanny b�l brzucha T�skni� za zamkiem z jego tajemnymi przej�ciami i duchami, za lekcjami (mo�e z wyj�tkiem tych ze Snape'em, nauczycielem eliksir�w), za poczt� przynoszon� przez sow�, za ucztami w Wielkiej Sali, za spaniem w wielkim ��ku z czterema kolumienkami i kotarami w dormitorium na szczycie wie�y, za wizytami u gajowego Hagrida w jego chatce na skraju parku, tu� przy Zakazanym Lesie, a zw�aszcza za quidditchem, najpopularniejsz� dyscyplin� sportow� w �wiecie czarodziej�w (sze�� bramek na tyczkach, cztery lataj�ce pi�ki i czternastu graczy na miot�ach) Jego podr�czniki magii, jego r�d�ka, szaty, kocio� do warzenia eliksir�w i najnowocze�niejsza miot�a - Nimbus Dwa Tysi�ce - spoczywa�y zamkni�te przez wuja Vernona w kom�rce pod schodami Dursleyow w ogol� nie obchodzi�o, �e Harry mo�e utraci� miejsce w dru�ynie quidditcha, je�li nie b�dzie �wiczy� przez ca�e lato W nosie mieli to, �e Harry wr�ci do szko�y, nie odrobiwszy �adnej pracy wakacyjnej Dursleyowie byli mugolami (lud�mi, w kt�rych �y�ach nie p�ynie nawet kropla krwi czarodziej�w) i posiadanie w swojej rodzinie czarodzieja uwa�ali za najwi�ksz� ha�b� Wuj Vernon zamkn�� nawet w klatce Hedwig�, sow� Harry'ego, aby go pozbawi� mo�liwo�ci porozumiewania si� ze �wiatem czarodziej�w Harry nie by� ani troch� podobny do reszty rodziny Wuj Vernon by� wysoki i t�gi i mia� sumiaste czarne w�sy, ciotka Petunia mia�a ko�sk� twarz i by�a ko�cista, Dudley mia� p�owe w�osy, by� r�owy i przypomina� prosiaka Natomiast Harry by� niski i szczup�y, mia� promieniste zielone oczy i kruczoczarne w�osy, zwykle rozczochrane Nosi� okr�g�e okulary, a na czole mia� w�sk� blizn� w kszta�cie b�yskawicy W�a�nie ta blizna sprawia�a, �e Harry by� osob� tak niezwyk��, nawet jak na czarodzieja By� to jedyny �iad, jaki mu pozosta� po bardzo tajemniczym wydarzeniu w dzieci�stwie - wydarzeniu, kt�re spowodowa�o, �e jedena�cie lat temu podrzucono go na pr�g domu pa�stwa Dursleyow Kiedy Harry mia� zaledwie rok, uda�o mu si� unikn�� skutk�w przekle�stwa, jakie rzuci� na jego rodzin� najwi�kszy w dziejach czarnoksi�nik, Voldemort, kt�rego imi� wci�� ba�a si� wypowiada� wi�kszo�� czarodziej�w i czarownic W starciu z Voldemortem zgin�li rodzice Harry'ego, ale ch�opiec prze�y�, pozosta�a mu po tym tylko owa blizna w kszta�cie b�yskawicy I w jaki� spos�b - nikt nie m�g� zrozumie�, w jaki - Voldemort utraci� sw� czarnoksi�sk� moc w chwili, gdy podj�� nieudan� pr�b� u�miercenia Harry ego Tak wi�c Harry wychowywa� si� w domu siostry swojej zmar�ej matki i jej m�a Sp�dzi� u Dursleyow dziesi�� lat, 10 nie rozumiej�c, dlaczego wci�� sprawia, �e wok� niego dziej� si� r�ne dziwne rzeczy i wierz�c w zapewnienia Dursleyow, �e blizna na jego czole to �iad po wypadku samochodowym, w kt�rym zgin�li jego rodzice A potem, dok�adnie rok temu, Harry dosta� list z Hogwartu i prawda wysz�a na jaw Znalaz� si� w szkole czarodziej�w, gdzie wszyscy wiedzieli o pochodzeniu jego blizny, a ka�dy zna� dobrze jego imi� i nazwisko Niestety, rok szkolny szybko min�� i musia� wr�ci� na letnie wakacje do domu Dursleyow, gdzie go traktowano jak psa, kt�ry wytarza� si� w czym� �mierdz�cym Dursleyowie nie pami�tali nawet o tym, �e dzisiaj s� jego dwunaste urodziny Harry, rzecz jasna, nie mia� wielkich nadziei, bo jeszcze nigdy nie dosta� od nich godnego uwagi prezentu, cho�by tortu urodzinowego, ale �eby tak zapomnie� ca�kowicie o jego �wi�cie Wuj Vernon odchrz�kn�� znacz�co i oznajmi� - Dzisiaj, jak wszyscy wiemy, jest bardzo wa�ny dzie� Harry podni�s� g�ow�, nie wierz�c w�asnym uszom - To mo�e by� dzie�, w kt�rym dokonam najwi�kszej transakcji w ca�ej swojej karierze - rzek� wuj Vernon Harry pochyli� g�ow� nad kawa�kiem tostu No tak, pomy�la� z gorycz�, wuj Vernon ma na my�li to g�upie przyj�cie M�wi� o tym od dw�ch tygodni, a w�a�ciwie od dw�ch tygodni m�wi� wy��cznie o tym Na kolacji mia� by� jaki� bogaty przedsi�biorca budowlany ze swoj� �on�, a wuj Vernon mia� nadziej�, �e nak�oni go do bardzo du�ego zam�wienia (fabryka wuja Vernona produkowa�a �widry) - My�l�, �e dobrze by by�o jeszcze raz przejrze� plan zaj�� i czynno�ci - powiedzia� wuj Vernon - Powinni�my by� na swoich stanowiskach o �smej Petunio, ty b�dziesz w - W salonie - odpowiedzia�a natychmiast ciotka Petunia - gotowa powita� ich w naszym domu z nale�yt� wdzi�czno�ci�. - Bardzo dobrze. A Dudley? - Ja b�d� czeka� przy drzwiach, �eby im otworzy�. - Na jego prosiakowatej twarzy rozla� si� sztuczny, oble�ny u�miech. - Pa�stwo pozwol�, �e wezm� pa�stwa p�aszcze. - B�d� nim zachwyceni! - zawo�a�a entuzjastycznie ciotka Petunia. - Znakomicie, Dudley - pochwali� go wuj Wernon, po czym zwr�ci� si� do Harry'ego. - A ty? - Ja b�d� siedzia� cicho w swojej sypialni, udaj�c, �e mnie nie ma - odrzek� Harry bezbarwnym tonem. - Dok�adnie - powiedzia� dobitnie wuj Vernon. - Wprowadz� ich do salonu, przedstawi� ciebie. Petunio, i nalej� drinki. O �smej pi�tna�cie... - Oznajmi�, �e kolacja gotowa - powiedzia�a ciotka Petunia. - A Dudley powie... - Czy mog� pani� zaprowadzi� do jadalni, pani Mason? - powiedzia� Dudley, oferuj�c rami� niewidzialnej kobiecie. - M�j doskona�y ma�y d�entelmen! - zagdaka�a ciotka Petunia. - A ty? - warkn�� wuj Vernon, patrz�c na Harry'ego. - Ja b�d� siedzia� cicho w swoim pokoju, udaj�c, �e mnie nie ma - powiedzia� t�po Harry. - Dok�adnie. A teraz komplementy. W czasie kolacji trzeba im powiedzie� kilka mi�ych s��w. Masz jaki� pomys�, Petunio? - Vernon m�wi� mi, �e pan �wietnie gra w golfa, panie Mason... Co za przepi�kna sukienka, pani Mason, gdzie j� pani kupi�a?... - Znakomicie... Dudley? - Mo�e co� takiego: �W szkole pisali�my wypracowanie o swoim ulubionym bohaterze i ja napisa�em o panu, panie Mason". To ju� przekracza�o wytrzyma�o�� i ciotki Petunii, i Harry'ego. Ciotka Petunia zala�a si� �zami i zacz�a tuli� do siebie Dudleya, a Harry wsadzi� g�ow� pod st�, �eby nie zobaczyli, jak dusi si� ze �miechu. - A ty,ch�opcze? Harry wynurzy� si� spod sto�u, staraj�c si� za wszelk� cen� zachowa� powag�. - Ja b�d� siedzia� cicho w swoim pokoju i udawa�, �e mnie nie ma - wyrecytowa�. - Tak jest i s� ku temu powody - rzek� dobitnie wuj Vernon. - Masonowie nie wiedz� o twoim istnieniu i tak ma pozosta�. Petunio, po kolacji zabierzesz pani� Mason do salonu na kaw�, a ja skieruj� rozmow� na �widry. Przy odrobinie szcz�cia podpiszemy umow� przed wieczornymi wiadomo�ciami o dziesi�tej. A jutro o tej porze b�dziemy sobie wybiera� domek letniskowy na Majorce. Harry'ego nie bardzo to podnieca�o. By� pewny, �e w domku letniskowym na Majorce Dursleyowie b�d� nim tak samo pomiata�, jak w domu przy Privet Drive. - No dobrze... Jad� do miasta, �eby kupi� smokingi sobie i Dudleyowi. A ty - warkn�� w kierunku Harry'ego - nie pa��taj si� po domu, kiedy twoja ciotka b�dzie sprz�ta�. Harry wyszed� kuchennymi drzwiami. By� pi�kny, s�oneczny dzie�. Przeszed� przez trawnik, opad� na ogrodow� �awk� i cicho za�piewa�: �Sto lat... sto lat..." �adnych kartek urodzinowych, �adnych prezent�w, a w dodatku ca�y wiecz�r mia� sp�dzi� na udawaniu, �e nie istnieje. Spojrza� sm�tnie na �ywop�ot. Jeszcze nigdy nie czu� si� tak samotny. Nawet za quidditchem nie t�skni� tak, jak za swoimi najlepszymi przyjaci�mi, Ronem Weasleyem i Hermion� Granger. Niestety, nic nie wskazywa�o, by oni t�sknili za nim. �adne z nich nie napisa�o do niego przez ca�e lato, a przecie� Ro� obiecywa�, �e go do siebie zaprosi. Ju� niezliczon� ilo�� razy Harry by� bliski otworzenia zakl�ciem klatki Hedwigi i wys�ania jej do Rona i Hermiony z listem, ale zawsze w ko�cu dochodzi� do wniosku, �e nie warto ryzykowa�. Uczniom Hogwartu nie wolno by�o u�ywa� czar�w poza szko��. Harry nie powiedzia� o tym Dursleyom; wiedzia�, �e tylko dlatego nie zamkn�li go w kom�rce pod schodami, bo bali si�, �e zamieni ich w �uki gnojowniki. W pierwszych tygodniach po powrocie do domu cz�sto zabawia� si� w ten spos�b, �e mrucza� co� pod nosem, na co Dudley ucieka� z pokoju tak szybko, jak mu na to pozwala�y jego kr�tkie t�uste n�ki. Jednak brak wiadomo�ci od Rona i Hermiony sprawia�, �e Harry czu� si� kompletnie odci�ty od �wiata czarodziej�w i nawet straszenie Dudleya przesta�o go bawi�. A teraz okaza�o si�, �e Ro� i Hermiona zapomnieli o jego urodzinach. Wiele by da� za jak�� wiadomo�� z Hogwartu. Od kogokolwiek, nawet od swojego najwi�kszego wroga, Dracona Malfoya, po prostu �eby si� upewni�, �e to wszystko nie by�o snem... Nie znaczy to wcale, �e w Hogwarcie przez ca�y rok by�a sielanka. Przy ko�cu ostatniego semestru Harry spotka� si� oko w oko z samym Voldemortem. Voldemort nie by� ju� najwi�kszym mistrzem czarnej magii, ale wci�� budzi� groz�, wci�� knu� i spiskowa�, wci�� pr�bowa� odzyska� pot�g� i w�adz�. Harry'emu uda�o si� po raz drugi wyrwa� z jego szpon�w, ale a� dot�d, po tylu tygodniach, budzi� si� w nocy zlany zimnym potem, zastanawiaj�c si�, gdzie teraz mo�e by� Voldemort, maj�c przed oczami jego rozw�cieczon� twarz, jego rozszerzone �renice szale�ca... Nagle drgn�� i wyprostowa� si� na ogrodowej �awce. Od d�u�szej chwili wpatrywa� si� bezwiednie w �ywop�ot - a teraz dostrzeg�, �e �ywop�ot r�wnie� si� w niego wpatruje. W�r�d li�ci pojawi�a si� para wielkich, zielonych oczu. Harry zerwa� si� na r�wne nogi i w tej samej chwili przez trawnik dobieg� go skrzekliwy, szyderczy g�os. - A ja wiem, co dzisiaj jest, aha! - za�piewa� Dudley, zmierzaj�c w jego stron�. Wielkie oczy mrugn�y i znik�y. - Co? - zapyta� Harry, nie spuszczaj�c wzroku z miejsca, w kt�rym si� pojawi�y. - Wiem, co dzisiaj jest - powt�rzy� Dudley, podchodz�c do niego. - Brawo! - powiedzia� Harry. - A wi�c wreszcie nauczy�e� si� dni tygodnia. - Dzisiaj s� twoje urodziny. I co, nie dosta�e� �adnej kartki? Nie masz �adnych przyjaci� w tej szkole dla dziwol�g�w? - Lepiej uwa�aj, �eby twoja mama nie us�ysza�a, �e m�wisz o mojej szkole - odpowiedzia� ch�odno Harry. Dudley podci�gn�� sobie spodnie, kt�re ze�lizgiwa�y mu si� z t�ustego zadka. - Dlaczego tak si� gapisz w ten �ywop�ot? - zapyta� podejrzliwie. - Zastanawiam si�, jakim zakl�ciem go podpali�. Dudley natychmiast odskoczy�, a na jego twarzy pojawi�o si� przera�enie. - Nie wwolno ci Tata ci powiedzia�, �e nie wolno ci robi� �adnych czar�w bo ci� wyrzuci z ddomu a nie masz dok�d p�j�� nie masz �adnych przyjaci� nikogo - Abrakadabra! - krzykn�� Harry - Hokuspokus, smentyrymenty - MAAAAAAMO! - zawy� Dudley, biegn�c w stron� domu i potykaj�c si� o w�asne nogi - MAAAAMO! On to znowu robi! Harry drogo zap�aci� za ten dowcip Poniewa� ani Dudley, ani �ywop�ot nie ucierpia�, ciotka Petunia wiedzia�a, �e nie u�y� �adnych czar�w, ale i tak ledwo zdo�a� unikn�� ciosu w g�ow� mokr� patelni� Potem wymieni�a z tuzin zada� do wykonania i o�wiadczy�a, �e nie dostanie nic do zjedzenia, dop�ki tego wszystkiego nie zrobi Podczas gdy Dudley kr��y� w pobli�u, zajadaj�c lody, Harry umy� okna, wypucowa� samoch�d, przystrzyg� trawnik, opieli� grz�dki kwiat�w, przyci�� i podla� r�e i pomalowa� ogrodow� �awk� S�once grza�o mocno, pal�c go w plecy Wiedzia�, �e nie powinien da� si� sprowokowa� Dudleyowi, ale Dudley wypowiedzia� na g�os to, o czym Harry sam my�la� Mo�e naprawd� nie ma �adnych przyjaci�' Chcia�bym, �eby teraz zobaczyli s�ynnego Harryego Pottera, pomy�la� z gorycz�, rozpryskuj�c sztuczny naw�z na grz�dki Plecy go bola�y, a pot �cieka� mu strumieniami po twarzy By�o p� do �smej, kiedy w ko�cu us�ysza� g�os ciotki Petunii - Do domu! Tylko uwa�aj, id� po gazetach! Harry poczu� ulg�, gdy znalaz� si� w ch�odnej kuchni Na lod�wce sta�a ju� wielka misa leguminy z mas� bitej �mietany i kandyzowanymi fio�kami na wierzchu, w piekarniku skwiercza�a piecze� wieprzowa - Jedz szybko! Masonowie wkr�tce tu b�d�! - warkn�a ciotka Petunia, wskazuj�c na dwa kawa�ki chleba i grudk� sera na kuchennym stole Mia�a ju� na sobie �ososiow� sukni� koktajlow� Harry umy� r�ce i zjad� swoj� n�dzn� kolacj� �u� jeszcze ostatni k�s chleba, gdy ciotka Petunia zabra�a mu talerz sprzed nosa - Na g�r�! Przechodz�c obok drzwi do salonu, Harry zobaczy� wuja Vernona i Dudleya w smokingach, bia�ych koszulach i muszkach By� ju� na g�rze, kiedy rozleg� si� dzwonek, a u st�p schod�w pojawi�a si� czerwona ze z�o�ci twarz wuja Vernona - Pami�taj, ch�opcze niech no tylko co� us�ysz� Harry wszed� na palcach do swojej sypialni, zamkn�� drzwi i odwr�ci� si�, �eby rzuci� si� na ��ko K�opot w tym, �e na ��ku kto� ju� siedzia�. * * * ROZDZIA� DRUGI Ostrze�enie Zgredka Harry'emu uda�o si� nie krzykn��, ale niewiele brakowa�o. Ma�y stw�r siedz�cy na jego ��ku mia� wielkie uszy nietoperza i wy�upiaste zielone oczy wielko�ci pi�ek tenisowych. Harry natychmiast pozna� te oczy: to one wpatrywa�y si� w niego z �ywop�otu. Z do�u dobieg� g�os Dudleya: - Pa�stwo pozwol�, �e wezm� ich p�aszcze. Stw�r ze�lizn�� si� z ��ka i sk�oni� tak nisko, �e koniec jego d�ugiego, cienkiego nosa dotkn�� dywanu. Harry zauwa�y�, �e stw�r ma na sobie co�, co przypomina�o star� poszewk� na poduszk�, z dziurami na r�ce i nogi. - Eee... cze�� - powiedzia� niepewnie Harry. - Harry Potter! - zapiszcza� stw�r tak przenikliwym g�osem, i� Harry by� pewny, �e s�ysz� go na dole. - Ach, sir, Zgredek od tak dawna pragn�� pana zobaczy�... C� za zaszczyt... - D�dzi�kuj� - wyj�ka� Harry, przemykaj�c si� pod �cian� i siadaj�c przy biurku, tu� obok Hedwigi, kt�ra jak zwykle spa�a w swojej klatce. Chcia� zapyta�: �Czym jeste�?", ale pomy�la�, �e zabrzmia�oby to zbyt obcesowo, wi�c zapyta�: - Kim jeste�? - Jestem Zgredek, �askawy panie - odpowiedzia� stw�r. - Po prostu Zgredek. Domowy skrzat. - Och... naprawd�? Eee... nie chc� by� nieuprzejmy, ale... to niezbyt szcz�liwa pora na odwiedziny domowego skrzata w mojej sypialni. Z salonu dobieg� g�o�ny, sztuczny �miech ciotki Petunii. Skrzat zwiesi� g�ow�. - Oczywi�cie bardzo si� ciesz� - powiedzia� szybko Harry - ale... ee... czy jest jaki� szczeg�lny pow�d tych odwiedzin? - Och, tak, �askawy panie - odpowiedzia� duszek. - Zgredek przyszed�, �eby panu powiedzie�, sir... to do�� trudne... Zgredek nie wie, od czego zacz��... - Usi�d�. - Harry wskaza� ��ko. Ku jego przera�eniu, skrzat wybuchn�� p�aczem, a robi� to bardzo ha�a�liwie. - Uusi�d�! - zaszlocha�. - Jeszcze nigdy, nigdy... Harry'emu wyda�o si�, �e g�osy na dole jakby przycich�y. - Bardzo przepraszam - wyszepta�. - Nie chcia�em ci� urazi�, naprawd�. - Urazi�?! - zaskrzecza� przenikliwie skrzat. - Jeszcze nigdy �aden czarodziej nie zaprosi� Zgredka, �eby usiad�... jak r�wny z r�wnym... Harry, staraj�c si� jednocze�nie powiedzie� �Ciiiicho!" i mie� uprzejm� min�, zdo�a� nak�oni� Zgredka, by usiad� z powrotem na ��ku, co te� skrzat uczyni�, n�kany g�o�n� czkawk�. Przypomina� teraz wielk� i bardzo brzydk� lalk�. W ko�cu uda�o mu si� opanowa� czkawk� i zacz�� wpatrywa� si� w Harry'ego z niemym zachwytem. - Chyba nie spotka�e� wielu przyzwoitych czarodziej�w - powiedzia� Harry, pr�buj�c doda� mu otuchy. Zgredek potrz�sn�� g�ow�. A potem, bez ostrze�enia, zeskoczy� z ��ka i zacz�� wali� g�ow� w szyb�, wrzeszcz�c: - Z�y Zgredek! Niedobry Zgredek! - Przesta� .. co ty wyprawiasz! - sykn�� Harry, podbiegaj�c do niego i zaci�gaj�c go z powrotem na ��ko. Hedwiga obudzi�a si� z wyj�tkowo dono�nym skrzekiem i zacz�a t�uc skrzyd�ami w pr�ty klatki. - Zgredek musi si� sam ukara� - oznajmi� duszek maj�cy ju� lekkiego zeza - Zgredek o ma�y w�os nie wyrazi�by si� �le o swojej rodzinie . - O swojej rodzinie? - O rodzinie czarodziej�w, kt�rej Zgredek s�u�y, sir . Zgredek jest domowym skrzatem zobowi�zanym s�u�y� na wieki jednemu domowi i jednej rodzinie... - Oni wiedz�, �e tutaj jeste�? - zapyta� z zaciekawieniem Harry. - Och, nie, sir, nie... Zgredek b�dzie musia� ukara� si� surowo za to, �e tu przyszed�, �eby si� zobaczy� z wielmo�nym panem, sir Za kar� Zgredek przytrza�nie sobie uszy drzwiczkami piekarnika. Gdyby si� dowiedzieli och, sir. - Ale przecie� si� po�api�, jak sobie przytrza�niesz uszy drzwiczkami piekarnika... - Nie s�dz�, sir Zgredek wci�� musi si� za co� kara� Pozwalaj� mi na to. Czasami nawet mi przypominaj� . - Ale dlaczego po prostu nie odejdziesz? Nie uciekniesz? - Och, nie, domowy skrzat nie mo�e sam odej�� Trzeba go odprawi� A ta rodzina nigdy Zgredka nie odprawi. . Zgredek b�dzie s�u�y� tej rodzinie a� do �mierci, sir . Harry spojrza� na niego ze zdumieniem. - A ja my�la�em, �e ju� nie wytrzymam nast�pnych czterech tygodni w tym domu - powiedzia�. - Przy twojej rodzinie Dursleyowie wydaj� si� prawie przyzwoitymi lud�mi. I nikt nie mo�e ci jako� pom�c? Mo�e ja bym m�g�? Prawie natychmiast po�a�owa� tych s��w. Z ust Zgredka pop�yn�a kaskada j�kliwych wyraz�w wdzi�czno�ci. - B�agam - szepn�� gor�czkowo Harry - Troch� ciszej, prosz�. Je�li Dursleyowie co� us�ysz�, je�li si� dowiedz�, �e tu jeste� - Harry Potter pyta, czy m�g�by pom�c Zgredkowi... Zgredek s�ysza� o twojej wielko�ci, sir, ale nie zna� bezmiaru twojej wspania�omy�lno�ci... Harry poczu�, �e p�on� mu policzki. - Kto ci naopowiada� jakich� bzdur o mojej wielko�ci? Nie jestem nawet najlepszym uczniem. To Hermiona jest na pierwszym miejscu, ona... I urwa�, bo sama my�l o Hermionie sprawi�a mu b�l. - Harry Potter jest wielki, dobry i skromny - rzek� z podziwem Zgredek, a jego wy�upiaste oczy zap�on�y blaskiem - Harry Potter nawet nie wspomina o swoim zwyci�stwie nad Tym, Kt�rego Imienia Nie Wolno Wymawia�. - M�wisz o Voldemorcie? Zgredek wetkn�� sobie pi�ci do uszu i j�kn�� - Ach, sir, nie wypowiadaj tego imienia! Nie wypowiadaj go! - Przepraszam - powiedzia� szybko Harry. - Znam wielu, kt�rzy tego nie lubi�... m�j przyjaciel Ro�... Znowu urwa�. Wspomnienie Rona r�wnie� sprawi�o mu b�l. Skrzat nachyli� si� do niego, a oczy mu p�on�y jak dwa reflektory. - Zgredek s�ysza�, jak m�wiono - zachrypia� - �e Harry Potter spotka� Czarnego Pana po raz drugi, zaledwie par� tygodni temu... I �e Harry Potter znowu wyszed� z tego ca�o. Harry kiwn�� g�ow�, a w oczach Zgredka nagle zab�ys�y �zy. - Ach, wielmo�ny panie! - zaszlocha�, ocieraj�c twarz rogiem poszewki od poduszki, kt�r� mia� na sobie. - Harry Potter jest m�ny i odwa�ny! Unikn�� ju� tylu zagro�e�! Ale Zgredek przyszed�, �eby ostrzec Harry'ego Pottera, tak, nawet je�li b�dzie musia� za to przytrzasn�� sobie uszy drzwiczkami od pieca... Harry Potter nie powinien wraca� do Hogwartu. Zapanowa�a cisza przerywana tylko szcz�kaniem widelc�w i no�y w jadalni oraz odleg�ym dudnieniem g�osu wuja Vernona. - Ccooo? - wyj�ka� Harry. - Ale ja tam musz� wr�ci�... semestr zaczyna si� pierwszego wrze�nia. Tylko to powstrzymuje mnie przed ucieczk� z tego domu. Nie wiesz, jak tu jest. Ja nie nale�� do tego domu. Ja nale�� do twojego �wiata... w Hogwarcie. - Nie, nie, nie - zaskrzecza� Zgredek, kr�c�c tak gwa�townie g�ow�, �e uszy mu za�opota�y. - Harry Potter musi pozosta� tam, gdzie jest bezpieczny. Harry Potter jest za wielki, za dobry, aby�my go stracili. Je�li Harry Potter wr�ci do Hogwartu, znajdzie si� w �miertelnym niebezpiecze�stwie. - Dlaczego? - zapyta� Harry, zupe�nie zbity z tropu. - Tam jest spisek. Spisek, kt�ry ma na celu co� strasznego. Je�li si� powiedzie, w tym roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa stanie si� co� strasznego - wyszepta� Zgredek, dygoc�c na ca�ym ciele. - Zgredek wie o tym od paru miesi�cy, sir. Harry Potter nie mo�e nara�a� si� na pewn� zgub�. Harry Potter jest zbyt wa�n� osob�! - O czym ty m�wisz? - zapyta� Harry. - Jakie straszne rzeczy? Kto spiskuje? Zgredek wyda� z siebie dziwny odg�os, jakby si� czym� d�awi�, po czym zacz�� wali� g�ow� w �cian�. - No dobra! - krzykn�� Harry, �api�c skrzata za rami�, by go powstrzyma�. - Nie wolno ci powiedzie�, rozumiem. Ale dlaczego mnie ostrzegasz? - Nagle wpad�a mu do g�owy niezbyt mi�a my�l. - Zaraz, zaraz... czy to ma co� wsp�lnego z Vol... z SamWieszKim? Mo�esz po prostu potrz�sn�� albo kiwn�� g�ow� - doda� pospiesznie, widz�c, �e g�owa Zgredka znowu zbli�a si� niebezpiecznie do �ciany. Zgredek powoli pokr�ci� g�ow�. - Nie... to nie Ten, Kt�rego Imienia Nie Wolno Wymawia�. Ale wci�� wytrzeszcza� oczy, jakby chcia� da� Harry'emu co� do zrozumienia. Harry nie mia� jednak zielonego poj�cia, o kim mowa. - On chyba nie ma brata, co? Zgredek potrz�sn�� g�ow� i jeszcze bardziej wytrzeszczy� oczy. - No to nie wiem, kto jeszcze m�g�by dokona� jakich� strasznych rzeczy w Hogwarcie - powiedzia� Harry. - Przecie� tam jest Dumbledore... chyba wiesz, kto to jest Dumbledore, co? Skrzat skin�� g�ow�. - Zgredek dobrze wie, sir. Albus Dumbledore jest najwi�kszym dyrektorem, jakiego mia� Hogwart. Zgredek s�ysza�, �e moc Dumbledore'a r�wna jest mocy Tego, Kt�rego Imienia Nie Wolno Wymawia�, nawet u szczytu jego pot�gi. Ale... sir - zni�y� g�os do natarczywego szeptu - s� moce, kt�rych nawet Dumbledore nie... moce, kt�rych �aden przyzwoity czarodziej nie... I zanim Harry zd��y� go powstrzyma�, zeskoczy� z ��ka, chwyci� z biurka lamp� i zacz�� si� ni� ok�ada� po g�owie, wydaj�c z siebie og�uszaj�ce wrzaski. Na dole nagle zaleg�a cisza. Dwie sekundy p�niej Harry us�ysza� dochodz�ce z przedpokoju kroki wuja Vernona i jego g�os: - Ach, ten niezno�ny Dudley znowu nie wy��czy� telewizora! - Szybko! Schowaj si�! - sykn�� Harry, wpychaj�c Zgredka do szafy, zamykaj�c za nim drzwi i rzucaj�c si� na ��ko w ostatniej chwili, kiedy poruszy�a si� klamka w drzwiach pokoju. - Co ty... do diab�a... wyprawiasz? - zapyta� wuj Vernon przez zaci�ni�te z�by, zbli�aj�c nabieg�� krwi� twarz do twarzy Harry'ego. - W�a�nie zniszczy�e� mi puent� najlepszego dowcipu o japo�skim graczu w golfa... Jeszcze jeden d�wi�k, a po�a�ujesz, �e si� urodzi�e�, przekl�ty bachorze! I wyszed� z pokoju, staraj�c si� nie robi� ha�asu. Harry, trz�s�c si� ca�y, wypu�ci� Zgredka z szafy. - Widzisz, jak tu jest? Ju� rozumiesz, dlaczego musz� wr�ci� do Hogwartu? To jedyne miejsce, w kt�rym mam... no, my�l�, �e mam przyjaci�. - Przyjaci�, kt�rzy nawet nie napisz� do Harry'ego Pottera? - zapyta� chytrze skrzat. - My�l�, �e s� po prostu... zaj�ci - odrzek� Harry ze z�o�ci�. - A ty sk�d wiesz, �e moi przyjaciele do mnie nie pisz�? Zgredek przest�pi� dwa razy z nogi na nog�. - Niech si� Harry Potter nie z�o�ci na Zgredka... Zgredek zrobi� to dla jego dobra... - Zatrzymywa�e� moje listy? - Zgredek ma je tutaj - odpowiedzia� duszek. Odsun�wszy si� od Harry'ego na bezpieczn� odleg�o��, wyj�� gruby plik kopert z poszewki na poduszk�, w kt�r� by� odziany. Harry pozna� z daleka kaligrafi� Hermiony, niedba�e pismo Rona, a nawet jakie� gryzmo�y, kt�re mog�y by� pismem gajowego Hogwartu, Hagrida. Zgredek zerkn�� z niepokojem na Harry'ego. - Niech si� Harry Potter nie gniewa... Zgredek mia� nadziej�... no, je�li Harry Potter pomy�li, �e jego przyjaciele o nim zapomnieli... mo�e nie zechce wr�ci� do szko�y... Harry nie s�ucha�. Wyci�gn�� szybko r�k�, chc�c mu wyrwa� listy, ale Zgredek jeszcze szybciej odskoczy�. - Harry Potter je dostanie, je�li da Zgredkowi s�owo, �e nie wr�ci do Hogwartu. Ach, ja�nie wielmo�ny czarodzieju, tam czeka ci� straszliwe niebezpiecze�stwo! Powiedz, �e tam nie wr�cisz! - Nie - powiedzia� Harry ze z�o�ci�. - Oddaj mi listy od moich przyjaci�! - A wi�c Harry Potter nie pozostawia Zgredkowi wyboru - rzek� ponuro duszek. I zanim Harry zd��y� si� ruszy� z miejsca, podbieg� do drzwi, otworzy� je i zbieg� po schodach. Harry'emu zasch�o w ustach, �o��dek podskoczy� mu do gard�a, ale rzuci� si� za nim w pogo�, staraj�c si� nie robi� ha�asu. Przeskoczy� przez ostatnie sze�� stopni, wyl�dowa� jak kot na dywanie i rozejrza� si�, szukaj�c Zgredka. Z jadalni dobieg� go g�os wuja Vernona: �...niech pan opowie Petunii t� zabawn� histori� o ameryka�skich hydraulikach, panie Mason, bardzo chcia�a j� us�ysze�..." Harry przebieg� przez przedpok�j, wpad� do kuchni i poczu�, �e po prostu nie ma ju� �o��dka. Wspania�a legumina ciotki Petunii unosi�a si� pod sufitem Na szczycie kredensu siedzia� Zgredek - Nie - zachrypia� Harry - B�agam ci� oni mnie zabij� - Harry Potter musi przyrzec, �e nie wr�ci do szko�y - Zgredku b�agam - To prosz� to przyrzec - Nie mog�! Zgredek spojrza� na niego z �alem - Wi�c Zgredek musi to zrobi� Dla dobra Harry'ego legumina spad�a na pod�og� z okropnym �oskotem Krem obryzga� �ciany i szyby w oknach Po chwili rozleg� si� dono�ny trzask, jakby kto� strzeli� z bata, i Zgredek znikn�� W pokoju jadalnym rozleg�y si� krzyki i po chwili do kuchni wpad� wuj Vernon Harry sta� po�rodku, nie mog�c ruszy� si� z miejsca, ca�y umazany legumin� ciotki Petunii Z pocz�tku wydawa�o si�, �e wuj Vernon zbagatelizuje to wydarzenie (, To tylko nasz siostrzeniec okropnie nerwowy obcy ludzie wyprowadzaj� go z r�wnowagi, wi�c trzymamy go na g�rze' Zagoni� zszokowanych Mason�w z powrotem do pokoju jadalnego, przyrzek� Harry'emu, �e obedrze go ze sk�ry, i wr�czy� mu mopa Ciotka Petunia wygrzeba�a z lod�wki jakie� lody, a Harry, wci�� dygoc�c, zacz�� doprowadza� kuchni� do porz�dku Wuj Vernon mia�by jeszcze szans� zawarcia transakcji �ycia - gdyby nie sowa Ciotka Petunia w�a�nie cz�stowa�a wszystkich mi�towymi pralinkami, kiedy przez okno jadalni wpad�a wielka sowa uszata, upu�ci�a list prosto na g�ow� pani Mason i wylecia�a Pani Mason wrzasn�a jak upi�r i wybieg�a z domu, wykrzykuj�c co� o wariatach Pan Mason zosta� jeszcze przez chwil�, �eby powiedzie� Dursleyom, �e jego �ona panicznie boi si� wszelkich ptak�w, i zapyta�, czy uwa�aj� to za dowcipne Harry sta� w kuchni, �ciskaj�c w r�ku kij mopa, kiedy wuj Vernon zbli�y� si� do .niego z diabelskim b�yskiem w ma�ych (oczkach - Przeczytaj to! - sykn�� m�ciwie, wyci�gaj�c do niego list, kt�ry dostarczy�a sowa - No, dalej, czytaj! Harry wzi�� list Nie by�y to �yczenia urodzinowe Szanowny Panie Potter, z naszego poufnego �r�d�a otrzymali�my w�a�nie wiadomo�� �e tego wieczoru, o godzinie dziewi�tej dwadzie�cia, w miejscu Pa�skiego przebywania u�yto Zakl�cia Swobodnego Zwisu Jak Pan wie, niepe�noletnim czarodziejom nie wolno u�ywa� czar�w poza szko�� Dalsze takie poczynania mog� doprowadzi� do usuni�cia Pana z rzeczonej szko�y (Ustawa o Uzasadnionych Restrykcjach wobec Niepe�noletnich Czarodziej�w, 187 5, paragraf Cj Pragniemy r�wnie� Panu przypomnie�, �e wszelka dzia�alno�� magiczna, kt�ra mog�aby by� zauwa�ona przez obywateli pozamagicznych (mugoli) stanowi powa�ne wykroczenie, zgodnie z 13 rozdzia�em Zasad Tajno�ci Mi�dzynarodowej Konfederacji Czarodziej�w �ycz� udanych wakacji! Z wyrazami szacunku Mafalda Hopkirk WYDZIA� NIEW�A�CIWEGO U�YWANIA CZAR�W Ministerstwo Magii Harry podni�s� g�ow� znad listu i g�o�no prze�kn�� �lin�. - Nie powiedzia�e� nam, �e nie wolno ci u�ywa� czar�w poza szko�� - rzek� wuj Vernon, a w jego oczach ta�czy�y iskierki szale�stwa. - Pewno zapomnia�e�... wylecia�o ci to z pami�ci... Rzuci� si� na Harry'ego z obna�onymi z�bami, jak wielki buldog. - No wi�c ja te� mam dla ciebie wiadomo��, ch�opcze... Zamykam ci�... Ju� nigdy nie wr�cisz do tej szko�y... nigdy... A je�li spr�bujesz uwolni� si� za pomoc� magii... sami ci� wyrzuc�! I chichoc�c jak wariat, zaci�gn�� Harry'ego na g�r�. Wuj Vernon nie rzuca� pogr�ek na wiatr. Nast�pnego ranka sprowadzi� �lusarza, kt�ry wprawi� kraty w okno sypialni Harry'ego. Sam zrobi� w drzwiach ma�� klapk�, jak� zwykle robi si� dla kota, aby mo�na by�o przez ni� podawa� ma�e ilo�ci jedzenia. Odt�d wypuszczano Harry'ego tylko dwa razy dziennie, rano i wieczorem, �eby skorzysta� z �azienki. Trzy dni p�niej nic nie wskazywa�o, by Dursleyom zmi�k�y serca i Harry zrozumia�, �e znalaz� si� w sytuacji bez wyj�cia. Le�a� na ��ku, patrz�c przez kraty na zachodz�ce s�o�ce, i zastanawia� si� sm�tnie, jaka go czeka przysz�o��. Co mu przyjdzie z uwolnienia si� z sypialni za pomoc� czar�w, skoro wyrzuc� go za to z Hogwartu? Z drugiej strony, dalsze �ycie w domu przy Privet Drive sta�o si� nie do zniesienia. Odk�d Dursleyowie upewnili si�, �e nie obudz� si� zamienieni w nietoperze, utraci� swoj� jedyn� bro�. Zgredek mo�e i ustrzeg� go przed strasznymi wydarzeniami w Hogwarcie, ale wszystko wskazywa�o na to, �e tutaj czeka go po prostu �mier� z g�odu. Klapka w drzwiach zagrzechota�a i pojawi�a si� r�ka ciotki Petunii z misk� zupy z puszki. Harry'emu �o��dek skr�ca� si� z g�odu, wi�c zeskoczy� z ��ka i porwa� misk�. Zupa by�a zimna, ale wypi� po�ow� jednym �ykiem. Potem podszed� do klatki Hedwigi i zgarn�� rozmok�e jarzyny do jej pustej miseczki. Nastroszy�a pi�ra i spojrza�a na niego z g��bok� odraz�. - Nie ma co odwraca� dzioba, to wszystko, co mamy - powiedzia� ponuro Harry. Postawi� pust� misk� przy drzwiach i opad� z powrotem na ��ko, czuj�c, �e jest jeszcze bardziej g�odny ni� przed wypiciem zupy. Za�o�ywszy, �e za cztery tygodnie b�dzie jeszcze �ywy, co si� stanie, je�li nie stawi si� w Hogwarcie? Czy wy�l� kogo�, �eby sprawdzi�, dlaczego nie przyjecha�? Zdo�aj� przekona� Dursley�w, �eby go wypu�cili? W pokoju robi�o si� coraz ciemniej. Wyczerpany, czuj�c, jak mu okropnie burczy w brzuchu, prze�uwaj�c wci�� i wci�� te same pytania, na kt�re nie by�o odpowiedzi, w ko�cu zasn��. �ni�o mu si�, �e siedzi w klatce w zoo. Na klatce by�a tabliczka: NIEPE�NOLETNI CZARODZIEJ. Ludzie wytrzeszczali na niego oczy przez kraty, kiedy tak le�a� na kupce s�omy, wyg�odnia�y i s�aby. W t�umie zobaczy� twarz Zgredka i zawo�a� do niego, b�agaj�c o pomoc, ale Zgredek odpowiedzia�: �Harry Potter jest tutaj bezpieczny, sir!" i znikn��. A potem pojawili si� Dursleyowie i Dudley zab�bni� kijem po kratach, na�miewaj�c si� z niego. - Przesta� - wymamrota� Harry, bo b�bnienie hucza�o mu w obola�ej g�owie. - Zostaw mnie w spokoju... przesta�... pr�buj� si� zdrzemn��... Otworzy� oczy. Przez kraty w oknie �wieci� ksi�yc. I kto� naprawd� wytrzeszcza� na niego oczy zza krat: kto� piegowaty, rudow�osy, z d�ugim nosem... Zza okna patrzy� na niego Ro� Weasley. * * * ROZDZIA� TRZECI Nora Ro�! - wy dysza� Harry, podchodz�c na palcach do okna i otwieraj�c je, �eby mogli porozmawia� przez kraty. - Ro�, jak ci si� uda�o... Co to...?! Rozdziawi� usta, bo to, co zobaczy�, zupe�nie go zatka�o. Ro� wychyla� si� z tylnego okna starego turkusowego samochodu, zaparkowanego w powietrzu. Z przednich siedze� szczerzyli do niego z�by Fred i George, dwaj bracia bli�niacy Rona. - Nic ci nie jest, Harry? - Co si� dzieje, Harry? - zapyta� Ro�. - Dlaczego nie odpowiada�e� na moje listy? Zaprasza�em ci� ze dwana�cie razy, a potem ojciec wr�ci� do domu i powiedzia�, �e dosta�e� oficjalne ostrze�enie za u�ycie czar�w w obecno�ci mugoli... - To nie ja... Ale sk�d on si� o tym dowiedzia�? - Pracuje w ministerstwie - odrzek� Ro�. - Przecie� dobrze wiesz, �e nie wolno nam u�ywa� zakl�� poza szko��... - A wy to niby co? - powiedzia� Harry, gapi�c si� na lataj�cy samoch�d. - Och, nie, to si� nie liczy... Tylko go po�yczyli�my, to w�z ojca, wcale go nie zaczarowali�my. Ale u�ywa� czar�w na oczach tych mugoli, u kt�rych mieszkasz... - Ju� ci m�wi�em, to nie ja... ale musia�bym ci za d�ugo t�umaczy�. S�uchaj, m�g�by� wyja�ni� w Hogwarcie, �e Dursleyowie mnie zamkn�li i nie pozwalaj� mi wr�ci� do szko�y, i �e oczywi�cie nie mog� si� sam uwolni� za pomoc� czar�w, bo w ministerstwie pomy�l�, �e to ju� drugie zakl�cie u�yte przeze mnie w ci�gu trzech dni, wi�c... - Przesta� nawija� - przerwa� mu Ro�. - Zabieramy ci� do naszego domu. - Ale przecie� wy te� nie mo�ecie u�ywa� czar�w... - Nie musimy - rzek� Ro�, wskazuj�c g�ow� na przednie siedzenia i szczerz�c z�by. - Zapomnia�e�, kto mi towarzyszy. - Przywi�� to do kraty - powiedzia� Fred, rzucaj�c Harry'emu koniec liny. - Je�li Dursleyowie si� obudz�, ju� mnie wi�cej nie zobaczycie - powiedzia� Harry, przywi�zuj�c lin� do kraty. - Nie �am si� - mrukn�� Fred, uruchamiaj�c silnik - i odejd� od okna. Harry cofn�� si� w g��b, tu� obok klatki z Hedwig�, kt�ra zdawa�a si� rozumie�, �e chodzi o co� wa�nego, i siedzia�a cicho. Fred doda� gazu, silnik zarycza�, a potem nagle co� okropnie chrupn�o i krata run�a w d�, kiedy samoch�d ruszy� prosto w powietrze. Harry podbieg� do okna i zobaczy� krat� dyndaj�c� na linie par� st�p nad ziemi�. Ro�, dysz�c ci�ko, wci�ga� j� do samochodu. Harry nas�uchiwa� z niepokojem, ale z sypialni Dursley�w nie dochodzi� �aden d�wi�k. Kiedy krata spoczywa�a ju� bezpiecznie na tylnym siedzeniu obok Rona, Fred cofn�� samoch�d i ustawi� go tak blisko okna, jak to by�o mo�liwe. - W�a� - powiedzia� Ro�. - Ale... moje przybory szkolne... r�d�ka... miot�a... - Gdzie one s�? - Zamkni�te w kom�rce pod schodami, a ja nie mog� st�d wyj��... - Nie ma problemu - odezwa� si� George. - Harry, odsu� si�. Fred i George wle�li przez okno do pokoju Harry'ego. Harry z pow�tpiewaniem patrzy�, jak George wyjmuje z kieszeni zwyk�� spink� do w�os�w i zaczyna ni� grzeba� w zamku. - Wielu czarodziej�w uwa�a, �e takie sztuczki mugoli to strata czasu - powiedzia� Fred - ale my s�dzimy, �e warto je zna�, nawet je�li rzeczywi�cie zajmuj� troch� czasu. W zamku co� klikn�o i drzwi si� otworzy�y. - No wi�c... my p�jdziemy po tw�j kufer... a ty zbierz, co ci b�dzie potrzebne, i podaj Ronowi - szepn�� George. - Uwa�ajcie na dolny stopie�, skrzypi - szepn�� za nimi Harry, kiedy znikn�li w ciemnym korytarzu. Zacz�� kr��y� po pokoju, zbieraj�c swoje rzeczy i podaj�c je przez okno Ronowi. Potem poszed� pom�c bli�niakom wci�gn�� po schodach ci�ki kufer. Z sypialni Dursley�w dobieg� kaszel wuja Vernona. W ko�cu, dysz�c i sapi�c, wtaszczyli kufer i ustawili w otwartym oknie. Fred i Ro� ci�gn�li go z samochodu, a Harry i George pchali od strony sypialni. Kufer przeciska� si� przez okno cal po calu. Wuj Wernon zakaszla� po raz drugi. - Jeszcze troch� - wysapa� Fred - jeszcze jedno mocne pchni�cie... Harry i George napr�yli mi�nie i kufer wyl�dowa� na tylnym siedzeniu samochodu. - Dobra, zmywamy si� st�d - szepn�� George. Lecz kiedy Harry wspi�� si� ju� na parapet, us�ysza� za sob� dono�ny skrzek, a po chwili grzmot g�osu wuja Vernona: - TA PIEKIELNA SOWA! - Zapomnia�em o Hedwidze! Harry przebieg� przez pok�j, s�ysz�c pstrykni�cie kontaktu na korytarzu. Chwyci� klatk� z Hedwig�, rzuci� si� do okna i poda� j� Ronowi. Wspina� si� ju� na parapet, kiedy wuj Vernon za�omota� w drzwi, kt�re otworzy�y si� i r�bn�y o �cian�. Przez u�amek sekundy wuj Vernon sta� w drzwiach jak zamurowany, a potem zarycza� jak rozw�cieczony byk i rzuci� si� ku Harry'emu, chwytaj�c go za kostk�. Ro�, Fred i George z�apali Harry'ego za ramiona i ci�gn�li ze wszystkich si�. - Petunio! - rycza� wuj Vernon. - Petunio, on ucieka! ON UCIEKA! Weasieyowie szarpn�li mocno i noga Harry'ego wy�lizn�a si� z u�cisku wuja Yernona. Gdy tylko Harry znalaz� si� w samochodzie i zatrzasn�� drzwiczki, Ro� rykn��: - Fred, gazu! Samoch�d wystrzeli� ku ksi�ycowi. Harry nie m�g� uwierzy� - by� wolny! Opu�ci� szyb�, nocne powietrze zmierzwi�o mu w�osy. Spojrza� za siebie, na szybko malej�ce dachy Privet Drive. Wuj Vernon, ciotka Petunia i Dudley tkwili w oknie sypialni Harry'ego, jakby ich zamurowa�o. - Do zobaczenia w nast�pne wakacje! - krzykn�� Harry. Weasieyowie rykn�li �miechem, a Harry opad� na oparcie fotela, szczerz�c z�by. - Wypu��my Hedwig� - powiedzia� do Rona. - Mo�e lecie� za nami. Ju� dawno nie mia�a okazji do wyprostowania skrzyde�. George wr�czy� Ronowi spink� do w�os�w i po chwili uradowana Hedwiga wylecia�a przez okno i pomkn�a za nimi jak duch. - No wi�c opowiadaj, Harry - powiedzia� niecierpliwie Ro�. - Co si� sta�o? Harry opowiedzia� im o Zgredku, o jego ostrze�eniu oraz sm�tnym ko�cu leguminy z fio�kami. Kiedy sko�czy�, zapad�a g�ucha cisza. - Podejrzana sprawa - o�wiadczy� w ko�cu Fred. - �mierdzi z daleka - zgodzi� si� George. - Wi�c nie m�wi� ci nawet, kto co� knuje? - Chyba nie m�g� - powiedzia� Harry. - Za ka�dym razem, kiedy ju� mi si� zdawa�o, �e zaraz powie co� konkretnego, zaczyna� wali� g�ow� w �cian�. Fred i George spojrzeli po sobie. - Co, my�licie, �e robi� mnie w konia? - zapyta� Harry. - No c� - rzek� Fred - mo�na to tak uj��... Te domowe skrzaty dysponuj� do�� du�� moc� magiczn�, ale zwykle nie mog� jej u�y� bez pozwolenia swoich pan�w. Za�o�� si�, �e kto� wys�a� tego starego zgreda, �eby ci� powstrzyma� od powrotu do Hogwartu. Co� w rodzaju dowcipu. Nie przychodzi ci do g�owy, komu w szkole mog�e� podpa��? - Tak - powiedzieli razem Harry i Ro�. - Draco Malfoy - wyja�ni� Harry. - On mnie nienawidzi. - Draco Malfoy? - powt�rzy� George, obracaj�c si� do niego - Ale chyba nie syn Lucjusza Malfoya? - Mo�e on, przecie� to bardzo rzadkie nazwisko, no nie3 A co? - S�ysza�em, jak tata o nim m�wi�, �e to zagorza�y sprzymierzeniec SamiWiecieKogo - A kiedy SamiWiecieKto znikn�� - rzek� Fred, wykr�caj�c szyj�, �eby spojrze� na Harry'ego - LUCJUSZ Malfoy wr�ci�, przekonuj�c wszystkich, �e nie mia� z nim nic wsp�lnego Wciska� kit Tata uwa�a, �e LUCJUSZ nale�a� do �cis�ego grona zwolennik�w SamiWiecieKogo Harry s�ysza� ju� te pog�oski o rodzinie Malfoya, wi�c nie by� tym zaskoczony Draco Malfoy m�g� sprawi�, �e nawet Dudley Dursley wygl�da�by jak grzeczny, my�l�cy i wra�i� wy ch�opiec - Przecie� nie wiemy, czy Malfoyowie maj� domowego skrzata - powiedzia� - To jest mo�liwe Takie skrzaty s�u�� zwykle w bogatych domach starych czarodziejskich rodzin - zauwa�y� Fred - Tak, mama zawsze marzy�a o tym, �eby mie� skrzata �eby za ni� prasowa� - doda� George - Ale mamy tylko parszywego ghula na strychu i pe�no gnom�w w ogrodzie Domowe skrzaty bywaj� zwykle w wielkich starych dworach i zamkach, u nas si� takiego nie spotka Harry milcza� S�dz�c po tym, �e Draco Malfoy mia� wszystko w najlepszym gatunku, jego rodzina musia�a mie� mn�stwo z�ota Tak, Malfoy bardzo dobrze pasowa� do bogatego dworu Wys�anie domowego s�ugi, by powstrzyma� Harry'ego od powrotu do Hogwartu, te� do niego znakomicie pasowa�o Czy�by rzeczywi�cie paln�� g�upstwo, traktuj�c Zgredka powa�nie? - W ka�dym razie ciesz� si�, �e wpadli�my na pomys�, �eby ci� odwiedzi� - powiedzia� Ro� - Zacz��em si� powa�nie martwi�, kiedy nie odpowiedzia�e� na �aden z moich list�w Z pocz�tku my�la�em, �e to wina Errola - Jakiego Errola? - To nasz puchacz Bardzo stary Ju� nie raz zdarzy�o mu si� nawali� Wi�c pr�bowa�em po�yczy� Hermesa - Kogo? - To puchacz, kt�rego mama i tata kupili Percy'emu, kiedy zosta� prefektem - wyja�ni� Fred - Ale Percy nie chcia� mi go po�yczy� - ci�gn�� Ro� - Powiedzia�, �e b�dzie mu potrzebny - Tego lata Percy bardzo dziwnie si� zachowywa� - zauwa�y� George, marszcz�c czo�o - I rzeczywi�cie wci�� wysy�a� listy I cz�sto przesiadywa� w swoim pokoju, zamykaj�c si� na klucz Pewnie polerowa� odznak� prefekta Fred, troch� za bardzo na zach�d - doda�, wskazuj�c na kompas na tablicy rozdzielczej - Powiedzieli�cie tacie, �e wzi�li�cie jego samoch�d? - zapyta� Harry, dobrze wiedz�c, jak� us�yszy odpowied� - Eee no nie - odrzek� Ro� - Musia� i�� na noc do pracy Ale mam nadziej�, �e odstawimy go do gara�u, zanim mama zauwa�y, �e go wzi�li�my - A co w�a�ciwie wasz tata robi w Ministerstwie Magii? - Pracuje w najnudniejszym wydziale - odpowiedzia� Ro� - Urz�d Niew�a�ciwego U�ycia Produkt�w Mugoli - Czego? - No wiesz, chodzi o r�ne rzeczy produkowane przez mugoli, kt�re zostaj� zaczarowane, a potem trafiaj� do kt�rego� z ich sklep�w lub dom�w Na przyk�ad w zesz�ym roku zmar�a pewna starsza wied�ma, a jej komplet do herbaty sprzedano do sklepu z antykami. No i kupi�a go jaka� mugolka, przynios�a do domu i pr�bowa�a poda� w nim herbat� go�ciom. To by� koszmar... Tata pracowa� nad tym ca�ymi tygodniami. - Co si� sta�o? - Dzbanek dosta� �wira i porozlewa� gor�c� herbat� po ca�ym pokoju, a jednego faceta musieli zabra� do szpitala, bo szczypce do cukru zakleszczy�y mu nos i nie chcia�y si� oderwa�. Tata mia� kup� roboty, w tym urz�dzie jest tylko on i jeden stary czarodziej, musieli u�y� kilku silnych zakl�� utraty pami�ci i wielu innych sztuczek, �eby to jako� zatuszowa�... - Ale tw�j tata... to auto... Fred roze�mia� si�. - Wiesz, ojciec ma fio�a na punkcie rzeczy produkowanych przez mugoli, w szopie mamy kup� tych �mieci. Rozk�ada je na cz�ci, zaczarowuje i sk�ada z powrotem. Gdyby dokona� rewizji w naszym domu, musia�by si� sam aresztowa�. Mama dostaje sza�u. - O, tam jest g��wna droga - odezwa� si� George, wygl�daj�c przez okno. - B�dziemy w domu za dziesi�� minut... W sam raz, bo ju� si� robi jasno... Na wschodzie wida� ju� by�o blador�ow� po�wiat�. Fred obni�y� lot samochodu i Harry zobaczy� ciemn� szachownic� p�l i plamy drzew. - Jeste�my tu� za wiosk� - oznajmi� George. Samoch�d zni�a� si� coraz bardziej. Kraw�d� jasnoczerwonego s�o�ca prze�wieca�a przez drzewa. - L�dujemy! - zawo�a� Fred, a ko�a podskoczy�y na gruncie. Wyl�dowali na ma�ym podw�rku ko�o wal�cego si� gara�u i Harry po raz pierwszy zobaczy� dom Weasley�w. Wygl�da�, jakby kiedy� by� du�ym kamiennym chlewem, do kt�rego tu i tam dobudowano dodatkowe pomieszczenia, a� ur�s� na kilka pi�ter i tak si� przechyli�, �e przed zawaleniem musia�y go chyba chroni� czary. Z czerwonego dachu wyrasta�y cztery albo i pi�� komin�w. Na ko�lawej tabliczce tu� przy wej�ciu widnia� napis: NORA. Wok� drzwi le�a� stos gumowych but�w i bardzo zardzewia�y kocio�. Po podw�rku wa��sa�o si� kilkana�cie br�zowych kurczak�w. - Nic specjalnego - b�kn�� Ro�. - Jest wspania�y! - zawo�a� Harry, wspominaj�c Privet Drive. Wysiedli z samochodu. - No dobra, idziemy na g�r�, tylko po cichu - powiedzia� Fred - i czekamy, a� mama zawo�a nas na �niadanie. Wtedy ty, Ro�, zbiegniesz na d� i zawo�asz: �Mamo, zobacz, kto tu si� w nocy zjawi�!", a ona ucieszy si� na widok Harry'ego i nikt si� nie dowie, �e brali�my auto. - Dobra - zgodzi� si� Ro�. - Chod�, Harry, ja �pi� na... Ro� pozielenia� na twarzy, utkwiwszy wzrok w domu. Wszyscy odwr�cili si� w tamt� stron�. Przez podw�rko kroczy�a pani Weasley, a kurczaki umyka�y spod jej st�p. Zadziwiaj�ce, jak ta niska, pulchna, o mi�ej twarzy kobieta mog�a w tej chwili tak bardzo przypomina� tygrysa szablastego. - Ach... - westchn�� Fred. - A niech to szlag - powiedzia� George. Pani Weasley zatrzyma�a si� przed nimi, wspar�a r�ce na biodrach i przyjrza�a si� po kolei ich twarzom. Mia�a na sobie szlafrok w kwiatki; z jednej kieszeni wystawa�a r�d�ka. - No tak - powiedzia�a. - Dzie� dobry, mamo - rzek� George tonem, kt�ry tylko jemu wydawa� si� beztroski - Czy wy w og�l� macie poj�cie, jak ja si� o was martwi�am? - zapyta�a pani Weasley gro�nym szeptem - Przepraszamy, mamo, ale zrozum musieli�my Wszyscy trzej synowie pani Weasley byli od niej wy�si, ale teraz skulili si� tak, �e patrzy�a na nich z g�ry - Puste ��ka! �adnej kartki! Samoch�d znikn�� przecie� mogli�cie si� gdzie� rozbi� Ja si� zamartwiam przez ca�� noc a wy? Pomy�leli�cie o tym? No nie, jak d�ugo �yj� Poczekajcie, a� wr�ci wasz ojciec Ani Bili, ani Charlie, ani Percy nigdy nam czego� takiego nie zrobili - Percy Perfekt - mrukn�� Fred - M�G�BY� SI� OD NIEGO CZEGO� NAUCZY�' - rykn�a pani Weasley, celuj�c palcem w jego pier� - Mogli�cie si� pozabija�, mogli was zobaczy�, wasz ojciec m�g� przez was straci� prac� Trwa�o to bardzo d�ugo Pani Weasley zupe�nie ochryp�a, zanim zwr�ci�a si� do Harry'ego, kt�ry trzyma� si� z boku - Bardzo si� ciesz�, �e ci� widz�, Harry - powiedzia�a - Wchod�, kochaneczku, zaraz ci co� zrobi� na �niadanie Odwr�ci�a si� i wesz�a z powrotem do domu, a Harry, zerkn�wszy nerwowo na Rona, kt�ry kiwn�� zach�caj�co g�ow�, poszed� za ni� Kuchnia by�a ma�a i zagracona Po�rodku sta� wyszorowany drewniany st� otoczony krzes�ami i Harry usiad� na brzegu jednego z nich, rozgl�daj�c si� doko�a Jeszcze nigdy nie by� w domu czarodziej�w Zegar na �cianie mia� tylko jedn� wskaz�wk� Zamiast cyfr na tarczy widnia�y r�ne napisy, na przyk�ad Czas zaparzy� herbat�", �Czas nakarmi� kurczaki", �Jeste� ju� sp�niona! Gzyms kominka zawalony by� ksi��kami o tytu�ach takich, jak Zaczaruj SW�J ser. Czary przy pieczeniu i Uczta w jedn� minut� I je�li Harry'ego nie zawodzi� s�uch, stare radio stoj�ce tu� przy zlewie w�a�nie oznajmi�o �A teraz Godzina Czar�w, a w niej wasza ulubiona �piewaj�ca czarownica Celestyna Warbeck! Pani Weasley zacz�a krz�ta� si� po kuchni, przygotowuj�c �niadanie w nieco chaotyczny spos�b i rzucaj�c znad patelni w�ciek�e spojrzenia na swoich syn�w Co jaki� czas mrucza�a pod nosem �Nie mam poj�cia, co wy sobie my�leli�cie Nigdy bym w to nie uwierzy�a" i tym podobnie - Nie mam pretensji do ciebie, kochanie - zapewni�a Harry'ego, nak�adaj�c mu na talerz z osiem albo dziewi�� par�wek - Artur i ja bardzo si� o ciebie martwili�my W�a�nie zesz�ego wieczoru powiedzieli�my sobie, �e je�li nie odpiszesz Ronowi do pi�tku, pojedziemy tam i sami ci� zabierzemy Ale naprawd� - teraz zsuwa�a mu na talerz trzy jajka sadzone - latanie nielegalnym autem po ca�ym kraju przecie� kto� m�g� was zobaczy� Machn�a od niechcenia r�d�k� w stron� zlewu i spoczywaj�ce w nim brudne naczynia zacz�y si� same zmywa�, poszcz�kuj�c delikatnie - By�y chmury, mamo! - odezwa� si� Fred - Nie gadaj, kiedy jesz! - warkn�a pani Weasley - G�odzili go, mamo! Chcieli go zag�odzi� na �mier� - powiedzia� George - Ty te� sied� cicho! - fukn�a pani Weasley, ale twarz jej z�agodnia�a, kiedy zacz�a kroi� Harry'emu chleb i smarowa� kromki mas�em W tym momencie pojawi�a si� ma�a, rudow�osa os�bka w nocnej koszuli, kt�ra pisn�a cicho i natychmiast wybieg�a z kuchni. - To Ginny - szepn�� Ro� do Harry'ego. - Moja siostra. Gada�a o tobie przez ca�e lato. - Tak, marzy o twoim autografie, Harry - doda� Fred, szczerz�c z�by, ale uchwyci� spojrzenie matki i zamilk�, pochy